Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Mój Przyjaciel Zabini

MathildaBoom
post 23.08.2012 18:44
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 46
Dołączył: 22.08.2012

Płeć: arbuz




Pierwszy raz publikuję jakiekolwiek opowiadanie dlatego sama do końca nie jestem przekonana czy to dobry pomysł.
Może jak komukolwiek przypadnie do gustu to i będę miała odwagę w rzucić dalsze części. Otwarta jestem na wszelką krytykę i opinie.

Mój przyjaciel Zabini
Dont you ever, dont you ever
Stop being dandy, showing me youre handsome
Dont you ever, dont you ever
Stop being dandy, showing me youre handsome

Prince charming
Prince charming
Ridicule is nothing to be scared of
Dont you ever, dont you ever
Stop being dandy, showing me youre handsome



ROZDZIAŁ PIERWSZY
Pułapka

cz1

- Słuchaj Zabini – warknęła Hermiona czując, że jest na skraju załamania psychiczno nerwowego i zaraz po prostu wybuchnie płaczem z bezradności. – Proszę cię tylko o jedno, rusz swoim rzekomym mózgiem i wymyśl coś żeby nas stąd wydostać. Bo już dłużej tak nie wytrzymam. Wszystko mnie boli – cicho jęknęła czując lekkie mrowienie w dłoniach.

Z twarzy Blaise nie znikał szyderczy uśmieszek co jeszcze bardziej irytowało młodą Gryfonkę. W przeciwieństwie do niej, bawiła go ta cała sytuacja w jakiej się znajdował. W końcu nie na co dzień ma okazje być sam na sam z tak "przeuroczą" lwicą. Oj nie na co dzień.

- O ile pamiętam Granger, to TY jesteś największym mózgiem całego Hogwartu, więc możesz się wykazać w praktyce. – odrzekł spokojnie Ślizgon najwyraźniej zadowolony z poirytowanej dziewczyny - I zrób coś z tą czupryną bo dłużej nie wytrzymam tego łaskotania - wycedził zdmuchując kasztanowe włosy z policzek. Nic z tego. Puszyste kłaczki bezwładnie opadały na jego zakrzywioną twarzyczkę powodując te same mrowienie co przed chwilą. Hermiona prychnęła z niesmakiem i pogardą na te słowa, po czym odezwała się z wyższością robiąc minę wszystko wiedzącej panny ( w końcu nią była).

- A to ciekawe Zabini, wyobraź sobie, że w książkach nie pisali nic na temat „ utknięcia w tajemniczym ciasnym schowku bez drzwi czy czegokolwiek z OGREM". – warknęła rzucając mu spojrzenie psa mordercy po czym zaczęła kontynuować dalej już z większym spokojem i opanowaniem- Podejrzewam, że to pomieszczenie zostało stworzone za czasów Fred i Georga. Tylko oni mogli wpaść na taką głupotę jak ta.
Hermiona znowu się zarumieniła kiedy Blaise świdrował ją swoim twardym spojrzeniem. Jeszcze nigdy nie znajdowała się w tak beznadziejnej i zawstydzającej sytuacji jak ta. Bo siedzenie okrakiem na Blaise to była zawstydzająca sytuacja, przynajmniej dla niej. Zabini nie wyglądał na specjalnie pokrzywdzonego tym faktem. Mało tego chłopak mimo wszelkich uprzedzeń (o jakich nie raz było mu dane słyszeć) czuł sympatię do młodej Gryfonki.
- Nie świruj Granger, mogło być gorzej. - rozbawiony Ślizgon posłał jeden ze swoich "morderczo rozbrajających uśmiechów" po czym delektował się widokiem coraz bardziej zawstydzonej dziewczyny.
- Mógłbyś rozwinąć myśl? - warknęła znacząco podnosząc jedną z brwi.
- Pomyśl – zaczął dobitnym głosem i cicho odchrząknął – Gdyby na moim miejscu był na przykład Malfoy.
Hermiona na to nazwisko momentalnie wybałuszyła oczy i skrzywiła usta w lekki grymas czując mimo wszystko nieprzyjemne fale strachu.
- Sama widzisz, najpierw wydrapalibyście sobie oczy, a później to przebiegłe smoczysko odebrało by Ci niewinność i porzuciło, a ty byś została z urazem psychicznym do końca życia.
Hermiona zrobiła zażenowaną minę wzdrygając się na samą myśl o możliwości zaistnienia takiej sytuacji. Na beret Merlina to było zbyt...zbyt sadystyczne żeby w ogóle to pojąć.
- Chyba sam nie wierzysz w to co mówisz Zabini. Między mną a tym obślizgłym osobnikiem płci męskiej do niczego nigdy nie doszło i nie dojdzie. Bez względu w jakiej sytuacji byśmy się znajdowali. Wolałbym pocałować Snape’a niż tego zadufanego w sobie pacana. - wyrecytowała starając się zachować pełną powagę w głosie, niestety była już tak wyprowadzona z równowagi, że stawało się to coraz trudniejsze.

Blaise wybuchnął śmiechem pokazując swoje lśniące i ostre ząbki.
- Draco nie jest taki zły jak się go dobrze pozna – odezwał się po chwili.
- Oj tak tak, nie wątpię – stwierdziła mało przekonana Gryfonka posyłając mu spojrzenie z serii „nie ma głupich i naiwnych, chyba że ty”
- Ale to szczera prawda. Owszem jest zadufanym w sobie egoistą i cynikiem, uważa siebie za pana świata, wszędzie widzie podteksty erotyczne i ma obsesje na punkcie Pottera ale...– Hermiona przytakiwała mu energicznie głową lekko zdziwiona, że to właśnie Blaise Zabini, rzekomy przyjaciel blondyna , dostrzega jaki jest naprawdę Draco Malfoy. Krótko mówiąc: IDIOTĄ!
- Ale potrafi być też czułym, delikatnym, zabawnym facetem... Hermiono - zaakcentował jej imię w charakterystyczne miękki sposób wykrzywiając usta w sarkastycznym uśmiechu.
- Wiesz jakoś nigdy nie zauważyłam żeby Malfoy był kiedykolwiek czuły czy delikatny – stwierdziła rzeczowno dziewczyna – chyba, że z tobą w łóżku Zabini.
Cóż... może i nie chciała być taka nieprzyjemna, ale trudno, w końcu zawsze miała dość cięty język ( a szczególnie dla Ślizgonów).
Zanim lekko zaszokowany, ale nie urażony Blaise skomentował tą jakże trochę ale tylko trochę ( w jego mniemaniu) absurdalną wypowiedź, Hermiona zaczęła mowić dalej.
- Nieważne, skończmy temat Malfoy’a. – znowu wykrzywiła usta wymawiając to nazwisko. To już chyba weszło jej w nawyk. - Ale rzeczywiście masz racje, mogło być gorzej.

