Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Bieg Ku Przyszłości, Draco i Hermiona dorośli

Malfoyka
post 12.01.2013 12:36
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




Lipcowe słońce przygrzewało przez uchylone okna dyżurki lekarskiej w szpitalu św. Munga, gdzie nad stosem badań i raportów, w nasadzonych na nosie okularach, nisko nachylona siedziała młoda pani doktor. Kobieta z westchnieniem przerzucała kolejne stosy kartek starając się zebrać wszystko w całość i skończyć pisanie raportu z dyżuru.
- Ejj ślicznotko, a czy ty przez przypadek nie skończyłaś już pracy?- zapytała starsza, przysadzista pielęgniarka wchodząc do dyżurki.
- Och to by Martho.- odciągnięta od swojej pracy dziewczyna nieprzytomnie zerknęła w kierunku drzwi.- Muszę to skończyć.- powiedziała wracając do swojego zajęcia. Pielęgniarka westchnęła ciężko, po czym podeszła do biurka zagradzając lekarce dostęp do papierów.
- Hermiono, nic nie musisz.- powiedziała z dobrodusznym uśmiechem, ukochanej cioci.- I tak robisz więcej niż trzeba, dawno powinnaś być już w domu.
- Trzeba jeszcze dodać pustym domu.- powiedziała z goryczą Hermiona.- Już chyba wolę zostać tutaj.
- Ojj no dzisiaj pan premier chyba będzie na ciebie czekał, w końcu to twój wielki dzień.- powiedziała z entuzjazmem- O której masz wizytę w tym mugolskim dziekanacie?
- Dziekanat!!!- krzyknęła, zrywając się z miejsca.- Na śmierć zapomniałam, Martho.- jęknęła, w pośpiechu ściągając swój biały kitel.
- Oj dziecko, dziecko..- westchnęła pielęgniarka.- Kiedy ty ostatnim razem tak naprawdę wypoczęłaś co?- zapytała z troską.
- Nie mam na to czasu, przecież wiesz. Praca, nauka, dom i jeszcze przygotowania do ślubu. A wszystko na mojej głowie bo Ron jest zbyt zajęty, żeby pamiętać o takich drobiazgach jak na przykład nasz ślub.- mówiła, miotając się i starając w pośpiechu zrobić makijaż.
- Zobaczysz, wszystko ułoży się kiedy będzie już po wszystkim, a wy będziecie małżeństwem.- pocieszyła ją kobieta.
- Mam nadzieję, bo jeśli nie to oznacza to, że dobrowolnie dam się zamknąć w złotej klatce.- mruknęła.
- Och dzieci, dzieci.- pielęgniarka pokręciła głową.- Tak mało jeszcze wiecie o życiu.. Musicie ze sobą porozmawiać. Tylko bez złości Hermiono, pamiętaj. Myślę, że najlepsza okazja pojawi się na waszym wyjeździe…- podpowiedziała, a Hermionie aż serce podskoczyło z radości. Już za niecałe dwa tygodnie wyjeżdżają na Hawaje. We dwoje, tylko Ron i ona. Cieszyła się na ten wyjazd jak dziecko. W końcu będzie mogła wyjechać i odpocząć od szkoły, od pracy, od posady kury domowej, od spraw ministerstwa, którymi tak bardzo przejmuje się Ron…
- Taaaak.- powiedziała rozmarzona.- To już za dziesięć dni.- po czym jakby wracając na ziemię dodała.- Ale na razie czeka na mnie dziekan. Trzymaj kciuki!- krzyknęła będąc już na korytarzu, Martha uśmiechnęła się pod nosem. Bardzo lubiła Hermionę, dziewczyna była jedyna w swoim rodzaju, ale życie jej nie rozpieszczało. Mimo, że była zdolna i niezwykle uparta, przez co w przeciągu ledwie kilku lat stała się najlepszym magomedykiem w kraju, miała wysoko ustawionego narzeczonego z którym planowała wielkie wesele, miała pieniądze i szacunek.. a jednak nie była do końca szczęśliwa. Starsza kobieta widziała to w jej oczach, mimo że dziewczyna nigdy nie wspominała o swoich kłopotach. W jej oczach tak często czaił się smutek, a młodzieńczy blask zgasł, teraz piękne czekoladowe oczy spoglądały na świat z nienaturalną wręcz dojrzałością… Marta pokręciła głową…
- Biegnąc ku przyszłości, zapomniałaś kim tak naprawdę jesteś..- szepnęła. Hermiona jednak już jej nie słyszała.
