Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Bieg Ku Przyszłości, Draco i Hermiona dorośli

Malfoyka
post 12.01.2013 12:36
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




Lipcowe słońce przygrzewało przez uchylone okna dyżurki lekarskiej w szpitalu św. Munga, gdzie nad stosem badań i raportów, w nasadzonych na nosie okularach, nisko nachylona siedziała młoda pani doktor. Kobieta z westchnieniem przerzucała kolejne stosy kartek starając się zebrać wszystko w całość i skończyć pisanie raportu z dyżuru.
- Ejj ślicznotko, a czy ty przez przypadek nie skończyłaś już pracy?- zapytała starsza, przysadzista pielęgniarka wchodząc do dyżurki.
- Och to by Martho.- odciągnięta od swojej pracy dziewczyna nieprzytomnie zerknęła w kierunku drzwi.- Muszę to skończyć.- powiedziała wracając do swojego zajęcia. Pielęgniarka westchnęła ciężko, po czym podeszła do biurka zagradzając lekarce dostęp do papierów.
- Hermiono, nic nie musisz.- powiedziała z dobrodusznym uśmiechem, ukochanej cioci.- I tak robisz więcej niż trzeba, dawno powinnaś być już w domu.
- Trzeba jeszcze dodać pustym domu.- powiedziała z goryczą Hermiona.- Już chyba wolę zostać tutaj.
- Ojj no dzisiaj pan premier chyba będzie na ciebie czekał, w końcu to twój wielki dzień.- powiedziała z entuzjazmem- O której masz wizytę w tym mugolskim dziekanacie?
- Dziekanat!!!- krzyknęła, zrywając się z miejsca.- Na śmierć zapomniałam, Martho.- jęknęła, w pośpiechu ściągając swój biały kitel.
- Oj dziecko, dziecko..- westchnęła pielęgniarka.- Kiedy ty ostatnim razem tak naprawdę wypoczęłaś co?- zapytała z troską.
- Nie mam na to czasu, przecież wiesz. Praca, nauka, dom i jeszcze przygotowania do ślubu. A wszystko na mojej głowie bo Ron jest zbyt zajęty, żeby pamiętać o takich drobiazgach jak na przykład nasz ślub.- mówiła, miotając się i starając w pośpiechu zrobić makijaż.
- Zobaczysz, wszystko ułoży się kiedy będzie już po wszystkim, a wy będziecie małżeństwem.- pocieszyła ją kobieta.
- Mam nadzieję, bo jeśli nie to oznacza to, że dobrowolnie dam się zamknąć w złotej klatce.- mruknęła.
- Och dzieci, dzieci.- pielęgniarka pokręciła głową.- Tak mało jeszcze wiecie o życiu.. Musicie ze sobą porozmawiać. Tylko bez złości Hermiono, pamiętaj. Myślę, że najlepsza okazja pojawi się na waszym wyjeździe…- podpowiedziała, a Hermionie aż serce podskoczyło z radości. Już za niecałe dwa tygodnie wyjeżdżają na Hawaje. We dwoje, tylko Ron i ona. Cieszyła się na ten wyjazd jak dziecko. W końcu będzie mogła wyjechać i odpocząć od szkoły, od pracy, od posady kury domowej, od spraw ministerstwa, którymi tak bardzo przejmuje się Ron…
- Taaaak.- powiedziała rozmarzona.- To już za dziesięć dni.- po czym jakby wracając na ziemię dodała.- Ale na razie czeka na mnie dziekan. Trzymaj kciuki!- krzyknęła będąc już na korytarzu, Martha uśmiechnęła się pod nosem. Bardzo lubiła Hermionę, dziewczyna była jedyna w swoim rodzaju, ale życie jej nie rozpieszczało. Mimo, że była zdolna i niezwykle uparta, przez co w przeciągu ledwie kilku lat stała się najlepszym magomedykiem w kraju, miała wysoko ustawionego narzeczonego z którym planowała wielkie wesele, miała pieniądze i szacunek.. a jednak nie była do końca szczęśliwa. Starsza kobieta widziała to w jej oczach, mimo że dziewczyna nigdy nie wspominała o swoich kłopotach. W jej oczach tak często czaił się smutek, a młodzieńczy blask zgasł, teraz piękne czekoladowe oczy spoglądały na świat z nienaturalną wręcz dojrzałością… Marta pokręciła głową…
- Biegnąc ku przyszłości, zapomniałaś kim tak naprawdę jesteś..- szepnęła. Hermiona jednak już jej nie słyszała.
