Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Mój Przyjaciel Zabini

MathildaBoom
post 23.08.2012 18:44
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 46
Dołączył: 22.08.2012

Płeć: arbuz




Pierwszy raz publikuję jakiekolwiek opowiadanie dlatego sama do końca nie jestem przekonana czy to dobry pomysł.
Może jak komukolwiek przypadnie do gustu to i będę miała odwagę w rzucić dalsze części. Otwarta jestem na wszelką krytykę i opinie.

Mój przyjaciel Zabini
Dont you ever, dont you ever
Stop being dandy, showing me youre handsome
Dont you ever, dont you ever
Stop being dandy, showing me youre handsome

Prince charming
Prince charming
Ridicule is nothing to be scared of
Dont you ever, dont you ever
Stop being dandy, showing me youre handsome



ROZDZIAŁ PIERWSZY
Pułapka

cz1

- Słuchaj Zabini – warknęła Hermiona czując, że jest na skraju załamania psychiczno nerwowego i zaraz po prostu wybuchnie płaczem z bezradności. – Proszę cię tylko o jedno, rusz swoim rzekomym mózgiem i wymyśl coś żeby nas stąd wydostać. Bo już dłużej tak nie wytrzymam. Wszystko mnie boli – cicho jęknęła czując lekkie mrowienie w dłoniach.

Z twarzy Blaise nie znikał szyderczy uśmieszek co jeszcze bardziej irytowało młodą Gryfonkę. W przeciwieństwie do niej, bawiła go ta cała sytuacja w jakiej się znajdował. W końcu nie na co dzień ma okazje być sam na sam z tak "przeuroczą" lwicą. Oj nie na co dzień.

- O ile pamiętam Granger, to TY jesteś największym mózgiem całego Hogwartu, więc możesz się wykazać w praktyce. – odrzekł spokojnie Ślizgon najwyraźniej zadowolony z poirytowanej dziewczyny - I zrób coś z tą czupryną bo dłużej nie wytrzymam tego łaskotania - wycedził zdmuchując kasztanowe włosy z policzek. Nic z tego. Puszyste kłaczki bezwładnie opadały na jego zakrzywioną twarzyczkę powodując te same mrowienie co przed chwilą. Hermiona prychnęła z niesmakiem i pogardą na te słowa, po czym odezwała się z wyższością robiąc minę wszystko wiedzącej panny ( w końcu nią była).

- A to ciekawe Zabini, wyobraź sobie, że w książkach nie pisali nic na temat „ utknięcia w tajemniczym ciasnym schowku bez drzwi czy czegokolwiek z OGREM". – warknęła rzucając mu spojrzenie psa mordercy po czym zaczęła kontynuować dalej już z większym spokojem i opanowaniem- Podejrzewam, że to pomieszczenie zostało stworzone za czasów Fred i Georga. Tylko oni mogli wpaść na taką głupotę jak ta.
Hermiona znowu się zarumieniła kiedy Blaise świdrował ją swoim twardym spojrzeniem. Jeszcze nigdy nie znajdowała się w tak beznadziejnej i zawstydzającej sytuacji jak ta. Bo siedzenie okrakiem na Blaise to była zawstydzająca sytuacja, przynajmniej dla niej. Zabini nie wyglądał na specjalnie pokrzywdzonego tym faktem. Mało tego chłopak mimo wszelkich uprzedzeń (o jakich nie raz było mu dane słyszeć) czuł sympatię do młodej Gryfonki.
- Nie świruj Granger, mogło być gorzej. - rozbawiony Ślizgon posłał jeden ze swoich "morderczo rozbrajających uśmiechów" po czym delektował się widokiem coraz bardziej zawstydzonej dziewczyny.
- Mógłbyś rozwinąć myśl? - warknęła znacząco podnosząc jedną z brwi.
- Pomyśl – zaczął dobitnym głosem i cicho odchrząknął – Gdyby na moim miejscu był na przykład Malfoy.
Hermiona na to nazwisko momentalnie wybałuszyła oczy i skrzywiła usta w lekki grymas czując mimo wszystko nieprzyjemne fale strachu.
- Sama widzisz, najpierw wydrapalibyście sobie oczy, a później to przebiegłe smoczysko odebrało by Ci niewinność i porzuciło, a ty byś została z urazem psychicznym do końca życia.
Hermiona zrobiła zażenowaną minę wzdrygając się na samą myśl o możliwości zaistnienia takiej sytuacji. Na beret Merlina to było zbyt...zbyt sadystyczne żeby w ogóle to pojąć.
- Chyba sam nie wierzysz w to co mówisz Zabini. Między mną a tym obślizgłym osobnikiem płci męskiej do niczego nigdy nie doszło i nie dojdzie. Bez względu w jakiej sytuacji byśmy się znajdowali. Wolałbym pocałować Snape’a niż tego zadufanego w sobie pacana. - wyrecytowała starając się zachować pełną powagę w głosie, niestety była już tak wyprowadzona z równowagi, że stawało się to coraz trudniejsze.

Blaise wybuchnął śmiechem pokazując swoje lśniące i ostre ząbki.
- Draco nie jest taki zły jak się go dobrze pozna – odezwał się po chwili.
- Oj tak tak, nie wątpię – stwierdziła mało przekonana Gryfonka posyłając mu spojrzenie z serii „nie ma głupich i naiwnych, chyba że ty”
- Ale to szczera prawda. Owszem jest zadufanym w sobie egoistą i cynikiem, uważa siebie za pana świata, wszędzie widzie podteksty erotyczne i ma obsesje na punkcie Pottera ale...– Hermiona przytakiwała mu energicznie głową lekko zdziwiona, że to właśnie Blaise Zabini, rzekomy przyjaciel blondyna , dostrzega jaki jest naprawdę Draco Malfoy. Krótko mówiąc: IDIOTĄ!
- Ale potrafi być też czułym, delikatnym, zabawnym facetem... Hermiono - zaakcentował jej imię w charakterystyczne miękki sposób wykrzywiając usta w sarkastycznym uśmiechu.
- Wiesz jakoś nigdy nie zauważyłam żeby Malfoy był kiedykolwiek czuły czy delikatny – stwierdziła rzeczowno dziewczyna – chyba, że z tobą w łóżku Zabini.
Cóż... może i nie chciała być taka nieprzyjemna, ale trudno, w końcu zawsze miała dość cięty język ( a szczególnie dla Ślizgonów).
Zanim lekko zaszokowany, ale nie urażony Blaise skomentował tą jakże trochę ale tylko trochę ( w jego mniemaniu) absurdalną wypowiedź, Hermiona zaczęła mowić dalej.
- Nieważne, skończmy temat Malfoy’a. – znowu wykrzywiła usta wymawiając to nazwisko. To już chyba weszło jej w nawyk. - Ale rzeczywiście masz racje, mogło być gorzej.