Pędziła właśnie wyludnionymi o tej porze ulicami Londynu w żółtej taksówce. To dziś dowie się czy obroniła mugolski dypolom medyczny i czy skończyła studia. Czekała na ten dzień, tak bardzo chciała ukończyć studia medyczne i w końcu poczuć się prawdziwym lekarzem. Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie swoich młodzieńczych marzeń o projektowaniu, taaak w Hogwarcie miała nadzieję, że właśnie to będzie robiła w życiu, jednak szybko okazało się, że młodociane marzenia zginęły przykryte dorosłością. Wybrała medycynę, ale nie byłaby Hermioną Granger, gdyby nie rzuciła się na głęboką wodę. Postanowiła, że poza studiami magicznymi rozpocznie też naukę na mugolskim uniwersytecie medycznym. Ron ucieszył się, kiedy powiedziała mu o swoich planach, nigdy bowiem nie popierał jej pomysłu o projektowaniu. Uważał, że to dziecinne i nie przyszłościowe, a przecież żona wysokiej rangi polityka musi być osobą poważną.. Dla niego porzuciła projektowanie, grube zeszyty z jej kreacjami leżały teraz gdzieś głęboko na dnie szafy, a ona postawiła na medycynę, którą lubiła to fakt, ale nigdy nie pokocha. A to wszystko dla niego.. Tak Ron, wszystko i wszystkich dopasowywał zawsze do siebie. Nawet ją i jej uczucie. Początki były cudowne, wspólne mieszkanie w centrum Londynu, długie spędzane razem na rozmowach wieczory, a po nich jeszcze dłuższe noce… Aż w końcu przyszedł awans, a jej ukochany coraz mnie czasu spędzał w domu. Coraz mniej ze sobą rozmawiali, aż w końcu zaczęła odnosić wrażenie, że stała się dla narzeczonego jedynie formą wystroju ich mieszkania.. Najgorsze było to, że na każdą próbę rozmowy Ron reagował tak gwałtownie, że zwykle kończyło się to kłótnią.. „Ehh nikt nie powiedział, że dorosłość będzie łatwa”- szepnęła w duchu, kiedy analizując swoje życie przyglądała się mijanym budynkom…
Taksówka zatrzymała się przed wielkim gmachem Uniersyty Of London Medical Academy. Zapłaciła należność za podróż i poprawiając sięgającą do kolan ciemnoszarą sukienkę ruszyła schodami w górę, znów biegła w kierunku przyszłości, jak na złość nie takiej o jakiej marzyła.
Stając przed dwuskrzydłowymi dębowymi drzwiami dziekana uniwersytetu pozwoliła sobie na zaczerpnięcie głębokiego oddechu. Już po chwili naciskała klamkę. Zaanonsowana wcześniej przez sekretarkę nie musiała już pukać, dziekan oraz promotor jej pracy już czekali.
- Witam.- Szepnęła cicho, nieśmiało przechodząc przez próg.
- Och, panna Granger. Czekaliśmy na panią.- powiedział jeden z mężczyzn z dobrodusznym uśmiechem
- Przepraszam za spóźnienie..- zaczęła
- Ależ skąd, jest pani jak zwykle na czas. Proszę usiąść.- gestem dłoni dziekan zaprosił ją do zajęcia miejsca na krześle ustawionym na przeciwko biurka. Hermiona skorzystała z zaproszenia.
- Taaaak.- zaczął promotor- Na początku, zacznijmy od tego, że jest nam strasznie przykro..- na te słowa kobiecie krew odpłynęła z twarzy, czyżby nie zdała?
- Że nasza uczelnia traci tak znakomitego ucznia.- dokończył z uśmiechem na twarzy dziekan, wchodząc w słowo jej promotora.
- Czyli zdałam?- siliła się na spokój.
- Ależ oczywiście, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Ocena celująca i wyróżnienie Akademii za osiągnięcia w nauce.
- Za takim dyplomem- ponownie zaczął promotor- może sęe pani ubiegać o posadę w najlepszych szpitalach tego i nie tylko tego kraju.- uśmiech zawitał na jej twarzy, a więc Hermiona Granger przynajmniej względem nauki pozostała tą samą dziewczyną co w Hogwarcie.
- Chyba, że ma pani inne aspiracje- zaczął dziekan.- Bo w takim wypadku nasza uczelnia jest w stanie z miejsca, a właściwie od października, ale to w sumie to samo, powierzyć stanowisko profesorskie. – trudno było nie wychwycić nutki nadziei w jego głosie, kiedy składał propozycję.
- Kuszące.- zaczęła, zastanawiając się jak ubrać w słowa swoją odmowę- Jednak obawiam się, że nie spełniłabym się na takim stanowisku. Moim powołaniem jest leczyć a nie uczyć.- powiedziała delikatnie, starając się, żeby jej głos zabrzmiał jakby głęboko żałowała, że musi odmówić.
