Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Bieg Ku Przyszłości, Draco i Hermiona dorośli

Malfoyka
post 12.01.2013 12:36
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




Lipcowe słońce przygrzewało przez uchylone okna dyżurki lekarskiej w szpitalu św. Munga, gdzie nad stosem badań i raportów, w nasadzonych na nosie okularach, nisko nachylona siedziała młoda pani doktor. Kobieta z westchnieniem przerzucała kolejne stosy kartek starając się zebrać wszystko w całość i skończyć pisanie raportu z dyżuru.
- Ejj ślicznotko, a czy ty przez przypadek nie skończyłaś już pracy?- zapytała starsza, przysadzista pielęgniarka wchodząc do dyżurki.
- Och to by Martho.- odciągnięta od swojej pracy dziewczyna nieprzytomnie zerknęła w kierunku drzwi.- Muszę to skończyć.- powiedziała wracając do swojego zajęcia. Pielęgniarka westchnęła ciężko, po czym podeszła do biurka zagradzając lekarce dostęp do papierów.
- Hermiono, nic nie musisz.- powiedziała z dobrodusznym uśmiechem, ukochanej cioci.- I tak robisz więcej niż trzeba, dawno powinnaś być już w domu.
- Trzeba jeszcze dodać pustym domu.- powiedziała z goryczą Hermiona.- Już chyba wolę zostać tutaj.
- Ojj no dzisiaj pan premier chyba będzie na ciebie czekał, w końcu to twój wielki dzień.- powiedziała z entuzjazmem- O której masz wizytę w tym mugolskim dziekanacie?
- Dziekanat!!!- krzyknęła, zrywając się z miejsca.- Na śmierć zapomniałam, Martho.- jęknęła, w pośpiechu ściągając swój biały kitel.
- Oj dziecko, dziecko..- westchnęła pielęgniarka.- Kiedy ty ostatnim razem tak naprawdę wypoczęłaś co?- zapytała z troską.
- Nie mam na to czasu, przecież wiesz. Praca, nauka, dom i jeszcze przygotowania do ślubu. A wszystko na mojej głowie bo Ron jest zbyt zajęty, żeby pamiętać o takich drobiazgach jak na przykład nasz ślub.- mówiła, miotając się i starając w pośpiechu zrobić makijaż.
- Zobaczysz, wszystko ułoży się kiedy będzie już po wszystkim, a wy będziecie małżeństwem.- pocieszyła ją kobieta.
- Mam nadzieję, bo jeśli nie to oznacza to, że dobrowolnie dam się zamknąć w złotej klatce.- mruknęła.
- Och dzieci, dzieci.- pielęgniarka pokręciła głową.- Tak mało jeszcze wiecie o życiu.. Musicie ze sobą porozmawiać. Tylko bez złości Hermiono, pamiętaj. Myślę, że najlepsza okazja pojawi się na waszym wyjeździe…- podpowiedziała, a Hermionie aż serce podskoczyło z radości. Już za niecałe dwa tygodnie wyjeżdżają na Hawaje. We dwoje, tylko Ron i ona. Cieszyła się na ten wyjazd jak dziecko. W końcu będzie mogła wyjechać i odpocząć od szkoły, od pracy, od posady kury domowej, od spraw ministerstwa, którymi tak bardzo przejmuje się Ron…
- Taaaak.- powiedziała rozmarzona.- To już za dziesięć dni.- po czym jakby wracając na ziemię dodała.- Ale na razie czeka na mnie dziekan. Trzymaj kciuki!- krzyknęła będąc już na korytarzu, Martha uśmiechnęła się pod nosem. Bardzo lubiła Hermionę, dziewczyna była jedyna w swoim rodzaju, ale życie jej nie rozpieszczało. Mimo, że była zdolna i niezwykle uparta, przez co w przeciągu ledwie kilku lat stała się najlepszym magomedykiem w kraju, miała wysoko ustawionego narzeczonego z którym planowała wielkie wesele, miała pieniądze i szacunek.. a jednak nie była do końca szczęśliwa. Starsza kobieta widziała to w jej oczach, mimo że dziewczyna nigdy nie wspominała o swoich kłopotach. W jej oczach tak często czaił się smutek, a młodzieńczy blask zgasł, teraz piękne czekoladowe oczy spoglądały na świat z nienaturalną wręcz dojrzałością… Marta pokręciła głową…
- Biegnąc ku przyszłości, zapomniałaś kim tak naprawdę jesteś..- szepnęła. Hermiona jednak już jej nie słyszała.
