Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Bieg Ku Przyszłości, Draco i Hermiona dorośli

Malfoyka
post 12.01.2013 12:36
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




Lipcowe słońce przygrzewało przez uchylone okna dyżurki lekarskiej w szpitalu św. Munga, gdzie nad stosem badań i raportów, w nasadzonych na nosie okularach, nisko nachylona siedziała młoda pani doktor. Kobieta z westchnieniem przerzucała kolejne stosy kartek starając się zebrać wszystko w całość i skończyć pisanie raportu z dyżuru.
- Ejj ślicznotko, a czy ty przez przypadek nie skończyłaś już pracy?- zapytała starsza, przysadzista pielęgniarka wchodząc do dyżurki.
- Och to by Martho.- odciągnięta od swojej pracy dziewczyna nieprzytomnie zerknęła w kierunku drzwi.- Muszę to skończyć.- powiedziała wracając do swojego zajęcia. Pielęgniarka westchnęła ciężko, po czym podeszła do biurka zagradzając lekarce dostęp do papierów.
- Hermiono, nic nie musisz.- powiedziała z dobrodusznym uśmiechem, ukochanej cioci.- I tak robisz więcej niż trzeba, dawno powinnaś być już w domu.
- Trzeba jeszcze dodać pustym domu.- powiedziała z goryczą Hermiona.- Już chyba wolę zostać tutaj.
- Ojj no dzisiaj pan premier chyba będzie na ciebie czekał, w końcu to twój wielki dzień.- powiedziała z entuzjazmem- O której masz wizytę w tym mugolskim dziekanacie?
- Dziekanat!!!- krzyknęła, zrywając się z miejsca.- Na śmierć zapomniałam, Martho.- jęknęła, w pośpiechu ściągając swój biały kitel.
- Oj dziecko, dziecko..- westchnęła pielęgniarka.- Kiedy ty ostatnim razem tak naprawdę wypoczęłaś co?- zapytała z troską.
- Nie mam na to czasu, przecież wiesz. Praca, nauka, dom i jeszcze przygotowania do ślubu. A wszystko na mojej głowie bo Ron jest zbyt zajęty, żeby pamiętać o takich drobiazgach jak na przykład nasz ślub.- mówiła, miotając się i starając w pośpiechu zrobić makijaż.
- Zobaczysz, wszystko ułoży się kiedy będzie już po wszystkim, a wy będziecie małżeństwem.- pocieszyła ją kobieta.
- Mam nadzieję, bo jeśli nie to oznacza to, że dobrowolnie dam się zamknąć w złotej klatce.- mruknęła.
- Och dzieci, dzieci.- pielęgniarka pokręciła głową.- Tak mało jeszcze wiecie o życiu.. Musicie ze sobą porozmawiać. Tylko bez złości Hermiono, pamiętaj. Myślę, że najlepsza okazja pojawi się na waszym wyjeździe…- podpowiedziała, a Hermionie aż serce podskoczyło z radości. Już za niecałe dwa tygodnie wyjeżdżają na Hawaje. We dwoje, tylko Ron i ona. Cieszyła się na ten wyjazd jak dziecko. W końcu będzie mogła wyjechać i odpocząć od szkoły, od pracy, od posady kury domowej, od spraw ministerstwa, którymi tak bardzo przejmuje się Ron…
- Taaaak.- powiedziała rozmarzona.- To już za dziesięć dni.- po czym jakby wracając na ziemię dodała.- Ale na razie czeka na mnie dziekan. Trzymaj kciuki!- krzyknęła będąc już na korytarzu, Martha uśmiechnęła się pod nosem. Bardzo lubiła Hermionę, dziewczyna była jedyna w swoim rodzaju, ale życie jej nie rozpieszczało. Mimo, że była zdolna i niezwykle uparta, przez co w przeciągu ledwie kilku lat stała się najlepszym magomedykiem w kraju, miała wysoko ustawionego narzeczonego z którym planowała wielkie wesele, miała pieniądze i szacunek.. a jednak nie była do końca szczęśliwa. Starsza kobieta widziała to w jej oczach, mimo że dziewczyna nigdy nie wspominała o swoich kłopotach. W jej oczach tak często czaił się smutek, a młodzieńczy blask zgasł, teraz piękne czekoladowe oczy spoglądały na świat z nienaturalną wręcz dojrzałością… Marta pokręciła głową…
