Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Cecylia - Najstarsza Córka Pierworodnego, tylko coś o magii

Nati
post 16.08.2004 20:22
Post #51 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 108
Dołączył: 09.08.2004
Skąd: Pszów (woj.śląskie)




Wysłałam tutaj jeden rozdział z mojego opowiadania. Jak wam się spodoba to wyślę następne.
Proszę o szczerość, nawet jeśli będzie bolesna. smile.gif dry.gif


1

Początek wszystkiego

- Mam was już dość! Ja muszę harować jak wół, a ty mamo popijasz sobie kawkę, a ty tato… nigdy nie zwracasz na mnie uwagi! - wybuchnęła po raz kolejny Cecylia. Jej życie było codzienną, nieustanną harówką.
Cecylia Kowalska ma krótkie, do ramion czarne włosy (zwykle ma je spięte, ponieważ gdyby jej matka zauważyła, choć mały kosmyk na ziemi nastolatka musiałaby sprzątać wszystko od nowa), dziewczyna ma ciemne oczy koloru granitu, jasną karnacje skóry. Jej matka Karolina Kowalska traktowała ją jak psa, którego można kopać i krzywdzić, a ojciec tak jak powiedziała dziewczyna nie zwracał na nią uwagi.
Karolina Kowalska ma ciemno blond włosy zazwyczaj upięte w wytworne koki i jest wysoka. Pozwala Cecylii pytać o wszystko, ale rzadko odpowiada na któreś z pytań. Kobieta pracowała w “gołębiej poczcie” znajdującej się na rynkui. Sama założyła tą dziwną firmę. Zamiast listonoszy listy roznosiły gołębie. Było to bardzo popularne miejsce, zwłaszcza latem kiedy do Krakowa przyjeżdżało mnóstwo turystów. Interesuje ją tylko szkoła, dziewczyna zawsze odpowiada, że w szkole jest dobrze, choćby dostała parę pał. Nastolatka nie chciała, aby jej matka znała jej uczucia, tylko czasami miała ochotę wykrzyczeć wszystkie swoje żale.
Jej ojciec pił, ale na szczęście nie bił jej; Cecylia wstydziła się go. Zamknęła się przed nim, zawsze, gdy ją o coś pytał odpowiadała wymijająco i rzucała przekleństwami. Wiedziała, że jej rodzice mają nad nią władzę tylko w domu, więc korzystała z życia w szkole robiąc różne dziwne kawały nauczycielom. Nawet chciała żeby jej matka wiedziała, jaką ma córkę. Może wtedy Karolina nie chwaliłaby się nią tak przed znajomymi? Dziewczyna często robiła tym sobie krzywdę i często zaliczała różne kary, ale nie obchodziło ją to, chciała zwrócić na siebie uwagę rodziców.
- Uważasz, że nic dla ciebie nie zrobiłam? A ubrania, jedzenie, kosmetyki, które ci kupiłam? To nic?
Karolina starała się być spokojna, choć jej oczy już szukały miejsca, w które mogłaby uderzyć dziewczynę. Kobietę nie obchodziły uczucia córki, więc nie zważała na to, że kiedy ją bije i wyzywa to dziewczyna czuje ból i nienawiść do niej.
- To tylko rzeczy materialne, które można kupić wszędzie, ale ja chcę odrobiny miłości, uczucia, którego mi nie dajesz!
Cecylia również zaczęła rozglądać się, ale tylko po to żeby znaleźć drogę ucieczki. Wybrała schody na piętro, miała nadzieję, że dobiegnie do nich zanim zrobi to jej matka. Później mogłaby zamknąć się w pokoju. Wiedziała, że jeśli nie zdąży tam dotrzeć może to skończyć się dla niej bardzo źle.
- Gdybym miała serce z lodu nie przygarnęłabym cię z sierocińca! - krzyczała Karolina, choć na jej twarzy gościł uśmiech tryumfu.
- Myślisz, że nie wiem! Ha! Widziałam mój akt urodzenia. Ha, ha, ha!!!
Dziewczyna śmiała się drwiąco. Po raz pierwszy wygarnęła matce zatajenie prawdy o jej pochodzeniu. Nastolatka widziała swój akt urodzenia, gdy miała 10 lat; bardzo się cieszyła, że Karolina nie jest jej prawdziwą matką, zawsze marzyła o jakieś normalnej, kochającej się rodzinie.
- I co z tego?! Twoi rodzice cię zostawili, jesteś przybłędą, głupim bachorem!!!
Karolina wiedziała, że to zrani Cecylię. Rzeczywiście ją to zabolało, ale wiedziała, że nie może dać tego poznać znienawidzonej kobiecie, bo wtedy ona zatryumfuje.
- Dużo z tego!!! A tak przy okazji... nie będę tutaj więcej sprzątać. Ty nic o mnie nie wiesz, nie interesujesz się mną. Jeśli przynajmniej raz porozmawiałabyś ze mną normalnie dowiedziałabyś się czegoś, czym naprawdę mogłabyś mnie zranić! Nigdy nie uważałam cię za prawdziwą matkę!
Dziewczyna, nie zważając już na to, że zaraz Karolina może ją uderzyć, zaczęła się do niej zbliżać. Chciała ją zranić, tak jak ona raniła ją przez lata pobytu w jej domu.
- Musisz zapłacić za ubrania, jedzenie i dach nad głową i za to, że daję ci pieniądze na wszystko, a jak wiem, ty nie masz pieniędzy. Nie masz wyboru! - krzyczała próbując uderzyć Cecylię, lecz ta się cofnęła. Dziewczyna bez słowa pobiegła do swojego pokoju po drodze przewracając wiaderko z wodą. Nastolatka zamknęła za sobą drzwi na klucz, wiedziała, że jeśli tego nie zrobi jej matka przyjdzie tu i będzie chciała ją skatować.
