Ten Pierwszy Raz, erotyk
psychologiczny
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | ![]() ![]() ![]() ![]() |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Ten Pierwszy Raz, erotyk
psychologiczny
Nagini |
![]() ![]()
Post
#1
|
![]() Kafel Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 16 Dołączył: 28.06.2004 ![]() |
Ostatnio nie
umiem stworzyc nicego w czym nie byłoby chociaż grama erotyki. W tym też
będzie, ale będzie tu również pokazane jakie zmainy nastepują w charakterze
ludzkim w zależności od okoliczności. Co sie dzieje z człowiekiem gdy jest
postawiony pod sciane i musi zmienić całe swoje dotychczasowe wartosci,
pryirytety i postepowanie.
Zanim przystąpicie do lektury uprzejmie prosze o zamknięcie oczu i wyobrażenie sobie Draco Malfoya z jego książkowym charakterkiem, czyli wrednego rozpieszczonego, chamskiego rasiste, któremu wydaje się, że może wszystko. Już? To teraz pomyście, że jest o kilkanaście lat starszy ma taki sam charakter i może wszystko... a w jego ręce trafia... Jeszcze jedno, błagam o komentarze. TEN PIERWSZY RAZ „Nic, co warte jest posiadania, nie można zdobyć bez ryzyka...” Prolog Hermiona Granger omiotła wściekłym spojrzeniem szkolne boisko. Bezczynne siedzenie na drewnianych ławkach nie należało do jej ulubionych zajęć, a już w szczególności, gdy na dworze panowała zimowa zawierucha. Do diabła, była nauczycielką transmutacji, a nie jakimś niewyżytym fanatykiem sportu! W tej chwili powinna siedzieć w swym wygodnym fotelu otulona miękkim, ciepłym pledem i czytać „Najnowszą Teorię Transmutacji Zaawansowanej IV stopnia” autorstwa Minervy McGonagall – Dumbledore, a nie lodowacieć na tym zimnie. Więc co ona tam robi? Dziewczyna od godziny zadawała sobie to pytanie. Co skłoniło ją do opuszczenia ciepłego, przytulnego pokoju? Oczywiście przyjaźń! W takich momentach jak ten w skrytości ducha pytała samą siebie, po jakiego diabła zaprzyjaźniała się z duetem Potter – Weasley. Gdyby nie oni jej życie byłoby takie spokojne... takie nudne! No może i nudne, ale przynajmniej nie sterczałaby w sobotni poranek na mrozie i nie musiałaby pilnować czy czasami trener quidditcha nie próbuje zabić jednej z drużyn. Odkąd profesor Hooch odeszła na emeryturę latania uczyli dwaj nauczyciele. Nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią i Mistrz Eliksirów. Jeden z nich musiał właśnie dziś udać się w pilnej sprawie do Londynu, a drugi... No cóż, właśnie z jego powodu Hermiona znalazła się w takiej a nie innej sytuacji. W końcu ktoś musiał przypilnować by Draco Malfoy nie znęcał się nad Gryfońską drużyna. Tylko, dlaczego tym kimś musiała być ona?! - Niech ja tylko dorwę Harry'ego, już ja mu pokażę, co ja myślę o tych jego pilnych sprawach! – Zezłoszczona kobieta cicho przeklinała pod nosem – ważne sprawy, od kiedy to randka z Ronem jest, aż tak pilna?! Przecież za miesiąc biorą ślub, mogliby trochę wytrzymać, ale gdzie tam, oni muszą się spotykać, co tydzień, a ja muszę pilnować tego wypłowiałego kretyna! Zaraz, zaraz, co on robi? Dlaczego on leci w moja stronę? No, dlaczego? Wspomniany kretyn rzeczywiście obniżał swoją miotłę i wylądował koło trybun. Szybkim ruchem odgarnął długie kosmyki białych włosów, które wydostały się spod dumki i uważnie zlustrował sytuacje na boisku. Znaczy się sprawdził czy obie drużyny są na tyle daleko by nie podsłuchiwać. Najlepiej osiem metrów nad ziemia lub pod. - Granger mam dla ciebie propozycję. Hermiona nie