Pędziła właśnie wyludnionymi o tej porze ulicami Londynu w żółtej taksówce. To dziś dowie się czy obroniła mugolski dypolom medyczny i czy skończyła studia. Czekała na ten dzień, tak bardzo chciała ukończyć studia medyczne i w końcu poczuć się prawdziwym lekarzem. Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie swoich młodzieńczych marzeń o projektowaniu, taaak w Hogwarcie miała nadzieję, że właśnie to będzie robiła w życiu, jednak szybko okazało się, że młodociane marzenia zginęły przykryte dorosłością. Wybrała medycynę, ale nie byłaby Hermioną Granger, gdyby nie rzuciła się na głęboką wodę. Postanowiła, że poza studiami magicznymi rozpocznie też naukę na mugolskim uniwersytecie medycznym. Ron ucieszył się, kiedy powiedziała mu o swoich planach, nigdy bowiem nie popierał jej pomysłu o projektowaniu. Uważał, że to dziecinne i nie przyszłościowe, a przecież żona wysokiej rangi polityka musi być osobą poważną.. Dla niego porzuciła projektowanie, grube zeszyty z jej kreacjami leżały teraz gdzieś głęboko na dnie szafy, a ona postawiła na medycynę, którą lubiła to fakt, ale nigdy nie pokocha. A to wszystko dla niego.. Tak Ron, wszystko i wszystkich dopasowywał zawsze do siebie. Nawet ją i jej uczucie. Początki były cudowne, wspólne mieszkanie w centrum Londynu, długie spędzane razem na rozmowach wieczory, a po nich jeszcze dłuższe noce… Aż w końcu przyszedł awans, a jej ukochany coraz mnie czasu spędzał w domu. Coraz mniej ze sobą rozmawiali, aż w końcu zaczęła odnosić wrażenie, że stała się dla narzeczonego jedynie formą wystroju ich mieszkania.. Najgorsze było to, że na każdą próbę rozmowy Ron reagował tak gwałtownie, że zwykle kończyło się to kłótnią.. „Ehh nikt nie powiedział, że dorosłość będzie łatwa”- szepnęła w duchu, kiedy analizując swoje życie przyglądała się mijanym budynkom…
Taksówka zatrzymała się przed wielkim gmachem Uniersyty Of London Medical Academy. Zapłaciła należność za podróż i poprawiając sięgającą do kolan ciemnoszarą sukienkę ruszyła schodami w górę, znów biegła w kierunku przyszłości, jak na złość nie takiej o jakiej marzyła.
Stając przed dwuskrzydłowymi dębowymi drzwiami dziekana uniwersytetu pozwoliła sobie na zaczerpnięcie głębokiego oddechu. Już po chwili naciskała klamkę. Zaanonsowana wcześniej przez sekretarkę nie musiała już pukać, dziekan oraz promotor jej pracy już czekali.
- Witam.- Szepnęła cicho, nieśmiało przechodząc przez próg.
- Och, panna Granger. Czekaliśmy na panią.- powiedział jeden z mężczyzn z dobrodusznym uśmiechem
- Przepraszam za spóźnienie..- zaczęła
- Ależ skąd, jest pani jak zwykle na czas. Proszę usiąść.- gestem dłoni dziekan zaprosił ją do zajęcia miejsca na krześle ustawionym na przeciwko biurka. Hermiona skorzystała z zaproszenia.
- Taaaak.- zaczął promotor- Na początku, zacznijmy od tego, że jest nam strasznie przykro..- na te słowa kobiecie krew odpłynęła z twarzy, czyżby nie zdała?
- Że nasza uczelnia traci tak znakomitego ucznia.- dokończył z uśmiechem na twarzy dziekan, wchodząc w słowo jej promotora.
- Czyli zdałam?- siliła się na spokój.
- Ależ oczywiście, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Ocena celująca i wyróżnienie Akademii za osiągnięcia w nauce.
- Za takim dyplomem- ponownie zaczął promotor- może sęe pani ubiegać o posadę w najlepszych szpitalach tego i nie tylko tego kraju.- uśmiech zawitał na jej twarzy, a więc Hermiona Granger przynajmniej względem nauki pozostała tą samą dziewczyną co w Hogwarcie.
- Chyba, że ma pani inne aspiracje- zaczął dziekan.- Bo w takim wypadku nasza uczelnia jest w stanie z miejsca, a właściwie od października, ale to w sumie to samo, powierzyć stanowisko profesorskie. – trudno było nie wychwycić nutki nadziei w jego głosie, kiedy składał propozycję.
- Kuszące.- zaczęła, zastanawiając się jak ubrać w słowa swoją odmowę- Jednak obawiam się, że nie spełniłabym się na takim stanowisku. Moim powołaniem jest leczyć a nie uczyć.- powiedziała delikatnie, starając się, żeby jej głos zabrzmiał jakby głęboko żałowała, że musi odmówić.
- Cóż, kłamstwem byłoby, gdybyśmy powiedzieli, że się tego nie spodziewaliśmy.- powiedział promotor, uśmiechając się do niej.
- Cóż, w takim razie pozostaje mi jedno.- zaczął dziekan, wstając ze swojego miejsca. Promotor i Hermiona poszli za jego przykładem, już w następnej chwili profesorzy wręczyli jej obity w drogą skórę dypolom lekarski. Była teraz panią doktor, z prawdziwego zdarzenia..
- Panno Granger, pragnę serdecznie powitać panią w zacnym lekarskim gronie. Proszę iść teraz uczcić swój sukces, bo od jutra zaczyna pani ratować ludzkie życie.- powiedział promotor żegnając swoją najlepszą uczennicę.
