Ten Pierwszy Raz, erotyk
psychologiczny
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | ![]() ![]() ![]() ![]() |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Ten Pierwszy Raz, erotyk
psychologiczny
Nagini |
![]() ![]()
Post
#1
|
![]() Kafel Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 16 Dołączył: 28.06.2004 ![]() |
Ostatnio nie
umiem stworzyc nicego w czym nie byłoby chociaż grama erotyki. W tym też
będzie, ale będzie tu również pokazane jakie zmainy nastepują w charakterze
ludzkim w zależności od okoliczności. Co sie dzieje z człowiekiem gdy jest
postawiony pod sciane i musi zmienić całe swoje dotychczasowe wartosci,
pryirytety i postepowanie.
Zanim przystąpicie do lektury uprzejmie prosze o zamknięcie oczu i wyobrażenie sobie Draco Malfoya z jego książkowym charakterkiem, czyli wrednego rozpieszczonego, chamskiego rasiste, któremu wydaje się, że może wszystko. Już? To teraz pomyście, że jest o kilkanaście lat starszy ma taki sam charakter i może wszystko... a w jego ręce trafia... Jeszcze jedno, błagam o komentarze. TEN PIERWSZY RAZ „Nic, co warte jest posiadania, nie można zdobyć bez ryzyka...” Prolog Hermiona Granger omiotła wściekłym spojrzeniem szkolne boisko. Bezczynne siedzenie na drewnianych ławkach nie należało do jej ulubionych zajęć, a już w szczególności, gdy na dworze panowała zimowa zawierucha. Do diabła, była nauczycielką transmutacji, a nie jakimś niewyżytym fanatykiem sportu! W tej chwili powinna siedzieć w swym wygodnym fotelu otulona miękkim, ciepłym pledem i czytać „Najnowszą Teorię Transmutacji Zaawansowanej IV stopnia” autorstwa Minervy McGonagall – Dumbledore, a nie lodowacieć na tym zimnie. Więc co ona tam robi? Dziewczyna od godziny zadawała sobie to pytanie. Co skłoniło ją do opuszczenia ciepłego, przytulnego pokoju? Oczywiście przyjaźń! W takich momentach jak ten w skrytości ducha pytała samą siebie, po jakiego diabła zaprzyjaźniała się z duetem Potter – Weasley. Gdyby nie oni jej życie byłoby takie spokojne... takie nudne! No może i nudne, ale przynajmniej nie sterczałaby w sobotni poranek na mrozie i nie musiałaby pilnować czy czasami trener quidditcha nie próbuje zabić jednej z drużyn. Odkąd profesor Hooch odeszła na emeryturę latania uczyli dwaj nauczyciele. Nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią i Mistrz Eliksirów. Jeden z nich musiał właśnie dziś udać się w pilnej sprawie do Londynu, a drugi... No cóż, właśnie z jego powodu Hermiona znalazła się w takiej a nie innej sytuacji. W końcu ktoś musiał przypilnować by Draco Malfoy nie znęcał się nad Gryfońską drużyna. Tylko, dlaczego tym kimś musiała być ona?! - Niech ja tylko dorwę Harry'ego, już ja mu pokażę, co ja myślę o tych jego pilnych sprawach! – Zezłoszczona kobieta cicho przeklinała pod nosem – ważne sprawy, od kiedy to randka z Ronem jest, aż tak pilna?! Przecież za miesiąc biorą ślub, mogliby trochę wytrzymać, ale gdzie tam, oni muszą się spotykać, co tydzień, a ja muszę pilnować tego wypłowiałego kretyna! Zaraz, zaraz, co on robi? Dlaczego on leci w moja stronę? No, dlaczego? Wspomniany kretyn rzeczywiście obniżał swoją miotłę i wylądował koło trybun. Szybkim ruchem odgarnął długie kosmyki białych włosów, które wydostały się spod dumki i uważnie zlustrował sytuacje na boisku. Znaczy się sprawdził czy obie drużyny są na tyle daleko by nie podsłuchiwać. Najlepiej