Kolejne kilka minut przeleżeli w ciszy. Na Gobliny! Czemu ona Hermiona Granger, wybitna uczennica Hogwartu ma znosić "coś" takiego jak Blaise Zabini? Czy to dzieje się naprawdę? Bo niestety ONA nie była przyszykowana na taką irytującą i żenującą sytuację w jakiej właśnie uczestniczy. A niech to na beret Merlina!
Niestety ( a może stety) Blaise przerwał panujące napięcie :
- Z drugiej strony gdyby to był Potter…
- Znowu zaczynasz? – przerwała mu poirytowanym głosem.
- Daj mi skończyć – oburzył się Zabini – a więc gdyby to był Potter to zasadniczo miedzy wami narodziła by się więź.
- Między nami już jest więź Zabini, jeśli nie zauważyłeś ja i Harry przyjaznymi się od dawna – wyrecytowała godnie z prawdą.
- Możesz nie przerywać? – teraz wydawał się być bardziej zniecierpliwiony niż poprzednio. – Chodzi mi o więź damsko – męską.
Hermiona spojrzała na niego uważnie, nie bardzo wiedząc do czego konkretnie zmierza ten osobnik.
- Mianowicie – kontynuował – Potter zrozumiałby, że to dobra okazja żeby miedzy wami narodziło się coś więcej niż przyjaźń, ty także byś to zrozumiała i straciłabyś z nim swoja cnotę a potem…
- Do czego zmierzasz tymi insynuacjami? – przerwała mu po raz kolejny nerwowym głosem starając się nie splunąć na tę jego przemądrzałą twarzyczkę. Od kiedy to zrobiła się taka impulsywna? Może to przez ten stres związany z egzaminami... Z egzaminami?
- Do tego, że czy Mafloy czy Potter i tak straciłbyś dziewictwo.
Hermiona zmrużyła oczy pokazując na twarzy grymas poirytowania. Gryfonka która przez cały ten czas podpierała się dłońmi o podłogę aby całkowicie nie leżeć na Zabinim ostatkiem sił podparła się na jednej ręce i przywaliła Ślizgonowi pięścią prosto w klatkę piersiową. Blaise wyjąkał coś na znak „auuua” i zaczął groteskowo pochlipywać. W tym momencie naprawdę walczyła ze swoim drugim JA, tym bardziej impulsywnym i nieobliczalnym.
- Nonsens! Skończ już te wywody! I skąd wiesz czy w ogóle jestem dziewicą, hm?
- Jesteś - odpowiedział automatycznie, a w jego głosie słuchać było dobitną pewność. Ta pewność jeszcze bardziej doprowadzało ją do szału.
- A ty niby skąd masz o tym wiedzieć? Ah tak zapomniał, przecież jesteś moją bratnią duszą Zabini, psiapsiułęczka której wszystko mówię… - tak tak, nadchodzi ten moment, Hermiona Grenger zaraz zamieni się w górskiego trola i rozedrze biednego niejakiego Zabiniego Blaise na strzępy głośno wyjąc i rozwalając wszystko co napotka na swej nieszczęsnej drodze. Niczym Hulk zacznie dudnić zielonymi pięściami w swoją klatkę piersiową mając na sobie jedynie postrzępione resztki spodni.
- Oj nie denerwuj się tak no – zaczął się bronić i pociągnął dziewczynę bliżej siebie, tak że podpierała się jedynie łokciami. Uff poziom zamiany w bestie znacznie opada. – wiem bo wiem.
- Genialny argument „wiem bo wiem” – zakpiła czując, że zaraz przywali w twarz temu dreblowi. Jak on w ogóle śmiał coś takiego powiedzieć?
- Mam dar rozpoznawania niewinnych cnotliwych dziewczyn i wiem, że ty do nich należysz Granger. - podsumował dokładnie badając twarz Gryfonki. Jego głos był miękki i spokojny.
- Dar? – zakpiła mimowolnie ( powiedzmy) .
- Tak Granger. Dar, wrodzony dar.
- Wrodzony dar to ty masz chyba do idiotyzmu. Razem z Malfoyem!
Blaise zrobił rozbawioną minę i podniósł głowę tak, że jego usta znajdowały się obok ucha młodej Gryfonki i trudno jej było nie poczuć palącego oddechu chłopaka. Serce Hermiony momentalnie podeszło do gardła powodując znaczne trudności w oddychaniu, a nawet odczuwalne były zaburzenie wzrokowe.
- Nie musisz się wstydzić Granger, dziewice są bardziej pociągające. – szepnął z szyderczym uśmiechem mając przez chwilę ochotę delikatnie ugryźć płatek jej ucha. Na szczęście w ostatniej chwili się opamiętał. Hermiona poczuła na całym ciele nieprzyjemne ciarki, szybko odchyliła głowę i starając się nie tracić panowania, powoli niemal ze stoickim spokojem powiedziała.
- Nadal. Nie. Rozumiem. Co. Cię. To. Obchodzi.?!
- Nie obchodzi wcale, po prostu zbijam nudę.
- Moim kosztem?
- To ja nie rozumiem czemu się tak irytujesz. Każdy kiedyś był dziewicą, no albo prawiczkiem.
- Nie omieszkam stwierdzić, że ty już nie jesteś? - prychnęła z nutką sarkazmu.
Zabini posłał jej tajemnicze spojrzenie seksownego drania a następnie mlasnął pod nosem.
- Cóż- zaczął i odgarnął jej kosmyk włosów za ucho. – Można powiedzieć, że mam już ten etap za sobą…
- Czemu mnie to nie dziwi. – powiedziała bardziej do siebie niż do niego. – Skończmy ten durny temat. Jestem zmęczona.
- To się prześpij.
Hermiona przesłała mu tym razem spojrzenie z serii „ Masz mnie za idiotkę?” .
- No przecież cię nie zgwałcę głupia. Połóż normalnie głowę, a jak coś wymyślę to cie obudzę…
Hermiona przez chwile biła się z myślami. Spać na Zabinim? To absurd! Ale z drugiej strony była już bardzo zmęczona podpieraniem się na dłoniach, że z wielką chęcią by odpoczęła. A, pal licho niech straci na dumie!
- No dobra, ale jak zaczniesz robić coś głupiego…
- Obiecuję że nie.
Dziewczyna powoli jakby z obawą położyła głowę na ramieniu Blaise i cicho westchnęła z ulgą. Owszem ta sytuacja może i była krępująca ale teraz nie miała zamiaru o tym myśleć… W końcu kto wie ile jeszcze będą tu tak leżeć, a przecież jej ciało nie jest ze stali. Już czuła mrowiący ból w przedramieniach. Mało tego szyja też zrobiła jej się sztywna od długiego i żmudnego podpierania. Chcąc nie chcąc stwierdziła, że Zabini jest naprawdę przyjemnym łóżeczkiem i nie zaszkodzi na chwile wykorzystać go jako poduszeczki. Później pomyśli nad konsekwencjami.
- Wygodnie Ci? – zapytał przyjaznym głosem chłopak i lekko pogładził dziewczynę po włosach. Hermiona przez chwile miała ochotę zamruczeć jak kot ale ostatkiem sił się opamiętała. Do jasnej cholery?! PRZECIEŻ NIE BĘDZIE MRUCZEĆ przy Ślizgonie! ( lub co gorsza z jego powodu)
- Jak na takie warunki nie jest najgorzej. - niemal szepnęła
- Wybredna! – zaśmiał się chłopak. Pomieszczanie było tak strasznie wąskie, że jedynie jedno ciało mogło się w nim zmieścić i to w pozycji leżącej. Kiedy oboje się w nim jakimś dziwnym trafem znaleźli Hermiona już leżała na Blaise. Jakże magiczna była ta historia. Ale o tym trochę później.

