Emmy Potter i Księżycowe Oko
oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | ![]() ![]() ![]() ![]() |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
![]() ![]() ![]() |
Emmy Potter i Księżycowe Oko
Mordoklejka |
![]()
Post
#76
|
||
![]() Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 83 Dołączył: 24.08.2003 Skąd: Wolsztyn ![]() |
Po
pierwsze:
Monotonny??!! ![]() Jak mozna nazwać TEGO ficka monotonnym???!!! TY chyba żartujesz!!! Przeczytałaś wszystko od początku czy tylko ostatniego parta? ![]() Po drugie: Witamy na Forum. ![]() Po trzecie: Błędów nie zauważyłam. ![]() Po czwarte: Ell, znalazłam zeszyt ![]() -------------------- Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. (...) Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można.
A. Sapkowski "Narrenturm" |
||
Moongirl |
![]()
Post
#77
|
![]() Tłuczek Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 45 Dołączył: 03.02.2004 ![]() |
fajniutkie kurde
![]() ![]() ![]() ![]() -------------------- I'm not like them but I can pretend!
|
Yavi |
![]()
Post
#78
|
Mugol Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 1 Dołączył: 18.01.2004 ![]() |
Opowiadanie dobre...może pomysł nie jest
najoryginalniejszy, ale przynajmniej wykonanie jest całkiem niezłe.
A tak na marginesie. Ostatni part opowiadania ukazał się 21 dni temu, ale za to przybyło 1,5 strony "komentarzy"...żenujące... -------------------- Cuba
Represent, Represent Cuba, Orishas underground de Havana Represent, Represent Cuba, hey tu musica |
Ellie |
![]()
Post
#79
|
![]() Uczeń Hogwartu Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 236 Dołączył: 16.05.2003 Skąd: Nowy Dwór Maz. ![]() |
Witam! Po bardzo długiej przerwie nowy
part. Miałysmy problemy z dokumentem, na którym zapiany był fick i trzeba
było od nowa przepisywać. Ale już sporo przepisałyśmy. No to nastepny
fragment 15 rozdziału, "Księgi Drzew".
Wyjrzała zza ściany, w korytarzu było pełno perłowo-białej mgły. Jej źródłem rzeczywiście było ciało Krukona, ale i on sam nie wyglądał tak jak zwykle. Jego oczy były całkiem białe. Wokół rozchodziła się świetlista poświata, która zamieniała się w ową mgłę. Nagle Emmy zrobiło się ciemno przed oczami, głosy z korytarza zamieniły się w ledwo słyszalne szepty. - Muszę. Muszę jej pomóc - powiedziała i zaczęła iść powoli wzdłuż ściany. Gdy chłopak znalazł się naprzeciwko niej, nic już nie słyszała, a jej oczy widziały już tylko zamazane, zamroczone kształty- zarysy sylwetek i niektóre kolory. Uniosła różdżkę, wahała się chwilę i: - Frigorifico! - krzyknęła tak głośno, na ile pozwoliły jej struny głosowe. Mdliło ją. Czuła się tak, jakby jej mózg zamarzł, skurczył się, przywierając do czaszki, hamując wszystkie myśli i uczucia. Nie czuła już rąk i nóg. Nie czuła już nic... *** - Chyba się budzi. - Wątpię. - Widziałam, jak otworzyła oczy. - Przywidziało ci się. Chodźmy, zostawmy ją w spokoju. *** - Ufam ci i wiem, że chciałaś dobrze, ale powinnaś lepiej ją przygotować. - Wiem panie profesorze. To moja wina *** Ten poranek był wyjątkowo słoneczny. Czasami tylko słońce chowało się za białymi chmurami, ale zaraz zza nich wychodziło. Promienie słoneczne wpadały do pokoju przez otwarte okno, grzejąc twarz leżącej na łóżku Emmy. Nie spała już od paru minut, ale nie otwierała oczu. Słuchała uważnie rozmowy dochodzącej z pokoju obok: - Mam nadzieję, że dziś odzyska przytomność. - Dobrze, że pani tam była. Gdyby nie pani, nie wiadomo co by się stało. Emmy poznała po głosach, że rozmowa toczyła się pomiędzy Madame Le Rouge i ciotką Hermioną. Otworzyła oczy. Była w skrzydle szpitalnym, zalanym promieniami słońca. - Ała!!! - zawyła, siadając na łóżku. Do sali, z gabinetu pani Pomfrey, wpadła profesor Weasley, za nią Madame. Sekundę później pojawiła się pielęgniarka, która niemalże wbiegła do sali przez drzwi prowadzące na korytarz. - Co się stało?! - Nic ci nie jest?! Pytały obie na raz, a pani Pomfrey już niosła jakiś eliksir. Emmy nie sądziła, że tak prosta czynność, jaką jest wstawanie z łóżka, może sprawić tyle bólu. Pielęgniarka pomogła jej położyć się z powrotem. - Zbyt gwałtownie się zerwałaś z łóżka, moja droga, jesteś bardzo potłuczona. - Co mi się stało? Zamiast odpowiedzi, na twarzach Madame i Hermiony, odmalowało się zdziwienie. Popołudniu Emmy została nasmarowana czymś, co wcale nie pachniało różami, ale pozwoliło jej odczuć ulgę. Pani Pomfrey zabroniła jakichkolwiek odwiedzin, ale i tak wieczorem Kitty udało się wkraść do skrzydła szpitalnego. Zadziwiające było to, że na podobny pomysł wpadła Holly. Obie weszły do sali, niezbyt zgrabnie otwierając drzwi. Było ciemno. - Pomfrey już śpi - powiedziała Kitty w ciemnościach. Emmy tylko nasłuchiwała, bo o wstawaniu nie było mowy. - No zapal tą różdżkę - powiedziała Holly, niestety wpadając na coś, powodując przy tym sporo rumoru. - Cisza - szepnęła Kitty. - No co. Mówiłam, żebyś zapaliła różdżkę - tłumaczyła się. Nagle w gabinecie pani Pomfrey zapaliło się światło. Dziewczyny próbowały się szybko schować. Emmy zamknęła oczy, udając że śpi. Drzwi do gabinetu otworzyły się. Pielęgniarka wyszła w nocnej koszuli i czepcu na głowie. Zaświeciła koniec różdżki, rozejrzała się, spojrzała na łóżko pacjentki, jeszcze raz rozejrzała się i wróciła do gabinetu, zamykając drzwi na klucz. Holly i Kitty, stojące za szafą z lekami, ich kryjówką, zaczęły znowu normalnie oddychać. - Mało brakowało - stwierdziła Holly. - Dziewczyny - zawołała je szeptem Emmy. Kitty zapaliła różdżkę. Emmy podniosła się, krzywiąc się przy tym z bólu. - Jak się czujesz? - zapytała Holly. - Jak ostatnio tu byłam, leżałaś jeszcze nieprzytomna. - Lepiej. - Czuć - powiedziała Kitty, zatykając nos. - Przynajmniej jej pomaga - stwierdziła z oburzeniem druga z przyjaciółek. - Dobra, dobra, co się tak wkurzasz. Emmy już dawno zauważyła, że jej obie przyjaciółki