Le Désir Et La Haine
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | Pomoc Szukaj Użytkownicy Kalendarz |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Le Désir Et La Haine
fumsek |
10.07.2004 19:34
Post
#1
|
Iluzjonista Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 156 Dołączył: 09.05.2004 Skąd: z chlewa Płeć: Kobieta |
Opowiadanie nie jest moje, ja jestem jedynie malutkim szarym człowieczkiem, który podjął się mozolnej pracy tłumaczki (autor->Ivrian-> jęz.franc.) Po przeczytania całości to co mogę napisać: opiera się na opisach uczuć, myśli i stanów emocjonalnych bohaterów, w pierwszym rozdziale dialogu jest mało... jeśli ktoś liczy na ckliwe romansidło czy coś w tym gatunku muszę go zawieść.
O! I jeszcze jedno... Co do tytułu uznałam, że lepiej wygląda w formie pierwotnej. ROZDZIAŁ I Koniec początku Nie wiedziała od jak dawna znajduje się w tym mrocznym ociekającym wilgocią miejscu. Jej przemęczone, zakrwawione ciało bez ustanku przywoływało ją do porządku zakazując najmniejszego wypoczynku. Opuchnięte oczy sprawiały jej cierpienie, nie większe jednak niż jej wnętrze rozdarte przez wtargnięcia obleśnych świń przetrzymujących ja tu jako więźniarkę. Jej umysł bezustannie przesiewał ostanie wydarzenia. Straciła rachubę czasu. Mogły mijać tygodnie, mogły mijać miesiące, nie zdawała sobie sprawy z jego upływu, dla niej on nie istniał. Przyjęli zwyczaj z odprowadzania jej do celi bez kończenia z nią... Oni. Jej kaci. Lucjusz Malfoy i Richard Avery. Dwoje ludzi, którzy gwałcili ją od... wieczności. Avery był bydlakiem o prymitywnych zachowaniach. Nie wzbudzał w niej strachu. Ale Lucjusz... Lucjusz... Z nim było inaczej. Popadając w niełaskę od miesięcy, nie pogodził się z faktem, iż własny syn zajął jego miejsce, stając się tym samym nowym pupilkiem Voldemorta. Wyładowywał wszelkie swe frustracje na niej, ofierze która nie mogła się bronić. Niszczył jej fizyczność, ale to mu nie wystarczyło, pragnął jeszcze zniszczenia jej psychicznie. Nie sprawiała mu przyjemności. O nie! Powietrze wypełniające loch przesiąknięte było smrodem moczu, potu i innych wydalin. Nie brała prysznicu od... Boże, sama nie wiedziała od jak dawna. Zdusiła w sobie gorzki śmiech rozmyślając nad osobą dystyngowanego Lucjusza Malfoya, która pochłonięta przez swoje własne sprawy od tak dawna nie zaglądała do swojej „zabawki”. Hermiona Granger zamknęła oczy bezskutecznie tłumiąc łzy uciekające jej spod powiek. Nie mogła pozwolić sobie na bycie słabą. W przeciwnym razie zniszczyliby ją. Zmusiła swój umysł do skoncentrowania się na nienawiści, którą przygotowała dla swych katów. Znajoma twarz narzuciła swą obecność jej myślom. Krew zaczęła wypływać z przygryzanych przez nią warg, przyjmowała z radością przychodzący ból, który pozwalał jej nie wybuchnąć płaczem. Twarz, na której widniał uśmiech, w aureoli rudych włosów, twarz o żywym iskrzącym się spojrzeniu. Ron Weasley. Torturowany uderzeniami Crucio, po czym zabity z użyciem Avada Kedavra przez Voldemorta, który przed tym jeszcze rozprawił się z nim osobiście. Malfoy i Avery lubili młode i ładne dziewczęta, natomiast preferencje Toma Riddl’a skłaniały się czysto ku młodym chłopcom. Miał siłę w spojrzeniu. Mój Boże! Błagała, krzyczała, groziła. Mogła to widzieć, gdy gwałcił i zabijał Rona. Na samo wspomnienie poczuła, że traci kontrolę nad samą sobą, musiała to zahamować. Skoncentrować się. Skoncentrować się na nienawiści. I tylko na niej. Nienawiść stała się jedyną drogą ratunku. - Nienawiść mnie wyzwoli- powiedziała pełnym głosem. Musiała zapomnieć o tym, co jej zrobiono. Musiała wyrzucić z pamięci obraz jego bezkrwistego ciała, sponiewieranego przez tego szaleńca. Musiała przeżyć. Za wszelką cenę. Dla nienawiści i dla zemsty. Dla Harry’ego również. Zapewne szukał ich bez wytchnienia, jeśli nie dotarła do niego wiadomość o śmierci Rona i jeśli nie pomyślał, że ona również nie żyje. Próbowała odprężyć swe odrętwiałe od zbyt długiego bezruchu członki. Szczęk łańcuchów przywołał ją do porządku. Westchnęła wytężając słuch. Jej zmysły wyostrzyły się podczas tej niewoli. Hałas u wylotu korytarza... Kroki... Po nich charakterystyczne skrzypienie drzwi lochu. Nagły napływ światła okrutnie zamknął jej powieki. Po kilku sekundach otworzyła je ponownie, próbując rozpoznać osobę, która się tam znajdowała. Wysoka sylwetka stojąca tyłem do światła. Spuściła wzrok, po czym ponownie go podniosła. Jej oczy śledziły kosmyki jasnych włosów zanim spotkały na swej drodze spojrzenie o barwie topniejącej stali. - Zostawcie mnie samego z nią. Ton komendy zmuszał człowieka do bycia posłusznym. Hałas kroków lekko nikł w jej uszach. Wzrok utkwiła w wysokiej sylwetce opartej niedbale o mur. - Bez ogródek powiem, że twój zapach nie jest zachwycający szlamo. Draco Malfoy. Nie wstrzymała nagłego wybuchu histerycznego śmiechu. - Dray...- wyartykułowała ochrypłym głosem- Zajmiesz miejsce tatusia? To o to chodzi? Ślizgon zmarszczył brwi zbliżając się. - Więc ty również mnie zgwałcisz, ty również? - Wybuchnęła szaleńczym śmiechem, nie zdolna do dłuższego kontrolowania się. Smagający policzek przywrócił jej rozum. Nie było ją stać na nic poza niedowierzającym spojrzeniem. - To nie jest dobry moment na ataki nerwowe Granger- wycedził przez zęby. Z jego ust wydobyło się kilka zdań, których jednak nie zdołała usłyszeć. Po chwili była wolna, zdjęto z niej łańcuchy. - Nie wyobrażasz sobie nawet ile czasu potrzebowaliśmy by cię odnaleźć - powiedział – Możesz iść? Nie była zdolna do niczego poza ogłupiałym spojrzeniem. Powtórzył pytanie z większym spokojem. - Możesz iść? Hermiona spróbowała się podnieść, opadła natychmiast. Złapał ją. - Prawdopodobnie nie - odpowiedział za nią. Wziął ją na ręce i wyniósł z lochu. Zamknęła instynktownie oczy. Po tak długim czasie spędzonym w ciemności, światło było dla niej nadal synonimem cierpienia. Draco nie przestawał mówić posuwając się dużymi krokami wzdłuż szerokiego korytarza. - Miesiące, które cię szukaliśmy. Pozostali walczą. Niezmiernie mi przykro z tego powodu, ale nie będziesz w tym uczestniczyć, nie jesteś w stanie. Nie zrozumiała nic więcej. Do kogo mówił? Miała wrażenie popadania w szaleństwo. Draco mógł poczuć jej strach i niedowierzanie. Utkwił w niej spojrzenie. - Pracuję dla Zakonu, Granger - powiedział. - Nie wierzę ci... Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Znał ją dobrze, potrzebowała dowodów. - Agent podwójny, którego znasz pod pseudonimem The crow to ja. Dziwne, uwierzyła mu na słowo. Sięgnęła mimochodem w głąb swej pamięci, uwielbiał film mugolski z Brandonem Lee. - Co się tu dzieje? – zapytała słabo. - Voldemort jest tam teraz. Musimy wstrzymać naszą pogawędkę, to nie są pytania na minutę Granger. Tak to miejsce jest ostatnim bastionem Śmierciożerców i ich szefa. Wojna zmierza ku końcowi i wiemy kto jest górą i kto przeżyje. Hermiona zamknęła oczy. Może właśnie zapełniał jej głowę kolejnymi kłamstwami. Może to wszystko było kolejną pułapką? Myśli te wypełniały jej umysł, najgorszy wróg czasów szkolnych unosił ja z dala od tego piekła. Jeszcze jedna z myśli wdarła się do jej głowy, powiedziała sobie w duchu, iż wolałaby umrzeć z jego ręki niż z kogokolwiek innego. - Weasley - zapytał nagle Ślizgon- Gdzie on jest? - Spojrzenie, które mu rzuciła było tak bolesne i tak pełne znaczeń, że nie miał potrzeby otrzymania pełnej odpowiedzi. - O cholera... Wybacz Granger... Teraz słyszała wszystko. Zgiełk, wrzaski. Ponad nimi walka rozgorzała. Zaklęcia następowały po sobie i kończąc to wszystko. Hałas pośpiesznych kroków, obróciła powoli głowę padając ofiarą przenikliwego jej bólu. - Draco , co z nią?- zapytał znany jej głos. Znalazła się w ramionach Freda Weasley’a, osuszyła łzy na jego koszuli. Spojrzał na nią z grymasem pół-wstrętu, pół-zbulwersowania jej stanem. Odwrócił się ku blondynowi, po czym rzekł urywanym tonem: - Harry jest tam, twarzą w twarz z nim. Zaniosę ją w bezpieczne miejsce i dogonię innych. - Ja - jego twarz zastygła niczym kamienna maska- zajmę się moim drogim ojczulkiem. Potter potrzebuje każdej możliwej pomocy. To było zbyt wiele dla niej. Spustoszone ciało, niezdolne do przyjęcia tych wszystkich informacji. Hermionie Granger przydarzyło się coś, co nie zdarzało się jej nigdy - pogrążyła się w błogosławionej nieświadomości... Ten post był edytowany przez fumsek: 12.05.2008 10:56 |
daigb |
10.07.2004 22:56
Post
#2
|
Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 92 Dołączył: 25.05.2004 Płeć: Mężczyzna |
dziwne....