zaszczyciła go nawet najmniejszym spojrzeniem, tylko szczelnie opatuliła się grubą szatą. - Co powiesz na zorganizowanie małego meczu miedzy obiema drużynami? - A rób sobie, co chcesz, mnie to nie obchodzi, masz ich tylko nie pozabijać. - I uatrakcyjnieniu go małym, niegroźnym zakładem? – kontynuował seksowny blondyn, jakby nie dosłyszał poprzednich słów kobiety. - Zakładem? – Hermiona niestety nie była, aż tak odporna i wrodzona, lub nabyta z wiekiem ciekawość i pociąg do gier hazardowych dal o sobie znać. - Taki mały niegroźny zakładzik... chyba, że się boisz... I tu ją trafił. Jeśli panna Granger była na coś hm... powiedzmy „uczulona”, to było to właśnie podpuszczanie. Jeśli ktoś zarzucił jej tchórzostwo, to miał gwarantowane, że Hermiona jest już jego. Dziewczyna była, wrażliwa. - Nie jestem tchórzem! – Hermiona nie mogła powstrzymać okrzyku oburzenia. W głębi duszy wiedziała, że Malfoy ją podpuszcza, ale... Ale dała się podpuścić. - Udowodnij to! Jeśli moja drużyna przegra to... - Do końca roku nie odejmiesz już ani jednego punktu mojemu domowi! - Ostro grasz, ale nic ci będzie. Jeśli wygra moja drużyna, to ty przez... dajmy na to tydzień spełniasz wszystkie moje życzenia. Chyba, że się boisz Gryfonko. Tak, Draco Malfoy wiedział, gdzie uderzyć. Naprawdę wiedział. A Hermiona Granger była już jego. A Gryfoni przegrali sto pięćdziesiąt do zera. Ten post był edytowany przez Nagini: 28.06.2004 23:04 -------------------- ugryźć cie?
|
![]() ![]() ![]() |
Nagini |
![]()
Post
#2
|
![]() Kafel Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 16 Dołączył: 28.06.2004 ![]() |
V
Hermiona z niepokojem wyglądała przez okno. Za pięć minut miało się zacząć nagłe zebranie nauczycieli, nie wiedziała, o co chodzi, ale prawdę powiedziawszy w ogóle jej to nie interesowało. Miała wszystkiego dość, zastanawiała się, co czeka ją wieczorem, obawiała się, że ból w nadgarstku to dopiero przedsmak i Malfoy zechce ją ukarać za jej poranne zachowanie. Hermiona dopiero po chwili zauważyła, że w pokoju są już wszyscy i o czymś zażarcie dyskutują. W pewnej chwili jeden z obrazów odsunął się i w wnęce ukazała się postać przystojnego, młodego mężczyzny – Wiktora Kruma. Zdziwiona kobieta, nie mogła uwierzyć własnym oczom, przecież niecały tydzień temu dostała list od Bułgara, a on nic nie wspominał o przyjeździe do Anglii. Przez chwilę stała niczym słup soli i tylko rozszerzonymi ze zdziwienia oczyma wpatrywała się w postawnego mężczyznę. Ten, gdy tylko ujrzał swą byłą miłość ruszył prosto w jej stronę. Hermiona nie spostrzegła nawet, w jakim momencie została uniesiona w górę, okręcona w powietrzu i pocałowana prosto w rozchylone usta. Bułgar przyciskał ją do siebie niczym szmacianą lalkę. - Panno Granger, inni również chcieliby się przywitać z profesorem Krumem, mogłaby pani się od niego łaskawie odsunąć – Severus, który wszedł do pokoju w kilka chwil po Wiktorze musiał oczywiście w odpowiedni dla niego sposób skomentować całą sytuację, i jakoś umknął mu fakt, że Hermiona w tym momencie była stroną pasywną a nie aktywną. - Profesora? – Wyjąkała ogłuszona dziewczyna, gdy Bułgar zdecydował się wreszcie ją wypuścić. – Nic mi nie pisałeś, że będziesz uczył. - To miała być niespodzianka, ale się cieszysz, prawda? - Oczywiście, że tak, oczywiście... Tak naprawdę Hermiona nie wiedziała jak ma się zachować. W końcu nie co dzień człowiek spotyka swojego byłego partnera i dowiaduje się, że ma z nim współpracować. Ich