Dalia Slytherinu [zak], Czyli Erotyk Kulturystyczny
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | Pomoc Szukaj Użytkownicy Kalendarz |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Dalia Slytherinu [zak], Czyli Erotyk Kulturystyczny
..:Ala:.. |
15.08.2004 13:42
Post
#26
|
Kafel Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 17 Dołączył: 30.06.2004 |
mnie to opowiadanie już zaczyna wciągać.
Narazie jednak nie będę chwalić bo nie wiem co stanie się dalej. Mam jedynie
nadzieje żę ta dziewczyna nie bedzie taka łatwa i będzie trzeba troszkę się
pomeczyć aby mniec na swoim koncie u niej pare plusów bo nie lubie łatwych
opowiadań typu już po nr 4 rodziale dziewczyna daje dupy chłopakowi
|
daigb |
15.08.2004 20:44
Post
#27
|
Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 92 Dołączył: 25.05.2004 Płeć: Mężczyzna |
wiesz poprzedniczko, ten fick od poczatku
byl bardzo wciagajacy. no ale kazdego kiedy indziej moze cos wciagac lub
zupelnie odwrotnie! ten part byl b. dobry - z reszta jak cale
opowiadanie ale najbardziej podobal mi sie fragment z profesorkiem S.
swietne dialogi! swietne opisy! po prostu
swietne!
|
matoos |
15.08.2004 21:39
Post
#28
|
||
Wytyczający Ścieżki Grupa: czysta krew.. Postów: 1878 Dołączył: 15.04.2003 Skąd: Ztond... Płeć: Mężczyzna |
Ala: Znając Toroj, żadnego, jak to ładnie
ujęłaś, dawania dupy, nie będzie. To jest erotyk a ciebie najwyraźniej kręcą
opowiadania z Kwiatu Lotosu. A tego ficka, jak już się skończy z czystym
sercem będę mógł polecić ludziom z kwiatu z krótką notką - patrzcie i się
uczcie jełopy... Toroj - ujęłaś mnie za serce tym opowiadaniem. Jest takie... Śmieszne Świetne, stonowane opisy zawierające tak śliczne porównania jakich nie widziałem nigdzie poza profesjnalnymi pisarzami... Na przykład to:
Po prsotu mistrzostwo. Nie mam więcej pytań, czekam na więcej Zresztą tak naprawdę nawet erotykiem nie można tego nazwać... To jest komedia z elementami erotyku... Ten post był edytowany przez matoos: 15.08.2004 21:40 -------------------- |
||
Selene |
18.08.2004 19:50
Post
#29
|
Kafel Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 10 Dołączył: 01.08.2004 |
Toroj, kiedy znow coś
napiszesz???
Bo piszesz świetnie (a nawet lepiej:D) -------------------- "Pamięć to nie to, co stało się rok, miesiąc, czy nawet dzień temu. To miniona sekunda, chwila, w której przeszłość graniczy teraźniejszością, a ta z kolei ociera się o przyszłość. Jesteśmy uwięzieni we własnej świadomości w momencie postrzegania rzeczywistości. Przyszłości nie sposób udowodnić, przyszłość jest zagadką. Zawsze istniejemy tylko teraz, aż do śmierci."
"Piąta profesja", David Morrell MY_THOUGHT - my page ;) |
Ellie |
19.08.2004 13:35
Post
#30
|
Uczeń Hogwartu Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 236 Dołączył: 16.05.2003 Skąd: Nowy Dwór Maz. |
Toroj wróciła i jak zawsze w wielkim
stylu. Opowiadanie świetne. Jak już ktoś to ujął, nie wiem jak ty to robisz,
że zwykłych, drugoplanowych bohaterów opisujesz tak, że od razu nabiera się
do nich sympatii. Zabawne, świetnie napisane, wyszukane i ze smakiem.
Popieram Matoosa, podobnie powinno wyglądać każde opowiadanie z Kwiatu
Lotosu.
-------------------- As happens sometimes a moment settled...