osiem metrów nad ziemia lub pod. - Granger mam dla ciebie propozycję. Hermiona nie zaszczyciła go nawet najmniejszym spojrzeniem, tylko szczelnie opatuliła się grubą szatą. - Co powiesz na zorganizowanie małego meczu miedzy obiema drużynami? - A rób sobie, co chcesz, mnie to nie obchodzi, masz ich tylko nie pozabijać. - I uatrakcyjnieniu go małym, niegroźnym zakładem? – kontynuował seksowny blondyn, jakby nie dosłyszał poprzednich słów kobiety. - Zakładem? – Hermiona niestety nie była, aż tak odporna i wrodzona, lub nabyta z wiekiem ciekawość i pociąg do gier hazardowych dal o sobie znać. - Taki mały niegroźny zakładzik... chyba, że się boisz... I tu ją trafił. Jeśli panna Granger była na coś hm... powiedzmy „uczulona”, to było to właśnie podpuszczanie. Jeśli ktoś zarzucił jej tchórzostwo, to miał gwarantowane, że Hermiona jest już jego. Dziewczyna była, wrażliwa. - Nie jestem tchórzem! – Hermiona nie mogła powstrzymać okrzyku oburzenia. W głębi duszy wiedziała, że Malfoy ją podpuszcza, ale... Ale dała się podpuścić. - Udowodnij to! Jeśli moja drużyna przegra to... - Do końca roku nie odejmiesz już ani jednego punktu mojemu domowi! - Ostro grasz, ale nic ci będzie. Jeśli wygra moja drużyna, to ty przez... dajmy na to tydzień spełniasz wszystkie moje życzenia. Chyba, że się boisz Gryfonko. Tak, Draco Malfoy wiedział, gdzie uderzyć. Naprawdę wiedział. A Hermiona Granger była już jego. A Gryfoni przegrali sto pięćdziesiąt do zera. Ten post był edytowany przez Nagini: 28.06.2004 23:04 -------------------- ugryźć cie?
|
![]() ![]() ![]() |
Nagini |
![]()
Post
#2
|
![]() Kafel Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 16 Dołączył: 28.06.2004 ![]() |
ROZDZIAŁ I
Stare portrety wiszące w pokoju nauczycielskim zaczęły obawiać się o swoją malowaną przyszłość. Z wielkim zaciekawianiem, z którym graniczyło tylko jeszcze większe przerażenie oglądały jak profesor Granger z minuty na minutę przemienia się w chmurę gradową. Zachowywała się tak, jakby bez najmniejszego problemu mogła rozwalić całą Hogwartcką placówkę. Wreszcie jakby w geście całkowitej rezygnacji opadła na fotel i zrobiła to, co zawsze wychodziło jej najlepiej – zanalizowała całą sytuację. - Przecież to nie może być prawdą, on tylko tak żartował. Chciał się ze mnie ponabijać. Na pewno się nie odważy tego zrobić. On jest za dużym tchórzem! Przecież to nie możliwe! Nie! Ja się na to nie zgadzam...Cholera jasna, ja się mogę nie zgadzać, a on i tak zrobi swoje, przecież to Ślizgon, gorzej to jest Malfoy! Zaraz, zaraz... Malfoy... Zadufany w sobie, szowinistyczny rasista! Czego ja się właściwie boję, przecież on mi nic strasznego nie zrobi, co najwyżej będzie chciał upokorzyć. Wytrzymam, w końcu to ma być tylko tydzień, a i tak większości uczniów w szkole nie będzie. Choć raz przydały się na coś ferie... Te, jakże optymistyczne rozmyślania przerwał sam ich przedmiot, a mianowicie: zadufany w sobie, szowinistyczny rasista, czyli Draco Malfoy. Niestety, ku swemu niezadowoleniu Hermiona musiała przyznać, że ta Ślizgońska gnida posiada kilka zalet, może nie tyle umysłowych(oczywiście według jej prywatnej i oczywiście bardzo „obiektywnej”, iście gryfońskiej opinii), co fizycznych. Młody mężczyzna zmienił się bardzo od szkolnych czasów. Bardzo wyprzystojniał, Hermiona, ku swemu wielkiemu niezadowoleniu przyłapała się na tym, że sama wielokrotnie