Wyrosłeś marnym pędem
na gruzach świata
Otwierasz oczy w stronę słońca
Wolisz być oślepiony
niż widzieć swoje opadające płatki
Rozsypano cię
jak okruszki chleba na powierzchni stołu.
Niepotrzebne
Ścierane jednym ruchem ręki
Wytarto cię z bieli kartki
Jesteś niewidzialny
Przezroczysty
Już nie otwierasz ust
Milczysz znikając
Dźwięki w próżni nie istnieją
Lepiej umrzeć bez nadziei
na żaden raj żadnego boga
Wreszcie bez klatek
wreszcie bez snów...