Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

9 Strony « < 4 5 6 7 8 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Behind The Scar

PrZeMeK Z.
post 31.12.2006 15:45
Post #126 

the observer


Grupa: czysta krew..
Postów: 6284
Dołączył: 29.12.2005

Płeć: wklęsły bóg



Dobry rozdział, Hito.

Bardzo ciekawa konfrontacja Wander - Snape, bardzo fajnie się to czytało. Cieszę się, że nasz tajemniczy profesor powrócił w wielkim stylu. Brakowało mi go.
No i bardzo fajne przemyślenia Hermiony. Wiarygodne i ciekawe. Niesłychanie zaintrygował mnie ten fragment:
QUOTE
Chciała skupić się na przyjemnych doznaniach, ale nie mogła, widziała, pomimo zaciśniętych boleśnie powiek, wszystkie te potworności, raniące jej serce, widziała ten równie dla niej obrzydliwy...

Bardzo intrygujące. Ciekaw jestem, co z tego wyniknie.

Przepraszam za tak ogólnikowy i krótki komentarz, ale nie mam czasu.

Ellentari - to rzeczywiście brzydki zwyczaj. Wierz mi.
I nie licz na ewolucję Hermiony, przynajmniej nie na zbyt wielką. Hermiona Hito jest specyficzną postacią i niech tak zostanie. wink2.gif


--------------------
Hey little train, wait for me
I once was blind but now I see
Have you left a seat for me?
Is that such a stretch of the imagination?
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Ailith
post 01.01.2007 13:24
Post #127 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 77
Dołączył: 01.08.2006

Płeć: Kobieta



Jestem pod wrażeniem Hito.
To była pierwsza scenka z Wanderem, która podobała mi się w 100%. Tego faceta jest strasznie ciężko rozgryźć. No cóż... poczekamy i zobaczymy co on tam knuje...
Starcie Severus-Wander cudne (szkoda tylko, że nie doszło do jakiejś poważniejszej walki biggrin.gif, no ale w końcu to dorośli ludzie... poważni).
Biedni Gryfoni - teraz będą mieli u Snape'a przechlapane.
Co do scenki Harry-Hermiona. Przyznam szczerze, że mnie nieco zaskoczyła... nie sądziłam, że Hermiona się jednak zdecyduje zaciągnąć Harry'ego do łóżka. Nie sądziłam, że jak już zacznie to... nie skończy... cóż... zgadzam się z ellentari - Harry powinien się tym zająć. wink2.gif
Faktycznie - twoja Hermiona jest bardzo specyficzna, na swój sposób kanoniczna, i czasami przełamuje wszystkie bariery. Oby tak zostało.
Dużo weny, dużo wolnego czasu, dużo chęci.


--------------------
"Experience is the name everyone gives to their mistakes."

"A friend is someone who will bail you out of jail, but your best friend is the one sitting next to you saying "that was f***ing awesome" (- J-Dub)

"Stand up for what you believe in, even if it means standing alone."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Hito
post 05.01.2007 19:02
Post #128 

Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław

Płeć: Mężczyzna



Ron patrzył ukradkiem na przyjaciela. Wcześniej zażartował ze szlabanu Hermiony w pięknym i dowcipnym stylu, co nie spotkało się z ciepłym przyjęciem ze strony Harry’ego. Naprawdę zrobił się z niego pantoflarz.
- Będziesz tak tu czekał do skutku czy idziesz spać?
- Co ten Wander sobie wyobraża? Jest w pół do pierwszej!
- A czego się spodziewałeś? – Ron potarł oczy zachodzące mu mgłą. Ziewnął. – Dorwała Malfoya o ósmej wieczorem. Myślisz, że ktoś taki jak Wander dałby jej półgodzinny szlaban? Pewnie Hermiona siedzi u niego i ćwiczy te jego durne czary albo coś przepisuje.
Harry wiedział, że Ron ma najprawdopodobniej rację. Nie zmniejszało to jego irytacji.
- Mimo wszystko, tak usadzić Malfoya i Snape’a... Wander to równy gość.
- Równy gość? – Harry od razu się zapalił. – To czemu w ogóle ukarał Hermionę? To nie była jej wina, tylko tego dupka Malfoya! Nie słyszałem, co do niej krzyczał, ale...
- Na pewno nic miłego, wiadomo – dokończył rudzielec. – Luz, Harry. Jutro rano ją zobaczysz.
Potter nie ruszył się z fotela. Wpatrywał się w ogień płonący w kominku.
- W każdym razie, ja idę spać. Postaraj się mnie nie obudzić.
Ron wyszedł niespiesznie. Zastanawiał się, gdzie związek z Hermioną zaprowadzi Harry’ego. Ciekawe, gdyż, zdawało się, poważnie do tego podchodzili, czego należało się spodziewać przynajmniej po niej.
A Harry zachowywał się w tym roku trochę... dziwnie. Trochę jakby z głową było u niego nie tak. Łatwo wpadał w złość, ale przy Hermionie zazwyczaj stawał się potulny jak baranek. Z niektórych przedmiotów radził sobie coraz lepiej, świetnie wręcz, a z Eliksirów czy Zielarstwa coraz gorzej. Czasami wstawał niewyspany, jakby chodził gdzieś po nocach, często drapał się po bliźnie...
Ron momentami naprawdę się bał. Miał nadzieję, że Voldemort nie dobiera się, tak na poważnie, do umysłu jego przyjaciela. Dumbledore nie mógł sobie wybrać gorszego czasu na załatwianie swoich spraw.
Pokój wspólny opustoszał, zanim księżyc zmienił swoje położenie na nocnym niebie. Harry był z cierpliwością raczej na bakier, toteż nie wytrzymał bezczynnego siedzenia w fotelu. Lecz nie zjawił się w dormitorium. Obudził Grubą Damę i skierował się pod drzwi sali, w której odbywały się zajęcia z Obrony.
Brakowało mu Peleryny, mimo to nie skradał się z ostrożnością. Jeżeli tylko nie spotka Pani Norris lub Snape’a, nie będzie problemu. Tłustowłosy bez dwóch zdań wlepiłby mu pokaźny szlaban. Trudno.
Krótkie podsłuchiwanie pod drzwiami nic nie dało. Naturalnie; jeżeli Hermiona nadal przebywała z Wanderem, mogła być gdziekolwiek, choćby w Zakazanym Lesie. Dalsze poszukiwania nie miały wielkiego sensu.
Harry błąkał się po korytarzach jeszcze chwilę, aż prawie złamał sobie szczękę nietęgim ziewnięciem. Do bani z tym... Czas istotnie iść spać. Lepiej nie kusić losu i Snape’a.
Gdy był już w połowie drogi do celu, usłyszał pociągnięcie nosem. Dobiegało z prawej strony, zza zakrętu. Ciekawość jak zwykle wzięła górę – chłopak szybko zlokalizował zbroję, za którą mógł się ukryć. Czekał. Jeśli ktoś wyjdzie z tego korytarza, to znaczy, że pewnie był na szczycie Wieży Astronomicznej.
Kroki, łzawe westchnienie, no i...
Hermiona. Szła ze spuszczoną głową, starając się dłońmi i rękawami pozbyć się wilgoci z oczu. Jej włosy wyglądały trochę dziko.
Dlaczego płakała? Serce Harry’ego ścisnęło się na widok i dźwięki smutnej Hermiony. Dlaczego? Przez głupi szlaban? Niemożliwe... Jak na zawołanie do jego głowy wskoczyło wyjaśnienie godne jego niektórych snów.
W życiu. Wander był nauczycielem Hogwartu zatrudnionym przez Dumbledore’a, nie ośmieliłby się jej dotknąć.
Harry w myślach obelżywie określił profesora i, nie czekając więcej, opuścił kryjówkę.
- Hermiono, co się stało?
Dziewczyna niemal podskoczyła, nielicho wystraszona. Znalazła swojego ukochanego zaczerwienionymi oczami.
- Harry? Co ty tutaj robisz o tej porze?
- Martwiłem się, nie wracałaś... Nieważne. Co się stało?
- Co się stało? – powtórzyła jakby do siebie, próbując się uśmiechnąć. – Nic... Nic wielkiego.
- Nie mów tak. Przecież widzę. Powiedz mi.
- Nie dasz mi spokoju, prawda? – To nie było pytanie. – Nic wielkiego, naprawdę... Powiedzmy, Harry, że Wander... podczas szlabanu przypomniał mi, po co, my, tak naprawdę, uczymy się jego przedmiotu. Zna treść przepowiedni, jaką podał Prorok. On... chyba w nią wierzy.
Harry miał ochotę pobiec do gabinetu tego durnia i go udusić.
- Hermiono, przecież... wiesz, że tak musi być. Voldemort musi zginąć, i to ja...
- Musi? – przerwała mu cicho dziewczyna. Patrzyła bardziej na swoje stopy niż jego. – Nie kłam. Ty chcesz, aby on zginął, ty chcesz go zabić.
Potter o mało nie cofnął się o krok. Dlaczego jej ton głosu był taki... przykry?
- Dziwisz mi się? Ja... Przecież zgodziłaś się ze mną wtedy, na wakacjach!
- Wiem. – Hermiona odwróciła się do Harry’ego bokiem. – A jak chcesz to zrobić? Jak chcesz tego dokonać, najdroższy? Pozbywając się broniących go śmierciożerców?
- Jeśli tak będzie trzeba...
- Nie uważasz, że... staniesz się taki jak... on?
Harry cofnął się o krok. Jego wnętrzności przestałyby być z ołowiu – w ogóle zniknęły.
Dlaczego ona to mówiła? Dlaczego akurat to? Tak jakby wiedziała o... Wander jej powiedział? Ale jak? Skąd on by wiedział?
- Dumbledore zdradził ci, że twoją bronią przeciwko Voldemortowi jest miłość, Harry... Nie śmierć i nienawiść.
- O czym ty mówisz? – Harry słyszał swój łamiący się głos. – Miłość? Jak miałaby mi pomóc?
- Nie wiem. Ale ufam słowom dyrektora. Ty nie? W co teraz wierzysz, Harry? Że siła to podstawa?
Chłopak zadrżał, słysząc te nonsensowne słowa z ust ukochanej osoby. Co ten Wander jej naopowiadał? Kim był ten drań, do licha? Co tu się w ogóle działo?
- Dość tego, Hermiono. Dość. – Głos Pottera brzmiał stanowczo i mocno. – Nie jestem taki, jak Voldemort. Jak możesz tak mówić? A ty? W co ty wierzysz? Sądzisz, że jestem jakimś śmierciożercą albo gorzej? Nawet nie wiesz, jak mnie to zabolało.
Hermiona spojrzała na Harry’ego. Przez krótką chwilę jej wzrok był taki, jak wcześniej. Rozpacz zmieszana z trwogą.
Zamrugała. Jej oczy wyglądały już zupełnie inaczej, ona sama nagle także się zmieniła, jakby coś w niej pękło lub jakby obudziła się z półsnu.
- Przepraszam cię, nie chciałam cię oskarżać, nie chciałam, żeby tak to zabrzmiało, ja tylko... martwiłam się, chciałam...
- Wiem, co chciałaś. Daruj sobie.
Potter przeklął siebie w duchu. Obszedł Hermionę i szybkim krokiem obrał kierunek na wieżę Gryffindoru.
- Harry!
Nie obrócił się, pomimo ostrza, które wbijał mu w ciało jej okrzyk. Nie słyszał jej kroków. Nie goniła go.
Nie potrafił dalej patrzeć jej w twarz. Jeżeli jakimś cudem istotnie Wander wiedział i barwnie wszystko opisał, Hermiona miała prawo do swoich słów i obaw, a nawet do o wiele większych. Skierował swój gniew przeciwko zupełnie nieodpowiedniej osobie, ale musiał odejść jak najszybciej.
- Harry!
Nie mógł się odwrócić, chociaż wiedział, że jutro i tak Hermiona przyjdzie do niego. Myśli zdradziły go, pamięć podpowiedziała mu, jak wygląda Caedes w działaniu. Krew, rozerwane ciało...
Potter zaczął biec.
Uciekł.
Hermiona nie krzyknęła trzeci raz. Nie miała siły dłużej używać głosu. Stać także. Ze łzami w oczach opadła na kolana. Zakryła twarz dłońmi.
Zachowanie Harry’ego potwierdziło wszystko.
Kilka minut temu czuła głęboki strach i smutek.
Były niczym w porównaniu do rozpaczy, jaka trawiła ją teraz.

