Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Bieg Ku Przyszłości, Draco i Hermiona dorośli

Malfoyka
post 12.01.2013 12:36
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




Lipcowe słońce przygrzewało przez uchylone okna dyżurki lekarskiej w szpitalu św. Munga, gdzie nad stosem badań i raportów, w nasadzonych na nosie okularach, nisko nachylona siedziała młoda pani doktor. Kobieta z westchnieniem przerzucała kolejne stosy kartek starając się zebrać wszystko w całość i skończyć pisanie raportu z dyżuru.
- Ejj ślicznotko, a czy ty przez przypadek nie skończyłaś już pracy?- zapytała starsza, przysadzista pielęgniarka wchodząc do dyżurki.
- Och to by Martho.- odciągnięta od swojej pracy dziewczyna nieprzytomnie zerknęła w kierunku drzwi.- Muszę to skończyć.- powiedziała wracając do swojego zajęcia. Pielęgniarka westchnęła ciężko, po czym podeszła do biurka zagradzając lekarce dostęp do papierów.
- Hermiono, nic nie musisz.- powiedziała z dobrodusznym uśmiechem, ukochanej cioci.- I tak robisz więcej niż trzeba, dawno powinnaś być już w domu.
- Trzeba jeszcze dodać pustym domu.- powiedziała z goryczą Hermiona.- Już chyba wolę zostać tutaj.
- Ojj no dzisiaj pan premier chyba będzie na ciebie czekał, w końcu to twój wielki dzień.- powiedziała z entuzjazmem- O której masz wizytę w tym mugolskim dziekanacie?
- Dziekanat!!!- krzyknęła, zrywając się z miejsca.- Na śmierć zapomniałam, Martho.- jęknęła, w pośpiechu ściągając swój biały kitel.
- Oj dziecko, dziecko..- westchnęła pielęgniarka.- Kiedy ty ostatnim razem tak naprawdę wypoczęłaś co?- zapytała z troską.
- Nie mam na to czasu, przecież wiesz. Praca, nauka, dom i jeszcze przygotowania do ślubu. A wszystko na mojej głowie bo Ron jest zbyt zajęty, żeby pamiętać o takich drobiazgach jak na przykład nasz ślub.- mówiła, miotając się i starając w pośpiechu zrobić makijaż.
- Zobaczysz, wszystko ułoży się kiedy będzie już po wszystkim, a wy będziecie małżeństwem.- pocieszyła ją kobieta.
- Mam nadzieję, bo jeśli nie to oznacza to, że dobrowolnie dam się zamknąć w złotej klatce.- mruknęła.
- Och dzieci, dzieci.- pielęgniarka pokręciła głową.- Tak mało jeszcze wiecie o życiu.. Musicie ze sobą porozmawiać. Tylko bez złości Hermiono, pamiętaj. Myślę, że najlepsza okazja pojawi się na waszym wyjeździe…- podpowiedziała, a Hermionie aż serce podskoczyło z radości. Już za niecałe dwa tygodnie wyjeżdżają na Hawaje. We dwoje, tylko Ron i ona. Cieszyła się na ten wyjazd jak dziecko. W końcu będzie mogła wyjechać i odpocząć od szkoły, od pracy, od posady kury domowej, od spraw ministerstwa, którymi tak bardzo przejmuje się Ron…
- Taaaak.- powiedziała rozmarzona.- To już za dziesięć dni.- po czym jakby wracając na ziemię dodała.- Ale na razie czeka na mnie dziekan. Trzymaj kciuki!- krzyknęła będąc już na korytarzu, Martha uśmiechnęła się pod nosem. Bardzo lubiła Hermionę, dziewczyna była jedyna w swoim rodzaju, ale życie jej nie rozpieszczało. Mimo, że była zdolna i niezwykle uparta, przez co w przeciągu ledwie kilku lat stała się najlepszym magomedykiem w kraju, miała wysoko ustawionego narzeczonego z którym planowała wielkie wesele, miała pieniądze i szacunek.. a jednak nie była do końca szczęśliwa. Starsza kobieta widziała to w jej oczach, mimo że dziewczyna nigdy nie wspominała o swoich kłopotach. W jej oczach tak często czaił się smutek, a młodzieńczy blask zgasł, teraz piękne czekoladowe oczy spoglądały na świat z nienaturalną wręcz dojrzałością… Marta pokręciła głową…
- Biegnąc ku przyszłości, zapomniałaś kim tak naprawdę jesteś..- szepnęła. Hermiona jednak już jej nie słyszała.
