Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Bieg Ku Przyszłości, Draco i Hermiona dorośli

Malfoyka
post 12.01.2013 12:36
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




Lipcowe słońce przygrzewało przez uchylone okna dyżurki lekarskiej w szpitalu św. Munga, gdzie nad stosem badań i raportów, w nasadzonych na nosie okularach, nisko nachylona siedziała młoda pani doktor. Kobieta z westchnieniem przerzucała kolejne stosy kartek starając się zebrać wszystko w całość i skończyć pisanie raportu z dyżuru.
- Ejj ślicznotko, a czy ty przez przypadek nie skończyłaś już pracy?- zapytała starsza, przysadzista pielęgniarka wchodząc do dyżurki.
- Och to by Martho.- odciągnięta od swojej pracy dziewczyna nieprzytomnie zerknęła w kierunku drzwi.- Muszę to skończyć.- powiedziała wracając do swojego zajęcia. Pielęgniarka westchnęła ciężko, po czym podeszła do biurka zagradzając lekarce dostęp do papierów.
- Hermiono, nic nie musisz.- powiedziała z dobrodusznym uśmiechem, ukochanej cioci.- I tak robisz więcej niż trzeba, dawno powinnaś być już w domu.
- Trzeba jeszcze dodać pustym domu.- powiedziała z goryczą Hermiona.- Już chyba wolę zostać tutaj.
- Ojj no dzisiaj pan premier chyba będzie na ciebie czekał, w końcu to twój wielki dzień.- powiedziała z entuzjazmem- O której masz wizytę w tym mugolskim dziekanacie?
- Dziekanat!!!- krzyknęła, zrywając się z miejsca.- Na śmierć zapomniałam, Martho.- jęknęła, w pośpiechu ściągając swój biały kitel.
- Oj dziecko, dziecko..- westchnęła pielęgniarka.- Kiedy ty ostatnim razem tak naprawdę wypoczęłaś co?- zapytała z troską.
- Nie mam na to czasu, przecież wiesz. Praca, nauka, dom i jeszcze przygotowania do ślubu. A wszystko na mojej głowie bo Ron jest zbyt zajęty, żeby pamiętać o takich drobiazgach jak na przykład nasz ślub.- mówiła, miotając się i starając w pośpiechu zrobić makijaż.
- Zobaczysz, wszystko ułoży się kiedy będzie już po wszystkim, a wy będziecie małżeństwem.- pocieszyła ją kobieta.
- Mam nadzieję, bo jeśli nie to oznacza to, że dobrowolnie dam się zamknąć w złotej klatce.- mruknęła.
- Och dzieci, dzieci.- pielęgniarka pokręciła głową.- Tak mało jeszcze wiecie o życiu.. Musicie ze sobą porozmawiać. Tylko bez złości Hermiono, pamiętaj. Myślę, że najlepsza okazja pojawi się na waszym wyjeździe…- podpowiedziała, a Hermionie aż serce podskoczyło z radości. Już za niecałe dwa tygodnie wyjeżdżają na Hawaje. We dwoje, tylko Ron i ona. Cieszyła się na ten wyjazd jak dziecko. W końcu będzie mogła wyjechać i odpocząć od szkoły, od pracy, od posady kury domowej, od spraw ministerstwa, którymi tak bardzo przejmuje się Ron…
- Taaaak.- powiedziała rozmarzona.- To już za dziesięć dni.- po czym jakby wracając na ziemię dodała.- Ale na razie czeka na mnie dziekan. Trzymaj kciuki!- krzyknęła będąc już na korytarzu, Martha uśmiechnęła się pod nosem. Bardzo lubiła Hermionę, dziewczyna była jedyna w swoim rodzaju, ale życie jej nie rozpieszczało. Mimo, że była zdolna i niezwykle uparta, przez co w przeciągu ledwie kilku lat stała się najlepszym magomedykiem w kraju, miała wysoko ustawionego narzeczonego z którym planowała wielkie wesele, miała pieniądze i szacunek.. a jednak nie była do końca szczęśliwa. Starsza kobieta widziała to w jej oczach, mimo że dziewczyna nigdy nie wspominała o swoich kłopotach. W jej oczach tak często czaił się smutek, a młodzieńczy blask zgasł, teraz piękne czekoladowe oczy spoglądały na świat z nienaturalną wręcz dojrzałością… Marta pokręciła głową…
- Biegnąc ku przyszłości, zapomniałaś kim tak naprawdę jesteś..- szepnęła. Hermiona jednak już jej nie słyszała.