- Biegnąc ku przyszłości, zapomniałaś kim tak naprawdę jesteś..- szepnęła. Hermiona jednak już jej nie słyszała.
Pędziła właśnie wyludnionymi o tej porze ulicami Londynu w żółtej taksówce. To dziś dowie się czy obroniła mugolski dypolom medyczny i czy skończyła studia. Czekała na ten dzień, tak bardzo chciała ukończyć studia medyczne i w końcu poczuć się prawdziwym lekarzem. Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie swoich młodzieńczych marzeń o projektowaniu, taaak w Hogwarcie miała nadzieję, że właśnie to będzie robiła w życiu, jednak szybko okazało się, że młodociane marzenia zginęły przykryte dorosłością. Wybrała medycynę, ale nie byłaby Hermioną Granger, gdyby nie rzuciła się na głęboką wodę. Postanowiła, że poza studiami magicznymi rozpocznie też naukę na mugolskim uniwersytecie medycznym. Ron ucieszył się, kiedy powiedziała mu o swoich planach, nigdy bowiem nie popierał jej pomysłu o projektowaniu. Uważał, że to dziecinne i nie przyszłościowe, a przecież żona wysokiej rangi polityka musi być osobą poważną.. Dla niego porzuciła projektowanie, grube zeszyty z jej kreacjami leżały teraz gdzieś głęboko na dnie szafy, a ona postawiła na medycynę, którą lubiła to fakt, ale nigdy nie pokocha. A to wszystko dla niego.. Tak Ron, wszystko i wszystkich dopasowywał zawsze do siebie. Nawet ją i jej uczucie. Początki były cudowne, wspólne mieszkanie w centrum Londynu, długie spędzane razem na rozmowach wieczory, a po nich jeszcze dłuższe noce… Aż w końcu przyszedł awans, a jej ukochany coraz mnie czasu spędzał w domu. Coraz mniej ze sobą rozmawiali, aż w końcu zaczęła odnosić wrażenie, że stała się dla narzeczonego jedynie formą wystroju ich mieszkania.. Najgorsze było to, że na każdą próbę rozmowy Ron reagował tak gwałtownie, że zwykle kończyło się to kłótnią.. „Ehh nikt nie powiedział, że dorosłość będzie łatwa”- szepnęła w duchu, kiedy analizując swoje życie przyglądała się mijanym budynkom…
Taksówka zatrzymała się przed wielkim gmachem Uniersyty Of London Medical Academy. Zapłaciła należność za podróż i poprawiając sięgającą do kolan ciemnoszarą sukienkę ruszyła schodami w górę, znów biegła w kierunku przyszłości, jak na złość nie takiej o jakiej marzyła.
Stając przed dwuskrzydłowymi dębowymi drzwiami dziekana uniwersytetu pozwoliła sobie na zaczerpnięcie głębokiego oddechu. Już po chwili naciskała klamkę. Zaanonsowana wcześniej przez sekretarkę nie musiała już pukać, dziekan oraz promotor jej pracy już czekali.
- Witam.- Szepnęła cicho, nieśmiało przechodząc przez próg.
- Och, panna Granger. Czekaliśmy na panią.- powiedział jeden z mężczyzn z dobrodusznym uśmiechem
- Przepraszam za spóźnienie..- zaczęła
- Ależ skąd, jest pani jak zwykle na czas. Proszę usiąść.- gestem dłoni dziekan zaprosił ją do zajęcia miejsca na krześle ustawionym na przeciwko biurka. Hermiona skorzystała z zaproszenia.