Kolejne kilka minut przeleżeli w ciszy. Na Gobliny! Czemu ona Hermiona Granger, wybitna uczennica Hogwartu ma znosić "coś" takiego jak Blaise Zabini? Czy to dzieje się naprawdę? Bo niestety ONA nie była przyszykowana na taką irytującą i żenującą sytuację w jakiej właśnie uczestniczy. A niech to na beret Merlina!
Niestety ( a może stety) Blaise przerwał panujące napięcie :
- Z drugiej strony gdyby to był Potter…
- Znowu zaczynasz? – przerwała mu poirytowanym głosem.
- Daj mi skończyć – oburzył się Zabini – a więc gdyby to był Potter to zasadniczo miedzy wami narodziła by się więź.
- Między nami już jest więź Zabini, jeśli nie zauważyłeś ja i Harry przyjaznymi się od dawna – wyrecytowała godnie z prawdą.
- Możesz nie przerywać? – teraz wydawał się być bardziej zniecierpliwiony niż poprzednio. – Chodzi mi o więź damsko – męską.
Hermiona spojrzała na niego uważnie, nie bardzo wiedząc do czego konkretnie zmierza ten osobnik.
- Mianowicie – kontynuował – Potter zrozumiałby, że to dobra okazja żeby miedzy wami narodziło się coś więcej niż przyjaźń, ty także byś to zrozumiała i straciłabyś z nim swoja cnotę a potem…
- Do czego zmierzasz tymi insynuacjami? – przerwała mu po raz kolejny nerwowym głosem starając się nie splunąć na tę jego przemądrzałą twarzyczkę. Od kiedy to zrobiła się taka impulsywna? Może to przez ten stres związany z egzaminami... Z egzaminami?
- Do tego, że czy Mafloy czy Potter i tak straciłbyś dziewictwo.
Hermiona zmrużyła oczy pokazując na twarzy grymas poirytowania. Gryfonka która przez cały ten czas podpierała się dłońmi o podłogę aby całkowicie nie leżeć na Zabinim ostatkiem sił podparła się na jednej ręce i przywaliła Ślizgonowi pięścią prosto w klatkę piersiową. Blaise wyjąkał coś na znak „auuua” i zaczął groteskowo pochlipywać. W tym momencie naprawdę walczyła ze swoim drugim JA, tym bardziej impulsywnym i nieobliczalnym.
- Nonsens! Skończ już te wywody! I skąd wiesz czy w ogóle jestem dziewicą, hm?
- Jesteś - odpowiedział automatycznie, a w jego głosie słuchać było dobitną pewność. Ta pewność jeszcze bardziej doprowadzało ją do szału.
- A ty niby skąd masz o tym wiedzieć? Ah tak zapomniał, przecież jesteś moją bratnią duszą Zabini, psiapsiułęczka której wszystko mówię… - tak tak, nadchodzi ten moment, Hermiona Grenger zaraz zamieni się w górskiego trola i rozedrze biednego niejakiego Zabiniego Blaise na strzępy głośno wyjąc i rozwalając wszystko co napotka na swej nieszczęsnej drodze. Niczym Hulk zacznie dudnić zielonymi pięściami w swoją klatkę piersiową mając na sobie jedynie postrzępione resztki spodni.
- Oj nie denerwuj się tak no – zaczął się bronić i pociągnął dziewczynę bliżej siebie, tak że podpierała się jedynie łokciami. Uff poziom zamiany w bestie znacznie opada. – wiem bo wiem.
- Genialny argument „wiem bo wiem” – zakpiła czując, że zaraz przywali w twarz temu dreblowi. Jak on w ogóle śmiał coś takiego powiedzieć?
- Mam dar rozpoznawania niewinnych cnotliwych dziewczyn i wiem, że ty do nich należysz Granger. - podsumował dokładnie badając twarz Gryfonki. Jego głos był miękki i spokojny.
- Dar? – zakpiła mimowolnie ( powiedzmy) .
- Tak Granger. Dar, wrodzony dar.
- Wrodzony dar to ty masz chyba do idiotyzmu. Razem z Malfoyem!
Blaise zrobił rozbawioną minę i podniósł głowę tak, że jego usta znajdowały się obok ucha młodej Gryfonki i trudno jej było nie poczuć palącego oddechu chłopaka. Serce Hermiony momentalnie podeszło do gardła powodując znaczne trudności w oddychaniu, a nawet odczuwalne były zaburzenie wzrokowe.
- Nie musisz się wstydzić Granger, dziewice są bardziej pociągające. – szepnął z szyderczym uśmiechem mając przez chwilę ochotę delikatnie ugryźć płatek jej ucha. Na szczęście w ostatniej chwili się opamiętał. Hermiona poczuła na całym ciele nieprzyjemne ciarki, szybko odchyliła głowę i starając się nie tracić panowania, powoli niemal ze stoickim spokojem powiedziała.
- Nadal. Nie. Rozumiem. Co. Cię. To. Obchodzi.?!
- Nie obchodzi wcale, po prostu zbijam nudę.
- Moim kosztem?
- To ja nie rozumiem czemu się tak irytujesz. Każdy kiedyś był dziewicą, no albo prawiczkiem.
- Nie omieszkam stwierdzić, że ty już nie jesteś? - prychnęła z nutką sarkazmu.
Zabini posłał jej tajemnicze spojrzenie seksownego drania a następnie mlasnął pod nosem.
- Cóż- zaczął i odgarnął jej kosmyk włosów za ucho. – Można powiedzieć, że mam już ten etap za sobą…
- Czemu mnie to nie dziwi. – powiedziała bardziej do siebie niż do niego. – Skończmy ten durny temat. Jestem zmęczona.
- To się prześpij.
Hermiona przesłała mu tym razem spojrzenie z serii „ Masz mnie za idiotkę?” .
- No przecież cię nie zgwałcę głupia. Połóż normalnie głowę, a jak coś wymyślę to cie obudzę…
Hermiona przez chwile biła się z myślami. Spać na Zabinim? To absurd! Ale z drugiej strony była już bardzo zmęczona podpieraniem się na dłoniach, że z wielką chęcią by odpoczęła. A, pal licho niech straci na dumie!
- No dobra, ale jak zaczniesz robić coś głupiego…
- Obiecuję że nie.
Dziewczyna powoli jakby z obawą położyła głowę na ramieniu Blaise i cicho westchnęła z ulgą. Owszem ta sytuacja może i była krępująca ale teraz nie miała zamiaru o tym myśleć… W końcu kto wie ile jeszcze będą tu tak leżeć, a przecież jej ciało nie jest ze stali. Już czuła mrowiący ból w przedramieniach. Mało tego szyja też zrobiła jej się sztywna od długiego i żmudnego podpierania. Chcąc nie chcąc stwierdziła, że Zabini jest naprawdę przyjemnym łóżeczkiem i nie zaszkodzi na chwile wykorzystać go jako poduszeczki. Później pomyśli nad konsekwencjami.
- Wygodnie Ci? – zapytał przyjaznym głosem chłopak i lekko pogładził dziewczynę po włosach. Hermiona przez chwile miała ochotę zamruczeć jak kot ale ostatkiem sił się opamiętała. Do jasnej cholery?! PRZECIEŻ NIE BĘDZIE MRUCZEĆ przy Ślizgonie! ( lub co gorsza z jego powodu)
- Jak na takie warunki nie jest najgorzej. - niemal szepnęła
- Wybredna! – zaśmiał się chłopak. Pomieszczanie było tak strasznie wąskie, że jedynie jedno ciało mogło się w nim zmieścić i to w pozycji leżącej. Kiedy oboje się w nim jakimś dziwnym trafem znaleźli Hermiona już leżała na Blaise. Jakże magiczna była ta historia. Ale o tym trochę później.

