Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Bieg Ku Przyszłości, Draco i Hermiona dorośli

Malfoyka
post 12.01.2013 12:36
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




Lipcowe słońce przygrzewało przez uchylone okna dyżurki lekarskiej w szpitalu św. Munga, gdzie nad stosem badań i raportów, w nasadzonych na nosie okularach, nisko nachylona siedziała młoda pani doktor. Kobieta z westchnieniem przerzucała kolejne stosy kartek starając się zebrać wszystko w całość i skończyć pisanie raportu z dyżuru.
- Ejj ślicznotko, a czy ty przez przypadek nie skończyłaś już pracy?- zapytała starsza, przysadzista pielęgniarka wchodząc do dyżurki.
- Och to by Martho.- odciągnięta od swojej pracy dziewczyna nieprzytomnie zerknęła w kierunku drzwi.- Muszę to skończyć.- powiedziała wracając do swojego zajęcia. Pielęgniarka westchnęła ciężko, po czym podeszła do biurka zagradzając lekarce dostęp do papierów.
- Hermiono, nic nie musisz.- powiedziała z dobrodusznym uśmiechem, ukochanej cioci.- I tak robisz więcej niż trzeba, dawno powinnaś być już w domu.
- Trzeba jeszcze dodać pustym domu.- powiedziała z goryczą Hermiona.- Już chyba wolę zostać tutaj.
- Ojj no dzisiaj pan premier chyba będzie na ciebie czekał, w końcu to twój wielki dzień.- powiedziała z entuzjazmem- O której masz wizytę w tym mugolskim dziekanacie?
- Dziekanat!!!- krzyknęła, zrywając się z miejsca.- Na śmierć zapomniałam, Martho.- jęknęła, w pośpiechu ściągając swój biały kitel.
- Oj dziecko, dziecko..- westchnęła pielęgniarka.- Kiedy ty ostatnim razem tak naprawdę wypoczęłaś co?- zapytała z troską.
- Nie mam na to czasu, przecież wiesz. Praca, nauka, dom i jeszcze przygotowania do ślubu. A wszystko na mojej głowie bo Ron jest zbyt zajęty, żeby pamiętać o takich drobiazgach jak na przykład nasz ślub.- mówiła, miotając się i starając w pośpiechu zrobić makijaż.
- Zobaczysz, wszystko ułoży się kiedy będzie już po wszystkim, a wy będziecie małżeństwem.- pocieszyła ją kobieta.
- Mam nadzieję, bo jeśli nie to oznacza to, że dobrowolnie dam się zamknąć w złotej klatce.- mruknęła.
- Och dzieci, dzieci.- pielęgniarka pokręciła głową.- Tak mało jeszcze wiecie o życiu.. Musicie ze sobą porozmawiać. Tylko bez złości Hermiono, pamiętaj. Myślę, że najlepsza okazja pojawi się na waszym wyjeździe…- podpowiedziała, a Hermionie aż serce podskoczyło z radości. Już za niecałe dwa tygodnie wyjeżdżają na Hawaje. We dwoje, tylko Ron i ona. Cieszyła się na ten wyjazd jak dziecko. W końcu będzie mogła wyjechać i odpocząć od szkoły, od pracy, od posady kury domowej, od spraw ministerstwa, którymi tak bardzo przejmuje się Ron…
- Taaaak.- powiedziała rozmarzona.- To już za dziesięć dni.- po czym jakby wracając na ziemię dodała.- Ale na razie czeka na mnie dziekan. Trzymaj kciuki!- krzyknęła będąc już na korytarzu, Martha uśmiechnęła się pod nosem. Bardzo lubiła Hermionę, dziewczyna była jedyna w swoim rodzaju, ale życie jej nie rozpieszczało. Mimo, że była zdolna i niezwykle uparta, przez co w przeciągu ledwie kilku lat stała się najlepszym magomedykiem w kraju, miała wysoko ustawionego narzeczonego z którym planowała wielkie wesele, miała pieniądze i szacunek.. a jednak nie była do końca szczęśliwa. Starsza kobieta widziała to w jej oczach, mimo że dziewczyna nigdy nie wspominała o swoich kłopotach. W jej oczach tak często czaił się smutek, a młodzieńczy blask zgasł, teraz piękne czekoladowe oczy spoglądały na świat z nienaturalną wręcz dojrzałością… Marta pokręciła głową…
- Biegnąc ku przyszłości, zapomniałaś kim tak naprawdę jesteś..- szepnęła. Hermiona jednak już jej nie słyszała.
