Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Bieg Ku Przyszłości, Draco i Hermiona dorośli

Malfoyka
post 12.01.2013 12:36
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




Lipcowe słońce przygrzewało przez uchylone okna dyżurki lekarskiej w szpitalu św. Munga, gdzie nad stosem badań i raportów, w nasadzonych na nosie okularach, nisko nachylona siedziała młoda pani doktor. Kobieta z westchnieniem przerzucała kolejne stosy kartek starając się zebrać wszystko w całość i skończyć pisanie raportu z dyżuru.
- Ejj ślicznotko, a czy ty przez przypadek nie skończyłaś już pracy?- zapytała starsza, przysadzista pielęgniarka wchodząc do dyżurki.
- Och to by Martho.- odciągnięta od swojej pracy dziewczyna nieprzytomnie zerknęła w kierunku drzwi.- Muszę to skończyć.- powiedziała wracając do swojego zajęcia. Pielęgniarka westchnęła ciężko, po czym podeszła do biurka zagradzając lekarce dostęp do papierów.
- Hermiono, nic nie musisz.- powiedziała z dobrodusznym uśmiechem, ukochanej cioci.- I tak robisz więcej niż trzeba, dawno powinnaś być już w domu.
- Trzeba jeszcze dodać pustym domu.- powiedziała z goryczą Hermiona.- Już chyba wolę zostać tutaj.
- Ojj no dzisiaj pan premier chyba będzie na ciebie czekał, w końcu to twój wielki dzień.- powiedziała z entuzjazmem- O której masz wizytę w tym mugolskim dziekanacie?
- Dziekanat!!!- krzyknęła, zrywając się z miejsca.- Na śmierć zapomniałam, Martho.- jęknęła, w pośpiechu ściągając swój biały kitel.
- Oj dziecko, dziecko..- westchnęła pielęgniarka.- Kiedy ty ostatnim razem tak naprawdę wypoczęłaś co?- zapytała z troską.
- Nie mam na to czasu, przecież wiesz. Praca, nauka, dom i jeszcze przygotowania do ślubu. A wszystko na mojej głowie bo Ron jest zbyt zajęty, żeby pamiętać o takich drobiazgach jak na przykład nasz ślub.- mówiła, miotając się i starając w pośpiechu zrobić makijaż.
- Zobaczysz, wszystko ułoży się kiedy będzie już po wszystkim, a wy będziecie małżeństwem.- pocieszyła ją kobieta.
- Mam nadzieję, bo jeśli nie to oznacza to, że dobrowolnie dam się zamknąć w złotej klatce.- mruknęła.
- Och dzieci, dzieci.- pielęgniarka pokręciła głową.- Tak mało jeszcze wiecie o życiu.. Musicie ze sobą porozmawiać. Tylko bez złości Hermiono, pamiętaj. Myślę, że najlepsza okazja pojawi się na waszym wyjeździe…- podpowiedziała, a Hermionie aż serce podskoczyło z radości. Już za niecałe dwa tygodnie wyjeżdżają na Hawaje. We dwoje, tylko Ron i ona. Cieszyła się na ten wyjazd jak dziecko. W końcu będzie mogła wyjechać i odpocząć od szkoły, od pracy, od posady kury domowej, od spraw ministerstwa, którymi tak bardzo przejmuje się Ron…
- Taaaak.- powiedziała rozmarzona.- To już za dziesięć dni.- po czym jakby wracając na ziemię dodała.- Ale na razie czeka na mnie dziekan. Trzymaj kciuki!- krzyknęła będąc już na korytarzu, Martha uśmiechnęła się pod nosem. Bardzo lubiła Hermionę, dziewczyna była jedyna w swoim rodzaju, ale życie jej nie rozpieszczało. Mimo, że była zdolna i niezwykle uparta, przez co w przeciągu ledwie kilku lat stała się najlepszym magomedykiem w kraju, miała wysoko ustawionego narzeczonego z którym planowała wielkie wesele, miała pieniądze i szacunek.. a jednak nie była do końca szczęśliwa. Starsza kobieta widziała to w jej oczach, mimo że dziewczyna nigdy nie wspominała o swoich kłopotach. W jej oczach tak często czaił się smutek, a młodzieńczy blask zgasł, teraz piękne czekoladowe oczy spoglądały na świat z nienaturalną wręcz dojrzałością… Marta pokręciła głową…
- Biegnąc ku przyszłości, zapomniałaś kim tak naprawdę jesteś..- szepnęła. Hermiona jednak już jej nie słyszała.
