Hmm kiepskie wiersze też są potrzebne. wiersz wolny od rytmu przynajmniej częściowo.
Jesteś mi świecą znoju
sztucznym ogniwem się tlącą
chłodnym podmuchem palącą
ziarno spokoju
Naciskam pstryczek
(ty) znikasz w blasku żarówki
ja nie ogrzeję dłoni
....za dnia
a w nocy...
zimno spalonych ziaren
przypomni...
rano zamiotę popiół
zaleję gorącym wrzątkiem
uprzątnę resztki ze stołu
wypiję kawę niebieską
rozłożę kwiecistą serwetkę
kokardę wyszyję w pośpiechu
na zimnym ogniu dochodzi
stoicki wywar nie-grzechów
... liczysz aż w fusach przypatrzę
dudniące błyski i grzmoty
kropli wesołowesołych
ulewy bolidów złotych
a ja ze szklanką w ręce
dreptam za nimi ze spodkiem
bo każesz mi łowić "chwilę"
bo raz bo milon, bo szczęście
Koło mnie grubawa baba
w kapciach z małymi dziećmi
Nabrała pustych słoików
i sprawdza ile się zmieści
na zimę jej pewnie wystarczy
mąż resztę autem dowiezie
dzieciaki zabiorą sąsiadkom
to jeszcze więcej się zbierze.
spoglądam na resztkę osadu
co jeszcze ostał się na dnie
i patrzeć tam będę dopóki
bolioryt mnie w głowę nie pacnie.