Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

Drzewo · Standardowy · [ Linearny+ ]

> Wojna W Tchnieniu

Keyt
post 19.07.2004 08:37
Post #1 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 19
Dołączył: 17.07.2004




Wojna w tchnieniu

Autor: Muddgutts
Tytuł oryginału: ‘War within a breath’
Oryginał: www.fanfiction.portkey.org

Rozdział I

- Harry, obudź się.

- Harry...obudź się. – Głos znowu się odezwał, tym razem poczuł małe potrząśnięciem na swoim ramieniu. Poprzez lekką mgłę przyćmione światło wypełniało wilgotny pokój. Ciało go bolało, czuł mrowienie, które wstrząsnęło barkami, kiedy się wyprostował. Harry sięgnął po swój płaszcz i okulary. – Tonks? Kt...która jest godzina?

Tonks przysunęła do siebie swoją różdżkę i klęknęła przy jego łóżku.

- Słuchaj Harry, musimy ruszać. To miejsce nie jest już bezpieczna.

Harry opadł cicho na łóżku z pomrukiem niezadowolenia.

- No nie...dotarliśmy tutaj dopiero wczoraj i już musimy wyjechać? Lepiej, żeby to nie była jedna z akcji Moody’ego, bo inaczej przetransmutuję jego nogę w wykałaczkę. – Spojrzał na nią czekając bez skutku na uśmiech.

Tonks wyglądała bardzo poważnie, wstała zapalając lampę na szafce nocnej.

- Harry, nie mamy dużo czasu na obijanie. Musimy spotkać się z Remusem i Kingsleyem za dziesięć minut. A teraz ruszać się, wszyscy! – Jej ostatnie słowa były wypowiedziane na tyle głośno, że obudziła nimi Neville’a i Rona.

- Co się dzieje? – spytał Neville siadając na swoim łóżku. Ron cicho opadł, zdejmując pościel ze swojej głowy.

Tonks podeszła do szafki, wyjęła ich torby i rzuciła je na środek pokoju.

- Wstawać! Teraz! Macie pięć minut, żeby doprowadzić się do ładu i być gotowym.

Harry przyglądał się jej ciekawie przez minutę. Nie zachowywała się tak od tygodni i jego żołądek opadł na myśl ostatniego razu, kiedy wszyscy zostali obudzeni w środku nocy, żeby przeprowadzić się do nowego, bezpiecznego domu, prawie przed dwoma tygodniami.

Ukrywali się w starej stodole, gdzieś niedaleko Yorku. Wszystko było w porządku, dopóki z zimnego nieba nie pojawili się Tonks i Remus na swoich miotłach, żądając by zebrali się i wyjechali. Próbowali nie panikować i zabrać wszystkie swoje rzeczy, ale Hermiona zaczęła się dusić kiedy zdała sobie sprawę, że nie ma miotły. Wtedy Harry zrobił jedyną rzecz, jaką był w stanie. Wciągnął ją na swoja miotłę i odleciał. Po kilku przekleństwach i uderzeniach Hermiona uspokoiła się. Spojrzała na starą stodołę ponad ramieniem Harry’ego. Nie więcej jak dwie minuty po tym jak wylecieli, duża grupa Śmierciożerców pojawiła się przed budynkiem. Widok stodoły płonącej na tle nieba wciąż trapi ją w jej snach.

Harry wyskoczył z łóżka i zaczął wrzucać wszystkie szkolne książki i ubrania do kufra. Rozejrzał się po pokoju szukając czegoś, o czym, mógł zapomnieć. Zauważył, że Neville robi to samo, ale Ron wciąż nie wstał.

- Hej, Ron! Wstawaj albo będziesz musiał tutaj zostać, stary!

Harry nie zaczekał na Rona, bo usłyszał obcasy Tonks za drzwiami pokoju. Poruszały się szybko od jednych drzwi do drugich. Tonks odwróciła się i zatrzymała Harry’ego przed wejściem do pokoju.

- Hm Harry, może ja powinnam pierwsza, ha?

Harry się zmieszał. Wiedział, że czas był najważniejszy, ale chciał tylko tam się dostać i pomóc Hermionie w pakowaniu; to bez wątpienia opóźniłoby ich wyjazd. Zauważył uśmiech Tonks i nagle zaświtało mu w głowie, że dziewczyny mogą nie być jeszcze ubrane. Zarumienił się i podparł o ścianę.

- Och... no tak.

Tonks przecisnęła się przez drzwi do pokoju trzymając wysoko różdżkę, oświecającą jej drogę.

- Moje panie, czas wstawać – nakazała. Harry mógł usłyszeć z zewnątrz pokoju jak budzą się do życia. Dokładnie sprawdził wszystkie zapięcia w kufrze i ściągnął je mocniej. Zakręcił się w małym kółku sprawdzając swoje kieszenie.

- Różdżka, jest. Pieniądze, są. Zdjęcia? – jego palce przebiegły przez całą długość spodni, później do kieszeni koszuli i głęboko westchnął z ulgą, kiedy zdjęcia same wypadły. Podniósł je, przesunął do światła dobiegającego z uchylonych drzwi i spojrzał na nie. Kiedy całe to szaleństwo rozpoczęło się w pierwszym tygodniu lata, wyjął dwie fotografie z albumu; reszta mogła zostać w jego niepotrzebnym bagażu. Jedno było bardzo stare i zniszczone; pochodziło z dniu ślubu jego rodziców. Jego matka, ojciec i Syriusz pomachali mu, uśmiechając się radośnie. Drugie zdjęcie przedstawiało Rona, Hermionę i jego samego z ich pierwszego roku. Uśmiechnął się i wtedy wszyscy poruszyli się i uścisnęli.

Drzwi sypialni otworzyły się, w których pojawiła się Tonks.

- Harry, idę zamknąć tylne wejście i okna. Upewnij się, żeby wszyscy byli przed frontowymi drzwiami gotowi do drogi jak tylko Remus przyjedzie samochodem. OK.?

- Samochodem? Jakim samochodem?

- Kingsley pożyczył jeden z Ministerstwa. Najlepiej jak nie będziesz o tym za dużo myślał, Harry. Po prostu się rusz, co? – Zakończyła Tonks i szybko zeszła na dół do salonu. Harry wzruszył ramionami, przestając myśleć o informacji, wsunął zdjęcia do tylnej kieszeni dżinsów, zapukał głośno w drzwi i mocno je pchnął.

Ginny o mało na niego nie wpadła, kiedy wybiegła z łazienki trzymając wszystkie swoje kosmetyki. – Uważaj, Harry! – Luna otworzyła jej torbę, a Ginny wrzuciła je do środka. Hermiona była zajęta szukaniem czegoś pod kołdrą.

Harry nie przejmował się i nie zapytał o pozwolenie, tylko podszedł do jej szafki nocnej i podniósł plecak z podłogi. Z zadziwiającą szybkością pozbierał jej książki, pergamin, pióra i ubrania. Hermiona nawet tego zauważyła, bo właśnie próbowała sięgnąć po coś co upadło jej między ścianą, a łóżkiem.

-No nie... jeszcze trochę – powiedziała wyciągając znowu rękę w wąską przestrzeń. Harry przyglądał się jej przez chwilę z uśmiechem. Wyglądała na o wiele starszą porównując ze zdjęciem z pierwszego roku. Jej ciało dojrzało i będąc uczciwym przyłapał się ostatnio na zbyt częstym gapieniu się na nią. Była teraz zadziwiająco piękna, przynajmniej dla niego, wydawało mu się, że dla Rona też, ale Ron nigdy by mu się do tego nie przyznał. Harry przytrzymał się o ramę łóżka, mocno nim szarpnął i odsunął od ściany.

Zaskoczona Hermiona wydała z siebie krótkie „och” i zobaczyła Harry’ego stojącego przy łóżku. Uśmiechnął się do niej.

- Chodź, pospiesz się. Mam wszystkie twoje książki i papier – powiedział, przerzucając jej plecak przez ramię. Podniosła zgubioną rzecz zza łóżka i usiadła; był to jej organizer. Mała, czarna książeczka wyglądała na gotową do użycia, było w niej mnóstwo wielokolorowych kartek wystających ze środka.

- Dziękuję Ci ... Harry – powiedziała, szeroko ziewając. – Mało dzisiaj spałam, przepraszam.

Harry’emu też się zachciało ziewać i wyciągnął do niej rękę. Chwyciła ją pewnie, wstała z łóżka, ale zachwiała się na śpiących nogach i oparła się na nim, a jej głowa spoczęła na jego klatce piersiowej. Harry rozejrzał się po pokoju. Ginny przyglądała się im z uniesionymi brwiami.

- Kiedy poszłaś spać, Hermiono? – zapytała Ginny.

Hermiona wyprostowała się i przetarła oczy.

- Wydaje mi się, że około godzinę temu.

Harry wytrzeszczył oczy. Tak naprawdę to nie było dla niego niespodzianką.

- Niech zgadnę, wypracowanie z Eliksirów, tak?

Hermiona cofnęła się i zrobiła niezadowoloną minę.

- Tak właśnie. Przynajmniej moje jest już gotowe. Ty na pewno nawet nie drgnąłeś swojego i nie myśl, że dam ci przepisać. Mówiłam ci, żebyś zaczął tydzień temu. – Harry otworzył usta, żeby powiedzieć, że nie planował od niej przepisywać, kiedy nagle Ron wparował do pokoju.

Przeleciał cały pokój wzrokiem, a później jego oczy spoczęły z wyrazem dezaprobaty na Harrym, który stał ze swoim plecakiem i Hermiony.