związek nie przetrwał ani próby czasu, ani odległości. Wiktor nie rozumiał też jej zapału do nauki, był wychowywany w rodzinie gdzie miejsce kobiety było od dawien dawna ustalone, a Hermiony nie interesowała jakże miła kariera kury domowej. Wiktor nie zwrócił uwagi na słowa Severusa, był zbyt zajęty gapieniem się na swą koleżankę z pracy. Po kilku minutach beztroskiej rozmowy i wspominek z przeszłości zdecydował się, że czas odnowić stary romans. - Herm, podobno dziś wieczorem macie tu bal walentynkowy, byłoby mi bardzo miło gdybyś zdecydowała się mi towarzyszyć, co ty na to? Mam nadzieję, że jeszcze nikt cię nie zaprosił. Hermiona nie wiedziała, co powinna odpowiedzieć, z jednej strony bardzo odpowiadała jej propozycja Wiktora, ale z drugiej był jeszcze Malfoy i nigdy nie wiadomo jak on zareaguje, gdy pojawi się z kimś na balu. Od podejmowania decyzji w tej sprawie wyratował ją sam zainteresowany, który już od kilku minut bezczelnie podsłuchiwał ich rozmowę. - Panna Granger ma już partnera na bal, panie Krum - powiedział zimno arystokrata i uśmiechnął się pobłażliwie. Hermiona spłoniła się jak dziewica (którą notabene była) i posłała przepraszające spojrzenie Wiktorowi, który wyglądał na niepocieszonego i ... złego. - No cóż, kto późno przychodzi sam sobie szkodzi, ale mam nadzieje, że poświęcisz mi, chociaż jeden taniec, kochanie. - Wiktor zwrócił się prosto do Hermiony kompletnie ignorując Dracona. - Nie sądzę, żeby Hermiona miała czas rozmawiać z tobą, nie mówiąc już o tańczeniu, szybko wychodzimy... na prywatne przyjęcie - Draco zupełnie nie zwracał uwagi na rumieniec zażenowanie jaki wykwitł na policzkach Hermiony, ani na to, że teraz wszyscy obecni w pokoju przysł[bluzg]ą się tej rozmowie. Teraz już nikt nie ukrywał, że jest ciekawy pojedynku Krum – Malfoy o Hermionę Granger. - Jestem jednak pewien, że Hermiona znajdzie dla mnie czas -Wictor nie zamierzał łatwo ustąpić – prawda Hermiono? - A ja jestem pewien, że nie znajdzie – Dracon również – prawda Hermiono? Tymczasem Hermiona czuła się jak na meczu ping – ponga. Miała uczucie, że stała się małą piłeczką odbijaną pomiędzy zawodnikami i nikt tak naprawdę nie liczył się z jej zdaniem. Ona go nie miała. Wiedziała, że cokolwiek powie, będzie źle... Jeżeli przychyliłaby się do zdania Draco - urazi Wiktora, którego bardzo lubiła, jeżeli zgodzi się z Wiktorem - urazi i zezłości Malfoya, co nie było dobrym pomysłem. Stała więc zakłopotana i nie odzywała się, spuściła jedynie skromnie wzrok i czekała na wybawienie. Nie podobało jej się to, że wszyscy gapią się na nią, jakby była okazem w ZOO. Miała ochotę wykrzyczeć na głos, żeby wszyscy dali jej święty spokój i zajęli się sobą. Ale nie miała na to ani ochoty, ani odwagi, tak naprawdę, pragnęła wyjść z tego dusznego pomieszczenia i zanurzyć się w ciepłej wodzie, a godzinę później wejść do wygodnego wyrka. Niestety to nie było jej dane. Ale tak naprawdę nie miała odwagi i chyba jej na tym nie zależało. W momencie, gdy otwierała usta by cokolwiek powiedzieć z korytarza dobiegł głośny, przeraźliwy pisk. Większość nauczycieli, w tym Wiktor wybiegli, by zobaczyć, co się dzieje, okazało się, że to tylko Irytek zaatakował dwie pierwszoklasistki. Hermiona już miała ruszyć ich śladem, gdy poczuła jak na jej nadgarstku zaciskają się palce Dracona. - Pamiętaj, na razie należysz tylko do mnie. ### Hermiona od kilku godzin próbowała pozbierać siły. Wieczorem czekała ją ciężka przeprawa, najpierw bal a później... „prywatne przyjęcie Dracona M.”