Pędziła właśnie wyludnionymi o tej porze ulicami Londynu w żółtej taksówce. To dziś dowie się czy obroniła mugolski dypolom medyczny i czy skończyła studia. Czekała na ten dzień, tak bardzo chciała ukończyć studia medyczne i w końcu poczuć się prawdziwym lekarzem. Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie swoich młodzieńczych marzeń o projektowaniu, taaak w Hogwarcie miała nadzieję, że właśnie to będzie robiła w życiu, jednak szybko okazało się, że młodociane marzenia zginęły przykryte dorosłością. Wybrała medycynę, ale nie byłaby Hermioną Granger, gdyby nie rzuciła się na głęboką wodę. Postanowiła, że poza studiami magicznymi rozpocznie też naukę na mugolskim uniwersytecie medycznym. Ron ucieszył się, kiedy powiedziała mu o swoich planach, nigdy bowiem nie popierał jej pomysłu o projektowaniu. Uważał, że to dziecinne i nie przyszłościowe, a przecież żona wysokiej rangi polityka musi być osobą poważną.. Dla niego porzuciła projektowanie, grube zeszyty z jej kreacjami leżały teraz gdzieś głęboko na dnie szafy, a ona postawiła na medycynę, którą lubiła to fakt, ale nigdy nie pokocha. A to wszystko dla niego.. Tak Ron, wszystko i wszystkich dopasowywał zawsze do siebie. Nawet ją i jej uczucie. Początki były cudowne, wspólne mieszkanie w centrum Londynu, długie spędzane razem na rozmowach wieczory, a po nich jeszcze dłuższe noce… Aż w końcu przyszedł awans, a jej ukochany coraz mnie czasu spędzał w domu. Coraz mniej ze sobą rozmawiali, aż w końcu zaczęła odnosić wrażenie, że stała się dla narzeczonego jedynie formą wystroju ich mieszkania.. Najgorsze było to, że na każdą próbę rozmowy Ron reagował tak gwałtownie, że zwykle kończyło się to kłótnią.. „Ehh nikt nie powiedział, że dorosłość będzie łatwa”- szepnęła w duchu, kiedy analizując swoje życie przyglądała się mijanym budynkom…
Taksówka zatrzymała się przed wielkim gmachem Uniersyty Of London Medical Academy. Zapłaciła należność za podróż i poprawiając sięgającą do kolan ciemnoszarą sukienkę ruszyła schodami w górę, znów biegła w kierunku przyszłości, jak na złość nie takiej o jakiej marzyła.
Stając przed dwuskrzydłowymi dębowymi drzwiami dziekana uniwersytetu pozwoliła sobie na zaczerpnięcie głębokiego oddechu. Już po chwili naciskała klamkę. Zaanonsowana wcześniej przez sekretarkę nie musiała już pukać, dziekan oraz promotor jej pracy już czekali.
- Witam.- Szepnęła cicho, nieśmiało przechodząc przez próg.
- Och, panna Granger. Czekaliśmy na panią.- powiedział jeden z mężczyzn z dobrodusznym uśmiechem
- Przepraszam za spóźnienie..- zaczęła
- Ależ skąd, jest pani jak zwykle na czas. Proszę usiąść.- gestem dłoni dziekan zaprosił ją do zajęcia miejsca na krześle ustawionym na przeciwko biurka. Hermiona skorzystała z zaproszenia.