tylko tyle moge powiedziec po tym pierwszym parcie... ale zawsze doceniam ludzi ktorzy tlumacza opowiadania a tak po za tym to kiedy bedzie kolejny part?? |
Galia |
10.07.2004 23:22
Post
#3
|
Uczeń Hogwartu Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 249 Dołączył: 28.05.2004 Skąd: *From the land of stars * |
Dziwne, niepokojące, zagmatwane, ale
niezmiernie pociągające.
Czekam na dalsze części, żeby napisać coś więcej. Zapowiada się intrygująco... -------------------- Jestem myślicielką niezależną, wolną poszukiwaczką oazy nieskrępowanych istnień. Przemierzam pustynie w poszukiwaniu sensu... Czy odważysz się pójść za mną?
Myśli, marzenia, złudzenia. Moje życie... Nie można dostać czegoś, nie tracąc czegoś w zamian. Żeby coś otrzymać musisz poświęcić coś o podobnej wartości. To zasada równoważnej wymiany. To prawda o świecie... |
Emily Strange |
10.07.2004 23:30
Post
#4
|
Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 77 Dołączył: 11.03.2004 Skąd: Lublin |
Podoba mi się. Przypomina mi nieco
ostatni bastion Kit i Nagini.
Jak dla mnie to tłumaczenie jest sztuką - jakby pisaniem jeszcze raz. Co innego duche tłumaczenie, a co innego takie z duszą. Niewątpliwie tobie udało się przetłumaczyć tym drugim sposobem, dlatego też z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. -------------------- |
Miaka |
11.07.2004 13:28
Post
#5
|
Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 64 Dołączył: 16.05.2004 |
No brawo, brawo! W końcu się doczekałam opowiadania tłumaczonego przez CIEBIE. Po wielu perypetiach w końcu znalazł się tu pierwszy part. Ufff.... Ładnie, zgrabnie, szybko się czyta, poza tym fajny klimacik, no i zaciekawia, a to najważniejsze. Dawaj szybko następną część. :*
|
avalanche |
15.07.2004 12:11
Post
#6
|
Mistrz Różdżki Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 1391 Dołączył: 11.04.2003 Skąd: Mementium Morium Płeć: Kobieta |
Podoba mi się. Tak jak wspomniałaś na wstępie - mało dialogów, dużo opisów. Przyjemnie i łatwo się czyta (zasługa tłumaczki ^^) Pozostaje mi tylko oczekiwać na ciąg dalszy. Ciekawa jestem jak rozwinie się dalej akcja.
-------------------- "Oznaką inteligencji najwyższej klasy jest zdolność do uznawania dwóch przeciwstawnych idei jednocześnie."
F. Scott Fitzgerald |
fumsek |
16.07.2004 14:46
Post
#7
|
Iluzjonista Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 156 Dołączył: 09.05.2004 Skąd: z chlewa Płeć: Kobieta |
Jak obiecywałam rozdział drugi. Jest krótszy i zdecydowanie nie ma w nim dialogu, dopiero w trzecim rozdziale się on pojawi. Mam nadzieję, że się wam spodoba
ROZDZIAŁ II Szukając odpoczynku Jego obecność w niej, przypominająca jej boleśnie i okrutnie o tym, że jest dla nich jedynie przedmiotem. Cierpienie, ciągłe cierpienie. To bydlęce spojrzenie, brutalne ruchy... Ten smród potu... I ten przepojony winem głos. - He, Lucjusz pomożesz mi rozpracować to ścierwo!? *** Twarz Lucjusza Malfoya o surowych rysach... Jego uderzenia, cygara które z nieopisaną przyjemnością gasił na niej, ich świst w momencie gdy spotykały się z jej skórą... - Jesteś moją małą kur***ą niczym innym, nikogo innego. *** Twarz Rona wykrzykująca wewnętrznie swe cierpienie podczas gdy Voldemort... Jego ostatni oddech, dla niej jedynie dla niej... - Musisz żyć Mione... Obiecaj mi to... I później zaklęcie niewybaczalne... - NIE! NIE! NIEEEEE!!! Hermiona Granger obudziła się wyrywając ze szponów nawiedzającego ją koszmaru. Jej własny krzyk przywrócił ją do rzeczywistości. Rzucając wokoło siebie spojrzenia przesycone strachem widziała jedynie biel pomieszczenia, w którym się znajdowała, to przywróciło jej pamięć. Szpital św. Munga... To był koniec Jej udręka była skończona. Harry zniszczył Tego, którego imienia nie wolno wymawiać. Przyszedł ją zobaczyć, czuwać przy niej, trzymać jej dłoń, wysłuchiwać gdy wylewa z siebie ten cały ból, tę gorycz głosem przerywanym szlochem. Powiedział jej, że cierpiał przed śmiercią, widział znużenie w jej oczach, wiedziała że mówi jej prawdę. Obydwoje stracili swa niewinność... Walka dobiegła końca, pewne, ale życie nigdy nie będzie takie samo dla tych, którym udało się przeżyć. Zbyt wiele przeszli, zbyt wiele widzieli, zbyt wiele robili rzeczy okrutnych. Westchnęła. Znajdowała się tu siódmy dzień. Jej bezsilność doprowadzała ją do szału. Nie była zdolna do samodzielnego poruszania się. Podniosła się na łóżku pozostając przez moment w bezruchu, oczekując chwili w której jej głowa uwolni się od zawrotów. Ruszyła ku łazience. Błogosławiona woda spływała po jej ciele, chwyciła mydło. Tarła, tarła do momentu w którym jej skóra przypominała kolorem krew. Wydawało się jej, że ten brud na zawsze pozostanie na niej, że nigdy nie poczuje się na nowo czysta. To był siódmy prysznic w ciągu 24 godzin. Wiedziała, ze to nie istnieje, że jest to jedynie owocem jej oszalałego umysłu, że to siedzi w jej głowie, ale nie mogła się powstrzymać. Była gwałcona i torturowana. Pewność, że dwa potwory, które jej to zrobiły smażą się teraz w piekle nie przyniosła jej pociechy. Avery został zabity przez braci Weasley’ów, Lucjusz Malfoy... przez swojego własnego syna. Mało ważne. Nigdy nie zapomni. I nigdy nie odzyska szacunku do samej siebie. Dotychczas nie przekonała się o własnej bezsilności, aż do teraz. Wierzyła w to, że jest tak silna. Wybuchła nagłym płaczem. Czuła się tak słaba, tak mizerna. Zniszczona zarówno fizycznie jak i moralnie. Oto co tym dwóm świniom udało się z niej zrobić. Strzępek człowieka... Musiała odzyskać siebie, musiała się zrekonstruować... Zadanie, o jak trudne do wykonania. Rozmawiała z personelem szpitala, wszyscy byli jednomyślni. Ta rekonstrukcja nie była kwestią dni... Wkrótce opuści szpital. Później wydobyje się z tego piekła zatruwającego jej ciało i umysł. Uda się jej... lub zmarnieje próbując. Była silniejsza od swoich katów, nie pozwoli im na to... - Hermiona Granger, żywa i nietknięta.