Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Bieg Ku Przyszłości, Draco i Hermiona dorośli

Malfoyka
post 12.01.2013 12:36
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




Lipcowe słońce przygrzewało przez uchylone okna dyżurki lekarskiej w szpitalu św. Munga, gdzie nad stosem badań i raportów, w nasadzonych na nosie okularach, nisko nachylona siedziała młoda pani doktor. Kobieta z westchnieniem przerzucała kolejne stosy kartek starając się zebrać wszystko w całość i skończyć pisanie raportu z dyżuru.
- Ejj ślicznotko, a czy ty przez przypadek nie skończyłaś już pracy?- zapytała starsza, przysadzista pielęgniarka wchodząc do dyżurki.
- Och to by Martho.- odciągnięta od swojej pracy dziewczyna nieprzytomnie zerknęła w kierunku drzwi.- Muszę to skończyć.- powiedziała wracając do swojego zajęcia. Pielęgniarka westchnęła ciężko, po czym podeszła do biurka zagradzając lekarce dostęp do papierów.
- Hermiono, nic nie musisz.- powiedziała z dobrodusznym uśmiechem, ukochanej cioci.- I tak robisz więcej niż trzeba, dawno powinnaś być już w domu.
- Trzeba jeszcze dodać pustym domu.- powiedziała z goryczą Hermiona.- Już chyba wolę zostać tutaj.
- Ojj no dzisiaj pan premier chyba będzie na ciebie czekał, w końcu to twój wielki dzień.- powiedziała z entuzjazmem- O której masz wizytę w tym mugolskim dziekanacie?
- Dziekanat!!!- krzyknęła, zrywając się z miejsca.- Na śmierć zapomniałam, Martho.- jęknęła, w pośpiechu ściągając swój biały kitel.
- Oj dziecko, dziecko..- westchnęła pielęgniarka.- Kiedy ty ostatnim razem tak naprawdę wypoczęłaś co?- zapytała z troską.
- Nie mam na to czasu, przecież wiesz. Praca, nauka, dom i jeszcze przygotowania do ślubu. A wszystko na mojej głowie bo Ron jest zbyt zajęty, żeby pamiętać o takich drobiazgach jak na przykład nasz ślub.- mówiła, miotając się i starając w pośpiechu zrobić makijaż.
- Zobaczysz, wszystko ułoży się kiedy będzie już po wszystkim, a wy będziecie małżeństwem.- pocieszyła ją kobieta.
- Mam nadzieję, bo jeśli nie to oznacza to, że dobrowolnie dam się zamknąć w złotej klatce.- mruknęła.
- Och dzieci, dzieci.- pielęgniarka pokręciła głową.- Tak mało jeszcze wiecie o życiu.. Musicie ze sobą porozmawiać. Tylko bez złości Hermiono, pamiętaj. Myślę, że najlepsza okazja pojawi się na waszym wyjeździe…- podpowiedziała, a Hermionie aż serce podskoczyło z radości. Już za niecałe dwa tygodnie wyjeżdżają na Hawaje. We dwoje, tylko Ron i ona. Cieszyła się na ten wyjazd jak dziecko. W końcu będzie mogła wyjechać i odpocząć od szkoły, od pracy, od posady kury domowej, od spraw ministerstwa, którymi tak bardzo przejmuje się Ron…
- Taaaak.- powiedziała rozmarzona.- To już za dziesięć dni.- po czym jakby wracając na ziemię dodała.- Ale na razie czeka na mnie dziekan. Trzymaj kciuki!- krzyknęła będąc już na korytarzu, Martha uśmiechnęła się pod nosem. Bardzo lubiła Hermionę, dziewczyna była jedyna w swoim rodzaju, ale życie jej nie rozpieszczało. Mimo, że była zdolna i niezwykle uparta, przez co w przeciągu ledwie kilku lat stała się najlepszym magomedykiem w kraju, miała wysoko ustawionego narzeczonego z którym planowała wielkie wesele, miała pieniądze i szacunek.. a jednak nie była do końca szczęśliwa. Starsza kobieta widziała to w jej oczach, mimo że dziewczyna nigdy nie wspominała o swoich kłopotach. W jej oczach tak często czaił się smutek, a młodzieńczy blask zgasł, teraz piękne czekoladowe oczy spoglądały na świat z nienaturalną wręcz dojrzałością… Marta pokręciła głową…
- Biegnąc ku przyszłości, zapomniałaś kim tak naprawdę jesteś..- szepnęła. Hermiona jednak już jej nie słyszała.