. Wolała nie zastanawiać się, jak będzie ono wyglądało, ani nie myśleć o tym co usłyszała w pokoju. Tak, należała do niego... i do jeszcze kilku osób. Tylko, że im była winna pieniądze, co prawda bardzo dużo pieniędzy, ale tylko pieniędzy, a nie swoje ciało. Bukmacherzy, którzy byli w posiadaniu weksli jej ojca byli bardzo niebezpiecznymi osobnikami, ale w odróżnieniu od Malfoya, z nimi dałoby się chyba negocjować. Z tymi wszystkimi pesymistycznymi myślami panna Granger przygotowywała się do godziny W – Wielkiej Wpadki, która miała się zacząć równo o godzinie dziewiętnastej. ### Bal zbliżał się wielkimi krokami, a wraz z nim zbliżała się wielkimi krokami godzina jedenasta, godzina, o której Hermiona miała stąd wyjść razem z tym nieobliczalnym arystokratycznym gnojkiem, po to by robić w łóżku wszystko, na co mu przyjdzie ochota. Dziewczyna wzdrygnęła się lekko i rozejrzała za jakimś alkoholem, musiała się napić. Chociaż jednego drinka, inaczej wykończy ją napięcie psychiczne. Szybko podeszła w stronę stołu dla nauczycieli, gdzie stał ukryty alkohol, ale nawet tej drobnej radości nie dane było jej skosztować. Gdy tylko zbliżyła się do stołu została wypatrzona przez dwóch mężczyzn, którzy bynajmniej nie zamierzali dać jej spokoju. Wiktor popatrzył na Hermionę jakby była ucieleśnieniem wyrafinowanego piękna. W rzeczywistości, dziewczyna nie należała do wybitnie pięknych kobiet, ale miała w sobie to "coś". Poza tym czerwona, prosta i bardzo ładnie skrojona sukienka, podkreślała jej subtelny wdzięk i uwydatniała niewinność młodej pani profesor. Malfoyowi nie podobał się wzrok Wiktora skierowany na Hermionę. Podszedł do niej z uroczym smirkiem na twarzy i niedbale objął ją gestem sugerującym przynależność Hermiony do jego (nie)skromnej osoby. Wywołało to rumieniec na twarzy panny Granger, gorzki uśmiech mistrza eliksirów i zły błysk w oczach Kruma. Hermiona nalała sobie porządną porcję Whisky i sięgnęła po lód. Nie zamierzała rezygnować z odrobiny przyjemności. Po ojcu odziedziczyła nie tylko zamiłowanie do gier hazardowych, ale także mocną głowę i miłość do dobrych trunków. - Herm, mam jednak nadzieję, że ze mną zatańczysz - powiedział sugestywnym tonem Wiktor. Hermiona popatrzyła na Kruma ze złością. Wyswobodziła się z uścisku Malfoya i łyknęła sporą ilość alkoholu, co wywołało krzywy uśmiech na ustach Dracze i niepokój w oczach Bułgara. Severus roześmiał się szczerze. - Panna Granger nie gardzi tym, co dobre, jak śmiem zauważyć... - Powiedział rozbawiony sytuacją mistrz eliksirów. - Lepiej tyle nie pij skarbie.... - Draco nie do kończył, bo Gryfonka weszła mu w słowo. - Ile? To jest nic, Malfoy... I nie mów publicznie do mnie "skarbie" - ostatnie zdanie powiedziała bardzo cicho, tak żeby tylko on mógł ją usłyszeć. - Skarbie - powiedział z naciskiem i objął ją zaborczym gestem - Ufam, że będziemy się dobrze bawić... całą noc! - Uśmiechnął się do niej jednoznacznie. Wiktor zmełł w ustach przekleństwo, a Hermiona popatrzyła na Malfoya z jawną pogardą, szybko jednak musiała zmienić swoje nastawienie, bo mężczyzna ścisnął znacząco i boleśnie jej ramię. Zamiast zrobić to, na co od samego początku miała ochotę, czyli plunąć w twarz temu zadufanemu arystokracie, grzecznie, jak przystało na porządną dziewczynkę odstawiła kubek z alkoholem i skinęła głową. - Masz racje, nie powinnam tyle pić, więcej nie będę, a teraz przepraszam