Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Opowiadania [zak] LW, różnego gatunku

Agrado
post 29.02.2004 21:57
Post #1 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz




"Ptyś z Kremem"

Był tam sam. Nie wiedział co się wokół niego dzieje. Siedział na krzesle w ciemnym pomieszczeniu, a przed soba widział tylko oświetlone twarze kilku osób. Nie rozpoznał ich. Wiedział, że coś do niego mówiły, ale nie rozumiał co. Wiedział, że się z niego śmieją. Czuł to. Rozglądał się dookoła. Czy się bał? Nie. Chyba nie. W każdym bądź razie nie dawał tego po sobie poznać. Już go na tyle znali, że wiedzieli, że nigdy nie okaże strachu. Czyżby z obawy przed kompromitacją?? Nie okazywał strachu nawet po zamknięciu w cichym pomieszczeniu. Bo ciszy bał się najbardziej.

Starał się przyjrzeć każdemu z osobna, aby coś sobie przypomnieć. Jednak to nie skutkowało. "Co ja tu robię??" To pytanie go nurtowało. Wielokrotnie je wykrzyczał, ale w odpowiedzi usłyszał tylko śmiech i jakiś obcy bełkot. Mogłoby się wydawać, że po jego policzku spłynęła łza. Jednak nie miała żadnych właściwości. Nie oczyściła jego duszy. A powinna. Wiedział, że pomimo dążenia słuszna według niego drogą zgrzeszył wiele razy. Ta łza powinna go oczyścić. Był nawet przekonany, że tak się stało. Jednak nikt mu nie powiedział prawdy. Dlaczego?? Chcieli go oglądać pogrążonego w swoich własnych marzeniach. To sprawiało im radość. Ogromną radość. Powoli jednak zaczął czuć co się dzieje. Chciał wstać, lecz poczuł silne szarpnięcie i z powrotem upadł na krzesło. I stało się! Ujrzeli w jego oczach strach. Pomimo iż starał się to skrzętnie ukryć, część jego duszy wyszła na wierzch. Wbrew jego woli. Co sobie teraz o nim pomyślą?? Co się teraz z nim stanie?? Jak to wszystko się skończy??

Śmiech stawał się coraz głośniejszy. Nie był pewien, czy uda mu się wytrzymać, ale poddać się też nie chciał. Chciał walczyć do końca, bez względu na to jaki skutek to odniesie. Nie dbał w tej chwili o to co będą mówić, gdy to wszystko się skończy. Czy w ogóle ktoś bedzie o nim pamiętał? Czy ktos go wspomni, przy byle jakiej okazji? Nie chciał znać odpowiedzi. Bał się jej. Wiedział, przeczuwał jak ona może brzmieć.

Ku jego zdziwieniu śmiechy ucichły. Czy w końcu spełniono jego prośbę? Czy ktoś go w końcu wysłuchał, i teraz pozwolą mu odejść? Nie wiedział. Jedyne co wiedział, to to, że aby stąd wyjść trzeba wziąć siły w swoje ręce. "Nie boję się was" krzyknął. Jednak na nikim nie zrobiło to wrażenia. Powoli zaczęli się od niego odwracać. Chciał jakoś zwrócić ich uwagę, lecz nie mógł sie poruszyć. Nie mógł też wydusić z siebie ani słowa. "Co się ze mną dzieje?" pomyślał.

Przed soba ujrzał obraz z dziecinstwa. Zielona łąka, znajomi na trawie grający w piłkę, dzieci na oddalonym od niego placu zabaw. W jednym dziecku rozpoznał siebie. Ile mógł wtedy mieć lat? Stanowczo za mało, aby cokolwiek z tego okresu pamiętać. Jego młodzsze odbicie zaczęło się zbliżać do "swojej teraźniejszości". Młody stanął kilka stóp przed nim. Chłopiec wyciągnął w jego kierunku rekę. Wiedział, że musi zrobić to samo. Z wielkim trudem wyciągnął w jego kierunku rękę dotąd spoczywającą na jego kolanach. Chłopiec chwycił go za rękę. Przez chwilę mu w oczy, po czym ściśnął mu dłoń. Jak na dziecko miał dużo siły. Mężczyzna siedział przerażony. Czuł narastający ból. Próbował wycofać rękę, ale nie miał siły. Coraz bardziej dokuczał mu ból. Spojrzał na chłopca. Na jego młodej twarzy nie było widac żadnego śladu podniecenia, żadnego wyrazu zmęczenia, czy wydalanej z siebie siły. Za to mężczyzna prawie kulił się z bólu. Białka jego oczu powoli się zaczerwieniały. Lada moment a mężczyzna wybuchłby płaczem.