- Taaaak.- zaczął promotor- Na początku, zacznijmy od tego, że jest nam strasznie przykro..- na te słowa kobiecie krew odpłynęła z twarzy, czyżby nie zdała?
- Że nasza uczelnia traci tak znakomitego ucznia.- dokończył z uśmiechem na twarzy dziekan, wchodząc w słowo jej promotora.
- Czyli zdałam?- siliła się na spokój.
- Ależ oczywiście, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Ocena celująca i wyróżnienie Akademii za osiągnięcia w nauce.
- Za takim dyplomem- ponownie zaczął promotor- może sęe pani ubiegać o posadę w najlepszych szpitalach tego i nie tylko tego kraju.- uśmiech zawitał na jej twarzy, a więc Hermiona Granger przynajmniej względem nauki pozostała tą samą dziewczyną co w Hogwarcie.
- Chyba, że ma pani inne aspiracje- zaczął dziekan.- Bo w takim wypadku nasza uczelnia jest w stanie z miejsca, a właściwie od października, ale to w sumie to samo, powierzyć stanowisko profesorskie. – trudno było nie wychwycić nutki nadziei w jego głosie, kiedy składał propozycję.
- Kuszące.- zaczęła, zastanawiając się jak ubrać w słowa swoją odmowę- Jednak obawiam się, że nie spełniłabym się na takim stanowisku. Moim powołaniem jest leczyć a nie uczyć.- powiedziała delikatnie, starając się, żeby jej głos zabrzmiał jakby głęboko żałowała, że musi odmówić.
- Cóż, kłamstwem byłoby, gdybyśmy powiedzieli, że się tego nie spodziewaliśmy.- powiedział promotor, uśmiechając się do niej.
- Cóż, w takim razie pozostaje mi jedno.- zaczął dziekan, wstając ze swojego miejsca. Promotor i Hermiona poszli za jego przykładem, już w następnej chwili profesorzy wręczyli jej obity w drogą skórę dypolom lekarski. Była teraz panią doktor, z prawdziwego zdarzenia..
- Panno Granger, pragnę serdecznie powitać panią w zacnym lekarskim gronie. Proszę iść teraz uczcić swój sukces, bo od jutra zaczyna pani ratować ludzkie życie.- powiedział promotor żegnając swoją najlepszą uczennicę.
Wyszła na słoneczną ulicę w dłoni dzierżąc swój klucz do przyszłości. Uśmiechnięta rozejrzała się wokoło. Jeśli Marta miała rację, to i Ron pamiętał o jej wielkim dniu. Postanowiła, że w drodze do domu zrobi małe zakupy. Szampan, truskawki i wiele innych afrodyzjaków, w końcu musi uczcić dyplom..
Nie zdziwiła się, że po wejściu do mieszkania nikogo tam nie zastała. Ron nie byłby sobą, żeby czekać cały dzień. Na pewno wróci wcześniej.. Uradowana zabrała się za przyrządzanie kolacji. Lekkiej a zarazem wykwintnej. Kiedy dochodziła ósma wieczorem, na stole czekały już talerze z piersią z serem brie, purre marchewkowym i ruccolą z sosem vinegret. Schłodzony szampan czekał na otwarcie, a dyplom leżał na widocznym miejscu. Sama Hermiona przebrana w niezwykle sexowną małą czarną co chwila zerkała w stronę drzwi, za którymi zaraz spodziewała się zobaczyć narzeczonego.
Czas jednak minął, z ósmej zrobiła się dziewiąta, z dziewiątej w pół do dziesiątej.. Nagle do okna zastukała sowa. Dziewczyna zrezygnowana poszła otworzyć ptakowi, a ten podając jej kopertę natychmiast odleciał. Dziewczyna rozerwała kopertę i przeczyła kilka słów naskrobanych ręką Rona..