Pędziła właśnie wyludnionymi o tej porze ulicami Londynu w żółtej taksówce. To dziś dowie się czy obroniła mugolski dypolom medyczny i czy skończyła studia. Czekała na ten dzień, tak bardzo chciała ukończyć studia medyczne i w końcu poczuć się prawdziwym lekarzem. Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie swoich młodzieńczych marzeń o projektowaniu, taaak w Hogwarcie miała nadzieję, że właśnie to będzie robiła w życiu, jednak szybko okazało się, że młodociane marzenia zginęły przykryte dorosłością. Wybrała medycynę, ale nie byłaby Hermioną Granger, gdyby nie rzuciła się na głęboką wodę. Postanowiła, że poza studiami magicznymi rozpocznie też naukę na mugolskim uniwersytecie medycznym. Ron ucieszył się, kiedy powiedziała mu o swoich planach, nigdy bowiem nie popierał jej pomysłu o projektowaniu. Uważał, że to dziecinne i nie przyszłościowe, a przecież żona wysokiej rangi polityka musi być osobą poważną.. Dla niego porzuciła projektowanie, grube zeszyty z jej kreacjami leżały teraz gdzieś głęboko na dnie szafy, a ona postawiła na medycynę, którą lubiła to fakt, ale nigdy nie pokocha. A to wszystko dla niego.. Tak Ron, wszystko i wszystkich dopasowywał zawsze do siebie. Nawet ją i jej uczucie. Początki były cudowne, wspólne mieszkanie w centrum Londynu, długie spędzane razem na rozmowach wieczory, a po nich jeszcze dłuższe noce… Aż w końcu przyszedł awans, a jej ukochany coraz mnie czasu spędzał w domu. Coraz mniej ze sobą rozmawiali, aż w końcu zaczęła odnosić wrażenie, że stała się dla narzeczonego jedynie formą wystroju ich mieszkania.. Najgorsze było to, że na każdą próbę rozmowy Ron reagował tak gwałtownie, że zwykle kończyło się to kłótnią.. „Ehh nikt nie powiedział, że dorosłość będzie łatwa”- szepnęła w duchu, kiedy analizując swoje życie przyglądała się mijanym budynkom…
Taksówka zatrzymała się przed wielkim gmachem Uniersyty Of London Medical Academy. Zapłaciła należność za podróż i poprawiając sięgającą do kolan ciemnoszarą sukienkę ruszyła schodami w górę, znów biegła w kierunku przyszłości, jak na złość nie takiej o jakiej marzyła.
Stając przed dwuskrzydłowymi dębowymi drzwiami dziekana uniwersytetu pozwoliła sobie na zaczerpnięcie głębokiego oddechu. Już po chwili naciskała klamkę. Zaanonsowana wcześniej przez sekretarkę nie musiała już pukać, dziekan oraz promotor jej pracy już czekali.
- Witam.- Szepnęła cicho, nieśmiało przechodząc przez próg.
- Och, panna Granger. Czekaliśmy na panią.- powiedział jeden z mężczyzn z dobrodusznym uśmiechem
- Przepraszam za spóźnienie..- zaczęła
- Ależ skąd, jest pani jak zwykle na czas. Proszę usiąść.- gestem dłoni dziekan zaprosił ją do zajęcia miejsca na krześle ustawionym na przeciwko biurka. Hermiona skorzystała z zaproszenia.
- Taaaak.- zaczął promotor- Na początku, zacznijmy od tego, że jest nam strasznie przykro..- na te słowa kobiecie krew odpłynęła z twarzy, czyżby nie zdała?
- Że nasza uczelnia traci tak znakomitego ucznia.- dokończył z uśmiechem na twarzy dziekan, wchodząc w słowo jej promotora.
- Czyli zdałam?- siliła się na spokój.
- Ależ oczywiście, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Ocena celująca i wyróżnienie Akademii za osiągnięcia w nauce.
- Za takim dyplomem- ponownie zaczął promotor- może sęe pani ubiegać o posadę w najlepszych szpitalach tego i nie tylko tego kraju.- uśmiech zawitał na jej twarzy, a więc Hermiona Granger przynajmniej względem nauki pozostała tą samą dziewczyną co w Hogwarcie.