- A jak tu umrzemy? – mruknęła po chwili nadal wtulona w Ślizgona. Blaise powoli odwrócił głowę tak żeby spojrzeć w jej brązowe oczy.
- Cóż, będzie to chyba najzabawniejsza śmierć jaka mogła by się przytrafić.
Hermiona parsknęła śmiechem. Dobrze było patrzeć w oczy Blaise. Był spokojny i opanowany. Bezpieczny. – Zawsze możemy przejść do etapu pozbawiania cię dziewictwa…
- Oj skończ już, nawet nie wiesz czy nią jestem
- Owszem wiem. – odpowiedział automatycznie.
- I znowu zaczynasz? - Hermi przekręciła głowę w drugą stronę tak by nie widzieć twarzy chłopaka. Obecny stan: ZŁA ZŁA ZŁA.
- No dobrze niech ci będzie, załóżmy że nie jesteś. To kto był twoim wybrakiem, hm? - Hermiona otworzyła usta ale nie bardzo wiedziała co ma powiedzieć. Wybrankiem? Przecież nie było rzadnego wybranka, to oczywiste.
- A czemu miałabym ci mówić o takich rzeczach?
- A czemu nie? Ja ci mogę powiedzieć… Millicenta, totalna porażka, schlała mnie na cacy i uwiodła w swoim dormitorium. W sumie to powinienem czuć się lekko wykorzystany - tu zrobił chwile pauzy jakby wspominał minioną historię po czym głośno ale z sentymentem westchnął - Jednak w końcu otworzyła mi drzwi do świata erotycznego. I za to jej jestem wdzięczny. Wcześniej mało mnie to interesowało.
- Zaiste ciekawe Zabini. Schlać się i stracić swoją niewinność w taki żenujący sposób. - powiedziała pełnym dezaprobaty głosem panna WIEM-WSZYSTKO.
- Było zabawie.
- Nie wątpię.
- No więc teraz twoja kolej?
- Kolej na co?
- Skoro rzekomo twierdzisz, że nie jesteś dziewicą to kto ci to dziewictwo ukradł? - drażnił się z nią i to doprowadzało Gryfonke do szału. Zrobiła się lekko poczerwieniała na twarzy a brwi wykrzywiły się w akcie namysłu i sformowania odpowiedniej odpowiedzi. Trzeba wiedzieć by nie palnąć nic głupiego i kompromitującego przy kimś taki jak Zabini Blaise.
- A czy ja twierdze że nią nie jestem? Po prostu zastanawiam się skąd TY to możesz wiedzieć.
- Widzisz, czyli nią jesteś. Gdybyś była w Slytherinie już dawno ktoś dobrałby ci się do majteczek. – uśmiechnął się pod nosem Zabini na samą myśl o tym jak Ślizgoni łapczywie patrzą na dziewczynę.
- Pff, na szczęście nie jestem o dzięki Merlinie!
- Slytherin jest najlepszy Granger!
- Nie wiem, z której strony?!
- Ze wszystkich stron.
- Będziemy się teraz kłócić, który dom jest lepszy a który nie? Może zakończmy tą farsę i pomyślmy o tym żeby się stąd wydostać. Masz już jakiś pomysł?
- Kilka ale raczej każdy do bani. A ty?
- Mam jedno logiczne wytłumaczenie.
- Mianowicie?
- Jak wcześniej mówiłam, podejrzewam że ten pokój to sprawka braci Weasley’ów. A oni nie robią śmiertelnie poważnych wybryków, narażające czyjeś życie.
- I? - lekko wybałuszył swoje ciemne oczy.
- I to, że trzeba nam czekać, a pokój sam zniknie. Pytanie tylko do czego on tak naprawdę służy? - zapadła chwila zimnej i nienaturalnej ciszy.
- Wiem! - z ust Blaise wydobył się nagły krzyk - Może tu chodzi o rozdziewiczanie!
Poirytowana Hermiona zamknęła oczy mając nadzieje, że jak je znowu otworzy to znajdzie się w Pokoju Współnym Gryfonów, a sytuacja z Blaisem okaże się durnym, mało zabawnym koszmarem. Tak się jednak nie stało.
- To nie jest śmiesznie Zabini! – oburzyła się Hermiona czując drganie mięśni na twarzy.
- Mówię poważnie. Zobacz, jestem tu ja, wybitny kochanek, bóg seksu i rozpusty, zbrodniarz kobiecych jęków i erotycznych uniesień
- Skromny to ty nie jesteś - przerwał ale on nie wydawał się zwracać na to uwagi.
- I Ty, Hermiona Granger, zimnokrwista, kujonka. Honorowa Gryfonka. Delikatny aniołek który nie wie nic o życiu.
- Wiem więcej o życiu niż ty Zabini!
- Chyba z książek Granger.
- Wątpię żeby o to chodziło. Fred i Geroge raczej nie robili dowcipów na tle seksualnym.
- Facet to facet. Zawsze coś zrobi na tle seksualnym.
- To nie może chodzić o to. – oburzyła się jeszcze bardziej. Jak Blaise przewidział, owszem Hermiona była dziewicą, ale nie miała zamiaru tracić swojej niewinności z przypadkowym Ślizgonem i to w jakiejś ciasnej nieprzyjemnej dziurze. Chciała się przecież zakochać… Zakochać? Ona? A kto by się chciał zakochać w Hermionie Granger. „zimnokrwistej kujące”? Z drugiej strony Blaise jest przystojnym Casanovą. Mimo tego nie miała zamiaru robić „to” tu i teraz. Z nim. Niedorzeczne.
- To jak Hermi, bierzemy się do roboty? Nie martw się sprawię, że to będzie niezapomniana chwila. Kto wie, może po tym wszystkim wdamy się w przelotny romans… - oczy chłopaka lekko się zaszkliły, a usta wygięły się w drapieżnym uśmiechu. Hermiona poczuła ogarniający ją lęk.
- Widzę, że dobrze się bawisz Zabini, ale dla twojego oświecenia, JA NIE. - jej głos mimo tego, że brzmiał stanowczo momentami drżał. - Nie mam zamiaru tracić dziewictwa z kimś takim jak TY. To obrzydliwe.
- Miłość fizyczna cię brzydzi Granger?
- Skończ i wyjdź!
- Z chęcią bym to zrobił, gdybym wiedział jak.
- To może rusz czymś takim jak mózg, i coś wymyśl SENSOWNEGO.
- Już wymyśliłem, tu chodzi o twoje dziewictwo.
- Niedoczekanie! Tu chodzi o coś innego.
- To może mnie oświecisz i powiesz o co konkretnie?
- Eeee tego to jeszcze nie wiem. - speszyła się dziewczyna i lekko zarumieniła. Przecież musi być jakieś normalne logiczne rozwiązanie. Bez pozbawiania kogoś dziewictwa.
- Sama widzisz. Nie zaszkodzi spróbować…
- Nie zaszkodzi spróbować? – oburzył a się Hermi nastraszając włosy i lekko marszcząc mały nosek. Tego już za wiele. Podniosła się na kościstych dłoniach i wbiła zimne spojrzenie w Blaise.
- A pomyślałeś TY PRYMITYWIE, że dla mnie te sprawy nie są takie „hop siup”? Że chcę to zrobić z kimś dla mnie ważnym? – powoli napływały jej łzy do oczu chociaż bardzo bardzo tego nie chciała. - A jak się okaże , że to nie o to chodzi? Co w tedy? Dla ciebie to będzie tylko kolejny numerek. Pozbawienie dziewictwa Granger. A ja jak się będę w tedy czuła? No tak ciebie to w ogóle nie obchodzi. – Szybko podparła się na łokciach i schowała twarz w roztrzęsionych dłoniach nie potrafiąc powstrzymać cichego ale jednak szlochu. Ten nagły wybuch z jej strony bardzo go zaskoczył i przez chwile sam nie wiedział co ma zrobić. Przecież on tak naprawdę żartował… No chyba żartował… i nie chciał jej jakkolwiek skrzywdzić… Niech ona tylko nie płacze, nienawidził kiedy kobieta płacze i to na dodatek z jego powodu. Stawał się w tedy roztargniony i zbyt czuły. Miała racje. Przecież Hermiona była inna niż te wszystkie dziewczyny, które znał. Owszem Zabini może i był niebywale przystojny i szarmancki, ale było w nim także okrucieństwo i zło, które dane mu było odziedziczyć po swoich rodzicach. Teraz jednak wcale nie miał zamiaru w jakikolwiek sposób urazić Granger. Chociaż, w ostateczności właśnie to zrobił i wcale się z tym nie czuł za dobrze. Dłużej nie myśląc ujął roztrzęsioną dziewczynę w ramiona…
- Granger nie płacz – szepnął, delikatnie gładząc jej kasztanowe miękkie włosy trochę zaskoczony, że to robi. – ja tylko żartowałem mała. Przecież bym cię nie skrzywdził… Czasami robi się ze mnie dupek, to efekt zbyt częstego przebywania z Malfoy’em.
Hermiona wierzyła mu, sama nie wiedząc dlaczego. Blaise Zabini mimo wszystko budził w niej spokój i bezpieczeństwo. A nawet się zaśmiała słysząc ostatnią frazę wypowiedzi Blaise. Powoli uspokoiła oddech.
- To ja za bardzo panikuję. Przepraszam.
- Nie przepraszaj Granger, nie przepraszaj. Za bardzo mnie poniosło z moim idiotyzmem.
- Może ociupinkę…
- Oj bardziej niż ociupinkę. To ja cię przepraszam.
Hermiona energicznie wyrwała się z jego objęć i zaszokowana spojrzała w jego oczy.
- Blaise Zabini! Ty jednak jesteś człowiekiem!
- Ty lepiej Granger nie kpij sobie bo cię naprawdę zgwałcę. – zaśmiał się Ślizgon i znowu objął Gryfonkę…

Ten post był edytowany przez MathildaBoom: 22.11.2012 13:41


--------------------
I gotta get back to Hogwarts,
I gotta get back to school.
Gotta get myself to Hogwarts,
Where everybody knows I'm cool.


(...)Did Somebody Say Ron Weasley?
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
MathildaBoom
post 24.03.2014 01:03
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 46
Dołączył: 22.08.2012

Płeć: arbuz



Cześć, jestem Dorka. Moja starsza siostra Mati zaczęła kiedyś pisać to opowiadanie ale jak widać okrutnie je porzuciła ( mów że jest na to za stara -.- ). Dlatego wygrzebałam u niej kilka rozdziałów i chciałabym ( za jej zgodą) opublikować je. Mam nadzieje,że osoby, które jeszcze czytają te opowiadanie się ucieszą, a ja postaram się o kontynuację.
Wiem, że obecnie jest mało osób aktywnych na forum, ale jako że nie mogę patrzeć jak tak bezczelnie zostawiła MPZ, postanowiłam że opublikuję chociaż tyle ile znajde na jej lapku.
Pozdrawiam i dzięki za wszystkie wiadomości, które do niej wysyłaliście : )

