Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Behind The Scar

Hito
post 23.08.2006 11:04
Post #1 

Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław

Płeć: Mężczyzna



Tradycyjnie na początek kilka uwag wstępnych:
1) Tytuł fica jest po angielsku, ponieważ tak mi lepiej brzmi. Nigdy nie byłem wielkim patriotą, niestety.
2) Ten fic NIE jest kontynuacją ,,Dwóch nocy''.
3) Ten fic jest alternatywnym tomem VI, nie VII. Choćby dlatego, że zacząłem go pisać i porzuciłem już dawno temu.
4) I pomyśleć, że zastanawiałem się, gdzie go umieścić... Teraz mam nadzieję, że Modzi nie wywalą mi go z Kwiatu Lotosu.
Na razie chyba wszystko.
Aha - chciałem od razu zrobić sondę, ale forum się na mnie wypięło.


PROLOG – Bestia, cześć pierwsza

Powietrze faluje, jak gdyby było bardzo gorące.
Jednak to nie żar, wydobywający się z płonącego lasu, zniekształca percepcję rzeczywistości.
Burzowe chmury, pokrywające właściwie całe niebo, jak okiem sięgnąć, wyglądają zdecydowanie nieprzyjemnie. Często przecinają je nitki błyskawic, po których nie rozlega się grom. Niektóre uderzają w ziemię. Dopiero wtedy daje się usłyszeć ich skwierczenie.
Mimo takiej pogody, deszcz nie pada. Wiatr również jest nieobecny.
Pioruny zstępujące z nieba w dół zdają się koncentrować w jednym punkcie, oświetlając na mgnienie oka kamienne mury zrujnowanego zamku.
Błyskawice i ogień współgrają w obrazie zniszczenia. Krótkie błyski światła pozwalają ujrzeć wśród ciemności zniszczone boisko do quidditcha. Pozostałości monumentalnego zamku mienią się ciepłymi kolorami. Cała pobliska wioska stoi w ogniu. Płomienie zdobią ciemnoniebieską toń pobliskiego jeziora jaskrawym blaskiem.
Zamek musiał być kiedyś wielki i wspaniały, istne dzieło sztuki budowlanej. Teraz prezentuje się żałośnie. Poprzewracane wieże, popękane mury, wszędzie walające się kamienie. Sczerniała, spalona ziemia na dziedzińcu, obrócone w drobny mak rzeźby, których kawałki mieszają się ze szkłem ze zniszczonych okien.
Ciała. Zastygłe w pozach, które przywodzą na myśl popsute lalki.
Powietrze przestaje falować. Szczegóły stają się bardziej wyraźne. Jednym z nich jest krew, rozlana wokół ciał, która zdążyła już dawno skrzepnąć. Jej woń tonie we wszechogarniającym zapachu spalenizny.
Błyskawice uspokajają się na chwilę, skupiając się na podświetlaniu mrocznego nieba. Wcześniej smagany piorunami punkt, sterta kamieni, staje się lepiej widoczny. Wokół niego ślady zniszczeń i śmierci są najbardziej intensywne.
Na szczycie kamiennej piramidy stoi samotna, ludzka postać. Jej głowa, okryta czarnymi włosami, zwisa w dół. Palce ma szeroko rozcapierzone. Drgają one lekko, może dlatego, że ścieka z nich ciemna krew.
Pierwszy powiew wiatru, który dopiero teraz nawiedził ruiny zamku, zawodząc niczym upiór, porusza czarną szatą stojącego nieruchomo na stercie gruzu człowieka. Wiatr zaczyna dąć tak mocno, jak gdyby chciał go obalić na ziemię. On jednak ani nie drgnie. Tylko jego peleryna miota się tak, jakby chciała oderwać się i znaleźć od niego jak najdalej.
Uśmiecha się za to. Jego zęby błyskają w surrealistycznej scenerii destrukcji. Jego dłonie zaciskają się w pięści, tak mocno, że jego własna krew kapie na kamienie.
A potem rozbrzmiewa śmiech. Śmiech szaleńca, który kruszy pozostałe mury.
Rozlega się również straszny wrzask dziewczyny, pełen rozpaczy i cierpienia, wymieszany z imieniem, wykrzyczanym głosem pełnym udręki.
Trwa krótko, i ani na chwilę nie udaje mu się zagłuszyć szyderczego i okrutnego zarazem śmiechu czarno odzianego człowieka o iście hebanowych oczach.
Błyskawice szaleją, uderzając we wszystko, co jeszcze wygląda na nietknięte lub nie spalone. Martwe ciała momentalnie trawi ogień.
Pioruny uderzają również w postać zanoszącej się śmiechem Bestii, która przyjmuje je z radością.
Dziewczęcy krzyk rozbrzmiewa ponownie, lecz nagle urywa się jak ucięty nożem.

