Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Behind The Scar

Hito
post 23.08.2006 11:04
Post #1 

Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław

Płeć: Mężczyzna



Tradycyjnie na początek kilka uwag wstępnych:
1) Tytuł fica jest po angielsku, ponieważ tak mi lepiej brzmi. Nigdy nie byłem wielkim patriotą, niestety.
2) Ten fic NIE jest kontynuacją ,,Dwóch nocy''.
3) Ten fic jest alternatywnym tomem VI, nie VII. Choćby dlatego, że zacząłem go pisać i porzuciłem już dawno temu.
4) I pomyśleć, że zastanawiałem się, gdzie go umieścić... Teraz mam nadzieję, że Modzi nie wywalą mi go z Kwiatu Lotosu.
Na razie chyba wszystko.
Aha - chciałem od razu zrobić sondę, ale forum się na mnie wypięło.


PROLOG – Bestia, cześć pierwsza

Powietrze faluje, jak gdyby było bardzo gorące.
Jednak to nie żar, wydobywający się z płonącego lasu, zniekształca percepcję rzeczywistości.
Burzowe chmury, pokrywające właściwie całe niebo, jak okiem sięgnąć, wyglądają zdecydowanie nieprzyjemnie. Często przecinają je nitki błyskawic, po których nie rozlega się grom. Niektóre uderzają w ziemię. Dopiero wtedy daje się usłyszeć ich skwierczenie.
Mimo takiej pogody, deszcz nie pada. Wiatr również jest nieobecny.
Pioruny zstępujące z nieba w dół zdają się koncentrować w jednym punkcie, oświetlając na mgnienie oka kamienne mury zrujnowanego zamku.
Błyskawice i ogień współgrają w obrazie zniszczenia. Krótkie błyski światła pozwalają ujrzeć wśród ciemności zniszczone boisko do quidditcha. Pozostałości monumentalnego zamku mienią się ciepłymi kolorami. Cała pobliska wioska stoi w ogniu. Płomienie zdobią ciemnoniebieską toń pobliskiego jeziora jaskrawym blaskiem.
Zamek musiał być kiedyś wielki i wspaniały, istne dzieło sztuki budowlanej. Teraz prezentuje się żałośnie. Poprzewracane wieże, popękane mury, wszędzie walające się kamienie. Sczerniała, spalona ziemia na dziedzińcu, obrócone w drobny mak rzeźby, których kawałki mieszają się ze szkłem ze zniszczonych okien.
Ciała. Zastygłe w pozach, które przywodzą na myśl popsute lalki.
Powietrze przestaje falować. Szczegóły stają się bardziej wyraźne. Jednym z nich jest krew, rozlana wokół ciał, która zdążyła już dawno skrzepnąć. Jej woń tonie we wszechogarniającym zapachu spalenizny.
Błyskawice uspokajają się na chwilę, skupiając się na podświetlaniu mrocznego nieba. Wcześniej smagany piorunami punkt, sterta kamieni, staje się lepiej widoczny. Wokół niego ślady zniszczeń i śmierci są najbardziej intensywne.
Na szczycie kamiennej piramidy stoi samotna, ludzka postać. Jej głowa, okryta czarnymi włosami, zwisa w dół. Palce ma szeroko rozcapierzone. Drgają one lekko, może dlatego, że ścieka z nich ciemna krew.
Pierwszy powiew wiatru, który dopiero teraz nawiedził ruiny zamku, zawodząc niczym upiór, porusza czarną szatą stojącego nieruchomo na stercie gruzu człowieka. Wiatr zaczyna dąć tak mocno, jak gdyby chciał go obalić na ziemię. On jednak ani nie drgnie. Tylko jego peleryna miota się tak, jakby chciała oderwać się i znaleźć od niego jak najdalej.
Uśmiecha się za to. Jego zęby błyskają w surrealistycznej scenerii destrukcji. Jego dłonie zaciskają się w pięści, tak mocno, że jego własna krew kapie na kamienie.
A potem rozbrzmiewa śmiech. Śmiech szaleńca, który kruszy pozostałe mury.
Rozlega się również straszny wrzask dziewczyny, pełen rozpaczy i cierpienia, wymieszany z imieniem, wykrzyczanym głosem pełnym udręki.
Trwa krótko, i ani na chwilę nie udaje mu się zagłuszyć szyderczego i okrutnego zarazem śmiechu czarno odzianego człowieka o iście hebanowych oczach.
Błyskawice szaleją, uderzając we wszystko, co jeszcze wygląda na nietknięte lub nie spalone. Martwe ciała momentalnie trawi ogień.
Pioruny uderzają również w postać zanoszącej się śmiechem Bestii, która przyjmuje je z radością.
Dziewczęcy krzyk rozbrzmiewa ponownie, lecz nagle urywa się jak ucięty nożem.

