Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Bieg Ku Przyszłości, Draco i Hermiona dorośli

Malfoyka
post 12.01.2013 12:36
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




Lipcowe słońce przygrzewało przez uchylone okna dyżurki lekarskiej w szpitalu św. Munga, gdzie nad stosem badań i raportów, w nasadzonych na nosie okularach, nisko nachylona siedziała młoda pani doktor. Kobieta z westchnieniem przerzucała kolejne stosy kartek starając się zebrać wszystko w całość i skończyć pisanie raportu z dyżuru.
- Ejj ślicznotko, a czy ty przez przypadek nie skończyłaś już pracy?- zapytała starsza, przysadzista pielęgniarka wchodząc do dyżurki.
- Och to by Martho.- odciągnięta od swojej pracy dziewczyna nieprzytomnie zerknęła w kierunku drzwi.- Muszę to skończyć.- powiedziała wracając do swojego zajęcia. Pielęgniarka westchnęła ciężko, po czym podeszła do biurka zagradzając lekarce dostęp do papierów.
- Hermiono, nic nie musisz.- powiedziała z dobrodusznym uśmiechem, ukochanej cioci.- I tak robisz więcej niż trzeba, dawno powinnaś być już w domu.
- Trzeba jeszcze dodać pustym domu.- powiedziała z goryczą Hermiona.- Już chyba wolę zostać tutaj.
- Ojj no dzisiaj pan premier chyba będzie na ciebie czekał, w końcu to twój wielki dzień.- powiedziała z entuzjazmem- O której masz wizytę w tym mugolskim dziekanacie?
- Dziekanat!!!- krzyknęła, zrywając się z miejsca.- Na śmierć zapomniałam, Martho.- jęknęła, w pośpiechu ściągając swój biały kitel.
- Oj dziecko, dziecko..- westchnęła pielęgniarka.- Kiedy ty ostatnim razem tak naprawdę wypoczęłaś co?- zapytała z troską.
- Nie mam na to czasu, przecież wiesz. Praca, nauka, dom i jeszcze przygotowania do ślubu. A wszystko na mojej głowie bo Ron jest zbyt zajęty, żeby pamiętać o takich drobiazgach jak na przykład nasz ślub.- mówiła, miotając się i starając w pośpiechu zrobić makijaż.
- Zobaczysz, wszystko ułoży się kiedy będzie już po wszystkim, a wy będziecie małżeństwem.- pocieszyła ją kobieta.
- Mam nadzieję, bo jeśli nie to oznacza to, że dobrowolnie dam się zamknąć w złotej klatce.- mruknęła.
- Och dzieci, dzieci.- pielęgniarka pokręciła głową.- Tak mało jeszcze wiecie o życiu.. Musicie ze sobą porozmawiać. Tylko bez złości Hermiono, pamiętaj. Myślę, że najlepsza okazja pojawi się na waszym wyjeździe…- podpowiedziała, a Hermionie aż serce podskoczyło z radości. Już za niecałe dwa tygodnie wyjeżdżają na Hawaje. We dwoje, tylko Ron i ona. Cieszyła się na ten wyjazd jak dziecko. W końcu będzie mogła wyjechać i odpocząć od szkoły, od pracy, od posady kury domowej, od spraw ministerstwa, którymi tak bardzo przejmuje się Ron…
- Taaaak.- powiedziała rozmarzona.- To już za dziesięć dni.- po czym jakby wracając na ziemię dodała.- Ale na razie czeka na mnie dziekan. Trzymaj kciuki!- krzyknęła będąc już na korytarzu, Martha uśmiechnęła się pod nosem. Bardzo lubiła Hermionę, dziewczyna była jedyna w swoim rodzaju, ale życie jej nie rozpieszczało. Mimo, że była zdolna i niezwykle uparta, przez co w przeciągu ledwie kilku lat stała się najlepszym magomedykiem w kraju, miała wysoko ustawionego narzeczonego z którym planowała wielkie wesele, miała pieniądze i szacunek.. a jednak nie była do końca szczęśliwa. Starsza kobieta widziała to w jej oczach, mimo że dziewczyna nigdy nie wspominała o swoich kłopotach. W jej oczach tak często czaił się smutek, a młodzieńczy blask zgasł, teraz piękne czekoladowe oczy spoglądały na świat z nienaturalną wręcz dojrzałością… Marta pokręciła głową…
- Biegnąc ku przyszłości, zapomniałaś kim tak naprawdę jesteś..- szepnęła. Hermiona jednak już jej nie słyszała.