ROZDZIAŁ 1

Życie naprawdę może zaskoczyć. Nawet potężnego czarodzieja, który niejedno już przeżył i wiele doświadczył. Kilkadziesiąt lat spędzonych na ziemskim padole wcale nie gwarantuje, iż niespodzianki to już przeszłość. Nieoczekiwane nie zawsze przynosiło szczęście, ale tym razem zdumienie miało pozytywny odcień.
Lord Voldemort nigdy nie spodziewałby się, że zyska takiego sojusznika. Szczególnie po klęsce akcji w Ministerstwie Magii. Te czternaście lat plugawej egzystencji w ukryciu zamknęło mu oczy na wiele spraw. Tak skutecznie, że rok temu nawet by nie przypuszczał, że jest to możliwe. Taka myśl choćby raz nie zagościła w jego głowie, zbyt był zajęty odbudowywaniem swojej armii śmierciożerców oraz działaniami zmierzającymi do odczytania przepowiedni ukrytej w czeluści gmachu Ministerstwa. Nie udało się poznać proroctwa, ale teraz wątpił, by było mu to potrzebne. Prawdę już znał i teraz musiał nauczyć się z nią żyć. I nie śmiać się w duchu za każdym razem, gdy o tym pomyśli. Thomas Riddle z niejakim zaskoczeniem zdał sobie sprawę, że jeszcze coś potrafi go rozbawić.
Voldemort siedział na swoim czarnym tronie, którego zdobieniami były gustowne, ludzkie czaszki. Mniejsze niż prawdziwe i sztuczne, rzecz jasna, ale i tak wyglądały uroczo, jeśli tylko ktoś miał taki gust, jak Riddle. Dla niego akurat najważniejszy był fakt, iż robią one odpowiednie wrażenie na jego podwładnych. Tron znajdował się w centralnym pomieszczeniu jednej z posiadłości należących do rodziny Tego-Którego-Imienia-Nie-Można-Wymawiać. Kiedyś był to salon, ale po gruntownej przebudowie i remoncie rezydencji pokój ten pasował do swej roli. Czerwony dywan był odpowiedni, obrazy przodków Riddle’a tak samo, nie wspominając już o umeblowaniu, które tam praktycznie nie istniało. Okna dawały tylko tyle światła, ile było potrzeba, by goście Lorda w jego obecności czuli się niezręcznie czy też, co bardziej pożądane, zagrożeni. Voldemort lubił sprawiać odpowiednie wrażenie.
Upił łyk czerwonego, francuskiego wina z kryształowego kielicha, który służył mu dobrze przez ostatnie kilka miesięcy. Alkohol to była tylko jedna z przyjemności, które Thomas zaczął ponownie odkrywać. Cud, że przez ten atak szesnaście lat temu w ogóle nie stracił pamięci, a jego mózg nie zaczął przypominać zielonego warzywa.
Tak. Atak. Blizna. To doskonale pamiętał. Zresztą ciężko było o tym nie myśleć, patrząc przenikliwie na nowego sprzymierzeńca czarnej magii.
- Powiedz mi, Harry, po co tu jesteś?
Czarnowłosy chłopak stojący kilka metrów od tronu Voldemorta nie od razu odpowiedział. Na środku czoła, pod grzywą mnóstwa niesfornych włosów, widniała blizna w kształcie błyskawicy. Była czerwona od zakrzepłej krwi. Strój młodzieńca był dość prosty – czarna peleryna na czarnym uniformie, który wyglądał jak szkolny. Być może na hogwarcki, tylko że do tego brakowało emblematu jakiegoś domu. Zamiast tego na miejscu serca widniała zielona czaszka i dwa węże, symetrycznie od niej odchodzące. Chłopak stał wyprostowany, jego spojrzenie utkwione było w Czarnym Panu.
Kiedyś, być może, oczy szesnastolatka były radośnie zielone. Teraz już nie. Kiedyś, być może, te oczy wyglądały ładnie i promieniowała z nich dobroć i urok.
Teraz już na pewno nie. Nawet człowiek wpół ślepy by to zauważył. Wzrok chłopaka był zimny niczym Arktyka. I było w nim coś, co nawet Voldemorta dziwiło. W końcu on tu był Czarnym Panem. Tymczasem...
- Dlaczego mnie o to pytasz, Lordzie? Przecież to oczywiste, że jestem tu po to, by ci pomóc.
No właśnie. Pomóc, a nie służyć. Dotąd żaden śmierciożerca mu tak nie odpowiedział, zapewne nawet nie wziął pod uwagę innej możliwości odpowiedzi, może z wyjątkiem Malfoya. A teraz drugi z największych wrogów Voldemorta, obok Dumbledore’a, stał tutaj i patrzył się tak, jakby chciał zamienić się z nim na miejsca i samemu zasiąść na tronie.
Co, oczywiście, nigdy się nie stanie. Riddle nie miał wątpliwości co do stopnia przydatności Pottera, ale nie miał ich również, jeśli chodzi o jego przyszłą likwidację. Nie mógł ryzykować, a coś w głębi mrocznej duszy mówiło mu, że współpraca z chłopakiem może się źle dla niego skończyć. To również było zabawne, bo co taki gówniarz mógł zrobić jemu, Lordowi Voldemortowi?
Jednak nie potrafił zaprzeczyć, że miał ochotę wiercić się na tronie pod tym spojrzeniem.