... and hovered and remained for much more than a moment. And sound stopped and movement stopped? ... for much, much more than a moment. And then the moment was gone. |
Coyote |
19.08.2004 18:24
Post
#31
|
Tłuczek Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 44 Dołączył: 18.08.2004 Skąd: się wziął Czesio? Płeć: Kobieta |
Popieram, popieram! Dla mnie wielki
plus właśnie za to, że postacie 2-planowe wg Rowling są w ff głównymi
osobami
Kiedyś już czytałam opowiadania Toroj (nie pamiętam gdzie ani jakie, ale były świetne) i widzę, że nadal świetnie pisze. Wciągające do kwadratu Czekam na więcej -------------------- "Żyjemy w wesołym miasteczku Pana Boga"
"Cokolwiek by się zdarzyło - to tylko życie - wszyscy przez nie przebrniemy" |
Galia |
22.08.2004 21:06
Post
#32
|
Uczeń Hogwartu Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 249 Dołączył: 28.05.2004 Skąd: *From the land of stars * |
Super, fajne, ciekawe
************************* (tu następują pochwały tego wspaniałego ff) czekam
na następne części ze zniecierpliwieniem.
hi hi -------------------- Jestem myślicielką niezależną, wolną poszukiwaczką oazy nieskrępowanych istnień. Przemierzam pustynie w poszukiwaniu sensu... Czy odważysz się pójść za mną?
Myśli, marzenia, złudzenia. Moje życie... Nie można dostać czegoś, nie tracąc czegoś w zamian. Żeby coś otrzymać musisz poświęcić coś o podobnej wartości. To zasada równoważnej wymiany. To prawda o świecie... |
Shona |
22.08.2004 21:54
Post
#33
|
Tłuczek Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 28 Dołączył: 23.05.2003 Skąd: Parafia Św. WC Kaczki |
To jest grejt. I want more! More,
kochana, more! Rozwaliłaś mnie!
A swoją droga jaki to wyczerpuja.cy komenatzr, no nie? -------------------- |
Toroj |
24.08.2004 23:56
Post
#34
|
Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 72 Dołączył: 22.12.2003 Płeć: Mężczyzna |
Menu śniadaniowe czternastego lutego było
dość zwyczajne, natomiast absolutnie nie można było nazwać zwyczajnym
świątecznego wystroju Wielkiego Hallu. Ponad każdym stołem polatywały pękate
serduszka w barwach Domów... z grubsza w takich, gdyż w sumie stanowiły dość
surrealistyczny melanż kolorów. Czerwono-różowe stadko nad stołem Gryfonów,
zielono-różowe jak lukrowe laseczki z Miodowego Królestwa nad Slytherinem;
Puchoni zostali obdarowani sercami w czarne i żółte paseczki, co wyglądało
jakby ich stół obległ rój os; a do talerzy Krukonów od czasu do czasu
wpadały serduszka niebiesko-srebrne. Ponadto na każdym stole stało po
kilkanaście wazoników z oszałamiająco pachnącymi bukiecikami róż. O ile
samym różom nie można było nic zarzucić, to ich magicznie wzmocniony zapach
przesiąkał absolutnie wszystko. Cały Hall pachniał jak gigantyczna fabryka
perfum, ewentualnie sen pijanej pszczoły.
