Toksyczne Pożądanie, nienawiść i miłość (erotyk)
Projektowanie stron internetowych General Informatics, oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | ![]() ![]() ![]() ![]() |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Toksyczne Pożądanie, nienawiść i miłość (erotyk)
Anoraj |
![]()
Post
#26
|
Mugol Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 9 Dołączył: 05.04.2006 Skąd: barczewo City ![]() |
Nie wiem czy dobrze robiąc pisząc te opowiadanie.
Myślę, że porządna krytyka mi się przyda. Od razu mówię, że opowiadanie chyba nie typowe. Tak przynajmniej mi się wydaje. U mnie Pansy nie jest słodką idiotką. Przedstawię ją w tym opowiadaniu trochę w innym świetle. Za błędy z góry przepraszam. Macie odrazu Prolog i pierwszy rozdział. Miejmy nadzieje, że drugi już niedługo się ukaże. Jest oczywiście już napisany, ale jest u Gierini i przechodzi korektę. PROLOG Siedzę zanurzona w oceanie wanny zmywam z siebie Ciebie dotyk Twój poranny zmywam pocałunki resztą silnej woli powoli [Kasia Klich „Toksyczna Miłość”] Nienawiść i miłość. Dwa uczucia, które ranią. Pod każdym znaczeniem słowa „ranić”. Przecinają milionami małych sztyletów serce. Przecinają na wylot, zostawiając rany, które już nigdy się nie zagoją. Zostawiają po sobie ślad, ślad którego nigdy nie zmyjemy. Miłość- piękne uczucie, lotne ale piękne. Pod działaniem tego uczucia czujemy się wolni, szczęśliwi. Zapominamy o całym świecie. Liczy się tylko ten jedyny. Miłość to dar Boży, ale miłość nieodwzajemniona to przekleństwo. Czujemy się skołowani. Nie potrafimy normalnie żyć i funkcjonować. Każde złe słowo wypowiedziane przez tego jedynego boli bardziej niż uderzenie. Ból jest nie do wytrzymania. Nienawiść- uczucie, które posiada każdy. Wszyscy bez wyjątku nienawidzimy. Każdy ma swojego wroga. Te uczucie robi z nas zgorzkniałych ludzi, ale to nie jest najgorsze. Najgorzej jest kochać i nienawidzić tej samej osoby. W tedy to nas niszczy. Te dwa uczucia, „miłość” i „nienawiść”, niszczą nas od środka. Wiercą w nas dziury, zostawiając rany. ~ Jego dotyk paraliżował ją. Jednocześnie czuła się szczęśliwa i smutna. Bała się ruszyć. Jego pocałunki powodowały, że dech piersi ustawał. Nie potrafiła racjonalnie myśleć. A kiedy to się kończyło. Kiedy kończyła się chwila uniesienia. Chwila rozkoszy czułą się z brukana. Nie czysta. Chciała z siebie z myć ten brud. Nie mogła. Po każdej kąpieli czuła się tak samo brudna. Jej kac moralny pogłębiał się każdego dnia. Z dnia na dzień czuła się coraz gorzej. Pod maską arogancji, bezczelności, ironii i sarkazmu chowała się każdego ranka, wieczoru i popołudnia. Nie okazywała innych uczuć niż nienawiść, niechęć i wstręt do „szlam” Szlamy nic nie warte szlamy. Świat byłby piękniejszy bez nich- Palcami rozczesała długie, czarne włosy. Te zasady wpajane jej od dziecka nie dawały jej spokoju. Żyła nimi. Nie miała własnego życia. To jej rodzice decydowali za nią o wszystkim. To było nie do zniesienia. Czasami miała ochotę się im przeciwstawić, ale co by tym osiągnęła? Jedynie rodzice wydziedziczyli by ją i zrzekli się jej. A tego nie chciała. Nie chciała stracić rodziców. Mimo wszystko darzyła ich jakimś uczuciem, zupełnie innym niż nienawiść, wstręt i niechęć. To było pozytywne uczucie. Nie chciała mówić, że ich kocha bo tego nie była pewna. Ona przecież nie wie co to „Miłość”. Dla niej coś takiego nie istnieje. ~ -Jesteś zwykłą szlamą, Granger- blond włosy