- powiedziała pełnym głosem. To zdanie stało się jej myślą przewodnią. *** Draco Malfoy stał pod prysznicem obserwując stróżki wody spływające po jego ciele. Jak gdyby ona miała zmyć jego nieczystości. Jak gdyby dzięki niej miał się poczuć na nowo... czysty. Woda spływała mieszając się z krwią. Cholerne rany znów się otworzyły. Głos jego ojca, jeszcze i wciąż w jego głowie... Jesteś czystej krwi Draco! Jak możesz nas zdradzać, swoją matkę i mnie!? W gruncie rzeczy to wszystko niewielkie już miało znaczenie. Walka była skończona, nieprawdaż? Niemniej jednak pytania jeszcze pozostały. Po jakiego diabła wybrał obóz Pottera?! On sam tego nie wiedział. Gardził tym całym szlamem, brudem... ale myśl o staniu się pieskiem na posyłki Voldemorta jak jego ojciec, napawała go jeszcze większym obrzydzeniem. Draco Malfoy niczego nie kochał. Draco Malfoy nie wierzył w nic. Przede wszystkim w siebie samego. Wers poematu mugolskiego gwałtownie powrócił mu w pamięci. Mam więcej wspomnień niż jak gdybym miał tysiąc lat... To zdanie było jego obrazem. Czuł się tak zmęczony życiem, że nim gardził. Ciężar świata spoczywał na jego barkach. Myśli te zalewały umysł każdego , któremu udało się przeżyć... I w głowie Pottera musiała krążyć ta sama myśl. Obydwaj mieli zaledwie po dwadzieścia lat... Gorzki grymas wykrzywił jego twarz na myśl o tym, do czego musiał się posunąć by zyskać specjalne względy Toma Riddl’a. Morderstwa, uległość, tortury... Śmierciożerca nigdy nie cofa się przed niczym, wszystko dla satysfakcji swego pana. Zadawał sobie wciąż jedno i to samo pytanie - ile czasu musi minąć, by zdołał ponownie spojrzeć na swe odbicie w lustrze bez ochoty zwymiotowania? Wątpił w to, że kiedykolwiek nadejdzie taki czas. Wyszedł z łazienki osuszając skórę ręcznikiem. Znów to cholerne wspomnienie. Moment, w którym ją znalazł. Jej histeryczny śmiech. Dray... Zajmiesz miejsce tatusia? To o to chodzi? Ty również mnie zgwałcisz, ty również? Dreszcz odrazy przeszedł przez jego ciało gdy przed oczami pojawił mu się obraz tego, przez co musiała przejść. Smród potu i wydalin przesycający loch był tak... Zmusił do reakcji swą samokontrolę by nie ulżyć swemu żołądkowi. Była diabelnie silna jak na szlamę. Przeżyła bez popadnięcia w szaleństwo. Dziwne, to stwierdzenie przepełnione podziwem... i wściekłością. Ta wojna go złamała. Ale ona, to cholerne ścierwo wyszła z niej bez problemu powracając do normalnego życia. Pieprzona niesprawiedliwość. On również potrzebował zrekonstruowania swej egzystencji. Ponieważ była ona tego warta... Ten post był edytowany przez fumsek: 11.05.2008 14:01 |
Miaka |
16.07.2004 15:08
Post
#8
|
||
Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 64 Dołączył: 16.05.2004 |
Taaaaaaaak....kolejny (już drugi ) part. Po pierwsze to jak jest ten sen- zmień kursywe czcionki na tą pochyłą, żeby to jakoś wizualnie wyglądało Zresztą rób jak chcesz i tak wiem że mnie nie posłuchasz No part jest ok, lepszy był pierwszy, ale wiem, że to taki przejściowy odcinek. Później będzie ostro.... no i to zdanie.....
nie wiem czemu, ale strrrasznie mi się podoba ------------------------ WKLEP SZYBKO 3 CZĘŚĆ PRZED MOIM ODJAZDEM!!! :* Ten post był edytowany przez Miaka: 16.07.2004 15:09 |
||
fumsek |
21.07.2004 16:05
Post
#9
|
Iluzjonista Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 156 Dołączył: 09.05.2004 Skąd: z chlewa Płeć: Kobieta |
Sama nie wierzę w pokonanie własnego lenistwa, a jednak... owoc mojej pracy przed wami... Piszę to za każdym razem więc napiszę i teraz, mam nadzieje, że się wam spodoba, nie ma innej opcji ;]
ROZDZIAŁ III Utrata Sześć miesięcy upłynęło od końca wojny. Sześć cholernych miesięcy...Jedna, krótka chwila naszego istnienia... bądź wieczność. Wszystko zależało od punktu widzenia. Dla Korneliusza Knota, ministra magii, te sześć miesięcy upłynęło jako ta jedna, krótka chwila. Pomiędzy organizacją magicznego świata, pogoniami i procesami Śmierciożerców, nie miał minuty dla siebie. Dla człowieka, z którego twarzą spotkała się teraz jego twarz było to czymś absolutnie przeciwnym. Nie każdego dnia można było bezkarnie znieważać Malfoya. Knot w pełni delektował się tą krótką chwilą. Jego mina przypominała minę cwanego, opasłego kota stojącego przed dzbanem pełnym mleka. Czysta przyjemność, mieć w garści dwóch aroganckich Ślizgonów, ojca i syna... Knot nienawidził Lucjusza Malfoya, ale to nie była czysta nienawiść, nienawiść ta była powodowana strachem. Odkrył teraz niezmierną przyjemność w trzymaniu jego syna za „gardło”. Stojący przed nim Draco Malfoy czuł jak palce jego dłoni bezwolnie zaciskając się w pięść próbują zdusić gniew, bezskutecznie. Zdawało by się, że słyszy swą własną złość. Po wszystkich przysługach wyświadczonych Orderowi Feniksa, ministerstwu i samemu Knotowi, ten pieprzony dupek odmawia mu tego, co mu się w pełni należy. - Nie wiem- słyszalny w jego głosie spokój nie wróżył niczego dobrego- czy zrozumiał pan dobrze sytuację... -Mój drogi Draco jest mi niezmiernie przykro- dodał - lecz wszystkie dobra Śmierciożerców są aktualnie konfiskowane, przeprowadzane ekspertyzy mają być dowodami ich winy i zmusić ich do odpowiedzialności... Knot miał minę równie przykrą jak dziewica w noc swojego wesela ( wybaczcie mi to zdanie, przetłumaczyłam je słowo w słowo i nie wiem czy to nie było błędem...) Draco zmiażdżył by go niczym owada, ale perspektywa skończenia w Azkabanie po tym wszystkim, do czego się posunął by tego uniknąć, przywróciła mu racjonalne myślenie. - Posiadłość Malfoy’ów nie jest wyjątkiem od tej reguły, mój drogi. Po tym wszystkim, nikt nie ma wątpliwości jaką rolę odegrał w tym twój ojciec i kim był dla Vol...ekhm... - Voldemorta, inaczej mówiąc Toma Riddl’a- przerwał mu sarkastycznie.