nie pałają do siebie miłością. W półmroku widać było też małe wyładowanie elektryczne pomiędzy dwiema dziewczynami. - "Jednym słowem"- pomyślała Emmy - "one się nie lubią". Po tym małym zgrzycie, zadała im pytanie, na które bardzo chciała uzyskać odpowiedzieć. - Dziewczyny - uspokoiła je, jednocześnie próbując ułożyć się wygodniej na poduszkach. - Powiedzcie lepiej, dlaczego leżę w skrzydle szpitalnym cała posiniaczona? - Le Rouge cię znalazła - powiedziała Holly. Kitty popatrzyła na nią tak, jakby chciała, żeby mówiła dalej. - No i...? - zapytała Emmy. - Mów dalej. - Powiedziała na obronie... - Na obronie? To ile... - Ciii - uciszyły ją przyjaciółki. - To ile ja tu leżę? - dokończyła szeptem. - Tydzień - odpowiedziała Kitty. - Tydzień - powtórzyła Emmy. - Holly przynieś mi jutro notatki - dodała z przerażeniem myśląc o stercie zaległych prac domowych. - No, opowiadaj dalej. - No to na obronie powiedziała nam, że znalazła cię leżącą na korytarzu przy toalecie. Z początku myślała, że zemdlałaś, bo przejęłaś się występem... - Występem? - powiedziała - Konkurs, przypomniało mi się. - Nie martw się, podobno było dobrze - uspokoiła ją Kitty. Holly opowiedziała całą historię do końca: - ...Jedynym śladem było to, że miałaś białe włosy, a ciało jakby pokryte szronem. No i gdy nawet Snape nie wiedział, czym cię nafaszerowano, stwierdzili, że nie wiadomo co ci jest. Bo normalny człowiek z tak niską temperaturą ciała powinien być już trupem. Po jeszcze jednym tygodniu spędzonym w szpitalnej sali, spędzonym na pisaniu zaległych prac domowych, Emmy mogła wrócić do swojego dormitorium i do codziennych zajęć. Po Walentynkach wszystko wróciło do normy, no prawie. Wszyscy mówili o konkursie i tajemniczym ataku na Emmy: - Spójrz na jej włosy - usłyszała na korytarzu w sobotnie popołudnie. Jej włosy nie były już tak jasne, jak tydzień temu, ale miała całkiem bieluteńkie pasma. Podczas poniedziałkowego śniadania Shirley, na prośbę Emmy, opowiedziała o konkursie. - Po jej występie wiadomo było, że wygra. A ta Malfoy, to jest najlepsze, gdy bliźniaczki wpadły na siebie, ona przypadkowo podarła sobie strój i pokazała wszystkim swoje galoty. Myślałam, że umrę ze śmiechu. Ogólną radość przy stole przerwało nadejście poczty. Emmy zrzedła mina, gdy otworzyła zaadresowany do niej list. Była w nim wiadomość, której się kompletnie nie spodziewała: Biorąc pod uwagę twój stan zdrowia stwierdzam, że jest to odpowiednia chwila na nadrobienie szlabanu. Ciocia Hermiona P.s.: Pani Pincey mówiła, że masz zaległą książkę do oddania. Na drugiej kartce była informacja o szlabanie. Szlaban: biblioteka, godzina 1800 Po przeczytaniu listu, Emmy złożyła go i schowała do kieszeni szaty, próbując sobie przypomnieć o jaką książkę chodzi. - Oko - wyrwało jej się nagle. - Co? - zapytała Holly. - Tykon eee... tak Tykon - próbowała zatrzeć ślady. - Gdzie jest Tykon? - Teraz jest kolej Kitty - odpowiedziała beznamiętnie Holly. - Macie jakieś dyżury? - zapytała z niedowierzaniem. Nie mogła sobie wyobrazić współpracy obu przyjaciółek. - Cześć biały króliczku - rozbrzmiało nad jej głową. - To z tobą siedzę dziś w "tece". Emmy spojrzała w górę- był to ów chłopak, który w dniu balu został skazany na ten sam los co ona i Kitty. - Tak to ja i nie nazywaj mnie białym króliczkiem. - O.K. - powiedział chłopak i odszedł. - Kto to? - zapytała Holly z wielkim zainteresowaniem. - Noo - powiedział Mike, wymachując jej wskazującym palcem, zapewne chcąc wyrazić swoje niezadowolenie, podobnie zresztą jak Pestka, na którą nikt nie zwracał uwagi. W ramach zwrócenia na siebie uwagi, skakała w misce pełnej owsianki, należącej do Andre. - No co, zapytać się nie można? - odpowiedziała na groźbę Holly, wracając do swojego tosta. - Muszę iść - powiedziała Emmy, odchodząc od stołu. - Zobaczymy się na lekcji. - Całkowicie o niej zapomniałam - mówiła do siebie Emmy w drodze do dormitorium. Książka, o którą chodziło pani Pincey, leżała zapewne spokojnie na szafce wśród sterty podręczników, tak sądziła Emmy, ale myliła się. Znalezienie jej nie było takie łatwe. Po wywaleniu wszystkiego z kufra, dna szafy z ubraniami i nocnej szafki okazało się, że książka znajdowała się pod łóżkiem Ailleen. Profesor Binns nawet nie zauważył, że Emmy się spóźniła. Siadała na krzesło, z nosem utkwionym w książce. Holly nie zadawała pytań, ponieważ smacznie spała na swoim podręczniku do historii magii. Emmy czytała i czytała, była chyba najbardziej rozbudzoną osobą w klasie. W rozdziale legend i mitów o użyciu eliksirów ważonych podczas pełni księżyca znalazła interesujący fragment: "... Mieszkanka małego barokowego miasteczka na północy Anglii, pewna młoda kobieta, sądziła że potrafi za pomocą podgrzanej rosy księżycowej przenosić się w czasie. Mówiła, że tę moc posiadają tylko kobiety. Niestety krótko po tym, jak ogłosiła swoje tezy, zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Sądzi się, że owa kobieta mówiła o starożytnej wiedzy Rodu Księżycowego..." Emmy ominęła nieciekawy kawałek i czytała dalej: "W latach osiemdziesiątych pewien amerykański turysta, czarodziej odnalazł podczas zwiedzania terenu miasteczka grotę, w której ścianie wykuto płaskorzeźbę. Przedstawiała podobno historię rodu kobiet, które posiadły moc podróżowania w czasie przy pomocy rosy księżycowej, odpowiednio przygotowanej, zamkniętej w talizmanie- "kluczu" do "drzwi", które przenosiły w czasie. Ale to tylko legenda." - Legenda - powtórzyła Emmy na glos, mając wątpliwości co do słuszności ostatniego zdania. - Jaka legenda? - zapytała się Holly, która przebudziła się z końcem lekcji. Ale nie zdążyła nawet podnieść głowy, a Emmy już była w drodze do korytarza, na którego końcu wyryto płaskorzeźbę. Legenda opisana w książce nie tylko wyjaśniła Emmy, do czego służy Księżycowe Oko, ale także kim jest ta kobieta. W głowie