ROZDZIAŁ 1

Życie naprawdę może zaskoczyć. Nawet potężnego czarodzieja, który niejedno już przeżył i wiele doświadczył. Kilkadziesiąt lat spędzonych na ziemskim padole wcale nie gwarantuje, iż niespodzianki to już przeszłość. Nieoczekiwane nie zawsze przynosiło szczęście, ale tym razem zdumienie miało pozytywny odcień.
Lord Voldemort nigdy nie spodziewałby się, że zyska takiego sojusznika. Szczególnie po klęsce akcji w Ministerstwie Magii. Te czternaście lat plugawej egzystencji w ukryciu zamknęło mu oczy na wiele spraw. Tak skutecznie, że rok temu nawet by nie przypuszczał, że jest to możliwe. Taka myśl choćby raz nie zagościła w jego głowie, zbyt był zajęty odbudowywaniem swojej armii śmierciożerców oraz działaniami zmierzającymi do odczytania przepowiedni ukrytej w czeluści gmachu Ministerstwa. Nie udało się poznać proroctwa, ale teraz wątpił, by było mu to potrzebne. Prawdę już znał i teraz musiał nauczyć się z nią żyć. I nie śmiać się w duchu za każdym razem, gdy o tym pomyśli. Thomas Riddle z niejakim zaskoczeniem zdał sobie sprawę, że jeszcze coś potrafi go rozbawić.
Voldemort siedział na swoim czarnym tronie, którego zdobieniami były gustowne, ludzkie czaszki. Mniejsze niż prawdziwe i sztuczne, rzecz jasna, ale i tak wyglądały uroczo, jeśli tylko ktoś miał taki gust, jak Riddle. Dla niego akurat najważniejszy był fakt, iż robią one odpowiednie wrażenie na jego podwładnych. Tron znajdował się w centralnym pomieszczeniu jednej z posiadłości należących do rodziny Tego-Którego-Imienia-Nie-Można-Wymawiać. Kiedyś był to salon, ale po gruntownej przebudowie i remoncie rezydencji pokój ten pasował do swej roli. Czerwony dywan był odpowiedni, obrazy przodków Riddle’a tak samo, nie wspominając już o umeblowaniu, które tam praktycznie nie istniało. Okna dawały tylko tyle światła, ile było potrzeba, by goście Lorda w jego obecności czuli się niezręcznie czy też, co bardziej pożądane, zagrożeni. Voldemort lubił sprawiać odpowiednie wrażenie.
Upił łyk czerwonego, francuskiego wina z kryształowego kielicha, który służył mu dobrze przez ostatnie kilka miesięcy. Alkohol to była tylko jedna z przyjemności, które Thomas zaczął ponownie odkrywać. Cud, że przez ten atak szesnaście lat temu w ogóle nie stracił pamięci, a jego mózg nie zaczął przypominać zielonego warzywa.
Tak. Atak. Blizna. To doskonale pamiętał. Zresztą ciężko było o tym nie myśleć, patrząc przenikliwie na nowego sprzymierzeńca czarnej magii.
- Powiedz mi, Harry, po co tu jesteś?
Czarnowłosy chłopak stojący kilka metrów od tronu Voldemorta nie od razu odpowiedział. Na środku czoła, pod grzywą mnóstwa niesfornych włosów, widniała blizna w kształcie błyskawicy. Była czerwona od zakrzepłej krwi. Strój młodzieńca był dość prosty – czarna peleryna na czarnym uniformie, który wyglądał jak szkolny. Być może na hogwarcki, tylko że do tego brakowało emblematu jakiegoś domu. Zamiast tego na miejscu serca widniała zielona czaszka i dwa węże, symetrycznie od niej odchodzące. Chłopak stał wyprostowany, jego spojrzenie utkwione było w Czarnym Panu.
Kiedyś, być może, oczy szesnastolatka były radośnie zielone. Teraz już nie. Kiedyś, być może, te oczy wyglądały ładnie i promieniowała z nich dobroć i urok.
Teraz już na pewno nie. Nawet człowiek wpół ślepy by to zauważył. Wzrok chłopaka był zimny niczym Arktyka. I było w nim coś, co nawet Voldemorta dziwiło. W końcu on tu był Czarnym Panem. Tymczasem...
- Dlaczego mnie o to pytasz, Lordzie? Przecież to oczywiste, że jestem tu po to, by ci pomóc.
No właśnie. Pomóc, a nie służyć. Dotąd żaden śmierciożerca mu tak nie odpowiedział, zapewne nawet nie wziął pod uwagę innej możliwości odpowiedzi, może z wyjątkiem Malfoya. A teraz drugi z największych wrogów Voldemorta, obok Dumbledore’a, stał tutaj i patrzył się tak, jakby chciał zamienić się z nim na miejsca i samemu zasiąść na tronie.
Co, oczywiście, nigdy się nie stanie. Riddle nie miał wątpliwości co do stopnia przydatności Pottera, ale nie miał ich również, jeśli chodzi o jego przyszłą likwidację. Nie mógł ryzykować, a coś w głębi mrocznej duszy mówiło mu, że współpraca z chłopakiem może się źle dla niego skończyć. To również było zabawne, bo co taki gówniarz mógł zrobić jemu, Lordowi Voldemortowi?
Jednak nie potrafił zaprzeczyć, że miał ochotę wiercić się na tronie pod tym spojrzeniem.
- Jesteś tego pewien?
- Oczywiście. – W głosie Harry’ego nie można było usłyszeć wątpliwości czy wahania.
- I potrafisz tego dowieść?
- Oczywiście. – I znowu.
- Jak?
- A to już niespodzianka, Lordzie.
Voldemort oparł się wygodniej o oparcie tronu. Jego taksujący wzrok ani na chwilę nie przestał obserwować Pottera. Ten wyglądał jak posąg – jedynie jego usta się poruszały. Ręce miał schowane pod peleryną, więc ich Riddle nie mógł dostrzec. Mowa ciała i mimika chłopaka nie zdradzała nic oprócz tego, że wcale się go nie boi. Ten fakt już sam w sobie był ciekawy.
- Panie, uważam, że nie powinniśmy mu ufać.
Głos zabrała jedyna osoba, która oprócz dwójki mężczyzn znajdowała się w pomieszczeniu. Wysoka kobieta, która od początku rozmowy ani na krok nie odstępowała prawej strony tronu, odwróciła głowę w kierunku Voldemorta. Jej długie, kruczoczarne włosy zafalowały lekko.
- Naprawdę – dodała.
Czarny Pan powoli przeniósł wzrok z Harry’ego na Bellatrix Lestrange, swoją prawą rękę i agentkę do specjalnych zadań.
- A dlaczego nie?
- To Harry Potter, mój panie. – Kobieta powiedziała to takim tonem, jakby ten argument wystarczył za wszelkie wyjaśnienia.
Voldemort uśmiechnął się szeroko na te słowa. Nie był to uśmiech, jaki specjaliści od marketingu umieściliby na reklamie najnowszej pasty do zębów. I to bynajmniej nie z powodu niewystarczającej bieli zębów.
- Wiem o tym, Bell. I to mnie cieszy.
- Ale przecież... to on jest sprawcą tych wielu lat nieszczęścia, jakie cię spotkały, panie!
- Zdaje się, że on nie był bezpośrednio temu winien. Zresztą, teraz Potter nam to wynagrodzi, prawda? – Słowa skierowane były do Harry’ego, który powrócił do swojej poprzedniej pozycji delikatnym drgnięciem głowy.
Wcześniej dokładnie przyjrzał się Bellatrix. Śmierciożerczyni miała ciemne oczy, o barwie prawie takiej samej, jaką miały jej włosy. Kobieta ubierała się zgodnie z obowiązującą modą na dworze rodziny Riddle – na czarno. Oczywiście przynależność do płci pięknej musiała zaznaczyć w postaci gustownej sukni wykonanej z jedwabiu, z niemałym dekoltem i szerokim dołem. Bellatrix miała nienaganną figurę i proporcjonalną, ładną twarz. Każdy znawca kobiecej urody po chwili obserwacji powiedziałby o niej - ,,chłodna piękność’’.
Wyglądała na piękniejszą i młodszą, niż ostatnio. Nie na swoje lata. Pottera jednak zupełnie to nie obchodziło. Słaba Bellatrix nie znajdowała się w kręgu jego zainteresowań.
- Prawda. Nie musisz się obawiać, Lordzie, moja lojalność jest teraz niepodważalna. Nigdy nie stanę się ponownie posłusznym pieskiem Dumbledore’a. – Tej wypowiedzi towarzyszył lekki uśmieszek zadowolenia na ustach Harry’ego.
- Cieszy mnie to. Jednak wiedz, że ja i Bell będziemy cię dokładnie obserwować. Jeden nieodpowiedni ruch i kończysz jako karma dla robaków.
- Nie będzie żadnych nieodpowiednich ruchów, Lordzie. – Stanowczość Pottera była niepodważalna.
Thomas wierzył mu. Doskonale wyczuwał mrok w jego duszy.
Harry Potter był po jego stronie. Było to dla Voldemorta o tyle pewne, że sam przyczynił się do tego stanu rzeczy. Że też nie pomyślał o tym wcześniej... Najprostsze rozwiązania są najlepsze.
Fakt zmiany barw klubowych przez Pottera dawał większą szansę na zwycięstwo nad Albusem. A upokorzenie, przegrana i w końcu śmierć dyrektora Hogwartu była dla Voldemorta sprawą najwyższej wagi. I jeśli on, Potter, umożliwi mu to, rozpocznie się nowa era czarnej magii. Przede wszystkim – szlamy. Potem mugole...
Ale to już dalsze plany. Teraz trzeba się skupić na teraźniejszości. A ona, bądź co bądź, zapowiadała się interesująco. Riddle pozwolił sobie na jeszcze jeden pełen satysfakcji uśmiech.
Bellatrix wiedziała, że rozmowa jest skończona. Cofnęła się o krok i schowała w cieniu tronu. Czuła instynktownie, że Potter coś ukrywa. Wątpiła, by to jej nadwrażliwość doszła do głosu. Wiedziała też, że Pan nie da się przekonać. Spojrzała z gniewem na Pottera.
Harry wysunął prawą rękę spod peleryny i poprawił okulary, które lekko zsunęły mu się na nos. Rzucił wtedy okiem na panią Lestrange.
Uśmiechnął się. W bardzo podobny sposób do Lorda Voldemorta.
- Jeszcze sobie porozmawiamy, Harry – rzucił Riddle. – Tymczasem rozgość się w posiadłości prawdziwych czarodziejów.
- Jak sobie życzysz, Lordzie.


