Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Bieg Ku Przyszłości, Draco i Hermiona dorośli

Malfoyka
post 12.01.2013 12:36
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




Lipcowe słońce przygrzewało przez uchylone okna dyżurki lekarskiej w szpitalu św. Munga, gdzie nad stosem badań i raportów, w nasadzonych na nosie okularach, nisko nachylona siedziała młoda pani doktor. Kobieta z westchnieniem przerzucała kolejne stosy kartek starając się zebrać wszystko w całość i skończyć pisanie raportu z dyżuru.
- Ejj ślicznotko, a czy ty przez przypadek nie skończyłaś już pracy?- zapytała starsza, przysadzista pielęgniarka wchodząc do dyżurki.
- Och to by Martho.- odciągnięta od swojej pracy dziewczyna nieprzytomnie zerknęła w kierunku drzwi.- Muszę to skończyć.- powiedziała wracając do swojego zajęcia. Pielęgniarka westchnęła ciężko, po czym podeszła do biurka zagradzając lekarce dostęp do papierów.
- Hermiono, nic nie musisz.- powiedziała z dobrodusznym uśmiechem, ukochanej cioci.- I tak robisz więcej niż trzeba, dawno powinnaś być już w domu.
- Trzeba jeszcze dodać pustym domu.- powiedziała z goryczą Hermiona.- Już chyba wolę zostać tutaj.
- Ojj no dzisiaj pan premier chyba będzie na ciebie czekał, w końcu to twój wielki dzień.- powiedziała z entuzjazmem- O której masz wizytę w tym mugolskim dziekanacie?
- Dziekanat!!!- krzyknęła, zrywając się z miejsca.- Na śmierć zapomniałam, Martho.- jęknęła, w pośpiechu ściągając swój biały kitel.
- Oj dziecko, dziecko..- westchnęła pielęgniarka.- Kiedy ty ostatnim razem tak naprawdę wypoczęłaś co?- zapytała z troską.
- Nie mam na to czasu, przecież wiesz. Praca, nauka, dom i jeszcze przygotowania do ślubu. A wszystko na mojej głowie bo Ron jest zbyt zajęty, żeby pamiętać o takich drobiazgach jak na przykład nasz ślub.- mówiła, miotając się i starając w pośpiechu zrobić makijaż.
- Zobaczysz, wszystko ułoży się kiedy będzie już po wszystkim, a wy będziecie małżeństwem.- pocieszyła ją kobieta.
- Mam nadzieję, bo jeśli nie to oznacza to, że dobrowolnie dam się zamknąć w złotej klatce.- mruknęła.
- Och dzieci, dzieci.- pielęgniarka pokręciła głową.- Tak mało jeszcze wiecie o życiu.. Musicie ze sobą porozmawiać. Tylko bez złości Hermiono, pamiętaj. Myślę, że najlepsza okazja pojawi się na waszym wyjeździe…- podpowiedziała, a Hermionie aż serce podskoczyło z radości. Już za niecałe dwa tygodnie wyjeżdżają na Hawaje. We dwoje, tylko Ron i ona. Cieszyła się na ten wyjazd jak dziecko. W końcu będzie mogła wyjechać i odpocząć od szkoły, od pracy, od posady kury domowej, od spraw ministerstwa, którymi tak bardzo przejmuje się Ron…
- Taaaak.- powiedziała rozmarzona.- To już za dziesięć dni.- po czym jakby wracając na ziemię dodała.- Ale na razie czeka na mnie dziekan. Trzymaj kciuki!- krzyknęła będąc już na korytarzu, Martha uśmiechnęła się pod nosem. Bardzo lubiła Hermionę, dziewczyna była jedyna w swoim rodzaju, ale życie jej nie rozpieszczało. Mimo, że była zdolna i niezwykle uparta, przez co w przeciągu ledwie kilku lat stała się najlepszym magomedykiem w kraju, miała wysoko ustawionego narzeczonego z którym planowała wielkie wesele, miała pieniądze i szacunek.. a jednak nie była do końca szczęśliwa. Starsza kobieta widziała to w jej oczach, mimo że dziewczyna nigdy nie wspominała o swoich kłopotach. W jej oczach tak często czaił się smutek, a młodzieńczy blask zgasł, teraz piękne czekoladowe oczy spoglądały na świat z nienaturalną wręcz dojrzałością… Marta pokręciła głową…
- Biegnąc ku przyszłości, zapomniałaś kim tak naprawdę jesteś..- szepnęła. Hermiona jednak już jej nie słyszała.