Cecylia rozejrzała się po pokoju, jak ona nienawidziła tego pomieszczenia i w ogóle całego domu! Gdyby ktoś tu wszedł pomyślałby, że nikt w nim nie mieszkał od wielu lat. Tylko ubrania dziewczyny wiszące równo w szafie wskazywały na jej wiek i pokazywały, że jednak ktoś w tym pokoju przebywał i to nawet często. Na środku pomieszczenia przylegając do jednej z ścian stało dziecinne łóżko; tylko z powodu niskiego wzrostu nastolatka mieściła się w nim. Nie było biurka, Karolina nie chciała wydawać zbędnych pieniędzy na przyszywaną córkę, toteż dziewczyna musiała uczyć się siedząc na łóżku.
Cecylia usłyszała szarpnięcie klamki; to jej matka próbowała dostać się do pokoju, ale tym razem dziewczyna postanowiła, że ją nie wpuści bez względu na jej słodkie kłamstewka. Nastolatka, nie zważając na głos matki, podeszła do szafy i mocno w nią uderzyła. Była wściekła. Ostatnio bardzo się zmieniła, zaczęła przeciwstawiać się tyranii matki, coraz częściej myślała o przyszłości i wiedziała, że nie ma zamiaru wiązać jej z tym sterylnie czystym domem, który musiała sprzątać odkąd skończyła sześć lat. We wrześniu Cecylia miała iść do nowej szkoły, do pobliskiego gimnazjum. Bardzo bała się tam iść, nie wiedziała jak uczniowie zareagują na jej zaniedbany strój. Chociaż pochodziła z względnie bogatej rodziny Karolina nie kupowała jej dużo ubrań i dziewczyna czuła się czasami tak jakby chodziła w jakiś obdartych szmatach. W szafie coś się zatrzęsło i Cecylia usłyszała, że coś pęka. To było lustro. “Będziesz miała siedem lat nieszczęść” - powiedziałaby jej matka. Karolina była bardzo przesądna choć nie wyglądała na taką osobę. Nastolatka nie wierzyła w takie brednie, więc otworzyła szafę i skleiła “szkotem” pęknięte, ledwo wiszące na zawiasach lustro.
Przez kolejne dni Cecylia unikała adopcyjnej matki jak ognia; wiedziała, że jeśli ją spotka dostanie jej się za to, że nie sprzątała przez ten czas. Na szczęście Karolina była zajęta pracą w gołębiej poczcie i przesiadywała tam przez cały dzień. Były wakacje, więc nikt w Krakowie nie narzekał na brak klientów. Dziewczyna ciągle przesiadywała w tym wielkim domu, w którym znała dobrze każdy kąt; chociaż była piękna pogoda i chociaż nastolatka bardzo chciała, nie wychodziła na dwór. Bała się, że spotka Karolinę.
W końcu jednak Cecylia przełamała strach i postanowiła, że pójdzie na rynek. Zawsze ją fascynował, było na nim tyle zabytków, a w czasie lata kręciło się tu zadziwiająco dużo dziwnych ludzi. Najwięcej kręciło się po stronie, na której znajdował się posąg Adama Mickiewicza tak jakby nie wiedzieli, że po drugiej stronie Sukiennic również ciągnie się rynek. Dziewczyna usiadła na jednej z ławek i rozpuściła włosy, tylko tutaj mogła pozwolić sobie na taki luksus.
W ciągu wakacji Cecylia często spotykała się z swoją przyjaciółką Anastazją Koczwarą. W jej domu panowało takie ciepło rodzinne, że dziewczyna po prostu musiała wychodzić, ponieważ nie mogła znieść widoku kochającej się rodziny. Anastazja zaś nie lubiła swojej rodziny, uważała, że jej matka jest staroświecka, lubiła za to Karolinę (kiedy do dziewczyny przychodziły koleżanki kobieta ubierała najsłodszą ze wszystkich swoich masek przez co uchodziła za cudowną matkę), chociaż Cecylia często opowiadała jej jaka naprawdę jest ta zimna kobieta.
Nastolatka zamknęła oczy. Nie lubiła słońca (co ją bardzo dziwiło), więc ucieszyła się kiedy chmury je zasłoniły. Większość dziewczyn uważało ją za dziwaczkę z tego powodu. Dziewczyna nie wiedziała dlaczego tak się dzieje, ale słońce ją drażniło; znacznie bardziej lubiła ciemne pomieszczenia. W jej pokoju zwykle okno było zasłonięte grubą, granatową roletą, tylko w nocy dziewczyna otwierała je i patrzyła z góry na nocne życie Krakowa. Gdyby nie to, że w dzień musiała chodzić do szkoły i sprzątać, zmieniłaby całe swoje życie na nocne. Dopiero teraz, kiedy sprzeciwiła się matce i na razie miała wakacje, mogła to zmienić.
Cecylia chodziła spać w ciągu dnia, a w nocy włóczyła się po mieście. Anastazja zwierzyła się jej, że również bardziej lubi noc i razem umówiwszy się na rynku straszyły ludzi z “dobrych domów”; udawały wyjące wilki lub sowy i robiły wszystko to co mogłyby robić w dzień, ale wolały kiedy było ciemno. Dziewczyna również ma czarne włosy jednak bardzo długie, ale jej cera nie jest tak blada jak Cecylii. W przedszkolu na balach przebierańców nastolatka przebierała się za różne trupy, a jej przyjaciółka w czarownice. Zawsze, odkąd się poznały, znalazły wspólny język i trzymały się razem. W tym roku ich drogi miały się jednak rozejść; chociaż miały chodzić do tego samego gimnazjum to w innych klasach. Stazi (Anastazja) zdała do klasy z rozszerzonym angielskim, a Cecylia nie zdawała do żadnej “lepszej” klasy; nie chciała dać Karolinie powodu żeby znów bardziej się nią chwaliła.