Pędziła właśnie wyludnionymi o tej porze ulicami Londynu w żółtej taksówce. To dziś dowie się czy obroniła mugolski dypolom medyczny i czy skończyła studia. Czekała na ten dzień, tak bardzo chciała ukończyć studia medyczne i w końcu poczuć się prawdziwym lekarzem. Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie swoich młodzieńczych marzeń o projektowaniu, taaak w Hogwarcie miała nadzieję, że właśnie to będzie robiła w życiu, jednak szybko okazało się, że młodociane marzenia zginęły przykryte dorosłością. Wybrała medycynę, ale nie byłaby Hermioną Granger, gdyby nie rzuciła się na głęboką wodę. Postanowiła, że poza studiami magicznymi rozpocznie też naukę na mugolskim uniwersytecie medycznym. Ron ucieszył się, kiedy powiedziała mu o swoich planach, nigdy bowiem nie popierał jej pomysłu o projektowaniu. Uważał, że to dziecinne i nie przyszłościowe, a przecież żona wysokiej rangi polityka musi być osobą poważną.. Dla niego porzuciła projektowanie, grube zeszyty z jej kreacjami leżały teraz gdzieś głęboko na dnie szafy, a ona postawiła na medycynę, którą lubiła to fakt, ale nigdy nie pokocha. A to wszystko dla niego.. Tak Ron, wszystko i wszystkich dopasowywał zawsze do siebie. Nawet ją i jej uczucie. Początki były cudowne, wspólne mieszkanie w centrum Londynu, długie spędzane razem na rozmowach wieczory, a po nich jeszcze dłuższe noce… Aż w końcu przyszedł awans, a jej ukochany coraz mnie czasu spędzał w domu. Coraz mniej ze sobą rozmawiali, aż w końcu zaczęła odnosić wrażenie, że stała się dla narzeczonego jedynie formą wystroju ich mieszkania.. Najgorsze było to, że na każdą próbę rozmowy Ron reagował tak gwałtownie, że zwykle kończyło się to kłótnią.. „Ehh nikt nie powiedział, że dorosłość będzie łatwa”- szepnęła w duchu, kiedy analizując swoje życie przyglądała się mijanym budynkom…
Taksówka zatrzymała się przed wielkim gmachem Uniersyty Of London Medical Academy. Zapłaciła należność za podróż i poprawiając sięgającą do kolan ciemnoszarą sukienkę ruszyła schodami w górę, znów biegła w kierunku przyszłości, jak na złość nie takiej o jakiej marzyła.
Stając przed dwuskrzydłowymi dębowymi drzwiami dziekana uniwersytetu pozwoliła sobie na zaczerpnięcie głębokiego oddechu. Już po chwili naciskała klamkę. Zaanonsowana wcześniej przez sekretarkę nie musiała już pukać, dziekan oraz promotor jej pracy już czekali.
- Witam.- Szepnęła cicho, nieśmiało przechodząc przez próg.
- Och, panna Granger. Czekaliśmy na panią.- powiedział jeden z mężczyzn z dobrodusznym uśmiechem
- Przepraszam za spóźnienie..- zaczęła
- Ależ skąd, jest pani jak zwykle na czas. Proszę usiąść.- gestem dłoni dziekan zaprosił ją do zajęcia miejsca na krześle ustawionym na przeciwko biurka. Hermiona skorzystała z zaproszenia.
- Taaaak.- zaczął promotor- Na początku, zacznijmy od tego, że jest nam strasznie przykro..- na te słowa kobiecie krew odpłynęła z twarzy, czyżby nie zdała?
- Że nasza uczelnia traci tak znakomitego ucznia.- dokończył z uśmiechem na twarzy dziekan, wchodząc w słowo jej promotora.
- Czyli zdałam?- siliła się na spokój.
- Ależ oczywiście, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Ocena celująca i wyróżnienie Akademii za osiągnięcia w nauce.
- Za takim dyplomem- ponownie zaczął promotor- może sęe pani ubiegać o posadę w najlepszych szpitalach tego i nie tylko tego kraju.- uśmiech zawitał na jej twarzy, a więc Hermiona Granger przynajmniej względem nauki pozostała tą samą dziewczyną co w Hogwarcie.