Pędziła właśnie wyludnionymi o tej porze ulicami Londynu w żółtej taksówce. To dziś dowie się czy obroniła mugolski dypolom medyczny i czy skończyła studia. Czekała na ten dzień, tak bardzo chciała ukończyć studia medyczne i w końcu poczuć się prawdziwym lekarzem. Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie swoich młodzieńczych marzeń o projektowaniu, taaak w Hogwarcie miała nadzieję, że właśnie to będzie robiła w życiu, jednak szybko okazało się, że młodociane marzenia zginęły przykryte dorosłością. Wybrała medycynę, ale nie byłaby Hermioną Granger, gdyby nie rzuciła się na głęboką wodę. Postanowiła, że poza studiami magicznymi rozpocznie też naukę na mugolskim uniwersytecie medycznym. Ron ucieszył się, kiedy powiedziała mu o swoich planach, nigdy bowiem nie popierał jej pomysłu o projektowaniu. Uważał, że to dziecinne i nie przyszłościowe, a przecież żona wysokiej rangi polityka musi być osobą poważną.. Dla niego porzuciła projektowanie, grube zeszyty z jej kreacjami leżały teraz gdzieś głęboko na dnie szafy, a ona postawiła na medycynę, którą lubiła to fakt, ale nigdy nie pokocha. A to wszystko dla niego.. Tak Ron, wszystko i wszystkich dopasowywał zawsze do siebie. Nawet ją i jej uczucie. Początki były cudowne, wspólne mieszkanie w centrum Londynu, długie spędzane razem na rozmowach wieczory, a po nich jeszcze dłuższe noce… Aż w końcu przyszedł awans, a jej ukochany coraz mnie czasu spędzał w domu. Coraz mniej ze sobą rozmawiali, aż w końcu zaczęła odnosić wrażenie, że stała się dla narzeczonego jedynie formą wystroju ich mieszkania.. Najgorsze było to, że na każdą próbę rozmowy Ron reagował tak gwałtownie, że zwykle kończyło się to kłótnią.. „Ehh nikt nie powiedział, że dorosłość będzie łatwa”- szepnęła w duchu, kiedy analizując swoje życie przyglądała się mijanym budynkom…
Taksówka zatrzymała się przed wielkim gmachem Uniersyty Of London Medical Academy. Zapłaciła należność za podróż i poprawiając sięgającą do kolan ciemnoszarą sukienkę ruszyła schodami w górę, znów biegła w kierunku przyszłości, jak na złość nie takiej o jakiej marzyła.
Stając przed dwuskrzydłowymi dębowymi drzwiami dziekana uniwersytetu pozwoliła sobie na zaczerpnięcie głębokiego oddechu. Już po chwili naciskała klamkę. Zaanonsowana wcześniej przez sekretarkę nie musiała już pukać, dziekan oraz promotor jej pracy już czekali.
- Witam.- Szepnęła cicho, nieśmiało przechodząc przez próg.
- Och, panna Granger. Czekaliśmy na panią.- powiedział jeden z mężczyzn z dobrodusznym uśmiechem
- Przepraszam za spóźnienie..- zaczęła
- Ależ skąd, jest pani jak zwykle na czas. Proszę usiąść.- gestem dłoni dziekan zaprosił ją do zajęcia miejsca na krześle ustawionym na przeciwko biurka. Hermiona skorzystała z zaproszenia.
- Taaaak.- zaczął promotor- Na początku, zacznijmy od tego, że jest nam strasznie przykro..- na te słowa kobiecie krew odpłynęła z twarzy, czyżby nie zdała?
- Że nasza uczelnia traci tak znakomitego ucznia.- dokończył z uśmiechem na twarzy dziekan, wchodząc w słowo jej promotora.
- Czyli zdałam?- siliła się na spokój.
