Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Bieg Ku Przyszłości, Draco i Hermiona dorośli

Malfoyka
post 12.01.2013 12:36
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




Lipcowe słońce przygrzewało przez uchylone okna dyżurki lekarskiej w szpitalu św. Munga, gdzie nad stosem badań i raportów, w nasadzonych na nosie okularach, nisko nachylona siedziała młoda pani doktor. Kobieta z westchnieniem przerzucała kolejne stosy kartek starając się zebrać wszystko w całość i skończyć pisanie raportu z dyżuru.
- Ejj ślicznotko, a czy ty przez przypadek nie skończyłaś już pracy?- zapytała starsza, przysadzista pielęgniarka wchodząc do dyżurki.
- Och to by Martho.- odciągnięta od swojej pracy dziewczyna nieprzytomnie zerknęła w kierunku drzwi.- Muszę to skończyć.- powiedziała wracając do swojego zajęcia. Pielęgniarka westchnęła ciężko, po czym podeszła do biurka zagradzając lekarce dostęp do papierów.
- Hermiono, nic nie musisz.- powiedziała z dobrodusznym uśmiechem, ukochanej cioci.- I tak robisz więcej niż trzeba, dawno powinnaś być już w domu.
- Trzeba jeszcze dodać pustym domu.- powiedziała z goryczą Hermiona.- Już chyba wolę zostać tutaj.
- Ojj no dzisiaj pan premier chyba będzie na ciebie czekał, w końcu to twój wielki dzień.- powiedziała z entuzjazmem- O której masz wizytę w tym mugolskim dziekanacie?
- Dziekanat!!!- krzyknęła, zrywając się z miejsca.- Na śmierć zapomniałam, Martho.- jęknęła, w pośpiechu ściągając swój biały kitel.
- Oj dziecko, dziecko..- westchnęła pielęgniarka.- Kiedy ty ostatnim razem tak naprawdę wypoczęłaś co?- zapytała z troską.
- Nie mam na to czasu, przecież wiesz. Praca, nauka, dom i jeszcze przygotowania do ślubu. A wszystko na mojej głowie bo Ron jest zbyt zajęty, żeby pamiętać o takich drobiazgach jak na przykład nasz ślub.- mówiła, miotając się i starając w pośpiechu zrobić makijaż.
- Zobaczysz, wszystko ułoży się kiedy będzie już po wszystkim, a wy będziecie małżeństwem.- pocieszyła ją kobieta.
- Mam nadzieję, bo jeśli nie to oznacza to, że dobrowolnie dam się zamknąć w złotej klatce.- mruknęła.
- Och dzieci, dzieci.- pielęgniarka pokręciła głową.- Tak mało jeszcze wiecie o życiu.. Musicie ze sobą porozmawiać. Tylko bez złości Hermiono, pamiętaj. Myślę, że najlepsza okazja pojawi się na waszym wyjeździe…- podpowiedziała, a Hermionie aż serce podskoczyło z radości. Już za niecałe dwa tygodnie wyjeżdżają na Hawaje. We dwoje, tylko Ron i ona. Cieszyła się na ten wyjazd jak dziecko. W końcu będzie mogła wyjechać i odpocząć od szkoły, od pracy, od posady kury domowej, od spraw ministerstwa, którymi tak bardzo przejmuje się Ron…
- Taaaak.- powiedziała rozmarzona.- To już za dziesięć dni.- po czym jakby wracając na ziemię dodała.- Ale na razie czeka na mnie dziekan. Trzymaj kciuki!- krzyknęła będąc już na korytarzu, Martha uśmiechnęła się pod nosem. Bardzo lubiła Hermionę, dziewczyna była jedyna w swoim rodzaju, ale życie jej nie rozpieszczało. Mimo, że była zdolna i niezwykle uparta, przez co w przeciągu ledwie kilku lat stała się najlepszym magomedykiem w kraju, miała wysoko ustawionego narzeczonego z którym planowała wielkie wesele, miała pieniądze i szacunek.. a jednak nie była do końca szczęśliwa. Starsza kobieta widziała to w jej oczach, mimo że dziewczyna nigdy nie wspominała o swoich kłopotach. W jej oczach tak często czaił się smutek, a młodzieńczy blask zgasł, teraz piękne czekoladowe oczy spoglądały na świat z nienaturalną wręcz dojrzałością… Marta pokręciła głową…