- Chyba, że ma pani inne aspiracje- zaczął dziekan.- Bo w takim wypadku nasza uczelnia jest w stanie z miejsca, a właściwie od października, ale to w sumie to samo, powierzyć stanowisko profesorskie. – trudno było nie wychwycić nutki nadziei w jego głosie, kiedy składał propozycję.
- Kuszące.- zaczęła, zastanawiając się jak ubrać w słowa swoją odmowę- Jednak obawiam się, że nie spełniłabym się na takim stanowisku. Moim powołaniem jest leczyć a nie uczyć.- powiedziała delikatnie, starając się, żeby jej głos zabrzmiał jakby głęboko żałowała, że musi odmówić.
- Cóż, kłamstwem byłoby, gdybyśmy powiedzieli, że się tego nie spodziewaliśmy.- powiedział promotor, uśmiechając się do niej.
- Cóż, w takim razie pozostaje mi jedno.- zaczął dziekan, wstając ze swojego miejsca. Promotor i Hermiona poszli za jego przykładem, już w następnej chwili profesorzy wręczyli jej obity w drogą skórę dypolom lekarski. Była teraz panią doktor, z prawdziwego zdarzenia..
- Panno Granger, pragnę serdecznie powitać panią w zacnym lekarskim gronie. Proszę iść teraz uczcić swój sukces, bo od jutra zaczyna pani ratować ludzkie życie.- powiedział promotor żegnając swoją najlepszą uczennicę.
Wyszła na słoneczną ulicę w dłoni dzierżąc swój klucz do przyszłości. Uśmiechnięta rozejrzała się wokoło. Jeśli Marta miała rację, to i Ron pamiętał o jej wielkim dniu. Postanowiła, że w drodze do domu zrobi małe zakupy. Szampan, truskawki i wiele innych afrodyzjaków, w końcu musi uczcić dyplom..
Nie zdziwiła się, że po wejściu do mieszkania nikogo tam nie zastała. Ron nie byłby sobą, żeby czekać cały dzień. Na pewno wróci wcześniej.. Uradowana zabrała się za przyrządzanie kolacji. Lekkiej a zarazem wykwintnej. Kiedy dochodziła ósma wieczorem, na stole czekały już talerze z piersią z serem brie, purre marchewkowym i ruccolą z sosem vinegret. Schłodzony szampan czekał na otwarcie, a dyplom leżał na widocznym miejscu. Sama Hermiona przebrana w niezwykle sexowną małą czarną co chwila zerkała w stronę drzwi, za którymi zaraz spodziewała się zobaczyć narzeczonego.
Czas jednak minął, z ósmej zrobiła się dziewiąta, z dziewiątej w pół do dziesiątej.. Nagle do okna zastukała sowa. Dziewczyna zrezygnowana poszła otworzyć ptakowi, a ten podając jej kopertę natychmiast odleciał. Dziewczyna rozerwała kopertę i przeczyła kilka słów naskrobanych ręką Rona..

„Hermiono!
Nie czekaj na mnie dzisiaj! Mamy problem w ministerstwie. Beze mnie sobie nie poradzą. Pewnie wrócę nad ranem, więc spotkamy się dopiero jak wrócisz z dyżuru.
