owczarnia
28.07.2007 19:57
No dobra. Niech ja już to powiem: tak, mnie też nie zachwyca postać Ginny. Miałam nadzieję, że w siódmym tomie się rozwinie, zwłaszcza że szóstka nam trochę po niej obiecywała. A tu dupa, z przeproszeniem. Sklęsła dupa.
PS
Określenie "kopia Lily" jest nie fair w stosunku do Lily, jakby się mnie kto pytał. Raczej "kiepska podróba Lily"

...
Eulalia_Cloak
28.07.2007 20:05
Coz, chyba sie zgadzam. Mialam nadzieje na wiecej rzucania sie z pazurami z jej strony. Jakiejs chryzmy chocby w najminimalistyczniejszym wydaniu tego slowa.
Ale cos, co mnie bardziej w tej chwili nurtuje to to, co zrobia z Ginny z filmu, przy kreceniu 6 czesci? Bo aktorka nie wyglada na kogos, kogo latwo przeistoczyc w pieknosc. Albo przynajmniej kogos ogromnie atrakcyjnego. Wciaz przypomina dwunastolatke, nawet mocno umalowana. I jakos w ogole mi nie pasuje do postaci.
Ginnusia
28.07.2007 20:10
Może warto zmienić tytuł tematu na "Dlaczego nie lubimy Ginny?

Mówiąc szczerze, mnie ona jest dość obojętna. I właśnie złapałam sie na tym, że bardziej lubię Ginny filmową niż ksiązkową.
A co do tego, jak zrobią z niej piękność. A czy ona musi być piękna? Byle tylko pokazać, że jest w niej "to coś".
Co? Że niby dla kogo ten temat?
Ło matko, miło, ale wyjdę na jakąś zaciekłą przeciwniczkę Ginny

cóż.
QUOTE
Określenie "kopia Lily" jest nie fair w stosunku do Lily, jakby się mnie kto pytał. Raczej "kiepska podróba Lily"
no jak pisałam, taka niby kopia, którą Rowling na siłę próbowała doprowadzić do perfekcji, czego skutek jest wręcz odwrotny... bo Lily, chociaż tak dużo o niej nie wiemy, lubię.
Ginny była w porządku w pierwszych 4 tomach. w sumie niewiele się o niej mówiło, ale... ta jej nagła przemiana w szkolna piękność była zbyt gwałtowna. i na dobrą sprawę nie wiadomo, dlaczego Harry'ego po tylu latach nagle olśniło, jaka to ona jest piękna i cudowna. wiadomo, różnie to bywa, ale... mam wrażenie, że 'obudził się', kiedy zorientował się, że interesują się nią inni chłopcy i dopiero wtedy zobaczył w niej dziewczynę. podobnie jak pół Hogwartu. cóż, zbytnią oryginalnością się nie popisał

