smagliczka
29.01.2007 14:54
QUOTE(Voldemarket @ 29.01.2007 13:40)
Ps; Hmm toche oftop ale fajnie by było gdyby Potter zabił Voldemorta i
sam przejął jego władzę..............

O matko.
Harry nie przejmie żadnej władzy po Voldemorcie.
Odsyłam do strony Rowling, naprawdę warto od czasu do czasu tam zajrzeć. :/
PrZeMeK Z.
30.01.2007 13:42
Tak, pomyślałem o tym samym. Reszty posta aż nie chce się komentować, prawda, Smagliczko?
QUOTE
A już złaszcza po wydarzeniach, jakie rozegrały się na wieży - Potter miał możliwość spojrzenia na Dracona z nieco innej strony (chyba że jest ślepy i głuchy i niczego do siebie nie będzie chciał dopuścić - w efekcie, zagłuszy wątpliwości i uprze sie jak osioł nadal go nienawidzić w taką samą mocą) Teraz jednak śmiertelna nienawiść Pottera powinna zostać obrócona przecikwo komu innemu.
Tak, ale Sectumsempra była wcześniej... Dobra, dobra, wiem, że wiesz.
Harry już nie nienawidzi Dracona. Nie aż tak. Pod koniec szóstego tomu było to wyraźnie powiedziane... moment... o, jest:
QUOTE
Harry nie myślał wiele o Malfoyu. Cała jego nienawiść skupiona była na Snapie, ale nie zapomniał strachu w głosie Malfoya na szczycie wieży ani tego, że opuścił różdżkę, zanim nadeszli inni śmierciożercy. Nie wierzył, że Malfoy byłby zdolny zabić Dumbledore' a. Gardził nim z powodu jego zauroczenia czarną magią, ale nawet mu trochę współczuł. Gdzie on teraz jest, zastanawiał się, i co kazał mu zrobić Voldemort, grożąc uśmierceniem jego i jego rodziców?
Podkreślenie moje. Uważam, że wybaczenie Malfoyowi będzie najłatwiejszym - i pierwszym - krokiem na drodze do wyzbycia się nienawiści. Harry uważa Malfoya za śmierciożercę, ale mu współczuje. To ogromny krok naprzód. Harry musi w końcu wziąć sobie do serca słowa Syriusza: "Świat nie dzieli się na dobrych ludzi i śmierciożerców: i zrozumieć, że ta "Ciemna Strona" także ma ludzkie uczucia.
Poza tym, muszę przyznać, że posty Katona wyjaśnił zachowanie Harry' ego w zadowalający mnie sposób. Wiedziałem, że wystarczy poczekać, a Katon nam wszystko logicznie wyjaśni.
Aha, Smagliczko:
QUOTE
Mówicie o tym, jakby to była jakaś zupełnie błaha sprawa. Ot, taki wypadek.
Bo to w gruncie rzeczy (dla Harry' ego) był wypadek. I to dość błahy. Gdyby coś takiego zdarzyło się w mugolskim świecie i Harry byłby zmuszony wysłuchiwać, jak to Malfoy walczy w szpitalu o życie, musiałby odwiedzać go w tym szpitalu (jestem pewien, że zrobiłby to, bo sumienie - albo Hermiona - nie dałoby mu spokoju) itp., to Harry przejąłby się bardziej. A u czarodziejów każde zranienie to w zasadzie tylko uciążliwe odstępstwo od normy. Złamane kości leczy się w sekundę, wstrząs mózgu wymaga tylko spędzenia nocy w szpitalu, zranienia Malfoya zostają wyleczone bez śladu w kilka chwil... Gdyby Malfoyowi zostały choć blizny, Hary odczułby silniej tę sytuację. A tak to było po prostu: "Pokaleczyłem go, żałuję, ale przecież w sumie nic mu nie jest".
Aylet - dzięki za wzięcie mnie w obronę
A propos twojego avatara - zapnij się, bezwstydnico!
od estieja: dalsze prywatne uwagi do kogokolwiek na PM
PrZeMeK Z.
30.01.2007 15:34
Och, masz rację. Ale nie znalazłem odpowiedniejszego cytatu. Chodziło mi ogólnie o stereotypowe postrzeganie zła.
Edit:
Do postu poniżej - zgadzam się. Tak to właśnie widzę.
Do Smagliszki. Jeśli Harry zrobił by poważniejszą krzywdę Malfoyowi napewno miał by poważniejsze wyżuty sumienia i dłużej żałowałby że użył zaklęcia o którym nie miał zielonego pojęcia, a ponieważ Malfoy szybko wyzdrowiał i wrócił do swojego zadania Harry szybko otrzeźwiał po tym co zrobił, przyszpieszyła to wszysko jeszcze nienawiść do Malfoya.
smagliczka
30.01.2007 15:56
QUOTE(Przemek)
Bo to w gruncie rzeczy (dla Harry' ego) był wypadek. I to dość błahy. Gdyby coś takiego zdarzyło się w mugolskim świecie i Harry byłby zmuszony wysłuchiwać, jak to Malfoy walczy w szpitalu o życie, musiałby odwiedzać go w tym szpitalu (jestem pewien, że zrobiłby to, bo sumienie - albo Hermiona - nie dałoby mu spokoju) itp., to Harry przejąłby się bardziej. A u czarodziejów każde zranienie to w zasadzie tylko uciążliwe odstępstwo od normy.
QUOTE(Norek)
Jeśli Harry zrobił by poważniejszą krzywdę Malfoyowi napewno miał by poważniejsze wyżuty sumienia i dłużej żałowałby że użył zaklęcia o którym nie miał zielonego pojęcia, a ponieważ Malfoy szybko wyzdrowiał i wrócił do swojego zadania Harry szybko otrzeźwiał
Cóż, niemogę się z Wami nie zgodzić - jeśli chodzi o błahość tego wypadku z magicznego punku widzenia, i ogólnie rzecz ujmując. Aczkolwiek takie byle co to to nie było.
Jak powiedziałam: czarodzieje są znieczuleni - i tu zgadzam się z Przemkiem, że wiele rzeczy nimi nie wstrząsa, co z pewnością mogłoby wstrząsnąć, gdyby musieli walczyć mugolskimi sposobami o ludzkie życie i zdrowie. Ale to nie zmienia faktu, że tryskająca na ściany krew - a raczej tego wspomnienie, powinno się na stałe wryć w pamięć nastolatka, który sam taki stan rzeczy spowodował.
Właściwe dyskuska powoli zmierza w stronę absurdalnych rozważań. Chyba niepotrzebnie poruszyłam sprawę