„Hermiono!
Nie czekaj na mnie dzisiaj! Mamy problem w ministerstwie. Beze mnie sobie nie poradzą. Pewnie wrócę nad ranem, więc spotkamy się dopiero jak wrócisz z dyżuru.
Ron”

Łzy zaczęły spływać z jej policzków rozmazując misterny makijaż. Zapomniał. Znowu postawił pracę ponad nią.. Rozszlochała się na dobre. Chwytając butelkę czerwonego wina, pociągnęła spory łyk, nie kłopocząc się nawet nalewaniem trunku do kieliszka. Skrzywiła się, wino było wytrawne, bo takie lubił Ron…
- Gratuluję Hermiono.- szepnęła cicho, odstawiając butelkę na stole, gdzie właśnie zniszczyła się jej uroczysta kolacja, z resztą nie pierwszy już raz… Ruszyła w kierunku sypialni, gdzie jeszcze długie godziny, poduszki tłumiły płacz żalu…


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Malfoyka
post 12.01.2013 12:39
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




Kolejne dni mijały spokojnie. Ron obrażony na cały świat niemal nie pojawiał się w domu, a kiedy już to robił ostentacyjnie ignorował Hermionę. Młoda lekarka również rzadko bywała w mieszkaniu, starała się jak mogła, aby przed wyjazdem załatwić jak najwięcej spraw związanych ze ślubem. Suknia, którą projektowała jedna ze wschodzących gwiazdek brytyjskiej mody wymagała ostatnich przymiarek. Jak przystało na wielki ślub i opływające w luksusy wesele, i jej kreacja musiała być zjawiskowa. Zawsze ubierając ją czuła się lekko przytłoczona. Sama zawsze marzyła o skromnej ceremonii, dokładnie takiej jak ta, którą mieli Harry i Ginny. Tylko oni i ich najbliżsi. Ron jednak uparł się, że musi pokazać klasę, postawili więc na wielki szyk. Kreacja, w której miała wystąpić, była długa do samej ziemi. Tak szeroka, że nawet bajkowa księżniczka by się jej nie powstydziła. Ciasno dopasowany gorset, wykończony na kształt serca, z zagłębienia, którego wypuszczone zostały cienkie sznurki, oplatające się wokół jej szyi, dokładnie opinał jej idealne ciało. Długa spódnica lała się białym atłasem pokrytym ręcznie robioną misterną koronką, w którą wszyte zostały setki delikatnie połyskujących diamencików, które zdobiły również wykończenie gorsetu. Tył sukienki zdobiła wielka kokarda, której wstęgi opadały niemal do samej ziemi. Mocno odkryte plecy i ich delikatnie opalona skóra kontrastowały z nieskazitelną bielą,zakryte jedynie cienkim welonem, robionym z tej samej koronki, która pokrywała suknię. Welon sięgał do połowy pleców, aby nie zlewać się z kokardą. Wpięty we włosy delikatnym diademem. Wszystko w tej kreacji było dokładnie przemyślane i zaplanowane. Głównie przez Rona, który wyśmiewając przesądy uparł się, że chce być częścią tworzenia tej sukienki. W końcu to też jego ślub i wszystko ma być idealne, łącznie z panną młodą…

Ostatnia przymiarka przypadła na koniec tygodnia, kilka dni przed wyjazdem Hermiony. A kiedy kobieta zjawiła się w niewielkim salonie wszystko już na nią czekało. Gotowa suknia, buty, rękawiczki i welon. Nie miała dziś wielkiej ochoty na przebieranki, rano znów pokłóciła się z Ronem, który kiedy w końcu przypominał sobie o jej obecności w ich mieszkaniu, nie ustawał w namawianiu jej do zrezygnowania ze swoich planów, tłumacząc, że sama będzie się nudziła, a jeśli poczeka kilka tygodni, po ślubie pojadą na Hawaje razem i już nic ich nie powstrzyma. Była jednak nie ugięta, miała ochotę pojechać, baaa zasłużyła sobie na to, a jeżeli on akurat miał inne plany to już jego pech.Obiecali sobie, że wyjadą przed ślubem, ponieważ we wrześniu Hermiona chciała przede wszystkim skupić się na pracy. Myślała również, o podjęciu studiów doktoranckich na mugolskim uniwersytecie… A poza tym, po prostu potrzebowała już odpoczynku.

Kiedy jednak pierwszy raz założyła na siebie cały swój strój, wszystkie smutki i cała złość na narzeczonego nagle wyparowały. Po raz pierwszy naprawdę poczuła, że wychodzi za mąż… Stojąc spowita bielą przed ogromnym zwierciadłem nie mogła wyjść z podziwu. Zerkała na dojrzałą kobietę, która jeszcze nie tak dawno była nieopierzoną nastolatką z bujną szopą na głowie.Dziś jej włosy opadały lekko,delikatnymi falami do połowy pleców, nie były już nawet brązowe, Hermiona rozjaśniła je, żeby zrobić przyjemność Ronowi, kiedy w jednej z rozmów przyznał, że zawsze podobały mu się blondynki. Następnego dnia była u fryzjera.Do dziś pamięta reakcję ukochanego, kiedy wróciła do domu.. i to co działo się potem też pamiętała. Takiej nocy jak tamta nie dało się zapomnieć…

Kobieta odbijająca się w lustrze uśmiechnęła się delikatnie,a na jej lico wstąpił rozkoszny rumieniec.

- Podoba się?- zagadnęła Monice, która zaprojektowała suknię

- Jest boska.- szepnęła Hermiona obracając się wokół własnej osi. – Nie o tym co prawda zawsze marzyłam, ale w tej chwili nie zamieniłabym jej na nic innego.- westchnęła

- Cieszę się, że mi się udało.- powiedziała uradowana dziewczyna, delikatnie poprawiając kokardę z tyłu sukni.- Zabiera ją pani dziś?- zapytała przyglądając się Hermionie w odbiciu lustrzanym.

- Obawiam się, że dziś niestety nie dam rady. Muszę jeszcze jechać zatwierdzić tort, a potem mam dyżur.- odpowiedziała ostatni raz przyglądając się odbiciu przyszłej pani Weasley w lustrze.

- Oczywiście, wszystko zapakuję i odbierze pani, jak przyjdzie czas.- projektantka posłała jej służbowy uśmiech.

