Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Bieg Ku Przyszłości, Draco i Hermiona dorośli

Malfoyka
post 12.01.2013 12:36
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




Lipcowe słońce przygrzewało przez uchylone okna dyżurki lekarskiej w szpitalu św. Munga, gdzie nad stosem badań i raportów, w nasadzonych na nosie okularach, nisko nachylona siedziała młoda pani doktor. Kobieta z westchnieniem przerzucała kolejne stosy kartek starając się zebrać wszystko w całość i skończyć pisanie raportu z dyżuru.
- Ejj ślicznotko, a czy ty przez przypadek nie skończyłaś już pracy?- zapytała starsza, przysadzista pielęgniarka wchodząc do dyżurki.
- Och to by Martho.- odciągnięta od swojej pracy dziewczyna nieprzytomnie zerknęła w kierunku drzwi.- Muszę to skończyć.- powiedziała wracając do swojego zajęcia. Pielęgniarka westchnęła ciężko, po czym podeszła do biurka zagradzając lekarce dostęp do papierów.
- Hermiono, nic nie musisz.- powiedziała z dobrodusznym uśmiechem, ukochanej cioci.- I tak robisz więcej niż trzeba, dawno powinnaś być już w domu.
- Trzeba jeszcze dodać pustym domu.- powiedziała z goryczą Hermiona.- Już chyba wolę zostać tutaj.
- Ojj no dzisiaj pan premier chyba będzie na ciebie czekał, w końcu to twój wielki dzień.- powiedziała z entuzjazmem- O której masz wizytę w tym mugolskim dziekanacie?
- Dziekanat!!!- krzyknęła, zrywając się z miejsca.- Na śmierć zapomniałam, Martho.- jęknęła, w pośpiechu ściągając swój biały kitel.
- Oj dziecko, dziecko..- westchnęła pielęgniarka.- Kiedy ty ostatnim razem tak naprawdę wypoczęłaś co?- zapytała z troską.
- Nie mam na to czasu, przecież wiesz. Praca, nauka, dom i jeszcze przygotowania do ślubu. A wszystko na mojej głowie bo Ron jest zbyt zajęty, żeby pamiętać o takich drobiazgach jak na przykład nasz ślub.- mówiła, miotając się i starając w pośpiechu zrobić makijaż.
- Zobaczysz, wszystko ułoży się kiedy będzie już po wszystkim, a wy będziecie małżeństwem.- pocieszyła ją kobieta.
- Mam nadzieję, bo jeśli nie to oznacza to, że dobrowolnie dam się zamknąć w złotej klatce.- mruknęła.
- Och dzieci, dzieci.- pielęgniarka pokręciła głową.- Tak mało jeszcze wiecie o życiu.. Musicie ze sobą porozmawiać. Tylko bez złości Hermiono, pamiętaj. Myślę, że najlepsza okazja pojawi się na waszym wyjeździe…- podpowiedziała, a Hermionie aż serce podskoczyło z radości. Już za niecałe dwa tygodnie wyjeżdżają na Hawaje. We dwoje, tylko Ron i ona. Cieszyła się na ten wyjazd jak dziecko. W końcu będzie mogła wyjechać i odpocząć od szkoły, od pracy, od posady kury domowej, od spraw ministerstwa, którymi tak bardzo przejmuje się Ron…
- Taaaak.- powiedziała rozmarzona.- To już za dziesięć dni.- po czym jakby wracając na ziemię dodała.- Ale na razie czeka na mnie dziekan. Trzymaj kciuki!- krzyknęła będąc już na korytarzu, Martha uśmiechnęła się pod nosem. Bardzo lubiła Hermionę, dziewczyna była jedyna w swoim rodzaju, ale życie jej nie rozpieszczało. Mimo, że była zdolna i niezwykle uparta, przez co w przeciągu ledwie kilku lat stała się najlepszym magomedykiem w kraju, miała wysoko ustawionego narzeczonego z którym planowała wielkie wesele, miała pieniądze i szacunek.. a jednak nie była do końca szczęśliwa. Starsza kobieta widziała to w jej oczach, mimo że dziewczyna nigdy nie wspominała o swoich kłopotach. W jej oczach tak często czaił się smutek, a młodzieńczy blask zgasł, teraz piękne czekoladowe oczy spoglądały na świat z nienaturalną wręcz dojrzałością… Marta pokręciła głową…
- Biegnąc ku przyszłości, zapomniałaś kim tak naprawdę jesteś..- szepnęła. Hermiona jednak już jej nie słyszała.