Nagle chłopiec puścił jego rękę i zniknął. Mężczyzna obejrzał swoją dłoń. Była zdeformowana. Wiedział, że ma złamane kości. Gdy ponownie spojrzał przed siebie ujrzał ekran monitora. To co na nim zobaczył zdziwiło go nie mniej niż chłopiec łamiący jego rękę. Widział e-maile. Znał je na pamięć. Nie musiał patrzeć na adres nadawcy. Wiedział, że to od niej. Ona, pomimo dzielącej ich odległości potrafiła pomóc mu o każdej porze dnia i nocy. Była lekarstwem na jego chorobę. Była tym czego od zawsze szukał. Nagle ekran zniknął i usłyszał wszystkie rozmowy jakie ze sobą przeprowadzili. Pomimo, iż trwało to dosłownie chwilę, słyszał każdy szczegół ich godzinnych rozmów. Słyszał każdy jej śmiech, który nawet w chwilach największego smutku, potrafił zbić go z nóg. Za to ją kochał. Za każdy jej szczegół. Za jej włosy, jej smak, jej zapach. Widział teraz wszystko. Wszystko co z sobą robili. Niekiedy robiło mu się głupio, patrząc co z sobą robią. "Jak zwierzęta" pomyslał.

W tej samej chwili coś chwyciło jego ramię. Odwrócił się. To była ONA - Ptyś z Kremem. Zawszą ją tak nazywał.. Odwrócił się. Uśmiechnął się do niej. Ona odwzajemniła jego uśmiech. Wstał. Bez żadnych przeszkód. Nie czuł żadnego bólu. Wstał gładko. Wtulił się w nią.

Poczuł wilgoć w swoich włosach, ale nie zwracał na to uwagi. Dopiero gdy coś zaczęło mu kapać po szyi wyprostował się. Płakała. Łzy leciały jej ciurkiem. Kapały na niego. Spływały po jego szyi, rękach, plecach. Minęło kilka minut, jak zauważył że stoi w kałuży z jej łez. Nie do końca wiedział o co chodzi. Dopiero po chwilu zdał sobie z tego sprawę. To jej łza. Ta która spłynęła mu kilka minut wcześniej. To była jej łza.

Postanowiła go oczyścić. Nie liczyła się z kosztami. Mogła zapłącić każdą cenę, aby go oczyścić. On dla niej zrobiłby dokładnie to samo.

Długo na siebie patrzeli, aż w końcu Ona odeszła. Wiedzieli, że tak bedzie lepiej. Odkupiła go. Na zawsze będą w swoich pamięciach. On teraz czuł się wolny. Nie. Źle. Nie wolny, odkupiony. Ona go odkupiła. Od teraz ma go zawsze dla siebie. A on ma ją. Nareszcie ma na zawsze swojego Ptysia z Kremem. Zawsze o tym marzył. Od teraz...

Ten post był edytowany przez Agrado: 26.03.2004 13:06


--------------------
"300 Minut" - Amatorski Serial Sensacyjny

Me llaman la Agrado, porque he intentado siempre hacer cada uno ojos formados una almendra más agradable de la vida (...), 80 miles, silicón en labios, frente, mejillas, caderas y el asno... el litro cuesta sesenta mil Pesetas... que usted lo agrega para arriba, porque paré el contar... Tits? Dos. No soy ningún monstruo. Setenta por cada uno, pero éstos se han despreciado completamente. Me costó mucho para ser auténtico. Pero no debemos ser baratos en respeto a la manera que miramos. Porque una mujer es más auténtica más ella mira como qué ella ha sońado para se.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Agrado
post 08.03.2004 21:58
Post #2 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz




A teraz kolejna część Kronik Evergarden - Nieszczęścia chodzą... trójkami

Kroniki Evergarden cz. II

„Zaraza” cz.I


Od lat nikt już nie chodził tą ścieżką. Powoli stawała się zapomniana. Po tym co się tu wydarzyło nikt nie chciał tędy chodzić. Krążyły słuchy, że duchy zmarłych mszczą się za wyrządzoną krzywdę. Kto jednak w to wierzył. Owszem, czasami trafił się ktoś, kto szedł tędy do Abor, ale tylko po to aby sprawdzić czy nie zabłąkał się tu żaden bezdomny. Jednak nawet oni nie chcieli tu mieszkać. Bali się. Przerażało ich to co się tu stało. Przerażały ich do tej pory jeszcze leżące trupy, po wyglądzie których można było stwierdzić, że wydarzyło się tutaj coś okropnego. Że zginęli brutalną śmiercią. Zadziwiał jeszcze jeden fakt – że pomimo prawie ośmiu latach żadne ciało nie weszło w stan rozkładu. Wyglądało to tak, jakby ktoś pozostawił tu fotografię po tych wydarzeniach.

Allynen nie było przychylnie nastawione do obcych. Jeszcze kilka lat temu wpuszczali wszystkich i słynęli jako najgościnniejsze miasto na zachód od Gervick, jednak od czasu wydarzeń w Abor zmienili swoje podejście. Każdego dokładnie rewidowali. Zatrudnili nawet czarowników, którzy mieli sprawdzać, czy czasem w żadnym gościu nie czai się zło. Dopiero gdy przeszło się kontrolę można było wejść. Było się jednak szczególnie obserwowanym. Między innymi właśnie dlatego żaden z gości nie zabawił tutaj dłużej niż jedną dobę.

Jak w każdym mieście, tak i tu znajdowała się kantyna. Była jednak inna niż wszystkie pozostałe w całym Evergarden. To tu właśnie spotykały się najwybitniejsze postacie, które kiedykolwiek chodziły po powierzchni kraju. Do dziś dnia przy wejściu wmurowana jest tablica upamiętniająca jednego z najbardziej znanych wędrowców – Avinusa Chothera, który zginął podczas masakry w Abor. Do dzisiaj rozchodzą się legendy na jego temat. O tym jak pozostawiony samotnie przez kompanów zabił Wielkiego Krasnoluda w pojedynku pod Costeyan. Osobiście Av nic nie miał do innych ras, jednak ten krasnolud wyjątkowo dawał się we znaki mieszkańcom pobliskiego miasta. Jedna z plotek nawet głosi że niedaleko stoków handlowych przy Abor został zaatakowany przez czterech Orków i doskonale sobie z nimi poradził. Kilka godzin później został makabrycznie zamordowany, podobnie jak inni mieszkańcy Abor. Do tej pory nie wiadomo, co było przyczyna tragedii.

Tawerna była prawie pełna. Każdy ściskał w dłoni swój kufel piwa i zażerał się pieczonym prosiakiem. Gospodyni latała od stołu do stołu i co chwila dolewała piwa, lub grzanego wina. Wyręczyć by ją mogły kelnerki, jednak zajęte były nawiązywaniem znajomości z gośćmi tawerny.

