Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Bieg Ku Przyszłości, Draco i Hermiona dorośli

Malfoyka
post 12.01.2013 12:36
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




Lipcowe słońce przygrzewało przez uchylone okna dyżurki lekarskiej w szpitalu św. Munga, gdzie nad stosem badań i raportów, w nasadzonych na nosie okularach, nisko nachylona siedziała młoda pani doktor. Kobieta z westchnieniem przerzucała kolejne stosy kartek starając się zebrać wszystko w całość i skończyć pisanie raportu z dyżuru.
- Ejj ślicznotko, a czy ty przez przypadek nie skończyłaś już pracy?- zapytała starsza, przysadzista pielęgniarka wchodząc do dyżurki.
- Och to by Martho.- odciągnięta od swojej pracy dziewczyna nieprzytomnie zerknęła w kierunku drzwi.- Muszę to skończyć.- powiedziała wracając do swojego zajęcia. Pielęgniarka westchnęła ciężko, po czym podeszła do biurka zagradzając lekarce dostęp do papierów.
- Hermiono, nic nie musisz.- powiedziała z dobrodusznym uśmiechem, ukochanej cioci.- I tak robisz więcej niż trzeba, dawno powinnaś być już w domu.
- Trzeba jeszcze dodać pustym domu.- powiedziała z goryczą Hermiona.- Już chyba wolę zostać tutaj.
- Ojj no dzisiaj pan premier chyba będzie na ciebie czekał, w końcu to twój wielki dzień.- powiedziała z entuzjazmem- O której masz wizytę w tym mugolskim dziekanacie?
- Dziekanat!!!- krzyknęła, zrywając się z miejsca.- Na śmierć zapomniałam, Martho.- jęknęła, w pośpiechu ściągając swój biały kitel.
- Oj dziecko, dziecko..- westchnęła pielęgniarka.- Kiedy ty ostatnim razem tak naprawdę wypoczęłaś co?- zapytała z troską.
- Nie mam na to czasu, przecież wiesz. Praca, nauka, dom i jeszcze przygotowania do ślubu. A wszystko na mojej głowie bo Ron jest zbyt zajęty, żeby pamiętać o takich drobiazgach jak na przykład nasz ślub.- mówiła, miotając się i starając w pośpiechu zrobić makijaż.
- Zobaczysz, wszystko ułoży się kiedy będzie już po wszystkim, a wy będziecie małżeństwem.- pocieszyła ją kobieta.
- Mam nadzieję, bo jeśli nie to oznacza to, że dobrowolnie dam się zamknąć w złotej klatce.- mruknęła.
- Och dzieci, dzieci.- pielęgniarka pokręciła głową.- Tak mało jeszcze wiecie o życiu.. Musicie ze sobą porozmawiać. Tylko bez złości Hermiono, pamiętaj. Myślę, że najlepsza okazja pojawi się na waszym wyjeździe…- podpowiedziała, a Hermionie aż serce podskoczyło z radości. Już za niecałe dwa tygodnie wyjeżdżają na Hawaje. We dwoje, tylko Ron i ona. Cieszyła się na ten wyjazd jak dziecko. W końcu będzie mogła wyjechać i odpocząć od szkoły, od pracy, od posady kury domowej, od spraw ministerstwa, którymi tak bardzo przejmuje się Ron…
- Taaaak.- powiedziała rozmarzona.- To już za dziesięć dni.- po czym jakby wracając na ziemię dodała.- Ale na razie czeka na mnie dziekan. Trzymaj kciuki!- krzyknęła będąc już na korytarzu, Martha uśmiechnęła się pod nosem. Bardzo lubiła Hermionę, dziewczyna była jedyna w swoim rodzaju, ale życie jej nie rozpieszczało. Mimo, że była zdolna i niezwykle uparta, przez co w przeciągu ledwie kilku lat stała się najlepszym magomedykiem w kraju, miała wysoko ustawionego narzeczonego z którym planowała wielkie wesele, miała pieniądze i szacunek.. a jednak nie była do końca szczęśliwa. Starsza kobieta widziała to w jej oczach, mimo że dziewczyna nigdy nie wspominała o swoich kłopotach. W jej oczach tak często czaił się smutek, a młodzieńczy blask zgasł, teraz piękne czekoladowe oczy spoglądały na świat z nienaturalną wręcz dojrzałością… Marta pokręciła głową…
- Biegnąc ku przyszłości, zapomniałaś kim tak naprawdę jesteś..- szepnęła. Hermiona jednak już jej nie słyszała.