- Taaaak.- zaczął promotor- Na początku, zacznijmy od tego, że jest nam strasznie przykro..- na te słowa kobiecie krew odpłynęła z twarzy, czyżby nie zdała?
- Że nasza uczelnia traci tak znakomitego ucznia.- dokończył z uśmiechem na twarzy dziekan, wchodząc w słowo jej promotora.
- Czyli zdałam?- siliła się na spokój.
- Ależ oczywiście, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Ocena celująca i wyróżnienie Akademii za osiągnięcia w nauce.
- Za takim dyplomem- ponownie zaczął promotor- może sęe pani ubiegać o posadę w najlepszych szpitalach tego i nie tylko tego kraju.- uśmiech zawitał na jej twarzy, a więc Hermiona Granger przynajmniej względem nauki pozostała tą samą dziewczyną co w Hogwarcie.
- Chyba, że ma pani inne aspiracje- zaczął dziekan.- Bo w takim wypadku nasza uczelnia jest w stanie z miejsca, a właściwie od października, ale to w sumie to samo, powierzyć stanowisko profesorskie. – trudno było nie wychwycić nutki nadziei w jego głosie, kiedy składał propozycję.
- Kuszące.- zaczęła, zastanawiając się jak ubrać w słowa swoją odmowę- Jednak obawiam się, że nie spełniłabym się na takim stanowisku. Moim powołaniem jest leczyć a nie uczyć.- powiedziała delikatnie, starając się, żeby jej głos zabrzmiał jakby głęboko żałowała, że musi odmówić.
- Cóż, kłamstwem byłoby, gdybyśmy powiedzieli, że się tego nie spodziewaliśmy.- powiedział promotor, uśmiechając się do niej.
- Cóż, w takim razie pozostaje mi jedno.- zaczął dziekan, wstając ze swojego miejsca. Promotor i Hermiona poszli za jego przykładem, już w następnej chwili profesorzy wręczyli jej obity w drogą skórę dypolom lekarski. Była teraz panią doktor, z prawdziwego zdarzenia..
- Panno Granger, pragnę serdecznie powitać panią w zacnym lekarskim gronie. Proszę iść teraz uczcić swój sukces, bo od jutra zaczyna pani ratować ludzkie życie.- powiedział promotor żegnając swoją najlepszą uczennicę.
Wyszła na słoneczną ulicę w dłoni dzierżąc swój klucz do przyszłości. Uśmiechnięta rozejrzała się wokoło. Jeśli Marta miała rację, to i Ron pamiętał o jej wielkim dniu. Postanowiła, że w drodze do domu zrobi małe zakupy. Szampan, truskawki i wiele innych afrodyzjaków, w końcu musi uczcić dyplom..
Nie zdziwiła się, że po wejściu do mieszkania nikogo tam nie zastała. Ron nie byłby sobą, żeby czekać cały dzień. Na pewno wróci wcześniej.. Uradowana zabrała się za przyrządzanie kolacji. Lekkiej a zarazem wykwintnej. Kiedy dochodziła ósma wieczorem, na stole czekały już talerze z piersią z serem brie, purre marchewkowym i ruccolą z sosem vinegret. Schłodzony szampan czekał na otwarcie, a dyplom leżał na widocznym miejscu. Sama Hermiona przebrana w niezwykle sexowną małą czarną co chwila zerkała w stronę drzwi, za którymi zaraz spodziewała się zobaczyć narzeczonego.
Czas jednak minął, z ósmej zrobiła się dziewiąta, z dziewiątej w pół do dziesiątej.. Nagle do okna zastukała sowa. Dziewczyna zrezygnowana poszła otworzyć ptakowi, a ten podając jej kopertę natychmiast odleciał. Dziewczyna rozerwała kopertę i przeczyła kilka słów naskrobanych ręką Rona..

„Hermiono!
Nie czekaj na mnie dzisiaj! Mamy problem w ministerstwie. Beze mnie sobie nie poradzą. Pewnie wrócę nad ranem, więc spotkamy się dopiero jak wrócisz z dyżuru.
