Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Bieg Ku Przyszłości, Draco i Hermiona dorośli

Malfoyka
post 12.01.2013 12:36
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




Lipcowe słońce przygrzewało przez uchylone okna dyżurki lekarskiej w szpitalu św. Munga, gdzie nad stosem badań i raportów, w nasadzonych na nosie okularach, nisko nachylona siedziała młoda pani doktor. Kobieta z westchnieniem przerzucała kolejne stosy kartek starając się zebrać wszystko w całość i skończyć pisanie raportu z dyżuru.
- Ejj ślicznotko, a czy ty przez przypadek nie skończyłaś już pracy?- zapytała starsza, przysadzista pielęgniarka wchodząc do dyżurki.
- Och to by Martho.- odciągnięta od swojej pracy dziewczyna nieprzytomnie zerknęła w kierunku drzwi.- Muszę to skończyć.- powiedziała wracając do swojego zajęcia. Pielęgniarka westchnęła ciężko, po czym podeszła do biurka zagradzając lekarce dostęp do papierów.
- Hermiono, nic nie musisz.- powiedziała z dobrodusznym uśmiechem, ukochanej cioci.- I tak robisz więcej niż trzeba, dawno powinnaś być już w domu.
- Trzeba jeszcze dodać pustym domu.- powiedziała z goryczą Hermiona.- Już chyba wolę zostać tutaj.
- Ojj no dzisiaj pan premier chyba będzie na ciebie czekał, w końcu to twój wielki dzień.- powiedziała z entuzjazmem- O której masz wizytę w tym mugolskim dziekanacie?
- Dziekanat!!!- krzyknęła, zrywając się z miejsca.- Na śmierć zapomniałam, Martho.- jęknęła, w pośpiechu ściągając swój biały kitel.
- Oj dziecko, dziecko..- westchnęła pielęgniarka.- Kiedy ty ostatnim razem tak naprawdę wypoczęłaś co?- zapytała z troską.
- Nie mam na to czasu, przecież wiesz. Praca, nauka, dom i jeszcze przygotowania do ślubu. A wszystko na mojej głowie bo Ron jest zbyt zajęty, żeby pamiętać o takich drobiazgach jak na przykład nasz ślub.- mówiła, miotając się i starając w pośpiechu zrobić makijaż.
- Zobaczysz, wszystko ułoży się kiedy będzie już po wszystkim, a wy będziecie małżeństwem.- pocieszyła ją kobieta.
- Mam nadzieję, bo jeśli nie to oznacza to, że dobrowolnie dam się zamknąć w złotej klatce.- mruknęła.
- Och dzieci, dzieci.- pielęgniarka pokręciła głową.- Tak mało jeszcze wiecie o życiu.. Musicie ze sobą porozmawiać. Tylko bez złości Hermiono, pamiętaj. Myślę, że najlepsza okazja pojawi się na waszym wyjeździe…- podpowiedziała, a Hermionie aż serce podskoczyło z radości. Już za niecałe dwa tygodnie wyjeżdżają na Hawaje. We dwoje, tylko Ron i ona. Cieszyła się na ten wyjazd jak dziecko. W końcu będzie mogła wyjechać i odpocząć od szkoły, od pracy, od posady kury domowej, od spraw ministerstwa, którymi tak bardzo przejmuje się Ron…
- Taaaak.- powiedziała rozmarzona.- To już za dziesięć dni.- po czym jakby wracając na ziemię dodała.- Ale na razie czeka na mnie dziekan. Trzymaj kciuki!- krzyknęła będąc już na korytarzu, Martha uśmiechnęła się pod nosem. Bardzo lubiła Hermionę, dziewczyna była jedyna w swoim rodzaju, ale życie jej nie rozpieszczało. Mimo, że była zdolna i niezwykle uparta, przez co w przeciągu ledwie kilku lat stała się najlepszym magomedykiem w kraju, miała wysoko ustawionego narzeczonego z którym planowała wielkie wesele, miała pieniądze i szacunek.. a jednak nie była do końca szczęśliwa. Starsza kobieta widziała to w jej oczach, mimo że dziewczyna nigdy nie wspominała o swoich kłopotach. W jej oczach tak często czaił się smutek, a młodzieńczy blask zgasł, teraz piękne czekoladowe oczy spoglądały na świat z nienaturalną wręcz dojrzałością… Marta pokręciła głową…
- Biegnąc ku przyszłości, zapomniałaś kim tak naprawdę jesteś..- szepnęła. Hermiona jednak już jej nie słyszała.
Pędziła właśnie wyludnionymi o tej porze ulicami Londynu w żółtej taksówce. To dziś dowie się czy obroniła mugolski dypolom medyczny i czy skończyła studia. Czekała na ten dzień, tak bardzo chciała ukończyć studia medyczne i w końcu poczuć się prawdziwym lekarzem. Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie swoich młodzieńczych marzeń o projektowaniu, taaak w Hogwarcie miała nadzieję, że właśnie to będzie robiła w życiu, jednak szybko okazało się, że młodociane marzenia zginęły przykryte dorosłością. Wybrała medycynę, ale nie byłaby Hermioną Granger, gdyby nie rzuciła się na głęboką wodę. Postanowiła, że poza studiami magicznymi rozpocznie też naukę na mugolskim uniwersytecie medycznym. Ron ucieszył się, kiedy powiedziała mu o swoich planach, nigdy bowiem nie popierał jej pomysłu o projektowaniu. Uważał, że to dziecinne i nie przyszłościowe, a przecież żona wysokiej rangi polityka musi być osobą poważną.. Dla niego porzuciła projektowanie, grube zeszyty z jej kreacjami leżały teraz gdzieś głęboko na dnie szafy, a ona postawiła na medycynę, którą lubiła to fakt, ale nigdy nie pokocha. A to wszystko dla niego.. Tak Ron, wszystko i wszystkich dopasowywał zawsze do siebie. Nawet ją i jej uczucie. Początki były cudowne, wspólne mieszkanie w centrum Londynu, długie spędzane razem na rozmowach wieczory, a po nich jeszcze dłuższe noce… Aż w końcu przyszedł awans, a jej ukochany coraz mnie czasu spędzał w domu. Coraz mniej ze sobą rozmawiali, aż w końcu zaczęła odnosić wrażenie, że stała się dla narzeczonego jedynie formą wystroju ich mieszkania.. Najgorsze było to, że na każdą próbę rozmowy Ron reagował tak gwałtownie, że zwykle kończyło się to kłótnią.. „Ehh nikt nie powiedział, że dorosłość będzie łatwa”- szepnęła w duchu, kiedy analizując swoje życie przyglądała się mijanym budynkom…
Taksówka zatrzymała się przed wielkim gmachem Uniersyty Of London Medical Academy. Zapłaciła należność za podróż i poprawiając sięgającą do kolan ciemnoszarą sukienkę ruszyła schodami w górę, znów biegła w kierunku przyszłości, jak na złość nie takiej o jakiej marzyła.