Dziewczyna wróciła do domu przed świtem po nocnej eskapadzie z kilkoma przyjaciółmi, którzy tak jak Stazi i ona uwielbiali noc. Dziewczyna weszła tylnym wejściem; nie chciała nikogo budzić. Okazało się, że nikt w tym domu już nie spał. Nastolatka usłyszała stłumione krzyki w salonie, na początku pomyślała, że jej ojciec znów się upił, ale po chwili namysłu podeszła przystawiając ucho do drzwi. Nikt nie kłóci się o czwartej rano, nawet jej rodzice.
- Ona nie dostała listu, nie jest z nimi spokrewniona, a jeśli nawet jest to nie puścimy jej do tej szkoły i będzie po sprawie - mówiła Karolina ściszonym szeptem.
- Cecylia jest z nimi spokrewniona! Nie pamiętasz co mówili nam ci z Domu Dziecka. Co ona miała przy sobie gdy ją znaleziono? Pamiętasz? A teraz czyż nie wychodzi nocami, a w ciągu dnia śpi?! Czy nie zasłania okien aby nie wpuszczać do jej pokoju światła?! Ona będzie chciała chodzić do tej szkoły i my jej nie będziemy mogli zatrzymać. Pozostało nam tylko jedno wyjście, wiesz jakie: albo my ją, albo ona nas kiedyś zabije. Ja chcę żyć i zabiję ją przy najbliższej okazji, ukryjemy ją w piwnicy, w pokoju pod klapą, później zgłosimy jej zaginięcie, a kiedy wszystko ucichnie zakopiemy ją w ogródku. Nikt nie będzie nas podejrzewał, będziemy udawać zrozpaczonych jej zniknięciem. Uda nam się, już nie jeden raz musieliśmy grać i dobrze nam to wychodziło.
Cecylia już nie słuchała, uciekła tylnymi drzwiami. Już postanowiła. Przyjdzie do domu, w nocy, kiedy będą wszyscy spać i zabierze swoje rzeczy; nie pójdzie do szkoły, przecież jest wiele jej rówieśników którzy rzucili budę i żyje im się dobrze na ulicach Krakowa. Już od dzisiaj stanie przy kościele i będzie prosić o pieniądze, lepiej zacząć już teraz kiedy jest mnóstwo zadowolonych turystów, może uzbiera pieniądze i przetrzyma zimę. Ale zanim pójdzie żebrać, musi sprawdzić tę kryjówkę. Wiedziała, że w piwnicy za wielkim regałem z narzędziami jest tajny korytarz, który w pewnym momencie się urywa; nie wiedziała jednak, że jest tam jakaś klapa w podłodze, tam na pewno jest coś ukryte.
Dziewczyna szybko przeszła przez rynek, sprawnie ominęła gołębią pocztę Karoliny. Chciało jej się spać, ale nie mogła zasnąć, musiała pomyśleć. Nie miała pojęcia o jakich krewnych mówili jej adopcyjni rodzice, o jakim liście i co z tym wspólnego miało gimnazjum, do którego nie chcą jej tak nagle puścić! I co miała przy sobie, kiedy ją znaleźli? Puściła się biegiem, po kilkunastu minutach była już w małym, ciemnym i obskurnym parku. Właśnie wczorajszej nocy zdemolowali tu ławkę. Nastolatka po raz pierwszy uśmiechnęła się; jej paczka przyjaciół pasowała tutaj jak ulał. W nocy w tym parku było mnóstwo pijaków i spotykających się potajemnie par, nie brakowało tu również takich ludzi jak dziewczyna. Cecylia usiadła na jednej z obdrapanych ławek, w oddali zobaczyła jakąś kapliczkę i odwróciła od niej wzrok. Nastolatka nie uważała się za zbyt wierzącą osobę, kiedyś chodziła do kościoła co niedzielę tak jak jej kazała matka, ale teraz kiedy odezwał się w niej bunt nie odwiedzała kościołów od kilku dobrych tygodni. Wiedziała, że Bóg istnieje, ale myślała, że nie interesuje się nią, bo gdyby się nią interesował nie ulokował by jej w takiej okropnej rodzinie, która teraz chce ją zabić! Dlaczego właściwie oni chcą ją zabić? Fakt, mówili, że jeśli oni nie zabiją jej to ona ich, ale przecież teraz każdy w tych czasach może popełnić morderstwo. Dziewczyna nie rozumiała, ale wkrótce miało się to zmienić.



Ten post był edytowany przez Nati: 17.09.2004 15:07


--------------------
Harry Potter wywrócił moje życie do góry nogami ale w takiej pozycji jest ono o wiele cikawsze :P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Nati
post 29.06.2005 13:09
Post #52 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 108
Dołączył: 09.08.2004
Skąd: Pszów (woj.śląskie)




Nauka

W pierwszym tygodniu nauki wszyscy szukali odpowiednich klas. Czasami musieli iść z samego dołu na jedno z najwyższych pięter w czasie krótkiej dziesięciominutowej przerwy.
Na piętrze była ogromna biblioteka z mnóstwem książek, jednak większość z nich była pozamykana tak, że nikt nie potrafił ich pootwierać. Zaraz na przeciw biblioteki był szpital, w którym leczono tylko i wyłącznie eliksirami lub jakimiś zaklęciami. Pomieszczenie wcale nie pasowało na szpital. Tak jak większość pokoi w Piekiełku był ob­skurny i ciemny. Nawet dwie szamanki były ubrane na czarno, a po pomieszczeniu chodziły czarne koty, a nawet myszy. Na półkach w szpitalu stały słoje z jakimiś wnętrznościami zwierząt, ale nie to było najgorsze. W kilku pojemnikach były pijawki!
Dopiero piętro wyżej mieściły się klasy, a zaraz obok drzwi do nich nieliczne sofy. Na tym piętrze mieli jedynie dwa razy w tygodniu Zaklęcia, a na trzecim kolejne dwie godziny.
Na czwartym piętrze mieściły się dwie klasy do Eliksirów, a na piątym do Kulinarii i do Magicznych Zwierząt. Zaś lekcje Magicznych Roślin i Historii Czarnej Magii odbywały się na szóstym poziomie. Najgorsze lekcje odby­wały się na jednej z wieżyczek, była to nauka Woodo i Astrologia.