Rozdział ósmy

Niebezpieczny Lot

cz I

Siedząc przy nocnym stoliku, Hermiona wertowała kolejną książkę, czując powoli nadchodzące znużenie. Palce zdrętwiały jej od przekładania stron, dlatego odłożyła gruby przedmiot na bok, chowając twarz w ramionach.
- Nic - wymruczała, Blaise dosłyszał w jej głosie zmęczenie. Wychylił twarz z nad lektury, którą przeglądał od kilku godzin. Za oknem panował mrok, pół nocy spędzili na szukaniu wzmianek, o zamianach ciał, urokach i informacjach, na temat magicznych pomieszczeń. Niestety, nic pomocnego, nie udało im się wyszukać.
- Może źle się do tego zabieramy - od momentu, gdy dowiedział się, że Hermiona napotkała ojca Malfoya, za wszelką cenę robił wszystko, by wrócić na powrót do swojego ciała. Czuł, jak otępia go paraliż strachu, na samą myśl, że Hermiona była w niebezpieczeństwie.
- Może rozwiązanie jest prostsze niż nam się wydaje, tylko szukamy tam gdzie nie trzeba - powrócił do wertowania kolejnych stron, śledząc oczami, od zdania, do zdania. Przecież, musi coś być.
Hermiona, przez chwilę, zastanawiała się nad jego stwierdzeniem. "Rozwiązanie jest prostsze niż się wydaje". Podniosła głowę ze stolika, wychyliła się w stronę Ślizgona, zatrzaskując mu książkę przed twarzą. Wstała z miejsca i przez chwilę, chodziła w tą i z powrotem, głośno myśląc.
- Może to tego typu zaklęcie, którego rozwiązaniem, nie jest koniecznie czar!- Zaczęła, zaciskając palce na oparciu krzesła. - W mugolskim świecie, jest wiele takich legend i baśni.
- Na przykład, jakie?
- Może musimy rzucić się z klifu, albo czekać aż trafi w nas piorun- Blaise na te słowa, zaśmiał się gorzko.
- Granger, ja jeszcze chciałbym pożyć.
Faktycznie. Może i czar tym sposobem przestał by działać, ale tylko, dlatego że oboje z Blaise, poszliby gryźć piach. A siłą rzeczy, też by chciała, jeszcze trochę pochodzi po tym świecie. Nawet, jako mężczyzna.
- To może to - złapała go za ramię, zmuszając żeby wstał. Podeszła na drugą stronę pokoju, opierając plecy o ścianę.
- Na trzy, biegnij wprost, na mnie - zakomunikowała, przesuwając jedną nogę w tył.
- Oszalałaś?
- Nie zaszkodzi spróbować.
- Raz - dosłyszał jej pewny głos, czując narastającą irytację.
- Granger, nie podoba mi się to - wybełkotał, słysząc kolejne odliczanie.
- Dwa
- Bezsensu, przecież tym mnie staranujesz. Przestań odliczać…
- Trzy! - krzyknęła, po czym oboje, zamachnęli się, biegnąc ku siebie. Mimo, że Blaise, wystartował z kilku sekundowym opóźnieniem, wpadli na siebie z taką siłą, że upadli na cztery litery jednocześni. Blais złapał się z głowę, czując kujący ból, po zderzeniu się czołami.
- Masz jeszcze jakieś inne pomysły, narażające nas, na śmierć? !- Jego głos ociekał sarkazmem, wykrzywił usta w bólu, wstając niezgrabnie z ziemi. Hermiona westchnęła żałośnie, rozmasowując swoje tyły.
- Pocałunek - bezceremonialnie opadła na kanapę, podkurczając na niej nogi, tak by móc, objąć je ramionami.
- Co? - Ożywił się po tych słowach, na chwilę zapominając o bólu, który rozrywał mu czaszkę od środka.
- Śnieżka, Śpiąc królewna - wymieniała, kładąc podbródek na kolanach. - Złe Zaklęcie przestało na nie działać, po pocałunku ukochanego.
Perspektywa pocałunku, o wiele bardziej mu odpowiadała, niż jeżeli rzucanie się z klifu, czy też zderzanie się czołami. Usiadł na drugim końcu kanapy, robiąc minę niby to obojętną, zakomunikował.
- Niech będzie - wymamrotał, rozwalając się nonszalancko na kanapie, jak typowy facet. Hermiona w milczeniu pokiwała głową, rozplotła dłonie z kolan, po czym odwróciła się w stronę Blaise. Powoli przysunęła się do niego, prostując jedną dłoń na kanapie, a prawą opierając o jej siedzenie. Kiedy twarz, znalazła się przy jego twarzy, przełknęła ślinę, i z szybkością jaguara cmoknęła go w usta.
- Co to miało być? - Fuknął, widząc na jej policzkach, pojawiające się rumieńce.
- Nie działa...
- Jak ma działać, Granger? Ty to nazywasz pocałunkiem? - Nadal mając jej twarz przed sobą, złapał ją za ramiona i przyciągnął do siebie. Chwile stykali się nosami, po czym Blaise uniósł podbródek, ostrożnie wtapiając się w usta Hermiony. Oddech znacznie jej przyspieszył, przymknęła powieki, czując jak język Zabiniego, wsuwa się do jej podniebienia, zataczając wolne kółeczka. Było to przyjemne, ale i dziwne uczucie. W końcu, nie byli, sobą. Dłonią delikatnie pogładził jej rozpalony policzek, po czym chwile zamarli bez słowa, wyczekując. Serce zaczęło mu bić mocniej, jakby chciało podkręcić napięcie atmosfery. Blase chciał pocałować Hermionę, chciał to zrobić, będąc w stu procentach sobą, w końcu był mężczyzną w ciele kobiety. Wskazówki zegara powoli się przesuwały, stukając w przerwaniu ciszy. Oboje westchnęli, Hermiona na powrót objęła dłońmi kolana, chowając, to i zawstydzoną, to i pełną wątpliwości, twarz.
- Cóż, przynajmniej będziemy mieć ciekawe doświadczenie - wymamrotał, wstając z kanapy na równe nogi. - Prześpij się, za niedługo mamy pierwsze zajęcia.
Hermiona wydala z siebie niezrozumiałe mruknięcie. Blais uśmiechnął się blado, złapał za bluzę leżącą przy fotelu, po czym wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi.
Zatrzymał się, przed wejściem, zwracając wzrok w stronę pomieszczenia, znajdującego się kilka kroków dalej. Może, powinien iść do Dracona i wyjawić mu prawdę? Może, on by coś wiedział? Westchnął, zarzucając bluzę na ramiona.
Może.
Jeśli powie mu, że osobą, którą nazywał przyjacielem, to Hermiona Granger, jeszcze bardziej zacznie uprzykrzać jej życie. A tego Zabini nie chciał. Już i tak, było jej zbyt trudno z tym wszystkim.