Pędziła właśnie wyludnionymi o tej porze ulicami Londynu w żółtej taksówce. To dziś dowie się czy obroniła mugolski dypolom medyczny i czy skończyła studia. Czekała na ten dzień, tak bardzo chciała ukończyć studia medyczne i w końcu poczuć się prawdziwym lekarzem. Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie swoich młodzieńczych marzeń o projektowaniu, taaak w Hogwarcie miała nadzieję, że właśnie to będzie robiła w życiu, jednak szybko okazało się, że młodociane marzenia zginęły przykryte dorosłością. Wybrała medycynę, ale nie byłaby Hermioną Granger, gdyby nie rzuciła się na głęboką wodę. Postanowiła, że poza studiami magicznymi rozpocznie też naukę na mugolskim uniwersytecie medycznym. Ron ucieszył się, kiedy powiedziała mu o swoich planach, nigdy bowiem nie popierał jej pomysłu o projektowaniu. Uważał, że to dziecinne i nie przyszłościowe, a przecież żona wysokiej rangi polityka musi być osobą poważną.. Dla niego porzuciła projektowanie, grube zeszyty z jej kreacjami leżały teraz gdzieś głęboko na dnie szafy, a ona postawiła na medycynę, którą lubiła to fakt, ale nigdy nie pokocha. A to wszystko dla niego.. Tak Ron, wszystko i wszystkich dopasowywał zawsze do siebie. Nawet ją i jej uczucie. Początki były cudowne, wspólne mieszkanie w centrum Londynu, długie spędzane razem na rozmowach wieczory, a po nich jeszcze dłuższe noce… Aż w końcu przyszedł awans, a jej ukochany coraz mnie czasu spędzał w domu. Coraz mniej ze sobą rozmawiali, aż w końcu zaczęła odnosić wrażenie, że stała się dla narzeczonego jedynie formą wystroju ich mieszkania.. Najgorsze było to, że na każdą próbę rozmowy Ron reagował tak gwałtownie, że zwykle kończyło się to kłótnią.. „Ehh nikt nie powiedział, że dorosłość będzie łatwa”- szepnęła w duchu, kiedy analizując swoje życie przyglądała się mijanym budynkom…
Taksówka zatrzymała się przed wielkim gmachem Uniersyty Of London Medical Academy. Zapłaciła należność za podróż i poprawiając sięgającą do kolan ciemnoszarą sukienkę ruszyła schodami w górę, znów biegła w kierunku przyszłości, jak na złość nie takiej o jakiej marzyła.
Stając przed dwuskrzydłowymi dębowymi drzwiami dziekana uniwersytetu pozwoliła sobie na zaczerpnięcie głębokiego oddechu. Już po chwili naciskała klamkę. Zaanonsowana wcześniej przez sekretarkę nie musiała już pukać, dziekan oraz promotor jej pracy już czekali.
- Witam.- Szepnęła cicho, nieśmiało przechodząc przez próg.
- Och, panna Granger. Czekaliśmy na panią.- powiedział jeden z mężczyzn z dobrodusznym uśmiechem
- Przepraszam za spóźnienie..- zaczęła
- Ależ skąd, jest pani jak zwykle na czas. Proszę usiąść.- gestem dłoni dziekan zaprosił ją do zajęcia miejsca na krześle ustawionym na przeciwko biurka. Hermiona skorzystała z zaproszenia.