Pędziła właśnie wyludnionymi o tej porze ulicami Londynu w żółtej taksówce. To dziś dowie się czy obroniła mugolski dypolom medyczny i czy skończyła studia. Czekała na ten dzień, tak bardzo chciała ukończyć studia medyczne i w końcu poczuć się prawdziwym lekarzem. Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie swoich młodzieńczych marzeń o projektowaniu, taaak w Hogwarcie miała nadzieję, że właśnie to będzie robiła w życiu, jednak szybko okazało się, że młodociane marzenia zginęły przykryte dorosłością. Wybrała medycynę, ale nie byłaby Hermioną Granger, gdyby nie rzuciła się na głęboką wodę. Postanowiła, że poza studiami magicznymi rozpocznie też naukę na mugolskim uniwersytecie medycznym. Ron ucieszył się, kiedy powiedziała mu o swoich planach, nigdy bowiem nie popierał jej pomysłu o projektowaniu. Uważał, że to dziecinne i nie przyszłościowe, a przecież żona wysokiej rangi polityka musi być osobą poważną.. Dla niego porzuciła projektowanie, grube zeszyty z jej kreacjami leżały teraz gdzieś głęboko na dnie szafy, a ona postawiła na medycynę, którą lubiła to fakt, ale nigdy nie pokocha. A to wszystko dla niego.. Tak Ron, wszystko i wszystkich dopasowywał zawsze do siebie. Nawet ją i jej uczucie. Początki były cudowne, wspólne mieszkanie w centrum Londynu, długie spędzane razem na rozmowach wieczory, a po nich jeszcze dłuższe noce… Aż w końcu przyszedł awans, a jej ukochany coraz mnie czasu spędzał w domu. Coraz mniej ze sobą rozmawiali, aż w końcu zaczęła odnosić wrażenie, że stała się dla narzeczonego jedynie formą wystroju ich mieszkania.. Najgorsze było to, że na każdą próbę rozmowy Ron reagował tak gwałtownie, że zwykle kończyło się to kłótnią.. „Ehh nikt nie powiedział, że dorosłość będzie łatwa”- szepnęła w duchu, kiedy analizując swoje życie przyglądała się mijanym budynkom…
Taksówka zatrzymała się przed wielkim gmachem Uniersyty Of London Medical Academy. Zapłaciła należność za podróż i poprawiając sięgającą do kolan ciemnoszarą sukienkę ruszyła schodami w górę, znów biegła w kierunku przyszłości, jak na złość nie takiej o jakiej marzyła.
Stając przed dwuskrzydłowymi dębowymi drzwiami dziekana uniwersytetu pozwoliła sobie na zaczerpnięcie głębokiego oddechu. Już po chwili naciskała klamkę. Zaanonsowana wcześniej przez sekretarkę nie musiała już pukać, dziekan oraz promotor jej pracy już czekali.
- Witam.- Szepnęła cicho, nieśmiało przechodząc przez próg.
- Och, panna Granger. Czekaliśmy na panią.- powiedział jeden z mężczyzn z dobrodusznym uśmiechem
- Przepraszam za spóźnienie..- zaczęła
- Ależ skąd, jest pani jak zwykle na czas. Proszę usiąść.- gestem dłoni dziekan zaprosił ją do zajęcia miejsca na krześle ustawionym na przeciwko biurka. Hermiona skorzystała z zaproszenia.
- Taaaak.- zaczął promotor- Na początku, zacznijmy od tego, że jest nam strasznie przykro..- na te słowa kobiecie krew odpłynęła z twarzy, czyżby nie zdała?
- Że nasza uczelnia traci tak znakomitego ucznia.- dokończył z uśmiechem na twarzy dziekan, wchodząc w słowo jej promotora.
- Czyli zdałam?- siliła się na spokój.
- Ależ oczywiście, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Ocena celująca i wyróżnienie Akademii za osiągnięcia w nauce.
- Za takim dyplomem- ponownie zaczął promotor- może sęe pani ubiegać o posadę w najlepszych szpitalach tego i nie tylko tego kraju.- uśmiech zawitał na jej twarzy, a więc Hermiona Granger przynajmniej względem nauki pozostała tą samą dziewczyną co w Hogwarcie.