Zaklęć uczył ich nauczyciel zwany Konar, był to rosły mężczyzna z burzą czarnych, kręconych włosów. Wyglądał jak dzikus z lasu spod góry, na której znajdowała się szkoła. Wszyscy uczniowie z ich klasy potrafili już podstawowe czary, więc uczył ich czarno-magicznych zaklęć zwykle zadających ból, ale też zaklęć obronnych np. oszołomienia i zaklęć transmutacji, czyli zamienia jednych rzeczy w inne.
Eliksirów uczyła ich wampirzyca Leea, była to bardzo piękna kobieta, tyle, że z jej ust wystawały dwa ostre spiczaste zęby. Nauczycielka zwykle miała na sobie potargane ubrania tak że wyglądała jak jakiś upiór. Kilku uczniów bało jej się, a większość chłopaków zakochiwała się w niej. Na jej lek­cjach sporządzali różne eliksiry przede wszystkim lecznicze, ale też i różne mogące się przydać się w zemście np. wywar z Tojadu powodujący niekontrolowane skakanie. Uczyła ich też gotować eliksiry sprawiające, że zamienia się w jakieś zwierzę lub znika, co bardzo było pomocne podczas wojen.
Arwen uczył Historii Czarnej Magii i wzdychały do niego prawie wszystkie dziewczyny. Był to przystojny mężczyzna, który zwróciłby uwagę nawet ludzi nie związanych z magią. Wyglądał jak jakiś gitarzysta z rockowej kapeli. Długie ciemne włosy spływały mu aż do pasa, a orzechowe oczy były bardzo głębokie i nieodgadnione. Na Historii mówił ogólnie o powstaniu magii; twierdził, że magia powstała razem ze stworzeniem Ziemi i wtedy nie było podziału między białą a czarną magię. Dopiero w późniejszych czasach, kiedy nastały wojny, zaczęto szukać prostszych sposobów walki, czemu przeciwstawiły się elfy, które od zarania dziejów nienawidziły zła.
Orm uczący Magicznych Zwierząt był wilkołakiem. Mężczyzna był bardzo młody i wyglądał jak trup z powo­du swojej bladości. Jego oczy, kiedyś zapewne ciemnobłękitne, teraz były szkliste i mętne. Na lekcjach pokazywał im filmy o różnych magicznych zwierzętach i często wspominał o sobie jako zwierzę. Uczyli się jak zabijać krwiożercze bestie i jak opiekować się tymi pożytecznymi. Raz na miesiąc, w czasie pełni, kiedy znikał nie mieli lekcji i mogli robić co tylko zechcą.
O Magicznych Roślinach uczyła ich Asgerd; kobieta o długich czarnych i lśniących jak atłas włosach i dużych szarych oczach. Pokazywała im rośliny, których używali do eliksirów. Na jej lekcjach często musieli wypisać wła­ściwości najróżniejszych kwiatków i w jakich eliksirach są używane. Nauczycielka zawsze potrafiła utrzymać w klasie spokój; jeśliby ktoś coś powiedział nie na temat lekcji musiał zrobić dziesięć zadań, albo odpytywała go na każdej lekcji do końca roku.
Mężem Asgerd, a zarazem nauczycielem Woodo był Skaflok. Mężczyzna był wysokim mulatem, zwykle cho­dził w czystych, wyglądających na nowe, szatach czarnoksiężników. Na tej lekcji uczyli się szyć i lepić z gliny figurki. Najczęściej były to laleczki w kształcie zwierząt. Kiedy nauczyli się robić figurki zwierząt Skaflok pokazał im jak można użyć je przeciw wrogom. Wystarczyło mieć tylko jedną rzecz osoby którą chce się zgnębić np. włos i przypiąć do laleczki podobnej do tej osoby; później można dźgać laleczkę w różne części ciała, a osoba do której należała dana rzecz poczuje ból.
Kulinarii, czyli gotowania poprzez magię uczył pan Puszek. Otyły mężczyzna miał rozbiegane czarne oczka i ciągle się śmiał. Co chwilę też szczypał dziewczyny po tyłkach, a one nigdy nic nie mówiły zawstydzone czerwieniąc się lekko. Tylko Cecylia się sprzeciwiała, często przystawiając do niego szpadę lub sprawiając, że posiłek, który sporządziła lądował mu na głowie. Dzięki temu pan Puszek nigdy nie próbował jej tknąć, ale za to nienawidził jej i okazywał to na każdych zajęciach. W klasie na piątym piętrze było mnóstwo stolików i liczne piece poustawiane pod jedną z ścian. Mężczyzna uczył ich wyczarowywać jedzenie i napoje o różnych smakach. Na tych też lekcjach uczyli się wykorzystywać zaklęcia do różnych gospodarskich czynności np. zaklęcie sprzątające albo odkurzające. Za pomocą czarów potrafili obierać ziemniaki i zmywać naczynia.
Astrologii uczyła ich kobieta-centaur, czyli długowłosa dama z niebieskimi oczami i tułowiem czarnego konia. Cyrylica (było to imię kobiety) pokazywała im różne konstelacje gwiezdne i planety; potrafiła też prze­powiadać przyszłość z gwiazd, ale nie robiła tego na lekcjach. Kiedy ktoś się bliżej przyjrzał oczom pół-kobiety mógł zauważyć, że w jej oczach zawsze odbija się nocne niebo bez względu na to czy był dzień, czy noc. Cyrylica mieszkała w komnacie obok jej klasy, ponieważ nie potrafiła wspinać się po schodach. Pomieszczenie, w którym mieli Astrologię, nie było zwykłą klasą; był to pokój z jednej strony bez ściany z balkonem, na którym stały liczne teleskopy.