- Cóż, kłamstwem byłoby, gdybyśmy powiedzieli, że się tego nie spodziewaliśmy.- powiedział promotor, uśmiechając się do niej.
- Cóż, w takim razie pozostaje mi jedno.- zaczął dziekan, wstając ze swojego miejsca. Promotor i Hermiona poszli za jego przykładem, już w następnej chwili profesorzy wręczyli jej obity w drogą skórę dypolom lekarski. Była teraz panią doktor, z prawdziwego zdarzenia..
- Panno Granger, pragnę serdecznie powitać panią w zacnym lekarskim gronie. Proszę iść teraz uczcić swój sukces, bo od jutra zaczyna pani ratować ludzkie życie.- powiedział promotor żegnając swoją najlepszą uczennicę.
Wyszła na słoneczną ulicę w dłoni dzierżąc swój klucz do przyszłości. Uśmiechnięta rozejrzała się wokoło. Jeśli Marta miała rację, to i Ron pamiętał o jej wielkim dniu. Postanowiła, że w drodze do domu zrobi małe zakupy. Szampan, truskawki i wiele innych afrodyzjaków, w końcu musi uczcić dyplom..
Nie zdziwiła się, że po wejściu do mieszkania nikogo tam nie zastała. Ron nie byłby sobą, żeby czekać cały dzień. Na pewno wróci wcześniej.. Uradowana zabrała się za przyrządzanie kolacji. Lekkiej a zarazem wykwintnej. Kiedy dochodziła ósma wieczorem, na stole czekały już talerze z piersią z serem brie, purre marchewkowym i ruccolą z sosem vinegret. Schłodzony szampan czekał na otwarcie, a dyplom leżał na widocznym miejscu. Sama Hermiona przebrana w niezwykle sexowną małą czarną co chwila zerkała w stronę drzwi, za którymi zaraz spodziewała się zobaczyć narzeczonego.
Czas jednak minął, z ósmej zrobiła się dziewiąta, z dziewiątej w pół do dziesiątej.. Nagle do okna zastukała sowa. Dziewczyna zrezygnowana poszła otworzyć ptakowi, a ten podając jej kopertę natychmiast odleciał. Dziewczyna rozerwała kopertę i przeczyła kilka słów naskrobanych ręką Rona..

„Hermiono!
Nie czekaj na mnie dzisiaj! Mamy problem w ministerstwie. Beze mnie sobie nie poradzą. Pewnie wrócę nad ranem, więc spotkamy się dopiero jak wrócisz z dyżuru.
Ron”

Łzy zaczęły spływać z jej policzków rozmazując misterny makijaż. Zapomniał. Znowu postawił pracę ponad nią.. Rozszlochała się na dobre. Chwytając butelkę czerwonego wina, pociągnęła spory łyk, nie kłopocząc się nawet nalewaniem trunku do kieliszka. Skrzywiła się, wino było wytrawne, bo takie lubił Ron…
- Gratuluję Hermiono.- szepnęła cicho, odstawiając butelkę na stole, gdzie właśnie zniszczyła się jej uroczysta kolacja, z resztą nie pierwszy już raz… Ruszyła w kierunku sypialni, gdzie jeszcze długie godziny, poduszki tłumiły płacz żalu…


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Malfoyka
post 12.01.2013 12:56
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




17

Kilka dni dodatkowego urlopu, który Hermiona wzięła w pracy, minęło jak z bicza strzelił, a oni ciągle nie mieli dość. Nie znudziło im się wspólne układnie do snu, ani wspólne poranki. Nie mieli dosyć przepełnionych namiętnością nocy, oraz zjadanych wspólnie z Diabłem śniadań. Nie nudziły im się spacery po terenach wokół posiadłości i pobliskich lasach, ciągle nie byli nasyceni tą drugą osobą. W każdej bowiem rozmowie, w każdym słowie wypowiedzianym przez to drugie, cały czas odkrywali coś nowego. Nieuchronnie jednak nadszedł poniedziałek.. Czas kiedy obydwoje musieli wrócić do codzienności, dzień wcześniej pożegnali Diabła, który wrócił do Stanów, na kolejną niezwykle ważną sesję zdjęciową, do kolejnego niezwykle poczytnego magazynu, w ciuchach od kolejnego niezwykle sławnego projektanta. Żegnali się jednak z uśmiechem. Diabeł wyjeżdżał z Anglii, ze świadomością, że zostawia swojego przyjaciela szczęśliwego i pod dobrą, żeby nie powiedzieć najlepszą opieką…
Ciężkie krople listopadowego deszczu, z hukiem obijały się o szyby, kiedy o 6.30, w ogromnej sypialni Dracona rozbrzmiał dźwięk budzika. Pogrążona w głębokim śnie para, niechętnie otworzyła zaspane oczy..