Stając przed dwuskrzydłowymi dębowymi drzwiami dziekana uniwersytetu pozwoliła sobie na zaczerpnięcie głębokiego oddechu. Już po chwili naciskała klamkę. Zaanonsowana wcześniej przez sekretarkę nie musiała już pukać, dziekan oraz promotor jej pracy już czekali.
- Witam.- Szepnęła cicho, nieśmiało przechodząc przez próg.
- Och, panna Granger. Czekaliśmy na panią.- powiedział jeden z mężczyzn z dobrodusznym uśmiechem
- Przepraszam za spóźnienie..- zaczęła
- Ależ skąd, jest pani jak zwykle na czas. Proszę usiąść.- gestem dłoni dziekan zaprosił ją do zajęcia miejsca na krześle ustawionym na przeciwko biurka. Hermiona skorzystała z zaproszenia.
- Taaaak.- zaczął promotor- Na początku, zacznijmy od tego, że jest nam strasznie przykro..- na te słowa kobiecie krew odpłynęła z twarzy, czyżby nie zdała?
- Że nasza uczelnia traci tak znakomitego ucznia.- dokończył z uśmiechem na twarzy dziekan, wchodząc w słowo jej promotora.
- Czyli zdałam?- siliła się na spokój.
- Ależ oczywiście, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Ocena celująca i wyróżnienie Akademii za osiągnięcia w nauce.
- Za takim dyplomem- ponownie zaczął promotor- może sęe pani ubiegać o posadę w najlepszych szpitalach tego i nie tylko tego kraju.- uśmiech zawitał na jej twarzy, a więc Hermiona Granger przynajmniej względem nauki pozostała tą samą dziewczyną co w Hogwarcie.
- Chyba, że ma pani inne aspiracje- zaczął dziekan.- Bo w takim wypadku nasza uczelnia jest w stanie z miejsca, a właściwie od października, ale to w sumie to samo, powierzyć stanowisko profesorskie. – trudno było nie wychwycić nutki nadziei w jego głosie, kiedy składał propozycję.
- Kuszące.- zaczęła, zastanawiając się jak ubrać w słowa swoją odmowę- Jednak obawiam się, że nie spełniłabym się na takim stanowisku. Moim powołaniem jest leczyć a nie uczyć.- powiedziała delikatnie, starając się, żeby jej głos zabrzmiał jakby głęboko żałowała, że musi odmówić.
- Cóż, kłamstwem byłoby, gdybyśmy powiedzieli, że się tego nie spodziewaliśmy.- powiedział promotor, uśmiechając się do niej.
- Cóż, w takim razie pozostaje mi jedno.- zaczął dziekan, wstając ze swojego miejsca. Promotor i Hermiona poszli za jego przykładem, już w następnej chwili profesorzy wręczyli jej obity w drogą skórę dypolom lekarski. Była teraz panią doktor, z prawdziwego zdarzenia..
- Panno Granger, pragnę serdecznie powitać panią w zacnym lekarskim gronie. Proszę iść teraz uczcić swój sukces, bo od jutra zaczyna pani ratować ludzkie życie.- powiedział promotor żegnając swoją najlepszą uczennicę.
Wyszła na słoneczną ulicę w dłoni dzierżąc swój klucz do przyszłości. Uśmiechnięta rozejrzała się wokoło. Jeśli Marta miała rację, to i Ron pamiętał o jej wielkim dniu. Postanowiła, że w drodze do domu zrobi małe zakupy. Szampan, truskawki i wiele innych afrodyzjaków, w końcu musi uczcić dyplom..
Nie zdziwiła się, że po wejściu do mieszkania nikogo tam nie zastała. Ron nie byłby sobą, żeby czekać cały dzień. Na pewno wróci wcześniej.. Uradowana zabrała się za przyrządzanie kolacji. Lekkiej a zarazem wykwintnej. Kiedy dochodziła ósma wieczorem, na stole czekały już talerze z piersią z serem brie, purre marchewkowym i ruccolą z sosem vinegret. Schłodzony szampan czekał na otwarcie, a dyplom leżał na widocznym miejscu. Sama Hermiona przebrana w niezwykle sexowną małą czarną co chwila zerkała w stronę drzwi, za którymi zaraz spodziewała się zobaczyć narzeczonego.
Czas jednak minął, z ósmej zrobiła się dziewiąta, z dziewiątej w pół do dziesiątej.. Nagle do okna zastukała sowa. Dziewczyna zrezygnowana poszła otworzyć ptakowi, a ten podając jej kopertę natychmiast odleciał. Dziewczyna rozerwała kopertę i przeczyła kilka słów naskrobanych ręką Rona..

„Hermiono!