- Jesteś tego pewien?
- Oczywiście. – W głosie Harry’ego nie można było usłyszeć wątpliwości czy wahania.
- I potrafisz tego dowieść?
- Oczywiście. – I znowu.
- Jak?
- A to już niespodzianka, Lordzie.
Voldemort oparł się wygodniej o oparcie tronu. Jego taksujący wzrok ani na chwilę nie przestał obserwować Pottera. Ten wyglądał jak posąg – jedynie jego usta się poruszały. Ręce miał schowane pod peleryną, więc ich Riddle nie mógł dostrzec. Mowa ciała i mimika chłopaka nie zdradzała nic oprócz tego, że wcale się go nie boi. Ten fakt już sam w sobie był ciekawy.
- Panie, uważam, że nie powinniśmy mu ufać.
Głos zabrała jedyna osoba, która oprócz dwójki mężczyzn znajdowała się w pomieszczeniu. Wysoka kobieta, która od początku rozmowy ani na krok nie odstępowała prawej strony tronu, odwróciła głowę w kierunku Voldemorta. Jej długie, kruczoczarne włosy zafalowały lekko.
- Naprawdę – dodała.
Czarny Pan powoli przeniósł wzrok z Harry’ego na Bellatrix Lestrange, swoją prawą rękę i agentkę do specjalnych zadań.
- A dlaczego nie?
- To Harry Potter, mój panie. – Kobieta powiedziała to takim tonem, jakby ten argument wystarczył za wszelkie wyjaśnienia.
Voldemort uśmiechnął się szeroko na te słowa. Nie był to uśmiech, jaki specjaliści od marketingu umieściliby na reklamie najnowszej pasty do zębów. I to bynajmniej nie z powodu niewystarczającej bieli zębów.
- Wiem o tym, Bell. I to mnie cieszy.
- Ale przecież... to on jest sprawcą tych wielu lat nieszczęścia, jakie cię spotkały, panie!
- Zdaje się, że on nie był bezpośrednio temu winien. Zresztą, teraz Potter nam to wynagrodzi, prawda? – Słowa skierowane były do Harry’ego, który powrócił do swojej poprzedniej pozycji delikatnym drgnięciem głowy.
Wcześniej dokładnie przyjrzał się Bellatrix. Śmierciożerczyni miała ciemne oczy, o barwie prawie takiej samej, jaką miały jej włosy. Kobieta ubierała się zgodnie z obowiązującą modą na dworze rodziny Riddle – na czarno. Oczywiście przynależność do płci pięknej musiała zaznaczyć w postaci gustownej sukni wykonanej z jedwabiu, z niemałym dekoltem i szerokim dołem. Bellatrix miała nienaganną figurę i proporcjonalną, ładną twarz. Każdy znawca kobiecej urody po chwili obserwacji powiedziałby o niej - ,,chłodna piękność’’.
Wyglądała na piękniejszą i młodszą, niż ostatnio. Nie na swoje lata. Pottera jednak zupełnie to nie obchodziło. Słaba Bellatrix nie znajdowała się w kręgu jego zainteresowań.
- Prawda. Nie musisz się obawiać, Lordzie, moja lojalność jest teraz niepodważalna. Nigdy nie stanę się ponownie posłusznym pieskiem Dumbledore’a. – Tej wypowiedzi towarzyszył lekki uśmieszek zadowolenia na ustach Harry’ego.
- Cieszy mnie to. Jednak wiedz, że ja i Bell będziemy cię dokładnie obserwować. Jeden nieodpowiedni ruch i kończysz jako karma dla robaków.
- Nie będzie żadnych nieodpowiednich ruchów, Lordzie. – Stanowczość Pottera była niepodważalna.
Thomas wierzył mu. Doskonale wyczuwał mrok w jego duszy.
Harry Potter był po jego stronie. Było to dla Voldemorta o tyle pewne, że sam przyczynił się do tego stanu rzeczy. Że też nie pomyślał o tym wcześniej... Najprostsze rozwiązania są najlepsze.
Fakt zmiany barw klubowych przez Pottera dawał większą szansę na zwycięstwo nad Albusem. A upokorzenie, przegrana i w końcu śmierć dyrektora Hogwartu była dla Voldemorta sprawą najwyższej wagi. I jeśli on, Potter, umożliwi mu to, rozpocznie się nowa era czarnej magii. Przede wszystkim – szlamy. Potem mugole...
Ale to już dalsze plany. Teraz trzeba się skupić na teraźniejszości. A ona, bądź co bądź, zapowiadała się interesująco. Riddle pozwolił sobie na jeszcze jeden pełen satysfakcji uśmiech.
Bellatrix wiedziała, że rozmowa jest skończona. Cofnęła się o krok i schowała w cieniu tronu. Czuła instynktownie, że Potter coś ukrywa. Wątpiła, by to jej nadwrażliwość doszła do głosu. Wiedziała też, że Pan nie da się przekonać. Spojrzała z gniewem na Pottera.
Harry wysunął prawą rękę spod peleryny i poprawił okulary, które lekko zsunęły mu się na nos. Rzucił wtedy okiem na panią Lestrange.
Uśmiechnął się. W bardzo podobny sposób do Lorda Voldemorta.
- Jeszcze sobie porozmawiamy, Harry – rzucił Riddle. – Tymczasem rozgość się w posiadłości prawdziwych czarodziejów.
- Jak sobie życzysz, Lordzie.