Emmy pytania szukały odpowiedzi, a było ich dużo. Szła rozmyślając i nagle ból głowy zbił ją z nóg. Trzymała się za głowę, mocno zacisnęła powieki, słyszała głosy, dźwięki, wszystko naraz. Zrobiło jej się zimno. Miała wrażenie, że jej mózg eksploduje jak balonik, na którego ktoś nadepnął. Przed jej oczami przesuwały się obrazy: Madame Le Rouge, która zmienia swą balową suknię na czarną szatę. Słowa... Obrazy odbijały się echem w jej głowie. "Jestem agentką... agentką...". "Wypij to... to... połowę...". Nagle ból ustał tak szybko, jak się pojawił. Otworzyła oczy, czuła się taka zmęczona i obolała, aż w końcu jej ciało tak jakby wyłączyło się... straciła przytomność. Gdy się ocknęła, leżała w pokoju, który widziała pierwszy raz na oczy. W głowie jej szumiało i ciężko było oddychać. Usiadła na łóżku. Drzwi do pokoju uchyliły się. Emmy zastanawiała się, kto też się w nich ukaże. Nawet się nie zdziwiła, gdy do pokoju weszła... - O, obudziłaś się wreszcie - powiedziała poważną miną agentka. "Tak, agentka"- pomyślała sobie Emmy. - Wiem, kim jesteś - powiedziała, biorąc od kobiety kubek z herbatą. - Pamiętasz już nasz miły wieczorek? - Miły? Najpierw mnie pani nafaszerowała jakimś świństwem, a potem... - Spokojnie - uspokoiła ją kobieta. Do pokoju weszła Kitty, była nadzwyczaj spokojna i wyluzowana, nawet nie zapukała. - Dobrze, że jesteś - powiedziała Le Rouge do Kitty. - Właśnie zamierzam powiedzieć Emmy prawdę o tym, co się tu dzieje... - Ale ja już wiem, wszystkiego się domyśliłam - przerwała jej Emmy. - Wiesz? - zdziwiła się Kitty. - Ta o to... agentka jest czymś w rodzaju.. strażnika tarczy czasu i wywodzi się z rodu kobiet, które mają moc... to znaczy umieją podróżować w czasie. Po chwili ciszy, spowodowanej szokiem, jaki odmalował się na twarzach Kitty i agentki, Emmy dodała: - Mam na to dowody. - No dobrze, przyznaję się, jestem... strażnikiem tarczy czasu - powiedziała szybko kobieta. Kitty spojrzała na nią z otwartą buzią, a potem uśmiechnęła się do kobiety, ale szybko zakryła twarz, żeby nie parsknąć śmiechem. - Nie wierzycie mi, no dobrze, jak chcecie, ja wiem swoje i... I musze iść do biblioteki, mam szlaban. Tak jak ty, moja droga przyjaciółko - powiedziała i wyszła z pokoju. Za drzwiami znajdował się pokój z zegarami, gdzie w jednym z nich Emmy znalazła Księżycowe Oko. Zatrzymała się na chwilę, a po chwili wybiegła na korytarz. - Emmy, zaczekaj - krzyknęła Kitty i dogoniła ją. - Ja ci wierzę, naprawdę. - Tak? To dlaczego się ze mnie naśmiewałaś razem z tą różową... agentką? - Ja ci wierzę, tylko nie do końca, ale wierzę... To znaczy jestem twoją przyjaciółką i zawsze będę ci pomagać, ale ta świrnięta baba nie nadaje mi się na, jak ty to powiedziałaś "Strażnika Tarczy Czasu". - Więc uważasz, że ona nie jest... - Strażnikiem? Absolutnie nie. - No a Oko? Ma je w swoim gabinecie wśród tych zegarków - powiedziała Emmy, machając przy tym rękami na wszystkie strony. - Uspokój się Emmy, weź głęboki oddech. Już? No to idziemy do biblioteki. Po drodze minęły profesora Snape'a, który wygłaszał, klęcząc przed (dla niego) Madame Le Rouge, cos w rodzaju sonetu, specjalnie dla niej napisanego. Kobieta zauważyła je i uśmiechnęła się kwaśno. Snape, pewien że to do niego uśmiecha się jego ukochana, cały pokraśniał i z jeszcze większym zapałem recytował miłosne dzieło. Wokoło słychać było śmiechy. Widok Snape'a, trzymającego w jednej dłoni pergamin sięgający podłogi, na którym roiło się od serc przekutych strzałą, a w drugiej bukiet czegoś, co przypominało gałęzie z przyczepionymi na końcach, nieudolnie wykonanymi, różyczkami z papieru, rzeczywiście mógł wzbudzać śmiech. - Odlot, co nie? - odezwał się głos, dochodzący zza pleców Emmy i Kitty, które stały i słuchały sonetu. Dziewczyny niechętnie odwróciły głowy. - Wariat z niego, co nie? Tydzień temu widziałem, jak tańczyli na korytarzu na czwartym piętrze - przed dziewczynami stał niejaki Watercress. - Aha, tak w ogóle to jestem John. John Watercress. - Mniejsza o to - powiedziała Kitty obojętnym tonem, patrząc jak Snape udaje, że zabija się z powodu "braku miłości", wbijając w swoje serce niewidzialny sztylet, uszkadzając przy tym swój jakże oryginalny bukiet róż. W bibliotece czekał na nich imponująco gigantyczny stos książek, sięgający niemalże sufitu. Na biurku pani Pincey nie było wolnej przestrzeni, cały blat zajmowały przeróżne księgi- cieńsze, grubsze, nowsze i starsze, pokryte gruba warstwą kurzu. Emmy podeszła do biurka i wzięła jedną z książek, leżącą na brzegu biurka. Książka niemalże rozsypała się w jej rękach, kilka pożółkłych stronnic spadło na podłogę i rozbiło się jak talerze, tak zesztywniały ze starości. - Panno Potter, delikatnie. Te dzieła są darem profesora Dumbledore'a z jego prywatnej kolekcji dla naszej biblioteki - powiedziała pani Pincey. Emmy była pewna, że mruknęła jeszcze coś pod nosem, co brzmiało jak: - Phi, też mi dar, z niektórymi z tych książek zalega od 60 lat. Archiwum nie kłamie. A do nich zwróciła się głośniej: - A wy tutaj. Trzeba te książki odkurzyć, posegregować, wpisać do kartoteki i poukładać na odpowiednich półkach. Skoro już wiecie, co macie robić, to zabierajcie się do pracy. Najpierw je posegregujcie. - Według jakich kryteriów? - zapytał Johnny, a pani Pincey opadły ręce na myśl o tym, że można nie wiedzieć o tak oczywistych sprawach. CDN Ten post był edytowany przez Ellie: 12.05.2004 16:33 -------------------- As happens sometimes a moment settled...
... and hovered and remained for much more than a moment. And sound stopped and movement stopped? ... for much, much more than a moment. And then the moment was gone. |
Ellie |
![]()
Post
#80
|
![]() Uczeń Hogwartu Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 236 Dołączył: 16.05.2003 Skąd: Nowy Dwór Maz. ![]() |
Na kolejnego parta trochę znowu
poczekacie.