- Ależ oczywiście, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Ocena celująca i wyróżnienie Akademii za osiągnięcia w nauce.
- Za takim dyplomem- ponownie zaczął promotor- może sęe pani ubiegać o posadę w najlepszych szpitalach tego i nie tylko tego kraju.- uśmiech zawitał na jej twarzy, a więc Hermiona Granger przynajmniej względem nauki pozostała tą samą dziewczyną co w Hogwarcie.
- Chyba, że ma pani inne aspiracje- zaczął dziekan.- Bo w takim wypadku nasza uczelnia jest w stanie z miejsca, a właściwie od października, ale to w sumie to samo, powierzyć stanowisko profesorskie. – trudno było nie wychwycić nutki nadziei w jego głosie, kiedy składał propozycję.
- Kuszące.- zaczęła, zastanawiając się jak ubrać w słowa swoją odmowę- Jednak obawiam się, że nie spełniłabym się na takim stanowisku. Moim powołaniem jest leczyć a nie uczyć.- powiedziała delikatnie, starając się, żeby jej głos zabrzmiał jakby głęboko żałowała, że musi odmówić.
- Cóż, kłamstwem byłoby, gdybyśmy powiedzieli, że się tego nie spodziewaliśmy.- powiedział promotor, uśmiechając się do niej.
- Cóż, w takim razie pozostaje mi jedno.- zaczął dziekan, wstając ze swojego miejsca. Promotor i Hermiona poszli za jego przykładem, już w następnej chwili profesorzy wręczyli jej obity w drogą skórę dypolom lekarski. Była teraz panią doktor, z prawdziwego zdarzenia..
- Panno Granger, pragnę serdecznie powitać panią w zacnym lekarskim gronie. Proszę iść teraz uczcić swój sukces, bo od jutra zaczyna pani ratować ludzkie życie.- powiedział promotor żegnając swoją najlepszą uczennicę.
Wyszła na słoneczną ulicę w dłoni dzierżąc swój klucz do przyszłości. Uśmiechnięta rozejrzała się wokoło. Jeśli Marta miała rację, to i Ron pamiętał o jej wielkim dniu. Postanowiła, że w drodze do domu zrobi małe zakupy. Szampan, truskawki i wiele innych afrodyzjaków, w końcu musi uczcić dyplom..
Nie zdziwiła się, że po wejściu do mieszkania nikogo tam nie zastała. Ron nie byłby sobą, żeby czekać cały dzień. Na pewno wróci wcześniej.. Uradowana zabrała się za przyrządzanie kolacji. Lekkiej a zarazem wykwintnej. Kiedy dochodziła ósma wieczorem, na stole czekały już talerze z piersią z serem brie, purre marchewkowym i ruccolą z sosem vinegret. Schłodzony szampan czekał na otwarcie, a dyplom leżał na widocznym miejscu. Sama Hermiona przebrana w niezwykle sexowną małą czarną co chwila zerkała w stronę drzwi, za którymi zaraz spodziewała się zobaczyć narzeczonego.
Czas jednak minął, z ósmej zrobiła się dziewiąta, z dziewiątej w pół do dziesiątej.. Nagle do okna zastukała sowa. Dziewczyna zrezygnowana poszła otworzyć ptakowi, a ten podając jej kopertę natychmiast odleciał. Dziewczyna rozerwała kopertę i przeczyła kilka słów naskrobanych ręką Rona..

„Hermiono!
Nie czekaj na mnie dzisiaj! Mamy problem w ministerstwie. Beze mnie sobie nie poradzą. Pewnie wrócę nad ranem, więc spotkamy się dopiero jak wrócisz z dyżuru.