- A jak tu umrzemy? – mruknęła po chwili nadal wtulona w Ślizgona. Blaise powoli odwrócił głowę tak żeby spojrzeć w jej brązowe oczy.
- Cóż, będzie to chyba najzabawniejsza śmierć jaka mogła by się przytrafić.
Hermiona parsknęła śmiechem. Dobrze było patrzeć w oczy Blaise. Był spokojny i opanowany. Bezpieczny. – Zawsze możemy przejść do etapu pozbawiania cię dziewictwa…
- Oj skończ już, nawet nie wiesz czy nią jestem
- Owszem wiem. – odpowiedział automatycznie.
- I znowu zaczynasz? - Hermi przekręciła głowę w drugą stronę tak by nie widzieć twarzy chłopaka. Obecny stan: ZŁA ZŁA ZŁA.
- No dobrze niech ci będzie, załóżmy że nie jesteś. To kto był twoim wybrakiem, hm? - Hermiona otworzyła usta ale nie bardzo wiedziała co ma powiedzieć. Wybrankiem? Przecież nie było rzadnego wybranka, to oczywiste.
- A czemu miałabym ci mówić o takich rzeczach?
- A czemu nie? Ja ci mogę powiedzieć… Millicenta, totalna porażka, schlała mnie na cacy i uwiodła w swoim dormitorium. W sumie to powinienem czuć się lekko wykorzystany - tu zrobił chwile pauzy jakby wspominał minioną historię po czym głośno ale z sentymentem westchnął - Jednak w końcu otworzyła mi drzwi do świata erotycznego. I za to jej jestem wdzięczny. Wcześniej mało mnie to interesowało.
- Zaiste ciekawe Zabini. Schlać się i stracić swoją niewinność w taki żenujący sposób. - powiedziała pełnym dezaprobaty głosem panna WIEM-WSZYSTKO.
- Było zabawie.
- Nie wątpię.
- No więc teraz twoja kolej?
- Kolej na co?
- Skoro rzekomo twierdzisz, że nie jesteś dziewicą to kto ci to dziewictwo ukradł? - drażnił się z nią i to doprowadzało Gryfonke do szału. Zrobiła się lekko poczerwieniała na twarzy a brwi wykrzywiły się w akcie namysłu i sformowania odpowiedniej odpowiedzi. Trzeba wiedzieć by nie palnąć nic głupiego i kompromitującego przy kimś taki jak Zabini Blaise.
- A czy ja twierdze że nią nie jestem? Po prostu zastanawiam się skąd TY to możesz wiedzieć.
- Widzisz, czyli nią jesteś. Gdybyś była w Slytherinie już dawno ktoś dobrałby ci się do majteczek. – uśmiechnął się pod nosem Zabini na samą myśl o tym jak Ślizgoni łapczywie patrzą na dziewczynę.
- Pff, na szczęście nie jestem o dzięki Merlinie!
- Slytherin jest najlepszy Granger!
- Nie wiem, z której strony?!
- Ze wszystkich stron.
- Będziemy się teraz kłócić, który dom jest lepszy a który nie? Może zakończmy tą farsę i pomyślmy o tym żeby się stąd wydostać. Masz już jakiś pomysł?
- Kilka ale raczej każdy do bani. A ty?
- Mam jedno logiczne wytłumaczenie.
- Mianowicie?
- Jak wcześniej mówiłam, podejrzewam że ten pokój to sprawka braci Weasley’ów. A oni nie robią śmiertelnie poważnych wybryków, narażające czyjeś życie.
- I? - lekko wybałuszył swoje ciemne oczy.
- I to, że trzeba nam czekać, a pokój sam zniknie. Pytanie tylko do czego on tak naprawdę służy? - zapadła chwila zimnej i nienaturalnej ciszy.
- Wiem! - z ust Blaise wydobył się nagły krzyk - Może tu chodzi o rozdziewiczanie!
Poirytowana Hermiona zamknęła oczy mając nadzieje, że jak je znowu otworzy to znajdzie się w Pokoju Współnym Gryfonów, a sytuacja z Blaisem okaże się durnym, mało zabawnym koszmarem. Tak się jednak nie stało.
- To nie jest śmiesznie Zabini! – oburzyła się Hermiona czując drganie mięśni na twarzy.
- Mówię poważnie. Zobacz, jestem tu ja, wybitny kochanek, bóg seksu i rozpusty, zbrodniarz kobiecych jęków i erotycznych uniesień
- Skromny to ty nie jesteś - przerwał ale on nie wydawał się zwracać na to uwagi.
- I Ty, Hermiona Granger, zimnokrwista, kujonka. Honorowa Gryfonka. Delikatny aniołek który nie wie nic o życiu.
- Wiem więcej o życiu niż ty Zabini!
- Chyba z książek Granger.
- Wątpię żeby o to chodziło. Fred i Geroge raczej nie robili dowcipów na tle seksualnym.
- Facet to facet. Zawsze coś zrobi na tle seksualnym.
- To nie może chodzić o to. – oburzyła się jeszcze bardziej. Jak Blaise przewidział, owszem Hermiona była dziewicą, ale nie miała zamiaru tracić swojej niewinności z przypadkowym Ślizgonem i to w jakiejś ciasnej nieprzyjemnej dziurze. Chciała się przecież zakochać… Zakochać? Ona? A kto by się chciał zakochać w Hermionie Granger. „zimnokrwistej kujące”? Z drugiej strony Blaise jest przystojnym Casanovą. Mimo tego nie miała zamiaru robić „to” tu i teraz. Z nim. Niedorzeczne.
- To jak Hermi, bierzemy się do roboty? Nie martw się sprawię, że to będzie niezapomniana chwila. Kto wie, może po tym wszystkim wdamy się w przelotny romans… - oczy chłopaka lekko się zaszkliły, a usta wygięły się w drapieżnym uśmiechu. Hermiona poczuła ogarniający ją lęk.
- Widzę, że dobrze się bawisz Zabini, ale dla twojego oświecenia, JA NIE. - jej głos mimo tego, że brzmiał stanowczo momentami drżał. - Nie mam zamiaru tracić dziewictwa z kimś takim jak TY. To obrzydliwe.
- Miłość fizyczna cię brzydzi Granger?
- Skończ i wyjdź!
- Z chęcią bym to zrobił, gdybym wiedział jak.
- To może rusz czymś takim jak mózg, i coś wymyśl SENSOWNEGO.
- Już wymyśliłem, tu chodzi o twoje dziewictwo.
- Niedoczekanie! Tu chodzi o coś innego.
- To może mnie oświecisz i powiesz o co konkretnie?
- Eeee tego to jeszcze nie wiem. - speszyła się dziewczyna i lekko zarumieniła. Przecież musi być jakieś normalne logiczne rozwiązanie. Bez pozbawiania kogoś dziewictwa.
- Sama widzisz. Nie zaszkodzi spróbować…
- Nie zaszkodzi spróbować? – oburzył a się Hermi nastraszając włosy i lekko marszcząc mały nosek. Tego już za wiele. Podniosła się na kościstych dłoniach i wbiła zimne spojrzenie w Blaise.
- A pomyślałeś TY PRYMITYWIE, że dla mnie te sprawy nie są takie „hop siup”? Że chcę to zrobić z kimś dla mnie ważnym? – powoli napływały jej łzy do oczu chociaż bardzo bardzo tego nie chciała. - A jak się okaże , że to nie o to chodzi? Co w tedy? Dla ciebie to będzie tylko kolejny numerek. Pozbawienie dziewictwa Granger. A ja jak się będę w tedy czuła? No tak ciebie to w ogóle nie obchodzi. – Szybko podparła się na łokciach i schowała twarz w roztrzęsionych dłoniach nie potrafiąc powstrzymać cichego ale jednak szlochu. Ten nagły wybuch z jej strony bardzo go zaskoczył i przez chwile sam nie wiedział co ma zrobić. Przecież on tak naprawdę żartował… No chyba żartował… i nie chciał jej jakkolwiek skrzywdzić… Niech ona tylko nie płacze, nienawidził kiedy kobieta płacze i to na dodatek z jego powodu. Stawał się w tedy roztargniony i zbyt czuły. Miała racje. Przecież Hermiona była inna niż te wszystkie dziewczyny, które znał. Owszem Zabini może i był niebywale przystojny i szarmancki, ale było w nim także okrucieństwo i zło, które dane mu było odziedziczyć po swoich rodzicach. Teraz jednak wcale nie miał zamiaru w jakikolwiek sposób urazić Granger. Chociaż, w ostateczności właśnie to zrobił i wcale się z tym nie czuł za dobrze. Dłużej nie myśląc ujął roztrzęsioną dziewczynę w ramiona…
- Granger nie płacz – szepnął, delikatnie gładząc jej kasztanowe miękkie włosy trochę zaskoczony, że to robi. – ja tylko żartowałem mała. Przecież bym cię nie skrzywdził… Czasami robi się ze mnie dupek, to efekt zbyt częstego przebywania z Malfoy’em.
Hermiona wierzyła mu, sama nie wiedząc dlaczego. Blaise Zabini mimo wszystko budził w niej spokój i bezpieczeństwo. A nawet się zaśmiała słysząc ostatnią frazę wypowiedzi Blaise. Powoli uspokoiła oddech.
- To ja za bardzo panikuję. Przepraszam.
- Nie przepraszaj Granger, nie przepraszaj. Za bardzo mnie poniosło z moim idiotyzmem.
- Może ociupinkę…
- Oj bardziej niż ociupinkę. To ja cię przepraszam.
Hermiona energicznie wyrwała się z jego objęć i zaszokowana spojrzała w jego oczy.
- Blaise Zabini! Ty jednak jesteś człowiekiem!
- Ty lepiej Granger nie kpij sobie bo cię naprawdę zgwałcę. – zaśmiał się Ślizgon i znowu objął Gryfonkę…

Ten post był edytowany przez MathildaBoom: 22.11.2012 13:41


--------------------
I gotta get back to Hogwarts,
I gotta get back to school.
Gotta get myself to Hogwarts,
Where everybody knows I'm cool.


(...)Did Somebody Say Ron Weasley?
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
MathildaBoom
post 27.09.2013 17:10
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 46
Dołączył: 22.08.2012

Płeć: arbuz



cz2

Wieczór.