Mordziu, kiedy zamieścisz swojego ficka? I czy masz jeszcze coś do wymyślenia? *** Wszystkie księgi magiczne żyją własnym życiem. Niektórych, co bardziej energicznych, nie wystarczyło przykuć łańcuchem albo zamknąć między stalowymi płytami. Emmy znalazła nawet dwie trzymane w szafce pełnej lodu o największych zaklęciach ognistych i smokach. Na głównej półce działu "Grimeire'y" książki trzęsły się lekko i szeleściły stronnicami. Jednym słowem biblioteka szkolna tętniła życiem. Po jej zamknięciu pani Pincey usiadła przy jednej z długich ław na środku biblioteki, przy których zazwyczaj siedzą uczniowie, korzystający z cennych dzieł. Rozłożyła wokół siebie stertę pergaminów i cały czas obserwowała pracę ukaranej trójki, jednocześnie pisząc coś na pergaminie. Z blatu biurka bibliotekarki powoli znikały książki. Daleko jednak nie zawędrowały. Dziewczęta i Johnny siedzieli na podłodze, układając wokół siebie nowy murek z książek. Każdy egzemplarz trzeba było odkurzyć i odłożyć na odpowiedni stosik. John siedział po turecku obok Emmy, czytał złoty tytuł trzymanego tomiska. - Czytałyście to? - zapytał. - Nie! - odpowiedziały chórem na pytanie, które tego wieczoru słyszały już setny raz. - Czy wy w ogóle czytacie książki? Gdy z biurka znikły już wszystkie książki, Kitty dosłownie zasypiała na siedząco. Pani Pincey podeszła do nich i wręczyła im po pergaminie. - To wasze rozkłady pracy w bibliotece. Emmy już dawno zasnęła na ramieniu Johna, który ziewał otwierając przy tym tak szeroko buzię, że można mu było do niej włożyć największą księgę z murku koło biurka. Wziął plan i zaczął czytać: - Ludzie, ten plan jest rozłożony na cztery miesiące - mówiąc to wstał, budząc przy tym Emmy. - Mamy układać to do końca roku. - Pan, panie Watercress zasłużył sobie na więcej niż cztery - powiedziała pani Pincey. Kitty nie pamiętała na drugi dzień, jak dostała się do łóżka. Emmy i John wracali do wieży praktycznie nic nie mówiąc. - Obśliniłaś mi szatę - stwierdził po pewnym czasie, sunąc powoli. Robił przy tym sporo hałasu, targając za sobą deskę po podłodze. - Sorry, nie chciałam - powiedziała Emmy. *** Pierwsze dni marca przyniosły deszcz. John zaczarował swoją deskę tak, by zawoziła książki tam, gdzie się jej rozkaże. Kitty do perfekcji opanowała sztukę chodzenia po drabinie i z drabiną. Chodziła, jak na szczudłach, od półki do półki. Emmy odkryła najciekawsze zakątki biblioteki, gdzie zaczytywała się w książkach, które wynajdywała. Szlaban musiała dodatkowo godzić z treningami i nauką, więc o wolnym czasie nie było mowy. Nadszedł dzień, w którym pani Pincey miała ich zaprowadzić do działu "Ksiąg Zakazanych". Już przy śniadaniu Johnny cieszył się jak Tykon po dostaniu cukierkiem między oczy. - Johnny spokojnie, wyluzuj, powtarzasz nam o tym dziesiąty raz - Emmy uspakajała go. - Ale... - chłopak nie zdążył dokończyć, bo Emmy wpakowała mu do ust całe jabłko. - - Chcesz, żebym się udusił? - zapytał, gdy je wypluł. - Nie, żebyś się zamknął - odpowiedziała z rozbrajającą szczerością. - W radiu tyle na dobie nie mówią, co ty w ciągu godziny. Po kolacji cała trójka udała się do biblioteki, gdzie już czekała na nich pani Pincey. Wzięli w ręce książki i razem z nią przeszli przez drzwiczki, mieszczące się za biurkiem bibliotekarki, prowadzące do tego, jakże ekscytującego dla Johna, działu. Na pierwszy rzut oka nie różnił się on od innych, stało tu kilka rzędów półek zapełnionych magicznymi tomiskami. Emmy i Kitty szły powoli środkiem, bojąc się podejść do półek. - Widziałaś? Tamta ma oczy - powiedziała szeptem Kitty. - Dobrze, że tylko oczy, a nie kły - dodała Emmy z niepewną miną, patrząc na trzymane przez siebie książki. - No, jak tam! - niewinne pytanie Johna spowodowało więcej złego niż dobrego- krzyki, piski, fruwające książki... - Ty... ty... Chcesz żebym umarła ze strachu? - Emmy krzyczała na Johna, bijąc go w ramię. - Za co to? Gdy Emmy się uspokoiła, a Johnny zrozumiał swój błąd bibliotekarka powiedziała im, co mają zrobić i wróciła do swojego biurka, gdzie usiadła i w spokoju piła herbatę. Johnny, jak to miał w zwyczaju, układał książki na desce, a dziewczyny ustawiły sobie drabinę przy jednym z regałów. Kitty stała na niższym szczeblu, brała tomy z deskorolki i podawała je Emmy, która układała je na odpowiedniej półce. Co jakiś czas John przysyłał im nową porcję dzieł. Raz wysłał deskę, nie do tego rzędu co trzeba i wróciła z podpalonym tyłem. Wyglądała jakby miała popsuty silnik odrzutowy. Mina Johna graniczyła pomiędzy "Co mam robić", a bezdenną rozpaczą. Emmy o mało co nie spadła z drabiny, śmiejąc się i patrząc, jak Johnny biega za deską z różdżką i strzela strumieniami wody gdzie popadnie. Kitty tarzała się już ze śmiechu po podłodze, gdy chłopak dosłownie zerwał z siebie szatę i próbował nią ugasić niewielki pożar, który objął już książki, leżące na desce. Kiedy podpaliła mu się nogawka spodni, wpadł na "genialny" pomysł, by gasić ogień własnymi butami. W rezultacie poparzył sobie stopy, ale w końcu udało mu się ugasić płomienie. Wziął ukochaną deskę w ramiona i przytulił, niczym pięciolatek przytula swojego pluszowego misia, któremu starszy braciszek urwał właśnie główkę. Emmy nie wytrzymała wtedy, ze śmiechu niemalże się popłakała. Kiedy udało jej się na chwilę uspokoić, podeszła do chłopak, poklepała po ramieniu i wykrztusiła: - Będzie żyć. Na co Johnny odrzekł płaczliwym głosem: - Moja desuniaaa. Żałoba trwała cały tydzień. *** Tego piątkowego, deszczowego wieczora w dziale "Ksiąg Zakazanych" co jakiś czas słychać było kichanie i wydmuchiwanie w chusteczkę nosa. Emmy dorwał katar po sobotnim treningu, z którego wróciła przemoczona do suchej nitki. W bibliotece byli tylko ona i John, tęskniący za "desunią", która pojechała aż do Londynu na naprawę. - Powinnaś iść do pani Pomfrey - namawiał ją Johnny. - Nie, poradzę sobie - odpowiedziała dziarsko Emmy, po czym znowu kichnęła. John musiał bez deski sam przenosić książki. Kitty nie było, ponieważ musiała napisać zaległe wypracowanie z transmutacji na następny dzień. Poza planem od pani Pincey, ukarana trójka ułożyła własny - To wszystkie z tej półki, możesz zejść - stwierdził John. - Ten kurz mnie dobije. A-psik!!! - Zdrówko! Teraz półka... - John spojrzał na rozpiskę - "Księgi drzew", to po lewej stronie, czwarta półka od dołu. - Dobra - powiedziała Emmy. - Pójdę z tobą po książki. John jak zwykle przed odłożeniem jakiejkolwiek książki na półkę, musiał przeczytać tytuł i zajrzeć do środka, o ile