- Typowe... Hej zostawiłeś swoją miotłę. – Oczy Harry’ego zwęziły się, kiedy usłyszał od niego słowo „typowe”. Co to miało znaczyć?

Ron podszedł do nich i podał Błyskawicę Harry’emu.

- Wygląda na to, że masz ręce pełne roboty, więc wydaje mi się, że dzisiaj lecisz ze mną, Hermiono – powiedział, wyglądając na bardzo szczęśliwego z tego powodu.

- O nie, proszę, nigdy więcej latania – jęknęła Hermiona.- Jestem zbyt zmęczona, żeby nawet myśleć o wdrapaniu się na miotłę.

Harry wyszczerzył zęby.

- Dzisiaj nie lecimy, Kingsley zawiezie nas samochodem.

- Co? Samochód? Gdzie on dostał samochód? – zapytał Ron, a jego uśmiech spełzł mu po twarzy.

Harry wzruszył ramionami.

- Nie wiem. Tonks powiedziała, że wziął z Ministerstwa i razem z profesorem Lupinem będą tu lada moment. – Ron prychnął, obrócił się na pięcie do drzwi i wyszedł wyglądając na pokonanego.

Hermiona spojrzała pytająco na Harry’ego.

- Czy on ma jakiś problem?

Harry chciał jej odpowiedzieć, kiedy nagle podłoga drgnęła.

- Co to było? – zapytała Ginny. Wtedy to znowu się wydarzyło i tym razem dłużej i głośniej.

Hermiona instynktownie zrobiła krok bliżej Harry’ego.

-Co to za hałas? – spytała. Harry nie był pewien co tworzy ten hałas, ale jednego mógł być pewien. Nie mogli tu tak stać i czekać na najgorsze.

- Chodźcie, wynośmy się stąd!

Rzucili się do drzwi, wybiegając prosto na Neville’a.

- Co się dzieje? Dlaczego podłoga się trzęsie? – spytał Neville, wyglądając raczej blado.

Ron stał na dole przy głównym wejściu.

- Szybko, chodźcie. Co to jest?

Wszyscy zebrali się przy drzwiach. Przy drodze duże sosny przebijały się przez bezchmurną noc. Drzewa niebezpiecznie kołysały się, kiedy ziemia znowu zadudniła. Hermiona cicho zapiszczała i przylgnęła do ramienia Harry’ego.

- To ... to brzmi jak...

- Graup – dokończył Harry – ale większe!

Ron chwycił Harry’ego za ramię i obrócił go.

- Graup! Masz na myśli tego pół-brata Hagrida i pół-olbrzyma?

Neville głośno przełknął ślinę.

- Olbrzym! – Wszyscy wyjęli swoje różdżki i zaczęli cofać się od frontowych drzwi.

Przez szyby patrzyli jak ziemia drży i dużo drzew opada na trawnik, a wyżej na tle czarnego nieba widać było kształt głowy. Szczęka Harry’ego opadła, kiedy olbrzym mający prawie dwadzieścia pięć stóp, ukazał się w świetle księżyca. Harry’emu przypominał groteskowo powiększonego Wikinga wyciętego prosto z książek historycznych, w białej kamizelce zrobionej z futra wilka i rzemykach nałożonych wokół stóp i rąk. Jego pięści były wielkości głazów, a stopy większe od samochodu wuja Vernona. Kiedy olbrzym stanął między domem, a drzewami, pojawiła się przy nim mała figurka. Był to Antonin Dołohow. Harry by nigdy nie zapomniał człowieka, który prawie zabił jego najlepszą przyjaciółkę, Hermionę, choćby był zamaskowany.

Krew się w nim zagotowała i mocno przycisnął palce do różdżki myśląc o najgorszej klątwie, jaką mógł użyć na Śmierciożercy. Usunął się z widoku szyby, zanurkował i chwycił Hermionę.

- Na dół! Nie pozwólcie, żeby was zobaczył! – Na rozkaz Harry’ego, wszyscy upadli na podłogę i przycisnęli się do rogu ściany.

- Kto tam jest? Kogo widziałeś?- zapytała Ginny. Harry zmarszczył się, myśląc co to może oznaczać, że Dołohow jest na wolności. Ron zaczął wychylać głowę, żeby spojrzeć, co się dzieje, ale Harry przycisnął go mocno do podłogi.

- Mówiłem, żebyś się nie podnosił! Tam jest Śmierciożerca, który kontroluje tego olbrzyma!

Ron wyszarpał się z jego uścisku.

- Zjeżdżaj! Gdybyś to powiedział wcześniej, nie musiałbym patrzeć! Prawda, mądralo?

Harry ścisnął zęby ze złości.

- Nie mam czasu, żeby uzgadniać z tobą każdy szczegół. Po prostu trzymaj swoją cholerną głowę na dole! Zrozumiałeś?

Ron przewrócił oczami i cicho upadł między Luną, a Nevillem.

- Tak jest, kapitanie.

Hermiona miała już dosyć.
- Wystarczy już, wy dwoje uciszcie się! – odwróciła się do Harry’ego.- Co teraz zrobimy? Nie możemy tutaj zostać i gdzie jest Tonks?

Z zewnątrz wyraźnie było słychac głos Dołohowa, który krzyczał do olbrzyma. Mówił do niego w obcym języku. Brzmiało to tak jak by prowokował go i namawiał do dalszego szaleństwa. Nawet nisko na podłodze Harry mógł widzieć, jak olbrzym sięga, wyrywa drzewo i odwraca się w kierunku domu.

- Harry! Chodź, musimy stąd uciekać! – Hermiona błagała, łapiąc się za ramię Harry’ego. – Proszę, to nie jest tego warte.

Patrząc się na nią chciał wrzasnąć „Nie jest warte? Ten człowiek prawie cię zabił! Powinien teraz siedzieć w więzieniu!”. Kiedy jednak zobaczył strach w jej oczach, nie potrafił nic powiedzieć i tylko przytaknął. Ron teraz opierał się o drzwi i Harry wpadł na pewien plan.

- A więc musimy się dostać do tylnych drzwi. Ron, ty prowadzisz.

Ron rzucił mu najgorsze spojrzenie od czasu kiedy się poznali.

- Ja! Dlaczego ja muszę iść pierwszy?

Harry chciał go uderzyć za bycie takim palantem.

- Bo ja jestem kapitanem, pamiętaj – powiedział sarkastycznie. Ron burknął.

Ginny pchnęła Rona z drogi i zaczęła się ruszać w stronę tylnych drzwi.

- Och, wy dwaj, jesteście niemożliwi! Zjeżdżaj mi z drogi, ty duży niemowlaku. – Przeszła szybko skulona przez salon. Luna chwyciła lampę, ociągając się za Ginny, trzymając się blisko Neville’a. Ron był teraz tak chętny do ucieczki, że praktycznie teraz pchał Neville’a od tyłu.

Harry szybko spojrzał przez szybę i zobaczył jak olbrzym zbliża się do domu i obraca sosnami dookoła swojej głowy. Bez ostrzeżenia Harry chwycił Hermionę i przycisnął ją do podłogi

- Wszyscy na dół! – krzyknął z całej siły.

Pokoje, w których spali jeszcze piętnaście minut temu eksplodowały. Szkło i drewno latało wszędzie i byli otoczeni przez chmurę kurzu i śmieci. Pomiędzy krzykami Ginny i Luny, Harry mógł usłyszeć jak fundament małego domu się zawala.

- Nic się nikomu nie stało? – zapytał. Odpowiedzieli, że wszystko jest w porządku, ale nie mógł ich zobaczyć, przez grubą warstwę kurzu pokrywającą jego okulary. Ron krzyczał do Ginny.

- Idź... idź zanim zmiażdży nas na śmierć!

Harry spojrzał na Hermionę i spotkał jej szerokie oczy i zauważył czerwone policzki. Leżała płasko na plecach, a on na niej jak tarcza.

- Wszystko OK? Chyba ci nic nie zrobiłem, prawda?

Wciągnęła głęboko powietrze, tak że jej klatka piersiowa przycisnęła się do jego brzucha.

- Nie, nic mi nie zrobiłeś.... dziękuję, Harry – dokończyła, patrząc się przed siebie. Jej policzki i uszy spłonęły na czerwono. Harry nie był na tyle głupi, żeby nie zauważyć w jakiej pozycji się znajdują, ale teraz nie mieli tyle czasu na myślenie o tym. Jednym szybkim ruchem, Harry wstał i pociągnął ze sobą Hermionę.

Powietrze już było czyste i duże sosnowe drzewo zaczęło się kołysać. W każdej chwili mogło upaść na dom. Nagle drzwi na końcu korytarza otworzyły się i pojawił się w nich Śmierciożerca. Pośliznął się i jego ciało upadło na podłogę z głuchym odgłosem tuż obok Ginny. Dała mu lekkiego kopniaka, żeby sprawdzić czy jest przytomny, ale nie było żadnej odpowiedzi. W kuchennych drzwiach stała Tonks trzymając w jednej ręce różdżkę, a w drugiej innego Śmierciożercę.

- Pospieszcie się! – zawołała do zmieszanych nastolatków. Nikt nie potrzebował większego zaproszenia. Wszyscy skierowali się do pokoju. Jeszcze inny Śmierciożerca wpadł na pozostałości po kuchennym stole, który został całkowicie rozniesiony. Okno w tylnych drzwiach też było wybite, więc wyglądało na to, że dostał się do domu właśnie tamtędy, jeszcze zanim zaczęli biec w stronę Tonks. Harry tylko raz widział walczącą Tonks, w Departamencie Tajemnic, wtedy zrobiła na nim duże wrażenie. Była doskonałym Aurorem, a dowód na to właśnie przeleciał nad podłogą pod postacią trzech nieprzytomnych Śmierciożerców.

