Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> "Ogród i wędrowiec" (nk/zak)

Katon
post 13.05.2003 17:24
Post #1 

YOU WON!!


Grupa: czysta krew..
Postów: 7024
Dołączył: 08.04.2003
Skąd: z króliczej dupy.

Płeć: tata muminka



Rezygnuję z kontynuowanie "Mojego kochanego synka". To niewypał. Możecie to usunąć, wystawić na pośmiewisko, urządzić konkurs na najbardziej absurdalne zakończenie i wogóle cokolwiek. To miała być "prawdziwa" historia. Dzisiaj zrozumiałem, że nie powinienem pisać "prawdziwych" historii. Lepiej napisać prawdziwą historię. Niech was nie zwiedzie forma. To dosyć osobisty tekst, więc proszę o nie dopytywanie się co jest czym, itd. Zdajcie się na swoją wrażliwość.


Żył sobie kiedyś szczęśliwy człowiek. Szczęśliwy, bo miał swój dom. Miejsce, które kochał ponad wszystko na świecie. Miejsce, którego nigdy nie chciał opuszczać, a kiedy już musiał, marzył tylko o tym by do niego powrócić. Dbał o niego najlepiej jak potrafił. Nie potrafił zbyt wiele, jednak niedostatki te zastępowała jego miłość. Kaleka i ułomna, bo ludzka, ale szczera i czysta. Trzeba wiedzieć, że nie miał tego domu od zawsze. Kiedyś po prostu do niego wszedł i powiedział: "Tu chcę zostać". I został. Żył w szczęściu przez jakiś czas, jednak nic na tym świecie nie trwa wiecznie. A najszybciej przemija szczęście. Pewnego dnia człowiek ten powracał po dłuższej nieobecności do domu. Kiedy ujrzał go na choryzoncie rozpromienił się cały i przyspieszył kroku, pragnąc jak najszybciej znaleźć się w środku. Prawie biegiem przebył ostanie metry dzielące go od drzwi i radośnie pociągnąłza klamkę. Drzwi były zamknięte. Zaniepokojony chciał spróbować jeszcze raz. Nie zdążył. Drzwi otworzyły się od wewnątrz. Stał w nich wysoki, dłuowłosy mężczyzna. "To już nie jest twój dom" - rzekł tonem miękkim ale stanowczym. Po jego twarzy przebiegł jakby cień złośliwego uśmiechu. Człowiek spojrzał na niego mętnym wzrokiem. Nie było w nim złości. Była w sercu. Złość i ból. Odwrócił się na pięcie i odszedł tłumiąc łzy. Jeszcze raz spojrzał na dom. Widocznie nie umiał o niego zadbać. Może tak będzie lepiej. Przyspieszył kroku. Wtedy stał się wędrowcem.
Wędrowiec szybko pojął, że nie umie żyć bez swojego domu. Mimowolnie krążył wokół niego, zataczając węższe lub szersze kręgi, wierząc podświadomie, że kiedyś drzwi znów staną dla niego otworem. Wierząc, że może być tak jak dawniej. Czasem nocą podkradał się bardzo blisko i patrzył. Widział, że nowy właścieciel wcale nie dba o dom lepiej niż on. Widział, że to nie jest odpowiedni człowiek. Którejś nocy, podczas takiej obserwacji zdał sobie sprawę, dom jest pusty. Tamten człowiek zniknął. Odszedł. Z biciem serca wędrowiec podkradł się pod próg i trzęsącymi się dłońmi pociągną za klamkę. Drzwi były zamknięte. Odszedł smutny, ale zarazem pełen nadziei. Nadzieji, że pewnego dnia będzie mógł wejść do środka. I będzie jak dawniej. Wędrował dalej, tu i tam, jednak nigdy nie oddalał się zanadto od domu i często zakradał się po próg. Nie miał odwagi pociągnąć za klamkę. Nie musiał. Któregoś razu drzwi otworzyły się od wewnątrz. Wędrowiec zobaczył w nich mężczyzne. Innego niż wtedy. Przyjrzał się mu i zrozumiał, ąe ten człowiek ma prawo do tego domu. Wędrowiec nie mógł i nie chciał tegoi prawa gwałcić. Wiedział, że dom jest i będzie w dobrych rękach. Wiedział, że musi odejść. Odejść naprawdę...........


User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Katon
post 14.05.2003 14:47
Post #2 

YOU WON!!


Grupa: czysta krew..
Postów: 7024
Dołączył: 08.04.2003
Skąd: z króliczej dupy.

