Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Mój Przyjaciel Zabini

MathildaBoom
post 23.08.2012 18:44
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 46
Dołączył: 22.08.2012

Płeć: arbuz




Pierwszy raz publikuję jakiekolwiek opowiadanie dlatego sama do końca nie jestem przekonana czy to dobry pomysł.
Może jak komukolwiek przypadnie do gustu to i będę miała odwagę w rzucić dalsze części. Otwarta jestem na wszelką krytykę i opinie.

Mój przyjaciel Zabini
Dont you ever, dont you ever
Stop being dandy, showing me youre handsome
Dont you ever, dont you ever
Stop being dandy, showing me youre handsome

Prince charming
Prince charming
Ridicule is nothing to be scared of
Dont you ever, dont you ever
Stop being dandy, showing me youre handsome



ROZDZIAŁ PIERWSZY
Pułapka

cz1

- Słuchaj Zabini – warknęła Hermiona czując, że jest na skraju załamania psychiczno nerwowego i zaraz po prostu wybuchnie płaczem z bezradności. – Proszę cię tylko o jedno, rusz swoim rzekomym mózgiem i wymyśl coś żeby nas stąd wydostać. Bo już dłużej tak nie wytrzymam. Wszystko mnie boli – cicho jęknęła czując lekkie mrowienie w dłoniach.

Z twarzy Blaise nie znikał szyderczy uśmieszek co jeszcze bardziej irytowało młodą Gryfonkę. W przeciwieństwie do niej, bawiła go ta cała sytuacja w jakiej się znajdował. W końcu nie na co dzień ma okazje być sam na sam z tak "przeuroczą" lwicą. Oj nie na co dzień.

- O ile pamiętam Granger, to TY jesteś największym mózgiem całego Hogwartu, więc możesz się wykazać w praktyce. – odrzekł spokojnie Ślizgon najwyraźniej zadowolony z poirytowanej dziewczyny - I zrób coś z tą czupryną bo dłużej nie wytrzymam tego łaskotania - wycedził zdmuchując kasztanowe włosy z policzek. Nic z tego. Puszyste kłaczki bezwładnie opadały na jego zakrzywioną twarzyczkę powodując te same mrowienie co przed chwilą. Hermiona prychnęła z niesmakiem i pogardą na te słowa, po czym odezwała się z wyższością robiąc minę wszystko wiedzącej panny ( w końcu nią była).

- A to ciekawe Zabini, wyobraź sobie, że w książkach nie pisali nic na temat „ utknięcia w tajemniczym ciasnym schowku bez drzwi czy czegokolwiek z OGREM". – warknęła rzucając mu spojrzenie psa mordercy po czym zaczęła kontynuować dalej już z większym spokojem i opanowaniem- Podejrzewam, że to pomieszczenie zostało stworzone za czasów Fred i Georga. Tylko oni mogli wpaść na taką głupotę jak ta.
Hermiona znowu się zarumieniła kiedy Blaise świdrował ją swoim twardym spojrzeniem. Jeszcze nigdy nie znajdowała się w tak beznadziejnej i zawstydzającej sytuacji jak ta. Bo siedzenie okrakiem na Blaise to była zawstydzająca sytuacja, przynajmniej dla niej. Zabini nie wyglądał na specjalnie pokrzywdzonego tym faktem. Mało tego chłopak mimo wszelkich uprzedzeń (o jakich nie raz było mu dane słyszeć) czuł sympatię do młodej Gryfonki.
- Nie świruj Granger, mogło być gorzej. - rozbawiony Ślizgon posłał jeden ze swoich "morderczo rozbrajających uśmiechów" po czym delektował się widokiem coraz bardziej zawstydzonej dziewczyny.
- Mógłbyś rozwinąć myśl? - warknęła znacząco podnosząc jedną z brwi.
- Pomyśl – zaczął dobitnym głosem i cicho odchrząknął – Gdyby na moim miejscu był na przykład Malfoy.
Hermiona na to nazwisko momentalnie wybałuszyła oczy i skrzywiła usta w lekki grymas czując mimo wszystko nieprzyjemne fale strachu.
- Sama widzisz, najpierw wydrapalibyście sobie oczy, a później to przebiegłe smoczysko odebrało by Ci niewinność i porzuciło, a ty byś została z urazem psychicznym do końca życia.
Hermiona zrobiła zażenowaną minę wzdrygając się na samą myśl o możliwości zaistnienia takiej sytuacji. Na beret Merlina to było zbyt...zbyt sadystyczne żeby w ogóle to pojąć.
- Chyba sam nie wierzysz w to co mówisz Zabini. Między mną a tym obślizgłym osobnikiem płci męskiej do niczego nigdy nie doszło i nie dojdzie. Bez względu w jakiej sytuacji byśmy się znajdowali. Wolałbym pocałować Snape’a niż tego zadufanego w sobie pacana. - wyrecytowała starając się zachować pełną powagę w głosie, niestety była już tak wyprowadzona z równowagi, że stawało się to coraz trudniejsze.

Blaise wybuchnął śmiechem pokazując swoje lśniące i ostre ząbki.
- Draco nie jest taki zły jak się go dobrze pozna – odezwał się po chwili.
- Oj tak tak, nie wątpię – stwierdziła mało przekonana Gryfonka posyłając mu spojrzenie z serii „nie ma głupich i naiwnych, chyba że ty”
- Ale to szczera prawda. Owszem jest zadufanym w sobie egoistą i cynikiem, uważa siebie za pana świata, wszędzie widzie podteksty erotyczne i ma obsesje na punkcie Pottera ale...– Hermiona przytakiwała mu energicznie głową lekko zdziwiona, że to właśnie Blaise Zabini, rzekomy przyjaciel blondyna , dostrzega jaki jest naprawdę Draco Malfoy. Krótko mówiąc: IDIOTĄ!
- Ale potrafi być też czułym, delikatnym, zabawnym facetem... Hermiono - zaakcentował jej imię w charakterystyczne miękki sposób wykrzywiając usta w sarkastycznym uśmiechu.
- Wiesz jakoś nigdy nie zauważyłam żeby Malfoy był kiedykolwiek czuły czy delikatny – stwierdziła rzeczowno dziewczyna – chyba, że z tobą w łóżku Zabini.
Cóż... może i nie chciała być taka nieprzyjemna, ale trudno, w końcu zawsze miała dość cięty język ( a szczególnie dla Ślizgonów).
Zanim lekko zaszokowany, ale nie urażony Blaise skomentował tą jakże trochę ale tylko trochę ( w jego mniemaniu) absurdalną wypowiedź, Hermiona zaczęła mowić dalej.
- Nieważne, skończmy temat Malfoy’a. – znowu wykrzywiła usta wymawiając to nazwisko. To już chyba weszło jej w nawyk. - Ale rzeczywiście masz racje, mogło być gorzej.