nevermind.
jak już kiedyś, po ukazaniu się 6 tomu, ktoś sprytnie zauważył, Ginny nigdy nie znajduje się w sytuacji w jakikolwiek sposób ją upokarzającej, tworzącej rysę na jej wizerunku. pamiętacie jakąs scenę z ostatnich 3 tomów, gdzie Ginny robi z siebie pośmiewisko, zachowuje się niewłaściwie, źle wygląda itp?
każda inna postać rzadziej lub częściej popełnia błędy, jest krytykowana i to czyni ją jedyną w swoim rodzaju...
w 7 tomie rzeczywiście, żadnej pozytywnej zmiany nie było. Ginny nie zrobiła nic, przez co bym ją bardziej polubiła. zwykle przewijała się tylko w myślach zakochanego w niej Harry'ego i ostatecznie skończyła oczywiście jako jego żona...
fakt, że czytelnik widzi świat niejako poprzez pryzmat samego Pottera. a że ten młodą Weasleyównę poniekąd idealizował...
http://www.podziemna.republika.pljeśli chodzi o film - Bonnie nie jest powalająco piękna, ale potrafi wyglądać całkiem ładnie. w ogóle w wersji filmowej jest póki co taką szarą myszką i naprawdę ciekawa jestem, jak to będzie wyglądało w HBP i DH. hm.
Pszczola
28.07.2007 21:56
Niestety, Bonnie może i ma talent aktorski (jeszcze zobaczymy jak jej VI wyjdzie), ale wdzięczna specjalnie nie jest.
Już tyle razy pisałam co mi się w postaci Ginny nie podoba (a raczej dlaczego autorka zrobiła jej krzywdę nie wykorzystując jej częściej w akcji), że nie mam ochoty się powtarzać. Ginny jako Ginny lubię. Ale za mało jej było w książkach, była tam na dostawkę. Dekoracja. Cenna przyszła miłość Harry'ego, która nagle pojawia się w roli seksbomby i genialnej czarownicy. Przyjmuję to do wiadomości. Wystarczy by ją zaakceptować. Ale cieszę się, że nie ma jej wiele w VII. Pani Rowling nie zaszkodziła jej tym. Wręcz przeciwnie. Jestem w stanie ją przetrawić. Przynajmniej brak było wzruszająco-mdławych scen z udziałem cierpiących kochanków. Ugghhh... Żeby Ginny zaistaniała w VII, musiałaby zaistnieć już w II tomie. A tam, mimo że odegrała ważną rolę, w ogóle nie skupiono się na jej postaci. Szkoda.
Acha, wyobraźcie sobie. Potter ma 27 lat, jest sławny, obrzydliwie bogaty (fortuna Potterów + Blacków + zarobki Aurora), przystojny i ach, ach, ach! I przynajmniej od trzech lat żonaty i dzieciaty. No normalnie scyzoryk się w kieszeni otwiera XD.
QUOTE
I przynajmniej od trzech lat żonaty i dzieciaty.
Tak jak większość takich facetów
Ginnusia
28.07.2007 22:51
QUOTE(Pszczola @ 28.07.2007 23:56)
Acha, wyobraźcie sobie. Potter ma 27 lat, jest sławny, obrzydliwie bogaty (fortuna Potterów + Blacków + zarobki Aurora), przystojny i ach, ach, ach! I przynajmniej od trzech lat żonaty i dzieciaty.
No i co w tym złego?
Pszczola
28.07.2007 23:04
Dla Ginny zapewne nic ;P
Ginny jest ok. Serio tak uważam. Nie wiem co miałaby pokazywać. Jest bohaterką drugoplanową. I wystarczająco zarysowaną. Jest odważna, wie czego chce, a do tego fajna z niej dupa. Ej, faceci, wejdźcie tu i brońcie honoru Ginny.
Ginnusia
29.07.2007 18:23
QUOTE(Pszczola @ 29.07.2007 01:04)
Harry'emu też chyba z tego powodu nie działa się krzywda.
I jeszcze coś - Ginny widzimy zawsze oczami Harry'ego. dwóch ostatnich tomach - kochającego ją Harry'ego. Trudno, żebyśmy zatem widzieli ją w jakiejś "niewłaściwej" scenie. Z podobnego powodu, tyle że na odwrót, nie widzimy nigdy fajnego Jamesa, bo go dla odmiany widać przepuszczonego przez Snape'a.
Ja też lubię Ginny. Mało o niej wiemy, ale to co wiemy, wysatrczy na stworzenie podsatwowego zarysu jej opstaci. Nie jest idealna, jak niektórzy twierdzą. Wiemy, że jest zaczepna, trochę zazdrosna, a jej oceny nie zawsze są sprawiedliwe (Flegma). Z drugiej strony jest odważna, gotowa do walki i potrafiąca bronić swojego zdania. Normalna dziewczyna.
PrZeMeK Z.
29.07.2007 20:04
Pewnie, że Ginny jest fajna. Kiedy już przeszedł mi etap "Szósta część jest słaba", polubiłem ją nawet bardziej niż kiedyś. Poza tym, że odważna, wysportowana i pewna siebie jest też cierpliwia - przez cztery lata mieć nadzieję, że Harry ją w końcu dostrzeże? Imponujące.
Podobało mi się w siódemce to, że Ginny dzięki swojej sile idealnie wpasowała się w panujący w Hogwarcie reżim. Kto wie, może - zanim Neville przejął dowodzenie - to ona dodawała innym otuchy i świeciła przykładem? Jestem pewien, że propozycja wykradnięcia miecza wyszła od niej.
Myślę, że niechęć do Ginny to po prostu zazdrość.

