Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Bieg Ku Przyszłości, Draco i Hermiona dorośli

Malfoyka
post 12.01.2013 12:36
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




Lipcowe słońce przygrzewało przez uchylone okna dyżurki lekarskiej w szpitalu św. Munga, gdzie nad stosem badań i raportów, w nasadzonych na nosie okularach, nisko nachylona siedziała młoda pani doktor. Kobieta z westchnieniem przerzucała kolejne stosy kartek starając się zebrać wszystko w całość i skończyć pisanie raportu z dyżuru.
- Ejj ślicznotko, a czy ty przez przypadek nie skończyłaś już pracy?- zapytała starsza, przysadzista pielęgniarka wchodząc do dyżurki.
- Och to by Martho.- odciągnięta od swojej pracy dziewczyna nieprzytomnie zerknęła w kierunku drzwi.- Muszę to skończyć.- powiedziała wracając do swojego zajęcia. Pielęgniarka westchnęła ciężko, po czym podeszła do biurka zagradzając lekarce dostęp do papierów.
- Hermiono, nic nie musisz.- powiedziała z dobrodusznym uśmiechem, ukochanej cioci.- I tak robisz więcej niż trzeba, dawno powinnaś być już w domu.
- Trzeba jeszcze dodać pustym domu.- powiedziała z goryczą Hermiona.- Już chyba wolę zostać tutaj.
- Ojj no dzisiaj pan premier chyba będzie na ciebie czekał, w końcu to twój wielki dzień.- powiedziała z entuzjazmem- O której masz wizytę w tym mugolskim dziekanacie?
- Dziekanat!!!- krzyknęła, zrywając się z miejsca.- Na śmierć zapomniałam, Martho.- jęknęła, w pośpiechu ściągając swój biały kitel.
- Oj dziecko, dziecko..- westchnęła pielęgniarka.- Kiedy ty ostatnim razem tak naprawdę wypoczęłaś co?- zapytała z troską.
- Nie mam na to czasu, przecież wiesz. Praca, nauka, dom i jeszcze przygotowania do ślubu. A wszystko na mojej głowie bo Ron jest zbyt zajęty, żeby pamiętać o takich drobiazgach jak na przykład nasz ślub.- mówiła, miotając się i starając w pośpiechu zrobić makijaż.
- Zobaczysz, wszystko ułoży się kiedy będzie już po wszystkim, a wy będziecie małżeństwem.- pocieszyła ją kobieta.
- Mam nadzieję, bo jeśli nie to oznacza to, że dobrowolnie dam się zamknąć w złotej klatce.- mruknęła.
- Och dzieci, dzieci.- pielęgniarka pokręciła głową.- Tak mało jeszcze wiecie o życiu.. Musicie ze sobą porozmawiać. Tylko bez złości Hermiono, pamiętaj. Myślę, że najlepsza okazja pojawi się na waszym wyjeździe…- podpowiedziała, a Hermionie aż serce podskoczyło z radości. Już za niecałe dwa tygodnie wyjeżdżają na Hawaje. We dwoje, tylko Ron i ona. Cieszyła się na ten wyjazd jak dziecko. W końcu będzie mogła wyjechać i odpocząć od szkoły, od pracy, od posady kury domowej, od spraw ministerstwa, którymi tak bardzo przejmuje się Ron…
- Taaaak.- powiedziała rozmarzona.- To już za dziesięć dni.- po czym jakby wracając na ziemię dodała.- Ale na razie czeka na mnie dziekan. Trzymaj kciuki!- krzyknęła będąc już na korytarzu, Martha uśmiechnęła się pod nosem. Bardzo lubiła Hermionę, dziewczyna była jedyna w swoim rodzaju, ale życie jej nie rozpieszczało. Mimo, że była zdolna i niezwykle uparta, przez co w przeciągu ledwie kilku lat stała się najlepszym magomedykiem w kraju, miała wysoko ustawionego narzeczonego z którym planowała wielkie wesele, miała pieniądze i szacunek.. a jednak nie była do końca szczęśliwa. Starsza kobieta widziała to w jej oczach, mimo że dziewczyna nigdy nie wspominała o swoich kłopotach. W jej oczach tak często czaił się smutek, a młodzieńczy blask zgasł, teraz piękne czekoladowe oczy spoglądały na świat z nienaturalną wręcz dojrzałością… Marta pokręciła głową…
- Biegnąc ku przyszłości, zapomniałaś kim tak naprawdę jesteś..- szepnęła. Hermiona jednak już jej nie słyszała.
