Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

9 Strony « < 4 5 6 7 8 > »  
Closed TopicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Ten Pierwszy Raz, erotyk psychologiczny

Co sądzicie o tym opowiadaniu?
 
Dobre - zostawić [ 48 ] ** [94.12%]
Gniot - wyrzucić [ 3 ] ** [5.88%]
Zakazane - zgłoś do moderatora [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 51
  
Kitiara
post 14.01.2006 14:48
Post #126 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



W którym miejscu przesadziłyśmy z miłością?
A w ogóle, gdzie tu miłość?
Chciałam wyjaśnić co poniektórym, tym którzy nie raczą rozróżniać dwóch spraw. Seks to nie to samo co miłość. Nawet miłość fizyczna to nie to samo co tylko seks. Ja nie widzę miłości u głównych bohaterów na żadnym poziomie. Przynajmniej jak do tej pory.

Wracając do rzeczy: wklejam kolejny rozdzialik, w którym główna Autorka miała do powiedzenia równie duzo jak ja, o ile nie wiecej, bo cały plan, całą fabułę zawdzieczaamy Naginii. Zamieszczam go jednak osobiście, gdyż z względów niezależnych od Nag, ma Ona obecnie rzadki dostęp do komputera i internetu, wiec czekalibyście dłużej na następną część.
Enjoy it ; )


VIII
Od obiadu nie milkły pytania: jak gdzie, kiedy, dlaczego? W całym zamku nie było osoby, której nie zżerałaby ciekawość jak to się stało, że najbardziej skłócone osoby w kadrze nauczycielskiej postanowiły się związać na zawsze. Ponieważ od Dracona nikt nie mógł wyciągnąć choćby najmniejszej informacji, dlatego wszystko skupiło się na Hermionie. Kobiecie dopiero wieczorem udało się uciec od ciekawskich spojrzeń i pytań. Z kubkiem gorącej, miętowej herbaty zaszyła się w pustym pokoju nauczycielskim i przeglądała dzienniki uczniowskie. Nie chciała, by jej następczyni miała jakiekolwiek problemy z materiałem. Po za tym, praca uspakajała ją i pozwalała zapomnieć o konsekwencjach tamtej nocy, jak Hermiona nazywała swe małżeństwo.
I właśnie w takim stanie zamyślenia zastał ją Wiktor Krum, który od obiadu marzył tylko o tym bym się na kimś lub na czymś porządnie wyżyć.
- Cześć - Hermiona uśmiechnęła się nieco smętnie, ale szczerze.
- Cześć - odrzekł chmurnie, Krum. - Nie sadzisz, że powinniśmy porozmawiać?
- Powinniśmy? - Była naprawdę zaskoczona i nie bardzo rozumiała aluzyjny ton mężczyzny, a także chmurnie zmarszczone czoło, błyskawice w ciemnych tęczówkach i nastroszone brwi.
Bo Wiktorowi nastraszały się brwi, gdy się o coś gniewał. To było zabawne, ale nie teraz. Hermiona westchnęła i lekko się skrzywiła.
- Tak, musimy poważnie porozmawiać i dobrze wiesz, o czym. - Zacisnął usta i patrzył na nią z wyczekiwaniem i wyższością, co ją zirytowało.
- Nie, Wiktorze, nie wiem i cię nie rozumiem. Chcesz mi dokuczyć, jak reszta tych wszystkich ciekawskich hien? Jeśli tak, to wyjdź, bo nie mam czasu ani ochoty na poważne rozmowy - pani Malfoy źle oceniła sytuację.
Bułgarski szukający nie wyszedł po jej wybuchu. Wyrwał z jej ręki dziennik drugiego roku Hufflepuffu i rąbnął nim w stół, tak, że się przestraszyła.
- Ja nie wyjdę! To nie tylko twój gabinet! I wiedz, że mam ci coś do powiedzenia.
- A może ja nie mam ochoty tego słuchać? - Hermiona zaczęła podnosić się z fotela, ale mężczyzna popchnął ją tak, że uderzyła plecami w oparcie mebla.
- Wiktor!
- Co [Wiktor? Wykorzystałaś mnie, bawiłaś się mną, a teraz krzyczysz Wiktor!
- Jesteś niepoważny... Nigdy cię nie wykorzystałam, ani się tobą nie bawiłam. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi.
- Czy ty naprawdę sadzisz, że dla samej przyjaźni opuszczałbym Bułgarię i przyjeżdżał do tego szarego kraju? Nie bądź głupia, wiedziałaś co do ciebie czuje, ale nie zważałaś na to!
Hermiona była pewna, że Wiktora słychać w całym zamku, ale to nie było ważne; bardziej bała się, że mężczyzna w przypływie furii zrobi jej coś złego.
- Wiktor... Przecież wyjaśniliśmy sobie to wiele lat temu. Już od dawna wiesz, że jesteś dla mnie tylko przyjacielem - powiedziała cicho i łagodnie, nie chcąc się narażać na jego większy gniew.
Dopiero teraz widziała, jak bardzo Krum potrafi być nieokrzesany. Wcześniej w to nie wierzyła, nie miała podstaw, aby wierzyć.
Mężczyzna rąbnął pięścią w ścianę tuż obok jej głowy, aż się skuliła, a w oczach stanęły jej łzy. Różdżka leżała na biurku, ale on chwycił ją za prawą rękę i pochylił się nad nią, tak, że nie mogła sięgnąć do upragnionego przedmiotu.
- Nie wiedziałam, że coś do mnie nadal czujesz - miała nadzieję, że jej głos nie brzmi płaczliwie. - Doskonale zdajesz sobie sprawę, że nie bawiłam się tobą, nie potrafię igrać sobie z ludźmi i bawić się ich kosztem. Myślałam, że na tyle mnie znasz...
Zamilkła i popatrzyła w czarne od nienawiści oczy i wściekłe oblicze. I właśnie w tej chwili zrozumiała, że do Kruma nie dociera sens jej słów i nie dotrze. Bo to, co on był bliski nazwać miłością, było zwykłą zaborczą chęcią posiadania.

***
Draco Malfoy, wracał właśnie z boiska, gdzie, jak co wieczór, latał dla odprężenia, gdy zaskoczyły go czyjeś krzyki. Drzwi od pokoju nauczycielskiego były uchylone i słychać było wyraźnie, że ktoś się kłóci. Draco uśmiechnął się pod nosem i z myślą, że grzechem było by nie skorzystać i nie dowiedzieć się jakichś pikantnych szczegółów z życia szkoły, stanął wygodnie koło drzwi i zaczął słuchać.
Nonszalancko oparty o kamienną ścianę, popalając papierosa, przysłuchiwał się, jak nowy nabytek męskiego grona nauczycielskiego na kogoś krzyczy. A trzeba było przyznać, że i głos potężny i echo niosło.
Uśmiech zadowolenia z podsłuchanej rozmowy trwał do momentu, gdy Draco nie zorientował się, kto jest współrozmówcą Kruma, czyli bardzo szybko spełzł z jego oblicza.

*
Hermiona skuliła się od krzyków; wydawałoby się, że jeżeli nie przyjaciela, to chociaż dobrego kolegi. Wysłuchiwała jaką jest podłą, dwulicową kobietą, nie liczącą się z cudzymi uczuciami. Wiktor zamilkł tylko po to, by odsapnąć i dodać nieco ciszej, za to o wiele bardziej boleśnie:
- Jesteś zwykłą dziwką, Hermiono! Mnie zbywałaś i traktowałaś jak zwykłego kumpla, a poszłaś do łóżka z tym sukinsynem, który cię nigdy nie szanował! Jesteś jak zwykła k...., rozkładająca nogi przed tym przystojniejszym i bogatszym! Poleciałaś tylko na jego pieniądze! Przecież o nic innego ci nie chodziło, i nie mów, że tak nie jest. Prawo Merlina! No tak, zafundowałaś sobie wypłatę do końca życia. Ile ci płaci za jedną noc?
Hermiona poczuła, że po jej policzkach płyną łzy. Draco ją poniżył i wykorzystał, a teraz Wiktor ubliżał jej z tego powodu.
- Przestań! - krzyknęła. - Nie masz prawa!
Uderzył ją w twarz i, zaskoczona, zamarła nie dowierzając w to, co się stało.
- Mam prawo! Do ciebie też mam większe prawo niż on! - wysyczał jej prosto do ucha, ale nic więcej nie zdążył powiedzieć, ani zrobić.
- A można się dowiedzieć, kto ci dał takie prawo? - Draco Malfoy z ironicznym uśmiechem błąkającym się w okolicach warg wszedł do gabinetu. - No proszę, panie Krum, niech pan kontynuuje. Ja naprawdę chciałbym się dowiedzieć, kto panu dał prawo zwracać się w ten sposób do mojej żony.
Zaskoczony Wiktor odwrócił się w stronę Dracona. Bułgar nie wiedział kogo w tym momencie bardziej nienawidzi - tej kobiety, czy tego napuszonego arystokraty.
- Malfoy, to może ty mi powiesz ile jej płacisz za noc. Może cię przebiję.
Wydawało się, że Mistrz Eliksirów zignorował ostatnią uwagę Bułgara, a jego wzrok zatrzymał się na rozdygotanej kobiecie.
- Wyjdź.
- Nie - wyszeptała Hermiona.
Bała się, że gdy tylko opuści gabinet może dojść do nieszczęścia.
- Powiedziałem, żebyś wyszła, a ty jako posłuszna żona nie będziesz mi się sprzeciwiała. - Draco mówił bardzo spokojnie i miło. Za spokojnie i za miło.
Hermiona poczuła, że trzęsie się ze strachu. Jej mąż przerażał ją w tej chwili bardziej niż Krum. Już otwierała usta, by jeszcze raz się sprzeciwić, ale wtedy zobaczyła wzrok Dracona. Z szarych oczu wyzierała żądza mordu i lepiej było się nie sprzeciwiać.
Kiedy Hermiona wyszła, Draco wbił wściekły wzrok się w drugiego czarodzieja , a ręka zaciśnięta na różdżce aż go piekła. Spojrzenia dwóch mężczyzn skrzyżowały się i żaden z nich nie chciał pierwszy ustąpić.
Malfoy odpowiedział Wiktorowi dopiero po kilku chwilach na zadane wcześniej pytanie:
- Nie twój interes, Krum, ale ciebie na pewno nie stać na te same kobiety, co mnie... Jak zauważyłeś, jestem nie tylko bogatszy, ale i przystojniejszy - mówił spokojnie, praktycznie szeptał przez zaciśnięte zęby, ale miał wrażenie, że za chwilę wybuchnie i rzuci się na Wiktora z pięściami jak zwykły mugol. Granger była teraz jego żoną, a absolutnie nikt nie miał prawa nazywać jego żony dziwką.
- Więc, nie zaprzeczysz, że Hermiona jest zwykłą... - Krum poczuł dziwną, nieokiełznaną satysfakcję, kiedy obrażał swoją byłą dziewczynę, patrząc w oczy Malfoya.
- Radziłbym nie wypowiadać tego słowa – przerwał Draco. - To jest teraz moja żona, Krum - Bułgar zamilkł, być może z powodu niezwykle spokojnego głosu Mistrza Eliksirów, a może z powodu lodowatego, pełnego nienawiści spojrzenia. Aczkolwiek zamilkł tylko na chwilę, by za chwilę ze złośliwym rozbawieniem spytać:
- A więc nie jest już dziwką?
I to była ostatnia kropla przepełniająca czarę. Wiktor nie zdążył nawet mrugnąć a już leżał na ziemi i zwijał się z bólu. Czuł jak jego kości są łamane, a mięśnie rozrywane. Draco stał nad nim z wyciągniętą różdżką, a na jego ustach błąkał się okrutny uśmiech. Młody Malfoy, co prawda, nie został Śmierciożercą, ale zawsze fascynowała go Czarna Magia i lubił z niej korzystać. Teraz widok Kruma wijącego się pod egipskim zaklęciem łamania kości sprawiał mu ogromną satysfaksję, niemal radość. Ten głupi Bułgar zapamięta na zawsze, że nie należy obrażać nikogo kto nosi nazwisko Malfoy. Nawet jeśli jest to szlama. Po trzech minutach zdjął zaklęcie i z całej siły kopnął leżącego mężczyznę w brzuch. Krum krzyknął z bólu i zwinął się w embrion.
- Więcej jej nie obrazisz - warknął Draco i wyszedł z pokoju.
Wiktor był zbyt oszołomiony i obolały by czuć gniew. Czuł się tak obrzydliwie jak jeszcze nigdy w życiu. Jakby przebiegło po nim stado spłoszonych hipogryfów, a każdy z nich miał sto par kopyt. Miał wrażenie, że jego czaszka pękła na dwoje i czekał tylko aż mózg zacznie mu wypływać zarówno uszami, jak i nosem, a także czubkiem głowy. Prawdę powiedziawszy, zdziwił się, że do tego nie doszło i że jeszcze żyje. Słowa Dracona docierały do niego jak przez grubą ścianę i były ledwie słyszalne, ale zrozumiałe. Można powiedzieć, że cholernie zrozumiałe i sugestywne. Najwidoczniej każdy, kto wszedł do tej rodziny, niezależnie w jaki sposób by to się stało, zyskiwał jej ochronę. Jej członkowie mogą takiej osoby nie szanować, mogą nią pogardzać, ale nazwisko "Malfoy" powoduje, że nikt inny nie może o tej samej istocie ludzkiej nawet źle pomyśleć.
Wiktor wiedział, że nie ma najmniejszej szansy na złożenie skargi. Sam był sobie winien, a z Malfoyami lepiej nie zaczynać, bo może się to skończyć tragicznie.

