Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Mój Przyjaciel Zabini

MathildaBoom
post 23.08.2012 18:44
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 46
Dołączył: 22.08.2012

Płeć: arbuz




Pierwszy raz publikuję jakiekolwiek opowiadanie dlatego sama do końca nie jestem przekonana czy to dobry pomysł.
Może jak komukolwiek przypadnie do gustu to i będę miała odwagę w rzucić dalsze części. Otwarta jestem na wszelką krytykę i opinie.

Mój przyjaciel Zabini
Dont you ever, dont you ever
Stop being dandy, showing me youre handsome
Dont you ever, dont you ever
Stop being dandy, showing me youre handsome

Prince charming
Prince charming
Ridicule is nothing to be scared of
Dont you ever, dont you ever
Stop being dandy, showing me youre handsome



ROZDZIAŁ PIERWSZY
Pułapka

cz1

- Słuchaj Zabini – warknęła Hermiona czując, że jest na skraju załamania psychiczno nerwowego i zaraz po prostu wybuchnie płaczem z bezradności. – Proszę cię tylko o jedno, rusz swoim rzekomym mózgiem i wymyśl coś żeby nas stąd wydostać. Bo już dłużej tak nie wytrzymam. Wszystko mnie boli – cicho jęknęła czując lekkie mrowienie w dłoniach.

Z twarzy Blaise nie znikał szyderczy uśmieszek co jeszcze bardziej irytowało młodą Gryfonkę. W przeciwieństwie do niej, bawiła go ta cała sytuacja w jakiej się znajdował. W końcu nie na co dzień ma okazje być sam na sam z tak "przeuroczą" lwicą. Oj nie na co dzień.

- O ile pamiętam Granger, to TY jesteś największym mózgiem całego Hogwartu, więc możesz się wykazać w praktyce. – odrzekł spokojnie Ślizgon najwyraźniej zadowolony z poirytowanej dziewczyny - I zrób coś z tą czupryną bo dłużej nie wytrzymam tego łaskotania - wycedził zdmuchując kasztanowe włosy z policzek. Nic z tego. Puszyste kłaczki bezwładnie opadały na jego zakrzywioną twarzyczkę powodując te same mrowienie co przed chwilą. Hermiona prychnęła z niesmakiem i pogardą na te słowa, po czym odezwała się z wyższością robiąc minę wszystko wiedzącej panny ( w końcu nią była).

- A to ciekawe Zabini, wyobraź sobie, że w książkach nie pisali nic na temat „ utknięcia w tajemniczym ciasnym schowku bez drzwi czy czegokolwiek z OGREM". – warknęła rzucając mu spojrzenie psa mordercy po czym zaczęła kontynuować dalej już z większym spokojem i opanowaniem- Podejrzewam, że to pomieszczenie zostało stworzone za czasów Fred i Georga. Tylko oni mogli wpaść na taką głupotę jak ta.
Hermiona znowu się zarumieniła kiedy Blaise świdrował ją swoim twardym spojrzeniem. Jeszcze nigdy nie znajdowała się w tak beznadziejnej i zawstydzającej sytuacji jak ta. Bo siedzenie okrakiem na Blaise to była zawstydzająca sytuacja, przynajmniej dla niej. Zabini nie wyglądał na specjalnie pokrzywdzonego tym faktem. Mało tego chłopak mimo wszelkich uprzedzeń (o jakich nie raz było mu dane słyszeć) czuł sympatię do młodej Gryfonki.
- Nie świruj Granger, mogło być gorzej. - rozbawiony Ślizgon posłał jeden ze swoich "morderczo rozbrajających uśmiechów" po czym delektował się widokiem coraz bardziej zawstydzonej dziewczyny.
- Mógłbyś rozwinąć myśl? - warknęła znacząco podnosząc jedną z brwi.
- Pomyśl – zaczął dobitnym głosem i cicho odchrząknął – Gdyby na moim miejscu był na przykład Malfoy.
Hermiona na to nazwisko momentalnie wybałuszyła oczy i skrzywiła usta w lekki grymas czując mimo wszystko nieprzyjemne fale strachu.
- Sama widzisz, najpierw wydrapalibyście sobie oczy, a później to przebiegłe smoczysko odebrało by Ci niewinność i porzuciło, a ty byś została z urazem psychicznym do końca życia.
Hermiona zrobiła zażenowaną minę wzdrygając się na samą myśl o możliwości zaistnienia takiej sytuacji. Na beret Merlina to było zbyt...zbyt sadystyczne żeby w ogóle to pojąć.
- Chyba sam nie wierzysz w to co mówisz Zabini. Między mną a tym obślizgłym osobnikiem płci męskiej do niczego nigdy nie doszło i nie dojdzie. Bez względu w jakiej sytuacji byśmy się znajdowali. Wolałbym pocałować Snape’a niż tego zadufanego w sobie pacana. - wyrecytowała starając się zachować pełną powagę w głosie, niestety była już tak wyprowadzona z równowagi, że stawało się to coraz trudniejsze.

Blaise wybuchnął śmiechem pokazując swoje lśniące i ostre ząbki.
- Draco nie jest taki zły jak się go dobrze pozna – odezwał się po chwili.
- Oj tak tak, nie wątpię – stwierdziła mało przekonana Gryfonka posyłając mu spojrzenie z serii „nie ma głupich i naiwnych, chyba że ty”
- Ale to szczera prawda. Owszem jest zadufanym w sobie egoistą i cynikiem, uważa siebie za pana świata, wszędzie widzie podteksty erotyczne i ma obsesje na punkcie Pottera ale...– Hermiona przytakiwała mu energicznie głową lekko zdziwiona, że to właśnie Blaise Zabini, rzekomy przyjaciel blondyna , dostrzega jaki jest naprawdę Draco Malfoy. Krótko mówiąc: IDIOTĄ!
- Ale potrafi być też czułym, delikatnym, zabawnym facetem... Hermiono - zaakcentował jej imię w charakterystyczne miękki sposób wykrzywiając usta w sarkastycznym uśmiechu.
- Wiesz jakoś nigdy nie zauważyłam żeby Malfoy był kiedykolwiek czuły czy delikatny – stwierdziła rzeczowno dziewczyna – chyba, że z tobą w łóżku Zabini.
Cóż... może i nie chciała być taka nieprzyjemna, ale trudno, w końcu zawsze miała dość cięty język ( a szczególnie dla Ślizgonów).
Zanim lekko zaszokowany, ale nie urażony Blaise skomentował tą jakże trochę ale tylko trochę ( w jego mniemaniu) absurdalną wypowiedź, Hermiona zaczęła mowić dalej.
- Nieważne, skończmy temat Malfoy’a. – znowu wykrzywiła usta wymawiając to nazwisko. To już chyba weszło jej w nawyk. - Ale rzeczywiście masz racje, mogło być gorzej.

Kolejne kilka minut przeleżeli w ciszy. Na Gobliny! Czemu ona Hermiona Granger, wybitna uczennica Hogwartu ma znosić "coś" takiego jak Blaise Zabini? Czy to dzieje się naprawdę? Bo niestety ONA nie była przyszykowana na taką irytującą i żenującą sytuację w jakiej właśnie uczestniczy. A niech to na beret Merlina!
Niestety ( a może stety) Blaise przerwał panujące napięcie :
- Z drugiej strony gdyby to był Potter…
- Znowu zaczynasz? – przerwała mu poirytowanym głosem.
- Daj mi skończyć – oburzył się Zabini – a więc gdyby to był Potter to zasadniczo miedzy wami narodziła by się więź.
- Między nami już jest więź Zabini, jeśli nie zauważyłeś ja i Harry przyjaznymi się od dawna – wyrecytowała godnie z prawdą.
- Możesz nie przerywać? – teraz wydawał się być bardziej zniecierpliwiony niż poprzednio. – Chodzi mi o więź damsko – męską.
Hermiona spojrzała na niego uważnie, nie bardzo wiedząc do czego konkretnie zmierza ten osobnik.
- Mianowicie – kontynuował – Potter zrozumiałby, że to dobra okazja żeby miedzy wami narodziło się coś więcej niż przyjaźń, ty także byś to zrozumiała i straciłabyś z nim swoja cnotę a potem…
- Do czego zmierzasz tymi insynuacjami? – przerwała mu po raz kolejny nerwowym głosem starając się nie splunąć na tę jego przemądrzałą twarzyczkę. Od kiedy to zrobiła się taka impulsywna? Może to przez ten stres związany z egzaminami... Z egzaminami?
- Do tego, że czy Mafloy czy Potter i tak straciłbyś dziewictwo.
Hermiona zmrużyła oczy pokazując na twarzy grymas poirytowania. Gryfonka która przez cały ten czas podpierała się dłońmi o podłogę aby całkowicie nie leżeć na Zabinim ostatkiem sił podparła się na jednej ręce i przywaliła Ślizgonowi pięścią prosto w klatkę piersiową. Blaise wyjąkał coś na znak „auuua” i zaczął groteskowo pochlipywać. W tym momencie naprawdę walczyła ze swoim drugim JA, tym bardziej impulsywnym i nieobliczalnym.
- Nonsens! Skończ już te wywody! I skąd wiesz czy w ogóle jestem dziewicą, hm?
- Jesteś - odpowiedział automatycznie, a w jego głosie słuchać było dobitną pewność. Ta pewność jeszcze bardziej doprowadzało ją do szału.
- A ty niby skąd masz o tym wiedzieć? Ah tak zapomniał, przecież jesteś moją bratnią duszą Zabini, psiapsiułęczka której wszystko mówię… - tak tak, nadchodzi ten moment, Hermiona Grenger zaraz zamieni się w górskiego trola i rozedrze biednego niejakiego Zabiniego Blaise na strzępy głośno wyjąc i rozwalając wszystko co napotka na swej nieszczęsnej drodze. Niczym Hulk zacznie dudnić zielonymi pięściami w swoją klatkę piersiową mając na sobie jedynie postrzępione resztki spodni.
- Oj nie denerwuj się tak no – zaczął się bronić i pociągnął dziewczynę bliżej siebie, tak że podpierała się jedynie łokciami. Uff poziom zamiany w bestie znacznie opada. – wiem bo wiem.
- Genialny argument „wiem bo wiem” – zakpiła czując, że zaraz przywali w twarz temu dreblowi. Jak on w ogóle śmiał coś takiego powiedzieć?
- Mam dar rozpoznawania niewinnych cnotliwych dziewczyn i wiem, że ty do nich należysz Granger. - podsumował dokładnie badając twarz Gryfonki. Jego głos był miękki i spokojny.
- Dar? – zakpiła mimowolnie ( powiedzmy) .
- Tak Granger. Dar, wrodzony dar.
- Wrodzony dar to ty masz chyba do idiotyzmu. Razem z Malfoyem!
Blaise zrobił rozbawioną minę i podniósł głowę tak, że jego usta znajdowały się obok ucha młodej Gryfonki i trudno jej było nie poczuć palącego oddechu chłopaka. Serce Hermiony momentalnie podeszło do gardła powodując znaczne trudności w oddychaniu, a nawet odczuwalne były zaburzenie wzrokowe.
- Nie musisz się wstydzić Granger, dziewice są bardziej pociągające. – szepnął z szyderczym uśmiechem mając przez chwilę ochotę delikatnie ugryźć płatek jej ucha. Na szczęście w ostatniej chwili się opamiętał. Hermiona poczuła na całym ciele nieprzyjemne ciarki, szybko odchyliła głowę i starając się nie tracić panowania, powoli niemal ze stoickim spokojem powiedziała.
- Nadal. Nie. Rozumiem. Co. Cię. To. Obchodzi.?!
- Nie obchodzi wcale, po prostu zbijam nudę.
- Moim kosztem?
- To ja nie rozumiem czemu się tak irytujesz. Każdy kiedyś był dziewicą, no albo prawiczkiem.
- Nie omieszkam stwierdzić, że ty już nie jesteś? - prychnęła z nutką sarkazmu.
Zabini posłał jej tajemnicze spojrzenie seksownego drania a następnie mlasnął pod nosem.
- Cóż- zaczął i odgarnął jej kosmyk włosów za ucho. – Można powiedzieć, że mam już ten etap za sobą…
- Czemu mnie to nie dziwi. – powiedziała bardziej do siebie niż do niego. – Skończmy ten durny temat. Jestem zmęczona.
- To się prześpij.
Hermiona przesłała mu tym razem spojrzenie z serii „ Masz mnie za idiotkę?” .
- No przecież cię nie zgwałcę głupia. Połóż normalnie głowę, a jak coś wymyślę to cie obudzę…
Hermiona przez chwile biła się z myślami. Spać na Zabinim? To absurd! Ale z drugiej strony była już bardzo zmęczona podpieraniem się na dłoniach, że z wielką chęcią by odpoczęła. A, pal licho niech straci na dumie!
- No dobra, ale jak zaczniesz robić coś głupiego…
- Obiecuję że nie.
Dziewczyna powoli jakby z obawą położyła głowę na ramieniu Blaise i cicho westchnęła z ulgą. Owszem ta sytuacja może i była krępująca ale teraz nie miała zamiaru o tym myśleć… W końcu kto wie ile jeszcze będą tu tak leżeć, a przecież jej ciało nie jest ze stali. Już czuła mrowiący ból w przedramieniach. Mało tego szyja też zrobiła jej się sztywna od długiego i żmudnego podpierania. Chcąc nie chcąc stwierdziła, że Zabini jest naprawdę przyjemnym łóżeczkiem i nie zaszkodzi na chwile wykorzystać go jako poduszeczki. Później pomyśli nad konsekwencjami.
- Wygodnie Ci? – zapytał przyjaznym głosem chłopak i lekko pogładził dziewczynę po włosach. Hermiona przez chwile miała ochotę zamruczeć jak kot ale ostatkiem sił się opamiętała. Do jasnej cholery?! PRZECIEŻ NIE BĘDZIE MRUCZEĆ przy Ślizgonie! ( lub co gorsza z jego powodu)
- Jak na takie warunki nie jest najgorzej. - niemal szepnęła
- Wybredna! – zaśmiał się chłopak. Pomieszczanie było tak strasznie wąskie, że jedynie jedno ciało mogło się w nim zmieścić i to w pozycji leżącej. Kiedy oboje się w nim jakimś dziwnym trafem znaleźli Hermiona już leżała na Blaise. Jakże magiczna była ta historia. Ale o tym trochę później.

