Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Z Pamietnika Śmierciożercy..., ...czyli jak uciec z Azkabanu ;D

Arendhel
post 06.09.2008 22:44
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 30
Dołączył: 05.09.2008

Płeć: Kobieta



To jest moje pierwsze opowiadanie na forum . Więc badźcie wyrozumiali ... mam nadzieje że wam się spodoba , a jeśli nie to mi to powiedzcie w prost i nie owijajcie w bawałne ... Najwyrzej to skasuje i zamknę sie w sobie ... biggrin.gif

Tak dla informacji, opowiadanie jest na podstawie ksiązki J.K. aczkolwiek postać główna nie wiele ma z nią wiele wspólnego ... no praktycznien to wogóle nic ich nie łaczy! biggrin.gif Ale to tylko taki szczegół ...

PS.: Nie zwracajcie uwagi na błedy ortograficzne bo jestem dyslektykiem tongue.gif ( wiem, tragiczne ... ale potwierdzone przez specjaliste...ehhh)

Życze miłego czytania ! ( Mam nadzieje że to nie wpłynie bardzo na wasza psychikę tongue.gif )


~***~

W ciemności otworzyły sie drzwi . W których pojawiła się Meriweath oraz dwóch aurorów ciagnących ją usilnie :
- Nic na mnie nie macie... - krzyczała probójąc wyrwać się z uścisku .
- Mamy na ciebie więcej niz ci się wydaje ...- powiedział Szalonooki Moody z szerokim uśmiechem .
- Czarny Pan ...- nie dokonczyła bo aurorzy wrzucili ją jak worek kartofli do jednej z cel w Azkabanie .
- Posiedzisz do czasu przesłuchania ... - powiedział Deadalus Diggle - albo do kiedy dementor cię mocno ucałuje .
Meriweath podbiegla do drzwi z wyrazem zimnej furii na twarzy , lecz nagle przed aurorami wychylił się dementor .
Meriweath stanęła jak spraliżowana i poczuła zimno oraz ogromny strach do tej zakapturzonej postaci . Całe szczęście, radość, zawzietość i żądza mordu natychmiast się ulotniła a panna Mortifer zemdlała .

***

Meriweath otworzyla oczy . Wygladało na to że nastał już nowy dzień gdy zauwarzyła promienie światła przez szczeline którą można było nazwać oknem . Było zakratowane i raczej uciec się przez nie nie dało . Zmrózyła oczy i przyglądała się swojej celi .
Była mała , brudna ,wilgotna ,śmierdząca , a po wsztystkich kontach chodziły szczury . Meri wzdrygnęła się na ich widok . Nie żeby sie bała , ale były takie ochydne i niehigieniczne . Spojrzala na ściane po swojej prawej stronie i zauwarzyła tysiące poskreślanych kresek .
Widocznie ten kto tu był przed nią przeszmuglowal krede i zrobił sobie kalendarzyk . Kobieta spojrzała wyczekująco na drzwi ...
- Nie dam sie im złamać ! - powiedziała do siebie .- Jak ten zdrajca Snape ( smile.gif )...

Nagle otworzyły się drzwi . Stał w nich Szalonooki. Meriweath uniosła wzrok i wstała z zamiarem uderzenia go w twarz . Jednak zatrzymały ją ... kajdanki . Teraz dopiero zauawrzyła że jest przypięta do ściany .
Na jej twarzy pojawiło się zaszokowanie ,ale szybko je ukryła i wyprostowala się dumnie patrząc na niego z góry .
- Ty mi tu sie nie wyginaj ... masz dzisiaj przesłuchanie na którym zdecydują czy zostaniesz tu aż do swojej zasranej śmierci, czy od razu dementorzy cię ucałują .
- Nie wybieram ani jednego ani drugiego , wole uciec ...
Moody patrzył sie na nią spokojnym wzrokiem gdy nagle wybuchł gromkim śmiechem :
- Karzdy tak mówi ...- obkręcił się na pięcie i odszedł nadal się śmiejąc .
- Jeszcze zobaczymy ... - powiedziała sama do siebie .