Wander był już gotowy do snu. Pod ścianą sali stało luksusowe łoże, wyczarowane przez niego. Sypiał w swoim gabinecie. Dobrze czuł się w tej komnacie, gdzie niebieskawe światło prawdziwej magii przynosiło mu przyjemność.
Miał jeszcze jedną rzecz do zrobienia przed położeniem się.
Jedyne okno w sali mieściło się – dość nietypowo – w suficie. Okrągłe, bardziej przypominało witraż. Wander spojrzał na nie i jedynym ruchem ręki otworzył je, a raczej zdematerializował, nie ruszając się z miejsca.
Wyciągnął rękę. Wyciągnął papierosa z ust i zagwizdał.
Czarny ptak sfrunął z ciemnego nieba wprost na przedramię mężczyzny. Zakrakał.
Wander pogłaskał go po piórach. Trochę współczuł pannie Granger. Uczucie to było mu właściwie nieznane, ale rozumiał, przez co dziewczyna przechodzi.
Tak, on doskonale to rozumiał.
Czarodzieje używali sów do przenoszenia listów i przedmiotów. Jego kruki nie służyły mu do tak trywialnych zadań. Były za to niezwykle pomocne.
Ptak odleciał. Okno pojawiło się ponownie. Dym z papierosa także.
Wanderowi przypomniała się Kalisto, mistrzyni leglimencji i oklumencji. Przydała mu się, niewątpliwie. Znała się na rzeczy, niestety, pod względem charakteru nie była wybitnie interesująca. Jej przeszłość determinowała jej zachowanie, toteż obserwacja jej nie należałaby do zajęć wartych poświęcenia chwili. Co ważniejsze, jej moc magiczna ograniczała się tylko do sztuczek umysłowych. Interesujących, owszem. Ale ograniczony repertuar zdolności to wielka wada.
Dobrze, że była młoda i pociągająca. Tak, przydała mu się.
No, musiał oddać jej sprawiedliwość. Dzięki niej miał szansę nauczyć się umiejętności wielce przydatnej, o niesamowitych możliwościach. Voldemort pewnie nawet się nie domyślał, jak wielki potencjał marnuje. Gdyby Kalisto trenowała wszystkich śmierciożerców…
A taki Draco Malfoy. Obecnie samą swoją obecnością bawił Wandera, ewentualnie wzbudzał w nim chęć do podjęcia stanowczych kroków w celu poprawy jego charakteru. Charakteru, który przez wychowanie w domu Malfoyów swoją głębią przypominał co najwyżej kałużę.
Draco nie był już dzieckiem, to prawda, ale także nie był jeszcze beznadziejnym przypadkiem. Można by go zmienić. Obserwować jego rozwój.
Swoją drogą, Dandy wykonała swoje zadanie. Dobrze.
Wander wypalił do końca papierosa. Mruknął coś pod nosem i uśmiechnął się.
Ciekawe, czy coś może pójść nie po jego myśli.
Cóż, to się okaże.
=============================================================
Tak jak pisałem, ta część nie okazała się być strasznie długa. Następna, ta z gatunku mrocznych, wiele wyjaśniająca (choć nie wszystko), zrekompensuje to własną długością, mam nadzieję.
Na niektóre Wasze uwagi chciałbym odpowiedzieć, ale powstrzymam się, jako że właściwie zostaną one zaadresowane w samym ficu lub moim ostatnim komentarzu po zakończeniu ,,BtS".


Ten post był edytowany przez Hito: 05.01.2007 19:07


--------------------
Mój nowy fic

One in Fire Two in Blood
Three in Storm Four in Flood
Five in Anger Six in Hate
Seven Fear Evil Eight
Nine in Sorrow Ten in Pain
Eleven Death Twelve Life Again
Thirteen Steps to the Dark Man’s Door
Won’t be turning back no more
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
PrZeMeK Z.
post 05.01.2007 21:09
Post #129 

the observer


Grupa: czysta krew..
Postów: 6284
Dołączył: 29.12.2005

Płeć: wklęsły bóg



Jak mogłeś, Hito? Jak mogłeś tak nam namieszać w głowach?!

Wiem, że uśmiechasz się teraz z zadowoleniem. wink2.gif
Zacznę może od ogólnych uwag. Ciekawy part, ciekawy głównie ze względu na moc informacji, jakimi niespodziewanie jesteśmy zasypywani. Sama struktura parta mało ciekawa, głównie przemyślenia i jedna rozmowa, ale ze względu na jego długość - czy też krótkość - i treść, wybaczam Ci to, Hito. smile.gif Chodzi mi o to, że wolę, kiedy postacie więcej robią/mówią.

A teraz czas na szczegóły. Ten part był jak dobry odcinek Zagubionych: po przeczytaniu chce się poznać ciąg dalszy, a jednocześnie walące szybciej serce zmusza do ponownego zapoznania się z danym odcinkiem. Wczytałem się w niego po raz drugi - co rzadko mi się w fickach zdarza - i wyłapałem kilka rzeczy, które wcześniej mi umknęły.
Brr... Dreszcze przechodzą, gdy się pomyśli teraz o Wanderze. Średnio ciekawy początkowo bohater wyrósł nam na głównego intryganta. Przypomina mi on Wielkiego Brata - obserwuje ludzi, ocenia ich "przydatność" i zdolności, wykorzystuje do własnych celów, zmienia ich, gdy tego chce... Kojarzy mi się to też z rozmaitymi psychopatami robiącymi eksperymenty na ludziach. Doprawdy mrocznie się zrobiło. Z początku zdziwiłem się, czemu chce zmieniać Malfoya. Teraz, po powtórnym przeczytaniu jego myśli na temat Kalisto, zabrzmiało to groźnie.
I zaczynam się poważnie zastanawiać, czy pierwszy part tego opowiadania to prawda, czy tylko czyjeś marzenie/ wizja. Gratuluję.

Co do Harry' ego - wspaniały moment, gdy ucieka, by nie skrzywdzić Hermiony. Bardzo mocne i bardzo dobre. Nie chciałbym stanąć na jego drodze, gdy biegł. Mam nadzieję, że jakoś opanował swój gniew. Ron śpi niewinnie w ich wspólnym dormitorium...

Mam sklerozę. Pamiętam, że jeszcze gdzieś w ficku pojawił się jakiś kruk albo nawet więcej tych ptaków, a teraz za cholerę tego znaleźć nie mogę. Pomoże mi ktoś?

Hito - mam pytanie, na które możesz odpowiedzieć bez ryzyka spojlera. wink2.gif Powiedz, w jaki sposób piszesz ficki? Masz tylko ogólny zarys i dopracowujesz/ przerabiasz po drodze, czy najpierw rozpisujesz szczegółowy plan i masz wszystko ułożone od A do Z? A co, jeśli w połowie przyjdzie Ci do głowy znakomity wątek, który modyfikuje Ci plan? Zmieniasz plan, czy rezygnujesz z wątku?




--------------------
Hey little train, wait for me
I once was blind but now I see
Have you left a seat for me?
Is that such a stretch of the imagination?
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Ailith
post 06.01.2007 21:12
Post #130 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 77
Dołączył: 01.08.2006

Płeć: Kobieta



To prawda Hito, namieszałeś, namieszałeś... a z drugiej strony jakby trochę wszystko wyjaśniłeś.
Cóż... ta gorsza część mnie chce, żeby Harry nadal był "zły", żeby zranił Hermionę, stał się taki jak Voldemort albo nawet gorszy (ja nie wiem, skąd się u mnie wzięło takie coś biggrin.gif), a ta druga część chce, żeby wszystko się dobrze skończyło: Harry i Hermiona byli razem i "żyli długo i szczęśliwie". Cóż... na razie przeważa jednak ta pierwsza część.
Part mimo, że krótki to świetny. Pełna obaw Hermiona... przedstawiona bardzo realistycznie.
Ale nie podoba mi się jedna postać. W sumie bez powodu. Wander. Coś mi w tej postaci nie pasuje. I nie chodzi o jej charakter, dwulicowość, czy nastawienie. Po prostu jest taki... z braku lepszego słowa - dziwny.
I podoba mi się to, że Hermiona wreszcie się dowiedziała. Na razie nie do końca wiadomo o czym dokładnie, ale większości możemy się domyślać.
Ładne. Bardzo ładne, Hito, choć krótkie.
Oby tak dalej.


--------------------
"Experience is the name everyone gives to their mistakes."

"A friend is someone who will bail you out of jail, but your best friend is the one sitting next to you saying "that was f***ing awesome" (- J-Dub)

"Stand up for what you believe in, even if it means standing alone."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Rosssa
post 07.01.2007 01:07
Post #131 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 205
Dołączył: 25.09.2006
Skąd: City centre

Płeć: Kobieta



Rany, ale namieszało się tego wszystkiego ohmy.gif Kurcze naprawdę zajebiście piszesz i to Ci się chwali smile.gif Odnosząc się do treści...Wander zaintrygował mnie jak i nie tylko mnie bo i resztę czytelników i to całkiem niebanalnie. Jeżeli jest śmierciożercą, to zapewne wie o 'złym Harrym' i chyba co nieco musiał Hermionie powiedzieć skoro wróciła od niego załzawiona i zrozpaczona. Sam fragment jest dość intrygujący kiedy Harry pyta samego siebie czy Wander powiedział Hermionie o...no właśnie o czym? Ten part jest wyjątkowo tajemniczy i dający do myślenia. Udany, krótki, ale jest zawiera trochę informacji by móc pokombinować co może być dalej. Oby tak dalej Hito wink2.gif Pozdrawiam i życzę czasu, i weny aby napisać następną część smile.gif

Ten post był edytowany przez Rosssa: 07.01.2007 01:09


--------------------
Love - devotion
Feeling - emotion

Don't be afraid to be weak
Don't be too proud to be strong
Just look into your heart my friend
That will be the return to yourself
The return to innocence.

If you want, then start to laugh
If you must, then start to cry
Be yourself don't hide
Just believe in destiny.

Don't care what people say
Just follow your own way
Don't give up and use the chance
To return to innocence.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Hito
post 07.01.2007 10:52
Post #132 

Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław

Płeć: Mężczyzna



A`propo czasu i weny - zapomniałem o tym wspomnieć w komnetarzu po części fica. Mianowicie, zaczął się styczeń, miesiąc kolokwi zaliczeniowych, jak i pod koniec samej sesji, utrapienia i koszmaru wszystkich studentów. Dodatkowo, jak już wspomniałem, kolejny fragment będzie dłuższy od poprzednich (tak o 2 strony w Wordzie), toteż - niestety - nie napiszę Wam, kiedy go zamieszczę. A i dalsze części mogą być zamieszczane wolniej, niż dotychczas. Miejmy nadzieję, że strasznie źle nie będzie smile.gif

Przemek
QUOTE
Mam sklerozę. Pamiętam, że jeszcze gdzieś w ficku pojawił się jakiś kruk albo nawet więcej tych ptaków, a teraz za cholerę tego znaleźć nie mogę. Pomoże mi ktoś?

Może sam autor?
Wiesz, powiem tak - ptaki/kruki pojawiły się w ficu już wiele razy. Aż się bałem, że za często o nich wspominam. Ja podpowiem Ci o dwóch sytuacjach:
1. Rozmyślania Harry'ego o Hagridzie i jego dyniach;
2. Hermiona vs Wander na temat papierosów.
Poza tym, ptaki lubią przesiadywać na Wieży Astronomicznej... (więcej nie napiszę)
QUOTE
Powiedz, w jaki sposób piszesz ficki? Masz tylko ogólny zarys i dopracowujesz/ przerabiasz po drodze, czy najpierw rozpisujesz szczegółowy plan i masz wszystko ułożone od A do Z? A co, jeśli w połowie przyjdzie Ci do głowy znakomity wątek, który modyfikuje Ci plan? Zmieniasz plan, czy rezygnujesz z wątku?

Ha, dobre pytania.
Byłoby świetnie, gdybym miał od początku cały plan fica rozpisany. Niestety, tak nie jest. ,,BtS'' zacząłem pisać dawno temu, przerwałem, a potem, z nowymi pomysłami, wróciłem do niego. Wiele rzeczy wymyślam w trakcie pisania - co, niestety, czasem widać (szerzej o tym po skończeniu fica). Odnośnie wątków... Powiedzmy, że wczoraj przyszedł mi do głowy pomysł na temat pękania murów w Hogwarcie, który najprawdopodobniej użyję w epilogu. To chyba odpowiada na Twoje pytanie :]


--------------------
Mój nowy fic

One in Fire Two in Blood
Three in Storm Four in Flood
Five in Anger Six in Hate
Seven Fear Evil Eight
Nine in Sorrow Ten in Pain
Eleven Death Twelve Life Again
Thirteen Steps to the Dark Man’s Door
Won’t be turning back no more
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Hito
post 11.01.2007 00:11
Post #133 

Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław

Płeć: Mężczyzna



Macie i (mam nadzieję) cieszcie się. Wklejam teraz ten fragment.
A co z następnym? Bokiem mi wychodzą częśc ogólna prawa cywilnego i wszystkie konwencje międzynarodowego. Sesja coraz bliżej.
Zatem wybaczcie, ale następna część może pojawić się za ponad tydzień. Może (wątpię) krócej, może dłużej. Nie wiem. Jeżeli jakiś czytelnik pragnie zaliczyć za mnie egzaminy, niech się zgłosi na pw.
No, póki co, czas na istotny dla fica part.
Aha - autor, wbrew pozorom, nie jest dewiantem ani sadystą.