(Nie bijcie!)
Skaterin
30.07.2007 00:05
Ujme to tak:
gdyby ta ksiazka byla pisana... bezosobowo, bez zadnego patrzenia przez pryzmat czyjegos umyslu, zarowno Ginny jak i wiele innych postaci bylaby pokazana ze skazami.
Lubie Ginny. Nie przecze.
A do czasu, nim skoncza krecic HBP minie sporo miesiecy. Aktorka moze przejsc "burze hormonalna" i rownie dobrze... wyksztalcic sie. Fizycznie.
W piatej czesci mi sie podobala. Zwlaszcza w ministerstwie. Wygladala... jakby miala wlasnie w sobie to cos.
Ginnusia
30.07.2007 09:19
Inna sprawa, że w filmie podkręcano relacje między Harrym a Luną (a np. nie było sceny z nim i Ginny w bibliotece), ciekawe dlaczego zresztą.
Skaterin
30.07.2007 10:39
QUOTE(estiej @ 30.07.2007 03:01)
Moja żona nie czytała książki, ale po piątym filmie zapytała się czy Harry będzie z Luną. Już wiadomo, że wszystko dupa, upadło, ale coś w tym jest - emocjonalnie Harry ma z nią dużo więcej wspólnego niż z Ginny, z którą w całym cyklu zamienia pięć zdań na krzyż.
Ja tez odnioslam takie wrazenie, mimo ze ksiazke czytalam. Zwlaszcza po scenie, gdzie proponuje jej odnalezienie rzeczy i Luna chwyta go za reka.
Swoja droga...
To moj ulubiony paring by był ;]
no, mnie też by się takie coś cąłkiem podobało :]
właśnie, filmowcy dawali nam różne znaki dotyczące R/Hr, czy tego, że Harry'ego ciągnęło do Cho. dla kogoś z boku, nieznającego książek, bardziej prawdopodobne byłoby łączenie Pottera z Luną czy nawet Hermioną. między Harrym a Ginny w filmach żadnej chemii nie ma. chociaż, powiedzmy sobie szczerze, do 5-6 tomu w książkach też nie było

o patrzeniu na Ginny oczami Harry'ego pisałam wcześniej w tym temacie. po przemyśleniu sprawy stwierdziłam, że może wydaje się ona taka, a nie inna głównie przez to. szkoda.
Pszczola
30.07.2007 15:34
Zgadzam się, zgadzam (ostatnio sporo "zgadzam się" używam, jesteście ode mnie szybsi). Jakby się na samym filmie opierać, byłby Harry-Hermiona z przerzutem na Harry-Luna. Nie ma między rudą a Harrym chemii, oj nie ma.
Punkt widzenia Harry'ego, czy nie, ale Ginny mogłaby się częściej w serii pojawiać. Gdyby było choć kilka takich malutkich scenek typu: Harry wchodzi do pokoju, a Ginny np. robi komuś awanturę, używa wyrazów, albo dorabia komuś słonie uszy za pomocą różdżki, a na jego widok baranieje, coś przewraca (jak w the Burrow w II tomie) i w ogóle zmiana osobowości, przynajmniej wiedzielibyśmy, że Ginny ma charakterek (przed V tomem).
QUOTE
Z podobnego powodu, tyle że na odwrót, nie widzimy nigdy fajnego Jamesa, bo go dla odmiany widać przepuszczonego przez Snape'a.
Jeżeli chodzi o Myśloodsiewnię, widzimy wspomnienie jakie było naprawdę, a nie jak je widzi właściciel. Interpretacja zdarzenia oczywiście do nich należy, ale po to Myśloodsiewnię wymyślono, by można było obiektywnie i uważnie przyjrzeć się danemu zdarzeniu. Zresztą w VII tomie fakt ten pomaga zrehabilitować Snape'a w oczach Harry'ego.
Ginnusia
30.07.2007 15:53
Nie tylko w myślodsiewni widzimy pogląd Snape'a na Jamesa - od pierwszego tomu mówi on dośc wyraźnie, co mysli na temat Pottera, a nie są to myśli pełne sympatii. W VII w myślodsiewni Dumbledore zwraca mu uwagę, że widzi Jamesa tak, jak chce go widzieć, a nie takim, jakim był.
owczarnia
30.07.2007 15:59
A nie o Harrym Dumbledore wtedy mówił? W Myślodsiewni? Snape się wywtnętrzał jaki ten Harry beznadziejny, a Dumbledore mu na to, że jest uprzedzony do niego.
Ginnusia
30.07.2007 16:55
O Harrym, ale przez to o Jamesie. Przecież główną zbrodnią Harry'ego było to, że był tak podobny do ojca.
Ale przecież rzecz w tym, że nie był aż tak bardzo podobny.
Tenebris69
30.07.2007 19:29
Jak na mój gust to nie nie lubię Ginny dlatego, bo okazała się szkolną pięknością, ale ze względu na jej zachowanie. Tu niby kochała Harry'ego cały czas, a pocieszała się innymi. Ehym. Nie wiem no, może po prostu za mało było jej w książkach, żeby móc ją w pełni zaakceptować jako dziewczynę, a teraz - żonę głównego bohatera.
Czy Luna byłaby lepszą kandydatką? Zapewne w oczach wielu czytelników - tak. Ale Rowling miała własną wizję Ginny i chyba ją lubiła skoro przeznaczyła jej taki los. Może więc zasłużyła sobie na Harry'ego...? Wiem, że sama pewnie nigdy się do niej nie przekonam, a o epilogu myśleć nie będę za często.