Pędziła właśnie wyludnionymi o tej porze ulicami Londynu w żółtej taksówce. To dziś dowie się czy obroniła mugolski dypolom medyczny i czy skończyła studia. Czekała na ten dzień, tak bardzo chciała ukończyć studia medyczne i w końcu poczuć się prawdziwym lekarzem. Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie swoich młodzieńczych marzeń o projektowaniu, taaak w Hogwarcie miała nadzieję, że właśnie to będzie robiła w życiu, jednak szybko okazało się, że młodociane marzenia zginęły przykryte dorosłością. Wybrała medycynę, ale nie byłaby Hermioną Granger, gdyby nie rzuciła się na głęboką wodę. Postanowiła, że poza studiami magicznymi rozpocznie też naukę na mugolskim uniwersytecie medycznym. Ron ucieszył się, kiedy powiedziała mu o swoich planach, nigdy bowiem nie popierał jej pomysłu o projektowaniu. Uważał, że to dziecinne i nie przyszłościowe, a przecież żona wysokiej rangi polityka musi być osobą poważną.. Dla niego porzuciła projektowanie, grube zeszyty z jej kreacjami leżały teraz gdzieś głęboko na dnie szafy, a ona postawiła na medycynę, którą lubiła to fakt, ale nigdy nie pokocha. A to wszystko dla niego.. Tak Ron, wszystko i wszystkich dopasowywał zawsze do siebie. Nawet ją i jej uczucie. Początki były cudowne, wspólne mieszkanie w centrum Londynu, długie spędzane razem na rozmowach wieczory, a po nich jeszcze dłuższe noce… Aż w końcu przyszedł awans, a jej ukochany coraz mnie czasu spędzał w domu. Coraz mniej ze sobą rozmawiali, aż w końcu zaczęła odnosić wrażenie, że stała się dla narzeczonego jedynie formą wystroju ich mieszkania.. Najgorsze było to, że na każdą próbę rozmowy Ron reagował tak gwałtownie, że zwykle kończyło się to kłótnią.. „Ehh nikt nie powiedział, że dorosłość będzie łatwa”- szepnęła w duchu, kiedy analizując swoje życie przyglądała się mijanym budynkom…
Taksówka zatrzymała się przed wielkim gmachem Uniersyty Of London Medical Academy. Zapłaciła należność za podróż i poprawiając sięgającą do kolan ciemnoszarą sukienkę ruszyła schodami w górę, znów biegła w kierunku przyszłości, jak na złość nie takiej o jakiej marzyła.
Stając przed dwuskrzydłowymi dębowymi drzwiami dziekana uniwersytetu pozwoliła sobie na zaczerpnięcie głębokiego oddechu. Już po chwili naciskała klamkę. Zaanonsowana wcześniej przez sekretarkę nie musiała już pukać, dziekan oraz promotor jej pracy już czekali.
- Witam.- Szepnęła cicho, nieśmiało przechodząc przez próg.
- Och, panna Granger. Czekaliśmy na panią.- powiedział jeden z mężczyzn z dobrodusznym uśmiechem
- Przepraszam za spóźnienie..- zaczęła
- Ależ skąd, jest pani jak zwykle na czas. Proszę usiąść.- gestem dłoni dziekan zaprosił ją do zajęcia miejsca na krześle ustawionym na przeciwko biurka. Hermiona skorzystała z zaproszenia.
- Taaaak.- zaczął promotor- Na początku, zacznijmy od tego, że jest nam strasznie przykro..- na te słowa kobiecie krew odpłynęła z twarzy, czyżby nie zdała?
- Że nasza uczelnia traci tak znakomitego ucznia.- dokończył z uśmiechem na twarzy dziekan, wchodząc w słowo jej promotora.
- Czyli zdałam?- siliła się na spokój.
- Ależ oczywiście, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Ocena celująca i wyróżnienie Akademii za osiągnięcia w nauce.
- Za takim dyplomem- ponownie zaczął promotor- może sęe pani ubiegać o posadę w najlepszych szpitalach tego i nie tylko tego kraju.- uśmiech zawitał na jej twarzy, a więc Hermiona Granger przynajmniej względem nauki pozostała tą samą dziewczyną co w Hogwarcie.
- Chyba, że ma pani inne aspiracje- zaczął dziekan.- Bo w takim wypadku nasza uczelnia jest w stanie z miejsca, a właściwie od października, ale to w sumie to samo, powierzyć stanowisko profesorskie. – trudno było nie wychwycić nutki nadziei w jego głosie, kiedy składał propozycję.
- Kuszące.- zaczęła, zastanawiając się jak ubrać w słowa swoją odmowę- Jednak obawiam się, że nie spełniłabym się na takim stanowisku. Moim powołaniem jest leczyć a nie uczyć.- powiedziała delikatnie, starając się, żeby jej głos zabrzmiał jakby głęboko żałowała, że musi odmówić.