Millicenta z lekkim obrzydzeniem przełknęła pachnący różami kawałek bekonu i popiła go różanym sokiem dyniowym. Jeden rzut oka na stół nauczycielski przekonał ją, że lwia część personelu ma do natrętnych kwiatków podobny stosunek jak ona. Dumbledore dyskretnie wskazał różdżką na najbliższy wazonik, zapewne likwidując upiorne aromaty. McGonagall tonęła w chusteczce, kichając raz po raz, a Snape – jakże by inaczej – wyglądał jakby zaraz miał zwymiotować. Reszta wyglądała równie nietęgo. Tylko Madam Pomfrey promieniała niezmąconym szczęściem, co dawało podstawy do podejrzeń, że pomysł z bukiecikami był jej autorstwa. Jak zwykle przy porannym posiłku pojawiły się sowy, roznoszące pocztę, lecz tym razem było ich wyjątkowo dużo. Z powodu zagęszczenia lewitujących serduszek, miały trudności z nawigacją i niejedna lądowała awaryjnie w czyimś talerzu. Również wśród nauczycielkiej poczty widać było charakterystyczne różowe koperty. Nawet Snape dostał dwie, choć Bóg raczy wiedzieć kto mógłby darzyć uczuciami nietowarzyskiego „nietoperza”. Skrzywiony pogardliwie Sever wetknął listy do kieszeni bez otwierania i natychmiast zaczął przeglądać nowy numer Proroka, ignorując otoczenie. Uszczęśliwiona Pansy Parkinson szczebiotała nad rosnącym stosikiem kolorowych walentynek, klejąc się do ramienia Malfoya, który uśmiechał się półgębkiem, jakby go coś bolało. Alexa Toran i Janus Moon nie wygłupiali się z sowami – po prostu wymienili się kartami przy stole, pieczętując to uśmiechem i pocałunkiem. A potem zaczęli znów gadać o quidditchu. Millicenta westchnęła, nie wiedząc właściwie czemu. Pół szkoły plotkowało o tym, że Toran sypia z Moonem, chociaż nikt ich nigdy na tym nie przyłapał. Nawet teraz wyglądali jakoś tak... skromnie. Jedli powoli, rozmawiali, siedząc blisko siebie; czasem dotykali się ramionami. Millicenta patrzyła na nich ukradkiem, zastanawiając się, dlaczego właściwie ta para wzbudza tyle emocji, w przeciwieństwie do Draco i Pansy, która wręcz ostentacyjnie obnosiła się ze swymi uczuciami wobec dziedzica fortuny Malfoyów. Prawie nikt nie snuł żadnych domysłów o życiu intymnym liderów Slytherinu. Millicenta jeszcze raz przyjrzała się „obiektom” i zrozumiała istotę problemu. Między Alexą i Janusem wyraźnie iskrzyło – kochali się każdym gestem i spojrzeniem, aż Millicenta poczuła, że się czerwieni; za to w Draconie było akurat tyle uczucia co w marynowanym śledziu. Ha... nic dziwnego, seks ze śledziem, też coś! Millicenta melancholijnie przeżuwała swoje jajka na bekonie, patrząc na smarkulę z pierwszej klasy, która oglądała swoją kartę walentynkową, kwicząc z radości. Kolejne westchnienie wezbrało w obfitej piersi panny Bulstrode, by nagle przemienić się w pełne zdumienia sapnięcie. Niewielka sowa wylądowała przed nią na stole, wywracając wazon i gramoląc się w powodzi kwietnych płatków. Do jej nóżki przywiązana była bladoróżowa kopertka. - Sio – mruknęła Millicenta. – Pomyliłaś się. Sówka była jednak uparta. Nie pozostawało nic innego jak odebrać pocztę. Millicenta z sercem w gardle otworzyła list i wyjęła swoją pierwszą w życiu walentynkę. „To pewnie jakiś głupi żart” – pomyślała, starając się wyglądać tak, jakby czytanie walentynek było dla niej chlebem powszednim. Na kartce wymalowane było błyszczące serce z wyraźną rozedmą przedsionków, oraz machający łapką niedźwiadek z bukietem jakichś niezidentyfikowanych kwiatków. Millicenta spojrzała do środka, gdzie ktoś narysował piórem uśmiechnięte kudłate słoneczko. Pod spodem widniało tylko jedno zdanie: "Spotkajmy się w Trzech Miotłach, w sobotę, o trzeciej." Podpisu nie było. Millicenta z mocno bijącym sercem złożyła pocztówkę. Jeśli ją oczy nie myliły, było to zaproszenie na randkę. Na randkę? Jeszcze raz zajrzała do środka. Nie myliły... Walentynki w tym roku wypadały w dzień powszedni, więc zupełnie naturalne było to, że święto zostanie w pewien sposób powtórzone w najbliższy weekend, podczas wyprawy do Hogsmeade. Kto mógłby chcieć spotkać się z nią w Trzech Miotłach?? Ostrożnie spojrzała w stronę Montague’a. Chłopak podparł głowę ręką i jadł owsiankę z takim zapałem, jakby uczestniczył w owsiankowych Mistrzostwach Świata, przy czym za zajęcie drugiego miejsca skazywano na Azkaban. „Głupie dowcipy” – doszła do wniosku Millicenta. Wetknęła kartkę do kieszeni szaty i łyknęła soku, choć straciła ochotę na cokolwiek jadalnego. – „Nigdzie nie pójdę. Nikt nie zabawi się moim kosztem.” c.d.n. Niestety, dziś tylko tyle. Brak czasu. Ten post był edytowany przez Toroj: 25.08.2004 11:05 -------------------- I'm snaper, no mercy, no potters
|
avalanche |
25.08.2004 10:58
Post
#35
|
||
Mistrz Różdżki Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 1391 Dołączył: 11.04.2003 Skąd: Mementium Morium Płeć: Kobieta |
tylko to wyłapałam, bo się aż rzucało w oczy =) reszta chyba w porządku. a że krótkie - no trudno, ale i tak mi się podobało. Opisy jak zwykle były najlepsze! =) -------------------- "Oznaką inteligencji najwyższej klasy jest zdolność do uznawania dwóch przeciwstawnych idei jednocześnie."
