Czytaliście różne armagedony
Teraz konewka wychodzi z głębi mej jaźni
Gdzieś za nią idą szare kalesony
I z szynką i serem tost niedojedzony
Wszystko to idzie na wielkie wysypisko
Konewka, co kwiaty podlewała
Za dzióbek ciągnie ją jakieś psisko
Wydaje się teraz taka mała
Stoi przed psią budą konewisko
Szare, podarte wełniane kalesony
Leżą na kupie śmieci
Pan kiedyś w nich chodził na salony
Teraz bawią się nimi dzieci
A właściciel ich były utopiony
Bułka, szynka i serek i kabanosy
Ktoś nie zjadł śniadania
Przeżuł dwa żółtawe mentosy
Ma teraz dużo latania
Bo gonią go wojownicze osy
Wszystko zostało wyrzucone
Niedługo będzie spalone
Jest i tost i konewka