Tonks pchnęła Neville’a i Ginny w stronę wyłamanych drzwi.

- Ruszcie się! Przestańcie się gapić! Chcecie być naleśnikiem? – zaczęła wszystkich prowadzić w stronę wyjścia i momentalnie zatrzymała się, aby spojrzeć na Harry’ego. Szturchnęła go w ramię.

- Nic ci nie jest Harry?

Nie mogąc wydobyć z siebie głosu, tylko kiwnął głową. Kiedy Tonks, Harry i Hermiona wybiegli z domu, usłyszeli echo, które wypełniło nocną ciszę. Harry po raz ostatni spojrzał się za ramię i widział jak drzewo opada na coś co teraz tylko przypominało dom. Wszyscy zanurkowali, żeby się ukryć przed latającymi w powietrzu kawałkami drewna i szkła.

Olbrzym chrząknął na widok swoich uciekających ofiar i w mgnieniu oka przeszedł przez dom, aby ich dopaść. Hermiona pociągnęła do tyłu Harry’ego, kiedy zasypał stwora deszczem zaklęć. Użył trzech oszałamiaczy, które odbiły się boleśnie od ciała olbrzyma. Hermiona wrzasnęła Harry’emu do ucha.

- To nie ma sensu Harry! Musimy uciekać!

Widząc, że jego starania są bezskuteczne, odwrócił się w miejsce, gdzie przed chwilą stała Tonks, ale teraz jej tam nie było.

Reszta grupy krzyczała do nich, żeby uciekali przed olbrzymem, który zbliżał się w jednym celu – żeby ich zabić. Biegli tak szybko, na ile tylko pozwalały im ich zmęczone nogi. Znajdowali się w beznadziejnej sytuacji. Harry ciągnął za sobą Hermionę. Błysk czerwonego światła, przeleciał mu nad głową. Słyszał jak Hermiona wykrzykuje zaklęcia za jego plecami. Wiązka światła znowu go minęła i rozbiła się o trawę tuż przed nimi. Harry odwrócił się i zobaczył Dołohowa z różdżką w ręku, niezbyt daleko od nich.

- Koniec! Dość już się za wami nabiegałem! – powiedział.

Hermiona spojrzała na niego ze strachem w oczach.

- Harry! Co ty wyprawiasz? – ściągnął ją na dół i wycelował swoją różdżkę w stronę Dołohowa wysyłając zaklęcie jedno po drugim. Śmierciożerca łatwo ich uniknął, wykorzystując gruz jako schronienia.

- Trzeba go oszołomić! Unieś to rumowisko przed nim, żeby mógł łatwo w niego wycelować! – wrzasnął Harry.

Próbując nie myśleć o nadciągającym olbrzymie, Hermiona zaczęła unosić duże kawałki głazów. Utrzymywały się przez chwilę w powietrzu, zanim uderzyły prosto w plecy Dołohowa. Kiedy skakał z jednej strony na drugą, nie chcąc być zmiażdżonym, Harry skupił się na swoim głównym celu i krzyknął.

- Incarcerous!

Liny wyleciały z jego różdżki i obwiązały szczelnie Śmierciożercę.

Tonks pojawiła z cichym trzaskiem tuż obok Hermiony i szybkim machnięciem ręki przywołała różdżkę Dołohowa. W powietrzu słychać było głośny, świszczący dźwięk i nagle bez ostrzeżenia Tonks i Hermiona zostały przewrócone na ziemię. Zanim ktokolwiek wypowiedział jakieś słowo, ciemna plama przeleciała nad ich głowami. Było jasne, że jest to ogromna ręka olbrzyma, który teraz wynurzył się, żeby w końcu ich dopaść. W czasie ich małego pojedynku z Dołohowem zapomnieli dlaczego uciekali z ich pierwszej kryjówki, ale teraz było za późno. Byli w pułapce.

Ron i Neville obserwowali z przerażeniem jak olbrzym wybrał sobie za cel Harry’ego i Hermionę, i był gotów do uderzenia. Szczęka Rona opadła, A Ginny zaczęła mocno trząść jego ramieniem, krzycząc:

- Zrób coś!

Kiedy nic jej nie odpowiedział, odwróciła się do Neville’a i wyciągnęła go z szopy, gdzie się ukrywali.

- Choodź, musimy go oszołomić!

Oczy Neville’a błądziły między jego przyjaciółmi, którzy w każdej chwili mogli być roztrzaskani, a Ginny. Z determinacją w oczach i głosie powiedział:

- Jasne zaklęcia! Cokolwiek świecącego, po prostu trzeba odwrócić jego uwagę!

Ginny szybko przytaknęła głową i wypuściła iskrę w niebo. Była wystarczająca, żeby oświecić przestrzeń między domem, a lasem.

Przez wiązki światła obserwowali jak prawe ramię olbrzyma sięga, żeby złapać ich przyjaciół, kiedy przekłuwające białe światło popłynęło przez teren i wystarczająco oszołomiło stwora.

Głośne warczenie jakiegoś pojazdu odbijało się echem od drzew i napełniło ich nadzieją. Czarny samochód Ministerstwa pojawiło się przed ich oczami. Harry wyprostował się i uśmiechnął, kiedy auto zatrzymało się i Remus Lupin z różdżką w ręku, wyskoczył z przedniego siedzenia.

- Gdzie jest Harry? – zapytał Lupin.

- Tam! – wskazała palcem Ginny.

Aportował się z niewdzięcznym trzaskiem między Hermioną, a Tonks.

- Tonks! Łap Hermionę!
On sam złapał Harry’ego i aportował się prosto do samochodu. Harry wcisnął się na siedzenie obok Rona, a chwilę później Hermiona usiadła przy nim. Ginny, Neville i Luna pomogli wejść Tonks do samochodu, która wylądowała na nogach wszystkich pasażerów i zamknęli za nią drzwi. Przez tylne okno patrzyli się jak zniszczony dom i wściekły olbrzym znikają im z pola widzenia. Odetchnęli z ulgą.

Minęło piętnaście minut i po kilku niewygodnych ruchach, zaczęli się ściskać i tłoczyć. Ron z desperacją próbował wyjąć nogi spod Tonks, która rzuciła mu ostre spojrzenie.

- Słuchaj Ron, jeżeli chcesz dotknąć mojego tyłka to proszę spróbuj, ale przestań tak wiercić tymi stopami.

- Nie mogę nic na to poradzić, że jestem tutaj najwyższy – jęknął, spoglądając na wszystkich dookoła. Tył samochodu miał dwa siedzenia naprzeciwko siebie, ale z siedmioma osobami i ich bagażami naprawdę musiało być trudno komuś o jego rozmiarach.

Hermiona szybko się rozejrzała i rozwiązała problem w sekundę.

- O.K. wszyscy przesuńcie torby do drzwi.

Przyjęła pół stojącą pozycję, powodując, że Ron ześliznął się z siedzenia.

- Ron, przesuń się całkowicie w tamtą stronę – zrobił tak jak mu kazała i Tonks z ulgą usiadła tuż obok niego. Harry jednak zauwazył mały problem.

- Hm, Hermiono – powiedział – gdzie zamierzasz ty usiąść? Właśnie pozbyłaś siebie samą siedzenia.

- Och – odpowiedziała i zmarszczyła brwi w zamyśleniu. Przygryzła wargę wymyślając inne ustawienie dla tak dużej liczby osób.

- Ja sobie po prostu usiądą na... – powiedziała, ale urwała kiedy samochód ostro zakręcił. Hermiona podskoczyła do góry, uderzyła głową o dach i wylądowała na kolanach Harry’ego, który instynktownie ją złapał.

- Hermiono, nic ci nie jest?

Popatrzyła na niego z ukosa, gładząc się po głowie. Harry ułożył swoje ręce przyzwyczajając się do jej pozycji. Nie mógł nic na to poradzić, ale chciał się uśmiechnąć. Po tym wszystkim co ich spotkało, myślał tylko o jej delikatnym i miękkim dotyku, zwykłym ludzkim kontakcie mówiącym, że nie był sam w koszmarze, w który został złapany. Ona była prawdziwa, wtedy i teraz, a nie tylko wspomnieniem z fotografii. Był pewien, że życie to nie tylko cierpienie i ból, i kiedy odwrócił głowę i spojrzał na ciemne niebo coś zaświtało mu w głowie. „Ona mnie rozumie. Zawsze mnie rozumiała. Nawet Ron mnie tak nie zna jak ona”, uśmiechnął się.

- Harry, jeżeli jestem za ciężka mogę się ruszyć, nie mam nic przeciwko siedzeniu na podłodze.

Próbowała wstać, ale jego ścisnął ją jeszcze bardziej. Szepnął jej w ucho przez gęste, brązowe włosy.

- Proszę nie idź, jest naprawdę dobrze – Hermiona czuła jego oddech na szyi, a po całym ciele przeleciały jej ciarki. Zagubiła się na chwilę myśląc co się wydarzyło i jak miłe było siedzenie z Harrym w ten sposób. Tonks szturchnęła ją w nogę.

- Hm – Uśmiech Tonks był złośliwy i jej oczy świeciły, tak jak by chciały stwierdzić „Dobrze się bawicie?”. Hermiona nie miała nic do powiedzenia i dalej patrzyła się na Tonks i jej warga drgnęła. Tonks sięgnęła do szaty po różdżkę.

- Mam dla ciebie prezent, Hermiono.