się dało, ponieważ z książki z zakazanego działu były nieprzewidywalne. - Wow! - powiedział z zachwytem z nosem w książce. - Co? - zapytała Emmy z dużym zainteresowaniem. - No pokaż. Chłopak podał jej niedużą książeczkę. Na jej okładce nie było tytułu, tylko złota dłoń. - Zajrzyj do środka - zachęcił chłopak. Emmy otworzyła. Na pierwszej stronie było drzewo genealogiczne jakiejś rodziny. - Spójrz - powiedział Johnny, biorąc z biurka pani Pincey lupę. - To moja rodzina, a tu - mówił pokazując - moja babcia, Elwira. Emmy kichała i śmiała się na zmianę, gdy John podczas układania książek opowiadał jej o ciotkach, wujkach i reszcie swoich krewnych, czytając najlepsze historie z owej książeczki. - Nie mogę, przestań - błagała, gdy pokazał jej zdjęcie wujka Roberta, którego głowa przypominała odwróconą gruszkę. - Cześć, z czego się śmiejecie? - zapytała Kitty, która właśnie weszła do działu. - John, pani Pincey ze mną przyszła, mówi że zostawiłeś ślady musztardy na kartach piątoklasistów. - Musztarda? - zdziwił się John. - Nie, to masło orzechowe, jadłem je ze słodkimi krakersami. - A tak, o okruchach też wspomniała. Chłopak zostawił chichoczące dziewczyny. - Jest śmieszny - stwierdziła Kitty. - A z czego się w końcu śmialiście? - Chodź, połóż tu dłoń. Emmy podsunęła jej książeczkę, a Kitty położyła swoją dłoń na skórzanej okładce. - Panno Potter! - Emmy szybko ukryła książkę w kieszeni bluzy. Pani Pincey o niczym się nie zorientowała się, ale Emmy nie miała już okazji pokazać przyjaciółce, jak działa książka. Gdy wróciła do dormitorium, wszystkie dziewczyny już spały. Było już w pół do dwunastej, kiedy kładła się do lóżka. Zapaliła koniec różdżki i otworzyła książeczkę. Tak jak poprzednio, na pierwszej stronie było drzewo genealogiczne, tym razem rodziny Kitty. Emmy była zdziwiona tym, co zobaczyła. W rodzinie przyjaciółki rodziły się same dziewczynki. Emmy czytała o członkach jej rodziny przez całą noc. Była w szoku. Przeczytała właśnie historię Rodu Księżycowego. Patrzyła jak otępiała na fotografię przyjaciółki na ostatniej stroni. - Jesteś Strażniczką Tarczy Czasu - powiedziała do zdjęcia. CDN P.S I na koniec jeszcze jedno, jak dajecie komentarze to coś konkretnego. Ten post był edytowany przez Ellie: 09.05.2004 17:10 -------------------- As happens sometimes a moment settled...
... and hovered and remained for much more than a moment. And sound stopped and movement stopped? ... for much, much more than a moment. And then the moment was gone. |
Mordoklejka |
![]()
Post
#81
|
||
![]() Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 83 Dołączył: 24.08.2003 Skąd: Wolsztyn ![]() |
Chciałabym mieć taką książeczkę w
domu! A pomysł SUPER!!! Byłam święcie przekonana, że Strażniczką będzie Różowa!!! Mało mi gały na wierzch nie wyleciały!!! Jestem oczarowana (WNIOSEK: nie mogę się doczekać następnego parta lub następnej części tego parta!!!!) P.S.:
Sama nie wiem, bo mi sie pomieszało (nie wiem jakim cudem) w Wordzie (no dobra, open offisie) i piewszy part jest gdzieś w połowie całego opowiadania i ma w końcówce wątek z ósmego i w ogóle DNO!!!! A co do wymyślania, to jeden szczególik... na priva... -------------------- Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. (...) Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można.
A. Sapkowski "Narrenturm" |
||
Merkury |
![]()
Post
#82
|
![]() KAFEL Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 136 Dołączył: 06.04.2003 Skąd: Gdańsk ![]() |
OMG, jak dawno mnie tu nie było..
![]() CO do ficka, to nadal mi się podoba, ale o ile mnie pamięć nie myli to on miał z dziewięć stron! Co się stało z całą resztą?! BTW 'Troche sobie poczekacie' - a ile to 'troche' może potrwać? ![]() Pozdrawiam. -------------------- "Czarny Pan powrócił,
i teraz nikt go nie powstrzyma!" |
Gaara |
![]() ![]()
Post
#83
|
![]() Tłuczek Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 32 Dołączył: 01.03.2004 Skąd: Modlin Twierdza ![]() |
Gdybym wczoraj z wami nie rozmawiał (
mówie o autorkach
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Jak nie dostane czegoś... to najwyżej w szkole wyżyje sie na Longinie ![]() -------------------- Nie można dostać czegoś, nie tracąc czegoś w zamian.
Żeby coś otrzymać musisz poświęcić coś o podobnej wartości. To zasada równoważnej wymiany. to prawda o świecie... |
Ellie |
![]()
Post
#84
|
![]() Uczeń Hogwartu Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 236 Dołączył: 16.05.2003 Skąd: Nowy Dwór Maz. ![]() |
Dawno nie dawałysmy nowego fragmentu,
ale nie było czasu przepisać z zeszytu. Dzisiaj się za to wzięłam i oto
jest. Krótki, ale jutro też będę przepisywać i powoli zamieszczać. Miłego
czytania
Rozdział 16 Porwanie Strażniczki Tarczy Czasu - Emmy... Emmy - mówiła po cichutku Holly, żeby rozbudzić przyjaciółkę. Emmy otworzyła oczy, nocne eskapady nie służyły jej zdrowiu. Nos miała cały obolały, bolały ją gardło i głowa. - Nie mogę, jak ty się tak możesz dobijać. - Idę przynieść ci śniadanie i przyprowadzę panią Pomfrey. Emmy chciała zaprotestować, ale jej się nie udało. Ból gardła wygrał. *** - Na wielką tentakulę! Jak można się było doprowadzić do takiego stanu! - lamentowała pani Pomfrey. - Aaa - psik!!! - Emmy na wszystko odpowiadała kichaniem, prychaniem, chrypaniem i kasłaniem. *** - Emmy!!! Ja cię zamorduję, za dwa dni mecz - reakcja Jimmy'iego na wieść, że pani Pomfrey nie wypuści jej ze skrzydła szpitalnego, była jednoznaczna. - Panie Weasley! Proszę się uspokoić albo pana wyproszę. Emmy nie mogła nadal mówić, bo jedynym co dało się słyszeć z jej ust, były niezrozumiałe dźwięki, przypominające żabi skrzek. Wszystko co chciała powiedzieć pisała więc na kartkach. Nie martw się, za dwa dni będę chodzić, biegać, skakać, latać na miotle.. no i może się do was odezwę. Jimmy przeczytał z kwaśną miną. - To nie jest śmieszne. Do wtorku pozbywasz się mugolskiego świństwa... "Grypa"- napisała Emmy. - Taak, grypy i stawiasz się na meczu. Tak czy inaczej, musimy wygrać. No - dodał, grożąc palcem, potem odwrócił się na pięcie i wyszedł trzaskając drzwiami. Chwilę później wszedł John z lekko zdziwioną miną. - Minąłem Weasley'a, co go ugryzło? - zapytał. Emmy nerwowo machała rękami, próbując przywołać go do łóżka. "Masz?"