Pędziła właśnie wyludnionymi o tej porze ulicami Londynu w żółtej taksówce. To dziś dowie się czy obroniła mugolski dypolom medyczny i czy skończyła studia. Czekała na ten dzień, tak bardzo chciała ukończyć studia medyczne i w końcu poczuć się prawdziwym lekarzem. Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie swoich młodzieńczych marzeń o projektowaniu, taaak w Hogwarcie miała nadzieję, że właśnie to będzie robiła w życiu, jednak szybko okazało się, że młodociane marzenia zginęły przykryte dorosłością. Wybrała medycynę, ale nie byłaby Hermioną Granger, gdyby nie rzuciła się na głęboką wodę. Postanowiła, że poza studiami magicznymi rozpocznie też naukę na mugolskim uniwersytecie medycznym. Ron ucieszył się, kiedy powiedziała mu o swoich planach, nigdy bowiem nie popierał jej pomysłu o projektowaniu. Uważał, że to dziecinne i nie przyszłościowe, a przecież żona wysokiej rangi polityka musi być osobą poważną.. Dla niego porzuciła projektowanie, grube zeszyty z jej kreacjami leżały teraz gdzieś głęboko na dnie szafy, a ona postawiła na medycynę, którą lubiła to fakt, ale nigdy nie pokocha. A to wszystko dla niego.. Tak Ron, wszystko i wszystkich dopasowywał zawsze do siebie. Nawet ją i jej uczucie. Początki były cudowne, wspólne mieszkanie w centrum Londynu, długie spędzane razem na rozmowach wieczory, a po nich jeszcze dłuższe noce… Aż w końcu przyszedł awans, a jej ukochany coraz mnie czasu spędzał w domu. Coraz mniej ze sobą rozmawiali, aż w końcu zaczęła odnosić wrażenie, że stała się dla narzeczonego jedynie formą wystroju ich mieszkania.. Najgorsze było to, że na każdą próbę rozmowy Ron reagował tak gwałtownie, że zwykle kończyło się to kłótnią.. „Ehh nikt nie powiedział, że dorosłość będzie łatwa”- szepnęła w duchu, kiedy analizując swoje życie przyglądała się mijanym budynkom…
Taksówka zatrzymała się przed wielkim gmachem Uniersyty Of London Medical Academy. Zapłaciła należność za podróż i poprawiając sięgającą do kolan ciemnoszarą sukienkę ruszyła schodami w górę, znów biegła w kierunku przyszłości, jak na złość nie takiej o jakiej marzyła.
Stając przed dwuskrzydłowymi dębowymi drzwiami dziekana uniwersytetu pozwoliła sobie na zaczerpnięcie głębokiego oddechu. Już po chwili naciskała klamkę. Zaanonsowana wcześniej przez sekretarkę nie musiała już pukać, dziekan oraz promotor jej pracy już czekali.
- Witam.- Szepnęła cicho, nieśmiało przechodząc przez próg.
- Och, panna Granger. Czekaliśmy na panią.- powiedział jeden z mężczyzn z dobrodusznym uśmiechem
- Przepraszam za spóźnienie..- zaczęła
- Ależ skąd, jest pani jak zwykle na czas. Proszę usiąść.- gestem dłoni dziekan zaprosił ją do zajęcia miejsca na krześle ustawionym na przeciwko biurka. Hermiona skorzystała z zaproszenia.
- Taaaak.- zaczął promotor- Na początku, zacznijmy od tego, że jest nam strasznie przykro..- na te słowa kobiecie krew odpłynęła z twarzy, czyżby nie zdała?
- Że nasza uczelnia traci tak znakomitego ucznia.- dokończył z uśmiechem na twarzy dziekan, wchodząc w słowo jej promotora.
- Czyli zdałam?- siliła się na spokój.
- Ależ oczywiście, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Ocena celująca i wyróżnienie Akademii za osiągnięcia w nauce.
- Za takim dyplomem- ponownie zaczął promotor- może sęe pani ubiegać o posadę w najlepszych szpitalach tego i nie tylko tego kraju.- uśmiech zawitał na jej twarzy, a więc Hermiona Granger przynajmniej względem nauki pozostała tą samą dziewczyną co w Hogwarcie.
- Chyba, że ma pani inne aspiracje- zaczął dziekan.- Bo w takim wypadku nasza uczelnia jest w stanie z miejsca, a właściwie od października, ale to w sumie to samo, powierzyć stanowisko profesorskie. – trudno było nie wychwycić nutki nadziei w jego głosie, kiedy składał propozycję.
- Kuszące.- zaczęła, zastanawiając się jak ubrać w słowa swoją odmowę- Jednak obawiam się, że nie spełniłabym się na takim stanowisku. Moim powołaniem jest leczyć a nie uczyć.- powiedziała delikatnie, starając się, żeby jej głos zabrzmiał jakby głęboko żałowała, że musi odmówić.
- Cóż, kłamstwem byłoby, gdybyśmy powiedzieli, że się tego nie spodziewaliśmy.- powiedział promotor, uśmiechając się do niej.
- Cóż, w takim razie pozostaje mi jedno.- zaczął dziekan, wstając ze swojego miejsca. Promotor i Hermiona poszli za jego przykładem, już w następnej chwili profesorzy wręczyli jej obity w drogą skórę dypolom lekarski. Była teraz panią doktor, z prawdziwego zdarzenia..
- Panno Granger, pragnę serdecznie powitać panią w zacnym lekarskim gronie. Proszę iść teraz uczcić swój sukces, bo od jutra zaczyna pani ratować ludzkie życie.- powiedział promotor żegnając swoją najlepszą uczennicę.