– A może by tak jeszcze jeden dzień wolnego?- jęknął Draco, spoglądają w naznaczone deszczem okno.
– Tak, a jutro będzie kolejny i kolejny..- westchnęła Hermiona, przeciągając się leniwie.- To może od razu zrezygnujmy z pracy?
– A wiesz, to nie byłby taki głupi pomysł.- Draco zwrócił na nią swoje błękitne oczy.- Mam taki majątek, że z powodzeniem możemy do końca życia oddać się słodkiemu nic nie robieniu, a kapitał sam będzie zarabiał na nas i nasze dzieci.- kalkulował.
– Tak, idealny plan.- przyznała ze śmiechem, całując go w policzek.- Jest tylko jedno „ale”, kochanie. Ja lubię pracować.- dodała, pomału wychodząc spod pościeli.
– Przecież mówiłaś, że nie kochasz medycyny.- przypomniał jej, kiedy rozwalony wygodnie w pościeli, wodził za nią wzrokiem, kiedy krzątała się po sypialni.
– Bo nie kocham.- przyznała, zapinając stanik.- Ale to nie znaczy, że nie lubię.
– Jak tam chcesz.- odpowiedział obojętnie, szeroko ziewając.- Ale ja robię sobie dzisiaj wolne.- westchnął, przekręcając się na drugi bok.
– Oooo nie, mój panie!- zaśmiała się, ściągając z niego kołdrę.- Ruszaj ten swój zgrabny tyłek! Idziesz dziś do pracy.- śmiała się, szarpiąc jego dłoń. W końcu chcąc, nie chcąc musiał skapitulować. Półprzytomny usiadł na łóżku i mierząc kobietę rozżalonym spojrzeniem jęknął:
– Jesteś potworem Hermiono Granger!
– Jestem.- przyznała.- A wiesz co jest najfajniejsze?- zapytała, zapinając szarą koszulę.
– Yyyyhhhyyyy??- wyraził zainteresowanie, znów potężnie ziewając i przecierając zaspane oczy.
– Toooo, że jestem twoim potworem.- zaśmiała się, siadając mu na kolanach i całując delikatnie.- A teraz bądź grzecznym chłopcem, paniczu Malfoy i idź umyć buźkę, poszukaj w szafie jakiegoś krawata, doprowadź swój wygląd, do odpowiadającego wyglądowi prezesa banku, a potem zejdź na dół na kawę.- wydała dyspozycje, po czym wstając z jego kolan założyła na nogi stojące w rogu wysokie, czarne kozaczki na szpilce. Bardzo gustowny i niezwykle kosztowny prezent od Dracona. Nie spoglądając już więcej w stronę nieszczęśliwego blondyna opuściła sypialnię, żeby zrobić kawę i coś na śniadanie. A kiedy po blisko dwóch kwadransach, Draco zjawił się w kuchni, ubrany w szykowny garnitur, odświeżony i pachnący niezwykle zmysłowymi perfumami, które Hermionę doprowadzały prawie do obłędu, śniadanie i kawa były już gotowe.
Jedli w ciszy, przyglądając się kroplą deszczu spływającym po szybie w kuchennym oknie. Patrząc na taką pogodę Draco z całego serca zazdrościł Zabiniemu, który teraz jest już w swoim zalanym słońcem mieszkaniu w samym centrum słonecznego Miami.
– O czym tak ciężko myślisz?- zagadnęła.
– O szczęściu Zaba.- przyznał, a widząc jej zdezorientowaną minę, szybko wyjaśnił.- Spójrz za okno… co widzisz? Połowę listopada, szarość, deszcz i pluchę. A Diabeł? Wygrzewa się teraz pewnie na swoim tarasie wychodzącym wprost na Atlantyk, w pełnym słońcu gorącej Florydy. Ehh nie ma sprawiedliwości na tym świecie.- westchnął. Hermiona zaśmiała się szczerze. A dla niego ten uśmiech był jak promień słońca rozświetlający szarówkę jesiennego dnia..
Nie mogli już jednak pozwolić sobie na dłuższe celebrowanie swojej obecności. Wybiła 7.45, mieli więc po 15 minut na to, żeby pojawić się na swoich stanowiskach w pracy. Stojąc na ganku pożegnali się krótkim całusem, po czym każde z nich z głośnym hukiem telepotowało się do pracy.