Ron”

Łzy zaczęły spływać z jej policzków rozmazując misterny makijaż. Zapomniał. Znowu postawił pracę ponad nią.. Rozszlochała się na dobre. Chwytając butelkę czerwonego wina, pociągnęła spory łyk, nie kłopocząc się nawet nalewaniem trunku do kieliszka. Skrzywiła się, wino było wytrawne, bo takie lubił Ron…
- Gratuluję Hermiono.- szepnęła cicho, odstawiając butelkę na stole, gdzie właśnie zniszczyła się jej uroczysta kolacja, z resztą nie pierwszy już raz… Ruszyła w kierunku sypialni, gdzie jeszcze długie godziny, poduszki tłumiły płacz żalu…


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Malfoyka
post 12.01.2013 12:45
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




Wysiadając z żółtej taksówki, zwróciła swój wzrok w kierunku okien na piątym piętrze. To tam śpi prawdziwa miłość jej życia. Tam, a nie na 72 piętrze hotelu Ohana Waikiki West. Uśmiechnęła się pod nosem na myśl o tym jaką niespodziankę sprawi Ronowi szybszym powrotem. Nie wiedziała co prawda, co mu powie, poza tym oczywiście, że nie prawdę. Jednak w tym momencie liczyła się dla niej tylko uśmiechnięta piegowata twarz. Raźnym krokiem ruszyła do windy, a kiedy wciskała guzik z numerem 5, jej serce tłukło się jak szalone.. W myślach zaś, starała się przekonać samą siebie, do tego, że dobrze zrobiła odchodząc bez pożegnania. „To Malfoy… ma grubą skórę, więc da sobie radę” wmawiała sobie… „A tak w ogóle, to przestań o nim myśleć. Było minęło.”, ale jej myśli uporczywie wracały na słoneczną wyspę, mimo iż serce z każdym kolejnym, mijanym piętrem coraz bardziej wyrywało się w kierunku Rona…
Stając na wycieraczce własnego mieszkania postanowiła, że wszystkie wspomnienia zostawia za progiem. Bo tak będzie lepiej!! Nie zapomni, o nie, ale nie będzie żyła też wspomnieniami… Z szerokim uśmiechem na twarzy weszła do domu. Zostawiając torby w przedpokoju, skierowała się od razu do sypialni z zamiarem wsunięcia się narzeczonemu do łóżka i uczczenia jej powrotu… Nie starając się nawet zachować ciszy, z wielkim rozmachem otworzyła dwuskrzydłowe drzwi sypialni. A widok, który tam zastała, sprawił, że jej serce zatrzymało się na ułamek sekundy, aby już po chwili implodować na miliony nieskładnych kawałków…
Ron, jej ukochany Ron.. Jej przyszły mąż, najlepszy przyjaciel, jej ostoja… spał sobie w najlepsze z wtuloną w jego ramie, nagą Levander Brown. Pod wpływem hałasu, wywołanego przez jej wtargnięcie, parka otworzyła nieśmiało oczy, a widząc stojącą w drzwiach Hermionę, obydwoje oniemieli..
- He-Hermiona?- zapytał Ron, odtrącając tulącą się do niego Levander.- Co ty tutaj robisz?- pytał, próbując wygrzebać się z pościeli.
- Mieszkam, ale nie martw się już nie długo!- powiedziała spokojnie, po czym jakby nigdy nic podeszła do szafy, otwierając ją na całą szerokość. Wystarczyło jedno zaklęcie niewerbalne, a wszystkie jej rzeczy nagle zniknęły, zostawiając po sobie puste półki..
- Hermiono, to nie tak jak ty my..- zaczął się bronić Ron.
- Och, oczywiście, że nie!! Levander na pewno przyszła tutaj w służbowej sprawie i jakoś tak niefortunnie się potknęła, że wyskakując z ciuchów, wskoczyła ci do łóżka. Przecież to się zdarza..- mówiła spokojnie, aż sama się sobie dziwiąc, że tak potrafi..
- Hermiono, zrozum ja…- starał się wtrącić coś od siebie, wstając i starając się owinąć prześcieradłem, jednak Hermiona jakby nie słysząc jego słów kontynuowała..
- Podobnie jak zdarza się, że pary rozstają się na dwa miesiące przed ślubem. Przecież to nic wielkiego.- mówiąc to nie patrzyła mu w oczy, bojąc się, że ich widok może wywołać atak agresji, bądź histerii, a tego nie chciała. Jedyne co teraz chciała, to zakończyć tą całą sytuację z klasą, a potem uciec na koniec świata, nikomu nie podając adresu.. Pozostało jeszcze tylko jedno… spojrzała na swoją dłoń, gdzie mienił się delikatny brylant w złotej oprawie, wzięła głęboki oddech, a potem ściągnęła swój zaręczynowy pierścionek, pieczętując tym samym, koniec miłości, która przetrwała potęgę zła, a nie poradziła sobie z dorosłością. Chwilę ważyła klejnocik w dłoni, jakby zastanawiając się, czy nie cisnąc mu nim w twarz, po chwili jednak zdecydowała się na coś innego. Podchodząc do leżącej na łóżku Levander, nachyliła się nad nią i włożyła jej pierścionek w dłoń, ze słowami.- Masz, mnie się już raczej nie przyda.
