Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Kontrowersyjna recenzja Zakonu Feniksa

Marta
post 13.02.2004 15:38
Post #1 

XXX


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 155
Dołączył: 03.04.2003




Poniżej możecie przeczytać kontrowersyjną recenzję V tomu HP. Znalazła ją Kasia na stronach Wirtualnej Polski. Jeśli macie słabe nerwy kiedy ktoś nie pisze o Zakonie Feniksa w samych superlatywach to przeczytajcie to po uprzednim wypiciu melisy =>. Powodzenia.

Po wielu miesiącach oczekiwania polscy fani Harry’ego Pottera mogą zapoznać się z piątą częścią jego przygód. Ja już to zrobiłam i lektura przyniosła mi... ogromne rozczarowanie i spełnienie obaw, jakie zaczęłam odczuwać, czytając Czarę ognia. Początkowe tomy serii miały w sobie coś – jakąś nieuchwytną, urzekającą magię, niedefiniowalny pierwiastek ciepła, który zapewnił autorce światowy sukces. „Potteromania” wybuchła mniej więcej po publikacji w Polsce trzeciego (i według mnie najlepszego) tomu: Harry Potter i więzień Azkabanu. Toteż wokół premiery Czary ognia media narobiły szumu, organizując szeroko zakrojoną akcję promocyjną. Nie inaczej było 31 stycznia 2004 – księgarnie otwierane równo ze wschodem słońca, magiczne tramwaje, etc.

Niestety, wraz z sukcesem medialnym i finansowym, w samej serii zaczęła się równia pochyła. Już Czara ognia zrobiła na mnie wrażenie pisanej „na siłę” – środkowa część książki była niemożebnie nudna, napięcie, które w poprzednich, daleko spójniejszych treściowo i kompozycyjnie, tomach było rozłożone równomiernie, w Czarze... przypominało sinusoidę: efektowny początek, potem długo, długo (zdecydowanie za długo) nic i „mocne” zakończenie.

Miałam nadzieję, że Harry Potter i Zakon Feniksa nie okaże się kolejnym stopniem na równi pochyłej... z wielką przykrością stwierdzam, że była to nadzieja płonna. Zgodnie ze sprawdzonym już patentem tom piąty rozpoczyna się zaskakująco: atakiem dementorów. Potem mamy okazję obserwować kolejną sinusoidę: nic istotnego nie dzieje się praktycznie od wyjazdu do Hogwartu aż do Bożego Narodzenia, kiedy to autorka serwuje czytelnikom kolejny fajerwerk – wizję Harry’ego. Po czym dostajemy ponownie niemalże zero akcji, aż do ekscytującego zakończenia.

Polski przekład liczy 960 stron. Przynajmniej jedną trzecią z nich, zajętą przez rozmnożone bezcelowo, a nic nie wnoszące do akcji wątki poboczne, można by było usunąć. Książka by na tym nic nie straciła, a wręcz przeciwnie: wiele by zyskała. Stałaby się spójniejsza, bardziej dynamiczna, mniej nużąca.

Tom ratuje wątek Dolores Umbridge, nowej nauczycielki obrony przed czarną magią, która przybywa do Hogwartu jako „wtyczka” ministra magii i otrzymuje od swego zwierzchnika szereg prerogatyw (np. stanowisko Wielkiego Inkwizytora), ułatwiających jej inwigilację życia szkoły metodami bliskimi reżimom totalitarnym. Postać Umbridge to podpora kompozycyjna tomu – bez jej poczynań ta przeładowana pustosłowiem konstrukcja runęłaby jak domek z kart.

Godna uwagi jest też kontynuacja wątku Severusa Snape’a, mistrza eliksirów (to jedna z moich ulubionych postaci w cyklu), którego szkic psychologiczny zostaje interesująco pogłębiony poprzez przywołanie wspomnień. Lekcje oklumencji są jednym z mocniejszych punktów książki.

Niewiele dobrego można powiedzieć o głównym bohaterze, który, miast dorastać, wydaje się drastycznie dziecinnieć. Ciągłe zmiany nastrojów, wybuchy gniewu przeplatane okresami melancholii zakrawającej na depresję, bezzasadne kłótnie z przyjaciółmi - są zapewne skutkiem burzy hormonalnej i rozlicznych a skomplikowanych problemów okresu dojrzewania. W tym problemów uczuciowych. Nasuwa się jednak pytanie: dlaczego ani Hermiona ani Ron, będący wszak w tym samym wieku, nie mają podobnych problemów? Czyżby „wybrańcy” dorastali inaczej? A może Harry odbija sobie 10 lat spędzonych u Dursleyów, zmieniając się stopniowo w rozwydrzonego Dudleya? Tak czy owak, jest absolutnie nieprzekonujący, a jego zachowania tak sztuczne, że przypominają farsę. Zwłaszcza w stosunku do Cho Chang.

