Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Misunderstood (zak)

Nadine
post 21.04.2003 18:26
Post #1 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 24
Dołączył: 10.04.2003
Skąd: Lublin

Płeć: Kobieta



Ok, umieszczam tego ficka. Chciałabym, żeby przeczytały go nowe osoby i jak najbardziej wyczerpująco oceniły. Nie chcę, żeby pojawiały sie takie komentarze, jakie były wszechobecne na poprzednim forum. Ten fock to moje pierwsze opowiadanie i niestety od czasu jego napisania cierpię na brak weny. Zaczynam już od tego wariować. Chce coś napisać a nie mogę..brrrr. No ale coź nie będę sie tutaj rozwodziła na temat moich flustracji wink.gif Nie zdziwię sie jeżli po przeczytaniu tego fficka najdzie was ochota na śmiech wink.gif

Misunderstood

Dziewczyna, która weszła do pokoju miała długie, sięgające ramion, jasnobrązowe włosy oraz duże, zielone oczy. Ubrana była w krótkie, czarne szorty i fioletową koszulkę bez rękawów. Mimo, iż wydawała się sympatyczna, było w niej coś niepokojącego. Udawała... bez wątpienia nie zachowywała się naturalnie. Nikt z obecnych w pomieszczeniu osób nie mógł tego jednak zauważyć. Nieznajoma była mistrzynią w swej sztuce. Szybko rozejrzała się po pokoju, jakby rozpoznając teren, po czym przywołała na usta swój najbardziej czarujący uśmiech. Mimo, iż wydawała się szczęśliwa, jej oczy pozostały czujne i zdecydowane...

Harry spojrzał w stronę drzwi. Stała w nich jakaś nieznajoma dziewczyna. Sprawiała wrażenie bardzo sympatycznej. Uśmiechnęła się, a on odwzajemnił ten uśmiech. Zaraz potem spostrzegł odznakę przypiętą do jej ubrania. Przedstawiała węża na zielonym tle. Nastrój chłopaka natychmiast się zmienił. Ślizgoni mieli najgorszą reputacje w szkole. Byli złośliwi, przebiegli i okrutni, jednak ta dziewczyna zupełnie nie pasowała do tego opisu.
-Potter, prof. McGonagall chce cię widzieć. Chodzi o jakieś sprawy organizacyjne związane z tegorocznymi rozgrywkami Quidditcha- powiedziała nieznajoma.
-A...tak już idę- odpowiedział i podążył za dziewczyną. Wstając napotkał piorunujący wzrok Rona, jednak nie zwrócił na to uwagi. Idąc w stronę boiska do gry , Harry i jego towarzyszka nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Szli w milczeniu. Kiedy zbliżali się do wyjścia, zza rogu wyłonił się Draco Malfoy.
-A któż to? Potter?- wycedził, po czym spojrzał na dziewczynę stojąca obok niego- Nadine, co ty do cholery wyprawiasz? Urządzasz sobie romantyczne spacerki z Potterem? Musimy pogadać...natychmiast- dodał widząc minę dziewczyny.
-Wybacz Draco, ale TERAZ jestem zajęta -odpowiedziała patrząc mu prosto w oczy. Nie była ani trochę zdenerwowana. Jej wzrok zdawał się doprowadzać Malfoy'a do szału.
-Słuchaj, swoich zdolności możesz sobie używać na kimś innym, ale nie na mnie. Nic mnie nie obchodzi to, że jesteś zajęta. Musze ci coś powiedzieć, bo najwyraźniej nie zrozumiałaś tego, o czym wcześniej rozmawialiśmy.
-NIE MAM TERAZ CZASU , rozumiesz? Spotkamy się wieczorem w dormitorium- mówiąc to, posłała Draconowi lodowate spojrzenie, po czym zaczęła schodzić ze schodów. Harry podążył za nią. Był ciekaw, o czym tak pilnie Malfoy chciał porozmawiać z ta dziewczyną i co miało oznaczać owe zdanie: "swoich zdolności możesz sobie używać na kimś innym". Jakich zdolności?
-Ee...Nadine nie musisz odprowadzać mnie na boisko. Dzięki, że mnie poinformowałaś o zebraniu.
-Nie ma za co- uśmiechnęła się- musiałam wrócić do zamku po odznakę (znasz przepisy), więc prof. McGonagall poprosiła mnie, żebym przy okazji zawołała ciebie- wyjaśniła dziewczyna.
- Zaraz, zaraz. Czyli ty też uczestniczysz w zebraniu?
- Jasne, gram na pozycji szukającego- powiedziała Nadine, posyłając Harry'emu słodki uśmiech. W tym momencie chłopak poczuł, nie wiedząc czemu, że w tym roku bardzo trudno będzie wygrać mecz ze Ślizgonami.








Draco siedział na kanapie przed kominkiem bezmyślnie wpatrując się w ogień. Było to jedyne miejsce w dormitorium, w którym można było się ogrzać. Rozmyślał o Nadine. Ośmieszyła go. Ośmieszyła i upokorzyła. Tak, i to przed kim? Przed jego największym wrogiem. Niech ją szlag! Jeszcze tego pożałuje! Nikt nigdy nie sprzeciwiał się Draconowi., nikt nie odważył się zaprotestować czy wyrazić odmienne zdanie kiedy on był w pobliżu. Ta dziewczyna była inna. Najwyraźniej za cel postawiła sobie wkurzanie Malfoy'a. W głębi serca wiedział jednak, że ona taka po prostu jest. Nie daje sobą pomiatać i jeżeli ma inne zdanie, mówi o tym otwarcie. Nienawidził jej, ale jednocześnie ta jej odmienność intrygowała go. Przerwał swoje rozmyślania, bowiem usłyszał dźwięk otwieranych drzwi.

Nadine weszła do dormitorium i pierwszą osoba, którą zobaczyła był Draco wygodnie rozłożony na kanapie przed kominkiem. Zdawał się na nią czekać.
- No więc? Udała się twoja randka z Potterem?- spytał ironicznym głosem.
- Przestań się zgrywać- odpowiedziała- miałam spotkanie związane z Quidditchem. Musieliśmy wszystko uzgodnić. Ty- spojrzała na Malfoy'a- oczywiście, nie zostałeś zaproszony, jako, że wyrzucono cię drużyny, kiedy zrobiłeś z siebie idiotę i nie złapałeś znicza, fruwającego nad twoim uchem- posłała mu jadowite spojrzenie. "Zaraz ja zabiję"- pomyślał Draco. Zerwał się z kanapy, podbiegł do dziewczyny, chwycił ją za rękę i mocno wykręcił.
- To był ostatni raz kiedy powiedziałaś do mnie cos takiego. Jasne? I nie waż się już nigdy więcej ośmieszać mnie przed Potterem. Rozumiesz?
Nadine nawet nie drgnęła. Zamiast tego posłała mu ironiczny uśmieszek.
- Bo co mi zrobisz? Wezwiesz na pomoc swojego niezawodnego tatusia albo naślesz na mnie Crayb'a i Goyl'a? Nie zapominaj o moich zdolnościach. Może chcesz, żebym ci je zademonstrowała?
Chłopak momentalnie puścił jej rękę.
- Myślisz, że jesteś sprytna, co? Ale ja nie jestem taki głupi jak myślisz. Wiem jaka naprawdę jesteś i co zamierzasz.
- Hmm...ciekawe. Więc co według ciebie zamierzam?
- To proste. Podoba ci się Potter. Grasz więc przed nim tą swoją żałosną rolę dziewczyny, która nie wiadomo dlaczego została przydzielona do Slytherinu. Jest przecież taka miła, sympatyczna i w ogóle fajna. Tiara chyba musiała się pomylić- powiedział Draco. Nadine milczała.
- Nie rozumiem co ty w nim widzisz- ciągnął dalej Malfoy- na świecie jest przecież tylu interesujących chłopaków- starał się sprawiać wrażenie jakby mówił to od niechcenia, jednak tak naprawdę bardzo zależało mu na szczerej odpowiedzi.
- To proste. Wszyscy faceci, których dotąd poznałam są za głupi, żeby zawracać sobie nimi głowę- powiedziała Nadine z przekąsem, patrząc wymownie w stronę Draca- jednak Harry jest inny, mądrzejszy. W tym momencie Malfoy zrobił się cały czerwony z wściekłości, zacisną ręce w pięści i już miał zamiar jej odpowiedzieć, kiedy przyszło mu coś do głowy. "Nie, nie zrobię jej tej satysfakcji. Gdybym się wkurzył wprawiłbym ja tylko w jeszcze większa radość". Powstrzymał się więc i powiedział:
- Ty chyba lubisz mnie denerwować. Niestety tym razem ci się to nie udało- mówiąc do wyszedł, pozostawiając dziewczynę samą.






-Harry, pogięło cię? Dobra, rozumiem, że musiałeś jej towarzyszyć aż na boisko, ale żeby się do niej uśmiechać? Co ty zwariowałeś? Przecież ta dziewczyna jest ze Slytherinu!- powiedział Ron z wyrzutem.
-Uspokój się i nie mów tak głośno. Wiem, że jest ze Slytherinu, ale nie zauważyłem jej odznaki, kiedy weszła do dormitorium. A poza tym ona jest...inna- odpowiedział Harry.
- Wiem, że jest inna. W końcu jest w tym samym domu co Malfoy. Pewnie jest taka jak on.
- Nie o to mi chodziło, Nadine jest inna niż wszyscy Ślizgoni.
- Nadine? Więc zdążyłeś już się z nią zaprzyjaźnić. No to fajnie- powiedział Ron z irytacją w głosie.
- Posłuchaj, kiedy zbliżaliśmy się do wyjścia spotkaliśmy Malfoy'a- Harry opowiedział przyjacielowi o spotkaniu dziewczyny i Dracona.
- Odezwała się tak do niego? Naprawdę?- najwyraźniej Ron był pod wrażeniem- chyba zaczynam ją lubić.
-A żebyś widział minę Draca- roześmiał się Harry. Nie powiedział jednak przyjacielowi o owym zdaniu, w którym Malfoy wspomniał cos o tajemniczych zdolnościach Nadine.