- Można wymawiać jego imię, teraz już tak Knot. Ogłupiały, pełny zdumienia wyraz twarzy Knota spowodował rozbawienie u jego współrozmówcy, zniszczone natychmiast przez gotującą się w nim wściekłość. Gniew, frustracja i nienawiść wydawały się być jedynymi uczuciami, których był w stanie doświadczyć od zakończenia tej przeklętej wojny. Przeguby jego dłoni bielały pod wymuszeniem na sobie kontroli. Knot spostrzegł to. Machinalnie cofnął się o krok, niepewny reakcji. W tym momencie Draco Malfoy wyglądał na człowieka, który za chwilę straci kontrolę nad sobą i swym gniewem, nad którym do tej pory udało się mu zapanować. Od pewnego czasu miał wrażenie, że nikt nie ma nad nim kontroli, przede wszystkim on sam. Nienawidził tego... - Uporajcie się z tym jak chcecie, róbcie te cholerne ekspertyzy, ja chcę tylko tego co mi się należy. Radziłbym wam się pośpieszyć... - Mój drogi przyjacielu... - Nie chciałbym przypominać nikomu mojej roli w tej pieprzonej wojnie- wyartykułował zimno- Pożałujecie tego... Knot przełknął te słowa z trudnością. - Czy to groźba?- ośmielił się spytać. Uśmiech, w którym wykrzywiła się twarz Ślizgona wywołał dreszcz na ciele Knota. - Nie Panie Ministrze, to obietnica. Drzwi biura gwałtownie zatrzasnęły się za nim. Głuchy hałas przyniósł mu swoistą satysfakcję, niestety tak krótką. Jego furia przed tym, co rozważył jako obelgę spowodowałą, że zadrżał. Nikomu nie udało się doprowadzić go do takiego stanu. Malfoy błagający i płaszczący się niczym żebrak przed tym kretynem! Rodzina była bliska upadku... Musiał wysilić się na spokój. Musiał wyładować na kimś swój gniew. Jeśli odzyska posiadłość, zapewne elfy domowe będą trącać się kieliszkami. Tam nie miał nikogo. Nikogo kto by mógł sprawić mu cierpienie. Przymrużenie powiek spowodowało, że jego oczy były teraz jedynie wąskimi szparkami. Miał inne rozwiązanie... Nie przynosiła mu tak sycącej satysfakcji, jakiej dostarczyłaby mu agresja fizyczna w stosunku do Knota, ale przynosiła ze sobą pewną pociechę, pociechę często tak niezbędną podczas życia szpiega... Miał ją zawsze przy sobie. Stare przyzwyczajenie... W męskiej toalecie, obserwował ją, zafascynowany świetliście czystą bielą proszku. Nie było niemalże niczego, co odróżniałoby kokainę od śniegu. Była tak czysta, tak delikatna... Oczywiście nie dawała tego co zastrzyk, ale przynosiła natychmiastowe ukojenie. Dłoń wślizgnęła się do kieszeni spodni, powolnym ruchem wyciągając mały zwitek. Wciągnął delikatnie substancję. Z lewej dziurki nosa spłynął strumyczek ciemnej krwi, nie zahamował go... Czuł jak jego napięte nerwy powoli się rozluźniają,, zamknął oczy opierając się o drzwi. Nie było ważnym, że ktoś może go przyłapać, drwił z tego szalenie... Nikt w ten sposób się już do niego nie odezwie... On był panem. Od tej chwili, to on był panem swojego istnienia... Zaczął brać to świństwo sześć miesięcy po przeniknięciu do szeregów Voldemorta. To pomagało mu wytrzymać. Pierwszy raz spróbował w asyście przy gwałcie i morderstwie na Lavender Brown, swojej ex- współ uczennicy z Hogwartu. Wciąż miał przed oczami jej drżące wargi, jej spojrzenie błagające by z nią skończyć... Widok bydlaków spragnionych krwi, domagających się swojej części wystygłego już ciała, to był ten cholerny uraz. Ale jak na Malfoya przystało, nawet nie drgnął. Nie dał po sobie poznać. Jego ojciec, wyraz jego twarzy, i ta pieprzona duma... Cofnął się, to pytanie kierował do swoich własnych myśli. Czy Lucjusz i Riddle wiedzieli o jego skłonnościach do środków otępiających? Był niezmiernie dyskretny, pewne. Wątpliwy spokój zalał go, a on rozkoszował się nim w pełni. Te momenty trwały od czasu do czasu, dopóki znów nie zalała go ta odraza. Kilka godzin zanim znów zaczął nienawidzić samego siebie, nienawidzić otaczającą go rzeczywistość... Rozmasował kark z błogim westchnieniem. Rozszerzenie źrenic, przyspieszenie rytmu serca, zaostrzenie zmysłów... Kochał uczucie które przynosiło sztuczny raj - namiastkę normalności, namiastkę spokoju, namiastkę czegoś, czego tak bardzo pragnął... Niebo, piekło... Dwie skrajności a jednak tak bliskie jedna drugiej... Ten post był edytowany przez fumsek: 11.05.2008 14:34 |
Lśnienie |
21.07.2004 16:36
Post
#10
|
Mugol Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 4 Dołączył: 31.05.2004 Skąd: Radomsko |
Powiem szczerze : To narazie najlepsze
opowiadanei na tym forum.. Wciąga i przepełnione jest grozą...Choć brakuję
mi dialogów... no ale nie można mieć wszystkiego
|
daigb |
21.07.2004 20:24
Post
#11
|
Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 92 Dołączył: 25.05.2004 Płeć: Mężczyzna |
teraz zaczynam rozumiec ze jest to jedno z tych opowiadan na tym forum ktore uwazam za najlepsze pozdrowionka
|
Miaka |
21.07.2004 20:36
Post
#12
|
||
Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 64 Dołączył: 16.05.2004 |
Jak dotychczas ten part był najlepszy.
Oświadczam to bez cienia wątpliwości. Boże te opisy. Są tak realistyczne, że
przy tym zdaniu
machinalnie otarłam sobie tą" spływającą strużkę krwi". Czasami brakuje jakiś spójników i są drobne literówki, ale to kwestia wprawy. Będę się powtarzać, ale naprawdę potrafisz stworzyć klimat. Mówię, że to Ty, ponieważ tłumaczeniem nadaje się nowe walory opowiadaniu. A Tobie się to udało. Mimo, że wiem jak to się skończy (niestety wygadałaś się.... ...ale za moją namową ), z niecierpliwością czekam na następną część. Pozdrowienia :* Ten post był edytowany przez Miaka: 21.07.2004 20:37 |
||
fumsek |
23.07.2004 19:11
Post
#13
|
Iluzjonista Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 156 Dołączył: 09.05.2004 Skąd: z chlewa Płeć: Kobieta |
Stworzenie tego parta zaszczepiło we mnie potrzebę dorwania noża o tępym ostrzu i oberżnięcia sobie nim łba...(zero przejawów masochizmu) no ale cóż 13 kolejnych przede mną...