***

- 30 maja, przesłuchanie śmierciorzercy Meriweath Mortifer - powiedział minister - Podejrzana o mordy na czterech aurorach : Nimfadorze Tonks ,Emeline Vance , Kinksley Shackelbocie i Sturgirze Podmorze , oraz uczniu Hogwartu Harrym Poterze ( nienawidze go tongue.gif smile.gif biggrin.gif ) .
Oskarrzyciele : Korneliusz Oswald Knot , Minister Magii ; Amelia Suzan Bones , Kierownik Przestrzegania Prawa Czarodziejów . Protokolonataka Lauren ...
- Przejdźmy do rzeczy ...- warknęła dośc głośno Meriweath zamknięta w specjalnej klatce z której w żaden sposób nie mogłaby uciec, przekrzykując Knota - ...nuży mnie ta wasza ministerska etykieta , już wole wrucić do Azkabanu ...
- Nie denerwój sie , wkrótce wrócisz - życił Moody .
Sędziowie Wizengamontu się roześmieli ale Knot ich natychmiast uciszył ręka .
- Czy przyznajesz sie do stawianych...
- Tak przyznaje sie - znów weszła mu w słowo .- I jestem z tego dumna ...
Po calej sali rozeszły się szepty ...Meriweath opserwowała wszystkich z nieskrywana satysfakcją .
- Jesli to wszystko to może ... - rzuciła Meri .
- NIE PRZERYWAJ MI !!!- wybuchnął w końcu Minister Magii .- MOŻESZ SPĘDZIĆ W AZKABANIE CAŁE SWOJE PARSZYWE ŻYCIE I NIC CIĘ NIE RUSZA ?!
Meiweath wzruszyła ramionami na tyle ile mogła .
- Meriweath Mortifer stoisz przed Rada Prawa Czarodziejów aby odpowiedzieć na zarzuty związe z działalnością śmierciorzerców - oznajmił Knot próbując oswoić swoje nerwy .- Wysłychaliśmy obciążających cię zeznań i wkrótce wydamy werdykt , czy chcesz dodac coś do swoich zeznań zanim ogłosimy wyrok ?
Pokręciła sztywno głową i stała dalej w milczeniu .
- Dziewczyno czy ty nie żałujesz w ogóle tego co zrobiłas !!!?- wykrzyknął Knot wstając .
Meriweath stała patrząc sie z krwiorzerczym uśmiechem na Knota który po chwili zaczął z nerwów bawić się piórem .
- Proszę wyprowdzić oskarżoną ... - Minister zniżył wzrok i wpatrywał się teraz w swoje papiery na biórku jakby były najciekawszą rzeczą na świecie .

C.D.N

//poprawiłam błąd w tytule.
//hazel


Ten post był edytowany przez hazel: 07.09.2008 18:26


--------------------
Czas nie leczy ran,
on przygotowuje nas do bólu...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Arendhel
post 07.09.2008 18:14
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 30
Dołączył: 05.09.2008

Płeć: Kobieta



No to dodaje wam na dokładkę kolejną część opowiadania . Mam nadzieje że bedzie sie wam podobał ... choć pewności nie mam ( trzeba mieć nadzieje ) smile.gif .