Pędziła właśnie wyludnionymi o tej porze ulicami Londynu w żółtej taksówce. To dziś dowie się czy obroniła mugolski dypolom medyczny i czy skończyła studia. Czekała na ten dzień, tak bardzo chciała ukończyć studia medyczne i w końcu poczuć się prawdziwym lekarzem. Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie swoich młodzieńczych marzeń o projektowaniu, taaak w Hogwarcie miała nadzieję, że właśnie to będzie robiła w życiu, jednak szybko okazało się, że młodociane marzenia zginęły przykryte dorosłością. Wybrała medycynę, ale nie byłaby Hermioną Granger, gdyby nie rzuciła się na głęboką wodę. Postanowiła, że poza studiami magicznymi rozpocznie też naukę na mugolskim uniwersytecie medycznym. Ron ucieszył się, kiedy powiedziała mu o swoich planach, nigdy bowiem nie popierał jej pomysłu o projektowaniu. Uważał, że to dziecinne i nie przyszłościowe, a przecież żona wysokiej rangi polityka musi być osobą poważną.. Dla niego porzuciła projektowanie, grube zeszyty z jej kreacjami leżały teraz gdzieś głęboko na dnie szafy, a ona postawiła na medycynę, którą lubiła to fakt, ale nigdy nie pokocha. A to wszystko dla niego.. Tak Ron, wszystko i wszystkich dopasowywał zawsze do siebie. Nawet ją i jej uczucie. Początki były cudowne, wspólne mieszkanie w centrum Londynu, długie spędzane razem na rozmowach wieczory, a po nich jeszcze dłuższe noce… Aż w końcu przyszedł awans, a jej ukochany coraz mnie czasu spędzał w domu. Coraz mniej ze sobą rozmawiali, aż w końcu zaczęła odnosić wrażenie, że stała się dla narzeczonego jedynie formą wystroju ich mieszkania.. Najgorsze było to, że na każdą próbę rozmowy Ron reagował tak gwałtownie, że zwykle kończyło się to kłótnią.. „Ehh nikt nie powiedział, że dorosłość będzie łatwa”- szepnęła w duchu, kiedy analizując swoje życie przyglądała się mijanym budynkom…
Taksówka zatrzymała się przed wielkim gmachem Uniersyty Of London Medical Academy. Zapłaciła należność za podróż i poprawiając sięgającą do kolan ciemnoszarą sukienkę ruszyła schodami w górę, znów biegła w kierunku przyszłości, jak na złość nie takiej o jakiej marzyła.
Stając przed dwuskrzydłowymi dębowymi drzwiami dziekana uniwersytetu pozwoliła sobie na zaczerpnięcie głębokiego oddechu. Już po chwili naciskała klamkę. Zaanonsowana wcześniej przez sekretarkę nie musiała już pukać, dziekan oraz promotor jej pracy już czekali.
- Witam.- Szepnęła cicho, nieśmiało przechodząc przez próg.
- Och, panna Granger. Czekaliśmy na panią.- powiedział jeden z mężczyzn z dobrodusznym uśmiechem
- Przepraszam za spóźnienie..- zaczęła
- Ależ skąd, jest pani jak zwykle na czas. Proszę usiąść.- gestem dłoni dziekan zaprosił ją do zajęcia miejsca na krześle ustawionym na przeciwko biurka. Hermiona skorzystała z zaproszenia.
- Taaaak.- zaczął promotor- Na początku, zacznijmy od tego, że jest nam strasznie przykro..- na te słowa kobiecie krew odpłynęła z twarzy, czyżby nie zdała?
- Że nasza uczelnia traci tak znakomitego ucznia.- dokończył z uśmiechem na twarzy dziekan, wchodząc w słowo jej promotora.
- Czyli zdałam?- siliła się na spokój.
- Ależ oczywiście, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Ocena celująca i wyróżnienie Akademii za osiągnięcia w nauce.
- Za takim dyplomem- ponownie zaczął promotor- może sęe pani ubiegać o posadę w najlepszych szpitalach tego i nie tylko tego kraju.- uśmiech zawitał na jej twarzy, a więc Hermiona Granger przynajmniej względem nauki pozostała tą samą dziewczyną co w Hogwarcie.