Ron”

Łzy zaczęły spływać z jej policzków rozmazując misterny makijaż. Zapomniał. Znowu postawił pracę ponad nią.. Rozszlochała się na dobre. Chwytając butelkę czerwonego wina, pociągnęła spory łyk, nie kłopocząc się nawet nalewaniem trunku do kieliszka. Skrzywiła się, wino było wytrawne, bo takie lubił Ron…
- Gratuluję Hermiono.- szepnęła cicho, odstawiając butelkę na stole, gdzie właśnie zniszczyła się jej uroczysta kolacja, z resztą nie pierwszy już raz… Ruszyła w kierunku sypialni, gdzie jeszcze długie godziny, poduszki tłumiły płacz żalu…


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Malfoyka
post 12.01.2013 13:12
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




33

Sama nie wie, w jaki sposób udało jej się dostać do domu, po odbywającej się na parterze budynku, rozmowie z funkcjonariuszami Nowojorskiej policji. Nie pamiętała tego, jak udało jej się trafić kluczem do zamka i czy w ogółe użyła właśnie klucza, czy też nie bacząc na konsekwencje, otwarła drzwi zaklęciem. Właściwie z ostatnich kilku minut, nie pamiętała nic, poza łzami wypływającymi spod jej powiek gorącymi, gorzkimi strumieniami, oaz myślą, która kołatała się w jej głowie, „tylko nie Draco, błagam, tylko nie on..”. Powtarzała tą sekwencję niczym mantrę, powodując pogłębienie rozpaczy.
Wchodząc do domu, nie martwiła się nawet tym, żeby dobrze zamknąć za sobą drzwi. Zignorowała też, witającego ją radośnie Amigo, z którym zawsze się witała zaraz od drzwi. Teraz jednak nie myślała racjonalnie. Ledwo przeszła próg, a pod jej powiekami znów pojawiły się łzy. To miejsce, ich mieszkanie, było takie pełne jego. Wszystko tutaj nosiło jego ślady, nawet powietrze zdawało się być przepełnione zapachem jego perfum.
– Co robić? Co ja mam robić?- szlochała, bezradnie rozglądając się po mieszkaniu. Czuła się taka słaba. Taka bezradna, kiedy jego nie było w pobliżu. Taka nieporadna wobec jego nieszczęścia.- Draco..- zapłakała, widząc jego pozostawioną na oparciu kanapy, marynarkę. Niewiele myśląc, sięgnęła po kawałek materiału przesiąknięty jego zapachem i wtulając w niego twarz, bezsilnie opadła na kanapę.
Przez kilka minut trwała w totalnym zawieszeniu, wylewając kolejne łzy. Nawet Amigo, zdawał się wyczuwać nieszczęście, ponieważ zamiast wesoło zachęcać Hermionę do zabawy, jak to zwykle miał w swoim zwyczaju, usiadł jedynie obok niej, kładąc mordkę na jej kolanach i smutnym wzrokiem, wpatrując się w ukochaną panią. Ona w tym czasie ciągle nie potrafiła powstrzymać łez, niemal histerycznie tuląc do siebie marynarkę Dracona.
– Nie rób mi tego, nie możesz zostawić mnie samej…- szeptała, jakby zamiast do kawałka materiału, tuliła się do ukochanego ciała swojego narzeczonego.
Nie rozumiała, dlaczego on. Dlaczego teraz? Przecież miało być tak pięknie…
Za równy tydzień, mieli stanąć przed ołtarzem w hawajskim kościółku i na wieczność poprzysiąc sobie miłość. Wszystko było już gotowe. Jej sukienka, którą sprytnie chowała przed nim w swojej galerii, jego garnitur. Kai Melemele i goście… Wszystko. A teraz, on…
– Co robić?- szeptała histerycznie, bezradnie rozglądając się po mieszkaniu tak, jakby oczekiwała odpowiedzi od kuchennego krzesła, lub pomocy od ulubionej książki, ustawionej na jednej z półek.