*.*


Draco nie spał, na stoliku leżała pusta Butelka po Ognistej Whiskey, a tuż obok niej popielniczka, przepełniona opałkami papierosów. Stojąc przy oknie, znudzonym spojrzeniem śledził jakieś zwierze, które nie potrafił rozpoznać w mroku.
Draco Malfoy- w stanie agonii, rozterki i ponad fizycznego bólu, który wypalał mu wszystkie narządy, - upił ze szklanki ostatni łyk trunku. Jak na najmłodszego potomka rodu Malfoyów przystało, zrobił to z pełną gracją.
- Jesteś szalony - wymamrotał, a w jego głosie, doszukać się można było rozgoryczania i żalu. Przejechał dłonią, po długich włosach, które zgrabnie opadały mu na ramiona. Zębami ściągnął z nadgarstka gumkę i związał je w niezgrabny kucyk. Odstawił szkło na parapet, po czym czując lekkie zawroty po alkoholu, złapał za czarną bluzę i założył ją na siebie.
Draco Malfoy wyglądał zwyczajnie, a ktoś taki jak on rzadko wyglądał zwyczajnie. Zwykła bluza, spodenki dresowe, w których zazwyczaj albo szedł spać, albo biegać. Stwierdził, więc rzeczowo, że gdyby jakimś – sprzeczającym się z Hogwarckim systemem – prawem, spotkał kogoś na korytarzu, to go zamorduje z premedytacją i zakopie w zakazanym lesie.
Poza tym, wypicie całej butelki whiskey, przyśpieszało mu poziom agresji, w jego układzie procentowym. Butelka była pusta, a Draco, jako uzależniony, łiskaczowy potwór, musiał uzupełnić płyny w swoim organizmie. Tym też sposobem, wyszedł z dormitorium.
Chwilę zatrzymał się przy drzwiach Blaise. Zastygł, z dłonią na klamce.
Pewnie już śpi...
Albo w ogóle go nie ma, bo przesiaduje u Granger. Nie, to też równa się z niemożliwym, Gryfonka to zbyt cnotliwa dziewuszka, żeby o tej godzinie zajmować się Ślizgonami. Chociaż, ostatnimi czasy, sam zauważył, że jej zuchwałość i agresja, wzrosły o przynajmniej kilka poziomów w górę. Tak czy inaczej, Draco Malfoy musi się upewnić, czy przypadkiem, napalona Hermiona Granger nie czai się pod łóżkiem Blaise, z całym arsenałem przyborów sado-maso. Oczywiście, ale to naprawdę oczywiście, robił to tylko na wzgląd bezpieczeństwo jego przyjaciela. Delikatnie nacisnął na metal i cicho wszedł do środka, bez żadnej zapowiedzi. Łóżko Zabiniego było puste. Dla całkowitego upewnienia pochylił się, kątem oka widząc, że pod łóżkiem, o dziwo, nikt się nie czai z biczami i dildo. Już bardziej uspokojony, odnalazł przyjaciela śpiącego na kanapie. Dla jeszcze większego upewnienia, bo jak sie okazało Draco Malfoy odkrył w sobie nową misję życiową, pod tytułem: " tępienie wszelkich śladów Granger, z obrzeży Slytherinu", otworzył szafę.
Brak Granger, przyjęte.
Otworzył drzwi od łazienki, szepcąc cicho "Lumos".
Pusto.
Ale to mu nie wystarczyło, z narastającym napięciem, podszedł pod kotarę prysznicu i za jednym zamachem odsunął ją.
Brak obecności Granger, przyjęte.
Mission completed.
Złapał za kocyk i ostrożnie okrył nim swojego przyjaciela. W podziękowaniu, dosłyszał ciche mruknięcie.
Westchnął głęboko, nabierając powietrze przez nos, po czym omotał wzrokiem cały pokój.
- W cale cię nie lubię w ten sposób - wymamrotał blondyn, przysiadając na materacu łóżka. Draco Malfoy jako, że po alkoholu zaczyna robić rzeczy, których zazwyczaj nie zrobiłby nigdy o trzeźwym umyśle, zaczął bełkotać dalej - czuje to coś… coś… naprawdę dziwnego, tylko dlatego, że ostatnio byłeś i robiłeś różne rzeczy. Dla mnie...
Oparł łokcie na kolanach wpatrując się w śpiącą twarzyczkę. Zaplótł palce dłoni za siebie, czując jak robią się powoli wilgotne od potu. Trudno mu było przyjąć do wiadomości, że stresuje się podczas rozmowy z śpiącym Blaise. Przecież, ktoś taki jak Malfoy się nie stresuje. Nigdy. Słowa: stres, miłość, były zastąpione w kodeksie Malfoyów przymiotnikami jak "duma, nienawiść i zimna krew". Jako że w aktualnym stanie Draco nie myślał, ani o kodeksie Malfoyow, ani tym bardziej o swojej dumie, zawzięcie zaczął kontynuować swój monolog.
- W końcu ty i... - zagryzł zęby jakby to, co ma zaraz posiedzieć sprawiało mu niewyobrażalnie wielki trud, równający się z cierpieniem crucio. - Ty i Ganger - wystękał.
Blaise i Grager, ta para zrobiła ostatnio dużo zamieszania wokół siebie. A Malfoy jako, że nigdy nie przyznał by się publicznie, że jest zazdrosny o tak nieszczęsną istotę, jaką była Granger – która nawiasem mówiąc, wedle jego przypuszczeń, z premedytacja chce przejąć władzę nad Slytherinem, Blaise i prawdopodobnie nad całym światem – nie miał zamiaru wylewać swoje gorzkie żale. Nie mógł zrozumieć jak jego rzekomy przyjaciel tak łatwo dał się omotać tej kujonce. Poziom irytacji w sekundzie w nim wzrósł. Złapał za koc, którym wcześniej okrył Blaisa i nakładając na twarzy wredny uśmiech, ściągnął go z niego.
- Żebyś sobie nie pomyślał nie wiadomo, co. Niech Granger o ciebie dba - mruknął. Mięśnie żuchwy delikatnie mu podskoczyły. Ostatni raz rzucił spojrzenie w stronę kanapy, po czym ruszył ku drzwi. Coś jednak go powstrzymywało przed wyjściem. Odwrócił głowę przez ramię, zastygając w bezruchu.
Noce są teraz chłodne...
Co ten idiota sobie myśli śpiąc na kanapie? Draco fuknął cicho. Zniecierpliwiony i lekko zażenowany, złapał ponownie za kocyk i nakrył na powrót śpiącą Hermione. Powoli zbliżył się do jej twarzy. Śledząc świecącymi oczami, pełne, lekko rozwarte usta. Pochylił głowę, za blisko, za niebezpiecznie, za....
Tylko jeden niewinny pocałunek, za to wszystko, co dla niego zrobił. Za opiekę, kiedy był ranny, za wstrętną kaszkę, za szalik, który sam dla niego zrobił, za...
- Oszalałem - wymamrotał stawiając się do pionu. Wychodząc z dormitorium wyszeptał: Za niedługo będę chciał przelecieć Pottera.
Co ja sobie myślę...
Ja w ogóle nie myślę...

