Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> 7 Dni I 7 Nocy, Mielonkowe Kroniki

Seiya
post 14.06.2004 14:45
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 80
Dołączył: 04.01.2004




Mielonkowe Kroniki

"7 dni i 7 nocy"

1
Wiem, że narazie nie jest ani erotycznie, ani krwawo, ale to dopiero początek

Irys zapięła zamek błyskawiczny kostium piankowego pod szyję. Upięła swe czarne długie włosy. Wzięła dwa srebrne sztylety ze stolika. Podeszła do okna. Wyskoczyła. Dobrze się sprawiły. Kulig był odsunięty.

***

To był zwyczajny dzień niezwyczajnego człowieka. Ksiądz Adam wstał i poszedł sprawdzić parafialną skrzynkę. Było w niej awizo. Cóż mogło być w paczce adresowanej do kościoła?
Nie miał czasu na podróż na pocztę. Ciekawość musiał zaczekać. Odprawił dwie msze prawiąc kazania o złych mediach naskakujących na biedny Kościół, zjadł obiad (śledzie w marynacie, ziemniaczki i zielona sałatka). Dopiero potem wsiadł do czarnego bmw (nowy Auchan według planów miał wchodzić na teren parafii, ale proboszcz Adam nie chciał się zgodzić. Ale wiadomo...Dyrekcja nowo powstałego hipermarketu ma swoje sposoby). Ruszył szybko i po paru chwilach zaparkował pod urzędem pocztowy.
-Szczęść Boże- zaczął przymilnie. Lubił robić wrażenie na kobietach.
-Szczęść Boże- "Jezu, ale palant"
Adam zamrugał niebieskimi oczkami i podał przez okienko awizo. Blondynka ruszyła w kierunku magazynu. "Gosh, kto chce nadawać paczki takim debilom"? Wróciła z malutką paczuszką w szarym papierze i podała ją mężczyźnie w sutannie.
- Ile płacę?
- Na koszt nadawcy.
Ksiądz nie dał po sobie poznać rodzącego się w nim zdumnienia.
- Dziękuję.
Wyszedł i wsiadł pospiesznie do auta. Niecierpliwie rozerwał papier i ujrzał misternie rzeźbioną w mahoniu szkatułkę. Otworzył ją.
Uderzył go odór gnijącego ciała i skrzepłej krwi. Zobaczył pięć palców z rozkładającymi się paznokciami. Resztkami paznokci. Skóra pokryta była skrzepłą posoką. Na palcu serdecznym widniał palstykowy pierścionek z czerwonym motylkiem. Aneczka...


--------------------
Róże, ich płatki...Nasze matki- matki miłości, matki ludzkości...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Seiya
post 14.06.2004 17:00
Post #2 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 80
Dołączył: 04.01.2004




- Irys, ty bierzesz księżulka. Ja wezmę nijakiego...- Wonderland pogrzebała w papierkach- pana Klaszczyka. Tak w ogóle...- kobieta odgarnęła swe bujne, czarne włosy, które wpadały w cienką strużkę słabego światła. Założyła zgrabną nogę na drugą. - nie ciekawi cię, że te dwa zlecenia przyszły w taki bliskim czasie? Mielonki nigdy nie miały takiego wzięcia...
- Byłyśmy zbyt mało znane - odparła zadziornie Agnieszka, zwana Irysem. - A teraz...Ludzie potrzebują zabójców. Pamiętasz jak jeszcze niedawno ludzie rzucali się do McDonaldsów bo było wg. nich modne i zdrowe? Teraz zabijanie jest modne...I przynosi niezłe korzyści...
- Ciekawe jest twoje porównanie z McDonaldsem. Bo wiesz, zabijanie jest jak...
- Robienie kanapek. Wiem.

***

- Anna Adamska?- zapytał grubiańskim tonem wysoki mężczyzna siedzący w czarnym fotelu. Wpatrywał się intensywnie w wysoką dziewczynką w różowej sukience stojącą przed nim. Szkoda, że nie mógł zobaczyć jej twarzy. Miała na głowie szmacianą torbę zachlapaną krwią. Nie mógł nawet zbyt dobrze ocenić jej sylwetki w tym mrocznym, pustym pomieszczeniu pachnącym stęchlizną. Stało tu jedynie jego biurko i fotel. I wyłączona lampka. No i mała dziewczynka naprzeciw niego, wepchnięta tu siłą przez jego goryli. Krańce jej sukienki były postrzępione. "Co ta mała przeszła? Muszę ich pochwalić..."
Sebastian Klaszczyk podniósł swe tłuste cielsko z fotela, a fałdy tłuszczu opadały prawie do ziemii. Podszedł do biedaczki.
- Anna Adamska?
Cisza.
- Córka Adama Adamskiego?
- Nie. - wychrypiała. Język jej był sztywne, a walki popękane z pragnienia. Każde słowo wydobywało się z niej z trudem, jakby wypluwała ciężkie kamienne kule. - Nie mam ojca.
- Mylisz się.
Dziewczyna upadła. Nikt nigdy nie podejrzewałby Seabstiana o sprawność fizyczną. I jeśli by chciał się przekonać, byłaby to ostatnia rzecz w jego życiu.
Ania zaszlochała. Czuła pulsujący ból w kroczu, gdzie przed chwilą wylądowała stopa jej oprawcy.

***

- Aneczko...
Twarz mężczyzny była zamglona. Widziała ją jakby przez chmury. Ale ta postać była tak ciepła. Tak miła.

***

Ania chciała possać prawy kciuk, jak zawsze kiedy była zła lub smutna. Ale nie chciała denerwować tego złego pana. Mógłby się zdenerwować, że wkłada palce pod ten worek. A on jakby czytał w jej myślach.
- Nie possasz już kciuka. Nigdy.


--------------------
Róże, ich płatki...Nasze matki- matki miłości, matki ludzkości...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
 

Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 30.05.2024 18:45