- Biegnąc ku przyszłości, zapomniałaś kim tak naprawdę jesteś..- szepnęła. Hermiona jednak już jej nie słyszała.
Pędziła właśnie wyludnionymi o tej porze ulicami Londynu w żółtej taksówce. To dziś dowie się czy obroniła mugolski dypolom medyczny i czy skończyła studia. Czekała na ten dzień, tak bardzo chciała ukończyć studia medyczne i w końcu poczuć się prawdziwym lekarzem. Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie swoich młodzieńczych marzeń o projektowaniu, taaak w Hogwarcie miała nadzieję, że właśnie to będzie robiła w życiu, jednak szybko okazało się, że młodociane marzenia zginęły przykryte dorosłością. Wybrała medycynę, ale nie byłaby Hermioną Granger, gdyby nie rzuciła się na głęboką wodę. Postanowiła, że poza studiami magicznymi rozpocznie też naukę na mugolskim uniwersytecie medycznym. Ron ucieszył się, kiedy powiedziała mu o swoich planach, nigdy bowiem nie popierał jej pomysłu o projektowaniu. Uważał, że to dziecinne i nie przyszłościowe, a przecież żona wysokiej rangi polityka musi być osobą poważną.. Dla niego porzuciła projektowanie, grube zeszyty z jej kreacjami leżały teraz gdzieś głęboko na dnie szafy, a ona postawiła na medycynę, którą lubiła to fakt, ale nigdy nie pokocha. A to wszystko dla niego.. Tak Ron, wszystko i wszystkich dopasowywał zawsze do siebie. Nawet ją i jej uczucie. Początki były cudowne, wspólne mieszkanie w centrum Londynu, długie spędzane razem na rozmowach wieczory, a po nich jeszcze dłuższe noce… Aż w końcu przyszedł awans, a jej ukochany coraz mnie czasu spędzał w domu. Coraz mniej ze sobą rozmawiali, aż w końcu zaczęła odnosić wrażenie, że stała się dla narzeczonego jedynie formą wystroju ich mieszkania.. Najgorsze było to, że na każdą próbę rozmowy Ron reagował tak gwałtownie, że zwykle kończyło się to kłótnią.. „Ehh nikt nie powiedział, że dorosłość będzie łatwa”- szepnęła w duchu, kiedy analizując swoje życie przyglądała się mijanym budynkom…
Taksówka zatrzymała się przed wielkim gmachem Uniersyty Of London Medical Academy. Zapłaciła należność za podróż i poprawiając sięgającą do kolan ciemnoszarą sukienkę ruszyła schodami w górę, znów biegła w kierunku przyszłości, jak na złość nie takiej o jakiej marzyła.
Stając przed dwuskrzydłowymi dębowymi drzwiami dziekana uniwersytetu pozwoliła sobie na zaczerpnięcie głębokiego oddechu. Już po chwili naciskała klamkę. Zaanonsowana wcześniej przez sekretarkę nie musiała już pukać, dziekan oraz promotor jej pracy już czekali.
- Witam.- Szepnęła cicho, nieśmiało przechodząc przez próg.
- Och, panna Granger. Czekaliśmy na panią.- powiedział jeden z mężczyzn z dobrodusznym uśmiechem
- Przepraszam za spóźnienie..- zaczęła
- Ależ skąd, jest pani jak zwykle na czas. Proszę usiąść.- gestem dłoni dziekan zaprosił ją do zajęcia miejsca na krześle ustawionym na przeciwko biurka. Hermiona skorzystała z zaproszenia.