Wystarczyło jedno machnięcie różdżką, a Hermiona stała już przed nią w swoich zwykłych ciuchach. Dziękując za wywiązanie się z zadania opuściła małe pomieszczenie. Teraz czas na tort, musi ostatecznie zatwierdzić jego kształt i smak. Miał się tym zając Ron, ale oczywiście znów był zbyt zajęty. Z głośnym westchnienie weszła w jedną z bocznych uliczek skąd mogła już spokojnie teleportować się do oddalonego o kilka ładnych kilometrów cukiernika.Nie mogła pozwolić sobie jednak na zbyt długie marudzenie. Wybrała więc tort wiśniowo czekoladowy, okrągły i z kilkoma warstwami. Na wierzchu miały zostać ustawione magiczne figurki młodej pary, zaś całość przyozdobiona białymi i czerwonymi różami z marcepana. Kiedy już ostatnie rzeczy dotyczące wesela były zapięte na ostatni guzik, mogła spokojnie udać się już do pracy. Dziś postanowiła nie marnować czasu na mugolskie środki komunikacji i teleportowała się bezpośrednio do swojego gabinetu…

O mało nie krzyknęła, kiedy okazało się, że jej gabinet wcale nie był pusty, tak jak spodziewała się go zastać. Na samym środku pokoju stał, przyglądając się z uwagą wszystkim jej dyplomom i wyróżnieniom młody mężczyzna. Na oko w jej wieku, może rok lub dwa starszy, na pewno nie młodszy.Był dość przystojny, miał piękne kasztanowe włosy, które zaczesywał z obu stron do góry tak, że tworzyły coś na kształt delikatnego irokeza. Pociągłą twarz o męskiej kwadratowej szczęce, którą zdobił kilku dniowy zarost z uwagą śledziła całe jej medyczne doświadczenie, zapisane na wyróżnieniach. Duże brązowe oczy skryte za kaskadą czarnych jak smoła rzęs prześlizgiwały się od jednej ramki do drugiej, a wyrazistych malinowych ustach o silnie wykrojonej dolnej wardze błąkał się delikatny uśmiech podziwu. Mężczyzna był wysoki, dużo wyższy od niej, mocno zbudowany. Jego umięśnione ramiona eksponowała szara koszulka polo z krótkim rękawem. Najwyraźniej tak był pochłonięty zwiedzaniem jej gabinetu,że nawet nie zauważył jej przybycia. Hermiona zawahała się przez chwilę, nie miała pojęcia, kim jest ten mężczyzna, ani co robi w jej gabinecie, odniosła jednak wrażenie, że nie ma się, czego obawiać. Na pierwszy rzut oka nie wyglądał ani na przestępcę, ani na psychopatę, a poza tym, ktoś go tutaj przecież wpuścił.

- Yhym.- chrząknęła cicho, dając znak swojej obecności.Orzechowe oczy przybysza natychmiast zwróciły się w jej kierunku.

- Witam. Zapewne mam przyjemność z Hermioną Granger.-powiedział z uśmiechem, wyciągając rękę w moim kierunku.

- Czy przyjemność to się jeszcze okaże.- warknęła ignorując jego dłoń, zakładając swoje na piersi.- A tak w ogóle to ty, to…- spojrzała na niego wyczekująco

- A wybacz.- uśmiechnął się przepraszająco, a jego białe zęby błysnęły w promieniach słońca.- Z tego wszystkiego, wiesz… że tu jestem,że cię poznałem, że w ogóle udało mi się dostać do takiego renomowanego szpitala na praktykę, zapomniałem się przedstawić- dostał słowotoku, jakby słowami chciał zabić swoje zdenerwowanie. Wymachiwał przy tym w przekomiczny sposób rękami, a do tego ten dziwny akcent.. Tego było za wiele i dłużej niewytrzymała uśmiechając się do niego.

- Okey, okey.- powiedziała z uśmiechem.- To może w końcu zdradź mi swoje imię.

- Ach!!- westchnął.- Jestem Igor.- powiedział znów wyciągając do niej rękę.

- Igor, dziwne imię…- powiedziała również podając mu dłoń.-Więc… co tutaj robisz?- zapytała wskazując mu krzesło.

- Przyjechałem na praktykę. Właśnie skończyłem mugolski uniwerek medyczny w Polsce i chciałem się poduczyć. No i udało się, jestem tutaj- powiedział uradowany rozglądając się dookoła, jakby chcąc się upewnić,że to nie sen.

- Czekaj, czekaj, pomału.- powiedziała niewiele rozumiejąc.-Jesteś lekarzem tak?- przytaknął skinieniem głowy.- I pochodzisz z Polski.