- Taaaak.- zaczął promotor- Na początku, zacznijmy od tego, że jest nam strasznie przykro..- na te słowa kobiecie krew odpłynęła z twarzy, czyżby nie zdała?
- Że nasza uczelnia traci tak znakomitego ucznia.- dokończył z uśmiechem na twarzy dziekan, wchodząc w słowo jej promotora.
- Czyli zdałam?- siliła się na spokój.
- Ależ oczywiście, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Ocena celująca i wyróżnienie Akademii za osiągnięcia w nauce.
- Za takim dyplomem- ponownie zaczął promotor- może sęe pani ubiegać o posadę w najlepszych szpitalach tego i nie tylko tego kraju.- uśmiech zawitał na jej twarzy, a więc Hermiona Granger przynajmniej względem nauki pozostała tą samą dziewczyną co w Hogwarcie.
- Chyba, że ma pani inne aspiracje- zaczął dziekan.- Bo w takim wypadku nasza uczelnia jest w stanie z miejsca, a właściwie od października, ale to w sumie to samo, powierzyć stanowisko profesorskie. – trudno było nie wychwycić nutki nadziei w jego głosie, kiedy składał propozycję.
- Kuszące.- zaczęła, zastanawiając się jak ubrać w słowa swoją odmowę- Jednak obawiam się, że nie spełniłabym się na takim stanowisku. Moim powołaniem jest leczyć a nie uczyć.- powiedziała delikatnie, starając się, żeby jej głos zabrzmiał jakby głęboko żałowała, że musi odmówić.
- Cóż, kłamstwem byłoby, gdybyśmy powiedzieli, że się tego nie spodziewaliśmy.- powiedział promotor, uśmiechając się do niej.
- Cóż, w takim razie pozostaje mi jedno.- zaczął dziekan, wstając ze swojego miejsca. Promotor i Hermiona poszli za jego przykładem, już w następnej chwili profesorzy wręczyli jej obity w drogą skórę dypolom lekarski. Była teraz panią doktor, z prawdziwego zdarzenia..
- Panno Granger, pragnę serdecznie powitać panią w zacnym lekarskim gronie. Proszę iść teraz uczcić swój sukces, bo od jutra zaczyna pani ratować ludzkie życie.- powiedział promotor żegnając swoją najlepszą uczennicę.
Wyszła na słoneczną ulicę w dłoni dzierżąc swój klucz do przyszłości. Uśmiechnięta rozejrzała się wokoło. Jeśli Marta miała rację, to i Ron pamiętał o jej wielkim dniu. Postanowiła, że w drodze do domu zrobi małe zakupy. Szampan, truskawki i wiele innych afrodyzjaków, w końcu musi uczcić dyplom..
Nie zdziwiła się, że po wejściu do mieszkania nikogo tam nie zastała. Ron nie byłby sobą, żeby czekać cały dzień. Na pewno wróci wcześniej.. Uradowana zabrała się za przyrządzanie kolacji. Lekkiej a zarazem wykwintnej. Kiedy dochodziła ósma wieczorem, na stole czekały już talerze z piersią z serem brie, purre marchewkowym i ruccolą z sosem vinegret. Schłodzony szampan czekał na otwarcie, a dyplom leżał na widocznym miejscu. Sama Hermiona przebrana w niezwykle sexowną małą czarną co chwila zerkała w stronę drzwi, za którymi zaraz spodziewała się zobaczyć narzeczonego.
Czas jednak minął, z ósmej zrobiła się dziewiąta, z dziewiątej w pół do dziesiątej.. Nagle do okna zastukała sowa. Dziewczyna zrezygnowana poszła otworzyć ptakowi, a ten podając jej kopertę natychmiast odleciał. Dziewczyna rozerwała kopertę i przeczyła kilka słów naskrobanych ręką Rona..

„Hermiono!
