Life Is Brutal, Sami sie
dowiecie....
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | ![]() ![]() ![]() ![]() |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Life Is Brutal, Sami sie
dowiecie....
fiona |
![]()
Post
#1
|
![]() Mugol Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 4 Dołączył: 14.07.2004 ![]() |
Dobra to może kilka słów wstępu. Jest to mój ogólnie pierwszy ff, ale umieszczany też na innym forum(dziurawca mam na myśli), narazie wkleje jeden part, wyjeżdżam więc kolejny moze byc dużo później. Krytyka i miłe słowa: mile widziane.
1. Pojedynek. my immortal i'm so tired of being here suppressed by all of my childish fears and if you have to leave i wish that you would just leave because your presence still lingers here and it won't leave me alone - Hermiono tutaj!- Hermiona odwróciła się na pięcie i skierowała swe kroki w stronę swojego przyjaciela Rona. Jego ruda czupryna powiewała delikatnie na wietrze. Rudowłosy był bardzo zdenerwowany. Spojrzała mu niepewnie w oczy, co nie było takie proste, przy jego wzroście 1.90cm to wcale nie mało jak na siódmoklasistę, za to ona miała "zaledwie"1.75cm. - Harry zniknął- Powiedział szeptem do przyjaciółki, a w jego oczach można wyczytać panikę. Dziewczyna zdziwiła się, lecz zachowała zimną krew. - Za mną- Syknęła i skierowała swe kroki w stronę zamku, marsz przemienił się w bieg. Ona dziewczyna zawsze opanowana i niezwykle mądra, teraz panikowała. Wiedziała gdzie jest jej przyjaciel, przynajmniej przypuszczała, kierowała się kobiecą intuicją. Po wejściu do zamku skierowała swe kroki w stronę lochu. Ron biegł za nią milcząc. Skręciła w wąski korytarz, na jego końcu były duże mosiężne drzwi. Chciała je otworzyć, ale były zamknięte. Zza drzwi słychać było odgłosy zaklęć. Wyciągnęła różdżkę i szepnęła. - Alohomora- Drzwi skrzypnęły cicho i otworzyły się ukazując wnętrze pomieszczenia. Na środku pokoju było dwóch mężczyzn. Jednym z nich był sam sławny Harry Potter, złote dziecko Hogwartu, chłopiec, który przeżył. Po drugiej stronie stał, jasnoblond włosy chłopak z kpiącym uśmiechem na twarzy. Nie on nie stał on leżał w kałuży krwi. Hermiona krzyknęła przerażona, podeszła do wpół żywego mężczyzny i sprawdziła mu puls. Żył, na szczęście. - COŚ TY MU ZROBIŁ? ZWARIOWAŁEŚ HARRY, CZY CO?- Wrzeszczała w stronę przyjaciela. Na szczęście miała ze sobą eliksiry od Snape'a, wyciągnęła je z szaty i wlała zawartość eliksiru przeciwbólowego, do lekko uchylonych ust młodego mężczyzny. Od czasu, gdy ataki Harry'ego były bardzo nasilone Dumbledore, pozwolił jej na trzymanie własnych eliksirów na wypadek ataku Harry'ego w miejscu, gdzie nie byłoby nauczycieli. Ron nadal stał w drzwiach, nie mógł uwierzyć, że jego przyjaciel prawie, zabił jego największego wroga Dracona Malfoy. Mimo że go nienawidził nie życzył mu śmierci, przynajmniej nie teraz. Sam oskarżony stał z wyciągniętą różdżką, ale nie wiedział, co się stało. Uderzył przecież w Malfoy tylko zaklęciem rozbrajającym w ramię. Upuścił różdżkę na ziemię, w pokoju zaległa cisza. - Ale - Harry zaczął się tłumaczyć- Ja mu nic nie zrobiłem - Jęczał załamany patrząc na Dracona- Uderzyłem tylko drętwotą, przysięgam!- Ostatnie zdanie wykrzyczał i osunął się na ziemie. Ron podszedł do niego i przytulił po przyjacielsku, natomiast Hermiona próbowała ocucić Malfoya. - Malfoy? Żyjesz? Obudź się Dracon...