- Chyba, że ma pani inne aspiracje- zaczął dziekan.- Bo w takim wypadku nasza uczelnia jest w stanie z miejsca, a właściwie od października, ale to w sumie to samo, powierzyć stanowisko profesorskie. – trudno było nie wychwycić nutki nadziei w jego głosie, kiedy składał propozycję.
- Kuszące.- zaczęła, zastanawiając się jak ubrać w słowa swoją odmowę- Jednak obawiam się, że nie spełniłabym się na takim stanowisku. Moim powołaniem jest leczyć a nie uczyć.- powiedziała delikatnie, starając się, żeby jej głos zabrzmiał jakby głęboko żałowała, że musi odmówić.
- Cóż, kłamstwem byłoby, gdybyśmy powiedzieli, że się tego nie spodziewaliśmy.- powiedział promotor, uśmiechając się do niej.
- Cóż, w takim razie pozostaje mi jedno.- zaczął dziekan, wstając ze swojego miejsca. Promotor i Hermiona poszli za jego przykładem, już w następnej chwili profesorzy wręczyli jej obity w drogą skórę dypolom lekarski. Była teraz panią doktor, z prawdziwego zdarzenia..
- Panno Granger, pragnę serdecznie powitać panią w zacnym lekarskim gronie. Proszę iść teraz uczcić swój sukces, bo od jutra zaczyna pani ratować ludzkie życie.- powiedział promotor żegnając swoją najlepszą uczennicę.
Wyszła na słoneczną ulicę w dłoni dzierżąc swój klucz do przyszłości. Uśmiechnięta rozejrzała się wokoło. Jeśli Marta miała rację, to i Ron pamiętał o jej wielkim dniu. Postanowiła, że w drodze do domu zrobi małe zakupy. Szampan, truskawki i wiele innych afrodyzjaków, w końcu musi uczcić dyplom..
Nie zdziwiła się, że po wejściu do mieszkania nikogo tam nie zastała. Ron nie byłby sobą, żeby czekać cały dzień. Na pewno wróci wcześniej.. Uradowana zabrała się za przyrządzanie kolacji. Lekkiej a zarazem wykwintnej. Kiedy dochodziła ósma wieczorem, na stole czekały już talerze z piersią z serem brie, purre marchewkowym i ruccolą z sosem vinegret. Schłodzony szampan czekał na otwarcie, a dyplom leżał na widocznym miejscu. Sama Hermiona przebrana w niezwykle sexowną małą czarną co chwila zerkała w stronę drzwi, za którymi zaraz spodziewała się zobaczyć narzeczonego.
Czas jednak minął, z ósmej zrobiła się dziewiąta, z dziewiątej w pół do dziesiątej.. Nagle do okna zastukała sowa. Dziewczyna zrezygnowana poszła otworzyć ptakowi, a ten podając jej kopertę natychmiast odleciał. Dziewczyna rozerwała kopertę i przeczyła kilka słów naskrobanych ręką Rona..

„Hermiono!
Nie czekaj na mnie dzisiaj! Mamy problem w ministerstwie. Beze mnie sobie nie poradzą. Pewnie wrócę nad ranem, więc spotkamy się dopiero jak wrócisz z dyżuru.
Ron”

Łzy zaczęły spływać z jej policzków rozmazując misterny makijaż. Zapomniał. Znowu postawił pracę ponad nią.. Rozszlochała się na dobre. Chwytając butelkę czerwonego wina, pociągnęła spory łyk, nie kłopocząc się nawet nalewaniem trunku do kieliszka. Skrzywiła się, wino było wytrawne, bo takie lubił Ron…
- Gratuluję Hermiono.- szepnęła cicho, odstawiając butelkę na stole, gdzie właśnie zniszczyła się jej uroczysta kolacja, z resztą nie pierwszy już raz… Ruszyła w kierunku sypialni, gdzie jeszcze długie godziny, poduszki tłumiły płacz żalu…


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Malfoyka
post 12.01.2013 13:05
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




25

Z uśmiechem na ustach ruszył w kierunku drzwi, za którymi czekał zapewne Diabeł i jego nowa przyjaciółka. Uprzejme zainteresowanie znów dało o sobie znać, kiedy pomyślał o tajemniczej dziewczynie, która bez reszty zawładnęła sercem jego starego przyjaciela, o czym najlepiej świadczył fakt, że byli ze sobą już przeszło trzy tygodnie, co jak na Diabła, jest stażem niemal ekstremalnym… „No to zaraz się kotku przekonamy, co w sobie masz!” zaśmiał się w duchu, podchodząc do drzwi. Już prawie dotknął klamkę, kiedy dzwonek zabrzmiał kolejny już raz…
– Draco! Masz zamiar otworzyć te drzwi?- dobiegł go z góry głos Hermiony.