Na lekcjach zawsze używali różdżek i nigdy nie posługiwali się umysłem ani też rękami co bardzo dziwiło Ce­cylię i Jacka. Okazało się, że władanie różdżką jest dla nich jak dziecinna zabawa i bardzo szybko udawało im się opanowywać kolejne zaklęcia. Musieli wymówić tylko kilka dziwnie brzmiących słów i jęków (czasami nie po­dobnych nawet do łaciny) i już jakieś czarno-magiczne zaklęcie mknęło i uderzało w wroga. Większość ich klasy miała wielkie problemy w wymawianiu dziwnych odgłosów i z ich różdżek zazwyczaj sypały się jedynie iskry. Chyba tylko Ola potrafiła czarować prawie tak dobrze jak Jacek i Cecylia, ale to nawet ich zbytnio nie zdziwiło. Każdy wiedział, że Ola mieszkała u czarno-magicznej rodziny i te zaklęcia musiały być w jej domu na porządku dziennym.
Cecylię zdziwił zapał z jakim Anastazja uczyła się magii. Wcześniej to ona musiała namawiać przyjaciółkę do nauki i podpowiadać na sprawdzianach, ale teraz Stazi siedziała tylko przy książkach. Dziewczyna zaś nie uczyła się zbytnio, ale zawsze było tak, że z łatwością przyswajała wiedzę i z lekcji zapamiętywała prawie wszystko, więc nie miała żadnych problemów z nauką. Większość uczniów z jej rocznika ciągle siedziało w bibliotece ucząc się skomplikowanych zaklęć. Nastolatka ze zdziwieniem zauważyła, że wcale tego nie potrzebuje, ponieważ zawsze zapamiętywała odpowiednią formułę czaru i nigdy nie myliła ze sobą zaklęć. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że magia była w niej od zawsze. Bardzo ją to zaskakiwało, ale kiedy zauważyła, że Jacek też nie uczy się zbyt często uspokoiła się nieco. Oboje siadywali do książek tylko po to, aby uczyć się na Historię Czarnej Magii lub otwierali książki o magicznych roślinach lub zwierzętach. Jednak Jacek zawsze uczył się dłużej niż ona. Dziewczyna zaskakiwała wszystkich (w tym siebie) wiadomościami o elfach i historii Ludów Dawnych Czasów. Nie wiedziała skąd czerpie tyle informacji, po prostu to wszystko siedziało w niej i dopiero teraz zaczęło wychodzić na wierzch.
Wielkim zaskoczeniem dla nich było to, że w Piekiełku nie było żadnych sprawdzianów, ale i tak wszyscy za­kuwali do lekcji. Karą za lenistwo było robienie mnóstwa zadań i czasami zdarzały się, kiedy ktoś notorycznie nie sięgał po książki, prawdziwe szlabany; osoba, która miała szlaban musiała czyścić nocniki w szpitalu albo zmywać naczynia po wszystkich posiłkach co zajmowało im wiele godzin.
W klasach było mnóstwo półek zawalonych książkami dotyczących lekcji odbywających się w danym pomiesz­czeniu. Uczniowie mogli pożyczać sobie te książki pod warunkiem, że oddają je do dwóch tygodni. Poza tym była jeszcze biblioteka.
Nikt z uczniów, poza Najstarszymi Córkami i Synami Pierworodnego, nie wychodził w ciągu dnia na dwór; za­zwyczaj w tym czasie smacznie spali albo uczyli się. Cecylia zrobiła wielkie postępy w szermierce i już po miesi­ącu doskonale opanowała szpadę i sztylet i zaczęła lekcje z szablą. Była ona o wiele cięższa od pozostałej broni jaką nauczyła się władać, ale nie zrobiło to jej wielkiej różnicy. Jacek okazał się świetnym nauczycielem i bardzo szybko uczyła się odpowiednich kroków, a przede wszystkim szybkości.
Kilka razy osiłkowie próbowali odebrać przyjaciołom „swoją” sofę i często atakowali ich; najczęściej kiedy by­li oddzielnie. Jednak po kilku takich napadach zrezygnowali lądując w szpitalu z ranami ciętymi, bowiem ani Ce­cylia, ani Jacek nie rozstawali się z swoimi sztyletami i czasami mieli też ukryte w płaszczu szpady. Wiedzieli, że w każdej chwili mogą zostać ponownie zaatakowani, ale nie tylko przez tych osiłków. Było wiele osób chętnych na ich sofę którzy myśleli, że pierwszacy nic groźnego nie mogą im zrobić. Oni też wylądowali w szpitalu jednak z tą różnicą, że ugodziły ich różne zaklęcia, przez które nie mogli mówić, albo wyrosły im włosy na całej twarzy, al­bo też inne części ciała pokrywały się wielkimi krostami. Walki o sofy rozlegały się bardzo często i też często w szpitalach lądowali uczniowie z licznymi obrażeniami. Nauczyciele nawet nie próbowali powstrzymywać walk. Chyba uważali, że to ich zahartuje i zapewni lepszy start w dorosłym życiu.
Powoli mijały miesiące. Nastała wiosna, choć prawie nie było tego widać. Na górze nie rosły żadne kwiaty, chyba, że chwasty. Tylko drzewa z lasu z dołu zaczęły kwitnąć i puszczać pąki. Do piekiełka nie dostał się jednak żaden orzeźwiający zapach kwiatów.