Nie czekaj na mnie dzisiaj! Mamy problem w ministerstwie. Beze mnie sobie nie poradzą. Pewnie wrócę nad ranem, więc spotkamy się dopiero jak wrócisz z dyżuru.
Ron”

Łzy zaczęły spływać z jej policzków rozmazując misterny makijaż. Zapomniał. Znowu postawił pracę ponad nią.. Rozszlochała się na dobre. Chwytając butelkę czerwonego wina, pociągnęła spory łyk, nie kłopocząc się nawet nalewaniem trunku do kieliszka. Skrzywiła się, wino było wytrawne, bo takie lubił Ron…
- Gratuluję Hermiono.- szepnęła cicho, odstawiając butelkę na stole, gdzie właśnie zniszczyła się jej uroczysta kolacja, z resztą nie pierwszy już raz… Ruszyła w kierunku sypialni, gdzie jeszcze długie godziny, poduszki tłumiły płacz żalu…


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Malfoyka
post 12.01.2013 13:06
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




26

Przespali cały Nowy Rok, mocno wtuleni w swoich ramionach, tylko po to, aby wieczorem wstać na kolację i z powrotem zatopić się w pościeli. Sami się sobie dziwili, że są aż tak zmęczeni… Ciekawe czy Diabeł i Mandy, też czują się podobnie po ich balandze… Bo jeżeli nie, to… jak zażartował Draco oznacza, że on i Hermiona niechybnie się starzeją.
Jasna łuna świtu, dopiero przecierała się ponad szczytami wieżowców w Nowym Yorku, kiedy rozemocjonowana Hermiona otworzyła oczy. To dziś był ten dzień! Dziś miała podpisać kontrakt na swoją pierwszą kolekcję… Marzenia miały stać się rzeczywistością. A kiedy te myśli w pełni przedarły się do jej umysłu, była już pewna, że nie zaśnie, nawet na dziesięć minut. Cicho, uważając aby nie zbudzić, ciągle śpiącego w najlepsze Dracona, wyswobodziła się z jego objęć, aby już po chwili, odziana jedynie w bieliznę i zarzuconą na nią, białą koszulę Dracona, zasiąść na jednym w wysokich kuchennych krzeseł, z kubkiem gorącej kawy w dłoniach… W tej chwili, nic ani nikt, nie był w stanie zepsuć jej humoru. Upajała się swoim szczęściem, zaciągając się zapachem, aromatycznego czarnego płynu…
– Mmmmm… czy ja też dostanę?- Draco pojawił się jakby znikąd, obejmując ją od tyłu i delikatnie całując w szyję…
– Jeśli sobie zrobisz..- zażartowała, czochrając go po włosach. Jednak już w następnej chwili, zwinnie zeskoczyła z zajmowanego stołka, na którym natychmiast zasiadł jej mężczyzna, aby przygotować mu śniadanie… Coś mu się w końcu od życia należało… No, a poza tym, czuła się zobowiązana, do odwdzięczenia mu się, że szczęście, którym jest sama jego obecność w jej najbliższym otoczeniu… „I kto by pomyślał…” zaśmiała się w duchu, krojąc pomidora do sałatki i cicho podśpiewując, jakąś wesołą piosenkę.
Draco z zainteresowaniem i niemym zachwytem, przyglądał się jej ruchom. Była piękna. I była tylko jego! Aż nie mógł uwierzyć w swoje szczęście… „I kto by pomyślał, że coroczne wakacje na Hawajach, zakończą się tym, że będę wściekle szczęśliwy, mając u swojego boku Hermionę Granger!” westchnął w myślach, nie odrywając wzroku, od jej zgrabnych nóg i podrygujących do taktu, nuconej piosenki bioder, zakrytych jedynie jego koszulą…
– Mówiłem ci już, że wyglądasz niezwykle kusząco w moich koszulach?- zapytał, kiedy stawiała przed nim kawę, oraz talerz ze śniadaniem.
– Nieee..- zaśmiała się.- A co? Wyglądam?- uwielbiała się z nim droczyć.
