Harry Potter i Aethernus, Wielki
powrót...
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | ![]() ![]() ![]() ![]() |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Harry Potter i Aethernus, Wielki
powrót...
Merkury |
![]() ![]()
Post
#1
|
![]() KAFEL Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 136 Dołączył: 06.04.2003 Skąd: Gdańsk ![]() |
Harry Potter i Aethernus
Pewnego dnia Harry wraz z Ronem jechali do szkoly. Podczas ich rozmowy na temat quidditcha drzwi przedzialu nagle sie otworzyly i weszla do niego wysoka postac. Czlowiek odchylil kaptur i oczom chlopców ukazal sie mlodzieniec, który mial do szaty przyszyta naszywke z imieniem. Harry zapytal go: -Jak masz na imie? -Aethernus-odpowiedzial mlodzieniec -Do której klasy idziesz w budzie?- zapytal Ron -Ja nie jestem uczniem, tylko nauczycielem- odpowiedzial Aethernus -Taa...pewnie...A ja jestem MUGOLEM- powiedzial Harry -Myslcie jak chcecie ja musze isc. Postac zarzucila kaptur i wyszla z przedzialu. Kiedy Ron zamknal drzwi obaj zaczeli sie smiac. Okolo godziny dwudziestej cala szkola zebrala sie w Wielkiej Sali, aby rozpoczac uczte i poznac nowych nauczycieli. Przy stole Gryffindoru slychac bylo bardzo glosne rechotanie poniewaz caly dom wiedzial juz o rozmowie Harry'ego i Rona z Aethernusem. -"Ja nie jestem uczniem, tylko nuczycielem"...Hahaha...Juz mu wierze- powiedzial Semus -Ty Harry, jak wygladal ten gosc?- zapytala Lavender -Mial takie dlugie, biale wlosy mniej wiecej do pasa.- powiedzial Ron -Czy wygladal tak jak ten obok Dumbledora? -Ja nie moge. Harry patrz, to ON. Rzeczywiscie. Obok dyrektora Hogwartu siedzial Aethernus. O godzinie dziesiatej wszystcy uczniowie rozchodzili sie do swoich domów. W czasie chodzenia po zamku Ron i Harry rozmawiali o dziwnym przybyszu. -Ciekawe czemu dyrcio nie powiedzial nam czego on bedzie uczyc.- powiedzial Harry -No wlasnie. Morze ten caly Aethernus kitowal, ze jest nauczycielem. -Morzliwe, ale jesli nawet wciskal kit to czemu siedzial przy stole -nauczycielskim? -Czy ja wiem. Moze przekupil Dumbledora? -Raczej nie. On by sie nie dal przekupic. -No nie wiem. Za odpowiednial sumke, Kazdy jest przekupny. -Mozliwe, ale on chyba taki nie jest. Rano Harry i Ron wstali wczesnie i poszli na sniadanie, a skoro byla to sobota obaj postanowili odwiedzic Hagrida. W jego chacie zastali Aethernusa, który pograrzony byl w rozmowie z nim na temat dalszego uczenia sie Hagrida w Hogwarcie. -Mówisz serio?- spytal olbrzym -Oczywiscie- odpowiedzial Aethernus -No...to...od kiedy mogie zaczac? -Od poniedzialku. Twoja pierwsza lekcja to bedzie transmutacja. -Bardzo fajnie. Moze w koncu bede mógl legalnie uzywac czarów- powiedzial Hagrid ze lzami w oczach. -Szkoda, ze mój tatus tego nie zobaczy- dodal po chwili po czym halasliwie wydmuchal nos. Aethernus porzegnawszy sie z Hagridem wyszedl z jego domku. Kiedy drzwi chaty sie zamknely, Harry i Ron natychmiast obrzucili przyjaciela pytaniami: -Skad go znasz Hagridzie? -Kim on jest? -Skad pochodzi? -Spokojnie, spokojnie- powiedzial Hagrid. -Znam go od wczorajszej uczty. Nie wiem skad wiedzial, ze mnie wyrzucono, ale bardzo sie ciesze, ze bede mógl wreszcie ukonczyc szkole. -A kim on jest w Hogwarcie?