Po wszystkim odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku drzwi. Dopiero teraz poczuła zbierające się pod powiekami łzy..
- Hermiono zaczekaj!!!- słyszała jego nawoływania, jednak nie odwróciła się. Zbiegając po schodach pozwalała aby gorzkie łzy, znaczyły trasę jaką przebyła.. Jej świat się skończył.. skończył się, zanim tak naprawdę zaczął istnieć.
Chciała się wypłakać, chciała się wyżalić i chciała, żeby ktoś po prostu ją przytulił..”Draco, gdzie jesteś?” wołała w myślach, kiedy w biegu pokonywała kolejne przecznice.. Zdała sobie sprawę z tego gdzie biegła, dopiero kiedy stanęła przed domem Ginny i Harrego. Tak, Ginny na pewno jej doradzi… Biorąc głęboki oddech, nałożyła na nos te same wielkie okulary przeciw słoneczne, których przed wyjazdem nie chciała kupić, a które teraz okazały się takie pomocne i zadzwoniła do drzwi..
- Otworzę skarbie!- głos Harrego dobiegł z głębi domu, już za chwilę przyjaciel stanął przed nią, ubrany jak zwykle w elegancki garnitur, z poranną gazetą w dłoni.- Hermiona? Co ty tutaj robisz? Miałaś wrócić za dwa dni.- zawołał uradowany.
- Mogę wejść?- zapytała słabym głosem.
- Co ty płaczesz?- Harry podszedł do niej i jednym ruchem ściągnął jej okulary, ukazując zapuchnięte i czerwone od płaczu oczy.- Matko Boska!!! Wchodź i opowiedz co się stało.- złapał ją za ramię i obejmując wprowadził do domu..
- Harry, kto to by…- Ginny pojawiła się na szczycie schodów, trzymając się za pokaźny brzuch.- Hermiś wróciłaś!!- zawołała uradowana, czym prędzej schodząc na dół.- Jezu, Hermiona co się stało.- zapytała widząc w jakim stanie jest jej przyjaciółka.
- Ja..- zaczęła, ale słowa nie mogły przejść jej przez gardło, jedyne co była w stanie teraz zrobić, to wtulić się w ramię przyjaciółki i gorzko szlochać..
- Eeeee to ja zrobię herbaty.- zaproponował Harry, który czuł się bezradny wobec kobiecych łez..
- Chodź do kuchni, wszystko mi opowiesz.- szepnęła Ginny, prowadząc ją do pomieszczenia, gdzie krzątał się już Harry.
- Siadaj.- nakazała jej ruda.- A teraz mów, co się stało. Od początku..
Hermiona wzięła głęboki oddech i układając sobie to wszystko w głowie, zaczęła..
- Wróciłam wcześniej z wakacji.. bo..bo…bo..- „No właśnie, co.. bo??” pytała siebie w myślach.- bo musiałam, ja… nie mogłam tam już dłużej zostać. Ale nie o to chodzi..- szlochała.
- Spokojnie, mów dalej.- uspokajała ją Ginny.
- Wróciłam do domu, chciałam przytulić się do Rona, poczuć jego bliskość i…-znów łzy okazały się silniejsze, po chwili jednak mogła kontynuować.- I zastałam go w łóżku z inną kobietą. Nie.. nawet nie inną, a z Levander!! Rozumiesz? Tą samą zarozumiałą Levander Brown, z którą chodził w szkole, chcąc mi zrobić na złość..- zakończyła zachrypniętym głosem, spuszczając wzrok.
Kątem oka zauważyła jednak, jak Ginny i Harry wymieniają porozumiewawcze spojrzenia. Nie takiej reakcji się spodziewała..