- Cóż, kłamstwem byłoby, gdybyśmy powiedzieli, że się tego nie spodziewaliśmy.- powiedział promotor, uśmiechając się do niej.
- Cóż, w takim razie pozostaje mi jedno.- zaczął dziekan, wstając ze swojego miejsca. Promotor i Hermiona poszli za jego przykładem, już w następnej chwili profesorzy wręczyli jej obity w drogą skórę dypolom lekarski. Była teraz panią doktor, z prawdziwego zdarzenia..
- Panno Granger, pragnę serdecznie powitać panią w zacnym lekarskim gronie. Proszę iść teraz uczcić swój sukces, bo od jutra zaczyna pani ratować ludzkie życie.- powiedział promotor żegnając swoją najlepszą uczennicę.
Wyszła na słoneczną ulicę w dłoni dzierżąc swój klucz do przyszłości. Uśmiechnięta rozejrzała się wokoło. Jeśli Marta miała rację, to i Ron pamiętał o jej wielkim dniu. Postanowiła, że w drodze do domu zrobi małe zakupy. Szampan, truskawki i wiele innych afrodyzjaków, w końcu musi uczcić dyplom..
Nie zdziwiła się, że po wejściu do mieszkania nikogo tam nie zastała. Ron nie byłby sobą, żeby czekać cały dzień. Na pewno wróci wcześniej.. Uradowana zabrała się za przyrządzanie kolacji. Lekkiej a zarazem wykwintnej. Kiedy dochodziła ósma wieczorem, na stole czekały już talerze z piersią z serem brie, purre marchewkowym i ruccolą z sosem vinegret. Schłodzony szampan czekał na otwarcie, a dyplom leżał na widocznym miejscu. Sama Hermiona przebrana w niezwykle sexowną małą czarną co chwila zerkała w stronę drzwi, za którymi zaraz spodziewała się zobaczyć narzeczonego.
Czas jednak minął, z ósmej zrobiła się dziewiąta, z dziewiątej w pół do dziesiątej.. Nagle do okna zastukała sowa. Dziewczyna zrezygnowana poszła otworzyć ptakowi, a ten podając jej kopertę natychmiast odleciał. Dziewczyna rozerwała kopertę i przeczyła kilka słów naskrobanych ręką Rona..

„Hermiono!
Nie czekaj na mnie dzisiaj! Mamy problem w ministerstwie. Beze mnie sobie nie poradzą. Pewnie wrócę nad ranem, więc spotkamy się dopiero jak wrócisz z dyżuru.
Ron”

Łzy zaczęły spływać z jej policzków rozmazując misterny makijaż. Zapomniał. Znowu postawił pracę ponad nią.. Rozszlochała się na dobre. Chwytając butelkę czerwonego wina, pociągnęła spory łyk, nie kłopocząc się nawet nalewaniem trunku do kieliszka. Skrzywiła się, wino było wytrawne, bo takie lubił Ron…
- Gratuluję Hermiono.- szepnęła cicho, odstawiając butelkę na stole, gdzie właśnie zniszczyła się jej uroczysta kolacja, z resztą nie pierwszy już raz… Ruszyła w kierunku sypialni, gdzie jeszcze długie godziny, poduszki tłumiły płacz żalu…


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Malfoyka
post 12.01.2013 12:38
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




Ranek przyszedł zbyt szybko. Kiedy o 5.30 zadzwonił jej budzik, jedyne na co miała ochotę to dalej spać. Wiedziała jednak, że czekają na nią obowiązki a przede wszystkim pacjenci. Z głośnym westchnieniem otworzyła oczy, łóżko obok niej ciągle było puste. Ron jeszcze nie wrócił… Dawno przestała go już pytać co takiego poważnego mogło dziać się w Departamencie Sportu, że musiał spędzać w Ministerstwie całe noce…
Nie pozwalając sobie na kolejne łzy, ruszyła pod prysznic po drodze zabierając ze sobą świeżą bieliznę i lekką kwiecistą sukienkę na cienkich ramiączkach. Ciepła woda nieco ją otrzeźwiła, a przede wszystkim zmyła smutek poprzedniego wieczoru. Kiedy po niecałych dwudziestu minutach opuszczała toaletę ubrana, pomalowana i gotowa do nowego dnia i kolejnych wyzwań, nie przypominała już tej słabej kobiety, która zasypiała w jej łóżku ledwie kilka godzin temu. Sięgnęła po różdżkę i jednym zwinnym ruchem zaścieliła łóżko. Teraz czas na pokój. Nietknięta kolacja wylądowała w koszu, a umyte naczynia same wskoczyły na swoje miejsca. Rozejrzała się dookoła. Mieszkanie lśniło czystością, mogła już więc spokojnie iść do pracy. Mimo, że mogła skorzystać z teleportacji, wolała się przejść. Do szpitala miała niecałe pół godziny spacerkiem… Zanim wyszła, schowała jeszcze do torby swój dyplom, aby móc pochwalić się nim w pracy…