Pędziła właśnie wyludnionymi o tej porze ulicami Londynu w żółtej taksówce. To dziś dowie się czy obroniła mugolski dypolom medyczny i czy skończyła studia. Czekała na ten dzień, tak bardzo chciała ukończyć studia medyczne i w końcu poczuć się prawdziwym lekarzem. Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie swoich młodzieńczych marzeń o projektowaniu, taaak w Hogwarcie miała nadzieję, że właśnie to będzie robiła w życiu, jednak szybko okazało się, że młodociane marzenia zginęły przykryte dorosłością. Wybrała medycynę, ale nie byłaby Hermioną Granger, gdyby nie rzuciła się na głęboką wodę. Postanowiła, że poza studiami magicznymi rozpocznie też naukę na mugolskim uniwersytecie medycznym. Ron ucieszył się, kiedy powiedziała mu o swoich planach, nigdy bowiem nie popierał jej pomysłu o projektowaniu. Uważał, że to dziecinne i nie przyszłościowe, a przecież żona wysokiej rangi polityka musi być osobą poważną.. Dla niego porzuciła projektowanie, grube zeszyty z jej kreacjami leżały teraz gdzieś głęboko na dnie szafy, a ona postawiła na medycynę, którą lubiła to fakt, ale nigdy nie pokocha. A to wszystko dla niego.. Tak Ron, wszystko i wszystkich dopasowywał zawsze do siebie. Nawet ją i jej uczucie. Początki były cudowne, wspólne mieszkanie w centrum Londynu, długie spędzane razem na rozmowach wieczory, a po nich jeszcze dłuższe noce… Aż w końcu przyszedł awans, a jej ukochany coraz mnie czasu spędzał w domu. Coraz mniej ze sobą rozmawiali, aż w końcu zaczęła odnosić wrażenie, że stała się dla narzeczonego jedynie formą wystroju ich mieszkania.. Najgorsze było to, że na każdą próbę rozmowy Ron reagował tak gwałtownie, że zwykle kończyło się to kłótnią.. „Ehh nikt nie powiedział, że dorosłość będzie łatwa”- szepnęła w duchu, kiedy analizując swoje życie przyglądała się mijanym budynkom…
Taksówka zatrzymała się przed wielkim gmachem Uniersyty Of London Medical Academy. Zapłaciła należność za podróż i poprawiając sięgającą do kolan ciemnoszarą sukienkę ruszyła schodami w górę, znów biegła w kierunku przyszłości, jak na złość nie takiej o jakiej marzyła.
Stając przed dwuskrzydłowymi dębowymi drzwiami dziekana uniwersytetu pozwoliła sobie na zaczerpnięcie głębokiego oddechu. Już po chwili naciskała klamkę. Zaanonsowana wcześniej przez sekretarkę nie musiała już pukać, dziekan oraz promotor jej pracy już czekali.
- Witam.- Szepnęła cicho, nieśmiało przechodząc przez próg.
- Och, panna Granger. Czekaliśmy na panią.- powiedział jeden z mężczyzn z dobrodusznym uśmiechem
- Przepraszam za spóźnienie..- zaczęła
- Ależ skąd, jest pani jak zwykle na czas. Proszę usiąść.- gestem dłoni dziekan zaprosił ją do zajęcia miejsca na krześle ustawionym na przeciwko biurka. Hermiona skorzystała z zaproszenia.
- Taaaak.- zaczął promotor- Na początku, zacznijmy od tego, że jest nam strasznie przykro..- na te słowa kobiecie krew odpłynęła z twarzy, czyżby nie zdała?
- Że nasza uczelnia traci tak znakomitego ucznia.- dokończył z uśmiechem na twarzy dziekan, wchodząc w słowo jej promotora.