Ron”

Łzy zaczęły spływać z jej policzków rozmazując misterny makijaż. Zapomniał. Znowu postawił pracę ponad nią.. Rozszlochała się na dobre. Chwytając butelkę czerwonego wina, pociągnęła spory łyk, nie kłopocząc się nawet nalewaniem trunku do kieliszka. Skrzywiła się, wino było wytrawne, bo takie lubił Ron…
- Gratuluję Hermiono.- szepnęła cicho, odstawiając butelkę na stole, gdzie właśnie zniszczyła się jej uroczysta kolacja, z resztą nie pierwszy już raz… Ruszyła w kierunku sypialni, gdzie jeszcze długie godziny, poduszki tłumiły płacz żalu…


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Malfoyka
post 12.01.2013 13:04
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




24

W sylwestrowy poranek wszystko było gotowe do wyjazdu, a Hermiona z emocji nie spała już od świtu. Starała się wyobrazić sobie, jak teraz będzie wyglądało jej życie… Będzie projektantką, o czym zawsze marzyła i kto wie, może uda jej się odnieść nawet jakiś sukces… Właściwie dzięki Draconowi, coraz bardziej w niego wierzyła. No, a poza tym wychodzi za mąż. I to za osobę, z którą nigdy, ale to przenigdy nie wiązała takich planów… Cóż, okazało się, że droga, którą zmierzała, biegnąc ku przyszłości była ślepą uliczką. Nie było też wątpliwości, że towarzyszący jej w niej ludzie, okazali się być zupełnie obojętnymi piechurami… Na szczęście odnalazła właściwy szlak, a na nim towarzysza, który czego była w 100% pewna, będzie szedł z nią, bez względu na to, czy doga ta będzie usłana różami, ostrymi kamieniami, czy też rozżarzonymi węglami. Nie zlęknie się przed żadną górą, czy też mniejszymi lub większymi dołkami. Po prostu będzie. I razem z nią dogoni w końcu swoją przyszłość…
– O czym myślisz?- zapytał zaspany Draco, całując ją w nagie ramie.
– O wszystkim..- odpowiedziała poddając się pieszczocie.
– Nooo, to sporo masz na głowie.- zaśmiał się, puszczając do niej oczko.
– Wiesz, co mam na myśli!- żachnęła.- Zastanawiam się nad tym, jakie teraz będzie moje…nasze życie… Wiesz, trochę przeraża mnie to, że totalnie je..hmm…- zastanowiła się, szukając odpowiedniego określenia.- … przemebluję? No wiesz, zmiana otoczenia, pracy, przeszeregowanie hierarchii wartości i temu podobne sprawy…- tłumaczyła, widząc jak blondyn usilnie stara się nadążyć za jej tokiem myślowym.
– Że też w sylwestrowy świt, zebrało ci się na filozofowanie.- zaśmiał się całując ją w czubek nosa.- Po co się zastanawiać? Przecież trzeba było zapytać mnie…- westchnął przeciągając się leniwie, przez co wszystkie jego mięśnie były jeszcze lepiej widoczne, Hermiona uwielbiała jego ciało, czasem wydawał jej się wręcz nierealny z powodu tej jego urody.
– A co, ty taki wszechwiedzący jesteś?- zaśmiała się, tuląc się do jego torsu.
– Wszechwiedzący to może nie, ale w kwestii naszego nowego życia, możesz akurat zdać się na mnie!- zapewnił wodząc dłonią po jej plecach.
– Tak?- zapytała sugestywnie.- No to oświeć mnie, jakie będzie nasze życie?
– Szczęśliwe!!!- odpowiedział tak szybo i z taką pewnością, że trudno było w to nie uwierzyć.- Ja będę szefem banku, ty stworzysz znaną markę odzieży, będziemy sypiać na kasie, pławić się w luksusach i podziwie społeczeństwa… A kiedy już znudzą nam się szaleństwa, to sprawimy sobie małą gromadkę Malfoyątek, z wybuchowymi charakterkami po mamie i oszałamiającą urodą po tacie… I jeszcze kupimy sobie labradora, żeby dopełnić efekt. Będziemy stereotypową, szczęśliwą rodzinką z reklamy płatków śniadaniowych!- roztaczał przed nią swoją wizję ich przyszłości, a ona z lubością odkryła, że taki scenariusz jak najbardziej jej odpowiada.
– Ty to sobie wszystko dokładnie zaplanowałeś, co?- zaśmiała się spoglądając w jego błękitne oczy.- I ja nie mam nic do powiedzenia?- zapytała rozbawiona, unosząc jedną brew.
– A chcesz coś zmienić?- zapytał zaskoczony. Przecież przedstawił jej idealny scenariusz przyszłości, który choćby miał na rzęsach stanąć, wprowadzi w życie. Co więc mogło jej się nie podobać?
– Nie chcę labradora.- powiedziała rozbawiona.
– Okey, w takim razie bez psa!- przystał.- W takim razie może kot? Rybki? Papugi? Skrzat domowy?
– No z tym ostatnim to przesadziłeś!- fuknęła rozjuszona.
– Hahaha… uwielbiam się z tobą droczyć, ty moja Weszko!!!- zaśmiał się uroczo, łaskocząc ją.