***
Draco, pogwizdując, wszedł do swej sypialni i pierwsze, co mu się rzuciło w oczy, to Hermiona skulona na fotelu. Bez słowa minął zdenerwowaną kobietę, zdjął szatę i skierował się do łazienki. Zamierzał wziąć ciepła kąpiel, napić się zimnego drinka, a na zakończenie dnia zamierzał uprawiać gorący, ostry seks ze swoją żoną, i nie bardzo interesowało go czy ona się na to godzi, czy nie. Zresztą był zdania, że za to jak potraktował Kruma należy mu się jakaś nagroda, a seks był jedną z jego ulubionych form wynagrodzenia.
Hermiona wróciła do jego apartamentów dopiero o dziesiątej wieczorem. Miała lekko podpuchnięte i zaczerwienione oczy i było to widać mimo kilkakrotnego przemywania twarzy zimną wodą. Draco nie zwrócił na to bynajmniej uwagi ponieważ zawsze miał to czego chciał. Wziąwszy prysznic usiadł na łóżku w samym ręczniku na biodrach, sącząc powolutku trzeciego już tego dnia drinka. Nie był pijany, nie był nawet lekko wstawiony, chociaż czuł odprężające działanie alkoholu. Był zbyt wściekły na Kruma aby mogło go zaprawić nawet sześciu Tureckich Czarnoksiężników*. Gdy skończył zrobił sobie koleją porcję, którą pił tak samo wolno jak poprzednio. Do swojej małżonki nie odezwał się ani słowem, obserwował ją jedynie. Czarownicy było to na rękę. Nie wiedzieć czemu ona także nie była rozmowna. W pewnym momencie Draco odstawił smukłą, opróżnioną do połowy szklankę na stolik przy posłaniu i skinął na Hermionę. Podeszła do niego niepewnie, nie wiedząc czego się spodziewać, zwłaszcza, że pił.
- Rozbierz się - powiedział spokojnym, łagodnym tonem, a Hermiona spojrzała na niego z niedowierzaniem. Jak mógł mówić tak, wiedząc, że musiała wypić odpowiedni eliksir, żeby nie krzywić się przy chodzeniu? Jak mógł to robić po tym, co usłyszała od Kruma? Jak mógł, wiedząc, że ona czuje się okropnie poniżona i zeszmacona? Chyba nawet członkowie rodziny Malfoyów mieli jakieś sumienia, chociażby szczątkowe, prawda? Wpatrywała się w niego przez chwilę z błagalnym wyrazem oczu, który ani trochę go nie wzruszał. To znaczy, nawet gdyby tak było, Malfoy nie dałby tego po sobie poznać, więc w praktyce wychodziło na to samo.
- O coś cię prosiłem, prawda? - ton, którym przemówił nadal był cichy, spokojny, niemal czuły i chyba wolałaby, żeby krzyknął, albo chociaż podniósł głos.
- Rozbierz się, albo zrobię to ja i nie będę przy tym uprzejmy - uśmiechnął się cynicznie i z wyższością, i Hermiona pomyślała, że, być może, rodzice Malfoya juniora posiadają szczątkowe sumienia, ale na pewno nie Draco.
- Ja... Nie czuje się zbyt dobrze.
- Wiesz, ja też nie czuje się zbyt dobrze. Z rana ojciec zrobił mi koszmarną awanturę, później musiałem przejrzeć materiały od początku roku, a na zakończenie wieczoru musiałem obronić moją żonę przed jej niedoszłym kochankiem. Nic w tym zresztą dziwnego, skoro nie potrafi dobierać sobie przyjaciół. Jak nie złoci chłopcy, to motłoch. Więc coś mi się od życia należy. - Pod koniec przemowy Draco ściągnął ręcznik i teraz był już całkowicie nagi.
- On nie jest moim niedoszłym kochankiem! - prawie krzyknęła, ale zaraz się opanowała. - Przepraszam, to nie moja wina, że wyobrażał sobie iż coś do niego czuję, nigdy go nie prowokowałam...
"Ciebie też nie" - pomyślała z bólem.
- Dlaczego szlamy bywają takie wyszczekane? - spytał i wiedziała, że to pytanie retoryczne, więc nic nie mówiła. Łagodny ton głosu Dracona, nawet coraz cichszy zaczął ją przerażać. Nie mogła się nawet bronić, bo był silniejszy, a gdyby użyła jakiegoś wymyślnego przekleństwa, to dzięki Merlinowi sama pewnie odczułaby jego skutki. Poza tym zostawiła w gabinecie swoja różdżkę i nawet gdyby chciała cokolwiek zrobić, nic by nie zrobiła... Zebrało się jej na płacz, ale wiedziała, że nie może sobie nań pozwolić, bo to mogłoby tylko zirytować Dracona. Po kolejnym "rozbierz się" zaczęła powoli rozpinać szatę. Mimo, że Malfoy działał na nią fizycznie, była w takim stanie emocjonalno-psychicznym, że myśl o seksie napawała ją odrazą. Przymknęła oczy, starając się nie myśleć o tym co się dzieje.
Draco ze znudzeniem przyglądał się Hermionie. Dziewczyna wyglądała jakby szła na ścięcie, a nie do łóżka z mężem. Bardzo wolno rozpinała niezliczoną ilość haftek przy szacie. Wyglądało to tak jakby miała nadzieję, że zanim dojdzie do ostatniej to Malfoy uśnie.
- Kochanie, nie spiesz się tak, bo pomyślę, że o niczym innym nie myślałaś prze cały dzień. - Gdyby za ironie przyznawali nagrody Draco na pewno znalazły się wśród nagrodzonych.
Hermiona nic nie odpowiedziała, tylko jeszcze bardziej spuściła głowę i, jeśli było to możliwe, rozbierała się coraz wolniej.
- Chyba ci pomogę.
- Nie, nie trzeba. - W głosie kobiety brzmiała panika.
- No jak to, miałbym nie pomóc własnej żonie? Który to już dzisiaj raz? Drugi? Trzeci?
Draco odstawił szklankę na stolik, zszedł z łóżka i zbliżył się do Hermiony. Uwielbiał kiedy się go bała. Jak on to uwielbiał
Tak jak przy "wyszczekanych szlamach", Hermiona wiedziała, że jej mąż nie oczekuje żadnej odpowiedzi. Zresztą po chwili dodał:
- Zależy jak liczyć, ale chyba drugi, a mówią, że do trzech razy sztuka - uśmiechnął się wrednie, a zarazem dziwnie rozbrajająco. Miał typowy urok zimnego drania, na który łapie się tak wiele naiwnych kobiet, wierzących w to, że mogą zmienić na lepsze mężczyznę, którego uwielbiają.
- Jednak ci pomogę - dodał z mieszanką irytacji i rozbawienia po kolejnej minucie, podczas której czarownica rozpięła aż dwie następne haftki. Zauważył, że jej dłonie lekko drżą. Wstał, chwycił ją za ręce i przyciągnął do siebie. Zacisnęła zęby, żeby nie krzyknąć i podniosła wzrok. Uniósł jej brodę, natarczywie patrząc swojej przestraszonej i lekko zdezorientowanej żonie w oczy. Przesunął palcami po jej szyi aż do dekoltu, a potem do ostatniej rozpiętej haftki i gwałtownie szarpnął rozrywając materiał. Tym razem naprawdę cicho krzyknęła.
- Cii... - szepnął przykrywając jej usta palcem, a potem gwałtownie, niemal brutalnie, ją pocałował. Bardzo krótko. Otaksował spojrzeniem jej zwykły granatowy pulower i dżinsowe spodnie i lekko się skrzywił.
- Nie mogłabyś się lepiej ubierać? - Zapytał odsuwając się kawałek.
- Przecież jestem dobrze ubrana - Hermiona nie miała nic do zarzucenia swojemu strojowi. Może nie był to jedwab czy angora, ale dla niej materiał był odpowiedni.
- Istnieje różnica miedzy ubrana, a dobrze ubrana - Draco, któremu od najmłodszych lat wpajano zasady doboru stroju wraz z kodeksem Malfoyów, z pogardą patrzył na ładny, ale nie wyszukany strój żony.
- Zdejmij to i spal - oznajmił beznamiętnie.
- Draco, ja lubię tą bluzkę i te spodnie! - przy tej impertynenckiej uwadze Hermiona straciła całą pokorę.
- Możliwe, ale jako moja żona, będziesz ubierała się gustownie, ze smakiem i szykownie - kontynuował, mrużąc swoje stalowoszare oczy.
- Sugerujesz, że to nie jest gustowny strój? Nie będę palić swoich najlepszych ciuchów - stwierdziła buńczucznie i skrzyżowała ramiona na piersiach.
- Stawiamy się? - Draco uśmiechnął się złośliwie i szybko oraz sprawnie zdarł z niej sweterek i spodnie, po czym wrzucił je do pieca. Zaszokowana nie wiedziała co powiedzieć.
On też był zaszokowany.
- Ani jednej koronki, ani grama jedwabiu?! – zauważył, przyglądając się jej bieliźnie. Najwidoczniej na bal założyła jedyny w miarę szykowny i seksowny komplet jaki miała. Pokręcił z dezaprobatą głową. - Będę musiał cię ubrać od stóp do głów.
- Ubrać? A czy według ciebie ja jestem dzieckiem? - Hermiona starała się mówić bardzo spokojnie, tak by w żaden sposób nie obrazić Malfoya.
- Dzieckiem może nie, ale na ubraniach się nie znasz. Pensja nauczyciela nie jest aż tak niska byś nie miała co na siebie włożyć.
- Ja byłam ubrana, a o ile mnie wzrok nie myli, to i ty nie chodzisz na co dzień w jedwabiach.
- W jedwabiach może i nie, ale na żona nie będzie chodziła ubrana jak byle mugol, albo...
- Albo szlama? To chciałeś powiedzieć, prawda? W końcu tym dla ciebie byłam, jestem i będę.
- Nie przypisuj mi słów, których nie powiedziałem.
- Ale zamierzałaś powiedzieć.
- Nie liczą się zamiary, tylko czyny, a teraz się kładź.
- Nie chce się kochać.
- Bardzo mi to pochlebia, ale położenie się do łóżka, nie oznacza od razu seksu, chyba, że tobie tylko to się kojarzy - Draco uśmiechnął się sarkastycznie i pchnął Hermione na wielkie łoże.
Pisnęła i przykryła się kołdrą:
- Mówiłeś, że nie chodzi o seks - usta Hermiony wygięły się w podkówkę, a w oczach pojawiły się opór i złość.
- Och, kłamałem... - zrobił niewinną minę i delikatnie musnął ustami jej szyję, bawiąc się stanem jej ducha.
Wargi Hermiony zadrżały.
Ona naprawdę ma się ochotę rozpłakać - pomyślał z irytacją.
- Gran... Kobieto, czy ty nie znasz się na żartach? - spytał i położył się obok niej, przykrywając ja kołdrą.
Siąpnęła nosem i popatrzyła na niego nieufnie.
- Nie znam się na żartach Ślizgonów - odpowiedziała przytrzymując kołdrę pod brodą. Draco z pogarda spojrzał na kobietę leżąca koło niego.
- Na kości założycieli, ty dalej dzielisz wszystkich na Ślizgonów i inne domy? Nie wydaje ci się to nudne. Większość osób już z tego wyrosła, nie sądzisz? - drwiąco uniósł brew.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi - na obliczu czarownicy pojawił się lekki dąs.
- Nie rozumiem - Draco z irytacja zaczął przedrzeźniać Hermionę. - Wydaje mi się, że ty niczego nie rozumiesz. Nie jesteśmy już uczniami, nie ma podziału na Gryfon i Ślizgon.
- Przecież sam tak robisz. Zawsze bronisz Ślizgonów. Robisz tak dlatego, że sam jesteś ze Slytherinu.
- Nie. Robię tak dlatego, że wszyscy inni uważają, że każdy uczeń, który dostał się do Domu Węża, musi być zły. A teraz albo się ze mną kochasz, albo idziesz spać. I dla jasności jest to jedyny raz, kiedy masz taki wybór, więc wykorzystaj go dobrze.
- Dobranoc - oznajmiła pospiesznie Hermiona i zwinęła się w kłębek przytrzymując kołdrę i trzymając się jak najdalej od swojego męża.
- Miłych koszmarów - Draco wykrzywił się w sarkastycznym uśmiechu i odwrócił się tyłem do czarownicy. Z niewiadomych przyczyn zrobiło się jej dziwnie przykro i zadrżała, mimo, że nie było zimno pod ciepłym nakryciem. Zdecydowanie bardziej wolałaby, żeby dalej się z nią droczył, niż okazał taką obojętność.
- Na wzajem - pisnęła, zła na siebie, że jej głos nie zabrzmiał ostrzej. Malfoy przeciągnął na swoją stronę większą część kołdry i Hermiona była zmuszona się do niego przysunąć. Musiała się przytulić do jego pleców. Draco sięgnął dłonią za siebie i chwycił rękę swojej żony, zmuszając żeby go objęła. Chciała zabrać rękę, tak dla przekory, ale delikatnie bawił się jej palcami, co było strasznie miłe, więc przytuliła się mocniej i zamknęła oczy. Pomyślała, że mimo wszystko, Malfoy nie jest wcale okrutnym mężem, jak mógłby być, i po raz tysięczny tego dnia życzyła martwemu od setek lat Merlinowi, żeby się udławił własną różdżką.