- Czyli zdałam?- siliła się na spokój.
- Ależ oczywiście, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Ocena celująca i wyróżnienie Akademii za osiągnięcia w nauce.
- Za takim dyplomem- ponownie zaczął promotor- może sęe pani ubiegać o posadę w najlepszych szpitalach tego i nie tylko tego kraju.- uśmiech zawitał na jej twarzy, a więc Hermiona Granger przynajmniej względem nauki pozostała tą samą dziewczyną co w Hogwarcie.
- Chyba, że ma pani inne aspiracje- zaczął dziekan.- Bo w takim wypadku nasza uczelnia jest w stanie z miejsca, a właściwie od października, ale to w sumie to samo, powierzyć stanowisko profesorskie. – trudno było nie wychwycić nutki nadziei w jego głosie, kiedy składał propozycję.
- Kuszące.- zaczęła, zastanawiając się jak ubrać w słowa swoją odmowę- Jednak obawiam się, że nie spełniłabym się na takim stanowisku. Moim powołaniem jest leczyć a nie uczyć.- powiedziała delikatnie, starając się, żeby jej głos zabrzmiał jakby głęboko żałowała, że musi odmówić.
- Cóż, kłamstwem byłoby, gdybyśmy powiedzieli, że się tego nie spodziewaliśmy.- powiedział promotor, uśmiechając się do niej.
- Cóż, w takim razie pozostaje mi jedno.- zaczął dziekan, wstając ze swojego miejsca. Promotor i Hermiona poszli za jego przykładem, już w następnej chwili profesorzy wręczyli jej obity w drogą skórę dypolom lekarski. Była teraz panią doktor, z prawdziwego zdarzenia..
- Panno Granger, pragnę serdecznie powitać panią w zacnym lekarskim gronie. Proszę iść teraz uczcić swój sukces, bo od jutra zaczyna pani ratować ludzkie życie.- powiedział promotor żegnając swoją najlepszą uczennicę.
Wyszła na słoneczną ulicę w dłoni dzierżąc swój klucz do przyszłości. Uśmiechnięta rozejrzała się wokoło. Jeśli Marta miała rację, to i Ron pamiętał o jej wielkim dniu. Postanowiła, że w drodze do domu zrobi małe zakupy. Szampan, truskawki i wiele innych afrodyzjaków, w końcu musi uczcić dyplom..
Nie zdziwiła się, że po wejściu do mieszkania nikogo tam nie zastała. Ron nie byłby sobą, żeby czekać cały dzień. Na pewno wróci wcześniej.. Uradowana zabrała się za przyrządzanie kolacji. Lekkiej a zarazem wykwintnej. Kiedy dochodziła ósma wieczorem, na stole czekały już talerze z piersią z serem brie, purre marchewkowym i ruccolą z sosem vinegret. Schłodzony szampan czekał na otwarcie, a dyplom leżał na widocznym miejscu. Sama Hermiona przebrana w niezwykle sexowną małą czarną co chwila zerkała w stronę drzwi, za którymi zaraz spodziewała się zobaczyć narzeczonego.
Czas jednak minął, z ósmej zrobiła się dziewiąta, z dziewiątej w pół do dziesiątej.. Nagle do okna zastukała sowa. Dziewczyna zrezygnowana poszła otworzyć ptakowi, a ten podając jej kopertę natychmiast odleciał. Dziewczyna rozerwała kopertę i przeczyła kilka słów naskrobanych ręką Rona..

„Hermiono!
Nie czekaj na mnie dzisiaj! Mamy problem w ministerstwie. Beze mnie sobie nie poradzą. Pewnie wrócę nad ranem, więc spotkamy się dopiero jak wrócisz z dyżuru.