Lubiła Londyn o tej porze. Większość ludzi ruszała się już do pracy. Na ulicach trwał zwykły wyścig szczurów, ludzi goniących za swoim szczęściem, szukających radości w zwykłym szarym dniu. Bezimienne masy ludzkie przetaczały się koło niej. A ona obserwowała. Ubranych w garnitury maklerów, ich sekretarki w eleganckich kostiumach, gazeciarzy przekrzykujących się na rogach, sklepikarzy, którzy wykładali towar, piekarzy umazanych mąką, rozwożących swoje wypieki do piekarń.. Każdy z tych mijanych, zwykłych ludzi miał zapewne swoje marzenia, pewnie wielu z nich musiało z nich zrezygnować, podobnie jak zrezygnowała z nich ona. Na rzecz czego? Związku w którym stała się niemalże przedmiotem…
Nie tak miało wyglądać jej życie. Miało być inne.. Jeszcze w Hogwarcie, kiedy walczyli wspólnie przeciwko Voldemortowi, wiedziała że kiedyś będzie szczęśliwa. A teraz, czy tak właśnie wygląda szczęście? Wieczna gonitwa za jutrem… Jeżeli tak, to ona już nie chciała być dorosłą. Chciała znów poczuć się dzieckiem. Wrócić do Hogwartu, znów powyzywać się z Malfoyem.. No właśnie Malfoy.. już nawet zapomniała jak bardzo go nienawidziła, chociaż czy to naprawdę była nienawiść? No właśnie. Nic co wtedy wydawało się takie prawdzie, dziś takim nie jest. Może i on byłby inny..
- Dość Hermiono!! Myślisz o Malfoyu! Źle z tobą!- zrugała sama siebie w myślach, uświadomiwszy sobie jaki tor obrały jej myśli. Prawda była jednak taka, że dość częsta myślała o tamtych latach, tych wszystkich ludziach.. Wiedziała coś praktycznie o każdym z nich..
Neville uczył Zielarstwa w Hogwarcie, Dean został podróżnikiem i pisze książki, Levander pracuje z Ronem, Parvati została kosmetyczką, Cho ma swoją kawiarnię na południu Anglii, Luna po śmierci ojca została redaktorką naczlną w Żonglerze, Zabini Blais pracował jako model, mijała bilbordy z jego twarzą każdego dnia, Pansy wyszła za mąż za jakiegoś mugolskiego maklera, a niedawno urodziła córkę. „Mały” Colin został aurorem, Goyle jest kucharzem i ma swoją własną restaurację, Ginny jest stylistką i to cholernie dobrą, mimo że rzuciła prace, kiedy dowiedziała się, że jest w ciąży, ciągle ustawiają się do niej kolejki sławnych i sławniejszych z prośbą o wystylizowanie wizerunku, Harry pracował w ministerstwie, daleko jednak było mu do postawy życiowej Rona.. niedawno odrzucił nawet propozycję zostania Ministrem Magii, a wszystko dlatego, że wtedy nie miałby wiele czasu dla rodziny. Wiedziała o nich wszystkich tyle rzeczy.. Jedynie Malfoy.. o nim nie wiedziała nic. Słyszała, że po śmierci rodziców podobno się zmienił, jakby ktoś ściągnął z niego czar. Wtedy jednak było to za wcześnie, żeby uwierzyła.. Czy uwierzyłaby dziś? Być może, czas bowiem zamienił ówczesną nienawiść w obojętność do tego człowieka..
- A ty co taka zamyślona z samego rana, co??- ktoś zagadnął ją wesoło. Nawet nie zauważyła kiedy dotarła na miejsce.
- Aaaa to ty Martho.- przywitała się ze swoją ulubioną pielęgniarką, kobieta była sporo starsza od niej, jednak już od pierwszego dnia bardzo ją polubiła. Martha niejednokrotnie dawała jej doskonałe, niemal matczyne rady. Hermiona wiedziała, że w razie jakiegokolwiek problemu zawsze mogła zgłosić sie do niej.- Kobieto, czy ty w ogóle kiedyś sypiasz?- zapytała z uśmiechem, kiedy wchodziły już do szpitala.
- No zdarza mi się, ale wiesz starym ludziom już tak wiele snu nie trzeba.- odparła pielęgniarka
- Daj spokój ile tym masz lat, żeby nazywać się starą?- fuknęła młoda kobieta.