W każdym razie nadal jestem zdania, że Jo opisała całą historię z Sectumsemprą w takim "mało przejmującym" tonie. A mi to bardzo nie leży – stąd zgrzytanie zębów. Ale trudno. Teraz i tak już musztarda po obiedzie.
Znalazłem ciekawy cytat.
Pierwszy akapit. Oczywiście ta strona nie jest wyrocznią i nie widzę powodu dla którego nie można by się było z nią nie zgadzać, ale jak widać 'klasyczna myśl interpretatorska' jest bliższa raczej mojej niż zwodnikowej teorii. Z tymi intencjami to bywa różnie. Zabójstwo w obronie własnej jest kontratypem. 'Znosi' niejako zło moralne zabójstwa w jego pierwotnej postaci. Ale nie zmienia to faktu, że nie każde okoliczności mają taką naturę. Jeśli ktoś zabije niewinne dziecko, żeby wydestylować z jego nerek lekarstwo na AIDS i nawet mu się uda, będzie to odrażające morderstwo. Jeśli ktoś niewoli innych, żeby stworzyć szczęśliwe społeczeństwo przyszłości jest odrażającym tyranem. Jeśli ktoś zakłada pierścień władzy, aby jego kraj rósł w siłe, a ludzie żyli dostatniej jest pewnym kandydatem na Saurona. Jeśli ktoś używa czarnomagicznych by chronić niewinne dziewice stoczy się w odmęty czarnej magii. Jak z Ciemną Stroną Mocy. Jakie intencje miał Anakin Skywalker ja się pytam?
PrZeMeK Z.
30.01.2007 18:35
Ten akapit to niejako podsumowanie naszej dyskusji. I chyba się z tym podsumowaniem zgodzę - brzmi prawdopodobnie i zdaje się potwierdzać w serii.
QUOTE
Właściwe dyskuska powoli zmierza w stronę absurdalnych rozważań.
Ależ skąd, Smagliczko. Mnie się tam bardzo podoba.
Chyba muszę w końcu obejrzeć te Gwiezdne Wojny, bo nie łapię aluzji.