Przy jednym ze stolików siedział już mocno podpity mężczyzna. Pił piwo za piwem, i nie zwracał uwagi na to co się obok niego dzieje. Nawet bard, opowiadający losy Avinusa Chothera nie był w stanie przykuć jego uwagi. Mężczyzna skończył kolejne piwo. Odłożył z hukiem kufel i rozejrzał się dookoła. Kilka stolików dalej zauważył krasnoluda. Ucieszył się. Już dawno nie widział krasnoluda. Żywego krasnoluda.
- Krasnoludy to najgorsza rasa jaka kiedykolwiek powstała – wykrzyczał w stronę krasnoluda
Widząc, że krasnolud nie zareagował mężczyzna ponowił próbę zwrócenia uwagi.
- Słyszysz mnie gruby karle?
Krasnolud zareagował. Popatrzył na swoich przyjaciół. Skoro go nie zatrzymywali, to oznacza, że dali mu przyzwolenie. Krasnolud natychmiast zerwał się z miejsca. Wskoczył na stół mężczyzny i przywalił mu pięścią. Mężczyzna padł na ziemię. Próbował wstać, jednak czuł na sobie jakiś dziwny ciężar. Gdy otworzył oczy okazało się że siedzi na nim krasnolud, który nadal okładał go pięściami. Zaraz otoczyli ich wszyscy goście karczmy, tylko bard dalej siedział przy kominku i snuł swoją opowieść. Mężczyzna zebrał wszystkie siły, po czym chwycił krasnoluda za kaftan i rzucił w powietrze. Teraz mógł spokojnie wstać.

Natychmiast podeszła do niego gospodyni.
- Laikonen co ty wyprawiasz?
- To on zaczął – odpowiedział wskazując na krasnoluda, który
podniósł się z podłogi i zaczął napierać w kierunku Laikonena. Przed ich zderzeniem powstrzymała gospodyni, która chwyciła krasnoluda za kaftan i podniosła do góry.
- Dosyć! – wrzasnęła – Nie tutaj. Chcecie się bić to wyjdźcie stąd. Już i tak tutaj niezłego bałaganu narobiliście. Chyba, że mam przestać was wpuszczać.
- Mnie już nie ma –powiedział Laikonen wychodząc z karczmy.
Krasnolud chciał podreptać za nim, jednak zdał sobie sprawę, że cały czas trzymany jest przez gospodynie, do której po raz pierwszy się uśmiechnął.

Idąc spać nękał go już potworny ból głowy. Myślał, że sen mu dobrze zrobi. Jednak nie pozwolono mu się wyspać. W środku nocy ktoś zapukał do jego pokoju. Laikonen potrzebował trochę czasu, aby usłyszeć pukanie. Jeszcze więcej czasu minęło nim otworzył drzwi. Myślał, że przez to czekanie ten ktoś po drugiej stronie się rozmyśli, lecz były to jednak jego marzenia.

Otworzył drzwi. Za nimi ujrzał swojego przyjaciela – Setera, ubranego w długi czarny płaszcz. Jego siwe włosy opadały swobodnie na ramiona.
- Seter, stary przyjacielu wejdź.
Laikonen zamknął drzwi i nastawił wodę na ogniu.
- Co Cię do mnie sprowadza?
Seter rozejrzał się po pokoiku, po czym skupił swój wzrok na Laikonenie.
- Wyruszam do Abor
- Ogłupiałeś? Przecież wiesz co tam się stało. A jeśli to coś nadal tam jest?
- To je zniszczymy.
- Jak to „my”? – zapytał zdziwiony
- Normalnie. Mam nadzieję, że pójdziesz ze mną. Wyruszy jeszcze ze mną dwóch przyjaciół. Na pewno o nich słyszałeś.
Laikonen poszedł wsypać do kubków jakiegoś proszku, który następnie zalał woda z czajnika. Położył wszystko na stoliku i usiadł przed Seterem.
- Żadne Abor. Lyon, Missereth. Wszystko, tylko nie Abor.
- Siedemset pięćdziesiąt tysięcy sztuk złota.
- Słucham?
- Dokładnie to co słyszałeś. Na łebka. W życiu tyle nie zarobisz, choćbyś nie wiem ile pracował – uśmiechnął się Laikonena, po czym wstał i ruszył w kierunku drzwi – Jakbyś się zdecydował, to do południa będę w karczmie. Potem ruszam.
Wyszedł. Laikonen cały czas rozmyślał o kwocie o jakiej wspomniał Seter. Perspektywa zarobienia siedmiuset pięćdziesięciu tysięcy była kusząca, jednak czy aż na tyle, aby ryzykować własnym życiem.