Pędziła właśnie wyludnionymi o tej porze ulicami Londynu w żółtej taksówce. To dziś dowie się czy obroniła mugolski dypolom medyczny i czy skończyła studia. Czekała na ten dzień, tak bardzo chciała ukończyć studia medyczne i w końcu poczuć się prawdziwym lekarzem. Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie swoich młodzieńczych marzeń o projektowaniu, taaak w Hogwarcie miała nadzieję, że właśnie to będzie robiła w życiu, jednak szybko okazało się, że młodociane marzenia zginęły przykryte dorosłością. Wybrała medycynę, ale nie byłaby Hermioną Granger, gdyby nie rzuciła się na głęboką wodę. Postanowiła, że poza studiami magicznymi rozpocznie też naukę na mugolskim uniwersytecie medycznym. Ron ucieszył się, kiedy powiedziała mu o swoich planach, nigdy bowiem nie popierał jej pomysłu o projektowaniu. Uważał, że to dziecinne i nie przyszłościowe, a przecież żona wysokiej rangi polityka musi być osobą poważną.. Dla niego porzuciła projektowanie, grube zeszyty z jej kreacjami leżały teraz gdzieś głęboko na dnie szafy, a ona postawiła na medycynę, którą lubiła to fakt, ale nigdy nie pokocha. A to wszystko dla niego.. Tak Ron, wszystko i wszystkich dopasowywał zawsze do siebie. Nawet ją i jej uczucie. Początki były cudowne, wspólne mieszkanie w centrum Londynu, długie spędzane razem na rozmowach wieczory, a po nich jeszcze dłuższe noce… Aż w końcu przyszedł awans, a jej ukochany coraz mnie czasu spędzał w domu. Coraz mniej ze sobą rozmawiali, aż w końcu zaczęła odnosić wrażenie, że stała się dla narzeczonego jedynie formą wystroju ich mieszkania.. Najgorsze było to, że na każdą próbę rozmowy Ron reagował tak gwałtownie, że zwykle kończyło się to kłótnią.. „Ehh nikt nie powiedział, że dorosłość będzie łatwa”- szepnęła w duchu, kiedy analizując swoje życie przyglądała się mijanym budynkom…
Taksówka zatrzymała się przed wielkim gmachem Uniersyty Of London Medical Academy. Zapłaciła należność za podróż i poprawiając sięgającą do kolan ciemnoszarą sukienkę ruszyła schodami w górę, znów biegła w kierunku przyszłości, jak na złość nie takiej o jakiej marzyła.
Stając przed dwuskrzydłowymi dębowymi drzwiami dziekana uniwersytetu pozwoliła sobie na zaczerpnięcie głębokiego oddechu. Już po chwili naciskała klamkę. Zaanonsowana wcześniej przez sekretarkę nie musiała już pukać, dziekan oraz promotor jej pracy już czekali.
- Witam.- Szepnęła cicho, nieśmiało przechodząc przez próg.
- Och, panna Granger. Czekaliśmy na panią.- powiedział jeden z mężczyzn z dobrodusznym uśmiechem
- Przepraszam za spóźnienie..- zaczęła
- Ależ skąd, jest pani jak zwykle na czas. Proszę usiąść.- gestem dłoni dziekan zaprosił ją do zajęcia miejsca na krześle ustawionym na przeciwko biurka. Hermiona skorzystała z zaproszenia.
- Taaaak.- zaczął promotor- Na początku, zacznijmy od tego, że jest nam strasznie przykro..- na te słowa kobiecie krew odpłynęła z twarzy, czyżby nie zdała?
- Że nasza uczelnia traci tak znakomitego ucznia.- dokończył z uśmiechem na twarzy dziekan, wchodząc w słowo jej promotora.
- Czyli zdałam?- siliła się na spokój.
- Ależ oczywiście, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Ocena celująca i wyróżnienie Akademii za osiągnięcia w nauce.
- Za takim dyplomem- ponownie zaczął promotor- może sęe pani ubiegać o posadę w najlepszych szpitalach tego i nie tylko tego kraju.- uśmiech zawitał na jej twarzy, a więc Hermiona Granger przynajmniej względem nauki pozostała tą samą dziewczyną co w Hogwarcie.
- Chyba, że ma pani inne aspiracje- zaczął dziekan.- Bo w takim wypadku nasza uczelnia jest w stanie z miejsca, a właściwie od października, ale to w sumie to samo, powierzyć stanowisko profesorskie. – trudno było nie wychwycić nutki nadziei w jego głosie, kiedy składał propozycję.
- Kuszące.- zaczęła, zastanawiając się jak ubrać w słowa swoją odmowę- Jednak obawiam się, że nie spełniłabym się na takim stanowisku. Moim powołaniem jest leczyć a nie uczyć.- powiedziała delikatnie, starając się, żeby jej głos zabrzmiał jakby głęboko żałowała, że musi odmówić.
- Cóż, kłamstwem byłoby, gdybyśmy powiedzieli, że się tego nie spodziewaliśmy.- powiedział promotor, uśmiechając się do niej.
- Cóż, w takim razie pozostaje mi jedno.- zaczął dziekan, wstając ze swojego miejsca. Promotor i Hermiona poszli za jego przykładem, już w następnej chwili profesorzy wręczyli jej obity w drogą skórę dypolom lekarski. Była teraz panią doktor, z prawdziwego zdarzenia..
- Panno Granger, pragnę serdecznie powitać panią w zacnym lekarskim gronie. Proszę iść teraz uczcić swój sukces, bo od jutra zaczyna pani ratować ludzkie życie.- powiedział promotor żegnając swoją najlepszą uczennicę.
Wyszła na słoneczną ulicę w dłoni dzierżąc swój klucz do przyszłości. Uśmiechnięta rozejrzała się wokoło. Jeśli Marta miała rację, to i Ron pamiętał o jej wielkim dniu. Postanowiła, że w drodze do domu zrobi małe zakupy. Szampan, truskawki i wiele innych afrodyzjaków, w końcu musi uczcić dyplom..
Nie zdziwiła się, że po wejściu do mieszkania nikogo tam nie zastała. Ron nie byłby sobą, żeby czekać cały dzień. Na pewno wróci wcześniej.. Uradowana zabrała się za przyrządzanie kolacji. Lekkiej a zarazem wykwintnej. Kiedy dochodziła ósma wieczorem, na stole czekały już talerze z piersią z serem brie, purre marchewkowym i ruccolą z sosem vinegret. Schłodzony szampan czekał na otwarcie, a dyplom leżał na widocznym miejscu. Sama Hermiona przebrana w niezwykle sexowną małą czarną co chwila zerkała w stronę drzwi, za którymi zaraz spodziewała się zobaczyć narzeczonego.