Pomału zaczynało jej już brakować nawet łez, kiedy jej wzrok padł na stojący na małym stoliczku telefon. Pod jej powiekami kaskadą kolorów wybuchło wspomnienie…
Siedzieli we trójkę nad jeziorem w Londyńskiej posiadłości Malfoya. Pomału zbliżał się wieczór, ostatni z tych ciepłych, którymi raczyło ich lato. Zachodzące słońce, różowymi refleksami rozświetlało ich twarze, a wypite wino, rozgrzewało wnętrza. Byli uśmiechnięci i zrelaksowani. Szczęśliwi w swojej obecności, kiedy nagle panującą od dłuższego momentu ciszę, przerwał jej rozleniwiony głos.
– Boże, jak ja się z wami dobrze i bezpiecznie czuję.- westchnęła, obdarzając towarzyszących jej mężczyzn ciepłymi spojrzeniami.
– I tak ma być, Granger.- wesoło odezwał się Zabini.- Jesteś teraz naszą księżniczką… no nie patrz tak, Smoku.- zaśmiał się, widząc świdrujący wzrok zazdrosnego Malfoya, wbity w jego oblicze.- Jest NASZĄ księżniczką, a my jej rycerzami, którzy zawsze i wszędzie obronią jej od wszelkiego zła.- zadeklarował dumny z siebie.
– Chyba ja ją obronię, chciałeś powiedzieć.- poprawił go blondyn.
– Och, no głównie ty.- Diabeł skapitulował, nie widząc sensu we wdawaniu się w dyskusje z blondynem.- Ale bracie, pamiętaj, że gdybyś kiedyś ty nie mógł, to ja jestem następnym w kolejce Aniołem Stróżem, tej zacnej białogłowy.- zaśmiał się brunet, kłaniając jej się kurtuazyjnie…
Obraz zniknął zza jej powiek, jednak ona wiedziała już, co powinna pomóc. Wierzyła w szczerość tamtego zapewnienia, które niejednokrotnie zostało już poparte przez przyjaciela czynem, więc ufała w to, że nie zawiedzie jej również teraz, kiedy tak bardzo potrzebowała czyjegoś wsparcia i pomocy. Drżącą dłonią sięgnęła po telefon, zaś wystukując z pamięci numer komórki Zabiniego, za wszelką cenę starała się powstrzymać nową falę łez, która chciała wydostać się na jej policzki.
– No, co jest Dracze?- wesoły głos ich przyjaciela zabrzmiał w słuchawce już po drugim sygnale. Kobieta nie zdziwiła się, że myślał, iż dzwoni do niego Draco, ponieważ zwykle było właśnie tak, że to blondyn wykonywał telefony do niego.
– Diable…- zaszlochała cicho.- Ja… ja potrzebuję twojej pomocy, proszę.- zapłakała, nie będąc już w stanie dłużej wstrzymywać łez.
– Hermiona?- głos mężczyzny natychmiast stał się poważny. Wyczuł, że coś się stało.- Ty płaczesz? Matko Boska, co jest grane?- dopytywał zaniepokojony.
– Draco…- szepnęła
– Co się stało? Co z nim? Czemu płaczesz?- za wszelką cenę chciał wydobyć od niej jakieś informacje.
– Ten… ten wypadek, o którym mówiłeś…- zaczęła.- On… Diable, tam był Draco.- wyrzuciła to z siebie.
– Chryste!- Głos Zabinego zamarł po drugiej stronie słuchawki. Mężczyzna również wydawał się przerażony, w końcu doskonale pamiętał, że odnośnie tego wypadku, mówiono o ofiarach śmiertelnych. Czyżby Draco…- Hermiona, nie ruszaj się z domu. Zaraz u ciebie będę!- zarządził, po czym nie czekając na jej reakcję, zakończył połączenie.