- Powiedziała cichutko mając nadzieje, że Malfoy nie jest poważnie ranny. Draco otworzył z ociąganiem oczy i spojrzał na osobę próbującą podwinąć jego szatę, żeby obandażować ranę. Jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, gdy zobaczył, że tą osobą jest Granger. Brutalnie zabrał swoją rękę z jej dłoni. Nie chciał żeby zobaczyła jego rany sprzed kilku dni. Dracon wiedział, że to nie wina Pottera, no może po połowie. Dwa dni temu młody Malfoy był w domu żeby, przejść próbę dla Voldemorta, chciał go sprawdzić. Potter nieświadomie uderzył drętwotą w niezagojoną jeszcze ranę, która się po prostu otworzyła. Spojrzał na swoją rękę, rękaw był już mocno nasiąknięty krwią, a ta uparta Granger nadal próbowała mu pomóc. A co mi tam? Niech mi opatrzy łapę. Pomyślał i przestał się wyrywać, na co dziewczyna odetchnęła z ulgą. Spojrzał na nią, jej brązowe loki opadały delikatnie na szyję, zaś jej piękne czekoladowe oczy wpatrywały się w skupieniu w rękę. Cicho krzyknęła, gdy zobaczyła ranę, sam też spojrzał. U lala nie wygląda to najlepiej. Dziewczyna spojrzała mu w oczy, w jego zimne puste oczy. Gdy próbowała zabandażować ranę syknął cicho, piekło jak cholera. Obserwował każdy jej ruch, musiał przyznać, że bardzo wyładniała, nie miała już "szopy" na głowie tylko duże subtelne loki, figurę miała też prawie idealną, ale miała jedną OLBRZYMIĄ jak dla Dracona wadę, była szlamą. Osobą, która ma nie magicznych rodziców, kogoś, kogo on sam nienawidził i tępił. Drugą dużą wadą było to, że była przyjaciółką Pottera i Wesley'a. Tak Pottera, Dracon go nienawidził. Dlaczego? Dopiera niedawno zdał sobie sprawę, dlaczego tak NAPRWADĘ go nienawidzi. Taki, mało istotny powód, a jednak, młody Malfoy mu po prostu...Zazdrościł. I kto by pomyślał, że dziedzic fortuny Malfoy'ów i jedyna latorośl tej arystokrackiej rodziny, oraz najprzystojniejszy chłopak Hogwartu, może zazdrościć czegoś takiemu wymoczkowi, jakim jest Harry Potter. A jednak, ślizgon zazdrościł mu przyjaciół. Mimo, że wiele osób uważała go za szczęśliwego, on w głębi duszy krzyczał "Niech mnie ktoś przytuli!". Z tego powodu był ten dzisiejszy pojedynek, on wyzwał Pottera a nie na odwrót. Był taki wściekły jak zobaczył Wielkie Trio siedzące nad brzegiem jeziora i opowiadające sobie nawzajem dowcipy. To go wykończyło psychicznie. Dopadł gryfona, który odłączył się na chwilę od przyjaciół i na korytarzu wyzwał go na pojedynek. Teraz ma za swoje, pomyślał. Jakby nie te duże szczegóły zabrałby się za Granger już w szóstej klasie. Westchnął cicho. Do jego delikatnych uszu doszły odgłosy szlochu, odwrócił głowę i co zobaczył? Potter płakał! Gdzie jest ten głupi gryfon Colin Creevey czy jakoś tak, z tym swoim aparatem jak jest potrzebny, to go nie ma, idiota. Na ustach ślizgona pojawił się diabelski uśmiech. Gryfonka najwyraźniej to zauważyła, bo odezwała się. - Widzę Malfoy, że się lepiej czuj..- Nieskończyła, bo Draco...zemdlał. Hermiona spojrzała przerażona na chłopaka i potrząsnęła nim lekko. Nic, nie obudził się. - Harry! Ron! Malfoy stracił przytomność!- Krzyknęła przerażona i spojrzał na kredo białą twarz ślizgona. Gryfoni podnieśli się z podłogi i wolnym krokiem podeszli do Hermiony. Na ich twarzach pojawił się strach. - Musimy go stąd zabrać- Powiedziała drżącym głosem- Wingardium Leviosa- Powiedziała i ciało młodego Malfoya zaczęło lewitować. Szybkim krokiem, opuścili lochy i byli już na schodach, gdy Draco obudził się. Spojrzał swoimi szarymi oczami na przestraszoną Hermionę. Gdy tylko zauważyła, że si |
![]() ![]() ![]() |