Jacek i Cecylia nie szukali przyjaciół wśród zwolenników czarnej magii; zawsze trzy­mali się razem. Nie chcieli mieć tutaj żadnych kolegów, ponieważ wiedzieli, że trudniej będzie im stąd uciec, kiedy musieliby ich tutaj zostawić. A i może kiedyś musieliby walczyć z nimi. W ciągu lekcji siedzieli razem w jednej ławce i pilnie słuchali słów nauczycieli albo też cicho szeptali między sobą o tylko im wiadomych rzeczach. Nie rozmawiali z nikim toteż nie byli zbytnio lubiani wśród uczniów. Według innych uczniów byli odludkami. Wykonywali jedynie swoje zadanie, nie zgłaszali się do dodatkowych prac ani też nie należeli do żadnych kół zainteresowań. Starali się nie wyróżniać zbytnio, ale nie wiedzieli, że swym zupełnym brakiem zainteresowania Piekiełkiem tylko wzbudzają ciekawość. Nauczyciele podziwiali ich zimną krew, z jaką bronili swojej sofy i cicho kibicowali im, chociaż nie widzieli w nich nic nie­zwykłego. Dla nich byli zwykłymi uczniami w szkole czarnej magii, w której uczyli już bardzo, bardzo długo. Tak samo jak inni uczniowie siedzieli w bibliotece nad stosem książek i tak samo od czasu do czasu musieli robić jakieś zadania, ale zwykle tylko dlatego, że rozmawiali ze sobą w ciągu lekcji.
Były to jednak tylko pozory, maski jakie założyli na swoje twarze. Dopiero w kręgu z olbrzymich kamieni wy­ładowywali całą swoją nienawiść do Piekiełka i tylko oni wiedzieli o ich planach ucieczki, o których często roz­mawiali podczas lekcji, na których mało prawdopodobne było, że ktoś ich podsłucha.
Cecylia i Jacek nie lubili walczyć, ale zwykle byli do tego zmuszani przez starszych uczniów. Zauważyli też, że reszta ich rocznika chodzi poobijana i pokaleczona i z coraz większą zaciętością uczyli się nowych zaklęć.
- To co zwykle. Starsi uczniowie używają nas jako worków treningowych - odpowiedziała pewnego dnia Anastazja, kiedy Cecylia znów zaczęła zasypywać ją pytaniami o rany.
- Jak to? To nie próbujecie się bronić?! - prawie krzyknęła nastolatka; okazywało się, że tylko ona i Jacek unik­nęli losu worków treningowych.
- Ciekawe jak mamy się bronić. Oni znają o wiele gorsze zaklęcia i potrafią szermierkę prawie tak dobrze jak ty. My nie mamy przy nich żadnych szans. Mamy tylko nadzieję, że wkrótce przyjadą nowicjusze i nimi zajmą się starsze klasy - powiedziała spokojnie Ola zapominając, że jeszcze niedawno to właśnie ich nazywali nowicju­szami.
- Ale przecież jeśli rzucilibyście jakieś zaklęcie zanim oni zdążą użyć swoich różdżek to daliby wam spokój. To nie jest takie trudne - powiedział chłopak mierząc wszystkich nienawistnym spojrzeniem kiedy tylko mieli odwagę łakomie spojrzeć na kanapę.
- Oni są bardzo szybcy, już tego próbowaliśmy, ale oni używają zaklęć ręcznych i nawet nie muszą wyciągać różdżek. Zwykle atakują nas z tyłu i jest ich więcej.
- Tchórze! Spróbujcie! My trochę powalczyliśmy i teraz zobacz; nikt nie próbuje na nas ćwiczyć.
- Ale my jesteśmy słabi! Nie potrafimy szermierki, a wszystkie zaklęcia jakich się uczyliśmy nie mogą im zrobić nic groźnego.
- Możemy użyć laleczek Woodo - nagle olśniło Olę i obie poderwały się z sofy. Jacek i Cecylia tylko z nimi rozmawiali, albo raczej one garnęły się do rozmowy z nimi. Często przychodziły i po prostu zaczęły mówić nie zważając na to, że nikt ich nie słucha. Z lubością też siadały na kanapie i mierząc wszystkich wokół wzrokiem zdo­bywcy. Prawdę powiedziawszy Ola i Stazi wcale nie były aż tak narażone na ataki piątoklasistów jak reszta ich klasy. Wszyscy wiedzieli, że tylko one rozmawiają z Najstarszą Córką Cecylią i Najstarszym Synem Jackiem (tak na nich mówiły wszystkie klasy od Nowego Roku), więc zostawiali je w spokoju bojąc się ich gniewu.
Nastolatkę i chłopaka bardzo dziwiło to zachowanie. Wcale nie różnili się od swoich rówieśników i uczyli się na średnim poziomie. Dopiero później zdali sobie sprawę, że wszyscy (włącznie z nauczycielami) uważali ich za dziwaków i bali się, że kiedyś rzucą na nich jakieś śmiertelne zaklęcie; myśleli, że potajemnie uczą się czarnej magii z zamkniętych ksiąg, które tylko oni potrafili otworzyć.
W wielkim skrócie Jacek i Cecylia zrobili sobie w szkole bardzo złą opinię i większość uczniów po prostu omijała ich szerokim łukiem. Za to oni tylko się z tego po cichu śmiali ciesząc się, że nikt ich nie niepokoi.
Po jakimś czasie, kiedy już Cecylia potrafiła doskonale władać każdą białą bronią, (kiedy uczył ją Jacek poj­mowała wszystko w bardzo krótkim czasie, uczyła się nawet szybciej niż przy panu Szpunku) Mirella oznajmiła wszystkim Najstarszym, że dyrekcja postanowiła, że będą uczyć się strzelać z łuków. Nie powiedziała jednak dla­czego mieli się tego uczyć, kiedy już od stuleci nikt z tego nie korzystał, tylko przedstawiła im jakiegoś starego, po­marszczonego jak orzech włoski Indianina, który miał ich uczyć tej dziedziny walki. Starzec nawet się nie przed­stawił od razu rozdając olbrzymie łuki i kołczany ze strzałami. Mężczyzna nie mówił nic prócz instrukcji do­tyczących postawy i skupienia podczas strzelania. Indianin zrobił zagłębienie w piasku tworząc linię przy której kazał im stanąć. Na kamiennych blokach tworzących krąg porozwieszał dziesięć tarcz. Po poprawieniu ustawienia każdej osoby kazał im napiąć łuk i wystrzelić w tarczę. Żaden z uczniów nie trafił w nią. Większość strzał leżało na ziemi, ponieważ zdążyły spaść zanim wbiły się w tarczę, inne zniknęły w przepaści, która była zaraz za kamien­nym kręgiem.