To znaczy, domyślam się, co znaczą, znam też niektóre istotniejsze fakty ze Star Wars, ale przydałoby się znać same filmy.
Owszem, ciekawy. Ale dla mnie jako kogoś odrzucającego istnienie "zła z definicji" nie zawiera niczego przekonującego. Po prostu potwierdza (powtarza?) Twoje spojrzenie na problem. W mojej teorii doszedłem do pewnego rodzaju paradoksu, bo podchodząc do sprawy "po swojemu" musiałbym odrzucić istnienie Czarnej Magii a to byłby już gwałt na gatunku i konwencji. Tym niemniej nadal podtrzymuję swoje zdanie na temat zaklęc niewybaczalnych. Czarna magia nie kończy się na zaklęciach niewybaczalnych, nie wszystkie zaklęcia czarnomagiczne są w grupie niewybaczalnych. I nie jest tak bez przyczyny.
A Anakin ? Niezbyt dobry przykład IMHO. Jego intencji nie mozna przecież nazwać dobrymi, bliżej temu do korzyści "własnych". I jego słynne "Wg mnie to Jedi są źli " niewiele tu zmienia. Ponadto w jego przypadku droga na ciemną stronę była wyjątkowo krótka - zauważ, że już na samym początku morduje grupkę dzieci - tego nie można wytłumaczyć dobrymi intencjami nawet w zaślepieniu. Od tego momentu Anakin jest już na ciemnej stronie i nie może się już usprawiedliwiać nawet przed samym sobą. Ale nie zawiodła go tam przecież żadna z gruntu zła praktyka, żadne "narzędzie tylko do mordowania" a jego własne ukryte pragnienia i niespełnione ambicje, jego urażona duma. No i miłość. Ale to nie jest usprawiedliwienie. Ciemna strona była w jego sercu/głowie od dawna. Potrzebowała tylko ujścia.
A ja nadal nie wiem, co takiego miałoby się stać z kimś, kto użyje AK w jak najbardziej słusznym celu.
Widzisz, ciemna strona jest w każdym. I szuka ujścia. Motywacje Anakina 'brudzą' się stopniowo. Ale stanieńcie po Ciemnej Stronie to jest jednak decyzja woli. Podejmuje ją kiedy pomaga Imperatorowi w walce z Mace Windu. Co do jego narzędzi - chodzi mi raczej o filozofię celu uświęcającego środki. Avada jest jednym ze złych środków. Jest zła, bo wypacza umysł i serce złem. Stopniowo, chociaż myślę, że nie tak znowu powoli. Wymaga negatywnych uczuć. Nie trudno o nie w sytuacji zagrożenie i walki z wrogiem, ale myślę, że ona je odciska w duszy. Jest ich celebracją. Zostawia pieczęć. Jeśli Czarna Magia nie jest czymś takim to nie ma literackiego sensu.
Rookwood
04.02.2007 19:27
Wiec pomijac wiekszosc dyskusji, ktora przeczytalam niestety nie w calosci i wracajac do glownego tematu:
Uwazam, ze mimo ukrycia prostory dobra, jakie jest zastosowane w HP, to zło ma postać w większości prosta i nieco schematową. Sa to ludzie albo zbyt cwani, albo nielojalni nawet wobec siebie, albo z mania wielkosci, zadufani w sobie, za malo ostrozni (z wyjatkami), pelni pychy i dumy, zbyt wierzacy w te swoje trzy zaklecia, tak jak juz tu ktos wspomnial, ze to niby one daja smierciozercom przewage. I jeszcze bezduszny wilkolak, krwiozerczy i zapatrzony w swoj brutalny i okropny cel. Mamy wiec z jednej strony zbior kreskowkowych niemalze czarnych charakterow, zepsute rodziny itp, a po drugiej ludzi szlachetnych, z wyzszej polki moralnoscia i honorem, ogolnie normalnie liga sprawiedliwych jak sie nie patrzy (znowy - male wyjatki lub niescislosci, oryginalnosc, ktora ma sprawiac wrazenie pozbawienia schematu).
No i dobrze, bo tlo powinno byc prostsze, kiedy sam harry jest czlowiekiem nielatwym do zrozumienia, mimo póz typowego bohatera.
Mysle, ze lepszy jest zakon, bo mam przekonanie, chyba nieco 'aslanowskie', ze dobro to jednak dobro i jakby sie tam ten skaza knuł to i tak mufasa wygra (za duzo disneya).
Poza tym mysle, ze rowling z calych sil kibicuje Harry'emu i nie da mu przegrac. Chce tez chyba w swojej ksiazce pokazac cos dobrego, wiec pomijajac klebek watkow i stron calej serii i tak wybrnie z tego oryginalnie i oczywiscie na korzysc swojego chłopca, który przeciez już raz przezyl.
No, to chyba tyle.
QUOTE(Krystian @ 12.01.2007 22:03)
Śmierciorzercy mają przewage nad zakonem i mają VOLDEMORTA, a zakon ma 5 członków
A skąd wiesz że zakon ma tylko 5 członków ? nigdy nie było dokońca powiedziane ilu jest członków powiedziano tylko otycz kturycz widział Harry a jeśli chodzi ścisłość to było ich więcej . Sam Ron mówił że on i hermiona widzieli ze 20
edit: niektóre słowa jednak piszemy używając ch, nie cz
QUOTE(Łukasz @ 21.02.2007 12:36)
A skąd wiesz że zakon ma tylko 5 członków ? nigdy nie było dokońca powiedziane ilu jest członków powiedziano tylko otycz kturycz widział Harry a jeśli chodzi ścisłość to było ich więcej . Sam Ron mówił że on i hermiona widzieli ze 20
edit: niektóre słowa jednak piszemy używając ch, nie czTo była taka przenośnia... Wiadomo, że nie ma 5 członków. Chodziło po prostu o porównanie liczby Śmierciożerców i Zakonu, który jednak jakby nie patrzeć ma mniej członków.
Ale nie wolno nam zapominać, że obok ZF istnieją inni czarodzieje, którzy walczą z Voldemortem, mimo że nie są w zakonie...
QUOTE
To była taka przenośnia... Wiadomo, że nie ma 5 członków. Chodziło po prostu o porównanie liczby Śmierciożerców i Zakonu, który jednak jakby nie patrzeć ma mniej członków.
Śmierciożerców też nie ma znowu tak dużo, myśle że 30-40 to maximum. Ktoś tam mówił nawet w ZF że jest ich zaledwie garstka, oczywiście Czarny Pan ma do dyspozycji inne szemrane stworzenia, nie ogranicza go prawo, po śmierci Dumbledora jest najpotężniejszym czarodziejem na świecie, śmierciożercy napędzani jego gniewem wyrabiają 200% normy a Lord Voldemort jest jak narazie nieśmietelny. Reasumując powyższe fakty stwierdzam że poważnie osłabiony Zakon nie jest tak potężny jak Voldemort i spółka.
QUOTE
Ale nie wolno nam zapominać, że obok ZF istnieją inni czarodzieje, którzy walczą z Voldemortem, mimo że nie są w zakonie...
Niby są, ale jak na razie ograniczają się do roznoszenia psińco wartych ulotek i łapaniem Bogu ducha winnych tępaków.
Apropo tematu zastanawiam się kto zostanie przywódcą Zakonu Feniksa, bo jakiś porządek być musi. Osobiście stawiałbym na Minerwe w końcu była zastępcą Dumbledora, co prawda tylko w Hogwarcie ale chyba ze świeczką drugiej takiej czarownicy szukać.
QUOTE
Niby są, ale jak na razie ograniczają się do roznoszenia psińco wartych ulotek i łapaniem Bogu ducha winnych tępaków.
No myślę, że jednak znalazło by się choć paru takich może niekoniecznie jakiś strasznie dobrych, ale jednak czarodziei którzy by walczyli z Voldemortem mimo tego, że nie są w ZF. W końcu nie wszyscy aurorzy byli w Zakonie.
QUOTE
Apropo tematu zastanawiam się kto zostanie przywódcą Zakonu Feniksa, bo jakiś porządek być musi. Osobiście stawiałbym na Minerwe w końcu była zastępcą Dumbledora, co prawda tylko w Hogwarcie ale chyba ze świeczką drugiej takiej czarownicy szukać.
Wątpię, szczerze wątpię. McGonagall zostanie dyrektorką Hogwartu. To już szybsze. Dlaczego? Ponieważ Minerva jest bardzo dobrą czarownicą, ale nie nadaję sie na przywództwo ZF. A kto zostanie? Hm... Lupin za bardzo ciamajdowaty, Moody przewrażliwiony, Harry za młody.... nie wiem, na prawdę nie wiem... ale w McGonagall wątpię...
sądzę, że nie będzie przywódcy. zostaną tak jak jest teraz. poprostu nie widzę osoby, która mogłaby wszystkimi pokierować.
QUOTE
No myślę, że jednak znalazło by się choć paru takich może niekoniecznie jakiś strasznie dobrych, ale jednak czarodziei którzy by walczyli z Voldemortem mimo tego, że nie są w ZF. W końcu nie wszyscy aurorzy byli w Zakonie.
Niewykluczone... aczkolwiek np. bardzo utalentowany auror a mianowicie Dawlish poświęcił się szpiegowaniu Dumbledora...
Jeszcze apropo dyskusji ogólnej: Nienawiść a afera łazienkowa
1.
Uważam że Harry miał pełne prawo Malfoya potraktować brutalnie To właśnie przez to że Zakon ani aurorzy nie mogą śmierciożercą odpowiedzieć pięknym za nadobne czyni ich słabszymi. Bawią się w drętwote i uniki a tu trzeba ostro, Avada Kedavra i po sprawie, ciekawe co by było gdyby podczas drugiej wojny światowej alianci z paralizatorami biegali...
2. Harry wcale nie nienawidził Malfoya, pogardzał nim fakt, nie darzył sympatią zgodze się, ale nienawidził to zdecydowanie zbyt mocne słowo. Jak Przemek wcześniej wspomniał po "akcji na wieży" nawet mu współczuł.
3. Kwestia wyrzutów sumienia, Harry nie mógł ich mieć bo tak naprawdę nic strasznego się nie stało, była to obrana konieczna przed zaklęciem niewybaczalnym i nawiasem mówiąc uważam że nie powinien nawet tego szlabanu dostać...
QUOTE
Wątpię, szczerze wątpię. McGonagall zostanie dyrektorką Hogwartu. To już szybsze. Dlaczego? Ponieważ Minerva jest bardzo dobrą czarownicą, ale nie nadaję sie na przywództwo ZF. A kto zostanie? Hm... Lupin za bardzo ciamajdowaty, Moody przewrażliwiony, Harry za młody.... nie wiem, na prawdę nie wiem... ale w McGonagall wątpię...
Jakoś sobie nie wyobrażam nikogo innego na tym stanowisku. MCGonagall jest stanowcza, mądra, posiada talent organizacyjny więc z braku lepszego kandydata nadałaby się. Ona chyba już jest dyrektorem Hogwartu, skoro gabinet należy do niej. No i znowu będzie zmiana w kadrze a mianowicie kto zostanie opiekunem Gryfonów? Co powiecie na Rubeusa?