Płeć: tata muminka



Odszedł. Pierwsze kroki były trudne, ale on był bardzo zdeterminowany. Wiedział, ża podjął słuszną decyzję. Wiedział też, że nie może się odwrócić. Mógłby wtedy dostać ataku pasji, a to byłoby najgorszą rzeczą jaka mogłaby się stać. Podeptałby czyjeś szczęście i ostatecznie przekreślił szansę na swoje. Przyspieszył. Z każdym następnym krokiem napięcie opadało. Jego stopy stawały się coraz lżejsze. Tak jak serce. Kiedy wyszedł na pobliskie wzgórze jego w twarz uderzył go chłodny i rześki podmuch wiatru. Wędrowiec zachłysnął się nim i uśmiechnął się. To było ostatnie miejsce z którego było widać dom. Nie obejrzał się. Pobiegł w dół, z wiatrem we włosach i śpiewem na ustach. Biegł przed siebie a pierś rozpierało mu jakieś szalone uczucie. Był wolny! Mógł teraz iść gdzie tylko chciał. I poszedł. Odkrywał dla siebie piękne krainy i zapierające dech w piersiach widoki. Wspinał się na szczyty gór i nurkował w gorących morzach. Zaprzyjaźnił się z gościncami, traktami i leśnymi ścieżkami. Towarzyszył mu wiatr. I muzyka. Często, gdy siedział wieczorami przy ognisku myślał o domu i jego właścicielu. Uśmiechał się do siebie i głośno powtarzał: Biedny człowiek......Tak, biedny. Nigdy nie pozna smaku tej szalonej wolności. I tego szczęścia,jakim napełnia podmuch rześkiego wiatru wiejącego w twarz. Wędrowiec co jakiś czas powracał w rejony w jakich stał jego dawny dom. Po części z sentymentu i chęci odwiedzenia dawnych miejsc, po części z ciekawości. Stawał wtedy na wzgórzu i z uśmiechem spoglądał na dom. Bez bólu i bez żalu. Jeśli akurat widział właściciela machł mu wesoło i odchodził. Bez żalu i bez bólu. Był wolny.
Godzinę drogi od domu rósł pewien ogród. Wędrowiec znał go doskonale. Dawniej, kiedy tułał się zrozpaczony po całej okolicy często przysiadał obok ogrodzenia, kryjąc się w cieniu dużych gałęzi i słuchając ich pocieszającego szumu. Wiedział też, że z ogrodem tym związana jest pewna smutna historia, ale nigdy o niej nie rozmyślał, będąc zbyt zajęty swym własnym bólem i myśleniem o domu. Teraz, gdy powracał w te rejony, też często przystawał w pobliżu ogrodu, aby chwilę na niego popatrzeć. A był to ogród wyjątkowo piękny. Pomiędzy wielkimi i mniejszymi drzewami rosła bujna trawa przetykana najróżniejszymi kwiatami. Patrząc przez ogrodzenie można było też dostrzec srebrzystą taflę sadzawki. Wędrowiec wiedział jednak, że ten ogród skrzywdzono. Patrząc uważniej można było dostrzec połamane gałęzie i zdeptane kwiaty, które z mozołem odrastały i nabierały kolorów. Wędrowiec, tak jak dawniej, lubił siadać przy ogrodzeniu i słuchać szumu gałęzi, na który odpowiadał swoimi opowieściami. Lubił ten piękny ogród, ale nigdy nie pragną do niego wejść. Nie chciał znaleźć się wewnątrz żadnego ogrodzenia. Zawsze wstawał i odchodził. Razem z wiatrem i muzyką. Był przecież wolny.
A jednak wszytko kiedyś się kończy. Pewnego dnia, Wędrowiec siedział przy ogrodzeniu i słuchał szumu gałęzi. Pewnego dnia, tak jak zawsze chciał wstać i odejść. Chciał, ale nie mógł. A może już wtedy nie chciał? Zdziwiony własnym zachowaniem spojrzał na ogród. Spojrzał i zrozumiał. Po raz pierwszy w życiu, Wędrowiec zapragną wejść do środka. Natychmiast pomyślał o jeszcze niezdobytych szczytach i jeszcze nie odkrytych morzach. Wiatr ustał. A on nie chciał odchodził. Chciał wejść do ogrodu. A ten ogród nie był przecież jego........

Troszkę sobie źle obliczyłem długość. Całość będzie jednka trzyczęściowa. Przepraszam wszystkich, którzy liczyli na zakończenie.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 15.05.2025 06:15