- Chyba, że ma pani inne aspiracje- zaczął dziekan.- Bo w takim wypadku nasza uczelnia jest w stanie z miejsca, a właściwie od października, ale to w sumie to samo, powierzyć stanowisko profesorskie. – trudno było nie wychwycić nutki nadziei w jego głosie, kiedy składał propozycję.
- Kuszące.- zaczęła, zastanawiając się jak ubrać w słowa swoją odmowę- Jednak obawiam się, że nie spełniłabym się na takim stanowisku. Moim powołaniem jest leczyć a nie uczyć.- powiedziała delikatnie, starając się, żeby jej głos zabrzmiał jakby głęboko żałowała, że musi odmówić.
- Cóż, kłamstwem byłoby, gdybyśmy powiedzieli, że się tego nie spodziewaliśmy.- powiedział promotor, uśmiechając się do niej.
- Cóż, w takim razie pozostaje mi jedno.- zaczął dziekan, wstając ze swojego miejsca. Promotor i Hermiona poszli za jego przykładem, już w następnej chwili profesorzy wręczyli jej obity w drogą skórę dypolom lekarski. Była teraz panią doktor, z prawdziwego zdarzenia..
- Panno Granger, pragnę serdecznie powitać panią w zacnym lekarskim gronie. Proszę iść teraz uczcić swój sukces, bo od jutra zaczyna pani ratować ludzkie życie.- powiedział promotor żegnając swoją najlepszą uczennicę.
Wyszła na słoneczną ulicę w dłoni dzierżąc swój klucz do przyszłości. Uśmiechnięta rozejrzała się wokoło. Jeśli Marta miała rację, to i Ron pamiętał o jej wielkim dniu. Postanowiła, że w drodze do domu zrobi małe zakupy. Szampan, truskawki i wiele innych afrodyzjaków, w końcu musi uczcić dyplom..
Nie zdziwiła się, że po wejściu do mieszkania nikogo tam nie zastała. Ron nie byłby sobą, żeby czekać cały dzień. Na pewno wróci wcześniej.. Uradowana zabrała się za przyrządzanie kolacji. Lekkiej a zarazem wykwintnej. Kiedy dochodziła ósma wieczorem, na stole czekały już talerze z piersią z serem brie, purre marchewkowym i ruccolą z sosem vinegret. Schłodzony szampan czekał na otwarcie, a dyplom leżał na widocznym miejscu. Sama Hermiona przebrana w niezwykle sexowną małą czarną co chwila zerkała w stronę drzwi, za którymi zaraz spodziewała się zobaczyć narzeczonego.
Czas jednak minął, z ósmej zrobiła się dziewiąta, z dziewiątej w pół do dziesiątej.. Nagle do okna zastukała sowa. Dziewczyna zrezygnowana poszła otworzyć ptakowi, a ten podając jej kopertę natychmiast odleciał. Dziewczyna rozerwała kopertę i przeczyła kilka słów naskrobanych ręką Rona..

„Hermiono!
Nie czekaj na mnie dzisiaj! Mamy problem w ministerstwie. Beze mnie sobie nie poradzą. Pewnie wrócę nad ranem, więc spotkamy się dopiero jak wrócisz z dyżuru.
Ron”

Łzy zaczęły spływać z jej policzków rozmazując misterny makijaż. Zapomniał. Znowu postawił pracę ponad nią.. Rozszlochała się na dobre. Chwytając butelkę czerwonego wina, pociągnęła spory łyk, nie kłopocząc się nawet nalewaniem trunku do kieliszka. Skrzywiła się, wino było wytrawne, bo takie lubił Ron…
- Gratuluję Hermiono.- szepnęła cicho, odstawiając butelkę na stole, gdzie właśnie zniszczyła się jej uroczysta kolacja, z resztą nie pierwszy już raz… Ruszyła w kierunku sypialni, gdzie jeszcze długie godziny, poduszki tłumiły płacz żalu…


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Malfoyka
post 12.01.2013 12:55
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




16

„Czy życie może być jeszcze wspanialsze?” myślała, kiedy zupełnie naga, przytulona do ciepłego, również nagiego ciała Dracona, otworzyła zaspane oczy. Słońce wisiało już wysoko ponad szumiącymi w ogrodzie drzewami.. „Zapewne dochodzi już południe” przeszło jej przez myśl, kiedy nachylała się, aby delikatnym pocałunkiem wybudzić ze snu swojego mężczyznę.. Draco uśmiechnął się delikatnie, po czym przeciągając się jak małe dziecko, spojrzał na Hermionę..