- Na tyle dużo, że spokojnie mogłabym być twoją mamą.- powiedziała z uśmiechem, pieszczotliwie szczypiąc Hermionę w policzek.- A teraz nie zmieniaj mi tu tematu, tylko mów co narzeczony wymyślił na uczczenie dyplomu?- zapytała szczerze zainteresowana. Hermiona skrzywiła się ze smutkiem, jednak Martha była odwrócona do niej tyłem, ubierając swój fartuch więc niczego nie zauważyła.
- Hmmm… niech pomyślę.- powiedziała smętnie Hermiona, a Martha na dźwięk jej głosu spojrzała na nią badawczo.- Nadgodziny??- Hermiona dokończyła nieco ironicznie.
- Żartujesz!!- wysapała zszokowana pielęgniarka.
- Ani trochę. Zapomniał i tyle. Całą moją kolacją diabli wzięli, z resztą nie pierwszy raz.- powiedziała smutno.- Ale szkoda gadać. Chodź, bo spóźnimy się na obchód.- zakończyła, zmieniając wyraz twarzy na profesjonalny, po czym nie czekając na przyjaciółkę opuściała gabinet. Martha pokręciła tylko głową zasmucona, ale zaraz ruszyła za panią doktor.
Dyżur mijał spokojnie, dzięki Marcie wszyscy w szpitalu niemal błyskawicznie dowiedzieli się o dyplomie. Niemało się zdziwiła, kiedy wbiegając do gabinetu zabiegowego zamiast ciężkiego przypadku poparzenia ropą czyrakobulwy, zastała tam niemal połowę szpitala i wielki tort z napisem „GRATULACJE PANI MAGISTER!!!”. Łzy wzruszenia same napłynęły jej do oczu.. A kiedy wszyscy już ją wyściskali i wycałowali, a jej dyplom i wyróżnienie obiegły każde piętro w szpitalu, ona sama mogła zasiąść do raportu. Miała sporo papierkowej roboty do nadrobienia, toteż nawet nie zauważała upływającego czasu.
Letni wiatr przyjemnie łaskotał ją po twarzy, a jasne promienie rzucały wesołe błyski na porozrzucane na biurku papiery i oświetlając stojący na wyeksponowanej półce dyplom mugolskiej akademii medycznej, który był jej prawdziwą dumą… Zaabsorbowana pracą nie usłyszała kiedy do dyżurki weszła Martha.
- Yhym- chrząknęła cicho, jakby anonsując swoje przybycie- Nie chcę przeszkadzać Hermiono, ale masz gościa.- powiedziała delikatnie.
- Jeszcze komuś udało ci się powiedzieć o moim dyplomie??- zapytała ze śmiechem nie podnosząc wzroku znad kartek.
- NO WŁAŚNIE!!- usłyszała znajomy, wesoły głos- A nie uważasz, że komu jak komu, ale MNIE powinnaś powiedzieć sama! I to jako pierwszej!!??
- Ginny?- Hermiona na widok przyjaciółki uśmiechnęła się serdecznie odrzucając papiery.- Co tu robisz??- zapytała wskazując jej miejsce na przeciwko.
-To wy sobie pogadajcie, a ja wam skombinuję coś słodkiego.- powiedziała Martha, wycofując się do korytarza.
- Dzięki Martho!!- krzyknęła za nią Hermiona, w odpowiedzi usłyszała jedynie cichy śmiech pielęgniarki.
- Noo to co tu robisz?- ponowiła pytanie spoglądając na Ginny i jednocześnie poprawiając okulary.
- Och w moim stanie to nie powinno cię dziwić. Przyszliśmy na wizytę.- odpowiedziała Ginny głaszcząc się po mocno zaokrąglonym brzuchu.- A w ogóle od kiedy ty nosisz okulary?
- Jestem lekarzem. Wyglądam w nich poważniej!- żachnęła się Hermiona, po czym śmiejąc się dodała- Są tylko do czytania. Lepiej w nich widzę wszystkim wyniki.- Ginny pokiwała głową ze zrozumieniem- A propos wyników, to co tam u maluszka?
- W porządku. Rośnie, a razem z nim mój brzuch.- odpowiedziała rozpromieniona przyszła mama.- No i właśnie po to przyszłam. Herm, co robisz po dyżurze?
- Hmmm.. biorąc pod uwagę, że mam zamiar zabić twojego brata, ale jestem na to za wielkim tchórzem, to chyba nic.- powiedziała gorzko.
- Ojoj..- jęknęła Ginny- Co mój zdebilały bart znowu zawalił?- zapytała, z troską przyglądając się Hermionie.
- A wiesz nic takiego.. nie wrócił tylko na noc, akurat w dzień kiedy obroniłam dyplom.- powiedziała siląc się na obojętność.