* Turecki Czarnoksiężnik – tu nazwa mocnego czarodziejskiego drinka; 100 gram Ognistej Whisky; 100 gram Rumu Czarciego (jest mniej aromatyczny niż rum mugolski, za to mocniejszy i bardziej rozgrzewający), 200 gram lekkiego pół wytrawnego wina, najlepiej greckiego; należy pić mieszany, nie wstrząśnięty z dwiema do czterech kostek lodu.

Ten post był edytowany przez Kitiara: 14.01.2006 15:07


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
AtA_VH
post 14.01.2006 15:25
Post #127 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 26
Dołączył: 19.11.2004
Skąd: Zielona Dziura^^




Ah... Może się powtórzę, ale trudno - strasznie sie cieszę, ża Nag wróciła, a ty zaczęłaś pracę nad tym fickiem.

Ten odcinek jest po prostu mrr. Draco-brutal, Draco-arystokrata i Draco-niemalże-wyrozumiały w jednym. Jako dziewczę mające obsesję na punkcie Dracona jestem z tego powodu bardzo, bardzo szczęśliwa (;.

"Nawzajem" pisze się razem, poza tym chyba nie ma większych błędów... Chociaż nie, coś mi mignęło na początku, ale nie mogę teraz znaleźć. Ogólnie rzecz biorąc - po prostu cudownie, że praca nad tym fickiem została wznowiona.

Atuś


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
hermionka_7
post 14.01.2006 15:56
Post #128 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 20
Dołączył: 01.01.2006
Skąd: Zabrze




no to się doczekałam...
wchodzę na forum, a tu co???? kolejny part jednego z mioch ulubionych ficków!! biggrin.gif trochę sobie poczekałam, ale warto było wink2.gif
czekolada.gif na zachętę - czekam z niecierpliwością na kolejny part!!
czemu takie krótkie? nie mam w zwyczaju wytykać komuś błędów, tym bardziej, że gdybym to zrobiła, Kit i Nag mogłyby się obrazić laugh.gif i co by ze mną było?! nie doczekałabym się kolejnego parta Waszych ficków!!!! biggrin.gif
jeszcze raz landrynki.gif czekolada.gif krowki.gif nutella.gif zelka1.gif zelka2.gif laugh.gif


--------------------
user posted image user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Hito
post 14.01.2006 21:09
Post #129 

Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław

Płeć: Mężczyzna



Przyznaję, że jest to pierwszy part tego fica, który przeczytałem w całości, ale mimo to... Chyba już wiem, dlaczego nie lubię pairingu Hermiona/Draco.
Pasowałoby zapoznać się z całością Pierwszego Razu, by go oceniać, ale nie wiem, czy znajdę w sobie do tego chęć. Zobaczymy.

Aha, literówek czy ortografów nie zauważyłem, od tej strony nie mam nic do zarzucenia.


--------------------
Mój nowy fic

One in Fire Two in Blood
Three in Storm Four in Flood
Five in Anger Six in Hate
Seven Fear Evil Eight
Nine in Sorrow Ten in Pain
Eleven Death Twelve Life Again
Thirteen Steps to the Dark Man’s Door
Won’t be turning back no more
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kid_Of_The_Darkness
post 15.01.2006 00:44
Post #130 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 11.12.2005
Skąd: Z miejsca owianego tajemnicą...




SUUUUUPER!! Poproszę o jeszcze!!


Pozdrawiam, uszczęśliwiona po przeczytaniu tego partu

Kid

Dla Was: zelka2.gif żelowy hipopotamik biggrin.gif


--------------------
"Zrodzeni tylko, czy stworzeni
by istniał ten, czy inny świat?.
Cudeńka pana nie z tej ziemi,
czy troche chemii i jej praw?
(...)Ludzie kim są?
Jeżeli są?(...)"
Nie znam autora, niestety..
.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Lord Dragon
post 15.01.2006 13:14
Post #131 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 3
Dołączył: 14.01.2006




Ja chce więcej , kiedy bęzie następna część .Już niemoge się doczekać . Obvy była najszybciej .
czekolada.gif na poprawe nastroju
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
MaryStebbins
post 17.01.2006 11:26
Post #132 

Szukający


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 460
Dołączył: 29.10.2005
Skąd: Mazowsze

Płeć: Kobieta



No. I to jest to. Tamta czesc mi sie nie podobala, tutaj widac, ze nastepny part jest cztery razy przemyslany, sprawdzony...Bardzo ladnie. Tak. Powtorze sie-to jest to. I ja poprosze wiecej podobnych...W tym parcie Draco tak idealnie odpowiada mojemy wyobrazeniu....Dzieki:)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tasha13
post 17.01.2006 17:12
Post #133 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 30
Dołączył: 25.08.2005
Skąd: Z Otchłani Ciemności

Płeć: Kobieta



Jupi!! Następny Part:-)
Bardzo fajny, znakomity rozdział, mam nadzieje, iż następne również takie będą
Nie mogę się doczekać na następną część !! tongue.gif Ja tu kiedyś na zawał padnę
Literówek ani innych błędów nie zauważyłam Piszcie szybciej... Bo na serio padnę przed kompem xD
Przeczytałam może w tym albo innym ff, że Kit uważa się za Znakomitą Pisarkę.... i tu ta osoba jest w błędzie... Ponieważ To my uważamy Kit za Doskonałą i Znakomitą Pisarkę!!... W ogóle Dziewczyny piszecie Znakomicie !!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
MaryStebbins
post 17.01.2006 20:36
Post #134 

Szukający


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 460
Dołączył: 29.10.2005
Skąd: Mazowsze

Płeć: Kobieta



Nie chce, zeby to wygladalo na nabijanie postow, ale musze sie jeszcze raz odezwac...Juz wiem, dlaczgo ta czesc tak strasznie mi sie podoba.: to jest dokladnie to, co zawsze chcialam przeczytac. Tak. Idealne. Prosze, nie kazcie nam tak dlugo czekac....mamy ferie...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
em
post 17.01.2006 20:52
Post #135 

ultimate ginger


Grupa: czysta krew..
Postów: 4676
Dołączył: 21.12.2004
Skąd: *kṛ'k

Płeć: buka



Kto ma ten ma Mary.

A samo opowiadanie raczej średnio przypadło mi do gustu. Nawet nie bardzo jestem w stanie powiedzieć dlaczego, ale jednak. Nic, zawsze mogę poczytać inne Wasze dziełka.


--------------------
all you knit is love!
każdy jest moderatorem swojego losu.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Fauna
post 17.01.2006 21:51
Post #136 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 80
Dołączył: 13.02.2004




Jupiiiiiii! Nowa część, ha ha ha biggrin.gif Bardzo mi się podobała, jak zwykle zresztą, jednak troszkę mi żal Hermiony cry.gif Nie dałyście jej żadnych szans w "walce" z Draco... Nawet porząnie odpyskować nie może, bo zaraz "trach!" i krew z nosa bucha, ech sad.gif Za scenę z Draco i Krumem piątka z wieeeeeeeelkim plusem (szóstka byłaby, gdyby Draco go jednak zabił, bo wtedy musiałby uciekać za morderstwo z Anglii, ale zabrałby oczywiście ze sobą Hermionę i tułaliby się tak razem po świecie, i szwędali, aż wreszcie... ekhem blush.gif chyba się troszkę zagalopowałam)! Piszcie dalej, niech wena będzie z wami!


--------------------
"Połowy z was nie poznałem i w połowie tak dobrze jak bym chciał. A mniej niż połowę chciałbym znać choć w połowie tak dobrze jak na to zasługują."
/Bilbo Baggins/

(\__/) This is Bunny. Copy Bunny into
(O.o ) your signature to help him
(> < ) on his way to world domination
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kara
post 18.01.2006 11:30
Post #137 

Absolwent Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 666
Dołączył: 12.11.2005
Skąd: 3miasto

Płeć: Kobieta



Bardzo fajne...To jest najlepsza część ze wszystkich...i cieszę się że wreszcie Draco pokazał że ma jakieś ludzkie uczucia...Weny życzę przede wszystkim...A właśnie Mary ja np. nie mam jeszcze ferii więc nie wychodź z takimi tekstami u mnie zaczynają się dopiero za 2 tygodnie...Literówek nie zauważyłam...Spoko oby tak dalej

Kara


--------------------
Luke I'm your father!!!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
MaryStebbins
post 19.01.2006 11:19
Post #138 

Szukający


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 460
Dołączył: 29.10.2005
Skąd: Mazowsze

Płeć: Kobieta



QUOTE(Kara @ 18.01.2006 11:30)
A właśnie Mary ja np. nie mam jeszcze ferii więc nie wychodź z takimi tekstami u mnie zaczynają się dopiero za 2 tygodnie


A czemu nie? Urazilam tym Twoje uczucia? Nie sadzisz, ze sie czepiasz? Czy to, że Twoje zaczynaja sie za dwa tygodnie, zmniejsza Twoją chęc do przeczytania następnego parta? Nie, doprawdy, nie rozumiem. blush.gif
Moderatorstwo przepraszam, za offtop.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kara
post 19.01.2006 14:51
Post #139 

Absolwent Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 666
Dołączył: 12.11.2005
Skąd: 3miasto

Płeć: Kobieta



QUOTE
Nie sadzisz, ze sie czepiasz? Czy to, że Twoje zaczynaja sie za dwa tygodnie, zmniejsza Twoją chęc do przeczytania następnego parta?

Oczywiście nie zmniejsza to mojej chęci do przeczytania następnego parta i masz rację...może za bardzo się czepiam...ale wiesz...może one jeszcze nie mają ferii więc ja nie naciskam i namawiam innych nie naciskajcie aż za bardzo to wymaga czasu pomysłu a niektórzy nie mają jeszcze wolnego...tylko o to mi chodziło...nie chciałam żebyś tak to odebrała...

Pozdrawiam

Kara


--------------------
Luke I'm your father!!!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
MaryStebbins
post 19.01.2006 19:22
Post #140 

Szukający


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 460
Dołączył: 29.10.2005
Skąd: Mazowsze

Płeć: Kobieta



Mnie tez zle odebralas tongue.gif Chodzilo mi o to, ze niektorzy maja ferie, wiec maja tez duzo wolnego czasu, ktory strasznei im sie przykrzy bez jakiegos dobrego opowiadania...Takze, prosbe ponawiam...
Pozdrawiam, Karo biggrin.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kara
post 19.01.2006 19:31
Post #141 

Absolwent Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 666
Dołączył: 12.11.2005
Skąd: 3miasto

Płeć: Kobieta



Dołączam się gorąco do tej prośby smile.gif
pozdrawiam Mary
PS:Może ty coś napiszesz?? biggrin.gif


--------------------
Luke I'm your father!!!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nagini
post 20.01.2006 22:19
Post #142 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 16
Dołączył: 28.06.2004




VIII

Hermiona obudziła się rano z dziwnym uczuciem. Coś było nie tak, czegoś jej brakowało. W łóżku było za wiele miejsca dla niej jednej. Przez chwilę leżała półprzytomna, balansując na cienkiej linii pomiędzy jawą i snem, aż wreszcie otworzyła oczy i rozejrzała się po sypialni. Była sama. Draco musiał już wyjść. Najwidoczniej zrobił to jakiś czas temu, bo jego strona łóżka była zimna. Kobieta spojrzała na zegarek i ze zdziwieniem odnotowała, że jest już godzina dziesiąta. Co prawda nie należała do rannych ptaszków, ale nigdy nie budziła się tak późno. Była pewna, że to wszystko przez ten ślub i spowodowane nim zamieszanie. Organizm po prostu odreagowywał. Przez tego przeklętego Merlina nie pamiętała nawet dokładnie, jaka jest dzisiaj data. Zaczęła rozglądać się po komnacie Malfoya, mając nadzieję, że zauważy gdzieś jakikolwiek kalendarz i krzyknęła z przerażenia. Na szafce koło łóżka stał magiczny kalendarz jej męża, a na nim zaznaczona była data szesnasty lutego. Następnego dnia miała zjawić się w Londynie i oddać sporą ilość pieniędzy. Pieniędzy, których nie miała.