Ron”

Łzy zaczęły spływać z jej policzków rozmazując misterny makijaż. Zapomniał. Znowu postawił pracę ponad nią.. Rozszlochała się na dobre. Chwytając butelkę czerwonego wina, pociągnęła spory łyk, nie kłopocząc się nawet nalewaniem trunku do kieliszka. Skrzywiła się, wino było wytrawne, bo takie lubił Ron…
- Gratuluję Hermiono.- szepnęła cicho, odstawiając butelkę na stole, gdzie właśnie zniszczyła się jej uroczysta kolacja, z resztą nie pierwszy już raz… Ruszyła w kierunku sypialni, gdzie jeszcze długie godziny, poduszki tłumiły płacz żalu…


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Malfoyka
post 12.01.2013 13:10
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




31

Siedząc w kuchni, doskonale słyszała dźwięk, jaki wydają klucze otwierające wejściowe drzwi. Był to dla niej niezawodny dowód na to, że ukochany właśnie wrócił do domu i zapewne wyjaśni jej, cóż to za tajemnicza sprawa, którą musiał jechać załatwiać, aż za miasto. Niespiesznie odłożyła opróżniony do połowy kubek, z zimną już herbatą na stół i dokładnie w momencie, kiedy miała wstać i ruszyć w kierunku holu, żeby tam przywitać narzeczonego, usłyszała jego ciche wołanie. Domyśliła się, że nie zawołał głośniej, obawiając się, że już śpi i mógłby ją obudzić. Kochany, troskliwy Draco. Tylko on mógł się przejmować takimi szczegółami. Dokładnie bowiem pamiętała, że kiedy Ron wracał do domu w środku nocy, o jego powrocie wiedziała nie tylko ona, ale również i cała okolica. Na szczęście jednak, Draco był zupełnym przeciwieństwem rudego. I to od zawsze, tylko od niedawna ona jest w stanie to zauważyć…
– Hermiona?- kolejny cichy szept sprowadził ją na ziemię.
– Jestem w kuchni.- zawołała, chcąc ruszyć w jego kierunku.
– To super!- odkrzyknął głośniej, z głosem przepełnionym entuzjazmem.- Zostań tam!- polecił, a ona się zdziwiła. Co jest grane, co on chce ukryć?- Aha i proszę cię, zamknij oczy, bo mam niespodziankę!- wyjaśnił po chwili.
– Ale, jaką..- zaczęła, jednak przerwał jej w pół zdania.
– Zaufaj mi i zamknij oczy.- poprosił łagodnie.- Spodoba ci się, obiecuję.- słyszała jego głos już w salonie. Przez chwilę wydawało jej się też, że słyszy jeszcze jeden, dość dziwny dźwięk, jednak nie zastanawiając się nad tym dłużej, pełna mieszanych uczuć, spełniła prośbę blondyna. Na oślep ponownie siadając na kuchennym krześle, zniecierpliwiona oczekiwała jego pojawienia się w pomieszczeniu. Wszystko wskazywało na to, że Draco jest coraz bliżej, jednak nie ośmieliła się otworzyć powiek, nie chcąc zepsuć sobie obiecanej niespodzianki, a jemu radości ze zrobienia jej.- Zamknęłaś?- jego głos dochodził już z bardzo bliska, mogłaby przysiąc, że zapewne stał już w progu kuchni i dokładnie wiedział, że jej oczy są szczelnie zamknięte.
– Tak.- potwierdziła.- Draco, co jest grane?- zapytała słysząc jego kroki w kuchni. I znów ten dźwięk, tym razem słyszała to wyraźnie, coś jakby ciche piszczenie…
– Hermiono pozwól, że przedstawię ci, nowego na razie bezimiennego członka naszej rodziny.- szepnął jej przy uchu.- A teraz otwórz oczy.- poprosił, a kiedy wykonała prośbę i spojrzała na narzeczonego, niemal pisnęła z radości. Okazało się, że Draco stał kilka kroków przed nią, trzymając w ramionach małą, łaciatą kulkę, ufnie tulącą się do jego piersi.
– Szczeniak?- zawołała rozpromieniona, podchodząc do blondyna i wyciągając dłonie w kierunku, liczącego sobie góra 3 miesiące pieska. Teraz rozumiała dziwny dźwięk, to ten maluch piszczał, kiedy Draco szedł tutaj.- Boże, jakie cudo.- zachwycała się, gładząc mięciutkie futerko. Psiak zwrócił na nią swoje brązowe ślepka, przyglądając jej się ciekawie i próbując złapać ząbkami jej palce.