Był to dzień 1 grudnia. Śnieg pokrył białą zasłoną puchu cały zamek i tereny wokół niego.
W dormitorium Slytherinu panował straszny ziąb. Uczniowie zbijali się w małe grupki, mając nadzieję, że to ich chociaż trochę ogrzeje. Na kanapie przed kominkiem wraz z kilkoma innymi szczęściarzami siedziała Nadine. Była całkowicie pochłonięta lekturą grubej księgi. W tym momencie z sypialni chłopców wynurzyła się jakaś postać i skierowała prosto w stronę dziewczyny.
- Co mamy pierwsze?
- Hmm...niech pomyślę. Śniadanie?- odpowiedziała lekko znudzonym tonem nie odrywając wzroku od tomiska spoczywającego na jej kolanach.
- Pytałem na poważnie- odpowiedział chłopak spokojnym głosem. Przez głowę przemknęła mu myśl: "Nie daj się sprowokować".
- Nie wiem Draco, co ja jestem? Informacja? Nie masz swojego planu?- mówiąc to wstała i nie zaszczycając Malfoy'a ani jednym spojrzeniem wyszła z dormitorium.

Szła szybko w stronę Wielkiej Sali. Nie znosiła Ślizgonów, mimo, iż była do nich podobna, działali jej na nerwy. Zachowywali się tak głupio i dziecinnie. Ona natomiast była inna. Oprócz tego, iż posiadała takie zalety jak spryt i przebiegłość, cechowała ją także inteligencja, błyskotliwość i ambicja. Całkiem niedawno odkryła, że kiedy jest sama staje się zupełnie normalną, spokojniejszą i milszą osobą. Wystarczy jednak, ze wejdzie do dormitorium Slytherinu- od razu ujawniają się w niej jakieś drapieżne instynkty. Przed nią pojawiła się nagle jakaś postać. Nadine rozpoznała ją, ale nie zwróciła na to uwagi.
- Cześć- odezwała się Pansy- Idziesz na śniadanie? Ostrzegam cię, nie ma tam nikogo z naszego domu, tylko sami Gryffoni, Potter i ta jago paczka.
- Wiesz, jestem strasznie głodna, więc chyba zaryzykuję- odpowiedziała, nawet się nie zatrzymując. "Idiotka"- pomyślała o Pansy. Biorąc pod uwagę cechy charakteru te dwie dziewczyny powinny były się zaprzyjaźnić. Nadine jednak uważała ją za głupią gęś bez osobowości. Podobnie jak Malfoy Pansy często zasłaniała się swoją bogata rodzinką, co wzbudzało jawną litość dziewczyny.
- Cześć Nadine!- usłyszała czyjś głos. Odwróciła się, żeby zobaczyć kto to. Przy wejściu do Wielkiej Sali stali Ron i Harry.



Wyraz twarzy Nadine natychmiast się zmienił. Przybrała ona miły, sympatyczny wygląd. Pewnym siebie, wesołym krokiem i z uśmiechem na ustach dziewczyna ruszyła w stronę dwójki przyjaciół.
- Część wam- przywitała ich.
- Cześć- Harry uśmiechnął się do niej- E...to jest mój kolega...
- Ron- dokończyła Nadine- Tak wiem. Jesteście przecież najsławniejszymi osobami w szkole. Pod wpływem tego pochlebstwa przyjaciel Harry'ego posłał dziewczynie ciepły uśmiech.
"Podziałało- pomyślała- biedny Weasley, zawsze w cieniu Pottera. Wystarczyło powiedzieć mu byle jaki komplement, aby stał się milszy i bardziej cię polubił" W tym momencie w polu widzenia pojawił się Draco. Przechodząc obok Nadine nie powiedział nic, przybrał jednak pogardliwą pozę i wydał z siebie jakiś dziwny dźwięk, coś jakby prychnięcie.
- Kretyn- powiedziała odprowadzając go wzrokiem.
- Chyba za sobą nie przepadacie- odezwał się Ron- Właściwie to nie wiem, dlaczego jesteś w Slytherinie. Wydajesz się zupełnie inna niż ludzie z twojego domu.
- Często sama zastanawiałam się nad tym- odpowiedziała dziewczyna starając się przybrać wyraz zadumy na twarzy- To chyba ze względu na moją ambicję. Kurcze, tylko nie pomyślcie sobie, że jestem zarozumiała- mówiąc to uśmiechnęła się.
- No co ty- powiedział Harry- Słuchaj Nadine, dzisiaj wieczorem idziemy do Hagrida. Może e... wybrałabyś się z nami?- dodał niepewnie.
- Jasne, bardzo chętnie- zgodziła się, co wywołało zadowolenie na twarzy Pottera- Sorry, ale muszę już iść. Spotkamy się dzisiaj po lekcjach przy wyjściu z zamku. OK.?
- OK- odpowiedzieli chórem obaj przyjaciele. Nadine posłała im ostatni uśmiech po czym odeszła w stronę stołu Slytherinu.
- No to ja już wiem, co tu się święci- powiedział Ron szelmowsko.
- Przestań dobra?- Harry wydawał się nieco zdenerwowany- Ona jest po prostu fajną dziewczyną. Pomyślałem, że dobrze byłoby ją poznać lepiej.
- Dobra, dobra- ja już wiem swoje- powiedział jego przyjaciel pod nosem.


Idąc w stronę stołu Nadine nie mogła powstrzymać uśmiechu, który wypłyną na jej twarz. Wszystko poszło jak z płatka. Weasley zadawał dokładnie te pytania, na które z góry przygotowała sobie odpowiedzi. Jej zadowolenie nie mogło ujść uwagi Draca. Z braku miejsca musiała usiąść naprzeciwko niego.
- Można wiedzieć cóż cię tak ucieszyło?- zapytał- Czyżby Potter zaprosił cię na PRAWDZIWĄ randkę?
- Coś w tym rodzaju. I wiesz co? Możesz sobie oszczędzić takich głupich numerów, jak przy wejściu do Wielkiej Sali. Albo nie. Tak naprawdę ułatwiłeś mi sprawę, więc możesz częściej robić takie dziecinne rzeczy. Draco poczerwieniał.
- A gdzież to się wybieracie, jeżeli można wiedzieć?- zapytał z udawana uprzejmością.
- Nie twoja sprawa. A właściwie dlaczego cię to tak interesuje? Czyżbyś był zazdrosny, Dracusiu?- zasyczała
- Ja? Mianowicie o co? Bo chyba nie o ciebie?- wybuchnął śmiechem- Masz za wysokie mniemanie o sobie.
- Nie wydaje mi się- mówiąc to Nadine wstała od stołu- A teraz wybacz, ale za pięć minut mamy transmutację... z Gryffonami- dodała, po czym wyszła z sali.