Nie czekaj na mnie dzisiaj! Mamy problem w ministerstwie. Beze mnie sobie nie poradzą. Pewnie wrócę nad ranem, więc spotkamy się dopiero jak wrócisz z dyżuru.
Ron”

Łzy zaczęły spływać z jej policzków rozmazując misterny makijaż. Zapomniał. Znowu postawił pracę ponad nią.. Rozszlochała się na dobre. Chwytając butelkę czerwonego wina, pociągnęła spory łyk, nie kłopocząc się nawet nalewaniem trunku do kieliszka. Skrzywiła się, wino było wytrawne, bo takie lubił Ron…
- Gratuluję Hermiono.- szepnęła cicho, odstawiając butelkę na stole, gdzie właśnie zniszczyła się jej uroczysta kolacja, z resztą nie pierwszy już raz… Ruszyła w kierunku sypialni, gdzie jeszcze długie godziny, poduszki tłumiły płacz żalu…


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Malfoyka
post 12.01.2013 12:49
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




Kolejne dni mijały leniwie. Ron biorąc sobie za pewne do serca ich ostatnią „rozmowę” nie pojawił się więcej w jej życiu. A ona w końcu zaczęła stawiać mocne fundamenty, dla swojej nowej rzeczywistości. Martha i Igor niezmiernie cieszyli się, z faktu, że oto z każdym kolejnym dniem, smutna i załamana kobieta, która pracowała z nimi przez ostatnie tygodnie, coraz bardziej zaczęła przypominać ich Hermionę. Uśmiechniętą, wesołą i skorą do żartów. Uśmiech nie schodził z jej twarzy nawet wtedy, kiedy wielkimi krokami zbliżał się 16 wrzesień.. Tylko raz jeszcze widzieli ją wzburzoną.. A było to na początku miesiąca, kiedy w jej gabinecie niespodziewanie pojawił się gość.. Najmniej spodziewany i bynajmniej nie mile widziany..
- Można?- usłyszała męski głos, dobiegający od drzwi. Podniosła wzrok znad pisanego właśnie raportu.
- Harry?- zdziwiła się.- Co tu robisz?
- Byłem u Ginny.- powiedział rozpromieniony.- Wczoraj urodziła mi córkę, wiesz?
- Och, to świetnie. Gratuluję.- powiedziała, bez większego jednak entuzjazmu.
- Nazwiemy ją Lilly. Po mojej matce.- mówił wchodząc do gabinetu.- To był pomysł Ginny. Czyż ona nie jest cudowna?- zagadnął siadając naprzeciwko niej.
- Taaak, zapewne.- odburknęła.
- Herm, dalej się boczysz..- westchnął.
- Boczę? Nie… no skąd, a uważasz, że mam powód?- zapytała ironicznie, ze złością odrzucając pióro.
- Hermiona, daj spokój. Było minęło. W każdym związku są problemy, ale przecież, wy to wy.. Hermiono MY to my.. Jesteśmy wielką trójką to coś chyba znaczy, nie??- mówił entuzjastycznie, patrząc jej prosto w oczy.
- Taaaak znaczy..- westchnęła- Tyle co nic.
- Ale..- zaczął.- Hermiś..
- Nie mów tak do mnie. Tak nazywają mnie tylko przyjaciele.- warknęła.
- Może zapomniałaś, ale ja jestem twoim przyjacielem.- uściślił.
- Czekaj..czekaj.- powiedziała, przyglądając mu się.- Harry Potter, taaak pamiętam, kiedyś miałam takiego przyjaciela. Ale okazał się strasznym dupkiem, wiesz? Nawet gorszym niż niewierny ukochany.- mówiła mściwie. Była już na tyle silna, aby wiedzieć, że da radę się nie rozpłakać, już nie…
- Herm, zrozum, my nie mogliśmy inaczej..- starał się tłumaczyć.
- Ależ rozumiem. Jak najbardziej rozumiem. Stanęliście po stronie Rona, to zrozumiałe, biorąc pod uwagę fakt, że jesteście rodziną. Rozumiem.- powiedziała.
- Wiesz, że to nie tak..
- Nie, nie wiem. I tak szczerze mówiąc, to nie chcę mi się tego słuchać. A teraz wybacz, mam dużo pracy.- powiedziała, po czym wróciła do pisania raportu.. Harry jednak nie ruszył się z miejsca, ciągle wpatrując się we wzburzoną kobietę.. W końcu nie wytrzymała- Och.. jeszcze tu jesteś? Rozumiem, zapomniałeś drogi do drzwi.- westchnęła wstając. A kiedy podeszła do drzwi otworzyła je na całą szerokość, spoglądając na mężczyznę wymownie.. Harry podniósł się ze swojego miejsca, a przechodząc obok niej szepnął tylko..
- Żebyś tylko nie żałowała, kiedy zostaniesz sama..
- Nie sądzę.- warknęła zatrzaskując za nim drzwi.
Tego dnia chodziła po szpitalu zła jak osa, jednak już po południu, kiedy sączyła gorącą kawę, siedząc w swoim ukochanym salonie, poczuła się znacznie lepiej. „To irracjonalne, żeby denerwować się z takiego powodu!” westchnęła. I istotnie był to ostatni raz, kiedy zdenerwowała się tamtą sprawą…
- Wiesz..- zagadnęła do Igora, kiedy któregoś dnia szykowali się do dyżuru..- Ja myślałam, że obejdzie mnie jakoś ten cały 16 wrzesień, a tu nic.. Jest już 23, a ja czuję się znakomicie.
- Wiem.. to widać.- uśmiechnął się do niej.- Ale dobrze, że zamknęłaś ten rozdział. A tak na marginesie.. to co z tym twoim Malfoyem, tak?- zapytał.
- Nic… ciągle nic. I to boli mnie najbardziej.- westchnęła.- Ale i z tym bólem nauczyłam się już jakoś żyć.
- Ale będziesz go szukać dalej?- zapytał, kiedy wychodzili już na obchód.