Ten post był edytowany przez Hito: 23.08.2006 11:05


--------------------
Mój nowy fic

One in Fire Two in Blood
Three in Storm Four in Flood
Five in Anger Six in Hate
Seven Fear Evil Eight
Nine in Sorrow Ten in Pain
Eleven Death Twelve Life Again
Thirteen Steps to the Dark Man’s Door
Won’t be turning back no more
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Hito
post 07.10.2006 14:29
Post #2 

Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław

Płeć: Mężczyzna



Jak widać, rozpoczęcie roku akademickiego i skandaliczny brak Internetu w akademiku, w którym przyszło mi mieszkać, nie pozwolił mi na wklejenie kolejnego fragmentu w odpowiednim czasie.
Teraz nadrabiam zaległość, niestety jednak nie mogę zagwarantować, iż następna część pojawi się za kilka dni. Nie wiem. Poza tym, fic trochę mi się sypia, ale o tym już wspomnę po jego ukończeniu, w ostatnim komentarzu.
Póki co, na pokrzepienie serc - aktualny part jest nieco dłuższy od poprzednich.

====================================================================
Hermiona rysowała patykiem na piasku.
Powoli kreśliła linie, żłobiła wzory składające się w harmonijną całość.
Starała się nie myśleć.
- Nie mogę, po prostu nie mogę – paplał dalej Ron. – Harry, widziałeś ją? To ciało, te srebrzyste włosy, to spojrzenie... To już nie wila, to ideał!
- Nie ma ideałów, Ron – odezwał się Harry ze swojego miejsca na ręczniku.
- Co? Co? Nie ma? Jak możesz tak mówić? A... Fleur? – Ron wymówił to imię z niesamowitym wręcz namaszczeniem. – Przeklęty Bill, przeklęty szczęściarz, zabierze ją tylko dla siebie, będzie ją miał, jej ciało, egoista...
Rudzielec nie przestawał mówić. Robił to, gdyż nie miał wyboru. Gdyby zamilkł, nie wytrzymałby, wstał i podszedł do Francuzki, co skończyłoby się kompromitacją nie tylko w jej oczach, ale i w oczach idealnego brata Billa.
Zatem Ron mówił, chociaż wiedział, że robi z siebie idiotę, szczególnie, że Hermiona siedziała zaraz obok niego. Ale nie miał wyboru, póki Fleur nie opuści plaży, jego mózg nie potrafił normalnie funkcjonować.
- ... Gdyby tylko raz na mnie spojrzała, jeden dotyk, jeden posmak, jeden...
- Przestań już – mruknął Harry, zmęczony słowotokiem przyjaciela. – Jest zajęta przez Billa. Nie będzie żadnego posmaku. W ogóle o czym ty marzysz?
- Drań, drań z niego, wszyscy moi bracia tacy są, najlepsze dla nich... – Ron urwał na chwilkę. Jakieś inne myśli zaczęły pojawiać się w jego umyśle. To oznaczało, że najprawdopodobniej Fleur wymknęła się z Billem, zostawiając resztę na plaży. Jeszcze parę chwil, a urok przestanie działać. Mimo to, nie rozglądał się. Jeszcze by ją zobaczył. – Jak, jak ty w ogóle możesz być taki spokojny? Normalny? Dlaczego ona na ciebie nie działa?
- Nie wiem. – Harry wzruszył ramionami ze swojej horyzontalnej pozycji. – Pewnie, Fleur jest ładna, ale nie przesadzajmy, nie jest ideałem. Nie wpływa na mnie krew ze strony jej babci. Nie wiem, czemu.
- To niemożliwe, nie wierzę. Jak niby...
- Zamknij się, Ron.
Chłopak odwrócił się jak użądlony w kierunku Hermiony. Harry zerknął na nią przez zaciemnione okulary. Odezwała się właściwie pierwszy raz od momentu, gdy rozłożyli się na plaży.
- Co? Wiem, że...
- Harry posiada wyjątkowe zdolności obronne. Jako jedyny był w stanie oprzeć się Imperiusowi rzuconemu przez Croucha. Magia bazująca na wnikaniu w umysł, dezorientacji czy wszelako pojętej ingerencji w proces myślowy czy wolną wolę nie mają na niego wielkiego wpływu. Naturalna, wrodzona zdolność właściwa tylko jemu, lub nabyta w wieku dziecięcym.
Harry spojrzał na Hermionę bardziej uważnie. Wszystko to powiedziała dość monotonnym głosem, nie patrząc na nich; cały czas rysowała patykiem w piasku. Ciekawe, czy te asymetryczne wzory były jakimiś konkretnymi runami, czy też może tylko chaotyczną twórczością.
Swoją drogą, jej teoria na temat jego odporności na magię umysłu miała wiele sensu. Fleur po prostu na niego nie działała, a faktycznie, Imperiusa fałszywego Moody’ego nikt inny nie zrzucił. Tylko on.
Ty draniu i morderco, być może chociaż na to się przydałeś, pomyślał.
- Oczywiście, no tak, tylko Harry jest na tyle dobry, by mieć specjalną więź z...
- Hermiona ma rację, Ron, zamknij się już. – Potter usiadł i rozejrzał się po plaży. – Nigdzie nie widzę Fleur. Pewnie Bill się nią zajmuje. Możesz już wrócić do rzeczywistości.
Rudzielec wydał jakiś nieartykułowany odgłos i zaczął pocierać kciukami oczy. Harry spojrzał na niego.