– Wyglądasz!- potwierdził.- Ale jeszcze lepiej wyglądasz, kiedy nie masz na sobie nic!- powiedział poważnie, okrążając barek, tylko po to, żeby zachłannie wpić się w jej usta…
No i diabli wzięli ich śniadanie i gorącą kawę, które przygotowała kobieta! Oni za to, odkryli jeszcze jedną funkcję, jaka może spełniać ich kuchenny blat… A trzeba wspomnieć, że była to baaaaaaaardzo przyjemna funkcja, służąca baaaaaaardzo przyjemnym rzeczom, którym oddawali się do późnego poranka.
– Draco…Dra…co…Dr…- starała się, przerwać jego pocałunki, kiedy kolejny już raz z rzędu, zalegli na kuchennym stole.
– Co?- zapytał średnio przytomny z podniecenia. Uwielbiała, kiedy jego błękitne oczy, zachodziły tą mgiełką pożądania… Wyglądał wtedy, o ile w ogóle jest to możliwe, jeszcze lepiej niż zwykle…
– A do diabła! Zapomniałam!- zaśmiała się, przyciągając go bliżej siebie, aby znów ich ciała, mogły stać się jednością… Przez kilka chwil, w mieszkaniu słychać było jedynie ich przyspieszone oddechy i ciche, bo stłumione pocałunkami jęki. A kiedy w końcu, obydwoje osiągnęli spełnieni, Hermiona znowu podjęła, rozpoczęty temat…- Przypomniałam sobie!- zaśmiała się, odgarniając jasne kosmyki, które pozlepiane potem, opadły mu na czoło.
– Tak? O czym?- zapytał, przyglądając jej się z zainteresowaniem. Jej twarz ciągle była zarumieniona, przez co wyglądała jeszcze bardziej uroczo, oczy lśniły się wesołym blaskiem, a na ustach błąkał się uśmiech, świadczący o jednym… Pełnej satysfakcji, jaką jej sprawił.
– O tym, że ja zdaje się mam dziś podpisać kontrakt!- odpowiedziała niby od niechcenia.- Za jakieś..- tu rzuciła szybkie spojrzenie na zegarek, a kiedy tylko uświadomiła sobie, która jest godzina, zesztywniała na chwilę, aby już po sekundzie krzyknąć..- PIĘTNAŚCIE MINUT!!!
– ŻE JAK?-tym razem, również zaskoczony mężczyzna spojrzał na czasomierz!- O qrwa!- jęknął.
– SPÓŹNIĘ SIĘ!!!- panikowała Hermiona, pośpiesznie zeskakując ze stołu.- Super, na podpisanie kontraktu…
– Spokojnie!- jak zwykle opanowany Draco, przejął sprawy w swoje ręce. Łapiąc ją mocno w ramiona, spojrzał głęboko w oczy, żeby już po chwili, stonowanym, uspokajającym głosem przemówić do ukochanej.- Nie spóźnisz się, bo teraz, każde z nas pójdzie się wykąpać. Ja w łazience dla gości, a ty u nas. A potem kilkoma machnięciami różdżki sprawisz, że na twojej buźce pojawi się makijaż, delikatny, bo najładniejsza jesteś naturalna. A kiedy już to zrobisz, to założysz tą niesamowicie seksowną, czerwoną sukienkę, która ma z tyłu, ten długaśny rozporek, do tego czarne korale, bransoletka, kolczyki. Na wszystko zarzucisz, to lekkie czarne bolerko, z tego połyskującego materiału. Całość uzupełnisz wysokimi kozakami na szpilce.- instruował, niczym rasowy stylista.- A włosy zepnij w wysokiego kucyka, zwiniętego na pół. Niby zwykła fryzura, ale będzie elegancko..- zapewnił, a ona spojrzała na niego zaskoczona…
– Czy ty się aby, nie minąłeś z powołaniem?- zażartowała, uświadamiając sobie, że Draco dokonał tego, nad czym ona głowiła się przez dwa dni. I w dodatku, udało mu się to zrobić, w przeciągu trzydziestu sekund… Była pod wrażeniem.