- napisała na kartce. - Mam, mam - odpowiedział, bez pośpiechu wyjmując coś z torby. "Nie zaglądałeś?" - napisała, patrząc mu w oczy. - Nie - odpowiedział szybko i podał jej "Księgę drzew", którą zwinęła z biblioteki. Emmy spędziła dostatecznie dużo czasu z Johnem, żeby zauważyć, że chłopak w ogóle nie potrafi kłamać. "Widziałeś Kitty?" - Jest w bibliotece "W niedzielę" - Nadrabiamy zaległości, bez ciebie jest więcej roboty - powiedział i otworzył paczkę fasolek. "John!!! Skup się!!! Przyprowadź ją, muszę z nią pogadać". - Była u ciebie wczoraj - stwierdził, odkładając fasolki i nadgryzając duże, czerwone jabłko.- Ale Pomfrey jej nie wpuściła. Mówiła coś takiego: "Zostało jej parę godzin", "Długo nie pociągnie" Emmy nie wytrzymała, oberwało się za to Johnowi. - Nie, nie bij, przestań. Wtedy Emmy postanowiła go załaskotać na śmierć, ale przerwała jej Cora Malfoy. - Potter wiedziałam, że symulujesz. Ty po prostu migasz się od szkoły. Chęć powiedzenia czegoś złośliwego Corze niestety nie wygrała z zanikiem głosu. - Co tam chrypiesz pod nosem? - zapytała z wredną miną. Emmy już chciała wstawać, ale wtedy odezwał się John: - Cora, dobrze cię znów widzieć. Co się stało? Znów złamałaś sobie paznokieć, a może zaczęły ci wypadać włosy? Już wiem... - powiedział, udając że intensywnie nad tym myślała. - Różowa dała ci do wiatru. I znowu... - powiedział zbliżając się do niej - potrzebujesz waleriany. Nie dobrze, wykończysz się dziewczyno. Emmy opadła szczęka. Owszem, był wredny, ale tym się zbytnio nie przejęła. Zaskoczyło ją raczej to, skąd tak dobrze znał słabe punkty Cory. Cora jeszcze długo po tym wydarzeniu, widząc Johna, omijała go wielkim łukiem. *** Po zjedzeniu papki niewiadomego pochodzenia, którą podano jej na obiad, Emmy miała cały czas niesmak w ustach, Ułożyła się wygodnie na poduszkach i poczuła się senna, jej powieki robiły się coraz cięższe i cięższe, aż wreszcie zasnęła. Śnił się jej jutrzejszy mecz. Latała nad boiskiem do quidditcha. Patrzyła w dół, ale nikogo, poza nią, nie było. Nagle przed jej nosem przeleciał złoty znicz. Chociaż na boisku nikogo nie było, miała nieodpartą chęć złapania go. Skręciła i ruszyła za złotą kulką. Gdy piłeczka była już w zasięgu jej ręki, nagle usłyszała brawa i krzyki. Na dole jeden ze ścigających złapał kafla, pałkarz odbił w jego stronę tłuczka, a obrońca szykowała się do obrony. Kiedy Emmy oderwała wzrok od gry, zobaczyła Ewana na miotle, który z triumfem odmalowanym na twarzy, trzymał w ręku znicza. - Wiesz, że ją zabiję - powiedział. Emmy obudziła się nagle. Zrzuciła na podłogę kołdrę i usiadła. Była cała zlana potem. Dobrze wiedziała, że Ewanowi ze snu chodziło o strażnika i nie miała wątpliwości, że tak też jest w rzeczywistości. -------------------- As happens sometimes a moment settled...
... and hovered and remained for much more than a moment. And sound stopped and movement stopped? ... for much, much more than a moment. And then the moment was gone. |
Ellie |
![]()
Post
#85
|
![]() Uczeń Hogwartu Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 236 Dołączył: 16.05.2003 Skąd: Nowy Dwór Maz. ![]() |
-------------------- As happens sometimes a moment settled...
... and hovered and remained for much more than a moment. And sound stopped and movement stopped? ... for much, much more than a moment. And then the moment was gone. |
Longina |
![]()
Post
#86
|
![]() Tłuczek Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 35 Dołączył: 16.05.2003 Skąd: NDM Płeć: Kobieta ![]() |
w rzeczywistosci to one lepiej wygladaja
![]() |
Mordoklejka |
![]()
Post
#87
|
![]() Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 83 Dołączył: 24.08.2003 Skąd: Wolsztyn ![]() |
Ten tekst Johna o wazelinie mnie
rozwalił...
![]() Longina, nie przesadzaj, rysunki są świetne! Ja tak nie umiem ![]() -------------------- Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. (...) Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można.
A. Sapkowski "Narrenturm" |
dj_klusek |
![]()
Post
#88
|
![]() Mugol Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 8 Dołączył: 18.02.2004 Skąd: z Wadowic ![]() |
wedlug mnie rysunki są zajedwabiste, jeśli
zeskanowane wyglądają lepiej, to z Loginy jest cholernie świetna artystka,
heh teraz może iść na pisarke albo plastyczke, no coż, fajnie jeszcze by
było jakbyście narysowały Holly, Jimmy'iego i Kitty ale nie marzmy, może
jakbyście chciały, oki czekam na następnego parta, no i pewnie czekolada i
krówki wam się zkończyły więc macie
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() -------------------- "czym sen dla ciała tym przyjażń dla duszy,odświerza siły"
"nie ufaj rodzicom zrób sie sam" "nie kradnij, władza nie znosi konkurencji":D mój blog na tenbicie |
SZPAQ |
![]()
Post
#89
|
![]() Kafel Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 13 Dołączył: 08.07.2004 Skąd: Tar Valon (czyt. Lubliniec koło Opola) ![]() |
qrcze bele
jestem tutaj od wczoraj, i sie tak popatrzałem... to opowiadanie... TFU! na miano książki już zasługuje... JEST ZAJEFAJNE!!! I daje mu 150/100punktów w moim systemie oceniania ![]() ![]() ![]() -------------------- Jam jest Smokiem Odrodzonym z elfiego maga, wstąpiłem w Aiela który saidinem włada...
"A on przyjdzie na świat na zboczach góry, więzienia Czarnego i Przeklętych, Shayol Ghul, po której jego krew popłynie, kiedy dotknie cuilidescarra i świat zbawi, choć równocześnie zniszczy, i swych bliskich zabije mieczem pokoju i zgody, a oni słuchać się go będą, gdy przyjdzie Stu Towarzyszy z Czarnej Wieży i na powrót zburzą wieżę Białą, a potem zapieczętuję przeklętych wraz z Czarnym na zawsze, gdy Smok pokona go w Tai'Shan, wraz ze swoimi wiernymi Asha'manami..." Proroctwa Smoka, werset 139, autor nieznany |
Gaara |
![]()
Post
#90
|
![]() Tłuczek Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 32 Dołączył: 01.03.2004 Skąd: Modlin Twierdza ![]() |
Jak zwykle mi się podoba rysunki widziałem już wcześniej i moge potwierdzić że wyglądają lepiej w realu, a z Longiny jest taka "mała"
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Ten post był edytowany przez Gaara: 19.07.2004 17:03 -------------------- Nie można dostać czegoś, nie tracąc czegoś w zamian.
Żeby coś otrzymać musisz poświęcić coś o podobnej wartości. To zasada równoważnej wymiany. to prawda o świecie... |
Jupka |
![]()
Post
#91
|
||
![]() Kafel Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 10 Dołączył: 11.07.2004 Skąd: ze Świnoujścia, nad Morzem Krwii ![]() |
Opowiadanie fantastyczne. Rysunki
genialne. Chciałabym tak malować ![]()
Mełe drzewka przestały być małe ![]() ![]() ![]() Pozdrawiam:) ![]() -------------------- Przyjaciel jest jak cichy anioł, który podnosi, gdy skrzydła zapomniały jak latać...