– Za tą weszkę, to strzelam focha! Tu i teraz, z tego miejsca!- powiedziała poważnie, jednak wesołe iskierki w oczach od razu ją zdradziły.- A poza tym, to chcę psa, ale nie labradora!
– Okey, nie labrador.- zgodził się.- A co?
– Bokser!- rzuciła
– O nieeee… te paskudy się ślinią! Nie będę za bydlakiem glutów wycierał!- postawił stanowcze weto. Pamiętał co działo się, kiedy Diabeł w przypływie uczuć koleżeńskich, a może i jeszcze czegoś innego, zgodził się przez kilka dni zająć bokserką swojej koleżanki. Masakra! I to bardzo mokra i obrzydliwa masakra!
– Chichułachuła?
– Taaaaaa, żebym go rozdeptał.- zironizował.- Lepiej od razu kupmy szczura, za wiele się nie różnią!
– Okey, nie Chichułachuła…- westchnęła.- To może…
– York Shire też odpada. Nie będę mieszkał w domu, gdzie będzie pies z kucykiem z różową kokardą.- zastrzegł.
– Hmmm… owczarek?
– Żeby nam dzieci pozagryzał?- zapytał zupełnie poważnie.
– Jamnik?
– Będę stał w drzwiach przez wieki, zanim całe metry jego ciała wczłapią do domu!- odpowiedział marudnie.- A czemu nie labrador?
– Bo są oklepane!- odpowiedziała.- I nie podobają mi się.
– A Chichułachuła ci się podobają?- zaśmiał się.- To może Chusky?
– A będziesz go chłodził w lecie i codziennie biegał z nim po 15 kilometrów?- zapytała, teraz jej kolej na zrzędzenie.
– Faktycznie, nie najlepszy pomysł…- przyznał, jakoś wizja biegania takiej odległości zdecydowanie go przerażała.- A może… Collie?
– Moda na Lessy już dawno minęła.- żachnęła.- Poza tym, paskudnie się lenią.
– Dalmatyńczyk?- zaproponował zrezygnowany. Kto by pomyślał, że największą trudność sprawi im wybór psa…
– Są wredne i wybredne.- odrzuciła jego propozycję. W duchu zaśmiewała się z zaistniałej sytuacji. Jeszcze się nie przeprowadzili, nawet nie są jeszcze małżeństwem, a już prowadzą dyskusję na temat tego, jakiego sprawią sobie psa…
– Czy ja wiem…- zamyślił się. Pomału zaczynało mu już brakować pomysłów.- Może jakiś chart?
– A będziesz miał czas, żeby zapewnić mu ruch?- zapytała powątpiewająco.- Są ładne, ale też muszą dużo biegać…- marudziła.- Wiesz co? Może zostawmy sobie tą rozmowę na później, co?- zaproponowała, ale nagle wpadł jej do głowy pewien pomysł. Od dziecka marzyła o takim psie, ale nigdy nie miała warunków do jego utrzymania.. Warto spróbować..- Chyba, że…- zaczęła.
– Dog niemiecki!- rzucił zanim skończyła.
– Skąd wiedziałeś?- zdziwiła się. Właśnie o tą rasę jej chodziło.
– Na prawdę?- zaśmiał się. Strasznie podobały mu się te psy, ale bał się, że Hermiona się nie zgodzi.- Myślałem, że zbyjesz mnie wymówką, że są za duże…
– Są wielkie, ale jakie śliczne! No i łagodne! A poza tym, zawsze chciałam takie bydle.- zaśmiała się.- Koniecznie arlekina!
– Ja myślałem o błękitnym, ale arlekiny też są śliczne.- zgodził się. W takim razie ich wizja idealnej przyszłości była już pełna.
– No to ustalone!- zawołała uszczęśliwiona.
– Tak, w samą porę, bo czas już się zbierać.- zaśmiał się spoglądając na zegarek. Dochodziło południe, więc na swoich rozmowach zeszło im sporo czasu…- Ale jeszcze tylko jedno pytanie, ile dzieci?
– Ja wiem..- zamyśliła się.- Dwoje, może troje, ale w pewnych odstępach. Chcę nacieszyć się macierzyństwem, zanim na świecie pojawi się kolejny wybuchowy maluch.- zaśmiała się.