***
Draco wpatrywał się w złoty płyn w kociołku Chang. Eliksir gojący wydawał się idealny i zapewne taki był. Oczywiście nie tak idealny, jak ten warzony przez niego, czy Severusa, zawsze jednak skuteczny. Nie uchodziło wątpliwości, że była dobra. Nie wiedział jednak, czy wystarczająco dobra, żeby nauczać przez pół roku jego przedmiotu. Cho miała spięte w koński ogon włosy, a na sobie czerwoną, obcisłą bluzkę i równie obcisłe czarne spodnie, co nieco rozpraszało jego uwagę, zwłaszcza, że w nocy nie miał okazji pozbyć się napięcia seksualnego. Nie miał pojęcia, dlaczego Granger tak na niego działa. Już ją przecież miał, nie powinien myśleć cały czas o tym, w jakich pozycjach najchętniej kochałby się ze swoją świeżo poślubioną małżonką. Nie ulegało wątpliwości, że najprawdopodobniej we wszystkich, no może poza tymi karkołomnymi...
Otrząsnął się, w czym wcale mu nie pomagał zgrabny, mały i jędrny, opięty czarnym sztruksem tyłeczek Chang, i zapytał najobojętniejszym tonem o skład i przyrządzanie Veritaserum na bazie mandragory i mniszka lekarskiego, a gdy odpowiedziała dobrze, spytał o zastosowanie krwi smoka, jadu kobry, o skład eliksiru rozweselającego, i tak dalej, i tym podobne. Chang znała odpowiedzi. Trochę go to zirytowało, ale nie dał nic po sobie poznać. Dziwiła go jedna rzecz. Skoro ta dziewczyna była tak ponętna, to czemu, patrząc na jej zgrabne ciało, cały czas miał ochotę wrócić do sypialni i poobracać Granger?
Stop, teraz panią Malfoy.
Jestem wiernym mężem, a to ci historia... - pomyślał z rozbawieniem i uśmiechnął się półgębkiem.
- Mogę wiedzieć, co cię tak rozbawiło, Draco? Może moja wiedza? - Chang uśmiechnęła się zalotnie. - A może coś innego? - podeszłą do niego bardzo blisko. Zbyt blisko. - Nie wyglądasz na najszczęśliwszego małżonka - jej głos był cichy, a ręce złożyła na piersi, wpatrując się w mężczyznę krytycznie.
Draco spoważniał, ale nie przerywał przemowy czarownicy. Naprawdę chciał usłyszeć, co ma do powiedzenia.
- Nie dziwię się, Granger musi być wyjątkowo aseksualna i zimna, w końcu dopiero czternastego o północy straciła cnotę. Aż się dziwię, że do tego doszło i to z tobą –zawiesiła teatralnie głos. Chang usiadła na biurku i uśmiechnęła się do mężczyzny. Wcale nie zamierzała ukrywać, że młody Malfoy bardzo jej się podoba i nie miałaby nic przeciwko romansowi z nim. Szczególnie gdyby utarła tym nosa tej nieznośnej Granger. Zwłaszcza gdyby tak się stało. Cho nie znosiła Hermiony od czasów szkolnych. Obwiniała dziewczynę, że to przez nią rozpadł się jej związek z Potterem. Jeśli te kilka spotkań można była nazwać jakimkolwiek związkiem. I nieważne, że, koniec końców, Harry Potter okazał się gejem, to i tak była wina tej szopiastej czarownicy.
- Pewnie musisz się teraz bardzo męczyć, Draco.
- W tej chwili, przepytuję cię z materiału teoretycznego. Nie jest to zbyt męczące, chyba, że dla ciebie – znacząco uniósł brew. - Na jutro, na tę godzinę chcę mieć uważony eliksir rozweselający, dwa silne antidota, które można przygotować w ciągu doby i podstawę do Veritaserum oraz eliksiru wieloskokowego - mówił bardzo spokojnie i chłodno. Niemałą satysfakcję sprawiła mu konsternacja na twarzy Cho. Nie miał zamiaru zdradzać Hermiony, przynajmniej nie teraz, ale dopiero, kiedy mu się znudzi. - Przykro mi, że tak dużo, ale nie mamy zbyt wiele czasu, a będziesz nauczała wszystkie lata, czyli także szósty i siódmy rok. Skoro to ciebie Snape zaprosił, to na pewno jesteś bardzo dobra z tego przedmiotu. Jakieś pytania? Tylko prosiłbym, żaby nie były zbyt osobiste – zdobył się na prawie ciepły uśmiech.
Chang nie dała po sobie poznać, jak bardzo się zawiodła, ale postanowiła być cierpliwa. Odwzajemniła uśmiech i Malfoy pomyślał, że potrafi być cholernie urocza.
- Nie. Mam nadzieję, że sobie poradzę. Najwyżej będę bardzo mało spała.
- Ja też, Cho. Wbrew pozorom, Hermiona nie jest wcale taka zimna – uśmiechnął się wrednie i tak szelmowsko, że Chang postawiła sobie za punkt honoru uwiedzenie Dracona, który, łopocząc szatami jak nowe wcielenie Severusa, wymaszerował z pracowni.
- Ale ja, drogi Draconie będę o wiele bardziej gorąca – szepnęła sama do siebie i zabrała się za wyszukiwanie składników potrzebnych do podstawy Veritaserum
Draco, wychodząc z pracowni, uśmiechnął się pod nosem. O tak, jego mała żoneczka wcale nie była zimna. Prawdę powiedziawszy, robiła się cholernie gorąca, szczególnie, gdy przestawała myśleć. Malfoy wolał nawet takie kobiety jak Hermiona niż to, co ofiarowała sobą Chang. Piękne ciało, zapewne świetna w łóżku...ale nic więcej. Żadnego dreszczyku emocji przy zdobywaniu. Zupełnie nic, niczym marny obiad podany na tacy. Draco wyszedł zza winkla i pierwsza osobą jaką zobaczył był Severus idący w przeciwnym kierunku niż on. Malfoy był najwidoczniej wyraźnie rozbawiony, bo Snape skrzywił się ironicznie, przystanął i zapytał:
- Co tak cię cieszy, małolacie?
- Umizgi Chang. Niezła z niej dupcia, ale nic poza tym. I strasznie szybka - Draco się roześmiał.
- Lepiej uważaj ze skokami w bok - złośliwy uśmiech Severusa sprawił, że szczery uśmiech Dracona nieco przybladł.
- Co masz na myśli? - spytał ostrożnie młodszy z czarodziejów, prawie całkiem już poważniejąc.
- Twoja żona nie może cię obrażać, bo to grozi niemiłymi konsekwencjami... Tyle wiem - Snape zawiesił teatralnie głos. - Mówią, że Merlin był narąbany w trzy dupy, gdy wymyślił ten kontrakt i nie radziłbym zdradzać Gran... ups... szanownej pani Malfoy, dopóki nie zapoznasz się ze wszystkimi materiałami na temat pułapek i niespodzianek tego małżeństwa... - Severus zdawał się zadowolony z efektu jego przemówienia.
Draco wyglądał jak rażony piorunem. O tym nie pomyślał.
- Radosnego miesiąca miodowego - dodał dyrektor i wyminął zaszokowanego Mistrza Eliksirów.
Draco zaklął szpetnie i ruszył w stronę własnych komnat. Musiał jak najszybciej porozmawiać z ojcem. Miał nadzieję, że ten dowiedział się już czegoś na temat tego całego bagna. Ta kobieta była, co prawda, dobra w łóżku, ale on nie znosił monogamii. Nie uszedł jednak zbyt daleko, gdyż po kilku krokach natknął się właśnie na tę kobietę.
Do diabła taki duży zamek, a tu nawet korytarza nie można przejść bez bliskich spotkań - pomyślał, patrząc na Hermionę.
- Ja...Draco... czy moglibyśmy gdzieś porozmawiać? Tak spokojnie.
- Spokojnie możesz porozmawiać teraz. Nie widzę przeszkód.. Przecież cię nie pogryzę - jednak cichemu i miłemu głosowi przeczył wyraz oczu Malfoya.
- To może porozmawiamy później, bo widzę, że w tej chwili jesteś zdenerwowany - odrzekła łagodnie, nie chcąc go drażnić.
- Nie jestem zdenerwowany, ale zaraz zdenerwuję się twoimi insynuacjami, Gran... Hermiono - ostatni wyraz powiedział z niesmakiem na twarzy. Zarumieniła się lekko i poczuła smutek. Potrafił sprawić jej ból, nawet wymawiając jej imię. Potrząsnęła głową i po prostu go wyminęła, a raczej próbowała wyminąć, bo złapał ją za rękę.
- Niech cię nie obchodzi, co myślę i czuję, bo to moja sprawa i jeżeli mówię ci, że możesz teraz ze mną spokojnie porozmawiać, to możesz - jego głos przypominał prawie syk. - Więc, o co chodzi? - spytał niewinnie, ale jego uśmiech przypominał grymas przebiegłej kobry.
- Nie chcę rozmawiać na korytarzu. Możemy przejść do jakiejś pustej klasy? - spytała jego żona, rezygnując z prób przekonywania go, że lepiej byłoby przeprowadzić konwersację w innym terminie.
- Ależ oczywiście, twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - Draco z ironią skłonił się przed Hermioną i poprowadził ją do jednej z pustych klas, znajdujących się w lochach.
- No, to czego chcesz? - zapytał, zamykając za nią drzwi.
- Muszę jutro znaleźć się w Londynie. Ja... jestem pewna, że potrzebuje twojej zgody więc..
- Więc przyszłaś mnie prosić, bym łaskawie ci jej udzielił. A co ja z tego będę miał?
Potrząsnęła głową ze zmartwieniem. Nie mogła przyzwyczaić się do jego egoizmu, chociaż wiedziała, że jest niepoprawnym snobem i sobkiem.
- Naprawdę nie mam siły się z tobą przekomarzać. Dlaczego nie możesz rozmawiać jak dorosły człowiek, tylko jak rozpieszczony nastolatek?
Draco w zadumie wydął usta:
- Bo mi wolno - odrzekł z miną filozofa, nie dając po sobie poznać, że spokojne i naprawdę grzeczne pytanie Hermiony go zaskoczyło.
- Nie kwestionuję tego, że ci wolno. Pytam tylko, czy wiecznie musisz prowadzić jakieś gierki i czy nie możesz być, chociaż raz naprawdę poważny. Skoro cię proszę, to mi zależy; nie palę się do tego, żeby cię o cokolwiek błagać. Poza tym, doskonale wiesz, że będziesz miał to, czego sobie zażyczysz, bo ja muszę być ci posłuszna, więc, po co mnie upokarzasz szczeniackimi zagraniami? - Była zdziwiona własna odwagą i tym, że jej głos jest stanowczy. Popatrzyła na niego uważnie, jakby w obliczu męża szukała odpowiedzi, ale zobaczyła tylko znudzony uśmiech i przymknięte ironicznie oczy.
Draco nie zamierzał okazywać tego, co czuł, a czuł się nader dziwnie. W duchu musiał przyznać, że wypowiedź Hermiony była nad wyraz logiczna. Po co były mu te "gierki"? Wpieprzył się w kontrakt Merlina właśnie przez nie. Po cholerę całe życie się bawił? Insynuacje, zakłady, "wojny podjazdowe"... Naprawdę czasami zachowywał się jak duże dziecko, które nie potrafi wyrosnąć z fazy zabaw. Jakby życie było grą. Ale ona nie musiała tego wiedzieć. Nie musiała wiedzieć, że jej pytanie dało mu do myślenia. Zresztą, młody Malfoy tak bardzo był przyzwyczajony do wygody i szczeniackich wybryków, oraz właśnie owych "gierek", o których mówiła Hermiona, że bardzo szybko przeszła mu refleksyjna zaduma nad własnym postępowaniem. W ciągu kilku sekund.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie, droga małżonko - wyszeptała z jadowitą słodyczą. - Zdaje się, że pytałem, co z tego będę miał. Czekam więc na odpowiedź.
Nie wiedziała czy ma się zasmucić, zdenerwować, czy po prostu psychicznie załamać, albo dać sobie spokój z wyjazdem i machnąć ręką. Doskonale jednak wiedziała, że to ostatnie wyjście jest wykluczone. Ukryła twarz w dłoniach, po czym spojrzała smętnie na swojego męża.
- Zdaje się, że jestem od ciebie całkowicie zależna i będziesz miał zawsze to, czego zechcesz, nawet ubierać się będę musiała tak, jak tego sobie życzysz, więc uważam twoje pytanie za niestosowne i po prostu złośliwe - postanowiła nie dać za wygraną. Skoro chciał się bawić, to postanowiła się z nim trochę podroczyć, pokorę odkładając na bok.
- Aha. Znowu się stawiamy - ku jej zdziwieniu nawet minimalnie się nie zdenerwował. Wydawał się nawet rozbawiony i zadowolony. Podobało mu się to w Hermionie. Że, mimo iż się go bała, potrafiła zachować się z pewnością siebie i stanowczością.
- Nie. Oczekuję po prostu minimum szacunku, a nie takiego.. byle jakiego traktowania - złożyła ręce na piersi i czekała na to, co powie jej mąż. Wiedziała, że trochę ryzykuje. Malfoy był nieobliczalny, nauczyła się już jednak, że nawet jego nieobliczalność ma swoje granice. Chociaż niczego nie mogła być pewna.
Draco nie lubił, gdy ktoś prawił mu kazania, albo czegokolwiek od niego wymagał, czy też oczekiwał. Skrzywił się lekko, a po chwili namysłu powiedział:
- Ach tak? Dobrze, więc nie będę pytał, co zamierzasz mi dać w zamian za pozwolenie. Pozwolisz, kochanie, że sam ustalę... cenę - uśmiechnął się tak jadowicie, że przegrałby z nim nawet bazyliszek. Pogłaskał ją delikatnie po policzku, co wcale jej nie uspokoiło. Oczekiwała na jakieś niemiłe słowo. Na kolejny cios. Nie myślała jednak, że będzie on tak dotkliwy. Pochylił się nad nią.
- Więc... - szepnął jej prosto do ucha. - Uklęknij przede mną i pokaż mi jak bardzo mnie... kochasz - jego drwiący szept był jak uderzenie w twarz. Zamiast okazać jej chodź trochę zrozumienia, postanowił ją poniżyć. Jak zwykle zresztą. Zamknęła oczy i poczuła, że się rumieni. Była zarazem rozżalona i zła.
- No więc? - bawił się kosmykiem jej włosów. Strąciła jego dłoń; tak agresywnie, że się zdziwił, dlatego nie zareagował w żaden sposób, jedynie na nią patrzył.
- Tak, jak ty, nie prosiłam się o to małżeństwo, Draco - powiedziała, starając się aby jej głos nie zadrżał i z ulgą stwierdziła, że udało jej się nad sobą zapanować. - Ale ja w przeciwieństwie do ciebie, szanuję cię i cię nie upokarzam - zacisnęła zęby.
- Tylko dlatego, że nie możesz ze względy na kontrakt - zakpił Malfoy, który bardzo szybko odzyskał zupełną pewność siebie.
Potrząsnęła głową, tak mocno, że wszystkie jej włosy aż się nastroszyły.
- Nie, panie Malfoy - warknęła. - Nigdy cię nie obrażałam, nawet gdy byliśmy dziećmi, to ty obrażałeś mnie. A teraz szanuję cię, jako swojego męża, chociaż nie prosiłam o zaszczyt zostania twoja żoną, ty jednak nie potrafisz odwzajemnić się tym samym.
- Właśnie, zaszczyt, moja droga. Powinnaś się czuć zaszczycona, będąc w naszej rodzinie - w jego oczach zabłysło złośliwe rozbawienie. - Zwłaszcza, że jesteś szlamą.
Aż tak bolesnych słów się jednak nie spodziewała. Wybiegła pospiesznie z pustej sali, jak najszybciej potrafiła. Nie chciała, żeby widział jej łzy. Nie teraz, ani nigdy więcej.
Hermiona pobiegła do swego gabinetu. Miała ochotę płakać, klnąc i niszczyć. Była jednocześnie zła, zdenerwowana i zrozpaczona. Od kilku dni w jej życiu panował okropny bałagan. Nic nie było uporządkowane. Kobieta czuła się jak na wariackiej karuzeli, które już nigdy się nie zatrzyma. A wszystko przez tego przeklętego Malfoya i Merlina. Jeden i drugi na „M”. Hermiona zaczęła się nawet zastanawiać, czy wszyscy ludzie, których imiona lub nazwiska zaczynają się na „M” są od urodzenia złośliwi i podli. Najwidoczniej tak.
- Och, niech to wszystko szlag jasny trafi! – Zaklęła i nie zastanawiając się nad tym, co robi, rzuciła kałamarzem, wypełnionym purpurowym atramentem, prosto w drzwi. Pech chciał, że w tym samym momencie drzwi te się otworzyły i stanął w nich jej mąż.
Draco miał o tyle szczęścia, że nie dostał w głowę, tylko w ramię. Był tak zaskoczony, że nawet nie poczuł bólu, a czerwony inkaust pokrył w ciągu dwóch sekund prawie całą jego piękną, czarną szatę, oraz szyję, twarz i dosyć dużo włosów po prawej stronie – tej, po której dostał kałamarzem. Hermiona nie wiedziała, co ma zrobić. Wszystko to wyglądało tak, jakby los się na nią uwziął i robił jej cały czas na złość. Z drugiej strony, Malfoy, umazany w czerwieni, wyglądał tak komicznie, że chciało się jej śmiać. W rezultacie wybuchła szczerym szlochem zmieszanym z histeryczną wesołością i mimo, że czuła się jak idiotka, nie mogła przestać płakać i śmiać się na przemian.
Draco obserwował ją z mieszanką zakłopotania i złości. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie zrobiła tego celowo i chciała wyżyć się na drzwiach. On przecież nawet nie zapukał. Patrzył jak Hermiona na przemian szlocha i śmieje się histerycznie, i pomyślał, że jej musi być teraz strasznie źle na duszy, poczuł nawet, że trochę mu jej żal.
-Następnym razem, jak ci się zachce rzucać kałamarzami, upewnij się, że są wypełnione zielonym atramentem – warknął, jednocześnie podając Hermionie chusteczkę.
W czasie gdy kobieta wycierała oczy, on próbował czarami wyczyścić siebie i szaty.
- To nic nie pomoże - usłyszał cichy głos. - ten Atrament nie schodzi za pomocą czarów.
- Tylko mi nie mów, że jest produkcji Weasleyów.
- Nie, po prostu wypisuje nim oceny, a wiesz, że uczniom przychodzą do głowy różne rzeczy i już nie raz rzucali czary na blankiet z ocenami.
Draco tylko jęknął i schował różdżkę, w tej sytuacji czary nie były w niczym pomocne.
- Ja nie chciałam, żeby...
- Gdybym sadził, że zrobiłaś to specjalnie, potrafiłbym się zrewanżować - Draco przerwał Hermionie. - Co do tego Londynu, to oczywiście jedź, jeśli musisz. Tylko pamiętaj, że mamy niewiele czasu na wdrożenie naszych zastępczyń, za niecałe dwa tygodnie opuszczamy Hogwart.
Skinęła głową.
- Wiem i bardzo ci dziękuję, to naprawdę dla mnie ważne – była zaskoczona jego decyzją i brakiem podejrzeń.
Malfoy miał przez ułamek sekundy ochotę przeprosić swoją żonę, za to jak podle ją potraktował i jak ją nazwał, ale ugryzł się w język. Przeprosiny nigdy nie były jego mocną stroną. Chyba, że ktoś przepraszał jego. W zamian za to powiedział:
- Lepiej oświeć mnie, jak mam się tego pozbyć – wskazał na siebie i na czerwone plamy.
- Ze skóry powinien zejść za pomocą mydła i wody, a z szaty... obawiam się, że po prostu trzeba będzie ją po mugolsku wyprać – uśmiechnęła się przepraszająco, na dnie duszy czuła jednak cichą satysfakcję, patrząc na męża.
Draco tylko prychnął pod nosem wychodząc.
- Wyprać, dobre mi, od czego są skrzaty?
Hermiona tylko ciężko westchnęła. Wiedziała, że nie ma sensu mówić o wykorzystywaniu biednych istot, bo ta batalia była z góry przegrana. I nie tylko dla tego, że czarodzieje byli przyzwyczajeni do takiego postępowania, ale dlatego, że same skrzaty oburzały się gdy ktoś chciał wynagrodzić im ich trud. Po kilku latach bezowocnej walki Hermiona musiała się poddać i zaakceptować ta sytuację. Zamiast tego postanowiła przygotować się do rozmowy z Mariettą Edgecombe.