EDIT:
QUOTE
sądzę, że nie będzie przywódcy. zostaną tak jak jest teraz. poprostu nie widzę osoby, która mogłaby wszystkimi pokierować.
anarchia? eeee, to nie możliwe, ktoś musi Zakonowi przewodzić bo się rozpadnie...
"Dumbledore umarł a bezDumbledorowie to chaos nad którym należy zapanować."
PrZeMeK Z.
21.02.2007 23:39
QUOTE
1.Uważam że Harry miał pełne prawo Malfoya potraktować brutalnie To właśnie przez to że Zakon ani aurorzy nie mogą śmierciożercą odpowiedzieć pięknym za nadobne czyni ich słabszymi. Bawią się w drętwote i uniki a tu trzeba ostro, Avada Kedavra i po sprawie, ciekawe co by było gdyby podczas drugiej wojny światowej alianci z paralizatorami biegali...
Przykro mi, ale w żaden sposób się nie zgodzę. Wojny mugolskie - jak wspomniana przez Ciebie II wojna światowa - mają to do siebie, że tam podstawową metodą walki jest zabijanie. A dlaczego? Bo inaczej się po prostu nie da. Paralizatory, o których piszesz, to narzędzia na krótki dystans i to raczej szybko się zużywające. Natomiast czarodzieje mają cały arsenał rozmaitych środków działających na taki sam dystans i tak samo skutecznie wyłączających z walki jak Avada Kedavra. Zresztą każdy miecz ma dwa końce - w chaosie walki nietrudno trafić swojego - i o ile trafienie sojusznika Drętwotą nie ma większych konsekwencji, o tyle z zabiciem go sprawa jest chyba nieco inna.

QUOTE
2. Harry wcale nie nienawidził Malfoya, pogardzał nim fakt, nie darzył sympatią zgodze się, ale nienawidził to zdecydowanie zbyt mocne słowo. Jak Przemek wcześniej wspomniał po "akcji na wieży" nawet mu współczuł.
Tu się zgodzę, zresztą cytujesz mnie, więc jak miałbym się nie zgodzić.