Harry, Ron i Hermiona pojawili się punktualnie o szóstej przy wyjściu z zamku. Nadine już na nich czekała. Po wstępnym przywitaniu cała czwórka ruszyła w stronę chatki Hagrida. Jednak rozmowa jakoś się nie kleiła. "Wymyśl coś do cholery"- myślała gorączkowo Nadine.
Pierwszy raz w życiu nie wiedziała co powiedzieć. Syknęła ze zniecierpliwienia. "Eureka! Już wiem"- przeleciała jej przez głowę myśl szybka niczym błyskawica.
- Harry, słyszałam, że znasz mowę węży. Może powiesz mi o tym coś więcej? No wiesz, jak to się dzieje, że możesz porozumiewać się z tymi zwierzętami, skąd się o tym dowiedziałeś itp.- zapytała, usiłując sprawić, by na jej twarzy rysowała się błagalna prośba. Chłopak widząc to zaczął szczegółowo opowiadać, o tym jak uwolnił wielkiego boa z klatki w zoo, jak pokonał bazyliszka w komnacie tajemnic itd. Od czasu do czasu przerywał mu Ron, wtrącając jakieś śmieszne komentarze i sprawiając, że wszyscy wybuchali śmiechem. To sprawiło, że nastrój momentalnie się poprawił. Gawędząc wesoło stanęli przed chatką. Hermiona zapukała, a po chwili drzwi otworzył im wielki, swojsko wyglądający mężczyzna.
- Witajcie- przywitał ich- A kogóż to przyprowadziliście ze sobą?- zapytał patrząc w stronę Nadine. W chwilę potem spostrzegł odznakę, przypiętą do jej płaszcza. Twarz Hagrida przybrała na moment groźny wygląd, ale zaraz potem wygładziła się.
- Więc, e... jesteś z Slytherinu- bąknął- mam nadzieję, że nie przyjaźnisz się z Malfoy'em, bo inaczej będziesz musiała e...
- No jasne, że Nadine nie przyjaźni się z tym kretynem- wtrącił szybko Harry- Myśli o nim to samo, co my.
- W takim razie rozgość się- powiedział już wyraźniej milszy Hagrid biorąc od niej płaszcz.
Cała czwórka usiadła za wielkim, dębowym stołem, stojącym na środku pokoju. Zaczęli rozmawiać o szkole, jak się tu dostali, co lubią, czego nienawidzą itp. Tymczasem ich wielki przyjaciel przygotowywał jakiś smakowicie pachnący trunek. Chwilę później podał im to z zagadkową miną.
- Hagridzie, co to jest?- spytał podejrzliwie Ron.
- Nie mogę powiedzieć, to moja tajemnica- odpowiedział olbrzym z błyskiem w oczach- Pijcie- dodał. Po kolei wszyscy pociągnęli małe łyczki.
- Hmm... niezwykle orzeźwiające i rozgrzewające. Chyba wiem, co to jest. To...- Nadine odezwała się pierwsza
- Ciii!!!- szybko przerwał jej Hagrid- nie chcę, żeby ktokolwiek się dowiedział. Chociaż... nie podejrzewałem, że jakaś osoba, szczególnie ze Slytherinu, będzie wiedziała co to jest- dodał, patrząc z uznaniem na dziewczynę. "Ha, ty też jesteś już mój kochaneczku- pomyślała Nadine z satysfakcją- Została mi już tylko Hermiona, a reszta Gryffonów na pewno nie będzie miała nic przeciwko" Wtedy przypomniała sobie Draca. Co on powie? Co zrobi reszta Ślizgonów, kiedy się dowiedzą, że...
- Hey Nadine! Śpisz?- wydzierał się Ron wymachując jej ręka przed oczami.
- Odczep się ode mnie, dobra?- warknęła, nie panując nad swoją odpowiedzią.
W pomieszczeniu zrobiło się cicho. Słychać było tylko ogień trzaskający na kominku i ujadanie Kła na zewnątrz. "Cholera"- pomyślała Nadine- Co ja narobiłam!"
- E... przepraszam Ron- wymamrotała- Strasznie nie lubię, jak ktoś przeszkadza mi w myśleniu. Staję się wtedy zła. Wiesz jak to jest, wyobrażasz sobie jakąś rzecz, aż tu ktoś nagle macha ci ręką przed oczami. Naprawdę jest mi przykro, nie chciałam cię urazić, ale kiedy zdarza się cos takiego, po prostu nie panuję nad sobą- spojrzała na niego błagalnie. Wypadła doskonale. Sprawiła, że to Ron poczuł się winny, a Harry w duchu przyznawał jej rację.
- To ja przepraszam, Nadine- powiedział Weasley ze skruszona miną- nie wiem jak to jest komuś przerywać bo sam niezbyt często myślę. Ostatnia uwaga sprawiła, że cała piątka się roześmiała. Zdawało się, że wszystko wróciło do normy.


Na dworze było okropnie zimno. Draco przytulony do jednej ze ścian chatki Hagrida czuł jak mróz przenika go do szpiku kości. Mimo, iż zdawało mu się, że niedługo zamarznie, postanowił zostać i zobaczyć, co robi Nadine. Wstydził przyznać się, nawet sam przed sobą, że przyszedł tu za nią z powodu zwyczajnej zazdrości. Chłopak spojrzał przez szybę. Dziewczyna siedziała obok Harry'ego. Rozmawiali ze sobą i głośno się śmiali. W środku panowała wspaniała atmosfera. Mogło się zdawać, że cała piątka czuje się ze sobą wprost cudownie. Draco zobaczył jednak coś, co tylko on mógł ujrzeć. Znał dobrze tę zielonooką dziewczynę, wiedział jaka jest, można nawet zaryzykować stwierdzenie, że czytał w jej myślach. Widział, jak czujnie rozglądała się po pomieszczeniu, badając każdą rzecz, w nim się znajdującą. Zauważył, że stara się nad sobą panować, że cały czas udaje. "Przeklęta hipokrytka"- pomyślał. Kiedy widział, jak Nadine powstrzymuje swoje uczucia, miał ochotę ja udusić. "Niech teraz coś się wydarzy, niech się chociaż raz pomyli, zrobi coś niezaplanowanego, cokolwiek"- modlił się w duchu. Wtedy nagle zauważył, iż wszystkie osoby zgromadzone w pomieszczeniu zamilkły i wpatrywały się w Nadine. Dziewczyna zaczęła cos wyjaśniać, tłumaczyć. Po chwili na twarzach pozostałych osób zagościł uśmiech. Wszystko wróciło do normy, no prawie wszystko. Draco mógł zobaczyć na twarzy swojej "znajomej" wyraźne postanowienie, że już nigdy w życiu nie dopuści do takiej sytuacji. Poczuł jak ogarnia go ogromna złość. Znowu jej się udało! Trzeba przyznać, że kiedy udawała, była perfekcyjna, umiała samym tylko wyrazem twarzy sprawić, aby jakaś osoba poczuła się winna. "No i jeszcze te jej zdolności"- pomyślał Draco. Przez chwilę chłopak rozważał, czy nie powiedzieć Harry'emu jaka naprawdę jest jego nowa koleżanka, jednak po dłuższym namyśle doszedł do wniosku, że Potter z pewnością by w to nie uwierzył, poza tym nie zamierzał robić niczego, co mogłoby wyjść na dobre jego największemu wrogowi. Po chwili Malfoy zdecydował się wrócić do szkoły. Popatrzył jeszcze przez moment na śmiejąca się Nadine po czym odszedł wolno w stronę zamku.

"Muszę bardziej nad sobą panować- myślała Nadine- już nigdy więcej nie mogę dopuścić do takiej sytuacji." Mimo, iż Harry znowu śmiał się do niej, zdawała sobie sprawę, że coś popsuła, bezpowrotnie. Postanowiła to nadrobić. Brała czynny udział w rozmowie, sypała żartami jak z rękawa, jednym słowem starała się zrobić wszystko, aby pozostałe osoby zapomniały o tym, jak odezwała się do Rona. W pewniej chwili naszło ją dziwne uczucie. Poczuła się zmęczona tym ciągłym udawaniem, miała ochotę być sobą, zachowywać się tak, jak chce. Jednak już w następnym momencie powiedziała sobie stanowczo, że to niemożliwe. Żeby osiągnąć swój cel musi ponieść pewne ofiary. Odruchowo spojrzała w stronę okna, tak jakby coś ja do tego zmuszało. Zdążyła zauważyć blond czuprynę, która zaraz potem zniknęła.
"Malfoy?"- pomyślała. Miała ochotę głośno się roześmiać, jednak powstrzymała się od tego.
Ze zdziwieniem stwierdziła, że zrobiło jej się miło i jakoś tak... cieplej na sercu. Draco przyszedł za nią do chatki! Niewiarygodne! Bez względu na to co mówił, był o nią zazdrosny!
"Ha! Teraz będę się mogła nad nim znęcać!"- pomyślała z satysfakcją. Nie mogła się już tego doczekać.








Nadine weszła do dormitorium i tak, jak się spodziewała zobaczyła Malfoy'a siedzącego przed kominkiem. Spojrzał w jej stronę.
- Coś długo trwała ta randka- powiedział. Dziewczyna zdziwiła się. W jego głosie nie było ani trochę ironii, tylko jakby... zmęczenie i rezygnacja- jak wykorzystaliście ten cudowny czas?- mówił dalej nawet bez cienia ciekawości.
- Dlaczego pytasz? Spędziłeś przecież cały wieczór pod oknem podglądając co robię- odpowiedziała. Chwila na którą czekała, chwila kiedy chciała poznęcać się nad Draconem wreszcie nadeszła, lecz co dziwne Nadine nie czuła z tego powodu żadnej satysfakcji.
Malfoy drgnął i podniósł wzrok.
- Skąd o tym wiesz?- warknął.
- Ach Draco ja mam wiele ukrytych zdolności, o których nie wiesz. Oprócz tych złych jestem... jasnowidzem- dodała szeptem, jakby chcąc wywołać uczucie grozy. Chłopak zorientował się, że dziewczyna robi sobie żarty. Ogarnęła go złość. Teraz kiedy wiedziała, o jego "wypadzie", będzie mogła go poniżać, wyśmiewać się i ośmieszać przed innymi. Na początku chciał jej coś odpowiedzieć, coś chamskiego, jednak po chwili zrezygnował. Wiedział, że aby ją zdenerwować wystarczy udawać, iż te słowa nie wywarły na nim żadnego wrażenia. Nadine nie znosiła być ignorowana. Liczyła na kłótnię, w której mogłaby poniżyć swego przeciwnika.
- Wiesz co? Żal mi ciebie- powiedział powoli, patrząc jej wyzywająco w oczy. Były one złowrogie i czujne, ale zarazem tajemnicze. Draco obserwował z rosnącym zadowoleniem, jak twarz dziewczyny staję się coraz bardziej czerwona.
- Żal? A można wiedzieć dlaczego?- zapytała, z trudem powstrzymując się by nie skoczyć na Malfoy'a i nie wydrapać mu oczu.
- Tak, żal mi ciebie, ponieważ zachowujesz się jak zupełnie inna osoba. Nie potrafisz, a może nie chcesz być sobą. Grasz swoją śmieszną rolę, co wzbudza we mnie tylko i wyłącznie litość- mówił rozkoszując się wrażeniem jakie jego słowa wywarły na Nadine. "Tym razem to ja wygrałem"- pomyślał.
Dziewczyna wpatrywała się w Dracona, jakby miała ochotę go zabić. Pewnie wydawało mu się, iż wygrał. Jeżeli tak, to był w błędzie.
- Jeżeli tak bardzo mnie nienawidzisz i czujesz do mnie tylko litość, dlaczego więc dzisiaj wieczorem poszedłeś za mną do chatki tego olbrzyma? Dlaczego to wszystko tak bardzo cię interesuje? Dlaczego ciągle wypytujesz mnie o spotkania z Harrym, udając, że robisz to tylko i wyłącznie po to, żeby się pośmiać? Może odpowiesz mi na to pytanie?- zapytała ze złością- Mam dosyć twojego wścibstwa i pytań o moje prywatne sprawy. Czemu po prostu się nie odczepisz, co?- te słowa wyleciały z niej z szybkością błyskawicy
Draco stał nic nie mówiąc.
- To do siebie powinieneś czuć litość- zakończyła. Chwilę patrzyli na siebie, nie wymawiając ani jednego słowa. Nadine czekała na to, co powie Malfoy, kiedy jednak nic nie zrobił, powiedziała ze zniecierpliwieniem:
- Nieważne, po co ja to w ogóle mówię.
Po czym odeszła w stronę sypialni dziewcząt.