- Dokładnie.- powiedział szczerząc się jeszcze bardziej.- I jestem niewiarygodnie dumny, że mogę praktykować z tobą., no wiesz Hermiona Granger… ta Hermiona.

- Tak innej tu nie ma.- powiedziała śmiejąc się, chłopak coraz bardziej ją bawił.- Ale powiedziałeś praktykować ze mną?- zapytała po chwili.

- A to ty jeszcze nie wiesz. Ja mam się uczyć od ciebie. Od dziś jestem twoim cieniem.- powiedział ciągle się uśmiechając.

- Uuuu no to chyba będziesz musiał dorobić sobie biust, bo z twoim raczej kiepsko.. a skoro masz być moim cieniem..- zażartowała, a on wybuchnął głośnym dźwięcznym śmiechem.- Dobra!! Poważnie. Wiem już, że mamy razem pracować.

- No tak, dyrektor szpitala przydzielił mnie do ciebie, boty też znasz się na czarach i na mugolskiej medycynie.- wytłumaczył już spokojnie, jednak jego radosne oczy nie straciły swojego blasku.

- Rozumiem. A jak długo tu zabawisz?- zapytała

- Dopóki mnie nie wykopiesz.- odpowiedział.

- No cóż… to myślę, że możemy się już pożegnać.- powiedziała poważnie, a on spojrzał na nią zszokowany.

- To był żart, prawda?- zapytał zaskoczony.

- Nie, mówię poważnie.- odpowiedziała sucho. Chłopak dał za wygraną, wstał ze swojego miejsca i ze spuszczoną głową ruszył w kierun kudrzwi.

- Ejjj a ty dokąd?- zawołała za nim.- Ależ ty jesteś łatwowierny.- powiedziała z uśmiechem, kiedy się odwrócił.- Siadaj, jeszcze nie pokazałeś mi co potrafisz.

- Ale mnie przestraszyłaś. A podobno Anglicy nie mająpoczucia humoru.- westchnął siadając ponownie.

- Patrz, co za niespodzianka.- odparła.- A teraz opowiedz mi gdzie studiowałeś.

- Cóż, jestem mugolakiem. Kiedy dowiedziałem się o magii myślałem, że ktoś mnie wkręca, jednak okazało się, że Akademia Magii im.Godryka Gryffindora w Krakowie istnieje naprawdę. Tam też nauczyłem się czarować, a w piątej klasie poczułem powołanie medyczne. Jednak jako dziecko mugoli zdawałem sobie sprawę, że magia to nie wszystko i wybrałem się na mugolską medycynę. Skończyłem Uniwerek w Gdańsku, z wyróżnieniem- powiedział,dumnie wypinając pierś, a w tej jednej sekundzie Hermiona poczuła tak jakby siedział przed nią jej męski odpowiednik…- A potem przysłałem tutaj swoje CV i przyszła odpowiedź, że proponujecie mi praktykę. I to jeszcze z kim… z samą Herminą Granger! Kobieto ja jestem twoim fanem. Gdybyś miała plakaty, to powiesiłbym sobie jeden nad łóżkiem.- westchnął

- Dobra, to już wiem, że mam nie pozować z tobą do zdjęć-powiedziała z uśmiechem.

- No wiesz, nie jestem jakimś zboczeńcem!- żachnął się- Alena kawę chętnie bym się z tobą umówił.- zaproponował podnosząc brew, a Hermiona przyjrzała się tej minie badawczo… taki gest kogoś jej przypominał.. „O nie!!!Tylko nie myśl znowu o… to nie dorzeczne, nie widziałaś go 8 lat i nagle zaczęłaś go sobie przypominać!” fuknęła na siebie w myślach, na głos jednak odpowiedziała

- Bardzo chętnie pod warunkiem, że mój narzeczony też może iść.- malfoyowa mina natychmiast zniknęła

- Och masz narzeczonego?- zapytał zawiedziony

- Jesteś takim moim fanem, a nie wiedziałeś?- zapytała drocząc się z nim.- Okey. Mam narzeczonego, tego samego od jakichś 9 lat. A we wrześniu mam zamiar zostać panią Weasley.

- Weasley? Żoną tego Weasleya??- zapytał.

- Tylko nie mów, że jego plakat też chciałbyś nad łóżkiem,bo zacznę się obawiać.- powiedziała śmiejąc się, a on zrobił urażoną minę…- No dobra, sorry. Ale moje życie prywatne zostawmy już na boku, albo nie…-powiedziała, udając że się nad czymś zastanawia.- powiem ci od razu, żeby potem oszczędzić ci zbędnych ekscytacji… Przyjaźnię się też z Potterami.- a widząc jego minę dodała natychmiast.- Tak TYMI. Tym Harrym i Tą Ginny.