Wyszła na słoneczną ulicę w dłoni dzierżąc swój klucz do przyszłości. Uśmiechnięta rozejrzała się wokoło. Jeśli Marta miała rację, to i Ron pamiętał o jej wielkim dniu. Postanowiła, że w drodze do domu zrobi małe zakupy. Szampan, truskawki i wiele innych afrodyzjaków, w końcu musi uczcić dyplom..
Nie zdziwiła się, że po wejściu do mieszkania nikogo tam nie zastała. Ron nie byłby sobą, żeby czekać cały dzień. Na pewno wróci wcześniej.. Uradowana zabrała się za przyrządzanie kolacji. Lekkiej a zarazem wykwintnej. Kiedy dochodziła ósma wieczorem, na stole czekały już talerze z piersią z serem brie, purre marchewkowym i ruccolą z sosem vinegret. Schłodzony szampan czekał na otwarcie, a dyplom leżał na widocznym miejscu. Sama Hermiona przebrana w niezwykle sexowną małą czarną co chwila zerkała w stronę drzwi, za którymi zaraz spodziewała się zobaczyć narzeczonego.
Czas jednak minął, z ósmej zrobiła się dziewiąta, z dziewiątej w pół do dziesiątej.. Nagle do okna zastukała sowa. Dziewczyna zrezygnowana poszła otworzyć ptakowi, a ten podając jej kopertę natychmiast odleciał. Dziewczyna rozerwała kopertę i przeczyła kilka słów naskrobanych ręką Rona..

„Hermiono!
Nie czekaj na mnie dzisiaj! Mamy problem w ministerstwie. Beze mnie sobie nie poradzą. Pewnie wrócę nad ranem, więc spotkamy się dopiero jak wrócisz z dyżuru.
Ron”

Łzy zaczęły spływać z jej policzków rozmazując misterny makijaż. Zapomniał. Znowu postawił pracę ponad nią.. Rozszlochała się na dobre. Chwytając butelkę czerwonego wina, pociągnęła spory łyk, nie kłopocząc się nawet nalewaniem trunku do kieliszka. Skrzywiła się, wino było wytrawne, bo takie lubił Ron…
- Gratuluję Hermiono.- szepnęła cicho, odstawiając butelkę na stole, gdzie właśnie zniszczyła się jej uroczysta kolacja, z resztą nie pierwszy już raz… Ruszyła w kierunku sypialni, gdzie jeszcze długie godziny, poduszki tłumiły płacz żalu…


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Malfoyka
post 12.01.2013 12:52
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




13

W życiu młodej pani doktor nastała sielanka. Co dzień rano budziła się z szerokim uśmiechem na twarzy, zupełnie z takim samym z jakim poprzedniego wieczora zapadała w sen.. Każdego dnia, tuż po wyjściu z domu, pierwszą rzeczą jaką widziała przed nim, był czarny, sportowy wóz, zaparkowany na jej podjeździe, a obok niego uśmiechnięty szeroko blondyn z nieodłącznym słonecznikiem w dłoni. Ten sam schemat powtarzał się również po wyjściu z pracy. Znów czarne Porche, znów słonecznik na przywitanie i ten ukochany uśmiech, tak idealnie współgrający z radosnymi iskrami, rozświetlającymi jego błękitne oczy. Życie stało się bajką, taką o jakiej marzy każda mała dziewczynka. Hermionie, aż trudno było uwierzyć, że od powrotu Dracona minął jedynie tydzień. Miała wrażenie, że czas ciągnie się nieznośnie długo. Zwłaszcza ten czas, kiedy jego nie było w pobliżu.. i jak na złość, kiedy w końcu mogli być razem, uparty czas, podwajał swoją prędkość.. A oni ciągle nie mieli dość. W swoim towarzystwie zapominali o istnieniu świata. Całymi nocami potrafili rozmawiać, o rzeczach pozornie nieistotnych, które jednak najbardziej ich do siebie zbliżały. Uwielbiali odkrywać w sobie nowe horyzonty. Każde z nich czuło się odkrywcą, kiedy przy kolejnej lampce czerwonego wina, na miękkiej kanapie w jej domu, odnajdywali w sobie nowe fascynujące prawdy. Odkrywali swoje dusze, niczym emocjonalni ekshibicjoniści. Nigdy jednak, żadne z nich nie czuło się skrępowanym, tym rodzajem nagości. Dzielili swoje myśli, swoje radości, smutki..i wspólnie pod osłoną nocy stawiali nowe fundamenty dla swoich żywotów. Chcieli dowiadywać się więcej i więcej.. A kiedy noc odchodziła, niczym tajemny kochanek, rozstawali się z poczuciem ogromnego niedosytu. Minuty spędzone w towarzystwie tego drugiego, były stanowczo za krótkie,a rozstania zdecydowanie za długie…
- O której mam się dziś stawić?- zapytał, kiedy płynnie zaparkował przed szpitalem.
