Zawsze byłem najlepszy. Nie było to
efektem ćwiczeń, nauki czy pracy nad sobą, nic z tych rzeczy. Takim trzeba
się urodzić. Pięknym i zdolnym. Nieszczęścia po prostu mnie omijały, a
okazje same cisnęły przed oczy. Grzechem byłoby ich nie wykorzystywać, a
powiem wam w sekrecie, że i tak wielu nie wykorzystałem. Nie chciało mi się.
Mogę sobie teraz wyobrazić wasze miny drodzy czytelnicy. Myślicie sobie
pewnie "co za pieprzony bufon", "inni muszą go
nienawidzić", "zasrany narcyz".....Mam rację? Na pewno. Tyle,
że jesteści w błędzie. Poza licznymi talentami i urodą los obdarzył mnie też
miłą powierzchownością i niebanalnym wnętrzem. Jestem sympatyczny i
wrażliwy, umiem pociszyć i dochować tajemnicy, można mi zaufać, mam swoje
zasady.....Jest mnie za co lubić i jestem lubiany. Nawet przez tych od
których byłem lepszy. Nawet przez tych, którzy zarywali noce ucząc się
matematyki na spradzian z którego dostawali dopy. Ja zawsze miałem piątki.
Lubili mnie też Ci, którzy byli brzydcy i nieśmiali. Którym natura poskąpiła
pięknych szat i skazała na wieczne pozostawanie w cieniu. W cieniu takich
jak ja....Wiecie co jest w tym najdziwniejsze? Oni wiedzą, że powinni mnie
nienawidzić. Wiedzą, że jestem idealnym obiektem na wyładowanie ich
frustracji, tyle, że ja też o tym wiem. Od zawsze wiedziałem. To dziwne
uczucie, ale czułem że jestem im coś dłużny. Pomagałem im jak mogłem już w
wieku wczesnodziecięcym, kiedy jako przywódca grupy bawiącej się w
piaskownicy miałem możność decydowania kto będzie się z nami bawił a kto
nie. Pomagałem w szkole, kiedy bali się odezwać do dziewczyny albo poprosić
o coś nauczycielkę. Pomagam dalej. Mam dług do spłacenia tym, którzy nie
mają moich możliwości i talentów. Piszę to wszystko jako swego rodzaju wstęp
do historii, którą chcę wam opowiedzieć. Ku zadumie i
przestrodze.....
No i będzie dalszy ciąg pewnie niedługo.
Informuję, że nie jestem narratorem i nie identyfikuje się z nim. Proszę
tego nie interpretować jako jakieś osobiste wynurzenia....
Hmmm... Jak dotąd wygląda średnio
ciekawie. Historia... właściwie trudno mówić o jakiejkolwiek... Trochę na to
za wcześnie z tego co widzę. Ale jeżeli chciałeś osiągnąć efekt pisania w
stylu pamiętnika, czy czegoś takiego, to udało ci się w stu procentach.
Myślałem przez chwilkę, że wlazłem na Talk Show a nie na FanFicki...
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='biggrin.gif'>
Zobaczymy co będzie dalej...
Ha ha ha - i napewno ten gość też jest
bardzo skromny
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='biggrin.gif'>
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='biggrin.gif'>
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='biggrin.gif'>
Katon trochę literówek - przeedytuj
- i odstępy między trzykropkami a nowymi kwestiami.
a poza tym -
patrz wyżej do posta matoosa
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/smile.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='smile.gif'>
Ech, a ja to piorsza pzecytalam, o! Ale
mi neta rozolaczyli
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/dry.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='dry.gif'>
No wiec, Katon, jak zobaczylam, ze
Twojego cosik jest, to ZIUP! na ten topic ^^
Gosc nie jest
przemadrzaly.. uhm... qrde, ciagle siem pshechwala ^^ ale przemadrzaly nie
siest =)
czekam na next party!!
pozdrawiam!!
Twój ff jest bardzo realistyczny.
Niektórzy rzeczywiscie znajdują się w takiej sytuacji. Pozatym opowiadanie
świetne. W dobrym stylu.