***
Panna Edgecombe była pojętna, ale całe spotkanie psuł jej stosunek do świeżo upieczonej pani Malfoy. O ile Hermiona starała się był uprzejma i skupić się przedmiocie ich rozmowy – czyli zakresie materiału z Transmutacji dla wszystkich klas – o tyle Marietta nie wysilała się aż tak bardzo. Młodsza z czarownic musiała starać się udawać, że nie widzi pełnych pogardy uśmieszków i puszczać mimo uszu uszczypliwe, chociaż drobne uwagi oraz prychnięcia. Ponieważ miała za sobą niemiłe przeżycia, wcale nie było jej łatwo. Już po pierwszej półgodzinie, z planowanych trzech, zauważyła, że za mocno zaciska różdżkę w dłoni i zaczęła zaciskać co chwilę usta, żeby się nie zdenerwować.
Sytuacja się zmieniła, gdy Edgecombe z lepkim od miodu uśmiechem oznajmiła:
- Wiesz, Hermiono? Gdybyś sobie mocno spięła włosy, to wyglądałabyś już całkiem jak McGonagall.
W oczach pani Malfoy pojawił się niebezpieczny błysk.
- Dziękuję za komplement, była fantastyczną nauczycielką, sprawiedliwą i wymagającą, i, o ile pamiętam, brzydziła się donosicielstwem – Hermiona miała nadzieję, że jej uśmiech jest malfoyowski. Widocznie był, bo uśmieszek Marietty spełzł z jej oblicza, a ona sama pobladła ze złości.
- Myślisz, że jak złapałaś Malfoya na kontrakt, to ci wolno ze mnie kpić, głupia dziw... – panna Edgecombe nie zdążył dokończyć, bo różdżka Hermiony wbiła się w jej gardło.
- Lepiej zamilcz, zanim cię przeklnę tak, że przygoda z piątej klasy wyda ci się zabawna – powiedziała bardzo cicho, myśląc z przerażeniem, że upodabnia się do Malfoyów z każdą chwilą. Ale mało ją to obchodziło. Była wściekła na bezczelność Marietty. - A wiesz, że ja to potrafię. Tylko, że tym razem skutki będą widoczne dłużej niż kilka miesięcy.
- Oskarżę cię o napaść.
- Och, proszę bardzo, ciekawe tylko czy się odważysz. A teraz lepiej zejdź mi z oczu, to po pierwsze, a po drugie, dobrze ci radzę, lepiej odpowiednio się przygotuj do każdej lekcji, bo Snape nie jest taki pobłażliwy jak Dumbledore.
- Chętnie zejdę ci z oczu, bo nie przepadam za twoim towarzystwem, tylko co z tymi dwiema godzinami, które miałam jeszcze spędzić na nudnym wykładzie z zakresu materiału? – spytała Edgecombe, udając, że wcale się nie przestraszyła.
- To da się załatwić, zapraszam do biblioteki, jest tam piękny egzemplarz [i]Zakres materiału dla siedmiu poziomów nauczania w szkołach magicznych[i]. Skup się na tym, co jest wytłuszczone. Nie chce mi się dłużej strzępić języka dla kogoś, kto lekceważy wszystko co mówię – Hermiona zamknęła własny skrypt z najważniejszymi rzeczami, który miała zamiar dać swojej podopiecznej następnego dnia do przeczytania, podczas gdy jej nie będzie, ale była tak zła, że zmieniła zdanie.
- A co ten mało pobłażliwy Snape powie na to, że tak odwaliłaś robotę, co? – zakpiła Marietta.
Hermiona wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się pobłażliwie.
- Jeśli się poskarżysz, zgodnie z prawdą oznajmię mu, że wysłałam cię do biblioteki, ponieważ nie raczyłaś mnie uważnie słuchać. Nie jesteś uczennicą, ale dorosłą kobietą. Skoro dostałaś tę posadę, trzeba było odłożyć na bok uprzedzenie. Ja tak zrobiłam, ale jak widzisz do tanga trzeba dwojga, inaczej wszystko leży - pani Malfoy ruszyła do wyjścia. – Spotykamy się po jutrze po śniadaniu w tym samym miejscu, zobaczę ile wiesz na temat teorii w Transmutacji – wyszła i zamknęła cicho drzwi.