Czas jednak minął, z ósmej zrobiła się dziewiąta, z dziewiątej w pół do dziesiątej.. Nagle do okna zastukała sowa. Dziewczyna zrezygnowana poszła otworzyć ptakowi, a ten podając jej kopertę natychmiast odleciał. Dziewczyna rozerwała kopertę i przeczyła kilka słów naskrobanych ręką Rona..

„Hermiono!
Nie czekaj na mnie dzisiaj! Mamy problem w ministerstwie. Beze mnie sobie nie poradzą. Pewnie wrócę nad ranem, więc spotkamy się dopiero jak wrócisz z dyżuru.
Ron”

Łzy zaczęły spływać z jej policzków rozmazując misterny makijaż. Zapomniał. Znowu postawił pracę ponad nią.. Rozszlochała się na dobre. Chwytając butelkę czerwonego wina, pociągnęła spory łyk, nie kłopocząc się nawet nalewaniem trunku do kieliszka. Skrzywiła się, wino było wytrawne, bo takie lubił Ron…
- Gratuluję Hermiono.- szepnęła cicho, odstawiając butelkę na stole, gdzie właśnie zniszczyła się jej uroczysta kolacja, z resztą nie pierwszy już raz… Ruszyła w kierunku sypialni, gdzie jeszcze długie godziny, poduszki tłumiły płacz żalu…


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Malfoyka
post 12.01.2013 12:40
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 36
Dołączył: 11.01.2013




Maui oczarowało ją od pierwszej chwili. Już kiedy wysiadła z samolotu i poczuła na twarzy delikatną bryzę nadlatującą znad Oceanu Spokojnego, a w powietrzu wyczuła ten niesamowity słodki zapach egzotycznej roślinności wiedziała, że to nie będzie jej jedyny pobyt na hawajskich wyspach…
Siedząc w taksówce do hotelu, z zachwytem obserwowała przemijające za oknem krajobrazy. Wielkie wulkaniczne wzgórza, pokryte soczystą zielenią ciągnącą się aż po horyzont, a wszystko to utopione w delikatnych falach oceanu, którego błękit niemalże raził oczy.. Słońce wisiało wysoko na niebie, kąpiąc całą wyspę w swym blasku, ludzie przechadzali się leniwie z uśmiechami na ustach, jakby smutki życia codziennego nie były w stanie dogonić ich w tej cudownej krainie. I chyba istotnie tak właśnie było.. bo kiedy wysiadła z samolotu, poczuła jakby wszystkie swoje problemy, złość na Rona, żal że go tu z nią niema i przyziemne codzienne, codzienne sprawy, zostały daleko stąd. Na lotnisku w Anglii. Czuła się jakby trafiła do innej galaktyki,mitycznego Eldorado do którego nie ma wstępu żaden problem…
Tak zaabsorbowana była pięknem wyspy, że nawet nie spostrzegła kiedy taksówka zatrzymała się przed wielkim hotelem. Fasady budynku stanowiło samo szkło. Wielkie ozdobne okna ciągnące się od samej ziemi, niemalże do samego nieba.. Niemal od razu, kiedy pojazd zatrzymał się przed ekskluzywnym wejściem, przy jej drzwiczkach pojawił się boy hotelowy.Podając jej swoją dłoń, aby mogła wysiąść, posłał jej służbowy uśmiech,ukazując rząd niezwykle białych zębów, kontrastujących z jego ciemną skórą. Kiedy stała już pewnie na prowadzącym do samych drzwi czerwonym dywanie, a boy zajął się jej bagażem, uniosła wzrok ku górze.. Hotel Ohana Waikiki West był imponujący, nie tylko ze względu na ilość szkła,które wdzięcznie odbijało słoneczne promienie, ale też przez wysokość.Był to ogromny drapacz chmur, liczący sobie 72 piętra. Kobieta westchnęła oczarowana, zapowiadają się cudowne trzy tygodnie. Nagle poczuła, że ktoś zakłada jej coś na szyję..
- ALOHA!!!- krzyknął opalony nastolatek, narzucając jej na szyję wieniec z różowych orchidei, po czym nie czekając na jej reakcję zniknął za rogiem śmiejąc się głośno i wręczając podobne wianki innym kobietom. Hermiona uśmiechnęła się wdychając słodki zapach kwiatów zawieszonych na jej szyi.
- Proszę się nie gniewać.- powiedział boy nienaganną angielszczyzną, podchodząc do niej z jej torbami ułożonymi na wózku.-to taki miejscowy zwyczaj, orchideami ozdabia się wyjątkowo piękne kobiety.
Hermiona spłonęła uroczym rumieńcem i odpowiedziała z uśmiechem.
- To miłe, dziękuję.
-Ależ nie ma za co. Gdybym nie był w pracy, sam obsypał bym panią takimi kwiatami.- powiedział, przyglądając się jej uważnie.- Pierwszy raz na Hawajach, prawda?
- Aż tak to widać?- zapytała, marszcząc nos.- Tak, pierwszy raz.- dodała
-Spodoba się pani.- zapewnił, a ona nie miała powodów, żeby nie wierzyć.- To jakiś specjalny wyjazd, czy po prostu urlop dla wypoczynku?- zagadnął, chcą nawiązać kontakt, śliczna turystka wpadła mu w oko, a na dodatek przyjechała sama.