F. Scott Fitzgerald |
||
silme |
25.08.2004 12:31
Post
#36
|
Tłuczek Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 33 Dołączył: 22.12.2003 Skąd: zza siódmej rzeki ;-) |
znalazłam dzisiaj obrazek który na tyle pasuje do tego opowiadania, że pozwolę sobie zamieścić linka: http://www.lizardlounge.com/Natasha/Didodi...y/Millicent.gif
Ten post był edytowany przez silme: 25.08.2004 12:35 -------------------- ...I can teach you how to bewitch the mind and ensnare the senses. I can tell you how to bottle fame, brew glory, and even put a stopper in death... |
Toroj |
26.08.2004 02:13
Post
#37
|
Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 72 Dołączył: 22.12.2003 Płeć: Mężczyzna |
Rozpieszczam was.
* Hogsmeade wyglądało jak świąteczna pocztówka. W rodzinnym Hertford Millicenty śnieg o tej porze istniał już tylko w postaci wspomnienia, ewentualnie rozciapanej, szarawej brei, uprzątanej mozolnie z ulic. Natomiast w górzystej Szkocji mróz trzymał mocno, a pokłady bieli chrzęściły pod nogami jak rozsypany cukier. Jakby na zamówienie (może zresztą faktycznie działało tu jakieś zaklęcie pogodowe) nad wioską od rana świeciło słońce, krzesząc wesołe błyski na zaspach. Millicenta zajrzała do księgarni i nabyła dwie książki. Jedna była cienką broszurą o międzynarodowych zespołach quidditcha, druga natomiast nosiła obiecujący tytuł „Gdyż jesteś mój”. Przed sklepem z ciuchami spotkała koleżanki, więc całą paczką władowały się do środka. Rozchichotane, zarumienione od mrozu jak jabłka, od razu wzięły na języki przedpotopową modę, prezentowaną na licznych wieszakach. Bezlitośnie obśmiały wysokie kołnierzyki i spódniczki do pół łydki „jak u zakonnic”, po czym płynnie przeszły do obgadywania sposobu ubierania kolegów z klasy oraz wszelkich ich walorów fizycznych. - Taki Flint, słodki Merlyyyynie... mógłby zrobić coś z tymi swoimi kłami – rzuciła Berenice Whitfield, przewracając oczami. – Chciał się ze mną dziś umówić, ale mu powiedziałam, żeby spadał, bo nie gustuję w koniach. Już lepszy byłby Montague, ale on jest jakiś taki... cicha woda. Z żadną nie kręci, chrzaniony mnich. - Może on jest, no wiesz... – zawiesiła znacząco głos Lucinda Blair. – Ciepły. - Myślisz? Szkoda, niezły towar, tylko czesze się głupio. - Montague jest okey – warknęła Millicenta półgłosem, grzebiąc w pudełku z podkolanówkami. - Podoba ci się? – natychmiast spytała Berenice. - Nie! Ale jest okej, jasne? I nie pieprz, że jest zboczeńcem, bo ci przywalę w to wymalowane oko. - Dooobra. – Berenice nadąsała się. - Panienki coś kupują? – spytała chłodnym tonem sprzedawczyni, więc już w miarę zgodnie zafundowały sobie po parze podkolanówek w białe i zielone paski. Rozłączyły się potem, gdyż Berenice postanowiła dać się poderwać Teddy’emu Nottowi, a zazdrosna Lucinda natychmiast zaczęła robić słodkie oczy do napotkanego Phillipa Kinga, wykazując optymizm na wyrost, gdyż King był z Ravenclawu. Słońce skryło się za chmurami i zaczął sypać śnieg. Zrobiło się jeszcze zimniej. Osamotniona Millicenta postanowiła poprawić sobie humor w Miodowym Królestwie. „Do diabła z dietą” – pomyślała