- Tak mi przykro.- jęknęła ruda.
- Mnie też Ginny, mnie też.. Choć z drugiej strony powinnam być już przyzwyczajona, w końcu to nie pierwszy raz.- powiedziała, nie spoglądając przyszłej szwagierce w oczy.
- Zobaczysz, jeszcze się ułoży. Faceci już tak mają, że praca jest dla nich najważniejsza.- Ginny starała się ją jakoś pocieszyć.
- Harry jakoś nie.- mruknęła
- Wiesz.. od każdej reguły są wyjątki.- Powiedziała Ginny, czym w końcu udało jej się rozśmieszyć przyszłą bratową.- To co? Małe zakupy na poprawę humoru? Co pani magister?
- Wygrałaś kusicielu!!- warknęła Hermiona, pokazując Ginny język.
- Świetnie, w takim razie o 17 w tej naszej kafejce na rogu, ok?- zapytała wstając.
- Ty tu rządzisz.- mruknęła Hermiona, po czym uśmiechnęła się i dodała- Do zobaczenia grubasie!!
- Za tego grubasa to strzelę focha! Ja jestem puszysta.- fuknęła, jednak ze śmiechem, więc nie do końca wyszło tak jakby chciała.
Ginny wyszła, a Hermiona znów została sama. Po chwili wróciła Martha niosąc tacę z ciastkami, a widząc, że Ginny już wyszła, sama zabrała się za pałaszowanie ich wspólnie z Hermioną. Tak minęła reszta dnia i Hermiona nawet się nie obejrzała a już wybiła 15.30. Czas wracać do domu. Ściągnęła fartuch i znów wybierając sposób mugolski ruszyła do domu słoneczną ulicą. Kiedy podeszła do drzwi swojego mieszkania, okazało się, że nie są zamknięte, a więc Ron postanowił jednak zaszczycić ją swoją obecnością… Weszła do środka, z telewizora dochodziły dźwięki jakiegoś mugolskiego meczu, a jej ukochany siedział rozwalony na kanapie.
- Oooo cześć kochanie. Fajnie że jesteś.- powitał ją, nawet nie racząc wstać z kanapy.- Padnięty jestem!
- A ja wypoczęta!- zironizowała. Nie miała ochoty na rozmowy z nim.
- Ejjj wszystko w porządku?- zawołał za nią do sypialni.
- Jak najlepszym.- odwarknęła.
- Zrobisz coś na obiad?- zapytał, kiedy ponownie pojawiła się przed nim, zmierzając do kuchni, żeby napić się soku.
- Nie!
- Czyli zjemy na mieście?- zapytał nieco zdziwiony tonem jej odmowy.
- Nie!
- Ale..- zaczął
- Nie wiem jak ty, ale ja mam plany na popołudnie. Wychodzę z Ginny na zakupy.- poinformowała go służbowym tonem.
- A ja myślałem, że pędzimy ze sobą trochę czasu.- jęknął podchodząc do niej i próbując złapać w talii, jednak zwinnie go ominęła.
- Patrz co za rozczarowanie.- warknęła, nawet nie zaszczycając go spojrzeniem.
- Hermiono, co się stało? Czym się tak denerwujesz? Chyba nie studiami, co? Przecież będzie dobrze, musi!! A propos kiedy dostaniesz wyniki?- zapytał wesoło.
- Wczoraj!- warknęła.
- Och…- zająknął się- Ojej… nie..nie wie…
- NO WŁAŚNIE O TO CHODZI RON, ŻE NIE WIEDZIAŁEŚ!!! Z resztą nie pierwszy już raz!- krzyknęła, rzucając swoją torbą o ziemię.
- Herm, musisz zrozumieć ja pracuję..
- Tak, a ja w tym czasie chodzę sobie na solarium! Marne tłumaczenie!! Z resztą nie chcę teraz z tobą rozmawiać!- warknęła
- Ale chyba będziemy musieli porozmawiać..- zaczął
- Tak, na Hawajach, kiedy będziesz przede wszystkim ze mną, a nie z pracą.- powiedziała twardo.
- No właśnie Hermiono, Hawaje.. obawiam się, że..- zaczął, a ona wiedząc już co się stanie wybuchnęła..
- TYLKO MI NIE MÓW, ŻE NIE MOŻESZ POJECHAĆ!!!
- Obawiam się, że istotnie będziemy musieli to przełożyć. Zrozum, są mistrzostwa młodzików w Qudditchu i Minister wysłał mnie…
- WIESZ CO?? SPRAWDŹ SOBIE LEPIEJ, CZY 16 WRZEŚNIA NIE MA JAKICHŚ ZAWODÓW W TENISIE STOŁOWYM, ŻEBYŚMY WCZEŚNIEJ MOGLI POINFORMOWAĆ GOŚCI, ŻE ŚLUB SIĘ NIE ODBĘDZIE, BO PAN MŁODY JEST W PRACY!!!