– No właśnie to robię!- odkrzyknął w próżnię, otwierając drzwi.- Witajcie!!!- uśmiechnął się do przyjaciela i jego dziewczyny, a przepuszczając ich w drzwiach dokładnie zlustrował zakochanych. Diabeł wyglądał na człowieka kwitnącego, który byłby w stanie żyć samą miłością. Tak długo, jak go znał, w takim stanie widział go po raz pierwszy…- Gdzie to zapisać…- westchnął ściskając przyjaciela.
– Co masz na myśli?- zapytał Zabini, odwzajemniając uścisk.
– Ty się zakochałeś..- szepnął mu do ucha, mijając go, żeby przywitać się ze stojącą nieopodal kobietą.- Cześć, jestem…
– Draco Malfoy.- zaśmiała się uroczo.- Sporo o tobie słyszałam.
– Pewnie same głupoty!- westchnął rozbawiony, zerkając na przyjaciela z ukosa.
– Nie do końca…- dziewczyna broniła ukochanego.- Ja w każdym razie jestem Mandy.- uśmiechnęła się, ukazując rząd bieluśkich zębów i ściskając jego dłoń.
Była urocza i mówiąc szczerze, Draco był porządnie zdziwiony, ponieważ ani trochę nie była w guście jego przyjaciela. Z tego, co wiedział Blaise gustował raczej w wysokich blondynkach, koniecznie z nieskazitelnie prostymi, długimi włosami, nogami do samej ziemi i biustem powyżej podwójnego „C”. A tymczasem stała przed nim średniego wzrostu brunetka, której rudawe, wpadające w brąz włosy były ścięte tak krótko, że nie dotykały nawet ramion, dziewczyna ułożyła je w typowy misz-masz, co nadawało jej uroku chochlika. Była szczupła i zgrabna, ale nie posiadała figury typowej modelki. Jej piersi również były sporo mniejsze od upodobań Diabła, a do tego jej naturalność…. Oliwkowa cera lśniła naturalnym blaskiem, na twarzy nie zauważył śladu pudru, jedynie wesołe, orzechowe oczy podkreśliła delikatnie czarną kredką… Tego się nie spodziewał, ale faktycznie… w tej dziewczynie było coś takiego, co sprawiało, że człowiek lubił ją już od pierwszej chwili.
– Draco, czy to nasi goście?- tym razem głos Hermiony dało się słyszeć niec bliżej. Pewnie schodziła już ze schodów…
– Jest bardzo wściekła?- zapytał Diabeł, niespokojnie zerkając na przyjaciela.
– Na twoim miejscu stary, już zacząłbym się bać.- powiedział jak najbardziej poważnie Draco, zerkając na wejście do holu, gdzie właśnie pojawiła się, ubrana w „małą czarną” Hermiona.
– Hermiona!!!- zawołał entuzjastycznie Diabeł, uśmiechając się do kobiety.- Jak miło cię widzieć…
– Z tobą pogadam sobie zaraz!!!- warknęła mijając o obojętnie, na co Diabeł głośno przełknął ślinę. Hermiona natomiast właśnie witała się z Mandy.
– Ach, więc to ty jesteś tą tajemniczą dziewczyną..- zaśmiała się.- Jestem Hermiona Granger…
– Wiem, wiem…- zaśmiała się dziewczyna Blaise’a.- Widziałam twoje projekty i powiem ci, że masz już klientkę..- zaśmiała się, zupełnie ignorując grymas jaki pojawił się na twarzy jej ukochanego na wzmiankę o projektach.- Mandy Moore, tak przy okazji..- uśmiechnęła się ponownie.
– Aaaa, więc widziałaś moje projekty..- westchnęła Hermiona, nie spoglądała przy tym jednak na Mandy, a prosto w oczy Zabiniego, który nagle jakby zmalał…- Pozwolisz, że przywitam się z Zabinim..
– Bo ja, ten…- jąkał, kiedy ruszyła w jego kierunku.
– Taaaak?- przeciągnęła samogłoskę, dla lepszego efektu.