Wyszła na słoneczną ulicę w dłoni dzierżąc swój klucz do przyszłości. Uśmiechnięta rozejrzała się wokoło. Jeśli Marta miała rację, to i Ron pamiętał o jej wielkim dniu. Postanowiła, że w drodze do domu zrobi małe zakupy. Szampan, truskawki i wiele innych afrodyzjaków, w końcu musi uczcić dyplom..
Nie zdziwiła się, że po wejściu do mieszkania nikogo tam nie zastała. Ron nie byłby sobą, żeby czekać cały dzień. Na pewno wróci wcześniej.. Uradowana zabrała się za przyrządzanie kolacji. Lekkiej a zarazem wykwintnej. Kiedy dochodziła ósma wieczorem, na stole czekały już talerze z piersią z serem brie, purre marchewkowym i ruccolą z sosem vinegret. Schłodzony szampan czekał na otwarcie, a dyplom leżał na widocznym miejscu. Sama Hermiona przebrana w niezwykle sexowną małą czarną co chwila zerkała w stronę drzwi, za którymi zaraz spodziewała się zobaczyć narzeczonego.
Czas jednak minął, z ósmej zrobiła się dziewiąta, z dziewiątej w pół do dziesiątej.. Nagle do okna zastukała sowa. Dziewczyna zrezygnowana poszła otworzyć ptakowi, a ten podając jej kopertę natychmiast odleciał. Dziewczyna rozerwała kopertę i przeczyła kilka słów naskrobanych ręką Rona..

„Hermiono!
Nie czekaj na mnie dzisiaj! Mamy problem w ministerstwie. Beze mnie sobie nie poradzą. Pewnie wrócę nad ranem, więc spotkamy się dopiero jak wrócisz z dyżuru.
Ron”

Łzy zaczęły spływać z jej policzków rozmazując misterny makijaż. Zapomniał. Znowu postawił pracę ponad nią.. Rozszlochała się na dobre. Chwytając butelkę czerwonego wina, pociągnęła spory łyk, nie kłopocząc się nawet nalewaniem trunku do kieliszka. Skrzywiła się, wino było wytrawne, bo takie lubił Ron…
- Gratuluję Hermiono.- szepnęła cicho, odstawiając butelkę na stole, gdzie właśnie zniszczyła się jej uroczysta kolacja, z resztą nie pierwszy już raz… Ruszyła w kierunku sypialni, gdzie jeszcze długie godziny, poduszki tłumiły płacz żalu…


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Malfoyka
post 12.01.2013 13:03
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




22

Sama nie wie, w jaki sposób w tak wielkim wzburzeniu udało jej się wrócić do posiadłości Dracona. Wiedziała, że zastanie go w domu, zapewne zamyślonego w swoim gabinecie… Jego urlop świąteczny zaczął się dwa dni temu.. A propos zamyślenia, to już zdaje się wiedziała już, co go tak bardzo frasowało ostatnimi czasy i z czystym sumieniem, musiała przyznać, że miał powody do zmartwień. Bo w tej właśnie chwili, całym swoim jestestwem miała ochotę go rozszarpać. Na drobne, a nawet bardzo drobne kawałki i to przy użyciu jedynie gołych rąk!
Wparowała do domu, o mało nie wyrywając drzwi z futryn, po czym zaraz w holu wykrzyknęła w próżnię:
– DRACONIE MALFOY!!! MASZ 10 SEKUND, ŻEBY ZJAWIĆ SIĘ NA DOLE!!!
Sama jednak w holu nie czekała, zarzucając swój płaszcz na wieszak, ruszyła w stronę kuchni, nie zważając na to, że ciuch spadł z haczyka i zaległ na podłodze… Musiała się napić, po prostu musiała… W salonie zatrzymała się więc, żeby nalać sobie potężną porcję Ognistej, po czym wznowiła wędrówkę do kuchni. Tam też zastał ją Draco, który zaintrygowany tonem jej głosu, czym prędzej chciał się z nią zobaczyć. Zdziwił się, widząc ją wściekłą jak osę, maszerującą w tę i z powrotem po pomieszczeniu, dzierżąc w dłoniach szklankę z Whiskey.
– Kochanie, coś się stało?- zapytał, stając w połowie drogi do niej.
– MOŻE TY MI POWIESZ, CO?- warknęła.
– Wybacz, ale cię nie rozumiem słońce…- szepnął zdezorientowany.- Coś nie tak w pracy?- zgadywał na ślepo.
– NIEEEE! WYOBRAŹ SOBIE, ŻE W PRACY WSZYSTKO GRA! GORZEJ W DOMU!!!
– Hej! Ale czemu po mnie krzyczysz?- zapytał, lekko już poirytowany.
– CIESZ SIĘ, ŻE TYLKO KRZYCZĘ!!! TY…TY… TY…- zasapała się, nie wiedząc jakiego epitetu użyć ma najpierw. Jej złość potęgował jedynie spokój i opanowanie blondyna.
– Ja, co?- zaśmiał się, widząc jej męki.
– Może inaczej…- powiedziała już nieco łagodniej. Postanowiła, że nieco zmieni taktykę.- Powiesz mi, co cię tak męczyło od wizyty Diabła?- zagadnęła.
– Przecież ci mówiłem, że chodzi o pra…- zaczął, lecz nie dane było mu skończyć.
