Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Cecylia - Najstarsza Córka Pierworodnego, tylko coś o magii

Nati
post 16.08.2004 20:22
Post #1 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 108
Dołączył: 09.08.2004
Skąd: Pszów (woj.śląskie)




Wysłałam tutaj jeden rozdział z mojego opowiadania. Jak wam się spodoba to wyślę następne.
Proszę o szczerość, nawet jeśli będzie bolesna. smile.gif dry.gif


1

Początek wszystkiego

- Mam was już dość! Ja muszę harować jak wół, a ty mamo popijasz sobie kawkę, a ty tato… nigdy nie zwracasz na mnie uwagi! - wybuchnęła po raz kolejny Cecylia. Jej życie było codzienną, nieustanną harówką.
Cecylia Kowalska ma krótkie, do ramion czarne włosy (zwykle ma je spięte, ponieważ gdyby jej matka zauważyła, choć mały kosmyk na ziemi nastolatka musiałaby sprzątać wszystko od nowa), dziewczyna ma ciemne oczy koloru granitu, jasną karnacje skóry. Jej matka Karolina Kowalska traktowała ją jak psa, którego można kopać i krzywdzić, a ojciec tak jak powiedziała dziewczyna nie zwracał na nią uwagi.
Karolina Kowalska ma ciemno blond włosy zazwyczaj upięte w wytworne koki i jest wysoka. Pozwala Cecylii pytać o wszystko, ale rzadko odpowiada na któreś z pytań. Kobieta pracowała w “gołębiej poczcie” znajdującej się na rynkui. Sama założyła tą dziwną firmę. Zamiast listonoszy listy roznosiły gołębie. Było to bardzo popularne miejsce, zwłaszcza latem kiedy do Krakowa przyjeżdżało mnóstwo turystów. Interesuje ją tylko szkoła, dziewczyna zawsze odpowiada, że w szkole jest dobrze, choćby dostała parę pał. Nastolatka nie chciała, aby jej matka znała jej uczucia, tylko czasami miała ochotę wykrzyczeć wszystkie swoje żale.
Jej ojciec pił, ale na szczęście nie bił jej; Cecylia wstydziła się go. Zamknęła się przed nim, zawsze, gdy ją o coś pytał odpowiadała wymijająco i rzucała przekleństwami. Wiedziała, że jej rodzice mają nad nią władzę tylko w domu, więc korzystała z życia w szkole robiąc różne dziwne kawały nauczycielom. Nawet chciała żeby jej matka wiedziała, jaką ma córkę. Może wtedy Karolina nie chwaliłaby się nią tak przed znajomymi? Dziewczyna często robiła tym sobie krzywdę i często zaliczała różne kary, ale nie obchodziło ją to, chciała zwrócić na siebie uwagę rodziców.
- Uważasz, że nic dla ciebie nie zrobiłam? A ubrania, jedzenie, kosmetyki, które ci kupiłam? To nic?
Karolina starała się być spokojna, choć jej oczy już szukały miejsca, w które mogłaby uderzyć dziewczynę. Kobietę nie obchodziły uczucia córki, więc nie zważała na to, że kiedy ją bije i wyzywa to dziewczyna czuje ból i nienawiść do niej.
- To tylko rzeczy materialne, które można kupić wszędzie, ale ja chcę odrobiny miłości, uczucia, którego mi nie dajesz!
Cecylia również zaczęła rozglądać się, ale tylko po to żeby znaleźć drogę ucieczki. Wybrała schody na piętro, miała nadzieję, że dobiegnie do nich zanim zrobi to jej matka. Później mogłaby zamknąć się w pokoju. Wiedziała, że jeśli nie zdąży tam dotrzeć może to skończyć się dla niej bardzo źle.
- Gdybym miała serce z lodu nie przygarnęłabym cię z sierocińca! - krzyczała Karolina, choć na jej twarzy gościł uśmiech tryumfu.
- Myślisz, że nie wiem! Ha! Widziałam mój akt urodzenia. Ha, ha, ha!!!
Dziewczyna śmiała się drwiąco. Po raz pierwszy wygarnęła matce zatajenie prawdy o jej pochodzeniu. Nastolatka widziała swój akt urodzenia, gdy miała 10 lat; bardzo się cieszyła, że Karolina nie jest jej prawdziwą matką, zawsze marzyła o jakieś normalnej, kochającej się rodzinie.
- I co z tego?! Twoi rodzice cię zostawili, jesteś przybłędą, głupim bachorem!!!
Karolina wiedziała, że to zrani Cecylię. Rzeczywiście ją to zabolało, ale wiedziała, że nie może dać tego poznać znienawidzonej kobiecie, bo wtedy ona zatryumfuje.
- Dużo z tego!!! A tak przy okazji... nie będę tutaj więcej sprzątać. Ty nic o mnie nie wiesz, nie interesujesz się mną. Jeśli przynajmniej raz porozmawiałabyś ze mną normalnie dowiedziałabyś się czegoś, czym naprawdę mogłabyś mnie zranić! Nigdy nie uważałam cię za prawdziwą matkę!
Dziewczyna, nie zważając już na to, że zaraz Karolina może ją uderzyć, zaczęła się do niej zbliżać. Chciała ją zranić, tak jak ona raniła ją przez lata pobytu w jej domu.
- Musisz zapłacić za ubrania, jedzenie i dach nad głową i za to, że daję ci pieniądze na wszystko, a jak wiem, ty nie masz pieniędzy. Nie masz wyboru! - krzyczała próbując uderzyć Cecylię, lecz ta się cofnęła. Dziewczyna bez słowa pobiegła do swojego pokoju po drodze przewracając wiaderko z wodą. Nastolatka zamknęła za sobą drzwi na klucz, wiedziała, że jeśli tego nie zrobi jej matka przyjdzie tu i będzie chciała ją skatować.