- A jak tu umrzemy? – mruknęła po chwili nadal wtulona w Ślizgona. Blaise powoli odwrócił głowę tak żeby spojrzeć w jej brązowe oczy.
- Cóż, będzie to chyba najzabawniejsza śmierć jaka mogła by się przytrafić.
Hermiona parsknęła śmiechem. Dobrze było patrzeć w oczy Blaise. Był spokojny i opanowany. Bezpieczny. – Zawsze możemy przejść do etapu pozbawiania cię dziewictwa…
- Oj skończ już, nawet nie wiesz czy nią jestem
- Owszem wiem. – odpowiedział automatycznie.
- I znowu zaczynasz? - Hermi przekręciła głowę w drugą stronę tak by nie widzieć twarzy chłopaka. Obecny stan: ZŁA ZŁA ZŁA.
- No dobrze niech ci będzie, załóżmy że nie jesteś. To kto był twoim wybrakiem, hm? - Hermiona otworzyła usta ale nie bardzo wiedziała co ma powiedzieć. Wybrankiem? Przecież nie było rzadnego wybranka, to oczywiste.
- A czemu miałabym ci mówić o takich rzeczach?
- A czemu nie? Ja ci mogę powiedzieć… Millicenta, totalna porażka, schlała mnie na cacy i uwiodła w swoim dormitorium. W sumie to powinienem czuć się lekko wykorzystany - tu zrobił chwile pauzy jakby wspominał minioną historię po czym głośno ale z sentymentem westchnął - Jednak w końcu otworzyła mi drzwi do świata erotycznego. I za to jej jestem wdzięczny. Wcześniej mało mnie to interesowało.
- Zaiste ciekawe Zabini. Schlać się i stracić swoją niewinność w taki żenujący sposób. - powiedziała pełnym dezaprobaty głosem panna WIEM-WSZYSTKO.
- Było zabawie.
- Nie wątpię.
- No więc teraz twoja kolej?
- Kolej na co?
- Skoro rzekomo twierdzisz, że nie jesteś dziewicą to kto ci to dziewictwo ukradł? - drażnił się z nią i to doprowadzało Gryfonke do szału. Zrobiła się lekko poczerwieniała na twarzy a brwi wykrzywiły się w akcie namysłu i sformowania odpowiedniej odpowiedzi. Trzeba wiedzieć by nie palnąć nic głupiego i kompromitującego przy kimś taki jak Zabini Blaise.
- A czy ja twierdze że nią nie jestem? Po prostu zastanawiam się skąd TY to możesz wiedzieć.
- Widzisz, czyli nią jesteś. Gdybyś była w Slytherinie już dawno ktoś dobrałby ci się do majteczek. – uśmiechnął się pod nosem Zabini na samą myśl o tym jak Ślizgoni łapczywie patrzą na dziewczynę.
- Pff, na szczęście nie jestem o dzięki Merlinie!
- Slytherin jest najlepszy Granger!
- Nie wiem, z której strony?!
- Ze wszystkich stron.
- Będziemy się teraz kłócić, który dom jest lepszy a który nie? Może zakończmy tą farsę i pomyślmy o tym żeby się stąd wydostać. Masz już jakiś pomysł?
- Kilka ale raczej każdy do bani. A ty?
- Mam jedno logiczne wytłumaczenie.
- Mianowicie?
- Jak wcześniej mówiłam, podejrzewam że ten pokój to sprawka braci Weasley’ów. A oni nie robią śmiertelnie poważnych wybryków, narażające czyjeś życie.
- I? - lekko wybałuszył swoje ciemne oczy.
- I to, że trzeba nam czekać, a pokój sam zniknie. Pytanie tylko do czego on tak naprawdę służy? - zapadła chwila zimnej i nienaturalnej ciszy.
- Wiem! - z ust Blaise wydobył się nagły krzyk - Może tu chodzi o rozdziewiczanie!
Poirytowana Hermiona zamknęła oczy mając nadzieje, że jak je znowu otworzy to znajdzie się w Pokoju Współnym Gryfonów, a sytuacja z Blaisem okaże się durnym, mało zabawnym koszmarem. Tak się jednak nie stało.
- To nie jest śmiesznie Zabini! – oburzyła się Hermiona czując drganie mięśni na twarzy.
- Mówię poważnie. Zobacz, jestem tu ja, wybitny kochanek, bóg seksu i rozpusty, zbrodniarz kobiecych jęków i erotycznych uniesień
- Skromny to ty nie jesteś - przerwał ale on nie wydawał się zwracać na to uwagi.
- I Ty, Hermiona Granger, zimnokrwista, kujonka. Honorowa Gryfonka. Delikatny aniołek który nie wie nic o życiu.
- Wiem więcej o życiu niż ty Zabini!
- Chyba z książek Granger.
- Wątpię żeby o to chodziło. Fred i Geroge raczej nie robili dowcipów na tle seksualnym.
- Facet to facet. Zawsze coś zrobi na tle seksualnym.
- To nie może chodzić o to. – oburzyła się jeszcze bardziej. Jak Blaise przewidział, owszem Hermiona była dziewicą, ale nie miała zamiaru tracić swojej niewinności z przypadkowym Ślizgonem i to w jakiejś ciasnej nieprzyjemnej dziurze. Chciała się przecież zakochać… Zakochać? Ona? A kto by się chciał zakochać w Hermionie Granger. „zimnokrwistej kujące”? Z drugiej strony Blaise jest przystojnym Casanovą. Mimo tego nie miała zamiaru robić „to” tu i teraz. Z nim. Niedorzeczne.
- To jak Hermi, bierzemy się do roboty? Nie martw się sprawię, że to będzie niezapomniana chwila. Kto wie, może po tym wszystkim wdamy się w przelotny romans… - oczy chłopaka lekko się zaszkliły, a usta wygięły się w drapieżnym uśmiechu. Hermiona poczuła ogarniający ją lęk.
- Widzę, że dobrze się bawisz Zabini, ale dla twojego oświecenia, JA NIE. - jej głos mimo tego, że brzmiał stanowczo momentami drżał. - Nie mam zamiaru tracić dziewictwa z kimś takim jak TY. To obrzydliwe.
- Miłość fizyczna cię brzydzi Granger?
- Skończ i wyjdź!
- Z chęcią bym to zrobił, gdybym wiedział jak.
- To może rusz czymś takim jak mózg, i coś wymyśl SENSOWNEGO.
- Już wymyśliłem, tu chodzi o twoje dziewictwo.
- Niedoczekanie! Tu chodzi o coś innego.
- To może mnie oświecisz i powiesz o co konkretnie?
- Eeee tego to jeszcze nie wiem. - speszyła się dziewczyna i lekko zarumieniła. Przecież musi być jakieś normalne logiczne rozwiązanie. Bez pozbawiania kogoś dziewictwa.
- Sama widzisz. Nie zaszkodzi spróbować…
- Nie zaszkodzi spróbować? – oburzył a się Hermi nastraszając włosy i lekko marszcząc mały nosek. Tego już za wiele. Podniosła się na kościstych dłoniach i wbiła zimne spojrzenie w Blaise.
- A pomyślałeś TY PRYMITYWIE, że dla mnie te sprawy nie są takie „hop siup”? Że chcę to zrobić z kimś dla mnie ważnym? – powoli napływały jej łzy do oczu chociaż bardzo bardzo tego nie chciała. - A jak się okaże , że to nie o to chodzi? Co w tedy? Dla ciebie to będzie tylko kolejny numerek. Pozbawienie dziewictwa Granger. A ja jak się będę w tedy czuła? No tak ciebie to w ogóle nie obchodzi. – Szybko podparła się na łokciach i schowała twarz w roztrzęsionych dłoniach nie potrafiąc powstrzymać cichego ale jednak szlochu. Ten nagły wybuch z jej strony bardzo go zaskoczył i przez chwile sam nie wiedział co ma zrobić. Przecież on tak naprawdę żartował… No chyba żartował… i nie chciał jej jakkolwiek skrzywdzić… Niech ona tylko nie płacze, nienawidził kiedy kobieta płacze i to na dodatek z jego powodu. Stawał się w tedy roztargniony i zbyt czuły. Miała racje. Przecież Hermiona była inna niż te wszystkie dziewczyny, które znał. Owszem Zabini może i był niebywale przystojny i szarmancki, ale było w nim także okrucieństwo i zło, które dane mu było odziedziczyć po swoich rodzicach. Teraz jednak wcale nie miał zamiaru w jakikolwiek sposób urazić Granger. Chociaż, w ostateczności właśnie to zrobił i wcale się z tym nie czuł za dobrze. Dłużej nie myśląc ujął roztrzęsioną dziewczynę w ramiona…
- Granger nie płacz – szepnął, delikatnie gładząc jej kasztanowe miękkie włosy trochę zaskoczony, że to robi. – ja tylko żartowałem mała. Przecież bym cię nie skrzywdził… Czasami robi się ze mnie dupek, to efekt zbyt częstego przebywania z Malfoy’em.
Hermiona wierzyła mu, sama nie wiedząc dlaczego. Blaise Zabini mimo wszystko budził w niej spokój i bezpieczeństwo. A nawet się zaśmiała słysząc ostatnią frazę wypowiedzi Blaise. Powoli uspokoiła oddech.
- To ja za bardzo panikuję. Przepraszam.
- Nie przepraszaj Granger, nie przepraszaj. Za bardzo mnie poniosło z moim idiotyzmem.
- Może ociupinkę…
- Oj bardziej niż ociupinkę. To ja cię przepraszam.
Hermiona energicznie wyrwała się z jego objęć i zaszokowana spojrzała w jego oczy.
- Blaise Zabini! Ty jednak jesteś człowiekiem!
- Ty lepiej Granger nie kpij sobie bo cię naprawdę zgwałcę. – zaśmiał się Ślizgon i znowu objął Gryfonkę…