- Wiesz co, Hermiono? Powinniśmy mu znaleźć jakąś fajną dziewczynę. Może wtedy zachowywałby się normalnie.
Patyk na chwilę przerwał swoje dzieło. Na chwilę.
- Nie jestem przekonana, czy to by pomogło. Ron to beznadziejny przypadek.
Harry nie był pewien, czy ta uwaga miała być dowcipna. Przeniósł wzrok na ciemnoniebieskie morze, na błękitne niebo, na złoty piasek i bawiących się dookoła ludzi. Potem na swoją przyjaciółkę.
- Hermiono, co się z tobą dzieje? Jesteśmy na wakacjach, a ty nie wyglądasz na szczęśliwą.
- Nic.
- Daj spokój.
- Może brakuje jej książek? – podsunął dziewczęcy głos.
Harry od razu go rozpoznał. Ginny. Odwrócił się ku niej i poprawił okulary na nosie.
Ho. Niektóre nastolatki szybko dojrzewają w tych czasach.
Może to dlatego Hermiona była taka pochmurna. Fleur, Tonks, i jeszcze Ginny.
Rudowłosa dziewczyna, ubrana w dwuczęściowy kostium kąpielowy, nie doczekała się odpowiedzi od Hermiony, więc spojrzała na brata.
- A temu co jest?
- Stara się zmusić mózg do pracy. No wiesz, Fleur.
Niesamowite. Wystarczyło jedno słowo, by wyraz twarzy Ginny zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni.
- Delacour! Ta francuska flegma doprowadza mnie do szału!
- Flegma? – powtórzył kompletnie zbity z tropu Harry.
- Jak się wdzięczy przed każdym facetem! Obrzydliwość! Myślałam, że Bill jest mądrzejszy, że nie zakocha się w takiej... takiej...
Harry westchnął w duchu. Chyba obecność Fleur na tych wakacjach była błędem.
Hermiona nigdy by tego tak nie nazwała. Przynajmniej teraz. Dobrze odwracała uwagę.
Złamała patyk w rękach.
Dość.

- Remus czasami zachowuje się jak głuptas.
Tonks mruknęła niezobowiązująco.
- Wiesz, kochanie – odezwał się Artur. – Chyba go rozumiem.
- Uważasz, że zamykanie się w hotelu to mądre postępowanie z jego strony?
- Mądre? Może i nie, Molly. Ale nie można go winić... Pewnie czułby się na plaży wśród ludzi co najmniej nieswojo.
Tonks wpatrywała się w horyzont z zaciętą miną. Nie czuła się najlepiej.
Jej kuzyn, Syriusz, nie żył od kilku miesięcy, a dokładniej, został zamordowany przez jej kuzynkę – nie ma to jak rodzina. Nimfadora nie rozpaczała za nim za bardzo – widziała go właściwie kilka razy w życiu, a przez długi okres czasu była święcie przekonana, że jest mordercą i poplecznikiem Voldemorta.
Jej uczucia skierowane do innego mężczyzny zaczynały wyprowadzać ją z równowagi. Jak tak dalej pójdzie, straci swoje wrodzone moce.
- Uważam, że trochę słońca i rozrywki na świeżym powietrzu by mu nie zaszkodziło.
- Pewnie i nie – zgodził się Artur, choć nie postawiłby na to rodzinnego majątku; bądź co bądź, Remus był wilkołakiem. – Ale wiesz, przyzwyczajenie drugą... O, cześć, dzieciaki!
Artur i Molly zauważyli, że do ich miejsca leżakowania zbliżają się ich dzieci, Harry i Hermiona.
- Skąd takie smętne miny? – spytała Molly, patrząc po twarzach młodzieży.
Pan Weasley mógłby się założyć, co, a raczej kto, był powodem udręki jego najmłodszego syna. Nadąsanie na twarzy córki najprawdopodobniej miało takie samo źródło.
Cóż. Wile miały właściwie w genach zdolność do wzbudzania pożądania u mężczyzn i zazdrości u kobiet. Być może nawet nad nią nie panowały. Fleur była tylko po części wilą, ale ten fakt w niczym jej czaru nie umniejszał. Przyszła synowa Artura ubrana szczelnie pod szyję wzbudzała powszechny zachwyt wśród płci brzydszej, zatem w kostiumie kąpielowym efekt jej urody był wielokrotnie spotęgowany.
Gdyby Fleur rozebrała się całkowicie... Pan Weasley błyskawicznie odrzucił tę myśl. Nawet on nie czuł się na tyle mocny, by się nad tym rozwodzić.
Zauważył, że Harry spogląda co chwilę na Hermionę, która nie wyglądała na rozgniewaną czy zirytowaną. Prędzej zamyśloną. Smutną?
Nagle Tonks wstała. Zamierzała zaproponować jakąś aktywność, pływanie, piłkę plażową, cokolwiek, by mogła porzucić ponure myśli i przestać siedzieć na tym przeklętym ręczniku. Jednak Harry, widząc jej ruch, zapytał ją pierwszy:
- Gdzie jest Lupin?
Merlinie, czy wszyscy faceci muszą być takimi idiotami?
- Siedzi w hotelu – Nimfadora wycedziła przez zęby. – Woli użalać się nad sobą niż spędzać czas w moim... w naszym towarzystwie. Pewnie stoi w oknie i szuka... – Tonks prychnęła. Nie patrząc na nikogo, pomaszerowała w kierunku wody.
Harry westchnął ciężko, tym razem na głos. Naprawdę te wakacje zaczynały go męczyć, a nie taki miał być ich zamierzony rezultat. On i jego świetne pomysły...
- Może ktoś oprócz Tonks ma ochotę popływać? Wiecie, jesteśmy nad morzem.