Nauka łucznictwa zajęła im kilka miesięcy. Czy był ostry wiatr, czy deszcz zawsze musieli stać w kamiennym kręgu i wypuszczać strzały do tarcz. Lato nie było gorące z powodu wysokości, na której się znajdowali, a w jesieni znów na górze hulał wiatr i rozwiewał im włosy, które zawsze musieli mieć rozpuszczone. Prawie od razu nauczyli się stawiać poprawnie stopy, ale po­trzebowali jeszcze dużo sił żeby napiąć łuk tak żeby strzała w końcu doleciała do celu. Starsze klasy miały się lepiej, bo po ćwiczeniach szermierki mieli dużo więcej siły niż dopiero co początkujący Jacek i Cecylia. Pierw­szacy byli też jednymi z ostatnich, którzy nauczyli się władania łukiem, ale z przyjemnością stwierdzili, że popra­wili tym samym swoją szermierkę, ponieważ mogli zadawać o wiele mocniejsze ciosy. Jacek, choć trochę szybciej nabrał siły do strzelania, nie miał takiego oka jak Cecylia, która prawie zawsze trafiała w środek tarczy.
Kiedy już w końcu wszystkie strzały trafiały w tarcze Indianin uczył ich z czego robi się strzały, groty, które pióra są najlepsze do lotek i z jakich drzew wykonywane były łuki. Później próbował ich nauczyć odmierzania swojej siły do odległości wroga itp.
W tym czasie obydwoje mocno wydorośleli. Urośli znacznie i nauczyli się nie okazywać żadnych uczuć zakła­dając na twarze różne maski. Kiedy rozmawiali z Olą i Anastazją wyrażali jedynie chłodną uprzejmość, chociaż czasami mieli ochotę je uderzyć. Strasznie ich przerażało to, że dziewczyny są tak zafascynowane szkołą i coraz częściej rzucały się na nowicjuszy, którzy w większości przybyli już w czerwcu i chodzili zaciekawieni po zamku. Bronili swojej sofy z wyrazem wielkiej zaciętości i wściekłości na twarzach, choć nie bardzo obchodziło ich gdzie będą siedzieć między lekcjami. Idąc korytarzem mierzyli zimnym wzrokiem mówiącym: „Niech no tylko ktoś spróbuje mnie zaatakować” każdą napotkaną osobę. Już nawet nowicjusze unikali ich jak ognia chociaż nigdy nie zrobili im nic złego. Ogień nienawiści do nich podsycali jeszcze Najstarsi, z którymi mieli szermierkę mówiąc, że walczą oni świetnie i nawet oni nie potrafią wykonywać tego co robią w magicznym kręgu. W rzeczywistości była to prawda. Jacek i Cecylia świetnie potrafili władać każdą białą bronią i sami zaczęli wymyślać różne kroki; tylko oni wiedzieli na czym tak naprawdę polegały, czytali również bardzo dużo o strategiach na wojnie próbując znaleźć coś co może im się kiedyś przydać. Robili to tylko po to żeby móc walczyć lepiej, kiedy znajdą sposób na ucieczkę.
Najpierw myśleli, że spróbują zejść z skał, ale wiedzieli, że nie tego chciał pan Szpunk ponieważ przy scho­dzeniu ze skały nie mogli użyć pokazanego Cecylii kroku. Dopiero później przekonali się, że nawet gdyby spró­bowali nic by z tego nie wyszło. Góra była chroniona jakimiś potężnymi zaklęciami o czym przekonali się gdy na­stolatka znów zaczęła rzucać z wściekłości kamieniami w dół przepaści. Gdzieś w połowie skarpy kamień nagle się zatrzymał i leżał zawieszony między ziemią a niebem. W tym miejscu znajdowała się czarodziejska powłoka, która zatrzymywała wszystko co spadło z góry. Na niej zauważyli mnóstwo innych kamieni i kilka strzał zapewne wystrzelonych na lekcji łucznictwa.
Tak więc mijał pierwszy rok, a oni nie wiedzieli jak mogą się stąd wyrwać. Zima przyszła nagle niosąc ze sobą ciągłe zamiecie i wichury. Kiedy byli na dworze, nawet płaszcze nie ochraniały ich przed śniegiem wsypującym się im za kołnierze. Zbliżał się kolejny Nowy Rok, któ­ry musieli spędzić w Piekiełku. Cecylia raz widziała o rok młodszą Najstarszą niosącą Księgę. Miała ochotę podbiec do niej i zaprowadzić do wieży, w której kiedyś był Jacek. Jednak widząc dumną minę dziewczyny zrezygnowała, bo wiedziała, że nowicjuszka nie złamie przepisów; miała na to zbyt zadowoloną minę. Nie potrafiła zrozumieć zachwytu uczniów nad szkołą. Czy oni wszyscy byli tak źli na jakich wyglądali? Czy aż tak lubili przemoc?
W Nowy Rok znów mieli coś zrobić, ale nie wiedzieli co to będzie. Tak jak przed rokiem mieli być przed pół­nocą w sali z gwiazdą Dawida. Później ktoś miał ich stamtąd zabrać, ale nie mieli pojęcia gdzie pójdą.
Zamartwiali się, bo już dawno minął rok odkąd zmarł pan Szpunk. Zamartwiali się bojąc się, że nie mogą już uciec i na zawsze pozostaną w Piekiełku. Chociaż nie byli już zamknięci w wieżach ciągle nie czuli się wolni. Cecylia ciągle wspominała jak jeszcze półtora roku temu chodziła gdziekolwiek chciała po Krakowie i zadręczała nauczycieli. Kiedyś była równie zła jak inni uczniowie szkoły czarno magicznej, ale teraz sama doświadczyła zła, jakie kiedyś wyrządzała i nikomu nie życzyła tego, nawet największemu wrogowi.