obu panów, ale dyrektor Snape obiecał mi taniec, prawda dyrektorze? - W jej oczach było tyle nadziei, na wyrwanie z tego koszmaru, że nawet głaz by się zgodził... ale Severus Snape do głazów bynajmniej nie należał. Dlatego z obłudnym uśmiechem na twarzy zwrócił się do swej koleżanki po fachu. - Jak to miło, że pamiętasz, ale niestety chyba nie wypada, żebym ja, tańczył z tak młodą kobietą, jeszcze by ktoś coś, niestosownego pomyślał, ale jestem pewien, że Draco z chęcią mnie zastąpi. Hermionie nie pozostało nic innego, jak tylko skinąć głową i udać się z Draco Malfoyem. Była bliska łez. Wiedziała, że Snape bawi się jej poniżeniem. Wiedziała doskonale, że zna szczegóły całego durnego zakładu, w końcu przyjaźnił się z Malfoyem. Przełknęła złość, łzy i upokorzenie i dała się wyprowadzić na środek parkietu jak cielę prowadzone na rzeź. Umiała tańczyć, ale była tak zdenerwowana, że zapomniała podstawowych kroków i niechcący nastąpiła Draconowi na stopę, przy ich pierwszym tańcu, który tak lubiła - przy durnym Walcu Wiedeńskim, który przecież miała opanowany do perfekcji... - Szlamy... nawet taki mugolski taniec musicie zepsuć, wy naprawdę nie jesteście niczego warte. - Skoro jako szlama nie jestem niczego warta, to, dlaczego chcesz mnie do łóżka? - Hermiona nie potrafiła powstrzymać łez, które zaczęły spływać po jej twarzy. Czekając na odpowiedź, nie zauważyła nawet, jak Draco tańcząc zaprowadził ją w jakiś ciemny kąt sali. - Nie rycz - warknął, podając jej biała chusteczkę - robię to, bo mogę i sprawia mi to przyjemność zresztą, to może być nawet dla ciebie dosyć przyjemne, o ile mnie pamięć nie myli to wczoraj w powozie błagałaś mnie o to żebym cię wziął i gdyby nie moja... samodyscyplina zerżnąłbym cię właśnie tam, prawda Granger? - Jesteś zwykłym skur... - Hermiona nie mogła się już powstrzymać, nie obchodziło jej, że za trzy godziny znajdzie się w jego sypialni, ale zanim skończyła on zasłonił jej usta dłonią. - Nie radzę ci mówić czegoś, za co nie potrafiłabyś później zapłacić, ja nie lubię być obrażany, potrafię się mścić, tak, że ty byś tego mogła nie przeżyć – jego głos był tak cichy, że ledwo słyszalny przy dźwiękach wszechobecnej muzyki, a mimo tego, Hermiona słyszała go doskonale. Jej ciało przeszedł lodowaty dreszcz strachu, ten człowiek był groźny, bardzo groźny, a ona była jego własnością.. Przynajmniej przez tydzień. - A teraz, skoro przestałaś już się mazać, wracamy na parkiet – głos Dracona emanował chłodem. – I trzymaj się z daleka od tego Bułgara. Hermiona skinęła głową, otarła załzawione oczy i podążyła za blondynem. Ten bal stał się naprawdę koszmarnym przeżyciem. Ilekroć Wiktor próbował poprosić ją do tańca zjawiał się Malfoy i to właśnie z nim lądowała na parkiecie, a niestety zdarzało się to bardzo często. Jak dla niej, to te cztery godziny balu ciągnęły się zdecydowanie za długo, a jednocześnie minęły niczym z bicza trzasnął. Była właśnie pogrążona w dość ciekawej rozmowie z profesor Sprout, gdy zjawił się on. Nawet nie musiała podnosić wzroku, po prostu wyczuła jego obecność. Jej dłonie zaczęły się pocić, było jej na przemian zimno i gorąco, zupełnie jak w gorączce. Bo to była pewnego rodzaju gorączka, która trawiła jej ciało już od kilkunastu godzin. Dracon kilkoma pustymi komplementami oczarował straszą profesorkę, tak, że ta nie zauważyła nawet jak bardzo jej rozmówczyni pobladła. Dopiero po pięciu minutach banalnej rozmowy na temat Rosaceae*, z na pozór