buntowniczo, wlokąc się noga za nogą oblodzonym chodnikiem w stronę ulicy Głównej. Sumienie jednak popiskiwało coś cicho o kaloriach, więc uspokoiła je obietnicą, że znajdzie coś o obniżonej zawartości cukru. Ulubiony smakołyk Alexy – mrówkowe batoniki – chyba mieścił się w takiej kategorii. Bezmyślnie spojrzała na zegarek. Dochodziła trzecia. „Nie pójdę” – pomyślała, zaciskając zęby. – „Nie, nie. Nienienienie... Absolutnie.” Zdecydowanie okręciła się na pięcie i ruszyła w boczną uliczkę. Włożyła rękę do kieszeni, dotykając schowanej tam walentynki. Przynajmniej dostała tę jedną, co było całkiem miłe, nawet jeśli był to po prostu czyjś żart. Oczywiście ta żmija Pansy rozpowiadała potem po kątach, że pewnie „biedna Milly” sama sobie wysłała kartkę, „bo to przecież takie żenujące, że nikt się nią nie interesuje”. Głupia małpa... jakby nie było wiadomo, że co najmniej połowa jej pocztówek pochodziła od Malfoya. Uliczka nosiła nazwę Zaułka Trucicieli. Od późnej wiosny do jesieni rosły tu w ogródkach rozrośnięte krzewy rozmaitych gatunków bieluniu, napełniając powietrze mdląco słodkim zapachem wielkich trąbkowatych kwiatów. Teraz jednak nie było po nich śladu, a uliczka spała pod kołdrą śnieżnego puchu. Millicenta zabijała czas, strącając śniegowe czapeczki ze szczytu parkanu. Zajrzała do maleńkiego sklepiku z ceramiką, a potem do równie małej herbaciarni, gdzie zjadła kawałek keksu i wypiła filiżankę herbaty. Na zewnątrz nadal sypało. Millicenta podjęła swój bezcelowy spacerek. - Ty! – usłyszała nagle za plecami. – Tyyy, zaczekaj!! Bulstrode! Odwróciła się, by ujrzeć zbliżającego się wielkimi krokami Marcusa Flinta. - Słuchaj, no, młoda... – odezwał się, srogo marszcząc grube brwi. – Może ciebie jara to, że robisz Rena w konia, ale mnie nie. Montague od pół godziny stoi przed pubem i zamarza. Zbieraj dupę w troki i mu przynajmniej powiedz, że nie ma po co tam kwitnąć jak jakiś czub. Serce Millicenty wpadło jej do brzucha, a potem w towarzystwie żołądka wykonało szaloną czaczę. - A co mnie obchodzi Montague? – spytała słabym głosem. - To jest mój zawodnik i jak dostanie zapalenia płuc, to pożałujesz że się nie urodziłaś w Rosji. - Już żałuję – odcięła się. – Nie musiałabym oglądać twojej końskiej gęby. - A ja twojego tłustego tyłka. Nie wiem co Ren widzi w takiej krowie, chyba na oczy mu padło. Jeszcze pięć dni temu Millicenta wrzasnęłaby coś obelżywego, a potem uciekła i w jakimś zakamarku gorzko opłakiwałaby okrucieństwo Flinta. Jednakże Millicenta sobotnia nie była Millicentą poniedziałkową. Od tamtej pory zdarzyło się wiele rzeczy, które zahartowały jej ego. Gadał do niej brokuł, w ramach szlabanu myła okna w siłowni i stawiła czoła pająkowi wielkości foksteriera, a pewien mężczyzna (no dobrze, chłopiec) powiedział jej, że ma piękne tricepsy. Nad Millicentą Bulstrode powiał widmowy sztandar sufrażystek, a duch Emmeline Pankhurst* rozłożył nad nią anielskie skrzydła, wymachując bojowo parasolką. Zanim Flint zdążył zrobić cokolwiek, został kopnięty w goleń ciężkim zimowym butem. Krzyknął z bólu, zachwiał się, a już w następnej sekundzie