Kolejne kilka minut przeleżeli w ciszy. Na Gobliny! Czemu ona Hermiona Granger, wybitna uczennica Hogwartu ma znosić "coś" takiego jak Blaise Zabini? Czy to dzieje się naprawdę? Bo niestety ONA nie była przyszykowana na taką irytującą i żenującą sytuację w jakiej właśnie uczestniczy. A niech to na beret Merlina!
Niestety ( a może stety) Blaise przerwał panujące napięcie :
- Z drugiej strony gdyby to był Potter…
- Znowu zaczynasz? – przerwała mu poirytowanym głosem.
- Daj mi skończyć – oburzył się Zabini – a więc gdyby to był Potter to zasadniczo miedzy wami narodziła by się więź.
- Między nami już jest więź Zabini, jeśli nie zauważyłeś ja i Harry przyjaznymi się od dawna – wyrecytowała godnie z prawdą.
- Możesz nie przerywać? – teraz wydawał się być bardziej zniecierpliwiony niż poprzednio. – Chodzi mi o więź damsko – męską.
Hermiona spojrzała na niego uważnie, nie bardzo wiedząc do czego konkretnie zmierza ten osobnik.
- Mianowicie – kontynuował – Potter zrozumiałby, że to dobra okazja żeby miedzy wami narodziło się coś więcej niż przyjaźń, ty także byś to zrozumiała i straciłabyś z nim swoja cnotę a potem…
- Do czego zmierzasz tymi insynuacjami? – przerwała mu po raz kolejny nerwowym głosem starając się nie splunąć na tę jego przemądrzałą twarzyczkę. Od kiedy to zrobiła się taka impulsywna? Może to przez ten stres związany z egzaminami... Z egzaminami?
- Do tego, że czy Mafloy czy Potter i tak straciłbyś dziewictwo.
Hermiona zmrużyła oczy pokazując na twarzy grymas poirytowania. Gryfonka która przez cały ten czas podpierała się dłońmi o podłogę aby całkowicie nie leżeć na Zabinim ostatkiem sił podparła się na jednej ręce i przywaliła Ślizgonowi pięścią prosto w klatkę piersiową. Blaise wyjąkał coś na znak „auuua” i zaczął groteskowo pochlipywać. W tym momencie naprawdę walczyła ze swoim drugim JA, tym bardziej impulsywnym i nieobliczalnym.
- Nonsens! Skończ już te wywody! I skąd wiesz czy w ogóle jestem dziewicą, hm?
- Jesteś - odpowiedział automatycznie, a w jego głosie słuchać było dobitną pewność. Ta pewność jeszcze bardziej doprowadzało ją do szału.
- A ty niby skąd masz o tym wiedzieć? Ah tak zapomniał, przecież jesteś moją bratnią duszą Zabini, psiapsiułęczka której wszystko mówię… - tak tak, nadchodzi ten moment, Hermiona Grenger zaraz zamieni się w górskiego trola i rozedrze biednego niejakiego Zabiniego Blaise na strzępy głośno wyjąc i rozwalając wszystko co napotka na swej nieszczęsnej drodze. Niczym Hulk zacznie dudnić zielonymi pięściami w swoją klatkę piersiową mając na sobie jedynie postrzępione resztki spodni.
- Oj nie denerwuj się tak no – zaczął się bronić i pociągnął dziewczynę bliżej siebie, tak że podpierała się jedynie łokciami. Uff poziom zamiany w bestie znacznie opada. – wiem bo wiem.
- Genialny argument „wiem bo wiem” – zakpiła czując, że zaraz przywali w twarz temu dreblowi. Jak on w ogóle śmiał coś takiego powiedzieć?
- Mam dar rozpoznawania niewinnych cnotliwych dziewczyn i wiem, że ty do nich należysz Granger. - podsumował dokładnie badając twarz Gryfonki. Jego głos był miękki i spokojny.
- Dar? – zakpiła mimowolnie ( powiedzmy) .
- Tak Granger. Dar, wrodzony dar.
- Wrodzony dar to ty masz chyba do idiotyzmu. Razem z Malfoyem!
Blaise zrobił rozbawioną minę i podniósł głowę tak, że jego usta znajdowały się obok ucha młodej Gryfonki i trudno jej było nie poczuć palącego oddechu chłopaka. Serce Hermiony momentalnie podeszło do gardła powodując znaczne trudności w oddychaniu, a nawet odczuwalne były zaburzenie wzrokowe.
- Nie musisz się wstydzić Granger, dziewice są bardziej pociągające. – szepnął z szyderczym uśmiechem mając przez chwilę ochotę delikatnie ugryźć płatek jej ucha. Na szczęście w ostatniej chwili się opamiętał. Hermiona poczuła na całym ciele nieprzyjemne ciarki, szybko odchyliła głowę i starając się nie tracić panowania, powoli niemal ze stoickim spokojem powiedziała.
- Nadal. Nie. Rozumiem. Co. Cię. To. Obchodzi.?!
- Nie obchodzi wcale, po prostu zbijam nudę.
- Moim kosztem?
- To ja nie rozumiem czemu się tak irytujesz. Każdy kiedyś był dziewicą, no albo prawiczkiem.
- Nie omieszkam stwierdzić, że ty już nie jesteś? - prychnęła z nutką sarkazmu.
Zabini posłał jej tajemnicze spojrzenie seksownego drania a następnie mlasnął pod nosem.
- Cóż- zaczął i odgarnął jej kosmyk włosów za ucho. – Można powiedzieć, że mam już ten etap za sobą…
- Czemu mnie to nie dziwi. – powiedziała bardziej do siebie niż do niego. – Skończmy ten durny temat. Jestem zmęczona.
- To się prześpij.
Hermiona przesłała mu tym razem spojrzenie z serii „ Masz mnie za idiotkę?” .
- No przecież cię nie zgwałcę głupia. Połóż normalnie głowę, a jak coś wymyślę to cie obudzę…
Hermiona przez chwile biła się z myślami. Spać na Zabinim? To absurd! Ale z drugiej strony była już bardzo zmęczona podpieraniem się na dłoniach, że z wielką chęcią by odpoczęła. A, pal licho niech straci na dumie!
- No dobra, ale jak zaczniesz robić coś głupiego…
- Obiecuję że nie.
Dziewczyna powoli jakby z obawą położyła głowę na ramieniu Blaise i cicho westchnęła z ulgą. Owszem ta sytuacja może i była krępująca ale teraz nie miała zamiaru o tym myśleć… W końcu kto wie ile jeszcze będą tu tak leżeć, a przecież jej ciało nie jest ze stali. Już czuła mrowiący ból w przedramieniach. Mało tego szyja też zrobiła jej się sztywna od długiego i żmudnego podpierania. Chcąc nie chcąc stwierdziła, że Zabini jest naprawdę przyjemnym łóżeczkiem i nie zaszkodzi na chwile wykorzystać go jako poduszeczki. Później pomyśli nad konsekwencjami.
- Wygodnie Ci? – zapytał przyjaznym głosem chłopak i lekko pogładził dziewczynę po włosach. Hermiona przez chwile miała ochotę zamruczeć jak kot ale ostatkiem sił się opamiętała. Do jasnej cholery?! PRZECIEŻ NIE BĘDZIE MRUCZEĆ przy Ślizgonie! ( lub co gorsza z jego powodu)
- Jak na takie warunki nie jest najgorzej. - niemal szepnęła
- Wybredna! – zaśmiał się chłopak. Pomieszczanie było tak strasznie wąskie, że jedynie jedno ciało mogło się w nim zmieścić i to w pozycji leżącej. Kiedy oboje się w nim jakimś dziwnym trafem znaleźli Hermiona już leżała na Blaise. Jakże magiczna była ta historia. Ale o tym trochę później.