- Wy..-zaczęła, wskazując na nich palcem.- Wy… wiedzieliście, prawda?- zapytała, w duchu modląc się, żeby kłamali, że nie..
- Hermiono zrozum.- zaczął Harry.- Uznaliśmy, że to jest sprawa pomiędzy wami i że to on powinien ci powiedzieć.
- Nie sądziliśmy, że sprawy zaszły aż tak daleko.- szepnęła Ginny.
- Wiedzieliście, że on mnie zdradza i nic nie zrobiliście. Co z was za przyjaciele?- zaszlochała.
- Hermiona, dowiedzieliśmy się kilka dni po twoim wyjeździe. Spotkaliśmy ich na ulicy, nie wiedzieliśmy, że to zaszło tak daleko i że już ze sobą sypiają… Gdybyśmy tylko wiedzieli.. Ale Ron, on nas tak bardzo prosił.. mówił, że sam ci powie, że nie będzie czekał, że zadzwoni, albo napisze. To dlatego do ciebie dzowniłam. Dałam mu dwa dni, a potem zadzwoniłam.. Chciałam ci powiedzieć, naprawdę chciałam.. ale ty… wydawałaś się taka szczęśliwa, że.. zabrakło mi odwagi…- Ginny starała się tłumaczyć.
- Pojechaliśmy potem do Rona. Tłumaczył nam, że się potracił, że nie wie już co ma robić, ale obiecał, że sam ci powie, jak tylko wrócisz.- zakończył za nią Harry.- A my nie mieliśmy prawa wtrącać się w wasze życie. Zrozum, Hermiono..- szeptał, głaszcząc ją po ramieniu.
Tego było jej za wiele, strzepnęła jego dłoń i spoglądając im prosto w oczy powiedziała..
- Właściwie to mogłam się spodziewać tego, że będziecie po jego stronie. Jesteście rodziną. I choćbym nie wiem co robiła, zawsze już będę dla was obca, bo to on jest bratem i szwagrem. To z nim spędzacie święta, to on będzie wujkiem waszego dziecka.. A ja jestem obca, zupełnie obca..- szeptała, połykając kolejne łzy- Przecież to takie logiczne..- szepnęła wstając.
- Hermiono, poczekaj to nie tak.- Ginny starała się złapać ją w drzwiach.. Lecz już nic nie mogła zrobić. Usłyszeli jedynie krótkie „Żegnajcie” i Hermiona zniknęła z wielkim trzaskiem. Potterowie jeszcze chwilę stali oniemieli, nie mogąc uwierzyć, że tak właśnie skończyła się przyjaźń wielkiej trójki…
Znajoma okolica, na spokojnym przedmieściu, zachwaszczony ogródek z nieskoszoną od lat trawą i porośnięty dzikim bluszczem mały domek. Nie była tutaj od dziesięciu lat. Tyle bowiem czasu minęło odkąd zredukowała swoim rodzicom pamięć. To wtedy było tu ostatni raz, potem po szkole, kiedy wojna dobiegła już końca, ona nie wróciła. Zamieszkała w Norze, a potem wspólnie z Ronem przeprowadzili się do Londynu. Nigdy jednak nie odważyła się sprzedać, lub choćby wynająć rodzinnego domu. Nie zgodziła się również zabrać tutaj Rona, który chciał go wyremontować. Ten dom miał zostać taki jakim był i miał być tylko jej.. Od dziesięciu lat stał więc pusty, sukcesywnie niszczejąc. Aż do dziś… Otwierając skrzypiącą furtkę czuła ucisk w sercu, w tym domu ciągle żywe są wspomnienia Grangerów, to dlatego nie chciała tu wracać.. teraz jednak musiała. Przedzierając się przez zarastającą schludną dróżkę trawę, w końcu dotarła do drzwi. Wystarczyło złamać jedno zaklęcie i przeszłość stała otworem.
