Emmy Potter i Księżycowe Oko
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | ![]() ![]() ![]() ![]() |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Emmy Potter i Księżycowe Oko
Ellie |
![]()
Post
#1
|
![]() Uczeń Hogwartu Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 236 Dołączył: 16.05.2003 Skąd: Nowy Dwór Maz. ![]() |
Dawno nas tu nie było i dopiero teraz
dajemy nasze ff. Najpierw damy to, co juz było na tamtym forum, a potem nowe
części.
ROZDZIAŁ PIERWSZY Biały dom Wszyscy na ulicy Redbeans wiedzieli, że nikt nie kupi starego domu spod numeru jedenastego. Dom był w opłakanym stanie. Miał powybijane okna. Ogródek przypominał dżunglę. Metrowa trawa i winorośl zasłaniały cały ganek. Jednak pewnego dnia stała się rzecz wręcz dziwna, ktoś kupił ten dom. Było to młode małżeństwo. Nazajutrz każdy, kto przechodził obok domu, nie wierzył własnym oczom. Stał tam taki sam dom tylko, że wyglądał jakby dopiero co go postawiono. Wokoło czuć było świeżą farbę. Żywopłot i trawa były elegancko przystrzyżone. Winorośl, oplatająca ganek, nie była już taka gęsta. Dom był parterowy, miał jednak jeszcze strych i małą wieżyczkę w swojej lewej części. Przy chodniku stała skrzynka na listy. Z boku, nie wiadomo po co, wystawał długi drążek. Na białej skrzynce napisana była ulica i numer domu oraz nazwisko nowego właściciela. C.H. Potter Redbeans 11 Middlewich Z domu na ganek wyszedł mężczyzna. Był średniego wzrostu. Miał kruczoczarne włosy, jasnozielone oczy, a na nosie okulary. Zszedł po schodkach na kamienną ścieżkę, prowadzącą do furtki. Kiedy do niej doszedł, zajrzał do skrzynki. Był w niej list i gazeta "Prorok Codzienny". W tej chwili zauważył on kierującą się w jego stronę parę. - Witaj Harry! - przywitali się z nim Lucy i Alan. - Hej! - Jednak udało się doprowadzić tę ruinę do stanu używalności? - Nie gadaj Lucy, to jest naprawdę ładny dom - powiedział Harry. - Harry, nie uważasz, że trochę za szybko przeprowadziłeś remont? No wiesz, mugole - powiedział Alan. Alan i Lucy Simmsonowie byli małżeństwem z naprzeciwka. Wprowadzili się na Redbeans trochę wcześniej od Potterów. - Wiem Alan, Cho mówiła mi to samo. Ale dom mi się tak spodobał, że nie mogłem się powstrzymać. Zapraszam was do środka. Wszyscy troje weszli do domu przez białe drzwi frontowe. Simmsonom bardzo podobał się dom. Parterowy dom Potterów był nieduży. Miał jednak zagospodarowany strych. Na dole mieściła się kuchnia, pełna przeróżnych półek i małych szafek. W większości stały na nich szklane buteleczki, słoiki, wazoniki, w których mieściły się najpotrzebniejsze składniki do przyrządzania eliksirów oraz suszone zioła i wszelakie rośliny. Poza tym mieściły się tu: okrągły, drewniany stół, krzesła i inne sprzęty kuchenne. Obok kuchni była łazienka. Naprzeciwko łazienki znajdował się salon z kominkiem, a dalej sypialnia Harry'ego i jego żony. - Harry, a co będzie na strychu? - zapytała się Lucy. - Jeszcze nie wiem - odpowiedział Harry. - Jak to nie wiesz? Pokój dla dziecka - powiedziała kobieta wchodząca do pokoju. Była to Cho - żona Harry'ego. Cho była niską kobietą o jasnej cerze, ciemnych włosach i niespotykanej urodzie. Miała lekko skośne oczy brązowego koloru, w tej chwili zwrócone w stronę męża. - Dla dziecka? - zapytała chórem cała trójka. - Tak, Harry. Będziesz tatusiem. Harry patrzył na żonę z niedowierzaniem. - Ta ... tusiem? - wykrztusił te słowa z wielkim trudem. Ale już po chwili ściskał żonę i cieszył się, że jego rodzina wkrótce się powiększy. Harry od razu napisał długi list do swoich starych, dobrych przyjaciół ze szkoły - Rona i Hermiony Weasleyów, małżeństwa. Pobrali się trzy lata wcześniej od Harry'ego i Cho. Mieli już małego synka Jimmiego