- I to i to.- odpowiedziała szczerze, uśmiechając się do niego, wiedziała, że wpadła mu w oko, ale flirt w pierwszy dzień i to jeszcze z pracownikiem hotelu w którym mieszkała nie był szczytem jej marzeń..- Waśnie skończyłam studia i chciałabym odpocząć od stresów, a poza tym, tym wyjazdem żegnam stan panieński. We wrześniu wychodzę za mąż.- powiedziała z promiennym uśmiechem, właśnie teraz zdała sobie sprawę, że wrzesień już za dwa miesiące.. a ona czekała na niego od kilku lat.. I w tym samym momencie poczuła też smutek, Ron.. powinien być tu teraz z nią. Albo ona z nim,tam. Wtem w jej głowie odezwał się tak dobrze znany głos Ginny „Ani mi się waż, myśleć o moim bracie kretynie!!! MASZ SIĘ BAWIĆ!!!”,uśmiechnęła się. Słyszała głosy, chyba nie było z nią dobrze.. a może to przez to miejsce..
- Och, to cudownie! Gratuluję.- powiedział chłopak ze sztucznym entuzjazmem. Hermionie niemal zrobiło się go żal.-A teraz zapraszam panią do środka.- powiedział już służbowym tonem,dłonią wskazując jej drzwi.
- Dziękuję. A tak przy okazji jestem Hermiona.- powiedziała ruszając do wejścia.
-Matt- powiedział, znów się uśmiechając. A może jednak, ta kobieta chciała zaszaleć. W końcu jej narzeczonego tu nie ma, a co z oczu to z serca..- Miło mi cię poznać. A tak przy okazji, gdybyś potrzebowała przewodnika, to kończę pracę o 15.
- Dziękuję, ale raczej nie sądzę.Jednak propozycję zapamiętam.- odparła, dając mu znak, że nie jest zainteresowana. Miała tylko nadzieję, że nie zraniła zbytnio chłopaka.
- Oczywiście.- bąknął niepocieszony.- W takim razie zapraszam.- powiedział, otwierając jej drzwi do przestronnego patio.
W recepcji miła pani poinstruowała ją, że jej pokój, a raczej apartament znajduje się na ostatnim piętrze hotelu. Zdziwiła się słysząc to,ponieważ wiedziała, że zarezerwowany mieli pokój na 21 piętrze.
-Proszę sprawdzić, czy nie pomyliła pani rezerwacji. Miałam mieszkać na21 piętrze.- zaczęła, a kobieta przyjrzała się jej, a potem jej dokumentom.
- Pani Granger, tak?- zapytała, a Hermiona kiwnęła głową.- W takim razie nie zaszła pomyłka. Została pani przekwaterowana do apartamentu na życzenie pani narzeczonego.- odpowiedziała
- Co??- zapytała zszokowana Hermiona.
-Pan Weasley zadzwonił dziś rano, prosząc żeby zakwaterować panią właśnie tam i żeby zapewnić pani najwyższe luksusy.- powiedziała nieco rozmarzonym głosem. Taki facet to według niej skarb. Hermiona jednak,wiedziała że w ten sposób kaja się przed nią, ale nic nie odpowiedziała, wręcz przeciwnie zrobiło jej się miło..- Czy w takim razie, może być tam?- zapytała recepcjonistka, kiedy nieco oprzytomniała.
- Oczywiście.- odpowiedziała Hermiona z uśmiechem, ten wyjazd zapowiada się jeszcze lepiej niż na początku.
Po załatwieniu wszystkich formalności, boy zaprowadził ją do luksusowej windy. A kiedy wysiedli na ostatnim piętrze od razu zaprowadził ją do drzwi. Otwierając je kartą magnetyczną, przepuścił Hermionę pierwszą, a sam wniósł jej walizki. Stawiając je w obszernym holu, podszedł do oniemiałej kobiety i wytłumaczył jej najpotrzebniejsze rzeczy. Potem wyszedł, a Hermiona wciąż stała oniemiała. Jej pokój był niemal tak samo wielki jak ich mieszkanie w Londynie, wielki hol prowadził do obszernego salonu, urządzonego w nowoczesnym, stawiającym na biel i metal stylu. Ściany pomalowane w kolorach ecru i beżu dodawały ciepła zimnemu pomieszczeniu. Dziewczyna z zachwytem spojrzała na szybę stanowiącą jedną całą ścianę, za którą rozpościerał się cudowny widok na ocean i okalającą go plażę. Z zachwytem zajrzała do sypialni, równie wielkiej co salon i urządzonej w podobnym stylu. Wielkie łóżko z metalową ścianą aż zachęcało do spędzania w nim czasu, uchylone tarasowe okno wpuszczało do pokoju bryzę i ten cudowny hawajski zapach,powodując że lekka biała firanka falowała łagodnie. Kobieta wyszła na taras, gdzie stał mały ratanowy stolik i dwa foteliki. Oprała się okutą z litego żelaza barierkę i mocno zaciągnęła się najodowanym powietrzem… Kochała Hawaje, tego była pewna. I kochała Rona za to, że zrobił jej tą niespodziankę…
W spokoju minęły jej trzy dni pobytu na Maui. Korzystając z prezentu od Igora zdążyła złapać już pięknego koloru. Piegi na jej nosie uwydatniły się, dodając dziewczęcego uroku,a lekkie, przeważnie białe stroje ślicznie kontrastowały z czekoladowym odcieniem jej skóry..
Tego dnia zjeżdżała właśnie windą, aby oddać się swojemu ulubionemu zajęciu tutaj, czyli przechadzaniu się na plaży,kiedy na 56 piętrze do pomieszczenia wsiadły dwie młode dziewczyny, już na pierwszy rzut oka wyglądające na takie, które na Hawajach szukały jedynie Hawajczyków… albo ciekawych przypadków turystów.
- Widziałaś tego blondyna z apartamentu na 72?- zaszczebiotała patykowato chuda brunetka, z blond pasemkami.