- zapytal Harry -Do konca nie wim, ale chyba kims w rodzaju...hmmm...korepetytora. -Korepetytora???- zapytali chórem chlopcy. -Tak. Bedzie pomagal innym nauczycielom w nauce. -Wiec jednak nie klamal- powiedzial Ron. -Najwidoczniej. -A co was tak interesuje ten Aethernus?- zapytal olbrzym. -Nie interesuje nas, ale rozmawialismi z nim w pociagu- powiedzial Harry. -A o czym?- -O niczym ciekawym.- powiedzial wymijajaco Ron. -No...skoro tak mówicie, to chyba tak jest. -No wlasnie, a jak narazie do zobaczenia Hagridzie. -Taaa...nara- odpowiedzial zdziwiony olbrzym. Po powrocie do szkoly chlopcy bedacy w drodze do gabinetu Dumbledora spotkali Hermione, która wracala z biblioteki. Ron zobaczywszy dziesiatki ksiazek zaczal sie smiac: -Hahaha. Jeszcze nie bylo lekcji, a ty juz sie uczysz. -Tak, a co, dziwisz sie? Przeciez ja zawsze sie duzo uczylam. -Tak, to prawda, ale czasami troche przesadzasz- powiedzial ostroznie Harry. -No trudno. Myslcie jak chcecie, ale wam powiem, ze Aethernus chce was widziec. -Chyba ma wam cos waznego do powiedzenia- dodala z dziwnym usmiechem -Czego on moze od nas chciec?- zapytal Ron. -Skad mam to wiedziec? Nie jestem wrózka- odpowiedzial Harry. Po wejsciu do gabinetu Aethernusa nikogo nie zastali wiec pomysleli, ze Hermiona sobie z nich zazartowala i wlasnie chcieli wyjsc kiedy nagle drzwi otworzyly sie i do pokoju wszedl Aethernus. -Siadajcie- powiedzial na wstepie. Harry i Ron zapadli sie w fotele poniewaz w jego gabinecie bylo straszniej niz w gabinecie Snape'a. -Doszly mnie sluchy, ze nie tolerujecie mojej obecnosci w Hogwarcie- powiedzial mlodzieniec -No cóz, nie zalezy mi na tym , abyscie mnie lubili, ale uwiezcie mi, ze wplynie to negatywnie na wasze oceny na koniec roku. Powiedzial to takim tonem, ze chlopcy po prostu sie przeztraszyli. -Widze, ze nie chcecie nic mówic... hmmm... trudno. Pamietajcie o jednej zeczy: profesor Dumbledor jest moim starym kumplem i powiedzial mi, abym mial na was oko- powiedzial to bardzo jadowitym glosem, a kiedy skonczyl usmiechnal sie zgryzliwie. -No dobrze. To wszystko co chcialem wam powiedziec. Mozecie wyjsc. Podczas powrotu do wiezy Gryffindoru Harry i Ron pograzeni byli w rozmowie na temat zachowania Aethernusa. -Widziales jak on na mnie patrzyl?- spytal przerazony Harry. -Taaa...Ale od kogo on sie dowiedzial, ze go nie lubimy? -Nie wiem. Bardzo mozliwe, ze od Hermiony. -Tak. To jest bardzo mozliwe. W pokoju wspólnym Gryfonów bylo tloczno i chalasliwie poniewaz Fred i George odpalili parenascie sztucznych ogni doktora Fillibustera. Podczas kolacji wszystcy uczniowie pograzeni byli w rozmowie na temat Aethernusa. -Widzieliscie jaki on ma ladne wlosy?