Ten post był edytowany przez Hito: 23.08.2006 11:05


--------------------
Mój nowy fic

One in Fire Two in Blood
Three in Storm Four in Flood
Five in Anger Six in Hate
Seven Fear Evil Eight
Nine in Sorrow Ten in Pain
Eleven Death Twelve Life Again
Thirteen Steps to the Dark Man’s Door
Won’t be turning back no more
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Hito
post 18.09.2006 11:33
Post #2 

Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław

Płeć: Mężczyzna



Ron przeczytał list Percy’ego.
Piąty raz z rzędu. Był tak samo wściekły, jak za pierwszym razem.
Nie z powodu treści listu; Percy z definicji był idiotą, toteż Rona żadne słowa nabazgrane na pergaminie nie zdziwiły ani specjalnie nie zdenerwowały.
Chodziło o fakt, iż list otrzymała Ginny. Nie on.
Ron przyrzekł sobie, że jeśli najpierw Harry otrzyma jeden z przeprosinami, nigdy się już do starszego brata nie odezwie. Oplucie jego ministerialnej odznaki także jawiło się jako dobry koncept.
- Mam nadzieję, że to dobra prognoza – przerwał ciszę Harry. – Może ten nowy minister, Scrimgeour, odpowiednio będzie kierował Ministerstwem. Skoro nawet Percy powoli zaczyna przyznawać się do błędu... Hej, Ron, czy twój tata mówił coś o Scrimgeourze? Jaki on jest?
- Co? – Ron musiał wrócić do rzeczywistości, porzucając ponure myśli o ciągłym byciu ostatnim w kolejce. – Scrimgeour? Ponoć bardziej zdecydowany i waleczny od Knota.
- Dobrze wiedzieć. Chociaż – dodał po chwili Harry – to chyba on wymyślił tę szopkę z Wybrańcem.
- Sława ci się znudziła?
Harry spojrzał kątem oka na Rona, który skrył się za listem. Już otwierał usta, by odpowiednio sprowadzić przyjaciela na ziemię, ale ten zamiar udaremniła mu Ginny, stojąca za fotelem brata.
- Wątpię, żeby to była robota Scrimgeoura. To bardziej pasowałoby do stylu Knota. No i jeśli ,,Prorok Codzienny’’ zatrudnia takie ziółka, jak Rita, to nikt nie musi nimi kierować, by pisali jakieś kompletnie bzdury.
- Oby. Byłoby dobrze, gdyby w końcu Ministrem został odpowiedni człowiek.
Ron zgodził się z Harrym, kiwając głową.
- I co, Ginny, zamierzasz dać Percy’emu kobiecą radę od serca?
- Nie bądź śmieszny, Harry. – Dziewczyna prychnęła głośno. – Póki nie pojawi się w domu i nie przeprosi całej rodziny, nawet nie zamierzam mu odpisywać. Zresztą... ja nie jestem jakąś specjalistką w tej dziedzinie.
Powietrze od razu stało się cięższe od tej aluzji. Hermiona ze zmęczeniem spojrzała na Ginny, która jednak kierowała oczy wszędzie, tylko nie na nią.
Ron nie miał pojęcia, dlaczego wśród foteli przy kominku wytworzyło się niemal namacalne napięcie. Harry wiedział, gdyż Hermiona jakiś czas temu wyjaśniła mu, dlaczego jej stosunki z Ginny tak nagle się oziębiły.
Dobrze pamiętał swoje zdumienie, gdy usłyszał, że Ginny właściwie nigdy nie przestała mieć nadziei na bliższy z nim związek. Ta wiadomość była dla niego nieco niezręczna, ponieważ on z kolei nigdy nie przestał myśleć o Ginny jako o młodszej siostrze Rona.
Czarę goryczy dla Ginny przepełnił fakt, iż to właśnie Hermiona poradziła jej kiedyś, żeby była bardziej sobą, może zaczęła chodzić z chłopakami – co miało jej ułatwić kontakty z Harrym.
Czyli chciała usunąć ją z drogi. A gdy tylko Cho przestała się liczyć, sama zgarnęła jej Harry’ego sprzed nosa. Taktyka godna Slytherinu.
Hermiona zapewniła Harry’ego, że z dobrego serca chciała pomóc Ginny. Nie zamierzała zdradzać jej planu, jak go zdobyć, a tylko sposób na pozbycie się niezręcznego zauroczenia Chłopcem, Który Przeżył. Myślała, że się udało, skoro Ginny niedługo po ich rozmowie zaczęła chodzić z Michaelem, a niedawno z Deanem.
Hermiona po obserwacji siostry Rona doszła do przykrego wniosku, iż Ginny potraktowała tych chłopców jako środek do celu, przynęty, które miały rozbudzić w Harrym zazdrość. Jak sam Harry zapewnił Hermionę, nie udało się jej to i nie mogło się udać.
Ale skoro tak się sprawy przedstawiały, nic dziwnego, że Ginny uznała Hermionę za zdrajczynię. Harry był pewien, że dziewczyny wyjaśnią sobie nieporozumienie i się pogodzą, jednak sądząc po ich zachowaniu, nic takiego się nie stało.
Harry spostrzegł, że Ginny przygląda mu się jednym okiem. Poczuł pewne zakłopotanie; nie wiedział za bardzo, jak się wobec niej zachowywać, skoro wszystko wskazywało na to, że ona nadal się w nim podkoch..e.
Tyle dziewczyn się nim ostatnio interesowało... Zaczynał tęsknić za starymi czasami.
- W każdym razie – Harry podjął próbę ożywienia rozmowy – zawsze to jakiś postęp dla Percy’ego.
- Postęp – Ron niemal wypluł to słowo. – Akurat. Scrimgeour pewnie nie lubi lizusów i zamierza wykopać tego durnia, dlatego nagle przypomniał sobie, że ma... siostrę.
- Zaraz napiszę list do rodziców, i jeśli dowiem się, że nic do nich nie dotarło, Percy będzie mógł mnie pocałować, tyle że nie w policzek.
Harry spojrzał na Ginny, a potem na Rona.
- Nie przesadzacie trochę? Może w końcu uświadomił sobie, jakim głupcem był i...
- Co, już go usprawiedliwiasz?
- Bierzesz stronę Percy’ego?
Czasami żałował, że próbował kogoś bronić.
- Nie, po prostu... Może najpierw napisz ten list do rodziców, Ginny, a potem wieszajcie na nim psy.
Dziewczyna prychnęła.
- Nie wierzę w cuda.
Ron odwrócił głowę w kierunku Hermiony.
- A ty dlaczego siedzisz tak cicho?
- Percy to nie moja sprawa, tylko wasza. – Ron uniósł brwi, a Ginny łypnęła na nią okiem, nic na mówiąc. – Jeśli bardzo chcesz znać moje zdanie, to uważam, że odpisanie Percy’emu nikomu szkody nie przyniesie, a istnieje prawdopodobieństwo, że niektóre kwestie się wyklarują. Skontaktowanie się z bratem to żadna ujma na honorze.
Harry natychmiast spostrzegł, że Ginny sztywnieje, gotowa do skoku i ataku, co najmniej słownego. Musiał interweniować, choć wiedział, że zrazi do siebie siostrę Rona, bo przecież nie mógł nie stanąć po stronie Hermiony.
- No właśnie, właśnie – rzucił Harry, wstając z fotela. – Przecież nie musisz udzielać mu żadnych rad, po prostu zapytaj go, czy nadal zamierza zgrywać nadętego urzędnika, czy też może jednak rodzina stoi u niego na pierwszym miejscu.
- Jasne, Harry. Skoro tak mówisz.
Ginny odwróciła się, wbiegła po schodach i zniknęła w żeńskim dormitorium. Ron z rozbawionym wyrazem twarzy odłożył list brata na najbliższy stolik.
- Wiecie, ładnie wam poszło. Już widzę, jak wszyscy pozujemy do rodzinnego zdjęcia.