- Tego, który przedwczoraj przyjechał?- zapytała jej koleżanka, nieco niższa, ale równie chuda blondynka
- Tego samego!- jęknęła tamta. Cudowny jest!!! Po prostu młody bóg!
- Jak myślisz ma kogoś?- zapytała druga, malując usta błyszczykiem i przeglądając się w wiszącym w windzie lustrze.
-Nie sądzę.- zamyśliła się jej koleżanka.- Przecież przyjechał sam, na palcu nie miał obrączki. A widziałaś jak czarował recepcjonistkę…Przecież ta laska niemal leżała mu u stóp i błagała, żeby nie przestawał do niej mówić..
- A te jego oczy..- rozmarzyła się brunetka.- W życiu nie widziałam takiego błękitu.
- Taaak, on chyba przyleciał z innej planety. Bo nie sądzę, żeby taki facet urodził się na ziemi..
Hermiona wzniosła oczy do nieba. Skupiając całą swoją uwagę na małym panelu wskazującym mijane piętra, starała się nie słuchać dalej ich konwersacji. Te dziewczyny były tak płytkie, że było to niemal aż bolesne doświadczenie. Z ulgą powitała parter, mijając rozszczebiotane dziewczyny z dumnie uniesioną dumnie głową. Ich postawa powinna wzbudzać tylko żal i szczerze mówiąc głęboko współczuła mężczyźnie o którym mówiły, nooo chyba, że on był jednym z tych, którzy lubili taki typ kobiet.. „Jak Malfoy” dodała w myślach, po czym znów zrugała się w myślach za myśli o nim.
Zakładając wielkie słoneczne okulary (których kupować nie chciała, ale Ginny uparła się, że one są ostatni krzykiem mody i jadąc na Hawaje po prostu musi je mieć) i ruszyła na plażę. Nie miała daleko, wystarczyło przejść przez niewielki ogród hotelowy, a potem zejść kilka schodów i piękna plaża stawała otworem. Kiedy kobieta poczuła gorący piasek pod swoimi stopami natychmiast na jej ustach pojawił się nieświadomy, cudowny uśmiech. Ściągnęła delikatną kremową sukienkę i chowając ją do specjalnie zaczarowanej torby ruszyła wzdłuż plaży, odziana jedynie w skąpie białe bikini, kontrastujące z jej opaloną skórą. Kiedy przechadzała się brzegiem oceanu, brodząc nogami w słonej wodzie, wiele męskich spojrzeń wędrowało za nią. Tak Hermiona Granger była ucieleśnieniem męskich marzeń. Miła odpowiedni wzrost, nie była zbyt niska, ale też nie na tyle wysoka, żeby nie móc założyć szpilek, miała smukłe ciało, płaski brzuch, idealnie wykrojoną talię, zgrabną pupę i śliczne kształtne piersi, jej jasne włosy powiewały na wietrze a malinowe usta wygięte były w półuśmiechu, kiedy ciepłe fale obmywały jej fantastyczne nogi. Wielkie przeciwsłoneczne okulary zasłaniały prawie pół jej pięknej twarzy, jednak nie szpeciły, wręcz przeciwnie dodawały jej postaci notki tajemniczości. Była niezaprzeczalnie piękna. I wydawała się zdawać sobie z tego sprawę, kiedy z wysoko uniesioną głową mijała kolejnych śliniących się na jej widok mężczyzn…
Odeszła już sporą odległość od hotelu, pozwalając się porwać sercu i kierować gdzie tylko nogi poniosą, nie musiała się nigdzie spieszyć. Czuła się wolna i beztroska czując jak wiatr tańczy z jej włosami. Czuła się doceniona, kiedy zza ciemnych szkieł obserwowała pożądliwe spojrzenia mężczyzn.. Idąc wolno wpatrywała się w horyzont, wypatrując jak na jego cienkiej linii, mewy co rusz nurkują w poszukiwaniu ryb.. pewnie płynęła tam jakaś ławica.. Nagle jednak coś na plaży przykuło jej uwagę. W jej kierunku zmierzał właśnie, równie zapatrzony w ocean co ona, piękny mężczyzna. Roztrzepane, średniej długości włosy powiewały wesoło na wietrze, oczy wyglądały jakby z uporem starały się przebić linię łączącą ocean z niebem. Na jego usta również wygięte były w uśmiechu. Pięknie wyrzeźbione ciało poruszało się z gracją. Był ucieleśnieniem kobiecych marzeń. Nisko opuszczone ciemnozielone bermudy, odsłaniały dokonały brzuch, na widok którego pewnie nie jedna dziewczyna straciła głowę. W pewnym momencie i on zauważył, że jeśli nie zboczy o jeden krok, zaraz dobije do zjawiskowej kobiety. „Pewnie jedna z typowych gruppies, jakich tu pełno” westchnął w myśli, mierząc nieznajomą wzrokiem znawcy. Coś mu jednak nie pasowało..”Cholera, przysiągł bym, że skądś ją znam”- pomyślał wymijając nieznajomą, która dokładnie w tym samym czasie, pomyślała „Kurcze, on mi wygląda jakoś znajomo”..
Zrobili jeszcze kilka kroków, każde w swoim kierunku, kiedy nagle w głowie blondyna uformowała się myśl „JASNA CHOLERA, PRZECIEŻ TO BYŁA..”
-Granger??- wykrzyknął zdumiony swoim odkryciem, odwracając się za dziewczyną.
Ten głos poznałaby wszędzie.. właściciel może i się zmienił, ale głos.. intonacja jej nazwiska..
- Malfoy?- wyszeptała zaskoczona, odwracając się pomału.