Cecylia rozejrzała się po pokoju, jak ona nienawidziła tego pomieszczenia i w ogóle całego domu! Gdyby ktoś tu wszedł pomyślałby, że nikt w nim nie mieszkał od wielu lat. Tylko ubrania dziewczyny wiszące równo w szafie wskazywały na jej wiek i pokazywały, że jednak ktoś w tym pokoju przebywał i to nawet często. Na środku pomieszczenia przylegając do jednej z ścian stało dziecinne łóżko; tylko z powodu niskiego wzrostu nastolatka mieściła się w nim. Nie było biurka, Karolina nie chciała wydawać zbędnych pieniędzy na przyszywaną córkę, toteż dziewczyna musiała uczyć się siedząc na łóżku.
Cecylia usłyszała szarpnięcie klamki; to jej matka próbowała dostać się do pokoju, ale tym razem dziewczyna postanowiła, że ją nie wpuści bez względu na jej słodkie kłamstewka. Nastolatka, nie zważając na głos matki, podeszła do szafy i mocno w nią uderzyła. Była wściekła. Ostatnio bardzo się zmieniła, zaczęła przeciwstawiać się tyranii matki, coraz częściej myślała o przyszłości i wiedziała, że nie ma zamiaru wiązać jej z tym sterylnie czystym domem, który musiała sprzątać odkąd skończyła sześć lat. We wrześniu Cecylia miała iść do nowej szkoły, do pobliskiego gimnazjum. Bardzo bała się tam iść, nie wiedziała jak uczniowie zareagują na jej zaniedbany strój. Chociaż pochodziła z względnie bogatej rodziny Karolina nie kupowała jej dużo ubrań i dziewczyna czuła się czasami tak jakby chodziła w jakiś obdartych szmatach. W szafie coś się zatrzęsło i Cecylia usłyszała, że coś pęka. To było lustro. “Będziesz miała siedem lat nieszczęść” - powiedziałaby jej matka. Karolina była bardzo przesądna choć nie wyglądała na taką osobę. Nastolatka nie wierzyła w takie brednie, więc otworzyła szafę i skleiła “szkotem” pęknięte, ledwo wiszące na zawiasach lustro.
Przez kolejne dni Cecylia unikała adopcyjnej matki jak ognia; wiedziała, że jeśli ją spotka dostanie jej się za to, że nie sprzątała przez ten czas. Na szczęście Karolina była zajęta pracą w gołębiej poczcie i przesiadywała tam przez cały dzień. Były wakacje, więc nikt w Krakowie nie narzekał na brak klientów. Dziewczyna ciągle przesiadywała w tym wielkim domu, w którym znała dobrze każdy kąt; chociaż była piękna pogoda i chociaż nastolatka bardzo chciała, nie wychodziła na dwór. Bała się, że spotka Karolinę.
W końcu jednak Cecylia przełamała strach i postanowiła, że pójdzie na rynek. Zawsze ją fascynował, było na nim tyle zabytków, a w czasie lata kręciło się tu zadziwiająco dużo dziwnych ludzi. Najwięcej kręciło się po stronie, na której znajdował się posąg Adama Mickiewicza tak jakby nie wiedzieli, że po drugiej stronie Sukiennic również ciągnie się rynek. Dziewczyna usiadła na jednej z ławek i rozpuściła włosy, tylko tutaj mogła pozwolić sobie na taki luksus.
W ciągu wakacji Cecylia często spotykała się z swoją przyjaciółką Anastazją Koczwarą. W jej domu panowało takie ciepło rodzinne, że dziewczyna po prostu musiała wychodzić, ponieważ nie mogła znieść widoku kochającej się rodziny. Anastazja zaś nie lubiła swojej rodziny, uważała, że jej matka jest staroświecka, lubiła za to Karolinę (kiedy do dziewczyny przychodziły koleżanki kobieta ubierała najsłodszą ze wszystkich swoich masek przez co uchodziła za cudowną matkę), chociaż Cecylia często opowiadała jej jaka naprawdę jest ta zimna kobieta.
Nastolatka zamknęła oczy. Nie lubiła słońca (co ją bardzo dziwiło), więc ucieszyła się kiedy chmury je zasłoniły. Większość dziewczyn uważało ją za dziwaczkę z tego powodu. Dziewczyna nie wiedziała dlaczego tak się dzieje, ale słońce ją drażniło; znacznie bardziej lubiła ciemne pomieszczenia. W jej pokoju zwykle okno było zasłonięte grubą, granatową roletą, tylko w nocy dziewczyna otwierała je i patrzyła z góry na nocne życie Krakowa. Gdyby nie to, że w dzień musiała chodzić do szkoły i sprzątać, zmieniłaby całe swoje życie na nocne. Dopiero teraz, kiedy sprzeciwiła się matce i na razie miała wakacje, mogła to zmienić.
Cecylia chodziła spać w ciągu dnia, a w nocy włóczyła się po mieście. Anastazja zwierzyła się jej, że również bardziej lubi noc i razem umówiwszy się na rynku straszyły ludzi z “dobrych domów”; udawały wyjące wilki lub sowy i robiły wszystko to co mogłyby robić w dzień, ale wolały kiedy było ciemno. Dziewczyna również ma czarne włosy jednak bardzo długie, ale jej cera nie jest tak blada jak Cecylii. W przedszkolu na balach przebierańców nastolatka przebierała się za różne trupy, a jej przyjaciółka w czarownice. Zawsze, odkąd się poznały, znalazły wspólny język i trzymały się razem. W tym roku ich drogi miały się jednak rozejść; chociaż miały chodzić do tego samego gimnazjum to w innych klasach. Stazi (Anastazja) zdała do klasy z rozszerzonym angielskim, a Cecylia nie zdawała do żadnej “lepszej” klasy; nie chciała dać Karolinie powodu żeby znów bardziej się nią chwaliła.