Wchodzić na mojego bloga---->Jupka----> KLIK! "- Virginio....- poczuła jego ciepły oddech na swoim uchu. Podświadomie czuła, bo chyba teraz nie umiała czuć normalnie, że ją bardzo mocno obejmuje. Była nieprzytomna, a w dodatku trochę wstrząśnięta i roztrzęsiona. Czuła się jak pijana powietrzem. Przytuliła się do niego, mocno, mocno, nie chcąc go puścić. Jeśli... Jeśli by tego nie zrobiła i odeszła tak po prostu, to wiedziała, że już nigdy nie będzie mogła, nie będzie umiała z nim być.... - Kocham cię, Virginio..." |
||
Gred & Feorge |
![]() ![]()
Post
#92
|
Mugol Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 1 Dołączył: 25.08.2004 ![]() |
Bezczelne Kopistki!!!!!!!!! Jak już chcecie się brać za pisanie opowiadań to może własne pomysły a nie sciągięte z książki?!
![]() ![]() ![]() |
Ellie |
![]()
Post
#93
|
![]() Uczeń Hogwartu Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 236 Dołączył: 16.05.2003 Skąd: Nowy Dwór Maz. ![]() |
![]() A czy my jedyne piszemy opowiadanie na podstawie Harry'ego Pottera? Dobrze wiem, że frigorifico to lodówka, nie musisz mi tego mówić, bo w końcu uczyłam się portugalskiego. A że fajnie brzmi i kojarzy się z działaniem eliksiru, to dlaczego nie? A poza tym to domyslam się kim jesteście... -------------------- As happens sometimes a moment settled...
... and hovered and remained for much more than a moment. And sound stopped and movement stopped? ... for much, much more than a moment. And then the moment was gone. |
Mordoklejka |
![]()
Post
#94
|
||||
![]() Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 83 Dołączył: 24.08.2003 Skąd: Wolsztyn ![]() |
Myślałam, że skoro "Ostatni Post: Ellie" to coś nowego dodałyście. no nic, poczeka się... ![]()
Biednymi dziećmi, które nie miały się na kim/czym wyrzyć i myślały, że autorki wezmą to sobie głęboko do serc, wpadną w deprechę i przestaną tworzyć? Jeśli tak to się autorki zbytnio nie przejęły, jak widać, bo juz planują nawet drugą część (PRAAAAAAAWDA, EEEEEELLLLLL???? *Słodkie oczka a'la kot w butach z Shreka 2*) ![]() A poza tym, to Ellie ma rację! Ona i Longina nie jako jedyne piszą FF'a na podstawie HP!!!!! Jak się rozejrzeć to trzy czwarte opowiadań na tym Forum to, jak to szło? Aha, no tak... KOPIE! ![]() Gred & Feorge!!!! ![]() Nie wiem czy zauważyliście ale TO FORUM JEST O HARRY'M POTTERZE! A TO JEST DZIAŁ FAN FICTION! DZIAŁ STWORZONY DO TEGO ABY DAWAĆ TU OPOWIADANIA, GŁÓWNIE O HP!!!!!!!!!! A POZA TYM AUTORZY MAJĄ PEŁNE PRAWO NADAWAĆ RÓŻNYM RZECZOM W FF'ACH TAKIE NAZWY, IMIONA, NAZWISKA JAKIE TYKO CHCĄ!!! I CO Z TEGO, ŻE W INNYM JĘZYKU BRZMI TO ŚMIESZNIE, ALBO DZIWNIE? "FRIGORIFICO" ZNACZY LODÓWKA, A TEN ELIKSIR WYWOŁYWAŁ UCZUCIE CHŁODU, WIĘC KOJARZYŁ SIĘ Z LODÓWKĄ I DZIEWCZYNY MIAŁY PRAWO GO TAK NAZWAĆ!!!!!!!! A TEN FF NA PEWNO NIE JEST MONOTONNY!!!!!!!!! PRZEDSTAWIA WYMYŚLONY PRZEZ AUTORKI ROZWÓJ WYDARZEŃ PO UKOŃCZENIU PRZEZ HARRY'EGO SZKOŁY W BARDZO CIEKAWY SPOSÓB!!!!!!! CHCIAŁABYM ZOBACZYĆ JAKIEŚ WASZE DZIEŁO NA TYM FORUM, KTÓRE NIE BĘDZIE ANI ODROBINĘ O HP!!!!!!!! ![]() TO TYLE!!!!!!!!! ![]() P.S. Zadyszałam się... Aha, Ell, obiecaaaaaaaaałaś skomentować Sama-Wiesz-Co... (wiesz, ja się nie narzucam ani nic *Mordzia narzuca się Ellie* ale Was (Ciebie i Longinę) obroniłam, więc.. ![]() -------------------- Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. (...) Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można.
A. Sapkowski "Narrenturm" |
||||
Ellie |
![]()
Post
#95
|
![]() Uczeń Hogwartu Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 236 Dołączył: 16.05.2003 Skąd: Nowy Dwór Maz. ![]() |
Dawno nic nowego nei dawałyśmy. Po prostu
nie miałyśmy czasu, zabiegane i zajęte nauką. Ale Longina znalazłą trochę
czasu, żeby przepisać następny part:
Kiedy położyła się z powrotem do łóżka zauważyła dopiero, że stoi koło niego Kitty. - Emmy…? - odezwała się ze strachem w oczach. Pani Pomfrey, która natychmiast przybiegła, od razu dała Emmy coś na uspokojenie. Emmy znowu miała gorączkę. - Czy to normalne? - zapytał się Harry, który chodził po całym skrzydle za pielęgniarką. - Harry to tylko gorączka, poradzę sobie. - No tak - powiedział i przypomniał sobie, ile to on czasu spędził w tym szpitalnym łóżku. - Nie denerwuj się. - Jasne - odpowiedział sam sobie i podszedł do łóżka córki- Słoneczko wyjdziesz z tego - pocieszył ją i pocałował w czoło. Wieczorem, kiedy Emily obudziła się, Kitty nadal siedziała przy niej siedziała, ale tym razem wreszcie się odezwała. - Nie byłam przez ciebie na eliksirach. - Bardzo się tym martwisz. - powiedziała Emmy ochrypniętym głosem. - Nie… - po czym umilkła na chwilkę - Słyszałam jak mówisz przez sen no i zajrzałam sobie do… - Kitty spojrzała na księgę drzew. - O - zdołała z siebie wydusić Emmy. - Teraz wiesz wszystko. - Jak to jest? - Jest co? - Być strażnikiem. - Stresująco. Zapadła na chwilę cisza. - Kitty, co się stało z Cliffordem…? - Mam! - krzyknął Jimmy. wpadając do skrzydła. - CO!? - powiedziała Emmy i zaczął ją dusić kaszel. - Chcesz ją udusić - skarciła go Kitty. - Sorry. Po tym jak Emmy doszła do siebie, zapytała: - Kogo masz na szukającego? - Chłopaka, który był zaraz za tobą, gdy wybieraliśmy szukającego. Dźwięk wypluwanej wody rozległ się po sali. Emmy była właśnie w trakcie picia. - CO?! - krzyknęła jak stare pianino - chcesz wziąć Watercress'a? - Johna? - zdziwiła się Kitty - a co on ma wspólnego z quidditchem? - Był najlepszy podczas kompletowania drużyny, zaraz po Emmy. Mecz jest jutro, a ona raczej nie zdoła wstać do jutra - żalił się chłopak - Zresztą to nie moja wina, że teraz zachciało ci się chorować, aha pożyczysz miotły? - dodał szybko, ładnie się uśmiechając. Po odwiedzinach Jimmy'ego Emmy poczuła