chłopak jak zwykle rozśmieszył swoje towarzystwo. Po korytarzu rozniósł się śmiech ślizgonów, a upokorzona gryfonka miała ochotę zapaść się pod ziemię. -A ty Malfoy jesteś prymitywną postacią mężczyzny. Jesteś impotentem- zjadliwy uśmiech pojawił się na jej ustach. Draco nie zdołał zareagować. Wyprzedziła go jego „dziewczyna”. -A ty uważasz się za kobietę, Granger? Bo ja bym jednak polemizowała na ten temat- sarkastyczny głos. Zimne oczy, przepełnione ironią. - Parkinson, jak ty byś mogła polemizować jak ty nie myślisz- czara się przelała. Pansy nie powstrzymała swojej wściekłości. Podeszła do głupio-mądrej Hermiony i z policzkowała ją. Nie pozwoli się obrażać. Na pewno nie tej cholernej szlamie. -Uważaj Granger na słowa- odeszła. Odeszła nie mówiąc nic więcej. A jej czarne włosy opadły na jej twarz, przykrywając pojedynczą łzę. To zabolało. Bardzo zabolało. Może nie należała do najmądrzejszych, ale inteligencję posiadała. Nie była słodką idiotką. Może i na taką wyglądała, ale przecież pozory mylą. ~ Siedziała na wygodnym, miękkim łóżku i wpatrywała się pustym wzrokiem w przestrzeń. Czuła się taka samotna. Potrzebowała bliskości drugiego człowieka. Nie chodziło tu jej o sex, ale o zwykłego całusa w policzek i czyichś silnych ramion na swojej tali. Do Dracona na pewno nie pójdzie. Wyśmiałby ją. Jak zwykle. Potrzebna mu była tylko do zaspokajania jego seksualnych potrzeb, ale i do tego, jak to on określił „się nie nadawała”. Dlaczego los był taki niesprawiedliwy? Wszystko waliło jej się na głowę. Jej „kochany” Dracuś nigdy nie okazał jej zrozumienia, ba on w ogóle jej nic nie okazywał, a ona tego potrzebowała. Była tylko młodą kobietą, pragnącą jego wsparcia. Nie wyobrażała sobie życia z nim. Nie potrafiła sobie tego wyobraźić. ROZDZIAŁ I Gubiąc się w uczuciach Siedziała dumnie wyprostowana. Jej spojrzenie było przepełnione kpiną i ironią. Na jej ustach błąkał się drwiący uśmiech. Wyglądała na pewną siebie dziewczynę. Ale czy taka była? Nie potrafiła sobie na to pytanie odpowiedzieć. Kiedy miała do czynienia z gryfonami drwiła z nich. Nie zostawiała na nich suchej nitki, ale kiedy to Draco z niej kpił nie potrafiła się obronić. Nie potrafiła nic powiedzieć. Kurczyła się w sobie. Nie potrafiła mu się przeciwstawić. On miał nad nią kontrole. Pełną kontrole. Co by jej kazał zrobić ona by to wykonała. Nawet jeśli miałaby zrobić coś obleśnego, perfidnego. Bała się go jak nikogo innego. Wystarczyło jego groźne spojrzenie, a już robiła to co chciał. Poczuła na swoim kolanie czyjąś rękę. Odwróciła głowę w stronę Dracona. Uśmiechał się zalotnie, a jego ręka zwinnie podchodziło coraz wyżej. Nie wiedziała jak ma się zachować. Jego ręka spoczywająca teraz na jej udzie peszyła ją. Na jej policzki wypełz rumieniec zażenowania. Próbowała delikatnie ztrząsnąć jego dłoń ze swojej nogi. Nic nie zdały się jej starania. Jego ręka powędrowała jeszcze wyżej zatrzymując się na pachwinie i delikatnie palcami ją pieszcząc. Pansy cichutko westchnęła i dłońmi zakryła oba policzki. Spojrzała na niego błagalnie, ale sama nie wiedziała czego chce. Merlinie do pomóż, bo ja zaraz zwariuje- jeszcze raz westchnęła z rozkoszy. Musiała coś wsadzić sobie do ust by nie jęknąć z rozkoszy. Położyła głowę na blacie stołu i w gryzła się w ciepłą bułeczkę. Draco przyspieszył minimalnie swoje ruchy dłonią. Pansy była na pograniczu wariactwa gdy wysunął swoją dłoń z pod jej spódniczki. Wstał i wyszedł