– NIE KŁAM MI W ŻYWE OCZY, MALFOY!!!- krzyknęła, ciskając o ścianę leżącym na stole talerzem. Jego kłamstwo, przelało czarę goryczy.
– O CO CI CHODZI, KOBIETO?- krzyknął, jego nerwy też były już na wyczerpaniu. Nie rozumiał co się stało i za właściwie obrywa właśnie burę, bo jeśli za żywota i tak bez konkretnego powodu, to się nie da!
– DOBRE PYTANIE!!!- krzyknęła, szukając czegoś w swojej torebce.- POZNAJESZ TO MOŻE?- wrzeszczała, rzucając mu w twarz skopiowanymi stronami, ze swoimi projektami, które odbijając się od jego torsu, łagodnie opadły na podłogę. No i nagle spoglądając na rysunki, zrozumiał za co mu się obrywa… Niestety musiał też przyznać, że całkiem słusznie…
– Osz qrwa..- westchnął tylko, spoglądając na nią skruszony.- Hermiono, ja…
– A JA, NIE CHCĘ SŁUCHAĆ TWOICH WYJAŚNIEŃ, PAJACU!!!- krzyknęła, rozwalając następne talerze. Draco uznał, że nie będzie się wtrącał, najwyżej w ramach pokuty, osobiście je potem ponaprawia, jeśli oczywiście uda mu się przeżyć ten napad dzikiej furii…- CZY TY WIESZ, ZE TO BYŁA ZWYKŁA KRADZIEŻ? ZDAJESZ SOBIE SPRAWĘ, ŻE MNIE OKRADŁEŚ? BEZCZELNIE!!!- wrzeszczała, a wokół jej stóp zbierało się coraz więcej szklanych skorup. Pomału zaczynało brakować już szklanek i talerzy, więc przerzuciła się na wazy i wazony.
– Zapewniam cię, że nie miałem złych intencji..- starał się tłumaczyć, jednak bez skutecznie, bo oszalała z wściekłości kobieta, zdawała się w ogóle go nie słuchać…
– TAK WYGLĄDA SPOWIEDŹ ZŁODZIEJA?- warknęła.- ZASTANAWIAM SIĘ WŁAŚCIWIE, PO CO JA TU PRZYSZŁAM??
– Żeby rozwalić mi kuchnię?- próbował zażartować. Miał nadzieję, że może tak rozładuje nieco sytuację. Pomału zaczynały kończyć się wazy, potem zostaną już tylko noże, a wolałby, żeby nie zaczęła nimi rzucać, kiedy będzie w pobliżu.
– TO CIĘ ŚMIESZY?- warknęła.
– Nie, ale może usiądźmy i spokojnie zastanówmy się nad tym co się stało, dobrze?- zapytał, starając się zbliżyć do niej. Podobno namiętny pocałunek jest lekiem na całe zło, czemu by więc nie spróbować, bardziej chyba już sobie nie zaszkodzi… I tak tkwił w samym środku III wojny światowej..
– TU SIĘ NIE MA NAD CZYM ZASTANAWIAĆ!!! JA SIĘ NIE ZGADZAM!!!- krzyczała wściekle, świdrując go nienawistnym spojrzeniem. Nagle, z niewiadomych przyczyn zaczął jej znów przypominać tego starego, szkolnego Malfoya, który wiecznie robił jej na złość. Zabolało, dlatego widząc jak stara się do niej podejść warknęła ostrzegawczo- Nie zbliżaj się do mnie!!!- nie pomogło, nie słuchał jej, tylko dalej szedł ku niej, szepcząc jej imię. I nagle zrobiła coś, czego nigdy by się po sobie nie spodziewała… Zamachnęła się i cisnęła w niego, trzymaną ciągle w dłoni szklanką z Ognistą, bursztynowy płyn rozlał się na podłodze, a zaskoczony takim obrotem sytuacji Draco stanął jak spetryfikowany, jedyny co był w stanie zrobić, to osłonić twarz, przed nadlatującą kryształową szklanką. Udało się, jednak siła uderzenia była tak mocna, że kryształ rozbił się w drobny mak, poważnie kalecząc jego dłoń. Krzyknął z bólu, łapiąc się za rozcięty głęboko nadgarstek, a krew zaczęła cieknąć pomiędzy zaciśniętymi palcami, na zawaloną szkłem podłogę…
– Draco..- szepnęła, jakby budząc się z transu. Dopiero teraz zobaczyła, jakie spustoszenie posiała w kuchni.. Na podłodze walały się odłamki szkła, resztki zadeptanych kwiatów, owoce z po roztrzaskiwanych pater, szklane drzwiczki od mebli były popękane, a w samym środku krajobrazu po huraganie, stał jej Anioł, ciągle zszokowany, spoglądając na kapiącą na podłogę krew…- Draco..Draco..ja..- szeptała, rozglądając się wokoło.
– Miałaś rządzę krwi, co?- zakpił.- No to masz!
– Ja..
– Tak?- zapytał, nie był na nią zły. Ostatecznie mu się należało.- Chcesz mnie przeprosić?
– ZWARIOWAŁEŚ!? JA? Niby za co?- warknęła poirytowana.