– Zgadzam się bez żadnych zastrzeżeń.- odpowiedział.- No to, już wszystko wiemy… Widzisz, będzie fajnie.- dodał uradowany.- A teraz już chodź, bo okaże się, że Diabeł będzie w NY przed nami…
– Taaa… Diabeł!- westchnęła złośliwie, a Draco jedynie skrzywił się nieznacznie, na wspomnienie tego, co spotkało jego, po wyjściu na jaw ich małej intrygi. Wcale nie był pewny, czy przez przypadek nie spotka swojego przyjaciela ostatni raz w życiu…
– Emmm… Hermiono?- zagadnął obserwując jak krząta się po pokoju, ubrana w jego koszulę na nagie ciało. W odpowiedzi na jego pytanie, mruknęła jedynie, oznajmiając, że słucha i mężczyzna może kontynuować.- Może nie zrób mu dużej krzywdy, co?- szepnął błagalnie.
– Zobaczę, co da się zrobić.- zaśmiała się znikając w łazience. Po chwili usłyszał szum prysznica. Wiedząc, że nic więcej nie wskóra w obronie przyjaciela i on zwlekł się z końcu z łóżka, wyszukując w szafie odpowiednie ciuchy, po czym zabierając je do łazienki wskoczył pod prysznic do Hermiony. Przez kilka minut wygłupiali się w kabinie, pozwalając żeby ciepła woda obmywała ich nagie ciała, jednak kiedy ich zabawa zaczęła robić się coraz bardziej namiętna, co jednoznacznie wskazywało kierunek, w którym zmierzała, Hermiona zwinnie wyślizgnęła się z ramion narzeczonego twierdząc, że nie mają czasu na takie zabawy, bo za dużo go starcili wybierając psa, a teraz muszą się już zbierać do wyjazdu, jeśli chcą dotrzeć do Nowego Yorku przed nastaniem Nowego Roku. Niepocieszony z obrotu sytuacji blondyn, szybko dokończył swoją poranną toaletę w samotności, starając się uspokoić swoje nerwy i rozbudzone ciało. A kiedy w końcu odświeżony i zupełnie uspokojony zszedł na dół, w kuchni Hermiona zdążyła przygotować już śniadanie i zaparzyć kawę. Zjedli w pośpiechu, po czym kilkoma sprawnymi ruchami swoich różdżek odesłali swoje bagaże do Ameryki, tak aby nic nie ciążyło im podczas teleportacji. Rzucili jeszcze kilka krótkich spojrzeń na dom, tak jakby już się z nim żegnali mimo, że planowali jeszcze wrócić na kilka dni, tuż po Nowym Roku…
– Gotowa?- zapytał wyciągając w jej kierunku dłoń.
– Jak najbardziej.- odpowiedziała z uśmiechem, łapiąc go za rękę.
Rozległ się głośny trzask towarzyszący teleportacji, a oni sami już po chwili stali po środku wielkiego salonu, umeblowanego w bardzo nowoczesnym stylu. Hermionę zachwyciło to, że jedną ze ścian mieszkanie tworzyło wielkie okno z widokiem na cały Manhattan. Wyglądało na to, że ich dwupiętrowy apartament znajduje się na szczycie jakiegoś wielkiego drapacz chmur. Rozglądając się po pomieszczeniu jęknęła zachwycona. Salon urządzony był skromnie. Wielki telewizor podwieszony był na jednej ze ścian, obok którego ustawiony został sprzęt stereo, kolejną ścianę zajmowały same półki na których już poukładane były ich zdjęcia, nowoczesne rzeźby, oraz zielone bambusy zasadzone w kolorowym, ozdobnym żelu dla roślin. Na samym śroku pokoju na kremowym, puszystym dywanie ustawione na kształt rogówki, były dwie kanapy z czarnej skóry, a przed nimi stylowy stolik. Obok kanap stało kilka puf z tego samego kompletu. Z salonu wchodziło się do urządzonej na biało kuchni, a właściwie jedynie aneksu, ponieważ od salonu oddzielał ją jedynie wysoki barek. Przy oknie ustawiony tam był stół dla 6 osób. Sama kuchnia również była bardzo nowoczesna, wyposażona w wiele pomocnych sprzętów. Z pokoju wychodziło się do obszernego holu, w którym znajdowała się łazienka dla gości, wielka szafa z lustrami, oraz schody na piętro. U góry zaś, znajdował się pokój dla gości z przylegającą do niego łazienką, ich sypialnia z wielgachnym łożem, również z osobną łazienką, oraz ogromną garderobą. A ponad to dwa gabinety, dla Dracona urządzony podobnie jak ten w Londynie, w drewnie. Ze sporą biblioteczką, dębowym biurkiem i wygodnym fotelem, oraz niewielkim barkiem. Był tej gabinet do niej. Hermiona aż pisnęła z radości widząc, że większą część ścian pokrywały półki, na jej ukochane książki. Ona też miała tu biurko, dobrą lampę obok niego, oraz wyglądającą zachęcająco leżanką. Było idealnie, lepiej nie mogła sobie zamarzyć…
– Żadnych ekstrawagancji, ale jak na początek chyba okey..- tłumaczył Draco, błędnie interpretując jej milczenie.- Oczywiście jeśli ci się nie podoba, to…
– Draco, tu jest cudownie!- westchnęła.- Kocham to mieszkanie!