- Chyba, że ma pani inne aspiracje- zaczął dziekan.- Bo w takim wypadku nasza uczelnia jest w stanie z miejsca, a właściwie od października, ale to w sumie to samo, powierzyć stanowisko profesorskie. – trudno było nie wychwycić nutki nadziei w jego głosie, kiedy składał propozycję.
- Kuszące.- zaczęła, zastanawiając się jak ubrać w słowa swoją odmowę- Jednak obawiam się, że nie spełniłabym się na takim stanowisku. Moim powołaniem jest leczyć a nie uczyć.- powiedziała delikatnie, starając się, żeby jej głos zabrzmiał jakby głęboko żałowała, że musi odmówić.
- Cóż, kłamstwem byłoby, gdybyśmy powiedzieli, że się tego nie spodziewaliśmy.- powiedział promotor, uśmiechając się do niej.
- Cóż, w takim razie pozostaje mi jedno.- zaczął dziekan, wstając ze swojego miejsca. Promotor i Hermiona poszli za jego przykładem, już w następnej chwili profesorzy wręczyli jej obity w drogą skórę dypolom lekarski. Była teraz panią doktor, z prawdziwego zdarzenia..
- Panno Granger, pragnę serdecznie powitać panią w zacnym lekarskim gronie. Proszę iść teraz uczcić swój sukces, bo od jutra zaczyna pani ratować ludzkie życie.- powiedział promotor żegnając swoją najlepszą uczennicę.
Wyszła na słoneczną ulicę w dłoni dzierżąc swój klucz do przyszłości. Uśmiechnięta rozejrzała się wokoło. Jeśli Marta miała rację, to i Ron pamiętał o jej wielkim dniu. Postanowiła, że w drodze do domu zrobi małe zakupy. Szampan, truskawki i wiele innych afrodyzjaków, w końcu musi uczcić dyplom..
Nie zdziwiła się, że po wejściu do mieszkania nikogo tam nie zastała. Ron nie byłby sobą, żeby czekać cały dzień. Na pewno wróci wcześniej.. Uradowana zabrała się za przyrządzanie kolacji. Lekkiej a zarazem wykwintnej. Kiedy dochodziła ósma wieczorem, na stole czekały już talerze z piersią z serem brie, purre marchewkowym i ruccolą z sosem vinegret. Schłodzony szampan czekał na otwarcie, a dyplom leżał na widocznym miejscu. Sama Hermiona przebrana w niezwykle sexowną małą czarną co chwila zerkała w stronę drzwi, za którymi zaraz spodziewała się zobaczyć narzeczonego.
Czas jednak minął, z ósmej zrobiła się dziewiąta, z dziewiątej w pół do dziesiątej.. Nagle do okna zastukała sowa. Dziewczyna zrezygnowana poszła otworzyć ptakowi, a ten podając jej kopertę natychmiast odleciał. Dziewczyna rozerwała kopertę i przeczyła kilka słów naskrobanych ręką Rona..

„Hermiono!
Nie czekaj na mnie dzisiaj! Mamy problem w ministerstwie. Beze mnie sobie nie poradzą. Pewnie wrócę nad ranem, więc spotkamy się dopiero jak wrócisz z dyżuru.
Ron”

Łzy zaczęły spływać z jej policzków rozmazując misterny makijaż. Zapomniał. Znowu postawił pracę ponad nią.. Rozszlochała się na dobre. Chwytając butelkę czerwonego wina, pociągnęła spory łyk, nie kłopocząc się nawet nalewaniem trunku do kieliszka. Skrzywiła się, wino było wytrawne, bo takie lubił Ron…
- Gratuluję Hermiono.- szepnęła cicho, odstawiając butelkę na stole, gdzie właśnie zniszczyła się jej uroczysta kolacja, z resztą nie pierwszy już raz… Ruszyła w kierunku sypialni, gdzie jeszcze długie godziny, poduszki tłumiły płacz żalu…


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Malfoyka
post 12.01.2013 12:57
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




18

Wychodząc na zimne, jesienne powietrze, czuła się już niemal spokojna. Minął pierwszy szok związany z wiadomością o rychłym ojcostwie jej niedoszłego męża, wciąż jednak pozostał żal.. Żal o to co jej zrobił, co chciał jej zrobić. Nie mogła nie rozpamiętywać tego, że jeszcze kilka tygodni temu, niemal na kolanach błagał ją o powrót, wciąż jednak będąc z Levander. Nie opanowała łzy, kiedy uświadomiła sobie, że gdyby wtedy zgodziła się mu wybaczyć, że gdyby wróciła, to teraz usłyszałaby od niego o ciąży jego kochanki i jej świat znów ległby w gruzach..