- Jeszcze nie masz mnie dość?- zapytała ze śmiechem.
- Ciebie?-zapytał, spoglądając jej w oczy i nachylając się blisko niej, tak że prawie stykali się już nosami.- Nigdy nie będę miał cię dość.- szepnął, muskając jej wargi swoimi.
- Skoro tak stawiasz sprawę.- powiedziała lekko oszołomiona, ale z uśmiechem na ustach, kiedy ich języki zaprzestały już swojego, sobie tylko znanego tańca.- Kończę o 17.
- Będę czekał.- zapewnił, kiedy otwierał jej drzwi od strony pasażera.
- Uważaj, bo mnie tak przyzwyczaisz. A tobie pewnie się w końcu znudzi.- zagroziła, kiedy wysiadła z samochodu.
- Nie ma opcji znudzi się. Nie z tobą.- powiedział, podając jej torebkę. Hermiona zaśmiała się uroczo. Uwielbiała, kiedy tak mówił.
- W takim razie, do wieczora.- powiedziała z uśmiechem i ruszyła w kierunku wejścia do szpitala.
- Ej!!! Zaraz, zaraz waćpanno!- zawołał za nią.- Czyżbyś o czymś nie zapomniała?- zapytał, wskazując palcem na swój policzek. Hermiona pokręciła głową z rozbawieniem, jednak zawróciła i pocałowała go w policzek, a przynajmniej taki miała zamiar, bo kiedy jej usta zbliżyły się do jego gładkiej skóry, Draco odwrócił głowę..
- Noo teraz chyba dam sobie radę z tęsknotą, przez te dłuuugie i samotne godziny, kiedy będę się zmagał z rekinami bank-biznesu.- powiedział, całując ją w policzek. Po czym wsiadając do auta, ruszył z piskiem opon do banku, gdzie czekała go kolejna niezwykle ważna narada, na którą był już oczywiście spóźniony, bo bawił się w jej prywatnego szofera.
Z szerokim uśmiechem ruszyła w kierunku szpitala. Właściwie czuła się tak jakby frunęła w powietrzu. Zupełnie zapomniała już, jak szczęśliwym może być zakochany człowiek..
- Eeeehhh LOVE IS IN THE AIR!!- westchnął Igor, na widok jej rozmarzonej miny, kiedy dogonił ją w drzwiach.
- Żebyś wiedział, żebyś wiedział.- westchnęła, uśmiechając się promiennie.- A wiesz co jest w tym najśmieszniejsze?- zapytała, kiedy wspinali się po schodach na odpowiednie piętro..
- Nie, a co?- zapytał spoglądając na nią ciekawie.
- Że gdyby ktoś jeszcze kilka lat temu powiedział mi, że będę tak niesamowicie zakochana w Draconie i, że każdą minutę bez niego będę uważała za czas stracony, to pewnie wysłałabym go na specjalistyczne badania, mające na celu sprawdzenie zdrowia psychicznego tej osoby.- zaśmiała się.- I patrz jak to się, to życie plącze.
- Taaak- zaśmiał się. Uwielbiał ją kiedy była szczęśliwa, mimo że on sam, czuł się wtedy niezwykle zazdrosny o blondyna. Dawno już jednak stracił nadzieję, że kobieta dostrzeże w nim kogoś więcej niż tylko przyjaciela..- Zupełnie jak w telenoweli.- uśmiechnął się do niej łobuzersko, puszczając perskie oczko. Zaśmiała się, uroczo odrzucając do tyłu głowę.
- A wy jak zwykle w wyśmienitych humorach.- zaśmiała się Martha, witając ich na oddziale.
- Bo świat jest piękny Martho.- zaśmiała się Hermiona,całując pielęgniarkę w policzek, po czym tanecznym krokiem weszła do swojego gabinetu. Igor i Martha spojrzeli za nią rozbawieni..
- Cóż…- westchnął chłopak.- Nic dodać nic ująć.- zaśmiał się.- A tak w ogóle to witaj.- przywitał się z nią.- Ciężko dziś mamy?
- Nie, powinien być spokój.- powiedziała, zaglądając do kart chorych.
- To dobrze. Choć z drugiej strony, to oznacza dzień chronienia głowy, przed skowronkami, latającymi wokół Hermiony.- westchnął.
- Szczęśliwa jest.- Martha chciała ją tłumaczyć.
- Tak, tak.
- Ale ty nie, co?- zapytała, przyglądając się mu uważnie.
- Co? Nie bardzo rozumiem.- udawał niewiniątko.
- Och, na kilometr widać, że się w niej zadurzyłeś, panie doktorze.- Martha poczochrała go po włosach.
- Taaa, szkoda tylko, że widzą to wszyscy, tylko nie ona.- powiedział, odwracając wzrok.- Nooo ale cóż, przynajmniej ona jest szczęśliwa. A mnie cieszy jej szczęście.
- Nie męczysz się tak?- zapytała z troską.
- Męczę.- przyznał.- Ale co mam zrobić? Wiesz, zastanawiałem się nawet nad powrotem do Polski, ale co to da?