fiona |
![]()
Post
#2
|
![]() Mugol Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 4 Dołączył: 14.07.2004 ![]() |
Przepraszam, że nic nie wkeiłam ale
wyladowałam w szpitalu na dwa tygodnie....i jakoś nie miałam głowy do
pisania. Tyle komentarzy! Miłe zaskoczenie
![]() 2. Smoczek. It starts with One thing / I don't know why It doesn't even matter how hard you try Keep that in mind / I designed this rhyme To explain in due time All I know time is a valuable thing Watch it fly by as the pendulum swings Watch it count down to the end of the day The clock ticks life away It's so unreal Didn't look out below Watch the time go right out the window Trying to hold on / but didn't even know Wasted it all just to… Hermiona obudziła się wcześnie rano, spojrzała na zegarek, który wskazywał siódmą. Przewróciła się na drugi bok z nadzieją na jeszcze kilka minut snu, ale nic z tego. Otworzyła zaspane oczy i spojrzała przez okno, na dworze było już jasno, w końcu koniec czerwca, koniec roku szkolnego, koniec jej życia w Hogwarcie, westchnęła. Za sześć dni opuści to miejsce, które przez tyle lat było jej drugim domem. Wstała i poczłapała do łazienki umyć się, chciała zmyć z siebie koszmary tej nocy, niestety z udziałem Malfoy’a juniora. Od trzech dni, czyli od dnia pojedynku, codziennie śniła jej się śmierć Dracona, krzyczącego jej imię. Wydawało jej się to idiotyczne, ponieważ od pojedynku ich stosunek do siebie nie zmienił się ani na jotę. Więc co jest? Pytała sama siebie. Z takim raczej kiepskim humorem weszła do pokoju wspólnego, który o tej porze zwzwyczaj był pusty, tak jak i teraz. Tylko w kominku palił się nikły ogień, oświetlający pomieszczenie. Podeszła do stolika, na którym zostawiła swój podręcznik do transmutacji, miała teraz dość dużo czasu, więc postanowiła pouczyć się na zajęcia i poczekać na przyjaciół. Około dziewiątej do pokoju wspólnego zszedł Ron z Harrym, który ziewał szeroko. Wyszli z wierzy Gryffindoru i skierowali się do wielkiej Sali, która o tej porze była już pełna, usiedli na swoich miejscach na końcu stołu i zaczęli jeść śniadanie. Hermiona wyciągnęła swój plan zajęć z kieszeni i przewertowała go. Po chwili odezwała się smutnym głosem. - Pierwszą mamy dzisiaj lekcję z Hagridem, a potem podwójne eliksiry- powiedziała spokojnie, za to Harry skrzywił się na myśl o spotkaniu ze Snape'm, a Ron westchnął. Wtedy powstał Dumbledore i powiedział smutnym głosem. -Moi drodzy, musze Was poinformować, że w dniu dzisiejszym zostaną odwołane eliksiry wszystkich roczników, ponieważ profesor Snape musiał wyjechać w ważnej sprawie i prawdopodobnie nie będzie go do końca roku szkolnego.- oznajmił smutno, ale na Sali tylko on miał zły humor i tylko jemu było żal profesora. Natomiast Gryfoni omal nie skakali z radości. Harry uśmiechnął się szeroko, a Hermiona nie skomentowała tego i schowała plan lekcyjny, który miała cały czas w ręce do kieszeni i podniosła się z miejsca chcą już wyjść z Sali wraz z przyjaciółmi, gdy usłyszała za sobą głos profesor Hooch. - Harry, Ron, przyjdźcie do mnie po śniadaniu. Zwolnienie załatwiłam już z Hagridem, jesteście mi potrzebni.