- Taaaak.- zaczął promotor- Na początku, zacznijmy od tego, że jest nam strasznie przykro..- na te słowa kobiecie krew odpłynęła z twarzy, czyżby nie zdała?
- Że nasza uczelnia traci tak znakomitego ucznia.- dokończył z uśmiechem na twarzy dziekan, wchodząc w słowo jej promotora.
- Czyli zdałam?- siliła się na spokój.
- Ależ oczywiście, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Ocena celująca i wyróżnienie Akademii za osiągnięcia w nauce.
- Za takim dyplomem- ponownie zaczął promotor- może sęe pani ubiegać o posadę w najlepszych szpitalach tego i nie tylko tego kraju.- uśmiech zawitał na jej twarzy, a więc Hermiona Granger przynajmniej względem nauki pozostała tą samą dziewczyną co w Hogwarcie.
- Chyba, że ma pani inne aspiracje- zaczął dziekan.- Bo w takim wypadku nasza uczelnia jest w stanie z miejsca, a właściwie od października, ale to w sumie to samo, powierzyć stanowisko profesorskie. – trudno było nie wychwycić nutki nadziei w jego głosie, kiedy składał propozycję.
- Kuszące.- zaczęła, zastanawiając się jak ubrać w słowa swoją odmowę- Jednak obawiam się, że nie spełniłabym się na takim stanowisku. Moim powołaniem jest leczyć a nie uczyć.- powiedziała delikatnie, starając się, żeby jej głos zabrzmiał jakby głęboko żałowała, że musi odmówić.
- Cóż, kłamstwem byłoby, gdybyśmy powiedzieli, że się tego nie spodziewaliśmy.- powiedział promotor, uśmiechając się do niej.
- Cóż, w takim razie pozostaje mi jedno.- zaczął dziekan, wstając ze swojego miejsca. Promotor i Hermiona poszli za jego przykładem, już w następnej chwili profesorzy wręczyli jej obity w drogą skórę dypolom lekarski. Była teraz panią doktor, z prawdziwego zdarzenia..
- Panno Granger, pragnę serdecznie powitać panią w zacnym lekarskim gronie. Proszę iść teraz uczcić swój sukces, bo od jutra zaczyna pani ratować ludzkie życie.- powiedział promotor żegnając swoją najlepszą uczennicę.
Wyszła na słoneczną ulicę w dłoni dzierżąc swój klucz do przyszłości. Uśmiechnięta rozejrzała się wokoło. Jeśli Marta miała rację, to i Ron pamiętał o jej wielkim dniu. Postanowiła, że w drodze do domu zrobi małe zakupy. Szampan, truskawki i wiele innych afrodyzjaków, w końcu musi uczcić dyplom..
Nie zdziwiła się, że po wejściu do mieszkania nikogo tam nie zastała. Ron nie byłby sobą, żeby czekać cały dzień. Na pewno wróci wcześniej.. Uradowana zabrała się za przyrządzanie kolacji. Lekkiej a zarazem wykwintnej. Kiedy dochodziła ósma wieczorem, na stole czekały już talerze z piersią z serem brie, purre marchewkowym i ruccolą z sosem vinegret. Schłodzony szampan czekał na otwarcie, a dyplom leżał na widocznym miejscu. Sama Hermiona przebrana w niezwykle sexowną małą czarną co chwila zerkała w stronę drzwi, za którymi zaraz spodziewała się zobaczyć narzeczonego.
Czas jednak minął, z ósmej zrobiła się dziewiąta, z dziewiątej w pół do dziesiątej.. Nagle do okna zastukała sowa. Dziewczyna zrezygnowana poszła otworzyć ptakowi, a ten podając jej kopertę natychmiast odleciał. Dziewczyna rozerwała kopertę i przeczyła kilka słów naskrobanych ręką Rona..