- Przecież ja już mam różdżkę, ale dziękuję.

- Ale ta różdżka jest własnością naszego przyjaciela Śmierciożercy, Antonina Dołohowa – Tonks powiedział zimno, podając różdżkę Hermionie. Podrzuciła ją kilka razy, myśląc co z nią zrobić, ale głos Harry’ego dobiegający zza jej pleców był niski i mocny.

- Złam ją.

Mogła teraz zobaczyć twarz. Jego mina była czysta, a jego przykuwające zielone oczy nawet nie drgnęły.

- Zrób to Hermiono. Złam różdżkę, poczujesz się lepiej.

Hermiona spojrzała się na wszystkich w samochodzie.

Ginny cała się rozpromieniła, Luna przytaknęła krótko głową, a Neville uśmiechnął się robiąc w powietrzu ruch łamania różdżki. Mina Rona była nieczytelna, ale powiedział:

- No już złam ją. Wiesz, że tego chcesz.

Tonks popatrzyła się na nią ciepło i przekręciła lekko głowę.

- Nic złego się nie stanie.

Kiedy Hermiona odwróciła się do Harry’ego, chwycił jej ręce, położył na końcu różdżki i powiedział:

- Zasłużyłaś na to, Hermiono. On już cię nie skrzywdzi.

Jej oddech drgnął i ścisnęła mocniej różdżkę. Zgrzytnęła zębami, zgromadziła całą swoją siłę i przełamała ją na dwa kawałki. Małe cząstki ze środka wzniosły się w górę i wyleciały przez okno samochodu. Wszyscy zaczęli się śmiać i powrócili do rozmów jakby to był czas porannej kawy.

Hermiona opuściła głowę. Wypełniło ją uczucie ulgi. Oparła się o Harry’ego, chwilę zaszlochała.

- Już dobrze. To koniec.

Zamknęła oczy i wypuściła skomplikowane myśli z umysłu.

Oboje zasnęli podskakując na tylnym siedzeniu, kiedy jechali przez ciemną noc, kierując się do nowego bezpiecznego domu i zbliżając się z każdym dniem do powrotu do Hogwartu.


--------------------
"Kiedy czegoś gorąco pragniesz, cały Wszechświat działa potajemnie, by udało ci się to osiągnąć" - Paulo Coelho "Alchemik"

...Więc kimże w końcu jesteś?
- Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro.
Goethe "Faust"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
3 Strony < 1 2 3 > 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi(25 - 49)
KaFeCkO
post 20.08.2004 13:06
Post #26 

Unregistered









QUOTE
- Chcę, żeby ty i Dołohow wrócili i znaleźli olbrzyma.


jakos mi to nie pasuje...

QUOTE
Patrzyła na niego, kiedy otworzył oczy i westchnął, przytulając do siebie.


tez jakos dziwnie brzmi, ale nie zauwazylam nic wiecej wink.gif uwielbiam czytac Twoje tlumaczenie, bo czesto dajesz party biggrin.gif ten byl chyba najlepszy ze wszystkich biggrin.gif

pozdrawiam :*

Ten post był edytowany przez KaFeCkO: 20.08.2004 13:07
Go to the top of the page
+Quote Post
AnDzIkA
post 20.08.2004 13:51
Post #27 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 20
Dołączył: 26.06.2004
Skąd: Zza gór, zza lasów




Zgadzam się z przedmówczynią. Ta część podobała mi się najbardziej. Czekam na następny odcinek.

Pozdrawiam,
AnDzIkA


--------------------
"Oto nadchodzi ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana... Zrodzony z tych, którzy trzykrotnie się mu oparli, a narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca... A choć Czarny Pan naznaczy go jako równego sobie, będzie miał moc, jakiej Czarny Pan nie zna... I jeden z nich musi zginąć z ręki drugiego, bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje... Ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana, narodzi się, gdy gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca..."
HPiZF
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Coyote
post 20.08.2004 20:38
Post #28 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 44
Dołączył: 18.08.2004
Skąd: się wziął Czesio?

Płeć: Kobieta



Więcej partów, więcej partów! - krzyczą fani tongue.gif
Tak na serio to to się zaczyna rozkręcać i hmmm... nabiera jakiegoś tam smaczku tongue.gif i przynajmniej 1 ff gdzie widać tę wrodzoną nieśmiałość nastolatk.ów, a nie cos typu:
"Wiesz Hermiono, kocham Cie..."
"Och Harry... Miałm Ci już to powiedzieć... ja też cię kocham!"
Bleh! Przesłodzone do nieprzytomności xP


--------------------
"Żyjemy w wesołym miasteczku Pana Boga"
"Cokolwiek by się zdarzyło - to tylko życie - wszyscy przez nie przebrniemy"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nati
post 21.08.2004 16:46
Post #29 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 108
Dołączył: 09.08.2004
Skąd: Pszów (woj.śląskie)




To tłumaczenie jest świetne. Czułam się prawie tak samo jakby napisała to Jo.
Naprawdę powinnaś zastanowić się nad pracą tłumacza, a kiedy pokazałabyś im te tłumaczenie na pewno dostałabyś każdą pracę jaką zechcesz.


--------------------
Harry Potter wywrócił moje życie do góry nogami ale w takiej pozycji jest ono o wiele cikawsze :P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
kkate
post 22.08.2004 12:23
Post #30 

Czarodziej


Grupa: slyszacy wszystko..
Postów: 894
Dołączył: 10.03.2004

Płeć: Kobieta



Rany... O tym ficku powiedziała mi Madziula (dzięki, Magda!) , przeczytałam i ... super! Naprawdę świetnie tłumaczysz, Keyt.

Ja uwielbiam ficki H+Hr, a ten jest super! To dobrze, że nie ma czegoś w stylu "Hermiono, kocham cię", "ja ciebie też Harry", bo mało który nastolatek by coś takiego powiedział... tak od razu. A pomysł z tym łóżkiem naprawdę fajny laugh.gif Czekam na next parta.


--------------------
just keep dreaming.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tova Brink
post 23.08.2004 19:29
Post #31 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 60
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: Lipowa Aleja... Albo zamek Tarjei Linda :D




Keyt, tylko jedno powiem: ZNAKOMITE!

Ten fick jest naprawdę świetny i niekonwencjonalny. Jak już było powiedziane, wymyka się utartym schematom. W tłumaczneiu znalazłam parę usterek, ale nie chce mi się wymieniać, tak już jest z leniem biggrin.gif Lekko i przyjemnie się czyta, dzięki tłumaczeniu oczywiscie. Mam nadzieję, że jak najszybciej zapodasz nam kolejną część. Rzadko kiedy ff mi się naprawdę bardzo podoba. Naprawdę, Keyt, świetna robota. Gratujuję Ci z całego serca.

Pozdrawia was forumowy, pierwszy i niepowtarzalny "H/Hr shipper" czarodziej.gif wub.gif


--------------------
Pozdrawia was forumowy, pierwszy i niepowtarzalny "H/Hr shipper" user posted imageuser posted imageuser posted image

user posted image user posted image

And on the eighth day, God created Hayden Christensen
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Keyt
post 26.08.2004 21:14
Post #32 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 19
Dołączył: 17.07.2004




Godzinę później wszyscy siedzieli w małej kuchni, jedli śniadanie i przygotowywali się do drogi. Dzisiaj był dzień przeprowadzki, więc spakowani czekali na Tonks i Lupina, aby mogli przenieść się do nowego, bezpiecznego domu. Harry i Hermiona stali w rogu, pili herbatę i rozmawiali o zajęciach z Eliksirów w przyszłym roku. Ron przeżuwał kawałek tosta i gapił się na nich. On nie będzie już się uczył Eliksirów. Nie uzyskał wymaganego wyniku do wpisania go na listę uczniów. Harry’emu jakoś się udało zdobyć suma, dlatego będzie mógł kontynuować swoją drogę do zostania Aurorem.

Lupin wszedł powoli do kuchni z opuszczoną głową i ramionami. Był blady i wyglądał na wykończonego. Bez wątpienia, księżyc niedługo będzie w pełni, dlatego musi ich opuścić na pewien czas i poszukać sobie bezpiecznego domu. Wyjął kubek z szafki i zaparzył herbaty.

- Spakowani? Bo jak stąd wyjedziemy, na pewno nie wrócimy.

Wszyscy z lekkim opóźnieniem przytaknęli mu. Kładąc egzemplarz „Proroka Codziennego”, Luna odwróciła się do Remusa i spytała się:

- Proszę pana, gdzie jedziemy w tym tygodniu?

Popatrzyli się na niego z ciekawością czy powie im prawdę. Zazwyczaj nie mogli liczyć na taki luksus i dowiadywali się o nowym miejscu dopiero wtedy, gdy do niego docierali.

Lupin potarł swoje bolące skronie i odpowiedział:

- Jedziemy do Grimmauld Place, ale tylko na jedną noc, a później nie wiem.

- Grimmauld Place? – Hermiona prawie krzyknęła. – Czy ten dom jest wciąż otwarty? Myślałam, że sam się zamknął, po tym jak…

Urwała nerwowo siadając na miejsce, kiedy Harry postawił kubek na blat z głuchym odgłosem. Ruszył w stronę drzwi, nawet nie spoglądając na nią. Hermiona otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale nie wiedziała co.

Kiedy Harry dochodził do drzwi, Tonks zablokowała mu drogę.

- Aaa… dzień dobry wszystkim – powiedziała – no… możemy ruszać za kilka chwil.

Miała przewieszony przez ramię plecak. Pchnęła lekko Harry’ego z powrotem do kuchni i podała mu swoją torbę.