- A jak tu umrzemy? – mruknęła po chwili nadal wtulona w Ślizgona. Blaise powoli odwrócił głowę tak żeby spojrzeć w jej brązowe oczy.
- Cóż, będzie to chyba najzabawniejsza śmierć jaka mogła by się przytrafić.
Hermiona parsknęła śmiechem. Dobrze było patrzeć w oczy Blaise. Był spokojny i opanowany. Bezpieczny. – Zawsze możemy przejść do etapu pozbawiania cię dziewictwa…
- Oj skończ już, nawet nie wiesz czy nią jestem
- Owszem wiem. – odpowiedział automatycznie.
- I znowu zaczynasz? - Hermi przekręciła głowę w drugą stronę tak by nie widzieć twarzy chłopaka. Obecny stan: ZŁA ZŁA ZŁA.
- No dobrze niech ci będzie, załóżmy że nie jesteś. To kto był twoim wybrakiem, hm? - Hermiona otworzyła usta ale nie bardzo wiedziała co ma powiedzieć. Wybrankiem? Przecież nie było rzadnego wybranka, to oczywiste.
- A czemu miałabym ci mówić o takich rzeczach?
- A czemu nie? Ja ci mogę powiedzieć… Millicenta, totalna porażka, schlała mnie na cacy i uwiodła w swoim dormitorium. W sumie to powinienem czuć się lekko wykorzystany - tu zrobił chwile pauzy jakby wspominał minioną historię po czym głośno ale z sentymentem westchnął - Jednak w końcu otworzyła mi drzwi do świata erotycznego. I za to jej jestem wdzięczny. Wcześniej mało mnie to interesowało.
- Zaiste ciekawe Zabini. Schlać się i stracić swoją niewinność w taki żenujący sposób. - powiedziała pełnym dezaprobaty głosem panna WIEM-WSZYSTKO.
- Było zabawie.
- Nie wątpię.
- No więc teraz twoja kolej?
- Kolej na co?
- Skoro rzekomo twierdzisz, że nie jesteś dziewicą to kto ci to dziewictwo ukradł? - drażnił się z nią i to doprowadzało Gryfonke do szału. Zrobiła się lekko poczerwieniała na twarzy a brwi wykrzywiły się w akcie namysłu i sformowania odpowiedniej odpowiedzi. Trzeba wiedzieć by nie palnąć nic głupiego i kompromitującego przy kimś taki jak Zabini Blaise.
- A czy ja twierdze że nią nie jestem? Po prostu zastanawiam się skąd TY to możesz wiedzieć.
- Widzisz, czyli nią jesteś. Gdybyś była w Slytherinie już dawno ktoś dobrałby ci się do majteczek. – uśmiechnął się pod nosem Zabini na samą myśl o tym jak Ślizgoni łapczywie patrzą na dziewczynę.
- Pff, na szczęście nie jestem o dzięki Merlinie!
- Slytherin jest najlepszy Granger!
- Nie wiem, z której strony?!
- Ze wszystkich stron.
- Będziemy się teraz kłócić, który dom jest lepszy a który nie? Może zakończmy tą farsę i pomyślmy o tym żeby się stąd wydostać. Masz już jakiś pomysł?
- Kilka ale raczej każdy do bani. A ty?
- Mam jedno logiczne wytłumaczenie.
- Mianowicie?
- Jak wcześniej mówiłam, podejrzewam że ten pokój to sprawka braci Weasley’ów. A oni nie robią śmiertelnie poważnych wybryków, narażające czyjeś życie.
- I? - lekko wybałuszył swoje ciemne oczy.
- I to, że trzeba nam czekać, a pokój sam zniknie. Pytanie tylko do czego on tak naprawdę służy? - zapadła chwila zimnej i nienaturalnej ciszy.
- Wiem! - z ust Blaise wydobył się nagły krzyk - Może tu chodzi o rozdziewiczanie!
Poirytowana Hermiona zamknęła oczy mając nadzieje, że jak je znowu otworzy to znajdzie się w Pokoju Współnym Gryfonów, a sytuacja z Blaisem okaże się durnym, mało zabawnym koszmarem. Tak się jednak nie stało.
- To nie jest śmiesznie Zabini! – oburzyła się Hermiona czując drganie mięśni na twarzy.
- Mówię poważnie. Zobacz, jestem tu ja, wybitny kochanek, bóg seksu i rozpusty, zbrodniarz kobiecych jęków i erotycznych uniesień
- Skromny to ty nie jesteś - przerwał ale on nie wydawał się zwracać na to uwagi.
- I Ty, Hermiona Granger, zimnokrwista, kujonka. Honorowa Gryfonka. Delikatny aniołek który nie wie nic o życiu.
- Wiem więcej o życiu niż ty Zabini!
- Chyba z książek Granger.
- Wątpię żeby o to chodziło. Fred i Geroge raczej nie robili dowcipów na tle seksualnym.
- Facet to facet. Zawsze coś zrobi na tle seksualnym.
- To nie może chodzić o to. – oburzyła się jeszcze bardziej. Jak Blaise przewidział, owszem Hermiona była dziewicą, ale nie miała zamiaru tracić swojej niewinności z przypadkowym Ślizgonem i to w jakiejś ciasnej nieprzyjemnej dziurze. Chciała się przecież zakochać… Zakochać? Ona? A kto by się chciał zakochać w Hermionie Granger. „zimnokrwistej kujące”? Z drugiej strony Blaise jest przystojnym Casanovą. Mimo tego nie miała zamiaru robić „to” tu i teraz. Z nim. Niedorzeczne.
- To jak Hermi, bierzemy się do roboty? Nie martw się sprawię, że to będzie niezapomniana chwila. Kto wie, może po tym wszystkim wdamy się w przelotny romans… - oczy chłopaka lekko się zaszkliły, a usta wygięły się w drapieżnym uśmiechu. Hermiona poczuła ogarniający ją lęk.
- Widzę, że dobrze się bawisz Zabini, ale dla twojego oświecenia, JA NIE. - jej głos mimo tego, że brzmiał stanowczo momentami drżał. - Nie mam zamiaru tracić dziewictwa z kimś takim jak TY. To obrzydliwe.
- Miłość fizyczna cię brzydzi Granger?
- Skończ i wyjdź!
- Z chęcią bym to zrobił, gdybym wiedział jak.
- To może rusz czymś takim jak mózg, i coś wymyśl SENSOWNEGO.
- Już wymyśliłem, tu chodzi o twoje dziewictwo.
- Niedoczekanie! Tu chodzi o coś innego.
- To może mnie oświecisz i powiesz o co konkretnie?
- Eeee tego to jeszcze nie wiem. - speszyła się dziewczyna i lekko zarumieniła. Przecież musi być jakieś normalne logiczne rozwiązanie. Bez pozbawiania kogoś dziewictwa.
- Sama widzisz. Nie zaszkodzi spróbować…
- Nie zaszkodzi spróbować? – oburzył a się Hermi nastraszając włosy i lekko marszcząc mały nosek. Tego już za wiele. Podniosła się na kościstych dłoniach i wbiła zimne spojrzenie w Blaise.
- A pomyślałeś TY PRYMITYWIE, że dla mnie te sprawy nie są takie „hop siup”? Że chcę to zrobić z kimś dla mnie ważnym? – powoli napływały jej łzy do oczu chociaż bardzo bardzo tego nie chciała. - A jak się okaże , że to nie o to chodzi? Co w tedy? Dla ciebie to będzie tylko kolejny numerek. Pozbawienie dziewictwa Granger. A ja jak się będę w tedy czuła? No tak ciebie to w ogóle nie obchodzi. – Szybko podparła się na łokciach i schowała twarz w roztrzęsionych dłoniach nie potrafiąc powstrzymać cichego ale jednak szlochu. Ten nagły wybuch z jej strony bardzo go zaskoczył i przez chwile sam nie wiedział co ma zrobić. Przecież on tak naprawdę żartował… No chyba żartował… i nie chciał jej jakkolwiek skrzywdzić… Niech ona tylko nie płacze, nienawidził kiedy kobieta płacze i to na dodatek z jego powodu. Stawał się w tedy roztargniony i zbyt czuły. Miała racje. Przecież Hermiona była inna niż te wszystkie dziewczyny, które znał. Owszem Zabini może i był niebywale przystojny i szarmancki, ale było w nim także okrucieństwo i zło, które dane mu było odziedziczyć po swoich rodzicach. Teraz jednak wcale nie miał zamiaru w jakikolwiek sposób urazić Granger. Chociaż, w ostateczności właśnie to zrobił i wcale się z tym nie czuł za dobrze. Dłużej nie myśląc ujął roztrzęsioną dziewczynę w ramiona…
- Granger nie płacz – szepnął, delikatnie gładząc jej kasztanowe miękkie włosy trochę zaskoczony, że to robi. – ja tylko żartowałem mała. Przecież bym cię nie skrzywdził… Czasami robi się ze mnie dupek, to efekt zbyt częstego przebywania z Malfoy’em.
Hermiona wierzyła mu, sama nie wiedząc dlaczego. Blaise Zabini mimo wszystko budził w niej spokój i bezpieczeństwo. A nawet się zaśmiała słysząc ostatnią frazę wypowiedzi Blaise. Powoli uspokoiła oddech.
- To ja za bardzo panikuję. Przepraszam.
- Nie przepraszaj Granger, nie przepraszaj. Za bardzo mnie poniosło z moim idiotyzmem.
- Może ociupinkę…
- Oj bardziej niż ociupinkę. To ja cię przepraszam.
Hermiona energicznie wyrwała się z jego objęć i zaszokowana spojrzała w jego oczy.
- Blaise Zabini! Ty jednak jesteś człowiekiem!
- Ty lepiej Granger nie kpij sobie bo cię naprawdę zgwałcę. – zaśmiał się Ślizgon i znowu objął Gryfonkę…

Ten post był edytowany przez MathildaBoom: 22.11.2012 13:41


--------------------
I gotta get back to Hogwarts,
I gotta get back to school.
Gotta get myself to Hogwarts,
Where everybody knows I'm cool.


(...)Did Somebody Say Ron Weasley?
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
MathildaBoom
post 28.01.2014 12:04
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 46
Dołączył: 22.08.2012

Płeć: arbuz



cz2.