QUOTE
3. Kwestia wyrzutów sumienia, Harry nie mógł ich mieć bo tak naprawdę nic strasznego się nie stało, była to obrana konieczna przed zaklęciem niewybaczalnym i nawiasem mówiąc uważam że nie powinien nawet tego szlabanu dostać...
Oj, tu możnaby polemizować. Moim zdaniem Harry zdecydowanie przekroczył granice obrony koniecznej. To nie jest taka sytuacja jak wówczas, gdy włamywacz do mugolskiego domu zostaje postrzelony przez właściciela z broni palnej. Czarodziej ma do dyspozycji całą gamę najróżniejszych środków zaczepno - obronnych i wcale nie musi kaleczyć, żeby powstrzymać przeciwnika. Wystarczyłby dobry Expelliarmus albo celna Drętwota i Malfoy nie stanowiłby już zagrożenia. Używanie czegoś nieznanego było skrajnym brakiem wyobraźni. A co do szlabanu... Moim zdaniem zasłużył, bo choć niby nie on zaczął bójkę, nie musiał jej kończyć w tak brutalny sposób. To, że nie wiedział, jak działa Sectumsempra, nie usprawiedliwia go. A szlaban należał mu się choćby za udział w bójce.
QUOTE
Jakoś sobie nie wyobrażam nikogo innego na tym stanowisku. MCGonagall jest stanowcza, mądra, posiada talent organizacyjny więc z braku lepszego kandydata nadałaby się. Ona chyba już jest dyrektorem Hogwartu, skoro gabinet należy do niej. No i znowu będzie zmiana w kadrze a mianowicie kto zostanie opiekunem Gryfonów? Co powiecie na Rubeusa?
Eh... Mów co chcesz, ale ja jednak nie widzę McGonagall na "stanowisku" przywódcy Zakonu Feniksa. Po prostu mi nie pasi...
LilienSnape
21.02.2007 23:59
no
może i masz rację nie do końca pasi, ale innej osoby na tym stanowiku nie widzę jakoś.
ona stanowcza babka z zasadami . zorganizowana i mądra rzecz jasna.
no chyba najlepiej pasuje.
bo kto inny?
edit: taa...Rubeus na opiekuna ^^
QUOTE
Przykro mi, ale w żaden sposób się nie zgodzę. Wojny mugolskie - jak wspomniana przez Ciebie II wojna światowa - mają to do siebie, że tam podstawową metodą walki jest zabijanie. A dlaczego? Bo inaczej się po prostu nie da. Paralizatory, o których piszesz, to narzędzia na krótki dystans i to raczej szybko się zużywające. Natomiast czarodzieje mają cały arsenał rozmaitych środków działających na taki sam dystans i tak samo skutecznie wyłączających z walki jak Avada Kedavra. Zresztą każdy miecz ma dwa końce - w chaosie walki nietrudno trafić swojego - i o ile trafienie sojusznika Drętwotą nie ma większych konsekwencji, o tyle z zabiciem go sprawa jest chyba nieco inna. cheess.gif
Tyle że drętwote każda ciemna masa odbije, a z avadą już niema tak łatwo. Ferwor nie ferwor ale różdżka to nie CKM którym się wali we wszystko co się rusza. Jak czarodziej rzuca zaklęcie to chyba musi widzieć w co, bo tak na sucho to się chyba nie da(?)
QUOTE
Oj, tu możnaby polemizować. Moim zdaniem Harry zdecydowanie przekroczył granice obrony koniecznej. To nie jest taka sytuacja jak wówczas, gdy włamywacz do mugolskiego domu zostaje postrzelony przez właściciela z broni palnej. Czarodziej ma do dyspozycji całą gamę najróżniejszych środków zaczepno - obronnych i wcale nie musi kaleczyć, żeby powstrzymać przeciwnika. Wystarczyłby dobry Expelliarmus albo celna Drętwota i Malfoy nie stanowiłby już zagrożenia. Używanie czegoś nieznanego było skrajnym brakiem wyobraźni. A co do szlabanu... Moim zdaniem zasłużył, bo choć niby nie on zaczął bójkę, nie musiał jej kończyć w tak brutalny sposób. To, że nie wiedział, jak działa Sectumsempra, nie usprawiedliwia go. A szlaban należał mu się choćby za udział w bójce.
Według mnie nie przekroczył, bo przekroczenie obrony koniecznej jest wówczas kiedy np. napastnik leci z pięściami a potencjalna ofiara wyciąga pistolet i kończy zabawe strzałem między oczy. Widać wszyscy już zapomnieli że Malfoy chciał użyć zaklęcia niewybaczalnego, najgorszego z możliwych. Bo mów co chcesz ale już lepsza bezbolesna śmierć od tortur... Zresztą w całym tym zamieszaniu nie było czasu pomyśleć, faktem jest że użycie nieznanego zaklęcia było szczytem głupoty, mimo to jednak okazało się skuteczne, a w wielu przypadkach cel uświęca środki.
Udział w bójce? Nie nazwałbym tak tego, zauważ że Potter nie miał możliwości wyjścia, Malfoy zaczął a taki pojedynek raczej ciężko przerwać bez kontrataku. Zgodze się że nie powinien używać sectusempry, ale czasem ludzi ponosi... No i ciekawe jest że malfoya nie ukarano za próbę użycie zaklęcia niewybaczalnego, normalnie za takie coś jest dożywocie w azkabanie, więc miał cholerne szczęście że go Potter posiekał...
QUOTE
Eh... Mów co chcesz, ale ja jednak nie widzę McGonagall na "stanowisku" przywódcy Zakonu Feniksa. Po prostu mi nie pasi...
kwestia gustu
Cal może i czasem uświęca środki, ale napewno nie używanie zaklęć z gruntu złych. Dlatego śmierciożercy i ich przywódca są źli, że używają czarnej magii do czynienia zła, a czynią zło, bo parają się czarną magią i taka spirala zwrotna się zawiązuje. Tak czy inaczej używanie przez Zakon czarnej magii w celach praktycznych odebrałoby wojnie jakikolwiek sens. Poza zmaganiami opętanych szaleńców o władzę.
Moim zdaniem szanse były wyrównane az do trzydziestego rozdziału HPiKP. Śmierciożercy mieeli Voldemorta a Zakon Dumbledorea. Wszystko sie przetasowało po śmierci dyrektora. Zakon znacznie osłabł. (Dumbledore zapewne sam posiadał najwiecej mocy w Zakonie.) Więc na razie górą są śmierciozercy a Zakon stracił najlepszego czarodzieja nie tylko w swoich szeregach ale i na świecie...
smagliczka
22.02.2007 19:15
QUOTE(anagda @ 21.02.2007 20:25)
Wątpię, szczerze wątpię. McGonagall zostanie dyrektorką Hogwartu. To już szybsze. Dlaczego? Ponieważ Minerva jest bardzo dobrą czarownicą, ale nie nadaję sie na przywództwo ZF. A kto zostanie? Hm... Lupin za bardzo ciamajdowaty, Moody przewrażliwiony, Harry za młody.... nie wiem, na prawdę nie wiem... ale w McGonagall wątpię...
Najprawdopodobniej zostanie dyrektorką, jeśli Hogwart ruszy. Ale - o ile mi wiadomo - to
wybierano dyrektorów, a nie awansowali oni z posady wicedyrektora na dyrektora. Więc też do końca nie jest to pewne.
Co do Zakonu i przywództwa - to kwestia jest problematyczna. Wiadomo, że muszą się podnieść po tak wielkiej stracie i działać. Inaczej mogiła.
Czy McGonagall mogłaby dowodzić? No nie wiem. Babka jest zdecydowana - może i by się nadawała, ale nie wiem czy ma przywódczą smykałę do kierowania "armią".
Moody odpada, bo to paranoik.
Aurorzy (Kingsley i Tonks) mają dużo własnej pracy, poza tym wiadomo, że ministerstwo nie zawsze działało po myśli Feniksów, więc nadal muszą zachowywać pozory lojalności ministrowi - wywiad z mimisterstwie wciąż jest bardzo istotny. Weasley ma rodzinę i wiele na głowie - zresztą nie jest zbyt charyzmatyczny.
Ale pierwswze szłyszę, że Lupin jest ciamajdowaty.