- Nie wiem.- powiedziała spuszczając wzrok.- Sama już nie wiem. Czasem mam wrażenie, że to co się stało, ten cały wyjazd był tylko jakimś snem..- zakończyła smutno.
- Eeeejjj, pamiętaj, liczę na happyend.- powiedział, szturchając ją w bok. Uśmiechnęła się.
- Tak, tak jak w każdej porządnej telenoweli.
- Dokładnie.- powiedział, posyłając jej jeden ze swoich łobuzerskich uśmiechów.
Dyżur mijał im spokojnie. Właściwie nie mieli wiele do roboty. Większość czasu spędzili w dyżurce, gadając o wszystkim i o niczym. Za oknem padał deszcz, pogoda nie zachęcała do żadnych wyjść, ani spotkań, jednak im zupełnie to nie przeszkadzało. Umówili się właśnie, że po dyżurze pójdą razem na drinka, żeby trochę się rozerwać. Czas mijał leniwie, a godziny pracy dłużyły się niemiłosiernie. Gdyby nie fakt, że tak doskonale bawili się w swoim towarzystwie, pewnie zanudziliby się na śmierć. W pewnym momencie jednak, kiedy zaśmiewali się głośno z opowiadanej przez Igora anegdoty, do gabinetu jak burza wpadła Martha..
- Wybaczcie, że przeszkadzam wam w leniuchowaniu..- zaśmiała się, widząc jak obydwoje leniwie wyciągnięci w swoich fotelach ocierają łzy rozbawienia..
- Daj spokój i dołącz do nas.- powiedział uśmiechnięty Igor.
- Kuszące czarusiu, ale obawiam się, że muszę odmówić. A i wy zbierzcie się do kupy. Zaraz przywiozą nam tutaj pacjenta z wypadku samochodowego.- powiedziała, a oni natychmiast poderwali się z miejsc.
- Ale jak to samochodowego?- zapytała Hermiona.
- Bo to czarodziej. Po wypadku miał na tyle siły, żeby wezwać sobie magomedyczną pomoc.- uściśliła.
- Coś poważnego?- zapytał Igor.
- Nie wiadomo. Podobno kupa krwi, a chłopak był już nieprzytomny jak go znaleźli. Auto podobno do kastracji..- powiedziała poważnie i zupełnie nie rozumiała, dlaczego młodzi lekarze nagle wybuchnęli gromkim śmiechem, wieszając się sobie na ramionach.- Co??- zapytała zdezorientowana..
- Hahaha, Martho.. auta się kasuje.. Kastruje się zwierzęta.- uściślił Igor.
- Taaak i niektórych mężczyzn też się powinno.- zaśmiała się Hermiona.
- Boże.. aż tak źle życzysz temu Weasleyowi?- zapytał Igor wciąż się śmiejąc.
- Życzyłabym, gdyby jeszcze było tam coś do kastrowania.- powiedziała złośliwie.. „Boże.. zabrzmiało mi to starym Malfoyem” pomyślała, po czym zaśmiała się jeszcze głośniej.
- Dobra, dobra.. to może poomawiacie sobie szczegóły anatomii premiera jak już uporacie się z tym biedakiem z wypadku, co?- zagadnęła Martha, a oni jakby oprzytomnieli. Zapinając kitle wybiegli z gabinetu do pokoju zabiegowego, gdzie ekipa wyjazdowa właśnie wnosiła na noszach nieprzytomnego mężczyznę. Jego twarz była cała zalana krwią, która intensywnie sączyła się z rozciętej brwi. Koszula była potargana i poplamiona krwią, a jego prawa ręka wyglądała na złamaną..
- Połóżcie go na kozetce.- zakomenderował Igor. W trakcie, kiedy Hermiona przeglądała szafki w poszukiwaniu potrzebnych eliksirów.
- Eeee..-usłyszała głos Igora.- Koleś wydaje się jakiś znajomy.. Przysiągłbym, że znam tą twarz.
- Tak, tak..- potwierdziła Martha, która właśnie pozbawiała mężczyznę zniszczonej koszuli.- Kurcze, a to nie jest ten model od bilbordu na rogu??
Hermiona zamarła. Jeżeli mieli rację.. Podbiegła do kozetki spoglądając na mężczyznę..
- Diabeł..- szepnęła.
- Eeee ale żeby aż tak?- zaśmiał się Igor.- No wiesz, może się nie znam, ale on jednak jest dość sexi.. diabłem bym go raczej nie nazwał.
- Och zamknij się, wiem co mówię.. A to jest Diabeł.. Blaise Diabeł Zabini.- uściśliła
- Ty go znasz?- zapytali równocześnie Igor i Martha.
- Miałam okazję..- westchnęła- A raczej nieprzyjemność. Ale teraz to mój pacjent… A tak poza tym, to on jest dobrym przyjacielem..- zaczęła, jednak ucięła w pół słowa.
- Czyim?- dopytywał Igor.
- Nie ważne. Teraz trzeba mu pomóc.- zarządziła, oglądając posiniaczone ciało Zabiniego.- Ehhh nic mu nie jest. Złamane żebro, rozcięty obojczyk i brew, kilka drobnych zadrapań, sporo siniaków i złamana ręka.. Nic poważnego.- odetchnęła z ulgą.
- Ale jest nieprzytomny. Może jakiś uraz głowy?- zaproponował Igor.
- Tak, tak.. z pewnością. Ale tego urazu już raczej nie uleczymy.- zaśmiała się..
- O nieeeee- usłyszeli pełen bólu głos Zabiniego- Umarłem i trafiłem do piekła. Słyszę Granger..- jęknął, a dziewczyna się zaśmiała.
- Obawiam się Diable, że zanim spotkasz znajomych z siódmego kręgu, jeszcze trochę cię pomęczę. A teraz otwórz oczy.- powiedziała stając obok niego. A on spoglądając na nią, natychmiast z powrotem zacisnął powieki.