Teraz wasza kolej, czytać-komentować, wychwalać-krytykować. ROZDZIAŁ IV Czarne myśli Siedząc przy barze, spoglądała na Harry’ego zaabsorbowanego tańcem z Ginny. Widok ich razem sprawiał jej przyjemność. Był jednak jednym z niewielu, które jeszcze potrafiły to sprawić. Dionizos był na swój sposób miejscem przyjemnym, ale jej myśli krążyły gdzieś daleko, nie pozwalając, by choć raz poczuła się normalnie spędzając czas z przyjaciółmi. Czasem wydawało się jej, że nigdy nie odzyska ochoty do zabawy. Po prostu zabawy. Więc i ochoty do życia... Była druga nad ranem. Wlała w siebie pierwszy kieliszek dość wcześnie, za wcześnie. Nie zauważone przez nią spojrzenia dwójki przyjaciół błądziły wokół jej osoby. Jej dłoń machinalnie powędrowała ku kolejnemu już tego wieczora kieliszkowi, nie znajdując go jednak. Jego ręka była szybsza. - Wydaje mi się , że wypiłaś już wystarczająco dużo- jego głos miał w sobie dużą dozę spokoju. - Harry daj mi spokój, nie jesteś moim ojcem. Święty Potter i te jego cholerne zabawy w rycerza bez strachu i bez zarzutu. Kiedyś uznałaby je za urocze, dzisiaj stały się nadzwyczaj drażliwe. - Po prostu martwię się o ciebie. - Ale nie musisz! – dało się słyszeć fałszywy entuzjazm - Zapewniam, że jestem w pełnej formie! Momentalna naiwność absolutnie nie czyniła go głupcem. - Zapłacisz za to jutro- westchnął- cudownym bólem głowy... - Harry- przerwała mu- To mój problem, rozumiesz? Tego wieczora mam ochotę spić się do nieprzytomności. Podniosła się, odchodząc w stronę parkietu. Samej sobie dowodząc, że jeszcze nie jest w tym stanie... Przez chwilę Harry spoglądał na nią, na jej anormalnie lubieżny ruch bioder. Wstrząsnął ramionami, dogonił Ginny. Kilka minut później, widząc ich razem znikła dyskretnie, zaszywając się w toalecie. Czuła mrowienie na ciele, opierając zimny policzek o szybę. Padła pastwą niepokoju, będącego stanem tak normalnym w swej nienormalności... Czuła alkohol krążący w jej żyłach, rozpuszczający się we krwi, przynoszący ze sobą błogosławioną euforię. Chciała jedynie czuć się dobrze. Czy to było tak wiele? Od tak dawna tego pragnęła... Jej wzrok spoczywał na lustrzanym odbiciu, dopóki nie pojawiły się mdłości, dopóki była w stanie znieść ten widok... Podniosła dłoń zaciskając ją w pięść, czuła paznokcie wbijające się w jej wnętrze. Gwałtowne uderzenie, śledziła wzrokiem spadające odłamki. Jej twarz rozpadła się na tysiąc małych fragmentów, spoglądała zdumiona. Zafascynowana krwią uwalniającą się ze świeżej rany, której niezastygłe stróżki spływały wzdłuż ściany. Ten widok, czerpany z niego ogrom przyjemności przyprawiał ją o zawrót głowy. Rubinowa czerwień... Tak piękna, tak czysta, tak... widoczna. Mały kawałek szkła, i jej życie przeminie w kilka chwil... Pustoszona przez to znieczulenie zmysłów, przez to otępienie, zatracenie w czasie... Tak, to było tak proste... Tak cholernie proste... Dla dawnej Hermiony Granger – za proste. Jednym machnięciem różdżki pozbyła się problemu w postaci rozbitego lustra, wyszła z toalety i powróciła do baru, ogłupiała. - Podwójną whiskey- ton zdania przybrał formę komendy. Z jednym przechyleniem cała zawartość kieliszka znalazła się w jej przełyku. - Spokojnie, to nie jest woda!- rzucił barman z zaniepokojeniem w głosie. - Pilnuj własnego tyłka, jestem już dużą dziewczynką! Widząc reakcję bezwiednie podniósł dłonie na znak uspokojenia. - Spokojnie, chciałem ci oszczędzić jutrzejszych trudności. Wzruszyła ramionami. Dlaczego do cholery, wszystkich nagle zaczęło interesować jej samopoczucie? To takie nużące... - Kiedy ta panienka skończy podaj jej kolejny, na mój rachunek. Jej głowa niepewnie obróciła się w kierunku, z którego dochodził głos. Typ około trzydziestoletni, niezgorzej podchmielony, skierował ku niej swe sprośne spojrzenie. Obróciła się z grymasem obrzydzenia. - Dziękuję, ale za to co w siebie wlewam płacę sama. - Piękna, coś ty taka nerwowa. Wyglądasz na pogrążoną w ciemnych myślach. Może ja poprawię twój humor? - Wątpię – rzuciła ze wstrętem. Podniosła się by odejść. Atmosfera z każdą chwilą stawała się cięższa. Nie zdążyła zrobić dwóch kroków, gdy poczuła na swoim ramieniu jego uścisk. - Co się dzieje malutka? Nie jestem dla ciebie wystarczająco miły? Obiegła spojrzeniem pomieszczenie. Cholera! Nie widziała ani Ginny, ani Harry’ego. W momencie, w którym najbardziej ich potrzebowała zawodzili ją. - Nie, to nie o to chodzi - siliła się na spokój, próbując się delikatnie odsunąć – mam ochotę pić w samotności, to wszystko. Dłoń spoczywająca na jaj ramieniu zacieśniła swój uścisk, czyniąc go wręcz brutalnym. To odesłało jej umysł do bolesnych wspomnień. Ekstremalnie bolesnych. Znów zatonęła w swym osobistym piekle, w popłochu walcząc z przyrostem siły. - Puść mnie do cholery! Zbliżył się ponownie. Furia i zapalczywość zostały zatrzymane jednym zdaniem. - Wydaje mi się, że ta pani nie ma ochoty na twoje towarzystwo. Osobnik zwrócił twarz ku intruzowi. Młody jasnowłosy człowiek o niewzruszonych rysach. Ślizgon. Nowoprzybyły, wyższy od niego co najmniej o głowę, nieskrywana muskulatura robiąca wrażenie, dzieło lat praktyki quidditcha ochłodziła nieco napastliwe zapędy. Napastnik wewnętrznie rozważał kolejny krok. Jedno zdanie zmusiło go do podjęcia szybkiej decyzji. - Zabieraj się stąd zanim rozbiję ci pysk. Zrozumiałeś? Sekundy później znaleźli się sami. Hermiona Granger i Draco Malfoy. Twarzą w twarz. Pierwszy raz od momentu, w którym ją uwolnił. Sześć długich miesięcy. Błogosławione działanie alkoholu, zatonęła w nim bez pamięci. Powoli jednak zaczęło niknąć, przynosząc na powrót ten cholerny stan... Nie chciała go widzieć. Nie jego. Syna swojego kata. Człowieka, który widział ja w tym godnym pożałowania stanie. Ostania osoba, której spotkania tu się spodziewała. Obserwował ją. Nieprzeniknioną twarz. Jednym chałstem przełknął kieliszek burbonu. - Możę jeszcze jedna kolejkę Granger? Musiała odmówić. Musiała oddalić się od niego. Musiała. Słowa uwalniały się z jej ust, nie zatrzymane. Z niedowierzaniem słuchała samej siebie. - Odprowadź mnie do domu, Malfoy. Ten post był edytowany przez fumsek: 11.05.2008 14:54 |
daigb |
24.07.2004 22:53
Post
#14
|
Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 92 Dołączył: 25.05.2004 Płeć: Mężczyzna |
hiehiehie....swietne, po prostu
swietne...tylko mialam jeden maly problem...zapomnialam co sie wydarzylo
wczesniej w opowiadanku....ale po chwili juz sobie wszysciutenko
przypomnialam kiedy nastepna czesc?? pewnie troche musze poczekac, no ale
coz warto w koncu
|
Hungarian Horntail |
25.07.2004 18:16
Post
#15
|
Kafel Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 14 Dołączył: 21.06.2004 |
Genialne...Jeszcze gorszą robotą jest tłumaczenie --> musisz wyczuć o co chodziło autorowi, przelac na papier dokładnie takie same odczucia...Wspaniale sobie z tym poradziłas, i musze powiedziec, ze jak nie lubiłam tego typu opowiadań tak to straszliwie mi się podoba i z niecierpliwością czekam na nastepną cześć
-------------------- Skąd wziąść szablony na bloga, do komentarzy i księgi gości?? Pomóżcie plisssssss....