Łzy kapały z jej oczu, kiedy przemierzała zakurzone korytarze. Dom został uśpiony, dokładnie 10 lat temu i od tej pory nic się tu nie zmieniło… Nawet poranna gazeta, ta sama, którą jej tata czytał tamtego ranka do śniadania, wciąż leżała na kuchennym stole.. Z wszechobecnych zdjęć, spoglądały na nią twarze szczęśliwej rodziny.. W głowie pojawiły się przebłyski swojego ostatniego dnia tutaj.. Zdziwienie rodziców, kiedy ze łzami w oczach mierzyła do nic różdżką, obiecując, że kiedyś ich odnajdzie. Nie odnalazła. Mimo iż przeszukała całą Australię.. ślad po nich zaginął, a w raz z nim zaginęła nadzieja.. A kilka lat później, dostała wiadomość, że niejacy państwo Newton, których swego czasu poszukiwała, zginęli w katastrofie lotniczej na południu Antypodów… Tak po prostu.. umarli.. i nigdy juz nie będzie jej dane się wytłumaczyć..
- Bądź silna Hermiono.- szeptała, kiedy wszystkie te niechciane obrazy przewijały się jej przed oczami.- Musisz dać sobie radę.
Pozwoliła sobie na jeszcze kilka łez, kiedy otwarła swój stary pokój. Przechadzała się po nim tam i z powrotem, przesuwając palcami po zakurzonych blatach, przyglądając się porzuconym w nieładzie książkom i zapiskom, w końcu na jednej z półek, odnajdując stare magiczne zdjęcia, na których trójka wesołych nastolatków z szerokimi uśmiechami manifestuje swoją przyjaźń i szczęście. W pierwszej, drugiej, trzeciej i każdej kolejnej klasie. Brakowało tylko pamiątki z ostatniego roku, tego kiedy wszystko się zaczęło, biorąc początek w końcu… końcu potęgi Voldemorta, końcu szkoły, dzieciństwa, końcu beztroski…
- Dasz sobie radę bez niego!- szepnęła, trzymając w dłoniach zdjęcie swoje i Rona na tle Hogwartu. Wtedy nie byli jeszcze nawet parą, każde z nich było zbyt nieśmiałe, żeby się przyznać…- Dasz sobie radę.- powtórzyła jak mantrę. Ostatnia łza spłynęła na zakurzoną ramkę, która z głośnym hukiem upadła na podłogę… Kobieta biorąc głęboki oddech, odwróciła wzrok od znajomej piegowatej twarzy, po czym kilkoma sprawnymi ruchami różdżki wysprzątała cały dom. W kilku kolejnych, cały jej, przeniesiony z domu Rona dobytek, wylądował w szafkach…
- Jeszcze tylko ogród.- westchnęła. Wiedziała jednak, że tam nie może pozwolić już sobie na czary.. Wchodząc do garażu, pomiędzy wieloma innymi pakunkami wyszukała starą i wysłużoną kosiarkę… Z głośnym westchnieniem wyciągnęła sprzęt na podwórko i spoglądając w słońce, nie tak ostre jak na Hawajach, ale również pięknie grzejące i zapuściła silnik. Całą swoją uwagę skupiając na tym, aby doprowadzić trawnik do stanu używalności. Była to ciężka i mozolna praca, o dziwo jednak, kosząc, a potem plewiąc ogród i odchwaszczając dróżkę prowadzącą do domu, zdała sobie sprawę, że wysiłek fizyczny, daje ukojenie jej psychice… A kiedy wieczorem zmęczona opadła do łóżka, nie miała już nawet sił, żeby myśleć o czymkolwiek… W ten sposób, zapracowując się niemal do nieprzytomności, przewegetowała kilka kolejnych dni… Dni które pomogły jej nie zwariować, dni podczas których samodzielnie wymieniła meble, pomalowała ściany, wywiozła wszystkie niepotrzebne rzeczy… Wystarczył niecały tydzień, aby dom nabrał swojego dawnego blasku.. Żółta fasada została odświeżona, w niewielkim ogródku zakwitły wesołe słoneczniki, a na drewnianej werandzie pojawiła się mała ratanowa ławeczka, na której co rano pijała kawę, obserwując spokojną okolicę i starając się odzyskać spokój ducha…