~***~

Meriweath zostala ponownie wprowadzona na sale.
- Sedziowie Wizengamontu żądają uwiezienia cię w Azkabanie na ... - Knot znów zaczął.
Meriweath całe życie przeleciało przed oczami.
- Nieee...- krzyknęła ponownie przerywając monolog Ministra.
- Słucham? - spojrzal na nią wyczekująco - Czy chciałabyś jednak coś dodać?- na jego twarzy było widać satysfakcje .
- Nie! - powturzyła - Nie chce iść do Azkabanu ... - wyobraziła sobie siebie gdy straciła zmysły.
- A jednak nie chcesz wrócić ...- zakpił Moody -...boisz się?
Meriweath zgromiła go wzrokiem.
- Wole smierć ... - dodala po chwili i wyprostowała się na tyle ile nie mogła by pokazać Moodiemu że się nie boji.
- Wlaśnie będziesz tam aż do swojej śmierci!- dokończyl swój tekst Knot.
Wszyscy w sali zaczeli pospiesznie szeptać.
- Jednak mamy dla ciebie pewna propozycje która może uratować twoje nędzne życie. - powiedziala podsekretarz Ministra - Czy jesteś zainteresowana?
Meriweath pozwoliła sobie zagościć wzrokiem na twarzy Umbrige.
- Widzę że tak ...- rzuciła z szerokim uśmiechem - a więc jeśli podasz nam nazwiska znanych ci śmierciorzerców i pomożesz nam ich znaleźć ...
- Nigdy . -weszla jej w zdanie.
- Jak sobie życzysz - powiedzial Minister -...nie bedziemy się z toba cackać! Mam jeszcze pięciu śmierciorzeców do przesłuchania...
- Powodzenia ...- znów weszła mu w zdanie.
Knot wziął głęboki oddech i powiedział:
- Aurorzy, prosze zabrać więźnia do Azkabanu ...- wydobył w końcu z siebie Minister.- Uwarzam przesłuchanie za zakończone ...
Szalonooki satnął przy klatce i szepnął dziewczynie.
- Dementorzy się juz napewno za toba stęsknil.
Meriweath odwróciła glowę w strone aurora i zauwarzyła lekki uśmieszek.

***

Meriweath znów trafiła do Azkabanu.
Po pewnym czasie dziewczyna przestała wiedzieć jaki jest dzień , miesiąc , lub chociarzby rok ... Nie wiedziała od jak dawna znajduje się w tym mrocznym ociekającym wilgocią miejscu.
Dementorzy przychodzili do niej karzdego wieczoru i wysysali z niej troche życia, pastwiąc się nad nią i przedłużając karzdego dnia jeszcze bardziej swoje wizyty.
Szalonooki który co jakis czas ją "odwiedzał" naśmiewał się z niej że muszą ją bardzo lubić. Jej przemęczone ciało bez ustanku przywoływało ją do porządku zakazując najmniejszego wypoczynku.
Od pewnego czasu zaczęła przypominac nawet cele w której była zamknięta ... jej strój był podobnie szary i bródny , całe jej cialo bylo "drugiej świerzości" ,a od czasu gdy dowiedziala się że dają jej tylko jeden posilek dziennie i to do tego jakis spleśniały, omszały i stechły chleb a do tego śmierdzacą wodę w ktorej pływały jakieś owady , była jeszcze chudsza niż zwykle .
To wogole nie przypominalo jej dawnego zycie za którym bardzo tęskiniła ... ale myśl że kiedyś z tamtąd ucieknie trzymała ja przy zdrowych zmysłach .

