Być Szczęśliwym Mimo Wszystko.., Hermiona & Dracon.
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | ![]() ![]() ![]() ![]() |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Być Szczęśliwym Mimo Wszystko.., Hermiona & Dracon.
Liryczny_Wandal |
![]()
Post
#1
|
![]() Mugol Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 9 Dołączył: 11.02.2009 Skąd: St.B - PoLsKa - Nie Elegancja FrAnCjA Płeć: Kobieta ![]() |
Cześć. Chcę wyrozumiałości i szczerej krytyki.
![]() Zimny i ponury dzień, w sam raz na spacer, pomyślał z przekąsem Dracon. Siedział w swojej willi, spadku po nie żyjących już rodzicach, którzy zginęli w walce dobra ze złem, w walce, w której Harry Potter zabił Lorda Voldemorta. Na kolanach siedziała mu córeczka, Elizabeth. Powinna być w przedszkolu, ale potrzebował miec przy sobie kogoś bliskiego jego sercu, zwłaszcza, że dziś jest ten dzień. Miał na sobie czarny, równo skrojony i szyty na miarę u sławnego krawca garnitur. Dzięki spadkowi rodziców mógł sobie pozwolić na jakikolwiek luksus i życie ponad miarę. Beth ubrana była w śliczną kremową sukieneczkę, białe rajstopki i pantofelki dopasowane do kreacji, na głowie miała słomkowy kapelusz, który miał za zadanie chronić ją przed listopadowymi podmuchami wiatru. Za godzinę miał pojawić się tu jego najstarszy syn, Jake. Siedemnastoletnia kopia swego ojca za czasów szkolnych - platynowe włosy, szare, pociągające oczy, blada cera, krwistego koloru wąskie usta. Ale z charakteru był istnym przeciwieństwem; odpowiedzialny, poważny, przykładny. Unikał kobiet jak ognia i w ogóle się nie otwierał przed nimi, nie chciał angażować się w jakiekolwiek związki, bo nie chciał być zraniny. Strasznie wrażliwy. Dwaj bliźniacy, Xavier i Francis, byli od niego o trzy lata młodsi. Jednojajowi - kropka w kropkę. Podłużne twarze, niebieskie oczy i blond czupryny. Rozrabiaki. Identyczni z charakteru, bardzo żywi, roześmiani i inteligentni chłopcy. Beth - choć miała dopiero pięć lat - miała swoje kobiece i kapryśne humory i Dracon musiał przyznać, że wyrośnie z niej silna i niezależna kobieta. Skorpius miał pół roku i teraz sobie grzecznie spał na górze, jak zwykle. Był cichym i spokojnym dzieckiem. Od niedawna zajmowała się nim niania. Niania - nie matka... Usłyszał trzask zamykanych drzwi i szybko zerwał się na nogi, wziął małą Beth na ręce i wszedł do holu. Bardzo uczekiwał powrotu synów na łono rodzinne. Dziewczynka chyba też, bo się uśmiechnęła. Była bardzo do niego podobna, z resztą - wszystkie dzieci były do niego podobne. Do niego - nie do matki... Bardzo żałował, bo jego żona była bardzo piękną kobietą. Brunetką, a w jego domu panoszyły się same blond czupryny o nieskazitelnie mlecznych cerach, prostych włosach i - w różnych odcieniach - niebieskich oczach. Wdali się całkowicie w niego. Czyste tatuśki, jak przywykł ich nazywać jego przyjaciel, Blaise Zabini. - Witaj, tato - dwaj bliźniacy rzucili się na Dracona i uściskali go mocno, blade uśmiechy gościły na ich wargach, najstarszy syn ograniczył się tylko do uściśnięcia dłoni ojcu, nie zobaczył żadnego blasku w jego oczach, pozostał tam tylko smutek, ból i cierpienie. - Cieszę się, chłopcy, że was widzę, naprawdę! - Dracon również uśmiechnął się z wysiłkiem. Młoda Beth szalała z radości, że jej kochani bracia ją odwiedzili. Mimo woli, twarze Malfoy'ów się trochę rozjaśniły. - Wiesz, ojcze, wielo o tym wszystkim myślałem, i doszedłem do wniosku, że tak nie można - odezwał się Jake. Był zdenerwowany, mówił krótko, tak jakby więcej słów wypowiedzianych sprawiały mu przykrość. - Musisz wyjść na dwór, wrócić do pracy, żyć tak, jak... kiedyś - te słowa wypowiedział tak cicho, że zaczął się zastanawiać, czy ktoś, w ogóle, go usłyszał...? Bliźniacy na tą wzmiankę zaprzestali