- Daj rękę, Harry. Idę dzisiaj na patrol, zaraz po odwiezieniu was na miejsce.

Harry szedł za nią w ciszy. Tonks podeszła do stołu i rzuciła swoją szatę na puste miejsce obok Neville’a.

Wszyscy patrzyli się na Tonks, która wyjmowała z plecaka różne rzeczy, wkładając je do kieszeni lub przypinając do paska. Była tam para mugolskich kajdanek, kawałek zwiniętego, metalowego drutu i duża kolekcja małych fiolek w różnych rozmiarach.

Neville przyglądał się szklanej kolbie ze świecącą, czerwoną cieczą w środku.

- Do czego to służy?

Hermiona i Ginny podniosły głowy ponad ramieniem Rona, chcąc mieć lepszy widok na rzecz, o której mówił Neville.

Tonks sięgnęła po kolbę i podniosła ją ze stołu.

- To? Och, to jest usypiająca toksyna. Kilka kropel i rozłoży na łopatki dorosłego trolla. Świetna rzecz, ale jeszcze nigdy nie musiałam tego używać.

Włożyła naczynko do małej sakiewki przy pasku. Mały, szary pistolet w skórzanym futerale i szeroki nóż zwróciły uwagę Harry’ego i Rona.

Ron podniósł nóż, obracając nim kilka razy w powietrzu.

- Rety, po co nosisz te rzeczy?

Harry nie dotknął pistoletu, ale zbliżył się, żeby przyjrzeć się mu uważnie. Luna wyglądała na zmieszaną i zapytała:

- Dlaczego masz mugolską broń? Jesteś czarodziejką. Nie potrzebujesz tego.

- Dobry Auror jest przygotowany na wszystko. Byłabyś zdziwiona ile razy musiałam tego używać – powiedziała Tonks.

Podniosła pistolet, wsunęła z tyłu, za pasek. Odebrała nóż Ronowi i wsadziła go do buta. Chwyciła pelerynę i plecak, i rozejrzała się po ich twarzach.

- Pamiętajcie, że lepiej być bezpiecznym. A poza tym, co byście zrobili, gdybyście byli nieuzbrojeni i mieli złamaną różdżkę?

Wszyscy przyglądali się Tonks, która wstała, żeby pomówić z Lupinem. Hermiona lekko zakaszlała zwracając w ten sposób uwagę Harry’ego. Jego oczy zatrzymały się na niej, a ona zmarszczyła brwi i ruszyła ustami, chcąc powiedzieć „przepraszam”. Potrząsnął głową i uśmiechnął się do niej. Lupin odwrócił się w ich stronę i wyjął długi, brązowy krawat spod płaszcza.

- Świstoklik jest już gotowy. Trzymajcie się mocno. Ruszamy za… – spojrzał na zegarek - minutę. Wszyscy złapali za krawat i czekali. Harry patrzył się na Hermionę i uśmiechał. Ron to zauważył i od tego momentu przyglądał im się uważnie.

Ze znanym szarpnięciem w okolicach żołądka, kuchnia znikła i widok Grimmauld Place ukazał się przed ich oczami. Harry cały czas stał i patrzył się w jedno miejsce, które przerażało go w snach w ciągu tego lata. Nie chciał tutaj wracać. Czuł, że nie był jeszcze gotowy na to, żeby się z tym zmierzyć. Skrzeczenie kruka siedzącego na drzewie ponad nimi, zwróciły uwagę wszystkich. Siedział na gałązce i trzepotał skrzydłami.

Ron sięgnął do rowu po, wygrzebał z niego kamień i spojrzał się na ptaka.

- Zjeżdżaj stąd w tej chwili!

Koncentrując siłę, cisnął kamieniem w kruka. Kamień odbił się od gałęzi i nie uderzył ptaka, który odleciał. Hermiona potrząsnęła głową, niedowierzając. Lupin poprowadził ich do tylnych drzwi i wszedł do domu.

Pokój wypełniała cisza i nikt się nie odzywał , kiedy Harry szedł na przedzie w stronę kuchni. Nikogo tam nie było. Puste butelki po Kremowym Piwie były ustawione w staranne sterty tuż obok zlewu, odbijając dziwne, brązowe światło.

Harry przerwał ciszę i odwrócił się do Lupina.

- Kto dzisiaj z nami zostaje?

- Moody zaraz tu będzie i ja, ale nie za długo, z powodu mojej niedyspozycji. Księżyc jest dzisiaj w pełni. – powiedział siadając przy stole. Wszyscy zaczęli wprowadzać się do pokoi, w których mieszkali zeszłego lata. Portrety Pani Black i Stworka zostały usunięte już ze ścian, ale nie wydawało się, żeby ktoś wiedział dlaczego. Oprócz tego, dom wyglądał tak samo jak poprzednio – był wciąż mroczny i spleśniały, i każdy cal przypominał Harry’emu o Syriuszu.

Niedługo po tym, jak się rozpakowali, Tonks pojechała do pracy, a zastąpił ją Moody. Jak zwykle wyglądał na wesołego i całą kolacją pouczał nastolatków o „wiecznej czujności”. Wrzeszczał na Neville’a i Lunę za nie noszenie przy sobie różdżek. Chwilę później, Lupin znikł na najwyższym piętrze Grimmauld Place i tam czekał na pełnię. Nikt nie widział i nie dostał żadnej wiadomości od Snape’a od tygodnia, dlatego Lupin nie miał swojego eliksiru, który zmniejszyłby jego ból.

Kiedy zegar wybił szóstą, w pokoju chłopców każdy pilnował swoich spraw. Ginny Luna i Neville mówili o rzeczach, które kupią na ulicy Pokątnej w przyszłym tygodniu. Hermiona cicho pracowała nad pracą z mugoloznawstwa, a Ron leżał na łóżku, gapiąc się na sufit. Z kolei Harry włóczył się po domu, nie odzywając się do nikogo. Zjadł tylko trochę swojej kolacji, przeprosił wszystkich i odsunął się w samotności na górę do pokoju Hardodzioba. Kiedy otworzył drzwi, Hardodziob skoczył ku niemu i zatrzepotał skrzydłami, bardzo szczęśliwy, widząc kogoś. Większość czasu spędzał sam. Jedynie co dwa dni ktoś z Zakonu przychodził, żeby po nim posprzątać i dać jedzenie.

Harry lekko się ukłonił i hipogryf odpowiedział tym samym.

- Cześć Hardodziob, jak się masz? – zapytał Harry, głaszcząc mu pióra na głowie. Hardodziob spojrzał na Harry’ego swoimi smutnymi oczami. Harry wiedział o co chodzi. Wiedział, że Hardodziob tęskni za Syriuszem tak samo jak on. Siedział na łóżku w jego pokoju prawie przez godzinę. Było tego zbyt wiele – cały ten dom, Hardodziob – nie ważne jak bardzo się starał, nie mógł przestać myśleć jak niesprawiedliwe jest jego życie.

Harry nie mógł tego znieść. Czuł się winny. Zszedł na dół i znowu włóczył się po domu. W końcu wszedł do pokoju chłopców, ale nie odezwał się. Usiadł na swoim łóżku, rozwiązując buty.

Hermiona obserwowała go przez chwilę. Kiedy już nie wytrzymała, zebrała książki i podeszła do jego łóżka.

- Mogę usiąść?

- Jasne – odpowiedział nawet nie spoglądając na nią.

Usiadła obok niego i położyła rękę obok jego. Nic nie mówili i nie patrzyli się na siebie, ale trzymał jej rękę, zanim ją puścił i opadł na łóżko. Hermiona wiedziała czym się martwi, ale nie miała pojęcia jak do tego problemu podejść. Unikali tematu śmierci Syriusza przez całe lato, a pobyt na Grimmauld Place nie poprawiał sytuacji. Harry dusił to w sobie. Kiedy zaczynało się lato był w tym samym stanie, co teraz. Dzięki przeprowadzkom na chwilę o tym zapomniał. Hermiona zbliżyła się do niego, ścisnęła mu rękę i zapytała:

- Hej, myślałam, że może teraz skończylibyśmy wypracowanie z eliksirów. Pomogę ci, co ty na to?

Uśmiechnął się jak najszerzej potrafił, ale było to wymuszone, a ona o tym wiedziała.

- Nie mam teraz na to ochoty, dobrze? Zabierzmy się do tego rano, po śniadaniu – powiedział i wrócił do patrzenia się w ścianę. Hermiona wiedziała, że nie będzie chciał teraz odrabiać pracy domowej, ale spróbowała. Potrzebowała Rona; on musi jej pomóc. Poklepała lekko Harry’ego po nodze i podeszła do łóżka Rona. Właśnie wyjął swoje szachy i zaczął czyścić je starą skarpetką.

- Ron, potrzebuje twojej pomocy – powiedziała, siadając na brzegu łóżka.

Nie spojrzał się na nią, ale opuścił ramiona i przestał czyścić pionka.

- Co się teraz dzieje z Harrym?

Hermiona była porażona nieczułością Rona.

- Co się z nim dzieje? Czy ty mieszkasz na tej samej planecie, co my? Popatrz się na niego.

Ron westchnął i spojrzał się na Harry’ego, który zwinął się w rogu łóżka, wciąż patrząc się na ścianę.

- Musisz mu pomóc wyjść z tego dołka. Podejdź do niego i pogadaj albo zagraj w szachy. On musi zapomnieć o Syriuszu – powiedziała, teraz błagając Rona.

Spojrzał się w jej oczy, które wyglądały na tak przejęte, że nie mógł powiedzieć nie. Wziął szachy i podszedł do łóżka Harry’ego.