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Malfoyka   Bieg Ku Przyszłości   12.01.2013 12:36
Malfoyka   Ranek przyszedł zbyt szybko. Kiedy o 5.30 zadzwoni...   12.01.2013 12:38
Malfoyka   Kolejne dni mijały spokojnie. Ron obrażony na cały...   12.01.2013 12:39
Malfoyka   Maui oczarowało ją od pierwszej chwili. Już kiedy ...   12.01.2013 12:40
Malfoyka   Niewielka restauracja Kai Melemele, czyli w języku...   12.01.2013 12:42
Malfoyka   Delikatne promienie słońca oparły się na jej twarz...   12.01.2013 12:43
Malfoyka   Minęło 18 z 21 dni jakie Hermiona spędzić miała na...   12.01.2013 12:44
Malfoyka   Wysiadając z żółtej taksówki, zwróciła swój wzrok ...   12.01.2013 12:45
Malfoyka   Z reguły nikt nie cieszy się z perspektywy końca u...   12.01.2013 12:46
Malfoyka   Lipiec w mgnieniu oka zamienił się w sierpień, lat...   12.01.2013 12:47
Malfoyka   Kolejne dni mijały leniwie. Ron biorąc sobie za pe...   12.01.2013 12:49
Malfoyka   Siedząc w wygodnym, obitym ciemną skórą fotelu, cz...   12.01.2013 12:50
Malfoyka   13 W życiu młodej pani doktor nastała sielanka. C...   12.01.2013 12:52
Malfoyka   14 Wielkie budowle centrum Londynu dawno zniknęły...   12.01.2013 12:53
Malfoyka   15 Nie zaprzestając pieszczot, powoli ruszyli w k...   12.01.2013 12:54
Malfoyka   16 „Czy życie może być jeszcze wspanialsze?...   12.01.2013 12:55
Malfoyka   17 Kilka dni dodatkowego urlopu, który Hermiona w...   12.01.2013 12:56
Malfoyka   18 Wychodząc na zimne, jesienne powietrze, czuła ...   12.01.2013 12:57
Malfoyka   19 olejne dni mijały spokojnie. Hermiona pogodził...   12.01.2013 12:58
Malfoyka   20 Zostali sami, wpatrując się w siebie w milczen...   12.01.2013 13:00
Malfoyka   21 Grudzień mijał im spokojnie, dzień za dniem pr...   12.01.2013 13:01
Malfoyka   22 Sama nie wie, w jaki sposób w tak wielkim wzbu...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   23 Wigilię spędzili wspólnie w typowo mugolski sp...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   24 W sylwestrowy poranek wszystko było gotowe do ...   12.01.2013 13:04
Malfoyka   25 Z uśmiechem na ustach ruszył w kierunku drzwi,...   12.01.2013 13:05
Malfoyka   26 Przespali cały Nowy Rok, mocno wtuleni w swoi...   12.01.2013 13:06
Malfoyka   27 Mocno objęci ruszyli w stronę centrum, pokonuj...   12.01.2013 13:07
Malfoyka   28 Budząc się kolejnego dnia, niemal równo ze świ...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   29 Stojąc przed szpitalem, raz jeszcze rzuciła ok...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   30 Stała na środku pokoju zabiegowego i wprost ni...   12.01.2013 13:09
Malfoyka   31 Siedząc w kuchni, doskonale słyszała dźwięk, j...   12.01.2013 13:10
Malfoyka   32 Nowy York w lutym, niewiele odróżniał się smęt...   12.01.2013 13:11
Malfoyka   33 Sama nie wie, w jaki sposób udało jej się dost...   12.01.2013 13:12
Malfoyka   34 W całym pomieszczeniu zapadła wypełniona emocj...   12.01.2013 13:13
Malfoyka   35 Nie pamięta kiedy wrócili do domu, ani nawet m...   12.01.2013 13:14
Malfoyka   EPILOG Mimo późnej już jesieni, słońce ciągle wis...   12.01.2013 13:14
dede   hmm.. Przeczytałam i mam troche mieszane uczucia. ...   13.01.2013 10:46
Hagrid   Wciągam się:)   16.01.2013 18:34
Kaśś   Niesamowity lukier, ale w dobrym tego słowa znacze...   01.06.2013 22:39
katbest   Yhm... podobało mi się. Inny pomysł, ale fajny. Br...   04.06.2013 16:34


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 29.04.2024 18:35