Egwadien
05.06.2003 19:57
Katon=> udowodniles, ze nie ma idealow
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'>
(ten jest baaaaardzo skromny^^)
Zapowiada sie ciekawie... choc... nie
loobie bohaterow, ktorzy prawie nie maja wad...
Pish dalej!
Miałem kiedyś kolegę. Wtedy nazwałbym go
przyjacielem, ale dziś, z perspektywy kilku lat wiem, że to nie była
przyjaźń. To była symbioza. Tak, to dobre słowo..... Potrzebowaliśmy siebie
nawzajem. Ja byłem jego ustami i łokciami. Byłem jego przepustką wszędzie
tam, gdzie nie byłby w stanie wejść sam. On był moją gwarancją spokoju.
Spokoju duszy, oczywiście. Lepiej się żyje wiedząc, że robi się coś dla
innych. Będąc przepustką tego chuderlawego i nieśmiałego chłopaka spłacałem
dług. Poza tym łączyła nas wspólna pasja. Historia. Często całymi godzinami
przesiadywaliśmy u mnie nad ciężkimi jak cegły tomami o życiu Napoleona, czy
podbojach Aleksandra Wielkiego. Uzupełnialiśmy się. Dla mnie historia była
opowieścią. Dla niego zbiorem faktów. Ja umiałem pięknie opisać to, co on
kreślił w ogromnach faktograficznych tabelach. Potrzebowaliśmy się......
Miał na imię Staszek. Dalej ma. Użyłem czasu przeszłego, bo do niego należy
ta historia. I ta znajomość.
Poznałem kiedyś na imprezie pewną
dziewczynę. Miała na imię Magda i piękne, niebieskie oczy. Pamiętam, że
tańczyłem z nią wtedy przy piosence Pearl Jam'u "Black" i
pomyślałem sobie, że ona musi być inna od setek dziewczyn jakie poznawałem
na setkach imprez. Pamiętam, że spytała ,mnie, czy jestem taki jak o mnie
mówią. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Ja, który zawsze wiem co odpowiedzieć
i to w dodatku inteligentnie i żartobliwie. Po prostu nie znałem odpowiedzi.
Ona cicho się zaśmiała i powiedziała, że się jej nie podobam. Nie mogłem
wydusić z siebie słowa. Powiedziała to tak, jak gdybyśmy rozmawiali o jakimś
filmie. "I know some day you have a beautiful life....", klawisze
uparcie powtarzały ten poruszajcy motyw..... Przytuliła się mocniej. Wtedy
się zakochałem. Pierwszy raz w życiu. Staszek też był na tej imprezie.
Siedział trochę z boku i popijał piwo. Kiedy wróciłem do jego stolika i
usiadłem, ciągle jeszcze w jakimś dziwnym amoku nie odezwał się. Patrzył
tylko smutno. Po dłuższej chwili zaczął mówić. Cicho, jakby się bał. Mówił,
że jest mi wdzięczny za to co dla niego robię, mówił, że jestem dla niego
kimś ważnym. Mówił tak jakby prszepraszał, co chwilę powtarzał, że sobie nie
zasłużył by przyjaźnić się z kimś takim jak ja. Słuchałem go w milczeniu z
cieniem uśmiechu, który mówił dobrotliwe "Daj spokój stary". Nie
zrozumiałem. A szkoda. Gdybym zrozumiał od razu, miałbym siłę, żeby
odmówić......
Ops... Wydaje mi się że wiem dokąd to
prowadzi... Ale nic nie będę na razie mówił, poczekamy zobaczymy...
A technicznie prawie ideał:
border='0' align='center' width='95%' cellpadding='3'
cellspacing='1'>
QUOTE |
|
id='QUOTE'>Pamiętam, że spytała ,mnie, czy jestem taki
jak o mnie mówią.
class='postcolor'>
przecinek przed "mnie"
jest niepotrzebny. Ale to chyba
literówka.
align='center' width='95%' cellpadding='3'
cellspacing='1'>
QUOTE |
|
id='QUOTE'>Kiedy wróciłem do jego stolika i usiadłem,
ciągle jeszcze w jakimś dziwnym amoku nie odezwał
się.
class='postcolor'>
Dziwna konstrukcja zdania...