Dziewczyna wróciła do domu przed świtem po nocnej eskapadzie z kilkoma przyjaciółmi, którzy tak jak Stazi i ona uwielbiali noc. Dziewczyna weszła tylnym wejściem; nie chciała nikogo budzić. Okazało się, że nikt w tym domu już nie spał. Nastolatka usłyszała stłumione krzyki w salonie, na początku pomyślała, że jej ojciec znów się upił, ale po chwili namysłu podeszła przystawiając ucho do drzwi. Nikt nie kłóci się o czwartej rano, nawet jej rodzice.
- Ona nie dostała listu, nie jest z nimi spokrewniona, a jeśli nawet jest to nie puścimy jej do tej szkoły i będzie po sprawie - mówiła Karolina ściszonym szeptem.
- Cecylia jest z nimi spokrewniona! Nie pamiętasz co mówili nam ci z Domu Dziecka. Co ona miała przy sobie gdy ją znaleziono? Pamiętasz? A teraz czyż nie wychodzi nocami, a w ciągu dnia śpi?! Czy nie zasłania okien aby nie wpuszczać do jej pokoju światła?! Ona będzie chciała chodzić do tej szkoły i my jej nie będziemy mogli zatrzymać. Pozostało nam tylko jedno wyjście, wiesz jakie: albo my ją, albo ona nas kiedyś zabije. Ja chcę żyć i zabiję ją przy najbliższej okazji, ukryjemy ją w piwnicy, w pokoju pod klapą, później zgłosimy jej zaginięcie, a kiedy wszystko ucichnie zakopiemy ją w ogródku. Nikt nie będzie nas podejrzewał, będziemy udawać zrozpaczonych jej zniknięciem. Uda nam się, już nie jeden raz musieliśmy grać i dobrze nam to wychodziło.
Cecylia już nie słuchała, uciekła tylnymi drzwiami. Już postanowiła. Przyjdzie do domu, w nocy, kiedy będą wszyscy spać i zabierze swoje rzeczy; nie pójdzie do szkoły, przecież jest wiele jej rówieśników którzy rzucili budę i żyje im się dobrze na ulicach Krakowa. Już od dzisiaj stanie przy kościele i będzie prosić o pieniądze, lepiej zacząć już teraz kiedy jest mnóstwo zadowolonych turystów, może uzbiera pieniądze i przetrzyma zimę. Ale zanim pójdzie żebrać, musi sprawdzić tę kryjówkę. Wiedziała, że w piwnicy za wielkim regałem z narzędziami jest tajny korytarz, który w pewnym momencie się urywa; nie wiedziała jednak, że jest tam jakaś klapa w podłodze, tam na pewno jest coś ukryte.
Dziewczyna szybko przeszła przez rynek, sprawnie ominęła gołębią pocztę Karoliny. Chciało jej się spać, ale nie mogła zasnąć, musiała pomyśleć. Nie miała pojęcia o jakich krewnych mówili jej adopcyjni rodzice, o jakim liście i co z tym wspólnego miało gimnazjum, do którego nie chcą jej tak nagle puścić! I co miała przy sobie, kiedy ją znaleźli? Puściła się biegiem, po kilkunastu minutach była już w małym, ciemnym i obskurnym parku. Właśnie wczorajszej nocy zdemolowali tu ławkę. Nastolatka po raz pierwszy uśmiechnęła się; jej paczka przyjaciół pasowała tutaj jak ulał. W nocy w tym parku było mnóstwo pijaków i spotykających się potajemnie par, nie brakowało tu również takich ludzi jak dziewczyna. Cecylia usiadła na jednej z obdrapanych ławek, w oddali zobaczyła jakąś kapliczkę i odwróciła od niej wzrok. Nastolatka nie uważała się za zbyt wierzącą osobę, kiedyś chodziła do kościoła co niedzielę tak jak jej kazała matka, ale teraz kiedy odezwał się w niej bunt nie odwiedzała kościołów od kilku dobrych tygodni. Wiedziała, że Bóg istnieje, ale myślała, że nie interesuje się nią, bo gdyby się nią interesował nie ulokował by jej w takiej okropnej rodzinie, która teraz chce ją zabić! Dlaczego właściwie oni chcą ją zabić? Fakt, mówili, że jeśli oni nie zabiją jej to ona ich, ale przecież teraz każdy w tych czasach może popełnić morderstwo. Dziewczyna nie rozumiała, ale wkrótce miało się to zmienić.



Ten post był edytowany przez Nati: 17.09.2004 15:07


--------------------
Harry Potter wywrócił moje życie do góry nogami ale w takiej pozycji jest ono o wiele cikawsze :P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Nati
post 07.06.2005 19:51
Post #2 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 108
Dołączył: 09.08.2004
Skąd: Pszów (woj.śląskie)




Zmiany

Powoli zaczęli kierować się do przejścia próbując nie stracić się z oczu. Razem przecisnęli się do drzwi wejściowych i otworzyli je. Od razu powiało zimnem. Przyjaciele otulili się szczelniej płaszczami i wyszli w środek zamieci, jaka panowała na dworze. Obydwoje nie wiedzieli dokładnie gdzie jest cmentarz, ale poszukiwania nie zajęły im wiele czasu. Góra, na której stał zamek miała bardzo małą powierzchnię. Miejsce spoczynku zmarłych było bardzo małe i stare. Niektóre nagrobki były połamane inne zasypane śniegiem. Tylko dwa groby wyglądały na nowsze i od razu do nich podeszli.
- Już zapomniałam, że pan Szpunk również tu jest. Przez tę głupią, nową nauczycielkę nic nie umiem. Nie uczyła mnie wcale - powiedziała z żalem Cecylia podchodząc do nagrobku z wyrytym nazwiskiem jej dawnego nauczyciela. Dziewczyna przycupnęła i odgarnęła ręką śnieg z grobu. Nie miała rękawiczek, więc od razu zrobiło jej się zimno. Nastolatka nie wstała, wciąż patrzyła na nagrobek. W końcu Jacek podszedł do niej i pociągnął za łokieć.