- Ale Hermiono… spróbuj mnie zrozumieć..- zaczął
- NIE RON!! NIE MAM JUŻ SIŁY ROZUMIEĆ!!! PO PROSTU NIE MA JUŻ SIŁY WIECZNIE KONKUROWAĆ Z TWOJĄ PRACĄ! JESTEŚ BEZNADZIEJNY!! -krzyknęła cała we łzach, po czym łapiąc swoją torebkę wybiegła na zewnątrz, nie zważając na jego nawoływania.
Już po krótkiej chwili energicznego biegu odrobinę się uspokoiła, jednak zaczerwienione oczy i tak od razu zdradziły ją przed Ginny.
- Co się znowu stało?- zapytała, kiedy tylko Hermiona weszła do kawiarni.
- Nic, nie ważne.- jęknęła.
- Ważne Hermiono, przecież widzę, że płakałaś. Co jest? Co znowu zrobił?- dopytywała.
- Och, po prostu odwołał sobie nasz wyjazd, bo są mistrzostwa świata juniorów.- zachlipała.
- O Boże co za palant.- szepnęła Ginny, czule gładząc przyjaciółkę po ramieniu.
- A ja tak się cieszyłam na ten wyjazd.- szepnęła, wycierając łzy.
- Więc jedź!- powiedziała wesoło Ginny.- To, że Ron jest za dużym debilem, nie znaczy, że ty masz cierpieć. Jedź sama. Należy ci się!
- Ale..- zaczęła Hermiona, chciała negować pomysł rudej
- Nie ma żadnego „ale”. Jedziesz i koniec. A teraz rusz tyłek idziemy ci wybrać bikini!!- powiedziała łapiąc ją za rękę i ciągnąc za sobą.
- Nie jestem pewna, czy stać mnie na taką usługę pani stylistko.- powiedziała już z uśmiechem, kiedy mijały kolejne witryny, a w ich rękach co rusz pojawiała się jakaś torba.
- Powiedzmy, że dla ciebie usługa w ramach gratisu!- Ginny uśmiechnęła się do niej, szturchając w ramię, ale zaraz spoważniała- Ale pod jednym warunkiem!!- dodała grożąc Hermionie palcem.
- Aż się boję.- powiedziała, starając się opędzić od palca przyjaciółki. A kiedy widziała, że nie wygra westchnęła i dodała.- Okey, słucham co to za warunek?
- Masz się wyśmienicie bawić na tych Hawajach!!- krzyknęła z entuzjazmem
- Taaa jasne. Sama. Pełen fun!!- mruknęła.
- Ojj daj spokój, samotny wyjazd daje wiele możliwości. Poza tym kto ci broni poflirtować, przecież nie musisz wszystkich od razu informować, że za swa miesiące wychodzisz za mąż. Zabaw się!! To tylko trzy tygodnie. Twoje ostatnie panieńskie..- powiedziała, a widząc że Hermiona ciągle jest nie przekonana dodała.- To jak? Zgoda, czy mam zacząc wystawiać rachunek??
- Zgoda, zgoda!!- powiedziała z uśmiechem.- Wyjazd panieński i niech się dzieje wola nieba… a rudy niech tęskni!!
- Tak!!- pisnęła uradowana Ginny- Nareszcie myślisz jak normalny człowiek!!
- Hahaha, cieszę się! A teraz chodźmy się czegoś napić, bo padam z nóg.
Znalazły miłą kafejkę, gdzie na rozmowach i planowaniu wyjazdu Hermiony zleciała im reszta wieczoru. Wszystko co dobre szybko się jednak kończy i kiedy minęła 21 Ginny teleportowała się do domu, gdzie pewnie czekał na nią tęskniący Harry. Hermiona westchnęła głęboko, wcale nie miała ochoty wracać do domu.. Wiedziała jednak, że musi. Biorąc głęboki oddech teleportowała się do samego przedpokoju.
- Herm, to ty?- zawołał Ron
- Nie święty Mikołaj.- warknęła rozgniewana.
- Dalej się boczysz?- zapytał.- Obiecuję, że pojedziemy na Hawaje kiedy tylko..- urwał wchodząc do przedpokoju- A co to?- wskazał na jej torby.
- Moje ciuchy na wyjazd.- odpowiedziała zimno.
- Hermiono, przecież mówiłem ci, że nie możemy jechać.- mówił do jej pleców, bo właśnie wyminęła go w drodze do pokoju. Na dźwięk tych słów odwróciła się jednak gwałtowanie i niemal syknęła..