- zapytala Hermione jakas Puchonka -Taak, a jaki on madry. Profesor Sprout mówila, ze pomógl zrobic jej wywar z mandragor i nawet bez pomocu wyszlo mu to bardzo dobrze- powiedziala Paravatti. -O mój Boze...- powiedzial Ron. -Jak mozna sie zachwycac kims takim??? -Nie wiem. Jestem ciekaw co one w nim widza- powiedzial Harry. -Ja tez. -Zobaczymy co on potrafi. Rzuce na niego zaklecie i ciekawe jak zareaguje. -Nie radze wam tego robic...- powiedziala Hermiona -Tak? A to niby czemu?- zapytal Ron. -Bo to jest najlepiej wyszkolony czarodziej na swiecie. -Oczywiscie, a ja jestem Super Man'em- odpowiedzial Harry. -Skoro nie chcecie mnie sluchac to nie , ale potem nie mówcie, ze was nie ostrzegalam- powiedziala Hermiona i przesiadla sie w inne miejsce. -Wiesz Harry moze jednak tego nioe róbmy. -Co strach cie oblecial?- zapytal wrednie Harry. -Nie, ale boje sie, ze Hermiona znowu moze miec racje. -No chyba masz racje- powiedzial Harry i spojrzal z lekiem na stól nauczycielski przy, którym siedzial Aethernus. Nastepnego ranka Harry i Ron zeszli na sniadanie dosc pózno. W Wielkiej Sali przy stolach siedzialo tylko dwudziestu uczniów. Chlopcy szybko zjedli posilek i poszli do gabinetu Sethernusa, aby z nim pogadac. Pod drzwiami obaj zastanawiali sie co maja mu powiedziec i w koncu Harry zaproponowal, zeby wyzwac go na pojedynek. -Chyba cos ci odbilo. Przeciez on moze cie zmiesc bylejakim urokiem- powiedzial Ron, który bardzo sie przestraszyl na mysl o pojedynku. -To zaproponuj cos innego- odrzekl zdenerwowany Harry. -Wyzwiemy go na turniej szachów- powiedzial po namysle. -OK, ale jesli przegrasz to wtedy bedzie pojedynek. -No... Niech ci bedzie. Obaj weszli do gabinetu Aethernusa. W srodku zastali jeszcze Lupina pograzonego w rozmowie na temat Quidditcha. -Ooo. Witaj Harry. Dawno sie nie widzielismy- powital go Lupin. -Ciebie, takze milo widziec Ron. -Tak. Dzien dobry panie profesorze- odpowiedzieli chórem. -Co was tu sprowadza?- zapytal Aethernus. -Chcielismy wyzwac pana na turniej szachów- powiedzial niesmiale Ron. -Dobrze. Przyjmuje wyzwanie- dpowiedzial z usmiechem. -Tylko powiedzcie gdzie i kiedy to sie odbedzie. -Hmm... Za tydzzien w sobote w pokoju wspólnym Gryffindoru?- zapytal Harry -Dobrze. Odpowiadaja mi te warunki. -To fajnie- odpowiedzial Ron. -No, a teraz zostawcie nas samych, bo musimy porozmawiac. -Dobrze, i do widzenia. Po wyjsciu z klasy obaj chlopcy zgodzili sie ze soba, ze chyba Aethernus lubi ich bardziej niz wczoraj. W pokoju wspólnym bylo cicho i spokojnie wiec Harry i Ron obwiescili wszystkim, ze za tydzien jest turniej szachów. -Co? Wyzwaliscie go na pojedynek?