„Hermiono!
Nie czekaj na mnie dzisiaj! Mamy problem w ministerstwie. Beze mnie sobie nie poradzą. Pewnie wrócę nad ranem, więc spotkamy się dopiero jak wrócisz z dyżuru.
Ron”

Łzy zaczęły spływać z jej policzków rozmazując misterny makijaż. Zapomniał. Znowu postawił pracę ponad nią.. Rozszlochała się na dobre. Chwytając butelkę czerwonego wina, pociągnęła spory łyk, nie kłopocząc się nawet nalewaniem trunku do kieliszka. Skrzywiła się, wino było wytrawne, bo takie lubił Ron…
- Gratuluję Hermiono.- szepnęła cicho, odstawiając butelkę na stole, gdzie właśnie zniszczyła się jej uroczysta kolacja, z resztą nie pierwszy już raz… Ruszyła w kierunku sypialni, gdzie jeszcze długie godziny, poduszki tłumiły płacz żalu…


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Malfoyka
post 12.01.2013 13:09
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




30

Stała na środku pokoju zabiegowego i wprost nie mogła uwierzyć w to, co widzi. A co widziała? Wszystkich pracowników swojego oddziału, zgromadzonych na stosunkowo niewielkiej przestrzeni i wpatrujących się w nią. Widziała wielki transparent „Powodzenia Doktor Sunshine”, oraz uginający się od nadmiaru słodkości stolik. Była w głębokim szoku. Przyjaciele zorganizowali dla niej pożegnalne przyjęcie…
– NIESPODZIANKA!!!- krzyknął zgodnych chór ludzkich głosów, a już po chwili, utonęła w uściskach ludzi, z którymi przeżyła swoje pierwsze lata dorosłości. Każdy chciał ją ucałować, wyściskać i osobiście życzyć jej szczęścia, na tej nowej drodze, którą w końcu odnalazła w plątaninie dorosłości. Była w szoku widząc, jak niektórzy z jej dotychczasowych współpracowników, ukradkiem ocierają łzy. Nigdy nie przypuszczałaby, że ci ludzie, aż tak mocno się do niej przywiązali.
– Ja…ja nie wiem, co powiedzieć.- szepnęła, kiedy u jej boku, pozostali już tylko przyjaciele.
– To nie dobrze, bo wypadałoby, żebyś strzeliła jakąś mówką.- zaśmiał się Igor, nieznacznie wypychając ją przez tłumek.- Przemowa!!!- krzyknął, kiedy stała już przodem do wszystkich. Tego się właśnie obawiała. Wszyscy zgromadzeni, za przykładem, jaki dał im Igor, zaczęli domagać się jej przemówienia.
Zdezorientowana, potoczyła wzrokiem po znajomych twarzach, po czym biorąc głęboki oddech, przemówiła:
– Po pierwsze, chciałam wam wszystkim serdecznie podziękować, za to, że tu jesteście. Nawet nie macie pojęcia, jak wiele znaczy dla mnie ten gest.- podziękowała, uśmiechając się subtelnie do swoich najbliższych.- Ale skoro tu jesteście, to znacie też powód naszego spotkania, a mianowicie moje odejście. Cieszę się niezmiernie, że wszyscy chcieliście się ze mną pożegnać. I choć nie przypuszczałam, że tak się stanie to, ta chwila, chwila kiedy wszystkim wam, mam powiedzieć „żegnajcie”, jest niesamowicie ciężka.- wyznała, zdając sobie sprawę z tego, że pod jej powiekami istotnie zaczęły zbierać się łzy. Nie lubiła pożegnań. Dlatego też, postanowiła, że zacznie inaczej. Uśmiechając się, przywołała w pamięci obraz swojego pierwszego dnia.