– Fajnie, że ci się podoba.- zaśmiał się.- Ale, żeby od razu mianować mnie Bogiem? Wystarczy Draco.- zaśmiał się, czochrając psa za uchem, w efekcie czego, szczeniak zrobił tak pocieszną minę, że Hermiona, która już miała rugać Malfoya za głupi żart, nie mogła opanować westchnienia.
– Naprawdę jest nasz?- zapytała, zabierając od Dracona psa i przyglądając mu się z czułością. Był śliczny. Troszkę niezgraby, jak to maluch, ale spoglądając na jego jeszcze malutkie łapki, wiedziała, że wyrośnie z niego ogromne psisko.
– Nasz.- potwierdził, całując ją w czoło i głaszcząc psa. A Hermiona nagle zaśmiała się dźwięcznie.
– Co cię tak bawi?- zapytał zdziwiony, spoglądając na nią spod przymkniętych powiek.
– Bo zachowujemy się teraz, jak świeżo upieczeni rodzice, rozpływający się nad urodą swojego dziecka.- wytłumaczyła mu, a kiedy i on zdał sobie z tego sprawę, na jego twarzy też zagościł szeroki uśmiech.- Ale cóż, chyba możemy przyjąć, że ten…ta…- zaczęła przyglądając się psu.
– Ten.- uściślił Draco, wiedząc do czego zmierza.
– No właśnie, że ten maluch, jest po części naszym synusiem.- zakończyła, znów obdarzając psa czułym spojrzeniem, z zachwytem obserwując jak zasnął w jej ramionach.
– Jezu, Granger ja rozumiem, że pies ci się podoba, ale żeby go od razu synem mianować?- zaśmiał się, zupełnie jak stary, zapomniany już dawno Malfoy.
– Hahaha, wiesz jak zabrzmiałeś?- zapytała rozbawiona, spoglądając mu w oczy.
– Wiem.- odpowiedział.- I dokładnie tak to miało zabrzmieć.- wytłumaczył rozbawiony, całując ją w nos.- Bo ty też, zaleciałaś mi „starą” Granger.- dopowiedział.- A poza tym… Kochanie, jak chcesz synusia, to my sobie go możemy sprawić.- zaśmiał się, wsadzając rękę pod koszulkę na jej plecach.- Nawet zaraz.- wymruczał jej do ucha, lekko przygryzając jego płatek.
– Oszalałeś?- fuknęła na niego, odsuwając się.- Musimy się zająć….yyyy… no właśnie… Jak on ma właściwie na imię?- zapytała spoglądając to na narzeczonego, to śpiącego w jej ramionach pieska.
– No pięknie.- westchnął Malfoy, siadając przy stole.- Gdybym wiedział, że ten pies TAK BARDZO utrudni mi życie, to chyba bym się jeszcze raz zastanowił przed kupieniem go.- sarknął, upijając łyk pozostawionej przez kobietę herbaty.- FUJ! Co to?- skrzywił się, wypluwając płyn na podłogę.
– Zielona herbata, kochanie.- odpowiedziała niewinnie.- A teraz radzę ci uprzątnąć podłogę, bo ujedziesz i zrobisz sobie krzywdę.-poradziła, wskazując dłonią na plamę na płytkach. Draco obdarzając ją morderczym spojrzeniem, wyciągnął różdżkę i jednym machnięciem usunął herbatę z podłogi.- Grzeczny chłopiec.- zaśmiała się.- A teraz powiedz mi, jak ten amigo, ma na imię?- dodała, siadając Draconowi na kolanach, ostrożnie żeby nie obudzić śpiącego psa.
– Nie ma jeszcze imienia.- odpowiedział, drapiąc malucha za uchem.- Ej, ale to co powiedziałaś jest fajne.- dodał po chwili.- Ja myślałem o Remixie, bo jest taki łaciaty, ale Amigo bije to na głowę.
– Chcesz go nazwać „kumpel”?- zapytała.