Hermiona stała przed lustrem ciskając w swoje odbicie piorunami. Jakże nienawidziła tej twarzy. Miała już serdecznie dość siebie w roli Zabiniego. Wiedziała, że Blais nie jest winny ich przemiany. Nie czuła do niego żalu z tego powodu, bardziej martwił ją fakt jak to wszystko zdążyło się w tak krótkim czasie skomplikować. Ile to już dni spędziła w roli Ślizgona? Tydzień? Dwa? Miesiąc? Zacisnęła pieści pełna irytacji. Nim jednak zdołała wyładować swoją agresję rozległo się pukanie.
- Proszę - Rzuciła beznamiętnie spodziewając się wrzeszczącej Pansy bądź marudzącego Goyle. Jakże się zdziwiła, kiedy w odbiciu lustra dostrzegła za sobą Dracona. Stał za nią spoglądając w odbicie jej twarzy. Wyglądał zwyczajnie. Miał na sobie czarną zwykłą koszulę i szare spodnie. Mimo tej zwyczajności dla Hermiony wydawał się być jeszcze bardziej niesamowity niż zazwyczaj.
- Ty i Granger. - zaczął prosto z mostu. Nadal stali w tej samej pozycji, co poprzednio, tyle, że teraz wzrok Dracona prześliznął się gdzieś w bok. - Naprawdę jesteście razem? - Hermiona miała wrażenie, że wymówienie tych wszystkich słów sprawiało mu niesamowity trud. Chłopak powrócił spojrzeniem, do jej oczu wyraźnie lekko zażenowany.
- A to - Hermiona uciekła od tego spojrzenia kierując się w stronę szafy, z której wyjęła brązowy sweter. Nadal miała przed oczami Dracona przywiązanego do łóżka i przyklejone swoje usta do jego ust. Starała się jednak o tym więcej nie myśleć. Ileż można się przecież tak rumienić dziennie? - Nasze relacje, nie są takie jak wszyscy uważają. Przyjaźnimy się.
Draco powstrzymał się od wyśmiania jej w twarz. Zamiast tego postanowił ciągnąć temat dalej.
- Przyjaźnicie? - uniósł brwi robiąc zaskoczoną minę. - Czyli że spotykacie się ze sobą, spędzanie wspólnie czas....pieprzycie?
Hermiona zakrztusiła się śliną, otwierając szeroko oczy i automatycznie chcąc krzyknąć " jestem dziewica palancie!". Na szczęście w porę się powstrzymała. Czyli wychodzi na to, że Blaise Zabini właśnie to zazwyczaj robił ze swoimi przyjaciółkami? Pieprzy je?
- Co? - Wydukała nadal pełna sprzecznych myśli. - Skądże! Oczywiście, że nie robimy takich… rzeczy.
- To, co robicie? - Naciskał Draco rozbawiony reakcjami swojego przyjaciela.
- My... My w sumie to, - co oni robią prócz wyzwania sie, krzyczenia i besztania? Przecież nie mogła powiedzieć tego Draconowi, bo by wyszło wszystko na jaw. - Chodzimy na spacery, rozmawiamy.
- Tego się można było spodziewać po Granger. - Zaczął szczerząc do niej swoje białe ząbki i wyglądając jak dziwnego rodzaju drapieżnik. - Zero przyjemności z tej waszej przyjaźni. - Stwierdził opierając łokcie o materac.
Hermiona wzburzyła się rzucając mu gniewne spojrzenie. A więc Draco Malfoy też uważa, że przyjaciele są tylko do...pieprzenia? Czy ci faceci już do reszty pogubili swoje rozumy i myślą tylko jednym organem?
- Nie rozumiem, dlaczego jej tak nienawidzisz. - Zaczęła zaczepie. Oczywiście że wiedziała, dlaczego jej nienawidzi, jest szlamą. W oczach Draco zawsze nią będzie i chociaż ten fakt jakoś nigdy wcześniej jej nie krzywdził teraz poczuła nieznany wyrzut, co do jego osoby.
- Nie nienawidzę. - Stwierdził krótko nadal tym samym, obojętnym głosem.
- Jak to nie?
- To znaczy... - Zaczął marszcząc brwi i chwile układając słowa w swojej głowie. - Tak, kiedyś jak byłem dzieciakiem to na pewno. Wiesz to całe wpajanie prarodzinne " tęp szlamy" nieźle namotało mi w głowie. Ale głównie dokuczałem jej, kiedy miałem zły humor.
- Żeby się wyżyć? - Drążyła temat. W końcu mogła się dowiedzieć, dlaczego Draco Malfoy przez całe życie znęcał się nad jej niewinną osobą. Przecież nie była jedyną jak to zwykł określać "szlamą" w Hogwarcie.
- Skądże, żeby sobie go poprawić. - Hermiona uniosła brwi w geście pytania. Blondyn, więc kontynuował dalej.
- Kiedyś uważałem, że to nawet śmieszne, bo łatwo ją sprowokować, " Malfoy spadają, Malfoy jeszcze jedno słowo a potraktuje cię klątwą, Malfoy ty wstrętny okropny trollu " - zaczął naśladować jej głos, na co Hermiona nie potrafiła się nie roześmiać. Robił to naprawdę w sposób przekomiczny. - Robiła się w tedy czerwona na twarzy a ta jej szopa na głowie nastraszała się jeszcze bardziej. Wyglądała zabawnie.
- I tylko, dlatego to robiłeś? - Zapytała z niedowierzaniem.
- Pomijając fakt, że jest szlamą i zadaje się z gwardią Pottera? - Uniósł do góry prawą brew jak zwykł to robić według spostrzeżeń Hermiony, po czym uśmiechnął się w sposób niezwykle przyjacielski - To Tak. Chyba tak.
Zagadka Cierpienia Hermiony Granger została rozwiązana, Draco Malfoy poniżał ją, dokuczała, doprowadzał do płaczu tylko, dlatego żeby poprawić sobie humor jej śmiesznym wyglądem.
- Teraz jej nie dokuczasz bo....?
- Może mi się znudziła, a może po prostu wyrosłem z tego. Wiesz mało mam czasu żeby przejmować się teraz kimś takim jak Granger. Dzisiaj będę miał wiele okazji nadrobić te wszystkie lata nie dokuczania jej, zadowolony? Poza tym jeszcze ci nie wybaczyłem tego eliksiru.
- Ona...ona... - Zaczęła Hermiona zaciskając dłonie na stoliku. - Nie chowa do ciebie urazy i można by powiedzieć, że nawet ci trochę lubi ma swój sposób. - Sama nie wiedziała, po co mu to mówi. Poczuła nagłą potrzebę zakomunikowania mu, że w cale nie uważa go za wroga numer jeden jak to kiedyś było.
- Powiedziała ci to? - Zapytał z lekkim zaskoczeniem.
- No tak... - Zaimprowizowała. - Czasem rozmawiamy o tobie.
- Wasze życie erotyczne naprawdę musi mieć się kiepsko skoro wasze rozmowy schodzą na mój temat. - Parsknął wstając z łóżka i wkładając dłonie do kieszeń w spodniach.
- Nie, to nie tak, chce po prostu żebyś to wiedział, bo... - Bo co Hermiono? Czemu chcesz żeby Malfoy wiedział, że nie uważasz go już za wstrętnego ohydnego trolla? - Bo teraz się z nią przyjaźnie, nie chce żeby było między wami niepotrzebnych.....sporów. - Sporów? Sporów? Sporów! Ty idiotko.
- Aha. - Mruknął wpatrując się tępym wzrokiem w jej zawstydzoną twarz. - Tak czy siak lepiej sie zbierajmy jak znam życiu Pansy i reszta nic nie wartych nicponi już rozkręcili tą całą imprezę.
- Oni już tam są?!
- Nie znasz ich, kiedy wyczują libacje alkoholową pierwsi są na miejscu. Chociaż... Znając Gryfrajerów pewnie z tym alkoholem będzie u nich ciężko. - Stała jeszcze chwile w miejscu mając zupełnie mętlik w głowie. A więc tak to jest być przyjacielem Dracona. I tak wygląda normalny przebieg rozmowy z nim. Co prawda, może nie aż tak normalny, ale wedle rozumowania Hermiony znośny. Uśmiechnęła się, po chwili wybiegając za nim z dormitorium. - Czekaj na mnie! Pójdziemy razem!


Impreza.