Słowo o kompozycji: Rowling nie ustrzegła się powtórzeń – ponownie kończy morderstwem, a konfrontacje Harry-Voldemort pod koniec każdej części stają się już nudne, podobnie jak rozgrywki o Puchar Quidditcha, stale wygrywane przez Gryffindor. Proroctwo, mające być taką sensacją, jest tandetne i oczywiste. Dziwię się, że Voldemort, niepospolicie wszak inteligentny, tak bardzo o nie zabiegał – bez trudu można się domyślić, co zawiera.

Autorce wyraźnie kończy się inwencja, zaobserwować można zjawisko zwane „zmęczeniem materiału” – z tej historii niewiele więcej da się wycisnąć. Podobny problem dotyczy tłumacza – też chyba czuje się już zmęczony, brak mu błyskotliwych pomysłów na przekładanie czarodziejskich neologizmów – właściwie to nawet nie bardzo mu się dziwię.

Chciałabym wierzyć, że autorka przebudzi się ze słodkiego marazmu i powróci do poziomu, jaki prezentowała w tomie trzecim. Że tom szósty przełamie tendencję spadkową i zaprezentuje lepszą jakość na mniejszej ilości stron. Chciałabym, ale cóż... strony to galeony.



Mój komentarz: Faktycznie książka trzymana jest w schemacie „akcja, treść akcja”. Mi to nie przeszkadza. Treść była długa- fakt. Momentami trochę monotonna zwłaszcza wątek miłosny który wyjątkowo mi nie przypadł do gustu. Jednak żadnej innej książki 960 stronnicowej chyba nie przeczytałabym przez 3 dni. Jest to książka fenomenalna według mnie, bo gdyby tak nie było to nie miała by tylu czytelników, fanów. Żadna książka nie jest idealna jak zresztą nic na świecie. Wg. mnie w treści każdy może znaleźć coś dla siebie. Podobne problemy do swoich, podobne historie czy niczym takie same. To jest ta magia która przyciąga. Jednak prawda jest taka że ostanie 2 tomy są dość mroczne. Nasze społeczeństwo w większości samo jest mroczne, w depresji. Ucieka od tego co smutne i szuka ucieczki. W Zakonie Feniksa spotykamy się z problemami dzisiejszego świata- niesprawiedliwość, złośliwość, walka, wojna, ale tez z takimi jak miłość, zauroczenie, przyjaźń, braterstwo, nadzieja. Książka nie przeciętna, w którą po wgłębieniu się w treść możemy dostrzec jej większą wartość niż tylko przygody młodego czarodzieja.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Eva
post 20.02.2004 22:35
Post #2 

nocturnal


Grupa: czysta krew..
Postów: 5438
Dołączył: 10.04.2003
Skąd: Poznań, miasto doznań.

Płeć: Kobieta



A ja sie zgadzam prawie w pelni. Nic mnie nie zaskoczylo, za wyjatkiem smierci Syriusza. Rowling moglaby zmienic szablon, bo rzeczywiscie wszedzie jest tak samo. No, moze 3 czesc odbiega od reszty i jest moim zdaniem najlepsza.

QUOTE
Jak wy i ten głupi recenzent tego nie rozumiecie to nie czytajcie tej książki i tyle!!!


Rozbawilas mnie, dziecko. Sugerujesz, zem glupia tak? Coz. A bu, a bu. Obrazili Harusia, nie? Bzytkie, bzytkie mugolaki! Zabawne.

Ja Potierka traktuje jako taki moment odprezenia. Czytam sobie, ale nie podnieca mnie to. Owszem, jak zginal Syriusz to puscily mi nerwy, ale to by bylo na tyle.

A watek Cho i Harolda? No coz.. Hm. Szczerze mowiac/piszac, wydawal mi sie taki strasznie naciagany, wymuszony. Nic nie poradze.

A tak swoja droga.. Dlaczego Gryffi nie moga kilka razy zawalic punktacji, meczow itp.? Po prostu przegrac puchar domow! Mam dosc dodawania im punktow na koncu. Wiem wiem... "Sprawiedliwosci stalo sie zadosc" - juz 5 razy. Stop. Starczy.


--------------------
“You may be as vicious about me as you please. You will only do me justice."

deviantART
last.fm
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
  18.02.2004 19:06
Eva   A ja sie zgadzam prawie w pelni. Nic mnie nie ...   20.02.2004 22:35
Martucha_Granger   Przecież w pierwszej i drugiej klasie nie wygr...   22.02.2004 16:04
animag3003   nie zaprzeczam, 5 tom ma swoje minusy, ale tak...   24.02.2004 21:41
Lily_Ross   matematyka     26.03.2004 18:15


Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 09.05.2024 12:00