– Ślicznie wyglądasz!- zawołał wesoło, starając się zmienić temat.
– A dziękuję, sama zaprojektowałam..- odpowiedziała będąc coraz bliżej, podczas kiedy na twarzy bruneta malował się coraz większy popłoch. Wyglądał teraz jak człowiek, który poważnie zastanawia się nad ucieczką…
– Hermiona, pamiętaj co mi ob…- jęknął Draco, obawiając się powtórki z rozrywki. Nie dokończył jednak wypowiedzi, zszokowany obrotem sytuacji. Hermiona bowiem, zamiast zrobić Diabłowi piekielną awanturę, jak gdyby nigdy nic, po prostu rzuciła mu się na szyję z szerokim uśmiechem…
– Dziękuję!!!- pisnęła, wisząc na jego szyi.
– Do usług!- zaśmiał się, ewidentnie już rozluźniony.
– ŻE JAK?- zawołał zszokowany Draco, obserwując tą niecodzienną scenę.- JA TRAFIŁEM DO SZPITALA, A JEMU DZIĘKUJESZ?!- wydarł się oburzony.- Gdzie jest do cholery sprawiedliwość na tym świecie…- westchnął, ruszając do salonu.
Hermiona i Blaise parsknęli zgodnym śmiechem, obserwując zachowanie blondyna.
– Znaczy się… nie gniewasz się na mnie?- zapytał, kiedy obejmując Mandy, ruszyli za Hermioną do salonu, gdzie czekał już na nich Malfoy.
– JUŻ nie..- sprostowała.- Ale ciesz się, że nie było cię w pobliżu, kiedy sprawa wyszła na jaw.- zaśmiała się, podchodząc do Draco, aby udobruchać go buziakiem w policzek.
– Wielkie miałeś piekło?- zaśmiał się Diabeł, siadając na jednej z kanap.
– Nieeee, no skąd…- zironizował, spoglądając na Hermionę ze złośliwym błyskiem w oku.- Tylko o mało nie zginąłem…
– Ej!- szturchnęła go w ramię.- To było tylko draśnięcie!!!- broniła się z uśmiechem, spoglądając jak Draco podaje gościom drinki, po czym siada obok niej.
– Aha..-westchnął Zabini, jednak po chwili, jakby dotarł do niego sens wypowiedzi Smoka.- ZARAZ!!! Rzuciła w ciebie jakimś urokiem?- zapytał zszokowany, łącząc ich wypowiedzi w całość.
– Nie. Szklanką z Whiskey.- sprostował blondyn, na co Diabeł wybuchnął niepohamowanym śmiechem, próbując sobie wyobrazić tą scenę.- I chwalić Merlina, że miała jeszcze tą szklankę, bo inaczej dostałbym jakimś nożem, bo reszta szkła walała się już w szczątkach po podłodze…- wyjaśnił spokojnie, tak jakby właśnie opowiadał im o pogodzie.
– Że jak?- zaśmiał się Zabini, przenosząc swój wzrok z Malfoya na Hermionę i z powrotem, starając się zrozumieć coś z tej wypowiedzi. Czyżby Granger aż tak bardzo się wkurzyła..- A możecie jakoś jaśniej?- zapytał, uświadamiając sobie, że jego wyobraźnia jest zbyt mała, żeby mogła sama poradzić sobie z tym zagadnieniem…
– Powiedzmy, że na chwilę znowu przypominała tą zarozumiałą zołzę Granger!- zaśmiał się blondyn, obdarzając swoją ukochaną czułym spojrzeniem.
– A on był, jak ten arystokratyczny debil, Malfoy.- uzupełniła Hermiona.
– Aha, czyli hogwardzka awantura bez Hogwartu, co?- szepnął konspiracyjnie Diabeł, pomału zaczynał rozumieć co mogło się wtedy wydarzyć. Okazało się, że nie było to nawet takie trudne, kiedy przypomniał sobie, jak ta dwójka „uwielbiała” się w szkole…
– I bez profesorów, którzy mogliby zapobiec tragedii.- zaśmiał się Draco.- Ale Mandy zdaje się niewiele rozumie…- dodał widząc zagubioną minę, milczącej do tej pory dziewczyny.
– Cóż, nie przeczę.- odpowiedziała.- Wiem co to jest Hogwart, ale nie rozumiem czemu…- zaczęła.