wpatrywała się w jego przystojne, wysportowane ciało. Nawet teraz bezczelnie się gapiła, co nie uszło jego uwadze. Nic nie mówiąc zbliżył się do dziewczyny i oparł o stół, krzyżując nogi opięte w czarne, iście mugolskie jensy. Obrzucił ją uważnym, ironicznym i bardzo oceniającym spojrzeniem. - Więc jednak jesteś. - A spodziewałeś się, że nie przyjdę – Hermiona nie chciała być w pozycji ofiary, wolała od razu przejść do ataku, – czego chcesz, Malfoy? - Czyżby, aż tak ci spieszyło, nie wiesz, że oczekiwanie, ma w sobie nutkę... perwersji. - Jesteś zboczony – wykrzyknęła wzburzona, zanim pomyślała, że może mieć to dla niej nieprzyjemne konsekwencje. - Mówisz zboczony – mężczyzna uśmiechnął się podstępnie – wiesz Granger, na twoim miejscu uważałbym na słowa, szczególnie, że przez najbliższy tydzień twoje słodkie ciałko należy do mnie. - Ciałko – niepewnie wyjąkała, jakby nie mogąc uwierzyć, że to wszystko dzieje, się naprawdę, - ale... przecież...ty...nie... - Co nie, jakbyś jeszcze nie zauważyła, to ja wygrałem, ty przegrałaś, ja mogę wszystko, ty nic. Jesteś na zerze, mała, na kompletnym zerze... Tam gdzie zawsze było twoje miejsce. - Nie dotkniesz mnie! – Oburzona Hermiona zerwała się z fotela, zrozumiała, że tu żadne obrażanie nie pomoże, musi odwołać się do czegoś, czego według niej Malfoy nie posiadał w ogóle – honoru. - Ja cię nie dotknę – Draco roześmiał się głośno i potrząsnął głową, tak, że jego długie, białe włosy rozsypały się na plecach – ja cię nie dotknę... ja mogę wszystko... - Nie dotkniesz mnie – kobieta twardo obstawała przy swoim, – bo się będziesz brzydził. - Brzydził? – Draco wydawał się zdziwiony, jakby nie wiedział, o co chodzi dziewczynie, co ona zamierzała skrupulatnie wykorzystać. - Przecież, ja jestem tylko szlamą – ostatnie słowo wyszeptała, brzydząc się jego brzmienia – a przecież według ciebie szlam nie należy dotykać. - Powtórz to... - Szlama... - Głośniej Granger i całym zdaniem – wyraźnie bawił się jej upokorzeniem. - Nie dotkniesz mnie, bo jestem nic nie wartą szlamą – Hermiona prawie to wykrzyczała, choć do oczu cisnęły jej się łzy upokorzenia. - I tu się mylisz Granger, ja zrobię z twym ciałkiem wszystko, na co będę miał ochotę. Gdzie będę chciał i jak będę chciał, a ty się temu nie sprzeciwisz. I nie, dlatego, że jak stwierdziłaś, jesteś „nic nie wartą szlamą”, ale dla tego, że jesteś gryfonką, a gryfoni zawsze dotrzymują słowa. Prawda pani profesor? Hermiona nie była w stanie nic powiedzieć, nie była w stanie wydusić z siebie nawet słowa. Czuła się okropnie upokorzona, a najgorsze z tego wszystkiego, że on miała rację! Była gryfonką i nie mogła złamać danego słowa, nie pozwalał jej na to honor, jej własny, nie tylko ten nabyty w Gryffindorze. Ona nigdy nie złamała danego słowa i nie potrafiła tego zrobić. Dlatego też, czując się jak męczennik skinęła głową, ale to nie wystarczyło jej katowi. - Co, nie potrafisz wypowiedzieć się pełnym zdaniem, no Granger to chyba nie jest takie trudne, czekam, a ja nie jestem cierpliwy. - Tak, możesz zrobić ze mną wszystko... co... będziesz chciał. - Więc chodź tu – Dracona wyraźnie bawiła cała sytuacji, a już szczególnie krwiste rumieńce na twarzy kobiety. Bo prawde powiedziawszy to ona wpadła mu w oko, już dawno, i gdy dziewczyna nie była tego świadoma, często jej się przyglądał. A prawdę powiedziawszy było, czemu. Od