Także Ginny mówię - NIE.
NIE powiem także śmierci Tonks i Lupina. Wiem, że trzeba było pokazać jakoś tragizm wojny, ale musiała zabijać akurat człowieka, który tyle przeszedł, żeby w końcu znaleźć szczęście? Tak, ja też mam remusomanię, ale to po prostu trochę niesprawiedliwe. I Teddy... Tyle trupów się posypało w tym tomie, że mogła ich oszczędzić. I żadne uwagi że ich śmierć była potrzebna do mnie nie przemawiają!

Para HG/RW też do mnie nie przemawia, ale cóż... to było wiadome-nieuniknione.
Jak widać, główne oburzenie wywołują parringi...
A ja zaakceptowałam parę HG/RW choćby dlatego, że jest na swój sposób... niebanalna. Nie jestem jakąś wielką fanką tego paringu, ale wydaje mi się o wiele ciekawszy niż omawiany HP/GW.
Trupy posypały się nieźle w tym tomie, tego można się było spodziewać. I tak sobie myślę, że Rowling zabiła Lupina i Tonks właśnie dlatego, że byli niedawno powstałą, szczęśliwą rodziną. Żeby jeszcze dobitniej pokazać tą tragedię, jaką jest wojna. A z drugiej strony, opisując to, jak martwi Remus i Dora leżeli koło siebie jakby pogrążeni we śnie, dała do zrozumienia, że przynajmniej po śmierci będą szczęśliwi, bo żadne z nich drugiego nie zostawiło w końcu...
Także paradoksalnie, oboje mogliby zostać oszczędzeni, gdyby nie byli razem

Ale szkoda, szkoda.
Harry był podobny do Jamesa fizycznie, to nie ulega żadnej wątpliwości. Ale czy także, jeśli chodzi o charakter? Nad tym trzeba by było się głębiej zastanowić. Wydaje mi się, że obu cechowała swojego rodzaju porywczość, impulsywność. Z kolei James wydawał się być bardzo pewien siebie w każdej sytuacji, a Harry bywał nieśmiały, zwłaszcza wobec dziewczyn...

Harry zmieniał się z roku na rok z wiadomych powodów. Nie wiadomo jednak, czy u Jamesa ta przemiana następowała powoli, czy głównie przez jakieś jedno, konkretne wydarzenie. Bo że się zmienił, i to na lepsze nie ma żadnej wątpliwości.
Wracając do Ginny -
QUOTE
Ginny mogłaby się częściej w serii pojawiać. Gdyby było choć kilka takich malutkich scenek typu: Harry wchodzi do pokoju, a Ginny np. robi komuś awanturę, używa wyrazów, albo dorabia komuś słonie uszy za pomocą różdżki, a na jego widok baranieje, coś przewraca (jak w the Burrow w II tomie) i w ogóle zmiana osobowości, przynajmniej wiedzielibyśmy, że Ginny ma charakterek (przed V tomem).
Dokładnie o to mi chodziło
Ginnusia
30.07.2007 20:29
Ja natomiast pairing RW/HG uważam za najidealniejszy z możliwych.