Kobieta odłożyła cicho słuchawkę, po czym słaniając się na nogach, wróciła na kanapę, gdzie znów wtuliła twarz w marynarkę Malfoya, pozwalając płynąć łzom.
Nie minęły jednak, nawet dwie minuty, kiedy w mieszkaniu rozległ się dźwięk teleportacji, a już za chwilę blady z przerażenia Blaise tulił ją do swojej piersi, delikatnym dotykiem starając się ją uspokoić. Chwilę trwało zanim była w stanie się opanować, jednak świadomość obecności obok niej, drugiego człowieka, w pewien sposób jej pomogła.
- Możesz mówić?- zapytał łagodnie, na co ona jedynie pokiwała twierdząco głową. Przecież musi mu powiedzieć, musi wyjaśnić, że chce, żeby pojechał z nią do kostnicy, ktoś musi zidentyfikować ciało, a lepiej, żeby nie była sama, jeśli okaże się, że ten zmarły mężczyzna, to naprawdę jej Draco…
– Ten wypadek… tam… tam był Draco.- wyjaśniła.- Podobno, według świadków, jeden jakiś samochód z zastraszającą szybkością najechał na czarne Porche Dracona. Siła była ponoć tak duża, że samochody trzeba było rozcinać, żeby je od siebie oddzielić. W wypadku uczestniczyły dwie osoby, z czego jedna jest w stanie krytycznym, a druga…. druga zginęła na miejscu. Problem polega jednak na tym, że ten facet, który spowodował wypadek, to też podobno blondyn i nie można zidentyfikować ciała. Policjanci podejrzewają jednak, że to Draco tam…- nie mogła wypowiedzieć tego do końca.
– Nie kończ, rozumiem.- szepnął załamany Blaise, mocniej tuląc ją do siebie. Był tak zszokowany, że nie czuł nawet jej paznokci, które kurczowo wbijały się w jego ramie.
– Blaise…- szepnęła cicho.
– Tak?
– Pojedziesz tam ze mną?- zaszlochała.- Nie chcę być tam sama.- płakała.- A już na pewno nie, jeśli to faktycznie będzie on….
– Ciiiiii- uspokajał ją.- Tego nie wiemy.- musiał być silny, choćby i dla niej.- I oczywiście, że pojadę z tobą. Pamiętaj, że kiedyś obiecałem ci, że zawsze cię obronię.- przypomniał jej te same słowa, które ona jeszcze nie tak dawno rozpamiętywała.- Herm, a może lepiej byłoby, gdybym załatwił to sam, co?- wiedział, że jeśli to faktycznie Draco będzie leżał w tej kostnicy, choć takiej możliwości starał się w ogóle nie dopuszczać do swojej świadomości, to jego ciało po takiej kraksie, może nie przedstawiać sobą miłego widoku, a już na pewno nie dla Hermiony. Ba, on sam nie był pewny, czy chce to oglądać, jednak przecież ktoś musiał.
– Nie Blaise, ja muszę…- zapłakała.- Chcę tylko, żebyś był tam ze mną.
– Dobrze, dobrze…- zgodził się, choć cały czas uważał, że to nie jest z jej strony najlepsza decyzja.
– W takim razie chodźmy, nie ma na co czekać, bo chcę to już mieć za sobą.- zapłakała, wierzchem dłoni starając się zetrzeć łzy, które cały czas strumieniami wypływały z jej oczu. Nie chciała sobie nawet wyobrażać, co z nią będzie, jeśli w zmarłym mężczyźnie rozpozna Dracona.
Do szpitala, w którym mieściła się miejska kostnica, dotarli taksówką w przeciągu 10 minut, ponieważ stan Hermiony wskazywał na to, że nie poradzi sobie z teleportacją. Ona oczywiście upierała się, że da radę, jednak Zabini, który zachował jeszcze resztki zdrowego rozsądku, absolutnie nie zgodził się na ten typ podróży. Sam nie był pewny, czy w tak wielkim roztrzęsieniu w jakim się znajdował, dałby radę odpowiednio się skupić.