*
- Chodźmy do Trzech Mioteł, no! - Pansy kończyła pić już trzecie piwo. Cała grupka Ślizgonów wybrała się do Gospody Pod Świńskim Łbem, a tylko dlatego, że odwieczną tradycją, było omijanie miejsc, gdzie znajduje się Potter ze swoją gwardią. Rzecz jasna, tę tradycję zapoczątkował Draco Malfoy, który wówczas dusił się od samej myśl, że oddycha tym samym powietrzem, co Harry.
- Pansy, po co chcesz tam iść? - Goyle zsunął okulary, rzucając zawadiackie spojrzenie. - Czy to, dlatego że przed chwilą Potter tam wlazł?
- Oczywiście, że nie. Nawet nie wiedziałam, że tam poszedł - skłamała, robiąc napuszoną minę.
- Jasne. A ja jestem Gilderoy Lockhart - zarechotał, dławiąc się piwem, tak, że po chwili struga cieczy, spłynęła mu po brodzie.
- Blaise, ty na pewno chcesz się spotkać z Hermioną - zrobiła maślane oczy.
- Nie bardzo - odpowiedziała automatycznie, siorbiąc przez słomkę, koktajl. "Jeszcze czego " - pomyślała cierpko, przygryzając z nerwów, plastik.
Pansy wykrzywiła usta.
- Na was naprawdę można liczyć - prychnęła.
- Daj spokój Pansy myślisz, że taki Potter na ciebie spojrzy? - Millicenta od pewnego czasu rzucała kuszące spojrzenie w stronę nieznajomego młodzieńca, który odpowiadał na jej zaloty, czarującym uśmiechem. - Przecież go laski nie odstępują na krok.
- Nie prawda. Harry raczej jest wstydliwy, jeśli chodzi o dziewczyny - stwierdziła Hermiona, jako że wiedziała o Harrym Potterze wszytko, co jest możliwe, a nawet więcej. Dopiero po chwili, zorientowała się, że palnęła gafę.
- A ty skąd to wiesz?
- No ostatnio spędzam, trochę czasu z Hermi i zauważyłem to i owo - mówiła, co jej ślina na język naniesie. - Większość dziewczyn odprawia z kwitkiem.
- Widzisz - pokiwała głową Mill. - Pewnie interesuje się starszymi.
Hermiona na to stwierdzenia zapiała w duszy ze śmiechu. Czy to możliwe, aby właśnie tak było? Harry interesował się starszymi kobietami? Przypomniała sobie, jak dobrze dogadywał się z Tonks czy też Panią Weasley, czy możliwe, że on… ?
NIE!
Diagnoza na dzisiaj: Zbyt długie przebywanie w towarzystwie Ślizgonów cofa człowieka w rozwoju! Kropka!
- Co mi niby brakuje? - zamachnęła się Pansy. - Jestem czystej krwi, zostałam prefektem, byłam pierwszą dziewczyną Malfoya.
- Same sukcesy życiowe, Pansy - zarechotała Mill.
Granger uśmiechnęła się do siebie. Pansy Parkinson naprawdę potrafiła być zabawną osobą. Poza tym, była ładna, dopiero teraz to dostrzegła.
Chociaż, do tej pory zastanawiała się, czym dokładnie kierował się Doumbledore, wybierając poszczególnych prefektów.
- Ja cię lubię.
- Widzicie, nawet Blaise mnie lubi.
- On wszystkich ostatnio lubi.
- Nie prawda - oburzyła się Hermiona, kiwając swoją ciemną czupryną.
- Jak tam wasz trójkąt miłosny?
Trójką miłosny? Co to niby ma znaczyć? Czemu ludzie, muszą używać takich dziwnych, niejasnych sformułowań? " Specjalne relacje", "trójkąty miłosne", w co jeszcze zostanie wplątana?
- Nie ma nic takiego - burknęła, czując, że to ten moment, kiedy trzeba się ulotnić, bo zaraz padnie masa pytań, na które nie będzie potrafiła odpowiedzieć.
- Mówże prosto z mostu, co was łączy, a nie owijasz w bawełnę - Goyle wymierzył w nią palcem wskazującym, jakby właśnie odkrył coś, co ma zmienić cały świat czarodziejów.
- Bzykanko to wy chyba udane macie, skoro taki ostatnio spokojny chodzisz .
Hermiona nie wytrzymała. W stała z miejsca, z hukiem waląc dłońmi w stolik i zmierzyła wzrokiem wszystkich po kolei.
- Za kogo wy mnie macie? - jej sopran rozbrzmiał po sali, jak echo odbijające się po pustym pomieszczeniu - Hermiona to szanująca się, inteligenta, bystra osoba. Myślicie, że… że co? Że pójdzie do łóżka z byle lepszym? - Wszyscy Ślizgoni zamarli, z kamiennymi twarzami. Narzuciła szalik i zrobiła kilka sztywnych kroków w stronę wyjścia. Chwilę tak stała, czując jak emocje powoli się z niej ulatniają. Wróciła do stolika, dokończyła z szybkością lamparta, pić koktajl, po czym wyszła z miną Pierwszej Damy Hogwartu.
- Znalazł się wrażliwiec - warknęła, jako pierwsza Mill. - Od kiedy to on taki wielki panicz się zrobił? Obrońca Dumy Granger.
- Daj mu spokój, nie wiesz, że miłość zmienia ludzi? - westchnęła melancholijnie Pansy, myśląc niewiadomo, o czym, bo na jej twarzy pojawił się lekki rumieniec.
- Ale Zabiniego? - nie potrafiła w to uwierzyć. - Myślałam, że to jest niemożliwe.
- A jednak, nasz męski i brutalny Blais, pokazał swoją drugą stronę, delikatnego i wrażliwego romantyka - rozmarzona, podparła głowę na dłoni, robiąc maślane oczy. - Zazdroszczę im.
- Gran…Blaise! - do gospody wpadł niczym szaleniec, we własnej osobie Zabini, dysząc jak troll górski staczający się z samego szczytu skały. Czupryna, na jego głowie wyglądała, jakby właśnie przeszło przez nią stado chochlików.
- Co Granger tak się wydzierasz, jakbyś zaraz rodzić miała? - mruknęła Pansy, spoglądając jak Blaise miota wściekłym spojrzeniem po wszystkich twarzach, zaciskając dłonie w pieści.
- Gdzie ona jest?
- Bo co?
Blaise wywalił oczy na Mill, jakby zaraz miał rzucić się jej na szyję i przegryźć tętnice.
- Zapomnij - warknął uświadamiając sobie, że ze Ślizgonami, z perspektywy Gryfona, nie idzie się dogadać.
- Siadaj Granger i się lepiej napij, bo ci zaraz żyłka pęknie.
- Już mi pękła! - warknął Zabini, ocierając pot z czoła. Obrócił się jeszcze kilka razy, lekko zdezorientowany, rozejrzał się po gospodzie.
- Nic nie rozumiem - bąknęła zazdrosna Pansy.
- Nieważne, poczekam tu po prostu na nią. NIEGO! - pokręcił nerwowo głową, wciskając swoje cztery litery między Pansy i Goyle.
- Proszę, nie krępuj się - prychnęła Mill. - Może ciasteczko?