Lupina lubię, Tonks jeszcze bardziej. Bardzo mi się też podobało to, jak JKR konsekwentnie poprowadziła postać Remusa. Ale ich śmierć przyjęłam ze zrozumieniem. Na to wojna, żeby na niej strzelać. Niestety. A oni wiedzieli, że mogą zginąć, byli "żołnierzami". O wiele bardziej zasmuciła mnie śmierć Colina - bo to był dzieciak jeszcze.
PrZeMeK Z.
30.07.2007 20:52
Informacja z czatu z Rowling, która pozwala nam jeszcze bardziej cieszyć się z "NOT MY DAUGHTER, YOU BITCH!" - Remusa zabił w walce Dołochow, a Tonks zginęła z ręki Bellatriks.
Uch, no to chociaż tyle. Odrobinkę pocieszające :]
Ginnusia
30.07.2007 21:05
O, dobrze wiedzieć. I dobrze, że Molly ją wykończyła. BTW nie kapuję, czemu ludzi tak smieszy okrzyk Molly.
Przy okazji: kto w końcu zabił Greybacka? Bo myslałam, że kula Trelawney, a potem jednak nadal żył - czy coś kręcę?
PrZeMeK Z.
30.07.2007 21:40
Mnie nie śmieszy. To jedno z najlepszych zdań w serii.
Greybaka pokonali Ron i Neville, ale nie napisano wprost, czy go zabili.
Eulalia_Cloak
30.07.2007 22:36
O, a mnie smieszy, bo to mimo, ze wiedzielismy, ze ma temperament, to jej bicie blizniakow po lapach za kazde przeklenstwo nie wskazywalo, ze sama nazwie kogos bitch. Mam nadzieje, ze przetlumacza ździro

Jest to efekt komiczny, chyba nie mozna zaprzeczyc. A ze jeden z lepszych tekstow - tez
PrZeMeK Z.
30.07.2007 22:52
"Zdziro"? Będziemy mieli szczęście, jeśli Polskowski nie zrobi z tego "suko".
A najlepsza byłaby "dziwka". ;]
Mnie ten tekst nie śmieszy w kontekście sytuacji. Tak samo nie śmieszyła mnie w piątce uwaga Lockharta: "Słuchajcie, chyba nie na próżno nauczyłem się łączyć wyrazy, co?" tuż po tym, jak poznaliśmy matkę Neville'a.
Skaterin
30.07.2007 22:59
owszem, w kontekście mnie ten tekst nie śmieszy, ale stanowi mocną wstawkę.
Ale jesli wyjąc z kontekstu i przystawić do wiecznie ganiącej za wulgaryzmy i troskliwej matki... To juz zaczyna byc zaabawne
Ginnusia
30.07.2007 23:12
BTW moim zdaniem właśnie "suko" jest tu najlepszym tłumaczeniem. Poza tym "zdziro" niewygodnie się krzyczy.
Pszczola
30.07.2007 23:53
No jak? "Zdziro" ma "r" i można zrobić taką fajną pauzę po "z", tudzież "ź" (obie formy dopuszczalne) i wypluć w złości "dzi". A obelga podobna. "Dziwka" to wiadomo, "zdzira", bo zdarta... Fuujj... No, są synonimami.
Ale "dziwko" brzmiałoby poważniej.
Lubię czarny humor. I nie można bez przerwy bić w jeden ton. Nie uważam, że teksty są nieodpowiednie.
Heh... A tu Polkowski
zła kobieta lub jak ktoś tam już napisał
podła kobieta
Ginnusia
31.07.2007 09:12
Obie wersje krzyczy się fatalnie, Molly by oddechu nie starczyło. Ale skoro zrobił "kobietę w szkarłacie"...
gdzie wy mieliście kobietę w szkarłacie?
jestem za zdzirą :]
tom czwarty, Rita Skeeter i jej artykuł o Hermionie. Ron potem stwierdza, że Rita chciała zrobić z Hermiony "jakąś kobietę w szkarłacie" (scarlet woman).
ps. myslę, że powinna być suka. ale pewnie nie będzie, "bo to książka dla dzieci".
Pszczola
31.07.2007 14:00
Żartujecie? Nie żebym z określeniem "szkarłatna kobieta" się wcześniej nie spotkała. Ale nigdy w znaczeniu "stara..." taakk...
E, nic nie przebije "dirty blond" i tych bomb malinowych od Irytka (nie czytałam, znam z opowieści).
Ginnusia
31.07.2007 14:07
Nie no, "scarlet woman" po angielsku właśnie oznacza kobietę lekkiego prowadzenia się, tylko że po polsku już niekoniecznie. Jedna z dwóch moich ulubionych wpadek Polkowskiego (druga to "walenie kogoś po nosie pogrzebaczem" czy coś takiego). A o co chodzi z bombami malinowymi?
Pszczola
31.07.2007 14:12
To "blow a raspberry" to "puszczać głośno bąka" albo podobny dźwięk wydobyć z ust (jak wywalasz język). Koleżanka mi powiedziała, że w tłumaczeniu jest "Irytek spuścił bombę malinową",czy coś w tym stylu.
Przekonałam tatę do zakupu polskiego tłumaczenia, więc wkrótce sama się przekonam jak to z tym Polkowskim jest.
owczarnia
31.07.2007 22:29
QUOTE(Ginnusia @ 31.07.2007 14:07)
Nie no, "scarlet woman" po angielsku właśnie oznacza kobietę lekkiego prowadzenia się, tylko że po polsku już niekoniecznie. Jedna z dwóch moich ulubionych wpadek Polkowskiego
A "Szkarłatną literę" czytała? Hę? Wcale nie jest to takie głupie z tą kobietą w szkarłacie, jakby się mogło wydawać. I jak pięknie podkreśla związki z literaturą