Kiedy przekroczyła próg swojego gabinetu nieco zdziwiła ją nieobecność Igora. Chłopak zjawiał się zwykle na długo przed nią. Czyży zachorował? To pytanie towarzyszyło jej, kiedy przebierała się w swój fartuch. Odpowiedź nadeszła jednak sama.. Na trzy minuty przed ósmą w drzwiach pojawił się zziajany Igor.
– Co się stało?- zapytała spoglądając na niego- Zastępy piekielne cię gonią?
– Bardzo śmieszne.- wysapał, łapiąc się za kolana, aby móc złapać oddech.- Już myślałem, że się spóźnię. Wiesz byliśmy wczoraj z Anią na kolacji i potem tak się jakoś zasiedzieliśmy..- próbował tłumaczyć.
– Zasiedzieliście?- zapytała Hermiona, unosząc sugestywnie brew. W końcu ona też się zasiedziała u Dracona. Tak się zasiedziała, że aż musiała wziąć tydzień dodatkowego urlopu..- Ale zaraz, zaraz… jak Ania?- zapytała.- Nie masz chyba na myśli tej..
– Tą samą.- wszedł jej w słowo z szerokim uśmiechem malującym się na twarzy.
– Skubany.- zaśmiała się Hermiona.- Gratuluję.- dodała widząc, że z jej przyjaciela szczęście wręcz promieniuje.
– Dzięki.- uśmiechnął się, klepiąc ją po ramieniu.- Mówiąc szczerze, to nie liczyłem, że coś takiego mnie spotka. Wiesz… myślałem, że będę już zawsze nieszczęśliwy, przyglądając się twojemu szczęściu, żyjąc ze świadomością, że twoje szczęście nigdy nie będzie naszym szczęściem.- mówił chaotycznie, jednak nie wątpił, że go zrozumie.
– Ja..ja nie wiedziałam, że ty..- zaczęła zaskoczona.
– Dajmy spokój temu.- zaproponował.- To już przeszłość. teraz ty masz tego swojego Dracona, z którym jesteś po przejściach niczym z brazylijskiej telenoweli, a ja mam Anię, która trafiła w do mojego życia, tak nieoczekiwanie, jak nieoczekiwanie uderza piorun i to w zupełnie jasny dzień.- zaśmiał się.
Po tej krótkiej wymianie zdań przyszedł jednak czas na rozpoczęcie obchodu, gdzie spotkali się z Marthą, która nie kryła radości na widok ich uśmiechniętych i szczęśliwych twarzy.. Dyżur mijał w miarę spokojnie. Nie działo się nic nadzwyczajnego, pomijając kilka przypadków poparzeń podczas eksperymentów z eliksirami, z którymi jednak szybko potrafili dać sobie radę. Siedzieli więc wspólnie z Igorem w swoim gabinecie, popijając zieloną herbatę. Deszcz za oknem coraz bardziej przybierał na sile, a atmosfera była coraz bardziej senna. Niemal do tego stopnia, że młodym lekarzom nawet nie chciało się ze sobą rozmawiać. Siedzieli więc w milczeniu, wsłuchując się w wygrywany przez deszcz rytm. Nawet szpital wydawał się popaść w jakieś odrętwienie… W pewnym momencie jednak, drzwi ich gabinetu cicho skrzypnęły i pojawiła się w nich Martha..
– O nieeee…- jęknął na jej widok Igor. Hermiona spojrzała na niego zdziwiona.
– Co jest?- zapytała.
– Jeszcze nie zauważyłaś?- zapytał z lekkim uśmieszkiem. Po czym odwrócił się do pielęgniarki- Jak cię uwielbiam Martho, to jeszcze nigdy nie zdarzyło ci się wejść tutaj w celach towarzyskich podczas dyżuru, więc jak przypuszczam i teraz masz jakieś zadanie, które odciągnie nas od błogiego lenistwa, co?- zagadnął.
– Zgadza się panie doktorze.- uśmiechnęła się serdecznie.- Pominę jednak milczeniem kwestię leniuchowania na dyżurze.- zaśmiała się, puszczając do niego oczko.
– Okey, co tam masz Martho?- zapytała Hermiona podchodząc do starszej kobiety.
– Och nic wielkiego.- odpowiedziała, Hermionie zaś podpadło, że zrobiła to tak szybko.- Izba Nagłych Przyjęć przesłała pacjentkę do Magomedycznego Zespołu Pomocy Medycznej, do zrobienia tego waszego mugolskiego USG.- odpowiedziała.- Myślę, że nie musicie iść razem, Igor świetnie da sobie radę.- dodała szybko. Chłopak zaś już otwierał usta, aby zaprotestować, jednak napotkał znaczące spojrzenie pielęgniarki. A więc było to coś, od czego chciała odciągnąć Hermionę…
– Jasne, nie ma sprawy! Uwinę się z tym raz, dwa.- zgodził się. Na ich nieszczęście Hermiona widziała jednak ich porozumiewawcze spojrzenia..