swych zabaw z siostrzyczką i spojrzeli na brata, i ojca. - Minął dopiero miesiąc, właśnie dziś - uciął krótko. Nawet nie spojrzał na nikogo, jego wzrok był martwy i przenikał przez dusze wszystkich zgromadzonych. Jake poczuł gęsią skórkę i zrobiło mu się nieprzyjemnie chłodno. - Mama by tego nie chciała - walczył nadal, bo nie mógł patrzeć, jak ojciec coraz bardziej zamyka się w sobie. I tak teraz odzywał się do niego iście bezosobowym i lodowatym tonem, to wiedział - a przynajmniej miał taką nadzieję - że ojciec go kocha. - Nie obchodzi mnie to, co by chciała wasza matka - warknął Dracon. ten temat był dla niego świeży, za świeży aby mógł o tym rozmawiać. - Właśnie! Nigdy Cię to nie obchodziło, co mama miałą do powiedzenia - Jake nie ustępywał. - Zawsze ją ignorowałeś i dawałeś do zrozumienia, że masz nad nią władzę jakby była nic nieznaczącą kobieta, a była bardzo wartościowa! Była inteligentna i czuła w przeciwieństwie do Ciebie! Gdybym był na Twoim miejscu, to po tych dwudziestu latach małżeństwa, kochałbym ją bardziej niż my wszyscy razem wzięci! - Ale nie jesteś na moim miejscu i nigdy nie będziesz - wycedził przez zaciśnięte zęby Senior Malfoy. Cały czas zaciskał pięści, które cały czas mu się pociły. Nie mógł wytrzymać tej presji, jaką narzucił mu Jake. - Nie wiesz nic o naszym małżeństwie i niech tak zostanie. Powiadają żeś mądry, więc wykorzystaj nalezycie swą inteligencję. - Może i mówią, ale ona była moją matką. Biłeś ją, torturowałeś, katowałeś i wykańczałeś psychicznie, chyba mam prawo wiedzieć, jak było z wami, prawda? - To niech powie Ci sama - wrzasnął Dracon, a po jego słowach zapadła cisza, którą przerwał płacz Elizabeth. - Nienawidzę Cię, Malfoy - powiedział Jake, na pozór opanowanym i spokojnym głosem, choć w gardle coś go dławiło. Chciał dodać jeszcze "przepraszam, tato, kocham Cię", ale nie mógł już wykrztusić z siebie ani jednego słowa. - Rób jak uważasz - mruknął Dracon, a Jake nawet nie próbował ukryć rozczarowania. Chciał aby ojciec zaprzeczył, walczył lub też mu wygarnął, że go nienawidzi, ale nie był przygotowany na taką obojętność i zgodność! Wziął Beth na ręce, odezwał się coś do braci i poszedł na górę. Bliźniacy spojrzeli po sobie i już wiedzieli, co dokładnie zrobić - poszli za Jake'em. Dracon patrzył jak wszystkie jego dzieci odchodzą. Serce pękało mu na miliony drobnych kawałeczków. Jego żona nigdy by nie dopuściła do takiej sytuacji. Wytłumaczyłaby dzieciom zachowanie ojca, a oni potulnie i ze skruchą zaczeliby go przepraszać. Ale jej już nie było w ich życiu i nigdy nie będzie... Sam doprowadził do nienawiści między swoją rodziną. Robił to samo, co kiedyś jego ojciec. Boże! A tak się zrzekał, że nigdy nie pójdzie w jego ślady, ale w głębi duszy czuł, iż jego żona wiedziała, na co się godziła i wiedziała, że będzie taki sam jak Lucjusz Malfoy. Za godzinę mieli iść do kościoła, a tymczasem jego dzieci się wyprowadziły. Widział jak niania wychodzi zaraz po ich pójściu na górę, a sami z walizkami, wyszli po trzydziestu minutach. Dracon siedział cały czas w tym fotelu, sączył Brandy i patrzył jak odchodzi od niego wszystko to, co tak naprawdę w życiu bardzo mocno kochał. Zabrali mu nawet Scorpiuska, jego maleńką kruszynę... Głupi! Nawet nie oponował! Jego cholerna duma! Dlaczego nie pozwoliła mu ich zatrzymać?! Znienawidził siebie za to, kim jest i za to, kim mógłby być, dlaczego nie był inny...? Dlaczego żona od nich odeszła?! Obwiniał ją za każde nieszczęście jakie spotkało jego rodzinę w ciągu minionego miesiąca. Nie chciał, żeby ich zostawiała, żeby zabierała ze sobą ich ostatnie dziecko - chciał je kochać tak samo, jak kochał wszystkie... Na razie takie wprowadzenie. Bless ya! -------------------- nie płacz po mnie, proszę..