--------------------
ugryźć cie?
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kid_Of_The_Darkness
post 20.01.2006 23:26
Post #143 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 11.12.2005
Skąd: Z miejsca owianego tajemnicą...




Jestem pierwsza! Jupi! Podobało mi się, jak zwykle smile.gif.
Na razie relacje między Hermioną i Draco są dość łagodne - mam nadzieję, że to się zmieni <sadystyczny uśmieszek> tongue.gif
Trochę mało scen erotycznych w tej części.. szkoda blush.gif

Pozdrawiam, pełna podziwu

Kid


--------------------
"Zrodzeni tylko, czy stworzeni
by istniał ten, czy inny świat?.
Cudeńka pana nie z tej ziemi,
czy troche chemii i jej praw?
(...)Ludzie kim są?
Jeżeli są?(...)"
Nie znam autora, niestety..
.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
MaryStebbins
post 20.01.2006 23:51
Post #144 

Szukający


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 460
Dołączył: 29.10.2005
Skąd: Mazowsze

Płeć: Kobieta



Druga!
Wszystko byloby idealnie, gdyby nie Snape. Od poczatku owego opowiadania, probujecie mu nadac cechy dosc...mlodziezowe. To jest profanacja! biggrin.gif
Powaznie, on nie moze taki byc. Pogodzilam sie nawet z tym, ze jest homoseksualista(jak 3/4 bohaterow laugh.gif ), ale z wypowiedziami, ktore wkladacie w jego usta, bede walczyc mad.gif . Severus jest tajemniczy, zimny, nie moze zachowywac sie jak dobrotliwy wujek.
Reszta dalej trzyma swietny poziom, zaprezentowany w poprzednim parcie.

Zycze dalszych, podobnych napadow wena smile.gif
Pozdrawiam

P.S Karo, czyzby to sie odnosilo do mnie? Nie, ja chyba nie umiem pisac...Ale fakt, ze ostatnio nosze sie z zamiarem stworzenia nie tyle opowiadania, co wiersza...3maj kciuki tongue.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
em
post 21.01.2006 22:28
Post #145 

ultimate ginger


Grupa: czysta krew..
Postów: 4676
Dołączył: 21.12.2004
Skąd: *kṛ'k

Płeć: buka



QUOTE
Spotykamy się po jutrze po śniadaniu


Powinno być "pojutrze". Więcej błędów nie zauważyłam, może dlatego, że ich nie szukałam ;-) Generalnie, jest ładnie, zgrabnie i powabnie. Ta część podobała mi się bardziej niż poprzednie, sprawia wrażenie bardziej dopracowanej. Cieszę się, że kontynuujecie. Życzę weny :-)


--------------------
all you knit is love!
każdy jest moderatorem swojego losu.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
paulinka872
post 31.01.2006 16:50
Post #146 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 2
Dołączył: 29.12.2005




kiedy nowa czesc dodajcie nowa:)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kara
post 31.01.2006 17:55
Post #147 

Absolwent Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 666
Dołączył: 12.11.2005
Skąd: 3miasto

Płeć: Kobieta



bardzo fajny part... szczerze nie szukałam błędów w tym parcie... Ale ff bardzo mi się podoba jest taki... inny..

Kara

PS:
QUOTE
P.S Karo, czyzby to sie odnosilo do mnie? Nie, ja chyba nie umiem pisac...Ale fakt, ze ostatnio nosze sie z zamiarem stworzenia nie tyle opowiadania, co wiersza...3maj kciuki tongue.gif


Tak do Ciebie... to może cuś razem napiszemy??? Nie wiem... Dorc może zgodzi się być betą... hmmm... trzeba się nad tym poważnie zastanowic... (:


--------------------
Luke I'm your father!!!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Dorcas Ann Potter
post 31.01.2006 23:36
Post #148 

Ścigający


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 309
Dołączył: 14.06.2005




Kontakt masz w profilu [;
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kara
post 01.02.2006 09:51
Post #149 

Absolwent Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 666
Dołączył: 12.11.2005
Skąd: 3miasto

Płeć: Kobieta



Skontaktuję się z tobą... Nie ma obawy jak nie w sprawie bety to tak po prostu... i trzymam kciuki za twojego ficka...


--------------------
Luke I'm your father!!!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 01.02.2006 21:47
Post #150 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Oto nowy fragment ; )
Sprostowanie: Naguś siępomyliła i poprzedni rozdział, to rozdział "IX", a co za tym idzie ten jest "X"


IX

Draco Malfoy stał pod prysznicem i dawał upust swej złości. To czerwone cholerstwo wcale nie chciało zejść. Było tłuste i rozsmarowywało się po ciele i włosach. Mężczyzna miał wrażenie, że jego srebrno-blond pióra, nieoficjalny symbol każdego Malfoya, kurczą się w sobie i przewracają na druga stronę. Pierwszy raz w życiu zostały potraktowane czymś tak czerwonym... tak gryfońskim. Ten atrament był po prostu złośliwy.
Po czterdziestu minutach męki postanowił wyjść spod prysznica i mieć gdzieś to, czy ma czerwone smugi na policzku czy nie. Z włosów jakoś zeszło i miał nadzieję, że nie są zbyt różowe. Wytarł się ręcznikiem, który od razu obejrzał. Oczywiście zielony materiał już nie był taki zielony. Powiedział parę brzydkich wyrazów w przestrzeń i pozostawił ręcznik w koszu na pranie, aby mogły się nim zając skrzaty, zresztą, tak samo jak szatą. Spojrzał kontrolnie w lustro i skrzywił się, widząc, że ma jeszcze trochę „kolorków”. Włosy nie wyglądały już jednak tragicznie i doszedł do wniosku, że przy wieczornym myciu całkowicie doprowadzi się do porządku.
Wszedł całkiem nago do saloniku i ujrzał zaczytaną w czymś Hermionę.
- Czy ty aby nie miałaś do samego obiadu wdrażać panny Edgecombe w nasz system edukacyjny? – spytał ze zdziwieniem. Jego żona uniosła oczy znad lektury (zauważył tytuł, który przyprawił go o dreszcz odrazy i lekkiej grozy - „Rozważna i Romantyczna”) i od razu odwróciła wzrok.
- Chciałam spytać od czego są ręczniki? – spojrzała mu w oczy z dezaprobatą.
- Pierwsze primo, nie odpowiada się pytaniem na pytanie, drugie primo, od wycierania, trzecie primo, czy aż tak odrażający jestem? – uśmiechnął się złośliwie.
- Po pierwsze, Marietta nie chciała mnie słuchać, więc ma romans z biblioteką – pani Malfoy przewróciła oczami. – Po drugie, ręcznik można sobie też owinąć wokół bioder. Po trzecie, odrażający bywa w tobie tylko charakter, ale to i tak za wiele – odwzajemniła mu się wrednym uśmieszkiem i wróciła do lektury.
- Widzę, że wróciłaś do swej dawnej złośliwości. Nie boisz, się, że Merlinowi się to nie spodoba?
- To nie złośliwość, tylko szczerość, ale jeśli nie widzisz różnicy, to nie jest to moja wina.
- No tak zapomniałem, że ty we wszystkich aspektach jesteś niewinna.
- Przy tobie bardzo trudno zachować jakąkolwiek niewinność. -
Hermiona patrzyła Draconowi prosto w oczy, bynajmniej nie tylko dlatego, że była aż tak odważna. Malfoy dalej paradował tak jak go Pan Bóg stworzył.
- Taaak ja zawsze wiedziałem, że ty mnie umiesz docenić. Zmieniając temat, o której jutro wyjeżdżasz?
- Z samego rana, postaram się ciebie nie obudzić.
I tak się obudzę – pomyślał złośliwie. Nie miał zamiaru nie mieć pojęcia o tym, co jego małżonka robi sama w Londynie, ale ona nie musiała o tym wiedzieć
- Na jeden dzień będę miał cię z głowy, może pofigluję z Cho Chang? – na jego ustach wykwitł wredny uśmieszek, a właściciel uśmieszku wyjął czyste bokserki i zaczął je na siebie wkładać.
- Ależ proszę bardzo! – warknęła.
Wcale nie była zazdrosna. Co to, to nie, niech robi sobie, co tylko zechce i z kim zechce. To, co czuła, na pewno nie było zazdrością. Niestety, na myśl o tym, że Malfoy mógłby robić którąkolwiek z tych rzeczy, które robił z nią, razem z Cho Chang, zacisnęła lekko zęby.
Draco Malfoy NIC mnie nie obchodzi – pomyślała z mocą, próbując skupić się na czytaniu.
- Jesteśmy zazdrośni? – mężczyzna radośnie się wyszczerzył i usiadł obok swojej żony.
- Proszę cię, Malfoy - Hermiona spojrzała na męża jak na wariata. - Niby o kogo? O Chang?
- Chang, jak Chang, myślałem, że wolisz mężczyzn i będziesz zazdrosna o mnie...
- Oczywiście, drogi mężu, stanę się o ciebie zazdrosna, kiedy Severus zacznie nosić szatę wyszywaną w pufki i niuchacze.
Draco zaczął krztusić się ze śmiechu, bo sama myśl o tym, że postrach Hogwartu miałby założyć coś takiego była absurdalna. Ponadto bawił go też fakt, jak pięknie jego połowica wypierała się ukłucia zazdrości, które poczuła.
- Poczułaś się zazdrosna, Gran... Herm, nie ściemniaj – wyszczerzył się triumfalnie. – Może zrobimy to tu i teraz? – zalotnie ugryzł ją w płatek ucha i zaczął rozpinać guziczki jej bluzki.
- Ty naprawdę jesteś seksualnie niewyżyty... – Hermiona spróbowała się odsunąć, ale jej nie pozwolił.
- Naprawdę? – spytał ze złośliwym błyskiem w oku. – Ciekawe, które z nas głośniej krzyczy.
- Ty! – pospiesznie i bardzo głośno oznajmiła pani Malfoy, wzbudzając u swojego małżonka nowy wybuch radości.
Draco już miał odpowiedzieć na ten zarzut z odpowiednią dozą sarkazmu, gdy w pokoju rozległo się pukanie. Hermiona szybko zerwała się z fotela i ruszyła do drzwi, dziękując wszystkim bóstwom za ten ratunek. Gdy otworzyła ujrzała tam, ni mniej ni więcej, tylko pannę Chang.
- Jest Draco? - Zapytała Cho jednocześnie obrzucając Hermione spojrzeniem pełnym pogardy.
- Tak wejdź - Hermiona odsunęła się od drzwi, by Cho mogła wejść do salonu i zaczerwieniona zaczęła pospiesznie zapinać bluzkę, co Chang powitała pogardliwym wydęciem ust.
- Nie chcę żadnych odwiedzin, chyba, że to ty kochanie i zupełnie goła!- krzyknął Malfoy, słysząc słowo wejdź.
Jego żona uśmiechnęła się do Cho przepraszająco, jakby chciała powiedzieć „cały Draco” i skinęła na nią dłonią, ignorując protest męża.
- Przykro mi, ale twoje kochanie mnie wpuściło – Chang weszła do środka i bezwstydnie zlustrowała Malfoya, ubranego w same bokserki, od stóp do głów.
Draco uniósł brew.
- A możemy umówić się na rozmowę później? – mężczyzna wstał, wyminął gościa i podszedł do swojej małżonki, po czym bez skrępowania ponownie zaczął rozpinać jej bluzkę.
- Draco... – Hermiona stanowczo, ale delikatnie zdjęła jego ręce. – Porozmawiajcie sobie, ja poczytam w sypialni.
I tak będę cię dziś miał – pomyślał stanowczo Malfoy i z westchnieniem odwrócił się w kierunku Cho.
- Pozwolisz, że przy tobie się ubiorę – powiedział zupełnie niezrażony, po czym wyjął z szafy ściennej czystą koszulę i czarne, sztruksowe spodnie.
- Jeśli o mnie chodzi, wcale nie musisz tego robić – oznajmiła z pomrukiem czarnowłosa piękność, ale czarodziej całkowicie zignorował podtekst tej wypowiedzi.
- Nie wypada w negliżu przyjmować gości – oświadczył z grzecznym uśmiechem, zapinając spodnie. – Więc w czym mogę pomóc i czy życzysz sobie herbaty albo kawy, Cho?
Wyglądał tak fajnie, tak ponętnie, że naprawdę miała ochotę się na niego rzucić, gdy powoli zapinał guziki koszuli, patrząc jej w oczy.
- Chciałam się tylko zapytać o nasze jutrzejsze spotkanie, w końcu musisz mi tyle powiedzieć.
- A co tu jest do powiedzenia? Masz tylko pilnować, żeby ta banda imbecyli się nie pozabijała, i nie zniszczyła pracowni. Tyle chyba będziesz potrafiła zrobić. A co do jutra, to nie będzie mnie w zamku.
- Jak to? - Cho wyglądała na zmartwioną. Z detalami zaplanowała cały jutrzejszy dzień.
- Kobieto, ja dopiero co się ożeniłem, to jest mój miesiąc miodowy, a nie czas pracy.
Draco wypowiadając te słowa zastanawiał się, czy nikt go za kłamstwa nie przeklnie. Ale miło było zobaczyć zszokowaną Chang.
- To mam ważyć te eliksiry, o które prosiłeś czy nie? – spytała już całkiem chłodno, odkładając „podryw” na inny dzień, bo tak łatwo nie zamierzała zrezygnować.
- Oczywiście, Cho, tylko, że spojrzę na nie pojutrze. Jesteś dobra z materiału, inaczej Snape nie proponowałby ci tej posady – Malfoy był nad wyraz grzeczny i skrzętnie skrywał swoje rozbawienie. Podobało mu się to, że działa na ta dzierlatkę, ale jak na razie był zadowolony z małżonki, a ponadto Chang nie miała tego czegoś, co przykułoby jego uwagę. Uroda nie wystarczyła. Hermiona nie była aż tak ładna, a jednak... Na myśl o niej znowu poczuł wolę bożą.
– Do zobaczenia po jutrze, Cho, chyba że w czymś jeszcze mogę ci pomóc.
- Nie, to wszystko... Widzimy się za dwa dni – uśmiechnęła się, raczej zimno, i wyszła.