Draco wpatrywał się w ścianę, jakby licząc na to, że ona mu odpowie. Usiłował znaleźć wyjaśnienia na pytanie postawione przez Nadine. Dlaczego to wszystko, tak bardzo go obchodzi? Dlaczego włóczy się za nią i bez przerwy zasypuje pytaniami? Odpowiedź, która nasunęła mu się na myśl wydawała się śmieszna. Wybuchnął rechotem. "Ona najwyraźniej myśli, że się w niej zakochałem". Po chwili, zamilkł, jakby nad czymś się zastanawiając. Jego twarz przybrała poważny wygląd. Nie to przecież nie możliwe...- pomyślał z lekkim niepokojem po czym odszedł w stronę sypialni.
Dni, które potem nadeszły nie należały do najłatwiejszych dla Nadine. Po ostatniej kłótni z Malfoy'em, chłopak prawie w ogóle z nią nie rozmawiał. Traktował dziewczynę jak powietrze. Poza zdawkowym "cześć", wypowiadanym z pogardą, wcale się nie odzywał.
Na początku Nadine była zadowolona z takiego obrotu sprawy. Nikt jej nie wypytywał, nie śledził, nie naprzykrzał się. Jednak z czasem zaczęło jej brakować kłótni z Draconem, chwili, gdy wchodziła do dormitorium i widziała go, jak siedział na kanapie przed kominkiem, czekając aż przyjdzie. Nie chciała się do tego przyznać, nawet przed samą sobą.
O wiele bardziej zadowolona była ze swojej znajomości z Harrym. Od jakiegoś czasu byli prawie nierozłączni. Chodzili razem na zajęcia, a potem długo rozmawiali, stojąc przy schodach do poszczególnych dormitoriów. Te spotkania stały się już niemal regułą. Codziennie, punktualnie o 21, gdy kończyły się lekcje, szli zgodnie w stronę lochów Snap'a, po czym siadali na stopniach i długo dyskutowali. Z czasem, kiedy Nadine lepiej poznała Harry'ego, ten chłopak zaczął ją jeszcze bardziej intrygować. Miał w sobie wiele tajemnic, które chciała poznać. Liczyła się z tym, że wszyscy Ślizgoni odwrócą się do niej plecami, z chwilą, w której zacznie oficjalnie chodzić z Potterem, lecz nie dbała o to. Nigdy nie przejmowała się opinią ludzi, zwłaszcza tych, których uważała za głupich. Nie wątpiła, że moment, na który tak długo czekała wkrótce nadejdzie.

Harry i Ron siedzieli w dormitorium Gryffindoru, odrabiając pracę domową z jednego z przedmiotów. Nauka jakoś im nie szła, odłożyli więc pergaminy i wygodnie rozsiedli się na kanapie przed kominkiem.
- Nie znoszę wróżbiarstwa. To najgorszy przedmiot na świecie- powiedział Ron znudzonym głosem.
- Zapominasz o eliksirach- wtrącił Harry.
- Możesz mi nie przypominać? Dzisiejsza lekcja to był koszmar. Gdyby nie Nadine z pewnością wylałbym całą zawartość kociołka na siebie albo dodał jakiegoś zupełnie niepotrzebnego składnika.
- Szczerze mówiąc, to nie zauważyłem żebyś tam cokolwiek robił- powiedział jego przyjaciel żartobliwym tonem.
- E...- Ron był zakłopotany- w gruncie rzeczy tak było. Nadine sama zrobiła ten eliksir. Wstyd się przyznać, ale ja po prostu stałem i patrzyłem, jak przygotowywała poszczególne składniki i wrzucała je do kociołka. Kiedy inni męczyli się- my mieliśmy już gotowy wywar i mogliśmy odpocząć- Harry milczał. Nadine była świetna z eliksirów, przejawiała więc typowo ślizgońskie zainteresowania. Trochę go to niepokoiło. Po takiej dziewczynie jak ona bardziej spodziewałby się uzdolnień w kierunku transmutacji, czy chociażby wróżbiarstwa. Martwił się też tym incydentem u Hagrida. Nadine sprawiała wtedy wrażenie jakby puściły jej nerwy.
- Ron- zapytał przyjaciela- co myślisz o owym zajściu u Hagrida?
- O tym, co powiedziała Nadine? Wcale się jej nie dziwię. Zachowywałem się jak kretyn- odpowiedział beztrosko przyjaciel- Każdy by się zdenerwował w takiej sytuacji.
Ta odpowiedź uspokoiła Harry'ego. "Czym ja się w ogóle martwię- skarcił siebie w duchu- przecież ona nigdy w życiu by mnie nie okłamała. Po prostu nie jest taka".
- A dlaczego ty się tak o nią wypytujesz, co?- zapytał Weasley- Już dawno zauważyłem jak wodzisz za nią wzrokiem i przyglądasz się na...- nie zdążył dokończyć, bo dostał w głowę książką do transmutacji.





Był 15 grudnia. Zbliżały się Święta Bożego Narodzenia, a wraz z nimi- bal. Kiedy Dumbledore ogłosił, iż w tym roku odbędzie się zabawa, w szkole zapanowała gorączkowa atmosfera. Na korytarzach widać było małe grupki dziewcząt i chłopców, którzy żywo o czymś dyskutowali, chichocząc przy tym jak pięcioletnie dzieci. Takie zachowanie niezmiernie denerwowało Nadine. Szła ona właśnie korytarzem, kiedy zobaczyła dwie rozmawiające koleżanki i chłopaka, który najwyraźniej był bardzo zakłopotany i zawstydzony. Po chwili przyjaciółki wybuchnęły śmiechem sprawiając, iż twarz młodzieńca pokryła się szkarłatem. "Idiotki"- pomyślała, przechodząc obok nich i posyłając im spojrzenie pełne litości. Miała po dziurki w nosie tych wszystkich wygłupów. Zdawało się, że uczniowie Hogwartu powariowali. Dziewczyny, i to nawet te ze Slytherinu, zachowywały się jak kretynki. Nadine od początku wiedziała z kim uda się na bal. Była całkowicie pewna, że wszystko co sobie obmyśliła, pójdzie zgodnie z planem. Nie mogło przecież zdarzyć się inaczej. Weszła do dormitorium. Znajdowało się tam pełno ludzi, którzy oczywiście dyskutowali o zabawie.
- Nie macie innych tematów do rozmowy?- zapytała ze złością rzucając książki na kanapę i kierując się z powrotem w stronę drzwi. Nie zamierzała zostać tam ani minuty dłużej.
Wybiegając z pomieszczenia wpadła na jakąś osobę idąca równie szybko jak ona.
- Uważaj jak chodzisz- powiedziała schylając się, aby podnieść swoje rzeczy.
- Do Pottera z pewnością byś się tak nie odezwała- usłyszała znajomy głos. Podniosła oczy. Draco. Opierał się o ścianę i patrzył na nią spokojnym, badawczym wzrokiem. To nieoczekiwane spotkanie trochę ja speszyło. Szybko jednak odzyskała swoja zwykłą pewność siebie.
- Niestety nie ma teraz czasu na rozmowy z idiotami. Spieszę się- powiedziała.
- Nie wątpię. Zapewne idziesz do Pottera. Nie będę cię więc zatrzymywał- odparł tym swoim zwyczajnym, beznamiętnym głosem. Zirytowało ją to. Była w podłym nastroju, a teraz jeszcze Malfoy stroi sobie żarty. Stała chwilę zastanawiając się "A czemuż by nie...- myślała- już tak dawno tego nie robiłam. Mały trening nie zaszkodzi". Nie mogła powstrzymać upiornego, złośliwego uśmiechu, który wypłyną na jej twarz. Draco widząc to, mimo woli się wzdrygnął. Jeszcze nigdy nie widział równie złowrogiego wyrazu. Nadine podeszła do niego i spojrzała mu w oczy. Oboje stali tak blisko, iż lekko dotykali się rękami.
- Powiedziałam ci już kiedyś- zaczęła mówić głośno i wyraźnie- że nie lubię kiedy ktoś wtrąca się w moje prywatne sprawy. Myślałam, że to zrozumiałeś, chyba jednak się myliłam.
Draco stał chwilę nie wiedząc co odpowiedzieć. Nagle poczuł straszny ból. Z przerażeniem stwierdził, że zaczyna tracić wzrok. Złapał się za głowę "Zabiję ją!"- przeleciało mu przez myśl. Usiłował zamachnąć się i uderzyć Nadine, nie udało mu się jednak. Ból w głowie cały czas narastał, zdawało się, że zaraz rozerwie mu czaszkę. Upadł na kolana. Po krótkiej chwili usłyszał ironiczny, pełen satysfakcji głos:
- Właśnie o to mi chodziło. Draco na kolanach proszący o przebaczenie.
Malfoy był wściekły. Podniósł się z ziemi i zaczął biec na oślep. Jakby z oddali przypłynął ku niemu złośliwy, szyderczy śmiech. Chłopak stawał się coraz bardziej przestraszony, ale zarazem wściekły. Nie wiedział tak naprawdę, jak wielką mocą dysponuje Nadine. Od ostatniego razu jej zdolności niezmiernie się rozwinęły. Powoli zaczynał tracić poczucie rzeczywistości, nie wiedział gdzie jest i co się dzieje. Nie miał już siły. Przyklęknął. "Przestań"- z jego ust wydobył się błagalny szept. Wtedy nieoczekiwanie ból ustąpił, a wzrok zaczął powracać. Obejrzał się. Dziewczyna stała nieopodal uśmiechając się złośliwie.
- Mam nadzieję, że teraz odczepisz się ode mnie. W przeciwnym razie będę musiała znowu troszkę cię postraszyć- powiedziała. Odwróciła się i już chciała odejść, kiedy Draco chwycił ją za rękę.
- To się tak nie skończy, pamiętaj. Pożałujesz tego. Sprawię, że Potter cię znienawidzi- wysyczał.
- Ciekawa jestem jak to zrobisz- przemówiła z ironią- a teraz puść mnie. Szarpnęła ręką po czym odeszła w stronę Wielkiej Sali.