Świerzy wiatr dmuchał w twarz Hermiony tak, że powoli zaczynała nieprzyjemne szczypać. Co prawda plan miała taki, by zaczaić się jakoś przy Harrym i Ronem, ale czując zimno, oraz zważając na jej paskudny humor, postanowiła sobie dzisiaj to spotkanie darować.
Malfoy jest chory. Do tej pory wydawało jej się, że takie osoby jak Draco, czy też Zabini, po prostu nie chorują. W ogóle nie są ludźmi, tylko jakimiś chodzącymi manekinami, o pięknym wyglądzie i pustych wnętrznościach. Westchnęła, wypuszczając ciepłą parę z ust. Szła przed siebie i nim się zorientowała, nogi poprowadziły ją pod Wrzeszczącą Chatę.
- Co ja tu robię… - mruknęła, szurając stopami po wilgotnej trawie. Rozejrzała się po pustej okolicy, zatrzymując wzrok ponownie na chacie. Uśmiechnęła się w duchu, na same wspomnienia, jakie w niej przeżyła. Pierwsze spotkanie Syriusza, odkrycie prawdziwej tożsamości Parszywka, wydawało się jej jakby to wszystko zdarzyło się wczoraj. Spojrzała w niebo, godzina wydawała się być jeszcze wczesna, dlatego miała czas, aby chwile się tutaj rozglądnąć. Postanowiła odświeżyć wspomnienia i ruszyła prosto do wejścia Wrzeszczącej Chaty. Wbrew opinią innych ludzi, to miejsce nie budziło w niej strachu. Wręcz miała do niego pewnego rodzaju sentyment. Zapach, który ją powitał, był przepełniony stęchlizną i kurzem. Kichnęła kilka razy, czując mrowienie w nosie.
- Kto tu jest? - mocny, gruby głos, wyrwał ją z przemyśleń, wprawiając ciało w lekkie drgawki. Odwróciła się i ku jej oczom stał wielki, włochaty mężczyzna, odziany w gruby, brudny płaszcz.
- Coś za jeden? - warknął łapiąc ją za kurtkę i podnosząc ku wysokości swojej twarzy. Hermiona poczuła w gardle gula niezidentyfikowanej substancji.
- Przeklęty, arystokratyczny bubek, znowu zapomniał nałożyć zaklęcia ochronne - zaklną. - No mów, co języka nie masz w tych swoich ślicznych usteczkach? A może, mam ci go wyrwać?
Hermiona wlepiła w oblepioną brudem twarz, swoje szklące się oczy, nie potrafiąc wydusić z siebie nic, prócz cichego sapnięcia.
- Ruszaj się - odstawił ją na powrót na ziemie, popychając w plecy. - No już smarkaczu, ruszaj się.
Weszli w głąb chaty gdzie, mężczyzna przypominający wikinga z książek, otworzył jedne ze spróchniałych drzwi i popchnął ją ku wejścia.
- Jakiś młody szczur nam się tu przypałętał.
" O rany", pomyślała Hermiona, wpatrzona szklącymi oczami w Lucjusza Malfoya, który właśnie odwrócił się w jej stronę, rzucając zaskoczone spojrzenie.
- Zabini? - nie ukrywał zdziwienia. " No tak jestem Zabinim" pomyślała starając się pocieszyć w duchu, że może uda jej się jakoś z tego wszystkiego wyplątać.
- Pan Malfoy - wychrypiała, z trudem łapiąc oddech. Jednak Lucjusz zanim cokolwiek powiedział w jej stronę, obrzucił swojego włochatego kompana wzrokiem godnym politowania.
- Nie miałeś przypadkiem pilnować wejścia? - wysyczał, zaciskając usta w białą linię. - A może z tobą trzeba komunikować się kaligrafami, bo widzę, że słownie do ciebie nic nie dociera?
- Nie zwalaj wszystkiego na mnie- odszczekał mu z wzajemną wrogością.
Lucjusz Malfoy przymknął powieki, trwając tak chwilę bez słowa. Hermiona, nie mogła oprzeć się wrażeniu, że Draco jest idealną jego kopią, tyle, że o wiele młodszą i mniej przerażającą. Ten sam idealnie prosty nos, to samo spojrzenie, mówiące więcej, niż jakiekolwiek słowa i ten sam cyniczny ton głosu. Jedynie włosy miał gdzieniegdzie siwe, ale ten defekt, nadrabiał idealną postawą i wyrafinowaniem. Wzdrygnęła się, widząc jak oczy mu się otworzyły, spoglądając teraz prosto na nią.
- Chłopcze, mógłbyś mnie oświecić, co ty tu do cholery robisz? - głos Malfoya nie był jakoś specjalnie groźny, ale Hermiona wyraźnie wyczuła w nim irytację.
- Ja… - zaczęła z trudem, przezwyciężając strach, jaki ją ogarnął. - Był wypad do Hogsmeade i…
Lucjusz Malfoy spiorunował spojrzeniem, to ją, to włochatego mężczyznę.
- Czy przypadkiem żeś nie mówił, że ten wypad ma być za tydzień?! - trzasnął swoją laską w podłogę tak, że jeszcze chwila, a cała chatka mogłaby zamienić się w popiół. - A może masz mnie za wariata, tak? - Głos Lucjusza właśnie dochodził do fazy punktu krytycznego. Włochaty mężczyzna, wyszczerzył zęby w jego stronę na znak, że go to wcale nie rusza i on bynajmniej bać się kogoś takiego, jak Lucjusza Malfoya, nie będzie.
- Twój syn tak mówił - zarechotał, rzucając mu wyzywające spojrzenie.
- I ty słuchasz mojego syna? - Lucjusz przewrócił oczami, na co Hermiona z ledwością powstrzymała się od śmiechu, gdyż zrobił to w identyczny sposób jak Draco.
- Skąd mogłem wiedzieć, że to taka wierna kopia tatusia? - zarechotał Włochaty.
- To szatańskie nasienie, nosi moje nazwisko, siłą rzeczy powinieneś się domyśleć.
"Co racja, to racja" - przyznała w myślach Hermiona.
- Prawda, wszyscy jesteście potomkami Lucyfera, jedynie twoja żoneczka trzyma poziom - Włochaty pokiwał głową. - Że też taka laseczka, poleciała na takiego…
- Kundel jak ty, nie powinien tyle szczekać - przerwał mu Lucjusz.
- Nieważne, idziemy stąd. Mieliśmy szczęście, że to Blaise tutaj przyszedł, a nie, kto inny.
Hermiona przełknęła ślinę, rzeczywiście miała szczęście, że była teraz Zabinim. Kto wie, jakby to wszystko się skończyło?
- Przepraszam, a co pan tu właściwie robi? - czemu by nie wykorzystać sytuacji i nie wybadać, co ojciec Malfoya znowu knuje. Lucjusz rzucił jej ostrzegawcze spojrzenie, szybkim ruchem owinął w szmatkę coś srebrnego, co znajdowało się na stoliku, i schował pakunek do płaszcza.
- Interesy chłopcze - mruknął. - Jakby twoja matka, nie była taka nadopiekuńcza, to może byś wiedział. Ale jako, że jest tak, a nie inaczej, mam zamiar traktować cię tylko, jako dobrego kolegę mojego syna. W te sprawy lepiej się nie mieszaj.
Hermiona tępo pokiwała głową. No tak, w przeciwieństwie do Dracona, ona nie posiadała czarnego znaku na przedramieniu.
- Tak przy okazji, gdzie ten degenerat, potocznie zwany moim synem, polazł?
- Został w Hogwarcie - wolała pominąć, że jego pierworodny, jest chory. Uprzedzając jego kolejne pytanie, mówiła dalej. - Miał coś do zrobienia, nie wiem dokładnie, o co chodzi.
Starszy Malfoy otworzył szeroko oczy, ściszając swój głos, robiąc kilka kroków w stronę Hermiony.
- Powiedz no, Blasie - zaczął ostrożnie, tak, by przypadkiem jego kompan go nie dosłyszał - Bez owijania w bawełnę, czy on ćpa? Grzybki? Hera, a może w nos?
Zamrugała tępo oczami, wpatrzona w wyczekującą, dostoją, twarz arystokraty.
- Co pan też - wymamrotała, zaskoczona że Lucjusz Malfoy może podejrzewać swojego syna, o coś takiego. - Ja nie wiem, nic mi o tym nie wiadomo. Pije dużo kawy, ale..
- A więc kofeina! Wiedziałem!
Lucjusz pokręcił głową, głośno wzdychając.
- To dziecko mnie do grobu pośle, prędzej niż Czary Pan - powiedział do siebie. Zacisnął dłoń na swojej lasce i kiwnął głowa ku wyjściu.
- No młody, ruszaj się - warknął Włochaty. - Chyba, że chcesz abym ci pomógł?
- Nie… - przełknęła ślinę. - Dam sobie radę.
Stali przed Wrzeszczącą Chatą. Lucjusz Malfoy, z miną człowieka, to i zmęczonego życiem, to i zniesmaczonego całą tą sytuacją, zaczął otrzepywać czarny płaszcz, jakby pobyt w tym miejscu, narażał go na wszelkiego rodzaju bród i smród.
- Chyba nie musze mówić, że to spotkanie ma zostać między nami? - rzucił jej porozumiewawcze spojrzenie. Hermiona tępo pokiwała głową, chcąc jak najszybciej wrócić do Hogwartu.
- Dobrze, w takim razie żegnam. A my widzimy się za trzy doby.
Hermiona stała chwilę w miejscu, słysząc jeszcze w oddali, jak Lucjusz Malfoy mamrocze pod nosem " Kofeina! Gówniarzowi kofeina w krwioobieg weszła, kofeina! Ja mu dam kofeinę!". Nie zważając już na zimny wiatr i chmury, zapowiadające dreszcz, zastanawiała się, czym było to srebrne coś, co Lucjusz Malfoy miał ze sobą?


Wracając do Gospody Pod Świńskim, nie potrafiła się na niczym skupić. Co ma zrobić? Musi porozmawiać z Harrym i Ronem, to na pewno. Ale jak? Ma udawać, że ze złego Zabiniego stała się nagle tym dobrym? Absurd. To może wyznać prawdę? Blaise ją zabije. Wszystkie warianty nie pasowały, a jedynie, co jej zostało, to po prostu wrócić do swojego ciała. Tylko jak to zrobić? Czy to jest w ogóle możliwe? Załkała cicho w duszy.
W Gospodzie, towarzystwo nadal bawiło się dobrze, tyle że wśród Ślizgonów, dostrzegła znana jej osobę.
- No wreszcie jesteś! - pisnęła Pansy, uwieszając jej się na szyi.
Hermiona zdawała się być zupełnie wypompowana z życia. Spojrzała zmęczonym wzrokiem na Blaise, którego mina nie zwiastowała nic dobrego.
- Musimy pogadać - zakomunikował, kiedy wracali wraz z innymi w stronę Hogwartu.
- Koniecznie - potwierdziła.
- Przyjdę do Ciebie zaraz po kolacji.
Pokiwała bez słowa głową, na znak zgody. Czuła, że to nie będzie miła rozmowa…