*
Hermiona nie podsłuchiwała. Podsłuchiwanie nie było godne Gryfonki. Gryfoni nie podsłuch..ą. Ona po prostu stała koło drzwi od sypialni i przypadkowo słuchała rozmowy Draco z Cho. I oczywiście nie była zazdrosna. Przecież nie czuła się tak naprawdę żona Dracona więc nie mogła być zazdrosna. Na wielkiego Godryka, kiedy ta krukońska poczwara sobie pójdzie? Stara pinda. A on miałby chociaż trochę przyzwoitości żeby się ubrać. No wreszcie to robi. Ale co tak długo to trwało? I dlaczego go nie będzie jutro w zamku? Gdzie się ta blond fretka będzie tłukła bez niej? A tak naprawdę, to co to ją obchodzi? Niech łazi gdzie tylko zechce.
Oczywiście Hermiona nie przyznawała się sama przed sobą do zazdrości. Ona po prostu tylko stała pod drzwiami. I szybciutko odsunęła się od tych drzwi, gdy tylko zrozumiała, że Cho już sobie idzie. W ekspresowym tempie otworzyła książkę w zaznaczonym miejscu i pośpiesznie usiadła na łóżku, niby to niesamowicie zaczytana. Tak, jak się spodziewała, Draco po kilku sekundach wszedł do sypialni. Nawet nie podniosła głowy.
- Skarbie – bardzo cicho powiedział jej małżonek. – Czy możesz odłożyć książkę? – pomyślał, że Hermiona jest strasznie słodka z tymi delikatnymi wypiekami, wskazującymi na to iż podsłuchiwała rozmowę. Nie zamierzał jednak zdradzać jej, że zna tą tajemnicę. Kobieta odłożyła lekturę na łóżko i popatrzyła całkowicie obojętnie na mężczyznę.
- Wiem, że nieładnie się dzisiaj wobec ciebie zachowałem, ale ty doskonale wiesz, że... parę rzeczy wychodzi nam całkiem nieźle – zachowywał się, co niebywałe, bardzo uprzejmie i grzecznie. - Więc może, skoro się ubrałem, ty mnie rozbierzesz, co?
- A...
- Postawie sprawę jasno - Malfoy przestał być miły. - Pójdziesz ze mną do łóżka i to od ciebie zależy czy będzie ci przyjemnie, czy nie.
- Dlaczego ja, przecież mógłbyś przespać się z Chang, ona tego chce.
- Ale ja tego nie chcę i to ty jesteś moją żoną, a nie ona. Zrozumiałaś?
Hermiona skinęła głową. Wiedziała, że prędzej czy później Draco zażąda spełnienia małżeńskich obowiązków. Miała nadzieję, że jednak nastąpi to znacznie później. Wiedziała, że za drugim razem też będzie czuła ból. I chociaż z jednej strony działał na nią fizycznie, z drugiej naprawdę wolałaby, żeby poczekał co najmniej jeszcze dwa dni.
- Po pierwsze, nie rób miny cierpiętnicy, po drugie to ciekawe skąd wiesz, że Chang chce się ze mną przespać...
- Wiesz? Kobiety zauważają takie rzeczy – wydęła usta.
- A zauważają, gdy mąż jest na nie niebotycznie napalony? – wymruczał, uśmiechając się do niej raczej drapieżnie i pochylając się nad nią, tak że poczuła jego oddech na szyi. – Zapewne tak, tylko uważają, że go trzeba trochę pomęczyć.
Nie odpowiedziała, starała się nie jęknąć, kiedy zaczął pieścić przez warstwę ubrania jej pierś. Cholera, nie chciał czuć się tak dobrze, kiedy ją dotykał. Nie chciała nic czuć, a jednak czuła. Potrafił być niesamowicie subtelny i zmysłowy. Delikatnie pocałował jej szyję i poczuła, że rozpina guziki jej bluzki. Odwzajemniła się tym samym, bo wiedziała, że on tego oczekuje, ale bała się - bała się, że będzie ją bolało i obawiała mu się o tym strachu powiedzieć. Na Merlina i wszystkie bóstwa pogańskie, mąż jest kimś z kim można naprawdę szczerze porozmawiać, a ona ze swoim nie mogła. Kiedy Draco poczuł, że jego żona zaczyna go rozbierać, uśmiechnął się do siebie.
- Ależ z ciebie potrafi być grzeczne i słodkie lwiątko – wyszeptał jej do ucha.
”Lwiątko” jedynie nie chce być zbyt mocno poturbowane i obolałe – pomyślała przekornie.
Malfoy przesunął językiem po wargach swej połowicy i tym razem Hermiona nie powstrzymała się od jęku. Był niesamowicie lubieżny. Jego język poznawał każdy zakamarek jej ust, wślizgując się w najdalsze zakątki. Oddała się słodkiej przyjemności, odwzajemniając pocałunki i cicho pojękując. Nienawidziła go i uwielbiała za to, co potrafił z nią zrobić. Draco nie był idiotą, czuł, że mimo chętnych pocałunków, Hermiona nie jest całkowicie rozluźniona. Tylko, co go to obchodziło? Gdy traciła cnotę też nie była. Zaklął w duchu i nieco się od niej odsunął.
- Co jest? – spytał niechętnie.
- Eee... nic - Hermiona nie chciała spojrzeć się na Dracona. Obawiała jego reakcji.
- Posłuchaj staram się być miły, bo jesteś moją żoną i należy ci się chociaż nikły szacunek. Sama go chciałaś.
- Ach tak, tylko, dlatego, że noszę teraz nazwisko „Malfoy”, należy mi się szacunek?! – czarownica zapomniała się i wybuchła. - To wiedz, że nazwisko "Granger" nie było wcale gorsze i wtedy też należało mnie szanować, ale ani ty, ani twoja pieprzona rodzina o tym nie pomy...
Hermiona nie dokończyła, tylko skuliła się, upadła na podłogę i zaczęła zwijać się z bólu. Merlin pokazał, co potrafi. Nie wiedziała, co jej jest, ale bardzo chciała, żeby to się skończyło. Miała wrażenie, że jej serce, żołądek i inne organy spala żywy ogień. Nie była w stanie nawet krzyknąć. Tym razem jednak Draco zareagował dużo szybciej.
- Hej, już w porządku, hej! Nie gniewam się, już dobrze – trochę się przestraszył. Przecież nie chciał mieć na sumieniu śmierci tej szla... kobiety.
Po twarzy Hermiony popłynęły łzy.
- Nic ci nie jest? – spytał, odgarniając jej włosy z twarzy. Nie odpowiedziała. Usilnie próbowała nie płakać. – Potrzebujesz czegoś?
- Pić – szepnęła.
Draco natychmiast przywołał karafkę z wodą i szklankę.
- I to o Malfoyach mówią, że są sadystami... – mruczał, jednocześnie pojąc Hermionę.
Kiedy tylko skończyła pić, delikatnie ułożył ją na łóżku i przykrył pledem. Była blada i miała dreszcze. Draco jeszcze nigdy nie widział jej w takim stanie. Ten atak, mimo że bezkrwawy, był o wiele silniejszy niż pierwszy. Najgorsze z tego wszystkiego było, że Draco w pewien, nie pojęty dla niego sposób, czuł się winny. A przecież to nie była jego winna. On nic złego nie zrobił. Był dla niej nawet dosyć miły, to ona zaczęła się wściekać. To przecież nie była jego wina... Prawda?
- Dziękuję – powiedziała bardzo cicho i spróbowała się uśmiechnąć. Wzruszył ramionami i zrobił najbardziej obojętna minę, jaką miał w zanadrzu. Jednocześnie poczuł jak jego serce dziwnie się kurczy. Nie miała mu za co dziękować. Przecież nie mógł pozwolić, żeby tak cierpiała. Zdębiał i przestraszył się własnych myśli. Nie mógł w tej chwili patrzeć na Hermionę. Taką bladą, bezbronną i wyczerpaną. Musiał na chwilę wyjść.
Od kiedy to ja nie mogę patrzeć na jej cierpienie? – pomyślał wyczarowując i sobie, i swojej żonie, mocną herbatę.
Do herbaty Hermiony dodał łagodny środek znieczulający i usypiający. Po tym co przeszła powinna porządnie odpocząć. Draco sam sobie próbował wmówić, że naprawdę nie robi tego w poczuciu winy. W końcu każdy człowiek by tak postąpił. Zapomniał tylko, że żaden Malfoy nie był jak każdy człowiek. Malfoyowie z reguły byli nieczułymi egoistami. Wyjątki jedynie potwierdzały regułę.
- Teraz powinnaś się przespać - powiedział podając jej herbatę.
- Ale ja muszę - Hermiona zaczęła mówić, ale pod spojrzeniem Dracona urwała w pół słowa. Miał rację, teraz powinna się przespać. Po kilku łykach herbaty poczuła się ociężała, ale też mniej obolała. Draco przytrzymał jej głowę, zmuszając ją, żeby wypiła jeszcze trochę. Prawie cały kubek. Sapnęła w proteście, kiedy poczuła, że już jej wystarczy i że za chwilę wypłynie na bezkresne morze snu.
Draco odstawił naczynie i ułożył ją jeszcze wygodniej, opatulając szczelnie ciepłym i mięciutkim kocem. Była całkowicie bezwładna i bezwolna. Po minucie spłata już głęboko i spokojnie jak niemowlę.