==============================================================

ROZDZIAŁ 15

Harry patrzył, jak znika sowa niosąca jego list i jeden przedmiot.
Osoba, do której te rzeczy były zaadresowane, odbierze je. I zjawi się tu, gdyż nie potrafiłaby zachować się inaczej.
Naiwność? Przyjaźń? Zaufanie? Harry nie wiedział, jaki z tych czynników grał tu największą rolę. Jedno było pewne – przybycie tu będzie ostatnim błędem w jej życiu.
Chociaż... być może niekoniecznie. Zobaczy się, ile zabawy mu przyniesie.
Potter opuścił balkon. Właściwie pozostało mu czekanie. Rezydencja opustoszała w dużej mierze. Kalisto, Glizdogon; nawet Slughorn wykonywał zadanie polecone przez Czarnego Pana. Z ważniejszych śmierciożerców została tylko Bellatrix, a raczej cień jej dawnej, szalonej osoby. Ubiegły miesiąc źle na nią wpłynął.
Idealne okoliczności, by oczyścić ten dom z jakichkolwiek przejawów życia. Lestrange zginęłaby natychmiast, reszta anonimowych sługusów również, tylko Voldemort sprawiłby mu trudność. Ale nie byłby niemożliwy do eksterminacji. On, jak wszyscy inni, także zostałby zmiażdżony młotem jego potęgi.
Nikt oprócz niego nie potrafił po mistrzowsku łączyć wzmacniającej siły gniewu z morderczymi oraz destrukcyjnymi czarami ofensywnymi. Nienawiść dała mu moc, która była poza zasięgiem każdego, nawet nauczyciela Voldemorta, Grindelwalda.
Wykorzysta ją, gdy zaatakują Zakon, Hogwart i Ministerstwo. Zniszczy wszystko, co stanie mu na drodze. Wtedy, kiedy na scenie pozostanie tylko on i Voldemort... Jeszcze jeden mord i tytuł Czarnego Pana, Władcy, należeć będzie do niego.
Harry nie rozważał tego jako prawdopodobnego scenariusza. On wiedział, że tak się stanie. Nie było innej możliwości. Żadnej.

Voldemort kończył szkic planu ataku na Hogwart.
Najpierw zamek. Zresztą, natarcie na szkołę sprowadzi do niej Zakon Feniksa, po akcji Harry’ego mniejszego o jednego członka. Dwie pieczenie na jednym ogniu. Pozostanie tylko Ministerstwo. Można tylko żałować, że Ministrem nie był apatyczny i niekompetentny Knot. Scrimgeour będzie większym niż on wyzwaniem.
Zwykłą przeszkodą do usunięcia. Harry poradzi sobie z nim bez trudu.
Riddle’a nurtowało pytanie o najistotniejszą kwestię. Jak niepostrzeżenie dostać się do Hogwartu? Dumbledore’a w nim nie było, to wielki plus, bez wątpienia... Nie zmieniało to faktu, iż magiczne bariery i zabezpieczenia nadal działały. Trzeba będzie dostać się do środka nie wchodząc frontem.
Aportacja odpadała. Zatem ktoś wewnątrz musiał wprowadzić oddział śmierciożerców, a przynajmniej dwie osoby – jego i Harry’ego. Ktoś wewnątrz... Snape? Taka misja byłaby niezłym testem na jego lojalność, co do której Lord miał pokaźne wątpliwości. Nikt inny w Hogwarcie się nie nadawał...
Warga Voldemorta drgnęła. Tak, był jeszcze Draco, syn tego bezużytecznego partacza Malfoya. Zlecenie mu otwarcia drogi dla grupy śmierciożerców pokazałoby tej rodzinie, czym skutkują niepowodzenia. A gdyby przypadkiem smarkaczowi się udało, okazałby się cenniejszym nabytkiem niż jego rodzice.
Do przemyślenia. Przynajmniej wybór niewielki – albo Snape, albo Malfoy.
- Kto będzie lepszym agentem w Hogwarcie, Severus czy twój siostrzeniec?
Bellatrix, stojąca za fotelem Czarnego Pana w jego osobistej komnacie, nie odpowiedziała od razu. Jej aparycja przedstawiała się normalnie, czyli – dzięki cudownym miksturom Slughorna – młodo i pięknie. Jednakże, gdyby nie one, wyglądałaby na starą i zmęczoną, być może nawet na chorą.
- Snape jest niewarty twojego zaufania, panie – osądziła cichym głosem. – Mimo sześcioletniego pobytu w Hogwarcie nie pozbył się ani Dumbledore’a, ani Pottera, twoich największych wrogów.
- A Malfoy?
- Draco... Draco to tylko mały chłopiec. Nie udźwignie ciężaru tak istotnego zadania, panie.
- Zatem sugerujesz, że oboje się nie nadają? – Voldemort zasyczał. – Nie odpowiada mi taki efekt twoich umysłowych wysiłków, Bell.
- Jeżeli musisz, panie, wybierać z dwojga złego... Snape. Nadal jest Mistrzem Eliksirów w Hogwarcie, jeśli faktycznie jest wobec ciebie lojalny, bez żadnych problemów powinien sporządzić perfekcyjną truciznę, której nawet Dumbledore nie wykryje.
- Chciałbym zdążyć z inwazją, zanim nasz drogi Albus wróci. – Voldemort zauważył, że kobieta nawet na niego nie patrzy. Zastanawiał się, czy mądrze postąpił, dając posłuch podszeptom Harry’ego na temat przykładnego ukarania jej za niesubordynację. A co, jeśli to Potter pierwszy zaatakował, i ona była niewinna? Jej cierpienie to jej sprawa, ale upadek zdrowia psychicznego negatywnie wpływał na całokształt zdolności. Jeżeli to dłużej potrwa, to Bellatrix straci wszelką wartość bojową, a także rolę jako doradczyni i prawa ręka Czarnego Pana. Nadal mógłby ją wykorzystywać, ale... w najgorszym przypadku istniała możliwość, iż cała rodzina Lestrange, może oprócz Kalisto, obróci się przeciwko niemu.
- Snape jest starszy od mojego siostrzeńca o wiele lat, ma także o wiele więcej doświadczenia. Z pewnością szybciej znajdzie metodę, by infiltracja zamku stała się możliwa.
- Z pewnością – powtórzył Lord, zamyślony. – Masz rację. Draco mi się nie przyda, a nadanie mu tego obowiązku mogłoby pchnąć jego matkę do nierozważnych czynów. Znasz ją przecież.
- To prawda. Kocha swojego syna nawet bardziej niż męża, dla niego gotowa byłaby szukać pomocy... nawet wśród naszych wrogów.
- Miłość – Thomas niemal wypluł to słowo. – Sprawia, że ludzie zachowują się irracjonalnie. Popełniają błędy, które mają wieloletnie konsekwencje. – Starał się nie myśleć o Lily i jej ofierze życia. – Plugastwo.
- Tak, panie.
Voldemort spojrzał na kobietę kątem oka, ale darował sobie komentarz.
- Uważam, że Snape to dobry wybór. Wyślij mu list, oczywiście zaszyfruj go jakoś. Wiesz, co napisać.
- Tak, panie.
Bellatrix wyszła z pokoju. Czarny Pan postukał trochę ludzkimi już palcami w biurko.
Przestał. Wstał i sięgnął po najcenniejszą książkę w jego prywatnej kolekcji.
Dziennik jego starego mistrza, Grindelwalda. Tom zawierający bezcenną wiedzę. O starożytnej magii.
Ściślej – o jednym jej aspekcie, tym ciemniejszym i właściwym. Zaklęcia działające zupełnie odwrotnie do tego, jakim w ostatniej chwili życia posłużyła się przeklęta Lily Potter.
Choć Voldemort nienawidził tej myśli, wiedział, że jego nauczyciel był prawdziwym arcymistrzem. Poznał sekrety czarnej magii, prawdziwą siłę. Aż dziw, że Dumbledore zdołał go pokonać.
Niektóre zapiski... niepokojąco przypominały mu o Harrym.
Chociażby taki Przypadek Bestii.

Wybraniec obserwował mroczne niebo. Poszukiwał sowy.
Czasem spoglądał także na ziemię. Jeżeli będzie miał szczęście, nie otrzyma listu.
Nadawca sam do niego przyjdzie.
Tak, przyjaźń, zaufanie, wiara, miłość... Człowiek działał irracjonalnie pod ich wpływem. Głupio. Sam się pchał w paszczę lwa, w uchwyt śmierci.
Wystarczyło tylko mieć świadomość, za jakie sznurki pociągnąć. Uczucia zamieniały ludzi w przewidywalne marionetki. Dobry Mistrz ma wtedy nad nimi absolutną władzę.
Caedes, Sectumsempra czy Bellum były środkami do jej osiągnięcia. Miłość, na przykład, również. Po prostu miała inną naturę.
Księżyc pysznił się w pełni. Wiatr szumiał w gałęziach i liściach drzew. Zwykłe sowy, mieszkanki lasu, od czasu do czasu huczały. Harry lubił taką atmosferę.
Minęła godzina, dwie, mimo to nie schodził z balkonu. Czekał cierpliwie. Dla niej mógł się wysilić. Myślenie o przyszłości przynosiło mu przyjemność.
Księżyc dalej sunął po niebie, pogoda uspokoiła się kompletnie. Harry zaczynał powoli odczuwać irytację. Czyżby jednak nie dziś? A może w ogóle się nie zjawi? Wątpliwe, jednak...
Nagle oko chłopaka uchwyciło ruch. Ktoś właśnie wychodził z lasu.
Księżyc świecił. Harry po chwili zobaczył kto. Rozpoznał osobę z daleka.
Uśmiechnął się naprawdę szeroko.
Wiedział, że przyjdzie.
Przecież go kochała.

Pukanie nie przedostało się do jego umysłu. Dopiero naciśnięcie klamki i czyjaś obecność w gabinecie.
Voldemort podniósł oczy znad dziennika i ujrzał wyraźnie podekscytowanego Harry’ego. Już otwierał usta, by zadać pytanie, gdy zobaczył plamki krwi na twarzy i szacie chłopaka. Co to miało znaczyć?
- Nie przypominam sobie, bym kazał ci zamordować kolejnych mugoli.
- Cały dzień nie ruszałem się stąd, Lordzie – odparł szybko Harry.
- I całą noc, jak rozumiem – dodał Riddle, mając świadomość, która godzina. – Czego chcesz?
- Chodź ze mną, Lordzie. Dzisiaj pokażę ci dowód, jaki obiecałem ci, gdy zostałem twym sługą.
Voldemort zmarszczył brwi. Pamiętał. Ale po co? Dowodów miał już pod dostatkiem. Człowiek Dumbledore’a nie zabijałby z zimną krwią. Potter nie był już słaby, zbrukany miłością.
Inna sprawa, że dotyczyło to jego stosunku to zwykłych, żałosnych ludzi. Czyżby zamierzał pokazać mu dowód lojalności względem niego, Czarnego Pana?
- Nie traćmy czasu, Lordzie. Chodźmy!
Voldemort odłożył dziennik i podążył za niemal biegnącym Harrym. Do czego tak się spieszył? Krople krwi oznaczały, że kogoś pochwycił, kogoś, kto dziwnym trafem zawędrował w okolice magicznie ukrytej rezydencji. Pośpiech z kolei oznaczał, że jeniec jeszcze żył.
Zatem uwięził kogoś ważnego. Riddle musiał przyznać, że poczuł zainteresowanie.
- Będziesz musiał mi wybaczyć, Lordzie – rzucił za siebie Harry. – Zapomniałem się i zacząłem sam. Ale bez obaw, najlepsze cię nie ominie.
Jednak jego oczy…