*

Hermiona nie poszła na obiad, wiedziała, że nie byłaby w stanie nic przełknąć. Od dwóch godzin siedziała w miejscu i dziergała na drutach, byle by przestać miotać się po całym dormitorium. Było już późne południe, niebo powoli ciemniało a powietrze robiło się jeszcze bardziej chłodne.
Malfoy.
Powinna iść do niego, chociaż zobaczyć jak się czuje. Od dłuższego czasu zbierała się na to spotkanie, a jednak coś ją nadal trzymało w miejscu.
Jego ojciec.
Lucjusz.
Lucjusz Mlafoy, którego dzisiaj spotkała, może nie był aż tak przerażający, ale z pewności wzbudził w niej niepokój. Poza tym, jak się okazało, zachowywał się jeszcze dziwaczniej, niż jeżeli Dracon. " Ta rodzina jest naprawdę bardziej pokręcona niż sam Moody" - pomyślała cierpko. I ten włochaty facet, była pewna, że już widziała tę twarz. Dość tego, nie będzie tutaj siedziała i się dłużej zadręczała. Wieczorem to wszystko wyjaśni, a tymczasem, ma zamiar odegrać swoją rolę do końca.
Kiedy zapukała do drzwi Dracona, odpowiedziała jej cisza. Weszła, bez zaproszenia, niosąc ze sobą tace. Widząc jak blondyn śpi, odłożyła ją cicho na stoliku i przysiadła delikatnie na krańcu łóżka. Oddech Dracona był spokojny, chłopak od czasu, do czas przekręcał się na boki, cicho mrucząc. Najwyraźniej śniło mu się coś przyjemno. Może, właśnie miał miłą fantazję o prawdziwym Blaise? W końcu się całowali, znaczy to on, Malfoy, pocałował ją. Kilka razy. Zaczynając tym sposobem, ciężką, irytującą, kłótnie sprzeczności, w głowię Gryfonki. Hermiona przyjrzała się dokładnie tej twarzy. Draco, jego ojciec, zamiana z Blaise, jak to wszystko mogło się jej zdarzyć w tak krótkim czasie? Takie sytuacje, w jakich ona miała okazję ostatnio uczestniczyć, powinny być karane.
Zbliżyła swoją twarz, przyglądając się bladym ustom. Matulu kochana, ona się z nim całowała. I to wczoraj. Te usta i jej usta, znaczy w sumie nie jej, a Zabiniego… JAKIE TO POKRĘCONE!
Westchnęła , spoglądając teraz, na idealnie prosty nos chłopaka.
- Identyczne! - wyszeptała z zachwytem.
- Co robisz? - podskoczyła w miejscu, szybko oddalając głowę.
- Słyszałem, że jesteś chory - mruknęła, czując lekkie zażenowanie. - Jak się czujesz?
Draco nie odpowiedział, podparł się na łokciach i obrzucił ją spojrzeniem, człowieka, który posiadł technikę mordowania wzrokiem i zaraz zacznie jej używać.
Leżąc tak od kilku godzin, udało mu się w końcu opanować rozpalenie, jednak mając przed sobą ponownie twarz Blaise Zabiniego, obawiał się, że objawy wrócą znowu. Dlatego postanowił wykorzystać, w każdym aspekcie, swój urok Malfoyów i wyrzucić go w sam środek piekła.
- Wyjdź.
- Przyniosłem ci kaszkę i lekarstwo.
- Czy wyglądam ci na kogoś, kto jada kaszki lub lekarstwa? Wynocha.
Hermiona wypełniła policzka powietrzem, trwając tak chwilę w bezruchu.
- Nie chcę, zostane. - Mruknęła.
Draco wywalił na nią oczy, pełne zdziwienia.
- Nie chcesz? - niemal krzyknął. - Wynoś się, to nie jest prośba Zabini.
- Czemu tak się zachowujesz? - warknęła. - Ginny mówiła, że zemdlałeś, więc jak to nie jesteś chory, jak jesteś? Musi się ktoś tobą zaopiekować.
- Że niby, tą osobą, masz być TY?
- Co, w ty złego?
- Mówiąc w skrócie: Wszystko.
- Malfoy,jesteś chory, ciesz się, że w ogóle, chce się tobą zająć.
- Nie jestem chory - warknął, przymykając powieki. On naprawdę musi w końcu kogoś zabić, by dać im pretekst, do nazywania go chorym. Hermiona przewróciła oczami. Jasne, Malfoy, jasne, udawaj ważniaka nawet w takiej sytuacji…
- Dobrze powiedzmy, że nie jesteś - przechyliła się, kładąc na kolana miseczkę, z jakąś dziwnie wyglądającą papką. - Ale jeść mimo wszystko musisz, masz - posunęła miskę w jego stronę. Draco założył dłonie na piersi, odwracając głowę w bok. Zacisnął mocno wargi, wyglądając jak obrażone dziecko, któremu rodzice nie chcą kupić wymarzonej zabawki.
- Masz zamiar tak się zachowywać? - pisnęła z niedowierzeniem.- Niech będzie, idę!
- I dobrze idź so… - ale Hermiona nie ruszyła się z miejsca, złapała za jego policzka i zanim Draco dokończył mówić, wsadziła mu do ust łyżeczkę z kaszką.
- Oszalałe… - z jawną premedytacją wpakowała mu kolejną porcję papki.
- Widzisz, to nie jest takie trudne - zaśmiała się widząc, to zaszokowaną, to do reszty wyprowadzoną z równowagi, twarz blondyna. Wykrzywił usta, przełykając jedzenie, po czym bez ostrzeżenia, wyrwał jej z dłoni łyżkę i urażony na dumie, zaczął dla świętego spokoju, degustować się jej potrawą.
- Jesteś pewien, że to jest jadalne?
- Oczywiście! Jest pyszna.
- Raczej: wątpliwa.
- Jedz i przestań marudzić.
- Podobno choremu wolno marudzić.
- Podobno nie jesteś chory? - wyszczerzyła do niego zęby, na co Draco westchnął żałośnie.
- Podobno... - mruknął, wkładając do wykrzywionych ust, kolejną porcję popki.
Kiedy odstawił pustą miskę, z miną już o wiele milszą niż wcześniej. Hermiona zaśmiała się w duchu. Może, Malfoy nie jest jednak taki zły. Czy nikt, wcześniej, się nim nie opiekował? Wyglądał, na naprawdę zaskoczonego, kiedy przyniosła mu jedzenie i lekarstwa. Może, Malfoy jest taki, bo brakuje mu opieki, schronienia...
E tam Hermiono , Malfoy to pyszałkowaty bogacz, rozpieszczony bachor i arogancki drań. Drań?
- Dobra, teraz zamknij oczy - zakomunikowała, wyraźnie podekscytowana.
- Co? - wycedził, jakby właśnie ktoś, poprosił go, o zdjęcie ubrań.
- No zamknij.
- Nie mam zamiaru.
- Mam coś dla ciebie - powiedziała melodyjnym głosem, co w wyniku końcowym poskutkowało, bo Draco w końcu przymknął powieki, mając nadal podejrzliwy wyraz twarzy.
- Ale jak to kolejny twój głupi plan, jak mnie wykończyć, to wiedz…
- Otwórz - powiedziała, po kilku sekundach. Draco z wielką czujnością i wrodzonym instynktem człowieka, dla którego słowo "niespodzianka", niekoniecznie znaczy coś miłego, otworzył powieki. Na szyi poczuł bijące ciepło i przyjemne łaskotanie.
- Co to ma być… - wyszeptał zupełnie zaskoczony prezentem, jaki otrzymał.
- Szalik, żebyś więcej nie chorował. Lepiej go noś, sam go robiłem - wyrecytowała, wyraźni z siebie dumna.
- Sam? - Draco przejechał dłonią po przyjemnym, wełnianym materiale, czując jak serce zaczyna mu niebezpiecznie kołatać. On sam zrobił dla niego szalik? Po co miałby to robić? Czemu? Dlaczego? Znowu to uczucie, Draco, ogarnij się. Uspokój, bo z takimi dolegliwościami nie dożyjesz nawet dwudziestki.
- W końcu muszę zrekompensować się jakoś za ten… sweter - powstrzymała się od śmiechu, co Draco skwitował krótkim, ostrzegawczym spojrzeniem.
- Podoba ci się?
Wzruszył, niby to obojętnie, ramionami. No jasne , że mu się podobał, ale prędzej zgoli się na łyso i oświadczy Potterowi, niż mu to powie.
- Cóż, jakoś wybitnie piękny to on nie jest, ale ujdzie.
" Jasne" mruknęła w myślach, Hermiona.
- A teraz idź spać - powiedziała spokojnym głosem, podnosząc swoje cztery litery. - Musze się jeszcze spotkać z Bla…. Lalala, znaczy Hermioną.
Draco przeszył go spojrzeniem.
- Chcesz przelecieć Granger? - słysząc to, Hermiona zakrztusiła się własną śliną.
- Co?
- Przyznaj się, latasz za nią jak Potter za Snapem - kontynuował.
- Wcale nie..
- To, po co za nią łazisz?
- To …. Przyjaciółka.
- Z fajnymi cyckami.
- Można się przyjaźnić z osobą płci przeciwnej. To całkiem normalne - podtrzymywała tę teorię, jako że od dawna, sama była przykładem dziewczyny, która przyjaźni się z chłopakiem. A nawet dwoma.
- To Granger posiada jakakolwiek płeć?
- Tak, spałem z nią! - warknęła przez zaciśnięte zęby czując, że zaraz udusi Malfoy tym szalikiem, który właśnie mu dała.
- Co? Serio?
- Nie.
- Spałeś - wymruczał spod przymrużonych powiek.
- Tak.
- Serio?
- Nie! Odwala ci Malfoy. Wychodzę - trzasnęła drzwiami, zostawiając zaszokowanego Malfoya w stanie krytycznym.