- Zmokniesz i zmarzniesz jeśli będziesz tak siedzieć. Wiem, on był wspaniałym nauczycielem, ale nic nie przywróci mu życia, tak jak i Bzykowi - powiedział chłopak dźwigając ją na nogi. - Nie wyglądasz na taką ciężką.
- To przez broń. Wzięłam wszystko żebyśmy mogli uciec. Może nam się przydać - wytłumaczyła Cecylia stojąc, ale wciąż wpatrując się w grób.
- Wzięłaś wszystko?! Szkoda, że ja o tym nie pomyślałem. A wziąłem sobie jeszcze tylko dodatkowy sztylet. Dlatego szłaś tak powoli. Oddaj mi część broni - poprosił Jacek.
- Nie, nie musisz mi pomagać. To nie jest aż tak ciężkie.
- Daj, przecież ledwo już trzymasz się na nogach, a zresztą mnie też przyda się zapasowa broń. Nie mogę patrzeć jak się męczysz - powiedział i próbował wyciągnąć szablę z płaszcza dziewczyny.
- Niech ci będzie - zgodziła się nastolatka i wyciągnęła z płaszcza część białej broni. Jacek zaczął ją wkładać do swojego płaszcza. - Już chyba wystarczy. Czuję się lekka jak piórko.
- A ja ciężki jak słoń. Jak mogłaś unieść to wszystko?
- Udało mi się - powiedziała. Znów zaczął padać gęsto śnieg.
- Dlaczego oni musieli zginąć? Dlaczego ich zabili? Przecież nie zrobili nic złego - powiedziała odgarniając zmarzniętą ręką śnieg z grobu Radka.
- Ja ci nie mogę na to odpowiedzieć. Myślę, że oni umarli w pewnym sensie dla nas, chcieli nas uwolnić. Pan Szpunk pokazał ci krok, a Bzyk wymógł na mnie obietnicę, że nigdy im się nie poddamy - powiedział chłopak i umilkł zastanawiając się nad swoimi słowami.
- Nie mówiłeś mi o żadnej obietnicy. Zresztą jak mogłeś mu cokolwiek obiecać przy tamtych dwóch? - pytała Cecylia odwracając się w stronę chłopaka. Jaka znów obietnica?
- Między nami nie było słów. Po prostu Radek na mnie popatrzył, a ja wiedziałem co jego spojrzenie znaczy. Prosił mnie żebym nas stąd wyrwał, żebyśmy uciekli, a ja mu to przyrzekłem. Tamci tego nie zrozumieli. Czytałem coś o takich przedśmiertnych prośbach.
- Ja też, ale nie pamiętam co mówiła ta książka - stwierdziła dziewczyna; przypominała sobie, że był temu poświęcony cały dział w książce „Starożytne tajemnice”, w której czytała bardzo dużo o cyrografach.
- Jeśli się coś obiecało osobie, która wkrótce potem umarła trzeba było spełnić tę prośbę bez względu na to jak brzmiała. Radek ma nam też w pewien sposób pomóc, przynajmniej tak mówił tamten rozdział - wytłumaczył Jacek przypominając sobie słowa w książce.
- To teraz już nie mamy wyboru. Musimy uciec - powiedziała cicho kuląc się z zimna.
- Wracajmy - powiedział chłopak i skierował się w stronę szkoły. W Piekiełku ciągle panował gwar. Tylko dzisiaj uczniowie się nie uczyli, to był ich jedyny wolny dzień, więc postanowili dobrze go wykorzystać. Wielu uczniów po prostu ze sobą rozmawiało; nie mieli na to czasu podczas reszty roku, ponieważ ciągle zajmowali się zgłębianiem wiedzy czarno-magicznej.
Cecylia i Jacek weszli na piętro w poszukiwaniu jakiegoś miejsca, w którym mogliby usiąść. Przy ścianach stały nieliczne skórzane sofy mieszczące najwyżej cztery osoby. Zwykle siedzieli na nich wielcy osiłkowie, ale też zdarzyło się, że zajmowali je mali i chudzi. Może, dlatego że byli znani z rzucania złych uroków na każdego, który ośmieliłby się usiąść na ich sofie.
W końcu znaleźli jakąś pustą sofę i usiedli na niej. Na szczęście po obydwóch stronach tapczaniku w metalowych obręczach powsadzane były pochodnie. Od razu, pod wpływem ciepła, z ich włosów zaczęła skapywać woda tworząc kałużę przed nimi. Kilka osób siedzących na ziemi patrzyło na nich ze zdziwieniem, ale i też podziwem. Po chwili znów zatopili się we własnych rozmowach nie zwracając najmniejszej uwagi na nowicjuszy. Oni również zaczęli rozmawiać, ale nie snuli już planów ucieczki, było to niebezpieczne w tym tłumie uczniów, w którym każdy mógłby ich usłyszeć. Opowiadali sobie różne zabawne historie ze swojego życia. Zwykle w końcu dziewczyna zawsze przypominała Bzyka, a kiedy to sobie uświadamiała nagle milkła. Wiedziała, że nie powinna zatapiać się w wspomnieniach; to nic nie dawało a mogło tylko pogorszyć jej samopoczucie. W końcu Cecylia zaczęła mu opowiadać o swoim niezbyt udanym dzieciństwie, ale nie wspominała już Karoliny ze złością, bo wiedziała co przyczyniło się do jej zachowania. Ciągła niepewność pochodzenia adopcyjnej córki zniszczyła jej życie.
Nagle na sofę usiadły dwie osoby. Anastazja i Ola wygodnie rozłożyły się na tapczaniku. Wyglądały tak jakby nie było żadnej kłótni i dalej się przyjaźnili.. W końcu Stazi wyciągnęła do Cecylii rękę.