- Boże… jednak jestem w piekle… Ona tu jest.- jęknął.
- Zapewniam cię Blaise, że do piekła to ja się nie wybieram- powiedziała rozbawiona Hermiona.- A teraz bądź grzecznym ślizogem i otwórz ślepka, żebym mogła zbadać, czy nie uszkodziłeś sobie resztek mózgu, jakie jeszcze ci zostały.- rozkazała. Igor i Martha wymienili zdziwione spojrzenia..
- Eeee Hermiono, czy ty powinnaś zwracać się tak do pacjenta?- zapytał nieśmiało Igor. A Zabini wyczuwając w pobliżu jakiegoś faceta, otwarł oczy i zapytał..
- No właśnie.. powinnaś?
- Do ciebie?- zapytała złośliwie.- Zawsze! A teraz powiedz co cię boli?
- Ja nie mogę.. co się stało z twoją inteligencją. Wszystko mnie qrwa boli. Ciebie też by bolało, gdybyś tak dopier…
- Dobra, starczy opisów!- przerwała mu.- Głowa?- zapytała oglądając jego ranę.
- Nie bardzo.. znaczy, gdyby nie kac.. pewnie byłoby znośnie.- odparł
- Kac?? Wsiadłeś pijany za kółko?- zapytała kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Trzeźwy byłem.- spierał się z nią, a ona pochyliła się nad nim i od razu wyczuła woń alkoholu..
- No właśnie czuję.- zaśmiała się.- Igor podaj mi eliksir na wytrzeźwienie i szkele-wzro.- zwróciła się do kolegi..
- Nie zmusisz mnie do wypicia tego paskudztwa.. Ale o ten na kaca poproszę.- powiedział.
- Wolałam kiedy byłeś nieprzytomny.- warknęła, na co on jedynie uśmiechnął się złośliwie.
- Ja wiem.. kiedy ludzie są nieprzytomni można z nimi wiele rzeczy zrobić co?- próbował podnieść brew, ale zaraz syknął z bólu, a nowa stróżka krwi pociekła po jego policzku.
- Ciebie? Nawet kijem bym nie tknęła.- powiedziała, nalewając eliksirów do szklanek..
- Nooo ja wiem.. ty raczej gustujesz w blondynach co?- zapytał, przyglądając jej się uważnie.
- Cooo? O czym ty mówisz?- zapytała, czując jak krew odpływa z jej twarzy. Czyżby wiedział?
- Ojj nie udawaj.. Sporo mi opowiadał, kiedy leczył rany w moim domu na Florydzie. Sam się zastanawiam jak to się stało, że Smok..
- Daruj sobie.- warknęła.
- Ojjj boli?- zapytał złośliwie.- Nie martw się, jego też. Ale o dziwo to nie on zwiał..
- Zamknij się..- niemal krzyknęła.
- Nie martw się, mężuś się nie dowie o waszej przygodzie.- zapewnił, wciąż wodząc za nią wzrokiem.- A tak a propos.. wszystkiego naj na nowej drodze życia, wybacz, że nie przysłałem kwiatów na ślub, pani doktor Weasley.
- Doktor Granger.- warknęła, po czym podała mu szklanki z eliksirami.- Pij!- niemal brutalnie wlała mu płyny do ust.. Skrzywił się..
- Fuj..- jęknął.- Ale czekaj.. jak to Granger? Przecież ślub miał być szesnastego..- mówił, spoglądając na nią.
- Miał być, ale nie było.- powiedziała, przyglądając się jego rozciętemu obojczykowi.
- Ale..- zaczął
- Nie mam zamiaru z tobą o tym gadać!!- warknęła ostrzegawczo.
- To znaczy, że ciągle jesteś panną? A Weasley? A..- pytał
- Czy ja się nie wyraziłam jasno?- powiedziała, badając jego rękę, przy czym ścisnęła ją za mocno.
- Ałaaaa- wrzasnął- Zrobiłaś to specjalnie, czy jak?? Ciągle taka sama wariatka!!- warknął wyrywając jej swoją dłoń.
- Ejj koleś hamuj!- warknął Igor. Hermiona i Zabini spojrzeli na niego zszokowani. Już zapomnieli, że nie są na sali sami..
- Okey, proszę wybaczyć pani doktor.- powiedział siadając.
- Oszalałeś?- wrzasnęła- Kładź się!!
- Chciałabyś, co?- zapytał zawadiacko, znów próbując unieść brew.- Co jest qrwa??- zapytał, starając się dosięgnąć do rany.
- Ani się waż.- złapała go za rękę.- Masz tam głęboką ranę. I nie próbuj strzelać tych swoich min, bo i tak nie robią na mnie wrażenia.
- Jak to ranę? Będzie blizna?- jęknął, świdrując oczami w górę.
- Nie martw się, zaraz podam ci eliksir i będziesz jak nowy. Bilbordowa buźka nie ucierpi..- powiedziała Hermiona sięgając po odpowiedni płyn.
- Nie wypiję tego.- powiedział, odsuwając jej dłoń, niczym dziecko, które nie chce wypić syropu.
- Znowu zaczynasz?- warknęła, znów próbując wepchnąć mu do ust eliksir.
- Wierz mi, że chętnie bym to wypił i zapomniał o sprawie, ale mam alergię na ten konkretny eliksir.- odpowiedział, znów odpychając jej rękę.
- Cóż, to zmienia postać rzeczy.. Igor podaj mi..- zaczęła, przy czym spoglądając na Zabiniego, który przypatrywał jej się ciekawie- ..wiesz co.- zakończyła
- Co ty zamierzasz zrobić?- zapytał Diabeł, niepewny co kobieta chce mu zrobić.
- Skoro nie możesz wypić tego eliksiru, muszę połatać cię bardziej tradycyjnie.- odparła.