|
fumsek |
01.08.2004 13:45
Post
#16
|
Iluzjonista Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 156 Dołączył: 09.05.2004 Skąd: z chlewa Płeć: Kobieta |
Jako, że pieprzniejszy niż poprzednie
stanie się pożywką dla równie spaczonych umysłów co mój... Starałam się ukazać wszystko jak najłagodniej, ocenę pozostawiam wam... ROZDZIAŁ V Baise moi! Nie wiedziała co on tu robi. On tego również nie wiedział. Żadne z nich nie rozumiało jego obecności tutaj. Moment, w którym Draco Malfoy zdecydował się znaleźć w takim miejscu jak Dionizos był powodowany jedną intencją, wyżyć się w czysto zwierzęcy sposób. Mężczyzna, kobieta mało ważne... Jego umysł nie rozważył odprowadzenia Granger. Myśl o wejściu i wypiciu ostatniego kieliszka była mu równie obca. Jej również. Oczy w nieokreślonej pustce zdawały się być gdzieś daleko. Myśl błądziła w jej głowie, co jej to przyniesie? Wyszła bez uprzedzenia Harry’ego i Ginny. Gorszym była jednak obojętność dla tego faktu... Nie czuła niczego, żadnej odpowiedzialności, żadnego zmartwienia. Niczego. Było to jej problemem. Hermiona Granger pragnęła na nowo obudzić w sobie jakieś uczucie. Czyżby to był powód, dla którego zaprosiła go tutaj? Pomyłka. Monumentalna pomyłka. Syn Lucjusza Malfoya był ostatnią osobą, której widoku pragnęła. Miał te same oczy, to samo spojrzenie przeszywające na wskroś każdą z najgłębiej zatopionych myśli ludzkich. Dlaczego pozwoliła mu wejść? Czy naprawdę chciała udowodnić sobie samej, że jest inny niż ten, który dał mu życie? Inny niż jego własny ojciec. Czyżby też gorszy? To wszystko pozbawione było jakiegokolwiek sensu. - Pomyliłeś obozy Malfoy?- to zdanie przesiąknięte znużeniem uwolniło się bezwiednie z jej ust. - Przypomnę ci, że to ty mnie zaprosiłaś Granger.- zaznaczył niedbałym tonem. - I sama nie wiem dlaczego... – wymamrotała te słowa zaledwie słyszalnie, bardziej dla siebie samej niż dla jego uszu. Ale on doskonale je słyszał. Grymas pogardy zdeformował doskonałe rysy. - Owszem Granger, wiesz doskonale. Rzuciła mu spojrzenie, mieszankę niepewności i oczekiwania. - Chciałaś sprawdzić czy jestem lepszy niż mój ojciec, w łóżku. Te ociekające chłodem słowa wdarły się do jej umysłu z opóźnieniem. Zdumienie nakazało spytać siebie samej czy dobrze usłyszała. Wydawał się być tak niepojęty w tym, iż mógł powiedzieć coś równie podłego. I nagle obudziła się w niej niewysłowiona wściekłość. Uderzyła go wiążąc w sobie wszystkie siły. Czerwony odcisk jej dłoni pojawił się na bladej skórze Ślizgona. Nie było jej stać na nic poza zdumionym spojrzeniem. Stała tam, zafascynowana. Serce biło jej z ta siłą pierwszy raz od tak dawna, oczekiwała na odwet. Ten jednak nie przychodził. Smagający policzek obrócił jego twarz rozdzierając wargę w miejscu gdzie perliła się teraz kropla krwi. Zlizała ją rozkoszując się jej goryczą. - Chcesz poczuć czym jest przemoc? Tak ? To o to chodzi Granger? Złapała jego szyję przysuwając jego twarz ku swojej. - Nienawidzę cię Malfoy- wyszeptała wprost w jego wargi. Przed pocałunkiem. Pocałunkiem, którego każda cząstka była ukąszeniem. Obrzydliwy smak krwi wypełnił ich usta, satysfakcjonując w pełni. W odpowiedzi przycisnął ją do ściany, ona z brutalnością chwytając kant jego koszuli pozbawiła ją guzików. Widok nagiego, umięśnionego torsu porwał jej spojrzenie. W bezwiednym ruchu przejechała językiem po swej dolnej wardze. Przenikliwość ciepła narastającego w niej była niczym żądło zatapiające się w żywym mięsie. Jego oczy przybierały barwę topniejącej stali. Zbliżył wargi do jej drżących ust. - Czego chcesz Granger? – wyszeptał. Doskonale znał odpowiedź. Jednak to nie zaspokoiło go w pełni. Chciał to usłyszeć od niej. Pierwszy akt poddania. - Chcę... chcę, żebyś się stąd wyniósł, natychmiast!- wyrzuciła to z siebie urywanym oddechem. - Zła odpowiedź! Chwytając fragmentt jedwabnej bluzki, rozdarł ją na całej długości odsłaniając krągłe, kształtne piersi kobiety. Z jej ust wydobył się głuchy jęk gdy przygryzał jej sutki. Odepchnęła go gwałtownie łapiąc urywany oddech. Zlustrował ją dogłębnym spojrzeniem spod przymrużonych powiek. Zdumiony. Być w takiej ekscytacji już wtedy, gdy gra dopiero się rozpoczęła. Uciążliwe uczucie zalewające go w pełni. Uczucie zdobycia jej, którego nie zaznał nigdy wcześniej... Elementy tej układanki nie pasowały do siebie. Dla niego kobiety nie były obiektem przyjemności. Jedynie przelotnym stosunkiem fizycznym, przynoszącym satysfakcję od czasu do czasu. Stracił kontrolę. Dzisiaj. I wiedział dobrze, że tym razem kontynuuje. - Czego chcesz Granger? – zapytał opryskliwie. Hermiona nie mogła na niego spojrzeć, oczy zamglone, niezdolna do odpowiedzi. Potrząsnął nią gwałtownie przyciskając do ściany. Szok przerwał jej oddech, zabierając ostanią iskrę rozsądku, którą jeszcze posiadała. Rzuciła się na niego, niczym drapieżnik na swą ofiarę, uderzając, rozdzierając anielską twarz w bezskutecznym usiłowaniu zduszenia jego przeklętego uroku. Pozbywając się guzików u jego spodni, dłoń Hermiony wślizgnęła się do jego bokserek zamykając na obiekcie swych dążeń. - To jest to czego chcę świnio! Reszta ubrań leżąca na ziemi. Dwa nagie ciała walczące na nieskazitelnej bieli prześcieradeł. Dwa nagie ciała walczące jedno przeciwko drugiemu, z jednakowym szaleństwem. Każde z nich z takim samym pożądaniem i opentańczą myślą o posiadaniu drugiego. Dłonie Draco wrosły głęboko w jej wątłe, delikatne ciało. W uda, w pośladki. Otarł się o nią budząc jeszcze bardziej zapalczywe pożądanie. W odpowiedzi zatopiła do głębi zęby w jego szyi, przynosząc mu mieszankę bólu i przyjemności. Chwycił jej długie włosy przyciągając ku sobie. Siła z jaką to zrobił wycisnęła bezwiednie jej łzy. - Czego chcesz Granger?- to pytanie padło po raz trzeci. Chciał jednego. Chciał aby się poddała. Nie wziął by jej pod innym warunkiem. Iskrzące się oczy Hermiony. Nienawiść i pożądanie tańczące w jej głowie piekielną sarabandę. Tortura czucia go ocierającego się o jej wejście była nie do zniesienia. Poddała się. - Chcę żebyś mnie pie*rzył Malfoy! Pie*rz mnie! Słyszysz! Pie*rz mnie! Wszedł w nią głęboko, lustrując jej spojrzenie swoim. Brutalne ruchy. Walka dwóch ciał. Grzech. Nienawiść. Rodząca się jak u innych miłość. Z pasją. Z intensywnością. Czuć inne ciało łączące się ze swoim. Czuć w swym wnętrzu niemal zagasłą iskrę przeobrażającą się w prawdziwy żar. Unosząc się w rozkoszy, razem, w ostatecznym spazmie, do ostatniego ruchu... By oczyścić się ze swej nienawiści, swej trwogi. Ich obrzydzenia dla rodzaju ludzkiego. Draco opadł na łóżko zwalniając jej ciało ze swego ciężaru. Głuchą ciszę przerywały jedynie dwa ciężkie, ciepłe oddechy. - Nienawidzę cię szlamo- szeptał jeszcze z oczyma zatopionymi we wcześniejszym uczuciu. Posłała mu jednakowe spojrzenie. Nagle stała się niezdolna do znoszenia widoku męskiego ciała. Wszystko budziło w niej wstręt. - Nie pozostanę ci dłużna świnio!- wypluła to zdanie ze wstrętem, obłąkańczą wściekłością. Jej pięść znalazła się nagle na jego ramieniu. - Teraz wynoś się stąd! Bez słowa więcej, jednak ze zwycięskim uśmiechem na ustach Ślizgon podniósł się i ubrał. Kilka chwil później usłyszała zatrzaskujące się za nim drzwi wejściowe. Nie wiedziała, o którą z myśli zahaczyć. Była ze swym najgorszym wrogiem. Jak pies skomlący o odrobinę ciepła. Z kimś, kto nienawidził i gardził nią w taki sam sposób jak ona nim. Jednak uwielbiała to... Zapach potu zalewający pomieszczenie stał się nagle nie do zniesienia. W przypływie wściekłości, machinalnie zdarła z łóżka prześcieradła, po czym wrzuciła je do kosza na bieliznę. Siadła na ciemnej, czerwonej kapie leżącej na łóżku. Otuliła się nią, kurcząc do pozycji embrionalnej. Pierwszy raz od tak dawana Hermiona Granger spała niczym dziecko... Ten post był edytowany przez fumsek: 11.05.2008 15:58 |
Miaka |
02.08.2004 13:55
Post
#17
|
Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 64 Dołączył: 16.05.2004 |
No...part lepsyz. Pisze z Krakowa )w koncu
jakas cywilizacja) akcja jest szybka poprzez krotkie zdania. Popraw tylko
myslniki, bo tam gdzie jest narracja robisz dialogi. Zadywon do
mnie!!!! :*
|
Nimbuska2000 |
02.08.2004 13:59
Post
#18
|
Iluzjonista Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 166 Dołączył: 13.05.2004 Płeć: Kobieta |
Całkiem niezłe opowiadanie.Temat trochę
zbyt często używany i coraz mniej mi się podoba
Pierwszy był cool!!Drugi był good!A ten jest średniawy i to
wcale nie z powodu seksu.Inaczej mówiąc: czytałam lepsze,ale proszono o
szczerość
-------------------- -To żałosne. No, mam nadzieję, że będziesz się świetnie bawić. Wiesz co, może zaczniesz chodzić z McLaggenem, wtedy Slughorn mianuje was królem i królową Ślimaków...