się jeszcze gorzej. *** - Ja wiem, że nie możesz zagrać, ale dobrze ci radzę - jeśli chcesz jeszcze zobaczyć swoja miotłę… - mówiła Jenny, która razem z Amandą odwiedziła chorą. - Tak, Watercress jest nieprzewidywalny - dodała Amanda - Emmy błagam, jeśli przypadkiem zachce ci się ozdrowieć, to zagraj. - OK. Postaram się - odpowiedziała z uśmiechem. Po dziewczynach na kolana padł Elijah i pokornie prosił: - Błagam cię Emily, błagam. Obiecuję, że jeśli miotła nie da się dosiąś. to ją zaraz odstawimy na miejsce. Emmy dobrze rozumiała jego zachowanie. On i John byli kumplami jeszcze z mugolskiej podstawówki. Gdy Elijah dalej świecił oczami, do skrzydła wpadły Kitty i Holly kłócąc się o coś: - Ja! - Nie ja! - Nie, bo ja! Przekrzykiwała się jedna przez drugą. Do klęczącego Elijaha i dziewczyn dołączyli wkrótce inni. John upierał się, że nie chce miotły Emmy, Amanda kłóciła się z Jimmy'm o to, że "wziął Watercress'a", Mike stwierdził, że nie zagra razem z Johnem, a Jenny kłóciła się z Elijahem o to, że namawia Emmy do oddania miotły, aż wreszcie: - CISZA!!! Wszyscy ucichli. W drzwiach stała Różowa. - No, tak lepiej - dodała - A teraz po kolei, kto gra dziś w jakimś meczu ręka do góry. OK. Emmy nie pożyczaj miotły panu Watercress'owi, dobrze ci radzę. - Dobrze - zgodziła się ochrypniętym głosem. Po sali rozległy się głosy niezadowolenia. - Spokój. Ścigający, obrońca i gościnnie grający szukający na boisko raz, dwa - zarządziła i zamknęła za nimi drzwi - Mike pozwól do mnie na słówko. Mike podszedł, a kobieta odwróciła się i rozmawiali szeptem. W tym czasie Kitty i Holly znowu zaczęły się kłócić: - Ja. - Nie, bo ja. - OK - powiedziała kobieta - pierwszemu pałkarzowi podziękujemy. I Mike również wyszedł. - Teraz wy. O co chodzi dziewczyny? - zapytała, podchodząc do łóżka Emmy. - Dziś moja kolej opieki nad Tykonem, a ona twierdzi, że jej - powiedziała Kitty. - Nie. To ona tak twierdzi - odpowiedziała z gniewem w głosie Holly. - To ja dziś powinnam go karmić. - Spokojnie moje drogie, obie marsz na mecz, a elf zostaje ze mną. Niezadowolone z werdyktu dziewczyny posłusznie wyszły. Emmy odetchnęła z ulgą: - Dziękuje eee… - nie wiedziała komu dziękować - pani. - Nie ma za co - odpowiedziała - a tu masz swojego niebieskiego przystojniaka. - Dawno go nie widziałam, może o mnie zapomniał. Otworzyła pudełko, Tykon ostrożnie wysunął głowę i wyjrzał z pudełka. - Uff - powiedział, wylatując z pudełka. - Jak dobrze, że Tykon zostać uratowany. Podleciał do Emmy i przytulił się do jej policzka: - Emmy już nigdy nie oddawać Tykona w ręce tych świrniętych przyjaciółek. Tykon prawie umrzeć. - Pewnie jesteś głodny - powiedziała Emmy i wyciągnęła z szuflady szafki dropsy. - O nie! - krzyknął Tykon i jak zeschły liść opadający z drzewa, tak i on opadł na pościel - Tykon przechodzić na dieta nisko cukrowa, bo Tykon zostać przekarmiony do końca swych elfich dni - mówiąc to odegrał scenę śmierci przejedzonego elfa. Emmy i Madame śmiały się z niego, kiedy on wstał i trzymając się za brzuch wgramolił się do pudełka. - Słyszałam, że już nie jestem " Strażniczką Tarczy Czasu" - powiedziała kobieta. - Nie, nie jest pani - odpowiedziała - ale Księżycowe Oko pani ma. - Mam, ale to nic nie musi znaczyć. - Ja wiem swoje. Sądzę, że podróż w czasie nie jest dla pani niczym nowym. - Zawsze tak dużo wiesz? - zapytała kobieta. - Wiem dużo, ale nie wszystko - odpowiedziała Emmy. - Na przykład? - Co się stało z tym Krukonem, który napadł na Kitty? - Z Evanem? - No tak. - Wszystko w porządku, chodzi po szkole jak gdyby nigdy nic. - Tak po prostu? - zdziwiła się Emmy. - Tak, tak po prostu - powiedziała i usiadła w nogach łóżka. Wyglądała na zmęczoną. - Przecież nie mogę się na niego rzucić z różdżką na korytarzu, bo wszystko by się wydało. Zresztą to tylko część mojego zadania. - Chyba misji w czasie - powiedziała Emmy - jesteś z przyszłości, mogę się założyć. - Zawsze byłaś taką mądralą. - To pytanie? Kobieta tylko się uśmiechnęła. - Nie, to być zły pomysł - stwierdził Tykon, przewieszony w pół przez brzeg pudełka - Tykon być głodny, nie wytrzymać dieta. -------------------- As happens sometimes a moment settled...
... and hovered and remained for much more than a moment. And sound stopped and movement stopped? ... for much, much more than a moment. And then the moment was gone. |
Longina |
![]()
Post
#96
|
![]() Tłuczek Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 35 Dołączył: 16.05.2003 Skąd: NDM Płeć: Kobieta ![]() |
Elo ludziska! Nudno tu gdy mnie nie ma
co? Mam dla was dwa rysunki mojej roboty: http://img.photobucket.com/albums/v319/Longina/dom.jpg http://img.photobucket.com/albums/v319/Longina/dom.jpg dom Potterow http://img.photobucket.com/albums/v319/Longina/madame.jpg http://img.photobucket.com/albums/v319/Longina/madame.jpg Madame Le Rouge Buzka ludziska Ten post był edytowany przez Longina: 25.03.2006 19:10 |
Mordoklejka |
![]()
Post
#97
|
![]() Kandydat na Maga Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 83 Dołączył: 24.08.2003 Skąd: Wolsztyn ![]() |
Zaraz, zaraz... czemu ja jezcze tego
parta nie czytałam wcześniej?!
![]() Ech, e-mail mi nawala, śledzonych tematów nie pokazuje, złom jeden... Musiałam przeczytać dwa party wstecz żeby przypomnieć sobie o co lata, ale kit. ![]() Jak zawsze świetnie. Motyw z Tykonem mnie rozśmieszył ![]() P.S. Longina, fajne rysunki ![]() Ten post był edytowany przez Mordoklejka: 06.01.2005 10:46 -------------------- Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. (...) Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można.
A. Sapkowski "Narrenturm" |
![]() ![]() ![]() |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 15.05.2025 02:52 |