Ten post był edytowany przez MathildaBoom: 22.11.2012 13:41


--------------------
I gotta get back to Hogwarts,
I gotta get back to school.
Gotta get myself to Hogwarts,
Where everybody knows I'm cool.


(...)Did Somebody Say Ron Weasley?
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
MathildaBoom
post 27.06.2013 18:16
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 46
Dołączył: 22.08.2012

Płeć: arbuz



Rozdział piąty.

Wiem że są błędy i literówki dlatego że pisze to wszystko w pośpiechu a nie mam nikogo kto mógłby porządnie to betować.

Cz 2.

- Ty z tym do mnie na poważnie Potter? - Wydusił Blaise wpatrując się w biały pomięty zwitek papieru, który trzymał w dłoniach. Harry Potter przejechał nogą po świeżej kępie trawy, poprawiając swoje okulary na nosie i zaczął coś bełkotać jak zawstydzone dziecko w przedszkolu, które zostało przyłapane na obrzucaniu innych zgniłymi jajami. Zabini Blaise zawsze należał do osób cierpliwych i wyrozumiałych, teraz jednak będąc w ciele kobiety i to na dodatek Hermiony Granger, wiedział że jego nerwy zostają wystawiane na ciężką próbę przetrwania. Mało tego utwierdził się w przekonaniu, że Gryfoni to rzeczywiście niedorozwinięte dzieciaki z chorobą umysłową. Gdyby przeprowadzić konkurs na największych ćwoków Hogwartu z pewnością dom Gryfindora dosiadł by zaszczyt pierwszego miejsca. Za nagrodę główną otrzymaliby całoroczny kupon na piwo karmelowe w Dziurawym Kotle. Zabini cicho zaśmiał się ze swojego jakże sprytnego żartu, po czym głośno zachrząkał, jeszcze krótką chwilę zawieszając rozbawiony wzrok na kartce. Po chwili jednym ruchem zmiął ją w kulkę i rzucił prosto na twarz rozkojarzonego Harrego.
- Sok dyniowy? Czekoladowe żabki w posypce cynamonowej? Kuleczki z niespodzianką w środku? O wielkim deserze dla królewny i króla wieczoru już nie wspomnę Potter, bo od samej nazwy niedobrze mi się robi. - Wymieniał Zabini nie powstrzymując się od ironicznego tonu w głosiae. - Czyś ty do reszty z kretyniał chłopie? Przypominam ci, że to ma być przyjęcia dla Malfoya rasowego Ślizgona, a nie tegoroczny bal małej syrenki. - Blaise jednym ruchem założył falujące pasma włosów za uszy, po czym ułożył dłonie na piersi i chwile milczał wpatrując się w błękit nieba. Harry Potter tymczasem wyraźnie zestresowany i zagubiony we własnych przemyśleniach mechanicznym ruchem prześlizgnął wzrok na wściekłego Rona szukając u niego jakiegoś wsparcia.
- No rzeczywiście, nie rozumiem, czemu się w to tak angażujesz Hermiono? Dla mnie to gluty golema pasują idealnie na przystawkę dla Malfoya.
- Zamknij się już Ron na Merlina, bo ci zaraz w ten pusty tłuczek przywalę. - Warknęła Ginny Weasley obrzucając swojego brata wściekłym spojrzeniem. Kilka osób, które stało razem z nimi parsknęło śmiechem kiwając głowami jak jakieś pieski samochodowe na znak adoracji i dożywotniego poparcia, ku czci Rona Weasleya.
- Czy wy nic nie rozumiecie? Malfoy uratował nam dupska, a jak mu się źle odwdzięczymy to nawet nie chce sobie wyobrażać jego zemsty. Pewna jestem jednego: najpierw poleci do Snape'a i zacznie śpiewać przed nim jak na spowiedzi... A wiecie, co nas w tedy czeka? Szlaban do końca życia, zakaz quiddicha, odwołanie balu bożonarodzeniowego... - Miny Gryfonów momentalnie zrzedły.
- Maleństwo dobrze mówi. - Potwierdził Zabini obrzucając resztę stanowczym wzrokiem. - Ja się zajmie tą listą, wieczorem wybierzemy się razem cichaczem do Hogsmeade. A wy postarajcie się o zaklęcia wyciszające, bo śmiem twierdzić, że Ślizgoni do cichych osób nienależną.
- Ma..maleństwo.? - Zdołał wydusić z siebie międzyczasie Ron.
- Potter idź powiadomić Dracona o szczegółach imprezy a i jeszcze jedno. - Zabini nałożył na twarz cwaniacki uśmiech. - Obowiązkowo skąpe stroje dziewczęta. Nóżki brzuszki i cycuszki jak najbardziej wskazane! - Zarechotał. Blaise już wcześniej pomyślał, że chociaż Gryfonki to cnotki piekła rodem to, chociaż będzie, na co popatrzeć. Mało tego alkohol zrobi swoje. Zawsze robi.
- Ee Hermiona mnie przeraża. - Szepnął Harry wbijając wzrok w plecy Zabiniego, który tymczasem sprytnie poszedł podziwiać górne uroki dziewcząt z domu lwa.
- Lepiej bym tego nie ujął brachu. - Skwitował krótko Ron klepiąc przyjaciela po plecach.


- Nienawidzę Malfoya, jak matkę kocham nienawidzę. - Zapierała sie Lavender Brown machając energicznie swoimi piersiami tak, że Zabini momentalnie prześlizgnął wzrok na dziewczynę, w ciszy dumając nad jej krągłościami. - Jest to oschły, bucowaty drań, typowy łamacz kobiecych serc. - Kontynuowała zagryzając dolną wargę. - Co innego, że jest najprzystojniejszym, najseksowniejszym facetem, jakiego me młode oczy ujrzały. I ach gdyby takiego mieć przy sobie. W co ja się do jasnej cholery ubiorę? - Dziewczyna zarechotała, marzycielsko wpatrując się w niebo.
- Tu się zgodzę Lavender, wszyscy wiedzą, jaki jest Malfoy, chodząca encyklopedia zła i sił ciemnych... Jednak gdybym takiego w łóżku miała to bym z tego łóżka prędko nie wyszła. - Pisnęła Parvati Patil rumieniąc się na policzkach.
"Bo on wyszedł by pierwszy widząc co tam kryjesz pod swoimi pantolami" - pomyślała zirytowana Ginny Weasley przewracając oczami. Czy one naprawdę są aż tak durne? Malfoy to, Malfoy tamto? Jakby cokolwiek o nim wiedziały. Wkurzało ją, że patrzyły na Dracona jedynie jak na obiekt westchnień i miłosnych wyobrażeń. Owszem Draco był zimnym draniem, mistrzem w ranieniu innych, ale przecież udało jej się go, choć trochę poznać od tej strony czułego Dracona. Czemu ona się tak zresztą denerwuje? Czy dlatego, że to właśnie któraś z nich mogłaby go mieć? Niedoczekanie.
- Dla mnie to Malfoy może, co najwyżej buty mi polakierować. - Ni z owego odezwała się wojowniczym głosem Katie Bell. - Zabini to jest dopiero facet. Wielki, sprytny, męski. Zresztą pomyślcie sobie jak dużego musi mieć... - Nie dokończyła tylko wymownie spojrzała na swoje przyjaciółki. Po chwili wszystkie wybuchły dziewiczym rechotem. Zabini Blaise, który dokładnie wsłuchiwała się w każde słowo dziewczyn zamarł ze zdumienia. A jednak nie są takie święte, na jakie wyglądają. Jakże bardzo żałował, że nie jest teraz w swoim ciele. Mógłby bezproblemowo zadowolić te młode napalone Gryfonki. Każdą po kolei. Poczuł powołanie, misje, którą zacznie wypełniać jak tylko powrócić do swojego ciała. On by im pokazał prawdziwego faceta. Może nawet pomyśli o stworzeniu " klubu rozdziewiczania przez Zabiniego" to by dopiero był sukces i kariera. Zresztą skoro są takie chętne to, może niektórym Ślizgonom poszczęści się na jutrzejszej zabawie. Uśmiechnął się szatańsko w duchu.
- Zabini też jest smacznym ciasteczkiem, zresztą ja tam bym obu chciała. A ty Herm jak myślisz? Bo chodzą plotki, że no wiesz... Ty i Zabini. Sama was kilka razy widziałam to tu to tam.
Zabini zmieszał się momentalnie, po czym utknął wzrok w przybitej Ginny. Ciało przeszył dziwny dreszcz podniecenia.
- Eee. - Zabini jak to każdy, kto znajdował sie w podbramkowej sytuacji zaczął pożyczać dialogi Harrego Pottera. - Ee to znaczy... Obaj są przystojnymi młodymi...em..chłopcami.
- No, ale Blaise to chyba przystojny jest dla ciebie szczególnie, co? - Mrugnęła do niej okiem Lavender. Czy naprawdę te dziewczyny mogły coś wyłapać? Hermiona często go przestrzegała, aby uważał, kiedy do niej podchodzi, aby starał się nie zwracać na nich uwagi podczas spotkań w bibliotece czy na korytarzu. A jednak wydawało mu się, że ci wszyscy ludzie są po prostu za durni żeby czegokolwiek się doszukać. Jak widać nie docenił spostrzegawczości tych młodych napalonych dziewcząt.
- Dajcie jej już spokój i zajmijcie się sobą. - Odezwała się podenerwowanym głosem Ginny widząc zmieszanie swojej przyjaciółki.
- Jeju, zapytałam tylko, co się tak puszysz, sama kiedyś mówiłaś, że Zabini ci się podoba.
- Chyba w innej przestrzeni kosmicznej Lavender. - Warknęła teraz już do reszty rozwścieczona Ginny i odwróciła się na pięcie kierując się w stronę Hogwartu. Zabini podrapał się po policzku, odprowadzając rudowłosą wzrokiem. To maleństwo coraz bardziej go intrygowało, ale…cóż, nie pora teraz o tym myśleć, skoro te piękne Gryfonki tak bardzo emanują namiętnością do jego osoby to on na pewno nie omieszka o tym zapomnieć kiedy wróci z powrotem do swojego ciała.