i tak jesteśmy z dala od sceny i ocen.. :O Track13 |
![]() ![]() ![]() |
Liryczny_Wandal |
![]()
Post
#2
|
![]() Mugol Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 9 Dołączył: 11.02.2009 Skąd: St.B - PoLsKa - Nie Elegancja FrAnCjA Płeć: Kobieta ![]() |
4.
Dracon został w krypcie jeszcze długo po tym, jak jego dzieci wyszły. Myślał, że stoczy cięższą bitwę, lecz ta również nie należała do łatwych. Miał jeszcze jeden sekret, którego nikomu nie wjawi. Okrutny i bestialski. Podszedł do jednego z grobów i popatrzył na szarą tabliczkę. Bez wyrazu, ani czegoś, co wskazywałoby na to, że spoczywa tam kobieta, która tryskała energią i miała pełnię chęci do życia, że lubiła jaskrawe kolory i skromny ubiór, kobieta, która zawsze chciała spędzić dwa dni na Karaibach, z nim, a on jej tego nie ofiarowywał z błahych powodów. Kobieta, która mimo przeciwności losu nie poddawała się i kochała go. Kobieta, bez której nie wyobrażał sobie już życia. Kobieta, którą również kochał. I kobieta, którą zabił.. Tego dnia, gdy wracał z konferencji, już w samolocie wisiało nad nim złe fatum, bo wylał na siebie gorącą kawę. Zaklął siarczyście, cholernie potrzebował tego napoju bogów, aby móc normalnie funkcjonowac. Chciał znaleźć się jak najszybciej w domu. Wyjechał na dwa tygodnie, a przed wyjazdem żona oferowała mu kuszące zapełnienie straty czasu. Na samą myśl robiło mu się gorąco. Szofer się spóźniał, więc wynajął samochód z lotniska. Było strasznie ciemno, a na przednią szybę spadały grube krople deszczu - wycieraczki nie nadążały z oczyszczaniem. Jechał i cały czas przeklinał. Był już całkowicie pobudzony, a na myśl o tym, co będzie robił z żoną w domu, cały żar skupiał się w dolnej partii jego ciała. Dodał gazu. Zza zakrętu wyłoniło się auto, zasłoniło mu widoczność, bo jechało na długich światłach. Wściekły, pomylił pedał gazu z hamulcem, auto przyśpieszyło. Nie zdążył wyhamować, gdy stracił tamto auto z pola widzenia. Spojrzał w lusterko wsteczne i na moment zamarł - nie było tam tego cholernego samochodu, ale zaraz się zrelaksował, bo pomyślał, że mogło zniknąć za zakrętem. Przecież nie mogło spaść w przepaść, myślał oddalając samochód od krawędzi jezdni, powinni zamontować tu barierki ochronne tak na wszelki wypadek i przyszłość. Dojechał do domu. Cisza. Zajrzał do pokoju Beth - jak zwykle wyglądała anielsko. Na chwilę, na jego przystojnej twarzy zagościło poczucie winy, że za mało spędza z nią czasu, ma ją tylko jedną, a miałby dwie. Wina znika, gdy pomyśli, że żona jest w ciąży i znów urodzi mu córeczkę. Za chwilę obiecuje sobie, że będzie spędzał z nią każdą wolną chwilę. To samo myśli o Scorpiusie z tym, że teraz jest zadowolony, bo ma wspaniałych synów, jest z nich dumny, a Jake przejmie po nim pałeczkę. Zdziwiony, zauważył, że jeszcze nie ma przy nim żony. Spojrzał na zegarek. Już trzydzieści minut minęło, jak przekroczył próg domu. Uśmiechnął się, bo ten czas spędził tylko z dziećmi, dobrze, dotrzymuje danej sobie obietnicy. Jest dobrym ojcem. Po czterdziestu pięciu minutach poczuł niepokój i bolesny skurcz w żołądku. Ona mnie zdradza!, z tą myślą zaczął przeszukiwać mieszkanie. Godzina, myśli, że za chwilę zwariuje, jak nie ujrzy twarzy swojej pięknej i młodziutkiej, latynoskiej żony. Wtem pojawia się pomoc. Kucharka wbiegła