– Być może, ale zdaje się, teraz nie mamy zbytnio czasu, na roztrząsanie tej kwestii, prawda?- przypomniał jej o tym, że powinna zacząć się spieszyć. Znów zadrżała.- Tylko bez paniki. Zdążymy..- zapewnił.- A teraz leć się myć i ubierać, a za jakieś 7, no dobra… osiem minut, widzę cię tutaj. Gotową na spełnienie marzeń i uśmiechniętą!- zastrzegł, lekko popychając ją w kierunku prowadzących na piętro schodów.
Kiedy tylko widziała, że zniknęła z pola widzenia blondyna, rzuciła się biegiem, żeby czym prędzej skompletować w szafie, wybrany przez niego strój. A kiedy już udało jej się tego dokonać, pędem ruszyła pod prysznic, gdzie nie pozwalając sobie, na zbytni relaks, zmyła z siebie cały strach i stres, związany z czekającym ją wyzwaniem. Pozwoliła, żeby woda oblewała jej ciało, nie więcej niż dwie minuty, a szybko wyskakując spod prysznica, wedle zaleceń Draco, zrobiła delikatny makijaż i upięła włosy, w zagiętego w pół kucyka. Istotnie, wyglądała jak rasowa bizneswoman. Po prostu kobieta z klasą. Wychodząc z łazienki, w pełnej już gotowości, rzuciła ostatnie spojrzenie na zegarek. Do spotkania z zarządem Targów mody, zostało jeszcze jakieś sześć minut… „I tak się spóźnimy!!!” krzyczały jej myśli, kiedy czym prędzej, choć na szpilkach był to, nie lada wyczyn, zbiegała schodami na dół, gdzie w salonie, czekał już na nią gotowy do drogi Draco, ubrany w jeden ze swoich drogich garniturów i białą koszulę w prążki. W dłoniach trzymał ich płaszcze i jej torebkę.
– Spóźnimy się.- rzucała smutno, kiedy pomagał jej ubrać płaszcz.
– Zapewniam cię, że nie ma takiej opcji!- uspokajał ją, zakładając na siebie czarny, sięgający do kolan półpłaszcz, z wysokim kołnierzem.- Daj rączkę, ślicznotko!- poprosił, wyciągając w jej kierunku dłoń. Bez wahania podała mu rękę, a już po chwili, w mieszkaniu rozległ się głośny trzask. Sami zaś, zainteresowani, niemal w tej samej chwili, pojawili się w jednej ze ślepych alejek, jakich w NY było od groma, czując jak zimna powietrze, brutalnie chłoszcze ich twarze…
– No i gdzie my jesteśmy?- zapytała zdezorientowana Hermiona. Do spotkania zostały tylko trzy minuty…
– Popatrz tam.- Draco wyciągnął dłoń, wskazując na wielkie biurowiec, po drugiej stronie ulicy, gdzie pośród niezliczonej ilości tabliczek, informujących jakie firmy, bądź instytucje znajdują się w środku, Hermiona dostrzegła, mieniące się złotem litery, układające w szyld „Biuro Susan Wilson”. A więc byli na miejscu!!! Nie spóźnili się… Ba, mieli jeszcze, całe dwie minuty…
Ruszając w kierunku budynku, gdzie w recepcji Draco zaanonsował ich przybycie, a już po chwili, jedna z hostess prowadziła ich do biura rzeczonej kobiety.
– Panna Granger!- przywitała się Susan.- Miło panią znowu spotkać!