- Wiem, że ostatnio nie układało się nam dobrze Najstarsza Córko, ale w końcu należycie do naszej rodziny. Zapomnijmy o dawnych sporach - zaproponowała Anastazja podsuwając jeszcze bliżej rękę. Cecylia spojrzała niepewnie na Jacka, który przyglądał się wrogo i nieufnie dziewczynom. Nastolatka zauważyła, że ręka Stazi jest cała czerwona.
- Nie uścisnę dłoni, która jest umazana krwią. Anastazja, coś ty zrobiła? - zapytała z przerażeniem, a dziewczyna uśmiechnęła się promiennie.
- To nic. Trochę tu krwi gołębia, trochę mojej i trochę... nie wiem kogo - stwierdziła beztrosko Anastazja.
- Jak to, nie wiesz od kogo? - pytała Cecylia wpatrując się w rękę dziewczyny. Niepokoił ją beztroski ton byłej przyjaciółki.
- Chłopcy są łasi na „nowości” i jeden z nich dobierał się do mnie. Wyciągnęłam sztylet i się na niego rzuciłam. Szkoda, że drasnęłam tylko policzek. Później ten chłopak złapał mnie, ale zjawił się kruk i zaczął nas dziobać uwalniając mnie od tego typka - wytłumaczyła Anastazja. Cecylia była wstrząśnięta. Jak mogła przyjaźnić się z kimś kto z takim spokojem atakuje ludzi?!
Dziewczyna nie zdążyła odpowiedzieć sobie na to pytanie, bowiem ktoś podszedł do sofy.
- Co wy tu robicie?! Zjeżdżać mi stąd! To moja sofa i nikt nie ma prawa na niej siedzieć! - krzyczał jakiś osiłek. Okazało się, że siedzą na „zajętej” sofie. Nagle w korytarzu zrobiło się cicho, wszyscy z zaciekawieniem obserwowali tę scenę.
- Nie widziałem tutaj żadnego podpisu, zresztą ta sofa nie należy do ciebie tylko do szkoły - powiedział z całym spokojem Jacek. Drugi osiłek nagle chwycił go za płaszcz i po chwili chłopak wylądował na ziemi.
- A co my z wami zrobimy? Zostańcie, zabawimy się z wami - powiedział ten pierwszy i usadowił się na miejsce Jacka próbując złapać Cecylię. Nastolatka jednak była już na to przygotowana. Jednym ruchem ręki uwolniła z pasa szpadę i przystawiła osiłkowi do gardła. Już po kilku sekundach drugi chłopak próbował jej odebrać broń, ale ona przystawiła do jego głowy drugą szpadę. Osiłek zezując patrzył na broń.
- Myślicie, że jak jesteście wielcy i umięśnieni to wszystko wam można?! Pożegnajcie się z waszą sofą, teraz ona należy do nas, zrozumiano? - zapytała dziewczyna, Jacek zdążył już wstać. Po chwili wziął z jej ręki szpadę, którą przystawiała drugiemu osiłkowi między oczami. Osiłkowie szybko wstali i odeszli. Kiedy już byli w dostatecznej odległości odwrócili się i zawołali:
- Jeszcze się z wami policzymy!
Chłopcy znikli za zakrętem, a Cecylia schowała szpady do płaszcza i pasa.
- Świetnie sobie poradziłaś - stwierdził Jacek. Nadal wszyscy uczniowie siedzący na ziemi i kilku sofach patrzyli na nich, ale tym razem w ich oczach nie było już zdziwienia tylko podziw, że udało im się przeciwstawić tej bandzie, która w całej szkole miała już kilka zajętych sof.
- Działałam we własnej obronie. Nie mogłam im pozwolić żeby mnie obmacywali - zapewniła dziewczyna. Ola i Anastazja, które jeszcze przed kilkoma sekundami były w szoku nagle uśmiechnęły się.
- Pierwsza klasa i już mamy własną sofę! To niebywałe, musimy częściej się z wami pokręcić - powiedziała Ola, a Stazi gorąco jej przytaknęła.
- Musimy na nich uważać - stwierdził Jacek i usiadł na sofie. Po chwili dziewczyna też usiadła. Ich torby leżały pod pochodnią schnąc.
- Jestem już zmęczona. Musicie mi pokazać gdzie będę spać. Jacek, a gdzie ty będziesz spał? - zapytała Cecylia i ziewnęła.
- Ja też jestem trochę zmęczony. Jeszcze nie wiem gdzie jest moja nowa sypialnia, ale poradzę sobie. Wiesz, że jutro w południe mamy mieć lekcję szermierki? - zapytał.
- Tak? Świetnie, może ty czegoś mnie nauczysz, a nie tak jak ta cała Mirella. Od czego zaczniemy? Jaką broń mam przynieść? - pytała nagle ożywiona nastolatka.
- Już trochę o tym myślałem. Chciałbym na razie wiedzieć co umiesz. Najlepiej będzie jak przyniesiesz szpadę, sztylet i szablę - mówił chłopak.
- Ale ja nie uczyłam się posługiwać szablą.
- Nie? Widzę, że masz spore zaległości, ale i tak ją przynieś.
- Dobra. Gdzie mamy mieć te lekcje? - zapytała dziewczyna sięgając po torbę.
- Podobno gdzieś na dworze. Spotkajmy się w sali z gwiazdą trochę przed dwunastą, razem poszukamy tego miejsca - powiedział Jacek również zabierając swoją torbę z podłogi.
- Ok, ja już chyba pójdę. W każdej chwili mogę zasnąć. Ola, Stazi pokażecie mi gdzie jest sypialnia? - zapytała.
- Ja też już chyba pójdę - powiedział chłopak i założył plecak.