- A jednak to ty.- szepnął pochodząc kilka kroków bliżej.- Nie mogę uwierzyć, Granger to naprawdę ty.- powiedział, jakby ich spotkanie go ucieszyło.
- Ja. I co w związku z tym?- zapytała, ściągając swoje okulary i przyglądając mu się badawczo.
- Nic, jestem po prostu zaskoczony.- odparł też lustrując ją wzrokiem.
- Zaskoczony? Tym, że mnie spotkałeś, tym, że spotkałeś mnie tutaj, a może tym, że ja to ja?- zapytała.
- Tym, że widzę znajomą twarz. I, że ta twarz należy akurat do ciebie. Po prostu jestem zaskoczony.- mówił spokojnie, z uśmiechem na ustach, takim zwykłym sympatycznym, a w tonie jego głosu nie było już ani śladu dawnego morzu, ani kpiny. A jednak… to był Malfoy, ten sam Draco Malfoy, tylko dlaczego nie potrafiła sobie przypomnieć jak bardzo go nienawidziła?
- Że na cudownym urlopie spotykasz szlamę, tak?- zironizowała.
- Oj Granger, Granger- zacmokał cicho, po czym uśmiechnął się spoglądając jej prosto w oczy.- Już dawno wyrosłem z dziecinady jaką było przezywanie.- a widząc jej minę, dodał.- Ludzie się zmieniają wiesz?
- Ludzie tak, ale ty nie.- warknęła. Już chciała się odwrócić i odejść kiedy usłyszała jego serdeczny śmiech.
- Jak mnie ciebie brakowało.- krótkie zdanie podziałało jak magnez, zaskoczona odwróciła się do niego i ważąc każde słowo szepnęła, spoglądając na niego z troską szeroko otwartymi oczyma.
- Ty się dobrze czujesz, Malfoy? Wszystko okey? Bo chyba bredzisz, TOBIE brakowało MNIE?- zapytała, a on widząc jej minę roześmiał się jeszcze głośniej
- Hahaha, masz minę jakbym ci co najmniej oznajmił właśnie, że zostaję papieżem.- parsknął śmiechem, a w jego policzkach pojawiły się urocze dołeczki.
- Och, wydaje mi się że tego papieża zniosłabym lepiej.- westchnęła, a on znów się zaśmiał, dziwne było patrzeć, że śmieje się do niej, a nie z niej.
- Widzisz? Byłbym idiotą gdybym za tym nie tęsknił.- westchnął.- Ach te nasze kłótnie, niezapomniane. A pamiętasz jak w trzeciej klasie dostałem od ciebie w twarz?- zapytał, udało mu się w końcu się uśmiechnęła
- Należało ci się!!- powiedziała śmiejąc się.
- Taaa, a te wszystkie tępe bubki i zidiociali arystokraci?
- No wiesz technicznie rzecz biorąc..- zastanowiła się, ale zaraz, co ze szlamami?- dodała, spoglądając na niego.
- No wiesz… technicznie rzecz biorąc..- zacytował jej słowa, zerkając na swoje paznokcie.
- Ughh ty się jednak nic nie zmieniłeś!- warknęła- Ciągle ten sam tępy, arystokratyczny dupek!- rzuciła przez ramie, odchodząc. Stał tam, nie wiedząc co znowu zrobił źle, obserwując jak odchodzi, ponętnie kręcąc biodrami. Zaraz, przecież nie pozwoli jej tak po prostu odejść, zmienił się… naprawdę.
- Znowu to robisz, Granger.- zawołał za nią.
- Co robię?- odkrzyknęła, nawet się nie odwracając.
- Skreślasz mnie ze względu na moje pochodzenie i krew.- szepnął jej do ucha, łapiąc za dłoń.
- Niech pomyślę, ty robiłeś to przez siedem lat.- odparowała, okey przypomniała sobie, jak można go nienawidzić.
- Okey. Biję się w pierś.- powiedział, istotnie to robiąc.- Jeśli chcesz to uklęknę i przeproszę.- dodał widząc, że ciągle jest nie przekonana.
- Już to widzę, wielki pan Draco „Jego Idealna Mość” Malfoy miałby..- nie dokończyła, bo Dracon właśnie klęknął u jej stup i rozkładając ręce na całą szerokość, spojrzał na nią skruszonym wzrokiem i zaczął..
- Hermiono Granger, upadam przed tobą na kolana i uniżenie proszę o wybaczenie mi..
- Wstawaj idioto, ludzie się patrzą.- zakłopotana Hermiona starała się go podnieść za ramiona, jednak ani drgnął, kontynuując.
-.. tych wszystkich lat szkolnych upokorzeń i ciemiężenia. Byłem debilem bez moralności.- skończył, spoglądając na nią prosząco.
- Okey- powiedziała cicho, ciągle zażenowana- OKEY- krzyknęła, bo nie zareagował- masz to swoje przebaczenie tylko wstawaj, robisz wstyd sobie i mnie.- jęknęła, po czym głębiej odetchnęła, kiedy już stanął na nogach.
- To co? Zapomnisz?- zapytał
- Kto by pomyślał Draco „Przepraszam Byłem W Łazience Kiedy Rozdawali Moralność” Malfoy, właśnie przeprosił szlamę.- szepnęła zaskoczona.
- Ejjj nie mów tak o sobie.- szepnął.- Przecież przeprosiłem, co jeszcze mogę zrobić?
- Niech pomyślę? Utopić się?- zapytała złośliwie. Jak jej tego brakowało.
- Obawiam się, że nie mogę się na to zgodzić. Ale w zamian mogę zaprosić cię na obiad.- powiedział ciągle się śmiejąc.