– Aaaa, kochanie! Bo ja ci nie mówiłem, że zanim te gołąbeczki tak strasznie się pokochały, to w szkole darli ze sobą koty na całego!- zaśmiał się Zabini.
– Darli koty, to mało powiedziane.- uzupełniła Hermiona.- Myśmy się śmiertelnie nienawidzili i wzajemnie zwalczali!!!
– Jak widać coś mało skutecznie wam to szło…- zaśmiała się dziewczyna.
– No raczej, ale za to jaki był ubaw!- Draco mrugnął do niej łobuzersko.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Potem rozmowa potoczyła się już gładko. Draco i Hermiona w końcu opowiedzieli swoim gościom, co stało się tego pamiętnego dnia. Na co Diabeł i Mandy reagowali głośnym śmiechem, bądź wielkim zdziwieniem. A kiedy parka w swojej opowieści doszła do momentu, w którym Malfoy trafił do szpitala, Diabeł głośno zaczął wychwalać Merlina, za to, że nie był wtedy w pobliżu, bo on już wie, do czego Hermiona jest zdolna. Chwilę potem zaś, nie krył swojego oburzenia słysząc, że Draco uniknął jednak szwów. W jego mniemaniu, powinien poczuć co to znaczy, żeby lepiej móc sobie wyobrazić sytuację, w jakiej kilka miesięcy wcześniej znalazł się on…
Wieczór mijał im sympatycznie. Dużo się śmiali, opowiadając Mandy o swoich szkolnych przygodach, awanturach i złośliwościach, które zwykle dla jednej ze stron kończyły się szlabanem. Niesamowicie dobrze czuli się w obecności tej dziewczyny, która jak się okazało, szybko podbiła ich serca i to w takim stopniu, że przestali się dziwić zmianie Diabła. Ta niewielka kobietka miała wielkiego ducha w sobie i była po prostu niesamowita. Mężczyzn cieszył też fakt, że szybko znalazły wspólny język z Hermioną. Mandy bowiem, również była mugolaczką. Ukończyła Amerykańską Akademię Magiczną im. Merlina, z bardzo dobrymi wynikami, jednak w żadnym z magicznych zawodów nie znalazła swojego powołania. A jako, że zawsze miała duszę artystki, postanowiła porwać się na karierę muzyczną. Udało jej się mimo,że repertuar jaki grała nie specjalnie trafiał w jej gust, sama była bardziej rockowa, a jej muzyka była typowym popem, dla nastolatek. Dzięki temu jednak, stała się rozpoznawalna, a przecież muzyka, zawsze będzie muzyką, ważne jest to, że kocha się to, co się robi. Tuż przed wydaniem pierwszej płyty, dostała propozycję zagrania w filmie, a ponieważ scenariusz wydał jej się ciekawy, bez większego zastanowienia podpisała kontrakt. I tak też poznała Zabieniego, który z miejsca ją oczarował i to nie tylko swoim wyglądem, ale również charakterem. Sama mimo, że jej wygląd zupełnie temu przeczył, nigdy nie była grzeczną dziewczynką, więc zawsze ciągnęło ją w stronę tych „niegrzecznych” chłopców, a Diabeł z całą pewnością zaliczał się do tej kategorii. Obydwoje mieli za sobą dość burzliwą przeszłość, a Hermiona i Draco, jeszcze zanim minęła północ stwierdzili, że ta dwójka pasuje do siebie idealnie…
O północy całą czwórką wyszli na taras, skąd mogli podziwiać niesamowite iluminacje, zarówno znad nadbrzeża, Central Parku, jak i z Madison Square Grarden. Właściwie całe niebo nad „Wielkim Jabłkiem” było w zasięgu ich wzroku. Popijając wybornego szampana złożyli sobie szczere życzenia. Wszyscy jednogłośnie życzyli Hermionie wielkiego sukcesu w roli projektantki. Draconowi życzono sukcesów w pracy, aby bank dalej rozwijał się tak, jak się rozwija. A im razem, dużo szczęścia w nowej- wspólnej drodze, no i oczywiście całego stadka Malfoyątek w najbliższej przyszłości. Oni zaś Mandy i Blaise’owi życzyli dalszego rozwoju uczucia i wielkiego powodzenia dla ich filmu. Wspólnie życzyli sobie, żeby ich niezwykła przyjaźń dalej kwitła i żeby ten nowy rok, był o 10 razy lepszy od starego, ale o 100 razy gorszy od następnego. A kiedy na niebie pomału zaczęły niknąć kolorowe łuny fajerwerków, a w butelce zabrakło szampana, wrócili do domu, gdzie przy głośnej muzyce przetańczyli całą noc, opróżniając kolejne butelki piwa i win. Z szerokimi uśmiechami na ustach, pożegnali się dopiero, kiedy o szóstej nad ranem cała czwórka opadła z sił, a zmęczenie dało o sobie znać. I choć Draco i Hermiona nalegali, żeby ich goście zostali u nich, to ci uparli się, żeby wrócić do nowego mieszkania Blaise’a i porządnie się wyspać…
– Padam z nóg…- westchnął Draco, zamykając drzwi za Blaisem i Mandy, zaś umęczonym wzrokiem spoglądając na opierającą się o ścianę nieopodal, równie zmęczoną Hermionę.