Może lepiej byłoby podzielić to na dwa zdania? Albo:
Kiedy wróciłem do
jego stolika i usiadłem, nie odezwał się, jakby był w jakimś amoku. Or
sth... Wymyśl coś.
align='center' width='95%' cellpadding='3'
cellspacing='1'>
QUOTE |
|
id='QUOTE'>Potrzebowaliśmy się......
class='postcolor'>
Dałem na końcu bo to taki
pomniejszy błąd. Za dużo kropek. Polski znak interpunkcyjny zwany
wielokropkiem ma 3 kropki. Jedna kropka oznacza zakończenie zdania, 3 to
wielokropek. Żadna inna ilość nie powinna być używana, chyba że zamiast
liter, np zajeb..... itp.
Akcja zaczyna się rozwijać, bardzo
podoba mi się twój styl narracji. Pisz dalej, nie przeszkadzaj sobie
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='biggrin.gif'>
Umówiłem się z nią. Spacerowaliśmy po
Plantach a potem poszliśmy do teatru. Nie pamiętam już na co, chyba na
jakiesoś Mrożka. Nie pomyliłem się co do niej. Była inna. Nie odnosiła się
do mnie z tym irytującym respektem, nie bała się mnie i moich słów, nie
podlizywała się. Kilka razy, jakby mimochodem mówiła, że nie jestem w jej
typie, albo że jestem o wiele mniej inteligentny niż się spodziwała.
Uśmiechała się wtedy. Na pożegnanie pocałowałem ją w policzek. Nie miałem
śmiałości posunąć się choćby o krok dalej... Sam byłem zaskoczony swoim
zachowaniem. Fakt, że czułem w stosunku do tej dziewczyny tak duży respekt
na swój sposób mnie irytował, ale i fascynował... Tak jak ona sama.
Następnego dnia byłem u Staszka. Znów był jakiś nieswój i wypuszczał mnie na
jakieś poważne i szczere rozmowy... Udawałam, że mnie to nie dziwi i
cierpliwie wysłuchiwałem jego żali, zaprzeczając co bardziej absurdalnym
samokrytykom jakie wygłaszał pod swoim adresem. Znowu widziałem łzy w jego
oczach.
Podoba mi się nawet bardzo podoba jest
świetne i takie inne, dochodze jednak do wniosku że to będzie historia o
nieszczęśliwej miłości i niezbyt sympatycznym zakończeniem ale któż to wie
zawsze moge się mylić. Życze weny twórczej i ochoty do dalszego pisania.
Takie sytuacje stawały się coraz częstsze i
zacząłem się poważnie niepokoić. Staszek pogrążał się w jakimś gigantycznym
stanie nerwicowym... może depresyjnym nie znam się na tym..... Starałem się
rozmawiać z nim tak często jak to tylko było możliwe, wychodzić z nim na
miasto, chodzić do knajp. Nie pomagało. Coraz bardziej zamykał się w sobie i
coraz częściej płakał. Na moje pytania odpowiadał ogólnikami, ale ja
wiedziałem że musi być jakiś powód. Z Magdą spotkałem się przez cały miesiąc
tylko dwa razy i jak się pewnie domyślacie płaszczyzna naszej znajomości nie
uległa zmianie. Trzymała mnie na dystans..... A może to ja podświadomie się
na ten dystans trzymałem, trudno powiedzieć. Tak czy inaczej to wystarczyło,
żeby cała szkoła huczała, że "Paweł ma nową laskę". Nie chciało mi
się dementować, szczególnie że podświadomie ta plotka mi pochlebiała.
Oczywistym jest fakt, że nie dałem tego po sobie poznać. Odgrywałem
doskonale moją ironiczną obojętność. Przed Staszkiem też. Nawet wtedy, gdy
zapytał czy coś czuję do tej dziewczyny, którą poznałem na imprezie.