miłym uśmiechem zwrócił się do bardzo zdenerwowanej Hermiony. - Mam nadzieje, że dobrze się bawiłaś... kochanie. - Bardzo dobrze, dziękuje, że pytasz – „abyś poszedł do diabła” – odpowiedziała z miłym uśmiechem. - Pani wybaczy, ale porwę Hermionę do tańca i już jej chyba nie zwrócę – Dracon ponownie zwrócił się do starszej kobiety, która rozpromienionym wzrokiem przyglądała się dwójce młodszych kolegów. - Ależ oczywiście mój drogi chłopcze, bawcie się dobrze, wy młodzi musicie korzystać z życia. Hermiona ponownie zawirowała z Draconem w tańcu, tym razem była to szybka melodia Bestii – nowo powstałego czarodziejskiego zespołu. Hermiona nawet nie próbowała skupić się na tańcu i tak by jej to nie wyszło. Z niepokojem zarejestrowała, że tańcząc zbliżają się do wyjścia, czyli to miało nastąpić już teraz. Po kilku minutach znaleźli się na korytarzu, a Dracon bez słowa skierował się w stronę lochów. Nawet nie sprawdził czy ona za nim idzie, to było niepotrzebne. Po pięciu minutach znaleźli się w jego prywatnych kwaterach. Kobieta z niechęcią musiała stwierdzić, że ta gnida ma gust. Pokój nie był przeładowany, ani nie było w nim nieporządku, tak charakterystycznego dla większości samotnych mężczyzn. Wszystko miało swoje miejsce. Draco Malfoy lubił otaczać się pięknymi przedmiotami i nie ważne, czy były to dekoracyjne bibeloty, czy przedmioty codziennego użytku. Z każdego z nich po prostu emanowało niezwykłe piękno i klasa. Niestety Hermionie nie dane było zbyt długo oglądać jego gabinetu, gdyż Malfoy skierował swe kroki do sypialni, a ona musiała podążyć za nim. Centralne miejsce w dość dużym pokoju zajmowało wielkie łóżko z baldachimem. Koło niego stał mini barek wypełniony po brzegi alkoholem. Całości dopełniały jeszcze dwa skórzane fotele, drewniany stolik(pewnie jakiegoś historyka zainteresowałby fakt, że pod blatem wyryte zostało Maria Antonina) i wielki kominek, oraz kilka regałów wypełnionych białymi krukami. Gdyby nie to, że Hermiona ze stresu ledwo oddychała pewnie zainteresowałaby się tymi książkami, ale teraz nie miała na to czasu, wpatrywała się tylko w mężczyznę, który spokojnie nalewał sobie czerwone wino. Ta czynność pochłaniała go do tego stopnia, że nie zwracał żadnej uwagi na towarzyszkę. Nie zwracał lub ignorował ją specjalnie. Wreszcie odwrócił się do kobiety, która nadal stała w drzwiach sypialni, nie chciała wejść dalej, gdyż przekroczenie tego progu było jakby symbolem całkowitego poddaństwa. - No, na co czekasz, wchodź, – Dracon nie zamierzał bawić się w czułe słówka. - Dracon, czy ty... ty naprawdę tego chcesz? – Hermiona po raz ostatni próbowała zaapelować do jego sumienia, jeśli jakieś miał, co według niej było bardzo wątpliwe. - Granger, ty mi się naprawdę narażasz, jesteś pyskata, nieposłuszna, nie potrafisz pohamować języka i co najważniejsze, nie znasz swojego miejsca. Poza tym obchodzą cię sprawy, które nie powinny. To czego ja chce, a czego nie, nie jest twoim interesem, ty masz być tylko grzeczna. Zrozumiałaś? Hermiona skinęła głową, nie zamierzała już się odezwać, nie chciała go już o nic prosić, była na to za dumna. Niepewnie weszła do środka pokoju, kiedy znalazła się mniej więcej w połowie sypialni usłyszała jak drzwi zatrzaskują się za jej plecami. Znalazła się w pułapce. Dracon uśmiechnął się złośliwie i zbliżył do dziewczyny. - I co Granger, teraz nie masz już gdzie uciec...a może znowu zaczniesz prosić o zmiłowanie. Tak ładnie ci to