Potter otworzył drzwi od swej komnaty i wbiegł do środka. Voldemort wszedł za nim.
Nie musiał się rozglądać. Ofiara zabawy Harry’ego wisiała na środku pokoju, podczepiona do sufitu metalowymi łańcuchami, wrzynającymi się w ciało. Dywan został już poplamiony na ciemnoczerwono.
Thomas oglądał wspomnienia chłopaka w Myśloodsiewni. Dlatego od razu rozpoznał dziewczynę, ubraną w szkolny mundurek bez płaszcza, która krwawiła z licznych ran ciętych, wywołanych zapewne Sectumsemprą.
Hermiona Granger, dawna najlepsza przyjaciółka Harry’ego. Jak, do licha, ona się tu znalazła?
- Stęskniłaś się, prawda, kochana? – Potter szepnął dziewczynie do ucha. – Wiem, że tak.
Harry obchodził Hermionę dookoła, muskając ją palcami i różdżką. Voldemort zamrugał. Nigdy nie widział u niego takiego wyrazu twarzy, takiego zniecierpliwienia, takiego... zadowolenia. Torturowanie bliskich osób z dawnego życia musiało sprawiać mu o wiele więcej przyjemności niż obcych mu mugoli.
- Musiałem ją uciszyć. – Głos zauważalnie drgał Potterowi. – Raniła moje uszy błaganiami i niepotrzebnymi pytaniami. Ale nie na stałe...
Harry zademonstrował, co miał na myśli. W płynnym ruchu połączył dwa zaklęcia. Pierwsze zwróciło głos Hermionie. Drugie rozcięło jej klatkę piersiową.
Dziewczyna wrzasnęła z bólu. Harry jak gdyby tylko na to czekał. Z iście obłąkańczym uśmiechu na ustach rzucał kolejne Sectumsempry. Jedna z poprzek torsu, druga, delikatna, w czoło, trzecia w nogi...
Hermiona krzyczała i rzucała się, raniąc sobie jeszcze bardziej ręce. Jej krew plamiła Pottera, podłogę, meble. Jej wrzaski wrzynały się Voldemortowi w serce. Palce mu zadygotały. Zimne uczucie ścisnęło go od środka. Znowu.
Dowód? Tak, wspaniały dowód jego szaleństwa.
Bellatrix miała rację. Powinien go na samym początku zlikwidować. Harry obecnie uwielbiał krew i śmierć – a gdy zniszczony Hogwart nasyci go tylko połowicznie... rzuci się na niego. Lord czuł to całą duszą, minus siedem kawałków.
Szósta Sectumsempra zakończyła sesję. Czaru uciszający został rzucony. Harry opuścił różdżkę. Oddychał ciężko. Uśmiechał się nadal. Oczy mu błyszczały.
- Nie martw się, to tylko króciutka przerwa. Wiem, że czekasz na więcej. – Harry otarł czoło Hermiony z krwi. - Ja też. Oboje się spieszymy, tak, mmm? – Przejechał dłonią po jej poszarpanej białej koszuli w szkarłatne wzory, które zwiększały swoje rozmiary. Pogłaskał jej lewą pierś.
Drgnął, gdy poczuł na skórze łzę. Hermiona płakała w milczeniu. Jej bujne włosy, sklejone krwią, okalały ciasno jej wykrzywioną cierpieniem twarz.
Harry aż mlasnął językiem. Podobał mu się ten widok.
- Widzę, że chcesz więcej, tak, widzę, że chcesz... Ja też. Zawsze mnie to ciekawiło, tak...
Potter złapał dziewczynę mocno za podbródek. Jego uśmiech był na miejscu.
Palcami prawej dłoni znalazł jej ucho.
Powoli wsunął kawałek różdżki do środka.
- [/i]Crucio[/i].
Voldemort, patrząc na to, co działo się z Hermioną, wiedział już, jak wyglądali Longbottomowie na chwilę przed utratą świadomości. Widok krańcowej katorgi dziewczyny powinien mu się podobać.
Zaczynało być mu niedobrze. Wrażenie powróciło raz jeszcze. Blizna, połączenie... Harry zatracał się w szaleństwie, pozbywał się resztek dawnej osobowości. On, Czarny Pan, zmieniał się wraz z nim. Nie chciał tego.
Myśl zrodziła się w jego głowie. Jedyna szansa. Zabić go teraz, uwolnić się od niego, gdyż inaczej zginie wraz z Dumbledorem i całym światem. On wiedział, specjalnie zabrał go ze sobą, wiedział, że tak zareaguje. Chciał powalić go na kolana.
Voldemort poczuł prawdziwy strach. Jedna Avada Kedavra i wszystko się skończy...
Za późno. Nie mógł się poruszyć. Coś sparaliżowało go doszczętnie.
Harry skończył. Wyjął różdżkę z ucha Hermiony, pozwolił jej zawisnąć bezwładnie. Widok jej udręki, jej zmaltretowanego ciała podniecał go, prowadził go ekstazy.
- Podobało ci się, prawda, mmm? Czujesz to, tak? – Jednym błyskawicznym ruchem wskazującego palca oderwał guziki z koszuli Hermiony. Złapał jej poły i szarpnął na boki, obnażając zakrwawione piersi dziewczyny. – Tak, wiem, pragniesz przekonać się, doświadczyć tego. – Harry wsunął dłoń z różdżką pod jej spódniczkę. Zmrużył szmaragdowe oczy. – Niestety, niestety, szkoda, szkoda, mogłabyś nie wytrzymać, zemdleć po kolejnym Crucio. Niestety, tak. – Dłoń pojawiła się znowu. – Nie martw się, nie, wynagrodzę ci to.
Półprzytomna Hermiona znalazła w sobie tylko tyle siły, by z wielkim trudem unieść głowę i spojrzeć na Harry’ego.
Voldemort gardził miłością. Nie rozumiał jej. Nie znał.
Mimo to, zrozumiał. Hermiona cierpiała ogromnie, ból fizyczny niemal ją zabił. Mimo to, dwukrotnie większy ból zabijał jej duszę. Wiedza, że jej oprawcą jest osoba, którą tak kochała.
Lord zacisnął zęby, tytanicznym wysiłkiem przełamał paraliż, sięgnął pod szatę...
Różdżka została na biurku w jego gabinecie. Nie wziął jej.
To Harry podsunął mu ten pomysł. Nauczył się od Kalisto ingerencji w niczego niespodziewający się umysł. Kalisto zdradziła go, Czarnego Pana.
Riddle opadł na kolana. Nie mógł zrobić nic więcej. Przegrał.
Harry również poprawnie odczytał wzrok Hermiony. Zaśmiał się głośno.
Spoliczkował ją brutalnie. Kilka razy. Potem złapał twarz w obydwie dłonie i pocałował. Nie miała siły bronić się nawet przed jego językiem i zębami.
Po chwili cofnął się o krok. Caedes i Bellum odpadały, Sectumsempra już mu się znudziła. Hermiona krwawiła już dostatecznie mocno, wiedział, że niedługo omdleje.
Tak, najwyższa pora.
Jednym ruchem różdżki pozbył się resztek jej ubrania. Teraz mógł zobaczyć jej nagie, poranione ciało w pełnej krasie. Zasyczał pożądliwie.
- Dam ci to, to, czego pragniesz... Hermiono, kochana. Dam ci, mmm, tak.
Nie...
Harry płynnym ruchem unicestwił łańcuchy. Złapał Hermionę, zanim upadła na podłogę.
Nie wierzę w to! Nigdy bym tego nie zrobił! To kłamstwo!
Ugryzł ją w szyję niczym wampir. Zaczął zlizywać krew z jej ciała, wsuwać język do jej ran, ciężko przy tym dysząc. Jedną rękę wsunął jej między nogi.
Zostaw ją, ty cholerny sukinsynu!
Pstryknięciem palców zdjął z niej czar ciszy. Natychmiast zaczęła krzyczeć, choć już słabiej, w agonii.
Nie!!! Zostaw ją!
Voldemort mógł tylko patrzeć.
Przypadek Bestii Grindelwada… Harry karmił się cierpieniem. Im więcej go odczuwał, tym silniejszy się stawał. Tym bardziej czarna magia niszczyła jego człowieczeństwo. Tym bardziej…
Voldemort czuł, że jego umysł odpływa. Tracił świadomość.
Harry zaśmiał się szaleńczo. Jedną ręką otarł krew, spływającą mu z blizny, drugą upuścił Hermionę na podłogę. Nachylił się nad nią i przestał się hamować.
NIEEEE!!!

- Harry, na Merlina! Obudź się! Przestań!
Seamus obudził się. Zaspany nie rozumiał, na co patrzy.
Ron, Neville i Dean próbowali powstrzymać miotającego się w łóżku Harry’ego.
- Uspokój się!
Potter, wciąż mając przed oczyma obraz cierpiącej Hermiony, chciał wstać. Coś torowało mu drogę. Machnął ręką.
Dłoń tylko musnęła pidżamę Deana.
Chłopak, popchnięty jakąś sporą siłą, zaliczył lot przez pokój i zderzenie z szafą naprzeciwko łóżka oszalałego kolegi. Jęknął, osuwając się na podłogę.
Ron zacisnął zęby. Wiedział, że ryzykuje jak ślepy prowadzący samochód, ale nie miał czasu na obmyślenie lepszego sposobu. A nie chciał czekać, aż Harry’emu wrócą zmysły w naturalny sposób. Jeszcze pamiętał ojca w szpitalu.
- Dość, Harry!
Ron spoliczkował przyjaciela. Pomogło. Chłopak przestał się rzucać. Właściwie to w ogóle przestał się ruszać.
Neville, z przerażeniem na twarzy, rzucił słabym głosem, że leci po McGonnagal.
- Nie!
Zatrzymał się przed drzwiami sypialni. Głos Harry’ego nie pozostawiał marginesu wątpliwości, że lepiej dla wszystkich będzie, jeśli nikt pomieszczenia nie opuści.
Longbottom spojrzał w kierunku ciężko oddychającego Pottera. Kątem oka dostrzegł jakiś ruch za oknem.
- W porządku, Harry? – zapytał właściwie retorycznie Ron, trzymając rozsądny dystans od łóżka.
Zapytany nie odpowiedział. Wrzaski Hermiony cichły, ale nadal je słyszał. Nigdy ich nie zapomni.
Kolejny sen z serii, która zaczęła się we wrześniu. Te koszmary zawsze wpędzały go w podły nastrój, rodziły obawę, że odpuszczenie sobie oklumencji było błędem o wielkiej wadze. Voldemort znowu go dręczył.
Ale tym razem... To nie on. Harry widział w śnie, jak pokonany Czarny Pan pada na kolana. Czekał go oczywisty los – śmierć. Bellatrix także, jak i resztę śmierciożerców. Voldemort nigdy nie zesłałby na niego takiej wizji.
Pierwszy raz mógł widzieć siebie. Pod sam koniec jakby się obudził, zdał sobie sprawę, że śni. I widział... Widział coś, czego nigdy nie chciałby zobaczyć.
Harry uniósł dłonie. Zgiął palce. Tak, obudził się. Hermiona była bezpieczna w Hogwarcie. I zawsze będzie. Przecież nigdy by jej nie skrzywdził...
Poczuł krew spływającą mu z blizny. Zacisnął powieki.
- Harry? McGonnagal musi cię zobaczyć. Albo chociaż pani Pomfrey...
Potter nie słuchał przyjaciela. Zrozumiał.
Hermiona wiedziała wcześniej. Znała treść snów. Dlatego za każdym razem go uspokajała, prosiła go, by się nie denerwował. Była bliska niego. Kochała go.
Dumbledore powiedział... Miłość była jego bronią. Miał rację. Hermiona także. Ona zrozumiała jednak, o co naprawdę chodziło. Starała się go ocalić.
Nie przed Voldemortem.
Najgroźniejszym i najgorszym wrogiem każdego człowieka jest on sam.
Starała się go ocalić przed Harrym Potterem.


--------------------
Mój nowy fic

One in Fire Two in Blood
Three in Storm Four in Flood
Five in Anger Six in Hate
Seven Fear Evil Eight
Nine in Sorrow Ten in Pain
Eleven Death Twelve Life Again
Thirteen Steps to the Dark Man’s Door
Won’t be turning back no more
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
PrZeMeK Z.
post 11.01.2007 00:50
Post #134 

the observer


Grupa: czysta krew..
Postów: 6284
Dołączył: 29.12.2005

Płeć: wklęsły bóg



O cholera.

Jestem świeżo po lekturze rozdziału. Moje wrażenia mogą być nieco nieuporządkowane.

Boże, Hito... Coś Ty zrobił. Nigdy więcej nie chcę już opisywać tortur. Teraz wiem, jak smakują, odczytywane przez kogoś innego. To było straszne.
Nigdy nie mogłem oglądać horrorów, w których ofiara była zupełnie bezbronna, całkowicie uzależniona od woli psychopaty. Ty zafundowałeś mi taki horror. Horror, którego aktorów znamy tak dobrze, że aż boli.
Pozbawiona nawet możliwości krzyku... wydania choćby dźwięku...
Przerażające, Hito. I porażający kontrast między Harrym a słabym, przerażonym Voldemortem.