czasu szkoły Gryfonka bardzo się zmieniła. Jej figura była po prostu doskonała, okrągłe biodra, wąska talia i bardzo duży biust, na który gapili się wszyscy, począwszy od piętnastego roku wzwyż. - Co?! – I tym razem nie potrafiła powstrzymać okrzyku zdziwienia. - Chodź. Tu. Do. Mnie. TERAZ! Bardzo niechętnie przybliżyła się do mężczyzny, ale tylko o parę kroków, mając nadzieje, że to wszystko okaże się jednak tylko sennym koszmarem. - Bliżej Granger i zdejmij tę szatę, chcę zobaczyć twoje ciało – widząc przerażenie w oczach kobiety tylko się uśmiechnął, ale po chwili zastanowienia dodał, można by powiedzieć łagodniejszym tonem – nie martw się, nie każe ci się rozbierać, masz tylko zdjąć ten worek. I radzę ci się pospieszyć, bo mogę zmienić zdanie. Hermiona, zaczęła szybko rozpinać czarną, długą szatę, mając nadziej, że te upokorzenia skończy się jak najszybciej. Upokorzenie i... to dziwne uczucie, które ogarnęło ją gdy tylko usłyszała, ten zimny, rozkazujący ton. Uczucie, które koncentrowało się w jej wnętrzu... brzuchu...łonie. Cholera, sama, przed sobą musiała przyznać, że ta nienormalna sytuacja zaczynała ja podniecać. Może, dlatego, że jeszcze nikt nigdy, nie odważył jej się rozkazywać. - Wolniej, mi się niespieszny – władczy głos Dracona sprowadził ją na ziemię i rzeczywiście, jej palce zaczęły, co raz wolniej rozpinać małe perłowe guziczki. Wczuła się w sytuację, jej ruchy stały się rozważniejsze, palce zaczęły bawić się guziczkami, jakby była niezdecydowana: rozpinać – nie rozpinać – a może gwałtownie szarpnąć. - Właśnie tak... – Dracona ta sytuacji również zaczynała podniecać, bardzo podniecać. Miał to coś, na czym mu zawsze zależało – władzę i kobietę, której już od dłuższego czasu pożądał. Spod czarnej szaty powoli wyłaniała się cienka, zielona koszula, przez którą widać było wyraźnie nabrzmiałe sutki. Draco zsunął się ze stołu i podszedł do niej, delikatnie dotknął jej policzka, palcami przesunął po jej wardze i niespiesznie nachylił się nad kobietą. Jego język wniknął do jej ust i powoli, niespiesznie, jakby bawiąc się jej zdenerwowaniem, które w większości brało się z podniecenia, bardzo silnego podniecenia. Młody Malfoy nie docenił jednak gryfonki. Ten pierwszy dotyk, obudził bojowego ducha dziewczyny i ta niewiele myśląc zacisnęła swoje zęby na jego języku. Mocno zacisnęła. Bardzo mocno... - Ała– Dracon szybko odskoczył od zdeterminowanej kobiety i gwałtownym ruchem wytarł krew z kącika ust. – Co ty sobie, kur*wa wyobrażasz! Do Hermiony dopiero teraz dotarło, co zrobiła i jakie to może dla niej przynieść konsekwencje. - Ja... - Nie obchodzi mnie, co, ty, masz się u mnie zjawić o jedenastej, spróbuj się spóźnić, a będę bardzo niemiły, naprawdę bardzo niemiły! To powiedziawszy Draco Malfoy, wyszedł z pokoju trzaskając dosyć mocno drzwiami – portretem, - którym był jeden z byłych dyrektorów Uriell Malfoy. Gdy tylko chłopak wyszedł Hermiona opadła na fotel kompletnie załamana. Teraz to sobie narobiła, cholera by to wzięła! Hermiona chciała się na czymś wyżyć, na czymś lub na kimś. A kto był pośrednio odpowiedzialny, za jej kłopot? Oczywiście nieudolny trener quidittcha – Harry Potter, który właśnie przekroczył próg pokoju i stał się doskonałym celem zemsty... -------------------- ugryźć cie?
|
![]() ![]() ![]() |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 10.05.2025 08:12 |