-Możemy przyprowadzić gości-powiedziała Hermiona, która z jakiegoś powodu zrobiła się purpurowa na twarzy- i zamierzałam zaprosić ciebie, ale skoro uważasz, że jesteś ponad takie głupoty, nie będę nawet próbowała! (...) -Zamierzałaś mnie zaprosić?- Zapytał Ron zupełnie innym tonem. -Wyobraź sobie, że ta.- Odpowiedziała ze złością Hermiona.- Ale jeśli wolisz, żebym chodziła z McLaggenem... (...) -Nie, nie chcę- powiedział bardzo cicho Ron. |
fumsek |
02.08.2004 14:02
Post
#19
|
Iluzjonista Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 156 Dołączył: 09.05.2004 Skąd: z chlewa Płeć: Kobieta |
no cóż jedna część lepsza, druga
gorsza...
mnie samej też nie przypadł do gustu ale musiałam jakoś przebrnąć... dzięki za szczerość... a co do tematu, zdodzić się muszę niestety, ale tłumaczę go dla tego, że pomimo tematyki wyeksploatowanej doszczętnie jest w nim coś nowego... żeby nie zrobiono ze mnie cholernej nabijaczki piszę tu -->owszem francuski... czasami mam ochotę rzucić się z czwartego piętra mojego bloku, tłumacząc to muszę "myśleć po francusku" co do jego gramatyki... khm... zrozumieją to jedynie ci, którzy się go uczą --> tu es tres sage to co do tej mądrości w innej wersji, ale myślę, że jeśli juz o niej mowa niewiele ma wspólnego z nauką języka tu bardziej o talent idzie, którego ja niestety nie posiadam... ehhh nie można mieć wszystkiego Ten post był edytowany przez fumsek: 02.08.2004 14:16 |
Nimbuska2000 |
02.08.2004 14:05
Post
#20
|
Iluzjonista Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 166 Dołączył: 13.05.2004 Płeć: Kobieta |
A i plusik za to że umiałaś
przetłumaczyć!To z francuskiego prawda??
(Kto teraz umie francuski!?) Ja nie umiem francuskiego więc podziwiam cię za to że umiesz tłumaczyć Ps.No cóż...Raczej nigdy go nie zrozumię,bo znam w nim tylko 3 słowa.Poza tym wole uczyć się angielsiego.No ale you are very....(jak jest mądra? ) heh wiesz może podasz następne kawałki opowiadanka co? I tak się dziwię,ze wogle zajrzałam więc to znaczy że nie jest ŹŁE tylko W MIARE OK.Poza tym chce wiedzieć jak to się skończy.A nuż może się stanie coś nieprzewidziwanego? Racja (jak ktoś niewie o co chodzi to jest odpowiedź na to co powiedziała fumsek)A wiem,że byś nie zdradziła końca.Myślałam,ze może dasz nową część Oj chyba baaaardzo cie zawodzi wzrok! Czy ja kiedykolwiek kogoś pomyliłam z facetem? (PROSZE NIE ODPOWIADAĆ NA TO PYTANIE!!!) Ten post był edytowany przez Nimbuska2000: 02.08.2004 15:32 -------------------- -To żałosne. No, mam nadzieję, że będziesz się świetnie bawić. Wiesz co, może zaczniesz chodzić z McLaggenem, wtedy Slughorn mianuje was królem i królową Ślimaków...
-Możemy przyprowadzić gości-powiedziała Hermiona, która z jakiegoś powodu zrobiła się purpurowa na twarzy- i zamierzałam zaprosić ciebie, ale skoro uważasz, że jesteś ponad takie głupoty, nie będę nawet próbowała! (...) -Zamierzałaś mnie zaprosić?- Zapytał Ron zupełnie innym tonem. -Wyobraź sobie, że ta.- Odpowiedziała ze złością Hermiona.- Ale jeśli wolisz, żebym chodziła z McLaggenem... (...) -Nie, nie chcę- powiedział bardzo cicho Ron. |
fumsek |
03.08.2004 12:31
Post
#21
|
||||||||||||
Iluzjonista Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 156 Dołączył: 09.05.2004 Skąd: z chlewa Płeć: Kobieta |
jeśli chodzi o zakończenie... przecież wiesz, że go nie zdradzę nie skrzywdziłabym was w ten sposób moge jednie powiedzieć a raczej napisać, że czytając to nigdy nie bierz pod uwagę swoich domyśleń takich jak : co będzie w następnym parcie, bo wiem z doświadczenia, że raczej sie nie sprawdzają koniec--> zdecydowanie nieprzewidywalny, ale jeśli o niego chodzi to sie tak nie śpiesz, jeszcze 12 części... a nastepna będzie za kilka dni w porywach do tygodnia, nie można tak wszytkiego na raz, ciekawośc zwiększa apetyt ---> DO CHOLERY LUDZIE JA NIE JESTEM FACETEM 100% BABA ZE MNIE CO DO TEGO NIE MAM NAJMINIEJSZYCH WĄTPLIWOŚCI---> NIMBUSKO TO W SZCZEGÓLNOŚCI DO CIEBIE albo zostało poprawione albo ja ślepa jestem jakaś literówka, a ja już myślałam że mnie za faceta biorą, wzrok mnie chyba zawodzi ostanio ja nic o tym nie wiem ale widziałam literówke i to mnie zmyliło, czytam a tu "powiedział fumsek" i to obudziło we mnie obowiązek sprostowania jak sie okazało niepotrzebnie... Prosiłabym o więcej krytyki i uwag związanych z tym co robię źle, mniej z tym czy ta część była ciekawsza czy nie, ze względu na to, że jestem jedynie tłumaczką, która podjęła się „odtworzenia”... Fabuła i tematyka niestety, a może i na szczęście nie leżą w moich rękach i nie mam żadnych praw ani ochoty do tego by je zmienić, mogę jedynie liczyć na to, że przypadnie wam do gustu to w jaki sposób „stworzyłam go na nowo” w swoim stylu i w tym jak ja go czułam... Więc tych którzy czytają i mają na to ochotę prosiłabym o zwykłe wytknięcie mi błędów... Ehh skończyłam... Nimbusko bronię się tu--> *co do tego Malfoya, był niepojęty, nie niepojętny... *Hermiona pytająca się sama siebie--> już wyjaśniam-->istnieje takie coś zwane monologiem wewnętrznym ( absolutnie nie staram się tego lichego zdania nazywać monologiem, bo wyszłabym na kompletną kretynkę), w którym autor odtwarza uczucia, myśli bohatera, bohater sam sobie zadaje pytania, na które pojawiają się opowiedzi bohatera, choć niekoniecznie się pojawiają... i to zdanie "zdumienie nakazało jej spytać siebie samej czy dobrze usłyszała" jest czymś w tym gatunku... przynajmniej tak mi sie wydaje... a jeżeli się mylę mam na obronę jedynie to, że tłumaczę * co do tytułu, skoro chcesz wiedzieć, znaczy dokładnie tyle samo co PIE*RZ MNIE...
--> tu się zgodzimy, nie do samego Lucjusza ale do autora, wina czy nie wina w każdym bądź razie jego , nie wpływam na charaktery postaci, zresztą gwałt w tym wypadku nie zabardzo moznaby nazwać "kochaniem się" bardziej chęcią poniżenia, pogardzenia...
--> to zaraz sprawdzę...
--> tej uwagi absolutnie nie potrafię zrozumieć, no ale cóż oczekujesz wyjaśnień więc dobrze, jak wynika z tego zdania tak Ron był gwałcony, a Hermiona miała widowisko... co do psychiki Voldiego... tego chyba nie muszę wyjaśniać, ale zaznaczę, że w tym opowiadaniu psychika niemal każdego bohatera uległa kolosalnej zmianie ze względu na to co przeżyli, szczególnie odbiło sie to na Malfoyu i Granger co myślę, iż da sie zauważyć...
--> wybacz ale nie skomentuję tego, to świadczy jedynie o pewnej "dojrzałości"... przypomnę jedynie, iż oczekuję konstruktywnej krytyki, nie "wyciskanej" na siłę... co do tej dojrzałości, mogłam oprzeć swoje zdanie jedynie na tym co przeczytałam, nie znam cie i nie mam zamiaru oceniac twojej dojrzałości ale ta uwaga co do tych czlonków rozwaliła mnie, uwierz... swoje zdanie oczywiście, że możesz mieć, każdy ma do niego prawo ale, niektóre uwagi wydawały się być "wymuszonymi"... to jest jedynie moje zdanie... widzę, że to jednak nie koniec --> Dray, Mione, nie sądziłam, że może wam tak to przeszkadzać... od dłuższego czasu mam kontakt z Potterem w wersji francuskiej i to taka pozostałość... ale może pomyślę nad zmianą... --> o a co do Rona przypominam jedynie, że chłopak juz dawno w ziemi leży... ***nie no ja WYMIEKAM...