Bardzo dobry moment, gdy przebudzony Harry zabrania Neville' owi opuścić sypialni. Ujrzałem tę scenę w całej okazałości. Usłyszałem tę groźbe, kryjącą się w głosie Harry' ego.

Ale dałeś nadzieję. Nikłą, chwiejną, ale jednak nadzieję. Oby Hermionie i Harry' emu się udało.
Rzeczywiście, dużo się wyjaśniło. Nie wszystko, ale wiele. Chyba w najbliższym wolnym czasie przeczytam całe opowiadanie jeszcze raz.

Wiesz co, Hito? Kiedy pomyślałem o tej krwawej scenie... o tym, że jest tylko wizją, snem... Wówczas pomyślałem również, że widzimy ją z perspektywy Voldemorta. Że słyszymy jego myśli i widzimy jego zachowanie. Że możemy wyciągać wnioski z jego przemyśleń. A więc to mógł być nie koszmar, ale... wizja przyszłości?
Zaczynam się naprawdę bać. Koniecznie muszę przeczytać całość opowiadania.

I dzięki za odpowiedź na pytanie o to, jak piszesz. Okazało się, że nie tylko ja cierpię na nadmiar dobrych pomysłów w połowie opowiadania i że nie tylko ja mam brzydki nawyk nie rozpisywnia sobie fabuły przed rozpoczęciem pisania. wink2.gif

I nie popędzam, nie popędzam. Zajmij się szkołą. Połowa przyjemności tkwi w czekaniu. A tydzień (czy choćby dwa) to naprawdę niewiele.


--------------------
Hey little train, wait for me
I once was blind but now I see
Have you left a seat for me?
Is that such a stretch of the imagination?
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
PrZeMeK Z.
post 11.01.2007 17:51
Post #135 

the observer


Grupa: czysta krew..
Postów: 6284
Dołączył: 29.12.2005

Płeć: wklęsły bóg



Przepraszam za drugi post, ale nie mogę. Po prostu nie mogę.

Poddałem Twoje opowiadanie próbie, Hito. Niewielki jego fragment przetłumaczyłem za pomocą komputerowego translatora na angielski, później na polski, znów na angielski i ostatecznie znów na polski. Oto efekt tych machinacji. Sam zdecyduj, czy Twoje opowiadanie oparło się barierze językowej i przemówiłoby także do innych narodów.

Tekst wyjściowy:
QUOTE
Harry cofnął się o krok. Jego wnętrzności przestałyby być z ołowiu – w ogóle zniknęły.
Dlaczego ona to mówiła? Dlaczego akurat to? Tak jakby wiedziała o... Wander jej powiedział? Ale jak? Skąd on by wiedział?
- Dumbledore zdradził ci, że twoją bronią przeciwko Voldemortowi jest miłość, Harry... Nie śmierć i nienawiść.
- O czym ty mówisz? – Harry słyszał swój łamiący się głos. – Miłość? Jak miałaby mi pomóc?
- Nie wiem. Ale ufam słowom dyrektora. Ty nie? W co teraz wierzysz, Harry? Że siła to podstawa?
Chłopak zadrżał, słysząc te nonsensowne słowa z ust ukochanej osoby. Co ten Wander jej naopowiadał? Kim był ten drań, do licha? Co tu się w ogóle działo?
- Dość tego, Hermiono. Dość. – Głos Pottera brzmiał stanowczo i mocno. – Nie jestem taki, jak Voldemort. Jak możesz tak mówić? A ty? W co ty wierzysz? Sądzisz, że jestem jakimś śmierciożercą albo gorzej? Nawet nie wiesz, jak mnie to zabolało.
Hermiona spojrzała na Harry’ego. Przez krótką chwilę jej wzrok był taki, jak wcześniej. Rozpacz zmieszana z trwogą.
Zamrugała. Jej oczy wyglądały już zupełnie inaczej, ona sama nagle także się zmieniła, jakby coś w niej pękło lub jakby obudziła się z półsnu.
- Przepraszam cię, nie chciałam cię oskarżać, nie chciałam, żeby tak to zabrzmiało, ja tylko... martwiłam się, chciałam...
- Wiem, co chciałaś. Daruj sobie.

Tekst ostateczny:
QUOTE
Łupy podały się do dymisji o kroku. Jego jelita zatrzymałyby się, by, by być z przywództwem - oni w ogóle zniknięty.
Dlaczego ona powiedziała to? Dlaczego zrobią dokładnie to? Ona ona, tak jak wiedzieliby około... Chcesz trawerse ją powiedzianą? To jest tylko to jak zrobią? Gdzie zrobiłby od on dostał się on wiedział?
- Trzmiel zdradził ciebie, że twoja broń przeciw Voldemortowi miłość jest, Harry... Wtedy śmierć i nienawiść.
Ty - About jaki powiedz? - Grab on on usłyszał one's tłukący głos. - Kochaj? Jak on zrobiłby zrobiony ona ona miała mnie, by, by pomóc?
Ja - ten nie robią It wiedzy. To jest tylko to I I zaufam słowa kierownika. Ty ten? W czym teraz sądzisz, Harry? Ta siła wtedy podstawa?
Chłopiec zadrżał, mając od osób wiadomości ust ukochanego te nonsensowne słowa. Co zrób to Wander, by związać samą ją? Kto był ten bękart, wieszają to wszystko? Co tutaj się w wszystkiej armacie?
- Wystarczająco to, Hermiono. Wystarczająco. - Voice Pottera zabrzmiał silnie i silnie. Ja - jestem Nie taki, jako Voldemort. Jak możesz powiedzieć tak? I ty? W czym sądzisz? Sędzia, że I I jestem jakimś śmierciożercą albo płonę? Ty ten nie robisz tego, jako które oni wiedzą to nawet to zraniło mnie tego.
On ona Hermiona spojrzał na Harry'ego. Do krótkiej chwili on jej wzrok był taki, jako wcześniejszy. On zmieszał się z rozpaczą strachu.
Ona Zamrugała. Jej oczy spojrzały już zupełnie różnie, ona sama ona zmieniła się jako coś w niej nagle też to pękłaby albo, ponieważ ona zrobiłaby, by przyjść do istnienia z drzemką.
Ja - Apologize ciebie, I I nie zrobiłem tego zrobić oni chcą to, oskarżyliby wtedy tego nie miało, które to chciało, w porządku do tak to zabrzmiało I tylko... Zmartwiłem się, I chciałem...
Ja - Know, chciałeś, że coś jest czym. Daj mnie.

laugh.gif

Jeszcze raz przepraszam. Ale uznałem, że nieuczciwie byłoby pozbawiać Was odrobiny radości.

Ten post był edytowany przez PrZeMeK Z.: 11.01.2007 19:47


--------------------
Hey little train, wait for me
I once was blind but now I see
Have you left a seat for me?
Is that such a stretch of the imagination?
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Ailith
post 11.01.2007 21:14
Post #136 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 77
Dołączył: 01.08.2006

Płeć: Kobieta



Na Merlina, Hito. Nie wiem co mam napisać. Po prostu nie wiem.
Nie spodziewałam się. Nie tego.
Pierwszy fragment... brrr... świetny. Taki realistyczny. Oczyma wyobraźni widziałam Hermionę i to, czego doświadczała. Voldemorta opadającego na kolana.
Hito, to naprawdę najbardziej realistyczny ff, jakiego czytałam.
Wiele wyjaśniłeś, aczkolwiek nie zdziwiłabym się, gdybyś jeszcze raz obrócił wszystko do góry nogami.

Aż dreszcze przechodzą jak się to czyta.

I końcówka... brzmi naprawdę jak zakończenie. Heh... nie wiem już co myśleć.
Jedno jest pewne. To Wielkie Cudo.


--------------------
"Experience is the name everyone gives to their mistakes."

"A friend is someone who will bail you out of jail, but your best friend is the one sitting next to you saying "that was f***ing awesome" (- J-Dub)

"Stand up for what you believe in, even if it means standing alone."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Rosssa
post 12.01.2007 02:37
Post #137 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 205
Dołączył: 25.09.2006
Skąd: City centre

Płeć: Kobieta



O mój boże...

Wyobraźnia działała mi na wysokich obrotach gdy czytałam tą krwawą, a raczej bardzo krwistą scenę...

Jestem pod ogromnym wrażeniem.

Bestialski Harry po prostu bije rekordy w tej części. Pierwsza głupia myśl jaka mi się nasunęła to taka, że ten krwisty fragment odbywał się naprawdę. Ale po odzyskaniu trzeźwości umysłu, w końcówce tej brutalnej sceny zrozumiałam, że to musiał być sen, wizja. Inaczej by się chyba za szybko fick skończył, prawda?

A Hermiona była zupełnie bezbronna. I to jest najgorsze, kiedy ofiara nie ma nawet najmniejszej możliwości ochronienia się przed kimś kto zadaje jej ból.

Voldemort padający na kolana. W sumie to było do przewidzenia, że znowu zareaguje tak samo jak na poprzednie mordestwa dokonywane przez Harry'ego, ale teraz po prostu poległ upadając na kolana. Siła Harry'ego wzmacniana kolejnym cierpieniem Hermiony osłabiała go jeszcze bardziej.

Part niedługi, ale wiele wyjaśniający i kawał dobrej roboty zostało odwalone przy pisaniu jego.

Hito, zadziwiasz mnie coraz bardziej smile.gif Jesteś zdolna bestia tongue.gif I przy okazji powodzenia przy egzaminach wink2.gif Pozdrawiam.


--------------------
Love - devotion
Feeling - emotion

Don't be afraid to be weak
Don't be too proud to be strong
Just look into your heart my friend
That will be the return to yourself
The return to innocence.

If you want, then start to laugh
If you must, then start to cry
Be yourself don't hide
Just believe in destiny.

Don't care what people say
Just follow your own way
Don't give up and use the chance
To return to innocence.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Hito
post 18.01.2007 16:45
Post #138 

Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław

Płeć: Mężczyzna



ROZDZIAŁ 16

Harry patrzył wrogo na schody.
Musiał porozmawiać, i to jak najszybciej, z Hermioną. Na dole jej nie znalazł, czyli pozostawało tylko dormitorium dziewcząt. Gdzie nie mógł wejść.
Co za głupota. Gryffindora czasem trzymały się durne pomysły.
Chłopak denerwował się coraz bardziej. Nie chciał wrzeszczeć na całe gardło w nadziei, że Hermiona go usłyszy. Najrozsądniejszym wyjściem było po prostu usiąść w wygodnym fotelu i zaczekać.
Ron obserwował przyjaciela ze schodów prowadzących do męskiej części wieży. Niepokoił się. Poważnie. Miał nadzieję, że za chwilę nie dostanie listu, powiadamiającego o ataku na jego rodzinę, tym razem skutecznym.
Rok temu Harry przynajmniej nie rozbijał kolegów o szafy.
Rudzielec zauważył kątem oka, iż naprzeciwko niego zjawiła się zaspana Lavender. Ziewając, schodziła powoli do pokoju wspólnego. Dostrzegła Pottera wpatrującego się w ogień.
- Cześć, Harry.
Brak odpowiedzi. Brown potarła dłonią włosy, mrugając.
- Pokłóciliście się z Hermioną?
Chłopak drgnął. Odwrócił się w stronę Lavender.
- Muszę z nią porozmawiać. Śpi jeszcze?
- Nie wiem. – Zainteresowanie trochę pobudziło dziewczynę. – Nie ma jej.
- Już wyszła?
- Nie wróciła na noc. Nie widziałam jej od... wczoraj.
Harry, potrącając kilka osób, wybiegł z pomieszczenia.
Lavender uniosła brwi. Jeżeli faktycznie się pokłócili, to całkiem nieźle.
Spojrzała na Rona, który pojawił się w jej polu widzenia. Ten pokazał palcem na środek czoła. Minę miał nietęgą.
Brown zrozumiała, że nie jest dobrze.