Piasek chrzęścił mu w sandałach.
Harry krzywił się co dwa kroki, jednak nie chciało mu się podjąć żadnych działań, by to zmienić.
Może powodem była temperatura.
- Rozpuszczam się.
- Ron, czego lamentujesz? Przecież byłeś w Egipcie. Tam na pewno było goręcej.
- Nigdy w życiu. Na pewno nie aż tak.
- Wydaje ci się. Gdybyś teraz znalazł się w Egipcie, zmieniłbyś zdanie.
Ron spojrzał z niechęcią na Hermionę, idącą obok Harry’ego. Wiedział, że pewnie to ona ma rację, ale nigdy w życiu by tego nie przyznał, również przed samym sobą.
- Nie spodziewałem się takiego upału na Lazurowym Wybrzeżu – mruknął Harry. – Nie jesteśmy w Afryce, do licha.
Trójka przyjaciół wędrowała deptakiem usytuowanym blisko plaży, na której niedawno się opalali. Harry zaczynał dochodzić do wniosku, że ubranie się w podkoszulki i krótkie spodenki nie należało do najszczęśliwszych rozwiązań. Gdyby chociaż w pobliżu był jakiś cień... Wszystkie drzewa ustawiły się tak, by pozostawić promenadę na pastwę zabójczych promieni słonecznych.
- Wiesz co, Harry – przemówił Ron, rozglądając się na boki. – Naprawdę, nie myślałem, że jesteś aż tak nadziany. Skąd twoi rodzice wzięli tyle kasy?
- Nie mam pojęcia. – Potter wzruszył ramionami, żałując w głębi ducha, że istotnie tego nie wie. Tak mało wiedział o swojej matce i ojcu. Jak zdobyli tę fortunę? – A ja nie myślałem, że uda mi się was przekonać do wyjazdu.
- Bardzo ci na tym zależało. Miałem wrażenie, że udusisz mamę, jeśli się nie zgodzi pożyczyć od ciebie pieniędzy na wyjazd.
Harry stanął w pół kroku.
- Ron, mówiłem ci już, że nie chcę żadnych...
Rudzielec także się zatrzymał. Spojrzał na przyjaciela.
Wystarczyło. Potter już wiedział, że wygranie z rodziną Weasleyów w kwestiach finansowych było rzeczą właściwie niemożliwą, nakłonienie jej do potraktowania tych pieniędzy jako bezzwrotnego podziękowania za opiekę było syzyfową pracą.
Duma czasem szkodzi.
Harry kątem oka zauważył, że Hermiona mu się przygląda. Akurat ona nie mogła mieć wątpliwości co do jego motywacji stojącej za wyjazdem. Mimo to, nie próbowała z nim rozmawiać o Syriuszu; być może czekała, aż inicjatywa wyjdzie z jego strony. Nie robiła mu także wymówek na temat ucieczek od problemów.
Bo on musiał uciec. Gdzieś dalej niż Nora. W lipcu Syriusz co dzień i co noc stał mu przed oczami. Azkaban, Łapa, wspólne chwile w Grimmuald Place 12, jego śmierć. Głos, wygląd, zachowanie. Serce.
Harry miał dość życia już po paru dniach spędzonych u Dursleyów. Gdy tylko przyszła pora na wizytę w Norze, wpadł na pomysł wakacji. Po co jego pieniądze miały pędzić swój żywot w zamkniętej celi bankowej? Chciał wyjechać, gdzieś daleko, ze swoimi przyjaciółmi i drugą rodziną, by zapomnieć, choć na chwilę, o przytłaczającej rzeczywistości. W końcu przekonał do tego pomysłu Molly, Artura i członków Zakonu. Fleur zaproponowała wspaniałą i słoneczną Francję. Zatem pojechali, by cieszyć się życiem.
Średnio to wszystko wyszło, pomyślał Harry.
Deptak przechodził w okrągły plac, środek którego zajmował trawnik z rosnącymi na nim tu i ówdzie kolorowymi kwiatami. Po placu spacerowali ludzie rozmawiający głównie po francusku, toteż Harry szybko przestał zwracać na nich uwagę.
- Mam świetny pomysł – odezwał się Ron, wachlując się ręką.
- Niech zgadnę. Wracamy do hotelu.
- Jak zawsze domyślna Hermiona. W lewo, prawda?
Harry rozglądał się, zastanawiając się jednocześnie, czy powrót w klimatyzowane mury hotelu nie byłby taki od rzeczy. Wulkaniczny wręcz upał skutecznie zniechęcał go do dalszej przechadzki.
No i ... Może zapyta Lupina o majątek swoich rodziców. Może Remus będzie wiedział, w jaki sposób go zdobyli.
Potter na krótką chwilę zatrzymał swój wzrok na mężczyźnie, który siedział na jednej z ławek okalających plac i karmił czarne ptaki. Na czas równy uderzeniu serca Harry’emu wydawało się, że czarnowłosy mężczyzna patrzy wprost na niego i uśmiecha się lekko. Wrażenie zniknęło nawet szybciej, niż się pojawiło. Niebieskie oczy młodego jeszcze człowieka obserwowały ptaki kłębiące się u jego nóg.
Harry mrugnął. Dziwne. Chociaż nie – w takim gorącu to i fatamorgany byłyby zrozumiałe.
Odwracając się w kierunku przyjaciół, zdołał dostrzec jeszcze młodą, urodziwą kobietę o czarnych włosach. Ona nie kryła się ze swoim spojrzeniem. Uśmiechnęła się do niego.
Czyżby już we Francji wiadomo było, jak bardzo zmieniło się stanowisko Ministerstwa w stosunku do jego osoby? Czy też to zwykły przypadek, i po prostu spodobał się tej dziewczynie?
- Idziesz, Harry, czy będziesz mnie nosił na barana, jak zemdleję?
- Sam jesteś baran. – Hermiona także była gotowa do odejścia. Widać jej bujne włosy nie chronią jej przed słońcem, uznał Harry. – Już idę.