– A co? Ty chcesz do niego wołać „synu”?- zironizował- Amigo bardzo ładnie brzmi i będzie pasowało.- zapewnił.- Sama popatrz, jaki z niego kumpel.- zaśmiał się, obserwując jak szczeniak we śnie przebiera łapkami.
– Amigo.- szepnęła Hermiona.- Nasz mały Amigo.- zaśmiała się.- Draco, a kupiłeś mu jakiś kojec, albo coś?- zapytała nagle.
– Oczywiście, za kogo ty mnie masz!- fuknął.- Wszystko jest w holu, wystarczy tylko wnieść do sypialni, bo jak sądzę będziesz chciała, żeby spał właśnie tam, prawda?- zaśmiał się, a jej jedyną odpowiedzią był namiętny pocałunek, którym go obdarowała. Jak dobrze ją znał…
Chwilę potem, całą trójką byli już na górze, gdzie Hermiona ostrożnie włożyła Amigo, do wiklinowego koszyka, wyłożonego poduszkami, który kupił Draco. Przez chwilę, w czasie kiedy blondyn brał prysznic przyglądała się małej kulce zwiniętej w kojcu. I pomyśleć, że za kilka miesięcy z tego malucha wyrośnie naprawdę wielki pies. Było to wręcz nie do uwierzenia, że z takiej kruszynki będzie kiedyś rasowy dog niemiecki…
– Co mu się tak przyglądasz?- zapytał Draco, który odziany jedynie w czarne bokserki, pojawił się właśnie w sypialni. Hermiona nie wiedziała już, gdzie ma skierować swój wzrok. Z jednej strony urok ich psa wręcz przyciągał jej spojrzenie, z drugiej zaś, ociekające wodą ciało Dracona, było wręcz niemożliwie piękne i aż grzechem byłoby nie podziwianie go.
– Bo jest rozkoszny.- odpowiedziała, kiedy blondyn usiadł obok niej.- Dziękuję.- szepnęła, ufnie tuląc się do ukochanego ciała i pozwalając sobie na chwilę zapomnienia, podczas której bez reszty zatopiła się w upajającym zmysły zapachu Malfoya.
– Cała przyjemność po mojej stronie, księżniczko.- Draco ucałował ją w czubek głowy.- Wiedziałem, że ci się spodoba.
– A ja myślałam, że to gadanie o psie, to tylko takie żarty.- westchnęła, przytulając się jeszcze bardziej.
– Ja nigdy nie rzucam słów na wiatr, Hermiono.- powiedział poważnie.
– Czyli mam rozumieć, że skoro mamy już psa, to rozpoczął się w naszym życiu okres spełniania twojego planu idealnego, tak?- zaśmiała się, bawiąc się jego mokrymi włosami.
– Jak najbardziej.- zapewnił.- Teraz tylko ślub, a następny będzie mały Malfoy.
– Po co czekać do ślubu?- zamruczała, całując go w bark.- Możemy to przyspieszyć…
– Mrrrr…- zamruczał, kiedy jej usta lekko musnęły skórę za uchem. Uwielbiał to. Z resztą, on uwielbiał każdy jej dotyk, już od tamtych dni na Hawajach, kiedy na plaży smarowali się wzajemnie olejkami. Myśl o Hawajach przypomniała mu jednak o czyś jeszcze..- Poczekaj.- złapał ją w ramiona, a ona zrobiła zdziwioną minę. Od kiedy to Malfoy nie chce pofiglować?- Zanim skończysz to, co tak miło zaczęłaś, mam dla ciebie coś jeszcze.- dodał po chwili, wstając z łóżka. Hermiona przyglądała mu się ciekawie, jak zawzięcie szuka czegoś w kieszeniach swojej marynarki, a on zaś, kiedy znalazł już to, czego szukał wrócił z powrotem do niej, wkładając jej w dłoń niewielką kopertę.
– Co to?- zapytała, czując w środku spory plik jakichś dość twardych papierów.