Zbliżał się grudzień.
Zaraz potem się rozpoczął.
Czas szybko mijał, jak na gust Harry’ego. Być może było to skutkiem braku wolnego czasu. Nauka na szóstym roku nie należała do zadań lekkich i przyjemnych, w szczególności dzięki takim nauczycielem jak Snape czy Wander, który nie zamierzał mu odpuszczać – wszyscy zauważyli, że profesor najwięcej wymaga właśnie od niego.
Jak to niektórzy z błyskotliwym poczuciem humoru komentowali: ,,Bycie Wybrańcem ma swoje minusy’’.
Katie Bell, kapitan drużyny Gryffindoru, także nie zamierzała oszczędzać Harry’ego. Dziewczyna kończyła już szkołę, zatem chciała w ramach prezentu pożegnalnego wywalczyć Gryffindorowi puchar i w tym roku. Dla Harry’ego, gwiazdy drużyny, mogło znaczyć to tylko jedno. Treningi, treningi, treningi. Jeśli tylko odważył się dostać szlaban u Snape za pyskowanie, Katie była bardzo niezadowolona.
Czasami Harry zazdrościł jej stanowiska kapitana, ale wiedział, że nie ma powodu. Dumbledore już mu wyjaśnił, dlaczego nie został prefektem rok temu. Kapitanem nie został pewnie z tego samego powodu.
Harry nie do końca zgadzał się z decyzją i poglądami dyrektora w tej materii, ale nie zamierzał protestować. Miał na głowie inne sprawy.
Na przykład związek z Hermioną.
Gdyby go ktoś zapytał, czy chodzi z Hermioną, nie wiedziałby, co odpowiedzieć. Zawsze byli ze sobą blisko; ich przyjaźń spokojnie można było określić jako bardzo zażyłą. Dlatego na początku, we wrześniu, nie zauważył różnicy w stosunku do lat ubiegłych. Hermiona przytulająca go, łapiąca za rękę, prawiąca komplementy czy martwiąca się o niego – to wszystko standard.
Dopiero później zauważył, że jego przyjaciółka patrzy na niego nieco inaczej, niż zwykle; niestety, jak zawsze, nie potrafił rozszyfrować uczuć stojących za tym spojrzeniem. Nie ulegało dalszym wątpliwościom, że Hermiona w ciągu tygodni coraz bardziej się do niego zbliżała. Już w październiku właściwie nie odstępowała go na krok, pozwalając mu zachować tylko tyle prywatności, ile uważała za stosowne.
Nie narzucała mu się jednak. I zdecydowanie nie zamierzała całować go co krok. Wręcz przeciwnie, nie zachowywała się jak dziewczyna chodząca z chłopakiem powinna. Harry wyobrażał sobie, że całowanie jest niezbędne; tymczasem, na ile on się na tym znał, czyli niewiele, Hermiona okazywała mu czułość raczej takimi drobiazgami, jak ton głosu czy uścisk ręki.
Harry nie miał pojęcia, dlaczego, choć z drugiej strony coś w głębi ducha mu mówiło, że nie powinien być zaskoczony. Nigdy nie widział żadnej szczególnej bliskości pomiędzy nią a Krumem, który przecież zaprosił ją do siebie na wakacje, co sugerowało więcej niż przyjacielski związek.
Poza tym, przecież to Hermiona. Do niej jakoś mu nie pasowało zachowanie typowe dla dziewczyn. Obserwował momentami Lavender czy Parvati, toteż pewne rozeznanie w tej kwestii miał. Uważał, że pewnie niezaprzeczalna inteligencja Hermiony nie pozwala jej wdzięczyć się przed chłopakiem.
Czasami tego żałował. Przynajmniej by wiedział na sto procent, na czym stoi.
No i porządny całus by nikogo nie zabolał.
Harry zastanawiał się również, dlaczego dopiero teraz Hermiona zdecydowała się na ten krok do przodu. Nie wybrała najlepiej, jeśli chodzi o czas; w Hogwarcie utworzył się żeński Ruch Anty-Granger, składający się głównie z dziewczyn, których Harry w ogóle nie znał.
Przynajmniej jedna pozytywna rzecz z tego wynikła. Luna zyskała przyjaciółkę, a Hermiona nauczyła się akceptować jej niezwykłość. Bywały chwile, kiedy Harry z uśmieszkiem zastanawiał się, jak wyglądają rozmowy tak dwóch skrajnie różnych dziewczyn.
W każdym razie, dlaczego teraz? To nie nadmorskie wakacje na to wpłynęły, gdyż podczas ich trwania Hermiona nie była w najlepszej formie. A wcześniejsze wydarzenia, czyli głównie bitwa w Ministerstwie Magii powinny nastroić ją do przyjęcia postawy odwrotnej – przebywanie w jego towarzystwie nie pozwalało na beztroskie życie.
Harry zdawał sobie sprawę, że jego rozważania prowadzą donikąd. Oczywiście, prościej byłoby po prostu szczerze i otwarcie z Hermioną porozmawiać...
Tak, pewnie. ,,Hej, Hermiono, dlaczego się nie całujemy?’’.
Jasne.