– Okey, przegiąłem!- skapitulował.- Chcesz przeprosin, proszę! PRZEPRASZAM!!!- krzyknął- ZROBIŁEM TO, BO CHCĘ ŻEBYŚ BYŁA SZCZĘŚLIWA I DLATEGO, ŻE W CIEBIE WIERZĘ!
– PO PIERWSZE NIE KRZYCZ NA MNIE!- odpowiedziała, również podnosząc głos.
– O PROSZĘ! A NIBY CZEMU? MASZ NA TO MONOPOL?- warknął. Przecież przeprosił, co jeszcze ma zrobić.- Słuchaj, ja rozumiem… nawet się nie gniewam…
– Spróbowałbyś!- zastrzegła, podchodząc do niego.- Pokaż mi tą rękę.- warknęła, sięgając po jego zranioną dłoń.- Pięknie, rozcięte ścięgno!
– No, to akurat nie jest moja wina..- zastrzegł z miną obrażonego dziecka.
– Tak uważasz? A kto ukradł moje projekty?- zapytała ostro.
– Nie ukradłem ich!- bronił się.
– OCZYWIŚCIE, ŻE NIE!!! Tylko je sobie pożyczyłeś! Szkoda, że bez pozwolenia!- krzyczała zirytowana, przetrząsając kuchenne szafki- Gdzie masz eliksir na rany!?
– A co ja? Apteka?- warknął.- Nie mam!
– Pięknie, idealnie, cudownie!- warczała, przechadzając się po kuchni. Jednym ruchem porwała ze stołu białą szmatkę, po czym okręcając nią dłoń mężczyzny, prosto z kuchni teleportowała się do szpitala.
Ciągnąc go za koszulę, niemal siłą wepchnęła go do zabiegówki, gdzie Igor wypisywał akurat jakieś papiery. Zdziwiony podniósł wzrok na niezwykła parę. Hermiona z potarganymi włosami, cała czerwona na twarzy, wyglądała jakby zaraz miała wybuchnąć, a jej partner, potulny jak baranek z ręką zawiniętą w pokrwawioną ściereczkę, ubrany w poszarpaną koszulę, z resztkami szła w platynowych włosach, stanowili w zabiegówce dość niezwykły, nawet jak na ten szpital widok..
– Czy ja mogę wiedzieć, co tu się…- zaczął, jednak nikt nie zwracał na niego uwagi. Zamiast tego, Hermiona popchnęła blondyna na kozetkę, warcząc:
– SIADAJ I RADZĘ CI SIĘ NIE ODZYWAĆ!!!
– JAKBYŚ MIAŁA ZAMIAR DOPUŚCIĆ MNIE DO SŁOWA!- zripostował oburzony.
– CHCESZ POGORSZYĆ SWOJĄ I TAK KIEPSKĄ SYTUACJĘ?- warczała, nic nie robiąc sobie z obecności Igora.
– HALLO!!!- krzyknął, kiedy widział, jak Draco już otwiera usta, żeby coś powiedzieć. Parka od razu zwróciła na niego swój wzrok.- CO TU SIĘ DZIEJE? CO MU SIĘ STAŁO?- zapytał Hermiony, wskazując na Dracona.
– Mała trąba powietrzna w mojej kuchni.- zadrwił blondyn.
– Dobrze, że jesteś.- westchnęła Hermiona.- Opatrz go proszę, bo ja zrobię mu krzywdę.- wysyczała, zerkając na Dracona. Ten tylko wzniósł oczy do nieba i zapytał retorycznie:
– Jeszcze większą?!
– NIE WYTRZYMAM!!!- krzyknęła, rzucając się w kierunku Malfoya, w odpowiedniej chwili jednak zareagował Igor, łapiąc ją w pasie.
– No dobra, nie wiem co się stało pomiędzy wami, ale ty..- tu wskazał na Hermionę.- usiądź sobie tam przy biurku, w bezpiecznej odległości od kozetki. Nie chcemy mordu w szpitalu.- zaśmiał się, po czym zwracając się do Draco dodał- A ty pokaż mi tą rękę… Uuuu, paskudne rozcięcie. Coś ty zrobił?
– Uwierzyłem stary, nic więcej..- westchnął spoglądając na naburmuszoną Hermionę, która nawet nie patrzała w jego kierunku, uparcie przeglądając papiery, które jeszcze przed chwilą wypisywał jej przyjaciel.
– Cóż, nie rozumiem..- westchnął, przygotowując eliksiry potrzebne do przemycia ran.- Ale w końcu ja nie wszystko muszę rozumieć…
– Wiedziałeś, że ona projektuje?- zapytał nagle Draco, spoglądając na Igora ciekawie. Był ciekaw, czy Hermiona mu się pochwaliła.
– JESZCZE JEDNO SŁOWO MALFOY, A DO WIECZORA NIE DOŻYJESZ!!!- krzyknęła ostrzegawczo zza biurka. Mężczyźni jednak nic sobie z niej nie robili.
– Nie, a co? Projektuje?- zapytał Igor, tak jakby kobiety w ogóle nie było w pomieszczeniu, przemywając ranę Dracona.