z Wielkiej Sali. Pansy powoli podniosła głowę i palcami rozczesała swoje czarne włosy. Wstała od stołu i obciągnęła spódniczkę. Targały nią różne uczucia. Nie wiedziała co ma ze sobą począć. Wzięła głęboki wdech i wyszła z prawie pustej Wielkiej Sali. ~ Lekcje były dla niej katorgą. Nie mogła się na niczym z kupić. Wszystko wypadało jej z dłoni. Z traciła chyba z pięćdziesiąt punktów. A to wszystko przez tego padalca. Z darzenie ze śniadania powracało do niej na każdej lekcji przez co nie mogła się z kupić. Wszystko ją drażniło i chodziła jak z truta. Obślizgły gumochłon! Niech ja go dorwę! No i co wtedy? Nic mu nie zrobisz. Zabije padalca! Już widzę, jak jego dłonie zaciskają się na twojej szyi. Kłóciła się z własnymi myślami. Potrząsnęła głową i ustała na chwile podtrzymując się ściany. Wyjęła z torby ciemno zieloną gumkę i związała włosy w wysokiego kucyka. Wzięła kilka głębokich wdechów i chciała pójść dalej, ale na jej drodze stanął... Do k*rwy nędzy! Czego on chce? Spojrzała na wysokiego bruneta ironicznie i zacmokała. -Czego Potter?- jej „życzliwy” głos mógłby zamrozić głaz. -Nasz mops jest nie uprzejmy- zadrwił przystojny gryfon. Pansy nie czekając na nic przyłożyła koniec różdżki do gardła Pottera. Jej oczy mówiły jedno „zabije”. Potter przełknął głośno ślinę i spojrzał na dziewczynę uważnie. -Prosisz się o krzywdę, Potter. Tak samo, jak twoja szlamowata przyjaciółeczka- jej głos był cichy i przerażający. Tak jakby ktoś wyprał go ze wszystkich uczuć. Powoli odsunęła różdżkę od gardła chłopaka i uśmiechnęła się wywyższająco. -Nie nazywaj jej tak Parkinson, bo... -Bo co, Potter? Uderzysz mnie? A może walnieś jakimś zaklęciem?- zaśmiała się szyderczo i odeszła kołysząc uwodzicielsko biodrami. ~ Wszedł po cichu do jej dormitorium. Miał zamiar dokończyć to co zaczął na śniadaniu. Rozejrzał się po pomieszczeniu i zlokalizował ją na jednym z łóżek. Podszedł do niej i dotknął jej ramienia. Potrząsnął nim. Zero reakcji. Wzruszył ramionami i delikatnie zdjął z niej kołdrę. Leżała w majtkach i podkoszulce. Usiadł na brzegu łóżka i pogładził jej nagie udo. Brunetka zamruczała przez sen. Jego ręka dotknęła jej kobiecości. Otworzyła natychmiast oczy. Popatrzyła na niego z niemym wyrzutem. Nie miała ochoty na nic. Pocałował jej szyje. Jego ręce błądziły po jej szczupłym ciele. Nic nie mówiła. Miała cichą nadzieje, że przestanie, ale nic na to nie wskazywało. Włożył dłonie pod jej podkoszulek. -Draco, nie- wyszeptała cichutko czując jego usta na swoim dekolcie. Nie zareagował. Nadal całował jej delikatną skórę. Chciała go odepchnąć , ale przytrzymał jej ręce lewą dłonią. Prawą zaś zerwał z niej bluzkę. Całował jej nagie piersi. Nie chciała tych pocałunków. Po prostu nie chciała. I tak brzydziła się sobą. -Przestań!- z jej oczu pociekły łzy. Nie przestał. Podkuliła nogi i go odepchnęła. Przykryła się kołdrą i z kuliła się. Za szlochała cichutko. Młody Malfoy patrzył na nią z pogardą. Prychnął i wyszedł, a ona leżała i płakała cichutko. Nienawidziła go z całego serca. Tak bardzo go nienawidziła. Kiedyś Cię zabije, a wtedy poczujesz co to ból- zamknęła oczy i pogrążyła się w błogim śnie, który chociaż na chwile przyniesie jej ukojenie. |
![]() ![]() ![]() |
Anoraj |
![]()
Post
#27
|
Mugol Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 9 Dołączył: 05.04.2006 Skąd: barczewo City ![]() |
Co do tego czy to jest paring PP/DM. Niewiem czy można to tak nazwać.