Kręcił głową, czując się jak skończony kretyn. Draco Malfoy nie troszczy się o innych! Draco Malfoy nie przejmuje się kimś takim jak... jego przyjaciele? Draco Malfoy zwariował. Tak, musiał, bo innego wytłumaczenia znaleźć nie umiał. Przecisnął się przez ciasnawy korytarz, skręcił w stronę lochów, gdzie tam za zasłoniętą kotarą znajdowały się grube, stalowe drzwi. Poczuł zimno pod dłonią, kiedy naciskał stalową klamkę do wejścia. Pokój, do którego wszedł przypominał bardziej opuszczony loch, niż przytulny salonik. Na jego środku znajdowała się kanapa, okryta niebieską, lekko już spłowiałą, kotarą, kilka pustych butelek po alkoholu, ułożonych rządkiem pod ścianą. W powietrzu unosiły się pyłki kurzu, które przy blasku księżyca uwidaczniały się jeszcze bardziej. Jak się zdziwił, gdy jego oczom ukazała się malutka postać stojąca przy stoliku, z dymiącym kotłem.
- Weasley, co ty tu robisz? - Na jego słowa, drobna postura rudowłosej, delikatnie drgnęła.
- Szykuje ci śniadanie Malfoy, a jak myślisz? - Warknęła. Draco jako, że po butelce alkoholu i niskich morałów nocnych, nie miał sił wykrzesać z siebie, choć odrobinę poczucia humoru, zignorował jej nadmierną zuchwałość.
- Kobieto litości, czy ja nie mogę mieć, choć chwilę spokoju w tej szkole? To miejsce nie jest przedszkolem dla Gryfonów - westchnął żałośnie, po czym poszedł w stronę szafki i wyjął z niej butelkę Ognistej.
- Sam mi je pokazałeś - odpowiedziała mu dziecięcym, słodkim uśmieszkiem. Ginny rzadko przychodziła do sekretnego miejsca libacji Ślizgonów. Robiła to, kiedy chciała podszkolić się w eliksirach, a Gryfoni niestety nie mieli takiego miejsca, jakim było to. Draco zabrał ją tu po raz pierwszy rok temu, kiedy jeszcze znaczyła dla niego więcej niż siostra Wieprzleja.
- Stare czasy nie obejmują teraźniejszego - rzucił jej przeciągłe spojrzenie seksownego drania.
- Mogłam tu tylko przychodzić, kiedy mogłeś macać mnie po tyłku? - Uniosła brew, krzyżując dłonie na piersi.
- Coś w tym sensie - upił łyk whiskey, robiąc w jej stronę gest zdrowia. - Jaki z tego morał maleńka? Zawsze dawaj macać się po tyłku.
Ginny parsknęła śmiechem. To pomieszczenie niosło za sobą wiele wspomnień związanych ze Ślizgonami, a przede wszystkim z tym blondynem, który właśnie wyłożył się na kanapie zawieszając nogi na bocznym oparciu. Przymknął powieki, trzymając na brzuchu butelkę whiskey.
- Nie słyszę żebyś wychodziła - wymruczał spod prztykniętych powiek. Ginny podeszła do kanapy, przykucnęła przy jego twarzy i zaczęła świdrować go wzrokiem.
Malfoy.
Draco.
Draco Malfoy.
W zwyklej czarnej bluzie, w spodenkach dresowych, z butelka w dłoniach.
Tutaj.
Z nią.
W tym samym pomieszczeniu, tylko we dwoje.
Razem.
- Nie gap się tak - wymamrotał, przekręcając głowę na bok. Po krótkiej chwili uniósł zamglone powieki widząc, twarz rudowłosej przed sobą. Ginny milczała, delikatnie się uniosła, pochylając głowę, musnęła ustami podbródek blondyna. Zamruczał, to trochę ze zdziwienia, to trochę z przyjemności, jaką mu dostarczyła swoimi miękkimi ustami. Ruda przejechała palcem wskazującym po jego klatce piersiowej, napotykając po drodze butelkę alkoholu, którą od razu odstawiła na ziemię.
Pocałowała go.
Tym razem w usta, delikatnie. Był przesiąknięty zapachem słodkiego tytoniu, whiskey i męskiej wody po goleniu. Zapach, och tak rozkoszny i zmysłowy. Zapach samego Dracona.
Lekko drgnął, ale nie raczył oddać jej pocałunku. Albo był zbyt zmęczony by to zrobić, albo zbyt zaintrygowany jej wywodami.
- Może jednak pozwolę ci zostać na dłużej - wyszeptał, świdrując ją spokojnym wzrokiem.
- Chciałbyś - zachichotała chcąc wstać i uciec jak najdalej, ale niespodziewanie, blondyn pociągnął ją za nadgarstki, usadzając wygodnie na sobie. Poczuła jak jego smukłe dłonie przejechały po jej udach by zaraz zacisnęły się, dość brutalnie – nawet jak na Malfoya – na jej pośladkach. Uniósł lekko głowę by dosięgnąć do jej szyi. Ginny cicho westchnęła, czując jak usta Dracona przyssały się do wrażliwej skóry. Siłą rzeczy wtuliła się do niego pozwalając by robił ten przyjemny zabieg bardziej swobodnie. Jedna dłoń blondyna, zgrabnie wślizgnęła się pod jej koszulkę, dosięgając do zapięcie stanika. Przez chwilę, bawił się klamerką, jakby to i był znudzony, to mało zainteresowany tym, co się znajduje za biustonoszem. W końcu, gdy usłyszał jak Ginny wydaje z siebie zniecierpliwione mruknięcie, odhaczył zapięcie, zjeżdżając dłońmi na powrót do jej bioder. By mieć lepszy dostęp do pieszczot, podniósł się do pozycji siedzącej, czując jak ruda automatycznie zaplata uda na jego biodrach.
Ginny nie chciała Malfoya, nie chciała też, żeby pozbywał się jej koszulki, która teraz znajdowała się na podłodze, nie chciała by wtulił ją mocno do siebie przyssany do jej ciałka niczym pijawka . Nie chciała wplatać swoich dłoni w jego cudowne miękkie włosy, nie chciała czuć na sobie ten cudowny zapach rozkoszy, jaki roznosił za sobą.
Ona naprawdę nie chciała.
- Draco - wyszeptała w jękach, czując jak blondyn, sięga dłonią do rozporka w jej spodniach.
Ginny rozpalona niczym węgielek żarzący się w piecu, objęła w swoich malutkich dłoniach jego twarzy, z żalem odrywając go od dotychczasowych pieszczot.
Pocałowała go, namiętnie, ostrożnie. Blondyn drgnął, ale powoli odsunął ją od siebie, wtulając twarz między zgłębieniem szyi a obojczyka.
Zawsze taki był.
Nigdy nie pozwalał się całować, a ona tyle raz chciała pokazać mu, że też potrafi być namiętna. Poczuć, że nie zależy mu tylko na jednym. Draco Malfoy ograniczał niepotrzebne kontakty fizyczne do poziomu minimalnego.
Kidy chciał ją całować, robił to. Kiedy chciał by ona go całowała, pozwalał jej na to. Kiedy chciał okładać się z kimś pięściami… robił to. Robił to, na co żywnie miał ochotę i żadna siła ludzka nie potrafiła w tej sprawie nic zmienić.
Zacisnęła dłonie na jego czarnej bluzie, oddając się tym słodkim rozkoszom, jakie fundował jej Ślizgon. Klatka piersiowa zaczęła niebezpiecznie podnosić się i opadać, coraz bardziej rozregulowując jej oddech. Mocne ramiona jeszcze mocniej objęły jej kruche ciałko. Ginny czuła się w tych ciepłych, wielkich ramionach jak sztabka czekolady, którą ktoś bezlitośnie wyłożył na słonce, skazując tym samym na to, by się powolutku rozpływała, w tych oparach nieprzyzwoitego pożądania. Pewniej zacisnęła palce na jego plecach, czując jak mięśnie blondyna z sekundy, na sekundę napinają się coraz okazalej. W jej głowie tańczyło tylko jedno słowo, odbijając się od płata czołowego czaszki aż po część płatu potylicznego: Draco. Wplotła palce w jego długie pasma włosów, które wylegiwały się spokojnie na plecach - ich to zdarzenie nie dotyczyło, jakby one w cale nie odpowiadały za swojego właściciela, który za chwilę pozbędzie się jej spodni, a co gorsza dumy.
"Draco, przestań. Wiem, że i tak to nic między nami nie zmieni - niestety", ale nie potrafiła wydusić z siebie nic prócz jęków.
" Draco, chcesz mnie jeszcze bardziej poniżyć? Chcesz żebym wyglądała żałośniej niż wcześniej?".
Ginny nie była głupia. Wiedziała, że dla Dracona jest to chwila pod napływem sytuacji. Stan uniesienia, którego pozbędzie się wychodząc z tego pomieszczenia. Nie chciała, by tak to wyglądało, nie chciała być czyimś momentem, który rozpłynie się następnego poranka.
- Czekaj - wyszeptała z całych sił. - Ja… nie chce być znowu twoją zabawką.
Malfoy nie przerywając swojej dotychczasowej czynności, jaką było całowanie jej ciała, mruknął coś niezrozumiałego dla ludzkiego ucha w odpowiedzi. W końcu czynność, którą wykonywał wymagała, choć cień skupienia.
- Nie potrafisz spojrzeć na kobietę inaczej? - Drążyła. Może jest jeszcze nadzieja, że to nieziemskie ciało Dracona posiada, choć odrobinę duszy, i to odrobinę teraz zabłyśnie, otworzy się, wypłynie, ujawniając prawdziwą, twarz chłopaka.
- Ty naprawdę, masz zamiar zaczynać tą rozmowę, w takiej chwili? - No i się skończyło. Zamiast wypływającej duszy, wypłynął z Dracona głos wyrzutu. Co gorsza, przestał swoje pieszczoty, na co Ginny, zawyła z żalu, że w ogóle zaczynała drążyć temat. Trzeba było nie myśleć o niczym, niż o nieziemskim rozkoszowaniu się w ramionach tego seksownego szatana. A teraz, to wszystko jakby zaczyna iść w przeciwną stronę, podążając innymi torami.
- Nie potrafię być z tobą wiedząc, że po wszystkim, znów wrócimy do punktu wyjścia. Chce wiedzieć, że też ci zależy.
Zależy nie zależy, co to ma wspólnego z seksem? Draco, choć trochę chciał zachować powagę w tym wszystkim, ale i wcześniejszy wypity alkohol, a także kilku dniowe zadręczanie się co mu dolega, sprawiło, że chłopak postanowiła odpuścić.
- Nie jestem wystarczająco wkurzający, byś mnie w końcu znienawidziła? - Rzucił jej przeciągłe spojrzenie.
- Wiem, że taki nie jesteś naprawdę - objęła go ramionami, mocno się wtulając w jego przyjemne ciało. Draco nie odsunął jej od siebie od razu, zrobił to powoli, z pewnością, pochylił się znajdując na podłodze bluzkę, po czym nałożył ją na powrót, zakrywając kobiece kształty Ginny. Chyba czas na ulotnienie się.
- Nie pozwalasz mi o sobie zapomnieć - załkała, opierając swoje czoło o jego. Draco westchnął jak zmęczony smok po nieudanych łowach, delikatnie zdjął z siebie Ginny, wstając z kanapy.
- Naprawdę masz zamiar mnie teraz zostawić? - Zapłakała, a łzy zaczęły skapywać po jej czerwonych policzkach. Chciał odejść, ale poczuł jak jej dłoń zaciska się na jego bluzie.
- Co ty we mnie lubisz dziewczyno? - Jego twardy głos wyrażał irytacje. - Podaj mi, choć jeden powód to się zastanowię.
- Nie mogę kochać cię tak po prostu? Wiem, że jesteś dobry Draco, pozwól mi po prosto dać ci trochę szczęścia.
Ginny nie była mu całkiem obojętna, na początku naprawdę coś go do niej ciągnęło. Może to, że zawsze go odpychała i jawnie wyrażała, jak to go nienawidzi, a może to, że czasami potrafiła być naprawdę słodka. Końcem końców, tak wylądowała z nim w łóżku. A teraz, kiedy nie czuł już ani chemii, ani uczucia bycia z kimś, po prostu nie mógł dalej tego wszystkiego ciągnąć. Lubił ją na tyle, że kiedy dostrzegł jak się bardzo zaczęła angażować, nie mógł ją przy sobie trzymać.
- Pomyliłaś scenariusz, ja nie jestem tym złym bohaterem, który pod napływem tym waszych miłosnych głupot, zmieni się w dobrego, walecznego Pottera. Kiedy wy to wszystkie zrozumiecie? - Draco miał dość, naprawdę miał dość kobiet, którym po pokazaniu kawałka siebie, od razu chciały go zmieniać, zrozumieć, a przede wszystkim wymagać.
- Zawsze musisz być takim egoistą?
- W łóżku potrafię być całkiem romantyczny. Nazywam to Jasną Stroną Malfoya - zakpił.
- Nie możesz po prostu pozwolić sobie na bycie sobą? Naprawdę, nic nie czujesz?
Nie umiał odpowiedzieć na to pytanie, na żadne, które mu dzisiaj zadała. Tylko, że on taki właśnie jest. A nawet, jeśli jest w nim cząstka miłości, to jest ona schowana gdzieś w lochach swojego serca, związana łańcuchami i linami, tak by nie była w stanie się uwolnić i pozwolić na głupie, dziecinne zabawy w miłość.
Czy coś czuł? Nie, nie czuł nigdy motylków w brzuchu, nie czuł szybkiego bicia serca, nie czuł jak tętno przyspiesza mu na tyle, by wywołać zawroty w głowie... To znaczy czuł, ale od niedawna i jeszcze dokładnie nie potrafił wyjaśnić, co jest przyczyną tych paranormalnych zjawisk, jakie fundowało mu ciało.
Ginny była kimś, dzięki komu czuł przez pewien czas podniecenie, lekki dreszczyk emocji... ale czy cos więcej?
- Nie odpowiesz prawda? - Gorzko się uśmiechnęła. - W takim razie błagam cię Draco, pozwól m zapomnieć, raz na zawsze o sobie. Odejdź. Odejdź gdzieś najdalej, tak bym nie musiała więcej cię widzieć, słyszeć, czuć…
Draco stał chwilę wpatrzony w tą rozpacz, jaką zafundowała mu Ginny.
Wiec odszedł.
Naprawdę poszedł.
Poszedł i już prawdopodobnie nigdy nie wróci...
Ginny poczuła jak platynowy mur, który budowała od jakiegoś czasu, w jednej sekundzie uległ w gruzach, zdrapując na powrót wszystkie rany, jakie za nim chowała.