Szkarłatny kolor stroju obrońcy drużyny Gryffindoru ładnie kontrastował z zielenią na twarzy Rona.
- Będę rzygał – ostrzegł słabym głosem rudzielec.
- Dramatyzujesz.
- Wychodźcie beze mnie, ja nie gram.
Ron zamierzał odwrócić się i odejść, ale już po pierwszym kroku został zatrzymany przez dłoń Harry’ego, trzymającą go za kołnierz.
- Nigdzie nie pójdziesz, póki pani kapitan ci na to nie pozwoli. Katie?
- Trzymaj go i nie puszczaj, Harry. A ty, Ron, wbij sobie w końcu do głowy, że nasza drużyna składa się z najlepszych graczy z Hogwartu. Cała drużyna, bez niepotrzebnie histeryzujących wyjątków.
- Łatwo ci mówić – jęknął Ron, który nie poczuł się jakoś specjalnie podniesiony na duchu wypowiedzią Katie. Czuł się tak roztrzęsiony wizją wyjścia na boisko, gdzie czekała już drużyna i kibice Ślizgonów, że postanowił spróbować innej taktyki. – Jaki sens ma quidditch w takich warunkach? Śnieg, wiatr... Kto w ogóle wymyślił, żeby grać zimą? To bez sensu, przyznasz chyba.
- Przyznaję, że pogoda nam dziś nie sprzyja – powiedziała kapitan Bell. – Ale naszym rywalom także. Wychodzi na to samo, tylko gra będzie trochę cięższa.
- Nie marudź, Ron. – Harry poklepał przyjaciela po ramieniu. – Żaden Ślizgon nie przełamie twojej obrony. Wygramy z nimi do zera, zobaczysz.
- Jasne. Łatwo wam wszystkim mówić.
- Pewnie. My przynajmniej nie martwimy się na zapas.
Ron obrzucił nieprzyjaznym spojrzeniem siostrę, która właśnie wyszła z szatni razem z resztą drużyny.
- Jeśli chcesz, kolego, to cię z chęcią zmienię – zaproponował McLaggen, szczerząc zęby.
- Nie bądź taki cwany, Cormac. Nie będę zmieniała lepszego obrońcę na gorszego ani nie zamierzam teraz szukać sobie nowego pałkarza. Żadnych zmian personalnych ani żadnych kłótni. Jasne? A ty, Ron, nos do góry. Nie siej defetyzmu.
- Jasne.
Harry jeszcze raz poklepał przyjaciela po ramieniu.
- Rozwalimy ich.