Słońce kładło się spać.
Zachody słońca nad morzem były warte zapamiętania. Ładne. Pozytywnie działające na stan ducha.
Takie widoki potrafiły przekonać do słuszności nadmorskich wakacji. Zmierzch w każdym innym miejscu wyglądał gorzej.
Cichy szum morza oraz ciepły piasek pod bosymi stopami również działały kojąco nad umysł. Delikatna bryza rozwiewała chaotyczną szopę kruczoczarnych, jak i burzę krzaczastych, brązowych włosów.
- Piękny widok.
Harry i Hermiona stali zaledwie kilka kroków od linii, na której fala przypływu traciły swoją siłę i nie pięły się dalej. Woda morska zdawała się krwawić, zraniona przez promienie czerwonego słońca.
- Cieszę się, że ci się podoba.
Dziewczyna odetchnęła głęboko. Nie odpowiedziała jednak.
- Do tej pory nie wyglądałaś na zbyt... zadowoloną.
- Przepraszam, że psuję ci wakacje.
- Nie o to chodzi. – Harry złączył dłonie i zaczął studiować swoje palce. Ton głosu Hermiony, nie wiedzieć czemu, dziwnie na niego działał. – Martwi cię coś? Nie czujesz się dobrze?
Jego najlepsza przyjaciółka znowu nie spieszyła się z odpowiedzią.
- Jak myślisz, jak to wszystko się skończy?
- To wszystko?
- Wojna. I my.
My? Czyli... cała grupa będąca na wakacjach?
- Nie wiem, Hermiono. Mogę ci obiecać jedno. Że zrobię co w mojej mocy, by oczyścić świat z Voldemorta i jego popleczników – oznajmił stanowczo Harry. To postanowienie wypływało wprost z jego serca.
Hermiona podeszła bliżej do morza. Przyjemna w dotyku woda omyła jej stopy, zanim, jak zawsze, powróciła w objęcia czerwono-niebieskiej toni.
- Zrobisz wszystko, by go zabić, prawda?
- Tak – odparł jeszcze bardziej stanowczo Harry, mając przed oczami wizerunek ojca chrzestnego.
Hermiona milczała, patrząc w horyzont, stojąc nieruchomo. Tylko jej włosy poddały się wiatrowi.
- Nie chcesz, żeby Voldemort zginął? – Pytanie było niedorzeczne, ale Harry nie miał już żadnej gwarancji, że wie, co jego przyjaciółka stara się powiedzieć.
- Nie chcę, żeby ludzie cierpieli i umierali.
- Voldemort musi zginąć, by tak było.
- Musi zginąć – powtórzyła Hermiona. – Musi, oczywiście. Harry?
- Tak?
- Co mówiła przepowiednia?
Chłopak zacisnął zęby, czując rozlewające się w ciele zimno i ściśnięty żołądek. Planował o tej trapiącej go kwestii porozmawiać z najbliższymi przyjaciółmi dopiero w roku szkolnym, nie teraz.
Jednakże plany można zmieniać. Nie potrafił zataić prawdy przed Hermioną ani ją okłamać, gdy była w takim stanie. Czuł podskórnie, że jej myśli wirują wokół czegoś bardzo ważnego.
- Krótko mówiąc, tylko ja mogę zabić Voldemorta. Tę wojnę przeżyję albo ja, albo on. Nie ma innej możliwości.
Zachód słońca stracił swój uspakajający wpływ. Harry poczuł przygnębienie, a potem trawiącą go od środka gorącą wściekłość. Jego wakacyjne plany w jednej chwili runęły jak domek z kart.
Nie dla niego szczęście i radość, póki Voldemort żyje. Przepowiednia będzie na nim ciążyć aż do momentu jej spełnienia. Znajdzie spokój albo po śmierci, albo po zwycięstwie nad Czarnym Panem.
- Rozumiem. - Cichy głos Hermiony oderwał Harry’ego od czarnych myśli. – Jesteś tego pewien?
- Tak. Dumbledore mi to powiedział.
Dziewczyna kiwnęła głową, w końcu przenosząc wzrok z malowniczego krajobrazu na przyjaciela. Oczy miała lekko załzawione.
Podeszła do Harry’ego i objęła go z całej siły. Jej uścisk został szybko odwzajemniony.
- Nie martw się – szepnęła Hermiona. – Pamiętaj, że nie jesteś sam. Nawet w najtrudniejszych chwilach.
Harry odetchnął powoli. Objęcia najlepszej przyjaciółki były niczym balsam dla duszy. Co tam zachodzące słońce i piękne widoki. Liczyła się druga osoba, rozumiejąca jego udrękę i chcąca ją złagodzić w jak największym stopniu.
- Pozwól, że cię pocieszę – ponownie szepnęła Hermiona, jednak zupełnie innym tonem niż poprzednio. Zanim Harry zdążył choćby mrugnąć, poczuł, że usta Hermiony całują jego, i to mocno.
Równie nagle uświadomił sobie, że piersi Hermiony nie skrywa już ciemnoniebieski kostium kąpielowy, a ona sama przylega do jego ciała coraz silniej.
Podobało mu się to. Jego małemu braciszkowi również.
Jeden moment później oboje leżeli na piasku całkiem nadzy. Gdzieś zniknęli wszyscy inni obserwatorzy szkarłatnego końca dnia. Ciepła woda pieszczotliwie obmywała parę kochanków.
Ręce Harry’ego błądziły we włosach Hermiony, głaszcząc jej głowę, gdy ta posuwała się coraz niżej. Każdy ruch języka dziewczyny oznaczał przejście na kolejny poziom przyjemności.
Schody do nieba.
Wszechświat Harry’ego skupił się na jednym obszarze pomiędzy wargami Hermiony. Doznania zmysłowej rozkoszy rosły tak szybko i tak intensywnie, że chłopak miał wrażenie, że zaraz eksploduje drugą Mleczną Drogą.
O, tak, kochana...