Przecudowny sweter własnoręcznie wydziergany przez Draco wywołał spore zamieszanie nie tylko wśród uczniów Hogwartu ale też nie umknęło to uwadze radzie pedagogicznej. Sam profesor Snape, mimo że nie raczył skomentować wyglądu swojego ucznia to nie oszczędził Hermionie pogardliwych spojrzeń i wścibskiego uśmieszku. Mało tego podczas dłuższej przerwy, kiedy razem z Draco wyszli na błonie, aby trochę wypocząć, po drodze napotkali profesor McGonagall, która w przeciwieństwie do profesora Snape miała coś więcej do powiedzenia.
- Echem, Zabini - Zapiszczała lekko łamiących się głosem wbijając swój surowy wzrok w parę młodzieniaszków. - W tej szkole nie pozwalamy sobie na tego typu żarty. Bynajmniej kategorycznie namawiam, aby zachować schludność i porządek. Akurat ciebie zawsze miałam za dostojnego młodzieńca Zabini, minus pięć za głupoty. - Kończąc to zdanie ruszyła sztywnym krokiem przed siebie bacznie obserwując resztę uczniów.
Tak czy siak Hermiona Granger, która na chwile obecną uwięziona była w przystojnym ciele Blaise z dnia na dzień coraz bardziej przywykała do swojego nowego oblicza. Mało tego nie czuła już nienawiść do wszystkich osób z domu węża.
- Tak myślę sobie, że można wpaść na tą imprezę do Gryfonów. W końcu to wiesz....Przyjęcie na moją cześć. - Zaczął Draco wylegując się na świeżej trawie. Słońce delikatnie rzucało swoje promienie na ich głowy sprawiając, że białe długie włosy Ślizgona połyskiwały jak złota magiczna nić.- Będę mnie czcić jak jakiegoś bożka, Zabini. Zasiądę na pisanym mi tronie, aby zasiać pierwsze zalążki zła i ciemnych mocy wśród tych naiwnych lewków. Czas Malfoyów nadchodzi i to szybciej niż wszystkim się wydaje. - Hermiona Granger słuchała swojego kompania jednym uchem gdyż w chwili obecnej miała większe zmartwienie. Mianowicie w samej osobie Blaise Zabiniego. Gryfonka siedziała napuszona tuż obok Dracona, wyglądając jak wielki niezadowolony wilkołak, który został wybrany na wyrzutka w stadzie. Nie dość, że włosy wydawały się żyć na własną rękę to i twarz Hermiony pokryła się dwudniowym zarostem. Mierzyła przenikliwym wzrokiem Blaise, od czasu do czasu prychając złośliwie pod nosem. Co też on sobie wyobraża? Kto pozwolił mu na taką radykalną zmianę jej wyglądu? I czemu ten degenerat społeczny, co chwile się śmieje? Hermiona aż bała się myśleć, o czym może rozmawiać Zabini z grupką rozweselonych Gryfonów. Na samą myśl, że Blaise doskonale się bawi zaś ona musi męczyć się z zakochanych już nie tylko w sobie, ale i na złą sprawę w niej, Draconem, zaczynało ją mdlić. Najchętniej to by poszła teraz tam do niego i poczęstowała go kilkoma klątwami. A może by tak zrobić mu na złość i przyjść na zajęcia transmutacji na golasa? Wyobraziła sobie bezcenny wyraz twarzy starej McGonagall. W niezłe kłopoty by go w tedy namotała, ale miałby za swoje. Za to, w jaki sposób potraktował jej osobę i jej ciało. Z drugiej strony nie był to w cale taki idealny plan jak wydawał się być na początku. Zbyt ryzykowny, bo jakby te wszystkie rozkochane dziewuchy ujrzały szkolnego boga seksu w stroju Adama to by przecież rzuciły się na nią jak na jakąś promocje sklepową. Jeszcze by ją zjadły, porwany albo uwiązały w jakiś lochach i torturowały. Oczywiście w sposób lubieżny i erotyczny. Co jej się w cale nie uśmiechał taki scenariusz.
- Pottera posądzę, jako podpórkę pod nogi, zaś Wiewióra i tego jego szopa mianuje swoimi niewolnikami. Kto wie, może Granger awansuje kiedyś na moją nałożnicę.
Hermiona po tych słowach jakby się ocknęła, zwróciła przymrożone oczy w stronę blondyna i zmarszczyła nos, czując jak promienie słońca niemiłosiernie drażnią jej twarz.
- Że co? Na... nałożnicę? - Wyjąkała tępym głosem bawiąc się garstką trawy i nie bardzo rozumiejąc, co Draco miał na myśli.
- Mój misiaczek pysiaczek slodziaczek jest zazdrosny? - Zagruchał Draco szczerząc do niej swoje białe zębiska. Podparł się na łokciach, po czym zdmuchnął jasne pasemko włosów z czoła. - Przecież wiesz, że nie tykam towaru z najniższej półki. Zresztą dla mnie liczysz się tylko ty... - Przybliżył swoją twarz bliżej rozkojarzonej Hermiony i bardzo delikatnie pocałował ją w usta. Gryfonka w pierwszej chwili wstrzymała oddech czując ogień, który rozpalił całe jej ciało. Ciało, które sztywniało z sekundy na sekundę domagając się więcej pieszczot. Draco Malfoy - gdyby nie to że dobrze znała jego pochodzenie i osobowość szczerze żyłaby w przekonaniu, że jest upadłym aniołem zesłanym z nieba, aby dawać kobietą rozkosze niebiańskie. Bo która normalna kobieta, która miałaby takie szczęście napotkać na drodze tego mężczyznę potrafiła by mu nie ulec? Nie poddać się zdradzieckiemu dotyku tylko po to by zaznać demonicznej rozkoszy, jaką był Draco Malfoy sam w sobie? Tyle, że Hermiona Granger nie była w tym momencie kobietą, a przynajmniej nie cielesną. Poza tym gdyby nawet nią była nigdy do niczego by nie doszło między nią a tym, wstrętnym Ślizgonem. Może utraciła swe ciało, ale nie rozum. Czując wciąż nachalne dreszcze na karku odepchnęła go krzywiąc się jakby właśnie ktoś wcisnął jej kwaśną cytrynę do ust.
- Mówiła...em. Mówiłem ci coś na temat całowania się. Na litość boską Draco.
- A ja mówiłem, że mnie to nie obchodzi. Jak mam ochotę cię pocałować to zrobię to bez wahania. Nie mam nic do ukrycia. - Hermiona przejechała powoli dłonią po twarzy mając już serdecznie dość wszystkiego. O wiele bardziej wolała złego i niemiłego Draco niż tego zakochanego. Jej myśli momentalnie zmieniły tor biegu, kiedy usłyszała za sobą cichy szelest. W panice odwróciła się i ku jej oczom ukazała się osoba, której najmniej się na tą chwilę spodziewała. Zanim zdążyła cokolwiek z siebie wydusić Draco Malfoy rozpoczął swój monolog.
- O Potter, o wilku mowa. I co się tak tam czaisz jak dziewica przed stosunkiem? Podsłuchiwanie ci się zachciało, co? Może chcesz się do nas przyłączyć? Przecież lubisz się zabawić, co Potter?
- Eee ja to w sumie... To
- Harry! - Pisnęła Hermiona zrywając się na równe nogi jakby właśnie została przyłapana przez mamę na jakimś niepoprawnym uczynku. - Długo tu stoisz?
- Ee nie, nie. Ja nic nie widziałem. Naprawdę. W cale nie widziałem jak się całowaliście! - Harry Potter zaczął wymachiwać dłońmi w powietrzu wyraźnie zmieszany i zakłopotany tym, co jego oczy przez przezroczyste szkiełka okularów ujrzały. Hermiona zamarła czując przeszywający wstyd na sobie. Harry zobaczy jak się całowała z Malfoyem, co on sobie o niej pomyśli? Znienawidzi ją do końca życia.
- Potter i co się gorączkujesz, zawsze możesz do nas dołączyć, jako nasz niewolnik. Co chciałeś, bo nie mam czasu na marnowania czasu?
Harry Potter chwile zadumał nad stwierdzeniem blondyna, po czym głośno łupiąc powietrze podszedł bliższej do dwójki zakochanych.
- Jutro to przyjęcie jest Malfoy... Wieczorem. Przyszedłem po twoje potwierdzenie.
Draco Malfoy wyszczerzył swoje białe zębiska w stronę Harry'ego chwile zastał w bezruchu mierząc zuchwałym wzrokiem Harrego od pasa w dół. Gryfon momentalnie poczerwieniał na twarzy.
- Skoro tak nalegacie, nie śmiem odmówić.
Hermiona przez ten czas czuła się jak w jakiejś inscenizacji teatralnej. Ten ktoś u góry naprawdę musi się dobrze bawić widząc jej zażenowanie i upokorzenie.
- Poza tym, - Harry zaczął mówić trochę pewniejszym tonem oddalając się kilka kroków od nich. - To jestem za równouprawnieniem. - Posłał im promienny uśmiech i wyciągnął kciuki w powietrzu. Hermiona poczuła się jakby fala zimnej wody uderzyła prosto w jej twarz.
- I to rozumiem Potter! - Zaświergotał Dracon, bezwładnie opuszczając głowę na trawę i głośno wdychając chłodny zapach powietrza.