- Harry chyba nie idziesz już spać? – Harry przekręcił się i popatrzył na niego. Ron usiadł na łóżku, krzyżując nogi i rozłożył planszę. – Czas znowu skopać ci tyłek.

Harry bez entuzjazmu wyprostował się i zaczął układać swoje pionki.

- Tak, też tak myślę.

Grali w zupełnej ciszy przez około dziesięć minut. Harry nawet nie próbował podjąć walki. Po prostu przesuwał się i Ron mógł zabierać kolejne pionki po każdym ruchu.

Ron czasami zerkał na Hermionę, która cały czas gapiła się na Harry’ego. Zaczęło to go bardzo irytować, kiedy po drugiej grze Hermiona nie spuszczała wzroku z jego głowy. Było w nich to spojrzenie. Coś zmieniło się pomiędzy nią, a Harrym. W końcu go uderzyło, prysznic! Kiedy szedł pod prysznic tego ranka, książki Hermiony wciąż leżały na stole, a ona nigdy nie zostawiła ich tak na noc. Drzwi pokoju Harry’ego były otwarte. Otworzył usta ze zdumienia. „O nie, ona z nim spała zeszłej nocy!”

Trzasnął skoczkiem o planszę z trochę większą siłą niż było to potrzebne. Zabrał na swoją stronę królową Harry’ego. Skoczek wdarł się do zamku, uderzając o pionka. Zamek rozpadł się na duże kawałki.

Hermiona poruszyła ustami. „Porozmawiaj z nim”.

Ron patrzył się przez chwilę na swoich przyjaciół, aż jego oczy spoczęły na Harrym. Ścisnął szczękę, a jego głos ociekał od złośliwości, kiedy przemówił.

- Więc, Harry.

Harry nie podniósł wzroku z planszy.

- Tak?

Ron bawił się złamanym kawałkiem zamku i szybko zapytał:

- Powiedz… jak było?

- A co miało być? – powiedział Harry, przesuwając gońca. Spojrzał się na Rona, którego twarz paliła się od czerwoności. Ron nie odpowiedział, przygryzł dolną wargę, ale szybko popatrzył się na Harry’ego, a później na Hermionę, która przestała czytać. Skoczek w dłoni Harry’ego zaczął piszczeć, kiedy on ścisnął go mocno.

- No co miało być, Ron.

Krzyżując ręce i opierając się o ścianę, Ron zakpił z Harry’ego.

- No cóż, wydaje mi się, że nie było tak dobrze. Chyba powinienem się cieszyć, że niczego nie przegapiłem. – Usiadł krzywiąc się na nich.

Hermiona wstała i krzyknęła na niego.

- Ty idioto! Jak śmiesz tak mówić…

Podeszła do niego z uniesioną ręką gotową, żeby go uderzyć, ale Harry był szybszy.

To było to. Nie wiedział co się dzieje w środku, ale coś uderzyło go, kiedy usłyszał te słowa z ust Rona. Wiedział o co naprawdę pytał się Ron i nie mógł uwierzyć, że to powiedział. Zanim jego umysł się uspokoił, rzucił planszą od szachów w stronę Rona. Skoczek, którego trzymał w dłoni rozwalił się na kawałki. On i Ron zaczęli się szarpać, i spadli z łóżka na podłogę. Harry wylądował na górze i wymierzył trzy szybkie uderzenia w klatkę piersiową Rona.

Ron zaklął i zdołał skopać Harry’ego swoimi długimi nogami. Harry zanurkował do tyłu i wpadł na szafkę nocną, zrzucając książki i kubek herbaty na podłogę. Ginny i Luna krzyknęły i podbiegły do Hermiony, żeby ona też nie wdała się w bójkę.

- Przestańcie! Co się do diabła dzieje? Hermiono, dlaczego on się biją? – Ginny wrzasnęła na trójkę.

Harry wstał i popatrzył się na Rona.

- To wszystko co potrafisz, Harry? No chodź, bohaterze, nawet Ginny mocniej bije od ciebie!

Jego ostatni cios wylądował po lewej stronie szczęki Harry’ego, oszałamiając go na sekundę.

Harry zebrał się i uderzył Rona z uśmiechem na twarzy, z której spływała krew.

- Ja też mam nadzieję, że potrafisz lepiej bić, bo to było naprawdę żałosne.

- Och, nie martw się, czeka cię jeszcze wiele. Dorastałem z pięcioma braćmi, pamiętaj o tym. Skopię ci tyłek!

Z szybkością zarezerwowaną tylko na łapanie znicza, Harry uderzył Rona prosto w brzuch, zwalając go na kolana. Uniósł się ponad nim i mruknął do niego:

- Mogłeś mieć pięciu braci, ale ja miałem jedną rzecz – przerwał, spluwają krwią na podłogę – miałem Dudley’a!

Hermiona wyrwała ramię z ucisku Neville’a, uniosła różdżkę i wycelowała w obu chłopaków.

- Przestańcie albo was obu potraktuję klątwą! – Spojrzeli się na nią. – A teraz Ron, z czego tak się zgrywasz?

Wstał powoli i powiedział przez zaciśnięte zęby.

- Chodzi o ciebie i tego Cudownego Chłopca – puszczacie się za moimi plecami!

Ten post był edytowany przez Keyt: 27.08.2004 07:50


--------------------
"Kiedy czegoś gorąco pragniesz, cały Wszechświat działa potajemnie, by udało ci się to osiągnąć" - Paulo Coelho "Alchemik"

...Więc kimże w końcu jesteś?
- Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro.
Goethe "Faust"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
kkate
post 26.08.2004 22:11
Post #33 

Czarodziej


Grupa: slyszacy wszystko..
Postów: 894
Dołączył: 10.03.2004

Płeć: Kobieta



Oooo, Ron i Harry biją się o Hermi? Nie no, nieźle się robi... laugh.gif

Ogólnie dalej fajnie, tylko nie podobało mi się to:

QUOTE
nie zdejmowała wciąż oczu z jego głowy


powinno być chyba "nie spuszczała wzroku", bardziej po polsku mówiąc....


--------------------
just keep dreaming.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
AnDzIkA
post 26.08.2004 23:30
Post #34 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 20
Dołączył: 26.06.2004
Skąd: Zza gór, zza lasów




Witam!!
Ten Fick coraz bardziej mi się podoba! Myślę, że tłumaczenie jest poprawne(jeszcze nie mogę sprawdzić, może za parę lat...). Więc czekam na kolejnego, równie dobrego parcika,

Pozdrawiam i życzę natchnienia do tłumaczenia,
AnDzIkA


--------------------
"Oto nadchodzi ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana... Zrodzony z tych, którzy trzykrotnie się mu oparli, a narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca... A choć Czarny Pan naznaczy go jako równego sobie, będzie miał moc, jakiej Czarny Pan nie zna... I jeden z nich musi zginąć z ręki drugiego, bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje... Ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana, narodzi się, gdy gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca..."
HPiZF
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
madziula
post 27.08.2004 01:06
Post #35 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 63
Dołączył: 13.06.2004




A mi się niestety nie podobało...początek tak..aole koniec już nie..

Może i reakcja Rona była jak być powinna, bo to są cechy naszego rudzielca zazdrość i "nieokielznanany" blink.gif temperament..ale no czegoś mi tu brakuje
Właściwie nie wiem komu ja to mówie ,bo przecież Ty to tylko tłumaczysz..

P.S: ale i tak czekam na dalsze party..bo oglem opowiadanko jest spoko a twoje tlumaczenie naprawde dobre.. smile.gif


--------------------
"....And I give up forever to touch You...'cause I know, that You feel me somehow...You're the closest to heaven that I'll ever be...And I don't wanna go home righ now....
And all I can taste is this moment ...and all I can breathe is your life...'cause sonner or later it's over ...I just don't want to miss You tonight...."



"Życie,choć piekne tak kruche jest, wystarczy jedna chwila, by stracić je..."(*)


"Lece,bo chcę..lece bo życie jest złe,czy są pieniądze czy nie ,lecę bo wolność to zew...Lece bo wciąż Kocham Ciebie
...Kocham Cię..."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Keyt
post 27.08.2004 07:48
Post #36 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 19
Dołączył: 17.07.2004




QUOTE (kkate @ 26.08.2004 22:11)

QUOTE
nie zdejmowała wciąż oczu z jego głowy


powinno być chyba "nie spuszczała wzroku", bardziej po polsku mówiąc....

Ale wstyd... ohmy.gif Nie zauważyłam tego, byłam już wykończona - a uwierzcie miałam ciężki dzień...

Już poprawiam.


--------------------
"Kiedy czegoś gorąco pragniesz, cały Wszechświat działa potajemnie, by udało ci się to osiągnąć" - Paulo Coelho "Alchemik"

...Więc kimże w końcu jesteś?
- Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro.
Goethe "Faust"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Galia
post 27.08.2004 13:49
Post #37 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 249
Dołączył: 28.05.2004
Skąd: *From the land of stars *




Interesujące. Tłumaczysz dobrze trzeba przyznać. I jest to jeden z, drugi oprócz zbiorówki HP/Hg który nie przyprawia mnie o chęć kopniecia czegoś. czekam na C.D.


--------------------
Jestem myślicielką niezależną, wolną poszukiwaczką oazy nieskrępowanych istnień. Przemierzam pustynie w poszukiwaniu sensu... Czy odważysz się pójść za mną?

Myśli, marzenia, złudzenia. Moje życie...