– Dzień dobry.- uśmiechnęła się, całując go w policzek. Mężczyzna zagarnął ją mocno do siebie. Podobał mu się dotyk jej nagiego ciała na jego skórze.
– A już myślałem, że to był sen.- przyznał, odgarniając z jej twarzy niesforny kosmyk.- Piękny sen.- uściślił.
– No to witaj w klubie!- zaśmiała się, od czego na jej policzkach pojawiły się urocze dołeczki.
– Mmmmmrrrr, wyglądasz seksownie z samego rana, wiesz?- wymruczał, ocierając się ustami o jej policzek.- A już się bałem, że znowu mi uciekniesz, i nie będzie mi dane podziwiać twojego uroku…
– Ucieknę?- zapytała zaskoczona.
– No tak.. tak jak wtedy na Hawajach.- mówił, spoglądając jej głęboko w oczy, dłonią gładząc aksamitną skórę na jej plecach.
– Wtedy na Hawajach za wszelką cenę starałam się wmówić sobie, że nie zaczynam się zakochiwać. Poza tym był jeszcze Ron..- tłumaczyła.
– Wiem, wiem skarbie.. Zapomnijmy o tym.- zaproponował, namiętnie wpijając się w jej wargi. Kobieta zgodziła się na jego propozycję. Sama również nie chciała pamiętać ich rozstania, oraz tego co działo się później.. Nieprzyjemny dreszcz ciągle rozchodził się po jej ciele, kiedy myślała o tych wydarzeniach.. O mało nie straciła go wtedy na zawsze.. i to w imię czego? Toksycznej miłości, która od wielu już lat zatruwała jej życie. Ale to rozumiała dopiero teraz.. Leżeli jeszcze przez chwilę, wzajemnie obdarowując się pieszczotami. Ich nagie ciała ocierały się o siebie, a oni czuli się jak w niebie. Nagle jednak kobieta uświadomiła sobie, że ostatni raz jadła wczoraj przed południem, kiedy wspólnie z Igorem wybrali się na szybki lunch.. Pod wpływem tej myśli jej żołądek skręcił się mocno, a do uszu doszło ich głośne burczenie…
– Hmmm, chyba czas na śniadanie.- zaśmiał się Draco, widząc jak Hermiona pali raka. – Nooo, a poza tym obiecałem ci przecież, że zaprezentuję moje zdolności kulinarne.
– Skoro tak stawiasz sprawę…- zaśmiała się.- Tylko…Draco, gdzie są moje rzeczy?- zapytała, rozglądając się po pokoju.
– Hmmmm- zastanowił się.- Pewna ich część jest zapewne porozrzucana w nieładzie na dole, stanik leży chyba w holu,- wyliczał- a majtki.. cóż..
– Zginęły śmiercią tragiczną.- zaśmiała się na wspomnienie minionego wieczoru i cichego trzasku, z jakim cienka koronka została rozerwana na strzępy.
– No właśnie. Ale od czego są czary… Nooo chyba, że wolisz, żebym pożyczył ci moje bokserki?- zapytał z łobuzerskim uśmiechem.
– Nie, dziękuję.- odparła wstając z łóżka i rozglądając się za swoją okaleczoną bielizną. Draco przyglądał się jej nagiemu ciału, oświetlonemu jasnymi promieniami wpadającymi przez okno..
– Mówiłem ci już, że jesteś piękna?- zapytał, widząc jak wciąga na siebie naprawione już figi. W odpowiedzi posłała mu swój najpiękniejszy uśmiech.. W tym czasie on również wstał. Nago przeszedł obok łóżka, aby przytulić ukochaną…
– Draco..- zaczęła, przygryzając wargi.- Ale poza majtkami, w twojej sypialni nie ma już nic z moich rzeczy.