– Kochanie co się stało?- przez łzy, niemal dobiła do czekającego na nią Dracona.
– Zawieź mnie do domu, proszę.- szepnęła, wsiadając do samochodu. Mężczyzna pojawił się w środku, po trzech sekundach, przypatrując jej się z troską.
– Hermiona, ty płaczesz? Co się stało?- dopytywał, głaszcząc ją po policzku. Pod wpływem tego dotyku nowe łzy wypłynęły na jej policzki. Tym razem poczuła się winna swojemu irracjonalnemu zachowaniu. W końcu miała Dracona, była z nim szczęśliwa, a ona wpada w histerię, kiedy dowiaduje się, że kochanka jej byłego jest w ciąży.
– Nie chcę o tym rozmawiać.- wyszeptała, strącając jego dłoń.- Zawieź mnie do domu, dobrze?
– Oczywiście.- odparł, obserwując jak kobieta zwraca swoje zapłakane oczy na zamazaną deszczem boczną szybę.
Jechali w ciszy, zmąconej jedynie dźwiękiem deszczu odbijającego się od samochodu. Co pewien czas Draco z niepokojem spoglądał na załamaną Hermionę. Nie rozumiał co mogło doprowadzić ją do aż takiego stanu. Wiedział jednak jedno, jeżeli przyczyną tych łez był jakiś człowiek, a nie sytuacja, to on już mu współczuł, jeżeli ten ktoś stanąłby na jego drodze…
Z cichym chrzęstem opon na żwirowanym podjeździe, auto zatrzymało się pod niewielkim domkiem kobiety.
– Dziękuję- szepnęła wysiadając.- I przepraszam.
– Nie masz mnie za co przepraszać.- powiedział podchodząc do niej i składając delikatny pocałunek na jej czole.- Zostanę z tobą, chcesz?- zaproponował. Jej odpowiedzią był jedynie silniejszy uścisk i cichy szloch. Objęci ruszyli w kierunku wejścia…
– Przebierz się, a ja zrobię herbaty.- zaproponował, kiedy przekroczyli próg. Hermiona bez słowa zgodziła się z jego propozycją, ruszając do swojej sypialni, gdzie przebrała się w powyciągany dres, po czym wróciła do salonu, gdzie usiadła na swojej kanapie, tępo spoglądając w rozpalony przez blondyna ogień, płonący w kominku.
– Proszę.- usłyszała cichy szept, kiedy siadając obok niej podał jej kubek z parującą zieloną herbatą.- To może teraz powiedz mi co się stało.- zaproponował, obejmując ją. Znów poczuła się bezpiecznie, tak jakby w jego ramionach żadne smutki nie mogły jej dopaść. Położyła głowę na jego ramieniu, pozwalając sobie na chwilę utonąć w jego zapachu.
– Hermiono? Martwię się.- wyszeptał całując ją w skroń.
– Nie potrzebnie, nic mi nie jest.- powiedziała ciągle łamiącym się głosem.
– Jeżeli te łzy to jest nic, to wierz mi, ale nie chcę wiedzieć czym w twoim odczuciu jest „coś”.- powiedział delikatnie, ciągle mocno ją obejmując.
– Och po prostu miałam koszmarny dzień w pracy.- wyznała.- Miałeś rację, trzeba było wziąć dzisiaj wolne.- zaszlochała
– Ale co się stało?- dopytywał.
– Och Draco!!!- zaszlochała głośniej, mocniej wtulając się w jego ramię.- Oni będą mieli dziecko!!! I to ja to odkryłam, ja ją badałam, ja im o tym powiedziałam!!!- wyrzucała z siebie słowa, tak jakby to one zatruwały ją od środka.
– Poczekaj chwilę.- powiedział łagodnie.- Kto będzie miał dziecko, kogo badałaś?
– Le-le-vande-er- zaszlochała, a on w mig wszystko pojął.
– O Boże, słońce tak mi przykro.- szepnął, przytulając ją delikatnie.- Pieprzony skurczybyk z tego Weasleya.- warknął. Czuł, że gdyby teraz jakimś cudem Ron znalazłby się obok niego to, to spotkanie byłoby ostatnim w życiu tego parszywego rudzielca.. A on, Draco nawet nie użyłby różdżki, zatłukłby gada gołymi dłońmi!!!