Szła szybko korytarzem. Była zaczerwieniona a jej oczy świeciły jak gwiazdy. "Właściwie niepotrzebnie to zrobiłam- myślała- wystarczyło trochę go postraszyć. Ale przynajmniej teraz odczepi się ode mnie raz na zawsze". Poczuła się dziwnie. Przecież tak naprawdę chciała się z nim zobaczyć, chociażby tylko po to, żeby posłuchać jak się z niej naśmiewa. Wiedziała, że w rzeczywistości był zazdrosny. Starał się to ukryć poprzez swoje ironiczne komentarze. Teraz kiedy wreszcie odezwał się po dwóch tygodniach milczenia ona zrobiła taki numer. Przecież nie chciała, tak wyszło. "To wszystko przez niego. Jego zachowanie zawsze doprowadza mnie do szału- myślała ze złością- Nie ma co się nad tym zastanawiać. Zrobiłam to i nic już tego nie zmieni". Nagle zdała sobie sprawę jak musi wyglądać: czerwona i spocona. Postanowiła jak najszybciej doprowadzić się do porządku. Skierowała swe kroki w stronę łazienki.

Draco wpadł do dormitorium szybko jak błyskawica i zaczął nerwowo chodzić po pomieszczeniu. Jego zachowanie wywołało zarówno zaciekawienie jak i zbiorowy wybuch śmiechu. Nie zwracał na to uwagi. Usiadł na kanapie i zaczął wpatrywać się w ogień. Robił tak zawsze gdy miał jakiś problem. "Muszę coś wymyślić- zastanawiał się gorączkowo- Ona jeszcze tego pożałuje. Kłopot w tym, że tak mało czasu zostało do wyjazdu z Hogwartu. Niedługo święta". Naraz przypomniał sobie o czymś. Bal. No jasne! Dużo ludzi, wszyscy będą widzieć. Wprost wymarzone miejsce na skompromitowanie Nadine i przekreślenie jej szans u Pottera. W jednej chwili podjął decyzję o pozostaniu w szkole podczas świąt. Problemem było tylko co zrobić. Jednak już w następnej chwili odpowiedz nadeszła sama. W przeciągu pięciu minut Draco miał już opracowany dokładny plan. Zadowolony z tego wyszedł z dormitorium i skierował swe kroki się w stronę Wielkiej Sali, aby tam dopracować szczegółowo swój projekt.

Weszła do łazienki i stanęła przed lustrem. Była cała czerwona. Odkręciła wodę chcąc się umyć kiedy nagle usłyszała za sobą jakiś szelest. Odwróciła się. Niedaleko, opierając się o drzwi ubikacji stała Hermiona Granger. "A co ona tu robi? Powinna siedzieć teraz w bibliotece- pomyślała złośliwie Nadine.
- Cześć- powiedziała zmuszając się do uśmiechu.
- Witaj- odpowiedziała jej dziewczyna- Wszystko w porządku? Dziwnie wyglądasz- spojrzała na nią badawczym wzrokiem.
- Nie, wszystko jest ok. Postanowiłam trochę pobiegać po zamku, aby schudnąć na bal- wytłumaczyła Nadine.
"Boże co za kretyńskie usprawiedliwienie"- przeleciało jej przez głowę.
- Ty?- Hermiona uśmiechnęła się - przecież i tak jesteś szczupła. To raczej ja powinnam zacząć trenować.
- E tam, nie przesadzaj- odpowiedziała- A tak odnośnie zabawy: wiesz już z kim pójdziesz?
Dziewczyna lekko się zaczerwieniła
- Zaprosił mnie Ron- powiedziała cicho, spuszczając wzrok. "To piękne, chyba zaraz się rozpłaczę- pomyślała Nadine powstrzymując się, aby nie wybuchnąć śmiechem.
- A ja chyba w ten wieczór zostanę w dormitorium i będę się nudziła ja diabli- wyszeptała, przybierając smętny wyraz twarzy. "Hermiona na pewno poinformuje Harry'ego o tym, że jeszcze nie mam pary"- przeleciało jej przez głowę.
- Chyba żartujesz! Na pewno dostaniesz masę zaproszeń. Ja nawet mogę ci już zagwarantować jedno- odpowiedziała Granger tajemniczym głosem. "Ja tez mogę"- dopowiedziała sobie Nadine w myślach.
- Sorry, ale muszę już iść. Spotkamy się pewnie dzisiaj wieczorem u Hagrida. Na razie!- pożegnała się i szybko wybiegła z łazienki. Nareszcie uwolniła się od tej kujonki! Postanowiła udać się do Wielkiej Sali. A nuż spotka Harry'ego...


W Wielkiej Sali nie było jednak nikogo. Nadine przez chwilę zastanawiała się, czy nie wrócić do dormitorium, jednak niechęć przed możliwym spotkaniem z Malfoy'em powstrzymała ją od tego. Podeszła wolno do wielkiej choinki stojącej w lewym rogu pomieszczenia, przy stole Gryffindoru i usiadła na jednym z krzeseł. Rozejrzała się wokoło. Sala była udekorowana różnymi zaczarowanymi świecidełkami. Największe wrażenie robiło jednak drzewko, na które teraz spoglądała dziewczyna. Z sufitu spadały na nią płatki śniegu (oczywiście zaczarowane J). Panowała zupełna cisza przerywana tylko odgłosem ognia trzaskającego w kominku. Ta cudowna atmosfera działała uspokajająco na stargane nerwy Nadine. Dziewczyna zamknęła oczy i wbrew całej swojej naturze dała się ponieść wspaniałemu nastrojowi chwili. Wiedziała co zaraz nastąpi, nie chciała jednak, nie miała siły zrezygnować z tego wspaniałego uczucia, które ją wypełniało. Westchnęła głęboko i zaczęła śpiewać starą piosenkę, jaką nauczyła ją mama, gdy Nadine była jeszcze mała. Mama... Cisza została przerwana przez piękną melodię, najpierw unoszącą się lekko w przestrzeni, potem rozbrzmiewającą coraz głośniej...

When the cold of winter comes
Starless night will cover day
In the veiling of the sun
We will walk in bitter rain

But in dreams
I still hear your name
And in dreams
We will meet again

When the seas and mountains fall
And we come to end of days
In the dark I hear a call
Calling me there
I will go there
And back again...

Po wpływem piosenki nawiedziły ją wspomnienia. Wspomnienia domu, mamy, tej wspaniałej atmosfery i poczucia bezpieczeństwa. Zamknęła powieki, chciała powstrzymać łzy napływające do oczu, nie zdołała...

Nie widziała pewnej osoby, która weszła do sali podczas, gdy ona śpiewała. Osoba ta szybkim krokiem zbliżyła się do dziewczyny chcąc jej coś powiedzieć, kiedy jednak zobaczyła łzy spływające po jej policzkach stanęła jak sparaliżowana. Wpatrywała się chwilę w zadziwiający obraz, który zobaczyła, po czym w złowrogich, szarych oczach tej osoby, pojawił się jakiś wesoły, ciepły ognik. Tajemniczy jegomość popatrzył jeszcze chwilę na dziewczynę, po czym odszedł spokojnym, cichym krokiem w stronę wyjścia. Ale Nadine miała zamknięte powieki i nie wiedziała co się wokół niej dzieje...