- Pamiętam moment, kiedy po raz pierwszy przekroczyłam próg tego szpitala, mając niespełna 20 lat. Byłam wtedy nieopierzoną i przemądrzałą nastolatką, której wydawało się, że zwojuje świat. Za kogo ja się właściwie nie miałam..- zaśmiała się.- I wtedy na mojej drodze, pojawiła się Martha, która przez wszystkie te lata, cierpliwie znosiła moje humorki i wybuchy egoizmu, kiedy coś nie szło po mojej myśli. Pamiętam dobrze, że początki były trudne. Niejednokrotnie, wielu z was, niosło mi pomoc w ciężkich sytuacjach, za co bardzo wam dziękuję.- ukłoniła się nieznacznie, uśmiechając się do zgromadzonych.- Dzięki tym wszystkim chwilą, które tutaj spędziłam, nigdy nie zapomnę tego uczucia, kiedy ratując ludzkie życie, adrenalina rozgrzewa krew. Spędziłam w tym szpitalu, tutaj z wami, najlepsze lata mojego życia, ucząc się tak naprawdę, nie tyle tajników medycyny, co w ogóle życia. Wam wszystkim zawdzięczam to, że nauczyłam się w tych latach siebie. Dzięki wam, za każdym razem, kiedy rano otwierałam oczy wiedziałam, że idę do pracy, którą lubiłam i która dawała mi satysfakcję, a nie jedynie do roboty i tylko po to, żeby odbębnić swoje 8 godzin i zapomnieć. I choć sama, chyba nie do końca zdawałam sobie z tego sprawę, wszyscy staliście dla mnie bliscy, niemal jak rodzina.- szepnęła, lekko łamiącym się głosem.- Dlatego tak trudno powiedzieć mi „żegnajcie”.- westchnęła.- Bo ja nie chcę was żegnać, nie chcę bezpowrotnie zamknąć tego rozdziału w moimi życiu mimo, że wiem, że już za kilka godzin rozpocznie się ten nowy. Nie chcę was zapominać, głęboko wierząc w to, że i wy nie zapomnicie mnie. I właśnie dlatego, nie powiem wam teraz „Żegnajcie”, powiem „Do zobaczenia!”, choć sama nie wiem, za jak długo…- zakończyła, a po pomieszczeniu rozeszła się fala oklasków.
I znów utonęła w morzu ludzkich rąk. Teraz każdy chciał uściskać ją, ten ostatni raz, przed długim rozstaniem, po to, żeby móc wrócić do swoich obowiązków. Tym razem, nie wstrzymywała już łez, kiedy żegnała się z poszczególnymi pielęgniarkami, bądź lekarzami. Płakała, niczym małe dziecko. Ale przecież nie każde łzy są złe. Te w każdym razie nie były…
Jednak nim cała „impreza”, definitywnie dobiegła końca, a zgromadzeni wrócili do swoich codziennych zajęć, stało się coś jeszcze. W pewnym momencie, w pokoju zgasły wszystkie światła, pozostawiając zapaloną jedynie jedną lampę, nad miejscem z którego jeszcze chwilę temu przemawiała Hermiona. Wszyscy spoglądali na siebie w niemym szoku, kiedy nagle nie wiadomo skąd, popłynęły łagodne takty muzyki, a na oświetlonej przestrzeni pojawił się, ubrany w czarny smoking i kapelusz Igor. A posyłając Hermionie, jeden ze swoich łobuzerskich uśmiechów, niesamowicie czystym głosem, o którego posiadanie, Hermiona nawet by go nie posądzała, zaczął śpiewać, znaną piosenkę…
http://w429.wrzuta.pl/audio/4k53YSCVbeL/fr...w_york_new_york