Obudził się później niż planował. Zdał sobie z tego sprawę dopiero, kiedy wyjrzał przez okno. Szybko się ubrał i wyleciał na dół. Do karczmy nie było daleko, pokonał więc ta trasę bardzo szybko. Jednak nadal zastanawiał się nad tym czy dobrze robi.

To co zobaczył w środku gospody zdziwiło go. Była pusta. Zajęte były tylko miejsca pod ścianą. Tam właśnie siedział Seter. Laikonen podszedł do niego.
- A gdzie reszta?
- Zaraz przyjdą. Usiądź. Napijesz się czegoś?
- Może piwa.
Seter dał znak gospodyni, aby przyniosła jedno piwa. Zamówienie wykonała ekspresowo.
- Już wytrzeźwiałeś Laikonen? – zapytała odchodząc
Nie oczekiwała jednak odpowiedzi. Seter spojrzał na niego.
- Można wiedzieć o co chodziło?
Laikonen pokręcił głową, po czym przysunął do siebie kufel z piwem.
- Wczoraj pobiłem się z krasnoludem – kończąc zdanie Laikonen
spojrzał w kierunku wejścia. Stał tam jakiś człowiek, a obok niego zarysowała się mała postać. Laikonen nie zwrócił na nich uwagi, do czasu gdy podeszli do ich stolika.
- Siadajcie – nakazał Seter – poznajcie się: Laikonen -powiedział wskazując na niego - a to Vilhel , najpotężniejszy krasnolud w całej okolicy i Rottir, wojownik, dla którego nie straszny żaden potwór.
Laikonen był lekko zmieszany. W Vilhelu rozpoznał bowiem tego samego krasnoluda, z którym wczoraj stoczył „pojedynek”.
- Miło mi – powiedział Rottir wyciągając rękę w kierunku Laikonena
- A mnie nie – wtrącił Vilhel – nie rozmawiam z ludźmi, którzy wyzywają krasnoludy, a potem zganiają na nich całą winę, a...
- Vilhel – przerwał Seter – Laik na pewno nie wiedział kim jesteś, a poza tym był pijany i nie panował nad sobą.
- To żadne wytłumaczenie

W kilka godzin później wszyscy już byli spakowani. Ruszyli w drogę. Nikt specjalnie nie zwracał na nich uwagi. Tylko czarownik przy wyjściu odprawił przy nich jakiś rytuał, mający ich przed czymś chronić. Wyszli za bramę miasta. Ruszyli w kierunku stoków handlowych, od których dzieliły ich około trzy do czterech dni marszu. Pomimo słońca piekącego ich prosto w twarz szli twardo do przodu. Wiedzieli, że każda minuta przeznaczona na postój zamieni się z czasem w godzinę, godziny w dni.

Zapadł zmrok. Doskonale wiedzieli, że o zmroku nie warto udowadniać swojego męstwa i lepiej odpocząć. Rozłożyli swojej koce. Podczas gdy Vilhel rozpalał ognisko Seter wyjął ze swojej torby wielkie kawałki mięsa, które przeznaczone potem na pieczenie.

Nie było aż tak zimno jak przypuszczali. W zupełności wystarczał im jeden koc. Usiedli wokół ogniska. Nagle uwagę Laikonena zwróciła srebrna poświata unosząca się w oddali.
- Seter, co to?
- To pewnie wytwór twojej pijackiej wyobraźni – wyszeptał Vilhel
- Przynajmniej nie musze wspinać się na drzewo żeby to zobaczyć – zripostował Laikonen
Mało brakowało a doszło by do rękoczynów.
- Nie wierzę – wyszeptał Seter
Wszyscy zwrócili się w jego stronę. Jego wzrok skupiony był na tej łunie w oddali
- O co chodzi? – zapytał Rottir
- To mi wygląda na latarnię w Abor.
- I...?
- I to, że skoro od ośmiu lat osada jest niezamieszkana, to jak ktoś mógł włączyć latarnię? Chyba, że ktoś tam dotarł. Poza tym tej latarni używa się tylko w przypadku niebezpieczeństwa.
- I co teraz – spytał Laikonen
- Musimy się tam dostać, i to jak najszybciej