(ciamajdowaty, moja droga, do był Longbottom... i też BYŁ, teraz już raczej nie jest aż tak bardzo).
Jakoś nie przypominam sobie, by Remus był pierdołą, wręcz przeciwne odniosłam wrażenie.
A można wiedzieć kiedy był ciamajdowaty, jakieś konkrety? Tylko proszę nie wytykać taktycznego błędu z WA - wtegdy grały silne emocje, a w wilkołaka i tak by się przemienił, bez wględu na to, czy pił, czy nie pił Tojadowego.
Lupin to człowiek opanowany, dyskretny i zdecydowany. Szpiegował, wykonywał wiele zadań dla Zakonu (jak było powiedziane w ZF : opuszcał kwaretę w jakiś długich, tajemniczych misjach), walczył (a walczyć potrafi, co było chyba widać w piątce i szóstce - nawet ranny wtedy nie został), jest doświadczony (przeżył już przecież jedną wojnę). Nadaje się na przywódcę... poza tym mógłby się temu zadaniu bez reszty poświęcić - bo praca to mu się raczej na głowę nie wali. Nikt nie patrzy mu na ręce (jak reszcie, którzy pracują w ministerstwie, albo ministerstwu podlegają pośrednio) nie musi uważać na słowa i gesty, zachowywać pozorów i matrtwić się, że czymś się zdradzi przed swym zwierzchnikiem, który może donieść Srcimgeourowi.
Zakon zawsze działał samodzielnie, bo miniterstwo rzucało Dumbledore'owi kłody pod nogi (poza tym ludzie z ministerstwa to banda cwaniaczków)... a teraz jak ministrem jest taki fanatyk jak Scrimgeour (takie odniosłam wrażenie), człowiek raczej bęzwględny, który gotowy jest walczyć przeciw wszystkim, którzy reprezentuję inne stanowisko niż on (czyli również przeciw Zakonowi - a co za tym idzie na korzyść śmierciożerców... choć pewnie tego nie rozumie) - to warto by było, żeby przywodcą Zakonu był ktoś wolny od wpływów Scrimgeoura. Kto nie jest bezpośrednio zagrożony i komu zwisa... nie martwi się o własną skórę i nie ma nic do stracenia.
Zobaczycie, że Lupin odegra ogromną rolę w siódemce.
(Lupin na prezydenta!

)
Niektórzy Śmierciożercy są tak ciamajdowaci że nie wiedzą gdzie są witki a gdzie rączka miotły. A w Zakonie trochę bardziej rozgarnięci. Więc w takim kontekście to Zakon jest górą
QUOTE
Ale pierwswze szłyszę, że Lupin jest ciamajdowaty. (ciamajdowaty, moja droga, do był Longbottom... i też BYŁ, teraz już raczej nie jest aż tak bardzo).
Jakoś nie przypominam sobie, by Remus był pierdołą, wręcz przeciwne odniosłam wrażenie.
Lupin to jeden z moich ulubionych postaci. To jednak nie zmienia faktu, że jak dla mnie jest mało zdecydowany (ja nie mówię, wykonywał bardzo ważne zadania dla Zakonu, nic tego nie zmieni) no i na moje oko taki troszkę ciamajdowaty.
QUOTE(anagda @ 23.02.2007 11:16)
QUOTE
Ale pierwswze szłyszę, że Lupin jest ciamajdowaty. (ciamajdowaty, moja droga, do był Longbottom... i też BYŁ, teraz już raczej nie jest aż tak bardzo).
Jakoś nie przypominam sobie, by Remus był pierdołą, wręcz przeciwne odniosłam wrażenie.
Lupin to jeden z moich ulubionych postaci. To jednak nie zmienia faktu, że jak dla mnie jest mało zdecydowany (ja nie mówię, wykonywał bardzo ważne zadania dla Zakonu, nic tego nie zmieni) no i na moje oko taki troszkę ciamajdowaty.
Mi nigdy nie wydawał sie ciamajdą. Był może troche
"wyświechtany" ale może po prostu brakowało mu galeonów na nowa szatę. Był bohaterem. bo działał jako tajny agent wśród wilkołaków. A to juz coś. Co do zdecydowania to troche powoli dochodził do tego zeby być z Tonks. Musiał zobaczyć, że ktioś inny ma podobny przypadek jak on i postąpił podobnie, ale nie był ciamajdą. Jego reakcja w pociagu mówi sama za siebie. Szybko przegonił dementora, co jak wiemy nalezy do bardzo zaawansowanej magii obronnej ( Chociaż 28 pietnastolatków potrafiło się go nauczyć w dosyc szybkim tępie i bez dementora lub jego imitacji)
QUOTE
Szybko przegonił dementora, co jak wiemy nalezy do bardzo zaawansowanej magii obronnej
Nie zapominaj, że Lupin miał uczyć opcm w Hogwarcie. Więc przynajmniej z założenia powinien się znać na obronie

Ja nie wątpię w jego umiejętności. Ale to nie zmienia faktu, że jest z lekka...
owczarnia
23.02.2007 13:14
Temat ma sześć podstron, to się w końcu zainteresowałam

.
Lupin ciamajdowaty? Nigdy w życiu. Lupin jest po prostu ciepły, zrównoważony, spokojny. Zmęczony. Ale nie ciamajdowaty. Lupin to zdecydowanie najukochańszy z Huncwotów mój, może dlatego że jest również gejem

.
smagliczka
23.02.2007 13:25
Lupin jest najukochańszy, jak najbardziej - chyba nie tylko z Huncwotów - ale nie jest gejem (w żadnym wypadku!