- Psia krew!
Stłumione przekleństwo rozległo się w pustym ambulatorium. Kilka rzeczy było dla Harry’ego pewnych: właśnie się obudził, był wieczór, a to wszystko tylko mu się śniło. Co miało swoje konsekwencje.
- Cholera!
No, ciekawe, jak to wytłumaczy pani Pomfrey.
Przed zaśnięciem musiał za dużo myśleć o pocałunku, którym z zaskoczenia obdarowała go Hermiona. Do momentu ich uścisku sen całkiem wiernie odzwierciedlał jego wspomnienia z wakacji. Ale – za co Harry dałby sobie głowę uciąć – gdy wtedy skończył się tulić z Hermioną, poszli razem do hotelu, rozważając kwestię, komu jeszcze wyjawić treść przepowiedni. Nie pamiętał, by naga Hermiona polepszyła mu humor.
Nigdy w życiu. To tylko wytwór jego zboczonego umysłu.
- Szlag!
Dobrze chociaż, że pani Pomfrey nie zadaje wielu pytań. Najlepiej, żeby w ogóle ich nie zadawała.
A może najlepiej będzie po prostu zwiać?


--------------------
Mój nowy fic

One in Fire Two in Blood
Three in Storm Four in Flood
Five in Anger Six in Hate
Seven Fear Evil Eight
Nine in Sorrow Ten in Pain
Eleven Death Twelve Life Again
Thirteen Steps to the Dark Man’s Door
Won’t be turning back no more
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Hito   Behind The Scar   23.08.2006 11:04
Hito   Będzie długie. Obszerniejsze od ,,Dwóch nocy'...   23.08.2006 15:08
PrZeMeK Z.   No cóż, Hito... Opowiadanie dość ciekawe, choć mam...   28.08.2006 18:29
Hito   Sądzę. Już poprawiłem. Dzięki za uwagę. Co do opis...   28.08.2006 18:45
EnIgMa   Uff... cóż za szczęście, że to nie jest kontynuacj...   29.08.2006 01:42
em   @ Enigma Znając Hito, HG/HP na pewno się pojawi ;)...   29.08.2006 09:30
EnIgMa   No to masz... zabiłaś mnie... A pomyśleć, że m...   29.08.2006 11:10
Hito   Emotka>>ok, czekam na Twój komentarz. EnIgM...   29.08.2006 11:55
WeEkEnD   Powtórzę po raz któryśtam, że jeśli fick mi się po...   29.08.2006 21:33
Hito   ROZDZIAŁ 3 Harry Potter spacerował. Lord Voldemor...   30.08.2006 18:03
EnIgMa   Nooo... teraz to ja chyba zwariuję nim nie dowiem ...   30.08.2006 22:52
dominisia888   Poza tym : Powinno być "w ogóle" nie r...   30.08.2006 22:55
Hito   Fakt, literówka. Poprawiona. EnIgMa>>Bellat...   31.08.2006 11:00
EnIgMa   No właśnie... "Bellatrix i Voldemort odnieśli...   31.08.2006 12:12
Hito   Nie jestem panią Rowling, żeby opisywać dokładnie ...   01.09.2006 13:16
szelma   Taka nagła zmiana u Harry'ego? Albo kombinuje ...   01.09.2006 13:50
owczarnia   Nie podoba mi się. Zbyt patetyczne i słodkowzniosł...   01.09.2006 14:59
Hito   Szelma>>dowiesz się później, oczywiście.   01.09.2006 15:03
szelma   Hito => No ja nie wątpię :D czekam z niecierpli...   01.09.2006 16:52
owczarnia   Jak to skąd? Na poczekaniu wymyślam ;)!   01.09.2006 16:56
Hawtagai   Narazie przeczytałam tylko poczatek,zapowiada sie ...   01.09.2006 18:21
Tajemnicza   No, no, no =) Podoba mi się. Podoba mi sie i konie...   02.09.2006 14:46
Hito   Może to dlatego, że momentami styl może wyglądać n...   03.09.2006 15:24
Hito   Ostatni ze ,,starych'' fragmentów, co może...   05.09.2006 20:06
Hito   ROZDZIAŁ 5 Harry Potter rysuje w powietrzu. Różdż...   08.09.2006 18:41
Ailith   Parę razy zabierałam się do skomentowania tego tek...   08.09.2006 20:47
PrZeMeK Z.   No, no, Hito... Opowiadanie się rozkręca. Mam nadz...   09.09.2006 01:04
Hito   Dziwna, to znaczy? Jakieś konkretne zarzuty opróc...   09.09.2006 10:31
Tara***   Nawet całkiem ten rozdział. Spotkałam się już z ki...   09.09.2006 11:05
PrZeMeK Z.   Nie miałem nic złego na myśli. Lekcja jest zrobio...   09.09.2006 15:35
Hito   ROZDZIAŁ 6 - I co? - I nic. Ginny spojrzała kątem...   11.09.2006 19:23
PrZeMeK Z.   Bez. Rozdział bardzo dobry. Podobało mi się zwłas...   11.09.2006 23:51
Tara***   Przeczytałam to wczoraj późnym wieczorem, ale dopi...   12.09.2006 14:48
Hito   Przemek>>dzięki za odpowiedź. Co czasu bardz...   12.09.2006 17:57
Tara***   Wydaje mi się, że Gwardia. Fakt, ta przebojowa Gin...   12.09.2006 20:16
WeEkEnD   W książce mówiono o GD, czyli Gwardii Dumbledore...   14.09.2006 15:14
Hito   ROZDZIAŁ 7 Istniały chwile, kiedy Ron żałował, że...   14.09.2006 16:24
haren   bardzo mi się podoba. dlatego nie moge sie odczeka...   14.09.2006 18:21
Ailith   Świetne. I przyznam szczerze, że z postu na post j...   14.09.2006 19:49
Hito   Ron przeczytał list Percy’ego. Piąty raz z r...   18.09.2006 11:33
Ailith   Szczerze? Trochę mnie rozczarowałeś. Zacząłeś taki...   18.09.2006 14:24
Hito   ,,Rozwalimy ich’’. Jak to optymistyczn...   25.09.2006 12:31
Rosssa   Duży plus za zupełnie nowy temat opowiadania. Harr...   29.09.2006 00:57
Dziubdziub   Ej sorry, ale to opowiadanie jest jakieś takie bez...   01.10.2006 11:41