Harry pędził przez korytarze zamku. Zmierzał do jedynego miejsca, jakie tkwiło mu w umyśle. Zaciskał pięści, biegnąc.
Nie wróciła na noc. Wszystkie myśli, które normalnie uznałby za kompletnie bezsensowne, uparcie gryzły mu serce. Co pocznie, jeśli Hermiona sobie coś zrobiła? Co pocznie, jeśli Hermiona nigdy się do niego nie odezwie, bojąc się go lub nienawidząc? Harry próbował zdusić te myśli w zarodku, ale nie potrafił. Sen mieszał mu się ze sceną jego odejścia wczoraj. Wołała go wtedy łamiącym się głosem...
Nie zwalniał biegu. Omijał części Hogwartu o skłonnościach do korkowania się. Nie zauważał przy tym, że uczniowie, których mijał, usuwali mu się z drogi.
W końcu Harry stanął gwałtownie, zgiął się w pół, ciężko dysząc. Nie miał wybitnej kondycji do biegania. Gorąca krew pulsowała mu w głowie.
Podobnie jak złość na siebie. Rozejrzał się. Nikogo nie było.
Oczywiście, ty durniu! Po co miałaby tu zostawać?
Na Wieżę Astronomiczną nie miał co wchodzić, na pewno tam jej nie znajdzie. Gdzie mogła pójść? Nie znała haseł do pozostałych pokojów wspólnych, zatem do Luny o pomoc zwrócić się nie mogła. Wtedy była głęboka noc, wszyscy już spali. Weszła do jakieś klasy?
Poszła do biblioteki? Nie... Pokój Życzeń. Tam mogłaby być zupełnie sama. Może ciągle tam była. Musiał sprawdzić.
- Witaj, Harry, mój drogi chłopcze.
Rozpoznał głos profesor Trelawney. Nie miał najmniejszej ochoty teraz z nią rozmawiać.
- Muszę ci wyznać, że jestem potężnie rozczarowana, zszokowana nawet. – Sybilla zlustrowała zdyszanego i spoconego Harry’ego wzrokiem zza jej grubych szkieł, przypominających denka od słoików. – Dlaczego kusisz los? Nie wybrałeś Wróżbiarstwa i...
- Przepraszam, pani profesor – przerwał jej chłopak, patrząc już przez mury zamku w kierunku Pokoju Życzeń. – Spieszę się.
- Właśnie widzę, mój drogi. Moje Wewnętrzne Oko – Trelawney zaintonowała teatralnym szeptem, unosząc ręce w górę – mówi mi, że twój pośpiech ma związek z panną Granger.
Harry, który zamierzał po prostu zignorować kobietę, zamarł.
- Skąd pani to wie?
- Wewnętrzne Oko widzi wszystko i... wszystkich. – Sybilla umilkła. Po chwili wróciła do poprzedniego tonu. – Czasem Wewnętrzne Oko nie daje mi zasnąć, każe mi badać ścieżki...
- Gdzie ona jest?
Chłopak zachowywał się cokolwiek nieuprzejmie, ale z jakiegoś powodu pod wpływem spojrzenia jego zielonych oczu Trelawney darowała sobie skarcenie go czy narzekanie. Postanowiła również nie wspominać już o Oku, mimo jego niezaprzeczalnej wspaniałości, które tylko czasami musiało posiłkować się podsłuchiwaniem.
- Jeżeli dalej śpi, to w ambulatorium... Nic jej nie jest! – dodała szybko, widząc minę Harry’ego. – Mówiła, że...
Kobieta urwała, nie widząc sensu w prowadzeniu monologu z powietrzem. Patrzyła na oddalające się plecy Pottera. Wzruszyła ramionami, czyniąc przy tym spory hałas.
Harry, z trudem łapiąc oddech, zatrzymał się przed drzwiami skrzydła szpitalnego. Zmęczenie paliło mu mięśnie, a strach skręcał wnętrzności. Ambulatorium. Czyli jednak coś się jej stało. Przez niego... Cała wina leżała po jego stronie.
Długo wahał się przed wejściem do środka. Jego organizm zdążył się już uspokoić.
Psychika nie. Harry stał skulony, przeklinając nieprawdziwe sny, siebie i Voldemorta na dokładkę.
- Szukasz kogoś, panie Potter?
Chłopak wyprostował się nagle, czując dłoń na ramieniu. Odwrócił się i ujrzał panią Pomfrey, która przyglądała mu się z dezaprobatą.
- Mogłeś chociaż wstąpić do pani Sprout po jakieś kwiaty. Cóż, mężczyźni... – Pokręciła głową. - Panie Potter, wchodzi pan i przeprasza czy zamierza pan tak stać?
Nie czekając na odpowiedź, hogwarcka lekarka otworzyła drzwi do ambulatorium i wkroczyła do środka. Zdezorientowany Harry, reagując na ruch, także.
Pani Pomfrey zniknęła gdzieś na tyle szybko, że Potter nie zdążył tego odnotować. Przyglądał się nerwowo wnętrzu ambulatorium. Wydawało się puste...
Nie było. Pojedyncze łóżko skrywało się za rozciągniętym, białym parawanem. Światło poranka nie czyniło go choćby odrobinę przezroczystym, Harry widział jednak poruszające się pod nim stopy. Sądząc po rozmiarze, dziewczęce.
Harry potarł czoło. To musiała być Hermiona. Ale.. jeśli połączyć słowa Trelawney i Pomfrey, to jedynie jej uczucia były zranione. Dlaczego przyszła tu, do skrzydła szpitalnego?
Nie miał czasu się zastanawiać, gdyż zza zasłony wyjrzała para brązowych oczu. Sekundę później znów się skryła.
Harry stracił resztki odwagi. Nie czuł się na siłach, przy rozmawiać z Hermioną, pomimo iż w głębi ducha wiedział, że bez dwóch zdań właśnie to winien uczynić. Wybór nie należał do niego, w każdym razie. Dziewczyna, jakby wyczuwając rozterkę Pottera, wyszła pośpiesznie na przejście pomiędzy łóżkami. Płaszcz uczniowski trzymała w prawej ręce, przewieszając go przez ramię. Ułożenie jej włosów wskazywało, że dopiero co wstała.
- Cześć, Harry.
- Cześć. – Chłopak spróbował się uśmiechnąć. Nie wyszło.
- Przyszłam tu, ponieważ chciałam zasnąć w samotności i przemyśleć pewne sprawy. Przepraszam, jeśli się o mnie martwiłeś.
Harry zacisnął powieki na moment. Dość tego. Jej słowa zburzyły tamę.
- Nie, to ja cię przepraszam, Hermiono. – Podszedł do dziewczyny o kilka kroków. – To, jak się wczoraj zachowałem... Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Nie chciałem tego, naprawdę.
Hermiona milczała przez parę sekund. Każda z nich zwiększała dwukrotnie ciężar serca Harry’ego.
- Wiem, że nie – odparła, uśmiechając się słabo. – Miałeś prawo się zdenerwować.
- Nie miałem – zaprzeczył natychmiast. – Postąpiłem żałośnie i, naprawdę, przepraszam cię za to. Miałaś rację, ja...
Hermiona położyła palec na wargach Harry’ego, skutecznie go tym uciszając. Objęła go mocno.
- Kocham cię. Nie pozwolę, by jakiekolwiek złe sny stały się rzeczywistością. – Zdjęła okulary z nosa chłopaka. – Wszystko będzie dobrze.
Uniosła się na palcach.

Harry opowiedział, dość pobieżnie, Hermionie o snach, które dręczyły go od początku roku szkolnego. Wyznał, że zachował milczenie, gdyż nie chciał nikogo martwić, jej, Dumbledore’a. Nie chciał znowu chodzić na lekcje oklumencji ze Snapem. Teraz jednak wiedział, że snów nie zesłał na niego Voldemort, zatem może były one tylko projekcją jego podświadomych obaw?
Hermionie wątpiła w taką teorię. Harry również.
Cóż za ironia. Sam nakładał sobie pętlę na szyję. Cudowna, skuteczna metoda, którą podsunął mu Wander ze swoją dziką magią... Gniew i nienawiść wzmacniające jego siłę. Jeżeli sny istotnie pokazywały jedną z możliwych przyszłości, to on, Wybraniec, swoją głupotą tworzył sposobność do jej zaistnienia.
Harry wiedział, że musi przestać myśleć o Czarnym Panu, o śmierci Syriusza, wszelkich negatywach. Musi skupić się na dobrych, ciepłych wspomnieniach. Na miłości, jaką czuł do Hermiony.
Dumbledore miał rację. Mimo to... Chłopakowi nie dawała spokoju jedna myśl.
Voldemort musi umrzeć. Przepowiednia wskazywała go jako jedynego możliwego zbawiciela magicznego świata. Toteż potrzebna jest mu siła...
Wniosek pozostawał jeden. Musi pokonać Voldemorta bez pomocy mrocznych emocji. Jak? Był za słaby. Nie mógł liczyć na ponowne Priori incantatem czy podobny cud.
Hermiona tymczasem otworzyła drzwi sali, do której zmierzali, i wciągnęła go do środka. Profesor Wander siedział przy biurku i mruczał do siebie, patrząc w swoje notatki.
- Panna Granger i pan Potter – odezwał się, nie podnosząc wzroku. – Spodziewałem się was.
Harry nie zamierzał bawić się w grzeczności, nie, kiedy widział jeszcze zakrwawione i załzawione oblicze ukochanej, wyryte na wewnętrznej stronie powiek.
- Skąd pan wiedział o moich snach?
Mężczyzna uśmiechnął się i przyjrzał się mu uważnie.
- Skąd ten gniew w twoim głosie, panie Potter?
Harry drgnął, niemile zaskoczony. Nawet tego nie zauważył. Czy nie potrafił już spokojnie zadać pytania? Nie przepadał za Wanderem, owszem, ale to nie powód, by...
Do licha. Ciężko mu będzie dotrzymać postanowienia.
- Przepraszam, panie profesorze.
- Nie oczekiwałem przeprosin. Siadajcie. – Profesor wyczarował dwa krzesła i poczekał, aż para usiądzie. – Cóż, zdaję sobie sprawę, panie Potter, że nie powinienem zdradzać pańskich snów pannie Granger bez twojego pozwolenia. Uznałem jednak, że tak będzie lepiej. Nie pomylę się, jeśli stwierdzę, że nie kwapił się pan z podzieleniem się wiedzą o nich z panną Granger, prawda?
- Prawda – przyznał niechętnie Harry. Zerknął na siedzącą obok niego Hermionę.
- Odpowiedź na pańskie pytanie jest szalenie prosta – ciągnął Wander. – Choć znowu będę musiał przyznać się do niedyskrecji. Leglimencja, panie Potter. Zobaczyłem twoje sny. Niech się pan nie martwi, nie używam swoich zdolności, by naruszać prywatność uczniów. Pańskie sny były dość... łatwo widoczne, jeśli można to tak ująć. Wręcz same się narzucały. Jestem pewien, że gdyby dyrektor Dumbledore był obecny w Hogwarcie, już dawno rozmówiłby się z panem na ten temat.
- Czy pan profesor wie, gdzie on jest?
- Walczy z Czarnym Panem na swój sposób, panie Potter.
Harry zmrużył oczy. Zatem jednak. Walczył z Voldemortem i nic mu nie wspomniał. Uważał, że nie musi o tym wiedzieć? Że zawadzałby mu?
- Niech się pan nie martwi o dyrektora. Nie wątpię, że Albus wróci do Hogwartu w jednym kawałku.
Harry nic nie odrzekł. Przekonywał się, że Dumbledore na pewno miał swoje powody, by nie brać go ze sobą. Najprawdopodobniej chciał uchronić go od niebezpieczeństw. Powinien się cieszyć, że nie musi narażać życia, jak zapewne czyni to Zakon Feniksa.
- Czy chciałby pan wiedzieć coś jeszcze, panie Potter?
Harry próbował odsunąć gniew, wzbudzony przez przenikające spojrzenie Wandera. Narzucające się sny, co? Leglimencja? Zupełnie, jak Kalisto.
Swoją drogą...
- Czy Kalisto Lestrange to prawdziwa osoba?
Chłopak dostrzegł kątem oka, że Hermiona, słysząc miano córki Bellatrix, wbiła wzrok w podłogę. Nic dziwnego. Jeśli wiedziała, po co umówił się z Kalisto na północne spotkanie...
- Dziwne pytanie z pańskiej strony – odpowiedział profesor. – Przecież już pan ją kiedyś spotkał.
Na twarzy Harry’ego drgnął tylko jeden mięsień.
- Słucham?
- Pamięta pan wakacje we Francji? Plac, na którym pierwszy raz się zobaczyliśmy?
- Co pan tam robił?
- A jak się panu wydaje? Że podziwiałem widoki? – zapytał ironicznie Wander. – Jest pan chyba osobą posiadającą największą liczbę ochroniarzy, jaką znam… Ale to nieważne. Niech pan dokładnie sobie przypomni tamto miejsce.
Harry, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że profesor nie mówi mu całej prawdy, niechętnie skupił się na wspomnieniach. Widział w umyśle plac, czuł upalną temperaturę, prażące słońce… Wracał wtedy do hotelu z Hermioną i Ronem, oprócz Wandera karmiącego ptaki nikogo nie widział. Sami nieznajomi ludzie, szara masa, może oprócz tej dziewczyny…
Harry aż wyprostował się na krześle. Dziewczyna! Uśmiechająca się, piękna, czarnowłosa… Kalisto. To była ona.
- Zanim pan zapyta. Panna Lestrange zapewne pana szpiegowała, już wtedy wykonywała specjalne polecenia Voldemorta. Nie zdziwiłbym się, gdyby w ciągu tych wakacji zebrała o panu sporo danych. Poznała pana dogłębnie – dodał Wander z uśmiechem.
Harry poczuł mocne skręcanie w żołądku. Czyli Kalisto naprawdę istniała, w dodatku było prawie pewne, że posiadała tak rozwinięte zdolności oklumencji i leglimencji, jak w jego snach. Niedobrze.
- Czyli, na przykład... Horacy Slughorn to naprawdę zdrajca?
- Jeżeli Voldemort już go znalazł... Jak najbardziej. Niech tym się pan także nie martwi. Już jakiś czas temu wysłałem do dyrektora list w tej sprawie. Sowa na pewno go znalazła, gdziekolwiek teraz przebywa. Spodziewam się, że Dumbledore poczynił już kroki ku rozwiązaniu tego problemu.
Harry odetchnął, ale tylko na chwilę. W końcu musi zadać to pytanie.
- Panie profesorze, czy moje sny... Czy one się spełnią? Czy ja widzę przyszłość?
Wander przyjrzał się papierom na swoim biurku, stuknął w nie różdżką raz czy dwa. Mruknął coś do siebie i przeniósł wzrok z powrotem na Harry’ego.
- Przyszłość zawsze jest w ruchu, panie Potter. Nie da się przewidzieć tej jednej właściwej. Właśnie dlatego wróżbiarstwo to, wbrew temu, co się panu wydaje, niesamowicie trudny fach. Dlatego przepowiednie, te sprawdzające się, należą do rzadkości. Często działa to na innej zasadzie. Przepowiednia dotycząca pana nie sprawdziłaby się, gdyby nie działanie ze strony Voldemorta. Pani Trelawney równie dobrze mogła zobaczyć swoim Wewnętrznym Okiem wizję przyszłości, w której pan ginie. Jak wtedy potoczyłyby się losy świata? Kto wie – skwitował z uśmiechem mężczyzna. Zerknął na Hermionę. Tu wszystko dobrze. – Ale wdaję się w dygresje, pan wybaczy. Pańskie sny spełnią się, jeśli zajdą okoliczności ich spełnienia. To wszystko.
Jak to prosto brzmiało w ustach Wandera. To wszystko, tak? Harry’emu wystarczyłoby, gdyby jego sny składały się tylko z tego ostatniego. To nie mogło się wydarzyć.
Okoliczności nie mogą powstać. Dobrze wcześniej myślał – biorąc pod uwagę treść nocnych koszmarów, gniew i nienawiść to najprostsza i najkrótsza droga do upadku.
- A czy pan wie, dlaczego... Skąd one się wzięły?
- Biorąc pod uwagę dzisiejszą noc, możemy chyba stwierdzić, iż nie są one dziełem Voldemorta.
Harry zesztywniał. Już wiedział? Spojrzał z błagalną groźbą na profesora. Jeśli odważy się powiedzieć Hermionie, co dokładnie mu się śniło kilka godzin temu...
- Szczerze mówiąc, nie przychodzi mi go głowy nikt inny. To ciekawe, nie uważa pan, panie Potter? Sny są zbyt ciągłe i zbyt spójne, by można je zaliczyć do dzieła przypadku. Naturalnie, zawsze istnieje taka możliwość i nie należy jej wykluczyć, aczkolwiek... Sam pan rozumie. Nie mogę jednak odpowiedzieć na pytanie, skąd one się wzięły. Być może ma pan zadatki na niezłego Wróżbitę? Szkoda, że zrezygnował pan z Wróżbiarstwa.
Harry zmarszczył brwi. Nie zamierzał doceniać dowcipu.
Poza tym, nie uważał całej tej kwestii za ciekawą. Przerażającą, jeśli już.
- To już chyba wszystko, panie Potter, prawda? Przykro mi, że nie byłem w stanie lepiej pomóc. Nie jestem w stanie również niczego panu poradzić w zaistniałej sytuacji. Te sny dręczą właśnie pana i to pan musi się z nimi uporać. Wybór należy do pana.
Harry poczuł, że ostatnie zdanie Wandera zakończyło rozmowę. Hermiona drgnęła, jak gdyby ocknęła się ze snu. Wstała. Chłopak również. Pożegnali się z profesorem i skierowali ku wyjściu. Wander usłyszał jeszcze pytanie dziewczyny:
- Dowiedziałeś się wszystkiego, czego chciałeś?
Drzwi sali zostały zamknięte.
Mężczyzna machnął ponownie ręką. Krzesła zniknęły.
Wyjął papierosa z kieszeni koszuli i zapalił go palcami. Spojrzał na swoje notatki. Skrzyżował ręce na piersi i zadumał się.
Najlepsze jeszcze przed nimi.