Kiedy Hermiona wróciła do swojego dormitorium, w środku zastała Blaise z miną osoby, która czeka na kogoś, kogo ma zaraz uśmiercić.
- Gdzie byłaś? - Wstał z łóżka mierząc ją wzrokiem.
- U Malfoya. O czym chciałeś pogadać?
Zabini miał wielką ochotę, wszcząć kolejną awanturę, na temat jej zbyt dobrych relacji z blondynem, ale postanowił odsunąć ten temat na bardziej odpowiednią chwilę. Westchnął, ponownie siadając na materacu.
- Co robisz? - zilustrowała go, podchodząc swobodnie do szafki i wyciągając z niej szarą bluzę, którą zaraz na siebie wcisnęła.
- Myślę Ganger, myślę.
- A to ciekawe Zabini, myślałam, że zostałeś pozbawiony tej zdolności wraz z narodzinami.
- Nie powinno ci być do śmiechu - mruknął posępnie. - Sprawy się tak jakby, skomplikowały.
Hermiona mimo tego, że nie wiedziała, co Blais miał na myśli pokręciła potwierdzająco głową. Owszem, skomplikowały się i to za bardzo. Jak ma mu powiedzieć o ojcu Malfoya?
- Co masz na myśli? - Po tym pytaniu nastała długa chwila ciszy. Blais, to wstał z znowu z lóżka, to podszedł do lustra, rzucając dziwne niepokojące spojrzenie, to na powrót usiadł, tym razem w fotelu, opierając łokcie o kolana.
- Potter wie - powiedział półszeptem, jakby właśnie miał jej przekazać wiadomość o czyjejś śmierci.
- Co takiego, Harry wie?
- Wie "o nas".
- O nas? - Hermiona przymrużyła oczy. O nas? O nas… co takiego może wiedzieć… - O NAS?! - podskoczyła w miejscu, czując jak dreszcze, rozeszły się po jej całym ciele.
- Jak? Co? Kiedy? Jak to mogło się stać? - pisnęła podbiegając do Blasie.
Zabini zaczął jej, więc opowiadać o zdarzeniu w Trzech Miotłach.

- Kim jesteś? - Harry dokończył ze stoickim spokojem pić piwo. Zabini napotkał ,spod okularów, przeszywającego go, zielone oczy. Zamarł w miejscu, czując jak w gardle, utkwił mu kawałek czekolady i szczypta strachu.
- Co ty bredzisz, Potter? - starał się, aby głos był nadal tak pewny jak chwilę temu, niestety, coś powodowało, że ta pewność siebie powoli się ulatniała.
- Pytam się, kim jesteś, bo na pewno nie Hermioną.
- Masz rację - zarechotał Blaise. - Jestem trollem górskim w przebraniu Hermiony. Dajże spokój Po…
- Mów, kim jesteś - Harry wyciągnął w sekundzie swoją różdżkę i w wycelował ją prost, w twarz Blaise.
- Ja.. - Blaise uniósł dłonie w geście obronnym.
- Po pierwsze, już wcześniej zaintrygowało mnie, dlaczego mówisz do większość po nazwisku - twardy półszept Harregoj zdawał się wbijać gwoździej prosto w uszy zdezorientowanego Blaise. - W tedy jednak pomyślałem, że to może hormony ci szaleją. Później jednakj to przyjęcie dla Malfoya, ta sukienka… To już zupełniej było dla mnie podejrzane - mówiąc to mocniej zacisnął dłoń na różdżce. Blaise przekręcił się na krześle jczując jak pot oblewa jego twarz. - Pomyślałem jednak, że każdy się zmienia, może chciałaś poczuć się bardziej seksownie czy coś… teraz jednak jestem przekonany, że nie jesteś Hermioną.
Zabini założył dłonie na piersij mając już pewniejszy wyraz twarzy. W końcu to tylko Potter, co mu może zrobić? Sam fakt, że jako pierwszy zauważył coś podejrzanegoj było dla Zabiniego zaskoczeniem. W końcu Harry bądź, co bądź do najbystrzejszych nie należał.
- Skąd ta pewność?
- Hermiona nienawidzi czekoladek z fasolkami. Ty za to, pochłaniasz je, w niemożliwych ilościach.
Blaise wykrzywił usta. Zdradziły go fasolki? Czy mogłoby być coś bardziej durnego? Prychnął pod nosem, czując się zażenowany bardziej, niż gdy obudził się kiedyś w łóżku Goyla, w samych gatkach.
- No dobra - zaczął, dając mu znak, aby opuścił różdżkę. - Masz rację nie jestem Hermioną.
- W takim razie, kim?
- Blaise Zabini, melduje się, w pełnej, dziewiczej okazałości!

Hermiona siedziała z otwartymi ustami, nie potrafiąc dowierzyć w nic, co Blaise powiedział. Drgnęła w miejscu, jakby ktoś wbił w jej cztery litery szpilkę.
- Tak to mniej więcej wyglądało - rozłożył ramiona w niewinnym geście.
- Fasolki? - prychnęła, podnosząc się z miejsca. - Raczysz żartować Zabini?
- Granger, nie moja wina - wymruczał. - Skąd mogłem wiedzieć, że akurat nie jadasz fasolek?
- Mogłeś nie żreć wszystkiego, co pod nosem masz - pisnęła, starając się opanować nerwy. Był to zabieg jednak zbyt trudny, zważając na sytuację. - A Harry… był bardzo zły? Krzyczał? Powiedział komuś? - mówiła na jednym tchu, miotając się po pokoju.
- Jak mogłeś być taki lekkomyślny? - kontynuowała, łapiąc się za głowę i mierzwiąc nerwowo swoje włosy. - Ciągle mnie strefujesz, żebym siedziała cicho, a sam przy lepszej okazji, dajesz ciała.
- Granger…
- Co my teraz zrobimy? Co my zrobimy?! - krzyknęła. - Harry mnie już na pewno nienawidzi… To przez ciebie, mówiłam, że to zły pomysł… ale zamiast tego Ty, postanowiłeś bawić się w to wszystko…
- Uspokój się, Potter tutaj jest.
- Właśnie jeszcze Harry tutaj jest i … - sama nie wiedziała, co mówi. Rozejrzała się po pokoju, robiąc przerażone spojrzenie. - Jak to Harry tutaj jest?!
Po kilku sekundach, spod peleryny niewidki, wyłoniła się dobrze znana jej czupryna. Harry Potter uśmiechnął się blado w jej stronę.
- Harry… - wyszeptała, czując się jakby właśnie została skazywana przez Ministerstwo, na dożywotni Azkaban. - Wiem, co teraz myślisz, "jak mogła w ogóle do tego dopuścić?". - Hermiona oddychała z ledwością robiąc się czerwona ze złości.
- Ale jaja - wycedził otępiony Harry, spoglądając z podziwem, to na Hermione, to na Blaise.
- Uderz mnie… uderz Harry, to ciało niestety, ale jest wstanie znieść wiele. Zrób to, należy mi się..
- Blais… znaczy Herm, co ty bredzisz?
- Wiem, że jesteś zły!
- Nie jestem… - zaświergotał podniecony całą sytuacją. - Oczywiście nie ukrywam, że mnie trochę zaskoczyliście.
- Chyba bardziej niż trochę, co? - zarechotał Blaise, ale szybko opuścił głowę w dół, napotykając mordercze spojrzenie Granger.
- Nie jestem zły Herm…- jego spojrzenie nie wyrażało złości czy też urazy.
- Och Harry - westchnęła z ulgą, rzucając mu się w objęcia. - Tak bardzo tęsknię, tak bardzo mi was brakuje. Ciebie i Rona.
- Damy radę - Harry odwzajemnił uścisk, mimo dziwnego uczucia, które mu towarzyszyło. W końcu, to było nadal męskie ciało, jakby nie patrzeć. Hermiona w męskim ciele. Hermiona w ciele Blaise. Hermiona mając 190 centymetrów wzrostu, Hermiona z wielkimi, potężnymi ramionami, Hermiona z wielkimi męskimi dłońmi, z lekki zarostem, z mrocznymi oczami… Hermiona, mając te same narządy, co każdy mężczyzna. Harry Potter poczuł, jak robi się czerwony z zażenowania. Delikatnie odskoczył od niej, czując jak dreszczyk emocji, przeszywa jego ciało.
- Wybacz - rzucił przepraszające spojrzenie. - Mimo wszystko, nadal jest to trochę dziwne..
Pokiwała głową ze zrozumieniem. W końcu, nie dziwiła jej reakcja Harrego, mógł poczuć się trochę zdegustowany tą sytuacją. Kto by się nie czuł? Uśmiechnęła się z ulgą, teraz liczyło się to, że nie był na nią zły, nie rzucał wyzwiskami i nie rozpowiedział wszystkim o ich zamianie ciał.
- Zabini mówił, że już trochę to trwa.
- Pamiętasz dzień uprowadzenie Malfoya? - zaczęła Hermiona, opierając się o półkę i bawiąc się w dłoniach breloczkiem, który napotkała po drodze. Oczywiście, że Harry pamiętał ten dzień ,bardzo dobrze. W końcu, nie na co dzień zdarza się Gryfonom torturować Dracona. - Następnego poranka, obudziłam się wyglądając tak.
- Ale czemu?
- Nie mam pojęcia - wzruszyła bezradnie ramionami, odstawiając breloczek na półkę i wzdychając zaczęła opowiadać. - Mieliśmy zajęcia eliksirów, dziwnym trafem wpadłam z Blaise do okropnie ciasnego pomieszczenia. Później, kiedy nie wiem nawet jak, to pomieszczenie znikło, obudziłam się na korytarzu i spotkałam was.
- Wróciłaś z nami do wierzy, pamiętam to dobrze - pokiwał głową Harry, mocno przywołując w głowie te zdarzenia.
- No więc, Potter może ty będziesz wiedział co się z nami stało? W końcu dzisiaj dowiodłeś, że plotki na temat lotności twojego umysłu są mocno przereklamowane.
- To pomieszczeni, opowiedzcie coś o nim.
- Bardzo, bardzo ciasny schowek…
- Nazwałbym, to dziurą na myszy - mruknął Blaise, przywołując dalekie wspomnienia. Uroczą, zawstydzoną Hermionę, leżącą wprost na nim. Szczery uśmiech pojawił mu się na twarzy. Gdyby, w tedy wiedział, że następnego ranka, będzie miał to ciało na wyłączność, w dosłownym znaczeniu tego słowa, nigdy by temu nie dowierzył.
- Więc to musi chodzić o to.
- Tylko, że tego schowka nie mogę znaleźć… - Hermiona dobrze pamięta bezsensowne godziny chodzenia w kółko wokół sali eliksirów.
- Szukałaś go? - Blasie uniósł ze zdziwienia brwi.
- Oczywiście. Myślisz, że siedzę bezczynnie jak ty i czekam, aż to wszystko samo się rozwiąże?
- Jasne, już się przyzwyczaiłem, do ciągłego obwiniania mnie.
- Kłótnie w niczym wam nie pomogą - odezwał się Harry. Schowek, zamiana ciał… Czy rzeczywiście, może mieć to ze sobą, coś wspólnego?
- Chciałam to zgłosić komuś, ale oczywiście ten dryblas, zwany potocznie Blaise, postanowił wykorzystać moje nieszczęście i trochę spożytkować moje niewinne ciało.
Harry wyszczerzył znacząco zęby, w stronę Ślizgona. Ta sprawa była naprawdę zabawna, sam chciałby kiedyś przez kilka dni pochodzić sobie w ciele, którejś z koleżanek. Pokiwał szybko głową, zawstydzony własnymi myślami. Tak czy inaczej bezsensu będzie zgłaszać to nauczycielom. Teraz, po fakcie, kiedy oni sami zdecydowali rozwiązać się ten problem. Zresztą Harry Potter pomoże. Zawsze pomagał, ratował i chronił. Teraz nie będzie inaczej.
- Jest coś jeszcze - Hermiona chwilę zatrzymała, wpatrzona w czubek sowich butów. - Dzisiaj, przez przypadek, trafiłam do Wrzeszczącej Chaty i spotkałam… ojca Malfoya…
Harry zareagował na te słowa, jak pies na kota.
- Dzisiaj? - wychrypiał, łapiąc ją za ramiona. - Wiedziałem! Wiedziałem, że coś szykują.
- Na szczęście wzięli mnie za Blaise… - wyszeptała, obejmując się ramionami.
- Mówił coś?
- Nic szczególnego… miał coś ze sobą, coś srebrnego.
Blaise Zabini zmarł w sekundzie. Nie wiedział czy to strach, czy po prostu właśnie coś obcego, brutalnie rozerwało mu klatkę, weszło do środka i zaczęło dudnić, dudnić i jeszcze raz dudnić. Wstał z fotela.
- Masz się w to nie mieszać - twardy głos, rozbrzmiał się po dormitorium. - Obiecaj mi, Hermiono. Obiecaj, że nie będziesz się mieszała, w tę sprawę.
- Blaise… Czy ty coś wiesz?