Hito   Jak widać, rozpoczęcie roku akademickiego i skanda...   07.10.2006 14:29
Ailith   Niesamowite. Najbradziej zaintrygował mnie mężczyz...   07.10.2006 22:46
Rosssa   Cóż mogę napisać...Nie mam dziś zbyt weny twórczej...   09.10.2006 23:40
Hito   Ailith>>tak się zastanawiałem podczas pisani...   18.10.2006 20:17
Rosssa   Hehe czyli nieznajomy pan to Wander :blush: Parc...   18.10.2006 22:23
EnIgMa   No no no... powoli robi się ciekawie. Tylko czemu ...   19.10.2006 10:54
Hito   Rosssa>>cóż, jeśli wpadnie mi do głowy jakiś...   19.10.2006 12:08
EnIgMa   No tak, tym razem go użył, ale... Po prostu odni...   19.10.2006 12:45
Ailith   I na coś takiego czekałam! (oczywiście poza s...   19.10.2006 15:51
PrZeMeK Z.   Zacnie sobie poczynasz, Hito, zacnie. Fick jest na...   20.10.2006 22:07
Hito   EnIgMa>>no, ,,czara goryczy'' to tak...   21.10.2006 18:13
PrZeMeK Z.   Hito, nie wiem jak z EnIgMą, ale mój pseudonim moż...   21.10.2006 19:46
EnIgMa   ej no... wiem przecież, ze to metafora... mam nad...   21.10.2006 20:17
Hito   - Dzisiejszą lekcję zacznę od następującego pytani...   27.10.2006 14:10
PrZeMeK Z.   Dobry part. Przyjemnie się czytało. Co do Luny, wy...   27.10.2006 15:34
Ailith   Podoba mi się - może dlatego, że odcinek nie był t...   27.10.2006 15:39
Hito   ROZDZIAŁ 9 - Wybacz mi, Lordzie, nie słyszałem ci...   31.10.2006 14:40
Rosssa   Hehe i znowu kolejne zdanie, które rzuciło mi si...   02.11.2006 23:42
Ailith   No. Właśnie. Świetnie, cudownie, genialnie... aż ...   31.10.2006 17:58
Tara***   No, no. Dawno mnie tu nie było. Przyszłam i nie ża...   04.11.2006 11:58
Hito   RODZIAŁ 10 Percy Weasley widział swoje odbicie w ...   10.11.2006 19:38
PrZeMeK Z.   Przeczytałem oba ostatnie party dopiero teraz. Pie...   11.11.2006 01:21
Croco   Wciągnęłam wszystko z zapartym tchem, zamiast uczy...   11.11.2006 11:55
Ailith   Wreszcie następna część. Już się doczekać nie mogł...   11.11.2006 13:38
Hito   No dajcie spokój, Percy też potrzebuje trochę mi...   17.11.2006 20:08
Hito   Aha, byłbym zapomniał: ROZDZIAŁ 11 Luna złapała ...   17.11.2006 20:33
Madius   Draco odmienia się, ale inaczej i z tego co pamięt...   18.11.2006 00:03
PrZeMeK Z.   Wspaniałe, Hito. Doprawdy wspaniałe. Nie potrafię ...   18.11.2006 00:52
Hito   Zgadzam się w jak najwyższym stopniu. Fic (nie tyl...   18.11.2006 12:30
Ailith   Cóż... mimo faktu, że nie pojawił się tu Voldemort...   19.11.2006 16:55
Hito   Harry, opychając się ciastem, spojrzał na puste, w...   25.11.2006 15:01
PrZeMeK Z.   Za-za-za-rąbiste! Nie mogłem się oderwać, a t...   25.11.2006 15:29
Scarlettt   ekhm... cóż... nie wiem od czego zacząć... może od...   25.11.2006 21:08
Hito   Przemek>>dzięki. Natomiast co do wątpliwości...   25.11.2006 21:10
Scarlettt   phi... to może jeszcze kolokwium idź za mnie zalic...   25.11.2006 21:14
PrZeMeK Z.   Dzięki Bogu, już się bałem. :) A co do braku ...   25.11.2006 21:26
Ailith   I co ja mam powiedzieć? Skoro Przemek wyraził wszy...   27.11.2006 17:31
Hito   - I co? – Ron dał Harry’emu kuksańca p...   30.11.2006 20:45
Ailith   Uau. Następna część. :D Bez zbędnych wstępów: I t...   30.11.2006 21:23
PrZeMeK Z.   Dobra część, naprawdę dobra. Nie przepraszaj, już ...   03.12.2006 12:57
Hito   ROZDZIAŁ 12 Caedes. Krótka nazwa, z wdziękiem, li...   08.12.2006 14:46
PrZeMeK Z.   Mocne. Bardzo mocne. Pierwszy "mroczny" ...   08.12.2006 16:40
Hito   Prawidłowa reakcja. Zachowanie Harry'ego powi...   08.12.2006 17:33
PrZeMeK Z.   Oczywiście, że tak. To właśnie miałem na myśli, t...   08.12.2006 17:42
Ailith   No. Właśnie. Piękne. Hmmm... chyba jak dotąd najle...   08.12.2006 18:59
Rosssa   Jej. W niektórych momentach naprawdę mroczne i prz...   08.12.2006 20:28
Hito   Heh, i jak ja mam się dziwić, że kobiety lubią Dra...   08.12.2006 20:44
Tomak   Woow jestem pod wrażeniem twojego ficka. Ten mrocz...   09.12.2006 16:07
Tara***   No nie. Pod wrażeniem jestem. Part najlepszy ze ws...   11.12.2006 21:36
Hito   ROZDZIAŁ 13 Percy Weasley patrzył na swoje odbici...   16.12.2006 10:10
Tomak   Hmm co powiedzieć ? Jak dla mnie ten rozdział był ...   16.12.2006 13:23
PrZeMeK Z.   Obj. 3,15n Przynajmniej do połowy. Do pojawienia ...   16.12.2006 14:24
Hito   Tomak>>wiesz, nie da się napisać fica HP, w ...   16.12.2006 16:33
Ailith   Hmmm... przyznam, że w tej części nieco brakowało ...   17.12.2006 01:03
PrZeMeK Z.   Ailith - chyba po prostu Hito opisuje go częście...   17.12.2006 01:26
Hito   ROZDZIAŁ 14 - Dzisiaj Walentynki. Wiesz oczywiści...   22.12.2006 14:16
3 Strony  1 2 3 >


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 28.04.2024 17:01