Harry szedł szybko w stronę biblioteki. Miał tam zamiar spotkać się z Hermioną. Pchnął duże, kwadratowe drzwi i rozejrzał się po pomieszczeniu. Jego koleżanka siedziała przy małym stoliku, nieco odizolowanym od reszty. Ruszył w tamtą stronę. Już miał powiedzieć "cześć", ale Hermiona odezwała się pierwsza.
- Zaprosiłeś już ją?- zapytała, nie podnosząc oczu znad wielkiej, starej księgi spoczywającej na stole.
- Kogo?- odpowiedział chłopak
- Nie udawaj, że nie wiesz. Mówię o Nadine- powiedziała dziewczyna z nutką zniecierpliwienia w głosie. Harry spojrzał na nią. Była zdenerwowana, a to zdarzało jej się bardzo rzadko.
- Co ci jest?- wyszeptał tak, aby nikt inny tego nie usłyszał.
- Nieważnie. Zadałam ci pytanie. Zaprosiłeś ją?
Chłopak chciał ponownie zapytać Hermionę, co ją ugryzło, ale ton głosu dziewczyny sprawił, że zrezygnował z tego.
- Nie- powiedział szczerze.
- No więc kiedy zamierzasz to zrobić?
- Dzisiaj wieczorem po spotkaniu u Hagrida- spokojny głos Harry'ego nie zdradzał, jak bardzo chłopak się denerwował- Ale co jeśli ktoś ją już zaprosił?
- Nie martw się. Rozmawiałam z nią dzisiaj. Nie dostała jeszcze żadnego zaproszenia- Hermiona zrobiła krótką pauzę- Przynajmniej tak powiedziała...
Harry spojrzał na koleżankę i w jego oczach pojawiły się gniewne błyski.
- Co sugerujesz?- zapytał ze złością.
- Nic, ja tylko mówię, jak było- dziewczyna chciała wstać ale Harry zastąpił jej drogę.
- Myślisz, że cię okłamała i robiła to już wcześniej?
- Będę szczera- zaczęła Hermiona- Na początku ją lubiłam, ale z czasem zdałam sobie sprawę, że jest w niej coś dziwnego. Harry, pomyśl, ona jest ze Slytherinu! Musiał być jakiś powód, że umieszczono ją akurat tam- dziewczyna mówiła bardzo głośno i zdecydowanie.
- Wcześniej tak nie myślałaś.
- Tak, ale... dzisiaj spotkałam ją w łazience. Była bardzo spocona i czerwona i miała takie... dziwne oczy. Przez chwilę nawet bałam się jej. Powiedziała, że biegała po zamku, żeby schudnąć na bal. Nie uważasz, że to trochę dziwne?
- Nie- przemówił Harry tak spokojnym głosem, że Hermiona popatrzyła na niego ze zdziwieniem- Ufam jej. Słuchaj, ona nie jest taka jak reszta Ślizgonów. Dostała się do tego domu tylko i wyłącznie ze względu na swoją ambicję.
- Jesteś pewny? Popatrz, ja też jestem ambitna, ale jakoś Tiara umieściła mnie w Gryffindorze- Harry nagle przypomniał sobie o zdolnościach, które rzekomo posiadała Nadine. Zaniepokoiło go to. Jednak już w następnej chwili pozbył się wątpliwości. "Ufam jej, bez względu na to mówi Hermiona".
- Twoje oskarżenia są bezpodstawne. Jeszcze przekonasz się, że byłaś w błędzie- powiedział do koleżanki.
Hermiona podeszła do niego i położyła mu rękę na ramieniu.
- Harry, ja cię nie oskarżam- odpowiedziała- Po prostu martwię się o ciebie. Jestem twoją przyjaciółką i zawsze możesz liczyć na moją pomoc. Być może jestem w błędzie, ale mimo to ufam swojej intuicji- popatrzyła na niego z uśmiechem po czym wyszła, zabierając ze sobą wszystkie swoje książki.
- A praca domowa?- zdążył krzyknąć za nią chłopak
- Nie sądzę, żebyśmy w obecnej sytuacji byli zdolni się skoncentrować- to był koniec ich rozmowy.

Harry wyszedł z biblioteki kilka minut później. Nie wiedział tak naprawdę co ze sobą zrobić. Rozmowa z Hermioną zasiała w nim ziarnko niepewności, którego pomimo wielkich chęci, nie mógł do końca wyplenić. Nie wiedział jak znalazł się w pobliżu Wielkiej Sali. Już miał zamiar skierować swe kroki w stronę dormitorium kiedy zobaczył wychodzącą z sali postać. Był to Malfoy. Harry ze zdziwieniem stwierdził, że jego największy wróg tym razem nie ma zaciętego i wyniosłego wyrazu twarzy, lecz wydaje się jakby zamyślony. W tym momencie Draco dojrzał Pottera i na jego ustach z powrotem pojawił się szyderczy uśmieszek.
- Potter- przemówił- Jest jedna rzecz, o którą już dawno chciałem cię zapytać. Mianowicie z kim idziesz na bal? Wiesz, zastanawiałem się, czy wybierzesz tą szlamę Granger, czy może siostrunię swojego kumpla- Ginny?
- To nie twoja sprawa Malfoy- odpowiedział Harry- Mogę ci tylko powiedzieć, że nie idę z żadną z nich.
- W takim razie już wiem- Draco zrobił pauzę- czyżbyś zamierzał pójść na bal z Nadine?
- Powiem jeszcze raz: to nie twoja sprawa- Harry zaczynał się denerwować.
- Spokojnie, spokojnie Potter. Nic ci nie zrobię- zaśmiał się Malfoy- Już sobie idę. I życzę udanej randki z tą hipokrytką- zakończył po czym zniknął w czeluściach lochów Sneap'a.

Hipokrytką? Co Malfoy miał na myśli, mówiąc te słowa? I dlaczego wydawał się taki zamyślony i zmieszany, gdy wychodził z sali? Takie pytania chodziły po głowie Harry'emu, kiedy zaintrygowany przekroczył próg Wielkiej Sali, aby sprawdzić, co było powodem tego "innego" stanu Malfoy'a. Natychmiast dostrzegł jakąś postać siedzącą przy stole Gryffindoru. Zaczął iść w tamtą stronę. Z każdym krokiem upewniał się w swoim przeświadczeniu, że jest to Nadine. Kiedy jednak podszedł wystarczająco blisko, zobaczył, że ona podobnie jak Malfoy, jest zamyślona, a na jej policzkach znać ślady łez.
- Nadine?- raczej stwierdził niż zapytał.
Dziewczyna szybko odwróciła głowę. Harry'emu wydawało się, że dostrzegł w jej oczach strach.
- Czy Malfoy coś ci zrobił?- zapytał, kiedy wreszcie stanął naprzeciwko niej.
- Malfoy?- zapytała. Wydawała się być bardzo zaskoczona.
- Tak, widziałem go jak wychodził z Sali. Był jakiś taki zamyślony. Nie wiedziałem dlaczego, więc przyszedłem tu, aby sprawdzić, czy nie dzieje się coś dziwnego. Potem zobaczyłem ciebie. Płakałaś?- dodał po dłuższej przerwie.
W głowie Nadine w jednej chwili zapanował zamęt. "Draco był w Sali. Najprawdopodobniej widział, jak płakałam. Są dwie możliwości, co teraz może zrobić. Albo nagłośni tą sprawę i wyśmieje mnie przed całą szkołą albo zatrzyma to dla siebie i w przyszłości wykorzysta. Albo też... będzie starał się dowiedzieć, dlaczego płakałam i w tym celu będzie chciał ze mną porozmawiać"- zastanawiała się. Ostatnia myśl wydała jej się jednak absurdalna. "Nie po tym co mu zrobiłam. Teraz na pewno będzie chciał się zemścić. Muszę go jakoś powstrzymać...Bosh, jaka ja jestem głupia!"
- Nadine, wszystko w porządku?- z zamyślenia wyrwał ją głos Harry'ego. Nauczona doświadczeniem, najpierw zrobiła dwa głębokie wdechy i dopiero potem odpowiedziała.
- Pokłóciliśmy się- zaczęła mówić powoli, wykrzywiając twarz tak, jakby zaraz miała się rozpłakać- On....powiedział- głośno przełknęła ślinę, starając sprawiać wrażenie, że nie może mówić dalej.
- W porządku. Nie musisz nic wyjaśniać. Wiem jaki okrutny potrafi być Malfoy- Harry bez problemu nabrał się na jej sztuczki. Podszedł do Nadine i mocno ją przytulił.
Stali tak razem przez jakiś czas, nie wiedząc, że są obserwowani. Bowiem obok Wielkiej Sali przechodził właśnie pewien jasnowłosy chłopak o szarych oczach. Owa postać wydawała się ogromnie wściekła. Zacisnęła ręce w pięści, po czym odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem zniknęła w ciemnościach. A Nadine i Harry stali jeszcze przez parę minut splecieni w nierozerwalnym uścisku...

Sol szła szybko korytarzem. Z każdym jej krokiem rozlegało się głuche dudnienie. "Mogliby przynajmniej położyć tu jakieś dywany"- przeleciało jej przez głowę. Przyspieszyła. Musiała jak najszybciej odnaleźć tę zielonooką brunetkę- Nadine. Miała jej do przekazania kilka ważnych informacji...Weszła do dormitorium Slytherinu i rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie było jej. Jedyną osobą znajdującą się w pokoju był Draco- zabójczo przystojny J blondyn, którego Sol znała z widzenia. Nigdy jednak nie zamienili ze sobą słowa. Malfoy jakby jej nie zauważał. Często jednak przebywał z Nadine. Spotkania te na ogół kończyły się kłótniami. Sol była uważną obserwatorką. Wiedziała co kryje się za tymi wszystkim wymówkami i pytaniami- zazdrość. Owego popołudnia, 15 grudnia, nadarzyła się wspaniała okazja, aby poznać bliżej Dracona. Przypadkowo usłyszana rozmowa w bibliotece sprawiła, iż Sol poczuła się wybranką losu. Chciała jak najszybciej porozmawiać z Nadine- jedyną osobą, z którą Malfoy miał ścisły kontakt. Postanowiła usiąść i poczekać, aż jej koleżanka raczy się zjawić.