--------------------
I gotta get back to Hogwarts,
I gotta get back to school.
Gotta get myself to Hogwarts,
Where everybody knows I'm cool.


(...)Did Somebody Say Ron Weasley?
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
MathildaBoom   Mój Przyjaciel Zabini   23.08.2012 18:44
Mannolita   Całkiem całkiem, podoba mi się :) Znalazłam kilka ...   23.08.2012 22:42
Gabriellka   Podoba mi się :) Czyta się fajnie, ale tak jak wyż...   26.08.2012 22:57
MathildaBoom   Ech nie wiem jak się włącza korektę błędów dlatego...   29.09.2012 17:38
Siluvajne   Nieeezłe :lol: Wstawiaj szybko następne części. B...   29.09.2012 19:04
Mannolita   Podoba mi się, nawet bardzo :) Błędów jest dużo mn...   30.09.2012 20:25
Hagrid   Też czekam na dalszą akcję:)   06.10.2012 22:41
MathildaBoom   Witajcie kochani. Przepraszam, że tak długo nie ws...   08.11.2012 19:32
Hagrid   Bardzo wciągający kawałek, można by pomyśleć o zmi...   08.11.2012 20:50
Mannolita   Bardzo mi się podoba :D Znalazłam tylko dwa i pół ...   10.11.2012 23:49
MathildaBoom   och rzeczywiście. Czytałam to kilkakrotnie i jako...   11.11.2012 19:48
Hagrid   To świetnie, czekamy na kolejne party ;)   11.11.2012 23:33
MathildaBoom   Uprzedzam, że ta część jest taka sobie. Musiałam j...   13.11.2012 14:00
Mannolita   Coraz bardziej intryguje mnie to opowiadanie ;) Ja...   13.11.2012 21:41
Hagrid   Bazyliszek o imieniu Hack, kocham Cię! :D Nap...   14.11.2012 11:46
MathildaBoom   A dziękuje Wam bardzo . ;p To miło słyszeć, że się...   17.11.2012 16:58
MathildaBoom   Witajcie kochani. Nie jestem najlepsza w opisówkac...   18.11.2012 02:12
Saoirse   Wow. Bardzo mi się podoba to opowiadanie. :) Cieka...   18.11.2012 14:15
Mannolita   Bardzo bardzo mi się podoba :D Jestem ciekawa, jak...   18.11.2012 18:21
Gorillaz   Bardzo podoba mi się to opowiadanie :) Przezabawn...   22.11.2012 00:40
MathildaBoom   Kolejna część. Wyszła jak wyszła, bez szału. Miłeg...   23.11.2012 02:38
Mannolita   Jak na razie nie jest źle, czekam na dalszą część ...   23.11.2012 15:53
Hagrid   Świetna ta zamiana osobowości, to mnie nieźle wcią...   23.11.2012 23:31
MathildaBoom   Wesołych świąt kochani! Kolejny rozdział pisan...   28.12.2012 01:25
Anima   Cudne, cudne, cudne. Zakochałam się w Twoim opowia...   11.01.2013 17:59
MathildaBoom   A'yo kochani. Ostatnio nudziło mi się więc nar...   16.01.2013 19:12
Mannolita   Świetne, po prostu świetne! Bardzo mi się podo...   16.01.2013 20:49
Hagrid   Zabaawa jest przednia, rysunek mnie rozbawił też m...   19.01.2013 15:34
Casiopeja   bardzo lubię to opowiadanie. Ubolewam tylko nad ty...   20.01.2013 14:48
elenai   Jeeeeeeeeeeeeeeej, tak bardzo kocham to opowiadani...   25.01.2013 18:30
MathildaBoom   Rozdziały wcale nie są krótsze, po prostu dziele j...   01.02.2013 16:36
Hagrid   Ciekawie się rozwija akcja, świetny Malfoy:)   01.02.2013 20:14
MKowalski   super się czyta :zel_pepsi:   15.02.2013 10:25
elenai   A ja czekam na nowość ! Tak bardzo czekam ...   23.02.2013 14:46
Mannolita   Czekam i czekam a tu ciągle nie ma kolejnej części...   15.04.2013 16:19
MathildaBoom   Witam. Wstyd i hańba wiem, ale ja naprawdę czasu n...   19.04.2013 19:10
Mannolita   Jak zwykle przyjemnie się czyta, ale niestety zna...   20.04.2013 00:31
elenai   :nutella: :nutella: :nutella: Na wenę! Supe...   01.05.2013 09:10
Hagrid   Dzięki za kolejnego parta, przyjemnie się czyta, d...   06.05.2013 11:08
MathildaBoom   Rozdział piąty. Wiem że są błędy i literówki dla...   27.06.2013 18:16
Katara   Twoje opowiadanie skłoniło mnie do założenia konta...   12.07.2013 20:00
Hagrid   Czekamy na kontynuacje, porządek na forum trwa i s...   14.08.2013 12:45
MathildaBoom   Zupełnie straciłam ochotę do pisania tego opowiada...   27.09.2013 17:07
MathildaBoom   cz2 Wieczór. Hermiona stała przed lustrem ciskaj...   27.09.2013 17:10
BlackMirror   Błagam,pisz dalej. To wcale nie było nudne,wręcz p...   24.10.2013 16:53
elenai   Proszę, pisz dalej ! Serio. Czekamy.   16.11.2013 15:33
MathildaBoom   A to kilka moich rysunków... oczywiście zboczonych...   28.01.2014 11:43
MathildaBoom   cz2. * - Chodźmy do Trzech Mioteł, no! - Pan...   28.01.2014 12:04
MathildaBoom   Cześć, jestem Dorka. Moja starsza siostra Mati zac...   24.03.2014 01:03
Mannolita   Jak fajnie że ciągle piszesz! :) Oby tak dale...   24.03.2014 23:31


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 04.05.2024 16:34