Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Drewniane serce. [zak] LW

Cailith
post 18.03.2004 21:50
Post #1 

Ścigający


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 318
Dołączył: 15.08.2003
Skąd: skąd inąd

Płeć: Kobieta



1.


Szedł wzdłuż wyrębu i chłonął zapach żywicy. Powietrze przesycone wonią ziół oszołamiało i odurzało. Świat wirował wśród blasków i cieni, i świergotu ptaków. Koń pasł się nieopodal, a on wybierał, które drzewo dzisiaj ucałuje swą matkę. Machinalnie gładził stylisko swojej siekiery. Inni mogli sobie do woli używać tego głośno huczącego ustrojstwa, zwanego piłami motorowymi, ale on nie chciał krzywdzić natury bardziej, niż musiał.
W końcu wybrał odpowiednią sosnę, podszedł do niej i objął pień.
- Przepraszam – wyszeptał.
Cofnął się o krok, później o kolejny. Rzucił torbę na ziemię. Wyjął siekierę zza pasa, wziął głęboki oddech i chwycił mocno stylisko.
Pierwsze uderzenie poniosło się echem po pięknym bieszczadzkim lesie.


Pracował bez wytchnienia już od ładnych kilku godzin. Sosna wciąż nie chciała się poddać – nic dziwnego, była przecież największa z tych, które miał w zasięgu wzroku. Jego koszula, przesiąknięta potem, dawno już schła rozwieszona na pobliskiej gałęzi. Pomyślał, że może warto byłoby coś zjeść. Usiadł na ziemi i sięgnął po torbę. Wyjął z niej butelkę z wodą i ćwiartkę bochenka chleba. Zjadł chleb, popił. Po chwili namysłu wygrzebał z torby kilka kostek cukru i podszedł do konia, który natychmiast wsadził mu chrapy w dłoń i przyjął cukier, łypiąc na niego z wdzięcznością.
Czas wracać do pracy.


Lekko popchnął i królewska sosna pochyliła swą smukłą szyję. Po niedługiej chwili zwaliła się z głuchym hukiem na ziemię. Uśmiechnął się i otarł pot z czoła. Teraz jeszcze tylko odrąbać gałęzie i można zacząć zrywkę. Powinien zdążyć przed wieczorem.


Koń chrapał z wysiłku, ale ciągnął. Drwal pomagał mu, jak tylko mógł, nieświadomie zaciskając szczęki. Mięśnie grały mu pod koszulą, z wysiłku zbijając się w węźlaste wypukłości. Wreszcie dotarł na swoją polanę. Odpiął konia od pnia, który razem podtoczyli do olbrzymiej sterty podobnych pni. Napoił konia z koryta wydłubanego z fragmentu dębowego pnia, po czym zgrabnie wskoczył mu na grzbiet i powoli pojechał, odwracając się plecami do zachodzącego słońca. Marzył już tylko o tym, żeby położyć się na stryszku u znajomych gospodarzy i zasnąć.


2.


W miasteczku oddalonym o 44 kilometry młoda kobieta ciężko westchnęła. Miała górę klasówek do poprawienia. Musiała szybko się z tym uporać, jeśli chciała jutro rano pojechać do swego męża, który pracował w lesie, daleko w górach. Pomyślała, że już niedługo będą razem, i łagodny uśmiech zalśnił w jej oczach. Skrzętnie odkładała zarobione w szkole pieniądze, żeby móc być z nim tak, jak tego oboje pragnęli i tam, gdzie tego pragnęli. Westchnąwszy ponownie, włączyła małą lampkę stojącą na stole, przysunęła do niego swój ulubiony fotel i zabrała się za poprawianie klasówek.


3.


Obudziły go promienie słońca mile łechczące go po twarzy. Z dołu dochodziły go odgłosy krzątaniny gospodyni, szykującej mu śniadanie i jedzenie, które zabierze w swojej zniszczonej torbie do lasu. Wstał, przeciągną się i poczuł, jak bardzo jest głodny. Zszedł więc po drabinie i rzucił do gospodarza idącego w stronę stodoły:
- Pochwalony.
- Pochwalony – mruknął gospodarz i zniknął w ciemnym wnętrzu za ogromnymi drzwiami.
Drwal wszedł do izby, witając się z gospodynią, która obdarzyła go ciepłym uśmiechem i miską, a raczej faską gorącej owsianki. Jadł łapczywie. Chciał jak najszybciej pojechać do lasu, na swoją polanę.
- I jak robota? – spytała gospodyni.
- Dziś zacznę stawiać dom – odparł drwal i uśmiechnął się pogodnie.
Przed domem stał już jego koń wyprowadzony przez gospodarza. Drwal skończył owsiankę, chwycił torbę, rzucił „Bóg zapłać” i wypadł na podwórze. Stał już tam jego koń, wyprowadzony przez gospodarza. Ten ostatni stał tuż obok, trzymając w dłoni siekierę drwala.
- Naostrzyłem ją, bo wczoraj trochę się stępiła. W torbie znajdziesz hebel i trochę innych narzędzi, które mogą Ci się przydać – rzekł.
- Dziękuję – rzekł drwal, wskoczył na konia i odjechał cwałem.


Wieczorem wszystkie pnie były już pocięte, a obok piętrzyła się pokaźna sterta gotowych desek. Drwal nie zważał na słońce chylące się ku zachodowi i uparcie pracował dalej. Drewno nabierało odpowiednich kształtów w jego rękach. Zdawało mu się, że sama dusza lasu tętni jeszcze w jego dłoniach, że sam las daje mu dom.


Zapamiętał się w swej pracy tak, że zupełnie zapomniał o przyjeździe żony, mimo że jego myśli cały czas krążyły wokół niej i szczęścia, które tak bardzo pragnął jej ofiarować.
Dawał jej marzenie, które na jego oczach i za sprawą jego pracy stawało się rzeczywiste.


4.


Było już późno. Lampka świeciła łagodnym światłem, rzucając ciepły blask na twarz kobiety śpiącej z głową opartą na stole.
Nie zdążyła poprawić klasówek.

Ten post był edytowany przez Cailith: 18.03.2004 22:01


--------------------
Jestem dziełem bożym i jako takie oczekuję szacunku od świata.

Pamiętaj: nie polemizuj z Idiotą - najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pobije doświadczeniem.

Proud to be a lesbian.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 07.06.2024 08:22