- Tego nie rób!!!- wystraszyła się.
- Spokojnie. Dam radę.- zapewnił.- Noo a teraz pozwól, że zatopię się w różową mgłę spowijającą nasz gabinet.- westchnął, spoglądając na drzwi gabinetu swojego i Hermiony, gdzie przesz zamgloną zieloną szybę, widać było jak młoda kobieta tańcząc, przemieszcza się po pomieszczeniu, nucąc wesoło. Martha również spojrzała w tamtym kierunku..
- Ehh jak zakochana nastolatka.- westchnęła rozbawiona.
- Jeszcze trochę i zacznie latać.- zaśmiał się. Po czym ruszył w stronę gabinetu.
- Co tak długo?- zapytała, kiedy przekroczył próg.
- Zagadałem się z naszą „pigularką”.- wytłumaczył się, naciągając na siebie fartuch.
- Aha.- westchnęła, po czym zajęła się poprawianiem słoneczników w wazonie.
Dyżur wbrew temu czego się spodziewali był dość niespokojny. Co chwilę przywożono kogoś nowego, a Hermiona i Igor mieli pełne ręce roboty. Do szpitala falami napływali ludzie z nowymi magicznymi urazami.
- Hermiona, Igor! Mamy następny wypadek. Na Magicznej Akademii Alchemicznej doszło do jakiegoś wypadku. Ekipa wyjazdowa właśnie transportuje nam tutaj jakąś poparzoną studentkę.- Martha wbiegła do ich gabinetu, kiedy ledwo opadli na fotele po wyjątkowo ciężkim wypadku pogryzienia przez Bahanki.
- Ty jesteś specjalistą od poparzeń.- jęknęła w jego kierunku zmęczona dziewczyna.
- Ooooo nie!!! Jestem tak samo wymęczony jak ty!- zawołał, szarpiąc ją za rękę.- Pomożesz mi.
- Będę wypisywała papierki!- zastrzegła.
- Uparciuch!- westchnął.- Noo ale okey. Niech ci będzie, w końcu naszym marudnym pięknisiem, też zajmowałaś się sama.- powiedział, kiedy w gabinecie przygotowywali się na przyjęcie pacjentki.
- Mówisz o Blaisie?- zaśmiała się.- Cóż.. chyba tylko ja wiedziałam jak sobie z nim poradzić.- odarła, a on się roześmiał.- Ale dobrze, że mi przypomniałeś. Muszę powiedzieć Draconowi, żeby nam go tu przywlekł, bo szwy wrosną.- zamyśliła się
- Oooo to szykuje się ciekawa wizyta.- zaśmiał się na wspomnienie mężczyzny.
- Taaa bohater za złamany grosz.- westchnęła.
- Już są.- do pokoju wbiegła Martha, a za nią, odziani w zielone uniformy ze skrzyżowanymi różdżkami weszli dwaj „sanitariusze” na noszach niosąc młodą kobietę. Była przytomna, a jej twarz wykrzywiona była w bólu. Całe ręce pokrywały grube bąble, wypełnione ropą.
- Poparzenie wywarem z jadu cobry i ropy czyrakobulwy.- zawyrokował Igor.
- Z dodatkiem jadu Akromantuliii…- zajęczała dziewczyna.
- Ajjj- zajęczał Igor.- Zaraz podamy ci coś przeciwbólowego.- powiedział pocieszająco.- Hermiono przygotuj proszę roztwór z czułek szczuroszczeta.
- Już, już.- zawołała krzątająca się kobieta.
- Jak to się stało?- zapytał Igor, kiedy cienką igłą przebijał każdy bąbel na rękach dziewczyny, powodując, że nieprzyjemna wydzielina wypływała na zewnątrz, gdzie natychmiast ścierał ją ligniną. Wiedział, że zabieg ten jest bolesny, dlatego chciał zagadać dziewczynę.
- Ja..ja nie wiem. Ktoś zdaje się strącił przypadkowo swój kociołek, coś wybuchło, a pod wypływem wstrząsu mój wywar się rozlał. A potem poczułam już tylko ból.- zajęczała.- Czy z moimi rękami wszystko będzie dobrze?- zapytała ze strachem
- Tak, ale teraz muszę pozbyć się tego paskudztwa. Wytrzymasz?- zapytał.
- Wychowywałam się na polskim blokowisku, mało jest rzeczy które mnie złamie.- powiedziała, zaciskając zęby, kiedy nakłuwał jej dłonie.
- Jesteś polką?- zapytał zaskoczony już w ojczystym języku. Hermiona zerknęła na niego zaskoczona, nagle przestała go rozumieć.
- Tak.- odpowiedziała uśmiechnięta dziewczyna.- Miło słyszeć swój język.- dodała.
- I vice versa.- Igor uśmiechnął się do niej szeroko.- Jak ci na imię?
- Anna, Igorze.- odparła, spoglądając na jego identyfikator.
- A więc Aniu, spróbuj teraz poruszyć palcami.- poprosił. Hermiona spoglądała na niego zszokowana. Nagle zaczął mówić w obcym języku, a ona nic nie rozumiała.