Czuła jego obecność zanim jeszcze położyła rękę na klamce. Był tam. Pewnie siedział na kanapie przed kominkiem- jak zawsze. Przez chwilę wahała się czy to na pewno dobry pomysł, aby teraz się z nim zobaczyć. Jednak jej ambicja i upór sprawiły, że nie zastanawiając się dłużej otworzyła drzwi i weszła do dormitorium. Tak jak się spodziewała siedział na kanapie. Z chwilą kiedy przekroczyła próg odwrócił się w jej stronę. Ich spojrzenia spotkały się. Patrzyli na siebie przez chwilę. Panowała zupełna cisza. Nadine otworzyła usta, aby coś powiedzieć, jednak w tym momencie dostrzegła jeszcze jedną postać znajdującą się w pokoju. Była to brunetka o intensywnych, niebieskich oczach. Nadine znała ją z widzenia, nigdy jednak te dwie dziewczyny ze sobą nie rozmawiały. Odwróciła wzrok w stronę Draca. Patrzył w ogień. Poczuła się zrezygnowana. Popsuła wszystko. Nagle jednak przypomniała sobie, co ON jej zrobił. "O czym ja w ogóle myślę. Malfoy to mój wróg, nienawidzę go. Jest dla mnie nikim. Jak ja w ogóle mogłam tak o sobie pomyśleć. Jak ja w ogóle mogłam sobie pozwolić na tą chwilę słabości w Wielkiej Sali..." Odżyły w niej dawne uczucia i urazy. "Nigdy nie dam mu wygrać. Nie pozwolę, aby w jakiekolwiek dziedzinie był lepszy ode mnie. Nigdy". Jej twarz przybrała na nowo wyraz zaciętości i zdecydowania.

- Nadine?- odezwała się owa brunetka siedzącą przy stole.
- Tak? Czego chcesz?- zapytała ostro dziewczyna. Sol poczuła, jak narasta w niej gniew. "Chyba jednak nic jej nie powiem". W tej chwili zobaczyła jednak Draca, który zerkał na nią z ciekawością.
- Chciałabym z tobą porozmawiać. Mam...pewne informacje- dodała ściszając głos.
- Nie wydaje mi się, aby jakiekolwiek informacje były na tyle ważne, aby zwrócić moją uwagę w tej chwili- odparła dziewczyna patrząc Sol prosto w oczy. W tej chwili usłyszała cichy, szyderczy śmiech.
- Traktujesz wszystkich z góry Nadine. Kiedyś odbije się to na tobie. Pożałujesz wówczas , że nie zachowywałaś się wobec nich lepiej- powiedział Draco. Chłopak cały czas patrzył w ogień, nie odwracając wzroku.
- Dziękuję za radę. Na pewno się do niej zastosuję- zwróciła się ponownie do Sol- Więc co to za ważne informacje?
- Lepiej będzie, jak wyjdziemy na korytarz- odpowiedziała dziewczyna.
-Nie ma takiej potrzeby. Owy młodzieniec gapiący się w ogień na pewno zostawi nas same- powiedziała ironicznie zielonooka brunetka.
Draco bez słowa wstał z kanapy i podszedł w stronę drzwi do sypialni chłopców. Zanim jednak nacisnął klamkę, odwrócił się o spojrzał na Nadine.
- Pożałujesz tego. Zapłacisz za wszystko- powiedział uśmiechając się lekko- Już niedługo.
- Draco proszę cię nie strasz mnie, bo wywołuje to tylko i wyłącznie uczucie litości i wielką ochotę, aby się roześmiać- odpowiedziała.
- Jeszcze zobaczymy- odparł.
- Chyba nie sądzisz, że możesz mi dorównać? Swoją reputację zawdzięczasz tylko i wyłącznie nazwisku, które nosisz. Ja mam jednak coś, czego ty nie posiadasz- talent. Zresztą mam kilka innych atutów, które z pewnością znasz- mówiła to lekkim, żartobliwym tonem. Nie wiedząc jednak czemu, z każdym jej słowem Draco czuł się tak, jakby zimne ostrza wbijały się w jego serce.
- Myślisz, że jesteś wszechwiedząca i dysponujesz najlepszymi umiejętnościami? Ja jednak znam twoje słabe punkty i z czasem odkryję ich więcej. A wtedy staniesz się bezbronna.
-Bezbronna? Nie ja tu jestem bezbronna Draco. Kilka razy przekonałeś się już o tym. Chyba pamiętasz jak...- już miała zamiar przypomnieć mu co wydarzyło się dzisiejszego ranka, kiedy przypomniała sobie, że w pomieszczeniu znajduje się jeszcze jedna osoba- Zresztą nieważne. Lepiej żebyś już poszedł- dokończyła rozkazującym tonem. Sol wpatrywała się w tą dziewczynę o zimnych, zielonych oczach i nie mogła pojąć dlaczego ona i Draco tak bardzo się nienawidzą. Chłopak przecież wyraźnie był o nią zazdrosny. Czyżby Nadine nie potrafiła tego dostrzec? A może po prostu była za bardzo ambitna? "To nawet lepiej, że ona i Malfoy się nie lubią. Jest to dla mnie szansa i wykorzystam ją najlepiej jak potrafię..."

Kiedy Draco zamknął za sobą drzwi Nadine szybko odwróciła się w stronę nowo poznanej koleżanki i spojrzała na nią lodowatym wzrokiem.
- Więc czego chcesz? Co to za informacje?- spytała.
- Byłam dzisiaj w bibliotece i przypadkowo usłyszałam rozmowę...między Harrym a Hermioną- Sol mówiła to bardzo powoli przechadzając się po dormitorium i oglądając wszystkie przedmioty- A tak w ogóle to nazywam się...
- Nie denerwuj mnie i mów szybciej. Nie mam czasu na rozmowy- Nadine wydawała się zniecierpliwiona.
- Sol- nazywam się Sol- dokończyła nie przejmując się słowami zielonookiej dziewczyny.
- W porządku Sol. Jeżeli chcesz się tak bawić to poszukaj sobie kogoś innego. Do widzenia- Nadine skierowała swe kroki się w stronę sypialni dziewcząt.
Sol zaklęła w myślach. "Nie udało się. Muszę zmienić taktykę."
- Poczekaj!- krzyknęła- Dobrze powiem ci, ale.. nie za darmo. Ty też będziesz musiała coś dla mnie zrobić. Nadine roześmiała się. Nie był to jednak radosny, szczery śmiech.
- Jesteś naiwna, jeżeli myślisz, że możesz mnie do czegokolwiek zmusić. Ja nie wchodzę w żadne układy. Dziewczyna ponownie odwróciła się i chciała odejść. "Jeżeli czegoś szybko nie zrobię mój plan legnie w gruzach- Sol poczuła strach.- Nie mogę na to pozwolić. Ona jest jedyną osobą, która może mi pomóc"
- Hermiona powiedziała, że ci nie ufa- wyrecytowała szybko czekając jaki wywrze to efekt na dziewczynie. Nadine zatrzymała się i chwilę stała w miejscu. Po paru sekundach odwróciła się i spojrzała na koleżankę uważnym wzrokiem.
- Co jeszcze mówiła?
Sol nareszcie poczuła się zadowolona. Udało się! Uśmiechnęła się złośliwie.
- Najpierw muszę wiedzieć czy w zamian za informację zrobisz coś dla mnie.
Stała chwilę w milczeniu czekając na reakcję Nadine. Ku jej zdziwieniu dziewczyna odwzajemniła jej uśmiech.
- Jesteś do mnie trochę podobna. Niczego nie robisz bezinteresowne- powiedziała- Dobrze, zrobię to co chcesz, ale najpierw opowiedz mi, co dokładnie wydarzyło się w bibliotece...

Sol opowiedziała jej o rozmowie między Harrym a Hermioną. Dziewczyna zdawała się w ogóle nie przejmować tym, co usłyszała. Siedziała i patrzyła w ogień.
- A ty co o tym sądzisz?- zwróciła się do niebieskookiej brunetki.
- No cóż. Nie wiem dlaczego w ogóle zdajesz się z Potterem i jego paczką. Przecież to banda kretynów- odpowiedziała. Wściekły wzrok Nadine podpowiedział jej, że popełniła błąd. Desperacko próbowała wybrnąć jakoś z tej sytuacji.
- Sama pomyśl. Sława Harry'ego nie jest wynikiem jego własnych czynów. Przecież to matka oddała za niego życie i to dzięki niej pokonał Voldemorta. On sam nie miał w tym żadnego udziału- w miarę mówienia Sol stawała się coraz bardziej pewna siebie- Weźmy taką Hermionę- kujonka i lizuska. A o Weasley'u to już w ogóle nie warto mówić.
- Jesteś głupia- usłyszała w odpowiedzi- Nie znasz Harry'ego. Myślisz tak samo jak Draco. Na dźwięk jego imienia Sol uśmiechnęła się. Nadine poparzyła na nią uważniej.
- Nie wiem dlaczego ale wydaje mi się, że twoja prośba ma coś wspólnego właśnie z nim. Czyż nie?
Sol zamrugała oczami. Czy jej koleżanka umie czytać w myślach? Jakim cudem domyśliła się, że chodzi o Malfoy'a? Stała przez chwilę nic nie mówiąc.
- A więc mam rację. Czego dokładnie chcesz?- zwróciła się z bezpośrednim pytaniem do dziewczyny- Może pragniesz, abym przekonała go, żeby poszedł z tobą na bal?
- O to zatroszczę się sama- odpowiedziała- Na razie masz mi go oficjalnie przedstawić.- Poczuła na sobie miażdżący wzrok koleżanki.
- Kim ty niby jesteś żeby mi rozkazywać?- Nadine podeszła do Sol i stanęła naprzeciwko niej- Nie znoszę, kiedy ktoś nie okazuje szacunku. Zapamiętaj to sobie- popatrzyła jej głęboko w oczy. Nie wiadomo co by się stało, gdyby w tym momencie w dormitorium nie pojawił się ponownie Malfoy.
- Ach Draco, dobrze, że jesteś- powiedziała Nadine przybierając miły wyraz twarzy i modelując głos. Wszystko to robiła oczywiście sztucznie, tak, aby było widać, że stroi sobie żarty- Chciałam ci przedstawić moją nową serdeczna przyjaciółkę, która wręcz błagała mnie na kolanach, abym ci ją przedstawiła. A ponieważ nasze stosunki układają się ostatnio wyjątkowo dobrze, postanowiłam spełnić jej prośbę- ostatnie zdanie wypowiedziała z wyraźną ironią- A więc oto Sol- zwróciła się teraz do koleżanki- Chyba nie muszę ci przedstawiać owego chłopaka, bo na pewno znasz imię obiektu swoich wzniosłych uczuć. A teraz zostawiam was samych, abyście mogli się lepiej poznać. Zmęczyło mnie już udawanie- zakończyła monolog po czym parząc szyderczo na koleżankę, odeszła w stronę sypialni dziewcząt.
- Wykorzystaj dobrze czas, który ci pozostał, bo już wkrótce nie będziesz mogła używać swoich talentów aktorskich na biednym Potterze. Twój niedoszły chłopak wkrótce przekona się jaka jesteś- zdążył jeszcze krzyknąć za nią Draco. W odpowiedzi usłyszał śmiech i odgłos zamykanych drzwi. Został sam na sam z dziewczyną, która mogła okazać się przydatna. Spojrzał na nią i uśmiechnął się. Jeżeli dobrze poprowadzi rozmowę być może wkrótce dowie się wielu interesujących rzeczy...