Przeczytajcie sobie jescze raz prorok i przemyślcie sam początek:D I jeśli ktoś liczy na szczęsliwe zakończenie, to się przeliczył. ![]() Dobra więcej nie mówie, bo sami sobie przeczytacie w kolejnych parcikach. I nie wiem kiedy będzie następny rozdział, bo znów szkołą i sami rozumiecie. Nauka ![]() Dla Poici (Dalijki) za to, że jesteś przymnie teraz gdy tego potrzebóje. Teraz gdy ON okazał się cholernym dupkiem i tchórzem. To dla ciebie. ROZDZIAŁ IV when there's no other way Każdy z nas powinien dotrzeć tam by zrozumieć, że w tej walce sensu brak może to odbierze nam naszą głupią manię wielkości i zamiast tylko gadać zaczniemy kochać [Ich Troje- „Keine Grenzen“] Patrzyła na niego wyczekując tych dwóch słów, ale on nie potrafił się odezwać. Nie umiał tego powiedzieć, nie był pewny czym tak naprawdę jest miłość. Jego myśli krążyły wokół czekoladowych oczu i miękkim kobiecym głosie wypowiadającym „kocham Cię”. Te słowa wbiły go w sofę, sparaliżowały całe ciało. Przestał głaskać jej rudą czuprynkę, a ona patrzyła mu w oczy z tak wielką nadzieją, że nie potrafił wydusić z siebie ani jednego słowa. Nie chciał rzucać ich na wiatr. - Harry, powiedz coś!- Jej szept przerwał panującą ciszę, chłopak odzyskał zdolność mówienia i pogłaskał jej jedwabiste włosy. - Kocham cię...oczywiście, że cię kocham.- Ucałował jasne czoło dziewczyny, a ona położyła głowę na jego kolanach. Mruczała cichutko jak rozleniwiona kotka ciesząca się bliskością ukochanego, a on czuł się dziwnie. Nie wiedział czy zrobił dobrze mówiąc jej tak ważne słowa, nie był pewny swych uczuć, ale nie potrafił jej zranić mówiąc, że nie wie. Jej czekoladowe oczy patrzyły na niego z tak wielką miłością i oddaniem, nie umiał postąpić inaczej. Tylko, że jego słowa zostały wypowiedziane melancholijnie, a ona to usłyszała, ale wolała udawać, że powiedział to z takim samym entuzjazmem i zapałem jak ona. Naiwnie wierzyła, że Chłopiec-Który-Przeżył kocha ją tak samo jak ona jego. Ginny za bardzo go kochała by mu nie ufać. *** Nie poszła do niego, nie pójdzie już nigdy. Nie pozwoli mu na takie traktowanie. Nie miał żadnego prawa do niej. Nie była jego własnością, z którą mógł robić co mu się żywnie podoba. Ona była wolnym człowiekiem. A jeśli do kogoś należała to na pewno nie do tej zapyziałej tchórzofretki. Otworzyła „eliksiry zaawansowane” na stronie 759 i zaczęła przygotowywać potrzebne składniki do wywaru, kiedy wszystko miała przygotowane, zaczęła rozgniatać róg jednorożca, dopóki nie uzyskał konsystencji proszku. Przygotowany róg wsypała do kociołka i odliczyła trzy krople jadu czarnej wdowy, do ręki wzięła tasak i zaczęła siekać ogon smoka czerwonego wyobrażając sobie, że to kończyna Malfoy’a. Dziwiła się sobie, że sprawia jej to tak ogromną satysfakcje. Na ustach Pansy pojawił się jadowity uśmiech. Pokroiła ogon na równe części i wrzuciła do bulgoczącego kociołka. Kiedyś cię tak potraktuje. Ciekawe czy będziesz błagał o litość. . - W jej głowie zaczęły rodzić się chore myśli, które bardzo szybko odsunęła od siebie, kiedyś do nich wróci, a wtedy blond włosy arystokrata będzie błagał ją o litość. Zamieszała pięć razy chochlą w przeciwnym kierunku do ruchu wskazówek zegara. Eliksir zabulgotał, zmienił kolor z wściekle różowego na wściekle żółty, a nad kociołkiem uniosła się złotawo- srebrna mgiełka, eliksir udał się. -Panna Parkinson właśnie zarobiła dwadzieścia punktów dla Slytherinu, a reszta niech zobaczy jak powinno wyglądać Antidotum na każdą Truciznę.