- powiedziała i uśmiechnęła się tajemniczo. Chłopcy ochoczo podeszli do nauczycielki, zaciekawieni tym, co im powierzy do roboty, razem z nią też wyszli z Sali. Hermiona natomiast zawiedziona tym że spędzi lekcję bez przyjaciół poszła, na ONMS. Gdy była blisko chatki Hagrida, o mało, co nie dostała zawału. Przed jego domem stał duży( jak na swoja rasę mały-aut.) Smok i łypał groźnie na przechodzących obok niego uczniów, łuski oraz ślepia miał koloru krwistoczerwonego i Hermiona, która dosyć dużo o nich czytała, wiedziała, że jest to rzadka odmiana smoka Ognistego, występujących w Anglii w niewielu egzemplarzach. Podeszła bliżej do małej barierki, nie bała się, ponieważ zauważyła, że smok był przywiązany bardzo grubym łańcuchem do ogromnego pnia. Prychał głośno w jej stronę, a w jego oczach można było wyczytać „żądzę mordu”. Po dzwonku, przyszła reszta gryfonów i ślizgonów, którzy też w niemym szoku przyglądali się smoczkowi. - Witam wszystkich- powitał klasę Hagrid i uśmiechnął się od ucha do ucha, widać było, że ma świetny humor. - Chciałbym was poinformować, że w tym roku przerobimy smoki, a w szczególności smoki Ogniste, które cholibka są niestety na granicy wyginienia. Ten oto okaz jest jeszcze młody i został znaleziony dwa dni temu w okolicach Hogsmeade. Ministerstwo zgodziło się oddać go szkole na kilka dni w celach edukacyjnych. Nazwałem go Płomyk, mimo że jak na razie nie reaguje na swoje imię, jeszcze nad nim popracuje- powiedział i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Po tym krótkim przemówieniu podyktował notatkę na temat smoków Ognistych, którą zapisywała tylko panna Granger, ponieważ inni uczniowie byli oczarowani smokiem ( nawet ślizgoni•). Lekcja minęła jak z bicza strzelił, a jej przyjaciele nie wracali. Dzwonek na przerwę, wyrwał ją z jej ponurych myśli. Schowała notatnik do torby i chciał iść już w stronę zamku, gdy usłyszała głos znienawidzonej przez nią dziewczyny. - Granger, podoba Ci się smoczek?- Zapytała z tajemniczym wyrazem twarzy sztuczna ślizgońska piękność Pansy Parkinson. - A może chciałabyś spotkać się z nim twarzą w twarz? To byłoby ciekawe i na pewno interesujące spotkanie.- uśmiechnęła się jadowicie do Gryfonki. Machnęła ręką i z szeregu wyszła niska dziewczyna, Hermiona rozpoznała ją, była to Blaise Zabini(u mnie jest ona dziewczyną, ale w wielu ff jest uważana za chłopaka-aut.). - Pokarz tej szlamie, na co zasługuje!- syknęła Parkinson, a Zabini kiwnęła głową i ochoczo wyciągnęła z szaty różdżkę, którą wycelowała w Gryfonkę. - Drętwota!- krzyknęła ślizgonka, a Hermiona, zaskoczona takim obrotem sprawy nie zdążyła wyciągnąć różdżki i przeleciała kilka metrów nad barierką, lądując na terytorium Nowego gościa Hogwartu = Płomyka. Gdy otrząsnęła się z szoku, pierwsze, co zobaczyła to duże czerwone ślepia nad swoja głową. Oczy rozszerzyły jej się ze strachu, natomiast ślizgonka chyba pojęła, co zrobiła, bo krzyknęła przerażona. - Co tu się dzieje..?- zapytał, Draco, który podszedł bliżej do barierki zobaczyć, na co wszyscy, ślizgoni się tak gapią, a gdy zobaczył Granger za barierką i zbliżającego się do niej smoka, zamarł na kilka sekund. Jego mózg pracował na wysokich obrotach, w końcu w odrzutowym tempie przeskoczył przez barierkę( Dla niego nie był to żaden wysiłek, w końcu jest wysoki i wysportowany) i dobiegł do sparaliżowanej Gryfonki, w ostatniej chwili zdążył przerzucił ją przez barierkę. Gdy tylko to uczynił poczuł straszliwy ból w okolicach kręgosłupa, smok najwyraźniej nie był zadowolony, że przerwano mu ciszę i postanowił zaatakować. Draco syknął z bólu i osunął się na ziemie, w tym momencie z chatki wyszedł Hagrid, spojrzał przerażony na poczynania swego nowego podopiecznego. - Płomyk przestań! Zostaw pana Malfoya w spokoju! – Hagrid, który kiedyś