– Okey! Co jest grane?- zapytała dobitnie.- Dlaczego chcesz mnie odciągnąć od tej sprawy?- dopytywała widząc, że pielęgniarka nie kwapi się z odpowiedzią.
– Och, to nic takiego. Ja po prostu pomyślałam, że chciałabyś sobie odpocząć..- mówiła, ważąc każde słowo.
– Odpocząć? Po urlopie?-zadrwiła Hermiona, coraz bardziej zirytowana.- O co chodzi?
– No dobrze. Po prostu uważam, że nie powinnaś badać akurat TEJ pacjentki.- przyznała w końcu, pod naporem wzroku Hermiony.
– A to niby dlaczego?- zapytała. Znów jednak odpowiedziała jej głucha cisza.- Daj mi tą kartę.- poleciła, wyciągając dłoń w kierunku Marthy. Całej sytuacji z niemałym zaciekawieniem przyglądał się Igor… Pielęgniarka głośno westchnęła, po czym wolnym ruchem wyciągnęła w kierunku Hermiony rękę z kartą chorobową tajemniczej pacjentki. Młoda pani doktor nie wahając się ani sekundy, zamaszystym ruchem otworzyła szarą teczkę spoglądając na nazwisko. Napis na pierwszej stronie głosił:

PACJENT:
LEVANDER BROWN
CHOROBA:
NIEZIDENTYFIKOWANA
OBJAWY:
PROMIENIUJĄCY BÓL BRZUCHA, ZAWROTY GŁOWY,
OSŁABIENIE, ROZDRAŻNIENIE,
NADWRAŻLIWOŚĆ SMAKOWO-ZAPACHOWA,
NADWRAŻLIWOŚĆ NA DOTYK.
BRAK REAKCJI NA PODANE ELIKSIRY!!!
ZALECENIA:
MUGOLSKIE USG* W CELU ZIDENTYFIKOWANIA CHOROBY.
*PEŁNA DIAGNOSTYKA BRZUCHA
EWENTUALNA OBSERWACJA MAGOMEDYCZNA.
W RAZIE NIE ZIDENTYFIKOWANIA PRZYPADŁOŚCI
PRZEZ BADANIE USG.
DOKTOR:
GREGORY WILSON (INP)
HERMIONA GRANGER/ IGOR KOWALEWSKI (MZPM)
Teraz już wiedziała dlaczego Martha nie chciała, żeby zajęła się tym przypadkiem. Ale nie z nią, nie z Hermioną Granger takie numery. Ona się nie schowa, wręcz przeciwnie to właśnie ona weźmie ten przypadek!
– Brown jest moja.- zakomunikowała.- Może spokojnie oddać się leniuchowaniu.- dodała zwracając się do Igora.
– O nie! Idę z tobą, o ile dobrze widzę, na karcie jest też moje nazwisko!- zaprotestował wiedząc, że choć w tej chwili Hermiona robi dobrą minę do złej gry, cała ta sytuacja jest dla niej zapewne bardzo ciężka.. Zwłaszcza, że on miał już pewne przypuszczenia, a znając Hermionę, wpadła na to jeszcze wcześniej…
– Hermiono, nie sądzę żeby to był dobry pomysł…- Martha ciągle starała się odwieść ją od pomysłu padania Levander.
– Okey, a o co chodzi teraz? Wiem już kto to, więc czemu mam jej nie zbadać, jestem lekarzem.- upierała się, pielęgniarka w odpowiedzi zagryzła jedynie wargę. Nagle w głowie Hermiony pojawiła się lampka..- ON jest z nią, prawda?- zapytała. Martha i Igor wymienili spojrzenia, po czym pielęgniarka kiwnęła twierdząco głową. Ot i tajemnica została rozwiązana. Hermiona zapinając guziki swojego kitla, raźnym krokiem wyszła z gabinetu.
– Idź z nią.- szepnęła Martha.
Igorowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. W kilku krokach dogonił przyjaciółkę, jeszcze zanim ta zdążyła dojść do gabinetu USG.
– Wiesz, że nie musisz tego robić.- szepnął jej do ucha, łapiąc za łokieć, kiedy stali już przed drzwiami.