Nie można dostać czegoś, nie tracąc czegoś w zamian.
Żeby coś otrzymać musisz poświęcić coś o podobnej wartości.
To zasada równoważnej wymiany.
To prawda o świecie...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Keyt
post 30.08.2004 21:41
Post #38 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 19
Dołączył: 17.07.2004




Ponieważ mnie wszyscy molestują co do następnej części, to muszę was trochę potrzymać w niepewności. Nie wiem kiedy będzie dalszy ciąg. Zaczyna się Sami Wiecie Co i MOŻE w drugim tygodniu września coś tam wkleję (jeżeli mój sor od matmy nie zrobi nam klasóweczki z funkcji liniowych) sad.gif . Naprawdę nie wiem, bo jeszcze nie napisałam ani zdania.

Pozdrowienia.

Ten post był edytowany przez Keyt: 30.08.2004 21:42


--------------------
"Kiedy czegoś gorąco pragniesz, cały Wszechświat działa potajemnie, by udało ci się to osiągnąć" - Paulo Coelho "Alchemik"

...Więc kimże w końcu jesteś?
- Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro.
Goethe "Faust"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Keyt
post 12.09.2004 16:07
Post #39 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 19
Dołączył: 17.07.2004




Rozdział 4

- Co!

- Ron o czym ty mówisz? Nic się nie dzieje za twoimi plecami – krzyknęła Hermiona, uwalniając się z ucisku Ginny, Luny i Neville’a.

Ron stał i gapił się na nią, jego klatka piersiowa podnosiła się, a on próbował się w sobie zebrać. Harry miał wciąż ręce przygotowane do walki i zażądał odpowiedzi.

- Więc! Lepiej zacznij się tłumaczyć albo, przysięgam, zatłukę cię!

- No to chodź – powiedział Ron, robiąc krok naprzód.

Różdżka w ręku Hermiony trzasnęła, kiedy wskoczyła pomiędzy nimi.

- Nie, powiedziałam koniec walki.

Popatrzyła się na Rona z taką złością, że cofnął się kilka kroków.

- Odpowiedz na moje pytanie, Ron! O czym ty myślisz?

- Gdzie spałaś ostatniej nocy, ha? – powiedział Ron z lekkim drgnięciem brwi. Usta Hermiony otworzyły się szeroko i szybko spojrzała na Harry’ego. Kiedy patrzyli na siebie z tym samym zdziwieniem na twarzach i Harry potrząsnął ramionami.

- Zasnęłam w pokoju Harry’ego. No i co z tego! Nic się nie wydarzyło – powiedziała Hermiona, słysząc szepty Ginny i Luny za swoimi plecami.

- No jasne! Czy ja wyglądam na łupka? Dlaczego bez przerwy tak się na niego gapisz? Nie spuszczałaś z niego oczu przez ostatnie dwadzieścia minut!

Hermiona uderzyła go dwoma rękami i głos jej się załamał.

- No i co z tego! Nie jestem twoją dziewczyną! Nie muszę cię pytać o pozwolenie, żeby móc się na kogoś patrzeć albo lubić, więc przestań się zachowywać jak idiota!

- Proszę bardzo! Wiedziałem! – powiedział, wskazując na nią palcem. – Wiedziałem!

Hermiona szturchnęła Rona i uniosła różdżkę. Ron zaklął.

- Jak to się stało? Upadłaś do jego stóp i ogłosiłaś mu swoją miłość do grobowej deski czy po prostu chciałaś być pierwsza?

- Wspaniale! Masz to, o co prosiłeś!

Hermiona uniosła różdżkę w powietrze, ale zatrzymała się, kiedy Harry trzasnął Ronem o ścianę. Trzymał przedramię na jego brzuchu i przyciskał go mocno.

- Masz jakiś problem! My ze sobą nie spaliśmy! – wrzasnął na Rona. – Dlaczego musisz ją zawsze tak oczerniać? Tak jakbyś lubił sprawiać jej przykrość!

- Nie lubię.

- Tak właśnie robisz i robi mi się od tego niedobrze! Myślałem, że po balu nie posuniesz się jeszcze dalej. Nie chce słuchać jak mówisz do niej w ten sposób.

Ron uwolnił się od uścisku Harry’ego i spojrzał mu prosto w oczy.

- Dlaczego, jest teraz twoją dziewczyną?

- Nie, głupku, nie jest moją dziewczyną – powiedział powoli, patrząc się na Hermionę. W jej oczach był ślad niepewności i przez chwilę pokój wypełniła cisza. Harry odwrócił się do Rona i powiedział:

- Ja nie boję się jej o to zapytać, w przeciwieństwie do kogoś, kogo znam.

Patrząc się na niego z odrazą, Ron pokręcił głową.

- Zrobiłbyś to, prawda?

- A dlaczego nie – powiedział Harry. – Siedziałem cicho i patrzyłem przez dwa lata, że zachowujesz się jak kompletny idiota. Czy kiedykolwiek powiedziałeś jej co czujesz? NIE!

Ron rozejrzał się i poczuł się zawstydzony, że ta wiadomość została tak rzucona przed Hermioną. Westchnęła i włożyła różdżkę do kieszeni. Kiedy Ron w końcu na nią spojrzał, wyglądała na zawiedzioną.

- Spędziliście w tamtym roku całe lato – ciągnął Harry – powiedziałeś jaj? Nie! Byliście nawet prefektami i dalej nie miałeś odwagi, żeby się przyznać!

Ron odłożył swój wstyd na bok i wrzasnął na Harry’ego.

- Bo bez przerwy mówiła o tobie! Między czytaniem jednej książki, a drugiej, zawsze nawijała o tobie, a ja nie mogłem dojść do słowa. Zawsze było Harry to, Harry tamto! Zacząłem mieć tego dosyć!

- Może gdybyś zwrócił więcej uwagi na swoje obowiązki prefekta, moglibyśmy porozmawiać o czym innym! Nigdy mnie nie obroniłeś przed Fredem i Georgem! Dlaczego ja musiałam odwalać całą robotę? – wtrąciła się Hermiona, przybliżając się do niego.

Oczy Rona błysnęły.

- A więc dobrze.

Klasnął w obie dłonie i powiedział wysokim głosem.

- Och, Harry, ty też? Wiedziałam, wiedziałam!

Jego fałszywy uśmiech wyparował i posunął się bliżej w stronę Hermiony.

- Nigdy nie myślałaś, że jestem na tyle dobry, żeby zostać prefektem, prawda? Jak tylko zobaczyłaś odznakę myślałaś, że jest Harry’ego.

Usta Hermiony znowu się otworzyły i w końcu bąknęła.

- Nie, to był błąd. Po prostu źle oceniłam sytuację.

- A dlaczego tak sądziłaś? – Ron skrzyżował ręce, wyglądając na dumnego. – Może dlatego, że Chłopiec, Który Przeżył jest też Chłopcem, Który Dostaje Wszystko!

- Ron, wiesz, że nie! – zaprotestował Harry, kładąc rękę na ramieniu Hermiony.

Ron zmarszczył brwi i potrząsnął głową.

- Czy nie wystarcza, że jesteś najbogatszy i najsławniejszy? Musiałeś też odebrać mi Hermionę.

- Wcale nie! Co… - zaczął Harry, ale Ron mu przerwał.

- Zawsze tak jest, Harry! Pokonałeś Voldemorta na pierwszym roku w Hogwarcie. Na pierwszym roku! Później odnalazłeś Komnatę Tajemnic i zabiłeś bazyliszka. Uratowałeś Syriusza i wygrałeś Puchar Quidditcha. A w końcu wygrałeś ten cholerny Turniej Trójmagiczny! Co zostaje dla mnie? Nic, jestem tylko piątym kołem u wozu z głupimi czerwonymi włosami!

- Nigdy nie prosiłem o to, co mi się przydarzyło! - Harry krzyknął na Rona, paląc się w środku ze złości. - Myślisz, że lubię jak Voldemort na mnie poluje?

- Ale to z pewnością nie przeszkodziło ci zabrać mi sprzed nosa jedynej dziewczyny, która mi się podoba!

- Nie pamiętam, żebyś kiedykolwiek przyszedł do mnie i powiedział, co do niej czujesz. Więc dlaczego ja miałbym ci o tym mówić? – powiedział Harry.

- Ja nie musiałem nic mówić. Rozumieliśmy się.

- Nie pamiętam, żebyśmy kiedykolwiek rozmawiali o dziewczynach.

- Ja czekałem po prostu na odpowiedni moment – wymamrotał Ron, odwracając się od wszystkich. Hermiona opuściła głowę.

Harry patrzył na swoich najlepszych przyjaciół i pomyślał: „Może powinienem im powiedzieć o przepowiedni i będę miał to z głowy. Tak po prostu…”. Przestał, kiedy obrazy ze snu, który go odwiedził ostatniej nocy, powróciły. Te wszystkie ciała i słowa Dumbledore’a: „Umarli, bo o niczym nie wiedzieli! Nigdy im nie powiedziałem.” Wiedział, że musi to zrobić, ale nie teraz i nie w taki sposób.

- Posłuchaj, Ron – sprzeciwił się Ron. – Nie wiedziałem co się dzieje, ta cała psychoza, ale teraz nie zamierzam do tego wracać – Harry chwycił rękę Hermiony i popatrzył się na nią. – Bardzo lubię Hermionę. Powiedziałem jej to dzisiaj rano i chcę, żeby była moją dziewczyną.

Patrząc się na Hermionę, Harry ścisnął jej rękę.