– Mnie również.- odpowiedziała szczerze, ciągle jednak nie mogąc uwierzyć, że zdążyli. W chwili bowiem, kiedy przekraczali próg oszklonego gabinetu, z wystrojem składającym się głównie z antyków, wybiła dokładnie 11, czyli godzina, w której mieli pojawić się na spotkaniu. Jednym słowem, byli wręcz nienagannie punktualni. Hermiona jednak wolała nie myśleć, co by było, gdyby Dracona nie było w pobliżu… Cóż, zapewne nie musiałaby się martwić spóźnieniem, bo i nikt nie absorbowałby ją, w taki sposób, jak robił to blondyn, przez cały dzisiejszy poranek… Tę kwestię wolała już jednak pominąć. Draco był i koniec!
– Ci panowie tutaj, to Vincente Bergiollo, mój włoski przyjaciel, będący jednym z pomysłodawców naszych targów, oraz Michael Morris, nasz główny sponsor.- przedstawiła Hermionie dwóch mężczyzn w średnim wieku. Włoch, jak na typowego italiano przystało, był postawny i wyniosły. Jego karnacja była ciemniejsza, a włosy, mimo wieku, ciągle zachowały głęboki czarny odcień, bez cienia siwizny. Morris natomiast, był typowym podstarzałym jankesem, ze szpakowatymi włosami i małą łysinką nad czołem. Obydwoje jednak wyglądali dość sympatycznie, a już na pewno profesjonalnie. Byli bowiem ubrani, z cichy ze zdecydowanie wyższych półek, niż te, do których dosięgali, przeciętni społeczni szaraczkowie…- Panowie, a oto Hermiona Granger. Autorka projektów, które tak się wam spodobały.- tym razem to Hermiona została przedstawiona mężczyznom.- A ten pan tutaj, to jak sądzę Dracon Malfoy..- dopowiedziała Wilson, przyglądając się Draconowi. Dokładnie tak sobie go wyobrażała, kiedy dawno już temu, Zabini jej o nim opowiadał.
– Zgadza się.- potaknął.-Witam.
– Nooo, to skoro mamy już za sobą formalności, to może przejdźmy do konkretów.- zaproponował Morris.- Proszę usiąść.- dłonią wskazał im dwa krzesła, a kiedy tylko wykonali jego prośbę, rozpoczęła się długa rozmowa, o warunkach kontaktu i regulaminie Targów, w których miała wziąć udział Hermiona. Był to konkurs zarówno dla znanych marek, jak i zupełnych projektantów. Wszyscy mieli pokazać na nim, swoje autorskie kolekcję, na sezon wiosenno-letni. Oceniać miało ich, kompetentne jury, składające się z krytyków mody i projektantów, którzy byli już klasą, samą w sobie… Hermiona słuchała tego wszystkiego, jak zaczarowana, nie mogąc uwierzyć, że to przed nią otwierają się drzwi do takiej kariery, o jakiej zawsze marzyła. W głowie już widziała swoją kolekcję…
A kiedy po niespełna dwóch godzinach, razem z Draconem, opuszczali biurowiec, kobieta była już pełnoprawną uczestniczką Targów Mody. Jej serce aż skakało z radości…
– To co?- zapytała, czując jak zimny wiatr szczypie jej policzki.- Wracamy do domu, żeby to uczcić?- zaproponowała, tuląc się do narzeczonego.