– Sama zobacz.- zachęcił z tajemniczym uśmiechem.- Znalazłem to, kiedy się pakowaliśmy i pomyślałem, że miło będzie powspominać.- zaśmiał się.- Już nawet zapomniałem, że to mam…- zaintrygowana Hermiona, rozerwała kopertę, a na jej dłonie wypadły zdjęcia, które robili sobie na Hawajach. Ich wspólne wycieczki do Sanktuarium Małp, małego ZOO w którym bawiła się z lwiątkami, ich obiady w Kai Melemele i zabawy na plaży. Wtedy jeszcze nie wiedzieli, że kiedyś obejrzą te zdjęcia jako narzeczeństwo, mogąc powspominać ten zakazany początek ich historii. Oglądając kolejne fotografie z ich twarzy nie znikały uśmiechy. Byli wtedy tacy szczęśliwi, choć zdawali sobie sprawę z tego, że za kilka dni, ich drogi miały się rozejść. Już wtedy na tych zdjęciach wyglądali na głęboko w sobie zakochanych, a im później fotka była robiona, tym bardziej było to widać. Tak, jakby już wtedy byli sobie przeznaczeni, tylko jeszcze o tym nie wiedzieli.
– Boże, Draco kiedy ty mi narobiłeś tyle zdjęć?- zaśmiała się, kiedy na co drugim zdjęciu widziała swoją uśmiechniętą i rozpromienioną twarz.
– Wiesz, robiłem je, bo myślałem, że będą moją pamiątką, kiedy ty już moja nie będziesz.- westchnął.- Bo choć pewnie o tym nie wiedziałaś, to myślałem wtedy o tobie w kategoriach „moja”, a Weasleya wysyłałem do piekła, za to, że mi cię odbiera.- przyznał się, spoglądając głęboko w jej oczy- A jednak widzisz, kiedy cię straciłem na te kilka miesięcy, schowałem te klisze głęboko do szafy, żeby mi nie przypominały o tym, jak bardzo byłem przy tobie szczęśliwy i co straciłem, na rzecz tego rudego padalca.- dodał, a ona po prostu rzuciła mu się na szyję.
– Kocham cię, wiesz?- szepnęła wzruszona.
– Ja ciebie też kocham.- odpowiedział, całując ją delikatnie.- I myślę, że kochałem cię już wtedy, kiedy pierwszy raz jedliśmy w Kai Melemele, pamiętasz?- zapytał.
– Jak mogłabym zapomnieć?- westchnęła, wyszukując w pamięci wspomnienia z ich pierwszego spotkania.- Byłeś wtedy taki szczery..- szepnęła- Ujęło mnie to.
– Taaaak, do tego stopnia, że chciałaś szukać starego Malfoya, bo podobno się za nim stęskniłaś.- wytknął jej.- Marudziłaś tak długo, że wieczorem po prostu musiałem nazwać cię szlamą, bo bez tego chyba byś nie zasnęła.- zaśmiał się, czochrając ją pieszczotliwie po włosach.
– Taaak, pamiętam.- westchnęła rozbawiona.- A potem te twoje lekcje surfingu, które zapewne były przykrywką do darmowej macanki.- wspomniała.
– Ej, skąd wiesz?- żachnął.
– Bo cię znam.- zaśmiała się.- I wiedziałam to już wtedy, ale postanowiłam, że dam ci tą satysfakcję bycia górą.- odpowiedziała ze złośliwym uśmiechem.