– Ale wiesz co jest najgorsze?- zapytał, cała we łzach- Co spowodowało, ten mój stan?
– Nie kochanie, ale wyrzuć to z siebie.
– W czasie, kiedy ona zaszła.. kiedy, kiedy zrobił jej to dziecko, usilnie starał się mnie przekonać do powrotu…- wyszeptała.- Draco, gdybym ja wtedy…- płakała
– Ciiiii- głaskał ją po włosach.- Nie myśl o tym, nie warto. Weasley to palant, który nie potrafił docenić skarbu jaki miał u swojego boku. Nie warto wylewać na niego łez.- pocieszał ją. Jego pocieszenie jednak miało odwrotny skutek do tego zamierzonego, bo brunetka wpadła w jeszcze większą histerię.
– A do tego teraz czuję się podle!- wychlipała.- Booo mam ciebie, a ty jesteś przy mnie cały czas, nawet teraz kiedy ryczę, bo mój były będzie ojcem… Czuję się podle bo cię ranię…- szlochała.
– Hej, hej maleńka!- Draco podniósł jej głowę tak, że ich spojrzenia spotkały się.- Jestem Malfoyem, pamiętasz? Mnie nie tak łatwo jest zranić.- puścił do niej oczko, w odpowiedzi na które uśmiechnęła się delikatnie.- Noo widzisz, od razu lepiej!- pochwalił ją, całując delikatnie.- A teraz już nie płacz, bo czuję się podle..
– Widzisz…- wyjęczała, znów zanosząc się płaczem.
– Czuję się podle BO..- zaakcentował, nie pozwalając jej opuścić wzroku.- jestem bezradny na twoje łzy. Nie wiem jak mam ci pomóc, mimo że bardzo chcę. Niestety jedyne co teraz mi przychodzi na myśl, to pozbawienie Weaslaya, jego marnego życia i to w wyjątkowo okrutny sposób.. I przysięgam, że nawet nie dotknąłbym wtedy różdżki!!!- pomstował.
– Och Draco!!!- przytuliła się do niego mocniej.- Co ja bym bez ciebie zrobiła?
– Hmm… pomyślmy…- udawał, że się zastanawia.- Powódź w mieszkaniu?- zaśmiał się, tak jak tylko on potrafił. Również ona, nieco już się uspokoiła. Łzy przestały kapać z jej oczu, a na ustach pojawił się delikatny uśmiech.
– Dziękuję, że jesteś.- szepnęła całując go w policzek.
– Zawsze do usług.- zaśmiał się.- Nooo ale mam nadzieję, że awarię kurków mamy już za sobą, co?- zażartował, skradając jej całusa.
– Chyba tak.- westchnęła.- Ale teraz muszę wyglądać koszmarnie.
– Ty nigdy nie wyglądasz koszmarnie! Nawet z zapuchniętymi oczami, zaczerwienionym nosem i rozmazanym makijażem wyglądasz lepiej niż anioł.- zapewnił.
– O Boże, jest aż tak źle?- jęknęła, łapiąc się za twarz.- Potrzebuję chusteczek i lusterka!- szepnęła chcąc wstawać.
– Siedź, ja przyniosę. Powiedz mi tylko gdzie są.- zaproponował Draco.
– W mojej szafce nocnej koło łóżka.- poinstruowała go. Nie czekając na nic więcej ruszył w stronę jej sypialni, gdzie natychmiast odnalazł rzeczoną szafkę. Niewiele myśląc otworzył drzwiczki. Lusterko rzuciło mu się w oczy niemal natychmiast, tylko gdzie są te cholerne chusteczki. Schylił się mocniej, żeby zajrzeć głębiej. Są! Z samego tyłu, na stosie jakichś zeszytów. Uśmiechnął się w duchu.. „Nawet tyle lat po szkole, trzyma przy łóżku zeszyty.. już zawsze będzie kujonicą” pomyślał. Jednak sięgając dłonią po zwilżane chusteczki do demakijażu, zupełnie niechcący trącił w zeszyty, stosik zachwiał się i kilka skoroszytów wypadło z szafki, lądując na podłodze. Jeden z nich w locie odwrócił się tak, że kiedy upadł, odkrył przed blondynem swoją treść. A raczej zawartość, taką jakiej nigdy by się nie spodziewał.. Każda karta z zeszytu była bowiem, nie zapisana, a zamalowana.. Na każdej stronie widniał skrupulatny obrazek jakiegoś stroju.. A to sukni, a to kostiumu, albo zupełnie nieformalnego stroju. Zaskoczony swoim odkryciem podniósł zeszyt i razem z chusteczkami i lusterkiem zabrał go ze sobą do pokoju, gdzie czekała na niego Hermiona.