Hermiona Granger zaraz po zajęciach zamknęła się w swoim dormitorium starając się trzymać od Draco Malfoya jak najdalej. Jak można było się spodziewać poranny incydent na błoniach nie było ostatnim wyskokiem Ślizgona. Chłopak najwyraźniej poczuł chęć podzielenia się z całym wszechświatem o swojej miłości. Na historii Draco perfidnie usiadł jej na kolanach, objął za szyje i zacząć całować każdy centymetr jej zażenowanej twarzy twierdząc, że od teraz tak właśnie będę siedzieć na wszystkich zajęciach. Na szczęście Hermionie udało się to wszystko obrócić w dobry żart i skończyło się na drobnym upomnieniu ze strony profesora, Flitwicka. Najgorsze stało się na lekcjach transmutacji. Draco w pewnym momencie wstał i stwierdził, że boli go brzuch i musi wyjść do łazienki. To też Hermiona oczywiście musiała iść z nim aby nic złego temu cennemu człowiekowi się nie przytrafiło. Jak się później okazało był to początek podstępnego planu Dracona. Gdyż zaraz po wejściu do łazienki blondyn zaczął rozbierać Hermione nakłaniając ją do lubieżnych zamiarów, dziewczyna tak strasznie była tym faktem zaszokowana, że po prostu zemdlała. Teraz w końcu po całym dniu udręki z Draconem mogła poświęcić trochę czasu dla siebie. Nie zaglądając nawet do prac domowych Hermiona rzuciła się na wielkie łóżko czując jak całe jej ciało przeszywa zmęczenie i ból. Powieki robiły się coraz cięższe tak że lada moment a sen zawłada jej umysłem.
Puk puk. - Rozległe się ciche pukanie. Hermiona otworzyła sztywno oczy chwile wpatrując się w martwy punkt na ścianie. Na litość boską niech to nie będzie Malfoy. Bo ona jego towarzystwa dłużej nie zniesie. Uderzy w ścianę, roztrzaska sobie łepetynę, ale Malfoya widoku nie wytrzyma. Lub co gorsza sama zacznie tłuc tego działającego jej na nerwy Ślizgona aby tylko przestał ja ciągle zawstydzać, dotykać, całować, a co gorsza chcieć czegoś więcej niż tylko drobne pieszczoty. Niech to się skończy, co prawda udała się na konsultację do Snape'y ale jak się okazało ten ją natychmiastowo odesłał mówiąc że jak jeszcze raz wykręcą mu taki numer to nie ręczy za siebie. To cóż innego jej pozostało jak czekanie i modlenie się o to by eliksir który wypił Draco nie był długotrwały.
Hermiona zwlekał się powolnym ruchem z łóżka i doczłapała w końcu do drzwi. Uchyliła ich rąbek i ku jej zdziwieniu nie została maślanych szarych oczu Dracona a zwykła pustkę. Może jej się zdawało? Po prostu złapała ją obsesja na punkcie Dracona i zrobiła się przewrażliwiona. Odetchnęli z ulgą zamykając drzwi i chwilę się o nie opierając. Uśmiechając się przy tym w duchu, że tego wieczoru nie będzie już więcej skazana na osobę blondyna. Długo jednak ta chwila błogiego stanu nie trwała po poczuła jak coś lub ktoś zaczyna ją szczypać to po brzuchu to po policzkach. Szybko odskoczyła na bok bacznym wzrokiem mierzący pokój.
- Kto..kto tu jest? - Wyjąkała, zaciskając dłonie na różdżce. Nagle przed jej twarzą ukazała sie wielka kępa loków, które znała od urodzenia i które poznać przyszło jej bez trudu.
- Tadaaam! - Zarechotał Zabini rzucając pelerynę niewidkę na łóżko. - Niespodzianka. Pożyczyłem od Pottera. Fajne bajery tam u siebie macie nie powiem.
Hermiona momentalnie wpadła w szał i gdyby nie zmęczenie i ogólny bezsens życia to rzuciła by się na Blaise i go jednym słowem zadusiła.
- Czego? - Warknęła poprawiając białą satynową pościel na łóżku.
- Cóż myślałem, że milej mnie powitasz. - Zaczął mówić jeszcze bardziej rozbawiony Blaise bawiąc gładząc materiał swojego swetra.
- Nieoczekiwanie twoje. - Bąknęła z powrotem kładąc się na łóżku i odwracając się do Zabiniego swoimi czterema literami. Niech wie, co ona o tym wszystkim myśli.
- Granger nie czas na twoje humory i widzi mi się. Sprawa jest wagi państwowej.
Hermiona przymknęła powieki z frustracji czując że zaraz eksploduje jak jakaś bomba i puści z dymem cały Hogwart i horror który obecnie w nim przeżywa. Odwróciła się gwałtownie w stronę Blaise i ze wzrokiem wampira mordercy psychopaty nożownika w jednym i zaczęła.
- Moje widzi mi się? Raczysz żartować, a ostrzegał cię że do żartów to humoru nie mam i mieć nie będę. Powiedz mi, co dzisiaj zrobiłeś w kwestii naszej przemiany? Nie musisz mi zresztą odpowiadać, bo dobrze wiem, że guzik zrobiłeś, chichrałeś się z Lavander i innymi wariatkami a tymczasem ja znosiłam Malfoya cały dzień. CALUTKI BOŻY DZIEŃ. Dobrze się bawiłeś? Bo wiedz, że ja nie. - Hermiona dopiero po chwili złapała pożądany oddech, po czym zerwała sie z łóżka i zaczęła targać rajstopy, które miał na sobie Zabini. - Zdejmuj to, natychmiast, już! Nie będzie tak że ty moją osobę na hańbę narażasz bawiąc się przy tym w najlepsze a ja z uszczerbkiem psychicznym zostaje.
Zabini Blaise stał w miejscu jakby został przyspawany do ziemi, błądził wzrokiem po rozwścieczonej Granger.
- Nie zachowuj się jak laska w okresie Granger. Co ja ci zrobiłem? Moja to wina że jest tak a nie inaczej? Moja? - Zabini poczuł jak gniew zaczyna go ogarnąć niczym prąd przelatujący przez żarówkę. Czemu to on ma być wszystkiemu winny? Owszem, ta cała ich przemiana sprawiała mu dobrą zabawę mało tego z trudem musiał przyznać, że towarzystwo Harrego i Rona również zaczęło mu coraz bardziej odpowiadać. Co jednak nie znaczyło że było mu lekko być kobietą. Zamiast żeby ta mała roztargniona Granger go wspierała to ta jeszcze bardziej stara się go pogrążyć w tym wszystkim.
Hermiona wbiła w niego zrozpaczona wzrok chwile trwające w milczeniu. Wargi jej lekko zadrgały wydając z siebie cichy jazgot. Usiadła na krańcu łóżka, trzymają w dłoni strzępy rajstop. Poczuła jak bezradność ogarnia każdy centymetr jej zmęczonego ciała. Złość jakby odleciała w niepamięć, a do jej oczu zaczęły cisnąć się łzy rozpaczy.
- Granger litość. Jakie to czasy nastały, że nie mogę patrzeć na samego siebie. - Zabini podszedł do niej nie bardzo wiedząc co ma tak naprawdę zrobić co też złapał za głowę Hermiony i sztywnych ruchem przyciągnął ja do piersi. - W sumie to płacz Granger płacz bo ci oznajmić coś muszę. Pierwsze primo to te twoje psiapsiułeczki rzeczywiście myślą że ty i ja coś kręcimy. - Hermiona na te słowa jakby zaszlochała głośniej. - Drugie primo to muszę cię ogolić, bo wyglądasz jakbyś się zaraz miała przemienić w wilkołaka mordercę. Trzecie primo, naucz mnie zapinać ten cały biustonosz bo Longbotton cały dzień śledzi twoje sutki jak zajączka wielkanocnego. - Hermiona wydała z ciebie krzyk oburzenia, otarła łzy z twarzy i zmierzyła szaleńczym wzrokiem Blaise od stop do głowy.
- Jak to "zaczynają coś podejrzewać"? - Zachlipała cicho.
- Też mnie to zdziwiło. Najpierw to wredne małe a później ta całe ferajna napalonych dziewic. - Hermiona spojrzała na niego pytająco próbując doszukać się sensu tej wypowiedzi.
- Nieważne, tak czy inaczej to chyba będziemy musieli miłość odgrywać Granger. Wiesz randka jakaś, kwiatek, całus w policzek, klaps w pośladek. Jak chcą to będą mieli parę roku.
- A to, to akurat po moim trupie Zabini. Już mi Malfoy wystarczy. - Powiedziała stanowczo podchodząc do lustra i jeżdżąc dłońmi po szorstkich policzkach. Jak dla Hermiony to Zabini i dobrze wyglądał z tym kilkudniowym zarostem, więc nie wie, o co ta afera. Zresztą Zabini nawet z brodą Dumbledora miałby zapewne większe powodzenie niż nie jeden.
- Granger widzę że używałaś odżywki do włosów, jak ci radziłem, ale na litość boską uczesz się. Bo te kudły za niedługo ożyją i zaczną siać postrach po Hogwarcie. - Bezkarnie zaczął klepać ją po głowie gładząc kępę włosów.
Hermiona nic nie odpowiedziała, chwile jeszcze rzuciła spojrzenie na swoje odbicie, po czym usiadła ponownie na łóżku i westchnęła smętnie. Czy już każdy dzień będzie tak wyglądał? Czy już nigdy nie wróci do swoje dormitorium, swojego łóżka, swojego miejsca? Bo przecież właśnie tam należała. Na pierwszy rzut oka widać było że ktoś taki jak ona zupełnie nie nadawał się na Ślizgona.
Kiedy Hermiona myślała nad tym, aby się pociąć na drobne kawałki i rzucić je na pożarcie hardodziobowi, Zabini tymczasem wrócił z łazienki z całą kosmetyczką przeróżnych męskich bajerów i zaczął rozcierać na twarzy Hermiony białą piankę o przyjemnym mdłym zapachu. Granger poczuła się co najmniej dziwnie widząc Blaise Zabiniego w swoim ciele który zaczyna golić starannie jej twarz. Mało tego pośpiewywał pod nosem jakąś wkurzającą piosenkę, co sprawiało, że Hermiona miała ochotę wstać i prysnąć mu w twarz tą pianką do golenia.
- Długo jeszcze? Wkurzasz mnie. - Fuknęła z niezadowoleniem.
- Nie. I się lepiej nie ruszaj, jeśli nie chcesz mieć poharataną twarz.
- Może chce mieć poharataną twarz, to twoja twarz, więc jest mi to raczej obojętne.
- Ale mi nie jest. Wiesz jak to boli Granger? Jeden, jeden zły ruch i ciach! - Delikatnie przejechał żyletka po jej szyi.
- Dobra już dobra. - Powiedziała przełykając głośno ślinę.
- Tu i tu i gotowe. - Blaise przetarł ręcznikiem jej twarz wyraźnie zachwycony efektem, który pozyskał. Hermiona niepewnie przejechała dłonią po policzkach czując idealnie gładką i przyjemna skórę. - No to mamy już z głowy golenie. Teraz ten cały wasz biustonosz.

Kilka minut później.