– Hmm, istotnie.- zgodził się, również rozglądając po pokoju. W końcu jednak podszedł do swojej szafy i wyciągnął z niej jedną ze swoich białych koszul.- Weź na razie to. Idąc do kuchni zapewne odnajdziemy resztę twojej garderoby.- Kobieta wzięła od niego ubranie i w trakcie, kiedy on zakładał na siebie świeżą bieliznę oraz jasne dżinsy, sama również odziała się. Koszula była na tyle długa, że z powodzeniem mogła udawać bardzo krótką sukienkę. Podwinęła rękawy i zapięła guziki. Wyglądała kusząco z wyeksponowanymi nogami, prześwitującymi przez biały materiał czarnymi majtkami, oraz roztrzepanymi włosami. „Ideał. MÓJ ideał” pomyślał z dumą Draco, mierząc ją wzrokiem.. Połowicznie ubrani wyszli w końcu z sypialni, kierując się do kuchni. Byli nieco zdziwieni, nie odnajdując w korytarzu jej stanika. Uznali jednak, że pewnie leży gdzieś indziej.. Głodne żołądki sprawiły, że przestali zwracać uwagę na poszukiwania. Ruszyli prosto do jasnego pomieszczenia tuż za salonem, gdzie Hermiona wskoczyła na blat, a Draco zabrał się za parzenie kawy. Gawędzili ze sobą wesoło w trakcie, kiedy kuszący zapach gorącego napoju zaczął rozchodzić się po kuchni, a kiedy aromatyczna kawa była już gotowa, Draco z pełną jej filiżanką podszedł do Hermiony. Kobieta przesunęła się na sam kant szafki tak, że nogami swobodnie objęła biodra ukochanego, dłońmi pieszcząc plecy.
– To na co masz ochotę, o pani?- zapytał Draco, pozwalając sobie utonąć na chwilę w brązie jej spojrzenia..
– Pomijając to, że na ciebie?- zapytała figlarnie, skradając mu całusa, potem długiego i kolejne, w końcu na dobre złączyli się w namiętnym pocałunku. Nie słyszeli nawet, kiedy w kuchni pojawił się ktoś jeszcze. Diabeł przez chwilę stał oparty o framugę drzwi, spoglądając na najbardziej niezwykłą parę, jaką w życiu widział. Uśmiechnął się pod nosem widząc jak Hermiona owinęła swoje nogi wokół bioder jego przyjaciela i jak dłońmi głaszcze jego lędźwie.. Nie specjalnie chciał im przeszkadzać, jednak wybór kuchni na poranne figlowanie, nie był specjalnie trafiony. W każdym razie na pewno nie, kiedy w domu był głodny niczym wilk Diabeł..
– Yhymmm- odchrząknął cicho.- Nie chciałbym przeszkadzać, ale to chyba należy do ciebie Granger..- powiedział, wyciągając zza pleców jej czarny stanik, który znalazł nad ranem na korytarzu..
– Diable!!!- wrzasnęła chowając się za plecami Dracona, który na dźwięk głosu przyjaciela odwrócił się gwałtownie, była zawstydzona, nie tylko znaleziskiem mężczyzny, ale również swoim wyglądem.
– Stary..- jęknął rozpalony Draco.- Kiedy wróciłeś?
– Sądząc po odgłosach dochodzących z twojej sypialni, śmiem twierdzić, że za wcześnie.- zaśmiał się brunet, jak gdyby nigdy nic, podchodząc do nich i sięgając po kubek z kawą.- Nie przeszkadzajcie sobie, ja tylko coś zjem i już mnie nie ma.- powiedział, z lekko złośliwym uśmieszkiem.
– Bardzo śmieszne!!!- zironizowała Hermiona.- Dawaj to.- wrzasnęła, widząc że Zabini wciąż trzyma jej stanik.
– Ależ proszę… i tak nie mój rozmiar.- zaśmiał się, podając jej bieliznę.- A tak swoją drogą, niezły gust Hermiono.- konspiracyjnie puścił do niej oczko.
– No naprawdę, ale zabawne.- jęknęła zażenowana.- A teraz zamknij oczy, chcę iść się ubrać.- rozkazała, a ku jej zdziwieniu już w następnej sekundzie oczy Diabła istotnie były zamknięte. Cicho zeskoczyła z kuchennej szafki i ruszyła w stronę salonu, gdzie jak widziała wcześniej porozrzucane były jej ciuchy. Nie zauważyła, że kiedy wychodziła już z pomieszczenia Blaise otwarł oczy, taksując jej sylwetkę…
– Jeśli chcesz żyć, radzę odwrócić wzrok.- warknął Draco, widząc jak spojrzenie jego przyjaciela zatrzymało się na biodrach Hermiony, zapewne podziwiając prześwitującą przez koszulę, czarną bieliznę.
– Okey, okey… ale stary, chyba właśnie dotarło do mnie, co miałeś na myśli mówiąc, że jest zjawiskowa.- westchnął.