- Tradycyjnie, to znaczy jak?- zapytał, z szeroko otwartymi oczami.
- Sposobem mugolskim.- odparła spokojnie, nakładając chirurgiczne rękawiczki.
- Chyba kpisz!!- zawołał, po czym jednym ruchem zszedł z kozetki..- Idę stąd. Dzięki!!!- zrobił jednak kilka kroków, a rany na jego skroni i barku znów się otwarły, obficie brocząc krwią..
- A idź, bardzo proszę. Z takimi głębokimi ranami nie zajdziesz daleko. Stracisz przytomność tuż za rogiem.- powiedziała opierając się o blat szafki.
- Okey, wygrałaś.- zrezygnowany wrócił na kozetkę.- Będzie bolało?- zapytał przestraszony.
- Nie bardziej niż twoja głupota.- odpowiedziała zirytowana.
- Bardzo śmieszne.- warknął.- Co mam robić?
- Siedź spokojnie, jeśli nie chcesz, żeby zostały blizny.- poinstruowała go, nalewając na wacik wody utlenionej.- Może zapiec.
- Co mo.. AŁAAAA!!!- wrzasnął, kiedy dotknęła nasączonym wacikiem jego rany.
- Och bądź mężczyzną!!- jęknęła Hermiona, a on spojrzał na nią jak wściekły bazyliszek..
- Gdyby nie to, że Smok cię..- zaczął, ale urwał w pół zdania..- Sorry, ale nie przejdzie mi to przez gardło.. Eeeejjj co ty robisz z tą igłą?- zapytał przerażony, widząc jak zbliża się do niego z zakrzywionym, ostrym przedmiotem.
- Mam zamiar cię zacerować bęcwale!- powiedziała.
- Ale ja się nie zgadzam!! Nie było mowy o żadnych igłach!! Mam na nie większą alergię niż na eliksir.- jęczał, uchylając się za każdym razem, kiedy starała się zatopić igłę w jego ciele..
- Jezuuu.. gorzej niż pięciolatek!!- warknęła.- Igor, podaj mi strzykawkę ze znieczuleniem, ten delikates gotowy jest zemdleć, jeśli zrobię to na żywo.- powiedziała, zwracając się do siedzącego przy biurku i wypisującego jakieś papiery Igora, który dawno zrezygnował już z prób zrozumienia tej dziwnej sytuacji.
- Już szykuję.- odpowiedział posyłając jej rozbawione spojrzenie. A już po chwili podawał jej małą, wypełnioną jasnym płynem strzykawkę.
- Dzięki, a teraz proszę cię, unieruchom go jakoś.- poprosiła, a Igor, podchodząc od tyłu, mocno złapał Diabła za ramiona.
- Eeeej, dwoje na jednego??- zapytał, czując mocny uścisk Igora, jednak mimo chęci nie był już w stanie nawet się poruszyć.- Naprawdę, iście gryfońskie zagranie, Granger.- warknął.
- Raczej ślizgońskie!! Gryfoni odznaczają się odwagą, zwykle stają sami, przeciw całej armii…- odparła, zatapiając w jego brwi cieniutką igłę, Diabeł syknął z bólu.
- Nie przypuszczałem, że to możliwe, ale nienawidzę cię jeszcze bardziej w tej chwili, niż kiedykolwiek indziej!!- jęknął, na co ona jedynie się zaśmiała.
- Okey puść go.- powiedziała z uśmiechem do Igora.- A teraz bądź grzecznym Diabełkiem i daj się połatać. A po wszystkim może dostaniesz lizaka i naklejkę w nagrodę.- zaśmiała się.
- Kiedyś się odwdzięczę..- warknął
- Ooo już się boję.- szepnęła- A teraz się nie ruszaj.- po tych słowach, przy głośnych protestach ze strony Diabła, zaczęła zszywać mu brew. Nie trwało to długo, nawet biorąc pod uwagę fakt, że mężczyzna wiercił się, twierdząc, że ciągle go to boli..
- Noooo, gotowe.- powiedziała, zaklejając szwy, białym szerokim plastrem.- Było aż tak źle?- zapytała, wiedząc jaką uzyska odpowiedź.
- Gorzej było Granger!!! Gorzej!!- warknął.
- Cieszę się, że jesteś wdzięczny za pomoc.- odpowiedziała posyłając mu rozbawione spojrzenie.- A teraz wyprostuj się, zaszyję ci jeszcze bark i będziesz mógł wreszcie stąd iść.
- O niczym tak nie marzę.- warknął, posłusznie jednak prostując plecy.- I mam nadzieję, że nie będzie blizny..- zagroził
- Jeśli będzie, to sam będziesz sobie winny. Wierciłeś się.- odparła spokojnie.- Nooo, a teraz powiedz mi, będziesz grzeczny przy znieczuleniu, czy Igor znowu ma mi pomóc.
- Nie ośmieszaj mnie już bardziej- jęknął, a widząc, że kobieta czeka na odpowiedź, zrezygnowany odparł, nie patrząc jej w oczy- Grzeczny będę, grzeczny.
- Brawo… będzie lizak.- zaśmiała się, po czym znieczuliła okolicę rany na jego obojczyku.
- Ała.. boli..- jęczał, kiedy raz po raz nakłuwała jego skórę igłą ze znieczuleniem..- Boli..boli..boli..
- Chcesz, żeby Igor znowu cię przytulił?- droczyła się z nim.
- A niech cię wszyscy diabli, Granger!!! Albo nie.. żaden diabeł nie zasługuje na taki los.- zaśmiała się na te słowa. A on przyjrzał się jej dokładnie. Cóż, zmieniła się. Była śliczna, a jej śmiech istotnie był uroczy.. A nie wierzył Draconowi, kiedy mu o niej opowiadał, przy kolejnej butelce Ognistej, a jednak, przyjaciel miał sporo racji.. Hermiona w tym czasie z wielkim skupieniem zajęła się zszywaniem jego głębokiej rany.