– Jesteś gotowa?- zapytał słabo, kiedy stanęli przed zielonymi drzwiami do kostnicy, mieszczącej się w mdło oświetlonym jarzeniówkami, podziemiu szpitala.
– Tak.. Nie…Nie wiem…- kurczowo ściskała go za dłoń.- Boże, co będzie, jeśli to naprawdę on?- zaszlochała bezsilnie.
– Nie wiem Hermiono, naprawdę nie wiem.- szepnął słabo.- Jednak dopóki nie upewnię się, że to on, to nie mam zamiaru o tym myśleć.
– Ale…
– Hermiona, ja nie wiem, jak ty, ale ja czuję, po prostu czuję, że to nie jest on.- nie czuł, jednak za wszelką cenę, chciał ją pocieszyć. Sam jednak, był niemal pewny tego, że zobaczą tam zmasakrowane ciało Malfoya. Nie chciał jednak myśleć o tym, co będzie potem..
– W takim razie…- zaczęła, jednak nie dane było jej skończyć, bo w tym momencie za ich plecami rozległ się męski głos.
– A państwo, czego tutaj szukają?- starszy mężczyzna w białym kitlu przyglądał się im badawczo.
– My…- zaczęła Hermiona.
– Mamy zidentyfikować, czy ofiara wypadku na Buisness Avenue to nasz przyjaciel.- Diabeł wyręczył ją w wyjaśnieniach. Mężczyzna kiwnął jedynie głową na znak zrozumienia i odpowiedział.
– W takim razie przepraszam za moje grubiaństwo, ale pod kostnicą często kręcą się ludzie, którzy chcą tylko zobaczyć zwłoki, choć wiem, że to chore i żałosne.- wytłumaczył.- Jeżeli jesteście państwo gotowi, to zapraszam za mną.- otworzył przed nimi drzwi do dużego, zimnego pomieszczenia, gdzie jak widzieli jedną ścianę pokrywały prosektoryjne lodówki, zaś pod drugą ustawione zostały sprzęty do sekcji. Diabeł przełknął ślinę, mają nadzieję, że uda mu się wykrzesać w sobie na tyle odwagi, żeby ruszyć za lekarzem, a potem mieć na tyle energii, żeby pomóc Hermionie przejść przez to wszystko…
– Chodźmy.- usłyszał jej słaby szept, kiedy pierwsza ruszyła z miejsca.
Chwilę potem, blednąc coraz bardziej, stali przed jedną z lodówek, zaś jeden z pracowników, pomału otwierał jej drzwiczki, wysuwając nosze z ciałem, na razie przykrytym białym materiałem. Diabeł pobieżnie rzucił okiem na gabaryty ciała i z coraz większym przerażeniem odkrył, że wzrost mniej więcej by się zgadzał… Teraz był niemal pewny…
– Czy są państwo gotowi?- starszy mężczyzna zapytał łagodnie, łapiąc za poły materiału, aby w każdej chwili odkryć twarz zmarłego mężczyzny.
– Tak, proszę.- szepnęła Hermiona. Dłużej nie mogła znieść już tej niepewności. Czuła, że za chwilę nogi odmówią jej posłuszeństwa, a ona sama zapadnie się w czarną otchłań.
Prośby nie trzeba było powtarzać dwa razy. Biały materiał został zsunięty z martwej twarzy, a wzrok Hermiony i Blaise’a zwrócił się na zmarłego.