--> czy ty wszystko bierzesz dosłownie--> zdanie trzymać za "gardło" uwierz mozna odczytać inaczej niż trzymać kogoś za gardło... on się nad nim nie znęcał, czytaj uważnie...
--> a proszę cię bardzo...
Ten post był edytowany przez Mornariel: 08.08.2004 17:02 |
||||||||||||
Nimbuska2000 |
03.08.2004 12:43
Post
#22
|
||||||||||||||||||||
Iluzjonista Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 166 Dołączył: 13.05.2004 Płeć: Kobieta |
Chcerz
krytykę??OK!!!!! 1.Nie mam pojęcia co znaczy tytuł 5 partu więc to minus. 2.
Niewiem jakoś dziwnie to brzmi tak nie
po ludzku
3.
Nie wiem czy to ze mną jest coś nie tak
czy z autorem czy z tłumaczKą,ale niewiem czy Malfoy nagle pojął,że
powiedział coś chmm.. krzywdzącego,czy nawet tego nie zauważył.Powinno to
widać na pierwszy rzut oka! 4.
Nie wydaje mi się,żeby Lucjusz lubił
kochać się ze szlamami,ale to wina autora a nie twoja 5.
Czy chodzi o Dolores Umbridge czy o
kogoś innego??Uważam,że jeśli chodzi o Umbridge powinnaś dodać,że jest z
ministerstwa,żeby wiedziano o co chodzi!!!! 6.
Facet gwałcił faceta??No to żeczywiście
Voldzio ma popiep****ą psyhikę I co Hermiona sobie patrzyła jak go gwałcą?
7.
Jakieś dziwne...Pęchesz to jeszcze
rozumiem,ale członki....To mi od razu kojarzy się z członkiem,a Hermi nie
jest przeciesz facetem!!!(A tu widzimy końcówkę i okazało się,że
ona jest ON )
Z punktu widzenia Lucjusza to może być
świetna zabawa i dlatego użyłam tamtego określenia.A i muszę znowu iść
Dokończę później nara.A i sorka za tamte posty co się powtarzało nie
myślałam,że tak sie zrobi I come back.I wcale nie robię na siłę krytyki może i jestem niedojrzała (??? ) ale swoje zdanie mam. 8.
9.
Mione?Dlaczego prawie w każdym
opowiadaniu Ron ii Harry mówią na Hermionę Mione??Czemu oni mówią tylko
mione a nie Hermiona lub ewentualnie Hermi???Nie można tego zmienić?To Mione
doprowadza mnie do szału. 10Pomimo tych błędów 1 part był fajny i intrygujący.Drugi był powyżej średniej i nic mi sie rzucało w oczy oprucz tego Mione 11.Trzeci part był średniawy.Na początku tak jakoś spokojnie a tu ŁUUP (sorka za to określenie nie mogłam się powstrzymać )i nagle czytam,że Korneliusz znęca się nad Draco i odziwo nie wiem czemu! 12.Jakoś nie mogę sobie wyobrazić,żeby dumny Draco musiał brać coś na uspokojenie.Myślałam,że chociasz jest silny,a tu Hermi jest od niego silniejsza,a przeżyła gorsze żeczy niż on.Ale z niego mięczak 13.HARRY I GINNY????-bez komentarza chociaż to impossimble 14.
Chmm..dziwne rozumiem,że była
zdesperowana,ale żeby aż tak?
15.Piąty part był poniżej średniej i nie będę go komentować bo nie był za dobry... No to już wszystkie moje uwagi pewnie sie cieszysz,że już koniec co? Sorka,że tak ostre ale mam olbrzymie wymagania.Ale jeśli treść,jest 100% fajna to inne od razu też jest wszystko ok Ten post był edytowany przez Mornariel: 08.08.2004 17:02 -------------------- -To żałosne. No, mam nadzieję, że będziesz się świetnie bawić. Wiesz co, może zaczniesz chodzić z McLaggenem, wtedy Slughorn mianuje was królem i królową Ślimaków...
-Możemy przyprowadzić gości-powiedziała Hermiona, która z jakiegoś powodu zrobiła się purpurowa na twarzy- i zamierzałam zaprosić ciebie, ale skoro uważasz, że jesteś ponad takie głupoty, nie będę nawet próbowała! (...) -Zamierzałaś mnie zaprosić?- Zapytał Ron zupełnie innym tonem. -Wyobraź sobie, że ta.- Odpowiedziała ze złością Hermiona.- Ale jeśli wolisz, żebym chodziła z McLaggenem... (...) -Nie, nie chcę- powiedział bardzo cicho Ron. |
||||||||||||||||||||
fumsek |
03.08.2004 14:53
Post
#23
|
||
Iluzjonista Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 156 Dołączył: 09.05.2004 Skąd: z chlewa Płeć: Kobieta |
i pisze po raz ostani: TŁUMACZĘ, NIE
WPŁYWAM NA ZACHOWANIA, CHARAKTER POSTACI, NA WYDARZENIA, FABUŁĘ
ITD...-->
więc nawet gdyby Draco miał moment
słabości i zapragną zmienić płeć nic na to nie poradzę...
i chyba jednak mój poprzedni post był bezowocny, może nie przeczytałaś go dokładnie... przecież ja nie moge nikogo do niczego zmusić... czytasz dobrze, nie czytasz tez nie jest źle, ja to robię po to zebyście wy mieli z tego jakąś przyjemność nie po to żeby napisać: czytać, chwalić i włazic mi w dupę za przeproszeniem a co do uwag i krytyki, ja sie nie zamierzam burzyć i rzucać klawiaturą... wręcz przeciwnie każdą z krytyk, konstruktywnych przypomniam, chłonę jak gąbka, bo z zastanowieniem się nad każdą z nich mam szansę zmienic to co rzeczywiście jest źle... i to na tyle... Ten post był edytowany przez fumsek: 03.08.2004 15:01 |
||
Anita_Blake |
07.08.2004 19:10
Post
#24
|
Mugol Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 1 Dołączył: 04.08.2004 |
hmm... mówisz, znaczy się... piszesz,
żeby nie oceniać ficka, tylko tłumaczenie... jakim cudem my mamy oceniać tłumaczenie, jak (chyba) żadne z nas nie widziało oryginału, a tak czy siak, niewiele osób uczy się francuskiego?? jestem pełna podziwu, bo sama od czasu do czasu coś próbuję coś przetłumaczyć, ale to po pierwsze z angielskiego, a poza tym - dla siebie, bo n9ikt inny by nie zrozumiał - i to, że wszystko jest ładne, skladne, i jakie tam jeszcze... no, świetnie tłumaczysz. ale ile można o tym paplać?? cóż, rusz swe leniwe dupsko i dawaj nam następne części , jak nie, to stryczek -------------------- jam jest AtA:)))))))))))))))))))))))
VAMPIRE HUNTER RLS!!!!! buu, ja cem do Gnieffa... i Cocha... jak dobrze być barankiem... how nice to be baranek... so gut to sein baranek... dziewczyny nie bije się nawet kwiatkiem... chyba, że jest to kaktus!! :) jest kaktus.... nie ma kaktusa!!! :)))))) |
Miaka |
07.08.2004 21:24
Post
#25
|
Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 64 Dołączył: 16.05.2004 |
Ty wieśniaro jedna!!! (nie
dawajcie mi bana za wyzwiska, posiadam zgodę autorki tego ff na publiczne
obrażanie jej mienia, w celu mobilizacji ) Jak Ci zaraz nakopię(ja spośrod nielicznych, mam możliwość
spełnienia tej groźby, gdyż znam tą leniwą istotę osobiście (na jej
nieszczęście)==>...TU NASTĘPUJĄ LICZNE OBRAŹLIWE SFORMUOWANIA i
PRZEKLEŃSTWA POD ADRESEM FUMSEK.....<== yyy........dobra....na czym to
ja.....aaa.....wiem, że przełożyłaś termin dania następnego odcinka na
jutro, ale ....NIE RÓB TEGO!!!!!!!!
|
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 10.11.2024 20:07 |