- Poczekaj Najstarszy Synu Pierworodnego, przecież nie wiesz gdzie masz iść - powiedziała Ola i szybko się oddaliła. Zobaczyli jak rozmawia z jakimś chłopakiem, w którym Cecylia rozpoznała jednego z dawnych przyjaciół. Nastolatka i Jacek spojrzeli na siebie i parsknęli śmiechem. Jak zawsze bawiły ich przezwiska, które nosili.
- Cześć Marek - powitała podchodzącego chłopaka.
- To jest Marek, nasz przyjaciel. Zaprowadzi cię do sypialni - powiedziała Ola przedstawiając sobie chłopaków.
- Nawet nie mogę ci powiedzieć dobranoc. Wyśpij się dobrze i pamiętaj o naszej lekcji - przypomniał Jacek i poszedł za chłopakiem.
- To co, zaprowadzicie mnie do tej sypialni czy nie? - zapytała w końcu, a one poszły z nią do sypialni.
Był to duży, okrągły pokój sześcioma łóżkami i dwoma łazienkami. W pomieszczeniu było tylko jedno okno. Teraz gruba kotara była odsłonięta, ale okiennice zamknięte, aby nie wpuszczać zimna. Z boku stał wielki kominek; nie paliło się na nim. Ściany były prawie czarne i jak cały zamek tak i ten pokój wyglądał jak z krainy dreszczowców. Anastazja pokazała jej łóżko, na którym miała spać. Wszystkie były dość wąskie, a wokół nich pozaciągane były czarne kotary (tym razem można było je rozsuwać i zasuwać w dowolnym momencie). Obok jej łóżka stał wielki kufer, dziewczyna otworzyła go zaklęciem i zauważyła, że jest tam miotła i mniejszy kuferek. Od razu go rozpoznała; było to pudełko z kosmetykami. Cecylia szybko pozbyła się zbędnej broni wkładając ją do kufra. W pasie zostawiła tylko sztylet; resztę pokrowców wraz z bronią włożyła do kufra. Natomiast w płaszczu zostawiła jedynie szpadę i szablę. Oprócz tego w jej podkolanówce był jeszcze drugi nóż, którego się nie pozbyła. Pomyślała, że może kiedyś się jej przydać, kiedy znów będzie musiała zmierzyć się z osiłkami od sofy.
Cecylia wyjęła z torby swoją czarną koszulę nocną i weszła do łazienki. Pierwsze co zrobiła to zmyła ten okropny makijaż.
Kiedy wróciła, kotara w oknie była już zasłonięta, a w pokoju zaczęły zbierać się dziewczyny. Nastolatka od razu weszła do swojego łóżka zasłaniając czarne, lekko przezroczyste kotary. Nie chciała rozmawiać z nikim związanym, choć odrobinę z Piekiełkiem. Po chwili już smacznie spała.
Cecylia obudziła się o jedenastej. W sypialni było ciemno z powodu zasłoniętej kotary w oknie. Dziewczyna zaświeciła świeczkę stojącą na stoliku. Po pół godzinie była już gotowa; ubrana i najedzona zaczęła schodzić po schodach. W Piekiełku było bardzo cicho, wszyscy spali.
Tak jak się umówili Jacek czekał na nią w sali z odwróconą gwiazdą Dawida. Kiedy otworzyli drzwi wejściowe, poraziło ich w oczy słońce. Minęło kilka minut zanim przyzwyczaili się do tego ostrego światła.
- Jak ja dawno nie widziałam słońca - powiedziała nastolatka patrząc w bezchmurne niebo. Było mroźno, ale słońce świeciło bardzo mocno.
- Ja jeszcze dłużej. Chodźmy, musimy poszukać tego miejsca - powiedział Jacek i pociągnął Cecylię. Po kilku minutach znaleźli się na lekcji. Był to okrągły kawałek ziemi otoczony olbrzymimi kamieniami. Wyglądało jak Stonehenge w Anglii (był to magiczny krąg, w którym odprawiano różne obrzędy). Na ich nieszczęście w kole byli też inni uczniowie ubrani w szaty z gwiazdkami, a obok jednego z kamieni siedziała Mirella oczywiście z kolejnym czasopismem w rękach.
- Tylko nie ona... - jęknęła Cecylia patrząc z wrogością na kobietę.
- Nie przejmuj się nią. Oni świetnie walczą, może się od nich czegoś nauczymy? - zapytał sam siebie Jacek i szybko wszedł do koła ciągnąc za rękę dziewczynę. Reszta walczących nie zwróciła na nich większej uwagi, tylko co niektórzy spojrzeli na nich, ale żaden nie podszedł i się nie przedstawił.
W kręgu było ich dziesięciu (nie licząc Mirelli) i byli podzielni na pary według roczników. Nauczycielka nawet nie zauważyła, że ktoś przyszedł.
- To... od czego zaczniemy? - zapytała rozchylając lekko płaszcz, aby wyciągnąć z niego broń.
- Szpada - odpowiedział i jednym, płynnym ruchem wyciągnął swoją broń. - Zmierz się ze mną.
- Chyba nie myślisz, że zaatakuję cię pierwsza - powiedziała Cecylia.
Tak zaczęła się ich wspólna lekcja. Jacek okazał się naprawdę dobry w szermierce i szybko potrafił wykorzystać jej błędy. Nastolatka wiedziała, że nie dorasta mu nawet do pięt (ciągle się przewracała i prawie zawsze chybiała).
- Zbyt dużo nie nauczyłaś się przy niej - uznał chłopak, kiedy mieli dziesięciominutową przerwę. Dziewczyna ciężko dyszała, ale Jackowi nic nie było. Nastolatka potaknęła tylko głową. Minęło kilka minut zanim jej oddech wyrównał się.
- Wiem, wiem. Jestem do niczego.
Cecylia usiadła na ziemi i obserwowała pozostałe pary. Wszyscy wyglądali na zmęczonych i śpiących. Dziewczyna też marzyła tylko o tym żeby się położyć do łóżka i zasnąć jak reszta jej klasy.