- zapytal przestraszony Lee. -Chyba was cos w glowy rabnelo- powiedzial Fred. -Wlasnie. Nie mamy z nim szans- powiedzial George. -No trudno. Nie zaszkodzi spróbowac. W czasie obiadu nikt sie do Harry'ego i Rona nie odzywal. Chlopcy podejrzewali, ze to z powodu turnieju. Przy stole nauczycielskim Aethernus rozmawiel z Hagridem. "Pewnie w zwiazku z tym dalszym nauczaniem Hagrida"- pomyslal Harry. "Zreszta, nie moja sprawa". Po obiedzie wszystcy uczniowie mieli stawic sie u swoich opiekunów w zwiazku z ich planami zajec. W gabinecie profesor McGonagal Gryfoni bardzo sie zdziwili sie poniewaz w ich planach zajec byl tytul "Szkolenie Szczególowe". -Co to jest, pani profesor?- zapytal Dean. -To jest przedmiot, który ma za zadanie szczególowo przygotowac do tegorocznych egzaminów- odpowiedziala McGonagal. -Aha. Nastepny przedmiot- powiedzial Semus. -Wszystcy juz wiedza o co chodzi? No to juz, do wiezy. Caly dom Gryffindoru, i nie tylko pograzony byl w smutnych myslach. -Przeciez ten Aethernus nas zameczy- szlochala Lavender. -Teraz juz wiemy co on mial na mysli mówiac nam, ze jesli nie bedzie nas lubic to wplynie to zle na nasze oceny- powiedzial Harry do Rona. -Najwidoczniej- odpowiedzial Ron. -------------------- "Czarny Pan powrócił,
i teraz nikt go nie powstrzyma!" |
![]() ![]() ![]() |
Merkury |
![]()
Post
#2
|
![]() KAFEL Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 136 Dołączył: 06.04.2003 Skąd: Gdańsk ![]() |
Nastaly Swieta, a Hogwarcie zostali sami
chlopcy oraz cztery dziewczyny: Taj, Bunny,
Vitari i Atlashia. Chlopcom powoli wychodzilo z glowy, ze kazdy musi miec dziewczyne. - Zreszta Ron, po co komu dziewczyna?- zapytal Semus. - Nie wiem.- odpowiedzial obojetnym tonem. - Mam wrazenie, ze to byla sprawka czarów.- dodal po namysle. - Chyba masz racje. - Niech, ci którzy maja dziewczyny to niech je maja bo ja daje se spokuj. - Ja tez.- powiedzial Semus.- Z dziewczynami nie mozna robic nic fajnego. - No. - No to dobra. Kto gra w szachy?- zapytal wesolym tonem. W calej szkole byly juz tylko ctery pary: Harry i Taj, Bunny i Dean, Vitari i Sonar oraz Atlashia i Aethernus. Na korytarzach przestalo byc romantycznie, a reszta uczniów wracalo juz do stanu normalnosci, ale czy napewno? Pewnego dnia Harry spacerujac wraz z Tajemnicza i Ronem zauwazyl, ze Hermiona, której tak dawno nie widzial, wchodi do jakiejs pustej klasy i ostroznie zamyka za soba drzwi. Chlopiec powiedzial o tym przyjaciolom i cala trójka wpadla do sali jak burza z piorunami, ale nie zastali w niej nikogo. - Jak ona to zrobila?- zdziwil sie na glos Harry. - Moze znalazla tu gdzies tajne przejscie?- podsunela Taj. - Raczej nie.- powiedzial Ron.- Jesli wierzyc Mapie Huncwotów to w tym pokoju nie ma rzadnego przejscia. - Czemu wierzyc?- zapytala dziewczyna. - Niczemu.- rzekl wymijajaco Harry. - Pewnie weszla do innej klasy.- powiedzial przyjaciel i wyszedl na zewnatrz. - Mozliwe, ale jestem prawie pewien, ze weszla tutaj.- rzekl Harry po czym wzruszyl ramionami i równiez wyszedl z pokoju. Kiedy drzwi klasy sie zamknely spod stolu wyszla Hermiona, a w ramionach trzymala ksiazke "Najsilniejsze Eliksir", kociolek oraz pare skladników. - Cale szczescie, ze mnie nie zauwarzyli.