--------------------
Harry Potter wywrócił moje życie do góry nogami ale w takiej pozycji jest ono o wiele cikawsze :P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Nati   Cecylia - Najstarsza Córka Pierworodnego   16.08.2004 20:22
Keyt   Czy w tym opowiadaniu jest coś z magii, bo na ...   16.08.2004 20:31
Nati   2 Klapa w podłodze
Cecylia weszła cicho...
  17.08.2004 15:28
Nati   3 Podróż A jednak to właśnie tym samochodem ...   21.08.2004 16:22
Dajmond   S-T-R -A-S-Z-N-E!!!   21.08.2004 16:37
Dajmond   błagam cię nie pisz tego tyle, może weźmiemy n...   21.08.2004 16:49
Nati   Dzięki, że pokazałaś mi te błędy, chyba żeczyw...   23.08.2004 09:56
Dajmond   nie ma za co =) uwielbiam to robić. Zredagować...   23.08.2004 10:37
Nati   Jasne, bardzo mi się to przyda przy poprawianiu. J...   23.08.2004 15:56
Dajmond   OK, to zaczynamy =D. Dzisiaj jestem w dość pod...   24.08.2004 16:26
Nati   Fajnie. że poprawiłaś mi to i jeśli chcesz to może...   03.09.2004 09:37
Dajmond   Jutro mam luz, więc Ci poprawię.   03.09.2004 12:26
Nati   Poprawiaj, poprawiaj. Nie mam stałego, więc jeśli ...   12.09.2004 11:22
Nati   No i znów nikt mi nieczyta choć skróciłam i popraw...   26.09.2004 13:59
Galia   Mnie by się nawet twój FF podobał. Jedna rzecz mni...   28.09.2004 21:47
Nati   To wszystko przez to, że usuwałam część postów i m...   30.09.2004 15:48
Galia   FF jest bardzo ciekawy, ale robisz nprawdę mnostwo...   30.09.2004 19:37
Nati   Byłabym wdzięczna jeślibyś mogła wytknąć mi parę b...   01.10.2004 15:54
Eileen   podoba mi się ;D to znaczy mało oryginalny pom...   01.10.2004 19:41
Dajmond   Pierwszy rzut oka na to co dodałaś i...
<...
  02.10.2004 10:24
Nati   Bardzo nie wiedziałam ja to zmienić, ale postaram ...   02.10.2004 15:59
Dajmond   a bo ja wiem? hmmm może, żeby nie dawał sygnałów ś...   02.10.2004 16:01
Nati   Postaram się zmienić. Dzięki :krowki:   02.10.2004 16:06
Nati   Dla Diamond, która jest od początku ze mną 6 Ksi...   09.10.2004 20:24
Eileen   Z przyjemnością czytam tego ff'a. Mam nadz...   18.10.2004 13:30
Nati   Za niedługo wkleję. Dzięki, że czytasz, bo mał...   18.10.2004 16:20
Eileen   Och, faktycznie ;D Oj przperaszam, czepiasz się sz...   18.10.2004 21:25
Nati   Wcale nie czepiam się szczegółów, ale ostatni ...   28.10.2004 12:11
Eileen   ciiii.... z komputerem już wszystko dobrze pra...   29.10.2004 15:42
Nati   7 Kruk
Cecylia ponownie zaczęła chodzić...
  01.11.2004 18:48
Lilla   O prosze! Wchodze i mysle no pewnie cos no...   01.11.2004 19:07
Eileen   Heh, bardzo fajny part. Tradycyjnie czekam na ...   03.11.2004 23:07
Nati   Właśnie kopiowałam to z Worda. Raczej nie mam ...   13.11.2004 17:23
Galia   Akcja się rozwija to dobrze. Błędy są , ale mó...   13.11.2004 21:42
Nati   poprawie jak będę miała czas. Na razie nie mam...   27.11.2004 12:59
Nati   Już nic nie wklejam, bo to nie ma sensu. Albo foru...   24.04.2005 11:17
Moonchild   Całkiem fajne opowiadanko. Dużo czasu mi zajeło pr...   26.04.2005 15:27
Nati   Myślniki wzięły się z Worda. Dzięki za pokazanie b...   26.04.2005 19:49
Nati   Dobra, wklejam jak chcieliście
Przygot...
  03.05.2005 18:17
Moonchild   Może być. Nie jest ani źle, ani dobrze. Zaczyna si...   05.05.2005 21:01
Nati   Następny rozdział już nie jest w komnacie. Jestem ...   20.05.2005 11:02
Moonchild   No widzę, że będzie duuuużo czytania :) Wklej jak ...   23.05.2005 19:04
Nati   Przymierze Krwi Cecylia obudziła się po czterech ...   24.05.2005 18:43
Moonchild   Tekst jako całość jest ok. Chciaż pierwsza scena j...   25.05.2005 22:19
Tajemnicza   Wczoraj usiadłam, przeczytałam, ale bylo pozno wie...   25.05.2005 22:57
Nati   Błędów wiem, że dużo :) Szybko, bo i tak mam już...   03.06.2005 09:26
Nati   Zmiany Powoli zaczęli kierować się do przejścia p...   07.06.2005 19:51
Moonchild   Czytało się szybko i przyjemnie. Nie zauważyłam ża...   11.06.2005 08:43
Nati   Nauka W pierwszym tygodniu nauki wszyscy szukali ...   29.06.2005 13:09
Nati   Mam pytanie. Został mi do wklejenia jeszcze jeden ...   15.07.2005 11:17
Moonchild   No wiesz to zależy wyłącznie od Ciebie, ale jeśli ...   16.07.2005 09:37
Nati   Dobra To zakładam nowy temat, ale jeszcze nie tera...   31.07.2005 16:28
Verita   Szczerze, nie bardzo mi sie podoba. Robisz mase bł...   31.07.2005 17:40
Nati   Spełnienie ostatniej prośby Nadszedł Nowy Rok. Po...   01.08.2005 18:19


Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 29.05.2024 00:01