Start spreading the news, I’m leaving today
I want to be a part of it – New York, New York
These vagabond shoes, are longing to stray
Right through the very heart of it – New York, New York
I want to wake up in a city, that doesn’t sleep
And find I’m king of the hill – top of the heap

These little town blues, are melting away
I’m gonna make a brand new start of it – in old New York
If I can make it there, I’ll make it anywhere
It’s up to you – New York, New York

New York, New York
I want to wake up in a city, that never sleeps
To find I’m a number one, head of the list,
Cream of the crop at the top of the heap.

These little town blues, are melting away
I’m gonna make a brand new start of it – in old New York
If I can make it there, I’m gonna make it anywhere

It’s up to you – New York, New York
Po niesamowitym show, a la wczesny Sinatra, znów wybuchły oklaski. A Igor kłaniając się w pas, rzucił w kierunku Hermiony czerwoną różę. To było jego pożegnanie… Jak zawsze oryginalny.
Po tym widowisku, zabiegowy zaczął się wyludniać, aż w końcu zostali już tylko Hermiona, Igor i Martha. Dziewczyna jeszcze raz podziękowała przyjaciołom, za zorganizowanie takiej pięknej niespodzianki, oraz Igorowi za jego niesamowity pokaz, po czym kolejny raz zalewając się tego dnia łzami, uściskała ich ostatni raz. Potem przyjaciele odprowadzili ją przed budynek szpitala, gdzie więcej nie oglądając się już za siebie, z głośnym trzaskiem teleportowała się do domu swoich rodziców, gdzie mieszkała po rozstaniu z Ronem, przed kolejnym spotkaniem Draco. Tam na pakowaniu swoich drobiazgów, oraz wysyłaniu ich do Nowego Yorku, zeszła jej reszta popołudnia. A kiedy miała już pewność, że wszystko, co powinna mieć, jest już w Ameryce, z niemałą ulgą teleportowała się do domu Malfoya.
To był dzień pełen wrażeń, a jedyne o czym marzyła w tej chwili, było ciepłe łóżko, a w nim ukochany mężczyzna, któremu będzie mogła opowiedzieć o tym, jak wspaniale pożegnali ją w szpitalu.
W domu jednak czekało ją rozczarowanie. Zdziwiła się bo, kiedy zmęczona wróciła do domu, niemal od progu nawołując ukochanego, odpowiedziała jej jedynie cisza. Czyżby jeszcze spał? Niemożliwe.
Ściągając swój płaszcz, ruszyła schodami w górę, mając nadzieję, że zastanie go ciągle pogrążonego w błogim śnie. Łóżko jednak było puste, a nawet nienagannie pościelone. Wszystko wskazywało na to, że Draco znów gdzieś wybył. Pamiętając jednak, jak irracjonalnie zachowała się kilkanaście godzin wcześniej, nie popadła w panikę. Uznając, że blondy poszedł pozałatwiać swoje sprawy, przebrała się w wygodniejsze ciuchy, a nie chcąc kłaść się bez niego, postanowiła iść do kuchni i napić się herbaty.
Tam też, obok pustego talerza, na którym zostawiła zrobione dla niego kanapki, znalazła pokrytą drobnym pismem mężczyzny karteczkę”

„Kochanie!
Kanapki były wyśmienite, bardzo dziękuję za troskę. I za to, że wyrozumiale pozwoliłaś mi wypocząć.
Zapewne zastanawiasz się, gdzie jestem teraz. A ja nie chcąc, żeby powtórzyła się sytuacja z NY, już spieszę z wyjaśnieniami…
Pojechałem do banku, żeby podpisać wszelkie dokumenty dotyczące fuzji, oraz objęcia przeze mnie stanowiska.
A potem muszę załatwić coś jeszcze, za miastem.
Wrócę pod wieczór, nie martw się o mnie i pamiętaj…
Z NIKIM NIE BYŁOBY MI NA ŚWIECIE, TAK DOBRZE, JAK Z TOBĄ!!!
Kocham Cię mocno i całuję:*
DRACO
P.S. Nie pogniewam się, jeśli położysz się, zanim wrócę. Pewnie padasz z nóg!

Uśmiechnęła się, odczytując wiadomość. W końcu nie co dzień, Draco Malfoy wyznaje ci, że na świecie nie ma osoby, z którą byłby szczęśliwszy.
Postanawiając, że jednak nie pójdzie spać, do czasu, kiedy blondyn nie zjawi się w domu, zrobiła sobie herbaty, po czym siadając przy kuchennym stole, raz po raz odczytywała jego wiadomość.
Zastanawiała się, jaką też sprawę, Draco mógł mieć do załatwienia za miastem. Myślała, że wszystko, co mieli zamknąć, zostało już zamknięte… A tu jakaś tajemnicza sprawa. Zachodziła o głowę, starając się coś wymyślić, nie zdając sobie sprawy z tego, że rozwiązanie tajemnicy stoi już na progu…