***

Ten post był edytowany przez Agrado: 08.03.2004 22:02


--------------------
"300 Minut" - Amatorski Serial Sensacyjny

Me llaman la Agrado, porque he intentado siempre hacer cada uno ojos formados una almendra más agradable de la vida (...), 80 miles, silicón en labios, frente, mejillas, caderas y el asno... el litro cuesta sesenta mil Pesetas... que usted lo agrega para arriba, porque paré el contar... Tits? Dos. No soy ningún monstruo. Setenta por cada uno, pero éstos se han despreciado completamente. Me costó mucho para ser auténtico. Pero no debemos ser baratos en respeto a la manera que miramos. Porque una mujer es más auténtica más ella mira como qué ella ha sońado para se.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Agrado   Opowiadania [zak] LW   29.02.2004 21:57
muszka Me   Ja już napisałam, że to kocham. Po prostu... z...   29.02.2004 22:36
Child   Pogratulować debiutu, naprawdę. Opowiadanko ma...   29.02.2004 22:42
Agrado   "Czaszka" ...   01.03.2004 09:54
muszka Me   Niesamowite. Wstrząsające. Przerażające. Cudo...   01.03.2004 19:08
Agrado   Wielkie dzieki. Kolejne opowiadanko juz jutro....   01.03.2004 19:43
Kiniulka   Bardzo wciagające, bardzo przerażające. Aż nie...   01.03.2004 22:21
Agrado   Kolejne moje opowiadanie, które pojawi sie tut...   01.03.2004 23:58
Elvlanden   Brrrrrrrr Takie to... straszne? ....   02.03.2004 16:55
Meridien Auris   <Nadaj jestem na lekach> Ciekawe to, a...   02.03.2004 18:52
Agrado   Oto kolejne opowiadanie. Jest to pierwsza częś...   02.03.2004 21:18
muszka Me   Ta część jest niesamowita. Po prostu brak mi s...   03.03.2004 15:10
Agrado   Kolejne opowiadanie - uważam że najsłabsze ze ...   05.03.2004 17:55
anagda   fajowe. tak jak i zresztą towje inne opowiadan...   05.03.2004 20:43
Siobhan   Naprawdę piękne i interesujące. Nie wiem jak ...   06.03.2004 21:26
Agrado   Kroniki Evergarden cz.I Nieszczęścia chodzą......   06.03.2004 22:02
Hefaj   Świetne. Zwłaszcza ostatnie. Brakuje słów. To ...   06.03.2004 22:20
muszka Me   Niesamowite. Nie no, ja już nawet nie umiem zn...   07.03.2004 17:05
Agrado   A teraz kolejna część Kronik Evergarden - Nies...   08.03.2004 21:58
muszka Me   Niesamowite =) mam nadzieję, że to nie koniec ...   09.03.2004 21:55
Agrado   W chwili obecnej pracuję nad kontynuacją ...   14.03.2004 20:01
muszka Me   Po prostu mnie zaskoczyłeś. I stylem opowiadan...   14.03.2004 20:45
iskra   pomysł dobry - wykonanie nie. więcej opisów pl...   15.03.2004 20:49
fox_   PIWO! Gdzie jest piwo?! Po przeczytani...   15.03.2004 21:02
Agrado   Co do działania kancelarii, to miałem na myśli...   15.03.2004 21:24
Child   fox - Widzę, ze komuś procenciki mocno do głow...   15.03.2004 21:26
fox_   Eh cos mi te moje początki na tym forumie marn...   15.03.2004 21:49
Agrado   Teraz kolejne opowiadanie. Dzieje się wspólcze...   16.03.2004 18:59
muszka Me   Właściwie to już napisałam na gg, co myślę, al...   16.03.2004 19:30
iskra   Literówki (a właściwie jedna bo tylko jedną u...   21.03.2004 10:16
Ellie   Zaciekawiła mnie już sama tematyka, bo wybiera...   21.03.2004 19:27
Agrado   Moje opowiadanka z reguły się tak kończą. Ale ni...   21.03.2004 19:55


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 23.09.2024 04:35