--------------------
Mój nowy fic

One in Fire Two in Blood
Three in Storm Four in Flood
Five in Anger Six in Hate
Seven Fear Evil Eight
Nine in Sorrow Ten in Pain
Eleven Death Twelve Life Again
Thirteen Steps to the Dark Man’s Door
Won’t be turning back no more
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Hito   Behind The Scar   23.08.2006 11:04
Hito   Będzie długie. Obszerniejsze od ,,Dwóch nocy'...   23.08.2006 15:08
PrZeMeK Z.   No cóż, Hito... Opowiadanie dość ciekawe, choć mam...   28.08.2006 18:29
Hito   Sądzę. Już poprawiłem. Dzięki za uwagę. Co do opis...   28.08.2006 18:45
EnIgMa   Uff... cóż za szczęście, że to nie jest kontynuacj...   29.08.2006 01:42
em   @ Enigma Znając Hito, HG/HP na pewno się pojawi ;)...   29.08.2006 09:30
EnIgMa   No to masz... zabiłaś mnie... A pomyśleć, że m...   29.08.2006 11:10
Hito   Emotka>>ok, czekam na Twój komentarz. EnIgM...   29.08.2006 11:55
WeEkEnD   Powtórzę po raz któryśtam, że jeśli fick mi się po...   29.08.2006 21:33
Hito   ROZDZIAŁ 3 Harry Potter spacerował. Lord Voldemor...   30.08.2006 18:03
EnIgMa   Nooo... teraz to ja chyba zwariuję nim nie dowiem ...   30.08.2006 22:52
dominisia888   Poza tym : Powinno być "w ogóle" nie r...   30.08.2006 22:55
Hito   Fakt, literówka. Poprawiona. EnIgMa>>Bellat...   31.08.2006 11:00
EnIgMa   No właśnie... "Bellatrix i Voldemort odnieśli...   31.08.2006 12:12
Hito   Nie jestem panią Rowling, żeby opisywać dokładnie ...   01.09.2006 13:16
szelma   Taka nagła zmiana u Harry'ego? Albo kombinuje ...   01.09.2006 13:50
owczarnia   Nie podoba mi się. Zbyt patetyczne i słodkowzniosł...   01.09.2006 14:59
Hito   Szelma>>dowiesz się później, oczywiście.   01.09.2006 15:03
szelma   Hito => No ja nie wątpię :D czekam z niecierpli...   01.09.2006 16:52
owczarnia   Jak to skąd? Na poczekaniu wymyślam ;)!   01.09.2006 16:56
Hawtagai   Narazie przeczytałam tylko poczatek,zapowiada sie ...   01.09.2006 18:21
Tajemnicza   No, no, no =) Podoba mi się. Podoba mi sie i konie...   02.09.2006 14:46
Hito   Może to dlatego, że momentami styl może wyglądać n...   03.09.2006 15:24
Hito   Ostatni ze ,,starych'' fragmentów, co może...   05.09.2006 20:06
Hito   ROZDZIAŁ 5 Harry Potter rysuje w powietrzu. Różdż...   08.09.2006 18:41
Ailith   Parę razy zabierałam się do skomentowania tego tek...   08.09.2006 20:47
PrZeMeK Z.   No, no, Hito... Opowiadanie się rozkręca. Mam nadz...   09.09.2006 01:04
Hito   Dziwna, to znaczy? Jakieś konkretne zarzuty opróc...   09.09.2006 10:31
Tara***   Nawet całkiem ten rozdział. Spotkałam się już z ki...   09.09.2006 11:05
PrZeMeK Z.   Nie miałem nic złego na myśli. Lekcja jest zrobio...   09.09.2006 15:35
Hito   ROZDZIAŁ 6 - I co? - I nic. Ginny spojrzała kątem...   11.09.2006 19:23
PrZeMeK Z.   Bez. Rozdział bardzo dobry. Podobało mi się zwłas...   11.09.2006 23:51
Tara***   Przeczytałam to wczoraj późnym wieczorem, ale dopi...   12.09.2006 14:48
Hito   Przemek>>dzięki za odpowiedź. Co czasu bardz...   12.09.2006 17:57
Tara***   Wydaje mi się, że Gwardia. Fakt, ta przebojowa Gin...   12.09.2006 20:16
WeEkEnD   W książce mówiono o GD, czyli Gwardii Dumbledore...   14.09.2006 15:14
Hito   ROZDZIAŁ 7 Istniały chwile, kiedy Ron żałował, że...   14.09.2006 16:24
haren   bardzo mi się podoba. dlatego nie moge sie odczeka...   14.09.2006 18:21
Ailith   Świetne. I przyznam szczerze, że z postu na post j...   14.09.2006 19:49
Hito   Ron przeczytał list Percy’ego. Piąty raz z r...   18.09.2006 11:33
Ailith   Szczerze? Trochę mnie rozczarowałeś. Zacząłeś taki...   18.09.2006 14:24
Hito   ,,Rozwalimy ich’’. Jak to optymistyczn...   25.09.2006 12:31
Rosssa   Duży plus za zupełnie nowy temat opowiadania. Harr...   29.09.2006 00:57
Dziubdziub   Ej sorry, ale to opowiadanie jest jakieś takie bez...   01.10.2006 11:41
Hito   Jak widać, rozpoczęcie roku akademickiego i skanda...   07.10.2006 14:29
Ailith   Niesamowite. Najbradziej zaintrygował mnie mężczyz...   07.10.2006 22:46
Rosssa   Cóż mogę napisać...Nie mam dziś zbyt weny twórczej...   09.10.2006 23:40
Hito   Ailith>>tak się zastanawiałem podczas pisani...   18.10.2006 20:17
Rosssa   Hehe czyli nieznajomy pan to Wander :blush: Parc...   18.10.2006 22:23