- mruknela do siebie i z nosem w ksiazce zaczela wazyc eliksir. - Jesli nie sporzadze Eliksiru Milosci do powrotu innych dziewczat to szkola przestanie byc romantyczna.- powiedziala szeptem, a kiedy skonczyla uslyszala za soba glos... - Wiec to ty wazysz Eliksir Milosny, tak? Zamiast odpowiedziec na pytanie Hermiona zapytala przestraszonyn tonem: - Kto tu jest? - Nie musisz tego wiedziec, ale pokaze ci.- odpowiedzial glos. Hermiona uslyszala, ze ktos zesliznal sie z lawki i zmierza w jej kierunku. - Avernatus.- powiedzial glos i oczom przerazonej dziewczyny ukazal sie nie kto inny niz sam Aethernus. - Dzien dobry Hermiono.- powiedzial bardzo przeslodzonym tonem. - O co panu chodzi?- zpytala odsylajac ksiazke pod lawki. - O ten eliksir, który wazysz.- odpowiedzial jadowicie. - Ja tu nic nie waze.- sklamala dziewczyna. - Tak? A te rzeczy to moze drugie sniadanie?- zapytal wrednie. Pierwszy raz Hermiona nie potrafila niczego wymyslic wiec tylko spuscila glowe. Aethernus podszedl do lezacych na ziemi skladników i na pierwszy rzut oko stwierdzil, ze to Eliksir Milosci. - Hermiono.- powiedzial dziwnym tonem.- Obawiem, sie ze Dumbledor bedzie zmuszony wyrzucic cie z Hogwartu.- rzekl ze wstretnym usmiechem. Dziewczyna przestraszona tymi slowami zgarnela skladniki i pomknela w kierunku drzwi. - Nie uciekniesz mi.- krzyknal Aethernus.- Expecto Rami.- zawolal celujac w drzwi, które natychmiast zamienily sie w sciane. Hermiona, która nie spostrzegla tego dosc wczesnie uderzyla w nia i zostala z walona z nóg, a rzeczy, które niosla rozsypaly sie po calym pomieszczenie. - Wingardum Leviosa.- powiedzial Aethernus celujac w kulaca sie na zimnej posadzce dziewczyne.- Teraz idziemy do dyrektora moja droga.- powiedziawszy to rzucil przeciw zaklecie i wyszedl przez drzwi, które spowrotem sie pojawily. Przy Kamiennej Himerze Aethernus zdjal zaklecie z Hermiony i powiedzial haslo: - Czekoladowy Blok. Potwór orzyl i odsunal sie na bok ukazujac piekne, ruchome schody. Nauczyciel spojrzal na dziewczyne z odraza i powiedzial: - Twoi rodzice sa mugolami, prawda. Przestraszona Hermiona tylko kiwnela glowa, a Aethernus nie mógl jej bardziej dokuczac poniewaz staneli juz pod debowymi drzwiami od gabinetu Dumbledora. Mlodzieniec spojrzal na uczennice i rzekl: - Porzegnaj sie ze szkola, glupia szlamo.- Kiedy to mówil w jego oczach plonal ogien nienawisci. - Prosze wejsc.- dobiegl glos z wnetrza pokoju. Aethernus wszedl do gabinetu i wprowadzil przestraszona Hermione. - W czym moge pomóc?- zapytal uprzejmie staruszk zerkajac to na mlodzienca to na dziewczyne. - Albusie.- powiedzial Aethernus.- Przylapalem panne Granger na wazeniu Eliksiru Milosci. - Czy to prawda, Hermiono?- zapytal dziewczyne dyrektor, a ona tylko skinela glowa. - Aethernusie, prosze cie, abys zechcial wyjsc i zostawic mnie z Hermiona.- rzekl uprzejmie Dumbledor. - Ale...