– Ja też, ale było warto.- uśmiechnęła się.- To był chyba mój najlepszy Sylwester w życiu.- westchnęła, przeciągając się leniwie.
– Taaaaa..- zgodził się ziewając szeroko i podchodząc do niej, żeby skraść jej całusa.- Idziemy spać?
– Bezwzględnie..- potwierdziła.- Jestem tak zmęczona, że nie wiem nawet, czy uda mi się wejść po schodach.- poskarżyła się rozbawiona.
– Mógłbym cię wnieść, jeśli nie boisz się, że po drodze zasnę i obydwoje spadniemy, nabijając sobie guzy..- zaśmiał się, przytulając ją czule.
– To może jednak pójdę sama.- odpowiedziała ciągnąc go za rękę w stronę schodów.
W sypialni wspólnie wskoczyli pod szybki prysznic, żeby zmyć z siebie trudy minionej nocy. Ciepła woda jednak ich nie rozbudziła, a jedynie wzmogła zmęczenie. Ziewając szeroko, niemal na ślepo wskoczyli do łóżka, tonąc w miękkiej pościeli. Hermiona wygodnie ułożyła się na piersi swojego mężczyzny, gotowa z miejsca zapaść w głęboki sen, ukołysana spokojnym, miarowym oddechem Dracona…
– Śpisz?- szepnął gładząc ją po włosach.
– Jeszcze nie…- mruknęła.
– Powiedz mi, co myślisz o tej Mandy?- zagadnął. Był ciekaw, czy i na niej ta kobieta zrobiła tak wielkie wrażenie, jak na nim.
– Jest cudowna!- odpowiedziała pełna entuzjazmu.- Od razu ją polubiłam. Ma w sobie tyle pozytywnej energii i szaleństwa, a przy tym wszystkim jest taka ciepła… Mam nadzieję, że Diabeł potraktuje ją poważnie, bo uważam, że do siebie pasują. A poza tym…cóż, chciałabym jakoś bliżej ją jeszcze poznać…
– A mnie się wydaje, że on już ją traktuje poważnie.- odpowiedział.- W życiu jeszcze, nie widziałem go w takim stanie. Coś mi się wydaje, że Kupidyn i na naszego playboya znalazł w końcu sposób.- zaśmiał się.- Zobaczysz, że to się tym razem, tak szybko nie skończy.- zapewnił. Wiedział, że ma rację. W końcu znał Zabiniego od dziecka i nie było w jego przyjacielu rzeczy, która mogłaby go zaskoczyć. Wiedział, że to co łączy go z Mandy, to coś poważnego… Kto wie, może tak samo wielkiego, jak jego uczucie z Hermioną.
– Ty mi tu sugerujesz, że mogą być z tego jakieś dzieci?- zaśmiała się uroczo, spoglądając w jego twarz.
– Kto wie..- westchnął.- Kto wie… W każdym razie, ja nie miałbym nic przeciwko, bo i na mnie ta dziewczyna zrobiła niesamowite wrażenie. Pasowałaby do naszej paczki…- przyznał
– No, to pozostaje nam liczyć, że i Diabeł ma podobne do nas odczucia.- westchnęła, z powrotem układając głowę na piersi Dracona.
– Ma, zapewniam cię, że ma.- szepnął.- A teraz chodźmy już spać…- dodał mocniej tuląc ją do siebie.