– Wiem, ale chcę.- powiedziała hardo, po czym odważnie nacisnęła na klamkę wchodząc do gabinetu.- Witam Państwa.- zawołała od progu.- Nazywam się doktor Granger, przeprowadzę badanie.- zakomunikowała sucho, podchodząc do aparatury, aby przygotować wszystko.- Panią poproszę o rozebranie się do bielizny, pani Brown. A pan musi przesiąść się tam, pod ścianę.- wydała odpowiednie rozporządzenia, zimno spoglądając w twarz Rona. Mężczyzna z kolei przyglądał jej się zszokowany. Wyglądała pięknie.. tak, tak jak kiedyś w szkole. Wyglądała jak to Hermiona, którą pokochał wiele lat temu, a którą gdzieś utracił podczas pogoni za ideałami…
– Hermiono..- zaczął
– Doktor Granger.-poprawiła go sucho, hardo spoglądając w jego oczy.- A teraz proszę pana o zajęcie miejsca pod ścianą.- zakomunikowała, a on chcąc, nie chcąc wykonał polecenie. Hermiona w tym czasie przygotowała monitory, a Levander spoglądając na nią niespokojnie, w końcu pozbyła się odzieży. Igor tymczasem widząc, że Hermiona dobrze sobie radzi zajął się wypisywaniem papierów.
Kiedy pacjentka była już gotowa, Hermiona zimno zakomunikowała:
– Proszę leżeć nieruchomo. Żel, który zaraz zaaplikuję jest zimny i może być to nieprzyjemne, jednak badanie jest bezbolesne. Czy zgadza się Pani na jego wykonanie?- zapytała służbowo. Levander spojrzała przerażona w kierunku Rona, jednak kiedy ten skinął twierdząco głową, wyraziła zgodę na badanie. Już po chwili Hermiona wodziła sondą USG po jej brzuchu, wyszukując nieprawidłowości. Nic jednak nie wyglądało na to, żeby kobieta miała być chora. Obszar badań schodził coraz niżej, aż nagle Hermionę oświeciło…
– Kiedy ostatni raz miała pani miesiączkę?- zapytała zimno, mimo że krew się w niej gotowała.
– Ja..ja.. nie pamiętam. Ale chyba jakieś 6 tygodni temu.- wystękała Levander. – Naprawdę nie wiem.. nie miałam czasu, żeby zwracać na to uwagę.- tłumaczyła.
– Dobrze, proszę nieco opuścić bieliznę.- poleciła.
Całej scenie przyglądał się Igor. A więc dopiero teraz to odkryła.. Chciał jej jakoś pomóc, tylko jak? Najlepszym rozwiązaniem byłoby nakierowanie jej myśli na Dracona..
– Herm?- zaczął, kiedy wpadł na pewien pomysł
– Yhym?- dała znak, że słucha, cały czas uważnie wpatrując się w migający monitor.
– Nie powiedziałaś mi jeszcze jak było na urlopie.- zagadnął.
– Och..o.. no wiesz, przyjemnie.- zaśmiała się, rozumiała co robił i była mu za to wdzięczna.- Można powiedzieć, że bardzo przyjemnie.- uściśliła.
– Ale nie spędziłaś tego tygodnia w domu, prawda?- zagadnął niby niewinnie. Chciał żeby zaczęła jak najwięcej myśleć o blondynie.
– Nie wiesz nie w swoim.. chociaż..- zastanowiła się.- Nie, byłam w domu. Tam też już jest mój dom.- uśmiechnęła się delikatnie.- Wiesz jak to mówią, tam dom twój, gdzie serce twoje.- Igor zaśmiał się szczerze. Wiedział, że na pewno mówi szczerze, ale celowo dobiera słowa tak, aby godziły w siedzącego przy ścianie Weasleya.- A skoro tak, to wiesz.. mój dom jest teraz bardziej tam, niż u mnie.- zaśmiała się. Ale nagle jej wzrok mocniej skupił się na monitorze. Podeszła bliżej, żeby lepiej się przyjrzeć.. Tak bez wątpienia..
– Co? Co jej jest?- zapytał Ron, który doskonale znał Hermionę, widział zatem, że coś wypatrzyła w tym telewizorku.
– Tak!! Co mi jest? Jestem chora?- dopytywała przestraszona Levander, spoglądając na Hermionę.
– Wręcz przeciwnie! Jest Pani zdrowa pani Brown. Jednak będzie pani musiała teraz na siebie uważać.- odparła sucho.
– Jak to dlaczego?- blondynka niczego nie rozumiała.
– Cóż, wygląda na to, że jest pani w 8 tygodniu ciąży. Gratuluję.- powiedziała służbowo, choć serce krajał jej żal.. 8 tygodni temu, czyli mniej więcej w okresie, kiedy Ron tak usilnie starał się ją przeprosić…- Mój kolega wypisze pani odpowiednie eliksiry. Z mojej strony to już wszystko. Jeszcze raz gratulacje.- zakomunikowała, po czym hamując zbierające się pod powiekami łzy, wyszła z gabinetu. Na słabość pozwoliła sobie dopiero na korytarzu, gdzie słony potok spłynął po jej policzku..