Chłopiec miał, podobnie jak jego tata, rude włosy. Patrzył na świat niebieskimi oczkami. A poza tym był to mały, ruchliwy brzdąc. List zawierał wiadomość o nowym domu i o tym, jak Harry dowiedział się, że zostanie tatusiem. Zaklejając kopertę i wchodząc na strych, Harry o mało co nie przewrócił się. Wyglądał jakby zaraz miał skakać i krzyczeć "Będę tatą, będę tatą". Gdy był na strychu, podszedł do wąskich kręconych schodków. Wszedł po nich do domowej sowiarni. W sowiarni na drążku siedziała śnieżnobiała sowa. Była to sowa Harry'ego, którą dostał na jedenaste urodziny. - No Hedwigo, przelecisz się trochę, bo przyrośniesz do tego drążka - powiedział Harry do białej sowy, która podniosła głowę spod skrzydła. Sowa wzięła kopertę w dziobek i wyleciała przez otwarte okno sowiarni. Następnego dnia w skrzynce był "Prorok codzienny" i jakaś ulotka. Chwilę później na drążku przy skrzynce usiadła Hedwiga, a w dziobie trzymała kopertę, na której było wypisane wielkimi literami: C.H. Potter Redbeans 11 Middlewich Był to list z gratulacjami od Rona i Hermiony: Harry, Cho! Gratulacje! To wspaniałe być rodzicem! Wiem, co mówię! Ma się w końcu doświadczenie w tych sprawach. Dalej Harry rozpoznał pismo Hermiony: Harry! Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko temu, abyśmy wpadli do was w przyszłym tygodniu? Dołączam się do gratulacji Rona. Muszę kończyć, bo Jimmy rozlał atrament na mój nowy obrus. Ach te dzieci! Zresztą sam zobaczysz. Masz kleksa z pozdrowieniami od Jimmy'iego. Do zobaczenia w przyszłym tygodniu. Hermiona, Ron i Jimmy. Przez cały następny tydzień skrzynka na listy pękała w szwach od listów i kartek z gratulacjami od: Hagrida, państwa Weasleyów, rodziców Cho, Freda i George'a, Syriusza, Nevilla, Ginny, Lupina, Dumbledora, McGonagall, Billa, Charliego, Percy'iego i jego rodziny oraz innych przyjaciół ze szkoły. Harry i Cho nie nadążali z wysyłaniem odpowiedzi, a Hedwiga była padnięta i ledwo żywa. W następnym tygodniu, w czwartek po południu do domu Potterów przybyli Ron i Hermiona z małym Jimmy'im. Ron zadręczał Harry'ego radami na temat wychowywania dzieci, a Cho razem z Hermioną zastanawiały się, jak urządzić pokój dziecka. A pokój musiał być wyjątkowy. Po obmyśleniu wyglądu pomieszczenia, rozpoczęły się prace nad jego urządzaniem. Malowano ściany, wstawiano mebelki. Nie wiadomo było, czy będzie to dziewczynka czy chłopiec, więc Cho powstrzymywała się z kupnem niektórych rzeczy aż do narodzin dziecka. Kiedy już urządzono pokój zaczęto zastanawiać się nad imieniem dziecka. Ron z Harrym wybierali imię dla chłopca, natomiast Cho z Hermioną imiona dla dziewczynki. - A co powiecie na Kathleen? - pytała się Hermiona - Nieee... Może lepiej nadamy jej imię po twojej matce, Harry? Lily to bardzo ładne imię - mówiła Cho. - Lily? - Harry podniósł głowę i wpatrywał się w sufit coś szepcąc pod nosem - Już wiem! Emily! - krzyknął Harry. - A jeśli będzie chłopiec? - zapytał się Ron. - Będzie mieć na imię... Billy - wtrąciła się Hermiona - No dobrze. Więc dziewczynka będzie mieć na imię Emily, a chłopiec Billy - podsumowała Cho. Głuchą ciszę, która zapadła na chwilę zakłócić Jimmy, który zrzucił doniczkę z parapetu okna. Gdy całą czwórka dorosłych odwróciła się w jego stronę, chłopczyk z niewinną miną walnął wyrwanym kwiatkiem w ścianę, rozrzucając naokoło ziemię. Widząc zdziwione miny dorosłych, uśmiechnął się dumny ze swojego dzieła. - To jego szósty - powiedziała Hermiona, patrząc na synka trzymającego w rączce czerwone listki. Ron odkładając filiżankę z herbatą na stół, powiedział obojętnym tonem: - Będzie obrońcą. Ten post był edytowany przez Ellie: 05.03.2004 15:38 -------------------- As happens sometimes a moment settled...