– Kochanie?- zaczął widząc, że kobieta nie zauważyła jego wejścia.
– Yhym?- dała sygnał, że słucha.- Nie znalazłeś?- zapytała
– Znalazłem.- odparł podając jej lusterko i chusteczki.- Ale nie tylko to o co prosiłaś. Co to jest?- zapytał, pokazując jej zeszyt z projektami.
– Oddaj to- krzyknęła, jednak już w następnej chwili poprawiła się.- To, to nic takiego. Stare dzieje…- tłumaczyła zawstydzona, zarówno swoim zachowaniem, jak i jego odkryciem.
– Czemu mi nie powiedziałaś, że projektujesz?- zapytał siadając obok niej.- I najważniejsze, czemu robisz to do szuflady?- mruknął przerzucając kartki w notesie.
– Bo to nie jest nic ciekawego, ot taka stara pasja.- tłumaczyła.
– Pasja w której jesteś cholernie dobra.- powiedział z uznaniem, przyglądając się projektowi szykownej, czarnej sukni wieczorowej.- A sądząc po ilości tych zeszytów w twojej szufladzie, to musisz ją kochać, co?
– Kochałam.- odparła, odbierając mu zeszyt.- A nawet kiedyś wiązałam z tym swoje marzenia o przyszłości.- powiedziała.
– To co się stało potem, że z tego zrezygnowałaś?- zapytał, wpatrując się w nią ciekawie. Nie rozumiał dlaczego tak bardzo zawstydziło ją to, że odkrył te rysunki…
– Zaręczyłam się z Ronem.- odparła szczerze, a on zrozumiał wszystko.- Ron uważał, że projektowanie to dziecinada, a żona znanego polityka nie może zajmować się czymś tak nie poważnym jak to..
– Boże, co za skurwiel.- warknął Draco.- A jest coś, czego ten palant w tobie nie zmienił, albo ci nie zabrał?- zapytał nieźle wyprowadzony z równowagi- Kolor włosów? Ron wolał blondynki, więc musiałaś się farbować. Pasja i marzenia? Dziecinada, musiałaś zrezygnować!! I założę się jeszcze, że to przez niego poszłaś na medycynę, co?- jej odpowiedzią była cisza. Cisza jednak, bardziej wymowna niż milion słów..- On cię tyranizował!!!- warknął poirytowany.
– Draco… ale on miał chyba rację..- szepnęła
– Gówno miał, a nie rację, Hermiono! Spójrz tylko na te rysunki… masz ogromny talent, odrobina wiary i twoja linia odzieżowa zrobi furorę!!- mówił z entuzjazmem.- A jak jeszcze zrobisz coś dla mężczyzn, to znam jednego modela, który chętnie podpisze z tobą kontrakt!!! Tylko uwierz w siebie i swój talent!!!- zachęcał ją.
– Nie Draco!- powiedziała twardo.- Projektowanie to przeszłość. Jestem lekarzem i niech tak zostanie.- dodała odsyłając zeszyt z powrotem do szafki, tam gdzie jego miejsce.
– Ale…- zaczął ponownie.
– Powiedziałam nie! Temat skończony.- wtrąciła mu się w słowo.
Chcąc nie chcąc musiał skapitulować. Nie byłby jednak Draco Malfoyem, gdyby w jego głowie nie zrodził się chytry plan, który zamierzał wcielić w życie przy najbliższej nadarzającej się okazji…
Resztę wieczoru spędzili jednak, nie wspominając już ani o jej projektach, ani o Ronie.. Rozmawiali zwyczajnie, popijając czerwone słodkie wino z pięknych kryształowych kieliszków. Pod wpływem spędzanego wspólnie czasu, Hermionie na dobre wrócił humor, do tego stopnia, że myśl o Ronie nie sprawiała jej już bólu..