*
- Potter - Zabini stał od kilku dobrych minut, za kotarą w żeńskim dormitorium, mając na oczach zawiązaną czarną przepaskę. - Naprawdę masz zamiar się tak zachowywać? - Wykonywał właśnie trudny zabieg, jakim było nałożenie biustonosza bez podglądania.
- Obiecałem Hermionie - stał na baczności, plecami do swojego towarzysza. Niczym żołnierz, na nocnej warcie, czujny, pełny precyzji, nieznający litości. Harry Potter miał misję, nowe powołanie, jako że kompleks " bohatera świata" przywarł do niego na stałe, każdy pretekst do ochrony innych, sprawiał mu radość i poczucie, że jest potrzebny.
- I tak widziałem już wszystko, myślisz, że jak biorę prysznic, to zamykam oczy? - Oczywiście, że tego nie robił, żadna siła nadprzyrodzona nie byłaby w stanie kazać mu zamknąć powieki, kiedy ma okazję być kobietą biorącą prysznic. Mentalnie był tylko facetem, a który facet nie chciałby wykorzystać takiej sytuacji jak darmowe omacywano...
Ach zresztą, Potter nie musi o wszystkim wiedzieć, Hermiona tym bardziej.
- A nie zamykasz? - Zbulwersował się Harry. - Radzę ci zacząć, chyba że chcesz, bym brał prysznic z tobą.
- Dziękuje, postoję - po jego trupie, wystarczy, że on widział za dużo, brakowało mu jeszcze Pottera wartującego na brodziku, w czepku, z mieczem Goldryka przywiązanym na plecach, walczącego w sprawie ochrony intymności Hermiony Granger. Takie były realia, niestety lub dla niego stety.
"Przynajmniej się dziewczyna trochę do edukuje " pomyślał cierpko, wyobrażając sobie, co musi przeżywać Hermiona, dokładnie poznając jego anatomię.
- Jak jesteś taki chętny na wspólną kąpiel, to poczekaj, aż wrócę do własnego ciała.
- Mało ciekawa perspektywa, zważając na to, że nie wiemy jak mamy to zrobić.
- A jak lubisz? Nigdy, co prawda nie robiłem tego z facetem, ale jak wyrażasz takie chęci, to aż trudno odmówić Złotemu Chłopcu. Styl na pieska ci pasuje?
- MOWIŁEM O ZAMIANIE - poczerwieniał Harry, zniecierpliwiony stąpając z nogi na nogę. A niby, jak miałby w ogóle o czymś takim pomyśleć? Harry Potter nie myślał o takich sprawach (nie za często) a jak już, to na pewno w jego fantazjach nie występował Blaise Zabini biorący prysznic.
Powrócił myślami do wczorajszego zdarzenia. Nadal nie mógł przyzwyczaić się do końca, że to Zabini jest w ciele jego przyjaciółki. Mało tego nasuwały mu się różne obiekcje, co to prawdomówności Blaise Zabiniego.
- Naprawdę, nic nie wiesz o ojcu Malfoya? - Nie potrafił wyczuć, czy Ślizgon go okłamał, czy rzeczywiście mówił prawdę. Hermiona wierzyła tej osobie, Harry miał wciąż podejrzliwości. Prawda, Blaise zarzekał się, że nie wie nic, ale... ale to Ślizgon. Z nimi nigdy nie wiadomo.
- Nie - odpowiedział krótko, dla Harrego ta dopowiedź zdecydowanie nie był wystarczająca.
- To naprawdę ważne, jeśli wiesz cokolwiek, co by pomogło....
- Potter - zaczął, zawieszając głos w powietrzu. - Zrozum, nawet, jeśli bym coś wiedział, myślisz, że mógłbym ci to powiedzieć?
- Myślę, że powinieneś - opowiedział Harry zagryzając mocno wargi.
Nastała chwila krępującej ciszy, Blaise przestał zmagać się z zapięciem, czując wyrzuty sumienia w sobie.
Nie wiedział wiele o ojcu Malfoya. Nie mieszał się w te podejrzane, szemrane sprawy. On był tylko przyjacielem jego syna.
- Wiem tyle, że ten włochaty facet… - zaczął, wzdychając żałośnie, - to Greyback.
- Greyback? - Bliznowaty podskoczył w miejscu na dźwięk tego imienia. Rzeczywiście pamiętał, że widział kilka razy jego wizerunek w gazetach. Ale co ten facet ma wspólnego z Malfoyem?
- Dlatego radzę ci z dobroci mej, nie zadzieraj z nimi.
- Chyba nie myślisz, że będę stał w miejscu i przyglądał się, jak Malfoy spiskuje za plecami?
- Znając ciebie, nawet mi to przez myśl nie przeszło - warknął ponuro, nie musiał dobrze znać Harrego, by wiedzieć, że żadne siły nadprzyrodzone nie są wstanie powstrzymać go od ratowania świata. - Chodzi mi o Hermione. - Zakomunikował twardym akcentem.
- O Hermione? - Nie ukrywał zdziwienia.
- Nie chce żeby coś jej zagrażało.
Blaise Zabini przejmuje się Hermioną Granger. Świat zdecydowania dobiega ku końcu - pomyślał. Wiedział jedno, Ślizgon nie znał na tyle dobrze dziewczyny, by wiedzieć, że nie łatwo ją odciągnąć od spraw, które zagrażają życiu. To samo tyczyło się Rona. Harry, mimo że nigdy nie chciał narażać przyjaciół na niebezpieczeństwo, czuł ulgę i wsparcie, kiedy miał swojego najlepszego kumpla i sprytną kasztanowłosą, u swego boku. Byli jak wierni kompani, jak paczka tych samych papierosów.
- Hermiona już jest w to wmieszana.
- Mam zamiar ją chronić - Harry otworzył szeroko oczy, słyszą nieznaną determinację w jego głosie.
- Co Greyback ma wspólnego z Lucjuszem Malfoyem?
- Może się umawiają?
- To nie czas na żarty.
- Ani na takie rozmowy, Potter.
Harry zacisnął dłonie w pięści. Musi wyciągnąć od Ślizgona coś więcej, był pewien, że coś jeszcze ukrywa. Ale to później...
- No dobra, streszczaj się z tym ubieraniem… dla ciebie odpuściłem sobie śniadanie.
- Łatwo ci mówić, ty zapinałeś kiedykolwiek stanik? - Zabini mocno naciągnął końce materiału tak, że po chwili wyślizgnęły mu się przez palce, a stanik wylądował na podłodze. Przeklął głośno.
- Muszę ci coś powiedzieć... ale nie waż sie powtórzyć tego Hermionie, jak piśniesz choć słówko, to cię wypatroszę, wypcham miodem z uszu Shlongbottona i powieszę twoje zwłoki na drzwiach Slytherinu...
Harry zamrugał tępo oczkami. Byłby w stanie właśnie to mu zrobić?
- Lubię Granger
- Lubisz Granger?
- Lubię Hermione
- Lubisz Hermione?
- Tak, Potter, lubię Hermione, największą kujonice Hogwartu, jaśniej wytłumaczyć tego nie potrafię.
Dopiero po chwili jakby te słowa do niego dotarły.
- Oszalałeś? Lubisz dziewczynę, której opętałeś ciało? Poza tym, Hermiona nienawidzi ciebie i Malfoya - zapiszczał z niedowierzeniem.
- Więcej uczucia okaż. Co ja demon żeby opętywać jej ciało? - Zabini schylił się, po omacku starając się wymacać na podłodze stanik. - Co mi brakuje, przystojny, zadbany, wysportowany, błyskotliwy, zabawny, romantyczny, inteligentny, czarujący i tak zaczyna się parabola cudownych cech do samej nieskończoności.
- Skromny.
- A dziękuję. Zaspokoiłbym Hermione, w każdym znaczeniu tego słowa.
- Jak możesz myśleć o TAKICH rzeczach, w TAKIEJ sytuacji?
- W jakiej sytuacji? Czuje, że wrócimy do swoich ciał na dniach, a ja mam zawsze sprawdzone przeczucie. No i całowaliśmy się.
- Że… że co robiliście?
- Normalnie Potter. Pocałunek jest w tedy, kiedy dwoje ludzi dotyka się ustami, wkładając sobie języki po sam koniec gardła.
- Całowaliście się, widząc swoje twarze na przeciw? Nie uważasz, że to jest dość dziwne?
- Z twoich ust rzeczywiście zaczyna brzmieć to dziwnie...
Blaise przez chwile stękał, na co Harry zaczął wywracać oczami.
- Potter ramiączko... - wykrztusił, czując lekkie zażenowanie, że nie potrafi poradzić sobie z jednym, głupim stanikiem.
- Coś ty, Hermiona się wkurzy - wyjąkał czterooki.
- Masz zamiar lecieć jej o tym powiedzieć? Bo ja nie. - Harry poczerwieniały na twarzy, odwrócił się w jego stronę widząc jak na całe szczęście Blais trzymał w dłoni stanik zakrywając "kobiece" miejsca.
- Co.. mam robić? - wystękał żałośnie, czując że zaraz zemdleje i padnie jak kłoda prosto do stóp Zabiniego.
- Zapnij to - nakazał. Brunet niezgrabnie złapał za końce stanika. Przełknął głośno ślinę czując jak ciało zaczyna mu drżeć.
- C…co wy robicie? - dosłyszeli cichy, zmęczony głos. Harry drgnął w miejscu, wypuścił stanik z dłoni, obnażając Blaise Zabiniego w najlepszej jego okazałości.