kolejny cios trafił go w twarz, pieczętując klęskę kapitana drużyny. Leżąc na ziemi, wyszarpnął z kieszeni różdżkę, ale dziewczyna nadepnęła mu na nadgarstek. - Jak na gracza jesteś dziwnie powolny – wycedziła pogardliwie. – Jeszcze raz nazwiesz mnie krową, a stanę ci na gardle. To nie będzie przyjemne, gwarantuję. Może nawet tego nie przeżyjesz. - Ocipiałaś...? – jęknął Flint, bezskutecznie próbując uwolnić rękę. Z nosa spływała mu strużka krwi. - Jak myślisz, ile wytrzyma twoja kość? Dość sporo ważę – powiedziała Millicenta, nieznacznie zwiększając nacisk. Flint zawył. - Kurwa! Złaź ze mnie! Sorry! Dobra, nic nie mówię! PRZEPRASZAM!! - Okej. Millicenta wyjęła mu różdżkę z bezwładnych palców i schowała ją do kieszeni. - Oddam ci w zamku. I lepiej nie mówmy nikomu, co tu zaszło. - Jasne. – Flint wstał, obmacując rękę. Spojrzenie, jakim zmierzył dziewczynę, było ponure, ale nie pozbawione pewnego rodzaju szacunku. – Będę milczał jak nagrobek Potterów. Nie wiedziałem, że jesteś taka dobra w te klocki. - Ty mnie w ogóle nie doceniasz, Flint – mruknęła zjadliwie. - Idź do Rena, proszę – powiedział całkiem już pokornie. – Cudo to on może nie jest, ale szlag mnie trafia, jak robi z siebie widowisko. Millicenta westchnęła tak, że płatki śniegu stopniały w promieniu bez mała pół metra. - Dobra. Pójdę i powiem mu, że ma się odwalić. Zadowolony? - Yhy – Flint pokiwał głową i odszedł, lekko kulejąc. * Emmeline Pankhurst – angielska bojowniczka o prawa kobiet, 1858-1928. -------------------- I'm snaper, no mercy, no potters
|
Nea |
26.08.2004 07:56
Post
#38
|
Iluzjonista Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 162 Dołączył: 05.04.2003 Skąd: Kostrzyn Płeć: Kobieta |
Jesteś wielka. Szkoda tylko, że nie ma częściej partów.
[wydaje mi się, czy na forum.twoj.net też zamieszczasz ] |
Lav |
26.08.2004 17:06
Post
#39
|
Mugol Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 9 Dołączył: 24.04.2003 Skąd: Wrocław |
Jestes jednyna, która nie zapomina o nas podczas wakcji. Chwała ci za to i niech wena bedzie z Tobą. Ach wzruszyłam się
-------------------- -= I WILL DIE FOR YOU =-
|
Vilanda |
26.08.2004 20:33
Post
#40
|
Prefekt Naczelny Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 558 Dołączył: 25.05.2004 Skąd: israel Płeć: Kobieta |
Po przeczytaniu twojego fika stwierdzam, iż założe wydawnictwo i wydam Twoje opowiadanie (oczywiście za pozwoleniem). I już mam wspaniałe zajecie na przyszłość! Jesteś Wielka! Świetna! Najlepsza!
-------------------- jestem w nastroju nieprzysiadalnym,
FREE percy! |
Child |
26.08.2004 21:58
Post
#41
|
||
leżący rybak Grupa: czysta krew.. Postów: 7043 Dołączył: 26.11.2003 Płeć: Mężczyzna |
-------------------- |
||
Inciaa |
30.08.2004 14:31
Post
#42
|
Iluzjonista Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 118 Dołączył: 13.04.2003 Skąd: Elbląg |
i kaj nju part? xP
-------------------- |
Toroj |
30.08.2004 14:51
Post
#43
|
Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 72 Dołączył: 22.12.2003 Płeć: Mężczyzna |
Z powodu zapalenia spojówek pisanie Dalii
zostało odłozone na czas bliżej nieokreślony.