.
Wandmaker
31.07.2007 22:35
A jak dla mnie pasuje chyba najlepiej suko. Chyba pogodziło by to i Polkowskiego i bojowników o czystośc młodzieży. Chociaż...
Poza tym zawsze można użyc: Kurtyzano ale sami wiecie (poza tym to określenie ma trochę inne znaczenie

)
QUOTE(kkate @ 30.07.2007 12:50)
no, mnie też by się takie coś cąłkiem podobało :]
właśnie, filmowcy dawali nam różne znaki dotyczące R/Hr, czy tego, że Harry'ego ciągnęło do Cho. dla kogoś z boku, nieznającego książek, bardziej prawdopodobne byłoby łączenie Pottera z Luną czy nawet Hermioną. między Harrym a Ginny w filmach żadnej chemii nie ma. chociaż, powiedzmy sobie szczerze, do 5-6 tomu w książkach też nie było

o patrzeniu na Ginny oczami Harry'ego pisałam wcześniej w tym temacie. po przemyśleniu sprawy stwierdziłam, że może wydaje się ona taka, a nie inna głównie przez to. szkoda.
Ale w ZF nie było ani trochę parringu R/Hr, przynajmniej w kinie tego nie zauważyłam.
Ja natomiast nie przeboleję śmierci Freda - dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak kochałam bliźniaków, i ogólnie Weasleyów... ale dobrze, że Charliego nie tknęła. Ale mogła naraz z Fredem ubić Georga... a najlepiej w ogóle. Przytłoczona śmiercią Freda, nawet nie jestem w stanie tęsknić za Remusem czy Tonks.
Jeśli chodzi o wpadki Polkowskiego, zapraszam tu:
http://web.pertus.com.pl/~dmilek/errata.htmlŚwietnie wypisane przez Radiowca z Mirriel.
Ale dirty blond jest jednym z gorszych błędów, bo to przeczytania erraty Radiowca widziałam Lunę przed sobą z włosami uwalanymi w ziemi czy czymś innym

Parring Harry/Luna i Ron/Hermiona rządzą! Ten pierwszy obudził się we mnie dzięki "Koham Lune Luvgood" autorstwa Magdalith, a film i kanon jeszcze mnie podbudowały.
Ginny nie lubię - w tomach 1-4 bojaźliwa dziewczynka, a w V czy VI - naczelna piękność szkoły. No i bardzo, za bardzo przypominała mi Lily, a ja jej nie lubię. Tak samo nie kupuję nastoletniego Jamesa czy Syriusza z fragmentów z Myśloodsiewni, no ale w końcu to wspomnienie, subiektywne wspomnienie Snape'a. Ogólnie ich wszystkich lubię, Lily jako dorosłą kobietę, Jamesa i Syriusza też jako dorosłych. Ginny z epilogu też kupuję. a James junior to moja pociecha - tak przypomina Freda...
owczarnia
31.07.2007 22:42
Ooo, pan Radiowiec znowu się objawił?... Miejmy nadzieję, że od swojego ostatniego występu (po "Księciu Półkrwi") poduczył się już troszkę angielskiego i ośmiesza się nieco mniej niż wówczas