- Najlepiej przekręć go o w tą stronę, żebyś zapięcie widział. O właśnie tak. - Hermiona stała na baczności tuż przy Blaise, który dokładnie obserwował jej poczynania. Dziewczyna właśnie demonstrowała skomplikowane zakładanie biustonosza kobiecego. Z ledwością dopięła na brzuchu zapięcie, które wyglądało jakby za chwile miało rozerwać się na kawałki.
- A to ciekawa technika Granger, nigdy bym na to nie wpadł. - Zabini Blaise będąc pełen podziwu, co do pomysłowości kobiecego intelektu zaczął dokładnie mierzyć wzrokiem stanik, który cisną się na podbrzuszu Hermiony. - Nigdy nie miałem problemów z rozpinaniem biustonoszu, kto by pomyślał, że zapinanie go jest aż tak skomplikowane.
Hermiona skwitowała tą wypowiedź przeciągłym spojrzeniem.
- To akurat mnie nie dziwi. - Parsknęła pod nosem. Na Merlina jak ten człowiek ją irytuje! Ile taki Blaise mógł mieć kobiet? Pewnie tuziny! To samo Malfoy. Niech ich szlag! Tylko cycki im w głowie i nic innego! Bezwstydny badyl! Myśli, że biustonosze są tylko do ściągania! Po co ona w ogóle się produkuje? Przecież temu degeneratowi i tak nie da rady nic w poić do tego głupiego łba. Hermiona, uspokój się, uspokój, ten dryblas ma teraz twoje ciało… a także twoje piersi… Wzdrygnęła się na samą myśl. Czy Blaise oglądał jej..jej..jej…? Och z pewnością to robił. Poczuła jak cała gotuje się z nerwów. ZBOCZENIEC!
- Nie martw się słodziutka, możliwe, że kiedyś też dosięgniesz zaszczyt pozbywania się biustonoszu przez moją osobę. Ale to oczywiście jak już wrócimy do własnych ciał. - Zaśmiał się figlarnie puszczając do niej oczko.
- Ostrzegam cię po raz ostatni seksisto. - Fuknęła zaciskając pięści. - Nie denerwuj mnie, już samo to, że codziennie rano muszę oglądać w lustrze Twoją parszywą mordę wprawia mnie w depresję.
- Pa.. Parszywą mordę?! - Zabini podskoczył w miejscu zarzucając energicznie włosami. - Granger, jesteś aż tak zakompleksiona, że starasz się oczerniać moją idealną osobę?
- Zakompleksiona? - Hermiona zaśmiała się sucho. - To ty jesteś snobem zakochanym w sobie! I wiesz co ci powiem?! - Hermiona wojowniczym krokiem podeszła do jednej z szafek i zaczęła wywalać z niej bieliznę, tak że jedna z par majtek spadła prosto na głowę Blaise. - Te twoje aksamitne bokserki są irytujące! Kto normalny ubiera coś takiego? O-BRZY-DLI-STWO!
Zabini Blaise zamknął oczy, mechanicznym ruchem złapał za czarne bokserki które przykrywały mu głowę po czym mocno zacisnął na nich dłoń wymachując nimi przed twarzą dziewczyny.
- Wiesz ile to kosztuje?! - Warknął, głośno wypuszczając powietrze z nosa. - Cała twoja garderoba nie jest warta tej jednej pary bokserek Granger. Więc zamknij te swoje usteczka, bo sam ci je zaraz zamknę a tego nie chcesz.
Hermiona założyła dłonie na piersi i zmierzyła go spokojnym wzrokiem.
- Przypominam ci, że to ja jestem facetem i wątpię żebyś dał mi radę cokolwiek zrobić.
Zabini spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- To taka cwana się zrobiłaś Granger? - Zabini mimo wszystko popchnął ją w stronę ściany i władczo położył dłonie między jej szyją. Wbił w nią piorunujące spojrzenie, czując jak Granger coraz bardziej traci pewność siebie. W końcu psychicznie była kobietą. Znał już trochę tę Gryfonkę i wiedział, że łatwo przejąć nad nią władzę. Mało tego, on bardzo lubił przejmować stery a zawłaszcz, jeśli chodziło o tą dziewczynę. Co z tego, że jest w jego ciele? Co z tego, że jest Gryfonką? Co z tego, że to sama Hermiona Granger? To wszystko jeszcze bardziej sprawiało, że go kręciła. Miała racje, po co to dłużej ciągnąć? Święta coraz bliżej, a on w tym momencie wiedział jedno: Chciał żeby ta Gryfonka była jego. W każdym znaczeniu tego słowa. Załatwi sprawę z przyjęciem dla Malfoya i zacznie ostro brać się do roboty żeby wrócić do swojego ciała. A w tedy ta mała histeryczka dowie się jak bardzo potrafi być czarujący Blaise Zabini. W końcu nie bez powodu cała część żeńskiego Hogwartu wzdycha do jego osoby. I może to tylko chwilowe pragnienie, ale wiedział, że musi je spełnić, aby poczuć się dopieszczonym. Och i oczywiście dopilnuje żeby jego młoda koleżanka również się tak czuła. Bo kto może bardziej zmanipulować kobietą niż on? Przez głowę przemknął mu Malfoy, ale szybko odgonił od siebie te myśli. Przecież Granger nienawidzi go najbardziej na świecie więc czy ma w kimś konkurencje? Nie bał się zresztą zaryzykować. W głowie miał już tuzin scenariuszów, chciał słyszeć jak Granger jęczy pod nim domagając się więcej. Chciał słyszeć jak wzdycha jego imię dosięgając tak wielkiego spełnienia, że możliwe, iż by tego nie przeżyła. Chciał wtulić twarz w jej włosy mimo tego, że za każdym razem drażniły go niemiłosiernie. Był Ślizgonem i nawet to że do tej pory był dla Granger wyrozumiały i w miarę możliwości miły nie zmienia faktu że jego natura była zupełnie inna. Po co mu te wszystkie kobiety, które same włażą mu do łóżka?
- To może się przekonamy Granger kto tu tak naprawdę jest facetem, co? - Wyszeptał czując jak dziewczyna momentalnie kurczy się w sobie. Zanim jednak doszłoby do czegokolwiek, co by jeszcze bardziej skomplikowało ich sytuację do gry wkroczyła bardzo żywiołowa osobowość.

- Zaaaaabini Blaaaaaise sprawa wagi państwowej jest do obgadania! - Do pokoju wparowała jak gdyby nigdy nic Pansy Parkinson. Dziewczyna wbiła swój wzrok w zdębiałą Hermione Granger, która była uwięziona między ramionami Ślizgona. Nastała długa chwila przenikliwej i stresującej ciszy. Gryfonka szybko od niego odskoczyła czując jak stanik, który wciąż ma na sobie zaczyna ją mocno uwierać. Blaise zmierzył panicznie wzrokiem Pansy, która wyglądała jakby właśnie dowiedziała się że została adoptowana przez stado rozwścieczonych trollów. Hermiona przełknęła głośno ślinę starając się pozbyć ciasnego stanika.
- Co... Co wy robicie? - Wrzasnęła po chwili Pansy robiąc krok w stronę przerażonej Granger.
- My to.. W sumie...- Zaczęła Hermiona czując że to koniec wszystkiego, Pansy Parkinson na pewno zorientowała się że coś tu nie tak. Zaraz zwoła cały Hogwart i Hermiona może się pożegnać z dalszą edukacją. Ze wszystkim. A to wszystko przez Zabiniego. Jak można być tak bezmyślnym? Ona zresztą też nie jest bez winy. Mogła wywalić go za drzwi i koniec kropka. Oszczędziło by jej to nerwów i stresu jakiego obecnie przeżywa. A teraz nie zostaje im nic innego jak wyjawienie Pansy całą prawdę od początku. Zanim jednak Hermiona zdołała zebrać w głowie myśli, Ślizgonka zaczęła się wydzierać.
- Wiedziałam! - Wrzasnęła skacząc w miejscu i wyciągając palec wskazujący w stronę zdezorientowanego Blaise - To już nie romans! To miłość! Miłości! Ludzie szybko, nie wiecie, co tracicie! Lud..- Blaise z szybkością pantery pobiegł do rozjuszanej Pansy i zakrył jej usta dłonią.
-Litości Parkinson, nie wydzieraj tak tej mordy.
Hermiona, kiedy w końcu uporała się z tym nieszczęsnym biustonoszem, obrzuciła Blaise pytającym wzrokiem. Co on ma zamiar zrobić? Naprawdę chce wyjaśnić jej całą prawdę? Przecież to będzie tragedia, jeśli nie katastrofa. Nie, on nie może tego zrobić. Wszyscy tylko nie Parkinson, której długość języka konkuruje z rozmiarami anakondy.
- Prawda jest taka że… - zaczął Zabini nadal trzymając dłoń na ustach dziewczyny, - że tak, ja i Blaise się kochamy.
Hermiona Granger poczuła, że dostanie zaraz zawału. Zejdzie otóż tutaj przy nich i pogrąży się w wieczny sen. Słowa Zabiniego dudniły w jej głowie jak dzwony kościelne i wcale nie cichły.
-Co? - Zamiast śmierci natychmiastowej wydała z siebie ściszony pisk. Blaise puścił Pansy, podszedł do otępiałej Hermiony i złapał ją za dłoń.
- Tylko Pansy, błagam, niech to zostanie miedzy nami.
Pansy Parkinson mimo wszystko była zaszokowana wiadomością, z jaką przyszło jej się uporać. W końcu szkoda było takiego cudownego nabytku jakim był Blaise Zabini. Z pewnością bardziej zasługiwała na niego jedna ze Ślizgonek niż Granger. Ale jak to mówią, serce nie sługa. A Pansy jak najbardziej to rozumiała.
- Zakazana miłość. Zło i dobro, które nieodwłocznie przyciąga się do siebie jak dwa magnesy pragnące swej bliskości. - Pansy zaczęła mówić rozczulonym głosem patrząc na nich wyrozumiałym wzrokiem. - Ciemność skąpana w jasnej poświacie blasku anielskiego… czeluści mroku pragnący, choć trochę poczuć tą niebiańską biel..
- Ee no właśnie coś w tym sensie - Zarechotał Blaise czochrając Hermione po włosach. - To ja już ci nie przeszkadzam...kochanie. - Mrugnął w stronę Granger oczkiem, po czym podszedł do Pansy poklepał ją po głowie w podejrzany sposób i wyszedł wydając się być w humorze lepszym niż zazwyczaj.

- Jak niby kupimy alkohol? Przecież to oczywiste, że nam go nie sprzedadzą. - Naburmuszył się Ronald Weasley rozglądając się podejrzliwym wzrokiem na boki. Wcale mu się nie uśmiechało narażać swoje cztery litery z powodu Malfoya, mało tego nie miał ochoty wymykać się z Hogwartu o tak późnej godzinie. Najchętniej to by wrócił do łóżka, zjadł przed snem paczkę karmelowych ciastek, które przysłała mu Molly i schował w głębokim poważaniu tą całą jutrzejszą imprezę dla Malfoya. A zamiast tego musi kisić się w tym durnym schowku na miotły w raz z Harrym i Hermioną. Zresztą Harry Potter również nie wydawał się skakać z radości. Brunet wyglądał jakby właśnie ktoś przerwał mu sen zimowy, w który dopiero co zapadł.
- Ci mówiłam chyba, że plan mam niezawodny, tak? Więc przestań marudzić. Idziemy. - Blaise, który mimo swojego wcześniejszego optymizmu wydawał się być teraz także trochę rozdrażniony. Zarzucił na siebie Rona i Harrego pelerynę niewidkę, po czym ruszyli w swoją kolejną przygodę życia.