- Ałaaa- jęknęła Anna.- Nie potrafię.
- Najwyraźniej jad Akromantuli dostał się głębiej.- zastanawiał się głośno, a widząc przerażone spojrzenie dziewczyny dodał- Nie martw się, szybko znowu zagrasz na gitarze. Już moja w tym głowa.
- Skąd wiesz, że..- zaczęła.
- Twoje palce noszą ślady strun.- wytłumaczył z uśmiechem w tym samym momencie pokazując jej swoje dłonie.
- Aaaa a ja już myślałam, że ty taki jesteś przenikliwy.- zaśmiała się.
- Bo jestem.- odparł.
- Taaaak?- zapytała.- To ciekawe..
- Wiem na przykład, że pochodzisz zapewne ze śląska, mam rację?- zagadnął, kontynuując zabieg.
- T-tak.- jęknęła- Ale skąd..
- Masz śląski akcent. Babcia pewnie była typową ślązarą w kiecach, co?- zaśmiał się, widząc po jej minie, że znowu utrafił w sedno.- Jesteś też chłopczarą.- zaśmiał się.
- Jesteś jasnowidzem, czy co?- zapytała rozbawiona.
- Jestem lekarzem.. i widząc u dziewczyny ubranej w poszarpane, obcięte dżinsy i trampki, bliznę po rozciętej brwi i szramy po szwach na kolanach, wniosek nasuwa się sam.. Dzieciństwo w otoczeniu chłopaków.- zaśmiał się.
- Ależ ja jestem przewidywalna.- westchnęła teatralnie kręcąc oczami.- Coś jeszcze mi o mnie powiesz?- zapytała
- Jesteś wesołkiem. Masz świecące radością oczy, w których tli się chęć do psot, często się uśmiechasz, bo przy oczach pokazały się zmarszczki mimiczne, nadające ci charakteru. No i za wszelką cenę unikasz komercji, co?- zapytał.- Bluzkę pewnie zrobiłaś sama..- stwierdził, przyglądając się jej czarnej bluzce z wymalowanym na niej Banks’owym szczurkiem.- Aaaa i zapewne słuchasz Rocka. Widać w twoim ubiorze naleciałości tego stylu.- kontynuował, a ona słuchała z rozdziawioną buzią.
- Powinieneś brać za to pieniądze!- zaśmiała się- Trafiłeś z wszystkim.
- W takim razie miło mi cię poznać Aniu.- posłał jej najpiękniejszy z wszystkich swoich uśmiechów. Pierwszy raz jakaś pacjentka zrobiła na nim aż tak duże wrażenie. Nie wiedział co się z nim dzieje, ale nagle poczuł, że musi zrobić wszystko, żeby pomóc tej dziewczynie jak najlepiej. Jednocześnie pragnąc ją zatrzymać przy sobie jak najdłużej.. Anna, nie dość, że była ciekawą osobą, miał też niezwykła urodę. Była średniego wzrostu, krótko obciętą brunetką, jej włosy ułożone w nieładzie, sterczały, każdy w inną stronę. Ogromnymi, świecącymi radośnie, nawet mimo bólu, piwnymi oczami, ciekawie spoglądała na świat. Miała duże usta, których pozazdrościć mogłaby jej niejedna reklamująca pomadkę modelka. Dziewczyna miała również pełne kobiece kształty, zaokrąglone w odpowiednich momentach i ten jej niegrzeczny styl.. Podobała mu się i musiał przyznać to przed sobą..- Hermiono, co z eliksirem?- zapytał, kiedy przypomniał sobie o obecności koleżanki. Jakaż wydała mu się ona teraz pospolita i zwykła w porównaniu z Anną.
- Proszę.- Hermiona podała mu eliksir z uśmiechem. Kątem oka cały czas obserwowała przyjaciela. Znała go już na tyle długo, żeby wiedzieć, że ich pacjentka zrobiła na nim piorunujące wrażenie. Igor zabrał fiolkę, natychmiast wracając do Ani.- Poradzisz sobie sam?- zapytała, kierując się już do drzwi.
- Taaa, jasne. Idź odpocząć, znając ciebie, to znowu masz nocną randkę ze swoim księciem, co?- zapytał z uśmiechem.
- Nie zaprzeczę.- zawołała z korytarza, a Igor wrócił do opatrywania ran swojej pacjentki. Prowadzili przy tym niezobowiązującą rozmowę i każde z nich, z każdym słowem było coraz bardziej zainteresowane tym drugim…
- Już skończone?- zapytała Martha widząc Hermionę na korytarzu.
- Igor poradzi sobie sam.- zaśmiała się młoda lekarka- Zdaje się, że pani Anna wpadła mu w oko.- uśmiechnęła się.
- Ehhh dzieci, dzieci.- Martha zaśmiała się serdecznie.- Aaaa byłabym zapomniała, miałaś gości, kiedy zajmowałaś się pacjentem.- zawołała, kiedy Hermiona łapała już za klamkę.- Zdaje się zostawili dla ciebie jakąś wiadomość.