- Ała.. ała.. ała… za co ty mnie tak męczysz??- jęczał, za każdym ukłuciem.- ała.. ajjj..ała…
- Na Boga Diabeł.. czy to ty tak jęczysz?? Słychać cię na pół Londynu!!- rozbawiony męski głos poniósł się po sali, a na jego dźwięk Hermionie zadrżało serce.. i ręka, sprawiając, że igła zatopiła się za głęboko w ramieniu mężczyzny..
- Qrwa Granger, zaraz cię ugryzę!!! Robisz to specjalnie!!- wrzasnął. Ona jednak nie zwracała już uwagi na jego krzyki, wpatrywała się w stojącego w progu mężczyznę… Draco, z przewieszoną przez ramię kurtką z rozbawieniem przyglądał się przyjacielowi, ani trochę nie współczując mu w niedoli. Kiedy jednak usłyszał nazwisko, które wypowiedział jego przyjaciel drgnął, a swój wzrok przeniósł na kobietę. W jego oczach malowała się radość, smutek i nieodgadniony ból…- Smoku.. qrwa Malfoy!!- wrzasnął Zabini, a Draco przeniósł swoje spojrzenie znów na niego- twoja księżniczka mnie maltretuje. Zrób coś zanim zrobię jej coś złego!! … AŁA!!! Granger, do jasnej cholery, mam dość, daj mi się wykrwawić!!- wrzasnął, kiedy trzęsącą się dłonią, znów ukuła zbyt mocno.
- Diable, trochę kultury! Rozumiem, że możesz czuć się niekomfortowo, ale nie obrażaj pani doktor.- powiedział spokojnie Draco.- poza tym zdaje się, ona nazywa się Weasley.- dodał, ze smutkiem.
- Dupa, a nie Weasley!!!- wrzasnął.- Granger się nazywa!!! Nawet rudy nie wytrzymał z taką sadystką… AŁA!!!!- wrzasnął, kiedy znów dźgnęła za mocno.
- Tym razem to było specjalnie!!- syknęła
- Panie doktorze..- Zabini zwrócił się do Igora.- Pana koleżanka znęca się nad pacjentem!!!
- Naprawdę?- zapytał rozbawiony Igor- Nie zauważyłem.- odparł, uśmiechając się do Hermiony.
- Draco, zabierz mnie stąd proszę..- jęknął zrezygnowany, zwracając umęczony wzrok na przyjaciela, ten jednak znów wpatrywał się w Hermionę.
- To prawda?- zapytał cicho.- Nie wyszłaś za mąż?
- Nie.- szepnęła, czując jak jej serce tłucze się boleśnie w piersi. Igor ciekawie wyjrzał zza parawanu, który zasłaniał mu widok na drzwi. Przyjrzał się postawnemu blondynowi ciekawie, po czym znów chowając się za parawan, zapytał bezgłośnie..
- Malfoy??- Hermiona w odpowiedzi jedynie nieznacznie kiwnęła głową, po czym zabrała się do zaklejania szwów plastrem.- Okey, gotowe. Za tydzień zgłoś się na usunięcie szwów.- powiedziała, podając mu naprawioną i wyczyszczoną przez Marthę koszulę.
- Niedoczekanie twoje Granger.- warknął, po czym porywając koszulę czym prędzej odskoczył do Dracona..
- Zabini, poczekaj!!! Twoja nagroda!!- krzyknęła Hermiona, wyciągając w jego kierunku wielkiego czerwonego lizaka..
- Ja ci naprawdę zrobię krzywdę, Granger!- warknął, ignorując rozbawienie dziewczyny. Zapinając koszulę podszedł do przyjaciela. Ten jednak stał wpatrując się ciągle w Hermionę. Żadne z nich nie potrafiło się odezwać, mimo że tak wiele mieli sobie do powiedzenia..
- Draco, do cholery!! IDZIEMY??- Diabeł, z impetem klepnął go w plecy.
- Cooo?? Aaa taaa. Idziemy.- powiedział, po czym rzucając jej ostatnie spojrzenie razem z przyjacielem zniknął za drzwiami.
Hermiona opadła na kozetkę. Dlaczego nic nie zrobiła, dlaczego się nie odezwała?? Dlaczego on tego nie zrobił? Czy to, co zrodziło się między nimi, umarło przez ostatnie tygodnie..
- Hermiono?- głos Igora przedostał się do jej świadomości.
- Słu-słucham?- wyszeptała
- Wszystko okey?- zapytał, przyglądając się jej troskliwie
- Tak, tak.- odparła.- To.. to było dla mnie po prostu zaskoczeniem.- powiedziała szczerze, odwracając wzrok.
- Więc czemu nic nie powiedziałaś?
- Nie wiem..- szepnęła.
- Okey, zastanowimy się nad tym wieczorem, przy drinku.- powiedział z uśmiechem.
- Dzięki.- westchnęła, po czym wspólnie zabrali się za sprzątanie. A kiedy w końcu uporali się z porządkiem i napisali raport, nadszedł koniec dyżuru. Szybko zmienili kitle na swoje ciuchy i śmiejąc się, wspólnie wyszli ze szpitala. Tam jednak czekała na Hermionę niespodzianka.. Rozparty o zaparkowany przed szpitalem, czarny, sportowy wóz, stał tam Draco. A widząc wychodzącą z placówki kobietę, podszedł w jej kierunku z niepewnym uśmiecham błąkającym się na ustach. Dziewczyna stanęła jak wryta..
- Witaj.- przywitał się z nią.
- Hej.
- Tak sobie pomyślałem, że może dasz się porwać na kolację..- zaproponował.
- Noooo nie wiem..- zerknęła przelotnie na Igora, nie wiedziała, czy nie pogniewa się, jeśli odwoła ich spotkanie, jednak uśmiech na jego twarzy rozwiał jej wątpliwości. Zanim jednak odpowiedziała, usłyszała głos Draco..