- Nieee Ronaldzie, to TY nie możesz jechać!! Ja z wyjazdu nie zrezygnuję! Jadę sama!!
- Ale..
- Nie ma ale, to już postanowione. Wylatuję, za dziesięć dni.- warknęła, po czym zniknęła w sypialni, żeby wypakować swoje torby.


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Malfoyka   Bieg Ku Przyszłości   12.01.2013 12:36
Malfoyka   Ranek przyszedł zbyt szybko. Kiedy o 5.30 zadzwoni...   12.01.2013 12:38
Malfoyka   Kolejne dni mijały spokojnie. Ron obrażony na cały...   12.01.2013 12:39
Malfoyka   Maui oczarowało ją od pierwszej chwili. Już kiedy ...   12.01.2013 12:40
Malfoyka   Niewielka restauracja Kai Melemele, czyli w języku...   12.01.2013 12:42
Malfoyka   Delikatne promienie słońca oparły się na jej twarz...   12.01.2013 12:43
Malfoyka   Minęło 18 z 21 dni jakie Hermiona spędzić miała na...   12.01.2013 12:44
Malfoyka   Wysiadając z żółtej taksówki, zwróciła swój wzrok ...   12.01.2013 12:45
Malfoyka   Z reguły nikt nie cieszy się z perspektywy końca u...   12.01.2013 12:46
Malfoyka   Lipiec w mgnieniu oka zamienił się w sierpień, lat...   12.01.2013 12:47
Malfoyka   Kolejne dni mijały leniwie. Ron biorąc sobie za pe...   12.01.2013 12:49
Malfoyka   Siedząc w wygodnym, obitym ciemną skórą fotelu, cz...   12.01.2013 12:50
Malfoyka   13 W życiu młodej pani doktor nastała sielanka. C...   12.01.2013 12:52
Malfoyka   14 Wielkie budowle centrum Londynu dawno zniknęły...   12.01.2013 12:53
Malfoyka   15 Nie zaprzestając pieszczot, powoli ruszyli w k...   12.01.2013 12:54
Malfoyka   16 „Czy życie może być jeszcze wspanialsze?...   12.01.2013 12:55
Malfoyka   17 Kilka dni dodatkowego urlopu, który Hermiona w...   12.01.2013 12:56
Malfoyka   18 Wychodząc na zimne, jesienne powietrze, czuła ...   12.01.2013 12:57
Malfoyka   19 olejne dni mijały spokojnie. Hermiona pogodził...   12.01.2013 12:58
Malfoyka   20 Zostali sami, wpatrując się w siebie w milczen...   12.01.2013 13:00
Malfoyka   21 Grudzień mijał im spokojnie, dzień za dniem pr...   12.01.2013 13:01
Malfoyka   22 Sama nie wie, w jaki sposób w tak wielkim wzbu...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   23 Wigilię spędzili wspólnie w typowo mugolski sp...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   24 W sylwestrowy poranek wszystko było gotowe do ...   12.01.2013 13:04
Malfoyka   25 Z uśmiechem na ustach ruszył w kierunku drzwi,...   12.01.2013 13:05
Malfoyka   26 Przespali cały Nowy Rok, mocno wtuleni w swoi...   12.01.2013 13:06
Malfoyka   27 Mocno objęci ruszyli w stronę centrum, pokonuj...   12.01.2013 13:07
Malfoyka   28 Budząc się kolejnego dnia, niemal równo ze świ...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   29 Stojąc przed szpitalem, raz jeszcze rzuciła ok...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   30 Stała na środku pokoju zabiegowego i wprost ni...   12.01.2013 13:09
Malfoyka   31 Siedząc w kuchni, doskonale słyszała dźwięk, j...   12.01.2013 13:10
Malfoyka   32 Nowy York w lutym, niewiele odróżniał się smęt...   12.01.2013 13:11
Malfoyka   33 Sama nie wie, w jaki sposób udało jej się dost...   12.01.2013 13:12
Malfoyka   34 W całym pomieszczeniu zapadła wypełniona emocj...   12.01.2013 13:13
Malfoyka   35 Nie pamięta kiedy wrócili do domu, ani nawet m...   12.01.2013 13:14
Malfoyka   EPILOG Mimo późnej już jesieni, słońce ciągle wis...   12.01.2013 13:14
dede   hmm.. Przeczytałam i mam troche mieszane uczucia. ...   13.01.2013 10:46
Hagrid   Wciągam się:)   16.01.2013 18:34
Kaśś   Niesamowity lukier, ale w dobrym tego słowa znacze...   01.06.2013 22:39
katbest   Yhm... podobało mi się. Inny pomysł, ale fajny. Br...   04.06.2013 16:34


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 29.04.2024 12:04