Ten post był edytowany przez MathildaBoom: 24.03.2014 21:25


--------------------
I gotta get back to Hogwarts,
I gotta get back to school.
Gotta get myself to Hogwarts,
Where everybody knows I'm cool.


(...)Did Somebody Say Ron Weasley?
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
MathildaBoom   Mój Przyjaciel Zabini   23.08.2012 18:44
Mannolita   Całkiem całkiem, podoba mi się :) Znalazłam kilka ...   23.08.2012 22:42
Gabriellka   Podoba mi się :) Czyta się fajnie, ale tak jak wyż...   26.08.2012 22:57
MathildaBoom   Ech nie wiem jak się włącza korektę błędów dlatego...   29.09.2012 17:38
Siluvajne   Nieeezłe :lol: Wstawiaj szybko następne części. B...   29.09.2012 19:04
Mannolita   Podoba mi się, nawet bardzo :) Błędów jest dużo mn...   30.09.2012 20:25
Hagrid   Też czekam na dalszą akcję:)   06.10.2012 22:41
MathildaBoom   Witajcie kochani. Przepraszam, że tak długo nie ws...   08.11.2012 19:32
Hagrid   Bardzo wciągający kawałek, można by pomyśleć o zmi...   08.11.2012 20:50
Mannolita   Bardzo mi się podoba :D Znalazłam tylko dwa i pół ...   10.11.2012 23:49
MathildaBoom   och rzeczywiście. Czytałam to kilkakrotnie i jako...   11.11.2012 19:48
Hagrid   To świetnie, czekamy na kolejne party ;)   11.11.2012 23:33
MathildaBoom   Uprzedzam, że ta część jest taka sobie. Musiałam j...   13.11.2012 14:00
Mannolita   Coraz bardziej intryguje mnie to opowiadanie ;) Ja...   13.11.2012 21:41
Hagrid   Bazyliszek o imieniu Hack, kocham Cię! :D Nap...   14.11.2012 11:46
MathildaBoom   A dziękuje Wam bardzo . ;p To miło słyszeć, że się...   17.11.2012 16:58
MathildaBoom   Witajcie kochani. Nie jestem najlepsza w opisówkac...   18.11.2012 02:12
Saoirse   Wow. Bardzo mi się podoba to opowiadanie. :) Cieka...   18.11.2012 14:15
Mannolita   Bardzo bardzo mi się podoba :D Jestem ciekawa, jak...   18.11.2012 18:21
Gorillaz   Bardzo podoba mi się to opowiadanie :) Przezabawn...   22.11.2012 00:40
MathildaBoom   Kolejna część. Wyszła jak wyszła, bez szału. Miłeg...   23.11.2012 02:38
Mannolita   Jak na razie nie jest źle, czekam na dalszą część ...   23.11.2012 15:53
Hagrid   Świetna ta zamiana osobowości, to mnie nieźle wcią...   23.11.2012 23:31
MathildaBoom   Wesołych świąt kochani! Kolejny rozdział pisan...   28.12.2012 01:25
Anima   Cudne, cudne, cudne. Zakochałam się w Twoim opowia...   11.01.2013 17:59
MathildaBoom   A'yo kochani. Ostatnio nudziło mi się więc nar...   16.01.2013 19:12
Mannolita   Świetne, po prostu świetne! Bardzo mi się podo...   16.01.2013 20:49
Hagrid   Zabaawa jest przednia, rysunek mnie rozbawił też m...   19.01.2013 15:34
Casiopeja   bardzo lubię to opowiadanie. Ubolewam tylko nad ty...   20.01.2013 14:48
elenai   Jeeeeeeeeeeeeeeej, tak bardzo kocham to opowiadani...   25.01.2013 18:30
MathildaBoom   Rozdziały wcale nie są krótsze, po prostu dziele j...   01.02.2013 16:36
Hagrid   Ciekawie się rozwija akcja, świetny Malfoy:)   01.02.2013 20:14
MKowalski   super się czyta :zel_pepsi:   15.02.2013 10:25
elenai   A ja czekam na nowość ! Tak bardzo czekam ...   23.02.2013 14:46
Mannolita   Czekam i czekam a tu ciągle nie ma kolejnej części...   15.04.2013 16:19
MathildaBoom   Witam. Wstyd i hańba wiem, ale ja naprawdę czasu n...   19.04.2013 19:10
Mannolita   Jak zwykle przyjemnie się czyta, ale niestety zna...   20.04.2013 00:31
elenai   :nutella: :nutella: :nutella: Na wenę! Supe...   01.05.2013 09:10
Hagrid   Dzięki za kolejnego parta, przyjemnie się czyta, d...   06.05.2013 11:08
MathildaBoom   Rozdział piąty. Wiem że są błędy i literówki dla...   27.06.2013 18:16
Katara   Twoje opowiadanie skłoniło mnie do założenia konta...   12.07.2013 20:00
Hagrid   Czekamy na kontynuacje, porządek na forum trwa i s...   14.08.2013 12:45
MathildaBoom   Zupełnie straciłam ochotę do pisania tego opowiada...   27.09.2013 17:07
MathildaBoom   cz2 Wieczór. Hermiona stała przed lustrem ciskaj...   27.09.2013 17:10
BlackMirror   Błagam,pisz dalej. To wcale nie było nudne,wręcz p...   24.10.2013 16:53
elenai   Proszę, pisz dalej ! Serio. Czekamy.   16.11.2013 15:33
MathildaBoom   A to kilka moich rysunków... oczywiście zboczonych...   28.01.2014 11:43
MathildaBoom   cz2. * - Chodźmy do Trzech Mioteł, no! - Pan...   28.01.2014 12:04
MathildaBoom   Cześć, jestem Dorka. Moja starsza siostra Mati zac...   24.03.2014 01:03
Mannolita   Jak fajnie że ciągle piszesz! :) Oby tak dale...   24.03.2014 23:31


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 11.05.2024 19:11