- Super!- powiedział z podziwem- A więc przyjaźń, która pokonała zło, przetrwała dorosłość. Świetnie.

- No wiesz, zabrzmiało to tak jakby dorosłość była gorsza od Voldemorta.- powiedziała ze śmiechem.

- A nie jest?- zapytał.- Sama powiedz, nie chciałabyś czasem znów być dzieckiem?

Nie odpowiedziała, utrafił w sedno. Wypowiedział na głos toco ona myślała tak często.

- Okey, filozof. To powiedz mi ile masz lat?- zapytała,zręcznie zmieniając temat.

- 26.. no nie całe, skończę w listopadzie.- powiedział.

Nagle do pokoju wszedł dyrektor szpitala, a widząc pogrążonych w rozmowie Hremionę i Igora uśmiechnął się pod nosem. Wiedział, że ta dwójka się dogada. Byli jak jedna dusz zaklęta w dwa różne ciała. A on znał się na ludziach i wiedział, że zestawienie ich razem nie tylko zaowocuje tym, że Hermiona w końcu zaprzyjaźni się w szpitalu z kimś w jej wieku, a nie tylko z Marthą, ale również ich współpraca przyniesie wiele korzyści dla szpitala.

- Widzę Hermiono, że miałaś już przyjemność poznać pana Igora.- zapytał wchodząc do gabinetu, na co młody mężczyzna mruknął jedynie,tak żeby słyszała tylko Hermiona.

- Czy przyjemność to się okaże.- Kobieta parsknęła śmiechem.Coraz bardziej go lubiła

- Tak, tak. Ucięliśmy sobie pogawędkę.- odpowiedziała szefowi

- To dobrze, bo chciałbym żebyś, zanim wyjedziesz na urlop pokazała Igorowi jak wygląda praca tutaj. Zgadzasz się?- zapytał, nie mając wątpliwości co do jej odpowiedzi.

- Oczywiście. Kiedy mamy zacząć?

- Najlepiej od razu.- odpowiedział, kierując się do drzwi.-Zabierz go na obchód.- wyszedł zostawiając ich samych.

- Nooo panie doktorze, sprawdzimy teraz, na co pana stać.-zwróciła się do chłopaka zapinając swój biały fartuch i jednocześnie obserwując jak sam zapina swój.

- Już nie mogę się doczekać, pani doktor.- powiedział ze swoim szczerym, szerokim uśmiechem, kiedy razem opuszczali gabinet.

Igor okazał się świetnym specjalistą. Miał niesamowite podejście do pacjentów, a jego optymizm był zaraźliwy. Już po kilku dniach dość mocno się ze sobą zaprzyjaźnili. Hermiona twardo jednak ustawiła granicę.Przyjaźń i nic więcej. Zgodził się bez zmrużenia oczu…

A kiedy przyszedł ostatni dzień jej pracy przed urlopem,wiedziała, że zostawia swoich pacjentów w pewnych rękach. Niesamowitą niespodziankę sprawił jej też, kiedy przed samym wyjściem, życząc jej miłego wypoczynku, wcisnął jej do ręki niewielki pakunek. Podziękowała za prezent choć nie miała pojęcia co to jest i ruszyła do domu, żeby dopakować ostatnie rzeczy.

Dopiero, kiedy wszystko było już gotowe a ona sama niemal stała już w drzwiach, czekając na taksówkę na lotnisko (bo obrażony Ron oczywiście nie powiał się z nią pożegnać, ograniczając się jedynie do przypięcia na lodówce kartki z napisem „Baw się dobrze i pomyśl czasem o mnie.Buziaki!”, którą zostawiła tam gdzie ją zastała), przypomniała sobie o leżącym w torebce, którą zostawiała w domu, pakunku. Wróciła, żeby sprawdzić cóż takiego podarował jej kolega, a kiedy otwarła prezent wybuchła głośnym, wesołym śmiechem. W środku był krem do opalania z wysokim filtrem i krótka, naskrobana pochyłym i niedbałym pismem Igora wiadomość.

„Hermiono!

Raka pali się na twarzy (tak jak ja, przy naszym pierwszym spotkaniu!!:D), a ty masz się pięknie opalić na Hawajach!!! Używaj z głową.

PS. Nie przesadź z drinkami z palemką!!:)

Igor”


Rozbawiona schowała krem do torby, w momencie w którym żółta taksówka zajechała pod dom. Ciągle w dobrym humorze udała się na lotnisko. Przed nią malowała się wizja trzech tygodni pośród bajkowych okoliczności przyrody..