Zaprzeczyłem spokojnie, z lekkim uśmiechem. Umiem kłamać. Nie wiedziałem, że
to że mi wtedy uwierzył będzie miało tak ogromny wpływ na bieg wypadków.
Gdybym mógł cofnąć czas zmieniłbym tylko tą odpowiedź. Ale nie mogę. Nawet
takie dzieci Fortuny jak ja nie są wszechmocne....
Więcej prosze, wiecej twój fick mnie
wciągnął i jeśli łaska to czy party mogły by być dłuższe bo mnie już zleksza
uzależnienie bierze tak więc więcej prosze więcej.
Egwadien
06.06.2003 21:57
Nie potrafie powiedziec 'fajne, ale
wiele blendow'...
Kiedy mi sie cos podoba nie widze glupich blendow
i literowek...
Katon! To jest swietne! (ale chyba przewidywalne
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'>
) Pish dalej!!
E tam przewidtwalne, zobaczycie że się
zdziwicie, ale dopiero w poniedziałek, bo dziś nie mam czasu na
twórczość......
Sol z Ludzi Lodu
07.06.2003 13:46
Heh... nie lubie książek z narracjąw
pierwszej osobie, ale jak się okazuje opowiadanie, historia żyia, która
przedstawiasz jest fascynująca. Intrygująca. Wcześniej jakoś nie chciało mi
się wejść na ten temat, bez obrazy, ale dziś znalazłam dużo czasu, także
przewertuje wszystkie, twój poszedł jakos pierwszy na odstrzał. Fajny
pomysł, ale troche kuleje interpunkcja, jak wspomniano wcześniej, a do
literówek nie przywiązuję uwagi, także jak jakieś są to ja ich nie
widziałam, z przyzwyczajenia chyba. Mniejsza z tym, teraz zachęcę cię do
pisania, i skończę mój koment = ) Także nie pozostaje mi nic innego jak
powiedzieć: Pisz dalej bo ta histori mnie zaintrygowała i ciekawa jestem co
będzie dalej, zwłaszcza po twoich ostatnich słowach, że się zdziwimy.
Trzymaj klasę =)
Sir Momo Mumencjusz
Mum
08.06.2003 12:33
Zdecydowanie ciekawe
opowiadanie. Bardzo mi się podoba sposób w jaki opisujesz odczucia Pawła
(haha - mój imiennik). Brak mi tylko jednego - fabuły i treści. Niby już
sporo napisałeś, ale dałoby się to streścić w kilku zdaniach.
Mam
swoje podejrzenia co do ciągu dalszego, i ciekaw jestem, czy dobrze myślę.
Dlatego pisz dużo, płodnie i obficie, bo chcę to przeczytać całe zanim
wyjadę.
W jakiś tydzień po tej rozmowie znów
spotkałem się z Magdą. Oszczędzę wam romantycznych opisów i zdań pełnych
uniesień, jakoś nieswojo bym się czuł wypisując takie rzeczy. Całowaliśmy
się. Powiedziała, że może da mi szansę. Ja nic nie powiedziałem. Chyba
powinienem, ale coś we mnie buntowało się przeciw postawieniu kropki nad
"i". Pożegnaliśmy się uśmiechem. Nigdy wcześniej nie czułem się
tak jak wtedy. Nigdy później też nie. Dzień poźniej, chyba w piątek,
poszedłem do Staszka. Był pijany i wyglądał jak obraz nędzy i rozpaczy:
zarzygane spodnie, rozchełstana koszula, powyciągany podkoszulek i jakieś
klapki nie do pary. Włosy posklejane wymiotami i tłuszczem, podkrążone oczy,
obgryzione paznokcie. Nie zdążylem nic powiedzieć. Wypluwał z siebie słowa
jak zacinający się karabin. Co jakiś czas przestawał, brał oddech i ciągnął
dalej. Mówił, że ją kocha i żebym mu pomógł. Mówił mnóstwo o "nie
wchodzeniu mi w drogę" i o tym jak to dla niego ważne, że ja do niej
nic nie czuję. Słowom o przyjaźni i miłości towarzyszył odór wódki i rzygów.