wychodzi, spróbuj. - Przecież i tak to nie będzie miało sensu – Hermiona nie spuszczała z niego zlęknionego spojrzenia. Bała się tego mężczyzny, dopiero teraz uświadomiła sobie w pełni, jak bardzo może być niebezpieczny. - Masz rację, to nie będzie miało najmniejszego sensu, nie po tym jak mnie dzisiaj obraziłaś... i to aż dwa razy... i jeszcze uderzyłaś. - Ja nie chciałam tego, poniosły mnie nerwy – próbowała go jakoś udobruchać, pomimo, że ze strachu ledwo mówiła. - Jestem pewny, że chciałaś i to bardzo – Draco zaczął obchodzić ją w około, przyglądał się jej szczupłej, kobiecej sylwetce. Podobała mu się, a jeszcze bardziej podobało mu się, że teraz należy do niego. Nagle w jego dłoni pojawił się długi sztylet. Hermionie na widok noża podskoczyło ciśnienie, a oczy rozszerzyły się pod wpływem strachu. ”Co on do diabła wyprawia” myślała przerażona. Mężczyzna, który obserwował jej przerażoną minę uśmiechnął się tylko złośliwie. Coraz bardziej podobało mu się to wszystko. Tępą stroną noża zaczął „jeździć” po jej odsłoniętym dekolcie i ramionach, od czasu do czasu zahaczając o cienkie ramiączko sukienki. Hermiona z trudem przełknęła ślinę, czuła jak ogarnia ją paniczne przerażenie. Draco stanął tuż za nią, z perwersyjną delikatnością polizał płatek jej ucha i zaczął szeptać. - Obraziłaś mnie, a ja bardzo nie lubię być obrażany. Powinnaś mnie przeprosić, ale nie wierzę, że zrobisz to szczerze – jego zmysłowy głos sprawił, że włoski na jej karku podniosły się a przez ciało przeszedł prąd – ja naprawdę nie rozumiem, dlaczego nazwałaś mnie... Jak mnie nazwałaś? - Świ.. świnią. - Właśnie świnią – przy tych słowach Gryfonka poczuła jak nóż wsuwa się pod ramiączko sukienki, a chwile później przecina delikatny kawałek materiału. Pisnęła cicho, co wywołało tylko uśmiech satysfakcji na wargach mężczyzny. Dracon dotknął ustami jej szyi i delikatnie pocałował, było to nieśmiałe muśniecie, jakże kontrastowe z tym, co przed chwila dokonał zimny kawałek metalu i chłód jego głosu. Jego ruchliwy język delikatnie polizał jej ciało, co wywołało nieznaczny odzew. Oddech Hermiony stał się płytki, a jej oczy pociemniały. Nienawidziła tego mężczyzny, nie za to, jak ją traktował, ale za to, że potrafił pobudzić jej ciało. Nie potrafiła poczuć obrzydzenia, zamiast tego czuła jak krew w jej ciele zaczyna szybciej płynąc. Leniwe pocałunki Dracona uderzały niczym mocny alkohol do jej głowy. Kiedy wreszcie postanowił się odsunąć, odczuła niczym nieuzasadniony dyskomfort, jakby właśnie tym posunięciem krzywdził ją najbardziej. - A teraz – ponownie zaczął swą przemowę, tylko, że tym razem stanął twarzą w twarz z kobietą – na balu próbowałaś mnie nazwać [bluzg], prawda? - Tak – jej szept był tak cichy, że prawie niesłyszalny, ale jemu to wystarczyło, ostrze noża ponownie przecięło kawałek czerwonego materiału. Sukienka opadła na podłogę, a Hermiona stała przed nim w samych czerwonych koronkowych figach, szpilkach i wielkim rumieńcu. Dracon odrzucił sztylet i przybliżył się do kobiety. Jego usta ponownie znalazły się na jej szyi. Gwałtownymi pocałunkami zaczął obsypywać jej dekolt jednocześnie schodząc coraz niżej. Kiedy wreszcie jego wargi zacisnęły się na twardym sutku Hermiona jęknęła cichutko. Dracon delikatnie zacisnął żeby nie przestając jednocześnie potrącać językiem. Wywołało to kolejną falę dreszczy i jęków, kobieta nieświadomie zacisnęła dłonie na jego włosach jednocześnie przyciągając go do siebie. Dłonie