- zaczal, a kiedy zobaczyl, ze w oczach dyrektora plonie ogien, kiwnal glowa i wyszedl z okraglego gabinetu. - Powiedz mi, dlaczego to robilas?- zapytal profesor. - Poniewaz w Hogwarcie nigdy nie obchodzi sie Walentynek, a ja myslalam, ze kiedy w szkole bedzie pelno par to wreszcie zacznie sie ten dzien obchodzic.- powiedziala dziewczyna i spuscila swa glowe. - Chodzilo ci tylko o Walentynki?- zapytal Dumbledor. - Tak, panie profesorze. - Wiec najwidoczniej bede musial spelnic twoje zyczenie.- rzekl z usmiechem, a kiedy zobaczyl, ze Hermiona chce cos powiedziec podniósl reke i powiedzial: - Nie martw sie. Nie wyrzuce cie ze szkoly tym razem, ale nastepnym bede musial to uczynic. Kiedy skonczyl porozmawial z dziewczyna na temat jej ocen i kazal wrócic do wiezy Gryffindoru. Na dole czekal na nia Aethernus najwyrazniej bardzo z siebie zadowolony. - I co?- zapytal.- Idziesz zapakowac swój kufer? - Nie.- odpowiedziala Hermiona.- Profesor Dumbledor powiedzial, ze daje mi ostatnia sznse. Aethernus zrobil taka mine jakby dowiedzial, sie ze odwolali Swieta, a Hermiona z podniesiona glowa ruszyla w kierunku swojej wiezy. W salonie nikt nie zwrócil na nia uwagi wiec postanowila pójsc po ksiazki i troche sie pouczyc. Pod koniec kolacji Dumbledor wstal i poprosil o uwage, a kiedy wszystcy uczniowie sie uciszyli oglosil, ze na prosbe Hermiony w tym roku szkolnym odbeda sie Walentynki. Kiedy skonczyl cala sala wypelnila sie oklaskami i okrzykami radosci. Uczniowie mijajacy stól Gryffindoru zwracali sie do Hermiony: - Dzieki, ze wyblagalas Walentynki. - Dzieki tobie moge napisac do pewnego chlopca. Dzieki. Gdy Hermiona konczyla swój posilek i zamierzala wyjsc z Wielkiej Sali wszystkie Gryfonki podbiegly do miejsca, w którym stala i zaczely ja przepraszac. W drzwiech Ron zaczepil Harry;ego. - Jak widac wszystko wraca do normy.- powiedzial z usmiechem. - Najwyrazniej.- odpowiedzial chlopak. W salonie kazda dziewczyna chciala wiedziec jak Hermionie udalo sie wyblagac Walentynki, a chlopcy grali w szachy lub w gargulki. Nastepnego dnia Harry'ego obudzil chalas, który robila Hedwiga dobijajac sie do okna. - O, witaj Hedwigo.- powiedzial nieprzytomnie chlopiec.- Co tam dla mnie masz? Sowa dala mu do zrozumiena, zeby sam sobie przeczytal list. Harry rozpoznal na kopercie pismo Syriusza i natychmiast zerwal sie z lózka. Liat byl dosc krótki wiec chlopiec szybko go przeczytal i nie mógl uwierzyc we wlasne szczesci. Polozyl list na nocnej szawce, podszedl do lózka Rona i obudzil go mówiac: - Ron wstawaj szybko. - Po co?- zapytal chlopak. - Syriusz napisal, ze juz nie jest scigani, i ze mianowano go ministrem magii. - Co? - Wlasnie to. Zreszta sam sobie przeczytaj.- powiedzial i podal mu list. Ron, tak jak uprzednio Harry bardzo ucieszyl sie z tej wiadomosci i zaproponowal, zeby powiedziec o tym Hermionie. - Dobry pomysl.- zgodzil sie chlopiec.- Tylko musimy sie ubrac bo w pizamach chyba nie pójdziemy. - No pewnie, ze nie.