– Jesteś zboczony Diable.- zawyrokował Draco, jednak już po chwili szeroko uśmiechnął się do przyjaciela.
– I pomyśleć, że zapomniałeś jak to było.- zadrwił brunet, za co dostał sójkę w bok.- A co do twojego pytania przyjacielu, to chyba miałbym ochotę na omleta.- dodał, widząc jak Draco otwiera lodówkę. Blondyn pokręcił głową, ale powstrzymał się od komentarza. W sumie uznał, że pomysł Zabiniego nie jest wcale taki zły.. Chwilę potem podsmażał już na patelni szynkę i suszone pomidory. Drugą ręką mieszając ciasto jajeczne.
Kiedy Hermiona odświeżona i ubrana w swoje ciuchy z powrotem pojawiła się w kuchni, po pomieszczeniu rozchodził się cudowny zapach włoskiego omleta, którego Draco kończył właśnie przygotowywać. Zabini zaś nakrywał stół dla trzech osób..
– Witamy z powrotem.- zaśmiał się, widząc ją w drzwiach.- Pani pozwoli?- gestem dłoni zaprosił ją do zajęcia miejsca przy stole. Sam poszedł za jej przykładem zaraz po tym, jak zapełnił trzy wysokie szklanki świeżym sokiem z pomarańczy… Chwilę potem, przed każdym z nich pojawił się talerz z parującym omletem. Kobieta łapczywie rzuciła się na jedzenie. Była naprawdę głodna.. a Draco istotnie, potrafił świetnie gotować. Zachwycała się miękkością i lekkością, dobrze doprawionego ciasta. Dokładnie wyczuwała w posiłku, lekką nutę suszonych pomidorów i świeżej bazylii. Roztopiony na górze żółty ser, dodawał omletowi nieco pikanterii, a ona z ręką na sercu mogła przyznać, że w życiu nie jadła jeszcze niczego równie dobrego…
Po śniadaniu, całą trójką siedzieli jeszcze przez chwilę przy stole, gawędząc wesoło i wspominając stare czasy, kiedy byli jeszcze wrogami. Hermiona i Draco opowiedzieli Diabłu o ich pierwszym spotkaniu na Hawajach, oraz pokrótce przybliżyli jak przebiegał ich pobyt na Maui. Zabini zaśmiewał się głośno z anegdoty o zakochanej w Malfoyu kapucynce, oraz pozorowanych lekcjach surfingu… Czas mijał im w miłej atmosferze, w końcu jednak Zabini musiał iść na jakieś dotyczące nowego kontraktu spotkanie, a oni zostali znów sami..
– To co dziś robimy?- zapytał blondyn, kiedy wszystkie naczynia same zmyły się i osuszyły.
– Pracujemy.- odparła, uświadamiając sobie, że ma dyżur popołudniowy.
– Niekoniecznie.- powiedział Draco.- Booo tak się akurat składa, że kiedy ty brałaś prysznic, ja wysłałem w twoim imieniu prośbę o urlop.. Nooo i jakby ci to powiedzieć… masz dziś wolne.- zaśmiał się.
– Ty przebiegła szujo.- zaśmiała się Hermiona, czochrając mu włosy. W duchu jednak cieszyła się z wolnego…
– Wolę raczej określenie, typowy ślizgonie.- odparł, puszczając do niej oczko.- To jak? Co chcesz dziś robić?
– No to może pokarz mi to miejsce.- zaproponowała.
Stało się tak jak chciała. Draco najpierw oprowadził ją po domu, pokazując każdy pokój z osobna. Później natomiast, zabrał ją na długi spacer, po otaczających posiadłość terenach. Chodzili pomiędzy drzewami trzymając się za ręce i rozmawiając. A kiedy poczuli się zmęczeni usiedli na skraju jeziora, wystawiając twarze do słońca. Pogoda bowiem była idealna. Mimo tego, że kończył się już październik, słońce ciągle grzało mocno.