--------------------
Mój nowy fic

One in Fire Two in Blood
Three in Storm Four in Flood
Five in Anger Six in Hate
Seven Fear Evil Eight
Nine in Sorrow Ten in Pain
Eleven Death Twelve Life Again
Thirteen Steps to the Dark Man’s Door
Won’t be turning back no more
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
PrZeMeK Z.
post 18.01.2007 17:10
Post #139 

the observer


Grupa: czysta krew..
Postów: 6284
Dołączył: 29.12.2005

Płeć: wklęsły bóg



Hm... Całkiem dobre, Hito.

Odpowiedzi może niewiele, ale rozmowa niewątpliwie istotna. Tym niemniej, Wander nadal pozostaje chyba jedną z największych zagwozdek Twojego opowiadania. Z przyjemnością dowiem się kiedyś, co to za typ i z kim trzyma.
Znów zaintrygował, tym razem ostatnim zdaniem tekstu. I bardzo dobrze.

Troszkę bierna była Hermiona w tej rozmowie. Wiem, że tak miało być, ale mogłeś chociaż opisać troszkę więcej jej aktywności: niepewne spojrzenia, westchnienia itp. Bo tak mamy Hermionę, która "jakby obudziła się ze snu", co brzmi troszkę dziwnie. Jakby mało ją ta rozmowa obchodziła.

Tym razem nie świetnie, nie wybitnie, ale dobrze. Sam sobie podniosłeś poprzeczkę poprzednimi dwoma partami. wink2.gif Gratulacje, że wyrobiłeś się z nowym fragmentem pomimo studiów. Życzę weny i (przede wszystkim) czasu!


--------------------
Hey little train, wait for me
I once was blind but now I see
Have you left a seat for me?
Is that such a stretch of the imagination?
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Carmen Black
post 18.01.2007 17:32
Post #140 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 94
Dołączył: 16.04.2005
Skąd: Z Piekła...




O rajuniu. Przerywać w takim momencie? Jak tak można!?

Podobało mi się, serio. Wszystko ładnie, zgrabnie i powabnie. Mroczny Harry wyglądał trochę surrealistycznie, ale możliwe, że właśnie tak by się zachowywał. Harry realny też był niczego sobie. Tylko mnie się jego zła wersja bardziej podobała. Wiem, dziwna jestem.

Była jeszcze jedna rzecz, która bardzo mi się podobała. Sny Pottera. Były strasznie realne, prawie rzeczywiste.

Sama nie wiem, co mówić dalej, więc kończę.

Pozdrawiam,
Carmen Black


--------------------
Czy będzie ci ze mną dobrze?
Czy będzie ci ze mną źle?
Czy będzie ci ze mną lepiej,
czy gorzej?
Możesz przekonać się!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Hito
post 18.01.2007 18:26
Post #141 

Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław

Płeć: Mężczyzna



Och, wcale nie jesteś dziwna. Zauważyłem, że na tym forum płeć piękna zdecydowanie preferuje ,,mrocznych" facetów. Draco, Snape czy Bestia Harry - zło pociąga panie.
Aha, czasami przerwy będą w jeszcze gorszych momentach :]

Przemek>>już chyba tylko dwa party będą w stanie trzymać poziom. Co w nich będzie, jeszcze nie powiem, ale mam nadzieję, że się spodobają.
QUOTE
Troszkę bierna była Hermiona w tej rozmowie. Wiem, że tak miało być, ale mogłeś chociaż opisać troszkę więcej jej aktywności: niepewne spojrzenia, westchnienia itp. Bo tak mamy Hermionę, która "jakby obudziła się ze snu", co brzmi troszkę dziwnie. Jakby mało ją ta rozmowa obchodziła.

To nie miało brzmieć dziwnie, tylko być wskazówką. Zachowanie Hermiony nie jest tu przypadkowe.

Aha, pierwszy semestr dalej trwa, więc czytelników proszę o nie pytanie się mnie o datę publikacji następnego fragmentu. Będzie, kiedy będzie smile.gif


--------------------
Mój nowy fic

One in Fire Two in Blood
Three in Storm Four in Flood
Five in Anger Six in Hate
Seven Fear Evil Eight
Nine in Sorrow Ten in Pain
Eleven Death Twelve Life Again
Thirteen Steps to the Dark Man’s Door
Won’t be turning back no more
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Rosssa
post 19.01.2007 00:58
Post #142 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 205
Dołączył: 25.09.2006
Skąd: City centre

Płeć: Kobieta



Jej, chyba za bardzo przenoszę się w świat Twojego opowiadania. Jak Harry biegł szukając Hermiony to serce mi waliło jak szalone i nie ukrywam, że dalej mi szybko bije biggrin.gif Kolejny part wyjaśniający kilka spraw i zarazem kryjący następne tajemnice. I jak zwykle ostatnie zdanie i równocześnie myśl Wandera przebija wszystko. Co za intrygujący facet. Ciekawe kim on tak naprawdę jest...

Harry próbował zdusić te myśli w "zarodku"? blink.gif Tak trochę dziwnie brzmi, przynajmniej dla mnie. Może lepsze by było określenie "w sobie"? Wiem, czepiam się trochę, taki jakiś dziś dzień mam. Oczywiście nie chcę podważać Twojego zdania i tylko piszę to co myślę tongue.gif

Pozdrawiam serdecznie smile.gif


--------------------
Love - devotion
Feeling - emotion

Don't be afraid to be weak
Don't be too proud to be strong
Just look into your heart my friend
That will be the return to yourself
The return to innocence.

If you want, then start to laugh
If you must, then start to cry
Be yourself don't hide
Just believe in destiny.

Don't care what people say
Just follow your own way
Don't give up and use the chance
To return to innocence.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Ailith
post 19.01.2007 13:03
Post #143 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 77
Dołączył: 01.08.2006

Płeć: Kobieta



Ta część dla mnie była naprawdę wspaniała. Głównie z jednego powodu - Wander.
Wreszcie (muszę przyznać, że trochę mi to zajęło biggrin.gif) udało mi się dostrzec tą postać...
Spodobała mi się profesor Trelawney. I to: "Dlaczego kusisz los? Nie wybrałeś Wróżbiarstwa i..." - piękne po prostu.
Faktycznie, zachowanie Hermiony w trakcie tej rozmowy było... dziwne. Ale skoro mówisz, że tak ma być, to się nie kłócę - ty tu jesteś Autorem.
Powodzenia - zarówno na uczelni, jak i w pisaniu.


--------------------
"Experience is the name everyone gives to their mistakes."

"A friend is someone who will bail you out of jail, but your best friend is the one sitting next to you saying "that was f***ing awesome" (- J-Dub)

"Stand up for what you believe in, even if it means standing alone."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tara***
post 22.01.2007 22:43
Post #144 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 11
Dołączył: 02.04.2006
Skąd: Kraków

Płeć: Kobieta



Part jak zwykle długi i ciekawy. Nie mam się do czego przyczepić. A szkoda, bo ostatnio lubię to robić. Harry i zadatki na dobrego wróżbitę. Nie pomyślałabym, nigdy nie przepadał za Wróżbiarstwem. Może to wina nauczycielki. Trelawney urocza i czarująca.
A Hermiona chyba sobie przysneła. Ciekawe czy słyszała coś z tej rozmowy.
Postać Wandera ciekawi mnie coraz bardziej. On wszystko wie. Z początku myślałam nawet, że jest śmierciożercą, ale to chyba odpada.
Coś czuję, że następna część szybko się nie pojawi. Ale nie będziemy cię poganiać.
Zyczę dużo weny i czasu.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Hito
post 23.01.2007 00:57
Post #145 

Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław

Płeć: Mężczyzna



Dziwi mnie trochę fakt, że nikt nie domyślił się, co kryje zachowanie Hermiony (bodajże nie tylko w ostatniej części, ale tu szczególnie). Hermiona nie przysnęła, a każdym razie.
Cóż, to nawet lepiej, będziecie mieć większą niespodziankę :]

Następny fragment istotnie nie zostanie zamieszczony jutro czy pojutrze. Fic zbliża się do końca - szkoda, że akurat teraz jego publikacja musi zwolnić. Przykro mi.