Opowiadał nieskładnie o tym, że to już długo trwało i że on ją już zauważył
wcześniej i że bał się z nią porozmawiać. Było też o zazdrości i o uldze.
Musiałem mu pomóc. Uśmiechnąłem się drwiąco, ale łagodnie. Powiedziałem, że
pomogę. Wybełkotał podziękowanie, zdobył się na najsympatyczniejszą,
dostępną mu w tym stanie formę uśmiechu i poszedł się umyć. Ja usiadłem
ciężko na krześle i myślałem. Wtedy wydawało mi się, że to nie będzie
trudne. Wtedy wydawało mi się, że to nie będzie zbyt wielkie poświęcenie.
Przecież ja mogłem mieć prawie każdą dziewczynę........ Nie dało się ukryć,
że Magda fascynowała mnie i interesowała znacznie bardziej niż większość
dziewczyn, ale przecież fascynujących dziewczyn na swiecie musi być więcej.
Byłem mu to winien. Miałem być jego przepustką do miłości i byłem absolutnie
pewien, że z zadania wywiążę się bezbłędnie. Jak zwykle zresztą. Tylko
troszkę żal...
To na pewno nie jest z życia wzięte?
Wydaje się takie prawdziwe...
Fabuła nie. Jest zmyślona, ale trochę
takich tam moich różnych tu jest. Główny bohater choćby. Nie jest mną, ale
pewnym wariantem mnie, if ju noł łot aj min. Takim kimś kim mógłbym być
gdyby....... No i ta główna bohaterka żeńska też ma swoją prawdziwą
inspirację. Reszta to fikcja. Zainteresowało mnie spojrzenie na świat z
punktu widzenia człowieka "w czepku urodzonego" no bo ileż można
pisać o tragediach życiowych nieudaczników.....
Poszło łatwiej niż sie spodziewałem. Na
kolejne spotknie z Magdą zabrałem Staszka. Poznałem ich ze sobą. On był
trochę speszony, a ona zdziwiona. Tak jak oczekiwałem. W miarę rozkręcania
się nakręcanej przeze mnie rozmowy było coraz lepiej. Śmiali się i
żartowali. Pokazał się ze swojej najlepszej strony. Ja odsuwałem sie powoli
w cień. Nie chciałem go przyćmić, chociaż skłamałbym, gdybym powiedział, że
nie kusiło. Szczególnie kiedy na nią patrzyłem. Spotkalismy sie w trójkę
jeszcze raz. Potem umówili sie beze mnie. Wszystko poszło tak łatwo.......
Jakieś trzy tygodnie później Staszek zadzwonił i powiedział, że są razem.
Był w stanie jakiegos ekstatycznego amoku. Zapomniał podziękować. Ja
wybrałem się do filharmonii na piąty koncert fortepianowy Beethovena. Sam. I
dobrze, bo na Beethovenie trzeba się skupić. Kiedyszedłem plantami do Rynku
spotkałem ich. Uśmiechnąłem się radośnie patrząc jak trzymają się za ręce.
Umiem kłamać. Serce zabiło mi szybciej i poczułem jakieś nieznane mi
wcześniej uczucie, gdzieś na dnie żołądka. Chyba byłem zazdrosny. Kto mógłby
sie spodziewać...... Tak czy inaczej nie miało to żadnego praktycznego
znaczenia. Powiedziało się "A", trzeba powiedzieć "B".
Obiecałem.
NO! Wyjde dzis pozniej z roboty, ale
oplacilo sie! Jakos, sam nie wiem czemu, ale strasznie mi sie podoba ten
fick. Jest bardzo realistyczny (to juz mowilem) i w ogole swietnie
napisany... Nie znalazlem zadnych bledow (ale tylko raz przeczytalem...),
wiec juz sie zamykam i czekam na cd.
hmmm, chciałam napisac cosik oryginalnego jesli chodzi o pochwalenie tego ficzka, ale wszystko jush zostało powiedziane

tak wiec pozostaje mi sie tylko podpisać pod słowami uznania

pozdrawiam serdecznie
Katon!!! Ej ! Chciałabym
się dowiedzieć jak to będzie z moją imienniczką i jakos nie widze dalszewgo
ciągu!