– O Bożeeee- jęknęła Hermiona, osuwając się w ramiona Zabiniego…


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Malfoyka   Bieg Ku Przyszłości   12.01.2013 12:36
Malfoyka   Ranek przyszedł zbyt szybko. Kiedy o 5.30 zadzwoni...   12.01.2013 12:38
Malfoyka   Kolejne dni mijały spokojnie. Ron obrażony na cały...   12.01.2013 12:39
Malfoyka   Maui oczarowało ją od pierwszej chwili. Już kiedy ...   12.01.2013 12:40
Malfoyka   Niewielka restauracja Kai Melemele, czyli w języku...   12.01.2013 12:42
Malfoyka   Delikatne promienie słońca oparły się na jej twarz...   12.01.2013 12:43
Malfoyka   Minęło 18 z 21 dni jakie Hermiona spędzić miała na...   12.01.2013 12:44
Malfoyka   Wysiadając z żółtej taksówki, zwróciła swój wzrok ...   12.01.2013 12:45
Malfoyka   Z reguły nikt nie cieszy się z perspektywy końca u...   12.01.2013 12:46
Malfoyka   Lipiec w mgnieniu oka zamienił się w sierpień, lat...   12.01.2013 12:47
Malfoyka   Kolejne dni mijały leniwie. Ron biorąc sobie za pe...   12.01.2013 12:49
Malfoyka   Siedząc w wygodnym, obitym ciemną skórą fotelu, cz...   12.01.2013 12:50
Malfoyka   13 W życiu młodej pani doktor nastała sielanka. C...   12.01.2013 12:52
Malfoyka   14 Wielkie budowle centrum Londynu dawno zniknęły...   12.01.2013 12:53
Malfoyka   15 Nie zaprzestając pieszczot, powoli ruszyli w k...   12.01.2013 12:54
Malfoyka   16 „Czy życie może być jeszcze wspanialsze?...   12.01.2013 12:55
Malfoyka   17 Kilka dni dodatkowego urlopu, który Hermiona w...   12.01.2013 12:56
Malfoyka   18 Wychodząc na zimne, jesienne powietrze, czuła ...   12.01.2013 12:57
Malfoyka   19 olejne dni mijały spokojnie. Hermiona pogodził...   12.01.2013 12:58
Malfoyka   20 Zostali sami, wpatrując się w siebie w milczen...   12.01.2013 13:00
Malfoyka   21 Grudzień mijał im spokojnie, dzień za dniem pr...   12.01.2013 13:01
Malfoyka   22 Sama nie wie, w jaki sposób w tak wielkim wzbu...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   23 Wigilię spędzili wspólnie w typowo mugolski sp...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   24 W sylwestrowy poranek wszystko było gotowe do ...   12.01.2013 13:04
Malfoyka   25 Z uśmiechem na ustach ruszył w kierunku drzwi,...   12.01.2013 13:05
Malfoyka   26 Przespali cały Nowy Rok, mocno wtuleni w swoi...   12.01.2013 13:06
Malfoyka   27 Mocno objęci ruszyli w stronę centrum, pokonuj...   12.01.2013 13:07
Malfoyka   28 Budząc się kolejnego dnia, niemal równo ze świ...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   29 Stojąc przed szpitalem, raz jeszcze rzuciła ok...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   30 Stała na środku pokoju zabiegowego i wprost ni...   12.01.2013 13:09
Malfoyka   31 Siedząc w kuchni, doskonale słyszała dźwięk, j...   12.01.2013 13:10
Malfoyka   32 Nowy York w lutym, niewiele odróżniał się smęt...   12.01.2013 13:11
Malfoyka   33 Sama nie wie, w jaki sposób udało jej się dost...   12.01.2013 13:12
Malfoyka   34 W całym pomieszczeniu zapadła wypełniona emocj...   12.01.2013 13:13
Malfoyka   35 Nie pamięta kiedy wrócili do domu, ani nawet m...   12.01.2013 13:14
Malfoyka   EPILOG Mimo późnej już jesieni, słońce ciągle wis...   12.01.2013 13:14
dede   hmm.. Przeczytałam i mam troche mieszane uczucia. ...   13.01.2013 10:46
Hagrid   Wciągam się:)   16.01.2013 18:34
Kaśś   Niesamowity lukier, ale w dobrym tego słowa znacze...   01.06.2013 22:39
katbest   Yhm... podobało mi się. Inny pomysł, ale fajny. Br...   04.06.2013 16:34


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 29.04.2024 14:04