– Ano! I to cholernie dobrze, problem polega na tym, że robi to do szuflady, więc postanowiłem…
– DOSYĆ TEGO!!!- krzyknęła zrywając się z miejsca.- TY SIĘ ZAMKNIJ!- warknęła do Dracona, po czym spoglądając na Igora dodała.- A TY GO W KOŃCU OPATRZ!!!
– Jezu chłopie, wina twoja musi być straszna..- zaśmiał się Igor.- Ale stary, obawiam się, że… Boże… czym one cię potraktowała? Jakieś zaklęcie?
– Szklanka z Whiskey.- wyjaśnił Draco.
– Cóż, przynajmniej zdezinfekowała.- zaśmiał się, szczerze ubawiony tą sytuacją Igor. Pierwszy raz widział Hermionę w takim stanie, co już było dziwne, a tym dziwniejszy był fakt, że w ogóle się pokłócili… taka idealna para.
– Dasz mi w końcu ten eliksir? To trochę boli.- Draco przypomniał o swojej obecności.
– Igg, wiesz tak sobie myślę, on ma rozcięte ścięgno.- wtrąciła się do rozmowy Hermiona, podchodząc do kozetki.- Może lepiej będzie to zszyć, co?- zaproponowała, przyglądając się głębokiemu rozcięciu.
– Mówisz teraz jako lekarz, czy jako złośliwa ukochana?- zapytał, spoglądając na nią rozbawiony, chyba już się uspokoiła, więc może pozwolić jej na podejście do blondyna.
– I to i to.- przyznała szczerze, przysiadając na kozetce, obok Dracona.
– ZARAZ! CHWILA! JA SIĘ NIE ZGADZAM!- wrzasnął blondyn, przerzucając swoje spojrzenie z Igora na Hermionę i z powrotem, a im mimowolnie przypomniał się Zabini i cyrki, które urządzał, bojąc się igły, kiedy trafił do nich po wypadku, jaki spowodował, wsiadając po pijaku za kierownicę…
– Kolejny bohaterski ślizgon, nie ma co..- zaśmiała się Hermiona.
– Bohaterski, czy nie, nie zgadzam się na szycie mugolską metodą! Igły naruszą moją strefę osobistą..- tłumaczył.
– NO CO TY NIE POWIESZ?- warknęła Hermiona, irytując się jego słowami.
– Okey, wygrałaś! Zwędziłem ci te rysunki i naruszyłem twoją prywatność!- przyznał w końcu.- Ale zobacz co się stało? Już nie ja, nie Diabeł, ani nikt postronny… tylko profesjonaliści mówią ci, że jesteś dobra! I wierz mi, że warto było, nawet jeśli całego mnie teraz zacerujesz, nawet jeśli po powrocie nie rzucisz już szklanką, a nożem, albo od razu Avadą… I tak było warto, bo otwarłem ci drzwi i wierzę, że przez nie przejdziesz!- tłumaczył cały czas patrząc jej w oczy.- A wiesz czemu to zrobiłem?- zapytał.
– Słucham?- odpowiedziała, ciągle jednak urażona.
– Bo cię kocham! I chcę, żebyś była szczęśliwa!- odpowiedział.- Przecież o tym marzyłaś, to kochałaś… pomyślałem, że dlaczego nie spróbować, że może akurat uda mi się, choć odrobinę przybliżyć ci spełnienie marzeń.. Może się uda sprawić, że znowu uwierzysz w siebie, może…- tłumaczył już na spokojnie.
– Och zamknij się..- szepnęła, czule go całując. On zrobił to z miłości, chcąc żeby była szczęśliwa. Zrobiłby dla niej wszystko, nie bacząc na konsekwencje, a ona… Ona zachowała się jak, jakaś nastolatka z poważnymi zaburzeniami psychicznymi…- Przepraszam.- szepnęła, pomiędzy pocałunkami.
– Ja przepraszam…- szeptał, przyciągając ją do siebie jedną ręką.- I nie musisz się zastanawiać… Zrobisz jak zechcesz..A..ja… i… tak… będę… cię… kochał…- szeptał pomiędzy kolejnymi pocałunkami. Wyglądało na to, że burza minęła, a topór wojenny został zakopany.
Tak bardzo zatracili się w swoich przeprosinach, że aż zapomnieli o obecnym w sali Igorze, który obecnie przyglądał im się w rozbawieniu, siłą hamując się przed wybuchnięciem śmiechem. Tylko tej dwójce mogła zdarzyć się taka burza w szklance wody i tylko oni mogli, tak szybko przejść z jednej skrajności w kolejną..
– Yhym..- chrząknął, akcentując swoją obecność w pomieszczeniu.- Ja nie chcę wam przeszkadzać, ale… mam tu otwartą ranę, z którą trzeba jednak coś zrobić…
– Och, podaj mu eliksir i wracamy do domu!- wyszeptała Hermiona, ledwo odrywając usta od warg Draco. Igor jedynie pokręcił głową rozbawiony, jednak posłusznie poszedł przygotować odpowiedni eliksir, a kiedy po chwili wrócił, ku jego wielkiemu zdziwieniu, wybuchowa parka nadal się całowała.