***

I znowu lustro trafił szlag - Pomyślał Severus gdy drzwi jego gabinetu otworzyły się bardzo gwałtownie a lustro wiszące na ścianie spadło z hukiem.
- Rozumiem, że tym gwałtownym wejściem chciałeś mi coś oznajmić.- Stwierdził nie siląc się nawet by spojrzeć na rozmówce. Zresztą nie musiał, w taki sposób do jego gabinetu wchodzili tylko Malfoyowie, nikt inny by się nie ośmielił.
- Jutro ja i Hermiona jedziemy do Londynu, pewnie wrócimy wieczorem. To po pierwsze, po drugie dowiedziałeś się czegoś na temat tego pieprzonego prawa?
- Po pierwsze nie wpadaj mi tu jak furia i nie rozpieprzaj lustra, tak samo jak twój szacowny tatuś. Po drugie, mało mnie obchodzi z kim i gdzie jeździsz, ja tylko chcę, żeby te dwie lafiryndy były dobrze przygotowane do ról nauczycielskich i naprawdę nie obchodzi mnie jak to zrobicie. Po trzecie, to chyba twój ojciec miał się dowiadywać wszystkiego na temat kontraktu, a nie ja – spokojny ton dyrektora i jego złośliwy uśmiech sprawiły, że Draco zgrzytną zębami.
- Reparo – warknął następnie, skierowując różdżkę na rozbite zwierciadło. Bez pytania otworzył karafkę z wyśmienitą magiczną Whisky, która stała na stoliku, po czym pociągnął prosto z gwinta.
- Możesz się poczęstować, nie krępuj się – zakpił Snape, krzyżując ręce na piersi i wbijając w młodzieńca przenikliwe i czarne jak noc spojrzenie.
- Jak chcesz to tam jest też szklanka, podobno kulturalni ludzie piją z niej.
- Podobno - warknął Draco i odłożył butelkę. - Co do tych dwóch to nie martw się, będą należycie przygotowane... co prawda mogą po drodze cierpieć, ale przygotowane będą.
- Mógłbyś podać szersza definicje słowa ucierpieć?.
- Ależ proszę cię bardzo. Jak moja szanowna żona nie wytrzyma to przeklnie je obie, a chyba pamiętasz, co zrobiła na piątym roku?
- NIC nie zrobiła – Severus wykrzywił się sarkastycznie. – Po prostu było to tajne zgromadzenie i osoba, która zdradziła resztę ucierpiała. Granger jedynie zabezpieczyła tych, którzy się spotykali. Edgecombe była sobie sama winna.
- No dobrze, chodziło mi o jej pomysłowość. I może w tedy nic nie zrobiła, ale teraz może zrobić. Ta cała Marietta traktuje ją chyba bez należytego szacunku i olewa wszystko, co mówi, dlatego Hermiona wysłała ją dziś do biblioteki, a Cho... – Draco nagle złośliwie zachichotał. – Normalnie mnie ta kobieta podrywa, a moja żona chyba jest zazdrosna. Więc pomyślałem, że nasze zastępczynie są potencjalnie zagrożone świętym gniewem nowo upieczonej pani Malfoy.
Severus prychnął pogardliwie i zupełnie, jak kulturalny człowiek, napił się za przykładem Dracona prosto z karafki.
- Nie obchodzi mnie to. Nawet kaleki są w stanie nauczać – powiedział wzruszając ramionami.
- Cóż za dbałość o kadrę nauczycielską – sarkastycznie stwierdził Draco.
- To nie kadra, jedynie zastępstwo – gładko odciął się Snape.
- I za to cię lubię – Draco się szczerze roześmiał.
- Pozwól, że nie odpowiem ci, iż darzę cię tym samym uczuciem – Snape skrzywił się pogardliwie.
- Oczywiście, doskonale wiem, że mnie kochasz – niebezpieczny błysk w czarnych oczach sprawił iż młodzieniec poprzestał na tym stwierdzeniu i więcej nie wysilał się na złośliwość. Spoważniał i odchrząknął. – No to jak jest z tym kontraktem? Dobrze wiem, że grzebałeś w tym bagnie.
- Jest tak jak mówiłem – wzruszył ramionami. – Żona nie może obrażać męża ani jego rodziny, bo ma to dla niej bolesne następstwa, mogące prowadzić do śmierci, jeżeli nie zostanie jej to wybaczone. Ale to chyba już wiesz. Nie może wyjeżdżać nigdzie bez zgody męża, ani opuszczać nocą sypialni bez zgody męża, wszystko to grozi sporym cierpieniem fizycznym. Jeżeli cię zdradzi, może nawet umrzeć. To wszystko, co wiem.
- Tego można się domyśleć – Malfoy zmarszczył nos.
- Jeśli chodzi o rozwód, to nic na ten temat nie znalazłem. Ale tym chyba powinien zajmować się twój rodziciel... Razem z tobą.
- A na temat nieszczęsnych frajerów pakujących się w taka sytuacje jest tam coś?
- Nie, znalazłem tylko odnośnik do księgi "Stulecia z Merlinem" Morgany Le Fey, ale jedyny egzemplarz znajduje się we Francuskim ministerstwie Magii.
- A, to nie jest tak źle. - Draco wyglądała na wielce uradowanego.
- Tylko mi nie mów, że opłacacie kogoś we Francji. Nie wystarczy, że większość urzędników siedzi u twojego ojca w kieszeni, to jeszcze płacicie zagranicę.
- Severusie nie obrażaj nas. Nie większość tylko wszyscy. A jak widzisz dofinansowując od czasu do czasu jakiegoś zagranicznego urzędnika można wiele zdziałać – bezczelny uśmiech Dracona wywołał u Snape’a zgrzytniecie zębami i pełne niesmaku cmokniecie. - No, co? Nie mów, że też byś tak byś nie chciał – Malfoy junior wydął wargi i zamrugał powiekami.
- Nie rób niewinnych min, Draco. Z niewinnością ci nie do twarzy. Wyglądasz idiotycznie – Severus się skrzywił. – A co ja bym chciał, a co nie chciał, to niech ciebie, synu ojca wazeliniarza i obłudnego bogacza, nie obchodzi.
- Jasne, ty jesteś chodzącą uczciwością – mina dyrektora tak ubawiła Mistrza Eliksirów, że nawet się nie obraził za epitety.
Severus prychnął.
- Nigdy nikomu nie właziłem tak głęboko w tyłek, jak ty, kiedy chcesz – stwierdził złośliwie. – Uświadomiłem ci tylko, że to cecha po ojcu. A przekonanie o tym, że każda kobieta jest tobą zachwycona i jesteś chodzącym ideałem, i doskonałością, masz także po mamie. Zobacz jak musisz być w sobie zadufany, skoro masz to z dwóch stron.
- Co to, kur*wa jest? Wykład dobrych obyczajów? – Malfoy zaczął się irytować. – Lepiej mi powiedz, czego dotyczy ten odnośnik do „Stulecia z Merlinem”. Może to tylko te same bzdety, które masz w tych papierzyskach,
Snape wydawał się uradowany tym, że zepsuł obecnemu Mistrzowi Eliksirów humor.
- Nie, raczej coś na temat tego, czy w ogóle jest możliwe rozwiązanie takiego związku. Nie zdziwiłbym się, gdyby nie było takiej możliwości – powiedział beztrosko.
- A ja bym się cholernie zdziwił Severusie, gdybyś chociaż raz nie był taki wredny!
- Przed poznaniem Malfoyów byłem miły i potulny.
- No widzisz jak my na ludzi dobrze działamy. A teraz skoro wymieniliśmy wszystkie uprzejmości, przestań udawać i powiedz co wiesz.
- A to, że gdybyś nie spał na Historii Magii to byś wiedział, że Margana napisała tę książkę na złość Merlinowi.
- To oni się znali? – spytał spokojnie Malfoy, a w oczach Snape’a pojawił się błysk politowania i grozy.
- Draco, przypomnij mi łaskawie, co ty miałeś z Historii?
- Dobre ściągi – niewinny uśmiech młodego czarodzieja spowodował, że Severus uniósł brwi.
- Ja naprawdę wierzę w to, że żartowałeś – oznajmił miękko.
- Skądże znowu, moje ściągi były idealne – Draco wyszczerzył się radośnie.
- Nie o tym mówiłem, a ty dobrze wiesz, o co chodzi - Snape pogroził mu palcem, jak zwykłemu uczniakowi.
- Nie ściemniaj, lepiej powiedz coś więcej o książce.
- Trochę szacunku, ta księga jest starsza od twojego rodu i ma dwa tomy – ofuknął nauczyciela dyrektor. – I nie ja tu ściemniam.
- A ty gotowy jesteś uwierzyć, że nie mam nawet podstaw z Historii Magii – zakpił Draco.
- To by było do ciebie bardzo podobne – Snape zawiesił efektywnie głos. – Morgana spisała tam różne ciekawe i niezbyt chlubne chwile z życia Merlina, co zajmuje pierwszy tom. Zdradziła też to, co wiedziała na temat działania różnych wymysłów Merlina, między innymi tego kontraktu. Uprzedzam jednak, tak samo jak autorka, że na pewno nie jest to wszystko. Znając jednak przebiegłość Le Fey, jeżeli istnieje możliwość rozwodu, ona o tym prawie na pewno napisała.
- Prawie na pewno. No toś mnie panie pocieszył - mruknął Draco i z ponurą miną skierował się w stronę drzwi.
Severus chciał już powiedzieć, że zawsze mogło być gorzej, ale w tej sytuacji byłoby to wysoce niewłaściwe. Miał tylko nadzieję, że żaden z Malfoyów nie wymyśli niczego głupiego. W końcu byli Ślizgonami i chociażby to obligowało ich do myślenia. Chyba.

***
O godzinie siódmej rano, dnia następnego, Hermiona Granger Malfoy wyszła z kominka w Dziurawym Kotle i poczuła się jak dwugłowa sklątka. Nielicznie zebrani goście wpatrywali się w nią, jak Hagrid w najnowsze ze swych maleństw. Tyle, że z dużo mniejszą czułością. No tak, mogła się tego domyśleć plotki roznosiły się lotem błyskawicy, a szczególnie te dotyczące Malfoyów. Teraz każdy czarodziej w Anglii wiedział już, że jedyny potomek tej rodziny ożenił się... i to z kim? Z osobą pochodzenia mugolskiego.
- Dzień dobry Tomie - Hermiona uśmiechnęła się do właściciela.
- Dzień dobry...Pani Malfoy.
Hermiona poczuła się jakby dostała w twarz. Tom zawsze mówił do niej po imieniu i myślała, ze ja lubi, a teraz... Pani Malfoy...
- Co takim służbowym tonem? – spytała, siląc się na beztroski uśmiech.
- A tak, sobie. Czego pani sobie życzy? – spytał oficjalnie z błyskiem złośliwości w oczach.
Miała zamiar odpowiedzieć, że chce wynająć pokój, spokojnie posiedzieć w nim do południa i udać się, tam gdzie musiała się udać, a potem wrócić po skromny bagaż. Najpierw jednak poprosiła o herbatę z dodatkiem rumu, bo było dosyć zimno.
- Proszę bardzo – powiedział Tom, stawiając przed nią duży kubek z zamówionym napojem. Zapłaciła sykla, ale czuła się coraz bardziej nieswojo. Słyszała szepty, czuła na sobie ciekawskie, pełne pogardy, lub złośliwe spojrzenia. Postanowiła nie przejmować się i upiła łyk pysznej herbaty. Już miała zamówić pokój, gdy Tom, fałszywie uprzejmym i niezbyt cichym głosem powiedział:
- Swoją drogą, pięknie sobie to wymyśliłaś. No cóż, zawsze byłaś mądra, widocznie jesteś też sprytna.
- O co ci chodzi? – Hermiona zamrugała ze zdziwienia, a po chwili zamarła. Jej twarz stężała w grymasie bólu i niedowierzania. Ludzka zawiść i złośliwość potrafiła zniszczyć każdą wieź. Nie mogła uwierzyć, że Tom myśli, iż ona sobie to zaplanowała. Nie mogła.
- Dziękuję za uprzejmą gościnę – powiedziała bardzo zimno. – Chyba nie zostanę. Do widzenia, Tom, i masz suty napiwek, godny Malfoya – rzuciła mu na bar ostatniego galeona jaki miała, po czym bardzo szybko wyszła. Zatrzymała się na chwilę przed wejściem i zamknęła oczy, ignorując nieprzyjemny, niemal fizyczny ból. Otarła cholerną łzę. Wcale jej nie było przykro, jedynie coś wpadło jej do oka. Cicho zaklęła i powoli ruszyła przed siebie. Wyglądało na to, że zamiast posiedzieć w cieple, będzie usiała pospacerować.
Nie minęła nawet minuta od wyjścia Hermiony, gdy przez ten sam kominek, do tego samego baru wszedł Draco. Od niechcenia otrzepał czarna pelerynę i spojrzał się na barowych gości w taki sposób, że oni przestali patrzeć na niego.
- No, no, no... - mruknął Tom. - Czyżby Malfoyowie zrobili sobie z mojego baru stacje docelową? Najpierw szanowna małżonka, teraz juniorek, ciekawe kto następny... Chyba zacznę pobierać opłaty.
- Ty się lepiej martw o to, żebyśmy my nie podnieśli opłat tobie. Jakbyś nie wiedział moja rodzina wykupiła plac na której stoi ta... wątpliwej sławy buda - syknął Draco, po czym skierował się na zaplecze. Nie mógł pozwolić sobie na to, by Hermiona zniknęła. Chciał wiedzieć, co też jego żonę sprowadza do Londynu, a to oznaczało, że się dowie, chociażby musiał stanąć na rzęsach, albo wymyślić tuzin nieznanych jeszcze zaklęć. Nie zdążył zrobić nawet trzech kroków, gdy Tom zapytał ze złośliwym uśmiechem, po co tam się wybiera, skoro jego połowica tuż przed jego pojawieniem się wyszła z Dziurawego Kotła. Malfoy warknął coś niezrozumiałego i obraźliwego, po czym prawie wybiegł na zewnątrz. Zdążył jeszcze ujrzeć, jak cynamonowy kożuszek Hermiony znika po prawej stronie za rogiem i postanowił zrobić to, co każdy szanujący się mąż zrobiły na jego miejscu. Zdecydował się śledzić swoją żonę.

Ten post był edytowany przez Kitiara: 11.04.2006 19:08


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

9 Strony « < 4 5 6 7 8 > » 
Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 16.05.2024 22:22