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/tongue.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='tongue.gif'> Postaraj się! Obudź się i skrobnij coś
bo można dostać [CENZURA] od tego czekania
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/biggrin.gif'
border='0' style='vertical-align:middle'
alt='biggrin.gif'> Więc weź się do roboty ! Proooooszę
<iskra robi maślane oczęta> daj szybko nowy part
src='http://www.harrypotter.org.pl/board/html/emoticons/wink.gif'
border='0' style='vertical-align:middle' alt='wink.gif'>
Ooo (interpretacja jak Osiol ze Shreka
^^"). JA CHCE JESZCZE RAZ!! Daj next parta!! Abaska ,
podobnie jak Iskra, robi maslane oczeta...
Oho, wzięło mnie na 'stare fiki - reaktywacja'. Chyba to dokończę....
Minęło kilka tygodni. Robiłem różne rzeczy, byle tylko za dużo nie myśleć, byle nie zostać sam na sam z myślami, które były obce. Inne. Pełne niepokoju, żalu, poczucia klęski. Tłumaczyłem sobie codziennie, że to kolejny z niekończącej się listy moich sukcesów. Następne zwycięstwo, o tyle nawet cenniejsze, że głęboko szlachetne i wymagające poświęcenia. Pomogłem przyjacielowi samemu rezygnując, usuwając się w cień, tracąc.....szczęście? Nie, mówiłem patrząc w lustro. To nie byłoby szczęście. Nie wytrzymalibyśmy ze sobą zbyt długo, zresztą cała jej wyjątkowość była iluzją, którą sam dla siebie utkałem. Cóż więc prostszego niż przełamać ją teraz nieznacznym wysiłkiem woli? Człowiek w lustrze uśmiechał się do mnie lekko ironicznie, mrużąc oczy. Umiał kłamać. Tyle, że ja nie niestety nie dawałem się oszukać. Ze Staszkiem widywałem się od czasu do czasu. A kiedy już się rozmawialiśmy myślami był całkiem gdzieindziej. Ależ on jest zakochany... Jak mógłbym stanąć temu na drodze? Wątpie, żebym był wstanie kochać Magdę tak bardzo. Dać jej tyle ile on jej dawał. I tylko gdzieś bardzo głeboko, słyszałem cichy, zimny, drwiący śmiech. Dzwonił mi w uszach kiedy zasypiałem, a szczególnie kiedy myślałem o Staszku układając sobie peany na cześć jego głębokich uczuć,na własny użytek. Magdę spotykałem rzadko. A jeżeli już, to nigdy nie była sama. Zawsze z nim. Zakochani, szczęśliwi, rozczulający. Mój ironiczny, ale w gruncie rzeczy ciepły dystans zdawał się poprawiać ich humor. Traktowali mnie trochę jak dobrego wujka, który dał im siebie w prezencie. Uśmiechałem się sarkastycznie i mówiłem żartem, żeby już zeszli mi z oczu bo jeszcze tego pożałuję.Skąd mogli wiedzieć, że już żałowałem.... W końcu przyszedł dzień, w którym doszedłem do wniosku, że dalsze udawanie przed sobą świetnego nastroju mi uwłacza. Trzeba sobie umieć radzić z prawdą. Kochałem ją. Zabolało, kiedy powiedziałem to na głos. Poczułem się słaby. Słaby jak nigdy dotąd. A przede wszystki bezradny. Pierwszy raz po 20 latach życia. Cały dzień przesiedziałem w domu, nie chcąc się ludziom pokazywać w takim stanie. Ciągle liczyłem, że to szybko minie. Jak uciążliwa, ale którkotrwała choroba. Drobna słabość. Mała skaza, której nikt nie zauważy. Siedziałem wpatrując się w telewizor i mimowolnie myśląć o Magdzie. I o Staszku. Głos w sztolniach umysłu już nie chichotał. Coś mówił... Wtedy jescze go nie rozumiałem.