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Malfoyka   Bieg Ku Przyszłości   12.01.2013 12:36
Malfoyka   Ranek przyszedł zbyt szybko. Kiedy o 5.30 zadzwoni...   12.01.2013 12:38
Malfoyka   Kolejne dni mijały spokojnie. Ron obrażony na cały...   12.01.2013 12:39
Malfoyka   Maui oczarowało ją od pierwszej chwili. Już kiedy ...   12.01.2013 12:40
Malfoyka   Niewielka restauracja Kai Melemele, czyli w języku...   12.01.2013 12:42
Malfoyka   Delikatne promienie słońca oparły się na jej twarz...   12.01.2013 12:43
Malfoyka   Minęło 18 z 21 dni jakie Hermiona spędzić miała na...   12.01.2013 12:44
Malfoyka   Wysiadając z żółtej taksówki, zwróciła swój wzrok ...   12.01.2013 12:45
Malfoyka   Z reguły nikt nie cieszy się z perspektywy końca u...   12.01.2013 12:46
Malfoyka   Lipiec w mgnieniu oka zamienił się w sierpień, lat...   12.01.2013 12:47
Malfoyka   Kolejne dni mijały leniwie. Ron biorąc sobie za pe...   12.01.2013 12:49
Malfoyka   Siedząc w wygodnym, obitym ciemną skórą fotelu, cz...   12.01.2013 12:50
Malfoyka   13 W życiu młodej pani doktor nastała sielanka. C...   12.01.2013 12:52
Malfoyka   14 Wielkie budowle centrum Londynu dawno zniknęły...   12.01.2013 12:53
Malfoyka   15 Nie zaprzestając pieszczot, powoli ruszyli w k...   12.01.2013 12:54
Malfoyka   16 „Czy życie może być jeszcze wspanialsze?...   12.01.2013 12:55
Malfoyka   17 Kilka dni dodatkowego urlopu, który Hermiona w...   12.01.2013 12:56
Malfoyka   18 Wychodząc na zimne, jesienne powietrze, czuła ...   12.01.2013 12:57
Malfoyka   19 olejne dni mijały spokojnie. Hermiona pogodził...   12.01.2013 12:58
Malfoyka   20 Zostali sami, wpatrując się w siebie w milczen...   12.01.2013 13:00
Malfoyka   21 Grudzień mijał im spokojnie, dzień za dniem pr...   12.01.2013 13:01
Malfoyka   22 Sama nie wie, w jaki sposób w tak wielkim wzbu...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   23 Wigilię spędzili wspólnie w typowo mugolski sp...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   24 W sylwestrowy poranek wszystko było gotowe do ...   12.01.2013 13:04
Malfoyka   25 Z uśmiechem na ustach ruszył w kierunku drzwi,...   12.01.2013 13:05
Malfoyka   26 Przespali cały Nowy Rok, mocno wtuleni w swoi...   12.01.2013 13:06
Malfoyka   27 Mocno objęci ruszyli w stronę centrum, pokonuj...   12.01.2013 13:07
Malfoyka   28 Budząc się kolejnego dnia, niemal równo ze świ...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   29 Stojąc przed szpitalem, raz jeszcze rzuciła ok...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   30 Stała na środku pokoju zabiegowego i wprost ni...   12.01.2013 13:09
Malfoyka   31 Siedząc w kuchni, doskonale słyszała dźwięk, j...   12.01.2013 13:10
Malfoyka   32 Nowy York w lutym, niewiele odróżniał się smęt...   12.01.2013 13:11
Malfoyka   33 Sama nie wie, w jaki sposób udało jej się dost...   12.01.2013 13:12
Malfoyka   34 W całym pomieszczeniu zapadła wypełniona emocj...   12.01.2013 13:13
Malfoyka   35 Nie pamięta kiedy wrócili do domu, ani nawet m...   12.01.2013 13:14
Malfoyka   EPILOG Mimo późnej już jesieni, słońce ciągle wis...   12.01.2013 13:14
dede   hmm.. Przeczytałam i mam troche mieszane uczucia. ...   13.01.2013 10:46
Hagrid   Wciągam się:)   16.01.2013 18:34
Kaśś   Niesamowity lukier, ale w dobrym tego słowa znacze...   01.06.2013 22:39
katbest   Yhm... podobało mi się. Inny pomysł, ale fajny. Br...   04.06.2013 16:34


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 11.05.2024 21:42