– Kamień z serca.- zaśmiał się.- W takim razie witaj w domu. Na razie, bo docelowo, ale to już pewnie po ślubie, kupimy sobie coś większego i bardziej luksusowego.- zapewnił.
– Dla mnie tu jest idealnie.- westchnęła obchodząc gabinet. Już widziała wszystkie swoje książki i zeszyty z projektami na tych półkach. Nagle podeszła do wielkiego okna, wyglądając przez nie..- A w ogóle, to które to piętro?
– 72…- odpowiedział, a ona uniosła brew w akcie zdziwienia.- Mam sentyment do tego numeru.- zaśmiał się, odpowiednio interpretując jej minę.
– Ostatnim razem, kiedy mieszkaliśmy na takim pietrze, uciekłam ci..- przypomniała.
– To fakt, ale tym razem już ci nie pozwolę.- odpowiedział przytulając ją.
– Jakbym się gdzieś wybierała!- prychnęła.
Chwilę potem leżeli już w łóżku, testując jego jakość. Trudno było je bowiem ignorować, tak pięknie i wygodnie wyglądało, zaścielone szkarłatną, satynową pościelą. Wydawało się, że niemal przyciągało ich do siebie, jakąś niesamowitą, magiczną mocą, wywołując w nich fale namiętności i pożądania, a oni do przyjazdu Diabła i jego przyjaciółki mieli jeszcze trochę czasu, więc czemu nie skorzystać… Właściwie, to Draco pomału zaczynał żałować, że zaprosił przyjaciela na tego Sylwestra, ale teraz było już za późno, żeby wszystko odwołać, a poza tym Zabini chciał im przedstawić swoją nową dziewczynę, która podobno zdobyła jego serce, w co było dla nich raczej wątpliwe, biorąc pod uwagę naturę Diabła. No chyba, że dziewczyna jest naprawdę, aż tak wyjątkowa, że obudziła do życia serce wiecznego playboya… Zajmując się sobą, nie mieli jednak zbyt wiele czasu na zastanawianie się nad fenomenem partnerki Blaise’a. W końcu i tak mieli ją poznać już za niedługo… Na kilka minut przed planowanym przybyciem gości, Hermiona niechętnie zakończyła ich „zabawy” i ruszyła pod prysznic, zostawiając wymęczonego Dracona w łóżku. Chcąc nie chcąc musiał się jednak ubrać, a kiedy już tego dokonał, śmiejąc się w duchu z ich popędu, ponieważ ciuchy zbierał niemal po całym pietrze, zszedł na dół, żeby sprawdzić, czy wszystko jest gotowe. Jedzenie dostarczono po południu z jednej w najlepszych restauracji, a szampan chłodził się już w lodówce. Wszystko było na swoim miejscu, gotowe i idealne. Dochodziła już 22, na górze nie słychać już było szumu prysznica, więc Hermiona zapewne skończyła już kąpiel, przygotowując się na wieczór. Brakowało tylko Diabła i jego dziewczyny. W tym samym momencie jednak, kiedy przeszło mu to przez myśl, rozległ się dzwonek do drzwi. Z szerokim uśmiechem ruszył do holu, żeby otworzyć. Goście przyszli, zabawę czas zacząć…


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Malfoyka   Bieg Ku Przyszłości   12.01.2013 12:36
Malfoyka   Ranek przyszedł zbyt szybko. Kiedy o 5.30 zadzwoni...   12.01.2013 12:38
Malfoyka   Kolejne dni mijały spokojnie. Ron obrażony na cały...   12.01.2013 12:39
Malfoyka   Maui oczarowało ją od pierwszej chwili. Już kiedy ...   12.01.2013 12:40
Malfoyka   Niewielka restauracja Kai Melemele, czyli w języku...   12.01.2013 12:42