- Harry ale ty nie wiesz, nie wiesz że to właśnie Salazar Slytherin pierwszy wyrwał Growene. - Tłumaczyła Pansy Parkinson będąc jednym słowem już lekko wystawioną. Harry słuchał ją z jawnym przejęciem popijając Ognistą Whiskey i od czasu do czasu wpychając sobie do ust ciasteczko.
- A później zostawiła go dla Goldryka. - Skwitowała Ginny Weasley znajdując się także w stanie początkowego z alkoholizowania.
- No jasne, wiesz czemu Ginny Weasley? Wiesz?! - Snuła dalej Pansy gestykulując energicznie swoimi kościstymi dłońmi. - Bo miał większego, o!
- No coś ty, serio? - Nie powstrzymał zdziwienia Harry czując jak w połowie gardła stanęło mu konsumowane ciasteczko.
- A co, myślałeś że była z nim dla dużych oczu? Growena puszczała się z wszystkim, taka była prawda. Historia chce to zatuszować zwalając całą winę na Salazara. Jaki to on zły był, jak to syczała językiem, bla bla. Guzik prawda! Prawda jest taka, że Growena dawała na prawo i lewo, a jak Salazar jej się znudził to go zostawiła. - Pansy niemal krzyczała starając się złapać porządny oddech.
- Dokładnie, jako że nasz Salazar był może i mrocznym, ale za to uczuciowym mężczyzną załamał się po odejściu Groweny i zaczął tępić hołotę co by nie było. - Wtrąciła się Dafne polewając całemu towarzystwu po pełnym kieliszku.
- Widzisz Harry - Pansy zrobiła poważna minę. - Salazar i Goldryk byli przyjaciółmi, a poróżniła ich jakaś nimfomanka. Wężousty bóg seksu załamał się, stracił swą ukochaną a także najlepszego zwierzchnika.
- A ta czwarta, jak jej tam było? - Zamyśliła się Ginny, po czym za jednym zamachem wypiła cały kieliszek z alkoholem, marszcząc przy tym swój mały zadziorny nosek.
- Helga. - Dokończyła Pansy będąc obytą w całej historii Hogwartu. - Helga to inna historia. Nienawidziła Groweny. Wiesz, dlaczego Harry Potterze? A dlatego że Helga od zawsze podkochiwała się w naszym Salazar. Ale on nie był nią zainteresowany. Sam wiesz, kto by był zainteresowany kimś, kto należy do Hufflepuffu? - Zarechotała chwilę dławiąc się zawartością kieliszka, który właśnie opróżniała. - Po tym jak Growena zostawiła Salazara, Helga nie mogła patrzeć na jego cierpienie. Obwiniała ją za jego odejście.
- Jakie to tragiczne.- Zadumał, Ron mając mętny pijany wzrok.
- Owszem Ronaldzie Weasley. - Potwierdziła Pansy kiwając głową. - I dlatego właśnie Salazar Slytherin był największym czarodziejem. Pogrążony w cierpieniu i rozpaczy posiadł największą a także najmroczniejszą moc, jakiej świat nie widział.
- Przez Growene?
- Przez Growene. Istnieje legenda o medalionie Salazara. Podobno jest złoty jak blask słońca a wąż, który się na nim znajduje lśni bielą księżyca. Ten kto posiądzie medalion Slytherinu dosięgnie zaszczytu posiadania niewyobrażalnie wielkiej mocy. Tylko potomek Slytherinu potrafi otworzyć medalion. - Po tej wypowiedzi nastała chwila wymownej ciszy.
- Oczywiście to bujda, bo od stuleci nikt takiego medalionu nie widział. - Zaśmiała się nerwowo Dafne starając się rozluźnić napiętą atmosferę.
- Harry ja myślę, że to ty jesteś tym potomkiem, w końcu nawijasz po wężowemu. - Zabełkotał Ron.
- Coś Ty Ron. - Zmieszał się brunet wlepiając oczy w dno pustego kieliszka. - Już nawet zapomniałem tego całego języka wężów.
- Potter tego się nie zapomina, weź no coś zasycz.- Nalegała Pansy wlepiając w niego swoje wielki oczy.
- Czy ja wiem. - Zaczął niepewnie Harry, ale widząc maślane spojrzenie Pansy szybko się zdecydował. - No dobra. Znam jedną piosenkę. Nie to że coś, ale jest całkiem przyjemna. W sumie to kołysanka, ale jeden pieron, jak to szło… - zamknął na chwilę oczy szepcąc coś cicho po nosem. - Hasssa haas hasssa haas, hees nos uss as has as as. - Pansy klasnęła w dłonie wlepiając świecące oczy w Harrego. Jakże w tedy jej zaimponował.
- Potter ty naprawdę powinieneś dostać się do Slytherinu. I co to znaczy?
- Wężyku mały wężyku mały, zamknij swe słodkie oczka boś śpiący jest cały. - Wydymał usta Harry posyłając całemu towarzystwu rozbrajający uśmiech.
- O stary, miaaazga. Nie myślałeś żeby wiesz, założyć jakąś kapelę? - Odezwała się Dafe po raz kolejny polewając porcję alkoholu do pustych kieliszków.
- Kapelę?
- No wiesz zespół, na bank zrobiłbyś karierę. Nikt jeszcze nie śpiewał po wężowemu. - Stwierdziła Pansy nadal pełna podziwu. - Nazwalibyście się... Syk Pottera!
- Albo Zwinny Języczek Pottera. - Zarechotała Dafne.- Jej ale to zbereźnie brzmi.
- Nie jakoś tak, nie czuje się być dobrym w śpiewaniu. - Zarumienił się Harry. Towarzystwo Ślizgonek naprawdę mu odpowiadało mało tego dobrze się z nimi dogadywał. Bezwątpienia poczuł sympatię do tych rozgadanych dziewczyn. Wcześniej mimo tego, że się nie wypowiadał znacząco, co do pomysłu przyjęcia z domem węża czuł pewne obawy. Teraz był jednak pewny, co do wspaniałości tego pomysłu. Poza tym udało mu się zapomnieć o wczorajszym wypadzie do Hogsmade, już i tak miał dość ciągłego główkowania nad ojcem Malfoya i tym dziwnym typem, który z nim był.
- Parkinson znowu snujesz te brednie na temat Slytherinu i Groweny? - Przekręcił oczami Draco zjawiając się jak duch.
- Dracuś mój kochany się ukazał. - Zarechotała wręczanie mu w dłonie drinka. - Jakie znowu bzdury, sam wiesz że to prawda wszystko jest. Zabini weź no potwierdź.
Hermiona wzruszyła bezradnie ramionami będąc w poważnym szoku.
Kiedy weszli do Pokoju Wspólnego Gryfonów impreza naprawdę trwała w dobre. Mimo tego, że Draco chwile marudził nad hasłem do wierzy Gryfindoru. " Kretyni mogliby, chociaż je zmienić na czas tego przyjęcia" zirytowała się Hermiona, to atmosfera wydawała się być całkiem w porządku. Prześliznęła wzrok na tony butelek z alkoholem. " Skąd ten imbecyl tyle tego wziął?" Pomyślała szukając wzrokiem Zabiniego. Gdzie go znowu mogło wywiać? Miał panować nad całym przyjęciem a tymczasem wszystko biegnie według własnego toru. Najbardziej jednak dziwił ją sam fakt, że Gryfoni świetnie dogadywali się ze Ślizgonami. Wchodząc tu spodziewała się prędzej kłótni i wrzasków niż czegoś takiego. Poza tym sam widok Harrego i Rona sprawił, że zrobiło jej się ciepło w jej ciężkim obolałym sercu. Przez chwilę miała ochotę ich przytulić, ale widząc jak świetnie się bawią nie śmiała im przeszkadzać.
- Malfoy to prawda jest. - Ożywił się Harry stając w obronie Pansy.
- Potter, po ilości alkoholu, który w siebie wlałeś myliłbym Parkinson ze słupem radioaktywnym.
- Growena się puściła z Goldrykiem, i taka jest prawda nie próbuj zmydlić mi oczu Draco. Dlatego tak się nienawidzimy, znaczy nasze domy.
- Trafne spostrzeżenie Potter. - Zironizował blondyn upijając łyk swojego drinka i obserwując właśnie tą nienawiść miedzy Ślizgonami a Gryfonami. - Widzę Pansy, że nie marnujesz czasu. - Uśmiechnął się wrednie w jej stronę. Dziewczyna lekko poczerwieniała posyłając mu spojrzenie " nie wiem, o czym mówisz"
- Siadaj. - Sunęła się na kanapie - Mam zamiar cię dzisiaj spić i wykorzystać. - Wyszczerzyła do niego zęby.
- Niekoniecznie trzeba mnie spić żeby to zrobić. - Malfoy wbił swoje dominujące i jakże pewne siebie spojrzenie w zapatrzoną w niego od dłużej chwili Ginny. Chwilę tak na siebie spoglądali do czasu aż rudowłosa wstała pod pretekstem toalety i ulotniła się gdzieś najdalej od Dracona. Rozbawiony jej zachowaniem zaczął śledzić oczami resztę zebranych. Neville wraz z Millicentą i Lavender Brown grali w jakąś dziwną, nieznaną a przede wszystkim zbyt mugolską dla Dracona grę. Na ten widok tylko pokręcił głową obserwując jak noga Mill znajduje się niebezpiecznie między kroczem czerwonego Nevilla. Obok nich znajdowała się grupka kilku Gryfonów na przeciwko siedzących Ślizgonów gdzie trwał trudniej wymyślony przez samego sędzinę Crabbe. Grupki wystrojonych dziewczyn stało z boku w drinkami i rechotało, co chwilę zahaczając wzrokiem o swą nową zdobycz. Gdzieś pod stołem dostrzegł znaną mu otyłą postać, która leżała bez ruchu. Nie odrywając od nie wzroku zapytał się Pansy.
- To Goyle?
- Taa. - Dziewczyna machnęła ręka wyraźnie rozbawiona. - Tak strasznie się stresował przyjściem tutaj, że wcześniej wlał w siebie całą Ognistą na raz. Nie dziwię się, że tak skończył.
Draco w końcu doszukał wzrokiem Hermionę. Wydawała się kogoś szukać. "Pewnie Granger" - Wydedukował blondyn. Bo jak sam zauważył to właśnie jej w całym towarzystwie brakowało. Może stwierdziła, że to zbyt upokarzające pić razem ze Ślizgonami i zamknęła się w swoim dormitorium? Draco na tą myśl prychnął pod nosem.

Gdzie ten kretyn się podziewa? - Płakała w duszy Hermiona wracając na powrót do Dracona, nadal wodząc wzrokiem po całym towarzystwie. W głowie jak zawsze ukazywały jej się najgorsze scenariusze. A jak ten degenerat schlał się i poszedł sprzedawać jej niewinne ciało jakiemuś napaleńcu? Zawyła w duszy. Nie, nie to niemożliwe, przecież Zabini jakby nie patrzeć to ciągle facet, może nie w sposób fizyczny, ale facet. Facet? Właśnie facet, facet, który jest uzależnionym od kobiet nimfomanem. A jak znalazł jakąś kobietę chętną do lesbijskich igraszek? Poczuła jak zimny pot oblewa jej czoło.
- Napij się lepiej. Twoja królewna zaraz się pewnie zjawi w końcu to Ganger, nie przepuści czegoś takiego. - W ironiczny sposób zaakcentował słowo " królewna: ", wręczając Hermionie w spoconą dłoń drinka jakby czytał w jej myślach. Dziewczyna za jednym zamachem opróżniła jego zawartość, na co Malfoy tylko uśmiechnął się pod nosem.
- Wyczuwam kłopoty. - Mruknęła Hermiona pijąc już trzeciego drinka i mając ochotę popełnienia, na kimś mordu z przyczyn jej niewiadomych.
- Ona jest piękna - westchnęła ni z tego Dafne spoglądając w stronę schodów do dormitorium dziewcząt. Harry Potter pokiwała tępo swoją rozmierzwioną czupryną.
- Czyż nie? - Cicho szepnął sam do siebie wpatrując się w Pansy Parkinson, która o dziwo właśnie wylała na siebie połowę zawartości swego kieliszka. Dziewczyna wykrzywiła usta spoglądając na swoją przemoczoną sukienkę.
- Cholera by to. - Warknęła. Harry Potter nie potrafił się nie uśmiechnąć. Podszedł do Pansy wręczając jej niebieską chusteczkę.
- Dzięki Potter. - Mruknęła z wdzięcznością, przykładając materiał do mokrego miejsca. - Wyglądam jak fleja.
- Wyglądasz ślicznie - Harry Potter sam nie wiedział, czemu to mówi. Może, dlatego że procenty zaczynały w znacznym stopniu działać i robił się zbyć zuchwały, a może...