- Okey, dzięki.- szepnęła Hermiona, wchodząc do gabinetu. Tam od razu zauważyła białą kopertę leżącą na biurku. Wzięła wiadomość do ręki, ona była adresatem. Poznała też pismo, a krew aż się w niej zagotowała.. Jednym ruchem ręki otwarła kopertę. Na jej dłoń wypadło zaproszenie..

GINNEWRA I HARRY POTTER, MAJĄ ZASZCZYT ZAPROSIĆ PANIĄ HERMIONĘ GRANGER NA UROCZYSTOŚĆ CHRZTU ŚWIĘTEGO SWOJEJ CÓRKI LILLY MOLLY POTTER. CEREMONIA ODBĘDZIE SIĘ W KOŚCIELE ŚW. JACKA DNIA 3 PAŹDZIERNIKA BR. O GODZINIE 17.
RODZICAMI CHRZESTNYMI ZOSTANĄ RONALD WEASLEY ORAZ FLEUR DELACURE- WEASLEY.
PO CEREMONII RODZICE WRAZ ZE SWOJĄ POCIECHĄ, ORAZ RODZICE CHRZESTNI ZAPRASZAJĄ PRZYBYŁYCH GOŚCI NA MAŁY POCZĘSTUNEK W RODZINNYM GONIE, ODBYWAJĄCY SIĘ W „NORZE”, CZYLI RODZINNYM DOMU PANI POTTER.

- No to już szczyt szczytów!- warknęła rozzłoszczona Hermiona, odrzucając zaproszenie z wymalowanym na nim niemowlęciem, na stos papierów w koszu na śmieci.
- Co się stało?- uśmiechnięty Igor wszedł właśnie do gabinetu.
- Nie odzywaj się do mnie teraz!!!- ostrzegła, czuła że w każdym momencie może wybuchnąć, a nie chciała, żeby niewinną ofiarą stał się jej przyjaciel.
- Okey, okey. Milczę jak zaklęty.- zaśmiał się.- A w ogóle to zbieraj się do domu, jest już po piątej.- powiedział, wskazując na zegar wiszący na ścianie.
- Faktycznie.- westchnęła.- A ty nie idziesz?- zapytała
- Nie- odparł szybko, za szybko.
- A ma to związek z Anna?- zapytała z uśmiechem
- No wiesz?!- oburzył się.- To jest nasza pacjentka. Niesamowita, to fakt..- zamyślił się.
- Hahaha, a mówią, że miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje!- zaśmiała się. Wychodząc z gabinetu, nawet nie dając chłopakowi możliwości polemiki.
- Odebrałaś wiadomość?- zapytała uśmiechnięta Martha, kiedy spotkały się przy wyjściu
- Ugh..- warknęła- Przypomniałaś mi.- jęknęła
- Nie chciałam. Nie wiedziałam, że to coś złego.- tłumaczyła się kobieta
- Od tych ludzi.. od pewnego czasu zawsze są złe wiadomości.- warknęła Hermiona- Wyobraź sobie, że zaprosili mnie właśnie na chrzest córki, której ojcem chrzestnym zostanie Ron.- wyrzuciła z siebie
- Uuuuu, no to naprawdę, niezły tupet.- zacmokała Martha.
- No właśnie! Dlatego bardzo cię proszę Martho, jeśli ktoś z nich jeszcze raz pojawi się w szpitalu z jakąś informacją do mnie, to powiedz im, że nie chcę mieć z nimi nic wspólnego i tyle.- poprosiła
- Oczywiście. A ty już się tak nie złość.- zaśmiała się pielęgniarka.- Twój książę już czeka i gotowy jest się przestraszyć twojej wściekłości..- powiedziała z uśmiechem wskazując na czekającego przed szpitalem Dracona.
- Spróbowałby tylko!- zagroziła Hermiona, po czym raźnym krokiem ruszyła do Dracona. A obdarzając go jedynie przelotnym całusem w policzek natychmiast wsiadła do auta..
- Eeeej, powiało mi tu chłodem.- zaśmiał się, zajmując miejsce za kierownicą.
- Nie musisz błaznować. Jestem tak wściekła, że nic mi nie pomoże!- wyjęczała, wpatrując się w deskę rozdzielczą.
- Co się stało?- zapytał zatroskany.
- Wyobraź sobie, że właśnie dostałam zaproszenie na chrzest!- warknęła.
- I to cię tak rozzłościło?- zapytał zdziwiony, przyglądając jej się badawczo.
- Tak!- warknęła- Bo chodzi o córkę Harrego i Ginny.- wytłumaczyła już spokojniej.
- A to faktycznie.- westchnął.- Nooo, ale już..- pocieszał ją, trzymając za dłoń. Ale i to nie pomagało, kobieta aż kipiała ze wściekłości..- A mówiłem…zawsze mówiłem, że z Pottera to niezły kretyn.. Ale nieeee Malfoy się nie zna, Malfoy idiota.- westchnął, a ona parsknęła śmiechem.
- Jak ty to robisz?- zapytała śmiejąc się.