- Wcale nie jesteś do niczego, tylko nie masz wprawy i za mało się skupiasz na tym co robisz, jesteś za powolna. Podczas tych lekcji postaram się coś ciebie nauczyć. Zobaczysz, już wkrótce będziemy walczyć tak jak oni - przekonywał Jacek, a dziewczyna cicho prychnęła. Ma walczyć tak jak tamci? To nie możliwe.
Po przerwie znów wszyscy zaczęli walczyć, ale już nie tak ostro jak na początku. Wszyscy byli zmęczeni tak, że z ledwością utrzymywali broń. Jacek zaczął jej udzielać wskazówek.
W końcu starsze klasy dały sobie spokój z dalszymi ćwiczeniami i poszli do szkoły czego nie zauważyła nawet Mirella. Chłopak jednak nadal ćwiczył z Cecylią.
- Patrz na mnie - powtarzał ciągle. - Pamiętaj o nogach, patrz gdzie celujesz - mówił, a kiedy zaatakowała zawsze obronił się z łatwością.
Ćwiczyli bardzo długo. Dziewczyna w końcu opanowała jako tako szpadę i już udawało jej się łączyć wszystko (kroki, patrzenie na przeciwnika i celowanie) w miarę spójną całość. Ciągle jednak potykała się o swoją suknię i upadała na twardą ziemię.
- Ona jest za długa - powiedziała, kiedy kolejny raz siedziała na ziemi. Chłopak pomógł jej wstać podając zabandażowaną rękę, na której była jeszcze rana, którą zadała mu nastolatka. - Wszystko już mnie boli, na dzisiaj mam dość. Dajmy sobie spokój, jestem zmęczona.
- Niech ci będzie. Wiem, że nie możemy wychodzić w ciągu dnia, ale jutro też tu przyjdziemy. Szkoda, że teraz mamy szermierkę tylko raz w tygodniu. Nie możesz skrócić tej sukienki? - zapytał z nadzieją Jacek.
- Chyba nie, niestety.
- Nie chce mi się iść do zamku, przejdźmy się. Zobaczymy co jeszcze tutaj jest – powiedział chłopak. Cecylia z radością przyjęła tę propozycję; nie chciała wracać do tego ciemnego zamku, kiedy na zewnątrz świeciło słońce.
Nie mieli dużo do zwiedzenia, więc kiedy zbadali nawet najmniejsze zakamarki (w jednym z nich znaleźli śmietnik pełen zardzewiałych i dziurawych kociołków) i odwiedzili cmentarz, usiedli na jednej z skarp spuszczając nogi w dół tak, że wisiały nad przepaścią.
- Chciałabyś kiedyś poznać swoich prawdziwych rodziców? - zapytał, gdy znów zaczęli opowiadać sobie wspomnienia z dzieciństwa.
- Nie. Nigdy nie będę ich szukać. Naszymi rodzicami są czarnoksiężnicy i porzucili nas tylko, dlatego żebyśmy uczyli się czarnej magii, żebyśmy byli tacy jak oni, a ja nigdy nie będę jak oni. Nasi prawdziwi rodzice muszą być okropni - stwierdziła Cecylia rzucając z całej siły jakiś kamień do przepaści.
- Nienawidzę tej szkoły. Jeszcze nie zaczęliśmy się uczyć, ale ja nienawidzę Piekiełka. Te pozaciągane okna w ciągu dnia, to bezsensu! I jak trzymali nas w zamknięciu.
- Tego nigdy nie zapomnę. Musimy się stąd wydostać - mówiła dziewczyna ciągle wrzucając w przepaść kamienie.
- Musimy już iść, zaraz zajdzie słońce. Jesteś gotowa na pierwsze lekcje? - zapytał Jacek stając na skale i patrząc na skarpę.
Po chwili już byli w szkole. Kotary w oknach zaczęły się rozsuwać ukazując powoli czerwieniące się niebo. Uczniowie zaczęli schodzić z schodów. Cecylia i Jacek weszli do jeszcze pustej jadalni. Dopiero teraz zauważyli, że w oknach są witraże. Niezwykłe witraże. Co chwilę kawałki kolorowego szkła zmieniały swoje położenie tworząc nowe, zadziwiające obrazy zwykle przedstawiające ogień, walkę i śmierć, ale zawsze było to zło.
Na środku pomieszczenia nie było stolika z sztyletem tak jak poprzedniej nocy, co przywitali z ulgą. Usiedli na swoim miejscu i zaczęli jeść. Na szczęście dzisiaj nie musieli pić krwi, a i jedzenie było normalne. Na stole było mnóstwo półmisków z płatkami i dzbanków z mlekiem. Na olbrzymich talerzach były kanapki z serem i szynką. W kielichach był jakiś sok.
Pod koniec posiłku po jadalni zaczęło chodzić kilku nauczycieli (jeden z nich był pół koniem!) rozdając plany lekcji nowym uczniom. Po chwili Jacek i Cecylia mieli już swoje.
- Prawie zawsze mamy tylko trzy lekcje! - zachwyciła się dziewczyna oglądając swój plan.
- Zauważ, że uczymy się tu na okrągło, nie mamy wolnych dni. No i jeszcze to noc, będziemy mieli bardzo mało czasu żeby odrobić lekcje - stwierdził zgodnie z prawdą Jacek. Nastolatce od razu zrzedła mina.
- No i jeszcze szermierka - westchnęła. - Wiesz gdzie jest ta sala, do której musimy teraz iść?
- Chyba gdzieś na górze, sala nr 83. Musimy już teraz iść żeby ją znaleźć - powiedział chłopak i od razu wstał wziąwszy do ręki kanapkę.