omal nie stracił jednego ze swoich zwierzątek przez Malfoya, bał się teraz o smoczka( pamiętacie Hardodziobka?). Wziął młodego arystokratę na racę i pobiegł w stronę zamku. Hermiona dalej nie rozumiała, co się dzieje, ale wiedziała jedno” Malfoy uratował jej życie”, nie mogła w to uwierzyć. Podniosła się z ziemi i szybkim krokiem podeszła do ślizgonek, które patrzyły przerażone za odchodzącym Hagridem. Hermiona podniosła swoje książki i powiedział głośno i wyraźnie. - Zadowolona jesteś Parkinson? A ty Zabini? Módlcie się żeby was ze szkoły nie wyrzucili- Powiedziała, odwróciła się na pięcie i poszła szybkim krokiem za swoim wybawcą. „ Co mu strzeliło do głowy, żeby mnie ratować?” Zadawała sobie to i temu podobne pytanie, przez całą drogę do ambulatorium. Smok zadał silny cios ślizgonowi, widziała jak po dłoniach Hagrida płynęła krew. „ Jakbym to była ja, zginęłabym na miejscu” przeszło jej przez głowę i wzdrygnęła się na samą myśl o swojej śmierci, przyśpieszyła kroku. Weszła do szkolnego szpitala i rozglądnęła się po Sali. Był tam tylko Malfoy, najwyraźniej Hagrid poszedł poszukać pielęgniarki. Hermiona niepewnym krokiem podeszła do rannego. Miał zamknięte oczy, ale twarz wyrażała olbrzymi ból, dziewczyna patrzyła na swojego wybawcę i nie mogła uwierzyć, że się o niego martwi. W końcu przez tyle lat ją obrażał i groził, a ona w tej jednej chwili wybaczyła mu to. Do ambulatorium wpadła pielęgniarka razem z dyrektorem, który nie miał wesołej miny. Na jego pokrytej zmarszczkami twarzy wyczytała smutek, a w jego oczach nie było już tych wesołych ogników, które tak lubiła i które zawsze ją pocieszały. Nie zauważyła, że za dyrektorem weszła też mała osóbka i szybko schowała się w rogu Sali, nie chcą zostać zauważona. - Hermiono możesz mi powiedzieć, co się ZNOWU stało?- zapytał dyrektor lekko poirytowanym głosem i spojrzał pytająco na Gryfonkę. Hermiona zastanawiała się natomiast, co ma powiedzieć, jeśli powie prawdę Zabini wyrzucą ze szkoły, jeśli skłamie najwyżej straci punkty. Mimo iż nie lubi, ślizgonki postanowiła ją obronić, chociaż pewnie i tak dziewczyna jej nie podziękuje( Gryfońska bezinteresowność?). - Jaaa.. To znaczy… Podeszłam do barierki ze smokiem i nachyliłam się i przez przypadek spadła mi książka, weszłam, więc po nią a potem… Zakręciło mi się w głowie i upadłam…aa potem Draco przeskoczył przez barierkę i mnie uratował.- powiedziała jąkając się przy tym jak małe dziecko, czuła że dyrektor jej nie uwierzył, ale na szczęście o nic więcej nie pytał i była mu za to wdzięczna. Po wypowiedzi panny Granger, osóbka, która weszła tu niezauważona wyszła z ukrycia i rozpłakała się. Wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni, bowiem okazało się, że tą osobą była Blaise Zabini. Spojrzała na Gryfonkę z nieodgadnionym wyrazem twarzy, po czym rozryczała się na dobre i wybiegła z Sali. Hermiona tylko westchnęła i też wyszła z Sali. Postanowiła, że jutro odwiedzi Draco, bo jak przypuszczała poleży sobie tam ze dwa lub więcej dni. Poszła do biblioteki, bo tylko tam czuła się naprawdę odprężona. Zastanawiała się jak odwdzięczyć się Malfoyowi za ratunek. Nie wiedziała, ze wybawca sam wybierze sobie zapłatę… Słowa piosenki In The End, zespołu Linkin Park. Pisałam specjalnie dla was Draco, a nie Dracon, chociaż to drugie podoba mie się bardzie. Dlaczego? Sama nie wiem. KOMENTOWAĆ! ![]() |
![]() ![]() ![]() |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 19.06.2025 05:20 |