– Yyyy Herm… będzie musiała na chwilę przerwać czułości.. on jakoś musi to połknąć.- zaśmiał się podchodząc do nich, a kiedy Hermiona niechętnie odsunęła się od ukochanego, Igor podał mu fiolkę z płynem.
– Znaczy możemy już iść, tak?- zapytał blondyn.
– Czekaj, muszę to zabandażować. Od razu nie zniknie.- zaśmiał się lekarz, biorąc się za zawijanie zranionej dłoni blondyna.
Już po chwili z szerokimi uśmiechami żegnali się z Igorem, teleportując się z powrotem do domu. Wchodząc do kuchni, zastali tam obraz nędzy i rozpaczy, na widok którego Hermiona spłonęła jedynie soczystym rumieńcem…
– No to poszalałam..- westchnęła.
– A i owszem, ale i tak w sumie spodziewałem się czegoś gorszego.- zaśmiał się Draco, całując ją w czubek nosa.- Ale tak w gwoli ścisłości… już ci przeszło, co?- zapytał zerkając na nią z niepokojem.
– Och w stosunku do ciebie tak, ale ciągle mam jeszcze rachunki z Diabłem.- warknęła, jednak już po chwili uśmiechnęła się do niego promiennie..- Posprzątam tutaj..- westchnęła ruszając do kuchni, nie odeszła jednak ani trzech kroków, kiedy poczuła uścisk blondyna, który wyszeptał jej do ucha:
– Jutro posprzątamy!- po czym porywając ją na ręce, ruszył w kierunku sypialni.
Nie doszli jeszcze na miejsce, a obydwoje byli już zupełnie nadzy, zatracając się w palącej ich ciała namiętności. Opadli na łóżko, splatając się w gorącym uścisku spragnionych siebie ciał. Chwilę potem, powietrze zaczęły przeszywać jęki i westchnienia kochanków, dążących do osiągnięcia najwyższej cielesnej przyjemności, jaką mężczyzna może dać kobiecie i odwrotnie. A kiedy powietrze zawirowało, przynosząc ze sobą tą największą rozkosz, zmęczeni opadli w miękką pościel, dysząc ciężko…
– Co za dzień..- westchnęła Hermiona, odgarniając z czoła ukochanego spocone kosmyki.
– Taaaa, szalony.- zaśmiał się, całując ją w czoło.
Chwilę leżeli w ciszy, wsłuchując się w swoje ciągle przyspieszone oddechy i starając uspokoić bijące szalonym tempem tętna, kiedy nagle odezwał się Draco..
– Hermiono?
– Tak?- zapytała z przymrużonymi powiekami.
– Jest coś jeszcze, o czym muszę ci powiedzieć…- westchnął. Chyba właśnie nadszedł właściwy moment na wyjawienie jej prawdy. I tak dłużej już czekać nie mógł, a miał nadzieję, że po dzisiejszym popołudniu, nie grozi mu już żaden kolejny uraz…
– O nieee..- jęknęła.- Nie jestem pewna, czy zniosę kolejne rewelacje.
– Będziesz musiała, bo…- zawahał się..
– Bo, co?- zapytała, unosząc się na łokciach.
– Hermiono, ja poprosiłem Diabła o tą przysługę z projektami z jeszcze jednego powodu…- szepnął, a ona przyjrzała mu się jeszcze dokładniej.- Widzisz, po nowym roku, mój bank wchodzi na rynek amerykański i ja… ja… dostałem propozycję objęcia stanowiska dyrektora generalnego, na tamtym teranie. Ale to się wiąże z wyjazdem i zamieszkaniem w Nowym Yorku.- szeptał.- Długo zastanawiałem się jak mam ci to powiedzieć… a potem…potem te projekty, myślałem, że może jeśli spróbuję, to będziesz chciała pojechać ze mną..Wiesz, zacząć życie od nowa, tam w Ameryce! Ale teraz widzę, jakim byłem głupcem i egoistą..
– Draco..- szepnęła. Nie wiedziała co powiedzieć, w końcu właśnie oznajmił jej, że za kilka dni wyjeżdża na drugi koniec świata..
– Nie mów nic..- poprosił- Pozwól mi zadać ci jeszcze tylko jedno pytanie… po prostu chcę mieć pewność, że decyzja, którą podjąłem jest słuszna..- poprosił.