- Ty sobie żartujesz?- zapytała, nie wiedząc kiedy powinna zacząć się śmiać.
- Nie. Jest pora obiadu, a ja jestem głody. Ty pewnie też. Obydwoje jesteśmy tutaj sami.. Dlaczego nie?- zapytał przyglądając jej się.
- Bo ty jesteś Malfoyem, a ja Granger?- zapytała
- Oj daj spokój. Powiedz, przyjechałaś tu z kimś, czy sama?- przez chwilę jego wzrok opadł na jej dłoń, ale nie zauważył tam obrączki, był jednak pierścionek, czyżby była zaręczona?
A ona w tym czasie zastanawiała się, czy nie powinna skłamać, w końcu jednak zdecydowała się powiedzieć prawdę.
- Jestem tu sama.- odpowiedziała, niemal bojowo. „Bo mój narzeczony jest za dużym kretynem, żeby być tu ze mną, a teraz muszę jeszcze użerać się z tobą.” Warknęła w myślach.
- Widzisz, ja też. A samemu trochę smutno się je, nieprawdaż?- zapytał, ciągle się uśmiechając. „On coś kombinuje, czy naprawdę się zmienił?” pytała siebie, przyglądając się jego oszałamiającemu uśmiechowi.- No dalej, Granger… Hermiono.- prosił.
- Powiedziałeś Hermiono?- spojrzała na niego zaskoczona.
- Tak masz na imię.- sprostował.- No chyba, że mam mówić Granger.
- Nie.- powiedziała trochę za szybko i zaraz dodała- Z resztą jak chcesz.
- Nic się nie zmieniłaś wiesz?- zapytał nagle.
- No wiesz, sądzisz to po 3 minutach rozmowy?- żachnęła się, „HA! Gryfonem zostaje się całe życie! Trafiłem w czuły punkt- ambicję” ucieszył się w duchu.
- Wiesz, chętnie porozmawiałbym z tobą dłużej, ale to ty wzbraniasz się przed obiadem. Tak jakbym miał zamiar cię otruć.- prychnął.
- Nigdy nie można mieć pewności.- odszczeknęła.
- Okey!! Zrobimy tak.- zaproponował nagle, widząc że ta rozmowa nie idzie w dobrym kierunku.- Zjemy dziś razem ten obiad… posłuchaj mnie do końca- wtrącił, widząc że już podnosiła rękę i otwierała usta, zapewne żeby się sprzeciwiać.- Więc jak mówiłem zjemy dziś ten obiad. Pogadamy trochę. Jak ludzie, dorośli ludzie, a nie dzieciaki nabuzowane hormonami. A potem..
- Nie będzie żadnego potem.- wtrąciła
- Na boga kobieto, czy ty dasz mi skończyć?- zapytał ze śmiechem. Taaak to zdecydowanie była ta sama Granger, z tą tylko różnicą, że teraz to była cholernie sexowna Granger. Hermiona zniecierpliwionym ruchem dłoni pokazała mu, żeby kontynuował.- A potem, wszystko będzie zależało od ciebie. Jeśli po wspólnym obiedzie zdecydujesz, że ciągle jestem tym samym idiotą, którym byłem w szkole, jeśli uznasz, że nie warto tracić na mnie swojego czasu, to po prostu mi to powiesz, a ja zniknę i już nie będę cię niepokoić.- zakończył, spoglądając jej w oczy.
- Sama nie wiem.- wahała się.- Propozycja niby kusząca.
- Nooo dalej.- dopingował ją.- Co masz do stracenia? Poza oczywiście jakimiś dwoma godzinami? Nic! Przecież przyleciałaś tu sama, nikt nie czeka w pokoju. A przez te dwie godziny plaża też nie ucieknie, piasek ciągle będzie piaskiem, a ocean oceanem. Nic nie stracisz zgadzając się. A możesz zyskać.- spojrzał na nią.- Albo zyskasz pewność, że nic się nie zmieniłem i po dwóch godzinach uwolnisz się ode mnie na zawsze, albo..
- Albo co?- zapytała buntowniczo
- Albo przekonasz się, że się zmieniłem i kto wie, może nawet uda ci się mnie znienawidzić trochę mniej.- odparł, a ona milczała, ważąc jego propozycję.- To jak?- zapytał, spoglądając na nią i świdrując tymi swoimi oczami.
- Dobra.- skapitulowała, ale zaraz podniosła palec i wymachując mu nim przed nosem dodała.- Ale to tylko jeden obiad.
- A to już będzie zależało od ciebie.- westchnął.
- Czyli, że ja jestem szefem?- zapytała z uśmiechem odwracając się i wolno ruszając z nim w drogę powrotną.
- Jak najbardziej!- potwierdził.- Ale pozwól, że restaurację wybiorę ja. Znam ta wyspę dość dobrze, wiem gdzie nas dobrze nakarmią.
- W takim razie prowadź.- powiedziała uśmiechając się. „Świat się kończy, uśmiecham się do Malfoya” pomyślała, po czym na głos się roześmiała.
- Co cię tak śmieszy?- zapytał zaskoczony.
- Ta cała sytuacja. Draco, przecież my się nienawidziliśmy odkąd się poznaliśmy, nie widzieliśmy się osiem lat, a teraz tak po prostu idziemy na obiad.- powiedziała
Nie roześmiał się. Zamyślony zerknął w kierunku oceanu, a po chwili odezwał się, pięknym głębokim oraz niezwykle męskim i poważnym głosem.