- W tym samym czasie zadzwonił dzwonek, uczniowie zaczęli podchodzić do biurka Mistrza Eliksirów by zostawić na nim swoje antidota. Kiedy wkładała wielkie tomisko do torby usłyszała brzęk rozbijającego się szkła. Podniosłą głowę i spojrzała na Granger, która stała i patrzyła z wściekłością na Dracona. -Ups. Przykro mi szlamo. - Jadowity syk rozszedł się po lochach, a Ślizgoni ryknęli śmiechem jak jeden mąż. Dziewczyna z burzą loków na głowie wybiegła z klasy ze łzami w oczach, a jej dwaj narzeczeni wylecieli za nią. Pansy poprawiła swoją grzywkę i uśmiechnęła się kpiąco. Dobrze tak tej szlamowatej dziwce. *** Po zajściu na eliksirach Draco miał wyśmienity humor i nic, ani nikt nie mógł mu go zepsuć. Pokazał tej szlamowatej Gryffonce gdzie jej miejsce. Najgorsze było to, że pociągała go fizycznie, jej zaokrąglone tam gdzie trzeba ciało. Czasem zastanawiał się jak zaciągnąć ją do łóżka, bo w jego mniemaniu do niczego innego się nie nadawała. Uśmiechnął się sam do siebie i za cel postawił sobie przelecenie Grangerówny. Wszedł krętymi schodami do swojego dormitorium i klapnął na łóżko. Nie chciało mu się iść na resztę lekcji, więc postanowił się przespać. Przynajmniej będzie wypoczęty i będzie miał siły by pomęczyć Pansy. Nadal był na nią wściekły, że nie przyszła do niego na drugi dzień. *** Jego zielone oczy błądziły po jej zgrabnym, zaokrąglonym ciele. Pociągała go i to bardzo. Nie powinien nawet na nią spojrzeć, ale nie potrafił oderwać od niej wzroku. Była zbyt pociągająca i intrygująca. Może nie była pięknością, jej twarz nadal przypominała mopsa, ale długie czarne włosy i prosta grzywka opadająca delikatnie na oczy oraz wpięty w nie zielony kwiatuszek- spineczka, dodawały jej uroku. Ach te kształty. Małe, jędrne, okrągłe piersi schowane pod zielonym topem i wypięte pośladki odziane w czarne sztruksowe biodrówki. I jak on miał spuścić z niej wzrok. No jak? Był tylko spragnionym seksu samcem. Miał dziewczynę i to jeszcze jaką. Śliczną, zgrabną i powabną, ale to właśnie ta cholernie wredna Ślizgonka go pociągała. Ginny nie była aż tak pociągająca jak ona. Ciekawe czy jest dobra w łóżku... Kosmate myśli zagościły w jego głowie. Przestał słuchać profesorki od transmutacji i zatopił się w marzeniach co by było gdyby.... ..a jej pocałunki są zachłanne czy delikatne... Jaką on miał ochotę podejść do niej i zerwać z niej te ciuchy, by móc całować i pieścić jej ciało, skórę. Rozpalić ją do granic wytrzymałości. ...przestań! Co by na to Ginny powiedziała? Zabiłaby mnie! Odsunął od siebie widok nagiej Pansy i spróbował skupić się na lekcji co mu zbytnio nie wychodziło. - Gdzie jest Pan Malfoy?- Czarnowłosa Ślizgonka podniosła nieprzytomny wzrok na profesorkę. - Nie wiem- powiedziała półprzytomnym głosem. Ziewnęła szeroko pokazując swoje migdałki wszystkim dookoła. Opiekunka domu lwa spojrzała na nią z niesmakiem i zimnym głosem kazała jej znaleźć Malfoy’a. Pansy tylko jęknęła. Dobrze wiedziała gdzie jest ta tchórzofretka. Oczywiście siedział w swoim dormitorium, bo jakby inaczej? W duchu modliła się, żeby tam go nie było. Nie chciała go widzieć, a co dopiero z nim rozmawiać. *** Nawet nie znasz mnie a oceniać chcesz Jak to jest Nie rozumiesz, że to sprawia ból A to przecież tylko kilka słów Nie obchodzi Cię, to że ranisz mnie Jak to jest Pozwól mi być tym kim chce [Gosia Andrzejewicz- „Pozwól żyć”] Cicho zapukała. Nikt się nie odezwał. Zapukała jeszcze raz, tym razem głośniej. Zero reakcji. Z irytacją otworzyła mahoniowe drzwi i weszła do środka. Rozejrzała się po pokoju w odcieniach zieleni i srebra. Wszystko było