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Malfoyka   Bieg Ku Przyszłości   12.01.2013 12:36
Malfoyka   Ranek przyszedł zbyt szybko. Kiedy o 5.30 zadzwoni...   12.01.2013 12:38
Malfoyka   Kolejne dni mijały spokojnie. Ron obrażony na cały...   12.01.2013 12:39
Malfoyka   Maui oczarowało ją od pierwszej chwili. Już kiedy ...   12.01.2013 12:40
Malfoyka   Niewielka restauracja Kai Melemele, czyli w języku...   12.01.2013 12:42
Malfoyka   Delikatne promienie słońca oparły się na jej twarz...   12.01.2013 12:43
Malfoyka   Minęło 18 z 21 dni jakie Hermiona spędzić miała na...   12.01.2013 12:44
Malfoyka   Wysiadając z żółtej taksówki, zwróciła swój wzrok ...   12.01.2013 12:45
Malfoyka   Z reguły nikt nie cieszy się z perspektywy końca u...   12.01.2013 12:46
Malfoyka   Lipiec w mgnieniu oka zamienił się w sierpień, lat...   12.01.2013 12:47
Malfoyka   Kolejne dni mijały leniwie. Ron biorąc sobie za pe...   12.01.2013 12:49
Malfoyka   Siedząc w wygodnym, obitym ciemną skórą fotelu, cz...   12.01.2013 12:50
Malfoyka   13 W życiu młodej pani doktor nastała sielanka. C...   12.01.2013 12:52
Malfoyka   14 Wielkie budowle centrum Londynu dawno zniknęły...   12.01.2013 12:53
Malfoyka   15 Nie zaprzestając pieszczot, powoli ruszyli w k...   12.01.2013 12:54
Malfoyka   16 „Czy życie może być jeszcze wspanialsze?...   12.01.2013 12:55
Malfoyka   17 Kilka dni dodatkowego urlopu, który Hermiona w...   12.01.2013 12:56
Malfoyka   18 Wychodząc na zimne, jesienne powietrze, czuła ...   12.01.2013 12:57
Malfoyka   19 olejne dni mijały spokojnie. Hermiona pogodził...   12.01.2013 12:58
Malfoyka   20 Zostali sami, wpatrując się w siebie w milczen...   12.01.2013 13:00
Malfoyka   21 Grudzień mijał im spokojnie, dzień za dniem pr...   12.01.2013 13:01
Malfoyka   22 Sama nie wie, w jaki sposób w tak wielkim wzbu...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   23 Wigilię spędzili wspólnie w typowo mugolski sp...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   24 W sylwestrowy poranek wszystko było gotowe do ...   12.01.2013 13:04
Malfoyka   25 Z uśmiechem na ustach ruszył w kierunku drzwi,...   12.01.2013 13:05
Malfoyka   26 Przespali cały Nowy Rok, mocno wtuleni w swoi...   12.01.2013 13:06
Malfoyka   27 Mocno objęci ruszyli w stronę centrum, pokonuj...   12.01.2013 13:07
Malfoyka   28 Budząc się kolejnego dnia, niemal równo ze świ...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   29 Stojąc przed szpitalem, raz jeszcze rzuciła ok...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   30 Stała na środku pokoju zabiegowego i wprost ni...   12.01.2013 13:09
Malfoyka   31 Siedząc w kuchni, doskonale słyszała dźwięk, j...   12.01.2013 13:10
Malfoyka   32 Nowy York w lutym, niewiele odróżniał się smęt...   12.01.2013 13:11
Malfoyka   33 Sama nie wie, w jaki sposób udało jej się dost...   12.01.2013 13:12
Malfoyka   34 W całym pomieszczeniu zapadła wypełniona emocj...   12.01.2013 13:13
Malfoyka   35 Nie pamięta kiedy wrócili do domu, ani nawet m...   12.01.2013 13:14
Malfoyka   EPILOG Mimo późnej już jesieni, słońce ciągle wis...   12.01.2013 13:14
dede   hmm.. Przeczytałam i mam troche mieszane uczucia. ...   13.01.2013 10:46
Hagrid   Wciągam się:)   16.01.2013 18:34
Kaśś   Niesamowity lukier, ale w dobrym tego słowa znacze...   01.06.2013 22:39
katbest   Yhm... podobało mi się. Inny pomysł, ale fajny. Br...   04.06.2013 16:34


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 01.05.2024 04:28