***

Któregoś wieczora ponownie przyszli dementorzy. Meriweath wyczuwała już nawet kiedy przyjdą się nad nia pastwić. Torturowali ja przez wiele godzin. W końcu pomyślała że mogłaby skonać i że dłużej tego nie wytrzyma . Wszytko by się skończyło i miała by święty spokój ... nawet jesli trafiła by do piekła. To lepsze niż to ...
Nagle do celi wpiegł perliście biały ryś - patronus. Wypeńdził obu dementorów, za co Meri podziekowała mu spocona na całym ciele z lekkim uśmiechem uznania ... który zaraz znikł gdy zobaczyla w drzwiach Moodyego. Na jej twarzy wykwitł grymas bólu i odrazy:
- Jak sie dzisiaj mamy? - zagadnął auror do prawie skonnanej dziewczyny .
- A jak wygladam? - wycharczała .
- Okropnie ...- skwitkował obracając w palcach kopertę.
- No to masz odpowiedz ...- w tym momecie znów na niego spojrzala i zauwrzyła kopertę ze złota pieczęcią .-... co to..?- spytala slabo.
- Wiedzialem że się zapytasz... - wyciagnal do niej koperte - w tych oto rękach trzymam twoje życie ...
Meriweath rozszezyla lekko powieki i wpatrywała sie jak zakleta w przedmiot w rekach aurora.
- Złapalismy śmierciorzerce który nie stawiał się tak jak ty i poszedł na współprace.- znów zczął obracać list w rękach .- Dał nam pewne informacje ... cześć z nich dotyczyła ciebie , pewnie sie cieszysz ...- uśmiechnąl się krzywo .
- Jestem wprost uradowana... - odzyskiwala powoli swój bojowy charakter .
- Bezczelna, jak zwykle ...- roześmiał sie goszko - ...ale nie przerywaj mi bo się nie dowiesz ...
Meriweath zamieniła sie w słuch .
- Więc, na czym to ja... ach , tak wyśpiewał nam gdzie znajdują się ... chyba 5 śmierciorzeców. Z ich gromadki niestety udalo nam się zlapac tylko 2 . A i wydał tez że torturowałaś ... 3 mugoli ...
Meriweath rozjaśniła sie twarz gdy przypomniala sobie o tym jak torturowła tych mugoli i jak krzyczeli z bólu oraz błagali ją o szybka śmierć .
- Robiłam to dla rozrywki ...- skwitkowała i machnęła reka jakby odganiała muche .-... a to coś zmienia?
- Wiele...
- To znaczy ?
- No cóż , Ministerstwo znów zaczęło omawiać tą twoją głupia sprawę no i w tym liście - pomachał nim . - jest wszystko wytłumaczone ... co ja ci bedę gadał .
Auror złamał złota pieczeć ,a koperta natychmiast wzleciala w powietrze i przybrala ksztalt ust :
- Panno Meriweath Mortifer , skazana 30 maja 2008 roku na dożywocie w Azkabanie . Chcemy panią powiadomić że po przeanalizowaniu nowych dowodów z wiarygodnego źrudła które zmuszają nas do zmieniania wyroku, Zostanie pani stracona 31 grudnia, czyli dokładnie za tydzień, przez jednego z dementrów Azkabanu który zloży na pani swój pocałunek . Pragnę wyrazić nadzieje że miewa się pani dobrze, Korneliusz Oswald Knot, Minister Magii .Ps.: Ssdzę że jest pani zadowolona z takiego wyroku bo o ile pamietam wolała pani ŚMIERĆ .
Po chwili koperta wybuchła a z niej wypadły zlote fajerwerki i ułożyło się w literkę "MM" jak Ministerto Magii .
- Korneliusz ma bardzo dobre poczucie humoru .- zachichotał Alastor . - Zważywszy na okolicznosci dnia twojej śmierci .
- Przepraszam?
Moody ktory zbierał sie juz do wyjścia byl zszokowany slowem "Przepraszam" w ustach śmierciorzercy:
- No co?- wybrnąl jakoś ze swojego szoku .
- Jak się nazywał ten zdrajca ? - ostanie słowo wypluła z obrzydzeniem .
- Igor Karkarow .- powiedzial spokojnie .
- Plugawy mięczak ! - wykrzyknęła i cisnęła talerzem ze spleśniałym chlebem w ściane roztrzaskując go na miliony części .
- No i nie bedziesz miala kolacjii ...- spojrzał na jej zmarnowaną postać - ...w sumie , niedługo umrzesz więc moge na ciebie poświęcic batonik . - wyjął z kieszeni batononik troche juz rozpuszczony i nie wygladający zachęcająco .- ... mam go juz od trzech dni w tej kieszeni , ale i tak jest lepszy niz to .- pokazał na spleśniały chlep leżący na ziemi . Żucił jej batonik .
Meriweath zręcznie go złapała . Obejrzała go dokładnie i odrzuciła na ziemię :
- Mugolski . - wypluła z niesmakiem .
- To nie jedz . - burknął i wyszedł .
Meriweath obserwowała batonik tak jaby zaraz miał dostac nóg i pobiedz za Moodym . Odwróciła wzrok i skrzywiła się na myśl o nugacie oblanym czekoladą ... a ona tyle nie jadła . Zaburczało jej mocniej w brzuchu i spojrzała ponownie na zawiniątko .
Przez głowe przebiegła jej mysl by zjeść go lecz zaraz zbesztala sie oschle i powiedziala , odwracjąc wzrok :
- Mugolskie gówno ...- warknęla .
Nad ranem zjadła batonik .( biggrin.gif )

C.D.N


--------------------
Czas nie leczy ran,
on przygotowuje nas do bólu...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 17.06.2025 20:51