- Jest i Granger. - Zakomunikował Dracon zastygając ze szklanką przy ustach i wodząc wzrokiem po Hermione Granger. Czupryna, którą zazwyczaj miała na głowie jakby zmalała zmieniając się w delikatne przyjemne fale. Długie, zgrabne nogi miała okryte do kolan jasną obcisłą sukienką z niewielkim dekoltem. I chociaż Draco Malfoy spokojnie mógł stwierdzić, że znajdujące się obecnie dziewczyny miały na sobie bardziej wymyślne i skąpe stroje, to właśnie Hermiona Granger zachwycała najbardziej. Nie tylko z powodu swoich długich zjawiskowych nóg, których Draco nie był świadomy wcześniej. Wyglądała jak jedna z tych bogatych dam na wydaniu. Pełna klasy, wdzięku i wyrafinowania.
Szkoda, że odmienne zdanie miała na ten temat sama Hermiona. Obraz, jaki stanął przed jej oczami sprawił, że zakrztusiła się alkoholem, który właśnie spożywała i wypluła jego zawartość w pierwszą lepszą osobę, która przed nią stała. Jak się później okazało była to Hannah Abott.
- Co jest? Zabini to ty! Wszędzie cię szukałam! - Słodki głos dziewczyny rozległ się po sali, a ona sama rzuciła się na biedną, bladą Hermionę.
- Ha-Hannah?. - Hermiona czuła jakby właśnie została zmieszana z cementem i trocinami. Co do cholery jasnej ONA tu robi?! Draco widząc minę swojego przyjaciela wybuchł niekontrolowanym śmiechem.
- Blais tęskniłeś za mną? Powiedz, że tak. - Dziewczyna obwiązała dłońmi szyję Hermiony bawiąc się przy tym jej włosami. - Od kiedy masz takie włosy? Serio Zabini do twarzy Ci z tymi loczkami.
- E… Hannah wybacz, ale jestem teraz trochę zajęty i… - Ale Hermiona nie zdołała dokończyć, bo poczuła znajomy skurcz w żołądku, jaki już kiedyś doświadczyła. Dłoń Hanny powędrowała ku dołowi, niebezpiecznie drażniąc wrażliwe miejsce. Hermiona zatkała usta dłońmi by nie wydać z siebie krzyku. Dreszcze zaczęły przechodzić jej w okolicach podbrzusza i już była ku temu by paść jak kłoda i umrzeć śmiercią tragiczną, kiedy dłoń Hanny nagle zniknęła.
- Co ty robisz? - Usłyszała zimny głos Dracona. Przekrwionymi oczami dostrzegła, że blondyn trzymał Puchonkę mocno za nadgarstek.
- Draco, co ty. Ja i Zabini jesteśmy…
- Po pierwsze nie ma czegoś takiego jak TY i Zabini, więc przestań mnie irytować, bo już mnie to nie śmieszy. - Głos Draco brzmiał tak jak kiedyś, nie był już przyjazny i sympatyczny. Hermiona była pewna, że gdyby ten głos posiadał siłę fizyczną to połowa uczniów Hogwartu poszłaby teraz gryźć - piach. Po drugie to przyjęcie dla Ślizgonów i Gryfonów, więc wypierdalaj póki jestem dobry.
Hannah stała chwilę w miejscu wpatrzona w zimny wzrok blondyna. Po chwili z oczu zaczęły napływać jej łzy. Ruszyła się z miejsca znikając gdzieś jak najdalej tego miejsca.
- Dzięki… - Szepnęła upokorzona Hermiona nadal czując wibrację w spodniach. Przeklęty Zabini, czy ten idiota reaguje na wszystko, co może wykorzystać? Chociaż w tym przypadku to raczej ona zostałaby wykorzystana. Zdecydowanie.
Wzrok Dracona nadal był bez emocji, zimny i spokojny.
- A ty, co? - Warknął w końcu nie powstrzymując się od agresywnego tonu w głosie. - Nie masz języka? Stoisz jak ten cieć i dajesz się napastować jakiejś kretynce.
- Przepraszam. - Hermiona opuściła głowę czując się jeszcze bardziej upokorzoną niż chwilę temu. Miał rację, wiedziała o tym. Tyle, że ona jest dziewczyną. I to na dodatek bezradną, ulegającą i bezmyślną dziewczyną, która nie potrafi radzić sobie w takich sytuacjach jak te.
- I jeszcze mnie przepraszasz… - Draco uspokoił się w końcu, głośno wzdychając i przez dłuższą chwile milcząc. - Granger rzeczywiście musiała zakochać się w tobie. - Stwierdził po kilku minutach zgrabnie zmieniając temat Hanny.
- Zdziwiłbyś się. - Powiedziała niemal szeptem bardziej do siebie niż do Draco. Zacisnęła pięści tak mocno, że paznokcie wbiły jej się niemal pod skórę. Zmrużyła powieki jeszcze wilgotnym wzrokiem wpatrując się w postać Zabiniego. Dlaczego? Dlaczego on się dobrze bawi, śmieje się z ludźmi, opowiada żarty a ona musi tak cierpieć? Dlaczego ból upokorzenia przeszywa jej klatkę piersiową tak mocno, że ma ochotę zawyć żałośnie i zakończyć tą całą farsę? Dlaczego ona ma się na to godzić? Na coś, co ją niszczy jeszcze bardziej niż jej niegdyś nudna, szara codzienność, jaką doświadczała. Dzieje się za wiele, zbyt wiele i ona, zwykła, skromna Hermiona Granger nie jest w stanie dłużej tego znosić.
- Wybacz Draco, muszę coś załatwić. - Powiedziała chłodno nadal wpatrzona w jeden punkt. Zanim Draco zdążył cokolwiek powiedzieć Hermiona żołnierskim krokiem pomaszerowała w stronę swojego wroga.
- Musimy… - zaczęła widząc jak dziewczyny, które stały przy Blaise mierzą ją zaciekawionym wzrokiem - porozmawiać. - Wydukała przez zaciśnięte zęby łapiąc go za nadgarstek i ciągnąć w jakiś ustronne miejsce.
- To boli wariatko. - Warknął Zabini uwalniając się z jej uścisku. Znajdowali się pod schodami gdzie, mimo iż słyszeli odgłosy imprezy można było spokojnie porozmawiać.
- Masz dziesięć sekund żeby wrócić do swojego dormitorium i się przebrać. - Zakomunikowała starając się kontrolować swój ton głosu. Zabini uniósł wymowie brwi posyłając jej wredny uśmiech.
- Bo co? - Odpowiedział zaczerpnie. - Co ci znowu nie pasuje Granger? Coś zrobiła z moimi włosami.
Hermiona nie dowierzała własnym uszom. Co jej nie pasuje? Że jeszcze ma czelność się pytać! Otóż wszystko jej tu nie pasuje, to że jest nią, to że jest ta durna impreza, a przede wszystkim to co Blaise śmiał włożyć na jej ciało. Jakim prawem robi coś takiego?
- Bo cię zabije. - Głos Hermiony był zimny i opanowany, wyciągnęła jednym zdecydowanym ruchem różdżkę i wymierzyła nią w Zabiniego. - Co ty sobie myślisz? - Kontynuowała z wyrzutem czując lekkie skutki wypicia wcześniejszych drinków. - Ta sukienka, włosy.... To nie jestem ja rozumiesz? Ja tak się nie ubieram. Nigdy.
- Granger chcesz mi powiedzieć, że masz do mnie pretensje tylko, dlatego że sprawiłem, iż wyglądasz pięknie? - Zapytał z niedowierzaniem kładąc dłonie na biodrach.- Ty jesteś nienormalna? Co jest w tym złego?
- Wszystko. - Odpowiedziała mechaniczne mierząc go wzrokiem. - Może nie chce wyglądać pięknie.
- Przestań. - Ton Zabiniego również zrobił się ostry i poważny. - Przestań zachowywać się jak wielce nieszczęśliwa, skromna dziewczyna, która jedynie, czego pragnie w życiu to biblioteki we własnym pokoju
- Co wy tym złego że taka jestem? - Warknęła. - Nie każda dziewczyna myśli tylko o tym, co włożyć na siebie by spodobać się innym. Czy ty w ogóle wiesz, co ja przeżywam? Codziennie jestem upokarzana, już nie jestem wstanie zmieścić tej ilości wstydu, która z każdym dniem się powiększa! - Hermiona z ledwością powstrzymywała łzy, które cisnęły się do jej oczu.
- A myślisz, że mi jest łatwo? Że się tym nie przejmuje?- Mówił twardym głosem nie spuszczając z niej przeszywającego wzroku. - Też się martwię, codziennie myślę, co mogę zrobić by ci było łatwiej w tym zasranym Sytherinie, którego przecież tak bardzo nienawidzisz. - Nie dało nie wyczuć się ironii w tym zdaniu. - Wiem Granger, że gardzisz nami i NIKT się nie równa z twoimi wspaniałymi Gryfonami, ale uwierz mi, że mi też nie jest łatwo tu siedzieć. Może cię zaskoczę, ale też mam przyjaciół i też mi ich brakuje.
Hermiona opuściła powoli różdżkę ocierając łzy końcem rękawa. Czuła się żałośnie, znowu. Czy jest aż taka samolubna? Jak mogła myśleć tylko o sobie… przecież Zabini też w tym siedzi tak samo jak ona. Fala wstydu pokryła jej twarz.
- Przepraszam. - Szepnęła. - Nie myślałam.. że tobie też może być ciężko. Ja… - Poczuła jak dłoń Blaise dotyka jej czerwonego policzka
- Hermiono, obiecuję ci że wrócimy do swoich ciał. - Powiedział już spokojniejszym głosem. - Ale dzisiaj jesteś królewną tego wieczoru. Czy w sukience od Armaniego czy w zwykłych dżinsach, jesteś piękna, zrozum to w końcu dziewczyno, bo zaraz dostaniesz baty na goły tyłek. - Hermiona poczuła jak z serca spada jej twardy głaz, który od kilku godzin wadził jej w klatce piersiowej. Pokiwała niepewnie głową postanawiając mu zaufać. W końcu teraz mieli tylko siebie. Może rzeczywiście zrobiła aferę z niczego, wyładowując całą złość na Blaise. To tylko sukienka, co z tego że zbyt obcisła, zbyt krótka i zbyt wyzywająca. Zagryzła dolną wargę starając się przestać wszystkim martwić. Bo nic od tygodnia nie robiła prócz zaprzątania sobie głowy problemami.
- To twój tyłek. - Mruknęła.
- Ale za to jaki! - Wyszczerzył zęby.
- Ja w cale nie uważam, że Ślizgoni są wstrętni. - Wyszeptała nadal czując wstyd.- Masz… masz naprawdę wspaniałych przyjaciół.
- Wiem Granger, wiem. - Uśmiechnął się łapiąc ją za ramie. Prawdę mówiąc chciał ją sprowokować tymi słowami. Wiedział, że Hermiona jest za dobrą i niewinną osobą żeby być wstanie kogoś znienawidzić. - Skoro już wszystko sobie wytłumaczyliśmy chodź się zabawić. W końcu mamy grać parę.
- Nie musimy tego robić. - Zaczęła obojętnie.- Rozmawiałam dzisiaj z Draconem i mu wytłumaczyłam, że się jedynie przyjaźnimy.
- Że co zrobiłaś? - Zaskoczony wywalił na nią oczy. Od kiedy to Granger nazywa Malfoya - Draconem i jak to możliwe, że zdążyła mu już cokolwiek wytłumaczyć skoro jeszcze tego samego ranka blondyn chciał ją zabić? Zabini poczuł w gardle gula dziwnej substancji. Całe popołudnie zastanawiał się nad tym, czemu to Malfoy zrobił się nagle takim wielkim przyjacielem Granger. Może on wie? Szybko jednak zaprzeczył temu stwierdzeniu. Gdyby wiedział już dawno by ich zabił. Sam jej kazał trzymać się blisko Dracona, jednak w tej chwili nie był już taki pewien tej rad.