A kiedy na dworze zaczęło się pomału ściemniać, postanowili wrócić do domu, aby przygotować kolację. Posiłek znów zjedli we troje, głośno się śmiejąc i jak to mieli w zwyczaju, przekomarzając się wesoło. Tą noc również spędzili razem.. Tak jak kilka kolejnych. Hermiona bowiem, nie ograniczyła się jedynie do jednego dnia urlopu…


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Malfoyka   Bieg Ku Przyszłości   12.01.2013 12:36
Malfoyka   Ranek przyszedł zbyt szybko. Kiedy o 5.30 zadzwoni...   12.01.2013 12:38
Malfoyka   Kolejne dni mijały spokojnie. Ron obrażony na cały...   12.01.2013 12:39
Malfoyka   Maui oczarowało ją od pierwszej chwili. Już kiedy ...   12.01.2013 12:40
Malfoyka   Niewielka restauracja Kai Melemele, czyli w języku...   12.01.2013 12:42
Malfoyka   Delikatne promienie słońca oparły się na jej twarz...   12.01.2013 12:43
Malfoyka   Minęło 18 z 21 dni jakie Hermiona spędzić miała na...   12.01.2013 12:44
Malfoyka   Wysiadając z żółtej taksówki, zwróciła swój wzrok ...   12.01.2013 12:45
Malfoyka   Z reguły nikt nie cieszy się z perspektywy końca u...   12.01.2013 12:46
Malfoyka   Lipiec w mgnieniu oka zamienił się w sierpień, lat...   12.01.2013 12:47
Malfoyka   Kolejne dni mijały leniwie. Ron biorąc sobie za pe...   12.01.2013 12:49
Malfoyka   Siedząc w wygodnym, obitym ciemną skórą fotelu, cz...   12.01.2013 12:50
Malfoyka   13 W życiu młodej pani doktor nastała sielanka. C...   12.01.2013 12:52
Malfoyka   14 Wielkie budowle centrum Londynu dawno zniknęły...   12.01.2013 12:53
Malfoyka   15 Nie zaprzestając pieszczot, powoli ruszyli w k...   12.01.2013 12:54
Malfoyka   16 „Czy życie może być jeszcze wspanialsze?...   12.01.2013 12:55
Malfoyka   17 Kilka dni dodatkowego urlopu, który Hermiona w...   12.01.2013 12:56
Malfoyka   18 Wychodząc na zimne, jesienne powietrze, czuła ...   12.01.2013 12:57
Malfoyka   19 olejne dni mijały spokojnie. Hermiona pogodził...   12.01.2013 12:58
Malfoyka   20 Zostali sami, wpatrując się w siebie w milczen...   12.01.2013 13:00
Malfoyka   21 Grudzień mijał im spokojnie, dzień za dniem pr...   12.01.2013 13:01
Malfoyka   22 Sama nie wie, w jaki sposób w tak wielkim wzbu...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   23 Wigilię spędzili wspólnie w typowo mugolski sp...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   24 W sylwestrowy poranek wszystko było gotowe do ...   12.01.2013 13:04
Malfoyka   25 Z uśmiechem na ustach ruszył w kierunku drzwi,...   12.01.2013 13:05
Malfoyka   26 Przespali cały Nowy Rok, mocno wtuleni w swoi...   12.01.2013 13:06
Malfoyka   27 Mocno objęci ruszyli w stronę centrum, pokonuj...   12.01.2013 13:07
Malfoyka   28 Budząc się kolejnego dnia, niemal równo ze świ...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   29 Stojąc przed szpitalem, raz jeszcze rzuciła ok...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   30 Stała na środku pokoju zabiegowego i wprost ni...   12.01.2013 13:09
Malfoyka   31 Siedząc w kuchni, doskonale słyszała dźwięk, j...   12.01.2013 13:10
Malfoyka   32 Nowy York w lutym, niewiele odróżniał się smęt...   12.01.2013 13:11
Malfoyka   33 Sama nie wie, w jaki sposób udało jej się dost...   12.01.2013 13:12
Malfoyka   34 W całym pomieszczeniu zapadła wypełniona emocj...   12.01.2013 13:13
Malfoyka   35 Nie pamięta kiedy wrócili do domu, ani nawet m...   12.01.2013 13:14
Malfoyka   EPILOG Mimo późnej już jesieni, słońce ciągle wis...   12.01.2013 13:14
dede   hmm.. Przeczytałam i mam troche mieszane uczucia. ...   13.01.2013 10:46
Hagrid   Wciągam się:)   16.01.2013 18:34
Kaśś   Niesamowity lukier, ale w dobrym tego słowa znacze...   01.06.2013 22:39
katbest   Yhm... podobało mi się. Inny pomysł, ale fajny. Br...   04.06.2013 16:34


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 30.04.2024 23:42