)
QUOTE(anagda @ 23.02.2007 12:04)
Nie zapominaj, że Lupin miał uczyć opcm w Hogwarcie. Więc przynajmniej z założenia powinien się znać na obronie

Niby musiał, ale wcale nie musiał. W końcu dwójka z nauczycieli OPCM (Lockhart i Umbridge) Nie znali chyba żadnych zaklęć obronnych. Och przepraszam. Lockchart teoretycznie znał zaklęcie poskramiające chochliki
owczarnia
23.02.2007 13:39
QUOTE(smagliczka @ 23.02.2007 12:25)
Lupin jest najukochańszy, jak najbardziej - chyba nie tylko z Huncwotów - ale nie jest gejem (w żadnym wypadku!

)

Tralalala

.
QUOTE(Zeti @ 23.02.2007 12:27)
QUOTE(anagda @ 23.02.2007 12:04)
Nie zapominaj, że Lupin miał uczyć opcm w Hogwarcie. Więc przynajmniej z założenia powinien się znać na obronie

Niby musiał, ale wcale nie musiał. W końcu dwójka z nauczycieli OPCM (Lockhart i Umbridge) Nie znali chyba żadnych zaklęć obronnych. Och przepraszam. Lockchart teoretycznie znał zaklęcie poskramiające chochliki

Musiał. Przypomnij sobie, co mówiła (a raczej wyrzygała w twarz Umbridgowej) profesor McGonagall: to był jedyny
kompetentny nauczyciel OPCM. Wskazywały na to zresztą także różne inne rzeczy, jak na przykład czekolada w pociągu (i komentarz Madam Pomfrey, że "nareszcie mamy nauczyciela OPCM, który zna się na rzeczy"), lub też Patronus Harry'ego. W sensie że zdołał go tego zaklęcia nauczyć.
Może być ewentualnie bi. Gejem nie jest na szczęście i jest to pewne =D
smagliczka
23.02.2007 13:47
QUOTE
Tralalala

.
Nie zatykaj uszu. To nic nie zmieni.

(pociągają cię geje? tak gwoli ścisłości?)
No, ale przynajmniej zgadzamy się w kwestii nie-ciapowatości.
QUOTE
Tralalala
Widzę, że owca ma własne zdanie na ten temat

QUOTE
Może być ewentualnie bi. Gejem nie jest na szczęście i jest to pewne =D
A to, że nie chciał Tonks?
owczarnia
23.02.2007 18:31
QUOTE(smagliczka @ 23.02.2007 12:47)
(pociągają cię geje? tak gwoli ścisłości?)
I to jeszcze jak (tak gwoli ścisłości)!
smagliczka
23.02.2007 18:46
O mój BoRZe!