Wieczór był chłodny, niebo spochmurniało i nabrało ciemnych granatowych barw. Wiatr zdradliwie tańczył między liśćmi szarych drzew, jakby chciał je otulić do snu. Hogsmeade wydawało się być puste, niemal można by pomyśleć że to jakaś opuszczona kraina gdzie jedyne co żyje to bary i tutejsze piwiarnie. Gdzieniegdzie tliły się nikłe światła w domkach, a nieliczne latarnie blado oświetlały ścieżki wiodące do przeróżnych miejsc i budynków. Harry Potter, który nie raz wymykał się o późnych godzinach co prawda w bardziej ważniejszych sprawach niż kupno prowiantu na imprezę, poczuł dziwny spokój. Przetarł oczy, zza szkiełek okularów czując jakby coś, lub ktoś szeptał mu do ucha cicha piosenkę do snu. Głowa robiła mu się cięższa a powieki coraz to bardziej się zamykały, aby pogrążyć go w czystej ciemności. Obrazy, które zaczęły niewyraźne pojawiać się w jego podświadomości zaczęły coraz szybciej przechodzić przez jego głowę jak jakaś taśma filmowa, którą ktoś przewija to w przód to w tył. Poczuł się jak na rozpędzonej karuzeli, która zdawać się była nigdy nie zatrzymać. Widział ludzi machający mu z dołu, mieli na sobie mugolskie szaty a w dłoniach trzymali waty cukrowe, telefony, balony, kiełbaski z grilla, pudełka z popcornem, napoje ze słomkami a niektórzy nawet aparatami robili mu zdjęcia tak jakby chcieli uwiecznić tą ważną chwilę. Tylko ze Harry Potter nie wiedział, co to za chwila i co to za ludzie. Inni siadali na trawie z okularami przeciwsłonecznymi i obserwowali go jak podczas seansu kinowego. Śmiali się, rozmawiali, ale Harry nie mógł nic usłyszeć. Jakby ktoś, kto włada tym światem wcisnął przycisk mute. Znowu spojrzał w dół, w wielka przepaść, która zdawała się nie mieć dna. Poczuł jak ktoś go popycha prosto w tą ciemności, jak leci czując jedynie spokój i pustkę w głowie. Nagle poczuł jakieś szarpaniny, momentalnie otworzył oczy.
- Harry no na reszcie! Wszystko w porządku? Znowu... Miałeś te wizje? - Ron po chwili przestał szarpać swojego przyjaciela, spojrzał na niego zmartwionym wzrokiem. Harry Potter rozejrzał się dookoła. Nadal było w Hogsmeade, gdzieś na uboczu w alejce, która wydawała się być równie obskurna jak schowek na miotły. Przetarł palcami bliznę, czując bardziej mówienie niż ból, który zazwyczaj się objawiał podczas utraty przytomności.
- Co sie stało? - Wydusił z siebie starając się powoli podnieść z ziemi.
- Straciłeś przytomność, Po...Harry. - Odezwał się pospiesznie Zabini łapiąc go za ramię. - Chodźcie, kupimy szybko to, co mamy kupić i idziemy stąd jak najszybciej. Wypij to. - Rzucił w stronę Rona mały flakonik z gęstą substancją. Ron Weasley bardzo dobrze wiedział, co to jest.
- Czemu ja? I po co?
- Bo Potter wygląda jakby zaraz miał wypluć wszystkie swoje wnętrzności. Pij i chociaż raz poczuj się jak bożyszcze nastolatek. - Zakomunikował Zabini wbijając w rudowłosego przekonujący wzrok. Ron przełknąć głośno ślinę, odkręcił wierzch flakoniku i jednym łykiem wypił jego zawartość wyraźnie się przy tym krzywiąc. Po chwili kępa rudych włosów zaczęła przybierać ciemnego koloru zaś ciało wydłużyło się o kilka cali i przybrało dobrze umięśnioną posturę. Twarz uwydatniła się w zgrabnie kości policzkowe zaś oczy zwęziły nabierając ciemnym, mrocznych barw.
- Zabini Blaise? - Zasapał Harry nadal wyglądając jak jedno wielkie nieszczęście.
- Dokładnie. Z przyczyn osobistych wiem ze Ślizgoni mają tu pewne wtyki i wpływy. - Zaczął Blaise ściszonym głosem wyciągając z kieszenie drugi flakonik. - No nie krzyw się tak Weasley, tylko jego włosa zdołałam, zdobyć. - Zarechotał otwierając buteleczkę i wlewając ją sobie do ust. Chwile później kasztanowe włosy Hermiony Granger pociemniały jak węgiel, zaś loczki wyprostowały się. Twarz zrobiła się drobna a nos wąski i spiczasty.
- Parkinson? - Prychnął Ronald mierzący Blaise od stóp do głowy.
- Jakiegoś wielkiego wyboru tutaj akurat nie miałam. - Podsumował Blaise, po czym wyciągnął z torby dwie czarne peleryny. Jedną zarzucił sobie na ramiona drugą zaś podał Ronowi.
- Ty stój tu na czatach kumasz? A my się zajmiemy resztą. - Zakomunikował Blaise wręczając Harry'emu torbę i pelerynę niewidkę, po czym szarpnął Rona za rękaw i poszli w stronę knajpy pod świńskim łbem.

Knajpa pod świńskim łbem prezentowała się tak jak zazwyczaj: obskurnie. Sam zapach sprawiał, że Ron miał ochotę zwrócić swoją kolacje na posadzkę. Kilka osób grzało miejsca przy stoliku sącząc piwo lub inne trunki. Wszyscy wyglądali jak banda morderców, kryminalistów czy też podejrzanych typków z kartoteką na głowie. Jakaś kobieta, na której głowie leżał stary spiczasty kapelusz zapiała donośnie, pokazując swoje brudne i spróchniale zęby. Mężczyzna, który z nią siedział posłał jej wrogi spojrzenie. Był to jakiś chuderlawy sprzedawczyk, który powoli sączył piwo.
- Banda idiotów, bezmyślnych idiotów. Już ja im dam zamykanie mnie, grożenie Azkabanem!
- Ścisz no ten swój wokal stara jędzo! - Warknął do niej, na co ona wydawała się nic sobie z tego nie robić bo po chwili znowu jej szorstkich śmiech rozniósł się po izbie.
Na końcu sali w samotności siedział wielki mężczyzna, który spokojnie mógł konkurować z posturą Hagrida. To właśnie on zaciekawił Rona najbardziej. Twarz owego mężczyzny była surowa i brutalna, pokryta krzaczastą bujną brodą i brwiami. Ronowi udało się nawet dostrzec sporych rozmiarów bliznę pod jego okiem. Tajemniczy osobnik ubrany w gruby włochaty płaszcz, sprawiał że wyglądał jak jakiś historyczny wiking, lub pradawny łowca smoków. Wielki, barczysty i najprawdopodobniej niebezpieczny mężczyzna wydawał się jakby na kogoś wyczekiwał. Ron mógłby przysiąc, że już kiedyś widział tego człowieka! Chłopak nawet przez chwilę skupił się z nadzieją, że może w pamięciodszuka choć jedną wzmianki na temat tej osoby.
- Witaj Spencer. - Odezwał się Blaise podchodząc pod blat baru i posyłając wysokiemu i wychudzonemu barmanowi uwodzicielski uśmiech. Młodzieniaszek skończył przecierać brudną szmatą kufel, po czym zarzucił ją sobie na ramię i posłał Zabiniemu podejrzany uśmiech.
- A co panienkę Pansy i panicza Zabiniego sprowadza w nasze skromne progi? - Mężczyzna wyraźnie pobudzony na ich widok zaczął śledzić ich swoim przenikliwym wzrokiem. Ron stwierdził, że chłopak musi być młody, nie mógł oprzeć się wrażeniu, że przypomina mu z twarzy Parszywka.
- To już starych znajomych odwiedzić nie można? - Powiedział przesadzonym głosem Blaise puszczając oczko w stronę barmana.
- Oczywiście, że można. - Zaczął Spencer, wycierając popękane dłonie w niegdyś zapewne biały fartuch. - Ale godzina późna a tu nocą niebezpiecznie. Nawet panienki kompan dużo tu nie zdziała, choć przyznam Zabini, że spory z ciebie chłop. Ron pokiwał tylko głową, bo i za bardzo nie wiedział, co powiedzieć, zresztą wolał się nie odzywać, bo jak widać jego przyjaciółka dawała sobie świetnie radę.
- Wszędzie jest niebezpiecznie, zresztą ja tam się nie boję. Prośbę mam do ciebie małą Spencer. - Blaise oparł się łokciami o blat, po czym nachylił głowę w stronę barmana i zaczął mówić ściszonym głosem. - Jutro szykujemy naprawdę coś dużo. Żadne impreza urodzinowa czy coś, tylko totalna, ale to totalna wariacja, wiesz, o czym mówię.
Barman wyszczerzył swoje krzywe zęby, po czym pokiwał twierdząco głową.
- No i zaopatrzenia nam trzeba mój drogi. A wiesz, tu zawsze mogę na was liczyć. Zresztą, Zabini potwierdzi. - Ron, który dotychczas błądził oczami po ludziach jakby się ocknął, spojrzał wielkimi oczami na barmana i pokiwał tępo głową.
- Tak, zawsze. - Bąknął ochrypłym głosem czując na sobie wzrok tych wszystkich podejrzanych osób.
- Wiesz, możliwe, że pogadam to z tym to z tamtym i uda mi się ciebie wkręcić. Kto wie?.. - Zaczął Zabini jeszcze bardziej ściszonym głosem - Ale nic nie obiecuje. Co to, to nie. Obietnice to złe są, człowiek w tedy marnieje. Ale spróbować mogę.
- Naprawdę? - W barmanie jakby odżyły wszystkie nadzieje, oczy mu zabłysnęły w mglistym blasku lamp. - Ja...ja zrobię wszystko, co panienka zechce. Proszę poczekać, w tym tygodniu dostawa była, nie jakieś pomyje a z wysokiej półki alkohole i trunki. Ogniska Whiskey, Biały rycerz, szampany, ja zapakuje. Tu i tak ludzi na to nie stać.
Blaise pokiwał głową z zadowoleniem, obrzucając Rona satysfakcjonującym wzrokiem. Po chwili, gdy barman Spencer wrócił z siatkami trunków i przeróżnych innych alkoholi, Blais wcisnąć mu do kieszeni w fartuchu garstka galeonów.
- Miło się robi z tobą interesy. - Zagruchał wręczając przy tym kilka torb Ronowi.
Wychodząc Ronald Weasley przerzucił wzrok na mężczyznę, który siedział przy ostatnim stoliku. Był wyraźnie zdenerwowany, za jednym zamachem opróżnił zawartość swojego kufra po czy dał znak barmanowi, aby ponownie mu polano. Kiedy zbliżali się do drzwi, te nagle się uchyliły i do pomieszczenie wbiła zakapturzona wysoka postać. Ronald opuścił nisko głowę, po czy dojrzał że wysoki mężczyzna trzyma w dłoni czarną, pozłoconą łaskę.
- Ojciec Malfoya? - Wyszeptał do siebie cicho czując narastający napięcie, źrenice mu się momentalnie rozszerzyły, przekręcił głowę szybko w bok i jedynie co mógł dostrzec to, to że Lucjusz Malfoy kieruje się w stronę mężczyzny z blizną pod okiem. Chwile później ujrzał jak coś potyka się o krzesło przy wejściu. Harry. Harry musiał zobaczyć jak Lucjusz Malfoy wchodzi do piwiarni. Teraz jest gdzieś tutaj pod peleryną niewidką i czai się gdzieś z boku. Co on ma zrobić? Jak ojciec Malfoya ich tu teraz przyłapie to wszystko się wyda i będą same kłopoty. Na dodatek Eliksir wielosokowy za chwile przestanie działać, co jeszcze bardziej pogarsza sytuacje. Nim jednak udało mu się wymyślić coś sensownego poczuł jak Blaise ciągnie go za rękaw do wyjścia.
Chwile później oboje znaleźli się w alejce, w której wcześniej się zatrzymali.
- I co teraz? Hermiono wymyśl coś!
Jako że Blaise Zabini w zupełności nie był, Hermioną Granger cicho syknął pod nosem jeszcze bardziej naciągając kaptur na głowę. Przeklęty Potter, czy on zawsze musi wtykać ten swój wścibski nos w nie swoje sprawy?