Godzinę później.

- Harry czy… - zagadała w końcu Hermiona łapiąc okazję, - czy u ciebie wszystko w porządku? Jak się czujesz? Ron jak sobie radzi? Odrabiacie prace domowe? Hermiona wam dokucza?
Harry Potter, który z wielkim trudem utrzymał się na nogach, zachwiał się spoglądając zamglonym wzrokiem w stronę podnieconej Hermiony. Przechylił głowę w bok trwając chwilę w bezruchu.
- Mówiłeś coś hassa has?? - Wybełkotał macając po stoliku dłonią w celu znalezienia drinka i dziwnie niepokojąco sycząc. Hermiona otworzyła usta, ale widząc, w jakim stanie znajduje się jej przyjaciel postanowiła nie męczyć go dalej.
- Nieważne. - Uśmiechnęła się nie odrywając od niego wzroku. - Dbaj o siebie i Rona, dobrze. - Sama czuła jak w głowie zaczyna jej wirować. W końcu nigdy nie piła alkoholu aż w takich ilościach. - I przestań syczeń Harry.
- Jasne haszzzasss.- Pokiwał głową Harry, wręczając jej w dłoń szklankę z Whiskey. - Ty za to dbaj o Hermionę. Bo będziesz miał ze mną do czynienia.- Wyszczerzył zęby. Z ledwością powstrzymała się od tego by nie rzucić się mu w ramiona. Tak strasznie brakowało jej rozmów z Harrym, wrzasków Rona, plotek z Ginny.
- A teraz hop siup, bo procenty uciekają. - Zarechotał już do reszty spity Harry wyciągając kieliszek ku górze. - A jak uciekną to już nie wrócą. Zdróweczko.
- Powiedziałem ci Granger, zostaw mnie wiem co knujesz w tym swoim małym móżdżku. - Usłyszała markotnego Draco, który podszedł do niej z naburmuszoną miną.
- Co Malle ee Mall.. MALFROY! - Krzyknął Zabini kierując się w ich stronę dziwnymi kosmicznymi krokami. - Juzssz odpadłeś? Cienias, cienias.
- Cienias? - Draco prychnął posyłając mu rozjarzone spojrzenie. - Dobra Granger, ale żebyś mi później nie ryczała.
Tymczasem prawdziwa Hermiona nie mogła znieść widoku swojego ciała w takim stanie. Poszła żołnierskimi krokami do Blaise i zaczęła:
- Nie sądzisz… , że już ci wystarczy?! - Warknęła przez zęby łapiąc go za ramię.
- A gadzie tam, wiesz ile ja jestem w stanie alkoholu wlać w siebie?! Litry.
- No nie wydaje mi się, przypominam ci tępy badylu, że już nie jesteś sobą.
- A to, dlatego tak dziwnie mi się wymawia nazwisku Malfff..
- Nie dlatego zmutowany latorośle! - Warknęła. - Sugerujesz, że mam wadę wymowy?
- O no właśnie tak to się nazywa. - Podskoczył zadowolony Blaise. - Wada wymowy, to miałem na myśli.
- Agrr ja cię chyba…

- Moi drodzy. - Usłyszeli głos Pansy, która stała na jednym ze stolików i trzymałla w górze dłoń z pełnym kieliszkiem. Wszyscy zebrani umilkli spoglądając na to zjawisko. - Wznieśmy toast za ten piękny wieczór. Za naszych zamożnych braci i wyuzdane siostry. Niech im się czyni i wiedzie z godnością, niech się połączą w całość, aby spory, które do tej pory nas różniły poszły w niepamięć... - Głos Pansy był dumny i donośny, co też wzrok Harrego wyrażał pełen podziw do tej małej osóbki. - Bierzcie przykład z niedźwiedzia i chochlika! Nie bójcie się pokazywać swych uczuć! Bądźcie odważni a akceptacja sama do was przyjdzie! Kumulujcie, rozmnażajcie się, zapładniajcie wasze kobieciny ażeby ród nasz się mieszał i rozrastał w sile! BY NIC NIE BYŁO W STANIE POKONAĆ NASZEJ WSPÓLNOTY. Zdrowie! Pijcie, biesiadujcie!
- Ale się nakręciła - Stwierdziła Draco nie będąc choćby trochę zdziwionym zachowaniem Pansy. W końcu nie pierwszy i jak znając życie nie ostatni raz tak się zachowuje.
- Przerażające. - Wyszeptała do siebie Hermiona.
Pansy jednym łykiem wypiła zawartość kieliszka, po czym zaczęła chwiać się niebezpiecznie na nogach. Nie potrafiąc złapać równowagi zaczęła lecieć prosto w dół. I zapewne skończyłaby ze sporym guzem na głowie lub innymi uszkodzeniami gdyby nie miękkie ciepłe ramiona, w których się zatopiła. Przesunęła wzrok na swojego wybawcę nadal będąc w mocnym szoku.
- Potter - wydusiła czując jak ciało sztywnieje jej z każdą sekundą. Brunet zaszokowany własną reakcją posłała jej równie przerażone spojrzenie mając lekki rumieniec na twarzy. Dziewczyna wstała dopiero po kilku sekundach łapiąc głośno oddech.
- Dzięki… Harry. - Wyszeptała rzucając mu zmieszane spojrzenie.
- N...nie ma sprawy.