-------------------- I'm snaper, no mercy, no potters
|
..:Ala:.. |
30.08.2004 17:47
Post
#44
|
Kafel Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 17 Dołączył: 30.06.2004 |
Pierwszy rozdział -niepodobało mi się
Drógi rozdział -tak srednio A teraz nie moge bez tego żyć. To jest wspaniałe. Serio. Czekam na następnego parta Załączony/e plik/i Nie_ma_dobra_jest_tylko_żądza_i_władza ( 0bajtów ) Liczba pobrań: 22 Nie_ma_dobra_jest_tylko_żądza_i_władza ( 0bajtów ) Liczba pobrań: 22 |
Myśka |
30.08.2004 20:34
Post
#45
|
||
nigeryjski chłopiec Grupa: czysta krew.. Postów: 1196 Dołączył: 05.04.2003 Skąd: podróżny busik the kooks Płeć: Kobieta |
Tak to już jest, jak się przesiaduje przed komputerem i pisuje FFy. Wiem, bardzo dowcipna jestem ;P Przyłączam się do grona skomlących fanów tego opowiadania. Chociaż jestem przyzwyczajona do czytania FFów o pięknych, zgrabnych i poprostu idealnych postaciach, miło jest poczytać coś odmiennego. Pozdrawiam. -------------------- she moved so easily all i could think of was sunlight
|
||
Chauve-Souris |
30.08.2004 21:14
Post
#46
|
||
Kafel Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 11 Dołączył: 04.08.2004 Skąd: Chorzów/Kraków Płeć: Kobieta |
I własnie to jest cudowne w tych lepszych opowiadaniach (a Dalia i wszystkie inne ficki Toroj z pewnością zaliczają się do tych najlepszych). Idealne postaci nudzą. A potem wychodzi taka Mary Sue. A co do tego... Wiesz, Toroj, ja naprawdę nie chcę nic mówić, ale możesz na te spojówki nawrzeszeć ode mnie Taak... wiem, ze nie Twoja wina. I życze jak najszybszego powrotu do zdrowia (z dóch powodów: Dla samego zdrowia i dla pisania dalszej części Dalii... ). W każdym razie: zdrowia życzę! i Weny! BiseS:* Nietoperek |
||
Inciaa |
31.08.2004 14:15
Post
#47
|
Iluzjonista Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 118 Dołączył: 13.04.2003 Skąd: Elbląg |
Ale ja za najlepsze i tak uważam te z Sirith Black i np. w Hepi Nju Jer - czyli pojedynek czarnych charakterów bardzo mi jej brakowało ^^
A EP - czyli jasna strona duszy to po prostu boskie było ^^ -------------------- |
Arimika |
01.09.2004 22:17
Post
#48
|
Mugol Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 2 Dołączył: 28.08.2004 |
Oj Toroj! Co napiszesz to zawsze jest coś zabawnego (przynajmniej te ficki twojego autorstwa, które przeczytałam takie właśnie były) i to mi się podoba. Ty po prostu masz talent i weny niemało!
Milka dla Ciebie! |
Eva |
11.09.2004 17:12
Post
#49
|
nocturnal Grupa: czysta krew.. Postów: 5438 Dołączył: 10.04.2003 Skąd: Poznań, miasto doznań. Płeć: Kobieta |
Az sie czlowiekowi humor poprawia jak sie to czyta, i chce sie tanczyc i spiewac, nie zwazajac na zwalistosc swego ciala. Dzieki ci, sensei Toroj, za to opowiadanie, i niech Bog wynagrodzi ci trudy zwiazane z jego kontynuowaniem. Modlmy sie wszyscy (ateisci, szatanisci, chrzescijanie, buddysci, mahometanie i wszyscy inni) aby ta niecna spojowkowa choroba nareszcie opuscila cialo naszej sensei.
-------------------- |
Child |
12.09.2004 12:44
Post
#50
|
leżący rybak Grupa: czysta krew.. Postów: 7043 Dołączył: 26.11.2003 Płeć: Mężczyzna |
będzie jedną marudę mniej
swoją drogą - czytanie ze zrozumieniem już w podstawówce jest praktykowane ;> -------------------- |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 23.09.2024 13:35 |