EnIgMa   No no no... powoli robi się ciekawie. Tylko czemu ...   19.10.2006 10:54
Hito   Rosssa>>cóż, jeśli wpadnie mi do głowy jakiś...   19.10.2006 12:08
EnIgMa   No tak, tym razem go użył, ale... Po prostu odni...   19.10.2006 12:45
Ailith   I na coś takiego czekałam! (oczywiście poza s...   19.10.2006 15:51
PrZeMeK Z.   Zacnie sobie poczynasz, Hito, zacnie. Fick jest na...   20.10.2006 22:07
Hito   EnIgMa>>no, ,,czara goryczy'' to tak...   21.10.2006 18:13
PrZeMeK Z.   Hito, nie wiem jak z EnIgMą, ale mój pseudonim moż...   21.10.2006 19:46
EnIgMa   ej no... wiem przecież, ze to metafora... mam nad...   21.10.2006 20:17
Hito   - Dzisiejszą lekcję zacznę od następującego pytani...   27.10.2006 14:10
PrZeMeK Z.   Dobry part. Przyjemnie się czytało. Co do Luny, wy...   27.10.2006 15:34
Ailith   Podoba mi się - może dlatego, że odcinek nie był t...   27.10.2006 15:39
Hito   ROZDZIAŁ 9 - Wybacz mi, Lordzie, nie słyszałem ci...   31.10.2006 14:40
Rosssa   Hehe i znowu kolejne zdanie, które rzuciło mi si...   02.11.2006 23:42
Ailith   No. Właśnie. Świetnie, cudownie, genialnie... aż ...   31.10.2006 17:58
Tara***   No, no. Dawno mnie tu nie było. Przyszłam i nie ża...   04.11.2006 11:58
Hito   RODZIAŁ 10 Percy Weasley widział swoje odbicie w ...   10.11.2006 19:38
PrZeMeK Z.   Przeczytałem oba ostatnie party dopiero teraz. Pie...   11.11.2006 01:21
Croco   Wciągnęłam wszystko z zapartym tchem, zamiast uczy...   11.11.2006 11:55
Ailith   Wreszcie następna część. Już się doczekać nie mogł...   11.11.2006 13:38
Hito   No dajcie spokój, Percy też potrzebuje trochę mi...   17.11.2006 20:08
Hito   Aha, byłbym zapomniał: ROZDZIAŁ 11 Luna złapała ...   17.11.2006 20:33
Madius   Draco odmienia się, ale inaczej i z tego co pamięt...   18.11.2006 00:03
PrZeMeK Z.   Wspaniałe, Hito. Doprawdy wspaniałe. Nie potrafię ...   18.11.2006 00:52
Hito   Zgadzam się w jak najwyższym stopniu. Fic (nie tyl...   18.11.2006 12:30
Ailith   Cóż... mimo faktu, że nie pojawił się tu Voldemort...   19.11.2006 16:55
Hito   Harry, opychając się ciastem, spojrzał na puste, w...   25.11.2006 15:01
PrZeMeK Z.   Za-za-za-rąbiste! Nie mogłem się oderwać, a t...   25.11.2006 15:29
Scarlettt   ekhm... cóż... nie wiem od czego zacząć... może od...   25.11.2006 21:08
Hito   Przemek>>dzięki. Natomiast co do wątpliwości...   25.11.2006 21:10
Scarlettt   phi... to może jeszcze kolokwium idź za mnie zalic...   25.11.2006 21:14
PrZeMeK Z.   Dzięki Bogu, już się bałem. :) A co do braku ...   25.11.2006 21:26
Ailith   I co ja mam powiedzieć? Skoro Przemek wyraził wszy...   27.11.2006 17:31
Hito   - I co? – Ron dał Harry’emu kuksańca p...   30.11.2006 20:45
Ailith   Uau. Następna część. :D Bez zbędnych wstępów: I t...   30.11.2006 21:23
PrZeMeK Z.   Dobra część, naprawdę dobra. Nie przepraszaj, już ...   03.12.2006 12:57
Hito   ROZDZIAŁ 12 Caedes. Krótka nazwa, z wdziękiem, li...   08.12.2006 14:46
PrZeMeK Z.   Mocne. Bardzo mocne. Pierwszy "mroczny" ...   08.12.2006 16:40
Hito   Prawidłowa reakcja. Zachowanie Harry'ego powi...   08.12.2006 17:33
PrZeMeK Z.   Oczywiście, że tak. To właśnie miałem na myśli, t...   08.12.2006 17:42
Ailith   No. Właśnie. Piękne. Hmmm... chyba jak dotąd najle...   08.12.2006 18:59
Rosssa   Jej. W niektórych momentach naprawdę mroczne i prz...   08.12.2006 20:28
Hito   Heh, i jak ja mam się dziwić, że kobiety lubią Dra...   08.12.2006 20:44
Tomak   Woow jestem pod wrażeniem twojego ficka. Ten mrocz...   09.12.2006 16:07
Tara***   No nie. Pod wrażeniem jestem. Part najlepszy ze ws...   11.12.2006 21:36
Hito   ROZDZIAŁ 13 Percy Weasley patrzył na swoje odbici...   16.12.2006 10:10
Tomak   Hmm co powiedzieć ? Jak dla mnie ten rozdział był ...   16.12.2006 13:23
PrZeMeK Z.   Obj. 3,15n Przynajmniej do połowy. Do pojawienia ...   16.12.2006 14:24
Hito   Tomak>>wiesz, nie da się napisać fica HP, w ...   16.12.2006 16:33
Ailith   Hmmm... przyznam, że w tej części nieco brakowało ...   17.12.2006 01:03
PrZeMeK Z.   Ailith - chyba po prostu Hito opisuje go częście...   17.12.2006 01:26
Hito   ROZDZIAŁ 14 - Dzisiaj Walentynki. Wiesz oczywiści...   22.12.2006 14:16
3 Strony  1 2 3 >


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 27.04.2024 18:04