*

Hermiona szła chwiejącym krokiem mając u swego boku Dracona. Korytarz był pusty i słychać było jedynie jej niezrozumiały bełkot Gryfonki i wzniosły śmiech blondyna. Przyjecie bez wątpienia okazało się sukcesem. Mimo licznych zgonów i substancji, jaki zaczęły wylewać się z gości było naprawdę przyjemnie. Sama Hermiona bawiła się świetnie, choć trudno było jej to przed samą sobą przyznać. Cieszyła się, że mogła spędzić czas ze swoimi przyjaciółmi a także przekonać się, że u Harrego i Rona wszystko w porządku. Przymknęła powieki czując nadal zawroty w głowie. Jeszcze nigdy nie wlała w siebie takiej ilości alkoholu jak dzisiejszego wieczoru. Nawet jak na takie mięśnie, jakimi był Zabini, to było zdecydowanie za wiele. Otworzyła wielkie okno korytarzowe i oparła się plecami o zimny parapet głośno wdychając powietrze.
- Masz zamiar zaliczyć tu zgon? Bo jak tak to wiedz, że nie mam zamiaru taszczyć cię aż do dormitorium. - Zakomunikował Draco stojąc jej na przeciw. Hermiona lekko zamglonymi oczami wpatrzyła się w jego twarz. Przyjemną, spokojną twarz, która budziła w niej ciepło. Wiatr, który łagodnie gilgotał jej kark delikatnie drażnił twarz blondynowi. Zapach nocy sprawiał, że czuła się orzeźwiona i dziwnie spokojna.
- Malf... Draco. - Zaczęła trochę nieśmiało. - Dziękuję.
Draco jak zwykł to robić w chwilach, gdy czegoś nie bardzo rozumie, uniósł wymownie prawą bladą brew.
- Za to że obroniłeś mnie przed Hanną. Wiesz, jest mi teraz naprawdę trudno. - Zaczęła bełkotać zupełnie zapominając, że ma do czynienia z prawdziwym Ślizgonem, a ona jest jedynie chodzący ciałem Zabiniego. Pijanym ciałem. - Jesteś w tej chwili jedyną osobą, z którą czuję się tu dobrze. Czasami jestem taka… samotna w tym wszystkim. Nie wiem już, co mam robić. - Wyszeptała. Draco Malfoy nic nie odpowiedział. Sam był pijany, może nie aż tak jak reszta uczestników przyjęcia, ale wyraźnie poczuł procenty w swojej głowie. Stali tak w głuchej ciszy, gdzie słychać było jedynie szelest wiatru.
Wpatrzona w jego pustkę w oczach chwyciła go za dłoń podwijając rękaw czarnej koszuli. Spokojnym wzrokiem zaczęła spoglądać na czarny znak widniejący na jago przedramieniu. Opuszkami palców jeździła po przyjemnej skórze chłopaka. Draco Malfoy był Śmiercożercą, wiedziała o tym bardzo dobrze. Pamiętała noc, kiedy wrócił ledwo żywy do Hogwartu. Czy Draco mógł kogoś zabić? Co się w tedy wydarzyło? Tak bardzo chciała znać prawdę. Prawdę o Draco Malfoyu. Pomóc mu uporać się z tym bólem, jakim ktoś na niego nałożył. Przecież on jest tylko uczniem… tak jak ona, młodzieńcem, który powinien żyć beztrosko razem z rówieśnikami.
- Jest wstrętny. - Odezwał się blondyn, nadal czując dotyk Hermiony na swojej dłoni.
- Tak. - Potwierdziła wpatrzona w Czarny Znak. Draco westchnął bezradnie, wyrwał delikatnie dłoń z jej uścisku, po czym odwrócił się do Hermiony plecami nie racząc nawet podwinąć na powrót rękawa w dół. Znowu chwila ciszy i taniec wiatru okalający ich rozpalone twarze. Wtopiła wzrok w jego napięte mięśnie na plecach. Czy on miał jakiś wybór? O czym teraz myślisz Draco, co siedzi w tym obolałym, ledwo co bijącym sercu? Jak bardzo mrok, który w sobie trzymasz cię dręczy?
- Ale ty nie jesteś, Draco. - Powiedziała to szeptem. Ale ten szept był dla Dracona jak krzyk miliona syren. Nie myśląc, nie zastanawiając się a nawet nie wiedząc, dlaczego zrobi zaraz coś, co zrobił odwrócił się w jej stronę z kamiennym wyrazem twarzy. Wystarczył ułamek sekundy, kiedy gwałtownie przycisnął ją swoim ciałem opierając dłonie o zimny parapet. Usta Draco przywarły do jej ust z tak wielką siłą, że sama nie wiedziała, co się właśnie stało. Pocałunek Dracona był jak idealne dopełnienie tego wieczoru. Delikatny a jednocześnie przepełniony gniewem i tajemniczą namiętnością, jakiej Hermiona nigdy nie doznała. Poczuła jak sypie się od środka, a jej dusza wychodzi z ciała spokojnie odlatując w inną nieznaną wcześniej przestrzeń. Nie myślała, kim teraz jest i że to, co się dzieje jest niewłaściwe. Ciężar ciała Draco był tak przyjemny, że zupełnie zapomniała o całym świecie, był jak jesienna kołdra, która bije ciepłem i bezpieczeństwem. Jego zapach wchodził w każdą szczelinę jej napiętego ciała zostawiając po sobie niedosyt. Zaplotła bezsilnie palce na jego nadgarstkach czując przyjemny chłód jego skóry. Księżyc rzucał na nich mglistą poświatę na przekór pokazując scenerie, której właśnie jest świadkiem. Wiatr z lekka się uspokoił delikatnie bawiąc się miedzy ich włosami. To wszystko wyglądało zbyt magicznie i zbyt pięknie by naprawdę się działo. Dracon odsunął się od niej powoli, nadal mając spokojną twarz, jedynie przerażone spojrzenie zdradzało, co właściwie czuł. Spojrzenie, które przeszywało ją na wylot i pytało, " Czemu to zrobiłem? ". Spokojnie odsunął się od jej napiętego ciała. Odwracając się w milczeniu zaczął oddalać się sztywnymi i szybkimi krokami. Po paru sekundach dostrzegła już tylko czarny cień, który powoli zaczął zamazywać się w jej szklących oczach. Przejechała zimną dłonią po rozpalonych ustach. Ustach, które przed chwila należały do Dracona. Ustach, które nie były przecież jej.

Ten post był edytowany przez MathildaBoom: 24.10.2013 18:02


--------------------
I gotta get back to Hogwarts,
I gotta get back to school.
Gotta get myself to Hogwarts,
Where everybody knows I'm cool.


(...)Did Somebody Say Ron Weasley?
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
MathildaBoom   Mój Przyjaciel Zabini   23.08.2012 18:44
Mannolita   Całkiem całkiem, podoba mi się :) Znalazłam kilka ...   23.08.2012 22:42
Gabriellka   Podoba mi się :) Czyta się fajnie, ale tak jak wyż...   26.08.2012 22:57
MathildaBoom   Ech nie wiem jak się włącza korektę błędów dlatego...   29.09.2012 17:38
Siluvajne   Nieeezłe :lol: Wstawiaj szybko następne części. B...   29.09.2012 19:04
Mannolita   Podoba mi się, nawet bardzo :) Błędów jest dużo mn...   30.09.2012 20:25
Hagrid   Też czekam na dalszą akcję:)   06.10.2012 22:41
MathildaBoom   Witajcie kochani. Przepraszam, że tak długo nie ws...   08.11.2012 19:32
Hagrid   Bardzo wciągający kawałek, można by pomyśleć o zmi...   08.11.2012 20:50
Mannolita   Bardzo mi się podoba :D Znalazłam tylko dwa i pół ...   10.11.2012 23:49
MathildaBoom   och rzeczywiście. Czytałam to kilkakrotnie i jako...   11.11.2012 19:48
Hagrid   To świetnie, czekamy na kolejne party ;)   11.11.2012 23:33
MathildaBoom   Uprzedzam, że ta część jest taka sobie. Musiałam j...   13.11.2012 14:00
Mannolita   Coraz bardziej intryguje mnie to opowiadanie ;) Ja...   13.11.2012 21:41
Hagrid   Bazyliszek o imieniu Hack, kocham Cię! :D Nap...   14.11.2012 11:46
MathildaBoom   A dziękuje Wam bardzo . ;p To miło słyszeć, że się...   17.11.2012 16:58
MathildaBoom   Witajcie kochani. Nie jestem najlepsza w opisówkac...   18.11.2012 02:12
Saoirse   Wow. Bardzo mi się podoba to opowiadanie. :) Cieka...   18.11.2012 14:15
Mannolita   Bardzo bardzo mi się podoba :D Jestem ciekawa, jak...   18.11.2012 18:21
Gorillaz   Bardzo podoba mi się to opowiadanie :) Przezabawn...   22.11.2012 00:40
MathildaBoom   Kolejna część. Wyszła jak wyszła, bez szału. Miłeg...   23.11.2012 02:38
Mannolita   Jak na razie nie jest źle, czekam na dalszą część ...   23.11.2012 15:53
Hagrid   Świetna ta zamiana osobowości, to mnie nieźle wcią...   23.11.2012 23:31
MathildaBoom   Wesołych świąt kochani! Kolejny rozdział pisan...   28.12.2012 01:25
Anima   Cudne, cudne, cudne. Zakochałam się w Twoim opowia...   11.01.2013 17:59
MathildaBoom   A'yo kochani. Ostatnio nudziło mi się więc nar...   16.01.2013 19:12
Mannolita   Świetne, po prostu świetne! Bardzo mi się podo...   16.01.2013 20:49
Hagrid   Zabaawa jest przednia, rysunek mnie rozbawił też m...   19.01.2013 15:34
Casiopeja   bardzo lubię to opowiadanie. Ubolewam tylko nad ty...   20.01.2013 14:48
elenai   Jeeeeeeeeeeeeeeej, tak bardzo kocham to opowiadani...   25.01.2013 18:30
MathildaBoom   Rozdziały wcale nie są krótsze, po prostu dziele j...   01.02.2013 16:36
Hagrid   Ciekawie się rozwija akcja, świetny Malfoy:)   01.02.2013 20:14
MKowalski   super się czyta :zel_pepsi:   15.02.2013 10:25
elenai   A ja czekam na nowość ! Tak bardzo czekam ...   23.02.2013 14:46
Mannolita   Czekam i czekam a tu ciągle nie ma kolejnej części...   15.04.2013 16:19
MathildaBoom   Witam. Wstyd i hańba wiem, ale ja naprawdę czasu n...   19.04.2013 19:10
Mannolita   Jak zwykle przyjemnie się czyta, ale niestety zna...   20.04.2013 00:31
elenai   :nutella: :nutella: :nutella: Na wenę! Supe...   01.05.2013 09:10
Hagrid   Dzięki za kolejnego parta, przyjemnie się czyta, d...   06.05.2013 11:08
MathildaBoom   Rozdział piąty. Wiem że są błędy i literówki dla...   27.06.2013 18:16
Katara   Twoje opowiadanie skłoniło mnie do założenia konta...   12.07.2013 20:00
Hagrid   Czekamy na kontynuacje, porządek na forum trwa i s...   14.08.2013 12:45
MathildaBoom   Zupełnie straciłam ochotę do pisania tego opowiada...   27.09.2013 17:07
MathildaBoom   cz2 Wieczór. Hermiona stała przed lustrem ciskaj...   27.09.2013 17:10
BlackMirror   Błagam,pisz dalej. To wcale nie było nudne,wręcz p...   24.10.2013 16:53
elenai   Proszę, pisz dalej ! Serio. Czekamy.   16.11.2013 15:33
MathildaBoom   A to kilka moich rysunków... oczywiście zboczonych...   28.01.2014 11:43
MathildaBoom   cz2. * - Chodźmy do Trzech Mioteł, no! - Pan...   28.01.2014 12:04
MathildaBoom   Cześć, jestem Dorka. Moja starsza siostra Mati zac...   24.03.2014 01:03
Mannolita   Jak fajnie że ciągle piszesz! :) Oby tak dale...   24.03.2014 23:31


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 10.05.2024 03:33