- powiedzil chlopiec z promiennym usmiechem. Hermione zastali w salonie kiedy uczyla sie transmutacji. - O czesc.- powiedziala, gdy tylko podeszli do jej stolika. - Hermiono.- powiedzial waznym tonem Harry.- Lepiej zlap sie czegos bo jak powiem ci jedna nowine to spadniesz z krzesla. - Pewnie chcesz powiedziec mi o tym, ze Syriusz zostal ministrem magii.- powiedziala Hermiona. - Ty...Ty juz wiesz?- zdziwil sie Ron. - Tak wiem.- odpowiedziala mu sceptycznie. - Skad?- zapytal Harry. - Z Proroka Codziennego.- odpowiedziala i pokazala im najnowszy numer. - Aha.- rzekl Ron i wskazal przyjacielowi portret Gróbej Damy. Na zewnatrz obaj chlopcy poruszyli temat Quidditcha. - Dziwie sie czemu w tym roku go nie bylo. - No. Moze nie moga znalezc nowego kapitana?- podsunal Ron. - Mozliwe. Obaj byli glodni wiec postanowili, ze pójda na sniadanie. W drodze do Wielkiej Sali spotkali profesor McGonagal. - Potter. Weasley. Natychmiast do wiezy.- krzyknela i pobiegla dalej do góry. - Co sie dzieje?- zapytal Harry, ale jego przyjaciel tylko wzruszyl ramionami. W salonie zastali wszystkich Gryfonów i Gryfonki stloczonych wokól pani profesor wiec i oni podeszli blizej. - Mam dla was bardzo zla wiesc.- powiedziala.- Troll, o którym wam kiedys mówilam powrócil do szkoly i znowusz sieje spustoszenie. Rozleglo sie pare okrzyków przerazenia, a jakas dziewczynka z pierwszej klasy zrobila sie biala i zemdlala. - Wiec tak jak wtedy zabrania sie wam walesania, a nawet wychodzenia z pokoju wspólnego.- powiedziala groznym tonem, a kiedy wyszla rozlegly sie krzyki przerazenia oraz gniewu. - W Hogwarcie dzieje sie cos dziwnego.- powiedzial Ron, a Harry sie z nim zgodzil.- Ciekawi mnie kto go tutaj wpóscil. - A kogo nie?- zapytal chlopiec. - Mam wrazenie, ze ten caly Sonar i ta Vitari maczali w tym palce. - Mozliwe, ze masz racje.- powiedzial Harry i pokazawszy Ronowi pusty stolik, na którym staly szachy zapytal: - Gramy? - Skoro nie mozemy wychodzic to mozemy zagrac.- powiedzial chlopiec i zaczal ustawiac figóry. W Wigilijny ranek Harry zostal obudzony przez Rona, który cisnal w niego poduszke mówiac: - Wstawaj spiochu. Prezenty dostales. - Niom.- odpowiedzial.- Ty tez. Harry dostal paczki od Rona, Hermiony, Hagrida, Dumbledora i Syriusza. Ten ostatni ucieszyl go najbardziej poniewaz przy nowej miotle, która dostal byl liscik. "Drogi Harry. Wszystkiego najlepszego z okazji Swiat. Ta miotla, która Ci przysylam to Piorun Dwa Miliony. Pomyslalem sobie, ze kiedy dostaniesz nowa to Blyskawice oddasz Ronowi. Pozdrów ode mnie go i Hermione. Pozdrawiam Syriusz. P.S. Dzisiaj przybede do Hogwartu, aby porozmawiac z Dumbledorem, a przy okazji zjem z wami Wigilijna kolacje." Chlopiec po przeczytaniu listu byl tak szczesli jak jeszcze nigdy w tym roku, a kiedy przyjaciel zapytal go z czego sie cieszy to Harry tylko podal mu list i powiedzial: - Jak przeczytasz to sie dowiesz. Ron przeczytawszy go ucieszyl sie niemal tak jak Harry, a po chwili zapytal sie przyjaciela: - I co, oddasz mi Blyskawice?