Malfoyka   Delikatne promienie słońca oparły się na jej twarz...   12.01.2013 12:43
Malfoyka   Minęło 18 z 21 dni jakie Hermiona spędzić miała na...   12.01.2013 12:44
Malfoyka   Wysiadając z żółtej taksówki, zwróciła swój wzrok ...   12.01.2013 12:45
Malfoyka   Z reguły nikt nie cieszy się z perspektywy końca u...   12.01.2013 12:46
Malfoyka   Lipiec w mgnieniu oka zamienił się w sierpień, lat...   12.01.2013 12:47
Malfoyka   Kolejne dni mijały leniwie. Ron biorąc sobie za pe...   12.01.2013 12:49
Malfoyka   Siedząc w wygodnym, obitym ciemną skórą fotelu, cz...   12.01.2013 12:50
Malfoyka   13 W życiu młodej pani doktor nastała sielanka. C...   12.01.2013 12:52
Malfoyka   14 Wielkie budowle centrum Londynu dawno zniknęły...   12.01.2013 12:53
Malfoyka   15 Nie zaprzestając pieszczot, powoli ruszyli w k...   12.01.2013 12:54
Malfoyka   16 „Czy życie może być jeszcze wspanialsze?...   12.01.2013 12:55
Malfoyka   17 Kilka dni dodatkowego urlopu, który Hermiona w...   12.01.2013 12:56
Malfoyka   18 Wychodząc na zimne, jesienne powietrze, czuła ...   12.01.2013 12:57
Malfoyka   19 olejne dni mijały spokojnie. Hermiona pogodził...   12.01.2013 12:58
Malfoyka   20 Zostali sami, wpatrując się w siebie w milczen...   12.01.2013 13:00
Malfoyka   21 Grudzień mijał im spokojnie, dzień za dniem pr...   12.01.2013 13:01
Malfoyka   22 Sama nie wie, w jaki sposób w tak wielkim wzbu...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   23 Wigilię spędzili wspólnie w typowo mugolski sp...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   24 W sylwestrowy poranek wszystko było gotowe do ...   12.01.2013 13:04
Malfoyka   25 Z uśmiechem na ustach ruszył w kierunku drzwi,...   12.01.2013 13:05
Malfoyka   26 Przespali cały Nowy Rok, mocno wtuleni w swoi...   12.01.2013 13:06
Malfoyka   27 Mocno objęci ruszyli w stronę centrum, pokonuj...   12.01.2013 13:07
Malfoyka   28 Budząc się kolejnego dnia, niemal równo ze świ...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   29 Stojąc przed szpitalem, raz jeszcze rzuciła ok...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   30 Stała na środku pokoju zabiegowego i wprost ni...   12.01.2013 13:09
Malfoyka   31 Siedząc w kuchni, doskonale słyszała dźwięk, j...   12.01.2013 13:10
Malfoyka   32 Nowy York w lutym, niewiele odróżniał się smęt...   12.01.2013 13:11
Malfoyka   33 Sama nie wie, w jaki sposób udało jej się dost...   12.01.2013 13:12
Malfoyka   34 W całym pomieszczeniu zapadła wypełniona emocj...   12.01.2013 13:13
Malfoyka   35 Nie pamięta kiedy wrócili do domu, ani nawet m...   12.01.2013 13:14
Malfoyka   EPILOG Mimo późnej już jesieni, słońce ciągle wis...   12.01.2013 13:14
dede   hmm.. Przeczytałam i mam troche mieszane uczucia. ...   13.01.2013 10:46
Hagrid   Wciągam się:)   16.01.2013 18:34
Kaśś   Niesamowity lukier, ale w dobrym tego słowa znacze...   01.06.2013 22:39
katbest   Yhm... podobało mi się. Inny pomysł, ale fajny. Br...   04.06.2013 16:34


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 29.04.2024 22:14