Sol popatrzyła niepewnie na Dracona. Z pewnością myślał o niej jak o najgorszej kretynce. "Wszystko przez Nadine. Jeszcze jej się odwdzięczę"- pomyślała.
- Więc zdążyłaś już poznać tę hipokrytkę, oszustkę, aktorkę i oportunistkę w jednym?- zapytał.
- Dodałabym jeszcze zdrajczynię- odpowiedziała czekając na to co powie Draco.
- Jeżeli tak mówisz to znaczy, że jej w ogóle nie znasz. Można by powiedzieć o niej wiele okropnych rzeczy, ale na pewno nie to, że jest zdrajczynią. Ona po prostu gra.
Sol spuściła głowę. Popełniła kolejny błąd. Postanowiła przekonać go, że jednak to ona ma rację.
- Może i przebywałam z nią bardzo krótko, ale zdążyłam ją trochę poznać. Nadine nie gra. Podoba jej się Potter. Gdyby tak nie było po co w ogóle zadawałaby się z Granger i Weasley'em? Jej uczucie jest prawdziwe- zakończyła.
- Nie wypowiadaj się o osobach, których nie znasz. Wiem jaka jest Nadine. Przez pięć lat obserwowałem jej zachowanie. Potter jest dla niej kolejną zabawką. Problem w tym, że ona sama o tym nie wie. Wydaje jej się, że to coś poważnego, że się zakochała. To nieprawda. Pewnego dnia odkryje, że się myliła, a wtedy przekonasz się, że miałem rację- Draco mówił to szybkim, urywanym głosem. Kiedy skończył to Sol była tą, która się roześmiała.
- Nie rób sobie złudzeń. Wiem, że ci na niej zależy. Sam bardzo chciałbyś wierzyć w to, co mówisz. Ale to wszystko tylko domysły. Tak naprawdę w ogóle jej nie znasz.
Draco spojrzał gniewnie na Sol.
- Jak śmiesz tak mówić. Jestem jedyną osoba, która wie jaka ona naprawdę jest.
- Przyznaj się. To urażona duma. Dziewczyna, na której ci zależy, Ślizgonka, wybrała Pottera- twojego odwiecznego wroga.
- Jesteś głupia- powiedział- Nie masz pojęcia o stosunkach panujących pomiędzy mną a Nadine.
- Jestem przede wszystkim dobrą obserwatorką. Zdążyłam zauważyć kilka interesujących rzeczy. Mogę ci nawet powiedzieć. Otóż podczas waszej dzisiejszej rozmowy, to ty byłeś tym, który szukał z nią kontaktu. To ty cały czas zagadywałeś. Natomiast ona ignorowała ciebie Draco. Zupełnie jej nie obchodziłeś.
- Przeceniasz swoje umiejętności Sol- odparł- Słowa to nie wszystko. Są jeszcze spojrzenia, gesty. A to właśnie one mówią najwięcej. Niestety jakoś nie umiałaś tego dostrzec.
- Masz na myśli te żałosne, pełne litości spojrzenia, którymi cię obdarzała?- powiedziała uśmiechając się przy tym złośliwie.
- Nie, mam na myśli...- usiłował przywołać w pamięci jakiś szczególny, miły gest. Nie udało mu się. Sol popatrzyła na niego ze zrozumieniem. Podeszła i położyła mu rękę na ramieniu.
- Sam widzisz- przemówiła- Ona jest zdrajczynią- Draco chciał zaprzeczyć, ale pewna część jego osoby podpowiedziała mu, że być może dziewczyna ma rację. Być może w ogóle nie zna Nadine. Ona jest przecież świetną aktorką. Być może to właśnie przed nim udaje rodowitą Ślizgonkę, a swoje prawdziwe "ja" pokazuje tylko w obecności Pottera. Zresztą nieważne. Termin jego zemsty staje się bliższy z każdą godziną, minutą, sekundą. Nie dbał już o nic więcej. Tylko o zemstę... Odwrócił głowę w kierunku Sol i zapytał:
- Czy zechciałabyś pójść ze mną na bal?








Sol siedziała samotnie w dormitorium. Była zadowolona a jednocześnie zaskoczona. Nie przypuszczała, że Draco tak szybko zaprosi ją na bal. Przecież była dla niego zupełnie obcą osobą. Oczywiście zgodziła się. Właśnie o to jej chodziło. W tym momencie do pomieszczenia weszła Nadine. Spojrzała na siedzącą przy stole dziewczynę, a na jej ustach pojawił się złośliwy uśmiech. Skierowała się do wyjścia.
- Nic nie powiesz?- zapytała niebieskooka brunetka.
- A co mam powiedzieć? Życzę szczęścia z Malfoy'em. Mam nadzieję, że pomimo moich uwag uda ci się zaciągnąć go na bal. Bo nie wierzę, żeby sam dobrowolnie zaprosił dziewczynę, której prawie nie zna- Sol wybuchnęła śmiechem.
- W takim razie słabo go znasz. Pięć minut temu Draco zaproponował mi swoje towarzystwo na zabawie- W tym momencie na twarzy Nadine pojawił się grymas, jednak gdy tylko dziewczyna zdała sobie sprawę z jego istnienia- zaraz zniknął. "Wcale mnie nie obchodzi Malfoy ani to, z kim pójdzie na bal"- pomyślała, starając się w to uwierzyć.
- W takim razie musisz być wniebowzięta. Tak bardzo pragnęłaś poznać Dracona. Jeszcze raz życzę wam wszystkiego najlepszego- uśmiechnęła się złośliwie, zaraz jednak jej twarz przybrała wyraz powagi- Jednak na twoim miejscu nie czułabym się zbyt pewna siebie. Nie znasz go i nie łudź się, że kiedykolwiek będziesz dla niego tak ważna jak ja byłam...do niedawna- dodała, po czym zaczęła iść w stronę drzwi. Kiedy zamierzała je otworzyć usłyszała spokojny głos Sol.
- Szkoda, że zamiast gonić za księżycem nie zwrócisz uwagi na gwiazdy- Zielonooka brunetka stała chwilę nic nie mówiąc, po czym odwróciła głowę i spojrzała na dziewczynę z ciekawością.
- Czyżbyś próbowała powiedzieć coś mądrego? Nie wysilaj się- odparła.
- Próbowałam tylko skupić twoją uwagę na rzeczach, które uważasz za mało ważne. Nawet nie wiesz co tracisz. Nie widzisz? To się rozpada, jeżeli oczywiście już się tak nie stało.
Nadine stała chwilę w milczeniu patrząc na języki ognia. Co chwilę przyjmowały inny kształt. Raz się kurczyły, a za chwilę wznosiły aż pod dach kominka.
- Wiem- powiedziała cichym, Sol miała nawet przez chwilę wrażenie, że smutnym, głosem- Sama to zniszczyłam. Już od początku roku postępuje powolna śmierć tego, co kiedyś było. Dzisiaj rano przekreśliłam jakiekolwiek szanse na powrót do zdrowia. Ale to był mój wybór- dodała pewnym, silnym głosem- Powstanie coś nowego, piękniejszego. A tamto odejdzie w zapomnienie- zakończyła. Patrzyła ciągle w ogień. "Zupełnie jak Draco"- przeleciało jej przez głowę, zaraz jednak ogarnęła ją złość. Oderwała wzrok od płomieni- Zresztą nieważne. To moje życie, moja decyzja, mój wybór- Sol nie powiedziała nic. Przez parę sekund wydawało jej się, że rozumie tę dziewczynę o chłodnym spojrzeniu i zimnych, zielonych oczach. Malfoy miał rację. Dopiero teraz potrafiła do dostrzec. Nadine otworzyła drzwi i zaraz potem zniknęła w ciemnościach, pozostawiając swoją koleżankę pochłoniętą myślami.

S


--------------------
Carry me back to Old Virginny
There's where the cotton and the corn and tatoes grow
There's where the birds warble sweet in the spring time
Carry me back where my heart longs to go
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 29.04.2024 07:11