idealnie poukładane, na podłodze nie walały się śmieci. W pomieszczeniu panowała nieskazitelna czystość. Jej wzrok zatrzymał się na dużym łożu z satynowo-zieloną pościelą, na której smacznie spał On. Draco Malfoy wyglądał tak niewinnie i słodko, tak pociągająco z rozchylonymi delikatnie wargami. I dopiero teraz zrozumiała co naprawdę do niego czuje. Kochała go i nienawidziła zarazem. Podeszła do łóżka i usiadła na skraju. Wszystko było takie skomplikowane, takie niesprawiedliwe i trudne do zrozumienia. Czy każdy przeżywa to co ona? Z pewnością nie. Bo ona była jedną z nielicznych, które obdarzyły człowieka dwoma tak skrajnymi uczuciami. I to było tak piękne, ale też cholernie bolesne. Drżącą dłonią odgarnęła kilka kosmyków z czoła. Pochyliła się nad nim i musnęła jego rozchylone, malinowe wargi. W jej mniemaniu pocałunek miał być krótki, ale taki nie był. Przyciągnął ją do siebie i pogłębił pocałunek, a ona posłusznie rozchyliła usta , pozwalając tym wtargnąć szorstkiemu językowi do środka. Jęknęła cicho gdy ssał delikatnie jej dolną wargę, a jego ręce zacisnęły się na pośladkach. W tej chwili nic się nie liczyło. Nawet to, że kiedy oderwą się od siebie znów ją poniży, po raz kolejny zrani. Zatopiła się całkowicie w pocałunku, pozwalając słonym łzom toczyć się po policzkach. Oderwali się od siebie z cichym mlaśnięciem. Nie patrzyła na niego, odsunęła się i podeszła do drzwi. Wzięła głęboki wdech i odwróciła się w jego stronę. Spojrzała nieśmiało w jego oczy i zobaczyła w nich tylko i wyłącznie pogardę. Poczuła jak jej serce rozsypuje się na tryliony malutkich kawałeczków. Przywołała na twarz jak najbardziej kpiący uśmiech. -MacGonagal kazała cię przyprowadzić.- Jej noga była już za progiem gdy usłyszała zimny głos chłopaka. -Jesteś zwykłą dziwką, niczym więcej. – Słone łzy płynęły jej z oczu, jak krople deszczu po szybach. Te słowa zabolały ją jak jeszcze nigdy. Nie zagojone rany znów zaczęły krwawić. Głupie słowa bolą bardziej niż czyny, zostawiając wieczne skazy na duszy. Nie pozbędziesz się ich dopóki osoba, która ci wyrządziła krzywdę będzie żyć. *** Niszczyć łatwo trudniej wszystko znieść Gorzkie chwile dają jednak sens Dzięki tobie już wiem, nie pokona mnie, Twoje zło Teraz kiedy siłę w sobie mam Teraz kiedy los mi tworzę ja Już Wyrzucam gniew i oddalam lęk.. Wierzę że.. Nadszedł czas by mówić nie [Gosia Andrzejewicz- „Pozwól żyć”] Zimna woda spływa po jej nagim ciele, które drżało z zimna i z płaczu. Widok mąciły łzy, wszystko było bez sensu. Wystarczyło tylko przeciąć żyletką żyły i było by po wszystkim. Przestała by czuć, cierpieć. Nikt by już jej nie ranił. I co najważniejsze spotkała by Margarett. Jej siostrzyczkę. Przyłożyła ostre narzędzie do nadgarstka. Żyletka dotknęła delikatnej skóry i gdy już miała przeciąć sobie żyły przypomniały jej się słowa siostry. Była jeszcze wtedy młoda i głupia, zaślepiona ideami swojego ojca i Czarnego Pana. Margarett poznała już co to ból i prawdziwe życie. Nie daj zwieść się cierpieniu. Przeciwstaw się złu i zwycięż. Kilka lat temu wyśmiała ją. Wtedy nie wiedziała co to zło i cierpienie, teraz znała je aż za dobrze. Upuściła potencjalne narzędzie zbrodni i skuliła się. Jak ona teraz potrzebowała rad siostry, jak bardzo pragnęła by ona tu była, przy niej. Ale to nie możliwe. "Przeciwstaw się złu..."postaram się Margarett. Otarła twarz i zakręciła wodę. Zwycięży nie dla siebie lecz dla siostry, będzie silna dla niej. |
![]() ![]() ![]() |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 24.06.2024 23:16 |