do salonu. Była czymś poruszona i zdenerwowana. Jak wybuchnie płaczem to ją zwolni albo da urlop, bo wspaniale przyrządza kurczaka i robi pyszne sałatki. - Panie Malfoy! Proszę pana! Proszę włączyć telewizję! - Krzyczała od progu. - Nie mam.. - Na kanale piątym mówią o pana żonie, o pani Malfoy - wybuchnęła płaczem i uciekła. Poczuł pięść w brzuch. Nie mogła przecież wywołać żadnego skandalu, nie zrobiłaby tego, kochała go.. Chwycił za pilot, ale bał się włączyć TV. - Dobra, zrobię to - powiedział do siebie. Za chwilę jego nastrój i jego życie zmieniło się na gorsze. To było coś strasznego: widzieć swoją żonę za kierownicą, martwą. Zaczął płakać jak małe dziecko. Ukrył twarz w dłoniach z poczucia bezradności.. i winy. Rozpoznał te auto, które mijał na zakręcie. Cholera, że nie wiedział, kto prowadził! Mógł ją uratować, bo lekarze orzekli zgon pół godziny temu, ale bał się odpowiedzialności i konsekwencji za swoje czyny. Boże, zabił ją. Gdyby wtedy nacisnął hamulec, żyłaby. To wszystko jego wina. Naprawdę, Dracon Lucjusz Malfoy był potworem. Z uczuciem bólu i straty doszła zdrada, dlatego że od niego odeszła! Nie miała prawa, miała być na wieki! Oskarżał ją o wszystko, chciał żeby poczuła odrobinę jego bólu. Dlaczego cały świat nie płacze razem z nim?! Przecież to wielka strata. Za chwilę, myślał iż nie wytrzyma. Co on zrobi z tą 'wielką stratą'? Naciskał. Czy bez niej będzie tak samo? Kto teraz będzie wychowywał dzieci? Chryste, dzieci! Co on im powie? Że zabił matkę? Nie, nie powie im o tym, ani nikomu innemu. Zachowa to dla siebie, a jak pójdzie do nieba to ją przeprosi. Powie, że nie wiedział, że chciał zahamować.. Nie, to głupie. Dla niego nie ma miejsca w niebie, nie po takim czymś. Draco pójdzie do piekła za wszystkie swoje grzechy jakie popełnił za młodu.. Jego serce krwawiło, czuł ten wewnętrzny rozlew. Rozbolała go głowa, zaraz oszaleje; świat zaczął wirować mu przed oczyma, a w podświadomości oglądał, chłonął i przeżywał jeszcze raz zdarzenia z szosy. Chciał to pamiętać, mieć wyrzuty sumienia, czuć się winnym, bo popełnił niewybaczalne przestępstwo - odebrał dzieciom matkę, a mężowi - żonę. Pojawił się Blaise z Isobel, za nimi policja, przyjaciel i stróże prawa z trudem wypędzali reporterów, którzy tylko czychali na sensację, a tragedia playboya, miliardera i arystokraty była jak najbardziej pożądana wśród czytelników wszystkich plotek towarzyskich. Gdy policjanci go przesłuchiwali, wiele razy miał chęć się przyznać do winy, ale zawsze czuł bliskość swojej żony, która podpowiadała mu, żeby milczał, pomyślał o dzieciach potrzebujących ojca. Jakby żyła, na pewno by mu wybaczyła i ta świadomość była najgorsza, nienawidził siebie - nie miał prawa żyć.. Młody chłopak, który miał idealne życie, musiał się z niego szybko wycofać, bo przez tą idealność, w jego duszy zaczął wyrastać chwast. Coś pękło i zniszczyło ta aurę, ukazała się niewinność zbyt wielka, aby móc plamić duszę czyjąś krwią, lecz został do tego zmuszony. Musiał szybko dorosnąć, bo świat, w którym obecnie się znajduje, nie zna litości: nie rozczula się nad ludźmi. Jednym życie przychodzi z łatwością, drugim z trudem, choć można jeszcze wiele klas w to włączyć, np. średnio-trudno, średnio-łatwo i tak dalej. Ale tego, co ten młody chłopak przeżył, nie