--------------------
Harry Potter wywrócił moje życie do góry nogami ale w takiej pozycji jest ono o wiele cikawsze :P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Nati   Cecylia - Najstarsza Córka Pierworodnego   16.08.2004 20:22
Keyt   Czy w tym opowiadaniu jest coś z magii, bo na ...   16.08.2004 20:31
Nati   2 Klapa w podłodze
Cecylia weszła cicho...
  17.08.2004 15:28
Nati   3 Podróż A jednak to właśnie tym samochodem ...   21.08.2004 16:22
Dajmond   S-T-R -A-S-Z-N-E!!!   21.08.2004 16:37
Dajmond   błagam cię nie pisz tego tyle, może weźmiemy n...   21.08.2004 16:49
Nati   Dzięki, że pokazałaś mi te błędy, chyba żeczyw...   23.08.2004 09:56
Dajmond   nie ma za co =) uwielbiam to robić. Zredagować...   23.08.2004 10:37
Nati   Jasne, bardzo mi się to przyda przy poprawianiu. J...   23.08.2004 15:56
Dajmond   OK, to zaczynamy =D. Dzisiaj jestem w dość pod...   24.08.2004 16:26
Nati   Fajnie. że poprawiłaś mi to i jeśli chcesz to może...   03.09.2004 09:37
Dajmond   Jutro mam luz, więc Ci poprawię.   03.09.2004 12:26
Nati   Poprawiaj, poprawiaj. Nie mam stałego, więc jeśli ...   12.09.2004 11:22
Nati   No i znów nikt mi nieczyta choć skróciłam i popraw...   26.09.2004 13:59
Galia   Mnie by się nawet twój FF podobał. Jedna rzecz mni...   28.09.2004 21:47
Nati   To wszystko przez to, że usuwałam część postów i m...   30.09.2004 15:48
Galia   FF jest bardzo ciekawy, ale robisz nprawdę mnostwo...   30.09.2004 19:37
Nati   Byłabym wdzięczna jeślibyś mogła wytknąć mi parę b...   01.10.2004 15:54
Eileen   podoba mi się ;D to znaczy mało oryginalny pom...   01.10.2004 19:41
Dajmond   Pierwszy rzut oka na to co dodałaś i...
<...
  02.10.2004 10:24
Nati   Bardzo nie wiedziałam ja to zmienić, ale postaram ...   02.10.2004 15:59
Dajmond   a bo ja wiem? hmmm może, żeby nie dawał sygnałów ś...   02.10.2004 16:01
Nati   Postaram się zmienić. Dzięki :krowki:   02.10.2004 16:06
Nati   Dla Diamond, która jest od początku ze mną 6 Ksi...   09.10.2004 20:24
Eileen   Z przyjemnością czytam tego ff'a. Mam nadz...   18.10.2004 13:30
Nati   Za niedługo wkleję. Dzięki, że czytasz, bo mał...   18.10.2004 16:20
Eileen   Och, faktycznie ;D Oj przperaszam, czepiasz się sz...   18.10.2004 21:25
Nati   Wcale nie czepiam się szczegółów, ale ostatni ...   28.10.2004 12:11
Eileen   ciiii.... z komputerem już wszystko dobrze pra...   29.10.2004 15:42
Nati   7 Kruk
Cecylia ponownie zaczęła chodzić...
  01.11.2004 18:48
Lilla   O prosze! Wchodze i mysle no pewnie cos no...   01.11.2004 19:07
Eileen   Heh, bardzo fajny part. Tradycyjnie czekam na ...   03.11.2004 23:07
Nati   Właśnie kopiowałam to z Worda. Raczej nie mam ...   13.11.2004 17:23
Galia   Akcja się rozwija to dobrze. Błędy są , ale mó...   13.11.2004 21:42
Nati   poprawie jak będę miała czas. Na razie nie mam...   27.11.2004 12:59
Nati   Już nic nie wklejam, bo to nie ma sensu. Albo foru...   24.04.2005 11:17
Moonchild   Całkiem fajne opowiadanko. Dużo czasu mi zajeło pr...   26.04.2005 15:27
Nati   Myślniki wzięły się z Worda. Dzięki za pokazanie b...   26.04.2005 19:49
Nati   Dobra, wklejam jak chcieliście
Przygot...
  03.05.2005 18:17
Moonchild   Może być. Nie jest ani źle, ani dobrze. Zaczyna si...   05.05.2005 21:01
Nati   Następny rozdział już nie jest w komnacie. Jestem ...   20.05.2005 11:02
Moonchild   No widzę, że będzie duuuużo czytania :) Wklej jak ...   23.05.2005 19:04
Nati   Przymierze Krwi Cecylia obudziła się po czterech ...   24.05.2005 18:43
Moonchild   Tekst jako całość jest ok. Chciaż pierwsza scena j...   25.05.2005 22:19
Tajemnicza   Wczoraj usiadłam, przeczytałam, ale bylo pozno wie...   25.05.2005 22:57
Nati   Błędów wiem, że dużo :) Szybko, bo i tak mam już...   03.06.2005 09:26
Nati   Zmiany Powoli zaczęli kierować się do przejścia p...   07.06.2005 19:51
Moonchild   Czytało się szybko i przyjemnie. Nie zauważyłam ża...   11.06.2005 08:43
Nati   Nauka W pierwszym tygodniu nauki wszyscy szukali ...   29.06.2005 13:09
Nati   Mam pytanie. Został mi do wklejenia jeszcze jeden ...   15.07.2005 11:17
Moonchild   No wiesz to zależy wyłącznie od Ciebie, ale jeśli ...   16.07.2005 09:37
Nati   Dobra To zakładam nowy temat, ale jeszcze nie tera...   31.07.2005 16:28
Verita   Szczerze, nie bardzo mi sie podoba. Robisz mase bł...   31.07.2005 17:40
Nati   Spełnienie ostatniej prośby Nadszedł Nowy Rok. Po...   01.08.2005 18:19


Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 14.05.2024 21:19