- zapytal z nadzieja w glosie, a chlopiec tylko skinal glowa. - Naprawde? - Tak. Na sniadaniu zapytamy sie Dumbledora czy mozemy pójsc po twoja miotle. Ron byl tak szczesliwy, ze wybiegl z dormitorim z wrzaskiem wariata, a Harry tylko spojrzal na drzwi, zasmial sie pod nosem i zaczal rozpakowywac inne prezenty. Kiedy otwierzl osstatni prezent zauwazyl Hedwige i Erola, które wlasnie wlecialy do sypialni i rzucily prezenty od pani Weasley na lózka przyjaciól. W paczce od matki Rona tak jak zwykle byl sweter, krówki domowej roboty oraz swiateczny placek ze sliwkami. - Pycha.- powiedzial Harry do siebie i zabral sie za jedzenie cukierków. Kiedy chlopiec ubral sie i zamierzal zejsc na sniadanie do dormitorim wpadl Ron. - I co, juz wszystcy Gryfoni wiedza, ze dostales Blyskawice?- zapytal, a chlopak zaczerwienil sie jak piwonia i pokiwal glowa na tak. - No trudno. Zreszta nie moja sprawa.- powiedzial i zobaczyl, ze jego przyjaciel zaczyna sie ubierac.- Tylko sie pospiesz, bo nie zdazymy na sniadanie.- popedzil go Harry. - Dobra, dobra. Juz jestem gotów, jak chcesz to mozemy isc. W Wielkiej Sali siedzieli juz prawie wszystcy uczniowie Hogwartu wiec Harry i Ron poszli na swoje miejsca przy stole Gryffindoru. Kiedy usiedli do sali wszedl Aethernus, Dumbledor i... - Patrz Ron.- powiedzial podniecony Harry.- To jest Syriusz. Rzeczywiscie. Obok dyrektora szedl jego ojciec chrzestny. Chlopiec wstal i pomachal do Syriusza, a ten sie usmiechnal, powiedzial cos do Dumbledora i ruszyl w kierunku dwóch Gryffonów. - Witaj Harry.- rzekl z usmiechem.- I ty tez Ron. - Czesc.- odpowiedzieli chlopcy.- Nie zle miejsce dostales w Ministerstwie, nie. - No. Nie wiem jak to sie stalo, ale mam wrazenie, ze Albus maczal w tym palce. Ale dosc juz o mnie. Lepiej powiedzcie co tam u was.- powiedziawszy to usiadl obok Harry'ego. - U nas nic sie nie dzieje. - A ten troll?- zapytal mezczyzna. - Ten troll?- zapytal Ron.- Przeciez to nie jest ciekawe. - No...W gruncie rzeczy to masz racje.- mówiac to podal Ronowi dyskretnie sakiewke pelnal galeonów. Chlopiec spojrzal na niego dziwnie i próbowal oddac mu pieniadze, ale on pogrozil mu palcem i kazal schowal woreczek do kieszeni. - To dla ciebie z okazji Swiat.- powiedzial tak, aby tylko Ron go uslyszal. - No chlopcy. Musze juz isc i porozmawiac z dyrektorem. Po posilku chlopcy poszli do salonu pograc w szachy, a Ron powiedzial glosno: - Cos mi sie wydaje, ze ten rok bedzie o wiele lepszy niz wszystkie poprzednie.- powiedzial to i potrzasnal kieszenia szata, w której spoczywala cala sakiewka galeonów. Harry spojrzal na niego dziwnie, ale musial oderwac wzrok od kolegi bo on zrobil juz pierwszy ruch. -------------------- "Czarny Pan powrócił,
i teraz nikt go nie powstrzyma!" |
![]() ![]() ![]() |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 10.05.2025 06:33 |