– Ja ciągle lubię być górą.- powiedział, po czym bez najmniejszego ostrzeżenia, rzucił się na kobietę, przygwożdżając ją do pościeli swoim ciałem. Trzymane przez nią zajęcia rozsypały się na łóżku i podłodze, jednak ich już to nie interesowało. Właśnie kończyli to, co Hermiona rozpoczęła kilka minut wcześniej. A już po chwili w sypialni, poza miarowym pochrapywaniem Amigo, słychać było przyspieszone oddechy, ciche westchnienia i coraz częstsze, zwiastujące najwyższe spełnienie jęki, połączonych w jedno ciało kochanków…


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Malfoyka   Bieg Ku Przyszłości   12.01.2013 12:36
Malfoyka   Ranek przyszedł zbyt szybko. Kiedy o 5.30 zadzwoni...   12.01.2013 12:38
Malfoyka   Kolejne dni mijały spokojnie. Ron obrażony na cały...   12.01.2013 12:39
Malfoyka   Maui oczarowało ją od pierwszej chwili. Już kiedy ...   12.01.2013 12:40
Malfoyka   Niewielka restauracja Kai Melemele, czyli w języku...   12.01.2013 12:42
Malfoyka   Delikatne promienie słońca oparły się na jej twarz...   12.01.2013 12:43
Malfoyka   Minęło 18 z 21 dni jakie Hermiona spędzić miała na...   12.01.2013 12:44
Malfoyka   Wysiadając z żółtej taksówki, zwróciła swój wzrok ...   12.01.2013 12:45
Malfoyka   Z reguły nikt nie cieszy się z perspektywy końca u...   12.01.2013 12:46
Malfoyka   Lipiec w mgnieniu oka zamienił się w sierpień, lat...   12.01.2013 12:47
Malfoyka   Kolejne dni mijały leniwie. Ron biorąc sobie za pe...   12.01.2013 12:49
Malfoyka   Siedząc w wygodnym, obitym ciemną skórą fotelu, cz...   12.01.2013 12:50
Malfoyka   13 W życiu młodej pani doktor nastała sielanka. C...   12.01.2013 12:52
Malfoyka   14 Wielkie budowle centrum Londynu dawno zniknęły...   12.01.2013 12:53
Malfoyka   15 Nie zaprzestając pieszczot, powoli ruszyli w k...   12.01.2013 12:54
Malfoyka   16 „Czy życie może być jeszcze wspanialsze?...   12.01.2013 12:55
Malfoyka   17 Kilka dni dodatkowego urlopu, który Hermiona w...   12.01.2013 12:56
Malfoyka   18 Wychodząc na zimne, jesienne powietrze, czuła ...   12.01.2013 12:57
Malfoyka   19 olejne dni mijały spokojnie. Hermiona pogodził...   12.01.2013 12:58
Malfoyka   20 Zostali sami, wpatrując się w siebie w milczen...   12.01.2013 13:00
Malfoyka   21 Grudzień mijał im spokojnie, dzień za dniem pr...   12.01.2013 13:01
Malfoyka   22 Sama nie wie, w jaki sposób w tak wielkim wzbu...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   23 Wigilię spędzili wspólnie w typowo mugolski sp...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   24 W sylwestrowy poranek wszystko było gotowe do ...   12.01.2013 13:04
Malfoyka   25 Z uśmiechem na ustach ruszył w kierunku drzwi,...   12.01.2013 13:05
Malfoyka   26 Przespali cały Nowy Rok, mocno wtuleni w swoi...   12.01.2013 13:06
Malfoyka   27 Mocno objęci ruszyli w stronę centrum, pokonuj...   12.01.2013 13:07
Malfoyka   28 Budząc się kolejnego dnia, niemal równo ze świ...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   29 Stojąc przed szpitalem, raz jeszcze rzuciła ok...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   30 Stała na środku pokoju zabiegowego i wprost ni...   12.01.2013 13:09
Malfoyka   31 Siedząc w kuchni, doskonale słyszała dźwięk, j...   12.01.2013 13:10
Malfoyka   32 Nowy York w lutym, niewiele odróżniał się smęt...   12.01.2013 13:11
Malfoyka   33 Sama nie wie, w jaki sposób udało jej się dost...   12.01.2013 13:12
Malfoyka   34 W całym pomieszczeniu zapadła wypełniona emocj...   12.01.2013 13:13
Malfoyka   35 Nie pamięta kiedy wrócili do domu, ani nawet m...   12.01.2013 13:14
Malfoyka   EPILOG Mimo późnej już jesieni, słońce ciągle wis...   12.01.2013 13:14
dede   hmm.. Przeczytałam i mam troche mieszane uczucia. ...   13.01.2013 10:46
Hagrid   Wciągam się:)   16.01.2013 18:34
Kaśś   Niesamowity lukier, ale w dobrym tego słowa znacze...   01.06.2013 22:39
katbest   Yhm... podobało mi się. Inny pomysł, ale fajny. Br...   04.06.2013 16:34


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 10.05.2024 00:59