- Czar Malfoya, złotko.- powiedział z uśmiechem, puszczając jej oczko. Znów się zaśmiała. W jego obecności nic już nie było ważne, nawet złość na dawnych przyjaciół..
- Noo to gdzie mnie dziś zabierasz, czarusiu?- zapytała, kiedy w pełni udało jej się już uspokoić.
- Na kolację.- odpowiedział krótko.
- A gdzie? Znowu do Goyla, czy gdzieś w centrum?- dopytywała.
- Dziś na obrzeżach.- odparł z uśmiechem, skręcając w nieznaną jej drogę.- Zabieram cię do siebie…


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Malfoyka   Bieg Ku Przyszłości   12.01.2013 12:36
Malfoyka   Ranek przyszedł zbyt szybko. Kiedy o 5.30 zadzwoni...   12.01.2013 12:38
Malfoyka   Kolejne dni mijały spokojnie. Ron obrażony na cały...   12.01.2013 12:39
Malfoyka   Maui oczarowało ją od pierwszej chwili. Już kiedy ...   12.01.2013 12:40
Malfoyka   Niewielka restauracja Kai Melemele, czyli w języku...   12.01.2013 12:42
Malfoyka   Delikatne promienie słońca oparły się na jej twarz...   12.01.2013 12:43
Malfoyka   Minęło 18 z 21 dni jakie Hermiona spędzić miała na...   12.01.2013 12:44
Malfoyka   Wysiadając z żółtej taksówki, zwróciła swój wzrok ...   12.01.2013 12:45
Malfoyka   Z reguły nikt nie cieszy się z perspektywy końca u...   12.01.2013 12:46
Malfoyka   Lipiec w mgnieniu oka zamienił się w sierpień, lat...   12.01.2013 12:47
Malfoyka   Kolejne dni mijały leniwie. Ron biorąc sobie za pe...   12.01.2013 12:49
Malfoyka   Siedząc w wygodnym, obitym ciemną skórą fotelu, cz...   12.01.2013 12:50
Malfoyka   13 W życiu młodej pani doktor nastała sielanka. C...   12.01.2013 12:52
Malfoyka   14 Wielkie budowle centrum Londynu dawno zniknęły...   12.01.2013 12:53
Malfoyka   15 Nie zaprzestając pieszczot, powoli ruszyli w k...   12.01.2013 12:54
Malfoyka   16 „Czy życie może być jeszcze wspanialsze?...   12.01.2013 12:55
Malfoyka   17 Kilka dni dodatkowego urlopu, który Hermiona w...   12.01.2013 12:56
Malfoyka   18 Wychodząc na zimne, jesienne powietrze, czuła ...   12.01.2013 12:57
Malfoyka   19 olejne dni mijały spokojnie. Hermiona pogodził...   12.01.2013 12:58
Malfoyka   20 Zostali sami, wpatrując się w siebie w milczen...   12.01.2013 13:00
Malfoyka   21 Grudzień mijał im spokojnie, dzień za dniem pr...   12.01.2013 13:01
Malfoyka   22 Sama nie wie, w jaki sposób w tak wielkim wzbu...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   23 Wigilię spędzili wspólnie w typowo mugolski sp...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   24 W sylwestrowy poranek wszystko było gotowe do ...   12.01.2013 13:04
Malfoyka   25 Z uśmiechem na ustach ruszył w kierunku drzwi,...   12.01.2013 13:05
Malfoyka   26 Przespali cały Nowy Rok, mocno wtuleni w swoi...   12.01.2013 13:06
Malfoyka   27 Mocno objęci ruszyli w stronę centrum, pokonuj...   12.01.2013 13:07
Malfoyka   28 Budząc się kolejnego dnia, niemal równo ze świ...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   29 Stojąc przed szpitalem, raz jeszcze rzuciła ok...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   30 Stała na środku pokoju zabiegowego i wprost ni...   12.01.2013 13:09
Malfoyka   31 Siedząc w kuchni, doskonale słyszała dźwięk, j...   12.01.2013 13:10
Malfoyka   32 Nowy York w lutym, niewiele odróżniał się smęt...   12.01.2013 13:11
Malfoyka   33 Sama nie wie, w jaki sposób udało jej się dost...   12.01.2013 13:12
Malfoyka   34 W całym pomieszczeniu zapadła wypełniona emocj...   12.01.2013 13:13
Malfoyka   35 Nie pamięta kiedy wrócili do domu, ani nawet m...   12.01.2013 13:14
Malfoyka   EPILOG Mimo późnej już jesieni, słońce ciągle wis...   12.01.2013 13:14
dede   hmm.. Przeczytałam i mam troche mieszane uczucia. ...   13.01.2013 10:46
Hagrid   Wciągam się:)   16.01.2013 18:34
Kaśś   Niesamowity lukier, ale w dobrym tego słowa znacze...   01.06.2013 22:39
katbest   Yhm... podobało mi się. Inny pomysł, ale fajny. Br...   04.06.2013 16:34


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 08.05.2024 00:44