– Słucham?- szepnęła, starając się powstrzymać łzy. Zdziwiła się widząc, jak Draco sięga po coś ze swojej szuflady, po czym klęka przed nią, głęboko zaglądając je w oczy i szepcze:
– Hermiono Jane Granger, czy zgodzisz się być panią Malfoy i znosić mnie do końca swoich dni?- zapytał, otwierając dłoń, na której spoczywał pierścionek z białego złota, w którym pośród ślicznie grawerowanych, małych winnych listków, zatopiony był niewielki brylant.- Zostaniesz moją żoną, Hermiono?- ponowił pytanie, a ona nie wytrzymała, łzy wypłynęły z jej oczu… Kto by pomyślał, że ten nieszczęsny dzień, skończy się w taki właśnie sposób. Zerknęła w twarz ukochanego, na której malował się głęboki niepokój… Nie mogła powiedzieć nic innego, jak tylko…
– Tak…- po czym rzuciła mu się na szyję.- Po trzykroć tak!- szeptała- Tak, zostanę twoją żoną. Tak, wyjadę z tobą i tak, zostanę projektantką!- wytłumaczyła, kiedy nałożyła na jej palec pierścionek. Po czym znów kładąc się obok niej wyszeptał:
– Nie musisz ani wyjeżdżać, ani zostawać projektantką. Dla mnie liczy się tylko to pierwsze tak!- zapewnił.- Zrezygnuję z posady w Ameryce, tu też nie jest mi źle…
– Ani mi się waż!- warknęła.- Jedziemy i tyle!- zaśmiała się, a on znów ją pocałował, a potem znowu i znowu, aż ich ciała znów zatańczyły w znanym sobie tańcu zmysłów, gnając ku spełnieniu…


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Malfoyka   Bieg Ku Przyszłości   12.01.2013 12:36
Malfoyka   Ranek przyszedł zbyt szybko. Kiedy o 5.30 zadzwoni...   12.01.2013 12:38
Malfoyka   Kolejne dni mijały spokojnie. Ron obrażony na cały...   12.01.2013 12:39
Malfoyka   Maui oczarowało ją od pierwszej chwili. Już kiedy ...   12.01.2013 12:40
Malfoyka   Niewielka restauracja Kai Melemele, czyli w języku...   12.01.2013 12:42
Malfoyka   Delikatne promienie słońca oparły się na jej twarz...   12.01.2013 12:43
Malfoyka   Minęło 18 z 21 dni jakie Hermiona spędzić miała na...   12.01.2013 12:44
Malfoyka   Wysiadając z żółtej taksówki, zwróciła swój wzrok ...   12.01.2013 12:45
Malfoyka   Z reguły nikt nie cieszy się z perspektywy końca u...   12.01.2013 12:46
Malfoyka   Lipiec w mgnieniu oka zamienił się w sierpień, lat...   12.01.2013 12:47
Malfoyka   Kolejne dni mijały leniwie. Ron biorąc sobie za pe...   12.01.2013 12:49
Malfoyka   Siedząc w wygodnym, obitym ciemną skórą fotelu, cz...   12.01.2013 12:50
Malfoyka   13 W życiu młodej pani doktor nastała sielanka. C...   12.01.2013 12:52
Malfoyka   14 Wielkie budowle centrum Londynu dawno zniknęły...   12.01.2013 12:53
Malfoyka   15 Nie zaprzestając pieszczot, powoli ruszyli w k...   12.01.2013 12:54
Malfoyka   16 „Czy życie może być jeszcze wspanialsze?...   12.01.2013 12:55
Malfoyka   17 Kilka dni dodatkowego urlopu, który Hermiona w...   12.01.2013 12:56
Malfoyka   18 Wychodząc na zimne, jesienne powietrze, czuła ...   12.01.2013 12:57
Malfoyka   19 olejne dni mijały spokojnie. Hermiona pogodził...   12.01.2013 12:58
Malfoyka   20 Zostali sami, wpatrując się w siebie w milczen...   12.01.2013 13:00
Malfoyka   21 Grudzień mijał im spokojnie, dzień za dniem pr...   12.01.2013 13:01
Malfoyka   22 Sama nie wie, w jaki sposób w tak wielkim wzbu...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   23 Wigilię spędzili wspólnie w typowo mugolski sp...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   24 W sylwestrowy poranek wszystko było gotowe do ...   12.01.2013 13:04
Malfoyka   25 Z uśmiechem na ustach ruszył w kierunku drzwi,...   12.01.2013 13:05
Malfoyka   26 Przespali cały Nowy Rok, mocno wtuleni w swoi...   12.01.2013 13:06
Malfoyka   27 Mocno objęci ruszyli w stronę centrum, pokonuj...   12.01.2013 13:07
Malfoyka   28 Budząc się kolejnego dnia, niemal równo ze świ...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   29 Stojąc przed szpitalem, raz jeszcze rzuciła ok...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   30 Stała na środku pokoju zabiegowego i wprost ni...   12.01.2013 13:09
Malfoyka   31 Siedząc w kuchni, doskonale słyszała dźwięk, j...   12.01.2013 13:10
Malfoyka   32 Nowy York w lutym, niewiele odróżniał się smęt...   12.01.2013 13:11
Malfoyka   33 Sama nie wie, w jaki sposób udało jej się dost...   12.01.2013 13:12
Malfoyka   34 W całym pomieszczeniu zapadła wypełniona emocj...   12.01.2013 13:13
Malfoyka   35 Nie pamięta kiedy wrócili do domu, ani nawet m...   12.01.2013 13:14
Malfoyka   EPILOG Mimo późnej już jesieni, słońce ciągle wis...   12.01.2013 13:14
dede   hmm.. Przeczytałam i mam troche mieszane uczucia. ...   13.01.2013 10:46
Hagrid   Wciągam się:)   16.01.2013 18:34
Kaśś   Niesamowity lukier, ale w dobrym tego słowa znacze...   01.06.2013 22:39
katbest   Yhm... podobało mi się. Inny pomysł, ale fajny. Br...   04.06.2013 16:34


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 29.04.2024 21:29