.
Edit:
Z tego co widzę, jednak nie. W dalszym ciągu pieje peany na cześć Armii Świstaka, a to już mówi samo za siebie.
Pszczola
31.07.2007 22:57
QUOTE
oza tym zawsze można użyc: Kurtyzano ale sami wiecie (poza tym to określenie ma trochę inne znaczenie smile.gif )
Ja stawiam na: "O! Córo Koryntu!"
Cóz, młody James jest jak połączenie Freda z Jamesem Potterem I.
QUOTE
Tak samo nie kupuję nastoletniego Jamesa czy Syriusza z fragmentów z Myśloodsiewni, no ale w końcu to wspomnienie, subiektywne wspomnienie Snape'a.
Myśloodsiewnia zawsze pokazuje prawdziwą wersję zdarzeń. Obiektywną. Inerpretacja wspomnienia należy do widza. Relacja innych, czyli wspomnienie z drugiej ręki, zawsze jest subiektywnie przedstawiona.
Możemy pomysły aktorki "kupić", bądź nie. Ale wspomnienia Snape'a z Myśloodsiewni nie mogą być niczym innym jak prawdą.
Tak? Nie wiedziałam, że to obiektywna wersja, ale dzięki. W każdym razie nie podoba mi się zachowanie nikogo ze wspomnienia Snape'a w V. No, może Lupin zachowywał się przyzwoicie, ale Lilka kojarzyła mi się z taką... tupeciarą. Mary Sue.
Ginnusia
01.08.2007 00:44
QUOTE(Ania* @ 01.08.2007 00:39)
Ale w ZF nie było ani trochę parringu R/Hr, przynajmniej w kinie tego nie zauważyłam.
No nie, skąd, wcale - poza pojedynkiem, sceną z graupem i kilkoma dialogami.

Owiec, znam "Szkarłatną literę" i chyba dzięki temu zrozumiałam strzelistą metaforę Rona. Nawet uznałam, że to tak ma być powiedziane, bo on się wstydzi użyć jakiegos normalnego określenia czy coś.
Pszczola
01.08.2007 00:56
Ach, Ron erudyta. Nawet gdyby mu tekst pod nos podłożyć, radośnie by go zignorował.
Zawsze się zastanawiałam, czy świat magiczny ma swojego Shakespeare'a? A nóż czytają to samo? Te "Makbety", "Sny nocy letniej"!
owczarnia
01.08.2007 01:01
A nie, to mamusia używała tego przedpotopowego zwrotu, on tylko powtarzał co w domu zasłyszał

. Ale to scarlet letter wywodzi się
scarlet woman, a nie odwrotnie, chociaż nie sądzę by pani Weasley miała na myśli to mityczne znaczenie

. Raczej kolokwialne. No i trudno, żeby Polkowski wyjeżdżał ze Szkarłatną Konkubiną czy tam Szkarłatną Oblubienicą albo, jeszcze lepiej, Wielką Nierządnicą

. Btw, to pojęcia znane głównie protestantom, stąd konsternacja prawdopodobnie byłaby jeszcze większa. Po naszemu to chyba byłaby po prostu rozpustnica, ale Polkowski widać chciał zachować folklor lokalny

.
Edit: o, proszę jaką ładną definicję Wam znalazłam

:
QUOTE
scarlet woman
A prostitute, an immoral woman, as in Malicious gossip had it that she was a scarlet woman, which was quite untrue. This expression first appeared in Revelation 17:5, describing Saint John's vision of a woman in scarlet clothes with an inscription on her forehead, "Mystery, Babylon the Great, the mother of harlots and abominations of the earth." Some interpreters believe she stood for Rome, drunk with the blood of saints, but by about 1700 the term was being used more generally for a woman with loose morals.
bawd, call girl, camp follower, courtesan, harlot, prostitute, streetwalker, strumpet, tart, whore. Slang hooker, moll. Idioms: lady of easy virtue, lady of pleasure, lady of the night.
To jest "lekka wersja" zawartosci forum. By zobaczyc pelna wersje, z dodatkowymi informacjami i obrazami
kliknij tutaj.
kulturystyka trening na masę