(i Matko Borska - gwoli ścisłości)
No dobra. Kuniec offtopu :}
owczarnia
23.02.2007 18:51
Dałam nawet temu
wyraz swego czasu, hehe.
Koniec tak, tak.
Ja uważam że Śmierciożercy są górą. Dlaczego? Otóż, jak ktoś mądry przede mną wspomniał, mają zdolność zabijania, wymuszania informacji poprzez tortury, czy zmuszania ludzi do robie czegoś mimo ich woli. A czymże jest to wszystko jak nie siłą? Jak głosi kodeks Sithów - siła rodzi potęgę, a potęga rodzi zwycięstwo. Osobiście wątpie ażeby bogobojni członkowie Zakonu Feniksa (którzy stracili Dumbledora, jedynego którego bał się Czarny Pan) dali radę zwyciężyć. Drętwotą to można potraktować natrętnego kolegę, a nie bezlitosnych i zimnych morderców. Koniec końców i tak zwycięży zakon dzięki sile miłości i Chłopcu Który Przeżył :/
Oj, frajerne gówniarstwo. Przejdzie mu jak się zakocha, albo mu nie przejdzie i zostanie pryszczatym metalem czytającym Nitschego. Pfff...
Weź już napisz tego posta, bo mnie ciekawość zżera co tam napiszę Darth Dolohowie.
Nie każdy kto twierdzi że Avada zabija, a Drętwota nie, musi byc, jak to wspaniałomyślnie określiłeś "frajerskim gówniarzem". Nie jestem i nie będę "pryszczatym metalem", ale REALISTĄ. Kimś kto potrafi odróżnić karabin maszynowy od pałki czy paralizatora.
QUOTE
Przejdzie mu jak się zakocha
Przejdzie mi jak zobaczę wojnę wygraną dzięki "sile miłości".
Aś pojechał. Pisałeś tak długo, że spodziewałem się jakiejś wykładni filozofii Ciemnej Strony Mocy. Rozczarowałeś mnie, mój młody padawanie.
A tak poważnie, to wojen nie wygrywa się siłą miłości, ale bardzo często wygrywa się dzięki wysokim morale, poświęceniu społeczeństwa, wierze w słuszność, sprawnej ekonomii, poczuciu związania żołnierzy ze sprawą dla jakiej walczą, etc. Niemcom jakoś okrucieństwo nie pomogło wygrać. A na początku wygrywali nie dzięki niemu, ale dzięki genialnym dowódcom i noweczesnej technologii wojskowej.
Umknęła Ci, Lordzie Sith cała dyskusja w tym temacie nt. istoty Avady, która nie jest karabinem. Nie mam ochoty jej streszczać. Przeczytaj sobie, albo nie.
Nie jesteś żadnym realistą. Jesteś 15latkiem o śmiesznym spojrzeniu na rzeczywistość. Imponuje Ci siła i bezwzględność, więc pewnie Ci jej brakuje.
Na początek proponuję piosenkę "Dobre rady" Wyjebanych W Dobrej Wierze, a potem mimo wszystko radzę się zakochać. Niech Moc Będzie Z Tobą!
5 minut temu sie zakochałem. Teraz widzę prawdę. Widzę że moje poglądy były bardzo niedobre i nie grzeczne. Siła miłości mnie oświeciła. Rzeczywiście wszystko co mówiłeś jest prawdą. Żałosny 15 latek ze śmieszną wizją świata. Od teraz imponuje mi dobro i miłość. Dziękuję Mistrzu Yoda.
Cała przyjemność po mojej stronie, Dolohovie.
Ale jest w Tobie gniew. Jest w Tobie szyderstwo. Ciemna strona silna jest w Tobie. A ciemna strona jest ścieżką słabych, co o potędze roją i władzy nam innymi. Słaby ten jest, kto swemu uczniowi ufać nie może. Słaby jest ten, kto w strachu ciągłym trwa. Słaby jest, kto nie poznał jaką siłę miłość dać może. Siłę, która nie strzela lepiej niż kałasznikow, ale często pozwala lepiej strzelać z kałasznikowa, chociaż może to nie mieścić w głowie się Ci, młody Sithcie. Tak. Młody malarz na ciemną stronę przeszedł niegdyś, gdyż był w nim gniew. I była w nim słabość. I była bezsilność. Rozpacz ścieżką ciemnej strony jest. Czarne płaszcze i groza na twarzach od wieków brak siły maskować zwykły. Silny może być wspaniałomyślny. Słaby jest jak hiena i hieną się staję. Dorośnij, młody padawanie.
QUOTE
esteś zafascynowany złem? Uważasz, że zło jest lepsze od dobra?
W żadnym wypadku !!!
Widziałem i doświadczyłem zbyt wiele złego żeby tak uważać. Znam ludzi złych (złodziei, narkomanów, pseudokibiców) i ludzi dobrych. I zdecydowanie wolę towarzystwo tych dobrych. Uważam natomiast, że Zakon jest przesadnie dobry. Rozumiem że morderstwo to nie przelewki, ale co innego jest zabić gwałciciela bez sumienia, a co innego niewinnego człowieka. Zależy też co się rozumie pod pojęciem "dobra". Np. Amerykanie zwyciężyli nad reżimem Husaina w Iraku. Teorytycznie jest to dobra sprawa. Ale czy dla ludzi zamieszkujących ten kraj jest to dobre rozwiązanie? Czy podoba im się to że idąc na targ jakiś palant może siebie i przy okazji mnóstwo innych ludzi, wysadzić w powietrze? Wszystko zależy od punktu widzenia. Widocznie Pan Katon ma nieco inny, bardziej dojrzalszy punkt widzenia niż ja.
Jeśli chodzi o nick to chyba za bardzo panikujecie...Jakbym miałbym nick FrajerskiGówiarz to martwiłbyś się o to czy jestem frajerem? Nie sądzę.
jeszcze raz powtarzam - nie jestem lordem sithów, który uwielbia ból i cierpienie. Daleko mi od tego.
PrZeMeK Z.
23.03.2007 15:54
Ale wiesz, nick o czymś świadczy. Nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy. Wybierając go, bywa, że podświadomie zdecydujemy się na taki, który jest bliski tym mniej widocznym stronom naszej osobowości. Wiem coś o tym.
Nie będę się odnosił do słów skierowanych do Katona, bo... są skierowane do Katona.
Ale chcę Ci powiedzieć, Dolohovie, że zło to nie tylko zabijanie, gwałcenie i torturowanie. Zło bywa znacznie bardziej perfidne. Czy dzieciak, za którym rzucisz mięsem na korytarzu, bo nieumyślnie na ciebie wpadł, nie dostrzegł w Tobie zła? Czy papierosy, które zacząłeś palić w ramach buntu przeciw czemuś/komuś, nie daja ci takiej nie do końca pozytywnej przyjemności? Czy śmiech z mało lubianego kolegi, który się przewrócił, nie ma w sobie złych nut? Nic nie jest takie proste, jak się wydaje.
Zresztą zło można też czynić sobie. Wpadając w nałogi, okaleczając się, odcinając od świata i ludzi...
A czy Zakon jest za święty? Walczy, kiedy trzeba. W starciach, które widzieliśmy, poległy DWIE osoby (Syriusz i Dumbledore), w sumie niewiele zostało rannych, zaś siły śmierciożerców zostały uszczuplone o tych schwytanych pod koniec ZF. Wroga nie pokonuje się tylko zabijając go. Pomyśl o tym.
Nie no, ok. Wiesz, ja się też zagalopowałem nieco, bo forma dyskusji mnie porwała.
Nie można być przesadnie dobrym. Można stosować niewspółmierne do sytuacji środki, ale to nie ma co do zasady wiele wspólnego z dobrem i złem. Zgadzam się, że często w walce ze złem trzeba być stanowczym. Rzecz w tym, żeby nie stać się złym.
Zacytuję mojego znienawidzonego filozofa:
"Kiedy patrzysz w Otchłań, ona patrzy na ciebie. Walcząc z potworami uważaj, by samemu nie stać się jednym z nich"
PrZeMeK Z.
23.03.2007 19:14
A ja myślałem, że ten spór nie doprowadzi nas do Nietzschego. A jednak się myliłem.
Cóż, tak to już z nim jest, że zawsze wypływa przy takich okazjach. Akurat ten cytat zawsze lubiłem. Czego o całości filozofii Herr Fryderyka powiedzieć już nie mogę.
Podobno panicznie bał się krowy.
Co ma krowa? To, że facet, który bredził o nadczłowieku całe życie bał się świata. Był życiową dupą. Rozhisteryzowanym panikarzem. Był takim nadczłowiekiem jak Hitler nordem. Ale to oczywiście nie dyskwalifikuje jego filozofii.
Nietscheanizm jest przerażający, bo tworzy cały system autoułudy, która w dodatku ma posmak wyzwalania się z ułudy. W dodatku stawia wybitnie niepraktyczną tezę, że odrzucenie moralności daje siłę. Zupełny nonsens. To właśnie elementy humanistyczno-chrystianistyczne (bez kontekstu religijnego - chrystianizm jako postawa w stosunku do bliźniego) dają siłę. I woli, i ducha i wogóle jako jedyne pozwalają wspiąć się 'wyżej'. Można być nadczłowiekiem dopóki się tego nie wie. Dopóki widzi się siebie jako sługę wszystkich. W momencie kiedy taki nadczłowiek spojrzy na siebie z zadowoleniem jest już normalnym (choć dalej szlachetnym) człowiekiem. Ktoś kto wspina się na wyżyny świadomości swego nadczłowieczeństwa dlatego, że odrzuca te wartości jest w najlepszym przypadku błaznem.
Mathew, you make children scared.