Harry Potter zrobił dokładnie tak jak przepowiedział to Ronaldo Weasley. Wpierw opierał się o murek knajpy, znudzony, senny a przede wszystkim zaniepokojony tym, co mu się kilka minut wcześniej przytrafiło. Czuł w powietrzu coś nieprzyjemnego jak się domyślał te zapachy musiały dochodzić z pomieszczenia knajpy. Stał tak, wpatrując się beznamiętnym wzrokiem w drzewo znajdujące się kilka kroków od niego. Przetarł zmęczone powieki zza szkiełek okularów. Chwile później poczuł jak nieprzyjemny chłód przeszywa jego ciało. Złapał się za ramiona, rozejrzał dookoła i dostrzegł zbliżającą się postać. W pierwszych sekundach nie potrafił rozpoznać osoby, która się zbliża, dopiero po chwili był już pewien, że jest to Lucjusz Malfoy. Co może sprowadzać ojca Malfoya o tej godzinie w takim miejscu? Harry Potter w pewnej chwili pomyślał, że to zasadzka, na niego Rona i Hermione. Złapał za różdżki przygotowany na obronę, kiedy jak Lucjusz Malfoy przeszedł obok niego obojętnie kierując się do wejścia. No tak, przecież miał na sobie peleryną niewidkę. Dłużej sie nie zastanawiając wpełzł szybko za Malfoyem do środka czując jak zżera go ciekawości. W pomieszczeniu od razu ujrzał swoich przyjaciół, kierowali się ku wyjścia to w tedy właśnie Harry potknął się o krzesło przy wejściu, aby dać im do zrozumienia, że on tu jest. Szybko odszukać wzrokiem Malfoya, po czym cichymi kroczkami zbliżył się do stolika, przy którym czekał na niego jakiś mężczyzna.
- Nie każdy mi więc czekać bo cię rozszarpię. - Warknął grubym głosem nieznany Harry'emu mężczyzna. Lucjusz Malfoy zupełnie go zignorował, po czym zaczął mówić oschłym i wysokim tonem.
- Miałem ważne sprawy, o których ty nie masz zielonego pojęcia także milcz z łaski swojej, bo mam dość wysłuchiwania hołoty.
Barczysty mężczyzna spojrzał na niego z nienawiścią, a usta, które pokryły mu sie białą piana przetarg rękawem płaszcza.
- Masz to? - Zapytał Lucjusz Malfoy. Harry cicho przełknąć ślinę czując jak każdy centymetr jego ciała przeszywa ciekawość.
Mężczyzna nic nie odpowiedział tylko poklepał się znacząco po piersi wielka dłonią.
- Dobrze, ale to nie tutaj. Chodźmy. - Wyszeptał przez zaciśnięte zęby Malfoy, po czym odwrócił się z pełną gracją i bez słowa skierował się w stronę wyjścia. Wielki Włochaty mężczyzna, dokończył palić papierosa, po czym wstał z miejsca otrzepując swój skórzany płaszcz.
- Na tyłek trolla, rozszarpię tego bubka kiedyś. - Warknął cicho.
Co takiego chciał Lucjusz Malfoy o tego wielkiego człeka? I co takiego chowa w płaszczu, że nie może tego wyjąć przy świadkach? Harry dłużej się nie zastanawiając wybiegł za nimi czując jak gorąca krew cała w nim pulsuje. Znał Malfoya i wiedział, że zapewne knuje coś złego. Bardziej zastanawiała go postać tego wielkiego potężnego mężczyzny. Harry nie tylko się go obawiał, ale czuł nawet strach przed nim.

Ulice były niemal puste, ludzie pochowali się w domach albo po prostu nie mieli ochoty pokazywać się o tej godzinie na zewnątrz. Mało tego lampy, które wcześniej, jako tako oświetlały Hogsmeade teraz powoli gasły. Harry poczuł chłód nocy na sobie, ręce mu powoli zaczynały drętwieć tak, że od czasu do czas zmuszony był nimi potrzeć. Szedł kilka kroków za Malfoyem i jego kompanem słysząc tylko głuchą ciszę i odgłosy kroków. Kiedy w końcu wędrowcy zatrzymali się, Harry stwierdził, że znajdują się tuż przy wrzeszczącej chacie.
- Wiesz, co masz zrobić? - Ledwo, co dosłyszał słowa Lucjusza Malfoya. Wielki mężczyzna zaśmiał się donośnie, naprężył swoje muskularne ciało, po czym powiedział grubym tonem głosu.

- Wiem, ale pamiętaj, co mi obiecałeś w zamian.
- Pamiętam i to dostaniesz. - Lucjusz Malfoy pogładził się po swoich lśniących białych włosach, po czym rozejrzał się podejrzliwym wzrokiem po okolicy. - Czekaj, nałożę kilka zaklęć. Nie chcemy przecież mieć nieproszonych gości.
I zniknęli. Harry już więcej nic nie usłyszał, bo i nie miał jak. Zdenerwowany, że tak naprawdę nie dowiedział się nic, co by mu, jako tako naprowadziło na sytuacje zaczął wracać w stronę knajpy. Co kombinuje ta podstępna szuja Malfoy. Co obiecał temu włochatemu facetowi w zamian za zrobienie czegoś? Właśnie, ale czego?
Te pytania dręczyły go już całą drogę do Hogwartu, kiedy to opowiedział swoim przyjaciołom, czego się dowiedział. Zasnął dopiero nad ranem, czując, że zdecydowanie szykuje się coś wielkiego.

Ten post był edytowany przez MathildaBoom: 17.08.2013 08:29


--------------------
I gotta get back to Hogwarts,
I gotta get back to school.
Gotta get myself to Hogwarts,
Where everybody knows I'm cool.


(...)Did Somebody Say Ron Weasley?
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
MathildaBoom   Mój Przyjaciel Zabini   23.08.2012 18:44
Mannolita   Całkiem całkiem, podoba mi się :) Znalazłam kilka ...   23.08.2012 22:42
Gabriellka   Podoba mi się :) Czyta się fajnie, ale tak jak wyż...   26.08.2012 22:57
MathildaBoom   Ech nie wiem jak się włącza korektę błędów dlatego...   29.09.2012 17:38
Siluvajne   Nieeezłe :lol: Wstawiaj szybko następne części. B...   29.09.2012 19:04
Mannolita   Podoba mi się, nawet bardzo :) Błędów jest dużo mn...   30.09.2012 20:25
Hagrid   Też czekam na dalszą akcję:)   06.10.2012 22:41
MathildaBoom   Witajcie kochani. Przepraszam, że tak długo nie ws...   08.11.2012 19:32
Hagrid   Bardzo wciągający kawałek, można by pomyśleć o zmi...   08.11.2012 20:50
Mannolita   Bardzo mi się podoba :D Znalazłam tylko dwa i pół ...   10.11.2012 23:49
MathildaBoom   och rzeczywiście. Czytałam to kilkakrotnie i jako...   11.11.2012 19:48
Hagrid   To świetnie, czekamy na kolejne party ;)   11.11.2012 23:33
MathildaBoom   Uprzedzam, że ta część jest taka sobie. Musiałam j...   13.11.2012 14:00
Mannolita   Coraz bardziej intryguje mnie to opowiadanie ;) Ja...   13.11.2012 21:41
Hagrid   Bazyliszek o imieniu Hack, kocham Cię! :D Nap...   14.11.2012 11:46
MathildaBoom   A dziękuje Wam bardzo . ;p To miło słyszeć, że się...   17.11.2012 16:58
MathildaBoom   Witajcie kochani. Nie jestem najlepsza w opisówkac...   18.11.2012 02:12
Saoirse   Wow. Bardzo mi się podoba to opowiadanie. :) Cieka...   18.11.2012 14:15
Mannolita   Bardzo bardzo mi się podoba :D Jestem ciekawa, jak...   18.11.2012 18:21
Gorillaz   Bardzo podoba mi się to opowiadanie :) Przezabawn...   22.11.2012 00:40
MathildaBoom   Kolejna część. Wyszła jak wyszła, bez szału. Miłeg...   23.11.2012 02:38
Mannolita   Jak na razie nie jest źle, czekam na dalszą część ...   23.11.2012 15:53
Hagrid   Świetna ta zamiana osobowości, to mnie nieźle wcią...   23.11.2012 23:31
MathildaBoom   Wesołych świąt kochani! Kolejny rozdział pisan...   28.12.2012 01:25
Anima   Cudne, cudne, cudne. Zakochałam się w Twoim opowia...   11.01.2013 17:59
MathildaBoom   A'yo kochani. Ostatnio nudziło mi się więc nar...   16.01.2013 19:12
Mannolita   Świetne, po prostu świetne! Bardzo mi się podo...   16.01.2013 20:49
Hagrid   Zabaawa jest przednia, rysunek mnie rozbawił też m...   19.01.2013 15:34
Casiopeja   bardzo lubię to opowiadanie. Ubolewam tylko nad ty...   20.01.2013 14:48
elenai   Jeeeeeeeeeeeeeeej, tak bardzo kocham to opowiadani...   25.01.2013 18:30
MathildaBoom   Rozdziały wcale nie są krótsze, po prostu dziele j...   01.02.2013 16:36
Hagrid   Ciekawie się rozwija akcja, świetny Malfoy:)   01.02.2013 20:14
MKowalski   super się czyta :zel_pepsi:   15.02.2013 10:25
elenai   A ja czekam na nowość ! Tak bardzo czekam ...   23.02.2013 14:46
Mannolita   Czekam i czekam a tu ciągle nie ma kolejnej części...   15.04.2013 16:19
MathildaBoom   Witam. Wstyd i hańba wiem, ale ja naprawdę czasu n...   19.04.2013 19:10
Mannolita   Jak zwykle przyjemnie się czyta, ale niestety zna...   20.04.2013 00:31
elenai   :nutella: :nutella: :nutella: Na wenę! Supe...   01.05.2013 09:10
Hagrid   Dzięki za kolejnego parta, przyjemnie się czyta, d...   06.05.2013 11:08
MathildaBoom   Rozdział piąty. Wiem że są błędy i literówki dla...   27.06.2013 18:16
Katara   Twoje opowiadanie skłoniło mnie do założenia konta...   12.07.2013 20:00
Hagrid   Czekamy na kontynuacje, porządek na forum trwa i s...   14.08.2013 12:45
MathildaBoom   Zupełnie straciłam ochotę do pisania tego opowiada...   27.09.2013 17:07
MathildaBoom   cz2 Wieczór. Hermiona stała przed lustrem ciskaj...   27.09.2013 17:10
BlackMirror   Błagam,pisz dalej. To wcale nie było nudne,wręcz p...   24.10.2013 16:53
elenai   Proszę, pisz dalej ! Serio. Czekamy.   16.11.2013 15:33
MathildaBoom   A to kilka moich rysunków... oczywiście zboczonych...   28.01.2014 11:43
MathildaBoom   cz2. * - Chodźmy do Trzech Mioteł, no! - Pan...   28.01.2014 12:04
MathildaBoom   Cześć, jestem Dorka. Moja starsza siostra Mati zac...   24.03.2014 01:03
Mannolita   Jak fajnie że ciągle piszesz! :) Oby tak dale...   24.03.2014 23:31


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 27.04.2024 15:33