Już po chwili obydwoje spali kamiennym snem, regenerując utraconą w nocy energię. A było co regenerować, bo mimo, że Hermiona o tym jeszcze nie wiedziała, Draco miał dla niej jeszcze jedną niespodziankę w zanadrzu…


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Malfoyka   Bieg Ku Przyszłości   12.01.2013 12:36
Malfoyka   Ranek przyszedł zbyt szybko. Kiedy o 5.30 zadzwoni...   12.01.2013 12:38
Malfoyka   Kolejne dni mijały spokojnie. Ron obrażony na cały...   12.01.2013 12:39
Malfoyka   Maui oczarowało ją od pierwszej chwili. Już kiedy ...   12.01.2013 12:40
Malfoyka   Niewielka restauracja Kai Melemele, czyli w języku...   12.01.2013 12:42
Malfoyka   Delikatne promienie słońca oparły się na jej twarz...   12.01.2013 12:43
Malfoyka   Minęło 18 z 21 dni jakie Hermiona spędzić miała na...   12.01.2013 12:44
Malfoyka   Wysiadając z żółtej taksówki, zwróciła swój wzrok ...   12.01.2013 12:45
Malfoyka   Z reguły nikt nie cieszy się z perspektywy końca u...   12.01.2013 12:46
Malfoyka   Lipiec w mgnieniu oka zamienił się w sierpień, lat...   12.01.2013 12:47
Malfoyka   Kolejne dni mijały leniwie. Ron biorąc sobie za pe...   12.01.2013 12:49
Malfoyka   Siedząc w wygodnym, obitym ciemną skórą fotelu, cz...   12.01.2013 12:50
Malfoyka   13 W życiu młodej pani doktor nastała sielanka. C...   12.01.2013 12:52
Malfoyka   14 Wielkie budowle centrum Londynu dawno zniknęły...   12.01.2013 12:53
Malfoyka   15 Nie zaprzestając pieszczot, powoli ruszyli w k...   12.01.2013 12:54
Malfoyka   16 „Czy życie może być jeszcze wspanialsze?...   12.01.2013 12:55
Malfoyka   17 Kilka dni dodatkowego urlopu, który Hermiona w...   12.01.2013 12:56
Malfoyka   18 Wychodząc na zimne, jesienne powietrze, czuła ...   12.01.2013 12:57
Malfoyka   19 olejne dni mijały spokojnie. Hermiona pogodził...   12.01.2013 12:58
Malfoyka   20 Zostali sami, wpatrując się w siebie w milczen...   12.01.2013 13:00
Malfoyka   21 Grudzień mijał im spokojnie, dzień za dniem pr...   12.01.2013 13:01
Malfoyka   22 Sama nie wie, w jaki sposób w tak wielkim wzbu...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   23 Wigilię spędzili wspólnie w typowo mugolski sp...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   24 W sylwestrowy poranek wszystko było gotowe do ...   12.01.2013 13:04
Malfoyka   25 Z uśmiechem na ustach ruszył w kierunku drzwi,...   12.01.2013 13:05
Malfoyka   26 Przespali cały Nowy Rok, mocno wtuleni w swoi...   12.01.2013 13:06
Malfoyka   27 Mocno objęci ruszyli w stronę centrum, pokonuj...   12.01.2013 13:07
Malfoyka   28 Budząc się kolejnego dnia, niemal równo ze świ...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   29 Stojąc przed szpitalem, raz jeszcze rzuciła ok...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   30 Stała na środku pokoju zabiegowego i wprost ni...   12.01.2013 13:09
Malfoyka   31 Siedząc w kuchni, doskonale słyszała dźwięk, j...   12.01.2013 13:10
Malfoyka   32 Nowy York w lutym, niewiele odróżniał się smęt...   12.01.2013 13:11
Malfoyka   33 Sama nie wie, w jaki sposób udało jej się dost...   12.01.2013 13:12
Malfoyka   34 W całym pomieszczeniu zapadła wypełniona emocj...   12.01.2013 13:13
Malfoyka   35 Nie pamięta kiedy wrócili do domu, ani nawet m...   12.01.2013 13:14
Malfoyka   EPILOG Mimo późnej już jesieni, słońce ciągle wis...   12.01.2013 13:14
dede   hmm.. Przeczytałam i mam troche mieszane uczucia. ...   13.01.2013 10:46
Hagrid   Wciągam się:)   16.01.2013 18:34
Kaśś   Niesamowity lukier, ale w dobrym tego słowa znacze...   01.06.2013 22:39
katbest   Yhm... podobało mi się. Inny pomysł, ale fajny. Br...   04.06.2013 16:34


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 29.04.2024 14:17