- Po pierwsze dziękuję.- zaczął
- Za co?- zdziwiła się
- Pierwszy raz użyłaś mojego imienia.- wyjaśnił, a ona uśmiechnęła się, co ku jej zdziwieniu mężczyzna powtórzył.- A po drugie, wiesz.. tak chyba zachowują się dorośli. Poza tym czas, zmienia ludzi, a dawne zatargi zaczynają blednąc z biegiem czasu. Jest wiele rzeczy, z tamtego czasu których się wstydzę, a dziś nadarza mi się być może jedyna okazja, żeby choć część z nich wyjaśnić.
- Nie musimy sobie nic wyjaśniać.- szepnęła Hermiona- Tak było i tyle.
- Jak zawsze wielkoduszna.- szepnął z uśmiechem.
- Jak zawsze.- potwierdziła.- Słuchaj, ale skoro idziemy już na ten obiad, to postarajmy się przynajmniej dobrze na nim bawić.- zaproponowała.
- Masz moje słowo.
I tak ruszyli ramię w ramię w drogę powrotną. Co chwila wymieniając pomiędzy sobą jakieś uwagi. Każde z nich było zafascynowane tym drugim i każde chciało dowiedzieć się jak najwięcej. I choć żadne z nich się nie przyznało, obydwoje cieszyli się, że spędzą wspólnie czas..


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Malfoyka   Bieg Ku Przyszłości   12.01.2013 12:36
Malfoyka   Ranek przyszedł zbyt szybko. Kiedy o 5.30 zadzwoni...   12.01.2013 12:38
Malfoyka   Kolejne dni mijały spokojnie. Ron obrażony na cały...   12.01.2013 12:39
Malfoyka   Maui oczarowało ją od pierwszej chwili. Już kiedy ...   12.01.2013 12:40
Malfoyka   Niewielka restauracja Kai Melemele, czyli w języku...   12.01.2013 12:42
Malfoyka   Delikatne promienie słońca oparły się na jej twarz...   12.01.2013 12:43
Malfoyka   Minęło 18 z 21 dni jakie Hermiona spędzić miała na...   12.01.2013 12:44
Malfoyka   Wysiadając z żółtej taksówki, zwróciła swój wzrok ...   12.01.2013 12:45
Malfoyka   Z reguły nikt nie cieszy się z perspektywy końca u...   12.01.2013 12:46
Malfoyka   Lipiec w mgnieniu oka zamienił się w sierpień, lat...   12.01.2013 12:47
Malfoyka   Kolejne dni mijały leniwie. Ron biorąc sobie za pe...   12.01.2013 12:49
Malfoyka   Siedząc w wygodnym, obitym ciemną skórą fotelu, cz...   12.01.2013 12:50
Malfoyka   13 W życiu młodej pani doktor nastała sielanka. C...   12.01.2013 12:52
Malfoyka   14 Wielkie budowle centrum Londynu dawno zniknęły...   12.01.2013 12:53
Malfoyka   15 Nie zaprzestając pieszczot, powoli ruszyli w k...   12.01.2013 12:54
Malfoyka   16 „Czy życie może być jeszcze wspanialsze?...   12.01.2013 12:55
Malfoyka   17 Kilka dni dodatkowego urlopu, który Hermiona w...   12.01.2013 12:56
Malfoyka   18 Wychodząc na zimne, jesienne powietrze, czuła ...   12.01.2013 12:57
Malfoyka   19 olejne dni mijały spokojnie. Hermiona pogodził...   12.01.2013 12:58
Malfoyka   20 Zostali sami, wpatrując się w siebie w milczen...   12.01.2013 13:00
Malfoyka   21 Grudzień mijał im spokojnie, dzień za dniem pr...   12.01.2013 13:01
Malfoyka   22 Sama nie wie, w jaki sposób w tak wielkim wzbu...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   23 Wigilię spędzili wspólnie w typowo mugolski sp...   12.01.2013 13:03
Malfoyka   24 W sylwestrowy poranek wszystko było gotowe do ...   12.01.2013 13:04
Malfoyka   25 Z uśmiechem na ustach ruszył w kierunku drzwi,...   12.01.2013 13:05
Malfoyka   26 Przespali cały Nowy Rok, mocno wtuleni w swoi...   12.01.2013 13:06
Malfoyka   27 Mocno objęci ruszyli w stronę centrum, pokonuj...   12.01.2013 13:07
Malfoyka   28 Budząc się kolejnego dnia, niemal równo ze świ...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   29 Stojąc przed szpitalem, raz jeszcze rzuciła ok...   12.01.2013 13:08
Malfoyka   30 Stała na środku pokoju zabiegowego i wprost ni...   12.01.2013 13:09
Malfoyka   31 Siedząc w kuchni, doskonale słyszała dźwięk, j...   12.01.2013 13:10
Malfoyka   32 Nowy York w lutym, niewiele odróżniał się smęt...   12.01.2013 13:11
Malfoyka   33 Sama nie wie, w jaki sposób udało jej się dost...   12.01.2013 13:12
Malfoyka   34 W całym pomieszczeniu zapadła wypełniona emocj...   12.01.2013 13:13
Malfoyka   35 Nie pamięta kiedy wrócili do domu, ani nawet m...   12.01.2013 13:14
Malfoyka   EPILOG Mimo późnej już jesieni, słońce ciągle wis...   12.01.2013 13:14
dede   hmm.. Przeczytałam i mam troche mieszane uczucia. ...   13.01.2013 10:46
Hagrid   Wciągam się:)   16.01.2013 18:34
Kaśś   Niesamowity lukier, ale w dobrym tego słowa znacze...   01.06.2013 22:39
katbest   Yhm... podobało mi się. Inny pomysł, ale fajny. Br...   04.06.2013 16:34


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 29.04.2024 00:05