- Zgadzasz się? – nic nie powiedziała, ale cicho przytaknęła „tak”, a on pocałował ją szybko w policzek. Drzwi pokoju otworzyły się cicho i Ginny, Luna i Neville wyszli. Kiedy zamknęli drzwi Ron rozejrzał się i zobaczył Harry’ego i Hermionę stojących razem i trzymających się za ręce. Zmarszczył jeszcze bardziej brwi i opadł cicho na łóżko.

Hermiona podeszła, usiadła obok niego i chwyciła jego dłoń.

- Ron? Dlaczego mi nigdy nie powiedziałeś?

- Nie wiem, dlaczego. Może myślałem, że to samo się jakoś rozwiąże i dostanę jakiś znak – powiedział i jego ramiona opadły. Na rękę Hermiony opadła pojedyncza łza. Ron głęboko westchnął i spojrzał na nią, a jej oczy były czerwone.

- Dlaczego on, a nie ja?

Hermiona powoli podniosła rękę, dotknęła jego policzka i delikatnie powiedziała:

- Ron, ja… ja nie wiem dlaczego, ale ty tez zawsze będziesz w moim sercu – wyciągnęła drugą dłoń w stronę Harry’ego, który chwycił ją i uklęknął przed nimi. Hermiona spojrzała głęboko w oczy Rona i powiedziała – jesteś dla mnie bratem, którego nigdy nie miałam. Nic tego nie zmieni.

- To jest jak pocałunek śmierci.

Harry nie mógł nic na to poradzić, ale uśmiechnął się.

- Przynajmniej nie powiedziała: „Czy możemy być przyjaciółmi?”. Osiągnąłeś status brata.

Hermiona spojrzała na Harry’ego, a jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Jak on mógł z tego zrobić żart?

Ramiona Rona zaczęły się trząść, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.

- Jesteś takim dupkiem. Wiedziałeś o tym?

Harry uderzył go w kolano. Oczy Rona zaświeciły się, pchnął Harry’ego i obaj wylądowali na podłodze. Zaczęli się bić i śmiać, aż w końcu Harry uderzył głową o szafkę.

Śmiali się z siebie przez kilka minut, kiedy Harry pocierał siniaka na swojej głowie. Hermiona sprawdziła, czy to nic poważnego. Ron wyciągnął do niego rękę i Harry chwycił ją. Stali tak przez kilka chwil i patrzyli sobie prosto w oczy.

- Przepraszam za to, co powiedziałem, Harry – skończył nieprzekonywująco.

Trzymali się za ręce w ten sposób, w jaki gracze Quidditcha podają członkom swojej drużyny, co jest znakiem braterstwa i przyjaźni.

- Już dobrze. Myślę, że to lato daje nam nieźle w kość.

Harry odwrócił się do Hermiony, objął ją i zapytał:

- Więc, nic ci to nie będzie przeszkadzało?

- Będzie, ale się przyzwyczaję.

Hermiona przytuliła ich obu do siebie i kiedy już mógł normalnie oddychać spytał się Harry’ego.

- Chyba nie masz nic naprzeciw, żebym z nią porozmawiał. Mam chyba coś do wyjaśnienia.

Harry przytaknął i pocałował Hermionę zanim wyszedł.



--------------------
"Kiedy czegoś gorąco pragniesz, cały Wszechświat działa potajemnie, by udało ci się to osiągnąć" - Paulo Coelho "Alchemik"

...Więc kimże w końcu jesteś?
- Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro.
Goethe "Faust"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
KaFeCkO
post 12.09.2004 16:52
Post #40 

Unregistered









Wypas biggrin.gif dawno nic nowego nie bylo, wiec przeczytalam to z jeszcze wiekszym usmiechem na twarzy, niz zawsze biggrin.gif

QUOTE
Hermiona przytuliła ich obu do siebie i kiedy już mógł normalnie oddychać spytał się Harry’ego.


gdzies w srodku chyba powinien byc Ron tongue.gif nic wiecej nie rzucilo mi sie w oczy wink.gif


pozdrawiam :*
Go to the top of the page
+Quote Post
kkate
post 13.09.2004 22:00
Post #41 

Czarodziej


Grupa: slyszacy wszystko..
Postów: 894
Dołączył: 10.03.2004

Płeć: Kobieta



Ejjj, fajne.... biggrin.gif Nie no, ja to kocham ficki o H+Hr, więc i ten z chęcią czytam... fajnie się to ułożyło, tylko dziwne mi się wydaje, ze to wyznawanie uczuć nastąpiło tak.. nagle... to znaczy.. że Harry i Ron tak to wszystko przy Hemri mówili... Nie wiem, to mnie jakoś nie przekonało...Poza tym - OK, czekam na dalszy ciąg.

Pozdro dla wszystkich fanów H+Hr!!!!

Aha, KONIECZNIE wejdźcie na tą stronę !!!!!!!!!!!!!!!!!!!


--------------------
just keep dreaming.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Miaka
post 13.09.2004 22:15
Post #42 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 64
Dołączył: 16.05.2004




Yyy....tak...co tu powiedzieć. Nie podważam Twojej zdolności tłumaczenia, bo ta na pewno jest na wysokim poziomie, skoro podjęłaś się takiego zadania. Fic jednak pod względem fabularnym nie powalił mnie na nogi, nie podoba mi sie moment w którym Harry prosi Hermione o...yy..."chodzenie" :/ fu.... Nie jestem zwolenniczką H/H, mimo wszystko gdyby ich..."romans" ukazany był w inny sposób, na pewno byłabym bardziej usatysfakcjonowana. Ale Twoje zadanie nie polega na uszczęśliwianiu mnie, tylko na tłumaczeniu, a to robisz dobrze. Więc jest ok. biggrin.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nati
post 17.09.2004 09:27
Post #43 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 108
Dołączył: 09.08.2004
Skąd: Pszów (woj.śląskie)




pisz dalej
BŁAGAM!!!!!!!!!!!!!


--------------------
Harry Potter wywrócił moje życie do góry nogami ale w takiej pozycji jest ono o wiele cikawsze :P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Eden_ka
post 18.09.2004 23:05
Post #44 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 149
Dołączył: 08.05.2003
Skąd: Neverland




Czytalam tego ficka jakis tydzien temu, ale nie skomentowalam, wiec teraz sproboje sobie przypomniec moje odczucia, hyhy...

Ogolnie opowiadanie niezle... Wydaje mi sie, ze dobrze to tlumaczysz, ale czasem sa jakies bledy stylistyczne, ktore rzucaja sie strasznie w oczy ( i co gorsze czesto zostaja nie poprawione, gdy ktos je wypisze...).
Teraz o tresci...
To 'cos' miedzy Harrym i Hermi fajnie sie rozwijalo, szkoda ze tak nagle doszlo do wyznan - przy wszystkich... ta klotnia miedzy Ronem i Hp mi sie nie podobala.. taka sztuczna byla... dobre ze sie (na razie) skonczyla! Czekam na nastepne czesci w nadzieji, ze beda tak dobre jak te pierwsze rozdzialy! Pozdrawiam tlumaczkę smile.gif


--------------------
user posted image
"While I crawl into the unknow - cover me
I'm going hunting for mysteries - cover me
I'm going to prove the impossible really exists" - Bjork
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nati
post 24.09.2004 09:49
Post #45 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 108
Dołączył: 09.08.2004
Skąd: Pszów (woj.śląskie)




Psz, pisz!!!! Błagam!!!!
Na wenę nutella.gif czekolada.gif czekolada.gif


--------------------
Harry Potter wywrócił moje życie do góry nogami ale w takiej pozycji jest ono o wiele cikawsze :P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Miaka
post 25.09.2004 16:57
Post #46 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 64
Dołączył: 16.05.2004




QUOTE
Psz, pisz!!!!

Ona nie pisze....ona tłumaczy.... dry.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
harciomaniak
post 25.09.2004 17:35
Post #47 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 7
Dołączył: 11.05.2003
Skąd: Z Jastrzębia Zdroju, z Gryfindoru




NO TO TŁUMACZ!!!!!!!
I W NAGRODE ZA POPRZEDNIEGO PARTA
krowki.gif krowki.gif landrynki.gif landrynki.gif czekolada.gif czekolada.gif czekolada.gif czekolada.gif czekolada.gif
CZEKAM NA NASTĘPNEGO PARTA Z TŁUMACZENIEM czarodziej.gif


--------------------
"Nie lękajcie się (...) otwórzcie serca Chrystusowi"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Avin
post 29.09.2004 14:40
Post #48 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 50
Dołączył: 13.06.2004
Skąd: sama nie wiem, skąd się wzięłam;D




Spoko tłuczenie, tylko że parta dawałaś 12 września, a dziś jest 29! Ten fick jest świetny. nutella.gif czekolada.gif dla Ciebie, żebyś szybciej tłumaczyła.
Pozdro:*


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
kkate
post 06.10.2004 21:52
Post #49 

Czarodziej


Grupa: slyszacy wszystko..
Postów: 894
Dołączył: 10.03.2004

Płeć: Kobieta



Keyt, czy w ogóle będzie next??? blink.gif


--------------------
just keep dreaming.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Keyt
post 07.10.2004 07:45
Post #50 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 19
Dołączył: 17.07.2004




Next będzie, jak tylko nie padnę ze zmęczenia albo nie będę ofiarą jakiegoś ataku terrorystycznego w Londynie.... tongue.gif


--------------------
"Kiedy czegoś gorąco pragniesz, cały Wszechświat działa potajemnie, by udało ci się to osiągnąć" - Paulo Coelho "Alchemik"

...Więc kimże w końcu jesteś?
- Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro.
Goethe "Faust"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

3 Strony < 1 2 3 >
Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 12.05.2024 06:27