... and hovered and remained for much more than a moment. And sound stopped and movement stopped? ... for much, much more than a moment. And then the moment was gone. |
![]() ![]() ![]() |
Longina |
![]()
Post
#2
|
||
![]() Tłuczek Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 35 Dołączył: 16.05.2003 Skąd: NDM Płeć: Kobieta ![]() |
Hej! Pozdrowienia dla Alisi i odpowiedzi na jej pytania (nie wszystkie):
Knot nie jest ministrem magii, ale nie rozpisujemy się na ten temat i nawet nie wymyślałyśmy nazwiska nowego ministra. Syriusz mieszka sobie beztrosko na Jawie, został oczyszczony z zarzutów już dawno temu, nie ma żony, mieszka w rezydencji niedaleko plaży, więcej nie zdradzimy.
Bo jesteśmy dwie Ellie i Longina i jest to nasz wspólny fick O tym jak Harry pokonał Voldzia przekonasz się z siódmej części. ![]() ![]() A to jest nowa część rozdziału ósmego: Nadejście poczty przerwało chichoty i żarty. Do Wielkiej Sali wleciały setki sów. Emmy nie spodziewała się od nikogo przesyłki. Jednak wypatrzyła w górze Pestkę i Hedwigę, które trzymały w dziobach dużą paczkę. Zrzuciły ją na stół, wprost na talerz Andre. Owsianka wylądowała na jego idealnie zawiązanym krawacie. Pestka zaczęła dziobać krawat, zjadając z niego owsiankę. - Andre nie masz czasem ochoty na bekon albo tosta z dżemem? - spytała się Holly. - Mama mówiła mi, że dzięki owsiance urosnę - powiedział Andre. Był to chłopiec o niskim wzroście (pewnie dlatego tak często jadł owsiankę) o piegowatej twarzy i czarnych, kręconych włosach, mówiący z francuskim akcentem. - I ty wierzysz mamie? - zadrwiła z niego Holly. Emmy nic nie mówiła, tylko rozwiązywała sznurek ze znajomej paczki. Chwilę później na blacie stołu leżała najlepsza miotła na świecie. Miała polerowaną rączkę, na której widniał napis: Sky Turbo. Miotła zaczęła się wyginać i podskakiwać, tak jakby była zrobiona z gumy. - Niby tylko sprzęt do quidditcha, ale z jakim charakterkiem - powiedział Mike. - Chodź Holly zaniesiemy ją do dormitorium i pójdziemy na zielarstwo. Wstając od stołu, Emmy powiedziała sama do siebie: - A więc mecz na swojej miotle. Na te słowa miotła się wygięła i lekko drgnęła. Kiedy szły przez Wielką Salę, oczy wszystkich uczniów zwrócone były w ich stronę. Rozległy się szepty: - Czy to jakiś nowy model? Cora Malfoy jak zwykle była złośliwa: - Trzeba jeszcze umieć latać na takiej miotle - powiedziała. Ale nawet ta uwaga nie zdołała popsuć dobrego humoru Emmy. Na zielarstwie pani Sprout pokazała im zaklęcie przycinające rośliny. - Powtórzcie: Catus flores! Wszyscy powtórzyli słowa zaklęcia. - Dobrze, a teraz pójdziemy na skraje lasu. Tam będziecie mogli poćwiczyć. Holly, odkąd wyszli z zamku, mówiła tylko o tym, co drużyna osiągnie z taką miotłą. - Znicza będziesz łapać w przeciągu kilku sekund. - Holly zamiast ruszać językiem, poruszaj trochę różdżką. - wtedy Emmy coś świsnęło koło ucha. Dotknęła głowy i odwróciła się. Zobaczyła przerażoną twarz Andre. - Prze - pra - szam - wydusił. Emmy spojrzała na chłopca, jakby miała go rozszarpać. - Emmy spokojnie, odrosną - powiedziała szybko Holly, stając między nią a Andre, by ta nie rzuciła się na niego z różdżką. - WIEM! - odpowiedziała Emmy z zaciśniętą pięścią. - W sumie to dobrze się stało, już dawno powinnaś je ściąć. Będzie ci wygodniej na meczach - stwierdziła Holly i spojrzała na Andre, który wyglądał jakby kamień spadł mu z serca, niestety na nogę. Wracając do zamku, Emmy i Holly spotkały Corę i bliźniaczki Cragg. Jak zwykle musiały się czegoś czepić, tym razem włosów Emmy. - Potter, to jakaś nowa moda - krzyknęła jedna z bliźniaczek. Emmy i Holly i tak nigdy nie wiedziały, która do nich mówi, Mildred czy Minnette. - Chodź Emmy - powiedziała Holly. - Z tym trzeba iść do fachowca. - Fachowca? - Tak jest, fachowca i specjalisty. - Możesz powiedzieć o kogo chodzi? - poprosiła grzecznie Emmy z pewną obawą w głosie. CDN... |
||