Dracona zaczęły pieścić jej ciało, niespiesznie pozbawił jej ostatniej części bielizny by móc w spokoju podziwiać jej piękne ciało. Delikatnie popchnął Hermionę, tak, że opadła na miękki materac. Dziewczyna spod półprzymkniętych powiek obserwowała jak Dracon szybko pozbywa się zbędnego odzienia. Zbliżył się do łóżka, jeszcze przez chwilę obserwował nagą kobietę i wreszcie złapał ją za kostki i przyciągnął na brzeg. Hermiona tylko pisnęła, ale zaraz i to się urwało. Malfoy zaczął delikatnie pieścić jej kostki, niespiesznie schylił głowę i zaczął całować jej nogi. Językiem pieścił wrażliwa skórę na udach, a sprawne palce dotykały nabrzmiałych piersi. Kobieta nie potrafiła dłużej powstrzymać swych naturalnych odruchów. Zaczęła głośno jęczeć i rzucać się na łóżku. Jej ciało domagało się spełnienia, a umysł otoczony gęsta mgłą rozkoszy zapomniał o wcześniejszym horrorze. Malfoy, gdy chciał potrafił podniecić nawet kamień, a ona skałą bynajmniej nie była. Dracon zasłuchany w jęki Hermiony nie mógł się już dłużej powstrzymać. W chwili, gdy zegar na wierzy Hogwartckiej wybijał północ on silnym pchnięciem wdarł się w jej wnętrze. Hermiona, która do tej pory była dziewicą krzyknęła z bólu, a Dracon ze złości. Niestety był zbyt podniecony by móc się powstrzymać. Jego ruchy były szybkie i mocne, sprawiając kobiecie wiele niepotrzebnego bólu. Z jej oczu spływały gorzkie łzy. Jej pierwsze miłosne uniesienie mimo początkowej rozkoszy okazało się kompletną klapą, ale nie to miało być najgorsze. Na szczęście dla dziewczyny Dracon dosyć szybko osiągnął spełnienie. Przez chwile leżał na zmaltretowanym ciele kobiety wreszcie zsunął się z niej i z pretensją w głosie zapytał. - Jesteś dziewicą?! - Nie Malfoy, nie jestem... ja byłam dziewicą – głos Hermiony przesiąknięty był gorzką ironią, chciała wstać, ale ból był zbyt duży by mogła się ruszyć. - Dlaczego mi kur*wa nie powiedziałaś? – Dracon wstał z łóżka i zaczął nerwowo krążyć po pokoju. - A czy to by coś zmieniło? – Zapytała z wielkim smutkiem. - Tak, kur*wa bardzo wiele! Szlag by to trafił, jak mogłaś mi to zrobić? - Ja tobie?! – Hermiona mimo bólu usiadła na łóżku i spojrzała na niego z pogardą. – To raczej jak ty mnie mogłeś tak traktować, a właściwie, o co ci chodzi, teraz już nie jestem dziewicą, nie powinno ci to już przeszkadzać. - Tak, nie jesteś... chol*era jasna. - Można się dowiedzieć, o co ci chodzi? – Dziewczyna zaczynała się powoli denerwować, coś było nie tak, bardzo nie tak, dlaczego on się tak zachowywał. - Jasne, nie ma sprawy – Dracon przestał już chodzić po pokoju, teraz stanął przed wielkim łożem i zaczął jej się dziwnie przyglądać. – Jak wiadomo Merlin był bardzo wielkim czarodziejem, był też cholernym szaleńcem, niestety większość jego pokręconych praw jest respektowana do dziś. - I co z tego? - I to, że ten stary cymbał wymyślił, że jeśli osoba posiadająca moc, w tym wypadku ja, odbierze równo o północy w święto miłości, niewinność kobiecie, która również dysponuje mocą, a ty niestety ją masz, to... - To, co do ciężkiej cho*lery!? – Hermiona była już naprawdę wściekła i bardzo zdenerwowana, a zimny głos Malfoya bynajmniej nie miał uspakajających zdolności. - To automatycznie zostają małżeństwem z zerowymi szansami na jakikolwiek rozwód. I co ty na to, droga małżonko...? *chodzi o zwykły krzew róży. -------------------- ugryźć cie?
|
![]() ![]() ![]() |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 10.05.2025 08:37 |