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Malfoyka   Bieg Ku Przyszłości   12.01.2013 12:36
Malfoyka   Ranek przyszedł zbyt szybko. Kiedy o 5.30 zadzwoni...   12.01.2013 12:38
Malfoyka   Kolejne dni mijały spokojnie. Ron obrażony na cały...   12.01.2013 12:39
Malfoyka   Maui oczarowało ją od pierwszej chwili. Już kiedy ...   12.01.2013 12:40
Malfoyka   Niewielka restauracja Kai Melemele, czyli w języku...   12.01.2013 12:42
Malfoyka   Delikatne promienie słońca oparły się na jej twarz...   12.01.2013 12:43
Malfoyka   Minęło 18 z 21 dni jakie Hermiona spędzić miała na...   12.01.2013 12:44
Malfoyka   Wysiadając z żółtej taksówki, zwróciła swój wzrok ...   12.01.2013 12:45
Malfoyka   Z reguły nikt nie cieszy się z perspektywy końca u...   12.01.2013 12:46
Malfoyka   Lipiec w mgnieniu oka zamienił się w sierpień, lat...   12.01.2013 12:47
Malfoyka   Kolejne dni mijały leniwie. Ron biorąc sobie za pe...   12.01.2013 12:49
Malfoyka   Siedząc w wygodnym, obitym ciemną skórą fotelu, cz...   12.01.2013 12:50
Malfoyka   13 W życiu młodej pani doktor nastała sielanka. C...   12.01.2013 12:52
Malfoyka   14 Wielkie budowle centrum Londynu dawno zniknęły...   12.01.2013 12:53
Malfoyka   15 Nie zaprzestając pieszczot, powoli ruszyli w k...   12.01.2013 12:54
Malfoyka   16 „Czy życie może być jeszcze wspanialsze?...   12.01.2013 12:55
Malfoyka   17 Kilka dni dodatkowego urlopu, który Hermiona w...   12.01.2013 12:56
Malfoyka   18 Wychodząc na zimne, jesienne powietrze, czuła ...   12.01.2013 12:57
Malfoyka   19 olejne dni mijały spokojnie. Hermiona pogodził...   12.01.2013 12:58
Malfoyka   20 Zostali sami, wpatrując się w siebie w milczen...   12.01.2013 13:00
Malfoyka   21 Grudzień mijał im spokojnie, dzień za dniem pr...   12.01.2013 13:01
Malfoyka   22 Sama nie wie, w jaki sposób w tak wielkim wzbu...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   23 Wigilię spędzili wspólnie w typowo mugolski sp...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   24 W sylwestrowy poranek wszystko było gotowe do ...   12.01.2013 13:04
Malfoyka   25 Z uśmiechem na ustach ruszył w kierunku drzwi,...   12.01.2013 13:05
Malfoyka   26 Przespali cały Nowy Rok, mocno wtuleni w swoi...   12.01.2013 13:06
Malfoyka   27 Mocno objęci ruszyli w stronę centrum, pokonuj...   12.01.2013 13:07
Malfoyka   28 Budząc się kolejnego dnia, niemal równo ze świ...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   29 Stojąc przed szpitalem, raz jeszcze rzuciła ok...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   30 Stała na środku pokoju zabiegowego i wprost ni...   12.01.2013 13:09
Malfoyka   31 Siedząc w kuchni, doskonale słyszała dźwięk, j...   12.01.2013 13:10
Malfoyka   32 Nowy York w lutym, niewiele odróżniał się smęt...   12.01.2013 13:11
Malfoyka   33 Sama nie wie, w jaki sposób udało jej się dost...   12.01.2013 13:12
Malfoyka   34 W całym pomieszczeniu zapadła wypełniona emocj...   12.01.2013 13:13
Malfoyka   35 Nie pamięta kiedy wrócili do domu, ani nawet m...   12.01.2013 13:14
Malfoyka   EPILOG Mimo późnej już jesieni, słońce ciągle wis...   12.01.2013 13:14
dede   hmm.. Przeczytałam i mam troche mieszane uczucia. ...   13.01.2013 10:46
Hagrid   Wciągam się:)   16.01.2013 18:34
Kaśś   Niesamowity lukier, ale w dobrym tego słowa znacze...   01.06.2013 22:39
katbest   Yhm... podobało mi się. Inny pomysł, ale fajny. Br...   04.06.2013 16:34


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 29.04.2024 13:41