da się opisać. Z chmur sprowadzono go w wieku siedemnastu lat - najważniejszy wiek do kształtowania swej psychiki i stawiania jej na mocnym, trwałym podeście, złamał się. Pokazano mu, że życie jest brutalne i pełne przykrych niespodzianek. Pełne jest tęsknoty, bólu, męki.. Ale później przychodzi taki okres, w którym człowiek choć raz może poczuć się szczęśliwym, tak naprawdę, szczerze. I tak też było z nim. Czuł szczęście przez kolejne dwadzieścia lat swojego życia. Później też, owszem, ale już mniejsze i bardziej skomplikowane od poprzedniego. Z młodego chłopaka stał się dorosłym mężczyzną, który był odpowiedzialny za swoją rodzinę i jej przyszłość. Musiał wziąć na barki ten ciężar, który wcześniej nosiła jego żona, a nosiła go całe dwadzieścia lat. Nie było to swego rodzaju karą, lecz swoistą przyjemnością. Patrzeć jak na własnych oczach rozwijają się dzieci, popełniają błędy, dokonują wyborów, szukają w sobie dobra i zła.. Wtedy, gdy on cieszył się skrycie ze szczęścia jakie ma, ona musiała znosić jego humory i wybuchy, ale również była szczęśliwa, bo wiele razy zapewniała go o tym. Jakże łatwo było jej rozmawiać o swoich uczuciach, gdy to mu przychodziło z trudem. Dorosły mężczyzna, dokładnie taki sam jak młody, lecz już dojrzały, ale nie tak pewny siebie jak kiedyś. Zagrodził się murem, przez który przepuszcza tylko swoje dzieci, bo są dla niego wszystkim, co ma i dla nikogo innego nie znajdzie już tam miejsca.. Dracon Lucjusz Malfoy stał nad grobem swojej żony. Nie potrafił powstrzymać płaczu, nawet nie chciał tego robić. Niech zobaczy, co mu zrobiła, do jakiego stanu doprowadziła i jak przez nią się zachowuje. Usiadł na zimnej, betonowej ławce i znów spojrzał na nagrobek. Wzdrygnął się. Ten grobowiec nie pasowałby do jej wyobrażenia. Nie chciałaby, aby ludzie za nią płakali, aby robili stypy, czy nosili żałobę, na pewno. Ale za to, chciałaby, aby cieszyli się swoim życiem, byli wdzięczni swoim bogom - wedle uznania, w zależności od wiary - że jeszcze dużo mogą zmienić w swoim życiu na lepsze jeśli tego bardzo mocno zapragną. I chciałaby, aby wspaminali ją z uśmiechem na ustach - to najważniejsze. Pewien mądry, współczesny pisarz napisał iż "kiedy czegoś bardzo gorąco pragniesz, to cały Wszechświat działa potajemnie, by udało Ci się to osiągnąć", więc warto mieć pragnienia, pokładać w nie swe nadzieje, wiarę.. Podszedł do nagrobka i przejechał chudymi palcami po wygrawerowanych tam literach. Były puste, nie zawierały tam jakichkolwiek słów, które mogły być wierną kopią jej duszy, które możnaby uznać za czułe. Krótka notka zawierajaca najważniejsze informacje. Zabrakło tam parę pocieszycielskich słów dla rodziny pogrążonej w żalu, ostatniego pożegnania i tego, jaka była, a dla niego była promykiem nadzieji, miłością jego życia, całym światem.. Jane Hermiona Granger - Malfoy. ur. 1803.1967r. zm. 05.10.2004r. - Kocham Cię, zarozumiała szlamo, kocham mocno. Moja na wieki - uśmiechnął się lekko, odcisnął całus na dwóch opuszkach palców i przejechał po imieniu żony. Bo kochał mimo nienawiści łączącej ich od początków znajomości.. -------------------- nie płacz po mnie, proszę..
i tak jesteśmy z dala od sceny i ocen.. :O Track13 |
![]() ![]() ![]() |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 16.05.2025 02:02 |