Zasnęli późno, po raz pierwszy w jej sypialni, mocno wtuleni w sibie, a światło prześwitującego przez ciężkie chmury księżyca opierało się na ich uśpionych twarzach…


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Malfoyka   Bieg Ku Przyszłości   12.01.2013 12:36
Malfoyka   Ranek przyszedł zbyt szybko. Kiedy o 5.30 zadzwoni...   12.01.2013 12:38
Malfoyka   Kolejne dni mijały spokojnie. Ron obrażony na cały...   12.01.2013 12:39
Malfoyka   Maui oczarowało ją od pierwszej chwili. Już kiedy ...   12.01.2013 12:40
Malfoyka   Niewielka restauracja Kai Melemele, czyli w języku...   12.01.2013 12:42
Malfoyka   Delikatne promienie słońca oparły się na jej twarz...   12.01.2013 12:43
Malfoyka   Minęło 18 z 21 dni jakie Hermiona spędzić miała na...   12.01.2013 12:44
Malfoyka   Wysiadając z żółtej taksówki, zwróciła swój wzrok ...   12.01.2013 12:45
Malfoyka   Z reguły nikt nie cieszy się z perspektywy końca u...   12.01.2013 12:46
Malfoyka   Lipiec w mgnieniu oka zamienił się w sierpień, lat...   12.01.2013 12:47
Malfoyka   Kolejne dni mijały leniwie. Ron biorąc sobie za pe...   12.01.2013 12:49
Malfoyka   Siedząc w wygodnym, obitym ciemną skórą fotelu, cz...   12.01.2013 12:50
Malfoyka   13 W życiu młodej pani doktor nastała sielanka. C...   12.01.2013 12:52
Malfoyka   14 Wielkie budowle centrum Londynu dawno zniknęły...   12.01.2013 12:53
Malfoyka   15 Nie zaprzestając pieszczot, powoli ruszyli w k...   12.01.2013 12:54
Malfoyka   16 „Czy życie może być jeszcze wspanialsze?...   12.01.2013 12:55
Malfoyka   17 Kilka dni dodatkowego urlopu, który Hermiona w...   12.01.2013 12:56
Malfoyka   18 Wychodząc na zimne, jesienne powietrze, czuła ...   12.01.2013 12:57
Malfoyka   19 olejne dni mijały spokojnie. Hermiona pogodził...   12.01.2013 12:58
Malfoyka   20 Zostali sami, wpatrując się w siebie w milczen...   12.01.2013 13:00
Malfoyka   21 Grudzień mijał im spokojnie, dzień za dniem pr...   12.01.2013 13:01
Malfoyka   22 Sama nie wie, w jaki sposób w tak wielkim wzbu...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   23 Wigilię spędzili wspólnie w typowo mugolski sp...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   24 W sylwestrowy poranek wszystko było gotowe do ...   12.01.2013 13:04
Malfoyka   25 Z uśmiechem na ustach ruszył w kierunku drzwi,...   12.01.2013 13:05
Malfoyka   26 Przespali cały Nowy Rok, mocno wtuleni w swoi...   12.01.2013 13:06
Malfoyka   27 Mocno objęci ruszyli w stronę centrum, pokonuj...   12.01.2013 13:07
Malfoyka   28 Budząc się kolejnego dnia, niemal równo ze świ...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   29 Stojąc przed szpitalem, raz jeszcze rzuciła ok...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   30 Stała na środku pokoju zabiegowego i wprost ni...   12.01.2013 13:09
Malfoyka   31 Siedząc w kuchni, doskonale słyszała dźwięk, j...   12.01.2013 13:10
Malfoyka   32 Nowy York w lutym, niewiele odróżniał się smęt...   12.01.2013 13:11
Malfoyka   33 Sama nie wie, w jaki sposób udało jej się dost...   12.01.2013 13:12
Malfoyka   34 W całym pomieszczeniu zapadła wypełniona emocj...   12.01.2013 13:13
Malfoyka   35 Nie pamięta kiedy wrócili do domu, ani nawet m...   12.01.2013 13:14
Malfoyka   EPILOG Mimo późnej już jesieni, słońce ciągle wis...   12.01.2013 13:14
dede   hmm.. Przeczytałam i mam troche mieszane uczucia. ...   13.01.2013 10:46
Hagrid   Wciągam się:)   16.01.2013 18:34
Kaśś   Niesamowity lukier, ale w dobrym tego słowa znacze...   01.06.2013 22:39
katbest   Yhm... podobało mi się. Inny pomysł, ale fajny. Br...   04.06.2013 16:34


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 29.04.2024 16:28