– Jeszcze nie.- odpowiedział.- Mam dla ciebie niespodziankę!- szepnął jej do ucha, powodując przyjemne dreszcze…
– Niespodziankę?- zdziwiła się. Czy to, nie jest już, aby nadmiar szczęścia…- A jaką?- dopytywała
– Zobaczysz!- zaśmiał się tajemniczo, ciągnąc ją w stronę centrum…


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Malfoyka   Bieg Ku Przyszłości   12.01.2013 12:36
Malfoyka   Ranek przyszedł zbyt szybko. Kiedy o 5.30 zadzwoni...   12.01.2013 12:38
Malfoyka   Kolejne dni mijały spokojnie. Ron obrażony na cały...   12.01.2013 12:39
Malfoyka   Maui oczarowało ją od pierwszej chwili. Już kiedy ...   12.01.2013 12:40
Malfoyka   Niewielka restauracja Kai Melemele, czyli w języku...   12.01.2013 12:42
Malfoyka   Delikatne promienie słońca oparły się na jej twarz...   12.01.2013 12:43
Malfoyka   Minęło 18 z 21 dni jakie Hermiona spędzić miała na...   12.01.2013 12:44
Malfoyka   Wysiadając z żółtej taksówki, zwróciła swój wzrok ...   12.01.2013 12:45
Malfoyka   Z reguły nikt nie cieszy się z perspektywy końca u...   12.01.2013 12:46
Malfoyka   Lipiec w mgnieniu oka zamienił się w sierpień, lat...   12.01.2013 12:47
Malfoyka   Kolejne dni mijały leniwie. Ron biorąc sobie za pe...   12.01.2013 12:49
Malfoyka   Siedząc w wygodnym, obitym ciemną skórą fotelu, cz...   12.01.2013 12:50
Malfoyka   13 W życiu młodej pani doktor nastała sielanka. C...   12.01.2013 12:52
Malfoyka   14 Wielkie budowle centrum Londynu dawno zniknęły...   12.01.2013 12:53
Malfoyka   15 Nie zaprzestając pieszczot, powoli ruszyli w k...   12.01.2013 12:54
Malfoyka   16 „Czy życie może być jeszcze wspanialsze?...   12.01.2013 12:55
Malfoyka   17 Kilka dni dodatkowego urlopu, który Hermiona w...   12.01.2013 12:56
Malfoyka   18 Wychodząc na zimne, jesienne powietrze, czuła ...   12.01.2013 12:57
Malfoyka   19 olejne dni mijały spokojnie. Hermiona pogodził...   12.01.2013 12:58
Malfoyka   20 Zostali sami, wpatrując się w siebie w milczen...   12.01.2013 13:00
Malfoyka   21 Grudzień mijał im spokojnie, dzień za dniem pr...   12.01.2013 13:01
Malfoyka   22 Sama nie wie, w jaki sposób w tak wielkim wzbu...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   23 Wigilię spędzili wspólnie w typowo mugolski sp...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   24 W sylwestrowy poranek wszystko było gotowe do ...   12.01.2013 13:04
Malfoyka   25 Z uśmiechem na ustach ruszył w kierunku drzwi,...   12.01.2013 13:05
Malfoyka   26 Przespali cały Nowy Rok, mocno wtuleni w swoi...   12.01.2013 13:06
Malfoyka   27 Mocno objęci ruszyli w stronę centrum, pokonuj...   12.01.2013 13:07
Malfoyka   28 Budząc się kolejnego dnia, niemal równo ze świ...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   29 Stojąc przed szpitalem, raz jeszcze rzuciła ok...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   30 Stała na środku pokoju zabiegowego i wprost ni...   12.01.2013 13:09
Malfoyka   31 Siedząc w kuchni, doskonale słyszała dźwięk, j...   12.01.2013 13:10
Malfoyka   32 Nowy York w lutym, niewiele odróżniał się smęt...   12.01.2013 13:11
Malfoyka   33 Sama nie wie, w jaki sposób udało jej się dost...   12.01.2013 13:12
Malfoyka   34 W całym pomieszczeniu zapadła wypełniona emocj...   12.01.2013 13:13
Malfoyka   35 Nie pamięta kiedy wrócili do domu, ani nawet m...   12.01.2013 13:14
Malfoyka   EPILOG Mimo późnej już jesieni, słońce ciągle wis...   12.01.2013 13:14
dede   hmm.. Przeczytałam i mam troche mieszane uczucia. ...   13.01.2013 10:46
Hagrid   Wciągam się:)   16.01.2013 18:34
Kaśś   Niesamowity lukier, ale w dobrym tego słowa znacze...   01.06.2013 22:39
katbest   Yhm... podobało mi się. Inny pomysł, ale fajny. Br...   04.06.2013 16:34


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 16.05.2024 19:26