Wander z pewnością ma szerokie horyzonty... Pytanie do czytelników. Czy Wander pracuje w Ministerstwie Magii? I - jak zginął Kingsley?


--------------------
Mój nowy fic

One in Fire Two in Blood
Three in Storm Four in Flood
Five in Anger Six in Hate
Seven Fear Evil Eight
Nine in Sorrow Ten in Pain
Eleven Death Twelve Life Again
Thirteen Steps to the Dark Man’s Door
Won’t be turning back no more
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
patix
post 23.01.2007 04:28
Post #146 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 126
Dołączył: 28.08.2006

Płeć: Kobieta



Połknęłam opowiadanie rozbijając je na dwie części.
Już to wszyscy mówili, ale powtórzę - Luna w Twoim wydaniu jest idealna. Ron - taki właśnie "Roniasty". Jeśli chodzi o konstrukcję bohaterów, to spodobał mi się jeszcze Malfoy - ta trójka jest dokładnie taka, jaka być powinna.
I jeszcze zaintrygował mnie nie Wander a Voldemort - zupełnie inny człowiek(?), bo jest właśnie ludzki.
Jedyne, czego żałuję, to że nie zaczęłam czytać bezpośrednio po pojawieniu się pierwszej części, bo...
Wakacje nad morzem - zaświtało mi w głowie, że dziewczyną, która spojrzała na Harry'ego mogła być Kalisto (ale nawet nie przyszło mi do głowy zastanawiać się skąd się tam wzięła - krótko mówiąc potraktowałam ją jako typową Mary Sue - zresztą Wandera też smile.gif), ale nie skojarzyłam mężczyzny z Wanderem. Przy mniej więcej trzecim opisie kruków zaczęłam podejrzewać, że Kalisto jest animagiem i kontaktuje się z nauczycielem OPCM, pewne (z braku lepszego słowa) pokrewieństwo między Wanderem i Kalisto wydawało mi się oczywiste.
Hmm... trafiłam jedynie z tym, że kruki nie były czysto przypadkowe. Trudno odgadnąć zamysły autora smile.gif.
Ale teraz jestem w zupełnej kropce - czemu Hermiona była taka nieobecna podczas rozmowy? Przychodzą mi do głowy jedynie absurdalne teorie spiskowe: Hermiona pod działaniem eliksiru od pani Pomfrey/Imperiusa (lub innego zaklęcia) Wandera/ewentualnie z rozgrzebanym przez Kalisto umysłem - czyżby ktoś chciał chronić Hermę?
Następnie Kingsley - może Potter go walnął Caedesem? (mam nadzieję, że dobrze napisałam) Bardzo streszczając sytuację: Kingsley coś tam próbuje zrobić z Horkruksem, ale nie za bardzo mu wychodzi. Pojawia się Potter, otwiera medalion (nawet Dumbledore'owi się to nie udało, ale w końcu to Harry jest Wybrańcem). Potem, żeby Dumbledore nie za szybko odkrył jaki z Harry'ego ananas, Potter morduje Kingsley'a... Mimo wszystko bardziej logiczne wydaje się mi wytłumaczenie, że to ma ścisły związek z Horkruksem. Jaki? Nie mam zielonego pojęcia.
I ostatnie Wander i Ministerstwo - stanowczo (przynajmniej jeśli chodzi o mnie) do siebie nie pasują. Wander jawił mi się raczej jako "ten trzeci", który chce sięgnąć po władzę. Do czasu, gdy nie potwierdziło się, że kontaktuje się z Kalisto, która najwyraźniej nie cierpi Voldemorta (zabrał jej matkę, dzieciństwo, itd. więc ma o to ogromy żal). Jeszcze wcześniej podejrzewałam go o bycie śmierciożercą, ale skoro Vold nie brał pod uwagę jego kandydatury jako szpiega w Hogwarcie - tylko Malfoy i Snape... No i miałam już o nim ustalone zdanie, a tu trochę się zagmatwała teoria.
W czasie nadal nie mogę się połapać. Czy częściowo opowiadanie jest retrospekcją? Bo z jednej strony Harry-Chłopiec-Bez-Sumienia, a z drugiej strony przejmuje się, że nie powiedział Hermionie o sposobie, jaki stosuje do opanowania zaklęć blink.gif .
Mam tylko nadzieję, że nie uczynisz Kalisto lub Wandera jakimiś super-bohaterami, którzy albo giną z ręki Voldemorta, składając życie w ofierze, albo co gorsza sami bezpośrednio przyczyniają się do klęski Volda.
Coś jeszcze miałam napisać, ale zapomniałam. blush.gif Hmm... już po trzeciej, a myślałam, że dwunasta dochodzi.
To jeszcze tak szybko: uwielbiam niektóre z twoich wyrażeń: "styczeń kwitł" czy "ciął rzeczywistość na kawałki centymetry od twarzy uczniów"
I dwa pytanka:
Czy rozmowę o pelerynie niewidce skonstruowałeś jedynie po to, by wrzucić do niej demimoza? Miałam takie dziwne wrażenie, że chciałeś po prostu wykazać(?), że czerpiesz ponad normę z rowlingowskich źródeł i zwracasz się do "Fantastycznych Zwierząt".
I dwa: Czy ty też czytasz Jane Austen podobnie jak Twoja Hermiona, czy jest to raczej rowlingowski zapęd, czy też czysty przypadek? (Musiałam zawrzeć w jednym pytaniu, bo napisałam, że będą tylko dwa biggrin.gif).
Koniec końców - całkiem niezłe, czekam na końcówkę.

EDIT: Niestety będzie jeszcze trzecie pytanie - skąd imiona bohaterów tj. Kalisto i Wander? Opowiesz coś o tym więcej?

Chyba napisałam porządną (bo długą) komentarzo-opinię. A teraz sleeping.gif chociaż czy opłaca się jeszcze kłaść?

Ten post był edytowany przez patix: 23.01.2007 04:33


--------------------
i don't think he wanted to kill James ... i mean,it's Voldy!~he'd kill everyone and everything
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Hito
post 23.01.2007 14:43
Post #147 

Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław

Płeć: Mężczyzna



Trochę teorii i pytań tu widzę, zatem po kolei:
a) na początek - Kalisto i Wander nie są spokrewnieni w oczywistym znaczeniu tego słowa. Natomiast łączą ich pewne fakty, choćby zainteresowanie osobą Harry'ego (w przypadku Kalisto, jak widzieliśmy, dodatkowo o jeden element).
Kruki, naturalnie, nie są przypadkowe. Za często występują, by tak było smile.gif
b) Dokładnego spoilera w kwestii Hermiony nie walnę i napiszę tylko, że jedna Twoja ,,absurdalna teoria spiskowa" jest właściwie poprawna, trzeba by ją tylko uzupełnić o mały szczegół.
c) O Kingsleyu nic napisać nie mogę, gdyż rozwiązania są dwa - albo załatwił go Harry, albo Horcrux. Teoretycznie ten podpunkt jest już wyjaśniony.
d) Dobre trafienie z ,,tym trzecim", jeśli chodzi o Wandera, gorsze z sięganiem po władzę. Natomiast Ministerstwo... Wander zaprzeczył, że do niego należy (było to w ficu), ale pewien fragment może sugerować, że niezupełnie tak to wygląda (który? Szukajcie, a znajdziecie, wnikliwi czytelnicy smile.gif).
Voldemort istotnie nie rozważał kandydatury Wandera jako szpiega w Hogwarcie - jest ku temu powód.
e) Retrospekcją? Nie, oprócz jednego - w przeważającej części - fragmentu.
f) smile.gif Kalisto lub Wander składający życie w ofierze? Jak dla mnie, absolutnie to do nich nie pasuje. O to nikt martwić się nie musi. Kalisto, co również zostało już przedstawione, woli działać zdecydowanie pośrednio.
Wander jako super-bohater? Zobaczycie, co jego postać kryje. Nie mówię, że wszystkim spodoba się prawda (choć nie odsłonię jak całkowicie), ale o tym po zakończeniu fica.
g) Skąd wzięła się Peleryna-niewidka? To pytanie mnie akurat ciekawi, dlatego wrzuciłem o niej rozmowę. A skoro już to zrobiłem, to pasowałoby sięgnąć do źródeł. ,,Fantastycznych zwierząt" jednak w rękach nigdy nie miałem. Do Rowlingowskich książek sięgam bardzo rzadko (tyczy się to także samego cyklu o HP). Ale nie ukrywam, że chciałem pokazać się z dobrej strony :]
h) W życiu żadnej książki Jane Austen nie przeczytałem. Rowling je lubi - to wiem. Czego tyczą się pytania? (bo nie wiem, co jest czystym przypadkiem) :]

Imię. Sprawa z Kalisto jest oczywista. Syriusz, Andromeda... Część imion rodziny Black wiąże się z kosmicznymi nazwami. Poszedłem to drogą, stąd Kalisto. (możliwe, że inspiracja tknęła mnie przy jakiejś okazji, ale głowy nie dam).
Nazwisko Wander miało pierwotnie wyglądać ,,Wanderer'' - ale to brzmi gorzej. ,,Wędrowiec" (jeśli to spoiler, to raczej natury ogólnej i nie mającej większego związku z ,,BtS"). Wand-er. ,,Wand" to różdżka po angielsku, a końcówkę ,,-er" dodaje się do nazw zawodów. Taka strasznie wysublimowana gra słów wink2.gif Dodatkowo sama słowo ,,Wander" znaczy (jeśli się nie mylę) tyle, co ,,zastanawiać się". No i blisko do słowa ,,Wonder", czyli cud.
Imię Wandera zostanie jeszcze wyjawione w ficu.

Dzisiaj raczej niedużo napiszę, niestety. Mam nadzieję, że nauka na egzaminy nie zablokuje mi całkowicie kończenia (bo już zostało nam około 4-5 fragmentów i epilog) Behinda.


--------------------
Mój nowy fic

One in Fire Two in Blood
Three in Storm Four in Flood
Five in Anger Six in Hate
Seven Fear Evil Eight
Nine in Sorrow Ten in Pain
Eleven Death Twelve Life Again
Thirteen Steps to the Dark Man’s Door
Won’t be turning back no more
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Rosssa
post 25.01.2007 22:05
Post #148 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 205
Dołączył: 25.09.2006
Skąd: City centre

Płeć: Kobieta



Chciałam wnieść poprawkę właśnie "wonder" oznacza "być ciekawym, zastanawiać się" (plus jeszcze pare bliskich znaczeń), "cud" to nie "wonder" tylko "miracle" wink2.gif

Przepraszam, ale to takie moje zboczenie z angielskim tongue.gif


--------------------
Love - devotion
Feeling - emotion

Don't be afraid to be weak
Don't be too proud to be strong
Just look into your heart my friend
That will be the return to yourself
The return to innocence.

If you want, then start to laugh
If you must, then start to cry
Be yourself don't hide
Just believe in destiny.

Don't care what people say
Just follow your own way
Don't give up and use the chance
To return to innocence.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
smagliczka
post 25.01.2007 22:16
Post #149 

Prefekt Naczelny


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 638
Dołączył: 21.10.2005
Skąd: Warszawa

Płeć: Kobieta



Wonder wonder... a jakże: podziw, zdumienie, zachwyt... cud również.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Hito
post 25.01.2007 23:13
Post #150 

Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław

Płeć: Mężczyzna



Rosssa>>możliwe z ,,zastanawianiem się'' (mój błąd), ale co do cudu... Jak się mówi po angielsku siedem cudów świata - Seven Wonders of the World czy Seven Miracles? Tak więc mamy remis wink2.gif
(dlaczego ,,wonders'' wyjaśnia w zasadzie post Smagliczki)

Smagliczka>>dzięki za sprostowanie kwestii językowej, ale - mimo wszystko - bardziej doceniłbym opinię samym ficu (nie pamiętam, żebyś się wypowiadała).


--------------------
Mój nowy fic

One in Fire Two in Blood
Three in Storm Four in Flood
Five in Anger Six in Hate
Seven Fear Evil Eight
Nine in Sorrow Ten in Pain
Eleven Death Twelve Life Again
Thirteen Steps to the Dark Man’s Door
Won’t be turning back no more
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

9 Strony « < 4 5 6 7 8 > » 
Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 06.05.2024 19:15