- Nooo dalej Granger, co masz do stracenia, poza kilkoma godzinami?- zapytał
- W sumie..- zastanawiała się z uśmiechem.- Ale nie zaproponowałeś jeszcze żadnego układu..- dodała
- I przezornie nie zamierzam.- odparł z uśmiechem, wyciągając w jej kierunku dłoń.- To jak będzie?
- Z przyjemnością stracę z tobą kilka godzin!- odparła z szerokim uśmiechem i wesołym błyskiem w oku, łapiąc jego dłoń.. Już odchodzili, kiedy kobieta jeszcze odwróciła się przez ramię i wyszeptała do odprowadzającego ich wzrokiem Igora…
- Innym razem pójdziemy na drinka..
- Coś ty.. ja nie mam zamiaru rezygnować!! Wypiję toast za happyend.- powiedział z uśmiechem, po czym teleportował się z głośnym trzaskiem..
- O co mu chodziło?- zapytał Draco, kiedy otwierał przed nią drzwi swojego wozu..
- Potem ci opowiem, to dość długa historia.- odparła, topiąc się w błękicie jego oczu.
- Chyba mamy czas..- powiedział zerkając na nią z czułością.
- Baaaardzo dużo czasu!!!- zapewniła wsiadając do auta.
Chwilę potem ruszyli z piskiem opon, aby nadrobić stracone tygodnie..


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Malfoyka   Bieg Ku Przyszłości   12.01.2013 12:36
Malfoyka   Ranek przyszedł zbyt szybko. Kiedy o 5.30 zadzwoni...   12.01.2013 12:38
Malfoyka   Kolejne dni mijały spokojnie. Ron obrażony na cały...   12.01.2013 12:39
Malfoyka   Maui oczarowało ją od pierwszej chwili. Już kiedy ...   12.01.2013 12:40
Malfoyka   Niewielka restauracja Kai Melemele, czyli w języku...   12.01.2013 12:42
Malfoyka   Delikatne promienie słońca oparły się na jej twarz...   12.01.2013 12:43
Malfoyka   Minęło 18 z 21 dni jakie Hermiona spędzić miała na...   12.01.2013 12:44
Malfoyka   Wysiadając z żółtej taksówki, zwróciła swój wzrok ...   12.01.2013 12:45
Malfoyka   Z reguły nikt nie cieszy się z perspektywy końca u...   12.01.2013 12:46
Malfoyka   Lipiec w mgnieniu oka zamienił się w sierpień, lat...   12.01.2013 12:47
Malfoyka   Kolejne dni mijały leniwie. Ron biorąc sobie za pe...   12.01.2013 12:49
Malfoyka   Siedząc w wygodnym, obitym ciemną skórą fotelu, cz...   12.01.2013 12:50
Malfoyka   13 W życiu młodej pani doktor nastała sielanka. C...   12.01.2013 12:52
Malfoyka   14 Wielkie budowle centrum Londynu dawno zniknęły...   12.01.2013 12:53
Malfoyka   15 Nie zaprzestając pieszczot, powoli ruszyli w k...   12.01.2013 12:54
Malfoyka   16 „Czy życie może być jeszcze wspanialsze?...   12.01.2013 12:55
Malfoyka   17 Kilka dni dodatkowego urlopu, który Hermiona w...   12.01.2013 12:56
Malfoyka   18 Wychodząc na zimne, jesienne powietrze, czuła ...   12.01.2013 12:57
Malfoyka   19 olejne dni mijały spokojnie. Hermiona pogodził...   12.01.2013 12:58
Malfoyka   20 Zostali sami, wpatrując się w siebie w milczen...   12.01.2013 13:00
Malfoyka   21 Grudzień mijał im spokojnie, dzień za dniem pr...   12.01.2013 13:01
Malfoyka   22 Sama nie wie, w jaki sposób w tak wielkim wzbu...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   23 Wigilię spędzili wspólnie w typowo mugolski sp...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   24 W sylwestrowy poranek wszystko było gotowe do ...   12.01.2013 13:04
Malfoyka   25 Z uśmiechem na ustach ruszył w kierunku drzwi,...   12.01.2013 13:05
Malfoyka   26 Przespali cały Nowy Rok, mocno wtuleni w swoi...   12.01.2013 13:06
Malfoyka   27 Mocno objęci ruszyli w stronę centrum, pokonuj...   12.01.2013 13:07
Malfoyka   28 Budząc się kolejnego dnia, niemal równo ze świ...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   29 Stojąc przed szpitalem, raz jeszcze rzuciła ok...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   30 Stała na środku pokoju zabiegowego i wprost ni...   12.01.2013 13:09
Malfoyka   31 Siedząc w kuchni, doskonale słyszała dźwięk, j...   12.01.2013 13:10
Malfoyka   32 Nowy York w lutym, niewiele odróżniał się smęt...   12.01.2013 13:11
Malfoyka   33 Sama nie wie, w jaki sposób udało jej się dost...   12.01.2013 13:12
Malfoyka   34 W całym pomieszczeniu zapadła wypełniona emocj...   12.01.2013 13:13
Malfoyka   35 Nie pamięta kiedy wrócili do domu, ani nawet m...   12.01.2013 13:14
Malfoyka   EPILOG Mimo późnej już jesieni, słońce ciągle wis...   12.01.2013 13:14
dede   hmm.. Przeczytałam i mam troche mieszane uczucia. ...   13.01.2013 10:46
Hagrid   Wciągam się:)   16.01.2013 18:34
Kaśś   Niesamowity lukier, ale w dobrym tego słowa znacze...   01.06.2013 22:39
katbest   Yhm... podobało mi się. Inny pomysł, ale fajny. Br...   04.06.2013 16:34


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 07.05.2024 10:34